Zanim
nastał dzień, ulewa przycichła, co było dla Harry’ego dobrą wiadomością.
Właśnie otrzymawszy plan lekcji na cały rok, Harry zauważył, że pierwsze ma
zielarstwo, a zaraz po nim opiekę nad magicznymi stworzeniami, a po południu
podwójne wróżbiarstwo. Harry mógł tylko jęknąć na taki sposób spędzenia
popołudnia. Wróżbiarstwo było najmniej ulubionymi zajęciami, a biorąc pod uwagę
eliksiry z profesorem Snapem, wiele to znaczyło. Profesor Trelawney wydawała
się cieszyć przepowiadaniem Harry’emu śmierci na każdej lekcji. Jedyną różnicą
było to, że w tym roku nie było uciekiniera z Azkabanu, który „idzie po niego”.
Hermiona
była bystra i rzuciła te zajęcia w zeszłym roku. Harry chciałby robić to samo,
ale potrzebował dwóch przedmiotów dodatkowych, a nie przedobrzył tak, jak
Hermiona. Dziewczyna podjęła się wszystkich możliwych zajęć dla trzecich klas,
potrzebując Zmieniacza Czasu, by uczestniczyć w nich wszystkich. Jednak stres
sprawił, że Hermiona była od czasu do czasu okropnie irytująca, więc kiedy
porzuciła wróżbiarstwo i mugoloznawstwo, Harry i Ron poczuli wielką ulgę.
Po
sali zaczęły latać sowy. Harry nie kłopotał się spojrzeniem w górę, co było
błędem, kiedy mała paczka uderzyła go w głowę, zanim wylądowała obok jego talerza.
Przez długi moment Harry patrzył na paczkę kompletnie oszołomiony jej
pojawieniem się. Rzadko otrzymywał listy, a kiedy je dostawał, zwykle były od
Hagrida, nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami i dobrego przyjaciela
Harry’ego.
Jego
zdezorientowanie wzrosło, kiedy zauważył, że jego imię jest napisane pismem
jego ojca chrzestnego. Cóż, pewnie, że Syriusz miał do niego napisać, ale tak
szybko? Wciąż zdumiony, Harry nie dostrzegł, że jego przyjaciele obserwują, jak
ostrożnie odwiązuje list przyczepiony do paczki. Harry przygryzł wargę w
oczekiwaniu, powoli otwierając list i zaczął czytać.
Rogasiątko,
Lunatyk powiedział mi, że
zapomniał ci to oddać, więc wysłałem ci to najszybciej, jak tylko mogłem.
Czasem go nie rozumiem, ale to Lunatyk. Jak dobrze wiesz, już ciężko pracujemy,
by wyczyścić dla ciebie stary Dom Blacków. Naprawdę zastanawiam się, czy
poprosić Dumbledore’a, żeby pozwolił nam wymienić się skrzatami. Pamiętasz, jak
opowiadałem ci o Stworku, prawda? Skrzacie rodziny Blacków? Cóż, jest gorszy,
niż z czasów, gdy go pamiętałem, a to całkiem niedobrze.
W każdym razie, pamiętaj, o
czym mówiłem ci na peronie. Nie zapomnij zabawić się w tym roku. Wiem, że nie
jesteś żartownisiem, ale jest więcej niż jeden sposób, by zabawić się w starym,
dobrym Hogwarcie. Tylko upewnij się, że o wszystkim mi powiesz, gdy tylko
będziesz mógł! Och, i Lunatyk krzyczy na mnie, że jeśli nie napiszę ci od niego
„cześć” to oskóruje mnie żywcem… a ludzie boją się wilków… gdyby tylko
wiedzieli…
Trzymaj się, dzieciaku.
Pamiętaj, że jesteśmy dla ciebie zawsze, jeśli tylko będziesz nas potrzebował.
Łapa i Lunatyk
Harry
skrył uśmiech, składając list. Wątpił, czy potrafiłby przekonać Zgredka do
bycia „skrzatem rodziny Blacków”, ale może byłby lepszy niż Stworek. Syriusz w
te wakacje opowiedział Harry’emu całą historię rodziny Blacków. Najwyraźniej
Syriusz był jednym z niewielu Blacków, którzy stanęli przeciwko Voldemortowi.
Blackowie byli dumną czystokrwistą rodziną, jak Malfoyowie.
Właściwie,
Syriusz wyjawił, że jest spowinowacony z Malfoyami przez małżeństwo (Narcyza
Malfoy była członkiem rodziny Blacków), przez co Harry był w jakiś sposób
rodziną z Draco Malfoyem, skoro Syriusz go adoptował, ale Harry nie zgodził się
z tym. Sama myśl, że jest powiązany z kimś pokroju Draco Malfoya wystarczyła,
by jego żołądek się skręcił. Harry nie przyjął nazwiska Blacka, ale był jego
dziedzicem. Ten fakt prawdopodobnie sprawił, że tak wielu ludzi było
zdenerwowanych z powodu adopcji, z powodu „mrocznej” reputacji rodziny Blacków.
Spoglądając
na paczkę, Harry już wiedział, co jest w środku, więc nie ryzykował otwierania
jej przed wszystkimi. Była tylko jedna rzecz, którą dał Remusowi, a którą
Syriusz chciałby oddać Harry’emu, ponieważ była użyteczna tylko w Hogwarcie.
Mapa Huncwotów. Remus skonfiskował ją w zeszłym roku, a po tym wszystkim, co
się stało, musiał o niej zapomnieć. Harry dłużej nie mógł ukrywać uśmiechu na
twarzy, kiedy wkładał list i paczkę do szkolnej torby. Nagle nie potrafił
doczekać się dnia.
Do
czasu lunchu wrócił do miejsca, gdzie zaczął. Nie chciał nawet myśleć o tym, co
robili na zielarstwie. To było obrzydliwe tak samo, jak splątki tylnowybuchowe,
z którym miał do czynienia na opiece nad magicznymi stworzeniami. Harry obawiał
się, że będzie się musiał z nimi uporać przez wiele tygodni, o których
wspominał Hagrid.
Hermiona
nie została długo na lunchu, twierdząc, że ma coś ważnego do zrobienia w
bibliotece. Harry tylko potrząsnął głową, starając się nie myśleć o
nadchodzących zajęciach. Mimo że lekcje te były kompletną stratą czasu, Harry
dość dużo czytał o przedmiocie. Wszytko było interpretacją. Rozumiał teraz
wykresy gwiazd, czytanie z ręki i pewne inne aspekty wróżbiarstwa. Mógł w to
nie wierzyć, ale rozumiał dość, by wszystko logicznie zinterpretować.
Wróżbiarstwo
zaczęło się powoli, a profesor Trelawney w swoich dużych okularach, po raz
kolejny przewidziała nadchodzącą śmierć Harry’ego. Najwyraźniej niczego nie
nauczyła się z lekcji podczas Świąt, kiedy Harry obrócił jej przesądy przeciw
niej. Harry mógł tylko przewrócić oczami i zobaczył, że Ron robi to samo. Ron
bardzo donośnie wyrażał to, co czuje w stosunku do Trelawney.
Zajęcia
zaczęły się mapą gwiazd, co było dla Harry’ego wielką ulgą. W końcu będzie coś
rozumiał.
-
Panie Potter – powiedziała marzycielsko profesor Trelawney. – Z twojej
prezencji można założyć, że urodziłeś się pod złośliwym wpływem Saturna.
Urodziłeś się w połowie zimy, mam rację?
-
Eee, przykro mi – powiedział Harry, czując się niekomfortowo tym, że wszyscy na
niego patrzą. – Urodziłem się latem.
Przez
moment profesor Trelawney patrzyła na Harry’ego podejrzliwie, po czym
kontynuowała nauczanie klasy, zanim pozwoliła uczniom popracować nad
ukończeniem własnej okrągłej mapy, na której miały być wszystkie planety w
momencie ich urodzenia. Spróbowawszy już tego latem, Harry szybko skończył, po
czym pomógł Ronowi z jego mapą. Ron wyglądał na przerażonego tym, że Harry
naprawdę wiedział, co robi, ale trzymał buzię na kłódkę… oczywiście do czasu,
aż Lavender pisnęła podniecona.
-
Pani profesor! – krzyknęła Lavender. – Proszę spojrzeć! Co to za planeta?
Profesor
Trelawney podeszła do Lavender i spojrzała w dół.
-
To będzie Uran, panno Brown – powiedziała.
Ron
nie mógł się powstrzymać.
-
Mógłbym spojrzeć na Ur – Oomph!
Wszyscy
szybko spojrzeli na Rona i zobaczyli, że Harry zakrywa mu usta. Harry zerknął
na Lavender i profesor Trelawney, przygryzając nerwowo dolną wargę.
-
Eee, przepraszam – powiedział Harry, powoli spoglądając na Rona i dając mu
ciche ostrzeżenie, by siedział cicho. – Po prostu czasami jego mózg przestaje
działać.
Profesor
Trelawney zamrugała kilka razy z zaskoczeniem.
-
Muszę powiedzieć, panie Potter – mruknęła, brzmiąc tak, jakby była pod
wrażeniem. – Może mimo wszystko jest w tobie odrobina krwi jasnowidza. Nigdy
nie widziałam, żeby ktoś działał tak szybko.
Harry
zdjął dłoń z ust Rona, powoli potrząsając głową. Nie, nie miał w sobie krwi
jasnowidza. Po prostu znał Rona zbyt dobrze, by wiedzieć, co zamierzał
powiedzieć. Lavender Brown i Parvati Patil patrzyły na Harry’ego z kompletną
zazdrością, ponieważ zdawały się ubóstwiać nauczycielkę wróżbiarstwa, podczas
gdy Ron i Seamus desperacko starali się nie śmiać.
Dobry
humor Rona skończył się podczas obiadu, kiedy Malfoy w Wielkiej Sali zwrócił
uwagę na artykuł o ojcu Rona. Był to stek bzdur, napisany przez Ritę Skeeter,
ale mimo to Malfoy dobrze się bawił. Harry i Hermiona zdołali przytrzymać Rona
w miejscu i zmusić go, żeby odszedł bez konfrontacji, kiedy umysł Harry’ego
wykrzyknął ostrzeżenie.
W
mgnieniu oka, Harry trzymał już w dłoni różdżkę i szybko odwracał się, tworząc
ochronną tarczę, która wchłonęła zaklęcie, które rzucił w nich Malfoy. Nagle
poczuł wdzięczność dl badań, które prowadził w zeszłym roku na ten temat. Harry
opuścił tarczę i schował różdżkę do kabury, powoli potrząsając głową. Dlaczego
Malfoy musiał rozpocząć walkę przed wszystkimi?
Może dlatego, że czuje, jakby
musiał coś udowodnić.
-
Jest jakiś problem, chopcy? – zapytał z ciekawością profesor Moody, schodząc po
schodach. Malfoy natychmiast zamarł, kiedy magiczne oko Moody’ego zdawało się
przesuwać od Harry’ego z powrotem do Malfoya. – Widzę różdżkę skierowaną w
kolegę z klasy, panie Malfoy. Wytłumacz się.
Malfoy
zbladł, gdy zdał sobie sprawę z tego, że wciąż kieruje różdżkę w stronę
Harry’ego. To był pierwszy raz, kiedy Harry widział, że Malfoy naprawdę boi się
nauczyciela, zamiast być do niego aroganckim.
-
Nic się nie dzieje, proszę pana – powiedział Malfoy, chowając różdżkę. – Nic a
nic.
Moody
zrobił krok w stronę Malfoya.
-
Więc proszę ruszać w swoją stronę – warknął, a jego magiczne oko rozglądało się
dookoła, jakby patrzył na wszystkich w Wielkiej Sali, nawet mimo tyłu jego
głowy. – To się tyczy każdego z osobna.
Harry ruszył za grupą, ale zatrzymał się,
kiedy profesor Moody szybko złapał go za ramię. Zadziałały przeszłe refleksy i
Harry natychmiast zesztywniał i wzdrygnął się, jakby spodziewał się ciosu. Ta
reakcja nie przeszła niezauważona przez profesora Moody’ego, który momentalnie
złagodził uścisk, ale nie puścił go. Spoglądając na nauczyciela obrony, Harry zauważył,
że oba jego oczy patrzą na niego krytycznie, niemal jakby o coś go
podejrzewano.
-
To było imponujące, panie Potter – burknął profesor Moody. – Miałeś okazję na
zemstę, ale wolałeś odejść; to raczej trudne, kiedy wszyscy patrzą.
Harry
nie wiedział, co powiedzieć. Nie mógł się zmusić, by powiedzieć cokolwiek. Czuł
się, jakby był uwięziony, a to magiczne oko tylko zwiększało jego nerwowość. W
tym momencie, Harry czuł się, jakby z jakiegoś powodu miał wielkie kłopoty. W
ogóle nie podobało mu się to uczucie. Zwykle temu uczuciu towarzyszył ból. Tak
samo jak godziny samotnego więzienia.
-
Stała czujność, Potter – burknął Moody, uwalniając ramię Harry’ego. –
Zapamiętaj to.
-
Tak jest – powiedział Harry cicho, a potem patrzył, jak profesor Moody
odchodzi. Nie mógł się ruszyć. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak Ron i
Hermiona z lekkim oporem prowadzą go do Wielkiej Sali. Wydawało się, że jest
zamknięty w swoim własnym umyśle. Co, do licha, profesor Moody miał na myśli?
^^^
Przez
następnych kilka dni, Harry robił wszystko, by nie podpaść profesorowi
Moody’emu. Nie wiedział, dlaczego, ale po prostu czuł się nieswojo przy nowym
nauczycielu. To, jak traktowali Harry’ego Dursleyowie, zostało opublikowane pod
koniec zeszłego semestru, ale ponieważ było to równoczesne z niesławnym
procesem Blacka, niewiele osób skupiło na tym uwagę. Zostało to szczęśliwie
przeoczone.
Harry
ciężko pracował, by zostawić życie z Dursleyami za sobą i naprawdę nie chciał,
by nauczyciel, zwłaszcza profesor Moody, wyciągał to teraz na wierzch. Nie
chciał, by ktokolwiek zakładał, że Syriusz i Remus byli nie do końca idealni.
Nie mógł pozwolić, by ktoś zabrał go od jednych ludzi, którzy się o niego
troszczyli.
Oprócz
profesora Moody’ego, Harry próbował zachować też dystans do profesora Snape’a,
co było dość trudne w klasie eliksirów. Malfoy mruczał komentarze na całą
klasę, czym zyskiwał chichoty od strony kolegów ze Slytherinu. Mistrz eliksirów
o ziemistej cerze, haczykowatym nosie i tłustych włosach oczywiście nie robił
nic, ponieważ komentarze były na temat jednego ucznia, Harry’ego, nie starał
się, by ukryć to, co do niego czuje.
Harry
wiedział, dlaczego profesor Snape zachowywał się w taki sposób. Remus
powiedział mu rok temu, jak ojciec Harry’ego, James, znęcał się nad profesorem
Snapem, kiedy oboje byli uczniami Hogwartu. Harry rozumiał, że profesor Snape
nienawidzi Jamesa Pottera, ale nie znosił tego, że ponieważ James Potter był
martwy, Snape zdecydował, że przeleje swoją niechęć na ostatniego żyjącego
Pottera, który nawet nie żył jeszcze, kiedy to wszystko się działo. To nie było
sprawiedliwe. Syriusz i Remus parę razy zamienili słowo ze Snapem, ale to tylko
rozwścieczyło nauczyciela jeszcze bardziej.
Gdy
nadszedł czas zajęć obrony przed czarną magią, Harry zaczął się zastanawiać,
czy jego umysł sam się nie przeciążył. Wszyscy wydawali się z chęcią uczyć od
profesora Moody’ego i nikt nie wydawał się mieć takich kłopotów ze Snapem, jak
on… cóż, może oprócz Neville’a Longbottoma, ale chłopak zawsze miał problem z
wymagającą aparycją profesora Snape’a. Harry wiedział, że to niesprawiedliwe
porównywać Moody’ego do Snape’a. Tylko raz rozmawiał z tym mężczyzną. Jak można
oceniać kogoś po takim czasie?
Wchodząc
do klasy obrony, Harry podążył za Ronem i Hermioną, którzy zdecydowali zająć miejsca
w pierwszym rzędzie. Wyjął książkę: „Mroczne siły: Przewodnik po samoobronie” i
przerzucił do miejsca, gdzie skończył czytać. Przeczytał już ponad połowę
książki, ku wielkiemu przerażeniu Rona. Ze względu na lato Harry’ego, otwierał
książkę przy pierwszych oznakach nudy, ponieważ nic innego nie było w zasięgu.
W rzeczywistości, Harry potrzebował skupić się na czymś, a w tym momencie, było
to jedyne dostępne rozproszenie uwagi.
Klasa
szybko się zapełniła, jednak wszyscy milczeli. Od wszystkich niemal promieniowało
pełne napięcia pobudzenie. Może było je poczuć. Wreszcie, ciszę wypełnił łomot
i zaraz drugi, kiedy do klasy wszedł profesor Moody. Harry patrzył na książkę,
nie chcąc spoglądać w to przerażające magiczne oko.
-
Dziś nie potrzeba książek – warknął Moody, siadając za biurkiem i czekają, aż
wszyscy zastosują się do nakazu. Potem sprawdził obecność, wykrzykując imiona
wszystkich. Jego głowa ani razu się nie poruszyła, ale wszyscy widzieli, jak
jego magiczne oko obraca się, by zobaczyć każdego ucznia, którego imię
wymienił. – Dobra. Przebrnąłem przez notatki z lekcji profesora Lupina, które
były jedynymi dostępnymi notatkami z trzech lat. Mimo że profesor Lupin
przerobił sporo materiału, wciąż jesteście bardzo po tyle. Ponieważ mam tylko
rok, by was obudzić, powinniśmy wziąć się do pracy.
Ron
i Hermiona pochylili się do przodu, pragnąc rozpoczęcia lekcji.
-
Ministerstwo Magii wolałoby, żebym uczył was tylko przeciwzaklęć, ale profesor
Dumbledore widzi to inaczej – kontynuował profesor Moody. – Im szybciej się
dowiecie, jak jest poza murami zamku, tym szybciej będziecie umieć się bronić.
To uwzględnia też nielegalne mroczne zaklęcia. Czy ktoś zna klątwy, których
użycie jest najciężej karane w świecie czarodziejów?
Kątem
oka Harry widział, jak Ron i Hermiona powili unoszą dłonie w powietrze. To było
coś nowego. Ron rzadko zgłaszał się w klasie. Profesor Moody wybrał, by Ron
odpowiedział pierwszy.
-
Mój tata opowiadał mi o zaklęciu Imperius – powiedział nerwowo Ron.
-
Tak, to jest trudne. – Moody kiwnął głową, wstając. Otworzył szufladę biurka i
wyciągnął szklany słoik, w którym były trzy dość duże, czarne pająki. Klasa
obserwowała, jak profesor Moody wyciąga jednego ze słoika i kładzie go na
otwartej dłoni. Skierował w niego różdżkę. – Imperio!
Wszyscy
patrzyli, jak pająk zaczyna się poruszać w sposób, w który pająk naturalnie się
nie rusza. Nie wiadomo dlaczego, Harry poczuł się dziwnie. To tak jakby ktoś
odebrał wolną wolę. Harry szybko zamknął oczy i potrząsnął głową. Słyszał cichy
śmiech innych, ale był zbyt zajęty odzyskiwaniem swoich myśli, by to zauważyć.
-
Przypuszczam, że to śmieszna – burknął profesor Moody, - póki nie robi się tego
wam. – Cisza wypełniła pomieszczenie. – To zaklęcie sprawia, że adresat jest
całkowitym niewolnikiem tego, kto rzucił zaklęcie. Można z nim walczyć, ale
jest to ekstremalnie trudne. Nie wszyscy mają na tyle siły. Największą waszą
szansą jest uniknięcie zaklęcia. Musicie ćwiczyć STAŁĄ CZUJNOŚĆ!
Wszyscy
podskoczyli na nagłą zmianę głośności. Potem Moody zademonstrował zaklęcie
Cruciatusa, które wywoływało niewyobrażalny ból. Po raz kolejny Harry musiał
odwrócić wzrok, kiedy Moody rzucił zaklęcie na pająka. Przez tylko chwilę, mimo
że zdawało się to niemożliwe, Harry mógłby przysiąc, że naprawdę czuje ból.
Kiedy przeszli do zaklęcia zabijającego, Harry ledwie zdołał powstrzymać
strach. Czemu to się działo? Co się
działo?
Hary
zamknął oczy i chwycił boki krzesła, słuchając, jak profesor Moody krzyczy
„Avada Kedavra”. Mimo zamkniętych powiek, Harry mógł zobaczyć zielone światło.
Niemal mógł usłyszeć wysoki głos Voldemorta i jak jego matka błaga o litość.
Niemal mógł poczuć ostry błysk bólu na czole, w miejscu, gdzie była jego
blizna, ale trwało to tylko sekundę.
-
Nie ma przeciwzaklęcia ani żadnego sposobu, by to zablokować. – Głos profesora
Moody’ego wdarł się w myśli Harry’ego. – Tylko jedna osoba przeżyła to zaklęcie
i jak sądzę, wszyscy ją dobrze znacie. – Nastała nieprzyjemna cisza w
pomieszczeniu. – Panie Potter, wszystko w porządku?
Harry
pokiwał tępo głową, ale wciąż miał zaciśnięte oczy i pochyloną głowę. Prawdę
mówiąc, nie było w porządku. Był kompletnie przerażony. Przez coś takiego
przeszli jego rodzice? Czy czuli ból? W zeszłym roku, dementorzy pozwolili
Harry’emu usłyszeć ich głosy w momencie, gdy to się działo, ale nie pamiętał
bólu. Czy to zaklęcie było niezwykle bolesną śmiercią?
Profesor
Moody obszedł biurko i stanął dokładnie przed Harrym na moment, zanim zwrócił
swoją uwagę na resztę klasy.
-
Nie wszyscy potrafią rzucić tak potężne zaklęcie – burknął, – ale to nie ważne,
kto potrafi. Pokazuję wam to, ponieważ musicie wiedzieć. Musicie być gotowi.
STAŁA CZUJNOŚĆ!
Po
raz kolejny klasa podskoczyła na nagłą zmianę tonu.
-
Użycie któregokolwiek z zaklęć Niewybaczalnych – Avady Kedavry, Cruciatusa lub
Imperiusa – grozi spędzeniem całego życia w Azkabanie – kontynuował Moody. – A
teraz wyciągajcie swoje pióra i wszystko to spiszcie…
Przez
resztę lekcji uwaga była skierowana na zaklęcia Niewybaczalne. Harry walczył ze
sobą, by skupić się na tym, co mówił profesor Moody. Pytania wypełniły jego
umysł. Dlaczego czuł ból? Dlaczego w ogóle coś czuł? Nie było to silne, ale
czuł to, niemal jak wspomnienie, ale tak naprawdę nigdy nie odczuwa się wspomnień… prawda?
Harry
ponownie wyrwał się z myśli, słysząc dźwięk dzwokna, który sygnalizował koniec
lekcji. Chcąc wyjść najszybciej jak się da, Harry szybko spakował się i już
miał iść, kiedy zauważył, że profesor Moody ponownie stoi tuż przed nim. Harry
powoli uniósł wzrok i zobaczył, że oboje oczu Moody’ego patrzy na niego z ciekawością.
Nagle jego żołądek się skręcił. Nie dobrze.
-
Panie Potter, mogę prosić na słówko? – burknął profesor Moody.
Powstrzymując
się przed impulsywnym powiedzeniem nie, Harry spojrzał na Hermionę, która
patrzyła na niego nerwowo.
-
Idźcie przodem – powiedział cicho Harry. – Pomówcie z Nevillem. Jest smutny. –
Harry nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział, ale w jakiś sposób wiedział, że
to prawda. Neville był smutny dokładnie tak, jak on sam.
Kiedy
Ron i Hermiona odeszli, Harry skupił się na profesorze Moodym, który wciąż
patrzył na niego z zaciekawieniem, sprawiając, że Harry czuł się siebie
okropnie świadomy. Nie mógł nic pomóc na to, że czuł się, jakby zrobił coś
złego i miał zostać ukarany. Nie znosił tego. Mógł stać przed Voldemortem, ale
nie przed innym apodyktycznym dorosłym.
-
Panie Potter, zauważyłem pana reakcję na klątwę zabijającą – burknął profesor
Moody. – Czy mam rację przypuszczając, że naprawdę pamięta pan to, co się stało
tamtej nocy? – Nie dostał odpowiedzi. Harry tylko skinął głową, odwracając
wzrok. – Rozumiem. Przepraszam, jeśli przeze mnie poczułeś się niekomfortowo,
ale musisz wiedzieć. Musisz być gotowy. Jest szansa, że ponownie zobaczysz to
zaklęcie…
-
Wiem – przerwał mu cicho Harry, spoglądając prosto na profesora Moody’ego. –
Proszę się nie martwić. Nie ma pan za co przepraszać. Ma pan rację. Musimy
wiedzieć, co czyha na nas poza zamkiem.
Profesor
Moody wciąż patrzył na Harry’ego tak, jakby mu nie wierzył, ale i tak pozwolił
Harry’emu odejść. Opuszczając klasę, Harry zdał sobie sprawę, że zatłoczona
Wielka Sala podczas obiadu jest ostatnim miejscem, gdzie chce się znaleźć.
Chciał być sam. Znając doskonałe miejsce do „ukrycia się”, Harry zapuścił się
do Sowiarni i natychmiast został przywitany przez Hedwigę. Nie wiedział, ile
czasu spędził głaszcząc tylko swoją sowę, ale z pewnością było to uspokajające.
Hedwiga była jego pierwszym zwierzakiem i zarazem pierwszym prezentem.
Głaszczą
pióra, Harry spojrzał w oczy Hedwigi i uśmiechnął się. Czasem mógłby przysiąc,
że zwyczajnie wiedziała, co zrobić, by poczuł się lepiej.
-
Dostarczysz coś dla mnie? – zapytał i w odpowiedzi dostał ciche hukanie. – Więc
szybko to napiszę, okej?
Hedwiga
zeskoczyła z ramienia Harry’ego, pozwalając mu wyciągnąć kawałek pergaminu,
pióro i atrament. Siadając na podłodze, Harry zastanowił się przez chwilę, co
mógłby napisać, po czym zaczął. Wiedział, że musi zachować optymistyczny styl
albo inaczej będzie miał dwóch przesadzających gości… cóż, jednego
przesadzającego, a drugiego, który będzie próbował uspokoić tego pierwszego.
Midnightcie
i Lunatyku,
Dzięki
za mapę. Sam właściwie o niej zapomniałem, więc nie czepiaj się za bardzo
Lunatyka, Syriuszu. Sam mu ją dałem, wiesz? Poza tym, jeśli Stworek jest tak
zły, dlaczego zwyczajnie nie dasz mu ubrania? Wiem, że nie znam się za bardzo
na skrzatach domowych, ale wydaje się głupie, by zatrzymywać przy sobie kogoś,
kto czyni twoje życie niezbyt szczęśliwym.
Tak
tylko pomyślałem.
Pierwszy
tydzień szkoły był całkiem interesujący. Wszyscy byli zszokowani, gdy się
dowiedzieli, a sporo osób chce się dostać, niezależnie od ich wieku. Czy jestem
dziwny, jeśli ja tego nie chcę? Pamiętam, jak wszyscy patrzyli na mnie, kiedy
powiedzieliśmy profesorowi Dumbledore’owi, że wiem o wszystkim. Nie spodziewali
się, że zachowam się w taki sposób, jak to zrobiłem, tak samo jak wasza dwójka.
Dlaczego? Po prostu nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby chociaż próbować się
dostać do czegoś takiego, jeśli się nie jest na to gotowym.
Miałeś
rację, co do profesora Moody’ego, Syriuszu. Jest przerażający. Miałem z nim
dzisiaj zajęcia i przerabialiśmy zaklęcia Niewybaczalne. Proszę, nie bądź zły,
ale myślę, że coś się stało. Rzucał zaklęcia na pająki, ale czułem się tak,
jakbym dostał tymi zaklęciami. To było dziwne. Nie wiem, czy to był kolejny
„epizod” czy nie. Naprawdę nic się nie stało, ale powiedziałeś, że chcesz
wiedzieć, kiedy coś dziwnego się wydarzy, a pomyślałem, że to było dziwne.
Mam
nadzieję, że oboje dobrze się bawicie i nie umiem się doczekać, aż zobaczę was
w Święta. Naprawdę jest tu inaczej, kiedy was nie ma. Nie martw się, Lunatyku.
Trzymam się z dala od kłopotów i robię pracę domową w terminie… nawet z
wróżbiarstwa. Mam nadzieję, że podczas pełni wszystko było dobrze.
Tęsknię
za wami.
Harry
List
nie był tak optymistyczny, jak miał być, ale musiał to wszystko napisać.
Składając list, Harry wstał i zawołał Hedwigę. Ostrożnie przyczepił list do jej
nogi i wysłał ją do swoich opiekunów. Obserwował, jak leci, aż nie mógł jej już
widzieć. Nie mając nic więcej do roboty, Harry spakował swoje przedmioty i wrócił
do Wieży Gryffindoru na długi wieczór z zadaniem z wróżbiarstwa. Miał zamiar
prawidłowo ją skończyć, ale w głębi siebie miał przeczucie, że prawdopodobnie
powinien trochę pozmyślać.
Super ten rozdział :D . Ciekawa reakcja Harry'ego na Niewybaczalne. Nie moge sie doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia i odzyskuj siły żebyśmy mogli cieszyć się twoją twórczością i tłumaczeniami.
Rozdział jest super . Mam jedno pytanie czy dodasz ostatnią miniaturkę z serii piekło, czyściec.....
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, czyżby Harry wyczuwał w Moodym śmierciożercę? w końcu Harry już wie dlaczego Severus jest taki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia