Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 24 maja 2017

SR - Rozdział 3 - Mistrzostwa Świata


Dzień mijał powoli. Najwyraźniej Percy miał głupią obsesję na punkcie pana Croucha (swojego szefa), więc wiadomość, co ten zrobił Syriuszowi, nieco wstrząsnęła nowym pracownikiem Ministerstwa. Dla Percy’ego, pan Crouch nie zrobił niczego złego. Ron, Fred i George mogli tylko przewracać oczami. Słyszeli dość o panu Crouchu na całej życie.
W miarę upływu czasu, duża grupa podzieliła się. Pan Weasley, Bill, Charlie i Percy usiedli z Remusem i Syriuszem, rozmawiając cicho, podczas gdy ci, wciąż uczęszczający do Hogwartu odważyli się poszukać sprzedawców, którzy sprzedawali różne rzeczy. Ron kupił miniaturowego Viktora Kruma, zaraz tego pożałowawszy, kiedy Harry znalazł kogoś sprzedającego coś, co wyglądało jak lornetka z pokrętłami i tarczami. Nazywało się to omnikulary i pozwalało powtórzyć to, co się widziało w zwolnionym tempie. Kosztowało dziesięć galeonów. Harry kupił trzy pary, podczas gdy Hermiona nabyła programy.
Gdy skończył im się czas, spotkali się z Fredem, George’em i Ginng, po czym pospieszyli z powrotem, zauważając, że „dorośli” już na nich czekają. Pan Weasley prowadził, a Syriusz i Remus podążali za tłumem. Harry starał się pojąć wszystko bez zwalniania kroku. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Zapuścili się w las i szli przez niemal dwadzieścia minut, aż dotarli na polanę z ogromnym stadionem. Złote ściany otaczały wielkie boisko i to było wszystko, co Harry mógł zobaczyć.
- Sto tysięcy siedzeń – powiedział miękko Syriusz do ucha Harry’ego. – Zamknij usta, Harry. Tylko poczekaj, aż wejdziemy do środka.
Harry zamknął z trzaskiem usta, spojrzał na Syriusza i uśmiechnął się. Oboje wiedzieli, że to wszystko było dla Harry’ego nowe. Dursleyowie nigdy nigdzie nie zabierali Harry’ego, więc od Syriusza i Remusa zależało, czy to naprawią. Nie powiedzieli nic Harry’emu, ponieważ wiedzieli, jaka będzie jego odpowiedź. Harry nalegałby, że nie muszę nic robić, ale widząc uśmiech, obecny na twarzy Harry’ego, Syriusz i Remus nie potrzebowali niczego więcej, by wiedzieć, że tego właśnie Harry potrzebował.
Głos pana Weasleya wyrwał całą trójkę z myśli.
- Antymugolskie zaklęcia są nałożone na każdy cal stadionu – poinformował oniemiałe dzieci. – Kiedy mugole podejdą bliżej, natychmiast przypominają sobie o jakimś ważnym spotkaniu i odchodzą.
Dotarli do najbliższego wejścia, które już roiło się od krzyczących ludzi. Pan Weasley podał czarownicy bilet, która poleciła Weasleyom i Hermionie udać się na górę do Górnej Loży. Kiedy weszli, Syriusz podał swój bilet i kazano mu iść za Weasleyami. Szli w górę po schodach, aż dotarli do najwyżej do małej loży położonej na środku boiska.
Były tam dwa rzędy krzeseł. Harry natychmiast został pociągnięty przez Rona do pierwszego rzędu. Spoglądając w dół, Harry nie mógł uwierzyć w tą scenę. Niezliczone czarownice i czarodzieje zajmowali miejsca ponad długim, owalnym boiskiem. Po obu stronach stadionu były po trzy złote obręcze o długości pięćdziesięciu stóp. Bezpośrednio przed nimi znajdowała się wielka tablica ze magicznym, złotym pismem, to pojawiającym się, to znikającym. Wszystko wydawało się otaczać dziwne złote światło, stające się coraz jaśniejsze. Stało się zbyt przytłaczające, zbyt oślepiające.
Harry upadł.
Syriusz i Remus pospieszyli do boku Harry’ego, a pan Weasley szybko pociągnął Rona i Hermionę z powrotem. Bill przytrzymał Ginny, podczas gdy Charlie i Percy powstrzymali bliźniaków. Cisza wypełniła lożę. Remus podniósł ciało Harry’ego do siadu, zdjął jego okulary i uchylił jedno z jego zamkniętych oczu. Mógł tylko sapnąć z przerażenia na widok tego, co zobaczył. Oczy Harry’ego były nienaturalnie jasne. Uchylił drugie i zobaczył to samo. Remus spojrzał na Syriusza, który pochylił się, by zerknąć.
Syriusz mógł tylko patrzeć w szoku.
- To nie jest normalne – wymamrotał. – Czy to się kiedyś wcześniej stało, Remusie?
Remus pokręcił głową, uwalniając powiekę Harry’ego. Delikatnie dotknął czoła chłopca, sprawdzając jakiekolwiek oznaki gorączki.
- Harry – szturchnął go łagodnie. – Harry, obudź się.
Nie było odpowiedzi. Mała dłoń dotknęła ramienia Remusa, zmuszając go do spojrzenia w górę. Zobaczył patrzącą na niego skrzatkę. Nosiła ściereczkę do naczyń, którą owinęła wokół siebie jak togę. Stworzenie wyglądało na śmiertelnie przerażone.
- Młody pan Czarodziej potrzebuje ochrony na oczy – pisnął skrzat. – Widzi magię wokół nas. To za dużo dla młodego pana Czarodzieja.
Remus natychmiast wyjął różdżkę i puknął nią w okulary Harry’ego, które nagle zmieniły się w przeciwsłoneczne. Delikatnie założył je Harry’emu, po czym spojrzał na skrzatkę i uśmiechnął się.
- Dziękuję – powiedział szczerze. – Mogę poznać imię twoje i twojego pana, żebyśmy mogli właściwie podziękować?
Skrzatka domowa zarumieniła się na to oświadczenie.
- Nazywam się Mrużka, panie Czarodzieju – powiedziała skrzatka. – Moim panem jest pan Crouch. Ja zajmuję miejsce dla niego. Pan jest bardzo zajętym czarodziejem, taki jest pan. Mrużka jest dobrym skrzatem.
- Tak, to prawda – powiedział Remus z uśmiechem. – Następnym razem, jak spotkam twojego pana, powiem mu o tym. Jeszcze raz dziękuję, Mrużko.
Mrużka pochyliła głowę i szybko wróciła do swojego siedzenia. Jęk Harry’ego sprowadził uwagę wszystkich z powrotem do nieprzytomnego nastolatka. Gdy Harry otworzył oczy, był zdezorientowany, widząc, że pomieszczeni jest znacznie ciemniejsze niż przedtem i że jego głowa pulsuje. Kącikiem oka (którego nie zakrywały okulary przeciwsłoneczne) Harry dostrzegł jasność. Wyciągnął rękę, by zdjąć okulary, ale Remus powstrzymał go.
- Zostaw je, Harry – powiedział miękko Remus. – Na razie ci pomogą. Dasz rady usiąść?
Harry skinął głową i usiadł z pomocą Syriusza i Remusa. Rozejrzał się i dostrzegł, że wszyscy na niego patrzą. Harry jęknął, chwytając się za bolącą głowę. To tyle jeśli chodzi o spokojny dzień. Poczuł, jak zostaje przeniesiony na krzesło i spojrzał na przestraszoną twarz ojca chrzestnego. Jego ból głowy powoli opadał, ale wciąż czuł to zbyt mocno, by zignorować.
- W porządku, Harry? – zapytał Syriusz, rozpaczliwie starając się zachować spokój. – Dasz rady wytrzymać grę?
Harry ponownie przytaknął.
- Nic mi nie jest – powiedział z wymuszonym uśmiechem. Wiedział, że Syriusz nie umiał się tego doczekać i nie miał zamiaru mu wszystkiego rujnować. – Lekko mnie boli głowa. To naprawdę nic.
Syriusz patrzył na Harry’ego przez chwilkę, jakby wewnętrznie zastanawiał się, czy wierzyć nastolatkowi czy nie.
- Na pewno? – zapytał, po czym wstał, kiedy Harry skinął głową. – Dobra, ale jeśli zaczniesz się czuć gorzej, chcę o tym wiedzieć; nie ważne, jak niewielka to będzie zmiana, zgoda?
- Zgoda – powiedział Harry z prawdziwym uśmiechem. Oczywiście nie miał zamiaru mówić nic, bez względu na wszystko, ale Syriusz i Remus nie musieli o tym wiedzieć.
Napięcie w pomieszczeniu zdawało się natychmiast odejść. Hermiona usiadła po lewej Harry’ego, podczas gdy Ron po prawej. Syriusz i Remus zajęli miejsca za Harrym, a pozostali Weasleyowie usiedli dookoła nich. Fred, George i Ginny w pierwszym rzędzie, a Bill, Charlie, Percy i pan Weasley w drugim. Ron natychmiast wyjął swoje omnikulary i zaczął patrzeć na tłum. Hermiona zaczęła przeglądać program, ale Harry mógł przysiąc, że widział, jak go obserwuje. Zdał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie się o niego martwiła i jak najlepiej to zignorował.
- Hej! – krzyknęła Hermiona. – Zobaczymy pokaz maskotek każdej drużyny. To powinno być niezłe widowisko.
- Będzie niezłe – potwierdził pan Weasley. – Stworzenia pochodząc z krajów reprezentacji. To coś, czego nie widzi się codziennie.
Przez następne pół godziny loża powoli wypełniała się ludźmi. Pan Weasley witał się z większością z nich z Percym u swojego boku. Kiedy przybył Minister Magii, Korneliusz Knot, praktycznie zignorował Percy’ego, podchodząc do Harry’ego, którego potraktował jak zrobiłby to każdy zainteresowany rodzic. Harry musiał powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy i działań, którymi chciał potraktować mężczyznę, który chciał posłać jego ojca chrzestnego do dementorów, ale było to trudne. Knot widocznie próbował pokazać wszystkim w loży, jak „blisko” jest z chłopcem, który przeżył.
Remus wyraźnie trzymał Syriusza w miejscu przez cały czas, mimo że oboje wydawali się być odlegli tylko o kilka sekund od zaatakowania Ministra. Nienawidzili tego, jak Harry był używany do jakiegoś rodzaju publicznego poparcia i wiedzieli, że Harry też tego nie znosi.
Minister ruszył dalej i rozmawiał teraz głośno z Ministrem Bułgarii, mimo że mężczyzna nie wydawał się rozumieć po angielsku. Zirytowany ponad wszelką miarę, Remus wstał i zaczął mówić do Bułgara w jego ojczystym języku. Bułgar uśmiechnął się do Remusa i odpowiedział. Kilka chwil później śmiali się z obrzydzenia Knota.
Bułgar i Remus uścisnęli sobie ręce i zajęli swoje miejsca. Remus od razu uświadomił sobie, że wszyscy z jego grupy patrzą na niego.
- Co? – zapytał niewinnie i tylko tego potrzebowali Weasleyowie, żeby odwrócić od niego uwagę. Syriusz i Harry powstrzymali uśmiechy. Oboje wiedzieli, że Remus zrobił to, by pokazać Knotowi, gdzie jego miejsce. Niezwykłe było to, jak efektywne były metody Remusa.
Następni weszli Malfoyowie. Syriusz i Remus odwrócili twarze w kierunku stadionu i cicho nakazali Harry’emu zrobić to samo. Harry radośnie przystał na to. Lucjusz Malfoy i jego syn, Draco, wydawali się być źli do szpiku kości. Draco Malfoy i Harry rywalizowali ze sobą, od kiedy Draco zaczął śmiać się z rodziny Rona podczas ich pierwszej podróży do Hogwartu. Harry nigdy by nie został przyjacielem takiego tyrana.
Knot i pan Malfoy porozmawiali chwilę, jakby byli starymi przyjaciółmi, co sprawiło, że Harry’emu zrobiło się niedobrze. Poczuł rękę na ramieniu i wiedział, że to Syriusz cicho przypomina mu, że nie był sam. Harry zbył resztę rozmowy i przekazał Syriuszowi omnikulary. I tak nie potrafiłby przez nie patrzeć w okularach przeciwsłonecznych.
- Co za oślizgłe dranie – wymamrotał Ron.
Zanim Harry się zorientował, stadion wypełnił głos Bagmana. Dobrze, że jego ból głowy niemal już odszedł, bo inaczej całe te krzyki tylko by go pogorszyły.
- Panie i panowie, witam na finałach czterysta dwudziestych drugich Mistrzostwach Świata w Quidditchu! – ogłosił Bagman. – Bez dalszych ceregieli, Maskotka drużyny Bułgarii!
Teraz na tablicy wyświetlało się BUŁGARIA: ZERO, IRLANDIA: ZERO, ale nikt nie patrzył na tablicę. Wszyscy obserwowali setkę pięknych kobiet, biegnących przez boisko. Niemal natychmiast czyjaś ręka zakryła okulary Harry’ego. Harry chciał zaprotestować, kiedy do jego lewego ucha dotarł miękki głos ojca chrzestnego.
- Zaufaj mi – powiedział Syriusz. – Nie chcesz zrobić z siebie głupca z powodu Wili. Zakryj uszy, Harry.
Harry zrobił, co mu kazano i zakrył uszy, zamykając oczy. Czekał, aż łagodna dłoń na ramieniu powiedziała mu, że może patrzeć. Tłum krzyczał ze złością. Wile były teraz ustawione wzdłuż jednej strony boiska. Spoglądając na Rona, Harry powstrzymał śmiech, widząc swojego przyjaciela w oszołomionym stanie. Harry uderzył lekko Rona w tył głowy, ściągając nastolatka z powrotem.
- Huh? – zapytał Ron. – Czemu to zrobiłeś?
Harry roześmiał się, podczas gdy Hermiona przewróciła oczami z irytacją. Obejrzał się przez ramię na Syriusza i powiedział bezgłośne „dzięki”. Syriusz miał rację. Harry naprawdę nie chciał zrobić z siebie głupca, zwłaszcza przed tyloma osobami.
- A teraz Maskotki irlandzkiej drużyny narodowej! – ogłosił Bagman.
Wejście na boisko rozbłysło oślepiającym światłem, zmuszając Harry’ego do odwrócenia wzroku i zamknięcia oczu. Usłyszał „ochy” i „achy” tłumu na to, co brzmiało jak głośny pistolet. Harry mógł tylko zgadywać, że były to fajerwerki. Dłoń dotknęła każdego ramienia Harry’ego. Harry otworzył oczy i zobaczył tęczę nad stadionem, która zmieniła się w kończynę i z nieba zaczął padać deszcz lśniących obiektów. Kiedy szybowały nad nimi, Harry zdał sobie sprawę, że to złote monety, co Harry uznał za dziwne. Kto mógł sobie pozwolić na coś takiego?
- Leprokonusy! – powiedział z podekscytowaniem pan Weasley, spoglądając w górę. Harry musiał przyjąć jego słowa. Dla niego przez okulary wyglądało to jak kończyna.
Kończyna zniknęła, a Ron podał Harry’emu garść monet.
- Za omnikulary! – powiedział radośnie.
Właśnie wtedy Harry w końcu zobaczył leprokonusy, które były małymi, brodatymi mężczyznami ubranymi w czerwień i niosące lampy, które świeciły na złoto lub zielono. Zajęli miejsca na drugim końcu boiska naprzeciw Wili, siadając po turecku. Harry zanotował sobie w myślach, żeby poszukać czegoś o Wilach i leprokonusach, gdy wróci do Hogwartu.
- A teraz bułgarski narodowy zespół Quidditch! – ryknął Bagman. – Dimitrov! Inavowa! Zofraf! Levski! Vulchanov! Valkov! Iiiii Krum!
Siedem szkarłatnych postaci wpadło na boisko tak szybko, że było niemożliwe, by ktokolwiek ich dostrzegł. Cały tłum ryknął na nazwisko Kruma, a Ron był jednym z nich. Gdy zwolnili, Harry był w stanie zobaczyć, że Krum wygląda starzej niż osiemnaście lat, które podobno miał. Był chudy z ziemistą cerą. Miał duży zakrzywiony nos i grube, czarne brwi.
- A teraz irlandzki narodowy zespół Quidditcha! – kontynuował Bagman. – Connolly! Ryan! Troy! Mullet! Moran! Quigley! Iiiii Lynch!
Siedem kolejnych plam wleciało na boisko, ale te były zielone. Podlecieli tak, że byli twarzą w twarz z bułgarskim zespołem. Harry wybrał szukających i skupił się na nich. Rozległ się głośny gwizd i zaczęła się gra. Harry wyłączył się na głos Bagmana. Gra była tak szybka, że Harry bał się nawet mrugnąć. Tłum był tak głośny, że Harry był pewny, że w takim tempie ogłuchnie. Obserwował, jak Krum szuka znicza niemal leniwie. Nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że Irlandia zdobyła punkt.
Co jakiś czas Harry patrzył na resztę gry, tylko po to, by szybko wrócić wzrokiem na Kruma. Jasne było, że Lynch obserwował Kruma zamiast szukać samemu znicza. Irlandia zdobyła punkt jeszcze dwa razy, zanim zdołali zdobyć Bułgarzy. Kiedy im się udało, Harry pomyślał, że usłyszał, jak pan Weasley coś krzyczy, ale tłum był zbyt głośny, by to rozróżnić. Jego oczy były przykute do Kruma, kiedy gracz wystrzelił jak rakieta. Czy zobaczył znicza?
Lynch podleciał, gdy Krum zanurkował szybko. Kierowali się w stronę boiska zbyt szybko, by jakikolwiek zdrowy człowiek próbował ich zobaczyć. Oczy Harry’ego rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się stanie. Krum nie widział znicza. Chciał się pozbyć konkurenta z gry. Krum szybko wycofał się z nurkowania. Harry zamknął oczy i odwrócił wzrok, spodziewając się, że usłyszy, jak Lynch uderza o ziemię. Chciał tylko, by Lynchowi nic się nie stało.
Cisza wypełniła stadion. Harry szybko otworzył oczy i zobaczył Lyncha za ziemi, bez śladów po uderzeniu.
- Eee… co się stało? – zapytał.
- Lynch się odbił – powiedział Ron ze zdziwieniem. – Jak dał rady to zrobić?
Zanim ktokolwiek mógł coś więcej powiedzieć, Lynch wsiadł na miotłę i ruszył za Krumem.
- To był najdziwniejszy zwód Wrońskiego, jaki kiedykolwiek widziałem – skomentował Charlie. – Powinien się rozwalić o ziemię, nie odbić.
Spoglądając na Kruma, Harry widział, że szukający jest tak samo zaintrygowany jak wszyscy inni, ale potem szybko znowu zaczął szukać znicza. Drużyny wyskoczyły z zaskoczenia i kontynuowały grę. Ponownie Harry skupił się na szukającym, ignorując słowa Bagmana. Irlandia dostała karę, co sprawiło, że ich maskotki zawrzały. Leprokonusy zaczęły drwić z Wili, które odwzajemniły się i zaczęły tańczyć. Harry odwrócił wzrok i zakrył uszy tak jak reszta mężczyzn dookoła niego. Dopiero gdy Hermiona trąciła go w ramię, poczuł, że może bezpiecznie patrzeć.
- Sędzia! – krzyknęła, wskazując na sędziego, który był teraz pod urokiem Wili.
Szybko nadszedł uzdrowiciel i kopnął sędziego, wyrywając go z oszołomienia. Grę kontynuowano, ale stawała się coraz brzydsza. Pałkarze robili wszystko, by zdjąć przeciwnych ścigających, obrońcę i szukającego. Niektórzy niemal zostali zrzuceni z miotły i przyznano kilka fauli.
Leprokonusy ponownie zaczęły drwić z Wili, które w końcu straciły kontrolę. Zaatakowały leprokonusy, rzucając w nie garście ognia. Ich twarze zmieniły się z pięknych na ptasie, miały łuskowate skrzydła, wychodzące z ich ramion. Harry skulił się na ten widok i skupił uwagę na graczach latających nad boiskiem. Irlandczycy ponownie zdobyli punkt, zanim jeden z irlandzkich pałkarzy uderzył tłuczek w kierunku Kruma, trafiając go mocno w twarz.
Krum zalał się krwią, ale zanim mogła zostać odgwizdana przerwa, Lynch nagle zanurkował, a Krum szybko podążył za nim. Krum był z pewnością lepszym lotnikiem i szybko dogonił Lyncha. Byli ramię w ramię, nurkując w stronę ziemi tak szybko, jak tylko potrafiły ich miotły.
- Rozbiją się! – krzyknęła Hermiona.
- Nie prawda! – odparł Ron.
- Lynch tak! – poprawił go Harry i Lynch rozbił się, tym razem nie odbijając się.
- Gdzie jest znicz? – zapytał głośno Charlie.
Harry zauważył, że to Krum trzyma w dłoni małą, złotą piłeczkę.
- Krum go ma! – krzyknął. – To koniec!
Tablica wyników zaczęła migać: BUŁGARIA: 160, IRLANDIA: 170. Wybuchły krzyki fanów Irlandii. Mimo że Krum złapał znicza, wygrali Irlandczycy. To wydawało się zbyt niemożliwe. W całej karierze Harry’ego szukający, który złapał znicza, wygrywał grę.
- Nie wierzę! – krzyknął Ron, klaskając. – Idiota! Nie można łapać znicza, kiedy ma się więcej niż sto pięćdziesiąt punktów straty!
- Irlandia była lepsza – powiedział rzeczowo Harry, także klaszcząc. – Krum chciał to zakończyć na swój sposób. Całkiem genialne.
- Patrzcie jak dostał – powiedziała Hermiona, spoglądając w dół na Kruma. – Wygląda okropnie.
Harry odwrócił się od Remusa i Syriusza z uśmiechem na twarzy. Remus wyjął różdżkę i stuknął nią w okulary Harry’ego, zmieniając je w normalne, korekcyjne. Harry musiał zamrugać kilka razy, by się przyzwyczaić do jasności, ale z pewnością nie było tak jasno, jak wcześniej. Wszystko wyglądało normalnie. Teraz chciał tylko wiedzieć, co się stało.
- Dobrze się bawiłeś? – zapytał Remus, chowają różdżkę.
Harry pokiwał głową.
- Świetnie – powiedział radośnie, manewrując wokół krzesła, by obu przytulić w tym samym czasie. – Dzięki – powiedział szczerze. Naprawdę nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Syriusz i Remus odwzajemnili uścisk, nie dbając o to, że ktoś może ich zobaczyć.
- To twój syn? – zapytał ich z ciekawością mroczny głos.
Syriusz i Remus odwrócili się szybko, dostrzegając bułgarskiego Ministra Magii. Remus łagodnie pociągnął Harry’ego, by stanął naprzeciwko nich.
- Nie, to nie mój syn – powiedział dyplomatycznie Remus. – To Harry Potter. Harry, to pan Obalonsk, bułgarski Minister Magii.
- Miło mi pana poznać – powiedział Harry, wyciągając rękę, którą pan Obalonsk uścisnął.
- Przyjemność po moja strona – powiedział pan Obalonsk z uśmiechem. – Jesteś legenda, Harry Potter. Jeśli ty i twoja rodzina kiedyś chcieliby odwiedzić moja kraj, nie wahajcie się kontaktować ze mną. – Spojrzał na Remusa i Syriusza. – Bardzo uprzejmy młody człowiek – powiedział. – Musicie być dumni.
- Jesteśmy – powiedział miło Remus. – Ma pan wspaniały zespół i wyjątkowego szukającego.
Pan Obalonsk uśmiechnął się szeroko i uścisnął dłoń Remusa, a potem Syriusza. Cała loża była oszołomiona ich kontaktem. Wilkołak i były skazaniec mieli lepsze stosunki z bułgarskim Ministrem niż ich własny Minister. Loża nagle rozświetliła się, więc wszyscy mogli widzieć wnętrze. Harry zaczął się czuć niezręcznie przez to, że był obserwowany przez tylu ludzi i cofnął się do Remusa.
- A teraz oklaski dla bułgarskiego zespołu! – krzyknął Bagman.
Bułgarska drużyna Quidditcha weszła po schodach i do loży. Tłum klaskał, kiedy Bagman przedstawiał po kolei graczy. Każdy zawodnik uścisnął dłoń panu Obalonsk, a potem Knotowi. Krum, który był ostatni, wyglądał nawet gorzej, gdy był bliżej. Miał dwa podbite oka i całą twarz pokrytą krwią. Harry nie potrafił nic pomóc na to, że zauważył, że Krum wciąż trzyma znicza w dłoni. W momencie, gdy zostało wywołane imię Kruma, hałas powodowany przez tłum zdawał się zwiększyć dziesięciokrotnie.
Kiedy Krum potrząsnął ręką Knota, pan Obalonsk pociągnął go w kierunku Harry’ego.
- Viktor, chciałbym, żebyś spotkał innego szukającego, Harry’ego Pottera – powiedział, wskazując na czternastolatka.
Oczy Kruma rozszerzyły się na to imię i spojrzał na czoło Harry’ego, dostrzegając charakterystyczną bliznę. Wyciągnął rękę i potrząsnął dłonią Harry’ego.
- Miło mi poznać tego Harry’ego Pottera – powiedział Krum z respektem. – Dużo o tobie słyszałem.
- Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział Harry drżącym głosem, przytłoczony spotkaniem z Viktorem Krumem. Miał cichą nadzieję, że nie wyglądał jak idiota stojąc przed międzynarodową gwiazdą Quidditcha. – Ja o tobie też wiele słyszałem.
Krum uśmiechnął się z dumą, podając Harry’emu znicz.
- Pracuj ciężko, Harry Potterze – powiedział. – Może za kilka lat się zmierzymy. – Krum skinął głową na swojego Ministra, po czym podążył za drużyną, wychodząc z loży.
Harry spojrzał na znicza w dłoni. Nie mógł w to uwierzyć. Viktor Krum dał mu znicz, który złapał! Harry zacisnął rękę na małej, złotej piłeczce, a jej skrzydła powoli machały. Ledwo zauważył, kiedy weszli Irlandczycy i zostali przedstawieni. Jego mózg zdawał się zatrzymać. Ledwo zdał sobie sprawę z ręki, spoczywającej na jego ramieniu, póki głos nie wypełnił jego prawego ucha.
- Weź się w garść, Harry – szepnął Syriusz. – Wszyscy patrzą.
To zadziałało. Harry szybko odwrócił się i spojrzał na swoich opiekunów z dużym uśmiechem na twarzy. Syriusz i Remus nie potrafili powstrzymać rozbawienia, obserwując, jak Ron pojawia się u boku Harry’ego, patrząc na znicz szeroko otwartymi oczami. Rodzeństwo Weasley otoczyło Harry’ego, a wszyscy chcieli spojrzeć bliżej na niesławnego znicza. Ogólnie rzecz biorąc, dla Harry’ego był to genialny dzień.



Kolejny rozdział czegokolwiek będzie dopiero w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się też dopisać rozdział HPiPDP ;) 

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. Ciekawe co da Harry'emu umiejętność widzenia magii bijącej od innych. NA razie jeszcze nic strasznego sie nie wydarzyło, ale mam wrażenie że to cisza przed burzą i w następnym rozdziale nastąpi eksplozja w postaci śmierciożerców. Szkoda że będziemy musieli czekać tak długo ale może jakoś wytrzymamy, zwłaszcza jak dodasz ciekawy rozdział HPiPDP :D
    Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle nowych osób nasz Harry poznał, to może mu kiedyś się przydać. Zastanowiło mnie dlaczego tak mocno zareagował na magię i co to znaczy że widzi magię? Następne rozdziały zapowiadają się ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, dość dawno nie wstawiałaś nowych rzeczy na bloga, wracaj do nas :) bardzo się przyzwyczaiłam do Twoich opowiadań, szczególnie czekam na nowy rozdział NDH :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, Syriusz i Remus bardzo troszczą się o Harrego i go wspierają...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę jest lepszy niż orginał czekany na dalszą twoją wene czekam też na hpipdp rok to dardzo długo cierpliwość nie zawsze jest moją mocną stroną powodzenia☺

    OdpowiedzUsuń