Severus
maszerował korytarzem niczym wiatr śmierci, mamrocząc przekleństwa na temat
Harry’ego cholernego Pottera, chłopca, który przeżył, by przez niego zwariował
i uznał, że to najgorszy moment świata, w którym Potter musiał zaginąć albo
pójść gdziekolwiek poszedł. I oczywiście Dumbledore nalegał, żeby pomógł w
szukaniu irytującego bachora, pomimo faktu, że był piątkowy wieczór, a Severus
powinien mieć wolny weekend, by mógł wystawić oceny i może nieco odprężyć się
przy książce i kieliszku porto. Albo jeśli zechce, pielęgnować rannego
jastrzębia, by wrócił do zdrowia. Zamiast tego, został zmuszony do
przeszukiwania błoni za tym cholernym chłopcem.
Severus
doszedł do wniosku, że błonie są dobrym miejscem do rozpoczęcia, ponieważ
Dumbledore już wysłał większość kadry, by zagłębili się w zamek. A dyrektor
wiedział, że Snape był zaznajomiony z błoniami, ponieważ często błąkał się po
nich w poszukiwaniu składników do eliksirów. Długie kroki Mistrza Eliksirów
wkrótce poprowadziły go w dół kamiennej ścieżki do chatki Hagrida, która
graniczyła z Zakazanym Lasem – chciał porozmawiać z gajowym o rannym
jastrzębiu, jak również zapytać go, czy zna jakieś poufałe miejsca, które
Potter lubił odwiedzać.
Severus
wiedział, że wielu nauczycieli ma tendencję do lekceważenia bezceremonialnego
mężczyzny, myśląc o nim jako o nieco ciemnym, ale przyjacielskim człowieku, jak
wielki, dziki Kieł. Ale Severus wiedział, że Hagrid umie patrzeć. Gajowy
widział więcej, niż ktokolwiek mógł zgadywać i jeśli Potter gdzieś się ukrywał
na błoniach, Hagrid pewnie o tym wie. Sposób, w jaki znał miejsca, do których
młody Snape kiedyś przechodził, szukając samotności od swoich paplających
kolegów i ulgi od nieustającego prześladowania Huncwotów.
W
przeciwieństwie do dyrektora i pewnie reszty kadry, Snape nie chciał przyznać,
że zniknięcie Pottera było czymś więcej niż żartem uczniaka, takim jak jego
ojciec wykręcał, unikając zajęcia, gdy był na nich jakiś quiz czy test. Chłopca
nie było tylko kilka godzin i Severus wiedział, że jeśli jakiś śmierciożerca
schwytałby Pottera, zostałby wezwany przez Mroczny Znak, by być świadkiem
tryumfu Czarnego Pana nad swoim znienawidzonym wrogiem. Tryumfu, który
zakończyłby się śmiercią Pottera, ale nie przed torturami, które czarodziej o
wężowej mordzie zgotowałby chłopcu za byciem wrzodem na tyłku. I gdyby to się
kiedykolwiek stało, Severus wiedziałby, że jego dni, jako szpiega, zostały
zakończone, ponieważ został zobowiązany do chronienia Pottera za wszelką cenę.
Złożywszy
przysięgę czarodzieja, daną swojej najlepszej przyjaciółce – Lily, czego
świadkiem był Albus Dumbledore, obietnica bardziej wiążąca niż dług życia,
który miał wobec Jamesa Pottera. Złożył przysięgę tuż przed tym, jak Potterowie
ukryli się - Lily wybaczyła mu podążenie mroczną drogą, a potem poprosiła go,
by złożył przysięgę.
Zrobił
to, wiedząc doskonale, że to jego droga do odkupienia.
Ale
Potter nie był gościem Voldemorta, czego Snape był całkiem pewny.
Dlatego
chłopak był gdzieś tutaj, prawdopodobnie używając tej paskudnej Peleryny
Niewidki.
Nachmurzony
Snape zastukał w drzwi Hagrida.
Otworzyły
się niemal natychmiast, a gajowy posłał Mistrzowi Eliksirów sympatyczny
uśmiech.
- Dobry,
psorze Snape. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Czy
dyrektor już cię poinformował, że Potter zaginął?
- Harry,
zaginął? Jak dawno?
-
Przypuszczam, że od paru godzin. Najwyraźniej nie wrócił do pokoju wspólnego po
obiedzie i jego przyjaciele musieli zgłosić jego nieobecność dyrektorowi, który
zdecydował zorganizować poszukiwania tego małego, durnego… - Severus urwał ze
złością, zbyt wściekły, by dobrze obrazić Pottera. – Wiesz, gdzie… lubił
chodzić, gdy kończył zajęcia, Hagridzie?
Wielki
mężczyzna podrapał się po głowie.
-
Normalnie kręci się na boisku Quidditcha z Ronem Weasleyem, tym jego najlepszym
przyjacielem, a czasami też schodzi nad jezioro.
- Te
miejsca zostały już sprawdzone – westchnął niecierpliwie Snape. Każda minuta, w
której szukał Pottera, była minutą zmarnowaną, którą mógł spędzić z uratowanym
jastrzębiem, upewniając się, że zje, wypije, będzie miał ciepło i spokój.
- Umiesz
wymyślić jakieś inne miejsce? Może gdzieś w pobliżu Lasu?
Hagrid
zmarszczył czoło.
- Ach…
jest jedno miejsce… mała polana, którą pokazałem mu w tym roku. – Zakaszlał
cicho i nagle uniknął wzroku Snape’a. – Wiesz, psorze, tą… tam chodziłeś, gdy
chciałeś uciec od Blacka i tamtego losu, pamiętasz?
-
Pokazałeś Potterowi moją sekretną polanę? – krzyknął rozdrażniony Snape. – Tam,
gdzie uczyliśmy się razem z Lily?
- Tak,
pomyślałem, że powinien mieć miejsce do ukrycia się, po tym, jaki jest po
śmierci Cedrica i tym szaleństwie. Chyba psora to nie obchodzi, bo nie był tam
psor od śmierci Lily i pomyślałem, to pomoże Harry’emu, skoro bywała tam jego
matka…
-
Zdarzyło ci się wspomnieć, że też tam bywałem?
Hagrid
wzdrygnął się na dźwięk furii w tonie Mistrza Eliksirów.
- Nie,
powiedziałem mu tylko o Lily. Był zdenerwowany i wyglądał, jakby potrzebował
czasu dla siebie, tak jak kiedyś ty, psorze, gdy wracałeś z domu na początku
semestru.
Severus
zesztywniał. Z wszystkich dorosłych czarodziei w Hogwarcie, tylko Hagrid w
ogóle zgadł, że gdy był uczniem jego życie w domu nie było takie, jakie
powinno. Severus nigdy o tym nie mówił – uważał, że jest zbyt młody, by
powiedzieć komukolwiek o tym, co działo się na Spinner’s End. W jakiś jednak
sposób Hagrid wiedział, że coś jest nie w porządku i zaoferował samotnemu
chłopcu otwarte zaproszenie na herbatę, gdy tylko będzie chciał i pokazał mu
sekretne miejsce, gdzie mógł iść i uciec na kilka błogosławionych godzin.
Później pokazał je Lily i spędzali tam wiele przyjemnych godzin, ochronieni
lasem wśród wielkich drzew i szmaragdowych liści, rozmawiając, szukając nowych
zaklęć i eliksirów, pisząc formułki na kawałkach pergaminu.
Dla
młodego Severusa było to niemal święte miejsce, a teraz Potter się o nim
dowiedział. Wiedział, że Hagrid chciał dobrze – mężczyzna uwielbiał opiekować
się dziwnymi i rannymi dzikimi stworzeniami, które do niego przychodziły i
obdarzał takim samym współczuciem uczniów, którzy według niego byli w
potrzebie. Jak Severus. Ale dlaczego, na litość boską, Hagrid kiedykolwiek
porównał chłopca, który przeżył, księcia czarodziejskiego świata, wielbionego
przez tysiące, jako ostatnia nadzieja przeciw Voldemortowi, z nieszczęśliwym,
poniewieranym dzieckiem, jakim był Snape?
Zraniony
przez niezamierzoną zdradę Hagrida w kwestii jego prywatności, warknął:
- Co masz
na myśli, mówiąc, że jest jak ja? Potter jest rozpuszczony i rozpieszczony,
mieszka w zamożnej mugolskie dzielnicy, w przeciwieństwie do mnie – mieszkałem
w zrujnowanym, pełnym awantur domu. Założę się, że nie przepracował w domu ani
jednego dnia, nie wie, co to znaczy być głodnym i gdy jest ci zimno, ponieważ
jego cholerny ojciec przepił całe pieniądze, które zarobił i traktował jak muł
w stawie… - oddychając ciężko, Severus uwolnił temperament, a kolejne okropne
wspomnienia uciekły spod jego lodowej maski.
- Psorze,
możesz być na mnie zły, ile tylko chcesz, ale proszę, nie zabieraj tego
Harry’emu. Rzeczy nie są zawsze takie, jak się wydają i sam powinieneś wiedzieć
lepiej, niż ktokolwiek inny. I mówię ci, że coś jest nie tak z Harrym.
- Co
takiego?
- Cóż,
zobaczmy… wrócił i nie jest taki, jak zwykle – rzadko się uśmiecha i wydaje
się, że nie ma ochoty być z przyjaciółmi, ciągle sam wychodzi. Zorientowałem
się, że to z powodu śmierci Cedrica i jego
powrotu, ale on nie chce o tym mówić. Zaczął nawet odmawiać przyjścia na
herbatkę w soboty, psorze, a to nie podobne do Harry’ego. Kiedyś to uwielbiał.
Severus,
który też był jednym z uczniów, których Hagrid zapraszał na herbatę, nie mógł
się powstrzymać przed pytaniem:
- Jego
też karmiłeś tymi jagodowymi babeczkami ze słodkim masłem?
- Tak i
często wracał – był zawsze głodny, jakby nigdy nie miał dość jedzenia w domu.
Severus
prychnął.
-
Niemożliwe. Krewni Pottera nie zubożeli i z pewnością mogli wykarmić dziesięciu
takich chłopaków.
- Może,
ale co jeśli nie, psorze? Nie widziałeś go tak, jak ja, gdy przyjechałem po
niego, by zabrać go do Hogwartu na pierwszy rok – zauważył Hagrid. – Wyglądał
na dziewięciolatka, a nie jedenastolatka i był tak chudziutki, jakby wiatr mógł
go zdmuchnąć. Ci mugole, wszyscy byli grubi jak wieprze, ale nie on, był jak
duch – blady i chudziutki, dokładnie jak…
- Nie mów
tego! Nie mam z Potterem nic wspólnego!
- Nie?
Myślę, że cię mylisz – powiedział stanowczo wielki mężczyzna. – Nie przyznasz
tego, ale jesteście bardziej podobni, niż myślisz, Severusie Snape.
- Nie
bądź śmieszny, Hagridzie! Jest całkiem jak swój cholerny ojciec – arogancki,
bogaty, rozpuszczony nie do uwierzenia, pijany sławą i chwałą…
Hagrid
potrząsnął głową z rozczarowaniem.
- Nigdy
nie myślałem, że zobaczę dzień, gdy zostawisz za sobą swoje uprzedzenia,
psorze. Zachowujesz się jak Syriusz Black – widzisz tylko to, co chcesz
widzieć, a nie to, jak naprawdę jest.
- Że co?
– sapnął Severus. – Jak śmiesz porównywać mnie do tego… tego kundla, tego zepsutego,
szukającego uwagi drania, który niemal zabił mnie, a potem odszedł zaledwie z
łagodną reprymendą? Jak śmiesz?
-
Ponieważ tak właśnie teraz brzmisz, Severusie – powiedział Hagrid, jego ton był
pełen łagodnej dezaprobaty i nagle Snape poczuł się w każdym calu jak chudy,
niekochany uczeń, którego jedynym prawdziwym przyjacielem była ładna, rudowłosa
dziewczyna, książki oraz wielki mężczyzna oraz jego liczne zwierzaki. – Kiedyś
mówiłem Syriuszowi, że robi źle, wyśmiewając się z ciebie, tylko dlatego, że
jesteś Ślizgonem, że we wszystkich domach są dobrzy i źli, i że nie powinien
oceniać osoby przez naszywkę na szacie, czy włosy, ale nigdy nie chciał
słuchać. Oślizgły Ślizgon, będzie mroczny, dokładnie jak Sam Wiesz Kto, jak oni
wszyscy – tak mówił, a potem się śmiał. Ale się mylił, prawda?
- Wiem,
że tak.
- Tak,
inaczej nie stałbyś tu i się kłócił. Dlatego proszę cię, żebyś nie patrzył na
fakt, że Harry jest synem Jamesa Pottera i zobaczył to, czego nie mogłeś
wcześniej… że jest dzieckiem, które potrzebuje pomocy. Zrób to, czego nie
potrafił Black albo nigdy nie chciał, psorze – zobacz prawdę. Jesteś o wiele
mądrzejszy niż Syriusz, więc to powinno być proste.
- Jestem,
do cholery! – wymamrotał, po czym zaczerwienił się, ponieważ minęło wiele
czasu, od kiedy ostatni raz pozwolił komuś się skarcić, jakby znów był
jedenastolatkiem. Było cholernie pewne, że był mądrzejszy niż Black, a jego
duma była zirytowana tą insynuacją, że nie widział prawdy – obowiązkiem szpiega
było zbieranie informacji i posiadanie umiejętności zobaczenia tego, co ukryte.
Byłem tak ślepy? Czy Hagrid ma rację? Czy
mogłem przegapić oczywiste oznaki zaniedbania i depresji, ponieważ nie chciałem
widzieć tego, że to nie tylko syn Jamesa, ale również Lily? Czy mimo wszystko
stałem się tak impulsywny, uparty i zidiociały, jak Black? Merlinie broń!
-
Powiedziałeś, że Potter wyglądał na przygnębionego? Kiedy pierwszy raz to
zauważyłeś?
- Ach,
około dwa tygodnie po rozpoczęciu nowego semestru – odpowiedział Hagrid.
Snape
zmarszczył brwi. Teraz, gdy o tym pomyślał, Potter wydawał się bardziej
stonowany i mniej bezczelny niż się przyzwyczaił. Jak powiedział
Dumbledore’owi, nie odjął żadnych punktów ani nie dał bachorowi szlabanu w tym
tygodniu, co było prawie niesłychane. Zwykle niepoprawny chłopak zdołał
cwaniakować i irytować go już pierwszego dnia zajęć. Ale tym razem… Potter był
cichy jak myszka, uprzejmy i nie odpowiadał na ostre słowa i sarkazm Snape’a.
Rzeczywiście niezbyt normalne zachowanie i szpieg mentalnie mocno się kopnął,
że nie zauważył tych szczegółów.
Snape, musisz przejść na emeryturę i oddać
się do św. Mungo, jeśli nie umiesz lepiej obserwować, oczywisty idioto!
Pierwszoroczny zauważyłby, że coś jest nie tak, biorąc pod uwagę poprzednie
zachowania Pottera, a ty, który byłeś szpiegiem przez szesnaście i pół roku,
przeoczyłeś to.
Podczas
gdy Severus mentalnie bił się boleśnie, obaj weszli za chatkę i znaleźli się w
lesie. Chociaż od lat nie wracał na swoją sekretną polanę, jak skomentował
Hagrid, Snape odkrył, że jego stopy wciąż znają właściwą ścieżkę. Czternaście
lat i wciąż nie zapomniał, nigdy nie zapomni, najlepszego schronienia w swoim
życiu, takiego, do którego tylko Lily mogła wkraczać.
Poczuł,
jak rośnie w nim znajomy, gorzki ból i spróbował odciąć się od ostrych ściśnięć
serca, przesłuchując Hagrida na temat Pottera.
- Czy
powiedział ci coś o tym, co się działo w lecie.
- Nie,
psorze. Tylko byłem zadowolony, że wyszedł z domu. Nie mówił zbyt wiele, ale
mogłem powiedzieć, że coś go dręczy. Myślę, że obwinia się za to wszystko.
Śmierć Cedrica i powrót Sam Wiesz Kogo – to strasznie mocno w niego uderzyło,
psorze.
- Hymm.
Wyobrażam sobie – wymamrotał Severus – zobaczenie kolegi z klasy, umierającego
tak gwałtownie, musiało zostawić bliznę, a potem bycie użytym do krwawego
rytuału, by sprowadzić z martwych magiczny odpowiednik Hitlera, zdenerwowałoby
każdego, a nawet Potter nie był odporny na taką tragedię. A jeśli Hagrid miał
rację i jego życie z… Dursleyami było podobne do życia Snape’a z ojcem-alkoholikiem
i poniewieraną matką, a w połączeniu z atmosferą po wydarzeniach z poprzedniego
roku, mogło to wepchnąć chłopca w głęboką depresję.
W takim
przypadku, zaginięcie Pottera nagle nabierało zupełnie nowego, zupełnie
przerażającego aspektu.
Obsydianowe
oczy spotkały się z brązowymi i Snape wiedział, że Hagrid też podejrzewał to,
do czego właśnie doszedł Snape, choć żaden nie odezwał się ani słowem.
Obaj byli
zaznajomieni z głębią rozpaczy i jako nastolatki podróżowali krętą drogą
samozagłady – Hagrid tuż po tym, jak został niesłusznie wydalony i wyrzucony z
jedynego prawdziwego domu, by żyć jako pogardzany, przegrany czarodziej i
półolbrzym, wyśmiewany i wyszydzany, póki Dumbledore dosłownie nie uratował mu
życia, dając mu pozycję gajowego i nieco poczucia własnej wartości.
Snape’a
również objęła ciemność, po tym, jak jego matka umarła na jego szóstym roku,
Lily tak ostro go odrzuciła, Black niemal zabił we Wrzeszczącej Chacie i nikt
zdawał się nie interesować, czy żyje czy umarł powolną śmiercią przez
ugryzienie wilkołaka. Jego jedynym wybawicielem był mężczyzna obok niego, który
znalazł go nieprzytomnego pod wpływem silnego eliksiru Nasennego i rozpoznał
oznaki. Hagrid zabrał go do swojej chatki i opiekował nim przez tydzień,
podobnie jak opatrywałby dzikie zwierzę, a po prawdzie, Snape emocjonalnie nie
był od zwierzaka lepszy, i po naleganiach chłopca, utrzymał w tajemnicy jego
okropny sekret, dzieląc się również swoim mrocznym czasem z chudym
nastolatkiem, stając się jedną z najbardziej zaufanych osób Snape’a.
Snape
podejrzewał, że Hagrid miał coś wspólnego ze zmianą zdania Lily na jego temat,
ale mężczyzna nigdy nie wypowiedział się na ten temat, a Severus nigdy nie
zapytał. To nie było ważne, dlaczego Lily mu wybaczyła, tylko sam fakt.
I do niedzieli przeklęłaby cię na siedem
sposobów, gdyby wiedziała, do jakiego stanu pozwoliłeś doprowadzić jej syna,
Severusie Tobiaszu Snape.
-
Myślisz…?
- Może.
Nie przed tym, ale teraz…
Liście i
martwe gałęzie chrzęściły pod ich stopami, a potem Snape zatrzymał się,
odrzucając na bok duża kurtynę pozornie gęstego pnącza, by odsłonić dziewiczą,
słoneczną polanę.
Pusta.
Severus
poczuł chłód w sercu. Przeklinał cicho przez kilka minut.
Potem
odzyskał kontrolę nad sobą i powiedział:
- Gdzie
indziej mógł pójść w Lesie?
- Może na
Skałę Testrali? Czasami ciągnie tam dzieciaki, które widziały śmierć –
powiedział Hagrid. Jak ciebie.
Ale to
okazało się bezowocne. Severus rzucał zaklęcie lokalizujące jedno po drugim,
jednak wszystkie wracały nie wykrywszy nic. Samo to było znakiem nadziei. Gdyby
Potter był martwy, zaklęcie powróciłoby z echem przyczepionej sygnatury,
oznaczając gasnący magiczny rdzeń, a zmarli nie musieli się ukrywać.
- Nic.
Gdziekolwiek jest, dobrze się ukrywa – dokończył z przekąsem Severus,
nienawidząc przyznawać tego, że pokonał go zwykły uczeń. – Może chciał po
prostu znaleźć miejsce wolne od głupich, głośnych Gryfonów. Albo wymiguje się
od mojego ostatniego zadania z eliksirów.
- Nie
sądzisz, że on…?
- Nie
było echa. Potter się ukrywa – wyjdzie, gdy będzie gotowy albo zgłodnieje, jak
przerażony kot – wycedził Snape.
- Och.
Tak, to ma sens. Więc powinniśmy przestać szukać?
- Póki
co. Robi się późno, szukaliśmy przynajmniej dwie godziny, a błąkanie się po
lesie o takiej godzinie jest ryzykowne nawet dla nas. Możemy wznowić
poszukiwania jutro, jeśli Potter nie wróci do tego czasu – powiedział Severus,
zaskakując się tym, że takie słowa wyszły z jego ust. Kiedy zaczął dbać o
Harry’ego cholernego Pottera? Od kiedy
Hagrid przeszył twoją bańkę irracjonalnej wrogości kilkoma ostrymi słowami,
szepnęło jego sumienie. Obiecałeś
pilnować syna Lily, a nawet jeśli nie, twoim obowiązkiem jako nauczyciela jest
upewnić się, że uczniowie są bezpieczni… nawet sami ze sobą.
-
Wracajmy, Hagridzie. Powiem dyrektorowi, że nic nie znaleźliśmy – nakazał
Snape, odwracając się w stronę ścieżki, która wyprowadzała ich z lasu. – Chcę
cię poprosić o przysługę. Masz jakiekolwiek rzeczy do trenowania młodego
jastrzębia?
- Chyba
wciąż coś mam, ale dlaczego?
Severus
odpowiedział szczerze, a twarz Hagrida pojaśniała na perspektywę uratowania
kolejnego biednego, dzikiego stworzenia od ponurej śmierci. Chętnie zgodził się
dać Snape’owi zestaw treningowych sznurów, mocną żerdź, smycz, kaptur, rękawice
i wabik. Jak również książki o sokolnictwie, której używał podczas
rehabilitacji gołębiarza, którego znalazł pewnego roku na łące – był ofiarą
mugolskie broni.
- Pistolet,
powiedziałbym – rzekł cicho Severus, sądząc po opisie ran.
-
Okropieństwo. Ale uratowałem ją i po miesiącu odleciała. To był najpiękniejszy
widok w moim życiu. – Hagrid pociągnął nosem, ocierając kilka łez z oczu.
Zawsze się rozczulał, gdy rozmawiał o zwierzakach, które utracił albo uwolnił.
– Mam też dla ciebie królika, psorze. Złapany dzisiaj – miałem zrobić z niego
gulasz, ale zawsze mogę złapać kolejnego. Choć jeśli ten mały koleżka jest
obolały, musisz dobrze zmielić mięso i wymieszać z odrobiną miodu, zrobić pastę
i nakarmić łyżką albo palcem, jeśli weźmie.
Severus
skinął głową.
- Łyżką,
nie ufam mu w kwestii palca – już raz mnie ugryzł.
Hagrid
nie był zaskoczony – ugryzienie było zagrożeniem, które pojawiało się przy
każdym dzikim zwierzęciu.
- I dawaj
mu dużo wody. Będzie spragniony po tych wszystkich twoich eliksirach.
Dotarli
do chatki i Hagrid wszedł do środka, by zebrać zestaw sokolnika, uśmiechając
się radośnie. Był szczęśliwy, że Severus pozwolił sobie wreszcie na poczucie
litości do czegokolwiek i instynkt mu podpowiadał, że jastrząb i Mistrz
Eliksirów będą bardzo dobrymi przyjaciółmi. Młode, ranne jastrzębie, jak ten,
którego znalazł Severus, często przywiązywały się do człowieka, który ich
uratował, wiążąc się z nim, jak zrobiłyby to ze starszym jastrzębiem. Ptasi ojciec, tak.
Severus
czekał na ganku, niecierpliwie stukając butem o brukowaną ścieżkę, chcąc wrócić
do swojego nowego podopiecznego. A potem poczuł, jak aktywują się osłony wokół
jego laboratorium i zawarczał okrutnie. Ktoś nieupoważniony wziął coś z jego
prywatnego zapasu eliksirów i kiedy tą osobę wyśledzi, uczeń będzie marzył,
żeby nigdy się nie urodził. Osłony brzęczały wściekle w jego głowie, bucząc jak
gniazdo rozwścieczonych szerszeni, więc wetknął głowę w szparę drzwi i zawołał:
-
Hagridzie, podeślesz mi zestaw później. W moim laboratorium czeka na mnie nagły
wypadek – jakiś nędzny uczeń włamał się do środka i muszę natychmiast…
- Proszę,
Severusie. Wszystko jest w płóciennym worku. – Gajowy wepchnął mu w dłonie
skórzaną torbę, krzywiąc się na widok mrocznej furii w oczach drugiego. – Nie
zabij go, psorze. Nie chcesz iść do Azkabanu, proszę mi zaufać. – Mimowolny
dreszcz przeszedł przez barki wielkiego mężczyzny, gdy przypomniał sobie trzy
miesiące pobytu w tamtym miejscu sprzed roku. To było coś, czego nikt nie był w
stanie zapomnieć i był szczęśliwy, że Severus uniknął tego straszliwego losu.
Severus
obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu.
- Zabicie
jest zbyt dobre dla tego człowieka, ktokolwiek to zrobił, Hagridzie. Nienawidzę
złodziei równie mocno, jak nie znoszę kłamiących, małych bachorów. Może tylko
poprzybijam ich za skórę do ściany w moim biurze, może zrobię sobie naszyjnik z
palców złodzieja, nakarmię ich wątrobą mojego jastrzębia – możliwości są
nieskończone…
Odwrócił
się, a jego czarny płaszcz zawirował tak, jak drapieżny ptak, by złapać
zdobycz, która ośmieliła się zaatakować jego gniazdo, rzucając przez ramię
spóźnione podziękowanie.
Hagrid
obserwował, jak wysoka postać wkracza do zamku.
- Głupi
dzieciak powinien zacząć lepiej spisywać swój testament. Nie jest dzisiaj w
nastroju, co nie, Kieł? – Wielki mężczyzna podrapał psa za uszami, nie
przestając patrzyć w noc, zastanawiając się nad losem Harry’ego Jamesa Pottera,
zaginionego chłopca.
Hagrid jak się okazuje sporo widzi z tego co innym umyka, jak i dzieli się swoimi przemyśleniami z wybranymi sobie osobami. Bardzo ciekawe opowiadanie czekam na kolejne rozdziały jak i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, okazuje się że jednak Hagrid wiele dostrzega z tego co innym umyka... są założone osłony uff... oby Severus się pospieszył by jastrząb zbyt długo nie cierpiał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia