Impreza,
która uczciła adopcję Harry’ego, była wielkim wydarzeniem. Wydawało się, że
obecna była połowa czarodziejskiego świata, a doniesienia o jej przepychowi
zdominowała plotkarskie strony Proroka
przez kolejne kilka dni.
Wyglądało
to jak, jakby inni nauczyciele knuli coś, próbując nadrobić wszystkie
poprzednie urodziny i niedocenione osiągnięcia w życiach Harry’ego oraz
Severusa jednym wspaniałym świętowaniem, a rozżarzony uśmiech Harry’ego
praktycznie oświetlił pomieszczenie. Fajnie było mieć własne przyjęcie, ale to,
co sprawiło, że było ono naprawdę specjalne – i pozwoliło Harry’emu pokonać
swoją naturalną nieśmiałość – było ono również dla taty. Upamiętnienie faktu,
że teraz żaden z nich nie będzie ponownie samotny, było dla niego najlepszym
możliwym powodem do świętowania.
Ku
jego własnemu zaskoczeniu, Snape raczej dobrze bawił się podczas uroczystości,
skoro większość dorosłych gości podeszło do niego i pogratulowało mu lub go
pochwaliło. To było daleko poza jego normalnym systemem doświadczeń, że
zupełnie zapomniał szydzić lekceważąco. A w rzadkich przypadkach, gdy ktoś miał
zły gust, by wyrazić wątpliwości lub troskę w sprawie tego, czy się nadaje, był
zszokowany tym, że u jego boku znajdowali się zaraz rozwścieczeni Black i
Lupin, zjeżeni obrazą jego imienia. Zdołał tolerować mdlący uśmiech
Dumbledore’a – i jego błyszczące oczy, które mówiły: „a nie mówiłem” – choć to
mogło mieć związek z licznymi toastami. Gdyby nie znał lepiej tego starego
głupca, mógłby przysiąc, że starszy czarodziej uśmiechał się ironicznie.
Tak
bardzo, jak cieszył się przyjęciem, Harry czuł ulgę, że – kiedy się skończyło –
sprawy szkolne wróciły do normalności. Och, inne dzieciaki wyrażały swoje
uznanie, że zapewnił im tak uroczyste wydarzenie, ale dla wszystkich w
Hogwarcie to, że Harry należy do Snape’a, było przestarzałą wiadomością.
Adopcja zdawała się nic nie zmienić między nimi dwoma, więc nikomu innemu też
nie robiło to różnicy. Harry radośnie powrócił do względnej anonimowości,
której tak pragnął i wkrótce znów został uwikłany w niegrzeczny spisek, by
wzniecić wojnę na żarty między Krukonami a Puchonami.
Albus
skorzystał z imprezy, by odciągnąć na bok Billa Weasleya i, jak się spodziewał,
najstarszy Weasley z radością zgodził się pomóc. Jak reszta jego rodziny,
bardzo polubił Harry’ego i słyszał od swojej matki o tym, jak cudownie Snape
zmienił bliźniaków z irytujących rozrabiaków w początkujących biznesmenów. W
rezultacie, był chętny zrobić to, co tylko w jego mocy.
Dwa
dni po przyjęciu, wrócił do zamku i wysłuchał dokładnie swojego byłego
dyrektora i Opiekunki Domu. McGonagall i Dumbledore przekazali mu ostrożnie
zmienioną wersję wydarzeń, a Bill zgodził się to przemyśleć i wrócić z
sugestiami w przyszłym tygodniu. Ku zdumieniu wszystkich, gdy wrócił, otrzymał
już zgodę od goblinów na wejście do skrytki Bellatrix i, jeśli będzie tam
obecny mroczny artefakt, na usunięcie lub zniszczenie go. Kadra, zebrana w
gabinecie dyrektora, gapiła się na niego.
-
W imię Merlina, jak panu udało się to osiągnąć, panie Weasley? – zapytała z
całkowitym niedowierzaniem Minerva.
Bill
wyszczerzył się.
-
Cóż, mniej więcej obiecałem im brata. – Na widok ich zdumionych spojrzeń,
roześmiał się wprost. – Percy mówił mi o tym, że zacznie pracę u goblinów,
kiedy skończy szkołę, więc zawarłem układ z goblinami z Gringotta. Wyjaśniłem,
że w lochach, w skarbcu Bellatrix Black Lestrange jest niebezpieczny przedmiot,
który, szczerze mówiąc, nie chcieliby mieć na swoim terenie. Umowa polega na
tym, że jeśli pomogą nam usunąć przedmiot, będzie dla nich pracował kolejny
Weasley.
-
Z pewnością nie jest to takie proste, panie Weasley – powiedział jedwabiści
Snape. – Gobliny nie zyskały swojej reputacji dzięki przychylności.
Bill
odchrząknął, wyglądając na nieco skrępowanego.
-
Nie do końca – przyznał niechętnie. – Umowa jest taka, że wpuszczą nas do
skarbca i jeśli nie znajdziecie zaginionego przedmiotu, Percy i ja będziemy dla
nich pracować następne dwadzieścia lat… za darmo.
Poppy
sapnęła z przerażeniem.
-
Oddałeś im brata na dwadzieścia lat!
-
Tylko jeśli niczego nie znajdziemy – powiedział Bill, zmuszając się do
uśmiechu. – Więc miejmy nadzieję, że coś tam będzie. Ale profesor Snape ma
rację – gobliny grają na poważnie. Potrzebowałem czegoś dużego, żeby było to
warte chwili ich czasu, a tego chcieli. Sądzę, że gdy Percy przyszedł mnie
odwiedzić podczas wakacji, pomyśleli, że ma potencjał czy coś, ale właśnie tego
zażądali. Przecież nie bylibyście w stanie uzyskać dostępu do skarbca bez ich
współpracy, więc zrobiłem, co musiałem. Powiedzieliście, że to może być klucz
do porażki Czarnego Pana; zrozumiałem, że warto.
-
Skonsultowałeś się przynajmniej z bratem i rodzicami? – zapytała Minerva
Bill
potrząsnął głową, a jego rysy stały się całkowicie poważne.
-
Powiedzieliście, że im mniej ludzi wie o tym, tym lepiej, więc złożyłem
Przysięgę Czarodzieja Gringottowi. Moi krewni pewnie się mnie wyrzekną, jeśli
nie zadziała, ale jestem pewny, że Percy spełni oczekiwania przetargu… nawet
jeśli nie będzie ze mną rozmawiał.
-
Panie Weasley! – Wyraz twarzy McGonagall był surowy. – Zrobiłeś strasznie
głupią rzecz!
-
Jeśli się myliliście i Sami Wiecie Kto jest w stanie powrócić, sądzę, że
zdenerwowanie mojej rodziny będzie najmniejszym zmartwieniem, pani profesor –
odpowiedział beznamiętnie Bill. – Widziałem wiele mrocznych przedmiotów przez
ostatnie kilka lat i nie mam złudzeń, co do tego, co zrobi zmartwychwstały
Czarny Pan.
-
Przestań zachowywać się jak zidiociały Gryfon, Minervo – warknął Snape. –
Weasley ma rację. To rozsądne ryzyko.
Rzuciwszy
wdzięczny – nawet jeśli zaskoczony – uśmiech Ślizgonowi, Bill kontynuował:
-
Patrząc na to z jasnej strony, jeśli znajdziecie coś Sami Wiecie Kogo w
skarbcu, nie będzie żadnej umowy, tylko oferta pracy dla Percy’ego po
ukończeniu przez niego szkoły. Gobliny zgodziły się ze mną, że w tych
okolicznościach, będą nam dość wdzięczne, za powstrzymanie Sami Wiecie Kogo od
powrotu, że nie wyznaczą nam ceny za prawo wejścia do skarbca.
-
Więc gobliny tylko ukarzą nas, jeśli horkruksa nie będzie w środku? Ale
sądziłem, że gobliny są neutralne w sprawach czarodziei – sprzeciwił się
Flitwick. – Dlaczego obchodzi ich to, czy nasz dostęp utrudni Sami Wiecie Komu
powrót?
-
Jest „neutralny” i jest „goblińsko neutralny” – wyjaśnił Bill. – Gobliny mogą
nie przejmować się aż tak bardzo naszymi sprawami, by stanąć po stronie jednej
z grup czarodziei, ale są bardzo świadome tego, że wojna jest zła dla systemu
bankowego, więc są nawet bardziej niż chętne trącić to tu, to tam, by chronić
swoje interesy i zarobić trochę wdzięczności ze strony zwycięzców. Nie jest
tajemnicą, że Sami Wiecie Kto nienawidzi innych magicznych stworzeń, a gobliny
nie są na tyle naiwne, by sądzić, że utrzymają monopol w brytyjskim systemie
bankowym, jeśli on powróci i zarządzi swój własny ustrój.
-
W tym konkretnym przypadku nie było nawet trudno przedstawić argumenty, żeby
wpuścili nas do skarbca, ponieważ ich właścicielka jest skazanym przestępcą,
który nie ma prawnej podstawy do sprzeciwienia się. Co więcej, ponieważ wszyscy
żyjący członkowie rodziny Lestrange są w Azkabanie, skarbiec jest technicznie
uważany za własność następnych krewnych. Bracia Lestrange nie mają żadnych
bliskich krewnych, ale Bellatrix była, oczywiście, Blackiem, zanim wyszła za
mąż. – Mrugnął do Syriusza. – W dodatku, Lestrange’owie i Blackowie są
powiązani z wieloma innymi rodzinami, więc z goblińskiego punktu widzenia,
bardziej uzasadnione jest poinformowanie Głowy Szlachetnego i Starożytnego Rodu
Blacków, zamiast któregokolwiek z uwięzionych Lestrange’ów, o zaproponowanym
wejściu do skarbca. Kiedy to powiedzieli, wyjawiłem im, że rzeczywiście mają
zgodę Głowy Rodu Blacków na to, co zamierzamy, a to zapieczętowało umowę.
-
W najgorszym wypadku, jeśli Sami Wiecie Kto powróci do mocy i uwolni Bellatrix
z Azkabanu, a ona będzie narzekała na wejście do jej skarbca, gobliny wciąż są
w stanie utrzymywać, że nie były w stanie sprzeciwić się prośbie Głowy
Wizengamotu i Rodu Blacków. To znaczy goblińsko neutralny. Właściwie nie są tak
skomplikowani: musi się tylko wiedzieć, jak coś sformułować, żeby uważali, że w
ich interesie jest pomoc, a potem pokazać im, jak się upewnić, że nie będą
mieli z tego powodu kłopotów.
-
Jesteśmy panu wiele winni, panie Weasley – powiedział Dumbledore, klepiąc
młodszego czarodzieja po ramieniu. – Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy w
stanie panu odpłacić.
Bill
odpowiedział nieco słabym uśmiechem.
-
Po prostu znajdźcie to, czego szukacie w skarbcu, profesorze. Lubię być
zatrudnionym przez gobliny. Ale nie sądzę, że podobałoby mi się bycie ich
sługą.
-
Od razu tam pójdziemy. Może nam potowarzyszysz, Syriuszu? – zasugerował
Dumbledore. – Jeśli gobliny uznają cię za prawnego właściciela skarbca, to
wiele ułatwi.
Syriusz
z ochotą skoczył na nogi.
-
Chodźmy! Zawsze chciałem włamać się do skarbca w Gringocie, choć muszę
przyznać, że to nie jest tak ekscytujące, gdy gobliny nam pomagają.
Minerva
posłała mu tłumiące spojrzenie.
-
Będzie się pan zachowywał, panie Black.
-
Oczywiście, pani profesor – powiedział grzecznie Syriusz, ale za jej plecami
przewrócił oczami w kierunku Lupina i Snape’a.
-
Widziałam to, panie Black – upomniała go czarownica, nie odwracając się.
Syriusz podskoczył.
-
Przepraszam – powiedział potulnie, podążając za Dumbledorem i Billem przez
fiuu.
W
drzwiach banku napotkała ich grupa goblinów i odprowadziła do skarbca
Lestrange’ów. Obecność uzbrojonych goblińskich wojowników zdołała stłumić nawet
niefrasobliwość Syriusza i choć raz nie miał trudności z odgrywaniem roli
ponurej Głowy czystokrwistego Rodu.
-
No? – prowadzący goblin zrobił zachęcający ruch ręką i – nieco nerwowo –
czarodzieje weszli do skarbca Lestrange’ów.
-
O cholera! – sapnął Syriusz, rozglądając się po złocie, mrocznych przedmiotach,
eliksirach, zbrojach i innych rzadkościach. – A ja sądziłem, że skarbiec
Blacków jest zagracony!
-
Powinieneś zobaczyć skrytkę Dumbledore’ów – mruknął nieobecnie dyrektor, patrząc
po wielkiej grocie.
Syriusz
wyciągnął ciekawskie paluszki w kierunku źle wyglądającej księgi czarów, ale
główny goblin złapał go za rękę.
-
Ach, ach, ach! – skarcił, ukazując szpiczaste kły.
Syriusz
przełknął i wsunął ręce w kieszenie.
-
Ragnoku – zapytał uprzejmie Bill, – skoro jesteśmy tutaj z zastępcą
właścicielki, może powinniśmy znieść klątwy ze skarbca, przynajmniej
tymczasowo?
Rangnok
zerknął podejrzliwie na czarodziei.
-
Niech będzie – zgodził się w końcu. – Śmiało.
Bill
schylił głowę w krótkim podziękowaniu i szybko wykonał polecenie. Syriusz
zadrżał.
-
Dzięki za ostrzeżenie – syknął cicho.
Bill
wyszczerzył się.
-
Myślałem, że smok na zewnątrz ostrzegł cię, by być czujnym.
Syriusz
przewrócił oczami.
-
A ja sądziłem, że to moja rodzina ma paranoję. Lestrange’owie są obłąkani.
-
Jeśli nie byli wcześniej, teraz z pewnością są – wtrącił Ragnok, uśmiechając
się mrocznie.
-
Tutaj, panowie! – zawołał Dumbledore, po czym skinął uprzejmie na Ragnoka. – I
gobliny, oczywiście. – Wskazał na złoty przedmiot, częściowo ukryty za skórami
jakiś mrocznych stworów. Syriusz mocno starał się nie przyglądać zbyt mocno.
Miał mocne podejrzenie, że przynajmniej część przedmiotów było skórą wilkołaka.
-
Sądzę, że to czarka Helgi Hufflepuff – powiedział uroczyście najstarszy
czarodziej. – Mogę dotknąć?
Ragnok
skinął dłonią na zgodę i Dumbledore uniósł przedmiot. Niemal natychmiast
zmarszczył brwi i wyciągnął różdżkę. Momentalnie goblińscy strażnicy wyjęli
swoje długie noże i czarodzieje zamarli.
-
Mam twoją zgodę? – zapytał ostrożnie Dumbledore Ragnoka. – Muszę przebadać ten
przedmiot, by udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że jest mroczny.
Ragnok
rozważał to przez długą chwilę, po czym skinął krótko głową, robiąc gest swoją
laską, by schowali broń.
Ku
wiekuistej uldze Billa, Dumbledore szybko stwierdził, że czarka Helgi
Hufflepuff ukryta w skarbcu, rzeczywiście jest horkruksem. Ragnok zadrżał z
obrzydzenia, kiedy pokazano mu Ti i natychmiast zgodził się, że mężczyzna
udowodnił, że potrzebowali wejść do skrytki.
-
To bluźniercze i obrzydliwe! – warknął Ragnok, plując w kąt skarbca. – Typowe
dla czarodziei próbowanie oszukiwania! Wasz rodzaj zawsze stara się oszukać –
nas, samych siebie, nawet Śmierć!
-
Ale dzięki za waszej pomocy, ta próba się nie powiedzie – zauważył łagodnie
Dumbledore. – Czy chcesz być świadkiem jego zniszczenia?
Ragnok
urwał i spojrzał ze smutkiem na całkiem ładny pucharek.
-
Marnowanie dobrego złota – mruknął do siebie. – Nie, daj mi swoją Przysięgę, że
zniszczysz to paskudztwo, a tak się stanie.
Dumbledore
poważnie złożył przysięgę i czarodzieje wrócili do Hogwartu, zostając tylko na
tyle, by z wdzięcznością pożegnać się z Billem.
I
tak czwarty horkruks został zniszczony, a kadra przegrupowała się, by świętować
sukces.
-
Dobrze sobie radzicie – pogratulowała Pomona Dumbledore’owi i McGonagall.
-
Czułabym się lepiej, gdybyśmy wiedzieli, ile ich jest. – Twarz Minervy
pozostała pochmurna. – Z tego, co wiemy, może ich być jeszcze tuzin. Nie mamy
pojęcia, co mógłby użyć od Godryka Gryffindora. Albus już sprawdził miecz i nie
jest on horkruksem, ale jedyny inny znany przedmiot należący do Gryffindora,
który przetrwał to tarcza, a nie widziano jej od trzystu lat. I nawet nie będę
mówić o tym cholernym medalionie!
-
Jakim medalionie? – zapytał Syriusz, popijając swoją ognistą whiskey. Wciąż
czuł się nieco oszołomiony doświadczeniami z Gringotta.
-
Och, prawda, nie było was tam – przypomniała sobie Minerva. – Albusie, Remus i
Syriusz nie widzieli medalionu. Być może oni będę mieli jakieś pomysły? –
zasugerowała.
Albus
skinął zgodnie głową i przywołał medalion z bezpiecznej kryjówki.
-
Strasznie brzydki – powiedział Syriusz, marszcząc nos.
-
Podejrzewam, że tysiąc lat temu gusta były nieco inne – rzekł Remus,
uśmiechając się.
-
Pokaż im wiadomość – ponagliła go Sprout i Albus usłużnie otworzył medalion.
-
Nie mamy pojęcia, kto to napisał, ani czy udało im się faktycznie zniszczyć
oryginał – wyjaśniła Pomona, podczas gdy Remus spoglądał na notkę z zainteresowaniem.
Nikt
nie zauważył bladości Syriusza, póki nie usiadł ciężko na najbliższym krześle.
-
Znowu pijany – pociągnął nosem Snape.
-
Nie jestem pijany, głupi nietoperzu – warknął Syriusz, a nieco koloru wróciło
na jego twarz. – To ta notka. To pismo mojego brata.
-
Regulusa? – Snape podszedł, by również przyjrzeć się wiadomości. Nie znał
Regulusa Blacka na tyle dobrze, by rozpoznawać jego pismo, ale gdy Syriusz to
zauważył, zdał sobie sprawę, że inicjały pasują do Ślizgona.
-
Ale nie rozumiem tego – Syriusz potrząsnął głową z gniewną dezorientacją. – Reg
był wiernym śmierciożercą… przynajmniej tak wszyscy myśleliśmy. Ale ta notka
brzmi tak, jakby zerwał z Sami Wiecie Kim.
-
To by wyjaśniało jego śmierć – skomentował cicho Snape. – Czarny Pan nie pozwala
– pozwalał – na powrót.
-
Jak to możliwe? – zapytał Syriusz jednak nie nikogo konkretnie.
Remus
ścisnął ramię przyjaciela.
-
Może Stworek będzie coś wiedział? – zasugerował.
-
STWOREK! – wrzasnął Syriusz.
Chwilę
później skrzat pojawił się w zasięgu wzroku.
- Tak, panie Black Sir? Ja bardzo dobrze radzi sobie z…
- Tak, tak, Stworku – przerwał mu pospiesznie Syriusz. – Co
wiesz na temat tego, co stało się z moim bratem?
Spojrzenie Stworka stało się ostrożne.
- Panem Regulusem? Był bardzo, bardzo dobrym panem. Dobrze
zajął się Stworkiem.
- Tak, super. Był cholernym śmierciożercą czy nie? – zapytał
niecierpliwie Syriusz.
Stworek zjeżył się.
- Nie będzie obrażał pana Regulusa! Był wspaniałym
czarodziejem i czystokrwistym!
- Słuchaj, pomarszczony stworze, odpowiedz na moje pytanie,
zanim nie walnę cię zaklęciem o ścianę!
- Pan Regulus nigdy nie rzucał zaklęć na Stworka! Pan
Regulus był dobrym panem! – odwarknął Stworek.
- Tak? To samo mówiłeś o mojej matce, a ona kurewsko cię
przeklinała, więc nie oczekuje ode mnie… - Tyradę Syriusza przerwało
szarpnięcie za ramię.
- Uspokój się i nie krzycz na niego – rozkazał mu surowo
Remus. – Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale nie możesz wyładowywać się na
Stworku.
- Dlaczego, kurwa, nie? – krzyknął Syriusz w swoim ognistym
temperamencie. – Najwyraźniej wie coś o moim bracie, ale mi nie powie! Z tego,
co wiemy, to może być coś, co ochroni Harry’ego i…
- Harry’ego Potter? – zapytał Stworek. – Stworka nie
obchodzi głupi chłopiec, który przeżył. Dlaczego on ma żyć, kiedy dobry mistrz
Stworka nie? Niech głupi, bezużyteczny, półkrwi Harry Potter umrze!
Zanim Syriusz lub Snape mogli wykopać prowokującego potwora
za okno, głośny trzask zwiastował pojawienie się kolejnego skrzata.
- KTO OBRAŻA MOJEGO PANA HARRY’EGO POTTERA SIR? – wrzasnął
Zgredek w furii.
- Harry Potter nie jest Sir. Harry Potter jest słabym
cholernym synem szlamy i zdrajcy krwi – zadrwił Stworek.
- Nie będzie przezywał pana Harry’ego Pottera Sir! –
krzyknął Zgredek, potrząsając pięścią w kierunku Stworka. – Będzie nazywał go
pan Harry Potter Sir!
- Harry Potter! Harry Potter! Harry Potter! – wykrzykiwał
Stworek, ciesząc się największą zniewagą skrzata, jaką jest nie używanie
żadnych honorów z nazwiskiem czarodzieja.
Z krzykiem wściekłości, Zgredek zanurkował w stronę gardła
starszego skrzata i wkrótce obaj tarzali się na ziemi, bijąc się i gryząc,
skrzecząc na siebie.
- Och, mój boże! – wykrzyknęła Sprout. Ona i inni
czarodzieje patrzyli, raczej niepewni, co zrobić w starciu z tak nagą skrzacią
agresją.
- No już, no już… – Dumbledore spróbował rozdzielić obu
zaklęciem, ale walczące skrzaty były otoczone przez swoją własną magię i moc
dyrektora nie mogła jej przeniknąć.
Snape odchylił się, ciesząc przedstawieniem. Droga Czarodziejska Federacjo Wreastlingu,
mam dla was nową sugestię…
Zgredek w końcu zdołał chwycić Stworka ramieniem pod brodą,
a Syriusz wykorzystał moment chwilowej ciszy, by pochwycić medalion i wepchnąć
go przed niezwykle wybałuszone oczy Stworka.
- Spójrz! Staramy się zniszczyć oryginał! Próbujemy upewnić
się, że ostatnie życzenie Rega zostało spełnione! Nie chcesz nam pomóc?
Stworek nagle przestał walczyć i Zgredek ostrożnie wypuścił
go.
- Pan nie okłamał Stworka? Pan naprawdę chce pomóc Dobremu
panu Regulusowi?
- TAK! – krzyknął sfrustrowany Syriusz. – Jeśli ta notka
mówi prawdę, to Reg zerwał z Sam Wiesz Kim, zanim umarł. Czy to prawda?
Stworek pokiwał gwałtownie głową.
- Och, tak, mistrzu Black. Dobry pan Regulus był bardzo,
bardzo zły na strasznego Czarnego Pana. Straszny Czarny Pan skrzywdził Stworka
bardzo mocno i Dobry pan Regulus już go więcej nie lubił. Więc Dobry pan
Regulus zdecydował się zabrać to, co Zły Czarny Pan cenił, ale… - Stworek
zaczął płakać, –… złe, złe stworzenia z jeziora zabiły biednego Dobrego pana
Regulusa. Dobry pan Regulus kazał Stworkowi zabrać medalion i zniszczyć go, ale
zły Stworek nie mógł znaleźć sposobu. Czy mistrz Black zniszczy go dla złego
Stworka i Dobrego pana Regulusa? – zaszlochał.
Przytłoczony współczuciem, Syriusz zdołał poklepać
odrażające stworzonko po głowie.
- Już, już, Stworku. Reg wie, że zrobiłeś, co mogłeś. Jeśli
przyniesiesz to tutaj, będziesz mógł patrzeć, jak to niszczymy. Czy dzięki temu
poczujesz się lepiej? – zapytał z nadzieją. Naprawdę nie chciał mieć
przemoczonego skrzata domowego.
- Och! Dobry pan
Black! – zawołał Stworek, a zmiana rozjaśniła jego twarz. – Dobry pan Black
jest tak miły dla złego Stworka! Pozwolił mu torturować mugoli i chce pomóc
Stworkowi wykonać ostatnie polecenie Dobrego pana Regulusa! Tak, tak, tak!
Stworek przyniesie medalion Złego Czarnego Pana, żeby Dobry pan Black mógł go
zniszczyć! – Zniknął z trzaskiem, zostawiając raczej zszokowaną publiczność.
- Hymm – pociągnął nosem Zgredek. – Jest pan zbyt miły dla
tego złego skrzata – powiedział z wyrzutem do Syriusza. – Ten zły skrzat lepiej
niech będzie miły dla pana Harry’ego Pottera Sir, albo Zgredek ukręci mu głowę!
– I z tą dość zniechęcającą groźbą, Zgredek zniknął.
- Cóż. – Remus zdołał w końcu przerwać ciszę. – To pomaga
wyjaśnić, dlaczego Stworek zrobił się tak zbzikowany. Znaczy, jeśli nie był w
stanie wykonać ostatniego rozkazu Regulusa…
- Tak, podejrzewam, że masz rację – zamyślił się Dumbledore.
- Syriuszu, co ten skrzat miał na myśli, mówiąc, że
pozwoliłeś mu torturować mugoli? – zapytała Poppy.
- Och, na brodę Merlina, nie zgodziliśmy się właśnie, że ten
skrzat jest szalony? – warknął Snape. – Kto wie, o czym on bredził.
- Masz rację. Przepraszam, mój drogi – przeprosiła Poppy,
klepiąc Syriusza po ramieniu.
Właśnie wtedy wrócił Stworek, trzymając to, co wydawało się
być bliźniaczym medalionem do tego w ręce Syriusza.
- Proszę, Dobry panie Black – powiedział z niepokojem. –
Teraz ma go pan zniszczyć!
Albus interweniował.
- Chwileczkę poproszę, Stworku. Hymm – Rzucił kilka zaklęć
diagnozujących, po czym skinął głową. – To rzeczywiście jest horkruks. Nic
dziwnego, że nie byłeś w stanie nic mu zrobić, Stworku – powiedział uprzejmie
do skrzata. – Jednak jeśli pójdziesz ze mną, zniszczę go, gdy ty będziesz
patrzył.
Stworek posłał mu podejrzliwe spojrzenie.
- Czy Dobry pan Black też idzie?
Syriusz westchnął.
- Och, niech będzie. Chodź, Luni. Zobaczmy, jak szatańska
pożoga pożera horkruks.
Mała procesja wyszła z biura Albusa, podczas gdy reszta
ustawiła się w kolejce do barku. Obserwowani zapasów skrzatów zdecydowanie
wymagało dużej szklanki ognistej whiskey.
- Kolejny zniszczony! – Filius wzniósł toast, unosząc
szklankę.
- Tak, ale ile jeszcze zostało? – niepokoiła się Minerva
CDN…
Super!coraz bliżej zniszczenia wszystkich!;) rozdział fajny, ale bitwa skrzatow swietna, usmialam sie:D Magda :)
OdpowiedzUsuńMnie też zachwycił komizm bitwy skrzatów, ale jestem niezwykle rozczarowana brakiem słodkich scenek między Severusem i Harrym, bo to kwintesencja tego opowiadania! Już się nie mogę doczekać kolejnej notki i kolejnego uroczego nieporozumienia, jakie na pewno się między nimi pojawi <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://herbaciane-wspomnienie.blogspot.com
"- KTO OBRAŻA MOJEGO PANA HARRY’EGO POTTERA SIR? – wrzasnął Zgredek w furii." ooo tak, to cały Zgredek!!!! A ta walka... I jeszcze to "Droga Czarodziejska Federacjo Wreastlingu, mam dla was nową sugestię..." HAHAHAHA!! XD Genialne!! Kurde, coraz bliżej do zniszzenia wszystkich horkruksów!! :D Ale... Martwię się trochę, no bo przecież... Harry
OdpowiedzUsuńHejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, impreza się udała, miło że Syriusz i Remus byli zaraz obok Severusa gdy ktoś komentował tą adopcję, Syriusz rozpoznał pismo brata, a ta walka skrzatów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia