Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 31 grudnia 2017

NDH - Rozdział 58


Impreza, która uczciła adopcję Harry’ego, była wielkim wydarzeniem. Wydawało się, że obecna była połowa czarodziejskiego świata, a doniesienia o jej przepychowi zdominowała plotkarskie strony Proroka przez kolejne kilka dni.
Wyglądało to jak, jakby inni nauczyciele knuli coś, próbując nadrobić wszystkie poprzednie urodziny i niedocenione osiągnięcia w życiach Harry’ego oraz Severusa jednym wspaniałym świętowaniem, a rozżarzony uśmiech Harry’ego praktycznie oświetlił pomieszczenie. Fajnie było mieć własne przyjęcie, ale to, co sprawiło, że było ono naprawdę specjalne – i pozwoliło Harry’emu pokonać swoją naturalną nieśmiałość – było ono również dla taty. Upamiętnienie faktu, że teraz żaden z nich nie będzie ponownie samotny, było dla niego najlepszym możliwym powodem do świętowania.
Ku jego własnemu zaskoczeniu, Snape raczej dobrze bawił się podczas uroczystości, skoro większość dorosłych gości podeszło do niego i pogratulowało mu lub go pochwaliło. To było daleko poza jego normalnym systemem doświadczeń, że zupełnie zapomniał szydzić lekceważąco. A w rzadkich przypadkach, gdy ktoś miał zły gust, by wyrazić wątpliwości lub troskę w sprawie tego, czy się nadaje, był zszokowany tym, że u jego boku znajdowali się zaraz rozwścieczeni Black i Lupin, zjeżeni obrazą jego imienia. Zdołał tolerować mdlący uśmiech Dumbledore’a – i jego błyszczące oczy, które mówiły: „a nie mówiłem” – choć to mogło mieć związek z licznymi toastami. Gdyby nie znał lepiej tego starego głupca, mógłby przysiąc, że starszy czarodziej uśmiechał się ironicznie.
Tak bardzo, jak cieszył się przyjęciem, Harry czuł ulgę, że – kiedy się skończyło – sprawy szkolne wróciły do normalności. Och, inne dzieciaki wyrażały swoje uznanie, że zapewnił im tak uroczyste wydarzenie, ale dla wszystkich w Hogwarcie to, że Harry należy do Snape’a, było przestarzałą wiadomością. Adopcja zdawała się nic nie zmienić między nimi dwoma, więc nikomu innemu też nie robiło to różnicy. Harry radośnie powrócił do względnej anonimowości, której tak pragnął i wkrótce znów został uwikłany w niegrzeczny spisek, by wzniecić wojnę na żarty między Krukonami a Puchonami.
Albus skorzystał z imprezy, by odciągnąć na bok Billa Weasleya i, jak się spodziewał, najstarszy Weasley z radością zgodził się pomóc. Jak reszta jego rodziny, bardzo polubił Harry’ego i słyszał od swojej matki o tym, jak cudownie Snape zmienił bliźniaków z irytujących rozrabiaków w początkujących biznesmenów. W rezultacie, był chętny zrobić to, co tylko w jego mocy.
Dwa dni po przyjęciu, wrócił do zamku i wysłuchał dokładnie swojego byłego dyrektora i Opiekunki Domu. McGonagall i Dumbledore przekazali mu ostrożnie zmienioną wersję wydarzeń, a Bill zgodził się to przemyśleć i wrócić z sugestiami w przyszłym tygodniu. Ku zdumieniu wszystkich, gdy wrócił, otrzymał już zgodę od goblinów na wejście do skrytki Bellatrix i, jeśli będzie tam obecny mroczny artefakt, na usunięcie lub zniszczenie go. Kadra, zebrana w gabinecie dyrektora, gapiła się na niego.
- W imię Merlina, jak panu udało się to osiągnąć, panie Weasley? – zapytała z całkowitym niedowierzaniem Minerva.
Bill wyszczerzył się.
- Cóż, mniej więcej obiecałem im brata. – Na widok ich zdumionych spojrzeń, roześmiał się wprost. – Percy mówił mi o tym, że zacznie pracę u goblinów, kiedy skończy szkołę, więc zawarłem układ z goblinami z Gringotta. Wyjaśniłem, że w lochach, w skarbcu Bellatrix Black Lestrange jest niebezpieczny przedmiot, który, szczerze mówiąc, nie chcieliby mieć na swoim terenie. Umowa polega na tym, że jeśli pomogą nam usunąć przedmiot, będzie dla nich pracował kolejny Weasley.
- Z pewnością nie jest to takie proste, panie Weasley – powiedział jedwabiści Snape. – Gobliny nie zyskały swojej reputacji dzięki przychylności.
Bill odchrząknął, wyglądając na nieco skrępowanego.
- Nie do końca – przyznał niechętnie. – Umowa jest taka, że wpuszczą nas do skarbca i jeśli nie znajdziecie zaginionego przedmiotu, Percy i ja będziemy dla nich pracować następne dwadzieścia lat… za darmo.
Poppy sapnęła z przerażeniem.
- Oddałeś im brata na dwadzieścia lat!
- Tylko jeśli niczego nie znajdziemy – powiedział Bill, zmuszając się do uśmiechu. – Więc miejmy nadzieję, że coś tam będzie. Ale profesor Snape ma rację – gobliny grają na poważnie. Potrzebowałem czegoś dużego, żeby było to warte chwili ich czasu, a tego chcieli. Sądzę, że gdy Percy przyszedł mnie odwiedzić podczas wakacji, pomyśleli, że ma potencjał czy coś, ale właśnie tego zażądali. Przecież nie bylibyście w stanie uzyskać dostępu do skarbca bez ich współpracy, więc zrobiłem, co musiałem. Powiedzieliście, że to może być klucz do porażki Czarnego Pana; zrozumiałem, że warto.
- Skonsultowałeś się przynajmniej z bratem i rodzicami? – zapytała Minerva
Bill potrząsnął głową, a jego rysy stały się całkowicie poważne.
- Powiedzieliście, że im mniej ludzi wie o tym, tym lepiej, więc złożyłem Przysięgę Czarodzieja Gringottowi. Moi krewni pewnie się mnie wyrzekną, jeśli nie zadziała, ale jestem pewny, że Percy spełni oczekiwania przetargu… nawet jeśli nie będzie ze mną rozmawiał.
- Panie Weasley! – Wyraz twarzy McGonagall był surowy. – Zrobiłeś strasznie głupią rzecz!
- Jeśli się myliliście i Sami Wiecie Kto jest w stanie powrócić, sądzę, że zdenerwowanie mojej rodziny będzie najmniejszym zmartwieniem, pani profesor – odpowiedział beznamiętnie Bill. – Widziałem wiele mrocznych przedmiotów przez ostatnie kilka lat i nie mam złudzeń, co do tego, co zrobi zmartwychwstały Czarny Pan.
- Przestań zachowywać się jak zidiociały Gryfon, Minervo – warknął Snape. – Weasley ma rację. To rozsądne ryzyko.
Rzuciwszy wdzięczny – nawet jeśli zaskoczony – uśmiech Ślizgonowi, Bill kontynuował:
- Patrząc na to z jasnej strony, jeśli znajdziecie coś Sami Wiecie Kogo w skarbcu, nie będzie żadnej umowy, tylko oferta pracy dla Percy’ego po ukończeniu przez niego szkoły. Gobliny zgodziły się ze mną, że w tych okolicznościach, będą nam dość wdzięczne, za powstrzymanie Sami Wiecie Kogo od powrotu, że nie wyznaczą nam ceny za prawo wejścia do skarbca.
- Więc gobliny tylko ukarzą nas, jeśli horkruksa nie będzie w środku? Ale sądziłem, że gobliny są neutralne w sprawach czarodziei – sprzeciwił się Flitwick. – Dlaczego obchodzi ich to, czy nasz dostęp utrudni Sami Wiecie Komu powrót?
- Jest „neutralny” i jest „goblińsko neutralny” – wyjaśnił Bill. – Gobliny mogą nie przejmować się aż tak bardzo naszymi sprawami, by stanąć po stronie jednej z grup czarodziei, ale są bardzo świadome tego, że wojna jest zła dla systemu bankowego, więc są nawet bardziej niż chętne trącić to tu, to tam, by chronić swoje interesy i zarobić trochę wdzięczności ze strony zwycięzców. Nie jest tajemnicą, że Sami Wiecie Kto nienawidzi innych magicznych stworzeń, a gobliny nie są na tyle naiwne, by sądzić, że utrzymają monopol w brytyjskim systemie bankowym, jeśli on powróci i zarządzi swój własny ustrój.
- W tym konkretnym przypadku nie było nawet trudno przedstawić argumenty, żeby wpuścili nas do skarbca, ponieważ ich właścicielka jest skazanym przestępcą, który nie ma prawnej podstawy do sprzeciwienia się. Co więcej, ponieważ wszyscy żyjący członkowie rodziny Lestrange są w Azkabanie, skarbiec jest technicznie uważany za własność następnych krewnych. Bracia Lestrange nie mają żadnych bliskich krewnych, ale Bellatrix była, oczywiście, Blackiem, zanim wyszła za mąż. – Mrugnął do Syriusza. – W dodatku, Lestrange’owie i Blackowie są powiązani z wieloma innymi rodzinami, więc z goblińskiego punktu widzenia, bardziej uzasadnione jest poinformowanie Głowy Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków, zamiast któregokolwiek z uwięzionych Lestrange’ów, o zaproponowanym wejściu do skarbca. Kiedy to powiedzieli, wyjawiłem im, że rzeczywiście mają zgodę Głowy Rodu Blacków na to, co zamierzamy, a to zapieczętowało umowę.
- W najgorszym wypadku, jeśli Sami Wiecie Kto powróci do mocy i uwolni Bellatrix z Azkabanu, a ona będzie narzekała na wejście do jej skarbca, gobliny wciąż są w stanie utrzymywać, że nie były w stanie sprzeciwić się prośbie Głowy Wizengamotu i Rodu Blacków. To znaczy goblińsko neutralny. Właściwie nie są tak skomplikowani: musi się tylko wiedzieć, jak coś sformułować, żeby uważali, że w ich interesie jest pomoc, a potem pokazać im, jak się upewnić, że nie będą mieli z tego powodu kłopotów.
- Jesteśmy panu wiele winni, panie Weasley – powiedział Dumbledore, klepiąc młodszego czarodzieja po ramieniu. – Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy w stanie panu odpłacić.
Bill odpowiedział nieco słabym uśmiechem.
- Po prostu znajdźcie to, czego szukacie w skarbcu, profesorze. Lubię być zatrudnionym przez gobliny. Ale nie sądzę, że podobałoby mi się bycie ich sługą.
- Od razu tam pójdziemy. Może nam potowarzyszysz, Syriuszu? – zasugerował Dumbledore. – Jeśli gobliny uznają cię za prawnego właściciela skarbca, to wiele ułatwi.
Syriusz z ochotą skoczył na nogi.
- Chodźmy! Zawsze chciałem włamać się do skarbca w Gringocie, choć muszę przyznać, że to nie jest tak ekscytujące, gdy gobliny nam pomagają.
Minerva posłała mu tłumiące spojrzenie.
- Będzie się pan zachowywał, panie Black.
- Oczywiście, pani profesor – powiedział grzecznie Syriusz, ale za jej plecami przewrócił oczami w kierunku Lupina i Snape’a.
- Widziałam to, panie Black – upomniała go czarownica, nie odwracając się. Syriusz podskoczył.
- Przepraszam – powiedział potulnie, podążając za Dumbledorem i Billem przez fiuu.
W drzwiach banku napotkała ich grupa goblinów i odprowadziła do skarbca Lestrange’ów. Obecność uzbrojonych goblińskich wojowników zdołała stłumić nawet niefrasobliwość Syriusza i choć raz nie miał trudności z odgrywaniem roli ponurej Głowy czystokrwistego Rodu.
- No? – prowadzący goblin zrobił zachęcający ruch ręką i – nieco nerwowo – czarodzieje weszli do skarbca Lestrange’ów.
- O cholera! – sapnął Syriusz, rozglądając się po złocie, mrocznych przedmiotach, eliksirach, zbrojach i innych rzadkościach. – A ja sądziłem, że skarbiec Blacków jest zagracony!
- Powinieneś zobaczyć skrytkę Dumbledore’ów – mruknął nieobecnie dyrektor, patrząc po wielkiej grocie.
Syriusz wyciągnął ciekawskie paluszki w kierunku źle wyglądającej księgi czarów, ale główny goblin złapał go za rękę.
- Ach, ach, ach! – skarcił, ukazując szpiczaste kły.
Syriusz przełknął i wsunął ręce w kieszenie.
- Ragnoku – zapytał uprzejmie Bill, – skoro jesteśmy tutaj z zastępcą właścicielki, może powinniśmy znieść klątwy ze skarbca, przynajmniej tymczasowo?
Rangnok zerknął podejrzliwie na czarodziei.
- Niech będzie – zgodził się w końcu. – Śmiało.
Bill schylił głowę w krótkim podziękowaniu i szybko wykonał polecenie. Syriusz zadrżał.
- Dzięki za ostrzeżenie – syknął cicho.
Bill wyszczerzył się.
- Myślałem, że smok na zewnątrz ostrzegł cię, by być czujnym.
Syriusz przewrócił oczami.
- A ja sądziłem, że to moja rodzina ma paranoję. Lestrange’owie są obłąkani.
- Jeśli nie byli wcześniej, teraz z pewnością są – wtrącił Ragnok, uśmiechając się mrocznie.
- Tutaj, panowie! – zawołał Dumbledore, po czym skinął uprzejmie na Ragnoka. – I gobliny, oczywiście. – Wskazał na złoty przedmiot, częściowo ukryty za skórami jakiś mrocznych stworów. Syriusz mocno starał się nie przyglądać zbyt mocno. Miał mocne podejrzenie, że przynajmniej część przedmiotów było skórą wilkołaka.
- Sądzę, że to czarka Helgi Hufflepuff – powiedział uroczyście najstarszy czarodziej. – Mogę dotknąć?
Ragnok skinął dłonią na zgodę i Dumbledore uniósł przedmiot. Niemal natychmiast zmarszczył brwi i wyciągnął różdżkę. Momentalnie goblińscy strażnicy wyjęli swoje długie noże i czarodzieje zamarli.
- Mam twoją zgodę? – zapytał ostrożnie Dumbledore Ragnoka. – Muszę przebadać ten przedmiot, by udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że jest mroczny.
Ragnok rozważał to przez długą chwilę, po czym skinął krótko głową, robiąc gest swoją laską, by schowali broń.
Ku wiekuistej uldze Billa, Dumbledore szybko stwierdził, że czarka Helgi Hufflepuff ukryta w skarbcu, rzeczywiście jest horkruksem. Ragnok zadrżał z obrzydzenia, kiedy pokazano mu Ti i natychmiast zgodził się, że mężczyzna udowodnił, że potrzebowali wejść do skrytki.
- To bluźniercze i obrzydliwe! – warknął Ragnok, plując w kąt skarbca. – Typowe dla czarodziei próbowanie oszukiwania! Wasz rodzaj zawsze stara się oszukać – nas, samych siebie, nawet Śmierć!
- Ale dzięki za waszej pomocy, ta próba się nie powiedzie – zauważył łagodnie Dumbledore. – Czy chcesz być świadkiem jego zniszczenia?
Ragnok urwał i spojrzał ze smutkiem na całkiem ładny pucharek.
- Marnowanie dobrego złota – mruknął do siebie. – Nie, daj mi swoją Przysięgę, że zniszczysz to paskudztwo, a tak się stanie.
Dumbledore poważnie złożył przysięgę i czarodzieje wrócili do Hogwartu, zostając tylko na tyle, by z wdzięcznością pożegnać się z Billem.
I tak czwarty horkruks został zniszczony, a kadra przegrupowała się, by świętować sukces.
- Dobrze sobie radzicie – pogratulowała Pomona Dumbledore’owi i McGonagall.
- Czułabym się lepiej, gdybyśmy wiedzieli, ile ich jest. – Twarz Minervy pozostała pochmurna. – Z tego, co wiemy, może ich być jeszcze tuzin. Nie mamy pojęcia, co mógłby użyć od Godryka Gryffindora. Albus już sprawdził miecz i nie jest on horkruksem, ale jedyny inny znany przedmiot należący do Gryffindora, który przetrwał to tarcza, a nie widziano jej od trzystu lat. I nawet nie będę mówić o tym cholernym medalionie!
- Jakim medalionie? – zapytał Syriusz, popijając swoją ognistą whiskey. Wciąż czuł się nieco oszołomiony doświadczeniami z Gringotta.
- Och, prawda, nie było was tam – przypomniała sobie Minerva. – Albusie, Remus i Syriusz nie widzieli medalionu. Być może oni będę mieli jakieś pomysły? – zasugerowała.
Albus skinął zgodnie głową i przywołał medalion z bezpiecznej kryjówki.
- Strasznie brzydki – powiedział Syriusz, marszcząc nos.
- Podejrzewam, że tysiąc lat temu gusta były nieco inne – rzekł Remus, uśmiechając się.
- Pokaż im wiadomość – ponagliła go Sprout i Albus usłużnie otworzył medalion.
- Nie mamy pojęcia, kto to napisał, ani czy udało im się faktycznie zniszczyć oryginał – wyjaśniła Pomona, podczas gdy Remus spoglądał na notkę z zainteresowaniem.
Nikt nie zauważył bladości Syriusza, póki nie usiadł ciężko na najbliższym krześle.
- Znowu pijany – pociągnął nosem Snape.
- Nie jestem pijany, głupi nietoperzu – warknął Syriusz, a nieco koloru wróciło na jego twarz. – To ta notka. To pismo mojego brata.
- Regulusa? – Snape podszedł, by również przyjrzeć się wiadomości. Nie znał Regulusa Blacka na tyle dobrze, by rozpoznawać jego pismo, ale gdy Syriusz to zauważył, zdał sobie sprawę, że inicjały pasują do Ślizgona.
- Ale nie rozumiem tego – Syriusz potrząsnął głową z gniewną dezorientacją. – Reg był wiernym śmierciożercą… przynajmniej tak wszyscy myśleliśmy. Ale ta notka brzmi tak, jakby zerwał z Sami Wiecie Kim.
- To by wyjaśniało jego śmierć – skomentował cicho Snape. – Czarny Pan nie pozwala – pozwalał – na powrót.
- Jak to możliwe? – zapytał Syriusz jednak nie nikogo konkretnie.
Remus ścisnął ramię przyjaciela.
- Może Stworek będzie coś wiedział? – zasugerował.
- STWOREK! – wrzasnął Syriusz.
Chwilę później skrzat pojawił się w zasięgu wzroku.
- Tak, panie Black Sir? Ja bardzo dobrze radzi sobie z…
- Tak, tak, Stworku – przerwał mu pospiesznie Syriusz. – Co wiesz na temat tego, co stało się z moim bratem?
Spojrzenie Stworka stało się ostrożne.
- Panem Regulusem? Był bardzo, bardzo dobrym panem. Dobrze zajął się Stworkiem.
- Tak, super. Był cholernym śmierciożercą czy nie? – zapytał niecierpliwie Syriusz.
Stworek zjeżył się.
- Nie będzie obrażał pana Regulusa! Był wspaniałym czarodziejem i czystokrwistym!
- Słuchaj, pomarszczony stworze, odpowiedz na moje pytanie, zanim nie walnę cię zaklęciem o ścianę!
- Pan Regulus nigdy nie rzucał zaklęć na Stworka! Pan Regulus był dobrym panem! – odwarknął Stworek.
- Tak? To samo mówiłeś o mojej matce, a ona kurewsko cię przeklinała, więc nie oczekuje ode mnie… - Tyradę Syriusza przerwało szarpnięcie za ramię.
- Uspokój się i nie krzycz na niego – rozkazał mu surowo Remus. – Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale nie możesz wyładowywać się na Stworku.
- Dlaczego, kurwa, nie? – krzyknął Syriusz w swoim ognistym temperamencie. – Najwyraźniej wie coś o moim bracie, ale mi nie powie! Z tego, co wiemy, to może być coś, co ochroni Harry’ego i…
- Harry’ego Potter? – zapytał Stworek. – Stworka nie obchodzi głupi chłopiec, który przeżył. Dlaczego on ma żyć, kiedy dobry mistrz Stworka nie? Niech głupi, bezużyteczny, półkrwi Harry Potter umrze!
Zanim Syriusz lub Snape mogli wykopać prowokującego potwora za okno, głośny trzask zwiastował pojawienie się kolejnego skrzata.
- KTO OBRAŻA MOJEGO PANA HARRY’EGO POTTERA SIR? – wrzasnął Zgredek w furii.
- Harry Potter nie jest Sir. Harry Potter jest słabym cholernym synem szlamy i zdrajcy krwi – zadrwił Stworek.
- Nie będzie przezywał pana Harry’ego Pottera Sir! – krzyknął Zgredek, potrząsając pięścią w kierunku Stworka. – Będzie nazywał go pan Harry Potter Sir!
- Harry Potter! Harry Potter! Harry Potter! – wykrzykiwał Stworek, ciesząc się największą zniewagą skrzata, jaką jest nie używanie żadnych honorów z nazwiskiem czarodzieja.
Z krzykiem wściekłości, Zgredek zanurkował w stronę gardła starszego skrzata i wkrótce obaj tarzali się na ziemi, bijąc się i gryząc, skrzecząc na siebie.
- Och, mój boże! – wykrzyknęła Sprout. Ona i inni czarodzieje patrzyli, raczej niepewni, co zrobić w starciu z tak nagą skrzacią agresją.
- No już, no już… – Dumbledore spróbował rozdzielić obu zaklęciem, ale walczące skrzaty były otoczone przez swoją własną magię i moc dyrektora nie mogła jej przeniknąć.
Snape odchylił się, ciesząc przedstawieniem. Droga Czarodziejska Federacjo Wreastlingu, mam dla was nową sugestię…
Zgredek w końcu zdołał chwycić Stworka ramieniem pod brodą, a Syriusz wykorzystał moment chwilowej ciszy, by pochwycić medalion i wepchnąć go przed niezwykle wybałuszone oczy Stworka.
- Spójrz! Staramy się zniszczyć oryginał! Próbujemy upewnić się, że ostatnie życzenie Rega zostało spełnione! Nie chcesz nam pomóc?
Stworek nagle przestał walczyć i Zgredek ostrożnie wypuścił go.
- Pan nie okłamał Stworka? Pan naprawdę chce pomóc Dobremu panu Regulusowi?
- TAK! – krzyknął sfrustrowany Syriusz. – Jeśli ta notka mówi prawdę, to Reg zerwał z Sam Wiesz Kim, zanim umarł. Czy to prawda?
Stworek pokiwał gwałtownie głową.
- Och, tak, mistrzu Black. Dobry pan Regulus był bardzo, bardzo zły na strasznego Czarnego Pana. Straszny Czarny Pan skrzywdził Stworka bardzo mocno i Dobry pan Regulus już go więcej nie lubił. Więc Dobry pan Regulus zdecydował się zabrać to, co Zły Czarny Pan cenił, ale… - Stworek zaczął płakać, –… złe, złe stworzenia z jeziora zabiły biednego Dobrego pana Regulusa. Dobry pan Regulus kazał Stworkowi zabrać medalion i zniszczyć go, ale zły Stworek nie mógł znaleźć sposobu. Czy mistrz Black zniszczy go dla złego Stworka i Dobrego pana Regulusa? – zaszlochał.
Przytłoczony współczuciem, Syriusz zdołał poklepać odrażające stworzonko po głowie.
- Już, już, Stworku. Reg wie, że zrobiłeś, co mogłeś. Jeśli przyniesiesz to tutaj, będziesz mógł patrzeć, jak to niszczymy. Czy dzięki temu poczujesz się lepiej? – zapytał z nadzieją. Naprawdę nie chciał mieć przemoczonego skrzata domowego.
- Och! Dobry pan Black! – zawołał Stworek, a zmiana rozjaśniła jego twarz. – Dobry pan Black jest tak miły dla złego Stworka! Pozwolił mu torturować mugoli i chce pomóc Stworkowi wykonać ostatnie polecenie Dobrego pana Regulusa! Tak, tak, tak! Stworek przyniesie medalion Złego Czarnego Pana, żeby Dobry pan Black mógł go zniszczyć! – Zniknął z trzaskiem, zostawiając raczej zszokowaną publiczność.
- Hymm – pociągnął nosem Zgredek. – Jest pan zbyt miły dla tego złego skrzata – powiedział z wyrzutem do Syriusza. – Ten zły skrzat lepiej niech będzie miły dla pana Harry’ego Pottera Sir, albo Zgredek ukręci mu głowę! – I z tą dość zniechęcającą groźbą, Zgredek zniknął.
- Cóż. – Remus zdołał w końcu przerwać ciszę. – To pomaga wyjaśnić, dlaczego Stworek zrobił się tak zbzikowany. Znaczy, jeśli nie był w stanie wykonać ostatniego rozkazu Regulusa…
- Tak, podejrzewam, że masz rację – zamyślił się Dumbledore.
- Syriuszu, co ten skrzat miał na myśli, mówiąc, że pozwoliłeś mu torturować mugoli? – zapytała Poppy.
- Och, na brodę Merlina, nie zgodziliśmy się właśnie, że ten skrzat jest szalony? – warknął Snape. – Kto wie, o czym on bredził.
- Masz rację. Przepraszam, mój drogi – przeprosiła Poppy, klepiąc Syriusza po ramieniu.
Właśnie wtedy wrócił Stworek, trzymając to, co wydawało się być bliźniaczym medalionem do tego w ręce Syriusza.
- Proszę, Dobry panie Black – powiedział z niepokojem. – Teraz ma go pan zniszczyć!
Albus interweniował.
- Chwileczkę poproszę, Stworku. Hymm – Rzucił kilka zaklęć diagnozujących, po czym skinął głową. – To rzeczywiście jest horkruks. Nic dziwnego, że nie byłeś w stanie nic mu zrobić, Stworku – powiedział uprzejmie do skrzata. – Jednak jeśli pójdziesz ze mną, zniszczę go, gdy ty będziesz patrzył.
Stworek posłał mu podejrzliwe spojrzenie.
- Czy Dobry pan Black też idzie?
Syriusz westchnął.
- Och, niech będzie. Chodź, Luni. Zobaczmy, jak szatańska pożoga pożera horkruks.
Mała procesja wyszła z biura Albusa, podczas gdy reszta ustawiła się w kolejce do barku. Obserwowani zapasów skrzatów zdecydowanie wymagało dużej szklanki ognistej whiskey.
- Kolejny zniszczony! – Filius wzniósł toast, unosząc szklankę.
- Tak, ale ile jeszcze zostało? – niepokoiła się Minerva

CDN…



4 komentarze:

  1. Super!coraz bliżej zniszczenia wszystkich!;) rozdział fajny, ale bitwa skrzatow swietna, usmialam sie:D Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też zachwycił komizm bitwy skrzatów, ale jestem niezwykle rozczarowana brakiem słodkich scenek między Severusem i Harrym, bo to kwintesencja tego opowiadania! Już się nie mogę doczekać kolejnej notki i kolejnego uroczego nieporozumienia, jakie na pewno się między nimi pojawi <3
    Pozdrawiam!
    http://herbaciane-wspomnienie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. "- KTO OBRAŻA MOJEGO PANA HARRY’EGO POTTERA SIR? – wrzasnął Zgredek w furii." ooo tak, to cały Zgredek!!!! A ta walka... I jeszcze to "Droga Czarodziejska Federacjo Wreastlingu, mam dla was nową sugestię..." HAHAHAHA!! XD Genialne!! Kurde, coraz bliżej do zniszzenia wszystkich horkruksów!! :D Ale... Martwię się trochę, no bo przecież... Harry

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka, hejka,
    wspaniale, impreza się udała, miło że Syriusz i Remus byli zaraz obok Severusa gdy ktoś komentował tą adopcję, Syriusz rozpoznał pismo brata, a ta walka skrzatów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń