Minęły
dwa tygodnie bez odzewu od Lucjusza i Snape zaczął się irytować. W
międzyczasie, Dumbledore i McGonagall zaczęli robić postępy w wiedzy nad
badaniami Toma Riddle’a na temat tworzenia horkruksów, choć wciąż uczestniczyli
w kilku spotkaniach w tygodniu związanych ze szkołą. Na jednym z nich,
Dumbledore uniósł zwój pergaminu i zmarszczył brwi.
-
Filiusie, Severusie… podczas semestru będziecie musieli być bardzo ostrożni na
takie prośby, jak ta – doradził. – Będzie potrzeba nieco… polityki… by odmówić
bez powodowania trwałej obrazy. – Spojrzał znacząco na Snape’a, po czym
odwrócił się do Filiusa. – Być może jako, ach, nieco starsza osoba, Filiusie, ty powinieneś zająć się takimi sprawami.
Snape
przewrócił oczami. Jeśli dzięki osobowości trolla miał zapewniony mniej
papierkowej roboty, to raczej nie miał zachęty, by zachowywać się inaczej.
-
Co to jest, Albusie? – zapiszczał Filius, wyglądając na zainteresowanego, gdy
przyjmował zwój.
-
Minister poprosił o zezwolenie na wykorzystanie hogwardzkich błoni na konferencję
prasową. Oczywiście zamek jest szczególnym miejscem dla znaczenia czarodziejów
i często dostajemy sowy ze zgodami na zorganizowanie tutaj wesel, zbiórek
pieniędzy i różnych innych wydarzeń. Normalnie, podczas wakacji, jestem
bardziej otwarty na takie prośby, ale biorąc pod uwagę zachowanie Korneliusza w
poprzednim semestrze…
Umysł
Snape’a pracował na najwyższych obrotach.
-
Co dokładnie napisał w liście?
Flitwick
przyjrzał mu się.
-
Wydaje mi się, że Minister Knot planuje poważne ogłoszenie – prawdopodobnie coś
na temat jego planów na dążenie do kolejnej kadencji – i chce przemawiać tutaj,
przy jeziorze, z zamkiem w tle. Pisze ze swoją zwykłą nieśmiałością –
powiedział oschle mały czarodziej, – że ponieważ jego ogłoszenie konsekwencje
dla wszystkich brytyjskich czarodziei i czarownic, jego doradcy zasugerowali,
że powinien zrobić to w miejscu o wielkim znaczeniu historycznym. – Flitwick
potrząsnął głową na taką arogancję Knota. – Zakładam, że Stonehenge było
zarezerwowane.
Dorady
Knota – to prawdopodobnie oznaczało Lucjusza Malfoya… Snape zamyślił się.
Dlaczego Malfoy wybrał Hogwart? Jedną z możliwości było to, że chciał, by Snape
był w centrum okaleczających skutków, które miały się pojawić. Inną, że Malfoy
miał coś jeszcze w zanadrzu i zamiast podwójnie wejść Knotowi w drogę, miał
zamiar zrobić to potrójnie z Severusem. Jednak, Snape zdecydował, jeśli tak się
sprawa miała, lepiej, żeby te wszystkie wydarzenia stały się na jego terenie.
-
Sugeruję mu na to pozwolić – wycedził, starając się nie zachichotać, gdy
wszystkie głowy natychmiast odwróciły się w jego stronę, by na niego popatrzeć.
-
Jesteś chętny pomóc Knotowi? – zapytała
z niedowierzaniem McGonagall.
-
Czy nam się to podoba, czy nie, jest naszym Ministrem – przynajmniej w tym
momencie – a skoro szkoła ma wakacje, trudno będzie wziąć odmowę za coś innego
niż lekceważenie. Wolałbym, żeby Knot nie był w pozycji, w której może żądać
jeszcze większej przysługi podczas roku szkolnego.
Dumbledore
wyglądał, jakby był pod wrażeniem.
-
Dobrze rozumujesz, mój chłopcze. Doskonały punkt widzenia.
Flitwick
skinął głową.
-
Zgadzam się z Severusem, dyrektorze. Lepiej teraz rzucić Knotowi kość, niż
zacząć nowy rok na złych warunkach.
Tak
więc w następnym tygodniu, Minister i jego świta pojawili się w Hogwarcie z
bardzo hałaśliwym zespołem prasowym. Kilka osób z kadry, którzy mieszkali w
szkole, w większości wybrali zbojkotować to wydarzenie, ale Snape, Lupin, Black
i Harry obserwowali ze skraju tłumu, jak Knot wspiął się na magicznie
wzniesioną platformę i machnął ręką, uciszając wszystkich.
-
Tato, dlaczego uśmiecha się i w taki sposób kiwa głową? Jakby myślał, że ludzie
go oklaskują – zauważył z powątpiewaniem Harry.
-
To dlatego, że jest szaleńcem – odpowiedział Syriusz, zanim Snape mógł to
zrobić.
Harry
parsknął, gdy Remus i tata skarcili jego chrzestnego za język, a potem Knot
zaczął kierować się do tłumu.
-
Panie i panowie z prasy, chcę podziękować za wasze dzisiejsze przybycie na tą
doniosłą okazję. Jak wiecie, jestem
tylko pokornym sługą ludu i jeśli zostanę tylko na własny użytek, radośnie
zostałbym tylko jednym z wielu pomijanych urzędników, harujących w
Ministerstwie.
-
Jak wujek Artur? – zapytał sceptycznie Harry, przyglądając się przemawiającemu
mężczyźnie w meloniku. – Naprawdę nie potrafię go takiego zobaczyć, a wy?
-
Ciii – skarcił go tata.
-
Jednakże, kiedy jest się wezwanym do służby, nawet najpokorniejsi z nas muszą
robić swoje i to dlatego z wielką dumą i wdzięcznością rozmyślam nad moimi
latami służby, jako wasz Minister.
-
Za chwilkę się porzygam – wyszeptał głośno Syriusz.
-
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że niektórzy ludzie zaczną spekulować, jak
długo będę gotów pozostać na tej pozycji, ale skoro pewne sprawy podano mojej
uwadze, cóż, - rozłożył skromnie ręce, – co mogę zrobić?
Syriusz
udał, że wymiotuje na Harry’ego, ku wielkiemu rozbawieniu chłopca i został
przywołany do porządku przez łokieć surowo wyglądającego Remusa (którego
zawinięte usta zdradzały jego prawdziwą opinię).
-
Jak wiecie, nie uganiam się za biurem ze względu na siebie i dlatego poczułem,
że mam obowiązek zwrócić się do mojego najbardziej zaufanego doradcy, Lucjusza
Malfoya, po jego opinię w tej sprawie. Bardzo przyjemnie jest mi przedstawić
wam mężczyznę, który nie potrzebuje przedstawienia, Lucjusz Malfoy!
Gdy
głośne obwieszczenie Knota spowodowało sporadyczne oklaski, Harry odwrócił się
do Snape’a z zaintrygowanym wyrazem twarzy.
-
To naprawdę nie ma żadnego sensu, prawda, tato?
-
Knotowi rzadko zdarza się mieć sens, Potter – odpowiedział Snape, nie
spuszczając wzroku z blondwłosego arystokraty.
Lucjusz
uniósł elegancką brew w stronę zgromadzonych reporterów.
-
Dzień dobry. Po długich badaniach nad tą sprawą, nie wspominając o dokładnym
przeglądzie ministralnych akt, z przyjemnością informuję, że można wyciągnąć
jeden jasny i niedwuznaczny wniosek. – Machnął ręką i duży, zwinięty
transparent wzniósł się za nim w niebo. Kolejne machnięcie różdżką i
transparent odwinął się z fanfarami.
Nastąpiła
chwila martwej ciszy, a potem eksplozja dźwięków.
-
Och, tato! – sapnął Harry.
Remus
zagapił się.
-
Jasna cho-chusteczka – poprawił się szybko.
Na
transparencie było większe niż naturalnej wielkości zdjęcie trzech czarodziei:
Lucjusza Malfoya, Artura Weasleya i Syriusza Blacka, stojących razem przed
budynkiem Ministerstwa. Nad ich głowami widniały słowa: „W JEDNEJ rzeczy się
zgadzamy”. Poniżej mężczyzn biegło proste zdanie: „KNOT TO IDIOTA”.
Poza
czarodziei celowo przywoływała pierwszą stronę Proroka sprzed kilku miesięcy, na której byli Draco, Ron i Harry.
Podczas gdy mężczyźni nie mieli ramion zawieszonych na swoich szyjach, jak
wtedy chłopcy, nie można było źle zrozumieć podobnej solidarności głów trzech
starożytnych, historycznie wrogich czystokrwistych rodów.
-
Syriusz! – wykrztusił Remus, patrząc na transparent. – Ty… wy…!
Syriusz
dosłownie tańczył z podekscytowania, że był w stanie wyciąć tak doskonały żart
bez najmniejszego i najdroższego odkrycia.
-
Czy to nie jest wspaniałe, Luni?
-
Jestem pod wrażeniem twojej zdolności dotrzymywania tajemnic – skomentował
chłodno Snape, choć wewnątrz siebie był całkiem radosny. To wspaniały kawał
polityki ze strony Lucjusza.
-
Jak mogłeś! – Krzyk Knota na Lucjusza w końcu zdominowały krzyki prasy
kierowane w jego stronę. – Ufałem ci! Obiecałeś, że znowu mnie wybiorą!
-
Ministrze! – Rita Skeeter wiedziała,
że cokolwiek wydarzy się w Hogwarcie, będzie dobre dla jej kariery. – Mówi pan,
że wybory na Ministra są kontrolowane przez kilka czystokrwistych domów? Czy to
Lucjusz Malfoy spowodował pana ostatnią wygraną? Za jakie wynagrodzenie zrobił
coś takiego?
Knot
najpierw zrobił się purpurowy, potem blady.
-
N-nigdy tego nie powiedziałem – wycofał się pospiesznie, ściskając swój melonik
z przerażeniem.
-
Więc co miał pan na myśli, mówiąc, że pan Malfoy „obiecał”, że zostanie pan
wybrany? Sugeruje pan, że nasze wybory w rzeczywistości nie odzwierciedlają
woli brytyjskiego czarodziejskiego społeczeństwa?
Lucjusz
obserwował radośnie, jak Knot bulgocze coś i się wścieka. Severus miał rację;
to było równie zabawne jak rzucanie Crucio na mugoli. Mimo wszystko, gdzie w
tym był sport? Przecież te żałosne stworzenia nie mogły nawet podjąć walki. Ale
dzisiaj, obserwując skręcającego się i wijącego w agonii Ministra Magii, którą
spowodował on sam, Lucjusz przypomniał sobie, dlaczego myślał, że dołączenie do
Czarnego Pana było dobrym pomysłem. Zdołał powstrzymać drżenie przyjemności.
Rita
Skeeter nie zadawała sobie trudu, by stłumić wyśmienite uczucia, które wtedy
przebiegały przez jej ciało. To był ten rodzaj historii, która obalała reżimy!
Poprowadziła natarcie prasy na
oblężonego Knota, który zaczął się wycofywać, zanim złamał się i uciekł
na granicę pól antydeportacyjnych. Stado reporterów podążyło za nim w pościg,
zadając pytania.
-
No, no, ależ reakcja na nasz mały plakacik – skomentował Malfoy, podchodząc do
trójki mężczyzn i Harry’ego.
Syriusz
prychnął.
-
Jesteś sadystycznym bucem, Malfoy, ale muszę przyznać, że całkiem fajnie było
popatrzeć.
Malfoy
delikatnie otarł górną wargę jedwabistą chusteczką.
-
Cóż, wiesz co mówią o tych, którzy wolą patrzeć
niż robić, Black.
-
Nie, co? – zapytał niewinnie Harry.
Snape
z przyjemnością obserwował, jak Malfoy zostaje kompletnie zbity z tropu.
Wiedza, że Harry najprawdopodobniej podzieli się z Draco z wszystkim, co powie,
poważnie ograniczało zdolność Lucjusza do odpowiedzi.
-
Nieważne, panie Potter – przerwał surowo Snape. – Powiadom Hagrida, że
konferencja prasowa wydaje się być zakończona i błonia powinny powrócić do
swojego zwykłego stanu.
Harry
wyglądał na rozczarowanego, ale wiedział, że lepiej nie kłócić się z tym tonem.
Odbiegł truchtem, zostawiając za sobą piorunujących się wzrokiem Blacka i
Malfoya.
-
Ładnie to tak, Malfoy. Nie mogłeś się doczekać, by przywołać swoją dewiację
seksualną przed moim chrześniakiem?
-
A twoim zdaniem, kto rozpoczął przezywanie, Black? – syknął Lucjusz.
-
Cóż, drogi kuzynie – parsknął
Syriusz, wiedząc, że Lucjusz nienawidzi ich związku wywołanego jego
małżeństwem, – być może gdybyś nie był tak serwer…
-
Wystarczy! Jak wasza dwójka zdołała zrobić ten transparent bez przeklęcia się
nawzajem? – zapytał Remus.
-
Artur stał między nami i nie pozwalał nam do siebie mówić – burknął Syriusz.
Remus
westchnął.
-
Co za mądry facet.
Malfoy
spojrzał na Snape’a.
-
Ufam, że dzisiejsze wydarzenia cię usatysfakcjonowały?
Snape
pochylił głowę.
-
Nieźle rozegrane.
Malfoy
uśmiechnął się ironicznie i odszedł.
-
To była twoja robota? – Syriusz popatrzył na niego. – Wtedy, gdy Malfoy mnie
wezwał, pomyślałem, że zrobił to, bo w końcu zrozumiał, jak szalony jest Knot,
a po tym, co Knot próbował zrobić Harry’emu, z radością chciałem pomóc mu
pozbyć się tego idioty. Ale tak naprawdę to ty stałeś za wszystkim?
Remus
uśmiechnął się do Severusa.
-
Myślę, że Severus zaangażował wiele wspaniałych rzeczy w imię dobra Harry’ego,
o których nie wiemy, Łapo. Po prostu musimy być gotowi, by pomóc, gdy tylko
możemy.
Syriusz
wzruszył ramionami.
-
Tak, dobra. Więc, co następne, och wielki i najpodstępniejszy?
Snape
przewrócił oczami. Zidiociali Gryfoni.
Mimo to, przynajmniej wydają się w pewien sposób dać się wyszkolić.
-
Ponieważ zapytałeś – odpowiedział, decydując, że to dobry moment na rozpoczęcie
następnej fazy planu, – chciałbym, żebyś zbliżył się do Amelii Bones i zachęcił
ją do walki z Knotem w nadchodzących wyborach.
-
Ja? – Syriusz był jednocześnie zaskoczony i mile połechtany. – Dlaczego ja?
-
Prędzej zaufa radzie byłego aurora, niż dawnego śmierciożercy – zauważył sucho
Snape. – Jesteś też głową starożytnego, czystokrwistego rodu i właśnie
publicznie oświadczyłeś, że chcesz widzieć odejście Knota. Możesz zaoferować
jej finansowe i polityczne wsparcie, a jeśli zabierzesz ze sobą wilkołaka na
spotkanie, powinieneś być w stanie zapamiętać odpowiednio swoje kwestie.
-
Technicznie rzecz biorąc, to jej śledztwo oczyściło cię z zarzutów – zauważył
Remus, – więc prawdopodobnie uwierzy, że, niezależnie od tego, jakie urazy
możesz mieć dla rządu, nie obciążysz jej osobiście jakąś złą wolą.
-
Dobrze – powiedział zgodnie Syriusz. – Ale kiedy obejmie urząd, nie będzie
takim frajerem jak Knot. Ona nawet nie była członkiem Zakonu, wiesz?
-
Liczę na niezależność jej wszelkich wpływów – powiedział stanowczo Snape. – Ze
wszystkich względów pani Bones nie jest winna lojalności nikomu i jest
bezstronną, choć w pewien sposób szorstką, wiedźmą. A ponadto, jest
przewodniczącą PPC, więc mało prawdopodobne, że zlekceważy zagrożenie, jakim
jest powrót Sami Wiecie Kogo, a zatem wesprze i ochroni Pottera.
Jak
się spodziewał, tak argumentacja zatryumfowała i Black z Lupinem zgodzili się
zobaczyć z Bones przy najwygodniejszym terminie.
Przez
następne kilka dni, parę innych wpływowych rodzin, w tym Longbottomowie i
Parkinsonowie, poparli Bones, a odrzucili Knota. Podczas gdy Malfoy nie był na
tyle głupi, by zaoferować Bones swoje poparcie – wiedząc, że szefowa PPC wciąż
uważa go za śmierciożercę – jego brak jakiejkolwiek opozycji posłał wiadomość,
szczególnie do tych, którzy patrzyli na Lucjusza Malfoya jak na wskazówkę
podczas nieobecności Voldemorta. Inni zwolennicy Czarnego Pana mogli być
zdezorientowani przez wyraźną aprobatę Lucjusza w kwestii takiej czarownicy jak
Amelia Bones na Ministra, ale byli przyzwyczajeni do jego zawiłych spisków i
byli na tyle dobrze wytrenowani do posłuszeństwa przez ich nieobecnego mistrza.
Ewentualne
wybory, które zostały dość szybko rozpoczęte przez wybuchowe nagłówki Proroka, były rozczarowujące, a Amelia
Bones została zaprzysiężona jako Minister Magii, podczas gdy Kingsley
Shacklebolt został szefem PPC. Dumbledore był zarówno zaskoczony i
rozentuzjazmowany, podczas gdy prywatnie, na cześć Snape’a, został wzniesiony
toast – ku jego zewnętrznej gderliwości i wewnętrznej radości – przez
Huncwotów.
^^^
Pod
koniec wakacji, Harry uzyskał zdrową opaleniznę dzięki spędzaniu sporej części
czasu na zewnątrz, gdy przechadzał się po błoniach (ale nie po Zakazanym Lesie) z Hagridem albo latał z Hooch, która
wróciła wcześniej z wakacji dla szansy trenerowania Harry’emu. Miała wizję
chłopca, grającego w profesjonalny Quidditch i gorliwie chciała być znana, że
to ona pierwsza go zachęcała.
Harry
skończył także swoje letnie zadania i, dzięki swoim treningom, gwałtownie
zwiększył swoje umiejętności w większości przedmiotów, zwłaszcza OPCM-ie,
eliksirach i transmutacji. Pomagał również Sprout w szklarniach, ponieważ lubił
tę pracę i miłą Puchonkę, ale jasne było, że nadal będzie potrzebował pomocy
Neville’a w zadaniach z zielarstwa.
Ostatnie
kilka dni wakacji spędził znowu w Norze, towarzysząc Weasleyom podczas ich
corocznej eskapady na zakupy szkolne na ulicę Pokątną i nawet udało mu się
dostać pozwolenie na jazdę do Hogwartu z resztą uczniów Expressem. Tam spędził
większość przejazdu, zapewniając Ginny i jej przyjaciółkę, Lunę, że – wbrew
twierdzeniom bliźniaków – zapasy z trollami nie są wyznacznikiem, do którego
domu się trafi. Ginny poczuła ulgę, podczas gdy Luna była wyjątkowo rozczarowana.
Draco
na początku lekceważył pierwszoroczne, a kiedy Luna wymyśliła jakiś wyjątkowo
niespójny komentarz na temat chrapaka krętorogiego, był gotów całkowicie
opuścić przedział. Wtedy dowiedział się, że jej ojciec jest redaktorem Żonglera i usiadł z powrotem, posyłając
Harry’emu pełne podziwu spojrzenie.
-
Sprytnie, Potter! – wyszeptał. – Ślizgońsko z twojej strony! Przymilasz się do
prasy… nieźle.
Harry
zmarszczył ze zdezorientowaniem brwi, ale odrzucił ten komentarz jako jedną z
nierzadkich niezrozumiałych wypowiedzi Draco. W tym momencie Ron wyjął
przenośny zestaw do gry w szachy, Ginny wydobyła talię kart do Eksplodującego
Durnia i reszta podróży minęła wszystkim dzieciom bardzo towarzysko. Crabbe i
Goyle z przyjemnością pożarli skamieniałe ciasteczka, które Hagrid przesłał
Harry’emu przez Hedwigę „na podróż” i trzeba złożyć hołd ich przewodowi
pokarmowemu, że nie potrzeba było interwencji medycznej (albo
stomatologicznej).
Po
ich przybyciu, nowi drugoroczni poczuli się o wiele lepsi, gdy obserwowali, jak
pierwszaki są prowadzone do łódek przez Hagrida, podczas gdy oni z resztą szkoły wchodzą do powozów
ciągnionych przez testrale. Uczta Powitalna była godna uwagi przez nieobecność
profesorów Dumbledore’a i McGonagall, ale wszystkie spekulacje na temat stanu
Dumbledore’a zostały szybko wyparte przez przerażające oświadczenie, że
profesor Snape był teraz nowym
Zastępcą Dyrektora, odpowiedzialnym za dyscyplinę. Dreszcze przebiegły przez
ciała uczniów, a bliźniacy Weasley żałośnie rozważali nudę wolnego od żartów
roku, by nie narazić się na gniew ich potężnego „wujka Seva”. Z kolei
pojawienie się dwóch nowych nauczycieli zostało stosunkowo zbagatelizowane,
choć wiele uczennic zaczęło sprzeczać się na temat ich „wymarzonego” nowego
nauczyciela, który również okazał się być sławny, bogaty i samotny.
Remus
z łatwością zadomowił się w roli nauczyciela, choć miał tendencję do bycia
bardziej „bezpośrednim” Opiekunem Domu, niż profesor McGonagall. Podczas gdy
nie posunął się tak daleko, jak profesor Snape, by ustanawiać porę snu dla
pierwszaków, postanowił kilka razy w tygodniu spędzać nieco czasu w pokoju
wspólnym i spotykać się indywidualnie z każdym uczniem. I nałożył drakońskie
kary za znęcanie się, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz Domu.
Nowy
nauczyciel transmutacji był dla uczniów nieco trudniejszy do zaklasyfikowania.
Zaczął swoje zajęcia od przełomowego oświadczenia, że nie będzie dawał
szlabanów, ale ci uczniowie, którzy chętnie (i głupio) będą próbowali
wykorzystać tą oszałamiającą hojność, szybko staną się ofiarami psikusów, które
będą tak oszałamiająco nowatorskie i poniżające, że bliźniacy Weasley będą
podchodzić do Syriusza na kolanach i błagać, by był ich mentorem. Reszta
uczniów zdecydowała szybko, że publiczne upokorzenie było nieskończenie gorsze
niż prywatny szlaban i Syriusz z pewnym rozczarowaniem stwierdził, jak dobrze
zachowuje się jego klasa.
Aż
do momentu, gdy klasa szóstego roku zdecydowała oddać mu żart.
Przez
dziesięć dni, reszta szkoły patrzyła z zapartym tchem, by zobaczyć, kto wygra
całą wojnę, podczas gdy Flitwick cieszył się przedstawieniem, a Snape łykał
zwiększoną ilość eliksirów uspokajających, ale ostatecznie (i z ukradkową
pomocą nauczyciela OPCM-u i bardzo przydatnej mapy, która została odesłana z
powrotem do bliźniaków Weasley), Syriusz wyłonił się jako bezsprzeczny
zwycięzca. Szósty rok nikczemnie poddał się potężniejszemu przeciwnikowi i
szkoła wróciła do… mniej więcej normalności.
Tymczasem
Harry cieszył się początkiem roku, gdzie żaden z nauczycieli nie wydawał się
chcieć go zabić, Zgredek ograniczył swoją uwagę do prania, a jego tata
sprawdzał jego pracę domową przynajmniej dwa razy na tydzień.
Jakieś
sześć tygodni po rozpoczęciu semestru, wrócili Dumbledore i McGonagall – pod
osłoną ciemności – by poinformować o dotychczasowych postępach.
-
Z tego, co powiedział nam Horacy i inne informacje, które byliśmy w stanie
znaleźć, wydaje się, że jako uczeń Hogwartu, Tom miał obsesję na punkcie
swojego rodowodu i faktu, że jego rodzina od strony matki wywodziła się od
Slytherina - wyjaśniła Minerva, podczas
gdy obok niej siedział niezwykle cichy Albus. – Wydaje mi się, że to go
doprowadziło do idealizowania Założycieli i pożądania wszelkich artefaktów,
które były z nimi powiązane.
-
Więc myślisz, że mógł użyć przedmiotów, które należały do innych Założycieli,
jako horkruksów? – zapytała Pomona Sprout. – Mój boże!
-
To wydaje się prawdopodobne – zgodziła się McGonagall. – I tak spędziliśmy
ostatnie kilka tygodni, próbując wyśledzić wszystkie własności Założycieli,
które tylko mogliśmy znaleźć. Oczywiście, natychmiast odrzuciliśmy diadem
Roweny Ravenclaw, jako że zniknął na długo przed tym, jak żył Sami Wiecie Kto,
ale wciąż pozostało kilka możliwości. Albus miał wspaniały pomysł, by pójść do
ostatniego znanego domu Gauntów, jako że wydawało się prawdopodobne, że ktoś ma
taką obsesję na temat rodziny, Sami Wiecie Kto przynajmniej raz by go
odwiedził.
-
I znaleźliśmy horkruks i go zniszczyliśmy – zakończenie Albusa było nietypowo
lakoniczne. Reszta kadry wymieniła zaskoczone spojrzenia.
-
To wszystko? – zapytał Syriusz. – Co znaleźliście?
-
Och, Albus, przestań się już dąsać! – skarciła go gniewnie Minerva.
Ku
zaskoczeniu wszystkich, Dumbledore nie odpowiedział zwykłym błyskiem w oczach,
ale założył ramiona na piersi i odwrócił wzrok.
-
Dobry boże. Co się dzieje? – Poppy w końcu przerwała ciszę.
McGonagall
przewróciła oczami.
-
W domu Gauntów – który nie był czymś więcej niż chatką – znaleźliśmy pierścień,
który Albus szybko uznał, że to rzeczywiście jest horkruks. Szukałam miejsca,
gdzie moglibyśmy go bezpiecznie spalić szatańską pożogą, gdy ku mojemu
przerażeniu, zobaczyłam, że zamierzał założyć pierścień na palec!
Reszta
z kadry wzdrygnęła się.
-
Dobry boże, starcze! – warknął Snape. – Oszalałeś? Taki mroczny przedmiot?
Stworzony przez Czarnego Pana? Masz pomysł, jakie obrzydliwe klątwy mogły na
nim być? Nawet czarodziej twojego formatu raczej nie mógłby…
-
Tak, tak, mój chłopcze – rzucił gniewnie Dumbledore. – Masz całkowitą rację,
ale wciąż twierdzę, że nie musiałaś używać tak bolesnej klątwy, Minervo!
-
Byłam zbyt daleko, żeby pacnąć się w rękę – odpowiedziała bez skrupułów
czarownica, – a chciałam, żebyś rozsądnie to upuścił!
Dyrektor
nadąsał się i potarł dłoń, jakby wciąż go bolała.
-
To był Kamień Wskrzeszenia – wyjaśnił innym nauczycielom niemal biadoląc. –
Naturalnie byłem ciekawy.
Minerva
przewróciła oczami.
-
Kiedy go upuścił, przywołałam pierścień i go zniszczyłam. – Na słabo ukryte
mruknięcie Dumbledore’a, westchnęła. – Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że to
bezcenny artefakt, Albusie, ale co miałabym zrobić? Nie możemy pozwolić, by
jakikolwiek fragment duszy Sami Wiecie Kogo przeżył, a jad bazyliszka raczej
nie łatwo byśmy znaleźli!
Dumbledore
skinął głową smutno.
-
Masz rację, moja droga – przyznał, a jego zwykła dobra natura ponownie się
ujawniła. – I jestem całkiem pewny, że, jak mówił Severus, ocaliłaś mnie od
bardzo bolesnej śmierci. To było tylko chwilowe szaleństwo… albo tęsknota.
McGonagall
posłała mu współczujące spojrzenie.
-
Zobaczysz ją ponownie, Albusie, po drugiej stronie zasłony. Nie chciałam po
prostu, żeby pierścień przyspieszył wasze ponowne spotkanie.
Albus
wyciągnął rękę i ścisnął dłoń Minervy.
-
Dziękuję, moja droga.
CDN…
Łał robi się coraz ciekawiej;) ojj będzie zabawnie z nowymi nauczycielami��
OdpowiedzUsuńMagda
Super :)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na to, że ten żart będzie opisany, skoro już został wspomniany :( no i mało mi Seva z Harrym - czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://herbaciane-wspomnienie.blogspot.com
"KNOT TO IDIOTA"! T A K!! :D
OdpowiedzUsuńWgl, jak Syriuszowi udało się to utrzymać w tajemnicy - to jest dopiero tajemnica XD
Snape jako Zastępca Dyrektora - i nagle w Hogwarcie robi się spokojniej XD
Syri, ładnie to tak oszukiwać? Hm?... Chociaż w sumie... jeden przeciwko całemu rocznikowi też nie jest fair... No ale cóż...
No tak, Dumbledore m u s i a ł spróbować założyć go na palec, co...? :/ Eechhh...
Pozdrawiam!! :D
To było fantastycznie super i odlot pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńo matko to było cudownie, takie spektakularne pozbycie się Knata, naprawę pięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia