Pierwszy tydzień zajęć był zarówno straszny i
ekscytujący. Było w nim więcej magii niż Harry myślał i wraz z Ronem sporo razy
zgubili się w wielkim zamku. Do piątku czuli, że powinni dostać gratulacje za
to, że zdołali dostać się do Wielkiej Sali bez zgubienia się nawet raz.
Piątek był również bardzo ważnym dla Harry’ego dniem,
ponieważ mieli mieć pierwszą lekcję eliksirów ze Slytherinem. Harry w
oczekiwaniu nie spał całą noc, ponownie czytając książkę do eliksirów, próbując
zrozumieć zawiłe techniki ważenia.
Eliksiry miały miejsce w lochach, a gdy tam dotarli,
profesor Snape groźnie spiorunował ich wzrokiem. Zdecydowanie nie był
nauczycielem, któremu można było się sprzeciwić, pomyślał Harry, gdy Snape
skończył wprowadzającą mowę. Spojrzał groźnie w taki sposób, że zrobiło się
zimno.
- Potter! – szczeknął nagle Snape, - co dostanę, jeśli
dodam sproszkowany korzeń asfodelusa do nalewki z piołunu?
Asfodelus? Piołun? Harry przeczytał te nazwy w książce,
ale nawet za cenę życia, nie miał pojęcia, jaka mogła być odpowiedź na pytanie.
Siedząca za nim Hermiona podniosła rękę w powietrze.
- Nie wiem, panie profesorze – wyszeptał.
Usta Snape’a wykrzywiły się szyderczo.
- No, no, najwyraźniej sława to nie wszystko. Spróbujmy
jeszcze raz, Potter. Gdzie byś szukał, gdybym kazał ci znaleźć bezoar?
Harry pamiętał, że czytał o bezoarze. Był używany jako
antidotum na większość trucizn, ale o to Snape nie pytał.
- Nie wiem, panie profesorze. – Głos Harry’ego był ledwo
słyszalny. Malfoy i jego kumple trzęśli się ze śmiechu.
- Wydaje mi się, że nie zaglądałeś do żadnej książki,
zanim tu przyjechałeś, co Potter?
Harry przygryzł wargę i próbował powstrzymać się od
drżenia. Nie tak miały wyglądać te zajęcia. Snape naprawdę wydawał się go
nienawidzić, zanim dał mu choćby szansą na wykazanie się.
- Jaka jest różnica, Potter, między mordownikiem a
tojadem żółtym?
Mordownik? Tojad żółty? To to samo, prawda? To było
podchwytliwe pytanie? Harry zdecydował nie mówić nic, ponieważ nie chciał wyjść
na głupka, gdyby się mylił.
- Nie wiem, panie profesorze.
Wargi Snape’a wykrzywiły się, jakby wyrecytował
prawidłową odpowiedź. Harry wbił spojrzenie w pergamin przed nim.
Zajęcia nie poszły lepiej. Harry przeczytał instrukcje
dwa razy, zanim zaczął i ostrożnie przygotował wszystkie ingrediencje. Snape
nie przeszkadzał mu, patrząc na jego pracę, a zamiast tego udał się do Malfoya,
by pokazać klasie, jak chłopak perfekcyjnie poddusił swoje rogate ślimaki.
Kiedy Neville’owi Longbottomowi, który pracował niedaleko
Harry’ego i Rona, eksplodował kociołek, Snape zwrócił się do Harry’ego i
warknął:
- Ty – Potter – dlaczego nie powiedziałeś mu, aby nie
dodawał kolców? Myślałeś, że jeśli jemu nie wyjdzie, to ty na tym zyskasz? W
ten sposób straciłeś punkt dla swojego domu.
Harry spuścił wzrok na swój eliksir, łzy zamazały mu na
chwilę obraz, zanim udało mu się je powstrzymać. W momencie skończenia lekcji,
pobiegł do swojego dormitorium i usiadł na łóżku, zaciągnął zasłony wokół i
schował głowę między kolana. Oczywiście, Snape go nienawidzi. Harry był głupi,
myśląc, że jest inaczej. Cała ta sprawa, Hogwart, magia, jaki był w tym sens? Jedyna
osoba, którą rzeczywiście chciał spotkać, nienawidziła go.
Łzy znowu groziły wypłynięciem i po raz kolejny Harry
musiał je powstrzymać. Nie mógł płakać, bo nigdy nie przestanie. Lata
mieszkania z Dursley’ami nauczyło go, że płacz niczego nie rozwiązuje. Co
powinien teraz zrobić? Myślał, że wystarczająco zaimponuje Snape’owi na
pierwszej lekcji i wtedy z dumą będzie mógł powiedzieć, że jest jego synem.
Gdyby mimo wszystko to zrobił, Snape najprawdopodobniej byłby po prostu
zdegustowany, lub co gorsza, wyśmiałby go publicznie.
- Harry? – dobiegł miękki głos spoza zasłony. Ron
niepewnie odsunął zasłony. – Snape to dupek, zapomnij o nim – Powiedział
szorstko Ron, siadając na krawędzi łóżka Harry’ego. – Jeśli chcesz, mogę
poprosić Freda i George’a, aby zrobili mu dowcip.
Harry roześmiał się nieco.
- Nie, nie rób
tego. – Myślał o tym, co powiedział Ron o zapominaniu o Snape’ie. Czy mógł to
zrobić? Oprócz niego, nikt nie wiedział o liście jego matki. Mógłby przeżyć
Hogwart z minimalnym bólem, gdyby zignorował to, że Snape jest jego ojcem.
Obraz Snape’a pojawił się w jego umyśle nieproszony. W końcu powiedział:
- Nie mogę o nim zapomnieć Ron. Snape jest… – Przerwał
tutaj. Powiedzieć Ronowi? Choć znali się tylko tydzień, Harry czuł, że mógł
zaufać Ronowi Weasley’owi. Nic nie było w stanie go powstrzymać od mówienia i
byłoby miło, aby w końcu mógł podzielić się swoją tajemnicą.
- Snape to mój ojciec. – Powiedział w końcu. Ron zamrugał
kilka razy.
- Wszystko w porządku, Harry? Nie upadłeś i nie uderzyłeś
się w głowę? Może powinieneś pójść to Madame Pomfrey, by się upewnić.
- Nie, naprawdę, Ron, jest nim. – Upierał się Harry. – Posłuchaj,
w lato dostałem list od mojej mamy i ona powiedziała mi, że Snape jest moim
prawdziwym ojcem. – Opowiedział o okolicznościach, które wyjawiła mu matka.
Ron spojrzał na niego z podziwem, kiedy skończył.
- Więc, w takim razie, to prawda. Snape to rzeczywiście
twój ojciec! – Opadł na ziemię.– Twoja mama naprawdę wiedziała jak wybrać, co
nie? Dlaczego nie może to być ktoś taki jak, nie wiem, Flitwick?
Harry skrzywił się i westchnął.
- Nie wiem, co zrobić, Ron. Dlaczego on mnie tak bardzo
nienawidzi? - Ron popatrzył na niego ze współczuciem. – Ty masz rodziców, Ron.
– powiedział Harry. – Co robisz, zęby byli z ciebie dumni?
- Są dumni z Percy’ego, ponieważ jest prefektem i dostaje
dobre stopnie.- mruknął Ron. – Nie wiem, Harry. Kocha Freda i George’a, chociaż
przez cały czas sprawiają kłopoty. Myślę, że rodzice już tak mają. Może
powinieneś powiedzieć Snape’owi.
Harry potrząsnął głową.
- Nie mogę. Jeszcze nie. – Z nową determinacją wstał. –
Chodź, Ron. Zacznijmy pracę domową.
- Ale jest piątek, Harry – Jęknął Ron. Harry szedł już do
pokoju wspólnego. – Zaczekaj! – zawołał za nim Ron.
Ron musiał przyznać, że rozpoczęcie pracy domowej w
piątek było dobrym pomysłem. W sobotę była skończona i byli całkowicie wolni, podczas
gdy ich koledzy dopiero zaczynali.
- Mógłbym się do tego przyzwyczaić. – Powiedział Ron,
wyciągając się na kanapie w Pokoju Wspólnym. Harry siedział w fotelu, kartkując
1001 magicznych ziół i grzybów. –
Przestań czytać, Harry, jesteś gorszy niż Hermiona Granger. Chodźmy trochę
pozwiedzać zamek. Chcę znaleźć kuchnię.
- W porządku – zgodził się Harry, wzdychając cierpliwie, choć
on też był gotowy na przerwę. Kiedy wychodzili z Pokoju Wspólnego niemal wpadli
na Hermionę, która niosła stos książek, sięgający jej oczu. Ron przewrócił
oczami. – Widziałeś, co mam na myśli?
^^^
W następnym tygodniu, pierwszoroczni Gryfoni miał
pierwszą lekcję latania, niestety ze Ślizgonami. Lekcją rozpoczęła się całkiem
dobrze, aż Neville Longbottom stracił panowanie nad miotłą i skręcił sobie
nadgarstek.
Pani Hooch zwróciła się do klasy:
- Niech nikt nie
waży się ruszyć, podczas gdy ja wezmę tego chłopca do skrzydła szpitalnego.
Zostawcie miotły tam, gdzie są lub wylecicie z Hogwartu, zanim zdążycie
powiedzieć Quiddich.
Gdy tylko poszła, biorąc ze sobą Neville’a, Malfoy
chwycił przypominajkę Neville’a, która spadła na trawę.
- Patrzcie! – powiedział. – To ta głupia zabawka
Longbottoma, którą wysłała mu babcia.
- Oddaj to, Malfoy – powiedział cicho Harry. Malfoy
uśmiechnął się drwiąco.
- Chyba ją tu gdzieś zostawię, żeby Longbottom mógł ją
sobie znaleźć… Na przykład… na drzewie.
- Oddaj ją! – ryknął Harry, ale Malfoy wskoczył na swoją
miotłę i odleciał.
Harry chwycił miotłę i zawahał się. Pamiętał, co pani
Hooch powiedziała: nie chciał zostać wydalony, zanim będzie miał okazję
porozmawiać ze Snapem. Poza tym, co by pomyślał Snape o łamaniu przez niego
zasad? Był przede wszystkim profesorem. Nie, lepiej było nie ryzykować.
Spojrzał pewnie na Malfoy’a.
- Boisz się, Potter?- wrzasnął Malfoy.
Harry zignorował go i coraz mocniej ściskał rączkę od
miotły. Pozostali patrzyli pomiędzy Harry’ego a Malfoy’a, zastanawiając się, co
zrobi. Malfoy był sfrustrowany z powodu braku odpowiedzi ze strony Harry’ego.
- Więc ją złap! – zawołał i rzucił przypominajkę
wystarczająco daleko od Gryfonów, aby nie byli w stanie jej złapać.
Ron, który miał dłuższe nogi, zaczął biec w jej kierunku.
Hermiona, z drugiej strony, wyciągnęła różdżkę i skierowała ją na kulkę, lecącą
w powietrzu. Ze świstem i machnięciem, mruknęła:
- Wingardium Leviosa.
Kulka zaczęła unosić się powietrzu i Hermiona delikatnie
skierowała ją do otwartych rąk Rona. Gryfoni zaczęli wiwatować, podczas gdy
Ślizgoni wyglądali na skwaszonych.
Ich chwila triumfu stała się jeszcze większa, gdy pani
Hooch krzyknęła:
- Panie Malfoy! Zejdź w tej chwili! – Malfoy, który był
jeszcze w powietrzu, podskoczył na dźwięk jej głosu i zleciał na dół. – Czy nie
wyraziłam się zupełnie jasno? – zapytała pani Hooch. – Jestem pewna, że
powiedziałam żadnego latania. W ten sposób Slytherin stracił 10 punktów,
chłopcze. Teraz mamy jeszcze trochę czasu do końca lekcji. Każdy niech wsiądzie
na swoją miotłę.
^^^
- To była najwspanialsza rzecz na świecie! – zawołał
Harry, kiedy razem z Ronem wracał do zamku po lekcji latania. Harry czuł się
podczas latania jak ryba w wodzie.
- A widziałeś wyraz twarzy Malfoya, kiedy pani Hooch go
przyłapała? I sposób, w jaki Hermiona zwolniła przypominajkę? Nie jest taka zła,
jak sądziłem.
- Co McGonagall robi przed dziurą w portrecie? – mruknął
Harry, w miarę zbliżania się do wejścia do wieży Gryffindoru
- Panie Potter – powiedziała profesor McGonagall – Chodź
ze mną, proszę
- Er, mam problemy, pani profesor? – spytał niepewnie
Harry.
- Pan Malfoy pojawił się z kilkoma zarzutami, które muszą
zostać potwierdzone. – powiedziała McGonagall, zaciskając usta w cienką linię.
– Panie Weasley, twoja obecność nie jest wymagana – dodała, gdy Ron zaczął za
nimi podążać.
- Panno Granger, gdyby mogła pani pójść również razem ze
mną – rzekła do Hermiony, która włóczyła się za nimi.
- Tak, pani profesor – odpowiedziała Hermiona.
Harry poczuł ostre ukłucie w żołądku. O co chodziło? Co
takiego powiedział Malfoy? Szli teraz w stronę lochów. Harry kurczowo zacisnął
oczy, kiedy uświadomił sobie ich cel. Biuro profesora Snape’a.
Kiedy weszli, na twarzy profesora Snape’a pojawił się
uśmieszek, podczas gdy Malfoy wyglądał na zadowolonego z siebie.
- Widzę, że masz naszego winowajcę – powiedział Snape,
zbliżając się do Harry’ego.
- To się okaże, profesorze – powiedziała McGonagall,
pociągając nosem.
- Potter – warknął Snape. – Malfoy mówił, że
sprowokowałeś go do latania na miotle, mimo zakazów pani Hooch. Jeśli ma być
ukarany, nie rozumiem, dlaczego tak nie powinno być.
To było, jakbym był znowu u Dursley’ów, pomyślał Harry. Oczywiście
musiał wziąć winę na siebie za coś, czego nie zrobił.
- Nie sprowokowałem Malfoya do niczego- zaprotestował
jednak.
- Tak, jak twój ojciec – powiedział cicho Snape –
Oczywiście, nigdy nie jest to wina doskonałego Pottera – spojrzał na Harry’ego
z niesmakiem.
- Mojego ojca? – wyszeptał Harry.
- Wystarczy, Severusie – powiedziała ostro profesor
McGonagall. – Wzięłam ze sobą pannę Granger, aby mówiła w charakterze świadka.
Jestem pewna, że wszyscy możemy się
zgodzić, że zachowa bezstronność.
Wszystkie oczy zwróciły się ku Hermionie.
- M-Malfoy podniósł przypominajkę Neville’a,
profesorowie, i Harry powiedział, żeby ją oddał. Nie słuchał i odleciał. Starał
się, by Harry poszedł za nim, lecz Harry nie słuchał – powiedziała.
- Jakie szlachetne było bronienie współlokatora podczas jego
nieobecności, panie Potter. Pięć punktów dla Gryffindoru – rzekła McGonagall. –
Jeśli to wszystko, profesorze Snape, może pozwolę panu Potterowi i pannie
Granger odejść?
Uśmieszek Sanpe’a stał się bardziej widoczny i Malfoy
stracił pewność siebie.
- Tak, niech idą! – powiedział Snape, machając na nich z
irytacją.
- Do widzenia, profesorowie – powiedziała Hermiona, zanim
wyszła.
- Dziękuję, pani profesor – powiedział Harry do
McGonagall, która skinęła głową z uznaniem. – Do widzenia, profesorze Snape –
rzekł cicho do Snape’a, który nie patrzył na niego.
Hermiona czekała na niego.
- Nie mogę uwierzyć, że Malfoy tak skłamał – powiedziała
z oburzeniem.
- Ja mogę – powiedział sucho Harry. – On jest jak mój
kuzyn.
- Więc cieszę się, że profesor McGonagall rozwiązała ten
problem – stwierdziła rozdrażniona.
- Tak – zgodził się Harry. Spojrzał na Hermionę kątem
oka. – Hej, Hermiono, Ron i ja będziemy dziś wieczorem odrabiać pracę domową. Jeśli
chcesz, dołącz do nas.
- Naprawdę? Ja…uh… dobrze – powiedziała Hermiona,
odwracając się lekko czerwona.
- Harry, co się stało? – Ron zaatakował go w momencie,
gdy wchodzili do Pokoju Wspólnego. Harry szybko wyjaśnij, co zaszło w gabinecie
Snape’a.
- Cholerny dupek – zaklął Ron. – W sensie Malfoy – dodał.
- Er, przy okazji Ron, Hermiona będzie odrabiać z nami
prace domową przed kolacją – powiedział Harry.
- Praca domowa – jęknął Ron. – Rujnujesz moją etykę
pracy.
- Albo jej brak – uśmiechnął się Harry.
- Pójdę po moje książki – odezwała się Hermiona.
Gdy Harry i Ron poszli do swojego dormitorium, aby wziąć
własne książki, Harry odezwał się cicho:
- Myślę, że wiem, dlaczego Snape mnie nienawidzi.
- Dlaczego?
- Sądzę, że nienawidził Jamesa Pottera. Moja mama pisała,
w swoim liście, że on i James nigdy się nie lubili, a przed chwilą powiedział,
że jestem jak mój ojciec.
- Więc, on ma uraz wobec ciebie, bo nienawidził Jamesa?
- Wydaje mi się, że tak – powiedział ponuro Harry.
- Nie martw się, Harry. Pokażemy mu, że się myli, co do
ciebie.
- Dzięki, Ron.
Hermiona czekała już na nich, gdy schodzili. Ron
powiedział do Hermiony:
- To było całkiem fajne, co zrobiłaś tam z tym zaklęciem,
Hermiono.
- Oh, cóż, to tylko proste Wingardium Leviosa –
powiedziała, rumieniąc się lekko. – Będziemy się tego prawdopodobnie niedługo
uczyć na Zaklęciach. – Ron spojrzał na nią z niedowierzaniem.
^^^
Harry poczuł, że powinien się domyślić, że połączenie
razem Rona i Hermiony nie będzie łatwe. Niestety, zrozumiał to zbyt późno.
- Mylisz marynowane oczy traszki i marynowane oczy
ropuchy – powiedziała wyniośle Hermiona. Ron otworzył swoją książkę do
eliksirów i skrzywił się, gdy zauważył, że miała rację. Spojrzał na jej pracę.
- Dlaczego piszesz powieść? Snape prosił tylko o 6 cali.
Hermiona wydawała się mieć na piśmie, co najmniej stopę.
- Znalazłam trochę więcej informacji, które były istotne.
- Jest powód, przez który poprosił 6 cali. Pewnie nie
chce czytać więcej.
- Tylko dlatego, że jesteś zbyt leniwy, aby wkładać
więcej wysiłku, nie znaczy, że każdy taki jest.
- Może, gdybyś nie byłabyś taka przemądrzała, miałabyś
więcej przyjaciół.
Hermiona wzdrygnęła się na słowa Rona i podniosła
książki, tupiąc wyszła z irytacją z Pokoju Wspólnego.
- Dlaczego musi trzymać swój nos w nie swoich sprawach? -
mruknął Ron. Spojrzał na esej, który pisał i podniósł pióro. Harry milczał,
wracając do swojej pracy. Minutę później Ron rzucił pióro w dół i wstał.
- Dobrze, pójdę po nią.
Gdy Ron opuścił Pokój Wspólny, wpadł na Lavender i
Parvati, które chichotały coś do siebie.
- Czy wiecie, gdzie poszła Hermiona? – zapytał.
- Jeśli nie możesz jej znaleźć, jest prawdopodobnie w
bibliotece – odpowiedziała Parvati.
Ron rzeczywiście znalazł Hermionę w bibliotece.
- Hermiona – wyszeptał, siadając na krześle obok niej. –
Przepraszam. Nie chciałem cię nazwać przemądrzałą.
- Cóż, jeśli chcesz mojej pomocy, nie powinieneś mnie tak
nazwać – powiedziała Hermiona, nie patrząc na niego.
- Gdybym chciał twojej pomocy, poprosiłbym o nią.
Hermiona w końcu odwróciła się do niego. Wyglądała na
zdezorientowaną.
- Więc, dlaczego Harry zapytał mnie, czy chce odrobić z
wami pracę domową?
- Ponieważ chce być twoim przyjacielem.
- Moim przyjacielem? Naprawdę?
- Tak. Znaczy, byłoby wspaniale, gdybyś mogła nam czasem
pomóc w odrabianiu pracy domowej, ponieważ jesteś taka mądra. Ale my naprawdę
chcemy być twoimi przyjaciółmi.
- Ale dlaczego chcecie być moimi przyjaciółmi? Myślałam,
że mnie nie lubicie.
Ron spojrzał na nią zakłopotany.
- Chodzi mi o to, że świetne było to, co zrobiłaś z
przypominajką. Nie jesteś taka zła.
- Dzięki, Ron – powiedziała Hermiona, przewracając
oczami, ale uśmiechając się do niego. Ten moment został przerwany przez małe
burczenie z żołądka Rona.
- Idziemy na kolację? Umieram z głodu – powiedział Ron,
wstając.
- Dobrze – zgodziła się Hermiona. – Co z Harrym? –
spytała, podnosząc swoje rzeczy.
- Może spotkamy go tam – powiedział Ron, praktycznie
skacząc z głodu.
- Hermiona roześmiała się, podążając za nim. Kiedy
przechodzili przy klasie na trzecim piętrze, usłyszeli głosy wewnątrz i
zatrzymali się. Ron cicho uciszał Hermionę. To był Quirrell.
- Hagrid pożyczył trzygłowego psa Dumbledore’owi, aby chronić
trzecie piętro – mówił Quirrell.
- Trzygłowy pies?- wyszeptała Hermiona.
- Chodźmy- szepnął Ron, odciągając ją z dala od drzwi,
słysząc zbliżające się kroki.
- Zastanawiam się, czego pilnuje – powiedziała Hermiona.
^^^
Ponieważ tydzień mijał, trio miało wiele do przemyślenia.
Kwestia, czego pilnuję trzygłowy pies był stale obecna w ich umysłach. W tym
czasie sytuacja Harry’ego z profesorem Snape’m nie uległa poprawie. Nawet
idealne mikstury i prace domowe Harry’ego nie mogły ominąć bariery, którą Snape
przed nim ustawił. W rzeczywistości, wszystkie jego wysiłki były wyszydzane
jako „popisy”.
W końcu, w jeden wieczór, gdy Harry szorował kociołki na szlabanie
ze Snape’em, przyszedł mu do głowy pomysł. Snape sprawdzał papiery na biurku.
Harry westchnął, zastanawiając się jak mógł pokazać Snape’owi, że nie był jak
James Potter. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co. To był pierwszy raz,
gdy został sam z ojcem, a on nie miał pojęcia, co powiedzieć. Wymyślał różne
możliwe scenariusze w głowie. Jak na przykład: „Profesorze, czy kiedykolwiek
ożenił się Pan z moją matką?” Albo jeszcze lepiej: „Profesorze, był Pan
zwolennikiem Voldemorta?” Harry cicho jęknął na tę myśl. Snape odwrócił się do
niego.
- Co tak jęczysz, Potter? – zapytał.
- Nic ważnego, sir – odpowiedział szybko Harry.
- Być może zostałeś rozpieszczony przez rodzinę i
profesor McGonagall, ale dla mnie jesteś po prostu nieznośnym, małym chłopcem –
rzekł Snape. Oczy Harry’ego błysnęły gniewem.
- Nie zna mnie pan. Tylko dlatego, że nienawidzi pan
Jamesa Potter nie jest powodem, by mnie też nienawidzić.
- Nie mów o rzeczach, których nie rozumiesz – warknął
ostrzegawczo Snape.
- A co z moją matką? Jej też pan nienawidził?- zapytał
niedbale Harry.
- Wystarczy, Potter! Skończ szorowanie kociołka i zejdź
mi z oczu.
Harry skończył szorowanie, ignorując ból odrzucenia i
kipiąc przez cały czas ze złości.
Snape nie patrzył na niego ani z nim nie rozmawiał. Harry
sięgnął do klamki, po czym zatrzymał się, wziął głęboki wdech i odwrócił się.
- Przepraszam, proszę pana. Nie powinienem był na pana
krzyczeć – powiedział. Snape w końcu spojrzał na niego.
- Ja tylko żałuję, że widzi mnie pan nie, jako Harry’ego,
a jako Jamesa.- Powiedziawszy to, wyszedł.
Severus Snape siedział przy biurku, zastanawiając się nad
tajemnicą, jaką był Harry Potter. Pamiętał wizytę u Dumbledore’a na początku
roku, gdy mówił, że Potter jest zepsuty, arogancki i zarozumiały jak jego
ojciec.
Gdy mówił te słowa, wiedział, ze to nieprawda. Potter był
niezawodnie uprzejmy, pilny i pracowity, bronił tych, którzy tego potrzebowali…
Tak jak ona.
Dumbledore powiedział mu, że inni nauczyciele uznali go
za spokojnego, zdolnego i sympatycznego, którą to ocenę Severus wyszydził. Już
zdecydował, że nie będzie nic czuć, ale nienawiść do chłopca, który zrujnował
mu życie pozostała. A jednak czuł się w niewytłumaczalny sposób przyciągany do
chłopca. Wszystkie jego działania sugerowały, że natura chłopca była jak jego
matki, tak jak powiedział Dumbledore. Nie, Harry Potter nie był taki, jakim się
go spodziewał.
Czekam na kolejne 2 komentarze! ;)
Enjoy!
Enjoy!
Ciekawe.
OdpowiedzUsuńCzyżby Harry'emu udało się zmusić Severusa do myślenia?
Będę czekać na ciąg dalszy.
miałam autorko komentować każdy tekst, ale tak mnie pochłonęły, że czytałam, ale i tak mam zamiar jeszcze raz przeczytać, bo przyciąga mnie ponownie "nowy dom harrego"
OdpowiedzUsuńa co do tego opowiadania bardzo mi się podoba, Harry otrzymał list o tym kto jest jego ojcem i nie ma zamiaru się poddawać aby udowodnić mu że jest dobrym synem, czyżby udało mu się zmusić Severusa do myślenia?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Ciekawe kiedy Snape się dowie, że to on jest ojcem Harry'ego?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, niech te słowa coś wskórają, jak widać już na początku Severus założył, że Harry jest arogancki czy naprawdę nikt nie wie jak wyglądało jego życie u Dursleyów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia