Autor: nieznany, znalezione na archiveofyourown.com
Rating: K
Pairing: brak
Notka: Nauczenie kogoś zaufania jest bardzo trudną drogą.
Ale dla swojego chrześniaka, Syriusz jest gotowy wybrać się wybrać się w tą
podróż.
- Nie mówię, że ona ma rację, Harry. – Hermiona miała
napięty głos, próbując za nim nadążyć.
- Po prostu daj temu spokój, Hermiono.
- Ale to dopiero pierwszy dzień.
- On o tym wie, Hermiono – przerwał jej Ron, pewnie
wyczuwając, że Harry jest bliski wybuchu. – Daj spokój, chodźmy na śniadanie. –
Albo może po prostu chciał tylko dostać się do kiełbasek, które czuli z końca
korytarza.
- Wiem, że on wie, Ron – warknęła Hermiona. – Mówię
tylko, że Umbridge nie wydaje się osobą, której Harry nie chciałby przeprosić.
Jest brutalna!
- Nie zauważyłem – powiedział Harry głosem ciężkim od
sarkazmu. – Dzięki, że mówisz, że szlaban był tylko moją winą.
- Nie to powiedziałam! Oczywiście, że Umbridge była
okropnie niesprawiedliwa…
- O co chodzi z profesor Umbridge?
Trio odwróciło się. Syriusz, wkładając szaty
nauczycielskie, wychodził właśnie z klasy.
- Nic – odpowiedział Harry w momencie, gdy Hermiona
rzekła:
- Harry zebrał od niej wczoraj szlaban.
- Dzięki, Hermiono – mruknął szeptem Harry.
- Cóż, nie zrobiłeś nic złego – obroniła się. – I mówiłam
ci, że Syriusz będzie chciał wiedzieć.
- Dlaczego dała ci szlaban? – zapytał Syriusz, a jego
oczy skupiły się tylko na Harrym. Zaczynając czuć się nieco zaczerwieniony pod
wpływem tego zdecydowanego wzroku, Harry wzruszył ramionami.
- Doprawdy, Harry – zbeształa go Hermiona. Zarzuciła
swoje włosy na ramię i wyjaśniła: – Harry powiedział jej, że Sami Wiecie Kto
naprawdę powrócił, więc upierała się, że on kłamie.
- Dała ci szlaban za mówienie, że Voldemort powrócił? –
Ciche pytanie było pełne niedowierzania. Kiedy Harry mruknął twierdząco,
Syriusz westchnął. Zwrócił się do Rona i Hermiony: – Harry wróci do was za
chwilę.
- Umbridge była niesprawiedliwa – powiedziała Hermiona
uparcie. – Harry nie zrobił nic złego; był nawet w stosunku do niej grzeczny!
Syriusz uniósł brew.
- Nie wątpię – powiedział, a gdy Hermiona zmarszczyła
brwi z nieokreślonym zdezorientowaniem, Syriusz chwycił Harry’ego, pchnął go
przez próg swojej klasy i zamknął drzwi. – No, o co chodzi?
Naciągając rękaw na wciąż wrażliwą skórę, Harry
odpowiedział:
- Zapytała mnie o Voldemorta i…
- Nie o to mi chodzi – przerwał mu Syriusz, – choć
wrócimy do tego za chwilę. – Usiadł na jednym z biurek w ostatnim rzędzie i
luźno skrzyżował ramiona na piersi. – Dlaczego mi nie powiedziałeś, że przydzieliła
ci szlaban?
Harry spojrzał na swojego ojca chrzestnego, niezbyt
pewny, co to znaczy.
- To był tylko szlaban – powiedział w końcu, sekundę
później zdając sobie sprawę z tego, że pocierał palcem miejsce, gdzie pióro
Umbridge przecięło skórę. Wcisnął zaciśnięte pięści pod pachy.
- Ale wczoraj wieczorem rozmawiałem z tobą na kolacji –
naciskał Syriusz, pochylając się. – Dlaczego o tym nie wspomniałeś?
- Nie wiem… To był tylko szlaban…
- Za mówienie prawdy? – Syriusz uniósł głowę. – Czy to
nie wydaje ci się dziwne?
- To nie pierwszy raz, kiedy byłem na niesprawiedliwym
szlabanie.
Oczy Syriusza zwęziły się.
- Co dokładnie Umbridge powiedziała?
Kręcąc się, Harry starał się zdecydować, dlaczego to było
takie ważne. Ale nie widział konkretnego powodu, tylko wyczekujące spojrzenie
Syriusza. Westchnął.
- Powiedziała mi, żebym przyznał, że kłamałem o tym, że
widziałem Voldemorta. I kiedy tego nie zrobiłem, dała mi szlaban.
- Co kazała ci robić?
Fantomowy ból przeszedł przez dłoń Harry’ego.
- Linijki – mruknął, przesuwając oczy na najwyższe okna
pomieszczenia.
Syriusz nie odpowiedział natychmiast i Harry w końcu
spojrzał na niego. Syriusz rozplótł ramiona i opierał kłykcie na biurku.
- Jest coś, o czy mi nie mówisz – powiedział.
- Nie, ja…
- Myślisz, że będę zły na Umbridge?
Zaskoczony tym pytaniem, Harry otwierał i zamykał usta,
zanim potrząsnął głową.
- Nie…
- No więc, nie mógłbyś myśleć, że będę zły na ciebie – naciskał Syriusz, a jego głos
był tak spokojny, jak kiedy zaczynali rozmowę. – Więc dlaczego mi nie
powiedziałeś?
Harry nie odpowiedział, w większości dlatego, że nie
wiedział, czemu.
Syriusz westchnął.
- Dobrze widać, że coś jest nie tak z tą kobietą. Chcę
wiedzieć, czy ponownie będzie cię kłopotać.
Harry prześlizgnął się wzrokiem od wysokich okien wzdłuż
najdalszej ściany, kiedy jego ojciec chrzestny starał się uchwycić jego
spojrzenie. Drugi szlaban, który już został mu przypisany pewnie wchodził w tę
kategorię.
- Harry. – Miękki głos Syriusza przywołał jego
spojrzenie. Szare oczy były teraz z troską zmarszczone. – Co jest?
Harry skręcił rąbek koszulki, szarpiąc materiał, kiedy
odpowiadał:
- Nie… Mam kolejny po śniadaniu.
- Co?
- No, zapytała mnie, czy chcę to cofnąć, a ja
zaprzeczyłem – wyjaśnił szybko Harry.
Usta Syriusza zacisnęły się w ponurą linię, zanim
mruknął:
- No, to już dość tych bzdur…
Palce Harry’ego zacisnęły się na rękawie Syriusza, kiedy
wstał.
- Czekaj…
Syriusz zatrzymał się, jego brwi uniosły się wysoko,
kiedy Harry gapił się na niego jak jakaś umierająca ryba.
- Eee – zaczął w końcu z błyskotliwością, – co zamierzasz
zrobić?
- Zamieszam dać tej kobiecie trochę do myślenia.
- Nie musisz tego robić, Syriuszu…
- Harry, ona zachowuje się całkiem nieodpowiednio…
- Wiem, ale… - Jednak nie miał argumentu; przynajmniej
nie takiego, który miałby jakikolwiek sens. Odsunął palce od rękawa Syriusza. –
Nie musisz…
Syriusz zerknął na niego.
- Nie?
Ramiona Harry’ego wzniosły się i opadły w milczeniu. Jego
żołądek zaczął skręcać się w nieprzyjemny węzeł. I jego ręce; zaciskały się w
rytmie bicia jego serca.
- Nie pozwolę jej cię prześladować – powiedział cicho
Syriusz. Spojrzał na rękę wokół jego nadgarstka i ponownie mu się przyjrzał. –
I jest coś… - Opuścił nagle dłoń i uniósł podbródek Harry’ego. – Wspominałem,
jak bardzo jesteś podobny do Jamesa, tak?
Harry zamrugał na to stwierdzenie bez związku.
- Masz też takie wyrazy twarzy jak on – mruknął Syriusz; trącił
szczękę Harry’ego opuszkami palców. – Czego tak strasznie starasz się mi nie
powiedzieć?
Harry chciał odwrócić wzrok, chciał nalegać, że Syriusz
doszukuje się czegoś, czego nie ma, ale szare oczy były zbyt intensywne, by je
zignorować.
- Posłuchaj, to nic…
- Jeśli to nic, to zwyczajnie mi powiedz.
Powalony cierpliwością w głosie ojca chrzestnego, Harry
odsunął się.
- To nic takiego, okej?
Ale Syriusz nie przestał marszczyć brwi, a dłoń Harry’ego
nie przestała palić.
- Czy powiedziała coś…
- Nie! – wybuchnął Harry. Cofnął się o krok i zmusił się,
żeby nie drapać mrowiących blizn. – To był tylko szlaban! To nie ma znaczenia.
- Harry…
- Nie możesz tego po prostu zostawić? – zaskrzeczał
Harry.
- Nie, nie mogę. Cokolwiek zrobiła, wyraźnie cię to
zdenerwowało.
Harry potrząsnął głową. To tylko trochę bólu. Trochę bólu
w zamian za mówienie prawdy. Żeby się upewnić, że śmierć Cedrica mogła coś
znaczyć.
Harry odskoczył, kiedy Syriusz dotknął jego ramienia.
Przełknął ciężko, chcąc, żeby Syriusz nie patrzył na niego w taki sposób. Z tą
całą troską, której nie potrzebował.
- Posłuchaj, mam zadanie…
- Nie w sobotni poranek, prawda? – odrzekł wciąż cicho Syriusz.
– I nie odejdziesz póki nie powiesz mi, co się dzieje.
Ale Harry nie mógł, więc odwrócił się; Syriusz złapał go
za nadgarstek, zanim zdążył dojść do drzwi.
- No, jeszcze chwilę, to…
Harry okręcił się, żeby powiedzieć chrzestnemu, żeby się
odczepił, ale Syriusz nie patrzył na niego. Jego oczy były utkwione w dłoni
Harry’ego. W zaczerwienionej, rozciętej skórze.
Czując nagle upokorzenie, Harry spróbował się wyrwać,
jednak Syriusz nie wypuścił go.
- Co to jest? – zapytał, w końcu unosząc wzrok. – Co się
stało?
- Ni…
- Wystarczy.
Harry natychmiast przestał protestować. Oczy Syriusza
były twarde, a ton absolutnie nieustępliwy.
- Dość tych bzdur – powiedział cicho. – Co się stało?
Harry czuł, że jego język był niczym papier ścierny, ale
jasne dla niego było, że Syriusz go nie puści.
- Pisałem linijki – wyszeptał w końcu.
- Na szlabanie – powtórzył Syriusz. – I co to… - uniósł
schwytaną dłoń, – ma z tym wspólnego?
- Pióro… wyryło słowa na mojej ręce…
Syriusz patrzył na niego, a jego usta otwierały się i zamykały
bez dźwięku.
- Krwawe pióro? – zdołał w końcu powiedzieć przez
zaciśnięte struny głosowe. – Używałeś krwawego pióra?
- Ja…
- Dobry boże… - Bez ostrzeżenia, Harry został pociągnięty
w ramiona ojca chrzestnego, a Syriusz klepał jego plecy, mrucząc słowa nie do
rozszyfrowania w jego włosy. Nieoczekiwana ulga złagodziła napięcie w
kręgosłupie Harry’ego i choć nie miał takiego zamiaru, docisnął swoje czoło do
ramienia Syriusza.
- W porządku – mruknął Syriusz po dłuższej chwili. – W
porządku – powtórzył, a jego słowa były kruche i drżące, kiedy chwycił twarz
Harry’ego. – Chodźmy więc do ambulatorium. Żeby Pomfrey mogła zerknąć na twoją
rękę.
Ścisnął ramię Harry’ego i choć Harry’emu trudno było
patrzeć na chrzestnego, pozwolił mu wyprowadzić się z klasy.
- Będzie dobrze – powiedział mu Syriusz, wciąż drżąco,
kiedy przechodzili przez krótki odcinek drogi do szpitala. – Będzie dobrze.
Pomfrey dawała instrukcję jednemu z nowych nabytków kadry
na końcu pomieszczenia. Uniosła wzrok, gdy weszli, zmarszczyła brwi i skinęła
na drugiego uzdrowiciela, by podszedł.
- Panie Potter – przywitała go z błyskiem irytacji. –
Jest dopiero drugi dzień semestru.
Stojąc tuż za Harrym, Syriusz chwycił go za ramię.
- Harry został zmuszony do użycia krwawego pióra –
powiedział bez zbędnych wstępów.
Kobieta odetchnęła ostro. Bardzo miękko, Syriusz
powiedział:
- Pokaż jej rękę.
Zaciskając wargi, Harry posłuchał. Patrzył na miejsce na
ścianie za jej ramieniem, kiedy uniosła jego palce.
- Och… - Jej oczy rozszerzyły się, po czym spytała, – Kto
to zrobił?
Palce Syriusza zacisnęły się lekko.
- Dolores Umbridge.
- Dolores? Ale… została przysłana przez Ministerstwo… - Pomfrey
zacisnęła usta, po czym najbardziej szorstkim tonem zwróciła się do nowego
uzdrowiciela, - Podaj wywar ze szczuroszczeta, Cordan. I standardowy lek
przeciwbólowy. Ma pan ból głowy, panie Potter? Albo brzucha?
- Nie.
Ścisnęła delikatnie końcówki jego palców.
- Syriuszu, zabierz go do pierwszego łóżka, jeśli łaska.
Harry podążył za naciskiem palców Syriusza; usiadł i
pozwolił swoim nogom zwisać z wysokiego materaca, nie patrząc na nikogo.
Syriusz wciąż trzymał rękę na jego plecach, kiedy Pomfrey do nich dołączyła.
- Cordan – powiedziała, kiedy wrócił z zamówionymi
eliksirami. – Użyj fiuu i skontaktuj się z dyrektorem, proszę. A potem przynieś
mi aparat z gabinetu. Byle szybko.
Harry uniósł głowę.
- Aparat?
- Jako dowód? – zapytał cicho Syriusz. Pomfrey podała
Harry’emu eliksir przeciwbólowy i przytaknęła.
- Zakładam, że dyrektor natychmiast powiadomi PPC. Nie
mogę użyć Wywaru, aż nie zobaczy ręki Harry’ego; będzie kolejnym świadkiem.
Niech pan wypije eliksir, panie Potter. Pomoże.
Kiedy Harry nie przełknął eliksiru, Syriusz przycisnął
palce do łopatek chłopca.
- Harry.
Miając ochotę wrócić z powrotem do dormitorium i
zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, Harry wypił eliksir; oddał go z
powrotem Pomfrey, nie unosząc wzroku.
- Przykro mi – zaczęła, ale wtedy wszedł cicho
Dumbledore, a tuż za nim Cordan.
- Poppy? – zapytał ostro Dumbledore. – O co chodzi z
Dolores?
- Zmusiła Harry’ego do użycia krwawego pióra na szlabanie
– powiedział Syriusz, zanim mogła kobieta. Owinął palce wokół nadgarstka
Harry’ego i uniósł zranioną rękę, by dyrektor ją zbadał.
Oczy Dumbledore’a zwęziły się, a potem uniosły na twarz
Harry’ego.
- Jesteś pewny, że to było krwawe pióro, Harry? –
zapytał. – Absolutnie pewny?
- Ja…
- Jeśli oskarżasz Harry’ego o kłamstwo – uciął mu
Syriusz, – nawet przez moment, Albusie…
- Nie – przerwał mu Dumbledore. Jego ostre spojrzenie
powróciło z powrotem do Harry’ego. – Powiedz, co się stało, Harry.
Harry spojrzał na ojca chrzestnego, który piorunował
dyrektora wzrokiem. Było między nimi napięcie, od kiedy sześć tygodni temu
Syriusz wziął w swoje własne ręce sprawę opieki nad Harrym – i wygrał.
Gdy Syriusz skinął lakonicznie, Harry wyjaśnił szlaban z
poprzedniego wieczora tak szybko, jak tylko potrafił. Gdy skończył, szczęka
Syriusza była napięta. I nawet Dumbledore wyglądał na zaniepokojonego.
- Nie może pozostać w kadrze – powiedział po chwili ciszy
Syriusz. – Jeśli zostanie, ja razem z Harrym wyjeżdżamy.
Harry pokręcił się na to oświadczenie, ale Syriusz
ścisnął jego ramię, więc znieruchomiał.
- Oczywiście, że nie może – powiedziała zaciekle Pomfrey.
– Władze sobie z nią poradzą. Krwawe pióra są nielegalne.
- Tak – zgodził się Dumbledore. – Zajmę się tym. Poppy –
powiedział, wyprostowując ciemne szaty, – mogę użyć fiuu?
Pomfrey skinęła głową i kiedy kroki Dumbledore’a zniknęły
w jej biurze, poprosiła Harry’ego by wciąż był nieruchomy i zrobiła kilka
zdjęć.
Cordan wahał się za nią z maścią w ręku.
- Nie jeszcze – powiedziała mu cicho Pomfrey. – Jeśli
Dumbledore szybko kogoś znajdzie, będzie lepiej jeśli będą mogli zbadać ranę. –
Odwróciła się do Harry’ego i dziwnie łagodnym głosem, zapytała: – Boli cię?
- Nie – odpowiedział cicho Harry; chciałby móc odejść.
- Poppy, dasz nam chwilę?
Harry przeniósł wzrok na ojca chrzestnego, który, z całą
pewnością, nie czytał w myślach. Syriusz uśmiechnął się, co nie powinno być aż
tak uspokajające.
- Oczywiście… - Pomfrey i jej asystent odeszli ze
spuszczonymi głowami. Syriusz opadł na materac. Zaczął masować ramiona
Harry’ego, aż byli poza zasięgiem słuchu.
- Jeśli cię boli – powiedział w końcu, - nałożymy maść.
Nie ma znaczenia to, czy chłopaczki z PPC muszą to zobaczyć.
Harry potrząsnął głową.
- To znaczy, że nie boli? – zapytał Syriusz. – Czy że nie
chcesz maści, mimo że boli?
Harry spróbował oczyścić gardło, jednak nie udało mu się.
- Nie boli.
Syriusz przyciągnął głowę Harry’ego do swojego ramienia.
- Jak najszybciej sobie z tym poradzimy. – Ścisnął ramię
Harry’ego i siedzieli tak, aż Dumbledore, otoczony przez dwójkę czarodziei
ubranych w głęboko śliwkowe szaty z srebrnymi herbami na piersi. Żaden nie
wyglądał na szczególnie zadowolonego z przeszkadzania.
Pierwszy podszedł wyższy z nich. Miał nieprzyjemną twarz
i włosy koloru piasku.
- Harry Potter? – zapytał. – Basil Rankien.
Syriusz ześlizgnął się z łóżka i wcisnął się między nich.
- Syriusz Black – przedstawił się, oferując drugiemu
mężczyźnie rękę. – I tak, to Harry Potter, mój chrześniak.
Oczy czarodzieja przesunęły się na Syriusza.
- Nie wyglądasz jak na większości zdjęć, obok których
przechodziłem – powiedział krytycznie.
- Trudno dobrze wyglądać, kiedy jest się oskarżonym o
morderstwo.
Rankien patrzył na niego przez pół sekundy, a potem lekki
uśmiech rozświetlił jego bladą twarz.
- Prawda – odpowiedział z krótkim skinieniem głową. –
Jesteś opiekunem Harry’ego?
- Adoptowałem go tego lata.
- Więc dobrze. Harry musi zweryfikować opowieść profesora
Dumbledore’a, a potem będziemy się zbliżać.
- Zbliżać?
- Oficjalnie, nie może my wyjawić naszych planów w
odniesieniu do konkretnego oskarżenia – powiedział Rankien, – ale jeśli zadacie
pytania dotyczące ogólnych procedur…?
Pozwolił pytaniu drgać, a z ponurym uśmiechem, Syriusz
zapytał:
- Ogólnie rzecz biorąc, jeśli osoba oskarżona zmusiła
dziecko do użycia krwawego pióra…
- Przeszukanie może być przeprowadzone przez kogoś z PPC
– zakończył Rankien. – Jeśli zostanie znalezione krwawe pióro, osoba zostanie
odeskortowana do Ministerstwa, gdzie prawdopodobnie przejdzie przez proces.
Syriusz skinął mocno głową. Odwrócił się do Harry’ego i
chcąc tylko, by to się skończyło, Harry wyciągnął rękę.
- Jak pan otrzymał te znaki, panie Potter? – zapytał
Rankien, podczas gdy jego partner położył pióro na małym pergaminie.
Harry ponownie opowiedział historię, a kiedy skończył z
łokciami wciśniętymi mocno w żebra, piszący oficer zadał Pomfrey kilka pytań.
Zdjął kilka swoich zdjęć, a potem dwóch czarodziei, za którymi tym razem
podążył Dumbledore, wyszli z ambulatorium
Gdy tylko wyszli, Pomfrey zaoferowała maść. Nałożyła ją
bez robienia zamieszania i podała słoik Syriuszowi.
- Wieczorem może potrzebować kolejnej dawki.
- Dziękuję, Poppy…
Uśmiechnęła się do nich i nietypowo klepiąc ramię
Harry’ego, poprowadziła swojego asystenta z powrotem do gabinetu.
- Przegapiliśmy śniadanie – powiedział Syriusz,
odnajdując spojrzenie Harry’ego. – Zjemy w moich kwaterach.
- Ale miałeś się dzisiaj spotkać z Remusem…
- Remus zaczeka – powiedział Syriusz. – To jest
ważniejsze. I musisz coś zjeść.
- Nic mi nie…
- Nie przegapisz śniadania. Chodźmy.
Kiedy Harry nie poruszył się natychmiast, Syriusz skinął
głową na drzwi. Więc Harry ześlizgnął się z pryczy.
- Umbridge nie przejdzie ponownie koło ciebie –
powiedział Syriusz, kiedy szli korytarzem. – Upewnię się.
Harry skinął głową. Czuł na sobie spojrzenie Syriusza.
Dwa korytarze dalej, kiedy weszli do nowych kwater
Syriusza, jego ojciec chrzestny powiedział cicho:
- Powinieneś mi powiedzieć.
Harry chciał skinąć głową, ponieważ widział, że Syriusz
niezbyt dobrze znosi ciszę. Nie pozwolił mu milczeć na temat koszmarów, które
czasem go nawiedzały. Albo o Dursleyach.
Syriusz wydał się na proces, żeby nie musiał do nich
wracać.
Harry usłyszał swój własny pomruk:
- Wiem.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?
I znowu Harry nie miał odpowiedzi. Syriusz położył mu
rękę na nadgarstku; Harry zatrzymał się i spojrzał na chrzestnego. Twarz
Syriusza była zaciśnięta, jego oczy twarde.
- Ile ci zajmie – zapytał cicho, trzymając go za
nadgarstek, – zdanie sobie sprawy z tego, że nie jesteś już sam?
Harry zamrugał szybko.
- Wiem o tym – próbował powiedzieć, ale jego gardło nie
pozwoliło na nic więcej.
Głos Syriusza drżał.
- Nie miała prawa cię ranić, rozumiesz mnie?
Harry przygryzł mocno policzek i skinął niezgrabnie
głową.
- I jeśli ktoś ponownie cię zrani, chcę o tym wiedzieć.
Czy to jasne?
Oddech Harry’ego urwał się, kiedy wyszeptał:
- Tak jest.
Pierś Syriusza opadł i uniosła się. I gdy już Harry był
pewny, że zostanie zwolniony, Syriusz powiedział chrapliwym głosem:
- Chodź tu. – Walcząc z kłuciem w gardle i zatokach,
Harry podszedł na oślep do przodu, ale były tam ramiona Syriusza, więc nic
innego nie miało znaczenia.
Nie chciał płakać, więc mocno zacisnął szczękę i
zwyczajnie owinął ramiona wokół ojca chrzestnego. I kiedy nie mógł już dłużej
znieść ciszy, wyszeptał:
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać – mruknął Syriusz w jego
włosy. – Chcę tylko, żebyś zrozumiał, co to…
- Jego ramiona zacisnęły się, – znaczy. Ty i ja.
Harry wyszeptał kolejne przeprosiny, mając nadzieję, że
to pomoże. Nigdy nie obchodziło go, kiedy jego wujostwo było na niego złe, ale
to było inne. Miał wrażenie, że ciężar w jego piersi może go połknąć.
Syriusz odetchnął głęboko.
- Wiem, Harry. Nie musisz brać wszystkiego na siebie. To
dlatego tu jestem. – I mimo że to było niemożliwe, przytulił Harry’ego mocniej.
– Obiecuję, że cię nie zawiodę.
I tak powinno być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńcudny tekst, no cóż Harry nic nie powiedział bo nikt nigdy nim się nie interesował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia