Autor: Amanuensis
Oryfinał: Learning from Orpheus
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Harry/Syriusz/Remus/James
Ilość części: miniaturka
Opis: Jeden Zmieniacz Czasu i jeden zdesperowany Harry.
Oraz trzej Huncwoci.
To nie było w żaden sposób podobne do jego pierwszej
wycieczki z Hermioną. Nie, żeby tym razem wiedział, co robi, skąd; działał na
wyczucie i miał sporo dobrych intencji, ale to nic, kiedy chodziło o użyteczny
plan.
Ale ten Zmieniacz Czasu wracał po roku, nie godzinie. I
Harry przeniesie się wystarczająco daleko, by uniknąć bałaganu z przepisem „nie
pozwól sobie się zobaczyć” – dodatkowo, tym razem miał pelerynę niewidkę.
Więc musiał tylko znaleźć ludzi, z którymi potrzebował
pomówić, gdy będą sami, powie im, co muszą zrobić, a czego nie mogą i upewni
się, że mu uwierzą.
To było tak popieprzone.
Ale niemal nie było czasu na myślenie, ani na
dyskutowanie; chwycenie Zmieniacza Czasu było momentem rób-albo-giń, a plan
całkowicie uległ zmianie w jego umyśle, gdy zrozumiał, że może chwycić go i
użyć do ucieczki. Mógł zrobić coś lepszego niż ucieczka.
Albo dużo, dużo gorszego.
Ale próbując było
wiele rzeczy, które był w stanie nazwać akceptowalną stratą. Mógł umrzeć. Mógł
utknąć w przeszłości. Istniało pewne ryzyko, że może zrobić coś, co zapobiegnie
jego narodzinom. Nic z tych rzeczy bardzo go nie przerażało. Wymienić niewinne
życia za te, które próbował ocalić – to wywoływało ołowiane uczucie w jego
wnętrznościach. Ale była szansa. Ziarno wiary mówiło mu, że może mu się
powieść.
Głupia, idiotyczna, gówniana wiara.
Dziewiętnaście obrotów.
I pomyślał, że powietrze powinno pachnieć dziewiętnaście
lat starzej, ale to było to samo hogwardzkie powietrze podczas jesieni –
wilgotne i chłodne – a Bijąca Wierzba, tylko sześcio-, siedmioletnia, została
posadzona, gdy już była ogromna, więc nie było wielkiej różnicy, a choć nie
potrafił cały czas trzymać peleryny niewidki, miał mniejsze szanse, że będzie
wyglądał dziwnie w swoich szatach, skoro czarodziejska moda nie zmieniała się
tak szybko, jak mugolska. Choć… może jego dziwne ubrania dodałyby nieco
wiarygodności jego historii?
Albo sprawiłyby, że wyglądałby jak kompletny wariat.
Jego plan, jako taki, zakładał, że porozmawia z Syriuszem
albo Remusem. Znał ich. Nie znał
rodziców a na myśl o wyjaśnianiu jego podobieństwa do ojca, jego ojcu, oblewał go zimny pot. Już złe
było to, że będzie tłumaczył to Remusowi albo Syriuszowi. I w ogóle nie
wiedział, jak rozmawiać z dziewczynami – jak miał sprawić, żeby uwierzyła mu
jego matka?
Do wierzy Gryffindoru nie było trudno wejść, używając
płaszcza i odrobiny cierpliwości, którą zdołał odgrzebać, czekał na ucznia,
który poda hasło i wszedł. Przemknięcie przez pokój wspólny – nie rozpoznał w
nim nikogo – było równie proste. Ale kiedy dotarł do dormitorium chłopców
siódmego roku, odkrył, że są tam sami oboje Remus i Syriusz. Remus grzebał za
czymś w swoim sekretarzyku, a Syriusz leżał na łóżku, wołając do Remusa, żeby
„zapomniał o podręczniku; miał sześć eksplodujących Gniazd Węży, które zostały
po wycieczce w Hogsmeade i nie umiał się doczekać, by je wypróbować – najlepiej
w toalecie dziewczyn”.
Widząc ich, słysząc to, Harry zatrzymał się; ani z
wyglądu nie wyglądali dużo starzej niż we wspomnieniach z myślodsiweni: twarze
mieli tak beztroskie, postawy tak niedbałe, nie byli starsi niż sam Harry.
Przypomniał sobie, że jego plan zakładał pomówić z jednym z nich. Czy tym
sposobem było lepiej? Powinien poczekać, aż jeden z nich wyjdzie? Nie. Miał
okazję; nie powinien jej marnować albo się czaić. Poza tym, co jeśli zobaczą go
na mapie?
Pozwolił płaszczowi opaść, wiedząc, że jeśli poczekałby,
aż odzyska odwagę, stałby tam zwyczajnie do końca świata. Syriusz dostrzegł
ruch, zaczynając siadać.
- Rogaś. Powiedziałeś, że… - Zamrugał, jego usta zamarły.
– Myślałem, że jesteś… kim jesteś?
Tak. Jak na razie wszystko było w porządku. Byli
animagami. Syriusz i Remus wciąż mówili do siebie po żarcie na Snapie.
- Muszę… muszę z wami porozmawiać.
Remus gapił się na niego. Syriusz powtórzył:
- Kim jesteś? I jak się tu dostałeś? – Jego dłoń ruszyła
w kierunku piersi, do tego samego miejsca, gdzie Dorosły Syriusz trzymał swoją
różdżkę. Harry musiał odpowiedzieć.
Przez to wszystko nawet nie pomyślał o swoim pseudonimie.
- Harry. – Wyrwało mu się mimowolnie. Ale wszystko w
porządku. Nie wiedzieli, kim jest Harry. Jeszcze.
- Harry jaki?
- Po prostu Harry. Posłuchajcie… możecie zaczarować
drzwi? A może wolicie, żebym ja to zrobił? – Nie miał pojęcia, gdzie był Peter
Pettigrew, ani jak długo go nie będzie. – Mam coś naprawdę, naprawdę ważnego do
powiedzenia i tylko wam, nikt inny nie może słyszeć.
To brzmiało tak słabo. Schrzanił to po królewsku; Syriusz
pewnie wyjmie różdżkę i przeklnie go w kijankę, a on klapnie na kamienną
podłogę i może, tylko może, zlitują się nad nim i wrzucą go do jeziora, gdzie
będzie mógł dorosnąć w żabę, wieźć spokojną żabią egzystencję i zaprzyjaźnić
się z Wielką Kałamarnicą.
Syriusz wyjął różdżkę. Ale Harry o jednym zapomniał:
podczas gdy inni byliby zwyczajnie podejrzliwi albo nieufni, Huncwoci –
zwłaszcza Syriusz – nie mogliby się oprzeć obietnicy intrygi. Zaklęcie uderzyło
w drzwi; zamek kliknął. Syriusz nie schował różdżki, ale pozwolił ramieniu
opaść do jego boku.
- Więc mów.
Harry dostrzegł, że nie potrafi; gdy właśnie nadszedł ten
moment, zbyt szybko połknął powietrze, by mówić. Remus wstał.
- Boże, wygląda zupełnie jak James. Co jest? Chcesz
usiąść? – Harry nie mógł zaprotestować. Nie sądził, że to zły pomysł.
Poprowadzili go na krawędź łóżka Syriusza, siadając po jego obu bokach.
Harry odetchnął głęboko, starając się wymyślić, jak
zacząć. Jego serce waliło mu w gardle, ale musiał wydobyć z siebie słowa.
- Okej. Coś bardzo, bardzo złego wydarzy się w
przyszłości.
Syriusz parsknął.
- Och, Merlinie. Mamy tutaj jakiegoś idiotę, który wierzy
w te wszystkie bzdury, które uczą na wróżbiarstwie.
- Nie, zluzuj, Łapciu, spójrz na niego. On coś wie. –
Puls Harry’ego nie zmalał, ale teraz z powodu ulgi. Remus dostrzegł to. A
przynajmniej coś dostrzegł. Remus przybliżył twarz do Harry’ego. – Czy to…
jedna z tych rzeczy, o których musimy wiedzieć? Więc możemy zrobić coś, by
powstrzymać to, co ma się zdarzyć?
- Tak. – Harry skinął głową, zerkając na Syriusza, by
sprawdzić, czy to zaakceptował. – Raczej, musicie czegoś nie robić.
Harry musiał być ostrożny. Peter był ich przyjacielem –
był Huncwotem. Jeśli Harry zwyczajnie to wypapla, mogą odmówić uwierzenia w to
i ponownie pojawi się wizja Żaby i Gigantycznej Kałamarnicy Jako Przyjaciół.
Ciężko było myśleć o czymkolwiek, gdy Syriusz i Remus
siedzieli koło niego w taki sposób. Uświadomił sobie, że patrzy na Syriusza,
spogląda na jego twarz, najpierw myśląc, że to doda mu odwagi, ale teraz tylko
patrzył na młodego, wyluzowanego Syriusza z bólem ściskającym serce, który
sprawiał, że miał ochotę chwycić go i przylgnąć do niego, jakby samo to miało
zapewnić mu bezpieczeństwo. I Remusa też; Remus z bliznami, które nie były tak
wyblakłe, włosami pozbawionymi pasm szarości, w ubraniach, które z pewnością
nie były drogie, ale jednak nie były pozszywane przez ubóstwo. Remus dotknął jego
dłoni. Harry nie tylko ją wziął, zacisnął na niej rękę.
- Dajmy mu chwilę – powiedział cicho Remus. – Powinieneś
poczuć jego puls pod moją ręką. Jest naprawdę zdenerwowany.
- Sposób, w jaki na nas patrzy… - Harry’ego powinno
zaniepokoić to, że mówią o nim, jakby go tu nie było. Jednak nie czuł tego. –
Patrzy na nas tak, jakby nie mógł uwierzyć, że to my.
- Jesteś Jamesem, prawda? – Remus odsunął kosmyk włosów z
oczu Harry’ego. – Jesteś jakiegoś rodzaju alternatywną rzeczywistością Jamesa i
przeszedłeś do nas jakoś, by porozmawiać.
- To… - To zmusiło Harry’ego do mówienia. – To nie
całkiem tak. To… - Skomplikowane, chciał powiedzieć. Trudne. Ale trudno było
nawet o tym mówić. Jego druga ręka chwyciła dłoń Syriusza, niemal nieprzytomnie
potrzebując analogicznego uścisku po drugiej stronie, który by go uziemił.
Ale gdy tylko ją miał, gdy ją złapał, było to jak
zakończenie elektrycznego pasma. Nie mógł powiedzieć ani słowa więcej, ale
przycisnął twarz do ramienia Syriusza, nie mogąc dłużej oprzeć się potrzebie. Poczuł,
że niewielkie drgnięcie z zaskoczenia przeszło przez Syriusza, ale potem dłoń
opadła na jego rękę, całkiem łagodnie, a następnie Harry usłyszał, że mamrocze,
równie łagodnie:
- Cóż. Wydaje mi się, że w pewnym sensie jest jak James,
nawet jeśli nim nie jest.
- Co?
- Powiedziałbym… - Syriusz zabrał rękę, która była na
dłoni Harry’ego i przeniósł ją na jego brodę, unosząc ją na tyle, by spojrzeć
mu w twarz, – że Harry czuje do nas miętę.
- Och, Syriuszu, nie… - Ale Remus urwał. – Och –
powiedział, jakby to nie była najbardziej absurdalna rzecz, jaką mógł
powiedzieć Syriusz. Harry wyczuł, że Remus czeka na jego odmowę. A może jednak
na śmiech. Na coś, co pokazałoby, że uważa ten pomysł za okropny. – Um. Tak.
Czy to jest jakaś część tego wszystkiego, Harry?
Harry nie mógł mu odpowiedzieć. Nie było to możliwe. Jak
jego ojciec? Jego ojciec? My?
Dlaczego to nie było tak samo okropne?
Syriusz pochylił się i pocałował go.
Nie mógł wykrztusić słowa i był oszołomiony, jak wtedy,
gdy Cho zrobiła mu to samo. Wyjątkiem było to, że tym razem, miał lepsze słowa
niż „mokro”, by to opisać. To było odurzające, zapierające dech w piersiach.
Szczere i bezwstydne. To było niemożliwe, a jednak wszystko było w porządku.
Nie był pewny, kiedy pocałunek urwał się, aż Syriusz nie
przemówił.
- Och, Luni. On jest… milusi.
- Pozwól mi. – Palce pod jego brodą. Remus odwrócił jego
głowę. Och, ten pocałunek był taki sam, a jednak inny na sposoby, w jakie
musiał być inny. Ponieważ to był Remus. Harry nie miał słów, by zrozumieć, jak
ich techniki się różniły, nie, ale był nikle świadomy tu, że tu nie chodziło o
technikę; technika była czymś, o czym się strasznie dużo mówi, gdy się nie
interesuje osobą, która całuje. To… tu chodziło o osobę. Osoby.
- Och, tak. – Remus miał ten sam lekko ochrypły ton, co
Syriusz. – I jest słodki.
- Pomyślałem, że ci się spodoba.
- Nie oddał pocałunku. – To, oraz palce Remusa pod jego
brodą, zwróciły jego uwagę. – Może jednak się myliliśmy? Nie chcemy cię
wykorzystać.
- Chyba, że on tego chce! Zawsze opuszczasz tą część.
- Zamknij się, Syriusz. – Remus wziął dłonie Harry’ego w
swoje. – Posłuchaj. Myślę, że bezpiecznie mogę powiedzieć, że to raczej my
czujemy miętę do ciebie. I jeszcze
nie powiedziałeś nam, żebyśmy się odwalili. Więc. Nie robimy czegoś, co zbyt
cię przeraża, żeby kazać nam przestać, prawda?
- Może nie lubi się całować – powiedział Syriusz bardzo
wesoło. – Możemy przejść prosto do wzajemnego rzucania się na siebie, jeśli
wolisz.
- W ogóle nie
pomagasz. – To było zastraszające spojrzenie, ale Syriusz nie wyglądał mniej
radośnie. – Posłuchaj. Odpowiedzmy sobie na to pytanie. Czy znikniesz za
godzinę albo coś w tym stylu, nie przekażesz wiadomości, jeśli nie powiesz jej
teraz? A może jednak możemy mieć przyjemność z twojego towarzystwa nieco dłużej?
Harry w końcu odnalazł głos.
- Nie. Mam… cały czas świata.
Syriusz roześmiał się.
- Więc czyż nie jesteśmy szczęściarzami? – I ponownie
odwrócił twarz Harry’ego, by na niego spojrzeć. – Więc spróbujmy jeszcze raz.
Tym razem Harry odpowiedział na pocałunek. Starał się nie
martwić tym, co właśnie robi. Gdyby mógł zrozumieć tą rzecz związaną z techniką
szybciej, bo z pewnością Syriusz i Remus już to wiedzieli. I podobał im się.
Czuli do niego miętę.
Z pewnością nie zniechęcił Syriusza, ponieważ nie miał pojęcia,
ile minęło czasu, zanim Remus – cierpliwy, ostrożny Remus – poklepał Syriusza
po ramieniu i powiedział:
- W porządku, jesteś przekonany. Teraz moja kolej, czyż
nie?
- Do diabła, tak – powiedział Syriusz, odchylając się
oraz wyglądając na tak odurzonego i zziajanego, jak z pewnością musiał wyglądać
Harry. – Och. On jest… Chryste. Moje spodnie już wyglądają jak namiot.
- To nic nowego, Łapciu. – I Remus pocałował Harry’ego.
Teraz nie było w nim nic cierpliwego ani ostrożnego – Harry ledwie miał czas zacząć
odpowiadać na pocałunek, zanim język Remusa wepchnął się między jego wargi, co
było zaskakujące, ale przyjemne, zdecydowanie przyjemne i Harry pomyślał, że
mogłoby być jeszcze przyjemniej, gdyby odpowiedział własnym językiem. To było
sto razy lepsze od skromności słowa przyjemne.
Remus jęknął, a to było sto razy lepsze niż wszystko inne.
Naciskali na Harry’ego z przodu i z tyłu, między siebie,
a to sprawiło, że w głowie mu tak szumiało, że nie zauważył, kiedy popchnęli go
na plecy, tak że teraz leżał w poprzek łóżka Syriusza. Syriusz miał dłonie na
jego ramionach i mamrotał coś o tym, że szaty Harry’ego stoją mu na drodze, a
Harry zdecydował, że tak właśnie jest, więc nie stało się nic peszącego, kiedy
zostały zdjęte przez jego głowę. Za nimi, nieco później, podążyła jego
koszulka, która mimo że nie stała bardzo na drodze, nie miał nic przeciwko
temu.
Oboje, Syriusz i Remus byli już teraz bez koszulek. Byli…
naprawdę wspaniali; określenie przystojni wcale ich nie umniejszało. Remus był
chudszy, ale nie bardziej, niż sam Harry, a Syriusz miał ciemniejszą opaleniznę
niż każdy z nich. Harry nie mógł powiedzieć, dlaczego pomyślał, że są
wspaniali, poza tym, że widział ich tak młodych i w dobrej formie, co go
przytłoczyło.
Oczywiście to oznaczało, że chciał ich dotknąć, a z tym
nie było problemu, jako że interesowało ich to samo. Dziwne, jak niewiele
wątpliwości go wypełniało: żadnych głupich obaw, które mogły się odnosić do
jego preferencji. Łatwo było to wyłączyć. Mniej niż godzinę wcześniej, stawał
przed własną śmiercią – zabawne, jak przez to pewne perspektywy wydawały się…
miniaturowe.
Och. Ciepło
skóry innej osoby pod jego własnymi dłońmi i to uczucie, gdy inne dłonie
dotykały go w taki sposób… To wtedy
przeszli od czegoś wolnego i błogiego do nagłego i pełnego potrzeby. Jego
spodnie też teraz przypominały namiot, gdyby którykolwiek z nich zapragnął
zerknąć, a nie wątpił, że to zrobią.
Jednak nie drażnili się z nim, czego spodziewał się po
siedemnastolatkach. Remus tylko położył dłoń na tej bolącej wypukłości i
pocierał, przykładając jednocześnie usta do ramienia Harry’ego, podczas gdy
Syriusz zaczął pracować nad jego zamkiem, mamrocząc:
- Możemy to z niego zdjąć, prawda, Luni… - W odpowiedzi
Syriusz otrzymał od Harry’ego tylko kilka głosek ”y”, kiedy uwalniał jego
członka i powiedział: – Teraz już się tym nie martw – zanim pochylił się i
possał główkę penisa Harry’ego ustami.
Harry otworzył usta, by powiedzieć Hej, nie… albo Nie
spodziewałem się, że… albo Czy to
oznacza…, kiedy zrozumiał, że Syriusz powiedział to z jakiegoś powodu i
powinien podążyć jego radą. A potem jego usta nie były w stanie robić
czegokolwiek innego oprócz sapania, kiedy Syriusz zasysał ciasne kółeczka wokół
jego główki, prześlizgując się po jego trzonie płaskim językiem, aż od spodu.
- O, kurcze – wyszeptał.
Remus był za nim. Wsunął ramię pod barki Harry’ego,
podtrzymując go, gdy usta Syriusza pełzały po jego członku, a kiedy wargi
uformowały ciasne koło wokół samej nasady, zagnieżdżając się w ciemne kręcone
włoski tuż u nasady, oczy Syriusza zamknęły się z pogodną satysfakcją na
odpowiedź Harry’ego – to wtedy Harry sięgnął dłonią, by zacisnąć ją na pościeli
pod nim, ponieważ był całkiem pewny, że nie zrobiłby dobrze, gdyby chwycił
czyjeś włosy w tym momencie i pociągnął. Bardzo mocno.
Jednak nic nie mogło go powstrzymać od wyginania się w
łuk przez to cudowne ssanie i nawet nie próbował się powstrzymywać. Syriusz
wydał z siebie ciche mmmm i dał mu
to, czego pragnął, prześlizgując się ustami w górę i w dół członka Harry’ego,
aż nie odsunął się i nie wziął ust – poczucie rozrywania niemal doprowadziło
Harry’ego nad samą krawędź – i zaczął lizać podstawę członka Harry’ego,
sięgając niżej, a jego język przesunął się po skórze tuż przed jego jądrami.
Harry wziął głębszy oddech i mocniej chwycił pościel.
- Zrobiłeś się zachłanny – powiedział Remus. – Teraz moja
kolej.
- Przestań… mmmm…
jęczeć. Dostaniesz.
- Zanim on
dojdzie, Syriuszu.
Syriusz mruknął coś zirytowany.
- Jest w naszym wieku, na litość Merlina. Będzie gotowy
raz, dwa.
- Tak, mówisz tak za każdym razem, a po dwóch sekundach
już chrapiesz. Przesuń się.
Syriusz wydał z siebie kolejny zirytowany odgłos, ale
posłuchał, po czym rzucił się na miejsce obok Harry’ego, szczerząc się szeroko.
- Zignoruj go, Harry. Ja nie chrapię.
Remus subtelnie inaczej potraktował członek Harry’ego,
unosząc go palcami obu dłoni, jakby był instrumentem, a potem zaczął drażnić
językiem jego główkę, aż Harry trząsł się, a dłoń, która już nie zaciskała się
na pościeli, zacisnęła się w pięść w jego ustach. Obok niego Syriusz pozbył się
własnych spodni, odrzucił je i wziął dłoń Harry’ego w swoją.
- Tutaj. Tylko dotknij. Nie musisz jeszcze używać ust.
Albo jeśli nie chcesz. – I owinął mocno palce Harry’ego wokół całej jego
długości. – Och, tak. Przyjemnie. Nie martw się robieniem czegokolwiek – nie
gdy Remus mizia cię językiem – tylko ściśnij lekko.
Syriusz miał rację; nie było możliwe, by skupić się na
czymś więcej niż ściskanie, kiedy był tak ssany. Ale nie potrafił powstrzymać
się przed patrzeniem na Syriusza, rozłożonego u jego boku, opalonego poza białą
skórą na jego udach i tyłku, uśmiechającego się z zamkniętymi oczami, podczas
gdy Harry trzymał jego twardość w dłoni, czując, jak cała długość pulsuje, a
kilka kropelek wilgoci zbiera się na czubku. Kiedy nie mógł już znieść
patrzenia na ten niezwykły widok, spojrzał na Remusa, który lizał go ze
swobodnym skupieniem, nie uśmiechał się, ale był zadowolony, a jego wyraz
twarzy był tak podobny do dorosłego Remusa, że to natychmiast go zrani i
uleczy.
Właśnie wtedy drzwi się otworzyły.
Oczywiście wszyscy się wyprostowali; to był odruch.
Zarejestrowali głos nowoprzybyłego, zanim go zobaczyli.
- To niby uczenie się, osły! Jesteście jak dwa pieprzone
króliki; nie mogę… - urwał. – Chwila, kto to, do diabła, jest?
Jedyne, o czym Harry mógł pomyśleć, by zrobić, by
powiedzieć, było przyłożenie pasa jego spodni i wyskrzeczenie:
- Myślałem, że zaczarowałeś drzwi.
Syriusz, który nie próbował się zakryć, parsknął:
- Tak, ale to nie zatrzyma Jamesa.
- Co, do diabła…? – zaczął powtarzać James.
Harry nie mógł powiedzieć kolejnego słowa. Jego ojciec.
Jego-wersja-z-przemyślanymi-błędami.
- Zamknij znowu drzwi, Rogasiu. – Syriusz wciąż się uśmiechał.
– Nie jesteś zbyt późno.
- O kuźwa. – Oczy Jamesa rozszerzyły się teraz, nie
zwęziły z podejrzeniami, a Harry wiedział, że to nie tylko z powodu zobaczenia
jego najlepszego kumpla w łóżku z innym chłopakiem. – Kim jesteś?
- Harry, James. James, Harry. Przyszedł od nas, by
przekazać nam coś, co brzmiało na bardzo ważną wiadomość, ale my – i w tym
momencie kąciki ust Remusa uniosły się, – nieco zboczyliśmy z tematu.
- On wygląda… - James miał kłopot z dokończeniem dużej
większości jego zdań. – On…
- Chodź, Rogaś. Zobaczy, co dla ciebie mamy. – Syriusz
potargał włosy Harry’ego. – Miałeś kiedykolwiek fantazję, by zrobić to samemu
sobie?
Usta Jamesa otworzyły się.
Harry’ego nie, ale tylko dlatego, że zacisnął je i
szczękę, nie wspominając o gardle.
- Uważamy, że to ty z alternatywnej rzeczywistości
Przynajmniej to lepsze niż jego wyjaśnienie. Którego nie dał, ale wciąż
bardziej lubimy naszą wersję.
- James… - Remus siedzący obok Harry’ego, owinął wokół
niego ramię czule – albo troskliwie, Harry nie był pewny, – złapałeś go w
niekorzystnej sytuacji. Nas wszystkich, po prawdzie. Zdejmij ciuchy i usiądź z
nami na równej stopie.
- Seksiaście.
- Och, przestań, Łapo.
Jeden kącik ust Jamesa uniósł się.
Wtedy odwrócił się, wyjął jego różdżkę i zatrzasnął
drzwi.
James zdjął jednym ruchem sweter i koszulkę, wydając się
zastanawiać się nad spodniami, zamiast tego odwiązał i skopał buty. Harry mógł
tylko obserwować w stanie oszołomienia, gdy wzrastało w nim coś, co nie było
podekscytowaniem, ale też nie przerażeniem.
To był James. Nie znał Jamesa tak, jak znał Syriusza i
Remusa. Był dla niego niczym więcej niż zdjęciem, wizją z lustra, kilkoma
słowami z widmowego cienia. Jego wspomnienie, najlepsze, jakie miał, nie było
nawet jego; było Snape’a, a wtedy James miał piętnaście lat i nie był jeszcze
ojcem.
To był… on. Bardziej niż jego przyszłym ojcem, był nim.
Było to bardziej, niż dziwaczne, ale pomysł, żeby James rozebrał się i dołączył
do nich w łóżku nie był tak niepokojący, jak powinie być. To było
przytłaczające, ale nie przerażające.
Harry nagle zdał sobie sprawę, że nie stracił erekcji.
- W porządku – powiedział James, ubrany tylko w spodnie,
usiadł na łóżku obok Syriusza, – więc rozmawiamy, czy zaczynamy na nowo to, co
przerwaliście?
- Rozmowa jest przereklamowana. Poza tym, wspominałem o
„robieniem tego z samym sobą” i praktycznie tutaj skoczyłeś.
- Bądź miły. – Remus wciąż owijał ramiona wokół
Harry’ego. – Rogaś, Harry jest nieco nieśmiały. Daj mu chwilę. – Pocałował
Harry’ego w skroń. – Harry, chcesz, żeby teraz James się tobą zajął? Okropnie
dobrze radzi sobie z ustami. I zignoruj to „jak króliki”; jest większym
napaleńcem niż my dwaj razem wzięci.
James pochylił się i jeśli Harry pomyślał, że Syriusz
jest w stanie uśmiechnąć się grzesznie, było to nic w porównaniu z uśmieszkiem
Jamesa w tym momencie.
- Rozumiem, że przybyłem nieco późno, powinienem jakoś
przeprosić. – Spojrzał w dół na erekcję Harry’ego, nie mniej się szczerząc. –
Jestem ciekawy, czy smakuje choć trochę, jak mój.
- Skąd miałbyś wiedzieć? – zaśmiał się Syriusz.
- Och, bądź cicho, śmierdzielu, umiesz tylko mówić. Jakby
Łapa nie spędził połowy nocy, pokazując nam, że może to zrobić. Więc, jak, Harry?
A Harry nie chciał powiedzieć nie, z większej ilości
powodów, niż mógł uwierzyć. Mówił sobie, że najważniejszym było to, że musiało
być jakieś wyjaśnienie, dlaczego był chętny rozebrać spodnie i brykać z Remusem
i Syriuszem, a nie Jamesem. (Choć nie był pewny, że to była prawda.) I czy mógł
to zrobić? Czy posłuchają go po tym; czy będzie musiał powiedzieć im wszystko i
– i może obserwować, jak się od niego odsuwają, ponieważ musiał powiedzieć zbyt
wiele?
Usłyszał, jak sam mówi:
- Właściwie… mogę zrobić to tobie?
James zamrugał. Syriusz ponownie roześmiał się. Nawet
Remus zachichotał.
- Cóż. Już nie jest tak nieśmiały. Szybko poszło.
Harry oderwał uwagę od jego własnej erekcji i przesunął
się do przodu, otwierając pasek Jamesa i zamek, ściągając spodnie i majtki w
dół, w ten sam sposób, w jaki Remus zrobił jemu.
Członek Jamesa wyskoczył na wolność i, och, tak, już był
twardy. Twardy i jeszcze twardniał, teraz, kiedy uwolnił się od ubrań, a kiedy
Harry zbliżył do niego swoje usta, przyglądając mu się, jednocześnie
zastanawiając, gdzie zacząć. Eksperymentalnie polizał od spodu, co zostało
nagrodzone piżmowym, słonawym smakiem, który nie był całkiem nieprzyjemny, jak
drgnięcie członka, które było jeszcze przyjemniejsze, a syknięcie Jamesa
zaskoczyło ich obu.
Polizał ponownie, zaczął językiem śledzić linie jego
członka od podstawy do jego szczytu. James jęknął, a jego dłoń opadła na głowę
Harry’ego, palce prześlizgnęły się przez jego włosy i lekko zacisnęły,
zachęcając Harry’ego, by został, ale nie w pięść. Och. Więc tak to się robi.
Nie mógł powiedzieć, dlaczego to brzmiało jak jedyna
możliwa odpowiedź. Tylko że wiedział, że to prawdopodobne, że jeśli rezultaty
ruszą tak, jak miał nadzieję, James pewnego dnia zda sobie sprawę, kim Harry
był. I gdyby… gdyby James musiał to sobie przypomnieć, co pamiętał, że naprawdę
nie zrobił nic Harry’emu… Harry zrobił to jemu.
Dlaczego to było lepsze? Może nie było. Ale przynajmniej James nie będzie
musiał się o to obwiniać.
- Luni, znam to spojrzenie na twarzy Jamesa. Sądzę, że
nasze przejmowanie kolejki się skończyło.
- Na to wygląda. Cóż, jako tako zasługuje na to. Dalej, Łapo,
wciąż organizujemy czas dla czwórki. To bułka z masłem.
I Harry – który miał teraz członek Jamesa w ustach,
starając się uważać na zęby i uznał to za interesujące, jak jego główka zbija
się w jego policzki od środka – dostrzegł, że dłonie ściągają resztę jego
spodni, a potem popychają go na kolana i rozchylają je i ktoś – Syriusz –
prześlizgnął się między uda Harry’ego, uniósł twarz i pochylił się, by wsunąć
jego penisa w swoje usta. Harry jęknął z pełnymi ustami, a wtedy James jęknął
głośniej, najwyraźniej to lubiąc, więc Harry jęknął ponownie, układając swój
głos w serię jęków, które były bardziej niż z głębi serca, przez to, co niesamowite
usta Syriusza robiły z jego członkiem, ssąc, liżąc, robiąc te ciasne kółeczka z
ust wokół jego główki. James wciąż był coraz głośniej, wypychając biodra do
twarzy Harry’ego, jego dłonie zacisnęły się na włosach, ale nie zbyt boleśnie –
właściwie był to rodzaj przyjemnego bólu. Wtedy kolejne ciało zaczęło kręcić
się u boku Harry’ego, a między jękami James wygiął tylko odrobinę swoje ciało
tak, że mógł pochylić się, by wziąć członka Remusa we własne usta…
… i Harry zrozumiał, że Remus musiał w tym samym czasie
pieścić Syriusza, wszyscy wykrzywiali się w jeden głodny okrąg ciał, i do
cholery, nigdy nie marzył o czymś takim, było to szalone, bajeczne i to
kompletnie zrujnuje jego seks z jedną osobą do końca jego dni. I, psiakrew,
będzie posiadał to wspomnienie, nawet jeśli jego przyszłość będzie kompletnie
inna i było to warte powrotu. Syriusz trącił jego jądra jedną dłonią, och,
dochodził. Przytrzymał członka Jamesa i possał go, ponieważ to jedyne, co mógł
zrobić. Dochodził w pośpiechu, fale zacisnęły jego jądra, brzuch i członek,
kiedy wytrysnął, ściskał, opróżniał, w odpowiedzi wypełniony w usta nasieniem
Jamesa, powstrzymując je, czując ciepło ich wszystkich wokół niego w poduszce
ciał, które go otaczały, przytrzymujących go, powstrzymujących.
I opadli razem, nie rozdzielając się, nawet gdy się
oddzielili.
Niemal zniszczyło Harry’ego pierwsze słowo, wymówione
przez któregoś z nich:
- Kuźwa. Glizdogonowi będzie przykro, że to przegapił.
To było zbyt otwarte, by to zignorować. Harry niemal
rozpłakał się, że musi zakończyć tą chwilę.
- Um. To jest coś, o czym nigdy nie możesz mu powiedzieć.
Przenigdy.
Znieruchomieli, gdy James powiedział:
- Co masz przeciwko Peterowi?
Gdy Harry przygryzł wargę, zastanawiając się, jak mógł
zwalczyć podejrzenie w głosie Jamesa, Remus przybył na ratunek.
- Czy… to część tego, co musisz nam powiedzieć? Czy to
coś o Peterze?
Hary skinął głową w stronę pościeli, nie będąc w stanie
jeszcze na nich spojrzeć.
Remus kopnął Syriusza.
- Nie zasypiaj, Łapo. Harry ma nam powiedzieć to, co
zamierzał.
- Nie zasypiałem – powiedział Syriusz, ziewając szeroko.
– Kontynuuj więc.
Więc im powiedział. Nie wszystko. Nic, co byłoby w
najmniejszym stopniu wszystkim. Nigdy nie zamierzał powiedzieć im, kim jest,
ani o ich złym przeznaczeniu, które na nich czekało – śmierć, Azkaban,
izolacja. Ani nie planował ujawnić rzeczy, które były przyjemne albo neutralne,
ale najlepiej, żeby zostało to niewypowiedziane. Gdyby był na ich miejscu, nie
chciałby znać wszystkich niespodzianek ich życia – kogo poślubi, co będzie
robił w życiu, to wszystko. Znienawidziłby to.
Ale przekazał im kluczowy element, przekazał im to, co
muszą wiedzieć, co muszą usłyszeć, aż się o tym nie przekonają – James i ci, których kochał, będą musieli się
ukryć za kilka lat. Nie czyńcie Petera Strażnikiem Tajemnicy. Będziecie myśleć,
że to bystry pomysł, ponieważ Syriusz jest oczywistym wyborem – ale jeśli to
zrobicie, wydarzą się straszne rzeczy. Pamiętał, by podzielić się tym, co
Syriusz mu powiedział, tej nocy w Chacie – że Peter zaczął ich zdradzać rok
przed… przed tym, jak wydarzyły się straszne rzeczy, że ich przyjaciel już mógł
służyć, ale również, że sprawa ze Strażnikiem Tajemnicy była najbardziej
morderczym zwrotem.
I uwierzyli mu. W ich postawach nie było ani trochę
humoru, żadnej drwiny. Widzieli, że jest śmiertelnie poważny. James sposępniał,
Remus zamyślił, a Syriusz wykazał całym swoim zuchwalstwem i ufnością. I
wszyscy to zaakceptowali. Obiecali, że będą pamiętać, co powiedział i trzymać
się tego.
I tylko tyle mógł zrobić. Tylko tyle mógł wymyślić.
Cokolwiek więcej mogłoby zniszczyć to, co zrobił – teraz pozostaje tylko los.
I kiedy już się pożegnali, Harry, nie potrzebując ukryć
przed nimi swoich działań, wyjął Zmieniacz Czasu i rozpoczął dziewiętnaście
obrotów.
Był w połowie, kiedy przypomniał sobie o pelerynie
niewidce, wciąż leżącej w kącie.
Och, do diabła. Nie, nie mógł próbować wrócić, nie w
połowie obrotów; nie wiedział, co mogłoby się stać.
Ale jakie to miało znaczenie? Płaszcz – płaszcz Jamesa –
będzie na niego czekał, dziewiętnaście lat od teraz. Ta myśl wyrwała z niego
śmiech.
I z tym śmiechem, ruszył zmierzyć się z przyszłością.
Intrygujące. Chociaż żałuję, że nie dowiemy się jak to się zakończyło :/
OdpowiedzUsuńHej, świetny blog. Jeśli jesteś fanem Harry'ego Pottera zapraszam do internetowej Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford www.winsford.pl, to świetna okazja do wspaniałej zabawy w realiach z książek o Harrym Potterze.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo intrygujące, aż chciałby się wiedzieć co zmieniło się w przyszłości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia