Harry przeciągnął się i uśmiechnął sennie, nie otwierając
oczu. Było mu wygodnie, ciepło i tulił się do czyichś ramion. Czuł się
bezpieczny i szczęśliwy, jakby był to pierwszy dzień letnich wakacji. Wtulił
się mocniej i kilka razy wciągnął głębiej powietrze, ciesząc się słodkim,
cytrusowym zapachem wokół niego, po czym jego oczy otworzyły się gwałtownie z
zaskoczeniem.
- Mamusia?
Ku jego zaskoczeniu, rzeczywiści trzymała go Lily. Jej
twarz wyglądała dokładnie jak na zdjęciach, choć jednocześnie śmiała się i
płakała z powodu jego zdumionej twarzy. Nad jej ramieniem, obserwował go
uśmiechający się szeroko James.
- Hej, Rogasiątko! Zastanawialiśmy się, kiedy się
obudzisz.
- Mama! Tata! - Harry rzucił się na nich i pierwszy raz,
od kiedy pamiętał, wiedział, jak to jest być pochłoniętym przez ramiona
rodziców.
Przez długą chwilę, trójka nie potrafiła robić niczego
oprócz tulenia się, płakania i bełkotania do siebie czułych słów.
- Mamo, pachniesz dokładnie jak twój sweter! - wyrzucił z
siebie Harry, po czym zarumienił się z głupoty tego komentarza.
Jego mama tylko roześmiała się - był to słodki dźwięk,
przypominający odgłosy wiosny - i powiedziała:
- Musisz za mnie podziękować za niego Molly. Nie miałam
pojęcia, że trzyma go dla ciebie.
Znów dużo tulili się, ściskali i szeptali słowa miłości,
ale powoli Harry zaczynał być świadom kogoś łkającego z rozpaczą z oddali. Mimo
radości, Harry nie mógł powstrzymać rozproszenia. Rozejrzał się, ale nie
zobaczył nic poza słoneczną łąką, rozciągającą się poza zasięg wzroku. Razem z
rodzicami siedzieli na kocu piknikowym pod bezchmurnym niebem.
- Mamo? Tato? Kto tak płacze?
Lily i James wymienili spojrzenia.
- To Severus, kochanie. Opłakuje cię - wyjaśniła łagodnie
Lily.
Pomimo szczęścia z powodu ponownego połączenia się z
rodzicami, Harry poczuł ukłucie niepokoju. Jego biedny tata!
- Jest coś, co mogę dla niego zrobić?
- Cóż, tak, Harry, jest pewna rzecz - powiedział powoli
James, jedną ręką obejmując ramiona chłopca. - Możesz do niego wrócić, jeśli
chcesz.
Harry zamrugał zdezorientowany.
- Mogę? Ale myślałem, że dostałem Avadą. - Jego rodzice
pokiwali trzeźwo głową. - I wciąż mogę wrócić?
Lily i James ponownie skinęli głowami, a Harry poczuł
przytłaczającą go falę bólu. Jeśli mógł wrócić, dlaczego rodzice nie wrócili do
niego?
Jakby mogli czytać w jego myślach, mama i tata szybko go
przytulili.
- Och, kochanie, my nie mieliśmy szansy - wyjaśniła
prędko Lily. - Gdybyśmy mogli, nigdy byśmy cię nie zostawili.
- Harry, przysięgam. Gdyby był sposób, byśmy mogli
wrócić, nawet jako duchy, bylibyśmy tam tak szybko, jak byłbyś w stanie obrócić
swoją małą główkę - uśmiechnął się James, trącając jego nos, który był
identyczny do jego własnego i wywołując u chłopca szeroki uśmiech. - Ale ty
jesteś w specjalnej sytuacji, mój mały.
- Jakiej? - zapytał zdziwiony Harry.
- Synku, kiedy stary Lordzio Voldzio... - Harry zaczął
chichotać na określenie Voldesnorta, jakie użył jego tata, – pierwszy raz cię
przeklął, zrobił coś, czego nie zamierzał. Widzisz, starał się uczynić się
nieśmiertelnym poprzez rozłamanie na kawałki swojej duszy i włożenie ich w
przedmioty na przechowanie. W ten sposób, gdyby dostał Avadą, części jego duszy
przetrwałyby i by nie umarł.
Harry zmarszczył nos.
- To dziwne.
James parsknął, zgadzając się z nim.
- I to jak!
- I za każdym razem, jak rozdzielał duszę, tracił coraz
więcej człowieczeństwa i zdrowego rozsądku - dodała Lily.
- To wiele wyjaśnia - powiedział z uczuciem Harry. - Jest
teraz naprawdę zwariowany!
- Całkowita prawda - wyszczerzył się James. - Zanim spróbował
cię zabić, gdy byłeś niemowlęciem, jego dusza była w tak wielu kawałkach, że
praktycznie mogłaby się rozsypać przez silniejszy wiaterek. A tej nocy, nawet
tego nie zamierzając, wysłał kawałek swojej duszy w ciebie. - Pacnął Harry'ego
w czoło.
- Masz na myśli moją bliznę? - zapytał Harry z szerokimi
oczami. - To był kawałek Volauventa?
- Tak - powiedziała Lily, przytulając go, jakby nie
chciała go nigdy wypuszczać. Harry naprawdę nie miał nic przeciwko uściskowi.
Miał dwanaście lat, ale rozumiał, że mama musiała nadrobić wiele lat tulenia. -
To dlatego mogłeś mówić z wężami i dlatego ten śmierdzący turban, który nosił
ten stary oszust, sprawiał, że bolała cię blizna. Ponieważ w tobie był jego
kawałek.
- Ugh! - Nagle Harry zapragnął wziąć gorącą kąpiel.
Potarł czoło. - To zwyczajnie ohydne!
- Tak, ale to ma swoje zalety - powiedział mu James. -
Kiedy ta Czerwonooka Zmora rzuciła w ciebie dzisiaj Avadę, twój horkruks
pochłonął większość mocy klątwy i został zniszczony. W twoim ciele zostało dość
magii krwi twojej mamy - tej samej magii, która spaliła Quirrella, kiedy
próbował cię zranić - dzięki czemu pozostała magia Avady Kedavry nie
wystarczyła, by cię zabić. Było blisko, ale ponieważ stary Lord Wmordęmłot nie
powrócił jeszcze do końca, jego magia nie jest taka, jak wcześniej. Między
magią krwi i zredukowaną mocą, jeśli chcesz tego dostatecznie mocno, możesz
powrócić do świata. Jeśli nie, umrzesz, tak samo, jak my - zakończył cicho,
głaszcząc dłonią włosy syna.
Harry przygryzł wargę, niepewny, co zrobić. Był
nieprzytomnie szczęśliwy będąc z rodzicami - w końcu - ale również tęsknił za
tatą i czuł się źle, zostawiając za sobą mężczyznę, który najwyraźniej był
zdruzgotany, jeśli rozdzierające serce szlochy były jakąś wskazówką.
- N-nie wiem - powiedział w końcu. - Chcę zostać z wami,
ale nie chcę zostawiać też mojego taty... znaczy profesora Snape'a.
James uśmiechnął się i delikatnie wepchnął okulary
Harry'ego głębiej na jego nos.
- Możesz nazywać go swoim tatą, Harry. Nie mam nic
przeciwko. Cieszę się, że jest tam dla ciebie, kiedy ja nie mogę.
Jego mama uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Harry, nie będziemy nigdy nieszczęśliwi, jeśli
znajdziesz ludzi, którzy pokochają cię tak, jak my. Będziemy tylko
nieszczęśliwi wtedy, jeśli nie będziesz miał nikogo, kto o ciebie zadba.
- Co powinienem zrobić? - zapytał Harry bezradnie.
Lily pociągnęła go w swoje ramiona i pocałowała w głowę.
Nie była tak - ech - rozmiękła, jak ciocia Molly, ale wciąż było to okropnie
dobre uczucie.
- Kochanie, to twoja decyzja. My zawsze, zawsze będziemy
cię kochać i będziemy z tobą, bez względu na wszystko.
Harry uniósł głowę.
- Naprawdę?
James wyszczerzył się.
- Yhym. Tak samo, jak widzieliśmy, jak łapiesz znicza na
swoim pierwszym meczu Quidditcha... nawet bez miotły! - Trącił Lily łokciem. -
Mówiłem ci, że ma naturalny talent!
Przewróciła oczami.
- James, powiedziałeś to, gdy miotły mógł używać tylko
jako gryzaka. - Spojrzała na Harry'ego. - Zawsze byliśmy z tobą, Harry.
Widzieliśmy, jak byłeś nieszczęśliwy z tą su... moją okropną siostrą, jej
olbrzymim mężem i świniowatym synem...
James wydał z siebie chrząkający odgłos, ku wielkiej
radości Harry'ego.
- Widziałeś, co zrobił mu Hagrid?
- Żałowałam, że nie zmienił Vernona w orkę Szamu i nie
zostawił go duszącego się na podłodze tej strasznej chaty! - warknęła Lily.
Harry zamrugał i przysunął się nieco bliżej taty. Jego
mama była okrutna, gdy stawała się wściekła - zupełnie jak ciocia Molly! James
wciągnął Harry'ego na swoje kolana i owinął wokół niego pocieszające ramiona.
- Widzieliśmy, jak zaprzyjaźniasz się z innymi
dzieciakami - Ronem, Hermioną i Draco... Wiedziałeś, że Neville przychodził do
nas się z tobą pobawić, gdy obaj byliście mali?
- Tak? - zapytał z zaskoczeniem Harry. - Nie wiedziałem o
tym!
- Och, tak. Uwielbialiście brać razem kąpiele -
powiedział czule Lily, ignorując zdławione dźwięki upokorzenia chłopca. Okej,
tego NIE należy wspominać Neville'owi!
- Eee, kiedy mówicie,
że mnie obserwujecie, nie chodzi wam o to, że ciągle, prawda? - zapytał
Harry, nagle zdając sobie sprawę z pewnych czynności, których zdecydowanie nie
chciał dzielić z publicznością, nie mówiąc o własnych rodzicach!
James zaczął chichotać, aż Lily posłała mu Spojrzenie.
- Nie, nie, Harry. Nie podglądamy w prywatnych
momentach... obserwujemy cię tylko, gdy prowadzisz normalne życie.
- Och. Dobrze. To naprawdę nie ma znaczenia; tylko się
zastanawiałem. - Ton Harry'ego był niezwykle swobodny, gdy starał się ukryć
ogarniającą go ulgę.
- Tak, Rogasiątko. Oboje wiemy, że faceci potrzebują
prywatności - uspokoił go tata, mrugając do niego. - Ale lubimy patrzeć, jak
robisz jakiś żart... jak ten z Puchonami? To było zdecydowanie huncwockie!
- Albo gdy robisz coś miłego, na przykład pomagasz
Neville'owi w zadaniu z zaklęć - dodała Lily. - Albo gdy razem z Sevem jecie
razem śniadanie.
- I widzieliśmy jak... - Nagle James zmarszczył brwi i
szybkim szarpnięciem przełożył Harry'ego przez swoje kolana.
- Hej! - krzyknął Harry, gdy jego nos został wbity w
kudłaty koc. - Co... AU! - Krzyknął głośno, gdy pierwszy z kilku mocnych
klapsów wylądował na jego tyłku. - Au, Tato! Przestań! Och!
Kręcił się i protestował, ale James wciąż trzymał go w
miejscu, póki nie dał mu tuzin głośnych klapsów. Gdy został wypuszczony, Harry
podniósł się na kolana, a obie jego ręce podążyły do znieważonego tyłka.
- To bolało, tato! - narzekał z oburzeniem
- Miało boleć - odparł surowo James. - Czyż Snape nie
powiedział, że masz iść do wieży? A ty go nie posłuchałeś i zostałeś tylko po
to, by podsłuchać? A potem wpadłeś do pokoju i zostałeś złapany, zamiast iść po
pomoc, kiedy usłyszałeś, że ma kłopoty?
- Och. No, tak - przyznał z zakłopotaniem Harry.
- Powinieneś wiedzieć, że lepiej tego nie robić, Harry
Jamesie - skarcił go ojciec. - Jesteś na tyle duży, by słuchać swojego taty i
robić to, co ci kazał. Co Snape mówił ci o pakowaniu się w kłopoty? Zasłużyłeś
sobie na wielkie lanie za swoje zachowanie.
Harry zwiesił głowę i wydął wargi. To nie było fair. Był
martwy - cóż, prawie - a mimo to dostał
lanie. Wydawało mu się złe iść do zaświatów z obolałym tyłkiem. Czy bycie
zaavadowanym nie było dostateczną karą?
Poza tym, klapsy były dla małych dzieci. Miał dwanaście
lat, na litość Merlina. Nawet jego tata nie uderzył go od wieków, od
wydarzenia, jak niemal podążył za wężem Voldemolda do Komnaty, a to było w
ubiegłym roku, gdy był małym pierwszakiem! Tata powinien wiedzieć, że lepiej
nie używać na nim takiej dziecinnej kary… zwłaszcza, że tak mocno piekła. Harry
potarł swoje szczypiące pośladki, bardzo sobie współczując.
James przewrócił oczami i pociągnął nadąsanego syna do
uścisku. Wiedział, że zjeży się na karę.
- Podejrzewam, że to i tak moja wina - westchnął. - Te
lekkomyślne geny należą czysto do Potterów.
- Naprawdę? - zapytał Harry, zerkając przez swoją
grzywkę. Początkowo opierał się uściskowi, ale nie mógł jeszcze dłużej gniewać
się na któregokolwiek z rodziców, nawet po otrzymaniu klapsów.
James skinął głową, a jego oczy rozbłysły trochę jak
Dumbledore'a.
- Tak, choć ja nigdy nie nazwałem Voldemorta „chorym
pojebem”, nie mówiąc o „********”.
- Tata powiedział, że mogę używać takiego słownictwa w
kierunku Voldesnorta – powiedział szybko Harry. – Tylko nie w innych wypadkach.
Poczuł ulgę, widząc, że oboje jego rodzice wydają się
bardziej rozbawieni niż przerażeni jego doborem słów.
- Mówiłam ci, że uczenie go takich fraz jak „odwal się”,
kiedy był malutki, będzie miało długoterminowe skutki – powiedziała Jamesowi
Lily, dając mu kuksańca w bok.
- Naprawdę to robiłeś? – zapytał tatę zachwycony Harry.
James roześmiał się.
- Pewnie! Cóż, to tak naprawdę wina twojej mamy – droczył
się. – To był jej pomysł, żeby odwiedzili nas Petunia i jej prosiakowaty mąż.
Upewniłem się, że będziesz przygotowany.
Harry roześmiał się tak głośno, że niemal się zakrztusił.
- Więc widzisz, Harry, to te potterowe geny za każdym
razem wpędzały cię w kłopoty.
- Dużo wpadałeś w kłopoty, gdy byłeś dzieckiem, tato? –
zapytał ochoczo Harry.
- Och, tak. Łapa nie opowiedział ci jeszcze nawet połowy
historii. Mieliśmy kilka niezłych tarapatów, a mój tata nie był ani trochę tak
miękki dla nas jak Snape jest dla ciebie – powiedział James, dając Harry’emu
kuksańca w brzuch. – Jednego lata razem z Syriuszem dostaliśmy tak wiele razy
lanie, że praktycznie zapomniałem, jak się siada.
Harry wyszczerzył się. Już nie miał aż tak wiele
przeciwko klapsom. Dla Potterów to była praktycznie tradycja.
Potem łagodne palce wsunęły się pod jego brodę i
odwróciły jego twarz w kierunku jego matki.
- Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłeś, Harry –
powiedziała surowo Lily, – i jeśli wrócisz, nie będziesz taki głupiutki.
- Tak, mamo – zgodził się cicho Harry. Obiecałby jej
wszystko, byleby tylko zobaczyć, jak się do niego uśmiecha.
- Dobrze – powiedziała, dając mu całusa w policzek.
Harry pokręcił się, przybierając nieco wygodniejszą
pozycję, omijając miejsca, w których ręka Jamesa padła najmocniej.
- Jeśli wrócę, tata pewnie również mnie zleje. Nie znosi,
gdy robię coś głupiego lub niebezpiecznego lub go nie słucham, a zrobiłem
wszystko na raz – westchnął, brzmiąc tak żałośnie, jak tylko mógł.
Jak miał nadzieję, natychmiast przytuliły go dwie pary
ramion. Zrobił wszystko, by powstrzymać wchodzący mu na twarz ironiczny uśmieszek,
gdy jego rodzice cmokali i roztkliwiali się nad nim.
- Sądzę, że nie masz się czym martwić – uśmiechnęła się
do niego Lily. – Wiesz, że Sev jest dużym mięczakiem i będzie zbyt zajęty
tuleniem cię, żeby cię karać.
James skinął głową.
- A jak myślisz, dlaczego dałem ci klapsy? – zapytał.
Teraz Snape nie będzie czuł się co do tego zobowiązany. Otrzymałeś swoją karę,
prawda?
Harry pojaśniał na tę myśl. Jego tata nigdy nie ukarałby
go dwa razy za to samo, a wiedząc, że James dał mu klapsa – i to o wiele
mocniej i dłużej niż on by to zrobił! – z pewnością wystarczy.
- Jesteście pewni, że nie będziecie zdenerwowani, jeśli
wrócę? – zapytał Harry, a jego głos zadrżał nieco. – Naprawdę nie chcę was
opuszczać, wiecie?
- Och, kochanie, nigdy nas nie opuścisz, a my nigdy nie
opuścimy ciebie – obiecała Lily, odpychając łzy.
- To prawda – przysiągł James, mrugając do Harry’ego. –
Utknąłeś z nami, Rogasiątko. Zawsze będziemy z tobą i zawsze będziemy cię
kochać. I pewnego dnia – wiele lat od teraz, znów będziemy razem.
Harry pociągnął na nosie.
- Obiecujecie?
- Obiecujemy. A do tego czasu, będziesz zbyt duży na
klapsy, bez względu na to, co zrobisz – wyszczerzył się James.
Harry odpowiedział równie szerokim uśmiechem.
- Nie będę zbyt duży dla was, byście ze mną polatali,
prawda?
James zagwizdał.
- Nigdy nie jest się za dużym na latanie! Nie
dowiedziałeś się jeszcze tego? – Potargał włosy Harry’ego. – Mimo wszystko,
jesteś moim dzieckiem.
Lily uderzyła go w ramię.
- Czy kiedykolwiek w to wątpiłeś? – zapytała chłodno.
James przełknął ciężko.
- Ach, eee…
- Cóż, trochę chciałbym wrócić i dowiedzieć się, jaka
jest moja animagiczna forma – powiedział szybko Harry, ściągając uwagę mamy. –
Ukończyć szkołę i w ogóle.
- Och, Harry, to całkowicie zrozumiałe – zapewniła go
Lily. Za jej plecami, James udał, że ociera czoło i bezgłośnie podziękował
synowi.
Harry wyszczerzył się.
- Wiesz – powiedziała tęsknie Lily, – chciałabym być
babcią…
Szeroki uśmiech chłopca zniknął i zaczął wyglądać na
przerażonego.
- Jeszcze nie przez długi czas – zapewnił go James,
klepiąc po plecach.
- Nie, nie, nie ma pośpiechu – zgodziła się Lily. – Ale
któregoś dnia – powiedziała dosadnie.
- Tak – wykrztusił Harry.
- Jeśli wrócisz,
będziesz musiał przywitać się za mnie z Łapą i Lunatykiem – powiedział mu
James.
- I musisz pamiętać, by podziękować za mnie Molly za
sweter – dodała Lily. – I powiedzieć Severusowi, że był moim pierwszym i
najlepszym przyjacielem i że zawsze będę go kochać – zakończyła ze słodki,
smutnym wyrazem twarzy.
Harry pokręcił się. To była okropnie ckliwa wiadomość.
- A ode mnie możesz mu powiedzieć, że jest najlepszym
tatą, jakiego mogłeś mieć – wtrącił James.
Harry rozpromienił się. Wiedział, że jego tata chciałby
to usłyszeć.
- I powiedz mu, że kazałem mu być dla ciebie bardziej
surowym – dodał James, w większości dlatego, by zobaczyć, jak Harry się dąsa.
- Taaatooooo! – narzekał Harry. Usłyszał, jak James
wybucha śmiechem.
- Zbyt łatwo z tobą pogrywać, synu – wyszczerzył się
James, wciągając Harry’ego w kolejny uścisk.
- Cóż – Harry w końcu zmusił się, by powiedzieć te słowa,
– chyba wrócę, w takim razie. – Uwielbiał być ze swoimi rodzicami – byli
wszystkim, na co miał nadzieję. Jego mama była tak miękka, łagodna i kochająca,
podczas gdy jego tata był zabawny i się z nim droczył, ale wiedział, że będą z
nim bez względu na to, gdzie pójdzie. Wiedział też, że ostatecznie znów ich
zobaczy.
Już tęsknił za swoim tatą i przyjaciółmi, chciał nauczyć
się więcej zaklęć, zobaczyć, czy razem z Ronem i Draco mogą przekonać Puchonów
do wypowiedzenia wojny Krukonom i naprawdę chciał otrzymać więcej lodów z
owocami i bitą śmietaną, które obiecał mu Snape… Wydawało mu się po prostu złe
umrzeć z niewykorzystaną kartą podarunkową u Fortescue’a.
- Ale, eee, nie muszę iść w tej sekundzie, prawda? –
zapytał nieco nieśmiało.
Mama uśmiechnęła się do niego.
- Sądzę, że mamy czas na ostatnie przytulenie się,
prawda?
Harry wyszczerzył się i skinął głową.
W końcu westchnął i uwolnił się. Mama odgarnęła grzywkę z
jego czoła i ostatni raz go pocałowała oraz dała ostatnie zadanie.
- Chcę, Harry, żebyś znalazł Sevowi jakąś miłą
dziewczynę. Dorastasz i niedługo będziesz mieszkał na swoim. Chcę się upewnić,
że Sev będzie miał kogoś, jak już dorośniesz.
Szczęka Harry’ego opadła. Nagle w porównaniu z tym
zabicie Volauventa nie wydawało się tak trudne.
- Jak mam to zrobić? – zapytał przerażony.
James tylko westchnął.
- Nie kłóć się z kobietą, synu. Nigdy nie wygrasz.
- Ale… ale… - wybełkotał Harry.
- Nie musisz zrobić tego teraz, ale zacznij o tym myśleć
i zaciągnij Minervę i Molly do pomocy. Ta Brunhilda jest całkiem miła, ale na
wszelki wypadek, powinieneś znaleźć też inne kandydatki. Wiesz, może lepiej
znaleźć kogoś spoza Brytanii – zadumała się Lily, – żeby odciąć się od tej
całej wojny. Może kogoś z Kanady? Albo Nowej Zelandii? Sev zawsze chciał
pojechać tam, by studiować lokalne składniki do eliksirów i uczyć się o
obronnej magii Maorysów. Tak, tam najpierw spróbuj. Sprawdź, czy możesz go
namówić na zabranie cię na wakacje do Nowej Zelandii.
Harry bezsilnie pokiwał głową.
- Dobrze, mamo.
James wyszczerzył się z aprobatą, a Lily uścisnęła go
mocno.
Potem Lily pocałowała syna ostatni raz. James potargał
takie same jak jego niesforne włosy i bez kolejnych fanfar, Harry odkrył, że
wrócił do ciała.
Jęknął i zamrugał. Głowa naprawdę go bolała i nie był do
końca pewny, co się właśnie stało. Wszystko w jego umyśle wydawało się w pewien
sposób zagmatwane.
Ale potem usłyszał syczący głos Volauventa, szydzący z
jego taty, zduszony krzyk Lucjusza Malfoya, kiedy jakiś śmierciożerca go
przeklął, a chłodna, płonąca wściekłość nagle zalała Harry’ego.
CDN…
OMG
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Harry nie umrze ale Wow w jakim stylu ! Genialne no i tyle,już się nie mogę doczekać 💚💕
FangirlRe
aaaa o masakra! ale super, to spotkanie z rodzicami, no i śmieszne:D świetna rozmowa między nimi:)
OdpowiedzUsuńi tak szybko ostatnie rozdziały, super:)
Pozdrawiam, Magda:)
och rozdział światy choć momentami przesłodzony ale ogólnie okej już nie mogę się doczekać jak Harry skopie dupę Czernego pana dziękuje za rozdział i pozdrawiam Gosia
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Rozmowa z rodzicami była zarówno zabawna jak i wzruszająca. Dziękuję za tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńSerena
Wiedziałam, że Harry przeżyje :D Biedny, kochany Sev opłakujący Harry'ego... Och, kocham go <3
OdpowiedzUsuńHahahahaha!! Te zmienione imiona Lordziny... Hahaha!!! Przegenialne!! XD
OdpowiedzUsuńOoochh... Jak to miło, że mógł pogadać z rodzicami... To było takie piękne
Hihihi, Harry się wkurzył, huh~? Ciekawe, co teraz zrobi :D
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och żyje Harry i to dzięki kawałku duszy Voldemorta, fajnie przedstawione spotkanie z rodzicami wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia