Przez
tydzień, aż do Świąt, Harry jak najczęściej unikał Wieży Gryffindoru. Dzięki
książce o trytonach zdecydował, że potrzebuje czegoś, co pochłonie skrzeczenie.
Próbował poduszki, koców i innych przedmiotów, które można było owinąć wokół
złotego jaja, ale nic nie wydawało się działać. Po dwóch dniach, Harry uznał,
że konieczna jest mu przerwa i zaczął swoją pracę domową. Nauczyciele i tak
zdawali się robić wszystko, by przepisać jej jak najwięcej.
Hermiona,
Ginny, Fred i George od czasu do czasu przychodzili do biblioteki, by
sprawdzić, co z Harrym, ale zdawali się nie wiedzieć, co powiedzieć, czy
zrobić. Wszyscy zgadzali się, że Ron przegiął, ale szanowali życzenie Harry’ego
i zostawili to w spokoju. Harry zorientował się, że jeśli Ron zobaczy, że jego
rodzina jest po stronie Harry’ego, a nie swojego brata, może to dolać oliwy do
ognia. Harry’ego wzruszyło to, że Fred, George i Ginny stali przy jego boku,
ale to nie wymazało bólu, jaki poczuł, gdy jego najlepszy przyjaciel podzielił
uczucia z Draco Malfoyem.
Mówiąc
o Malfoyu, zacisze Harry’ego w bibliotece dawało ślizgońskiemu uczniowi okazję,
której potrzebował, by ponownie zacząć szydzić, ale tym razem kierował się w
stronę Weasleyów i Hermiony. Jednego wieczora podczas kolacji, Harry wracał do
biblioteki z kuchni, kiedy podsłuchał głosy zza zakrętu. Powoli i cicho, Harry
zerknął zza róg, by zobaczyć, kto to i dostrzegł Malfoya, stojącego z Crabbem i
Goylem po jego bokach, naprzeciw Hermiony i Ginny.
-
Nie zaprzeczaj, szlamo – powiedział złośliwie Malfoy. – Potter nie mógł znaleźć
nikogo na bal, więc musiał zadowolić się tobą.
Harry
zrobił krok w tył, żeby wciąż był poza widokiem. Nie chciał, żeby Malfoy
wiedział, że podsłuchał komentarz.
-
Przepraszam, profesorze Moody – powiedział niewinnie. – Nie widziałem Malfoya.
Mam mu powiedzieć, że pan go szuka?
Korytarz
wypełnił odgłos szybkich kroków. Malfoy, Crabbe i Goyle biegli w drugą stronę
najszybciej, jak potrafili, żeby uniknąć kolejnego spotkania. Pochylając się do
ściany, Harry poczekał cierpliwie, aż Hermiona i Ginny pojawią się w zasięgu
jego wzroku. Obie zobaczyły Harry’ego, ale tylko Harry'ego, wiedziały, że było to
tylko po to, by przestraszyć Malfoya. Uśmiech pojawił się na ich twarzach, po
czym zaczęli się niekontrolowanie śmiać.
Kiedy
śmiech osłabł, Harry przyjrzał im się. Fakt, że Malfoy przyparł je do muru na
pustym korytarzu, przywołał nieprzyjemne wspomnienia.
-
Nic wam nie jest? – zapytał poważnie Harry.
Hermiona
i Ginny skinęły głową.
-
Możemy poradzić sobie z Malfoyem – powiedziała pewnie Hermiona, podchodząc do
jego lewego boku i owijając ramię wokół jego ramienia. – Chociaż twoja metoda
była lepsza. Jest nerwową, małą fretką, prawda? – Błysnęła w jego stronę
uśmiechem, ale Harry tego nie odwzajemnił.
-
Przepraszam, że nie byłem tam z wami – powiedział cicho Harry, spuszczając
wzrok na podłogę. – Po prostu nie umiem się zmusić, by stanąć przed Ronem. I
tak mam dużo na głowie przez Turniej, pracę domową i bal, be stałego
udowadniania, że jego życie jest lepsze, niż moje. Myślałem, że pierwsze
zadanie wystarczy, żeby pokazać, że bycie reprezentantem nie jest zabawą i grą.
Chyba się myliłem.
Ginny
potrząsnęła głową, podchodząc do prawego boku Harry’ego i opierając się o
ścianę.
-
Nie znoszę ci tego mówić, Harry, ale Ron zawsze był zazdrośnikiem – powiedziała
szczerze. – Ma pięciu braci, którzy mają sukcesy na swój własny sposób. Bill
był Prefektem Naczelnym, Charlie Kapitanem Drużyny, Percy kolejnym Prefektem, a
bliźniacy chcą założyć sklep z żartami. Jeśli mam być z tobą szczera, Ron był o
ciebie zazdrosny tego wieczora, kiedy twoje imię wypadło z czary. Kiedy
następnego ranka się o ciebie martwił, było to silniejsze od zazdrości.
Harry
westchnął i odchylił głowę do tyłu, aż uderzyła o ścianę.
-
Dlaczego nikt mi nie powiedział? – zapytał.
-
Żebyś czuł się gorzej przez coś, nad czym nie masz kontroli? – spytała
Hermiona. – Już i tak martwiłeś się o wiele rzeczy. Nie sądzę, żeby Ron dalej
był zazdrosny o bycie reprezentantem.
Chyba to ma więcej wspólnego z tym, co się stało do teraz. – Na widok
zdezorientowania Harry’ego, Hermiona kontynuowała. – Spędzasz teraz cały swój
czas w bibliotece, co nie jest złe… to tylko inne. Potem zaprzyjaźniłeś się z
Viktorem Krumem, międzynarodowym graczem Quidditcha i sławą taką, jak ty. –
Harry poruszył się, by się bronić, ale Hermiona uciszyła go, kładąc mu wolną
rękę na ustach. – Wysłuchaj mnie. Dobrze zrobiłeś, Harry. Te dziewczyny były
naprawdę irytujące, a Viktor docenił to, że choć raz ktoś traktował go
normalnie. W twoim życiu są teraz inni ludzie. Myślę, że Ron martwi się, że
zostanie w tyle, że już go więcej nie będziesz potrzebował.
Harry
popatrzył na Hermionę kompletnie zdezorientowany.
-
To śmieszne – powiedział bez ogródek. – Ron jest moim najlepszym przyjacielem.
Nic nie może tego zmienić.
-
My o tym wiemy, Harry – powiedziała cierpliwie Hermiona, - a w swoim czasie,
Ron też to zrozumie. – Spojrzała na Ginny, zanim skupiła się ponownie na
Harrym. – Posłuchaj, Harry, może spędzisz dziś wieczorem trochę czasu w Wieży
Gryffindoru? Wyglądasz na wyczerpanego. Kiedy ostatni raz przyzwoicie spałeś w
nocy?
Harry
wzruszył ramionami. Prawdę mówiąc, nie potrafił przypomnieć sobie, kiedy
ostatni raz spał przez noc. Miał po prostu zbyt wiele na głowie. Biorąc ciszę
za zgodę, Hermiona i Ginny pociągnęły Harry’ego do biblioteki, gdzie pozbierał
swoje rzeczy, a potem został zaprowadzony do Wieży Gryffindoru. Pokój wspólny
był pusty, co nie było zaskakujące, biorąc pod uwagę to, że wciąż trwała
kolacja.
Nie
chcąc iść jeszcze do łóżka, Harry podszedł do kanapy i usiadł. Otworzył swoją
książkę do transmutacji i kontynuował czytanie. Hermiona i Ginny pobiegły do
swoich dormitoriów i przyniosły własną pracę domową. Hermiona usiadła na drugim
końcu kanapy, podczas gdy Ginny opadła na fotel obok boku Harry’ego. Nie to
miały na myśli, ale przynajmniej Harry już się nie izolował.
Gdy
wszyscy wrócili z kolacji byli zaskoczeni, kiedy zobaczyli Harry’ego. Kilka
osób zapytało Harry’ego, jak pracuje nad drugim zadaniem, podczas gdy inni
starali się przycisnąć go, by powiedział, kto jest jego parą na Bal
Bożonarodzeniowy. Harry starannie uchylał się pytań i skupił się na swojej
książce. W końcu zamieszanie ucichło i wszyscy wycofali się do swoich własnych
pokoi. Harry pierwszy wyszedł. Po tylu samotnych dniach, hałas był
nieprzyjemny. Podczas całego zamieszania w pokoju wspólnym, Harry nie mógł nie
zauważyć, że Ron trzyma się od niego z daleka. Wysoki rudzielec usiadł sam z
obrażonym wyrazem twarzy. To wystarczyło, by Harry wiedział, że Ron jeszcze nie
przebrnął przez etap zazdrości.
^^^
Coś
mokrego na twarzy wyrwało Harry’ego ze snu. Otwierając oczy, Harry zobaczył
kłęby rozmytego futra i musiał się roześmiać. Nie potrzebował okularów, by
rozpoznać tą wielką kulkę futra, która właśnie polizała go po twarzy. Owijając
ramię wokół szyi psa, Harry przytrzymał go mocno, nie chcąc puścić go przez
długi czas. Naprawdę tęsknił za Midnightem. Do teraz nie zdawał sobie sprawy,
jak bardzo.
-
Hej, Midnight – powiedział cicho Harry w futro psa. Czuł, że jego ciało się
trzęsie, ale nie wiedział, dlaczego. Wiedział tylko, że jego ojciec chrzestny
jest przy nim i że wszystko z ostatnich kilku tygodni uderzyło w niego z pełną
siłą. Usłyszał trzask i poczuł, jak ramiona owijają się wokół niego. Nie
odzywali się, aż Harry nie przestał się trząść.
-
Wesołych Świąt, Rogasiątko – wyszeptał Syriusz, łagodnie gładząc plecy
chrześniaka. – Lunatyk czeka na dole. Wydaje mi się, że mamy wiele do
pogadania. Może przebierzesz się w coś cieplejszego i spotkamy się na dole?
Zjemy wczesne śniadanie i pomówimy, o czymkolwiek będziesz chciał.
Harry
skinął głową i poluźnił uścisk wokół szyi chrzestnego. Syriusz wypuścił
Harry’ego, odsunął się do tyłu i uśmiechnął się do niego, mierzwiąc włosy
nastolatka. Ten prosty gest sprawił tylko, że Harry uśmiechnął się szeroko.
Czuł się, jakby przez jeden moment, wszystko znowu było normalnie, jak w
poprzednie wakacje. Harry czekał, aż Syriusz wyjdzie z pokoju, po czym
wyskoczył z łóżka i przebrał się w jeansy i sweter. Kiedy założył parę skarpet
i buty, Harry biegiem opuścił dormitorium. Zbiegł po schodach i zobaczył, że
Syriusz i Remus rozmawiają cicho przed kominkiem.
Obaj
Huncwoci mieli zaniepokojone spojrzenia na twarzach, które natychmiast skryli
pod uśmiechami, kiedy zauważyli, że Harry biegnie w ich stronę. Remus pociągnął
Harry’ego do uścisku, ale wcześniej zauważył cienie pod oczami Harry’ego.
-
Wesołych Świąt, szczeniaku – powiedział, gładząc roztrzepane włosy Harry’ego. –
Gotowy na śniadanie?
Harry
uniósł wzrok na Remusa i skinął głową, nie będąc w stanie przestać się
uśmiechać.
-
Wesołych Świąt – powiedział radośnie. – Nie mogę uwierzyć, że przyszliście. –
Jego uśmiech nagle zniknął. Był już na czterech Świętach w Hogwarcie i nie mógł
sobie przypomnieć, żeby widział tu kiedykolwiek jakiś rodziców. – Nie będziecie
mieli kłopotów za to, że tu jesteście? – zapytał nerwowo.
-
My? – zapytał Syriusz z drwiącym szokiem. – Nigdy. Rogasiątko, patrzysz na
dwóch ochroniarzy na dzisiejszy Bal Bożonarodzeniowy.
Harry
zamrugał kilka razy, starając się przetworzyć to, co właśnie powiedział
Syriusz. Rozumiał Remusa, jako przyzwoitkę. Remus był w zeszłym roku
nauczycielem i raczej zachowywał się jak dorosły. Z drugiej strony, Syriusz
bardziej zachowywał się jak Fred i George, niż jak dorosły. Nie mógł sobie
wyobrazić, co Syriusz mógłby zrobić, otoczony przez tych, którzy tylko pobudzą
jego miłość do żartów.
-
Profesor Dumbledore to zaakceptował? – zapytał sceptycznie Harry.
Remus
powstrzymał śmiech.
-
To była moja pierwsza reakcja – przyznał, mrugając do niego, po czym delikatnie
popchnął Harry’ego w kierunku wyjścia w portrecie. – A teraz, chodźmy. Nawet
nie wiesz, jaki marudny robi się Łapa, gdy się go w porę nie nakarmi.
Porozmawiamy w drodze.
-
Hej! – powiedział Syriusz, idąc za nimi. – Nie robię się marudny! Przestań
zatruwać mojego chrześniaka kłamstwami, Luni!
Wyszli
z Wieży Gryffindoru, wkraczając w pusty korytarz. Spoglądając za okno, Harry
zobaczył, że słońce dopiero zaczęło wschodzić. Było wciąż na tyle wcześnie,
żeby idąc do Wielkiej Sali nie zobaczyli nikogo na korytarzach. Dopiero gdy
weszli do opustoszałej Wielkiej Sali, Syriusz i Remus zdali sobie sprawę, jak
cichy był Harry.
Syriusz
otoczył ramieniem barki Harry’ego i pociągnął czternastolatka do uścisku. Harry
uniósł wzrok na Syriusza i uśmiechnął się, starając się zapewnić mężczyznę, że
wszystko było w porządku. Był po prostu tak przyzwyczajony do spokoju i
samotności, że nie zdał sobie sprawy, że to nie było normalne zachowanie.
Syriusz odpowiedział uśmiechem, po czym spojrzał na Remusa, jakby milcząco
potwierdzając swoje przekonania.
Siadając
przy stole Gryffindoru, Syriusz i Remus powoli zaczęli ładować jedzenie na
Telerze, przez cały czas ukradkiem zerkając na Harry’ego. Ostatecznie milczenie
stało się zbyt długie.
-
W porządku, Harry – powiedział w końcu Syriusz. – Co się dzieje? Wyglądasz jak
całkowicie inna osoba, niż ta, którą widzieliśmy miesiąc temu. Stało się coś, o
czym powinniśmy wiedzieć?
Harry
przygryzł nerwowo dolną wargę. Nie wiedział, co robić. Jeśli powie Syriuszowi i
Remusowi wszystko, pewnie będą zdenerwowani, ponieważ brali jego udział w
Turnieju całkiem do siebie. Biorą
wszystko związane ze mną do siebie.
-
To był długi semestr – powiedział Harry, wzruszając ramionami. – Pracowałem
dużo nad wskazówką do drugiego zadania, więc…
-
Więc zdecydowałeś się wykończyć? – zapytał łagodnie Remus. – Harry, tak bardzo,
jak podziwiamy twoją determinację, nie możesz zignorować potrzeb swojego ciała.
Co jeszcze na tobie ciąży? Wyglądasz, jakbyś dźwigał na barkach cały świat.
Harry
zawahał się. Czy to było naprawdę tak oczywiste? Nie wyglądał aż tak źle?
Wzdychając ze zmęczeniem, Harry pozwolił, żeby frustracja przejęła nad nim
kontrolę.
-
Ron i ja mieliśmy małą sprzeczkę – przyznał Harry, po czym wyjaśnił, co się
stało. Kiedy skończył, ukrył twarz w dłoniach, by uniknąć spojrzeń, które
rzucali mu Syriusz i Remus.
Syriusz
położył dłoń na ramieniu Harry’ego, podczas gdy Remus dotknął jego ręki.
-
Wiemy, że to musi być dla ciebie trudne, Harry – powiedział cicho Remus. –
Ciężko pamiętać o źle, kiedy dobro jest tak atrakcyjne. Mam przeczucie, że Ron
wie, że twoje życie to nie bułka z masłem, ale łatwiej mu obwiniać za swoje
problemy coś, nad czym nie ma kontroli. To, że nie może znaleźć partnerki na
bal, ponieważ nie jest popularny, to bardziej zadowalająca wymówka niż fakt, że
czuje się zbyt skrępowany, by kogoś poprosić. Nie martw się. Zmieni zdanie.
-
Oboje pochodzicie z kompletnie różnych środowisk – dodał Syriusz. – Żyłeś jako
ktoś, kto jest inny niż reszta i starałeś się dopasować. Ron zawsze był jednym
z grupy; starał się wyróżnić z pośród większości uczniów. Żaden z nich nie ma
pojęcia, przez co przechodziłeś, zanim dostałeś list z Hogwartu, przez co
musiałeś przechodzić od tego czasu i co napotkałeś z tego powodu. Ludzie lubią
patrzeć na nagrody, a nie na walką, jaką się odbyło, by je dostać.
-
Więc co mam zrobić? – zapytał Harry opiekunów. – Zeszłego wieczoru nawet nie
przeszedł koło mnie w pokoju wspólnym. Nie podoba mi się to, że jego bracia i
siostra biorą moją stronę. Nie podoba mi się to, że Hermiona jest po mojej
stronie. Czuję się tak, jakbym zmuszał ich do wybierania między nami.
Remus
pochylił się do Harry’ego.
-
Nie zmuszasz ich do niczego, szczeniaku – powiedział serdecznie. – Dokonali
wyboru i zdecydowali się zgodzić, że Ron nie miał racji, obwiniając ciebie za
jego problemy. Nie martw się. Wkrótce wróci mu rozsądek. – Delikatnie trącił
Harry’ego i uśmiechnął się. – Zjadaj, a później
wrócimy do Wieży Gryffindoru i otworzymy prezenty.
Harry
skinął głową i zaczął jeść śniadanie. Właśnie skończyli posiłek, kiedy
uczniowie zaczęli wypełniać Wielką Salę. Ignorując zaciekawione spojrzenia,
rzucane w ich stronę, Harry odszedł z Syriuszem i Remusem do Wieży Gryffindoru.
Wchodząc do pokoju wspólnego, Harry zauważył, że kilka osób schodziło ze
schodów w drodze na śniadanie. Poprowadził do dormitorium, przez chrapanie
Neville’a i Rona zauważył, że jego współlokatorzy wciąż śpią. Ich zasłony były
zaciągnięte, by blokować światło słoneczne, które teraz wypełniało pokój.
Weszli
cicho do pokoju. Syriusz i Remus usiedli przy wezgłowiu łóżka Harry’ego,
podczas gdy Harry zajął miejsce w nogach przy kupie prezentów. Harry wysłał
swoje do Dworu Blacków i według Remusa, zostały otworzone w momencie, gdy
przyszły. Syriusz nigdy nie miał cierpliwości. Harry dał im zdjęcie w ramce z
czasów wakacji w Hogwarcie oraz kilka przedmiotów z Zonka dla Syriusza i kilka
zaczarowanych złotych zakładek dla Remusa, które zaznaczało ostatnie słowo,
jakie się czytało.
Harry
szybko otworzył prezenty od swoich przyjaciół i państwa Weasleyów, i ku jego
zaskoczeniu znalazł jeden od Rona. Spoglądając na łóżko z baldachimem Rona,
Harry mógł tylko się zastanawiać, co się dzieje z jego najlepszym przyjacielem.
Syriusz i Remus zauważyli zmieszanie Harry’ego, ale milczeli. Uniósł prezent od
Remus i otworzył go, znajdując czarny, skórzany album na zdjęcia ze złotym
napisem, głoszącym: Rodzina Potter.
Harry otworzył album drżącymi dłońmi. Na pierwszym zdjęciu był chłopak w
okularach, wyglądającego dokładnie jak on sam, który trzymał za rękę wysokiego
i chudego, czarnowłosego mężczyznę i szczupłą kobietę, która miała
ciemnobrązowe włosy i okulary. Uśmiechali się i śmiali. Harry przebiegł palcami
po zdjęciu. To nie mogło być to, co myślał, prawda?
-
Czy to… moi dziadkowie? – zapytał Harry drżącym głosem.
-
W tym albumie są zdjęcia twoich rodziców, dziadków i nawet pradziadków –
powiedział łagodnie Remus. – Jest zaczarowany tak, żeby dodawał strony, kiedy
się tego potrzebuje, więc możemy dodać do niego twoje zdjęcia. Próbowałem
zrobić to samo od strony Evansów, ale twoja ciotka nie chciała zbyt
współpracować.
Harry
spoglądał na Remus, zamykając album i przyciskając go do piersi, jakby bał się,
że w jakiś sposób zniknie, jeśli go puści.
-
Dziękuję – powiedział z wdzięcznością. – Wcześniej nie wiedziałem, jak wyglądali.
Znaliście ich?
Syriusz
i Remus skinęli głowami z nostalgicznymi wyrazami twarzy.
-
Twoi dziadkowie byli wspaniałymi ludźmi, Harry – powiedział Syriusz z
uśmiechem. – Zaopiekowali się mną po tym, jak uciekłem od mojej rodziny.
Opowiemy ci o nich więcej później. Skończ otwierać prezenty!
Harry
przewrócił oczami na dziecinne błazeństwo chrzestnego. Były takie momenty,
kiedy wydawało się niemożliwe to, że Syriusz był starszy od niego. Oczywiście,
przed Hogwartem Harry naprawdę nie otrzymywał prezentów na Święta, więc pewnie
to miało coś wspólnego z brakiem u niego świątecznego podniecenia. Unosząc
ostatnią paczkę, Harry skrył uśmiech i otworzył ją. W środku znalazł dwie
rzeczy. Pierwszą był scyzoryk z dodatkami, które mogły odwiązać każdy węzeł i
otworzyć wszystkie zamki. Drugą była książka oprawiona w czerwoną skórę ze
złocistym, wygiętym napisem. Harry musiał roześmiać się, kiedy zobaczył napis,
głoszący: Najbardziej Udane Żarty
Huncwotów.
-
To ma być sugestia? – zapytał Harry, unosząc brew w kierunku książki.
Syriusz
uśmiechnął się z dumą, podczas gdy Remus jęknął z irytacją.
-
Nie mogę uwierzyć, że dałeś mu właśnie to – powiedział Remus do Syriusza. – Co
się stało z uzgadnianiem, co mu dajemy? To była twoja zasada!
-
Co? – zapytał niewinnie Syriusz. – Po prosty przekazuję nasze dziedzictwo
naszemu jedynemu dziedzicowi. Co w tym złego? Poza tym, Harry nie jest taki,
jak my… cóż, nie jest jak James i ja. Użyje tej książki odpowiedzialnie… cóż,
oczywiście z uzasadnieniem. Daj spokój, Luni. Ze wszystkich ludzi to Harry
potrzebuje odrobiny rozrywki od czasu do czasu. Ja tylko lekko szturcham go w
odpowiednim kierunku.
Remus
potarł oczy z frustracją.
-
Szturchasz? – zapytał. – Ta książka to największe szturchnięcie, jakie
kiedykolwiek widziałem!
Harry
nie kłopotał się, by przyznać, że nie ma zamiaru wykorzystywać żartów z tej
książki. To było kolejne powiązanie z jego ojcem i resztą Huncwotów, kiedy byli
w jego wieku. Poza tym, wyglądałoby to okropnie podejrzanie, gdyby żarty,
których nie widziano od czasów Huncwotów, zaczęły ponownie się pojawiać.
Wszyscy nauczyciele zaczęliby jego podejrzewać, chyba że pożyczy książkę
bliźniakom…
Po
tym, jak Harry nie raz podziękował opiekunom, Syriusz wyciągnął zimowy płaszcz
Harry’ego i rzucił mu go. Pojmując aluzję, Harry ubrał się ciepło i wyszedł z Syriuszem
i Remusem na spacer po błoniach. Syriusz i Remus zabrali ich płaszcze w drodze
z Wieży Gryfonów. Zostawili je na krzesłach naprzeciw ognia.
W
momencie, gdy Harry wkroczył na pokryte śniegiem błonia, odkrył, że z lewej strony
jest zablokowany przez dużą, czworonożną kreaturę, przez Harry’ego nazywaną
Midnight, a przez Remusa – Łapa. Remus szybko zszedł z drogi, by uniknąć
przewrócenia. Harry nie potrafił powstrzymać śmiechu, starając się odeprzeć
wielkiego, czarnego psa. Remus w końcu przyszedł Harry’emu z pomocą i odciągnął
zwierzaka, by chłopak wygramolił się na nogi. Nie minęło wiele czasu, zanim
Midnight wyswobodził się i ponownie zaczął nacierać na Harry’ego. Żeby się
bronić, Harry zaczął rzucać w Midnighta śnieżki, które pies starał się złapać
do pyska.
W
końcu zmęczyli się i wznowili spacer po błoniach. Wtedy dołączyły do nich
Hermiona z Ginny. Hermiona niemal potknęła się o własne stopy z szoku, gdy
usłyszała, że Syriusz i Remus będą dziś wieczorem służyć im za przyzwoitkę.
Syriusz i Remus zdołali też przekonać Hermionę i Ginny, żeby przestały zwracać
się do nich formalnie. Hermiona miała więcej kłopotu z Remusem, niż Syriuszem,
ponieważ był jej nauczycielem, ale zanim zaczął się lunch, obie dziewczyny były
na ty z Huncwotami.
Po
sporym lunchu w Wielkiej Sali (Syriusz i Remus ponownie usiedli przy stole
Gryffindoru z Harrym, Hermioną, Ginny, Fredem i Georgem), Syriusz głośno
zaproponował bitwę na śnieżki. Większość Gryfonów szybko zgodziła się na ten
pomysł, a uczniowie z innych domów dołączyli do nich nieco wolniej. Gryfoni i
Puchoni mieli największą frekwencję i natychmiast uformował się pojedynek
Gryffindor vs Hufflepuff. Mnóstwo uczniów z Ravenclaw wymieszało się między
dwie drużyny, tak jak kilku Ślizgonów z niższych roczników. Dołączyło też kilku
uczniów Durmstrangu, w tym Viktor Krum, który przyłączył się do drużyny
Harry’ego.
Ogień
przerwano około godziny piątej. Wszyscy byli pokryci śniegiem i przemoknięci do
suchej nitki. Dziewczyny, które wzięły udział, odeszły pierwsze, utrzymując, że
muszą się przygotować. Chłopcy podążyli za nimi niechętnie, chcąc tylko się
ogrzać. Kiedy weszli do wieży Gryffindoru, Harry nagle został pociągnięty na
bok przez Angelinę i Katie. Ze wyrazów ich twarzy Harry mógł tylko założyć, że
zrobił coś źle.
-
Masz nam coś do wyjaśnienia, Harry Potterze – powiedziała surowo Angelina,
unosząc złoty łańcuszek z zaczarowaną miotłą.
Harry
spojrzał na Angelinę i Katie nerwowo. Wiedział o prezencie. Dał po jednym
każdej z nich.
-
Nie podoba wam się? – zapytał. – Sprzedawca powiedział, że będą idealne dla
dziewczyn z drużyny Quidditcha.
Spojrzenie
Katie Bell natychmiast złagodniało.
-
Oczywiście, że nam się podoba, Harry – powiedziała. – Byłyśmy tylko zaskoczone,
gdy je rano znalazłyśmy. Chcemy tylko, żebyś wiedział, że nie uczyliśmy cię,
ponieważ oczekiwałyśmy, że dasz nam coś w zamian. Pomogłyśmy ci, ponieważ tego
chciałyśmy.
Nagle
to nabrało sensu. Bały się, że Harry czuł się zobowiązany, by coś im kupić.
-
Wiem o tym – powiedział cicho Harry. – I chciałem wam to kupić. Oboje
poświęciłyście dużo czasu, by mi pomóc. Chciałem wam tylko podziękować.
Angelina
i Katie uśmiechnęły się i pocałowały Harry’ego w policzki, po czym pobiegły na
schody. Harry tylko obserwował je, zanim dołączył do Freda, George’a i
Neville’a przed ogniem. Nie widział Rona cały dzień i nie mógł przestać się
martwić. Wszyscy mówili Harry’emu, żeby był cierpliwy i czekał, aż Ron
przyjdzie do niego, ale zwyczajnie brakowało mu przyjaciela. Do teraz nigdy nie
zdawał sobie sprawy, jak liczył na Rona, żeby ten rozluźnił nastrój.
^^^
Czwartoroczni
chłopcy szybko zmienili szaty. Harry nosił szmaragdowo zielone szaty, na które
nalegał Syriusz, upewniając się, że jego naszyjnik z małych czarnych, jakby
szklanych kwadracików jest ukryty pod czarnym kołnierzem koszuli z długimi
rękawami, którą miał pod szatą. Nie chciał, żeby ktoś go dziś wieczorem
zauważył. Harry nawykowo wciąż nosił kaburę z różdżką na nadgarstku. Było
prawie tak, jakby ten kawałek smoczej skóry, który trzymał jego różdżkę, był
częścią jego samego. Czuł się bez niej nagi.
Schodząc
po schodach do pokoju wspólnego, Harry zauważył, że Ginny już na niego czeka.
Jej rude włosy były spięte do tyłu w fantazyjny kok z małymi koralikami
wetkniętymi dookoła niego. Granatowo niebieska szata wyjściowa, którą nosiła,
była lekko dopasowana, ujawniając jej smukłe ciało. Spojrzała na Harry’ego z
uśmiechem, który odwzajemnił. Teraz musiał tylko ukryć nerwowość, którą czuł.
Sięgając
w jej stronę, Harry podał jej rękę, którą szybko zaakceptowała.
-
Wyglądasz bardzo ładnie, Ginny – powiedział. – Jesteś gotowa?
Ginny
zarumieniła się na komentarz i skinęła głową. Wyszli z wieży Gryffindoru i
skierowali się do Sali Wejściowej. Żaden nie powiedział ani słowa. Harry
zauważył, że Ginny jest nieco niespokojna i zrozumiał, że tylko denerwuje się
tak, jak on. Sala Wejściowa była pełna uczniów, wszyscy czekali, aż drzwi do
Wielkiej Sali otworzą się o ósmej. Nie musieli czekać długo, aż profesor
McGonagall zawołała do siebie reprezentantów. Harry i Ginny byli ostatni,
którzy dołączyli do grupy.
Partnerką
Cedrica była Cho Chang, śliczna Krukonka, która była szukającą w ich drużynie.
Fleur Delacour przyszła z Rogerem Daviesem, również Krukonem, będącym kapitanem
ich drużyny. Wydawał się bardziej zaślepiony swoją partnerką, by słuchać tego,
co mówią inni. Viktor Krum stał ze swoją partnerką, przez co Harry musiał
powstrzymać śmiech. Hermiona wyglądała całkowicie inaczej i całkowicie nerwowo.
Jej włosy były spięte podobnie do Ginny, a jej szaty miały jasno niebieski
kolor.
Zdecydowawszy
się trochę zabawić, Harry trącił Viktora, który spojrzał na Harry’ego
zdezorientowany. Harry skinął na niego, by Viktor pochylił się i poczekał, aż
bułgarski gracz wykona ruch.
-
Lepiej dobrze się nią zajmij albo będę musiał zwyczajnie cię zabić – powiedział
figlarnie, zdobywając tym śmiech Viktora.
-
Nie martw się, Harry – powiedział Viktor. – Obiecuję dobrze ją traktować.
Czekali,
aż wszyscy wejdą do Wielkiej Sali, po czym ustawili się w rzędzie i podążyli za
profesor McGonagall. Gdy weszli reprezentanci, powietrze wypełnił aplauz. Harry
tak bardzo skoncentrował się na tym, żeby nie potknąć się o swoje nogi, że nie
zauważał nic, póki nie dotarli do wielkiego okrągłego stołu na odległym końcu
Sali, gdzie już siedzieli sędziowie. Profesor Dumbledore siedział na środku, po
jego lewej był profesor Karkarow, a po prawej madame Maxime. Obok madame Maxime
siedział Ludo Bagman, który wydawał się bawić jak nigdy w życiu. Obok profesora
Karkarowa siedziała ostatnia osoba, jaką Harry spodziewał się zobaczyć: Percy
Weasley.
Sądząc
po sapnięciu, które uciekło z ust Ginny, też się go nie spodziewała. Nie
dobrze. Ostatnią rzeczą, jakiej dziś pragnął Harry był Percy, grożący mu, że ma
dobrze traktować jego siostrę. Ginny wspominała, że wysłała sowę do pani
Weasley, żeby ją powiadomić, ale poprosiła mamę, żeby nie mówiła żadnemu z jej
braci… ze względu na Harry’ego.
Reprezentanci
i ich partnerzy wypełnili ostatnie krzesła przy stole i Harry z Ginny musieli
niestety siąść przy Percym. W chwili, gdy usiedli, Percy zaczął opowiadać, że
dostał awans do osobistego asystenta pana Croucha i będzie go zastępować. Harry
musiał przyznać, że to może lepiej, ponieważ Syriusz był opiekunem. Nie chciał
myśleć, co Syriusz mógłby zrobić, gdyby stanął twarzą w twarz z osobą, która
była odpowiedzialna za jego niesprawiedliwe uwięzienie.
Kolacja
minęła szybko. Wydawało się, że Percy był bardziej skupiony na tym, by wyglądać
ważnie, niż na martwieniu się o partnerkę Harry’ego, co było ulgą zarówno dla
Harry’ego, jak i Ginny. Rozglądając się, Harry zauważył, że cała Sala wydaje
się błyszczeć srebrem. Niezliczony strumień girland krzyżował się pod sufitem. Małe
stoliki wypełniały Salę, a na każdym po środku była latarnia, jako źródło
światła.
Niebawem
profesor Dumbledore wstał i nakazał wszystkim iść za jego przykładem. Kiedy
wstali, Dumbledore machnął różdżką i wszystkie stoły przesunęły się do ścian,
ukazując parkiet. Pojawiła się podwyższona platforma z kilkoma instrumentami.
Rozległy się oklaski, kiedy Fatalne Jędze weszły na scenę w czarnych szatach,
wyglądających, jakby były celowo rozerwane w niektórych miejscach. Kiedy grupa
brała instrumenty, Harry podążył za resztą reprezentantów i poprowadził Ginny
na parkiet.
Biorąc
głęboki oddech, Harry celowo unikał patrzenia dookoła i skupił się na tym, co
nauczyły go Angelina i Katie. Rozpoczęła się wolna melodia i instynkt przejął
kontrolę. Harry wziął Ginny za rękę i powoli okręcił ją, zanim położył dłoń na
jej talii i przytrzymał jej dłoń drugą. Ginny odruchowo położyła wolną rękę na
ramieniu Harry’ego i pozwoliła mu się poprowadzić.
W
końcu reszta dołączyła do reprezentantów i ich partnerek na parkiecie. Kiedy
melodia skończyła się, wszyscy zaczęli bić brawa, aż nie rozpoczęła się
kolejna. Ta była szybsza i musiała być popularna, sądząc po wybuchu wiwatów.
Ginny wydawała się bardziej zrelaksowana, gdy inni wyszli na parkiet i
pozwoliła Harry’emu wykorzystać jego lekcje z Angeliną i Katie. Tańczyli kilka
piosenek, zanim zrobili przerwę i usiedli przy najbliższym stoliku. Widząc
zarumienione policzki Ginny, Harry zaoferował, że przyniesie jej coś do picia i
wyszedł, kiedy skinęła głową.
Dotarłszy
do szwedzkiego stołu, Harry chwycił dwa piwa kremowe i wrócił do Ginny,
zauważając, że już dłużej nie była sama. Zdawało się, że dwaj opiekunowie
poczuli, że muszą dotrzymać Ginny towarzystwa. Kiedy Harry dotarł do stolika i
podał Ginny jej picie, Syriusz i Remus nagle ucichli, sprawiając, że Harry
natychmiast zrobił się nieufny, ale nie powiedział ani słowa.
-
Jak na kogoś, kto nie umie tańczyć, całkiem nieźle sobie radziłeś, Harry –
powiedział Remus z szerokim uśmiechem, kiedy Harry usiadł. – Zdradzisz nam swój
sekret?
Harry
wzruszył ramionami, upijając łyk napoju. Spojrzał na Syriusza i uśmiechnął się.
Wiedział, że zapomniał im o czymś powiedzieć.
-
Podążyłem za radą – powiedział niewinnie – kogoś bardzo mądrego na swój własny
sposób.
Syriusz
zachichotał na ten komentarz.
-
Ładnie powiedziane – stwierdził z dumą. – Nie wszyscy z nas posiadając dużą
wiedzę naukową, jak ten tu nasz stary dobry Remus. Niektórzy muszą polegać na
metodzie prób i błędów podczas nauki. – Wstał, podszedł do Harry’ego i położył
dłoń na ramieniu nastolatka. – Bawcie się dobrze. Zobaczymy się później, w
porządku?
Harry
skinął głową i obserwował, jak opiekunowie znikają w tłumie ludzi. Piosenka
skończyła się i Harry został ponownie pociągnięty na parkiet przez Ginny.
Szybko znaleźli wzór z Hermioną i Viktorem: tańczyli kilka piosenek, a potem na
krótko odpoczywali. Hermiona i Ginny rozmawiały podczas okresów odpoczynku,
podczas gdy Harry i Viktor wymieniali spojrzenia, uśmiechając się. Zdawało się,
że oboje myślą o tym samym: dziewczyny! Harry zapisał sobie w umyśle, by
przedyskutować z Syriuszem kwestię kobiecego umysłu, ponieważ z pewnością nie
rozumiał, jak one mogły wciąż rozmawiać o niczym konkretnym.
Chyba
najbardziej zawstydzającym momentem wieczoru był ten, kiedy Angelina i Katie
podeszły i zażądały specjalnego tańca, którego go nauczyły. Zanim Harry mógł
zaoponować, Katie pociągnęła go na nogi. Ginny, Hermiona i Viktor patrzyli
zdezorientowani, jak Katie i Angelina ciągną Harry’ego na parkiet. To zdawało
się przyciągnąć uwagę innych, których mijali. Piosenka była raczej szybka i
Harry natychmiast wiedział, do jakiego tańca się odnosiły. To był ten, który nauczył
się podczas jednej lekcji, gdy Angelina i Katie starały się rozbawić Harry’ego
i oderwać jego umysł od wszystkiego.
Wiedząc,
że jest im to dłużny, bo dzięki nim nie wyszedł dziś na idiotę, Harry poddał
się. Kiedy dotarli do środku parkietu, Harry odwrócił się do Angeliny i Katie.
Na kiwnięcie Angeliny, cała trójka przesunęła się na prawo, więc Harry poruszył
się w przeciwnym kierunku do dziewczyn. Krok po kroku wszystko sobie
przypominał. Harry skupiał spojrzenie na Angelinie i Katie, nie chcąc widzieć,
czy wszyscy ich obserwują.
Kiedy
piosenka w końcu się skończyła, tłum zaczął klaskać i zaczęła się kolejna
powolna. Harry poczuł rękę na ramieniu i spojrzał na Hermionę, stojącą obok z
uśmiechem na twarzy. Spoglądając ponad jej ramieniem, Harry zobaczył, że Ginny
tańczy z Viktorem, więc podał przyjaciółce dłoń. Położył jej rękę na talii i
natychmiast poczuł, jak dziewczyna jest spięta. Coś było nie w porządku.
-
Hermiono, co się stało? – zapytał Harry w jej ucho. – Czy Viktor zrobił coś…
-
Nie! – powiedziała szybko Hermiona. – To nie Viktor. Ron. Chyba po prostu się o
niego martwię. Popatrz, co stracił tylko dlatego, że był zbyt uparty, by
przeprosić i przyznać, że się mylił. Wszystko mogło się potoczyć tak inaczej…
- Gdybym nie był reprezentantem – dokończył za nią Harry.
Myślał tak samo. – Wiem. Chcę naprawić relację z nim, ale nawet koło mnie nie
przechodzi. Nie uczestniczył nawet w popołudniowej bitwie na śnieżki. Naprawdę
tak bardzo mnie nienawidzi?
Hermiona lekko wzmocniła uścisk na dłoni Harry’ego.
- On cię nie nienawidzi, Harry – powiedziała poważnie. –
Nienawidzi tego, że nie może być bardziej, jak ty. Wymagało wiele odwagi
zapytanie Rona o zgodę i Ginny, by była twoją partnerką. – Harry poruszył się,
by zaoponować. – Wiem, że jest tylko przyjaciółką, ale i tak się denerwowałeś
tym, prawda? – Harry skinął głową. – Ron nie jest inny. Od niego jednak nie
wymagano, by miał partnerkę, jak ty. Nie zwrócił się do opiekunów po radę, jak
ty. – Urwała na moment, po czym uśmiechnęła się szeroko. – Nie poprosił o
lekcje tańca, jak ty – dodała otwarcie.
- Wolałabyś, żebym cię deptał? – zapytał poważnie Harry. –
Nie chciałem wyglądać jak głupek przed wszystkimi. Angelina i Katie były chętne
mi pomóc. Czy coś w tym złego?
Hermiona potrząsnęła głową, patrząc w jego szmaragdowe oczy.
- Jestem tylko zaskoczona – powiedziała niewinnie. –
Naprawdę się zmieniłeś, Harry. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, aż do dzisiaj.
Remus i Syriusz zdecydowanie dobrze na ciebie działają.
Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Naprawdę nie wiedział,
co by zrobił tego roku, gdyby Syriusz i Remus nie mogli mu pomóc. Weszli w jego
życie zaledwie rok temu, a już był od nich tak zależny. Naprawdę nie wiedział,
co by bez nich zrobił. Uczynili jego życie bardziej normalne, niż było w jego
wspomnieniach.
Pod koniec wieczoru, Harry został przyparty do muru przez
Freda i George’a, którzy już planowali, kiedy Harry zostanie ich oficjalnym
bratem. Musiał ich wiele razy przekonywać, żeby zaakceptowali to, że Harry był
tylko przyjacielem Ginny i gdy odeszli, wciąż miał przeczucie, że nie chcą mu
wierzyć. To z pewnością nie była reakcja, jakiej się spodziewał, ale
przynajmniej nie próbowali go zabić.
Bal w końcu skończył się i wszyscy zostali odesłani do
łóżek. Harry został z tyłu i podziękował Syriuszowi i Remusowi, że uczynili te
Święta najlepszymi w jego życiu. Komentarz został zrozumiany jako komplement,
ale służył też jako przypomnienie o błędach, za które musiał płacić Harry.
Syriusz pociągnął Harry’ego do mocnego uścisku i przypomniał mu, żeby wysłał
Hedwigę albo użył lusterka, by informować na bieżąco Huncwotów. Gdy Syriusz go
puścił, przyszła kolej na Remusa, który przytulił go równie ciasno,
przypominając nastolatkowi, żeby o siebie dbał.
Po ostatnim pożegnaniu, Harry wyszedł z Wielkiej Sali do wieży
Gryffindoru. Korytarze były puste, pozostawiając straszliwą ciszę. Im szybciej
dotrze do wieży, tym lepiej. Dotarł do ruchomych schodów, gdy zobaczył, że ktoś
na niego czeka. Cedric Diggory.
- Hej, Harry – powiedział Cedric z uśmiechem. – Chyba nawet
nie podziękowałem ci za smoki. – Harry otworzył usta, by powiedzieć, że to nie
jest konieczne, ale Cedric uniósł rękę, by go uciszyć. – Poważnie. Niewielu
zrobiłoby coś takiego. Jak sobie radzisz z jajem?
Harry wiedział, że mógłby skłamać, ale nie miał na to
energii. Poza tym, wątpił, żeby Cedric szukał podpowiedzi tak późno w nocy.
- Powoli – powiedział Harry szczerze. – Chyba nie potrafię
sprawić, żeby się przymknęło.
Cedric roześmiał się na ten komentarz.
- Miałem ten sam problem – powiedział, po czym pochylił się
ku Harryemu. – Aż nie wziąłem kąpieli – wyszeptał. – Włóż jajo pod wodę. Na
piątym piętrze, w czwartych drzwiach po lewej Borysa Szalonego jest łazienka
prefektów. Hasło to „sosnowa świeżość”. Zaufaj mi.
Harry zamrugał parę razy, starając się wymyślić coś, co
mógłby powiedzieć.
- Eee, dobrze – rzekł w końcu. – Dzięki za podpowiedź.
Cedric uśmiechnął się.
- Żaden problem – powiedział. – Chcę żebyś wiedział, że
wszyscy Puchoni mówią o bitwie na śnieżki. Dobrze się bawiliśmy. Któregoś dnia
zrobimy sobie rewanż. Dobranoc.
Harry pożegnał się i ruszył po schodach, rozerwany między
myślami. Musiał przyznać, że woda miała sens. Trytony żyły w morzach. Trzymanie
jajka pod wodą miało sens. Muszę być
naprawdę tępy, że tego nie wymyśliłem. Kolejna myśl weszła do głowy
Harry’ego. Cedric już to rozpracował. Harry nagle poczuł się strasznie głupi.
Czuł się tak, jakby naprawdę nie należał do tej rywalizacji. Żaden z
reprezentantów nie spędził każdej wolnej godziny, by zrozumieć wskazówkę. Tylko
on. To tylko mu przypomniało, że to nie jego liga.
Uderzyło w niego to, że to tylko kwestia czasu, zanim
wszyscy inni również to zrozumieją, jeśli już tego nie zrobili.
Hej,
OdpowiedzUsuńto były bardzo wspaniałe świata dla Harrego, ha Syriusz i Remus mają być przyzwoitkami na balu, fainie że Cedrik pomógł Harremu jak odsłuchać wiadomość z tego jajka, szkoda że nie skojarzyl, że jak żyją w wodzie to może tam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia