Dzień mijał powoli. Najwyraźniej Percy miał głupią
obsesję na punkcie pana Croucha (swojego szefa), więc wiadomość, co ten zrobił
Syriuszowi, nieco wstrząsnęła nowym pracownikiem Ministerstwa. Dla Percy’ego,
pan Crouch nie zrobił niczego złego. Ron, Fred i George mogli tylko przewracać
oczami. Słyszeli dość o panu Crouchu na całej życie.
W miarę upływu czasu, duża grupa podzieliła się. Pan
Weasley, Bill, Charlie i Percy usiedli z Remusem i Syriuszem, rozmawiając
cicho, podczas gdy ci, wciąż uczęszczający do Hogwartu odważyli się poszukać
sprzedawców, którzy sprzedawali różne rzeczy. Ron kupił miniaturowego Viktora
Kruma, zaraz tego pożałowawszy, kiedy Harry znalazł kogoś sprzedającego coś, co
wyglądało jak lornetka z pokrętłami i tarczami. Nazywało się to omnikulary i
pozwalało powtórzyć to, co się widziało w zwolnionym tempie. Kosztowało
dziesięć galeonów. Harry kupił trzy pary, podczas gdy Hermiona nabyła programy.
Gdy skończył im się czas, spotkali się z Fredem,
George’em i Ginng, po czym pospieszyli z powrotem, zauważając, że „dorośli” już
na nich czekają. Pan Weasley prowadził, a Syriusz i Remus podążali za tłumem.
Harry starał się pojąć wszystko bez zwalniania kroku. Nigdy wcześniej nie
widział czegoś takiego. Zapuścili się w las i szli przez niemal dwadzieścia
minut, aż dotarli na polanę z ogromnym stadionem. Złote ściany otaczały wielkie
boisko i to było wszystko, co Harry mógł zobaczyć.
- Sto tysięcy siedzeń – powiedział miękko Syriusz do ucha
Harry’ego. – Zamknij usta, Harry. Tylko poczekaj, aż wejdziemy do środka.
Harry zamknął z trzaskiem usta, spojrzał na Syriusza i
uśmiechnął się. Oboje wiedzieli, że to wszystko było dla Harry’ego nowe.
Dursleyowie nigdy nigdzie nie zabierali Harry’ego, więc od Syriusza i Remusa zależało,
czy to naprawią. Nie powiedzieli nic Harry’emu, ponieważ wiedzieli, jaka będzie
jego odpowiedź. Harry nalegałby, że nie muszę nic robić, ale widząc uśmiech,
obecny na twarzy Harry’ego, Syriusz i Remus nie potrzebowali niczego więcej, by
wiedzieć, że tego właśnie Harry potrzebował.
Głos pana Weasleya wyrwał całą trójkę z myśli.
- Antymugolskie zaklęcia są nałożone na każdy cal
stadionu – poinformował oniemiałe dzieci. – Kiedy mugole podejdą bliżej,
natychmiast przypominają sobie o jakimś ważnym spotkaniu i odchodzą.
Dotarli do najbliższego wejścia, które już roiło się od
krzyczących ludzi. Pan Weasley podał czarownicy bilet, która poleciła Weasleyom
i Hermionie udać się na górę do Górnej Loży. Kiedy weszli, Syriusz podał swój
bilet i kazano mu iść za Weasleyami. Szli w górę po schodach, aż dotarli do
najwyżej do małej loży położonej na środku boiska.
Były tam dwa rzędy krzeseł. Harry natychmiast został
pociągnięty przez Rona do pierwszego rzędu. Spoglądając w dół, Harry nie mógł
uwierzyć w tą scenę. Niezliczone czarownice i czarodzieje zajmowali miejsca
ponad długim, owalnym boiskiem. Po obu stronach stadionu były po trzy złote
obręcze o długości pięćdziesięciu stóp. Bezpośrednio przed nimi znajdowała się
wielka tablica ze magicznym, złotym pismem, to pojawiającym się, to znikającym.
Wszystko wydawało się otaczać dziwne złote światło, stające się coraz
jaśniejsze. Stało się zbyt przytłaczające, zbyt oślepiające.
Harry upadł.
Syriusz i Remus pospieszyli do boku Harry’ego, a pan
Weasley szybko pociągnął Rona i Hermionę z powrotem. Bill przytrzymał Ginny,
podczas gdy Charlie i Percy powstrzymali bliźniaków. Cisza wypełniła lożę.
Remus podniósł ciało Harry’ego do siadu, zdjął jego okulary i uchylił jedno z
jego zamkniętych oczu. Mógł tylko sapnąć z przerażenia na widok tego, co
zobaczył. Oczy Harry’ego były nienaturalnie jasne. Uchylił drugie i zobaczył to
samo. Remus spojrzał na Syriusza, który pochylił się, by zerknąć.
Syriusz mógł tylko patrzeć w szoku.
- To nie jest normalne – wymamrotał. – Czy to się kiedyś
wcześniej stało, Remusie?
Remus pokręcił głową, uwalniając powiekę Harry’ego.
Delikatnie dotknął czoła chłopca, sprawdzając jakiekolwiek oznaki gorączki.
- Harry – szturchnął go łagodnie. – Harry, obudź się.
Nie było odpowiedzi. Mała dłoń dotknęła ramienia Remusa,
zmuszając go do spojrzenia w górę. Zobaczył patrzącą na niego skrzatkę. Nosiła
ściereczkę do naczyń, którą owinęła wokół siebie jak togę. Stworzenie wyglądało
na śmiertelnie przerażone.
- Młody pan Czarodziej potrzebuje ochrony na oczy – pisnął
skrzat. – Widzi magię wokół nas. To za dużo dla młodego pana Czarodzieja.
Remus natychmiast wyjął różdżkę i puknął nią w okulary
Harry’ego, które nagle zmieniły się w przeciwsłoneczne. Delikatnie założył je
Harry’emu, po czym spojrzał na skrzatkę i uśmiechnął się.
- Dziękuję – powiedział szczerze. – Mogę poznać imię
twoje i twojego pana, żebyśmy mogli właściwie podziękować?
Skrzatka domowa zarumieniła się na to oświadczenie.
- Nazywam się Mrużka, panie Czarodzieju – powiedziała
skrzatka. – Moim panem jest pan Crouch. Ja zajmuję miejsce dla niego. Pan jest
bardzo zajętym czarodziejem, taki jest pan. Mrużka jest dobrym skrzatem.
- Tak, to prawda – powiedział Remus z uśmiechem. –
Następnym razem, jak spotkam twojego pana, powiem mu o tym. Jeszcze raz
dziękuję, Mrużko.
Mrużka pochyliła głowę i szybko wróciła do swojego
siedzenia. Jęk Harry’ego sprowadził uwagę wszystkich z powrotem do
nieprzytomnego nastolatka. Gdy Harry otworzył oczy, był zdezorientowany,
widząc, że pomieszczeni jest znacznie ciemniejsze niż przedtem i że jego głowa
pulsuje. Kącikiem oka (którego nie zakrywały okulary przeciwsłoneczne) Harry
dostrzegł jasność. Wyciągnął rękę, by zdjąć okulary, ale Remus powstrzymał go.
- Zostaw je, Harry – powiedział miękko Remus. – Na razie
ci pomogą. Dasz rady usiąść?
Harry skinął głową i usiadł z pomocą Syriusza i Remusa.
Rozejrzał się i dostrzegł, że wszyscy na niego patrzą. Harry jęknął, chwytając
się za bolącą głowę. To tyle jeśli chodzi
o spokojny dzień. Poczuł, jak zostaje przeniesiony na krzesło i spojrzał na
przestraszoną twarz ojca chrzestnego. Jego ból głowy powoli opadał, ale wciąż
czuł to zbyt mocno, by zignorować.
- W porządku, Harry? – zapytał Syriusz, rozpaczliwie
starając się zachować spokój. – Dasz rady wytrzymać grę?
Harry ponownie przytaknął.
- Nic mi nie jest – powiedział z wymuszonym uśmiechem.
Wiedział, że Syriusz nie umiał się tego doczekać i nie miał zamiaru mu
wszystkiego rujnować. – Lekko mnie boli głowa. To naprawdę nic.
Syriusz patrzył na Harry’ego przez chwilkę, jakby
wewnętrznie zastanawiał się, czy wierzyć nastolatkowi czy nie.
- Na pewno? – zapytał, po czym wstał, kiedy Harry skinął
głową. – Dobra, ale jeśli zaczniesz się czuć gorzej, chcę o tym wiedzieć; nie
ważne, jak niewielka to będzie zmiana, zgoda?
- Zgoda – powiedział Harry z prawdziwym uśmiechem.
Oczywiście nie miał zamiaru mówić nic, bez względu na wszystko, ale Syriusz i
Remus nie musieli o tym wiedzieć.
Napięcie w pomieszczeniu zdawało się natychmiast odejść.
Hermiona usiadła po lewej Harry’ego, podczas gdy Ron po prawej. Syriusz i Remus
zajęli miejsca za Harrym, a pozostali Weasleyowie usiedli dookoła nich. Fred,
George i Ginny w pierwszym rzędzie, a Bill, Charlie, Percy i pan Weasley w
drugim. Ron natychmiast wyjął swoje omnikulary i zaczął patrzeć na tłum.
Hermiona zaczęła przeglądać program, ale Harry mógł przysiąc, że widział, jak
go obserwuje. Zdał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie się o niego martwiła i
jak najlepiej to zignorował.
- Hej! – krzyknęła Hermiona. – Zobaczymy pokaz maskotek
każdej drużyny. To powinno być niezłe widowisko.
- Będzie niezłe – potwierdził pan Weasley. – Stworzenia
pochodząc z krajów reprezentacji. To coś, czego nie widzi się codziennie.
Przez następne pół godziny loża powoli wypełniała się
ludźmi. Pan Weasley witał się z większością z nich z Percym u swojego boku.
Kiedy przybył Minister Magii, Korneliusz Knot, praktycznie zignorował
Percy’ego, podchodząc do Harry’ego, którego potraktował jak zrobiłby to każdy
zainteresowany rodzic. Harry musiał powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy
i działań, którymi chciał potraktować mężczyznę, który chciał posłać jego ojca
chrzestnego do dementorów, ale było to trudne. Knot widocznie próbował pokazać
wszystkim w loży, jak „blisko” jest z chłopcem, który przeżył.
Remus wyraźnie trzymał Syriusza w miejscu przez cały
czas, mimo że oboje wydawali się być odlegli tylko o kilka sekund od
zaatakowania Ministra. Nienawidzili tego, jak Harry był używany do jakiegoś
rodzaju publicznego poparcia i wiedzieli, że Harry też tego nie znosi.
Minister ruszył dalej i rozmawiał teraz głośno z
Ministrem Bułgarii, mimo że mężczyzna nie wydawał się rozumieć po angielsku.
Zirytowany ponad wszelką miarę, Remus wstał i zaczął mówić do Bułgara w jego
ojczystym języku. Bułgar uśmiechnął się do Remusa i odpowiedział. Kilka chwil
później śmiali się z obrzydzenia Knota.
Bułgar i Remus uścisnęli sobie ręce i zajęli swoje
miejsca. Remus od razu uświadomił sobie, że wszyscy z jego grupy patrzą na
niego.
- Co? – zapytał niewinnie i tylko tego potrzebowali
Weasleyowie, żeby odwrócić od niego uwagę. Syriusz i Harry powstrzymali
uśmiechy. Oboje wiedzieli, że Remus zrobił to, by pokazać Knotowi, gdzie jego
miejsce. Niezwykłe było to, jak efektywne były metody Remusa.
Następni weszli Malfoyowie. Syriusz i Remus odwrócili
twarze w kierunku stadionu i cicho nakazali Harry’emu zrobić to samo. Harry
radośnie przystał na to. Lucjusz Malfoy i jego syn, Draco, wydawali się być źli
do szpiku kości. Draco Malfoy i Harry rywalizowali ze sobą, od kiedy Draco zaczął
śmiać się z rodziny Rona podczas ich pierwszej podróży do Hogwartu. Harry nigdy
by nie został przyjacielem takiego tyrana.
Knot i pan Malfoy porozmawiali chwilę, jakby byli starymi
przyjaciółmi, co sprawiło, że Harry’emu zrobiło się niedobrze. Poczuł rękę na
ramieniu i wiedział, że to Syriusz cicho przypomina mu, że nie był sam. Harry
zbył resztę rozmowy i przekazał Syriuszowi omnikulary. I tak nie potrafiłby
przez nie patrzeć w okularach przeciwsłonecznych.
- Co za oślizgłe dranie – wymamrotał Ron.
Zanim Harry się zorientował, stadion wypełnił głos
Bagmana. Dobrze, że jego ból głowy niemal już odszedł, bo inaczej całe te
krzyki tylko by go pogorszyły.
- Panie i panowie, witam na finałach czterysta
dwudziestych drugich Mistrzostwach Świata w Quidditchu! – ogłosił Bagman. – Bez
dalszych ceregieli, Maskotka drużyny Bułgarii!
Teraz na tablicy wyświetlało się BUŁGARIA: ZERO,
IRLANDIA: ZERO, ale nikt nie patrzył na tablicę. Wszyscy obserwowali setkę
pięknych kobiet, biegnących przez boisko. Niemal natychmiast czyjaś ręka
zakryła okulary Harry’ego. Harry chciał zaprotestować, kiedy do jego lewego
ucha dotarł miękki głos ojca chrzestnego.
- Zaufaj mi – powiedział Syriusz. – Nie chcesz zrobić z
siebie głupca z powodu Wili. Zakryj uszy, Harry.
Harry zrobił, co mu kazano i zakrył uszy, zamykając oczy.
Czekał, aż łagodna dłoń na ramieniu powiedziała mu, że może patrzeć. Tłum
krzyczał ze złością. Wile były teraz ustawione wzdłuż jednej strony boiska.
Spoglądając na Rona, Harry powstrzymał śmiech, widząc swojego przyjaciela w
oszołomionym stanie. Harry uderzył lekko Rona w tył głowy, ściągając nastolatka
z powrotem.
- Huh? – zapytał Ron. – Czemu to zrobiłeś?
Harry roześmiał się, podczas gdy Hermiona przewróciła
oczami z irytacją. Obejrzał się przez ramię na Syriusza i powiedział bezgłośne
„dzięki”. Syriusz miał rację. Harry naprawdę nie chciał zrobić z siebie głupca,
zwłaszcza przed tyloma osobami.
- A teraz Maskotki irlandzkiej drużyny narodowej! –
ogłosił Bagman.
Wejście na boisko rozbłysło oślepiającym światłem,
zmuszając Harry’ego do odwrócenia wzroku i zamknięcia oczu. Usłyszał „ochy” i
„achy” tłumu na to, co brzmiało jak głośny pistolet. Harry mógł tylko zgadywać,
że były to fajerwerki. Dłoń dotknęła każdego ramienia Harry’ego. Harry otworzył
oczy i zobaczył tęczę nad stadionem, która zmieniła się w kończynę i z nieba
zaczął padać deszcz lśniących obiektów. Kiedy szybowały nad nimi, Harry zdał
sobie sprawę, że to złote monety, co Harry uznał za dziwne. Kto mógł sobie
pozwolić na coś takiego?
- Leprokonusy! – powiedział z podekscytowaniem pan
Weasley, spoglądając w górę. Harry musiał przyjąć jego słowa. Dla niego przez
okulary wyglądało to jak kończyna.
Kończyna zniknęła, a Ron podał Harry’emu garść monet.
- Za omnikulary! – powiedział radośnie.
Właśnie wtedy Harry w końcu zobaczył leprokonusy, które
były małymi, brodatymi mężczyznami ubranymi w czerwień i niosące lampy, które
świeciły na złoto lub zielono. Zajęli miejsca na drugim końcu boiska naprzeciw
Wili, siadając po turecku. Harry zanotował sobie w myślach, żeby poszukać
czegoś o Wilach i leprokonusach, gdy wróci do Hogwartu.
- A teraz bułgarski narodowy zespół Quidditch! – ryknął
Bagman. – Dimitrov! Inavowa! Zofraf! Levski! Vulchanov! Valkov! Iiiii Krum!
Siedem szkarłatnych postaci wpadło na boisko tak szybko,
że było niemożliwe, by ktokolwiek ich dostrzegł. Cały tłum ryknął na nazwisko
Kruma, a Ron był jednym z nich. Gdy zwolnili, Harry był w stanie zobaczyć, że
Krum wygląda starzej niż osiemnaście lat, które podobno miał. Był chudy z
ziemistą cerą. Miał duży zakrzywiony nos i grube, czarne brwi.
- A teraz irlandzki narodowy zespół Quidditcha! –
kontynuował Bagman. – Connolly! Ryan! Troy! Mullet! Moran! Quigley! Iiiii
Lynch!
Siedem kolejnych plam wleciało na boisko, ale te były
zielone. Podlecieli tak, że byli twarzą w twarz z bułgarskim zespołem. Harry
wybrał szukających i skupił się na nich. Rozległ się głośny gwizd i zaczęła się
gra. Harry wyłączył się na głos Bagmana. Gra była tak szybka, że Harry bał się
nawet mrugnąć. Tłum był tak głośny, że Harry był pewny, że w takim tempie
ogłuchnie. Obserwował, jak Krum szuka znicza niemal leniwie. Nawet nie zdał
sobie sprawy z tego, że Irlandia zdobyła punkt.
Co jakiś czas Harry patrzył na resztę gry, tylko po to,
by szybko wrócić wzrokiem na Kruma. Jasne było, że Lynch obserwował Kruma
zamiast szukać samemu znicza. Irlandia zdobyła punkt jeszcze dwa razy, zanim
zdołali zdobyć Bułgarzy. Kiedy im się udało, Harry pomyślał, że usłyszał, jak
pan Weasley coś krzyczy, ale tłum był zbyt głośny, by to rozróżnić. Jego oczy
były przykute do Kruma, kiedy gracz wystrzelił jak rakieta. Czy zobaczył
znicza?
Lynch podleciał, gdy Krum zanurkował szybko. Kierowali
się w stronę boiska zbyt szybko, by jakikolwiek zdrowy człowiek próbował ich
zobaczyć. Oczy Harry’ego rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się
stanie. Krum nie widział znicza. Chciał się pozbyć konkurenta z gry. Krum
szybko wycofał się z nurkowania. Harry zamknął oczy i odwrócił wzrok,
spodziewając się, że usłyszy, jak Lynch uderza o ziemię. Chciał tylko, by Lynchowi
nic się nie stało.
Cisza wypełniła stadion. Harry szybko otworzył oczy i
zobaczył Lyncha za ziemi, bez śladów po uderzeniu.
- Eee… co się stało? – zapytał.
- Lynch się odbił – powiedział Ron ze zdziwieniem. – Jak
dał rady to zrobić?
Zanim ktokolwiek mógł coś więcej powiedzieć, Lynch wsiadł
na miotłę i ruszył za Krumem.
- To był najdziwniejszy zwód Wrońskiego, jaki
kiedykolwiek widziałem – skomentował Charlie. – Powinien się rozwalić o ziemię,
nie odbić.
Spoglądając na Kruma, Harry widział, że szukający jest
tak samo zaintrygowany jak wszyscy inni, ale potem szybko znowu zaczął szukać
znicza. Drużyny wyskoczyły z zaskoczenia i kontynuowały grę. Ponownie Harry
skupił się na szukającym, ignorując słowa Bagmana. Irlandia dostała karę, co
sprawiło, że ich maskotki zawrzały. Leprokonusy zaczęły drwić z Wili, które
odwzajemniły się i zaczęły tańczyć. Harry odwrócił wzrok i zakrył uszy tak jak
reszta mężczyzn dookoła niego. Dopiero gdy Hermiona trąciła go w ramię, poczuł,
że może bezpiecznie patrzeć.
- Sędzia! – krzyknęła, wskazując na sędziego, który był
teraz pod urokiem Wili.
Szybko nadszedł uzdrowiciel i kopnął sędziego, wyrywając
go z oszołomienia. Grę kontynuowano, ale stawała się coraz brzydsza. Pałkarze
robili wszystko, by zdjąć przeciwnych ścigających, obrońcę i szukającego.
Niektórzy niemal zostali zrzuceni z miotły i przyznano kilka fauli.
Leprokonusy ponownie zaczęły drwić z Wili, które w końcu
straciły kontrolę. Zaatakowały leprokonusy, rzucając w nie garście ognia. Ich
twarze zmieniły się z pięknych na ptasie, miały łuskowate skrzydła, wychodzące
z ich ramion. Harry skulił się na ten widok i skupił uwagę na graczach
latających nad boiskiem. Irlandczycy ponownie zdobyli punkt, zanim jeden z
irlandzkich pałkarzy uderzył tłuczek w kierunku Kruma, trafiając go mocno w
twarz.
Krum zalał się krwią, ale zanim mogła zostać odgwizdana
przerwa, Lynch nagle zanurkował, a Krum szybko podążył za nim. Krum był z
pewnością lepszym lotnikiem i szybko dogonił Lyncha. Byli ramię w ramię,
nurkując w stronę ziemi tak szybko, jak tylko potrafiły ich miotły.
- Rozbiją się! – krzyknęła Hermiona.
- Nie prawda! – odparł Ron.
- Lynch tak! – poprawił go Harry i Lynch rozbił się, tym
razem nie odbijając się.
- Gdzie jest znicz? – zapytał głośno Charlie.
Harry zauważył, że to Krum trzyma w dłoni małą, złotą
piłeczkę.
- Krum go ma! – krzyknął. – To koniec!
Tablica wyników zaczęła migać: BUŁGARIA: 160, IRLANDIA:
170. Wybuchły krzyki fanów Irlandii. Mimo że Krum złapał znicza, wygrali
Irlandczycy. To wydawało się zbyt niemożliwe. W całej karierze Harry’ego
szukający, który złapał znicza, wygrywał grę.
- Nie wierzę! – krzyknął Ron, klaskając. – Idiota! Nie
można łapać znicza, kiedy ma się więcej niż sto pięćdziesiąt punktów straty!
- Irlandia była lepsza – powiedział rzeczowo Harry, także
klaszcząc. – Krum chciał to zakończyć na swój sposób. Całkiem genialne.
- Patrzcie jak dostał – powiedziała Hermiona, spoglądając
w dół na Kruma. – Wygląda okropnie.
Harry odwrócił się od Remusa i Syriusza z uśmiechem na
twarzy. Remus wyjął różdżkę i stuknął nią w okulary Harry’ego, zmieniając je w
normalne, korekcyjne. Harry musiał zamrugać kilka razy, by się przyzwyczaić do
jasności, ale z pewnością nie było tak jasno, jak wcześniej. Wszystko wyglądało
normalnie. Teraz chciał tylko wiedzieć, co się stało.
- Dobrze się bawiłeś? – zapytał Remus, chowają różdżkę.
Harry pokiwał głową.
- Świetnie – powiedział radośnie, manewrując wokół
krzesła, by obu przytulić w tym samym czasie. – Dzięki – powiedział szczerze.
Naprawdę nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Syriusz i Remus odwzajemnili
uścisk, nie dbając o to, że ktoś może ich zobaczyć.
- To twój syn? – zapytał ich z ciekawością mroczny głos.
Syriusz i Remus odwrócili się szybko, dostrzegając
bułgarskiego Ministra Magii. Remus łagodnie pociągnął Harry’ego, by stanął
naprzeciwko nich.
- Nie, to nie mój syn – powiedział dyplomatycznie Remus.
– To Harry Potter. Harry, to pan Obalonsk, bułgarski Minister Magii.
- Miło mi pana poznać – powiedział Harry, wyciągając
rękę, którą pan Obalonsk uścisnął.
- Przyjemność po moja strona – powiedział pan Obalonsk z
uśmiechem. – Jesteś legenda, Harry Potter. Jeśli ty i twoja rodzina kiedyś
chcieliby odwiedzić moja kraj, nie wahajcie się kontaktować ze mną. – Spojrzał
na Remusa i Syriusza. – Bardzo uprzejmy młody człowiek – powiedział. – Musicie
być dumni.
- Jesteśmy – powiedział miło Remus. – Ma pan wspaniały
zespół i wyjątkowego szukającego.
Pan Obalonsk uśmiechnął się szeroko i uścisnął dłoń
Remusa, a potem Syriusza. Cała loża była oszołomiona ich kontaktem. Wilkołak i
były skazaniec mieli lepsze stosunki z bułgarskim Ministrem niż ich własny
Minister. Loża nagle rozświetliła się, więc wszyscy mogli widzieć wnętrze.
Harry zaczął się czuć niezręcznie przez to, że był obserwowany przez tylu ludzi
i cofnął się do Remusa.
- A teraz oklaski dla bułgarskiego zespołu! – krzyknął
Bagman.
Bułgarska drużyna Quidditcha weszła po schodach i do
loży. Tłum klaskał, kiedy Bagman przedstawiał po kolei graczy. Każdy zawodnik
uścisnął dłoń panu Obalonsk, a potem Knotowi. Krum, który był ostatni, wyglądał
nawet gorzej, gdy był bliżej. Miał dwa podbite oka i całą twarz pokrytą krwią.
Harry nie potrafił nic pomóc na to, że zauważył, że Krum wciąż trzyma znicza w
dłoni. W momencie, gdy zostało wywołane imię Kruma, hałas powodowany przez tłum
zdawał się zwiększyć dziesięciokrotnie.
Kiedy Krum potrząsnął ręką Knota, pan Obalonsk pociągnął
go w kierunku Harry’ego.
- Viktor, chciałbym, żebyś spotkał innego szukającego,
Harry’ego Pottera – powiedział, wskazując na czternastolatka.
Oczy Kruma rozszerzyły się na to imię i spojrzał na czoło
Harry’ego, dostrzegając charakterystyczną bliznę. Wyciągnął rękę i potrząsnął
dłonią Harry’ego.
- Miło mi poznać tego Harry’ego Pottera – powiedział Krum
z respektem. – Dużo o tobie słyszałem.
- Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział Harry
drżącym głosem, przytłoczony spotkaniem z Viktorem Krumem. Miał cichą nadzieję,
że nie wyglądał jak idiota stojąc przed międzynarodową gwiazdą Quidditcha. – Ja
o tobie też wiele słyszałem.
Krum uśmiechnął się z dumą, podając Harry’emu znicz.
- Pracuj ciężko, Harry Potterze – powiedział. – Może za
kilka lat się zmierzymy. – Krum skinął głową na swojego Ministra, po czym
podążył za drużyną, wychodząc z loży.
Harry spojrzał na znicza w dłoni. Nie mógł w to uwierzyć.
Viktor Krum dał mu znicz, który złapał! Harry zacisnął rękę na małej, złotej
piłeczce, a jej skrzydła powoli machały. Ledwo zauważył, kiedy weszli
Irlandczycy i zostali przedstawieni. Jego mózg zdawał się zatrzymać. Ledwo zdał
sobie sprawę z ręki, spoczywającej na jego ramieniu, póki głos nie wypełnił
jego prawego ucha.
- Weź się w garść, Harry – szepnął Syriusz. – Wszyscy
patrzą.
To zadziałało. Harry szybko odwrócił się i spojrzał na
swoich opiekunów z dużym uśmiechem na twarzy. Syriusz i Remus nie potrafili
powstrzymać rozbawienia, obserwując, jak Ron pojawia się u boku Harry’ego,
patrząc na znicz szeroko otwartymi oczami. Rodzeństwo Weasley otoczyło
Harry’ego, a wszyscy chcieli spojrzeć bliżej na niesławnego znicza. Ogólnie
rzecz biorąc, dla Harry’ego był to genialny dzień.
Genialny rozdział. Ciekawe co da Harry'emu umiejętność widzenia magii bijącej od innych. NA razie jeszcze nic strasznego sie nie wydarzyło, ale mam wrażenie że to cisza przed burzą i w następnym rozdziale nastąpi eksplozja w postaci śmierciożerców. Szkoda że będziemy musieli czekać tak długo ale może jakoś wytrzymamy, zwłaszcza jak dodasz ciekawy rozdział HPiPDP :D
OdpowiedzUsuńLunatyk
Tyle nowych osób nasz Harry poznał, to może mu kiedyś się przydać. Zastanowiło mnie dlaczego tak mocno zareagował na magię i co to znaczy że widzi magię? Następne rozdziały zapowiadają się ciekawie:)
OdpowiedzUsuńWitaj, dość dawno nie wstawiałaś nowych rzeczy na bloga, wracaj do nas :) bardzo się przyzwyczaiłam do Twoich opowiadań, szczególnie czekam na nowy rozdział NDH :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Syriusz i Remus bardzo troszczą się o Harrego i go wspierają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Naprawdę jest lepszy niż orginał czekany na dalszą twoją wene czekam też na hpipdp rok to dardzo długo cierpliwość nie zawsze jest moją mocną stroną powodzenia☺
OdpowiedzUsuń