Autor:
Amanuensis
Oryginał:
In Between
Zgoda:
jest
Rating:
+18
Pairing:
Remus/Syriusz/Harry
Ilość
części: miniaturka
Opis:
Harry chce być pośrodku.
Wpuścicie mnie między siebie, pomyślał Harry. Na pewno.
Wszyscy
– cóż, wszyscy o zdrowym rozsądku – mieli wszystko, co mogliby chcieć –
Voldemort był martwy, czarodziejski świat żył w pokoju, Ministerstwo było pod
kompetentną władzą…
…
Syriusz żył. Było wszystko, całkowicie.
Poza
tym, co Harry chciał. Ponieważ żywy Syriusz nie był wystarczający. Żywy Syriusz
był Syriuszem Remusa, a to, że Remus miał Syriusza oznaczało, że Harry nie
będzie mieć też Remusa.
Nie
w taki sposób, w jaki go chciał. W jaki chciał ich.
Wpuszczą
go między siebie. Na pewno.
^^^
Przez
wrzaski pani Black Harry wiedział, że Syriusz znowu musiał to robić. Znalazł go
we frontowym korytarzu, siedzącego ze skrzyżowanymi nogami przed portretem
matki z kolejną zapałką, milcząco rzucając raz po raz zapalonymi zapałkami w
portret. Żaden płomień się go nie złapał, ale krzyki pani Black stawały się
głośniejsze przy każdym pocisku z zapałki.
Remus
wyszedł z innych drzwi i pierwszy dotarł do Syriusza.
-
Przestań – powiedział, kładąc dłonie na ramionach Syriusza. – Nie jest warta
twojej uwagi.
-
Jest. Patrz, jak tchórzy.
-
Chore nasienie! To nie ciało z mojego
ciała!
-
Ona nie żyje. Ty tak. Niech to będzie dostateczna zemsta; jeśli będziesz w taki
sposób podtrzymywać nienawiść, zatruje cię i będziesz mieć nadzieję, że druga
osoba umrze.
Syriusz
wciąż wpatrywał się w obraz. Miał przygotowaną kolejną rozświetloną zapałkę,
ale nie rzucił jej. Harry zrobił krok w ich stronę.
-
Poza tym, kiedy spalisz już to miejsce do fundamentów, nie byłoby miło, gdyby
to było zaplanowane, Syriuszu? Zaproś przyjaciół. Drinki. Imprezowe czapeczki.
Uśmiech
Syriusza nadszedł powoli, ale nadszedł. Potrząsnął zapałką. Remus przeniósł
jedną rękę na ramię Harry’ego.
I
przez moment, byli razem w trójkę.
^^^
To
nie mogło się stać podczas pełni, nie, ponieważ Łapa zawsze był w te noce z Lunatykiem,
z eliksirem lub bez. Harry w ten sposób nie zastałby Syriusza samego.
Ale
Remus pracował teraz w Ministerstwie, jako Łącznik z Likantropami, a nocne
wycieczki mężczyzny na ten pozycji były rzadkie, ale nie niespotykane. I Harry
miał czas, choć nie do końca cierpliwość. Nocami niewiele spał, przyczajając
się niedaleko drzwi ich sypialni, a Uszami Dalekiego Zasięgu wyłapywał każde
westchnięcie, każdy jęk, każdy czuły śmiech z ich pokoju… nie, Harry nie mógł
powiedzieć, że jest cierpliwy.
Jednak
Harry nie mógł przestać podsłuchiwać. Te zdania wymówione przez Syriusza –
nawet niepełne frazy. Słowa, które powiedział, ta druga noc, kiedy Harry zaczął
swoje pełne poczucia winy podsłuchiwanie, słowa, które nadeszły po długiej
ciszy po ich cichym, ale gwałtownym szczycie: Myślisz, że Harry. Ale powiedziane jako: Myślisz, że Harry…? I oddech oraz serce Harry’ego zamarły
całkowicie, chcąc, żeby to znaczyło tylko jedną rzecz, a Remus nie odpowiadał i
nie odpowiadał, a Harry nie był nawet świadomy, kiedy oddech i serce wznowiły
swoją pracę, wiedząc tylko, że w końcu cisza oznaczała, że nie było odpowiedzi
i oboje mężczyźni zasnęli.
Rozsądny
umysł Harry’ego wypełniał lukę mnóstwem słów: Wie o nas. Słyszał nas. Chciałby iść czasem nami na piknik. Ale
Harry nie chciał słuchać swojego rozsądnego umysłu. Kiedy w ogóle to robił?
Harry wypełnił lukę bardzo nierozsądnymi słowami. Mimo wszystko, tego właśnie
chciał.
To
dlatego przełknął spokojnie pełne usta płatków owsianych, kiedy rano Remus
ogłosił, że za dwa dni noc spędzi w Aberdeen.
^^^
Wiedział,
że Syriusz nie odesłałby go, gdyby zapukał i zapytał, czy może wejść, ale nie
ufał sobie, że będzie w stanie zmienić pozycję siedzącą na brzegu łóżka, by
wejście do niego, bazując tylko na zręczności jego słów. Więc użył jednej z
Pastylek Widzenia w Ciemności Freda i George’a, by upewnić się, że nie zaśnie,
czekając, aż Syriusz pójdzie do łóżka i rzucił zaklęcie wyciszające na swoje
stopy i drzwi, by nic nie trzasnęło, gdy wejdzie do pokoju Blacka.
Syriusz,
jak zauważył, kiedy był sam, rozwalał się na całym możliwym miejscu do spania,
ale dla Harry’ego wystarczyło miejsca na brzegu łóżka, by unieść kołdrę i
wślizgnąć się pod nią. I ułożył się tam, twarzą do Syriusza.
Pościel
była ściągnięta do talii Syriusza, więc Harry był półświadomy tego, że spał
nago. (Syriusz posiadał tylko jedną piżamę, więc sądził, że to dobre
przypuszczenie.) Harry zostawił swoją w pokoju, a pachnące dwójką mężczyzn
prześcieradła przy jego nagiej skórze wystarczyły, by już się zrobił twardy.
Mógłby dojść właśnie tak i zapaść w zaspokojony sen.
Ale
tego nie zrobił. Patrzył na Syriusza, przyglądając się jego uśpionej twarzy,
czując najnikczemniejszego natręta i jednocześnie mając wrażenie, że jest w
najlepszym miejscu na świecie.
Miał
wielki zamiar obudzić Syriusza, naprawdę, ale potem to stało się bez żadnej
jego pomocy: ramię Syriusza ześlizgnęło się i dotknęło jego ramienia, a potem
podążyło wzdłuż jego ręki, ściskając ją nie do końca świadomi i czule.
A
wtedy Syriusz obudził się.
Nie
wzdrygnął się. Tylko zamrugał, odsunął rękę i mruknął grubo:
-
Harry. Myślałem… Chryste, Harry, myślałem, że jesteś…
-
Remusem.
-
Tak. Przepraszam.
-
Nie przepraszaj. Mimo wszystko, to moja wina.
A
wtedy Syriusz naprawdę się obudził, a zrozumienie, dlaczego nieporozumienie nie
było jego winą, rozrysowało się na jego twarzy. Harry usłyszał całe słowa Harry, co z twoimi, zaczynające formować
usta Syriusza i zanim mogły zostać wypowiedziane, nie mogąc znieść ich
wypowiedzenia, Harry powiedział:
-
Chciałem być tu z tobą. Nie pozwoliłbym ci dłużej myśleć, że jestem Remusem.
Ale chciałem tu być.
Nie
mógł być nieśmiały, dokuczliwy. Syriusz musiał wiedzieć, że nie robi tego dla
jakiegoś kaprysu. Poza tym, nie wiedział jak. Nigdy nie robił czegoś więcej niż
całowanie się i za każdym razem, to ktoś całował jego.
-
Czy ty… Chryste, nie masz nawet na sobie ciuchów.
-
Ty też nie. – Ruchy Syriusza na tyle przesunęły pościel, by mu to powiedzieć. –
Czy to było naprawdę takie złe, kiedy obudziłeś się i zobaczyłeś, że nie jestem
Remusem? To nie było ani trochę dobre dla ciebie? – I wiedząc, że lepiej nie
czekać na odpowiedź, Harry pochylił głowę i zabrał swój pierwszy pocałunek,
który kiedykolwiek od kogokolwiek chciał.
I
Syriusz nie odsunął się.
Nie
odepchnął go. Harry czekał pięć zaciskających gardło uderzeń serca, zanim
przesunął swoje całe ciało by jego usta, jego twarz, mogły być nad Syriuszem,
obawiając się, że w każdym momencie Syriusz może wrócić do siebie i zniszczyć
to, jeśli tego nie zrobi. Dotknął ramienia Syriusza w sposób, jaki było
dotknięte jego ramię, a to wyrwało jęk z Syriusza. Harry uniósł swoje usta na
tyle, by pocałować Syriusza w szyję i przesunąć wolną rękę na talię Syriusza.
Musiał go dotknąć, potrzebował tego, by jego ręce zakomunikowały, czego chciał
poza pocałunkiem, potrzebował tego, by pocałunek powiedział mu, że to nie jest
tylko moment bo-jesteśmy-tak-bardzo-samotni.
Kolejny
jęk i Syriusz odsunął się.
-
Czy ty myślisz, że z czego jestem zbudowany, stali? Harry, powinienem mieć w
sercu tylko to, co w twoim najlepszym interesie, ale jeśli myślisz, że jestem w
stanie wyrzucić cię z mojego łóżka, kiedy przyszedłeś do mnie w taki sposób…
To
było jak chór aniołów. Żadnego to nie
jest w porządku, żadnego nie chcę cię
w taki sposób – Syriusz oskarżył go, że się z nim droczy.
Śpiewajmy
Hallelujah.
-
Nie chcę, żebyś mnie wyrzucił. – Harry schylił się i polizał jego szyję,
podczas gdy jego druga ręka ześlizgnęła się pod przykrycie. Syriusz dał mu
pozwolenie na to, prawda? – Chcę tego. Od lat.
-
Wiesz chociaż, co robisz?
-
To wydaje się właściwe. – To była najsprawiedliwsza odpowiedź. Harry nie
udawał, że ma doświadczenie, którego nie posiadał, ale to nie było kłamstwo.
Cokolwiek
Syriusz zamierzał powiedzieć w odpowiedzi zostało ucięte, kiedy palce Harry’ego
owinęły się wokół jego członka. Sapnięcie, które wydobyło się z Syriusza było
niemal lepsze niż uczucie na w pół twardej długości, natychmiast wciąż
twardniejącej w jego dłoni. Niemal.
To
było jak dotykanie samego siebie i jednocześnie w niczym do tego nie podobne. Harry
gładził go od podstawy do samego czubka, powoli, wiedząc (mając nadzieję), że
Syriusz nie będzie w stanie powiedzieć mu nie po takich ruchach. Gdyby Syriusz
zaprotestował, jak tego oczekiwał – jesteś zbyt młody, jesteś moim
chrześniakiem – naprawdę by nie pomyślał, że taktyka pokonałaby te powody.
Ale
teraz był bardziej niż gotowy, by spróbować.
-
Och, kuźwa… - powiedział Syriusz, a Harry pomyślał, że naprawdę mu się udało.
Obawiał się pocałować ponownie Syriusza, jednocześnie przesuwając palcami w
górę i w dół jego członka i bał się go nie całować, więc poszedł na kompromis i
pocałował jego ramię, wciąż poruszając ręką, do której dołączyła druga,
sięgając, by pogładzić jądra Syriusza, ponieważ Harry lubił to, gdy się
masturbował,, prawda? Nie miał nikogo, kogo mógłby zapytać o cholerną technikę,
więc wykorzystywał wszystko, co miał.
-
Dobrze to robię? – wyszeptał i zdał sobie sprawę, że mimo wszystko był
nieśmiały; nie musiał o to pytać, ale chciał, żeby Syriusz powiedział mu, że
jest dobrze, że czuł się wspaniale albo żeby mu powiedział, że to nie do końca
to i poprawił jego technikę, żeby nie było między nimi nieporozumienia:
Syriuszowi podobało się to, co robił, a był to Harry i było to w porządku.
A
kiedy Syriusz mruknął, tak blisko jego ucha:
-
Harry. Kuźwa. Tak… - z wielkim sapnięciem między każdym słowem – Harry
wiedział, że musiał tylko zwiększyć tempo. Owinął palce i kciuk wokół członka
Syriusza, a niby przypadkiem odrobina wilgoci pojawiła się na czubku, by
ześlizgnąć się przy każdym ruchu. Jedną ręką trzymał jądra Syriusza, starając
się nie zrobić tam czegoś zbyt mocno, tylko trzymał i lekko masował. Nie
zrobiłby nic, by zniszczyć działania jego rąk.
W
momencie, gdy był już pewny, że Syriusz jest bliski dojścia, spodziewając się
tego i zdając sobie sprawę, jak on sam jest twardy, chcąc zrobić coś z tym bez
użycia rąk – w tym momencie Syriusz otworzył oczy, nie doszedł, ściągnął
pościel z Harry’ego i objął jądra i członek Harry’ego jedną dłonią i
jednocześnie wydusił:
-
Nie przestawaj.
Harry
chciał powiedzieć: „Nie, nie przestanę…” ale to nigdy nie opuściło jego gardła,
gdyż palce Syriusza zrobiły coś tak cholernie zawiłego i jedną ręką odebrał mu
mowę, kiedy te palce docisnęły się do jego jąder całkowicie idealnie i wciąż
zdołał prześlizgnąć się po jego członku w boląco twardym okręgu, a mimo to
wciąż pociskał skórę tuż nad jego moszną. Jęknął, kompletnie pokonany.
Mógł
tylko posłuchać słów Syriusza i w jakiś sposób to zrobił. Przez moment lub dwa
był w stanie tylko ściskać odsłoniętą główkę członka – tylko tyle potrafił –
ale było fajnie, lepiej niż fajnie; Syriusz syknął i wciąż robił Harry’emu te
wspaniałe rzeczy jedną ręką i w jakiś sposób robił to na tyle wolno, że Harry
wiedział, że Syriusz dojdzie pierwszy, czego dokładnie chciał. Pragnął zobaczyć
twarz Syriusza w tym momencie i nie przegapić go. Członek Syriusza zadrżał w
jego dłoni i wylał lepkie, białe krople, a w tym momencie jego oczy otworzyły
się szeroko tak, jak usta i myśl Harry’ego Ja
mu to robię; ja mu to robiłem była tak przytłaczająca, że niemal nie
potrzebował nacisku dłoni Syriusza, by dojść.
Opadł
na Syriusza, który pozwolił jego ciężarowi pchnąć ich obu z półsiedzącej
pozycji z powrotem na płaszczyznę łóżka. Harry dyszał na równi z Syriuszem.
Złożył kolejny pocałunek na włosach Syriusza, a słysząc westchnięcie,
zdecydował, że nie potrzebuje spoglądać na twarz Syriusza, by wiedzieć, co to
westchnięcie oznaczało – czuł pewność, że może temu ufać.
To
było najsłodsze i najlepsze uczucie, jakie miał od wieków.
W
końcu uniósł głowę.
-
Wrócę do siebie – powiedział cicho, ostrożnie, by nie brzmieć na nadąsanego ani
błagającego o zaprzeczenie. – Nie chcę, żebyś musiał się martwić.
Wiedział,
że Syriusz zrozumie i tak się stało.
-
Harry, ja… nie podoba mi się ukrywanie tego przed Remusem. – Uniósł się na
łokciu. – Nie chcę, żeby odkrył przez przypadek. To byłoby gorsze.
Harry
skinął głową.
-
Jeśli sądzisz, że powinien wiedzieć, możesz mu powiedzieć. Ale nie pozwolę,
żeby to odkrył, jeśli tak wolisz. I ty też nie. Jesteś zbyt ostrożny. –
Pochylił się i ponownie pocałował Syriusza. – Nie zamierzam próbować wchodzić
pomiędzy was. To byłoby złe i za bardzo was kocham. Tylko tego chciałem.
Harry
cieszył się, że fraza wchodzić pomiędzy
może być zinterpretowana na wiele sposobów. Nie znosił myśleć, że okłamie
Syriusza.
Jeden
zaliczony i został jeden.
^^^
W
przeciwieństwie do Remusa, co do Syriusza, nie mógł liczyć na całonocne
wyjazdy. Na razie nie miał pracy – i tak nie potrzebował pieniędzy. I naprawdę
nie namyślał się bardzo, poza tym, jak nienawidzi Grimmauld Place 12, ale wciąż
był zbyt niezdecydowany, żeby się przenieść. Więc nikt nie popychał go w
kierunku pracy.
Jednak
w ciągu dnia Syriusz robił sobie długie spacery jako Łapa, czasem z Remusem lub
Harrym, ale najczęściej samemu, tylko dla przyjemności albo kiedy potrzebował
pobyć sam lub pomyśleć.
Harry
liczył, że Syriusz będzie potrzebował trochę czasu dla siebie, by pomyśleć
niedługo po tym, jak Remus wrócił – wydarzenia z tej nocy z pewnością to
zasugerowały. Bez względu na to, czy to był powód, czy nie, Syriusz
rzeczywiście ogłosił, że nie będzie go przez resztę dnia, kilka dni po tym, jak
Remus wrócił z Aberdeen i nadrobił relacje z wydarzeń z domu.
Doskonała
okazja.
Wciąż
nie chciał grać złośliwca. Ale teraz miał o wiele więcej doświadczenia w
rozumieniu, jak to, co powiedział i zrobił mogło zostać zinterpretowane. I nie
miał nic przeciwko użyciu tej przewagi.
Łapy
nie było od godziny, kiedy Harry podszedł za Remusa, kiedy ten siedział przy
biurku – nie cicho; nie zamierzał go zaskoczyć – i położył ręce na ramionach
Remusa. Zanim Remus zarejestrował dziwactwo tego gestu, Harry pochylił się i
pocałował Remusa w bok twarzy, tylko w szczękę.
Minęło
kilka chwil zadowalającego braku ruchu, zanim Remus powiedział:
-
Harry, co ty, do licha, wyprawiasz?
-
Myślałem, że to oczywiste. Całuję cię.
Minęło
kolejnych kilka chwil i Remus szepnął:
-
Och, panie.
Nie
takiej reakcji Harry oczekiwał i zanim Remus mógł zrobić więcej niż odsunąć
krzesło i zacząć mówić: „Nie myślisz, że…”, wszedł między kolana Remusa i usiadł
na jednym z nich, kładąc dłonie po obu stronach szyi Remusa.
-
Dużo myślałem – powiedział, kiedy protest Remusa zniknął, a jego oczy jeszcze
mocniej się rozszerzyły. Harry pochylił się i tym razem pocałował go w usta w
szybkim całusie. – Dużo – powtórzył.
Zauważył,
że dłonie Remusa nie znajdują się po jego bokach ani nie chwytają krzesła ani
niczego innego, co pozwoliłoby mu uniknąć dotykania Harry’ego; zamiast tego,
dłonie Remusa ułożyły się na kolanach Harry’ego. Nie pieściły, nie chwytały,
ale w pewien sposób nieco stabilizowały Harry’ego w pozycji siedzącej. Nie
oczekiwał, że Remus rzuci go na ziemię z pospiesznym przerażeniem, ale wciąż to
był dobry znak.
Protesty
mogły nadejść w każdym momencie, więc, by im zapobiec – i, jak Harry miał
nadzieję, kompletnie je uciszyć – po raz kolejny pocałował Remusa, tym razem
dłużej i przeniósł swoje ręce do szyi Remusa do guzików jego koszulki. Odpiął
pierwszy, zanim pocałunek został przerwany. Mogło być ich więcej, ale to Remus
go przerwał, odsuwając głowę do tyłu – tylko trochę, niezbyt gwałtownie.
-
Boże. Robiłeś to już wcześniej, prawda?
Jego palce znieruchomiały na moment, by mógł
znaleźć odpowiednie słowa.
-
Czekałem, aż nie znalazłem kogoś, kto jest wart czekania. – Znowu otwarta
interpretacja i żadne kłamstwo. Harry wznosił pracę nad guzikami.
Kiedy
koszulka została otwarta do pierś Remusa, rozłożył ją i złożył kolejny
pocałunek na mostku Remusa, a jego palce zostały przy pozostałych guzikach. W
tym momencie dłoń Remus na włosy Harry’ego – na, nie w – i mruknął:
-
Nie możesz mówić serio.
Przez
moment, Harry przypomniał sobie te trzy słowa, które podsłuchał – Myślisz, że Harry – i pierwszy raz
uwierzył, że jego pojęcie ich znaczenia nie było tylko jego życzeniem. Wydawało
się absurdalne to, że ani reakcją Syriusza, ani Remusa na jego niezgrabne
uwodzenie nie było Nie bądź głupi
albo Jesteś dużo zbyt młody, albo
nawet proste Nie tego chcę. Co
oznaczało, że nie wydawał się głupi, ani zbyt młody. Ani nie był niechciany.
-
Mówię serio. Przez dłuższy czas niż mogę to stwierdzić. Pozwolisz? Proszę? – W
tym momencie jego dłoń leżała na pasie spodni Remusa i aż skrzywił się
wewnętrznie na niezgrabność użycia tego pytania – teraz Remus musiał tylko
powiedzieć nie i nie miałby innego wyboru, musiałby przestać. Głupi.
Ale Remus nie powiedział nie, a Harry w kilka chwil rozpiął
zapięcie jego spodni i włożył rękę do środka i usta Remusa otworzyły się, ale
nie po to, by powiedzieć nie. Było to drżące westchnięcie i jęk, gdy opuścił go
oddech, a Harry pocałował go ponownie, kiedy jego palce owinęły się wokół jego
członka w obrębie spodni. Temperatura zmieniła się ze zwykłej temperatury skóry
na temperaturę krwi i członek maksymalnie urósł w jego dłoni, co skłoniło
Harry’ego do zdjęcia spodni i uwolnienia opuchniętej części ciała z więzienia
ubrań i guzików.
Harry chciał powiedzieć coś słodkiego i wielbiącego, coś, co
zaprzeczyłoby wcześniejszemu Nie możesz
mówić serio Remusa, ale słowa brzmiał całkiem patetycznie w jego uszach
albo fałszywie, więc powiedział jedynie „Tak”, patrząc na członka, głaszcząc go
obiema dłońmi, obserwując, jak pod jego palcami robi się jeszcze grubszy.
Oddech Remusa brzmiał tak, jakby miał w gardle tarkę, a Harry przypomniał sobie
kolejne wspomnienie – napływ wiedzy, że to on pobudzał tą drugą osobę. Prawą
rękę zacisnął tak stanowczo, jak tylko się odważył i zaczął gładzić.
Głowa Remusa opierała się o oparcie krzesła, a jego oczy
były półotwarte. Harry pomyślał, by ześlizgnąć się z kolan Remusa i użyć ust,
ale obawiał się, że Remus może na to nie pozwolić, a nigdy nie robił tego
wcześniej i mógł to spieprzyć, natomiast wiedział, że to może jakoś mu się
udać.
Miał nadzieję, że robił to lepiej, niż to możliwe. Dłonie
Remusa znajdujące się na kolanach Harry’ego zmieniły się w końcu w pięści, a
jego biodra poruszały się na krześle – poruszając Harrym w tym samym rytmie – a
jego oddech nie był ani odrobinę mniej szorstki. Choć to Harry wymamrotał:
„Och, tak”, obserwując niemal purpurowego członka Remusa, pulsującego w jego
dłoni. Cofnął napletek, odsłaniając główkę, błyszczącą wilgocią i sprawiając,
że Remus podskakiwał za każdym razem, gdy palec najdelikatniej ją muskał.
Harry czuł, że całe ciało Remusa napina się pod nim, gdy
jego biodra unoszą się, nogi drżą, a jego członek wreszcie wybucha, pryskając
nie tylko na spodnie Remusa, ale też koszulką Harry’ego. Wciąż poruszał dłonią,
powolutku, aż resztki erekcji Remusa nie zniknęły, a nawet wtedy nie wypuścił
członka. To było nie mniej wspaniałe, niż przeżycie tego z Syriuszem, nawet bez
jego własnego szczytowania.
Czekał, aż oczy Remusa znowu się skupią i aż Remus spojrzy
tylko i wyłącznie na niego.
- Nie powiem Syriuszowi – stwierdził. – Zbyt was kocham,
żeby między was wchodzić. – Równie dobrze mógł trzymać się słów, które
wcześniej idealnie zadziałały. Po raz kolejny pocałował Remusa, zanim zszedł z
jego kolan.
Odszedł tylko o krok, kiedy coś złapało go za koszulkę.
Odwrócił się – Remus stał, nawet nie kłopocząc się podciąganiem do góry spodni
i pociągnął Harry’ego w swoim kierunku za poły koszulki – nie, nie w swoim
kierunku, ale w stronę biurka przy jego łokciu. Pośladki Harry’ego uderzyły o
jego krawędź i Remus całkowicie posadził go na nim.
- Może nie jestem chytry – powiedział Remus, a było to
niemal warknięcie, – ale z pewnością nie jestem egoistą. – Jego dłoń dotarła do
guzików spodni Harry’ego, do zamka, a druga jego ręka podążyła do środka piersi
Harry’ego, przyciskając go na leżąco do biurka. Harry poczuł na skórze
powietrze, gdy dłoń wyciągnęła na wolność jego członek, a potem to Remus opadł
na kolana i cholernie mocne otwarte usta Remusa wsunęły do swojego środka
bolącą erekcję Harry’ego. Wszystko było gorące i tak bliskie, i język Remusa
prześlizgiwał się po jego trzonie, a Harry natychmiast poczuł wyrzuty sumienia,
że nie posłuchał intuicji i nie zrobił tego Remusowi, ponieważ nie obchodziło
go już to, że jest wiele sposobów, w jakie mógłby nawalić; ryzyko było tego
cholernie warte.
Harry był świadomy tego, że z jego gardła raz po raz
wydobywają się krótkie Ochy i
wiedział, że przez kolejny rok nie będzie w stanie powiedzieć nic bardziej
spójnego, był tego pewny. Język Remusa prześlizgiwał się w górę i w dół spodu
jego członka, a pierścień jego warg poruszał się w ten sam sposób. Potem poczuł
ssanie, mój borze, ssanie, ciągnące za jego członek, wywołując linię pysznej
przyjemności od nasady przy jego jądrach przez całą długość do czubka. Harry
nie miał pojęcia, czy Remus próbował jak najszybciej doprowadzić go do orgazmu,
czy zwyczajnie był już tak gotowy, ponieważ dochodził i dochodził, wystrzeliwując
nasienie w usta Remusa, który trzymał go, aż nie był dłużej twardy, aż myśli
Harry’ego nie skupiły się na tym cholernym biurku i nie poczuł, że jest
wykończony i niezdolny do ruchu.
Remus postawił go na nogi i pocałował w czoło, a potem w
usta, po czym powiedział:
- Nie martw się tym.
Harry nie zapytał go, co ma na myśli. Wiedział, że Remus w
ciągu tygodnia wyzna to Syriuszowi.
Co oznaczało, że nie powinien czekać.
^^^
Nawet nie pozwolił im tej nocy dotrzeć do sypialni.
Danie im choćby najkrótszego czasu razem było zbyt
ryzykowne. Wyznania i wymówki mogły nadejść w każdej minucie.
To dlatego uciekł niedługo po ich późnej, nietypowo cichej
kolacji i dzięki temu ruszyli go szukać. Pomyślał, że ich sypialnia będzie
jednym z ostatnich miejsc, jakie sprawdzą i najprawdopodobniej przyjdą tam
razem, po naradzie nie-mam-pojęcia-gdzie-on-może-być.
Miał rację.
Remus i Syriusz gapili się na niego, leżącego nago na ich
łóżku niczym jakaś oferta (miał nadzieję), a ich wyrazy twarzy zmieniały się ze
skonsternowanych, podejrzliwych i prawdziwie zarumienionych.
Harry nie myślał o tym, że on się rumieni.
Chciał wygłosić jakąś idealną przemowę, w której powie
wszystko w kilku słowach i doskonale się przy tym spisze. Ale wiedział, że nie
ma w sobie tego i taka przemowa pewnie nie istniała.
Więc wyciągnął rękę jakoś między nich i powiedział:
- To może zadziałać, prawda? Już prawie.
Skonfundowane części ich wyrazów twarzy szybko wyparowały.
Wydawało się, że minęły lata, zanim Syriusz powiedział:
- Luni. – Wciąż patrzył na Harry’ego. Remus nie
odpowiedział, więc Syriusz kontynuował: – Myślę, że na wojnie zabiliśmy nie
tego, co trzeba. – Ale w tych słowach było rozbawienie, nawet jeśli jego usta
nie wykrzywiały się.
- Myślę, że możesz mieć rację.
- Chce znaleźć się w naszym łóżku. Z nami obojgiem.
- Nie mógł być bardziej oczywisty, prawda?
- Myślę, że on nie wie, w co się pakuje.
- Mógłbyś…
Syriusz nie pozwolił mu dokończyć.
- Więc sądzę, że powinniśmy mu pokazać.
Po tym, Remus zdecydowanie nie próbował dokończyć.
Syriusz przeszedł przez pokój, wyglądając jak Łapa, który
dostrzegł zdobycz na środku swojego łóżka. Harry niemal zadrżał.
Kiedy Syriusz dotarł do łóżka, kucnął, nie na, ale obok
łóżka.
- Chytry mały draniu.
- Możecie być na mnie źli – powiedział Harry. – Zasłużyłem
na to. Ale nie chcę, żebyście cały czas byli wściekli.
- Och, nie jesteśmy źli – powiedział Remus, podchodząc
bliżej, a jego głos był tylko trochę zbyt szorstki, by być czułym. – My tylko
planujemy… - i już miał odpiętą koszulę, – policzyć się z tobą, drogi Harry.
Teraz Harry naprawdę zadrżał. Podobało mu się to.
- Miałeś go, Luni?
- Tylko mu obciągałem, jeśli o to ci chodzi. A ty?
Usta Syriusza wykrzywiły się w coś pomiędzy wyszczerzem a
grymasem warknięcia.
- Cholera, nawet tego nie dostałem. Myślę, że musimy go
nauczyć właściwej sztuki uwodzenia.
- Po tym, jak mu pokażemy to, po co tu przyszedł.
- Och, tak. Weź nawilżacz.
I Harry odkrył, że jego ramiona są w uścisku Syriusza, a
potem Syriusz cmoknął go w brodę jak chłopca i powiedział:
- Cena, jaką się płaci za bycie sprytnym, prawda?
- Cieszę się – wyszeptał Harry.
- Mogę się o to założyć. Na kolana i ręce.
Harry okręcił się, by go posłuchać. Syriusz był za nim,
podśpiewując:
- Chciał tego wszystkiego, zachłanny świntuch, nie mógł się
z tym pogodzić i powiedzieć nam, ponieważ nie chciał nas rozdzielić. Sprytny
mały drań. Unieś ten tyłek w powietrze, nie, wyżej. To jest to. – Harry nigdy przedtem nie był tak twardy, jak
teraz, gdy klęczał, a Syriusz patrzył na jego tyłek i mówił tak do niego. Remus
wrócił, by dołączyć do Syriusza.
- Jesteś twardy na myśl o nim, Remus? – zapytał Syriusz,
biorąc od niego słoik.
- Jak skała. – Zdjął koszulkę i wyślizgnął się ze spodni.
- Więc sądzę, że możesz czynić honory. Gotowy na to, by
zostać wypieprzonym, Harry? Tego właśnie chciałeś, prawda?
- Tak. Och, tak. – Harry nigdy nie marzył, że może być tak –
wyobrażał sobie, że Syriusz i Remus poddadzą mu się powoli, niechętnie ulegną
jego żądaniom, trzymając się na dystans. Tak prosty, jak był jego plan, tak
strasznie mógł spalić na panewce, że nigdy nie marzył, że mu się to uda.
Harry wciągnął oddech, gdy chłód lubrykantu uderzył między
jego pośladki, a palce wepchnęły go do otworu – którego całkiem nie znał –
wciskając się do środka, aż mógł poczuć kłykcie przy swojej szczelinie. To było
wspaniałe; to było zbyt wiele; to było nawet o wiele lepsze, niż wtedy, gdy
robił to sobie sam, a to dlatego, że tym razem nie mógł tego kontrolować i
musiał poddać się dwóm mężczyznom, których kochał najbardziej na świecie, żeby
decydowali, jak wiele mu dać.
Już był całkiem bliski dojścia.
Palce wycofały się. Kolejna porcja lubrykantu została
rozprowadzona wzdłuż jego szpary, a dłoń dotarła do jego pleców, by go
ustabilizować – jego, nie Remusa – a potem członek Remusa wsunął się w niego.
To było nieprawdopodobne, to nie miało się stać, a potem został zamknięty przez
Remusa, którego członek dotknąć coś w jego wnętrzu właśnie tam, a jego własny penis był na granicy wytrysku…
… i Syriusza przed sobą. Klęczącego, nagiego Syriusza, który
w dłoni trzymał swój członek, kierując główkę w stronę ust Harry’ego.
- Nie. Nie dojdziesz, aż najpierw nie zatroszczysz się o to.
Chcesz się uczyć, więc nauczysz się wszystkiego. Dziś w nocy.
Więc Harry otworzył usta i possał całą gorącą i słoną
długość, liżąc, smagając spód członka gorliwymi muśnięciami, nie do końca w
rytmie nacisku Remusa na jego tyłek, ale to nie miało znaczenia. Oboje byli w
nim jednocześnie, a to było wszystko, czego pragnął i o wiele więcej, a
zamierzał dojść nawet bez jakiegokolwiek dotyku na jego członku i choć Syriusz
i Remus wydawali te niezwykłe dźwięki, nie mógł być pewny, że któreś z nich nie
były jego. A potem poczuł w ustach smak nasienia Syriusza, a Remus zawarczał
jak Lunatyk i przed oczami Harry’ego zrobiło się czarno, wszystko paliło żywym
ogniem, gdy dochodził razem z nimi…
… a wycofanie było drżące i powolne. Bolało go to, że ich
tracił i najwyraźniej tak samo Syriusz i Remus, ponieważ gdy tylko skończyli,
stali się tylko dyszącymi ciałami, które upadły na siebie na łóżko.
I byli całą trójką. Naprawdę.
Hary
chciał zapytać, czy mogą to robić każdej nocy, ale zrozumiał, że nie jest w
stanie upraszać się o to. Lepiej pozwolić Remusowi i Syriuszowi nabrać nieco
więcej frustracji na to, że odkryli jego podstęp.
Poza
tym, naprawdę nie potrafił myśleć o szczęśliwszym losie.