Harry wracał z gabinetu Dumbledore'a w zadumie. Z
pewnością dyrektor dał mu wiele do myślenia.
- Profesorze, mogę o coś zapytać? - spytał Harry, siadając wygodnie na jednym z krzeseł na przeciwko biurka Dumbledore'a.
- Już to zrobiłeś, ale możesz zadać kolejne pytanie - uśmiechnął się Dumbledore.
- Czy profesor Snape jest śmierciożercą? Po prostu Malfoy tak powiedział i zastanawiałem się... - urwał.
- Ach. Harry, czy mogę z ciekawości zapytać, czemu się tym interesujesz?
- Spędziłem z nim trochę czasu i po prostu chciałem wiedzieć - powiedział z niepokojem Harry. Przypomniał sobie, że w liście mama wspominała, że Dumbledore wiedział, ale Dumbledore nigdy o tym nie wspominał, więc może zapomniał.
- Nie, Harry, Severus Snape nie jest śmierciożercą.
- Skąd pan wie, profesorze?
- To, Harry, jest sprawa między mną a profesorem Snapem.
- Czy to ma związek z moją mamą? - zapytał cicho Harry.
Dumbledore spojrzał na niego ostrożnie.
- Tak - powiedział, ale nie rozwinął tego.
Harry skinął głową.
- Dziękuję, profesorze - powiedział, wstając.
- Harry - odezwał się Dumbledore, kiedy sięgnął do klamki, - Severus bardzo cierpiał przez ostatnie dwanaście lat. Nie chciałbym, żeby któryś z was ucierpiał. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował mojej rady, moje drzwi są zawsze otwarte.
Dumbledore zdecydowanie wiedział, pomyślał Harry, skręcając w prawo, na klatkę schodową. Ale jeśli wiedział przez ten cały czas, dlaczego nigdy nic nie powiedział? Dlaczego nigdy nie porozmawiał z Snapem albo Harrym? Dlaczego zostawił Harry'ego Dursleyom, skoro wiedział, że nie byli oni jedyną rodziną Harry'ego? Harry poczuł, jak bulgocze w nim gniew, gdy pomyślał o dyrektorze.
A teraz zdał siebie sprawę z tego, że dotarł do lochów. Wziąwszy oddech, ruszył do gabinetu Snape'a i zapukał głośno do drzwi. Wiedział, co musi zrobić.
- Wejść - doszło do niego.
Harry otworzył drzwi.
- Był pan przyjacielem mojej matki - oskarżył natychmiast. Snape podniósł wzrok znad czegoś, nad czym pracował przy biurku.
- Zamknij się, głupi dzieciaku - syknął. Harry zatrzasnął drzwi.
- Dlaczego ciągle pan udaje, że jej nie zna? Dlaczego mnie pan nienawidzi, skoro byliście przyjaciółmi? - zapytał.
- Jak się dowiedziałeś?
- Dlaczego mnie pan nienawidzi? - krzyknął Harry.
- Nie nienawidzę cię. A teraz uspokój się, Harry.
Użycie pierwszego imienia wystarczyło, by złość i frustracja Harry'ego zniknęły. Poczuł teraz, że jego kończyny drżą i miał wrażenie, że byłby upadł, gdyby Snape nie chwycił go za ramiona i nie popchnął go w stronę krzesła. Podał Harry'emu szklankę.
- Doprawdy, Potter - wymamrotał, - ten melodramat nie był potrzebny.
Kiedy Harry wziął wodę i uspokoił się, spojrzał w końcu na Snape'a, który obserwował go niewzruszony. Nagle poczuł wstyd za swój dziecinny wybuch i był zaskoczony tym, że Snape od razu go nie wyrzucił.
Wziął łyka wody, tylko po to, by coś zrobić.
- Przepraszam, że krzyczałem, proszę pana - powiedział wreszcie, zbierając się na odwagę.
- Jeśli jeszcze kiedykolwiek odezwie się pan do mnie w taki sposób, panie Potter, trzygłowy pies będzie pana ostatnim zmartwieniem - powiedział Snape spokojnie.
- Dobrze, proszę pana - wymamrotał Harry. Nie był pewny, jak powrócić do tematu matki, więc poczekał, aż Snape zrobi pierwszy ruch. Snape mógłby wykopać go albo...
- Kto ci powiedział, że byliśmy przyjaciółmi? - zapytał Snape.
- Ja, eee, wymyśliłem to. Nigdy pan o niej nie mówił, a dał mi pan jej zdjęcie. Wiem, że to nie było to samo, które potargał Malfoy. Więc, eee, byliście? Proszę pana?
- Tak - powiedział Snape ostro.
- Mógłby mi pan coś o niej powiedzieć? - zapytał Harry niepewnie. - Ciotka Petunia nigdy o niej nie wspominała, poza tym, że mówiła, że umarła w wypadku samochodowym.
- Nie, Potter, nie mogę. Proponuję, żebyś spytał profesor McGonagall, jeśli chcesz dowiedzieć się o twojej... o niej. Jestem zajęty. - Spojrzał w dół na swoją pracę, ignorując Harry'ego. Harry nie poruszył się.
- Zamierza pan stać tam cały dzień, panie Potter? - zapytał Snape z nutką rozbawienia.
Harry odprężył się.
- Wcześniej powiedział pan do mnie "Harry".
- Co?
- Powiedział pan "Harry", kiedy kazał mi się pan uspokoić - powtórzył Harry. Zanim Snape mógł coś odpowiedzieć, szybko zapytał: - Nad czym pan pracuje?
Snape'a otaczały książki i czasopisma. Nie wyglądał tak, jakby oceniał referaty.
- Jeśli mi pan powie to obiecuję, że wyjdę - dodał prędko Harry.
Usta Snape'a zadrgały, jakby ukrywał uśmiech. Oboje wiedzieli, że Snape łatwo mógł go wyrzucić.
- Pracuję nad nową formułą eliksiru leczniczego.
- Naprawdę? Jak się robi nowy eliksir?
- Trzeba rozumieć teorię stojącą za eliksirami. Trzeba rozumieć, jak różne składniki wchodzą ze sobą w interakcję i jaki wpływ będzie miało połączenie różnych ingrediencji.
- Profesorze, mogę o coś zapytać? - spytał Harry, siadając wygodnie na jednym z krzeseł na przeciwko biurka Dumbledore'a.
- Już to zrobiłeś, ale możesz zadać kolejne pytanie - uśmiechnął się Dumbledore.
- Czy profesor Snape jest śmierciożercą? Po prostu Malfoy tak powiedział i zastanawiałem się... - urwał.
- Ach. Harry, czy mogę z ciekawości zapytać, czemu się tym interesujesz?
- Spędziłem z nim trochę czasu i po prostu chciałem wiedzieć - powiedział z niepokojem Harry. Przypomniał sobie, że w liście mama wspominała, że Dumbledore wiedział, ale Dumbledore nigdy o tym nie wspominał, więc może zapomniał.
- Nie, Harry, Severus Snape nie jest śmierciożercą.
- Skąd pan wie, profesorze?
- To, Harry, jest sprawa między mną a profesorem Snapem.
- Czy to ma związek z moją mamą? - zapytał cicho Harry.
Dumbledore spojrzał na niego ostrożnie.
- Tak - powiedział, ale nie rozwinął tego.
Harry skinął głową.
- Dziękuję, profesorze - powiedział, wstając.
- Harry - odezwał się Dumbledore, kiedy sięgnął do klamki, - Severus bardzo cierpiał przez ostatnie dwanaście lat. Nie chciałbym, żeby któryś z was ucierpiał. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował mojej rady, moje drzwi są zawsze otwarte.
Dumbledore zdecydowanie wiedział, pomyślał Harry, skręcając w prawo, na klatkę schodową. Ale jeśli wiedział przez ten cały czas, dlaczego nigdy nic nie powiedział? Dlaczego nigdy nie porozmawiał z Snapem albo Harrym? Dlaczego zostawił Harry'ego Dursleyom, skoro wiedział, że nie byli oni jedyną rodziną Harry'ego? Harry poczuł, jak bulgocze w nim gniew, gdy pomyślał o dyrektorze.
A teraz zdał siebie sprawę z tego, że dotarł do lochów. Wziąwszy oddech, ruszył do gabinetu Snape'a i zapukał głośno do drzwi. Wiedział, co musi zrobić.
- Wejść - doszło do niego.
Harry otworzył drzwi.
- Był pan przyjacielem mojej matki - oskarżył natychmiast. Snape podniósł wzrok znad czegoś, nad czym pracował przy biurku.
- Zamknij się, głupi dzieciaku - syknął. Harry zatrzasnął drzwi.
- Dlaczego ciągle pan udaje, że jej nie zna? Dlaczego mnie pan nienawidzi, skoro byliście przyjaciółmi? - zapytał.
- Jak się dowiedziałeś?
- Dlaczego mnie pan nienawidzi? - krzyknął Harry.
- Nie nienawidzę cię. A teraz uspokój się, Harry.
Użycie pierwszego imienia wystarczyło, by złość i frustracja Harry'ego zniknęły. Poczuł teraz, że jego kończyny drżą i miał wrażenie, że byłby upadł, gdyby Snape nie chwycił go za ramiona i nie popchnął go w stronę krzesła. Podał Harry'emu szklankę.
- Doprawdy, Potter - wymamrotał, - ten melodramat nie był potrzebny.
Kiedy Harry wziął wodę i uspokoił się, spojrzał w końcu na Snape'a, który obserwował go niewzruszony. Nagle poczuł wstyd za swój dziecinny wybuch i był zaskoczony tym, że Snape od razu go nie wyrzucił.
Wziął łyka wody, tylko po to, by coś zrobić.
- Przepraszam, że krzyczałem, proszę pana - powiedział wreszcie, zbierając się na odwagę.
- Jeśli jeszcze kiedykolwiek odezwie się pan do mnie w taki sposób, panie Potter, trzygłowy pies będzie pana ostatnim zmartwieniem - powiedział Snape spokojnie.
- Dobrze, proszę pana - wymamrotał Harry. Nie był pewny, jak powrócić do tematu matki, więc poczekał, aż Snape zrobi pierwszy ruch. Snape mógłby wykopać go albo...
- Kto ci powiedział, że byliśmy przyjaciółmi? - zapytał Snape.
- Ja, eee, wymyśliłem to. Nigdy pan o niej nie mówił, a dał mi pan jej zdjęcie. Wiem, że to nie było to samo, które potargał Malfoy. Więc, eee, byliście? Proszę pana?
- Tak - powiedział Snape ostro.
- Mógłby mi pan coś o niej powiedzieć? - zapytał Harry niepewnie. - Ciotka Petunia nigdy o niej nie wspominała, poza tym, że mówiła, że umarła w wypadku samochodowym.
- Nie, Potter, nie mogę. Proponuję, żebyś spytał profesor McGonagall, jeśli chcesz dowiedzieć się o twojej... o niej. Jestem zajęty. - Spojrzał w dół na swoją pracę, ignorując Harry'ego. Harry nie poruszył się.
- Zamierza pan stać tam cały dzień, panie Potter? - zapytał Snape z nutką rozbawienia.
Harry odprężył się.
- Wcześniej powiedział pan do mnie "Harry".
- Co?
- Powiedział pan "Harry", kiedy kazał mi się pan uspokoić - powtórzył Harry. Zanim Snape mógł coś odpowiedzieć, szybko zapytał: - Nad czym pan pracuje?
Snape'a otaczały książki i czasopisma. Nie wyglądał tak, jakby oceniał referaty.
- Jeśli mi pan powie to obiecuję, że wyjdę - dodał prędko Harry.
Usta Snape'a zadrgały, jakby ukrywał uśmiech. Oboje wiedzieli, że Snape łatwo mógł go wyrzucić.
- Pracuję nad nową formułą eliksiru leczniczego.
- Naprawdę? Jak się robi nowy eliksir?
- Trzeba rozumieć teorię stojącą za eliksirami. Trzeba rozumieć, jak różne składniki wchodzą ze sobą w interakcję i jaki wpływ będzie miało połączenie różnych ingrediencji.
- Wow, to brzmi fajowo! – powiedział Harry, patrząc na
Snape’a z podziwem. – Nie wierzę, że pan to potrafi.
Snape zarumienił się lekko.
- Proponuję, żebyś wrócił do pokoju wspólnego przed
godziną policyjną albo będę ci musiał zabrać punkty – powiedział, po czym
odwrócił się do swojej pracy.
Harry westchnął, nieszczęśliwy tym, że jego czas został
skrócony, ale i tak wstał. Nie chciał bardziej testować cierpliwości Snape’a.
Kiedy Harry dotknął klamki, Snape nagle przemówił:
- Zanim zapomnę, Harry. Dwa punkty od Gryffindoru za brak
szacunku.
Harry zagapił się. Snape wziął tak niewiele punktów jako
wymówkę, by użyć imienia Harry’ego. Kiedy wychodził, nie potrafił powstrzymać
szerokiego uśmiechu.
^^^
- Więc Dumbledore wiedział, ale nie powiedział ani słowa?
– zapytał Ron niedowierzająco, po raz trzeci od kiedy usiedli do śniadania w
sobotni poranek.
- Tak – powiedział Harry ponuro.
- Jak myślisz, dlaczego?
- Harry, twoja mama pewnie nie chciała, by powiedział
tobie lub Snape’owi, bo inaczej nie wysłałaby listu. Może zabroniła mu mówić –
zasugerowała Hermiona.
Harry wzruszył ramionami. Wiedział teraz, że nic już nie
może zmienić jego przeszłości. Nie był pewny, dlaczego tak długo czekał, by
powiedzieć Snape’owi. On i Snape dogadywali się całkiem dobrze i nic go nie
zatrzymało.
Hermiona zdawała się rozumieć to lepiej niż on sam. Może
powinien ją zapytać.
Nagle poczuł ostry ból w bliźnie i ścisnął ją. W tym
samym momencie, profesor Quirrell upadł i wpadł na ławkę obok Harry’ego.
- Wszystko w porządku, profesorze? – zapytała Hermiona i
szybko wstała, by mu pomóc.
- T-tak. D-d-dziękuję, panno G-g-granger – powiedział
wstając samemu i ocierając szaty, zanim ruszył do stołu nauczycielskiego.
- Jest kompletnie stuknięty – mruknął Ron, ale Harry
patrzył za nim, zastanawiając się, czy tylko wyobraził sobie to dziwne uczucie,
które płynęło od Quirrella, uczucie, które już kiedyś czuł, ale nie potrafił
sobie przypomnieć, kiedy.
- O co chodzi, Harry? – zapytał Ron.
- Nic – odparł Harry, odrzucając ponure uczucie w głąb
umysłu.
- Gotowi, by iść do biblioteki? – zapytała pogodnie
Hermiona.
Ron jęknął. Gdy zbliżały się egzaminy, nauczyciele
zbierali prace domowe, co oznaczało, że Harry i Ron muszą spędzić mnóstwo
swojego wolnego czasu z Hermioną w bibliotece.
Gdy ślęczeli nad swoimi książkami, Harry czuł dziwne
zawroty głowy i mdłości. Chwycił się za głowę, próbując skupić się na słowach w
książce.
- Zastanawiam się, co Hagrid tu robi – powiedział Ron.
Harry spojrzał w górę i poczuł dziwne zamroczenie.
- Ach! – krzyknął.
- Harry, wszystko w porządku? – zapytała z niepokojem
Hermiona.
- Nic mi nie jest. Potrzebuję tylko trochę powietrza –
powiedział Harry, potykając się. Zdołał wydostać się z biblioteki i zaczął iść.
W głowie mu wirowało i widział tylko zamazane plamy. Upadł na ziemię.
- Harry! – Ron podbiegł do przyjaciela, a Hermiona
podążała tuż za nim. Szli za Harrym od biblioteki aż do pustego korytarza.
Harry otworzył oczy i zobaczył czerwoną plamę.
- Ron. Miona – wyszeptał.
- Wiedziałam, że coś jest nie tak – powiedziała Hermiona,
wykręcając dłonie, gdy uklękła obok Harry’ego.
- Musimy wezwać pomoc – Ron rozejrzał się.
Hermiona nagle sapnęła.
- Ron, przyprowadź profesora Snape’a! – rzekła.
- S-snape – powiedział drżąco Harry. – To mój t-tata.
- Snape’a? Nie powinniśmy wezwać pani Pomfrey?
- On chyba został otruty. Powiedz Snape’owi.
Ron przez chwilę wpatrywał się w Harry’ego, zanim rzucił
się do biegu. Dyszał rozpaczliwie, gdy dotarł do drzwi Snape’a i zapukał w nie
obiema pięściami.
Snape otworzył drzwi.
- Weasley! Co ma znaczyć to…
- Profesorze, chodzi o Harry’ego! Hermiona sądzi, że
został otruty.
Snape popatrzył na niego.
- Co ty pleciesz, Weasley?
- Hermiona sądzi, że Harry został otruty – ryknął Ron. –
Musi pan przyjść i coś zrobić!
Snape przeklął i zamknął drzwi przed twarzą Rona. Ron
przez moment wpatrywał się w nie w milczeniu, a potem otworzyły się ponownie i
Snape wyszedł na zewnątrz.
- Gdzie on jest? – zapytał.
Ron poprowadził go na trzecie piętro, ciągnąc Snape’a za
sobą.
- Ron! – krzyknęła Hermiona, gdy tylko go zobaczyła.
- Przyprowadziłem Snape’a – wydyszał Ron, zatrzymując
się, by złapać oddech.
Snape przeszedł obok niego i pochylił się nad Harrym.
Wciągał powietrze w krótkich seriach. Snape wyjął z kieszeni kamień i odwrócił
się do Harry’ego.
- Musisz otworzyć usta, Harry – powiedział całkiem spokojnie,
biorąc pod uwagę sytuację.
- K t-ato – wyszeptał posłusznie Harry między sapnięciami
i otworzył szeroko usta. Snape wsunął kamień do gardła Harry’ego. Nagle jego
usta zaczęły się pienić, a ciało podrygiwać spazmatycznie, zanim uspokoiło się
i stało kompletnie nieruchome.
- Weasley, biegnij do skrzydła szpitalnego i powiedz
Poppy, że przyniosę Pottera – rozkazał Snape, podnosząc Harry’ego w ramionach.
Ron skinął głową i ruszył. Hermiona nerwowo podążyła za
Snapem, mając nadzieję, że z Harrym będzie wszystko w porządku.
- Severusie, co się stało? – zapytała pani Pomfrey
podbiegając, gdy doszli do skrzydła szpitalnego.
- Potter został otruty. Ustabilizowałem jego stan
bezoarem. – Snape położył Harry’ego na szpitalnym łóżku.
Przez chwilę pani Pomfrey wyglądała na zbyt zaszokowaną,
by się ruszyć, po czym zaczęła działać.
- Panie Weasley, panno Granger, natychmiast zawołajcie
profesor McGonagall i Dumbledore’a – rozkazała.
Ron zrobił bolesną minę, ale Hermiona chwyciła go za
ramię i pociągnęła na zewnątrz.
Gdy pani Pomfrey krzątała się, Severus spojrzał na
chłopca na łóżku. To była druga próba zabójstwa Pottera. Chłopak z pewnością
nie czynił przysięgi Snape’a, że będzie go chronił, jakkolwiek prostszą,
pomyślał cierpko.
Właśnie wtedy nadszedł Dumbledore, a zaraz za nim
McGonagall, Weasley i Granger.
- O mój boże – powiedziała McGonagall podchodząc do
łóżka, na którym leżał Harry.
- Co się stało, Severusie? – zapytał Dumbledore.
- Bardzo łagodna trucizna, przeznaczona do zabicia ofiary
po pewnym czasie. W tym przypadku, wydaje mi się, że została podana natychmiast
w zabójczej ilości. Prawdopodobnie spożył ją podczas śniadania – powiedział
Severus, próbując zachowywać się rzeczowo.
Dumbledore zastanowił się przez chwilę, po czym odwrócił
się do Rona i Hermiony.
- Panie Weasley, panno Granger, czy umiecie mi
powiedzieć, co się stało? – zapytał.
- Jak myślisz, kto to zrobił, Severusie? – zapytała
McGonagall cichym głosem.
- Nie wiem, Minervo. Jako chłopiec, który przeżył, Potter
ma wielu wrogów.
- Ale w Hogwarcie?
Severus przewrócił oczami na jej naiwność.
- Jak mamy go chronić? – zapytała, wypowiadając pytanie,
które Severus zadał sobie kilka minut wcześniej.
Dumbledore dołączył do nich.
- Minervo, może powinnaś odprowadzić pana Weasleya i
pannę Granger do wieży. Są w szoku – powiedział. – Jutro zapytamy Harry’ego, co
się wydarzyło.
McGonagall skinęła głową i wyszła razem z dziećmi.
- To się nie może dalej dziać, Albusie. Harry nie jest
bezpieczny w Hogwarcie. Wiem, że masz swoje podejrzenia – powiedział Severus.
Dumbledore westchnął.
- Nie mogę oskarżyć bez dowodów, Severusie. Musimy po
prostu dodatkowo chronić Harry’ego.
Severus mentalnie przeklął się za tą gafę.
- Cieszę się, że dogadujesz się z Harrym, Severusie –
powiedział Dumbledore, a jego oczy błyszczały.
Severus parsknął.
- Zrozumiałeś, że jest bardziej podobny do Lily niż
myślałeś?
Severus nie odpowiedział.
- Zauważyłem zmianę twojego zachowania w stosunku do
Harry’ego, Severusie. Nie możesz temu zaprzeczyć.
Severus chciał zaszydzić z tego, ale urwał, przypominając
sobie to, co stało się wcześniej.
- Albusie – powiedział z wahaniem, - znowu nazwał mnie
tatą, kiedy kazałem mu otworzyć usta, żeby mu podać bezoar.
Dumbledore nic nie odpowiedział.
- Pewnie myli mnie z Jamesem Potterem – powiedział
Severus.
- Harry nigdy nie poznał Jamesa – mruknął Dumbledore.
- Nie będę namiastką ojca Pottera – zasyczał Severus,
nagle wściekły.
- Nie proszę cię o bycie namiastką.
- Bachor nic dla mnie nie znaczy, Albusie. Nie mogę być
tym, czego on chce.
- Nie doceniasz siebie, Severusie.
- Muszę już iść, Albusie. Mam pracę.
- Nie możesz wciąż uciekać, Severusie.
Severus odszedł i nie odwrócił się, wychodząc ze skrzydła
szpitalnego.
^^^
1978
Lily roześmiała
się, kręcąc się w jego ramionach.
- Muszę przestać, Severusie
– wysapała między śmiechem. - To całkiem męczące.
- Cokolwiek pani
powie, pani Snape – mruknął Severus, ciągnąc ją do siebie.
- Chyba się do
tego przyzwyczaję – wyszeptała Lily.
- Czy dwa gołąbki
są gotowe, by iść? – zawołał Syriusz Black.
Najwyraźniej Black
wciąż był plagą jego istnienia, nawet w dniu jego ślubu, pomyślał Severus.
Black chciał opuścić ich weselne przyjęcie, od kiedy przybył. Gdyby Severus
miał na to wpływ, nawet by go tu nie było, ale był dobrym przyjacielem Lily.
Lily przewróciła
oczami.
- Chodź –
powiedziała, ciągnąc za sobą Severusa, - chodźmy zanim dostanie napadu.
- Jestem po prostu
ostrożny! – zaprotestował Black, usłyszawszy Lily. – Szpiedzy Voldemorta mogą
być wszędzie. – Na to spiorunował Severusa wzrokiem, który odpowiedział tym
samym. Black nic nie wiedział o Czarnym Panie.
Lily zauważyła to,
ale nic nie powiedziała, choć w jej oczach pojawił się smutek, który Severus
zdecydował zignorować.
- Dzięki, że
przyszedłeś, Syriuszu – powiedziała, przytulając go, - zobaczymy się później.
- Powodzenia, Lily
– odparł, rzucając Severusowi grożące spojrzenie.
Severus aportował
się z Lily do małej chatki w Hogsmeade.
- Witaj w domu –
powiedział, całując ją lekko.
Nadal wyglądała na
zasmuconą.
- Severusie,
kochasz mnie, prawda? – zapytała.
Severus zamrugał.
- Oczywiście, że
tak, Lily – odpowiedział. Była jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochał.
- I nigdy nie
zrobisz niczego, co by mnie zraniło, prawda?
Spojrzał w jej
zielone oczy.
- Nigdy, Lily.
Nigdy bym cię nie zranił. Zawsze będę robił wszystko, co w mojej mocy, by cię
chronić.
- Kocham cię, Sev
– powiedział miękko.
- Też cię kocham,
Lily. – Była pierwszą osobą, której kiedykolwiek powiedział te słowa.
Severus obudził się ze snu z sapnięciem. Od kiedy Harry
Potter przyjechał do Hogwartu, coraz więcej myślał o Lily. Przez te wszystkie
lata, robił wszystko, żeby zepchnąć ją w najdalszy koniec umysłu, by poradzić
sobie z bólem straty. Ale za każdym razem, gdy widział jej syna, wspomnienia
pojawiały się na nowo, a blizna ponownie zaczynała krwawić. Nigdy więcej,
zdecydował. To się więcej nie stanie.
Wow, ciekawie sie robi, zastanawia mnie jak zdemaskują Quirrela i kiedy Harry w końcu powie Severusowi prawdę.
OdpowiedzUsuńLunatyk
PS. W końcu jestem pierwsza !!! :D
Rumieniący się Snape xD Ta ich rozmowa była wspaniała :D Robi się coraz ciekawiej. Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCiężki przypadek z tego naszego profesora,uparł się zamknąć uczucia i nie dopuszcza ich do siebie. Przed Harrym stoi trudne zadanie a tu jeszcze ktoś dybie na jego życie. Coraz ciekawsze się robi opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Akemi :)
Hej,
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa jak wyjaśni się sprawa z Qurrelem, no i rumieniący się Severus bosko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia