Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 12 stycznia 2018

TJBP - Rozdział 1


Autor: DebsTheSlytherinSnapefan
Oryginał: How it’s meant to be
Zgoda: Czekam, wysłana
Rating: +18
Ilość części: 19 rozdziałów
Opis: Ron i Hermiona, tak samo jak cały Zakon, wykorzystują go, krewni go biją, co wystarcza, by Harry załamał się, zwłaszcza, gdy odkrywa, że jego ojciec żyje i jest nim nie kto inny niż Snape. Wyrusza zniszczyć Voldemorta za to, że odebrał mu matkę.
Notka: Opowiadanie podobne do części polskich ff, typowo blogaskowe, ale obiecałam, że je przetłumaczę, co niniejszym czynię ^^


To lato było gorsze niż każde inne. Przed pierwszym rokiem zagrożenie jego magii trzymało Dursleyów w szachu, aż do drugiego, kiedy to Zgredek wywlekł go w pole. Po trzecim roku miał ojca chrzestnego, a to niebezpieczeństwo utrzymywało się, aż nie dał się zabić. Obwiniał najbardziej Syriusza, ponieważ był tam i widział, że Syriusz zachowywał się tak, jakby był to przyjacielski pojedynek, zanim nie został pchnięty w zasłonę.
Sam Harry był teraz w Gringocie, słuchając odczytywania testamentu. Dumbledore powiedział, żeby nie przychodził, ale Harry przyszedł, ignorując go. Jego zaufanie do mężczyzny zniknęło całkowicie, ale minie kilka tygodni, zanim ta gówniana prawda uderzy miłośnika. Po odczytaniu woli, opuścił Gringotta i ruszył do domu, nie odważając się wydać pieniędzy.
Gdy wychodził, usłyszał dwa zbyt dobrze mu znane głosy, a to, co usłyszał, zmroziło mu serce.
- Wiesz, Potter wciąż nie dał mi żadnych swoich pieniędzy z własnej woli. Bliźniakom dał wszystkie tamte pieniądze, ale czy ja dostałem od niego choćby knuta? Nie. Naprawdę go nie znoszę. Nie mogę uwierzyć, że mama i Dumbledore zmuszają nas, żebyśmy się wokół niego kręcili. Mama mówi, że to dlatego tata dostanie lepszą pracę w Ministerstwie, a Dumbledore nie chce kolejnego Voldemorta. Łatwo do nakłonić do nie robienia zadań i powstrzymywać go przed chodzeniem do biblioteki. Dumbledore nam powiedział, że ma prywatną przepowiednię i dał Harry’emu fałszywą. W prawdziwej, Harry zabija Voldemorta albo oboje giną. Dumbledore się o to postara. Zobaczysz, że jeśli Dumbledore zabije Harry’ego, połączenie pociągnie za sobą Voldemorta. Chciałbym, żeby się pospieszył i zrobił to. Nie mogę się doczekać, kiedy wydam pieniądze, które mi zostawi.
- Tak, cieszę się, że powstrzymujesz go przed dostawaniem ocen lepszych ode mnie. Tak tęsknię za tobą w ciągu roku; nie znoszę tego, że musimy ukryć naszą relację przed światem. Uwielbiam pierścionek zaręczynowy, jest piękny. Pieniądze Harry’ego, jak sądzę? Jest prześliczny. Coraz trudniej jest go utrzymać w ryzach. Mówiłam mu, że Syriuszowi nic nie jest i włazi w pułapkę, ale czy on słuchał? Nie. Zauważ, że już znałam fałszywą przepowiednię, więc wiedziałam, że to pułapka. Gdyby to nie było dla pieniędzy, które za to dostajemy od Dumbledore’a, nie wiem, co bym zrobiła. Opuścił go długo przed pierwszym rokiem. Omal nie zostałam wydalona przez tego małego bachora. Możesz uwierzyć, że jego własny ojciec się w to zaangażował? Biedny Potter, ciekawe kiedy zrozumie, że James Potter nie jest jego tatusiem. Może zaoszczędzi nam cholernego bólu, gdy będziemy musieli zabić to gówno. Może będziemy w stanie mu powiedzieć. Nie, jesteśmy w Zakonie. I tak byśmy nie mogli. Ma więcej pieniędzy, niż sobie z tego zdaje sprawę. Malfoy zawsze chełpi się swoimi pieniędzmi, a Harry nigdy nie zdał sobie sprawy z tego, że ma więcej pieniędzy niż jego maleńki skarbiec. Słyszałem, że Dumbledore utrzymuje to przed nim w sekrecie.
- Tak, Dumbledore mówi, że jest tam coś na pozór. W każdym razie, chyba ma rację, choć…
Harry słyszał wystarczająco. Uciekł, nie słuchając ostatniego zdania Rona Weasleya, a tym, co Ron powiedział, było to, że jego tata nie wie o manipulacjach i o tym, że przepowiednia jest fałszywa. Harry pobiegł z powrotem prosto do Gringotta.
- Chcę zobaczyć wszystkie moje skarbce. Chodzi mi o całkiem wszystkie, zanim pozwę was za to, że nie powiedzieliście mi o moich rodzinnych kryptach – warcząc, Harry wyglądał jak jego profesor eliksirów, gdy był wściekły.
- Chwileczkę, sir – pisnął goblin. Tak, pisnął. Każdy by piszczał, gdyby teraz spojrzał na Harry’ego. Sączyła się z niego niekontrolowana magia, która przerażała biedne stworzenie. Wtedy wrócił z poważnym i bardziej brzydkim goblinem. Goblin przyjrzał mu się, zanim powiedział:
- W czym możemy pomóc?
- Jestem Harry Potter i chciałbym zobaczyć wszystkie moje skarbce. Jeśli nie zobaczę ich dzisiaj, zaskarżę wasze tyłki. Nigdy nie powiedziano mi o tych kryptach!
Oczy goblina rozszerzyły się, ale przemówił:
- Albus Dumbledore powinien był panu powiedzieć. To on sprawuje pieczę nad pana skarbcami.
- Doprawdy? – zapytał Harry, niemal warcząc. – Chcę zobaczyć, czy ostatnio wypłacono jakiekolwiek pieniądze z moich skarbców. I proszę się pospieszyć. Nie mam wiele czasu, a lepiej, żeby nikt nie dowiedział się, że tu byłem! – zagroził Harry. Sam był zszokowany tym, jak bardzo się zmienił.
Goblin skinął głową i zabrał go do biura, gdzie podał mu cały stos papierów, które zaczął czytać. Przeczytanie zajęło mu pół godziny i zorientował się, że dyrektor zabierał pieniądze od tygodnia po śmierci jego mamy i taty. Może nie być moim biologicznym tatą, ale nim jest, najwyraźniej tylko on się o mnie troszczył, pomyślał.
- Chcę kontroli nad moimi finansami, pieniędzmi, własnościami i wszystkim innym. Chcę też powstrzymać ludzi przed wypłacaniem moich pieniędzy. Zlikwidujcie wszystkie konta założone od roku, kiedy Voldemort został zniszczony i to w pierwszej kolejności – powiedział Harry władczym tonem. Najwyraźniej czar przestał działać. Oczywistym też było, że się z nim wkrótce rozmówią i zastanawiał się, jaka będzie wymówka starego głupca. Nie ważne, co powie, i tak mu nie uwierzę. Teraz znam prawdę i on się o tym też dowie.
- Albus Dumbledore zostanie o tym powiadomiony. Mogę trzymać to w tajemnicy tak długo, jak będę w stanie, aż nie zacznie pan nowego roku szkolnego, żeby mógł pan zrobić wszystko, cokolwiek pan potrzebuje. Proszę podpisać tutaj i wszystko jest pana – powiedział goblin.
Harry podpisał, a potem przemyślał wszystko. Będzie potrzebował jakiegoś miejsca, gdzie zamieszka. Z westchnięciem, powiedział:
- Chciałbym przejrzeć moje własności. Potrzebuję miejsca, gdzie mogę zostać. Nie zamierzam w tym roku wracać do Dursleyów – powiedział Harry z wielką dozą pogardy w głosie, nawet większą, niż używał profesor Snape. Nie wróci tam, nawet gdyby miał być biedny, bezdomny i nie miał pieniędzy. Bycie bezdomnym było lepsze niż bycie u Dursleyów.
Harry poprosił o klucze do chatki, która była w Szkocji, niedaleko szkoły.
- Chciałbym pójść do moich skarbców i dostać klucze, a zanim wyjdę, chciałbym napisać testament – powiedział Harry, żeby upewnić się, że go ma, na wypadek, gdyby umarł. Nie chciał, żeby ktoś manipulował jego pieniędzmi.
Po napisaniu woli wstał i zebrał papiery do podpisania. Gdy to zrobił, goblin krzyknął na Gryfka, żeby go tam zabrał. Ze wszystkich krypt zabrał każdą książkę, których było wiele; jego mama była Krukonką i kochała czytać, choć Harry o tym nie wiedział. Po odrobinie goblińskiej magii, jego kufry były maleńkie.
Poszedł do sklepu z eliksirami, kupił każdy, o którym pomyślał i wiele, o których nie miał pojęcia, ale nauczy się szybko. Po zapłaceniu, poszedł do sklepu na drugą stronę ulicy i kupił wiele rodzajów broni. Sztylety, miecze, topory, łuki i strzały, zapłacił za nie wiele pieniędzy i dostał na nie pochwy, w które mógł je włożyć. Nie wiedział, co jeszcze mógłby potrzebować, ale wiedział, że będzie musiał szybko się dowiedzieć, zanim się dowiedzą, że zniknął. Musiał się odpłacić tym wszystkim idiotom, którzy myśleli, że będzie tylko stał i brał to, co mu robili. Dowiedzą się, co to znaczy zadzierać z chłopcem, który przeżył. Ruszył do sklepu z szatami, by dowiedzieć się, czy sprzedawali szaty, które mogły odbijać pewne zaklęcia i niwelować eliksiry. Będzie ich potrzebował, kiedy zdroży swoje plany. Wyszedł z domu pod płaszczem i ruszył do błędnego rycerza. Dotarł do Gringotta i wydobył pieniądze z krypty, po czym poszedł do sklepu odzieżowego. Poszedł do szat Madame Malkin na każde okazje i kupił wiele ciuchów, czarnych, zielonych, krwistoczerwonych, niebieskich, stalowo-białych i szarych. Kupił więcej, niż kiedykolwiek mógłby włożyć w normalny kufer, więc kobieta zmniejszyła je dla niego i mógł wyjść.
Przechodząc przez ulicę, znalazł sklep, który zawierał mugolskie ciuchy, jak i czarodziejskie rzeczy oraz różne inne przedmioty. Wszedł do sklepu i wziął największy wózek, jaki mógł. Zaczął wybierać ciuchy, jak również różne rodzaje butów. Kupił dla siebie wiele mugolskich i magicznych słodyczy, lodówkę działającą na magię, kanapki, bagietki i pudełka przekąsek. Zapłaciwszy dwieście galeonów, poprosił sprzedawcę o zmniejszenie ich dla niego, po czym odszedł, by kupić nowy kufer. Kupiwszy kufer z ośmioma zamkami, wyszedł i skierował się na Privet Drive.
Wyciągnąwszy wszystkie rzeczy, powiększył wszystko, co miał i ułożył prawidłowo. Książki z krypt włożył do przegrody numer jeden i dwa, ciuchy do trójki, buty do czwórki, pergaminy, tusz i inne rzeczy do piątki. Listy, które chciał spalić, jak również rzeczy, które jego tak zwani przyjaciele mu dali, przeniósł do komory szóstej. Jego najcenniejsze własności, peleryna niewidka, mapa Huncwotów i album ze zdjęciami jego rodziców, poszły do komory siódmej. Ósma pozostała dla rzeczy do Quidditcha i Błyskawicy.
Zmieni sposób pracowania, myślenia i zachowywania, bez względu na wszystko. W sumie zapłacił za wszystko dwanaście tysięcy.
Potem poszedł do kolejnego sklepu i znalazł różnego rodzaju rzeczy, które miały właściwości myślodsiewni. Kupił taką z wężami, wężowy naszyjnik, który mógł się powiększyć i stać się myślodsiewnią. Kosztowały dużo.
Po opuszczeniu sklepu, mając nadzieję, że sprzedawcy nie zorientowali się, że Harry Potter kupił te wszystkie rzeczy, wrócił na Privet Drive. Jedno złe słowo od strony jego rodziny, a odchodzi. Nie zamierzał ich już dłużej tolerować.
Gdy wracał do domu, zastanawiał się, jakie było jego prawdziwe imię. Nie chciał taty, ani teraz, ani nigdy, ale był ciekawy, jak by go nazywali. Potrząsając głową, przysiągł sobie, że nigdy, przenigdy nie zapomni biologicznemu ojcu tego, że zostawił go w rękach Dursleyów, ani manipulacji dyrektora.
Wrócił na Privet Drive i wycierpiał dwa kolejne tygodnie u Dursleyów. W tym czasie zmienił się całkowicie. Jego włosy były długie, jedwabiste i miały kolor nocy z czerwonymi refleksami. Harry byłby całkowicie głupi, gdyby się nie zorientował, kto był jego tatą, a konkretnie jego profesor eliksirów – Severus Snape. Nie był zaskoczony, że Snape wiedział i był częścią tego wszystkiego.
Jego dziecięca część, która niemal została przez niego zmiażdżona, chciała mieć ojca, chciała, żeby Snape był jego ojcem. Chciała być kochana, chciała, by ktoś był z niego dumny, by ktoś go kochał, by mógł kochać kogoś. Dziecięca część Harry’ego płakała nad stratą swojego dzieciństwa, płakała, bo ojciec go nienawidził, bo był taką osobą, jaką był. Mimo wszystko, musiał być straszny, skoro jego jedyna rodzina go nienawidziła. Pytania, na które nigdy nie znajdzie odpowiedzi, zaczęły pojawiać się w jego głowie.
Czy James Potter wiedział? Wiedział, że umierał za syna swojego rywala? Czy jego mama go kochała? Ale odrzucił te pytanie, wiedział, że jego matka go kochała, kochała go bardziej niż własne życie. Czy Syriusz wciąż by go kochał, gdyby wiedział? Czy wiedział? Zaczął podejrzewać, że wszyscy w Zakonie wiedzieli. Dlaczego to zawsze był on? Dlaczego? Co takiego zrobił, że jego ojciec go nie chciał? Był tak niesympatyczny, tak wielkim dziwakiem, że jego własny krewniak go nie chciał?
To właśnie teraz zaczął nienawidzić świat, w większości Voldemorta, jak również cały Zakon. Przysiągł sobie, że zabije Voldemorta, choćby to była ostatnia rzecz, jaką zrobi. Pozwolenie mu wygrać nie było opcją. Zabije go za zabranie mu jedynej osoby, która tak naprawdę go kochała; jedyną osobę, która nie myślała o nim jak o pionku, a tą osobą była jego matka. Nie mógł i nie zapomni Cedrica Diggory’ego, prawdopodobnie jedynej osoby, której nie kazano się z nim zaprzyjaźnić.
Harry miał ochotę sprawić, by jego tata żałował, że go nie zabrał, ale wiedział, że to było niemożliwe, zwłaszcza, jeśli jego tata nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Czy jego tata będzie siedział z tyłu i obserwował, jak Dumbledore go zabija? Tak, prawdopodobnie tak. I nie wiedział, co bolało mocniej. To, że jego tata nie dbał o niego czy to, że Dumbledore zabiłby go bez namysłu.
Testy! Jak mogłem być tak głupi? pomyślał Harry. Nie było szans, by jedenastolatek mógł zrobić te wszystkie rzeczy bez pomocy. To Ron wplątał go w tą cholerną przygodę, Hermiona podała wskazówkę w sprawie bazyliszka! Hermiona miała zmieniacz czasu, a Dumbledore zatrzymał go w Turnieju. Piąty rok był totalnym bałaganem, prawdopodobnie wiedział o Umbridge; pewnie wiedział, pobiegnie w dzikim pościgu. Czy spodziewał się, że Syriusz umrze? Czy sądził, że będzie miał nad nim większą kontrolę, jeśli powie mu, że jest mną rozczarowany tym, że przez niego Syriusz niemal zginął? Czy zamierzał powiedzieć mu o przepowiedni? Czy zrobiłby to, gdyby Syriusz nie umarł? Wiedział, że nie nauczy się oklumencji od Snape’a, wiedział, że zostanie zmanipulowany. Kto zrobiłby to własnemu synowi? Myślał, że śmierciożercy są bez serca, nawet Lucjusz nie był tak okrutny, by na taką skalę wykorzystać własnego syna.
Te wszystkie pytania zostały bez odpowiedzi. Harry wpadł w bardzo niespokojną noc, pełną snów. Wszyscy, których znał, dźgali go w plecy, zabijając jego i Voldemorta. Snape śmiał się nad jego ciałem, mówiąc mu, jak bardzo jest bezwartościowy, że zrobił przynajmniej jedną dobrą rzecz przed śmiercią. Harry błagał go, żeby mu pomógł, podczas gdy Snape szydził z niego, jak zwykle. A potem Weasleyowie zdobyli jego majątek i pieniądze, żyjąc szczęśliwie, zapominając, że zabili swojego najlepszego przyjaciela. To wtedy Harry obudził się, sapiąc, przysięgając, że jeśli tak się stanie, nie będzie ich błagał, by przestali, będzie go tylko błagał, by zabili go jak najszybciej.
- Przysięgam, że nie będę błagał o ich pomoc, cholernie przysięgam, jeśli już, to poproszę ich, żeby mnie zabili! – powiedział Harry, wstając. Zszedł po schodach i zrobił wielkie śniadanie dla swoich krewnych. Życzyli mu śmierci, ale nie sądził, że mieli odwagę, by to zrobić.
Harry usiadł na łóżku, kiedy nagle usłyszał krzyki dochodzące od jego rodziny. Zanim w ogóle się poruszył, ktoś wszedł po schodach. Bezróżdżkowo zmniejszając kufer, włożył go do kieszeni i chwycił różdżkę. Tak bardzo chciał wyciągnąć sztylet, ale na wypadek, gdyby był to ktoś z Zakonu, nie mógł tego zrobić.
„Puk, puk.”
- Kto to? – zapytał Harry, choć już dłużej nie brzmiał jak Harry, raczej jak Mistrz Eliksirów.
- To ja, Remus, Harry – powiedział Lupin.
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi zmierzyć się z boginem na trzecim roku? – zapytał Harry, by upewnić się, że to na pewno on.
- Ponieważ nie chciałem, żeby w klasie pojawił się Voldemort i przestraszył wszystkich – powiedział rozbawiony Remus.
Drzwi się otworzyły.
- Wow. Co ci się stało, Harry, że wyglądasz dokładnie jak Snape? – zapytał Lupin. Jednak Harry mógł powiedzieć, że to był fałsz. Tak naprawdę nie był zaskoczony. To wtedy zorientował się, że nie tylko kilka osób wiedziało. Remus też wiedział.
Wiedział też, że Harry nie był tu szczęśliwy, więc chłopak powiedział chłodno:
- Co tutaj robisz, Lupin?
Obserwował, jak oczy Lupina reagują na to, jak się do niego zwrócił i dostrzegł, że przygnębienie przebiega przez jego twarz. Harry nie miał dla niego wiele współczucia; mimo wszystko, wiedział o wszystkich planach.
- Zabieramy cię do kwatery głównej, Harry. Pospiesz się. Dumbledore chce zamienić z tobą słówko – powiedział Remus.
- My? – zapytał ociężale. Nie chciał wkrótce się z nimi mierzyć.
- Tak, Severus jest na dole – powiedział Lupin. Harry potrzebował całej swojej samokontroli, by nie zacząć wyć jak dziecko, błagając Lupina, by zabrał stąd Snape’a.
Zanim mógł się w ogóle poruszyć, Snape wchodził na górę, mówiąc:
- Co zajmuje tak dużo, R… Lupin? – powiedział Snape. Harry usłyszał potknięcie. Więc nazywa Remusa tak, jakby byli przyjaciółmi, muszą nimi być. Lupin był przyjacielem jego mamy i taty, i oczywiście, jeśli Snape był miły dla mamy, musieli też być przyjaciółmi.
Snape zatrzymał się, nie mógł zrobić kolejnego kroku. Tylko obserwował, jak lustrzane odbicie jego samego stoi przed nim z dystansem. Teraz mógł zobaczyć w Harrym wiele z Lily. Odzyskał syna. Ale przez wzgląd na wszystkie rzeczy, nie dostanie tego, co chciał, po prostu wiedział, że Harry mu nie wybaczy. Dlaczego miałby? Snape myślał tylko: Pieprzyć słuchanie Dumbledore’a. Z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, że zrobiłem, co zrobiłem, żeby był bezpieczny i radosny. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Harry w ogóle taki nie był. Wygląda dokładnie jak ja. Ma oczy Lily, jej nos, usta i rude refleksy we włosach, ale jego włosy i kości policzkowe są moje. Och, mój synu. Jednak żadnych tych emocji nie pokazał na zewnątrz.
Wepchnął w dłoń Harry’ego książkę bez żadnego ostrzeżenia. Wylądował z trzaskiem na Grimmauld Place. Harry nie mógł uwierzyć, że ten pieprzony dupek właśnie mu to zrobił. Całe jego śniadanie znalazło się na podłodze. Remus znalazł się przy nim.
- Wszystko w porządku, Harry? – zapytał Remus, rzucając Snape’owi przez ramię paskudne spojrzenie. Snape podszedł, oferując eliksir, ale Harry rzucił nim o ścianę, kopnął i uderzył Snape’a w nogi i brzuch, mówiąc:
- Zrób to znowu, a cię zabiję, wstrętny draniu. Nienawidzę CIĘ! – potem uciekł po schodach na górę.
Lupin, Dumbledore, Molly i Tonks obserwowali całą sprawę. Oczy Dumbledore’a zabłyszczały. Nigdy nie chciał, by Severus miał Harry’ego, a teraz wyglądało na to, że nigdy nie będą czymś więcej, niż wrogami. Snape upadł po tym, jak został uderzony przez dość silne pięści i stopę. Kiedy usłyszał słowa Harry’ego, wiedział, że zniszczył jakąkolwiek szansę. Mógł tylko myśleć: Właśnie na śmierć przeraziłem własnego syna. Jak mogłem zapomnieć o świstokliku, który zabrał Harry’ego z błoni Hogwartu, by zobaczył, jak Czarny Pan odzyskuje ciało. Widziałem strach w jego oczach. Naprawdę go przestraszyłem.
Wstał z wdziękiem, podczas gdy reszta patrzyła na niego, zachowywał się, jakby nic się nie stało. Usiadł z gracją, choć w środku trwała burza emocji. Jego własny syn go nienawidził, wiedział, że tak było, ale prawdziwe wykrzyczenie tego było gorsze, nawet bardziej, gdy wiedział, że jego syn go nie okłamywał. Wszyscy zajęli miejsca, po czym przemówił Dumbledore.
- Remusie, idź i sprowadź Harry’ego na dół! – powiedział Dumbledore, a jego oczy straciły błysk. Naprawdę nie chciał tego mówić Harry’emu, ponieważ wiedział, że mógł go stracić na rzecz Severusa. Chciał, żeby Harry polegał na nim i tylko na nim. To dlatego upewnił się, że Syriusz nigdy nie miał wielkiego kontaktu z Harrym. Wiedział, że teraz, gdy zaklęcia upadły, nie mógł nic zrobić. Nie zajmie długo, zanim zrozumie albo się dowie, co się działo. Naprawdę chciałby, żeby James był prawdziwym tatą Harry’ego, ponieważ był martwy i nie będzie mu ze swojej strony przeszkadzał.
„Puk, puk.”
- CO? – wrzasnął Harry. Był zdenerwowany i miał do tego pełne prawo, skoro zmierzył się w taki sposób ze świstoklikiem. Ten facet był sadystą.
- Harry, Dumbledore chce z tobą mówić – powiedział Remus, spokojnym, opanowanym tonem.
- Niech będzie – burknął Harry. Wstał i odłożył książkę, otworzył drzwi i przeszedł obok Remusa do kuchni. Zajął jedno z miejsc i nie dłużej niż dziesięć sekund później, zszedł Remus. Harry, nadchodząc w podobny sposób, jak jego tata, z szatami powiewającymi wokół niego, usiadł najdalej od wszystkich. Gdy się znudził, zaczął stukać palcami o stół, irytując wszystkich w pomieszczeniu, zwłaszcza Remusa, którego słuch był bardziej wrażliwy.
- Harry, sprowadziliśmy cię tu z pewnego powodu. Podejrzewam, że zastanawiasz się nad swoim nowym wyglądem? – zapytał spokojnie Dumbledore.
- Nie, naprawdę, powinienem? – zapytał Harry, niewinnie obgryzając paznokcie i wypluwając je. Irytuj ich jak najmocniej możesz, pomyślał Harry.
Wszyscy patrzyli w oszołomieniu na Harry’ego, który miał ochotę śmiać się z ich spojrzeń. Po prostu zamierzał zachowywać się tak niewinnie, póki się nie znudzi.
- Harry odkryliśmy niedawno wiadomość, że James Potter nie jest twoim ojcem, co może ci powiedzieć twój wygląd – powiedział Dumbledore, naprawdę życząc sobie, żeby nie musiał tego robić.
- Naprawdę! – zapytał złośliwie Harry, sprawiając, że Snape uśmiechnął się ironicznie i z dumą na głos jego syna. Nawet jeśli tego nie akceptował, wciąż był jego synem i mógł go obserwować z daleka.
- Tak, Harry, naprawdę. – Nie zaważył, że Harry użył na nim sarkazmu.
- Więc kto? – zapytał Harry, jakby nie miał żadnego problemu.
- Severus Snape jest twoim ojcem – powiedział Dumbledore, w końcu będąc w stanie to z siebie wydobyć. Gdyby wszystko poszło po jego myśli, Harry nigdy by się nie dowiedział.
- I? – zapytał Harry.
Wszyscy byli zaskoczeni przez jego głos i postawę. Byli gotowi uspokajać rozhisteryzowanego i wściekłego chłopaka.
- Harry, czy jest coś, co chcesz mi powiedzieć? – zapytał Dumbledore, patrząc na Harry’ego. Harry dotychczas nie popatrzył mu w oczy, nie pozwalając Dumbledore’owi odczytać jego umysł, ale wiedział, że będzie w stanie go od tego powstrzymać. Po śmierci Syriusza, zaczął czytać książki o oklumencji i zaczynał ją rozumieć.
- Tak – warknął Harry. – Idź do diabła! Wy wszyscy, odpieprzcie się od mojego życia! – powiedział Harry. Wybiegł, zostawiając zdezorientowaną Tonks, wściekłą Molly, smutnego, ale skruszonego Snape’a i rozgniewanego Dumbledore’a, choć nie można było zobaczyć złości, póki się bliżej nie przyjrzało.
Snape wymknął się z pokoju, szukając syna. Naprawdę chciał spróbować i być ojcem. Wdrapawszy się na schody, wszedł prosto do pokoju syna, nie pukając, ani nic innego i znalazł go, spokojnie czytającego książkę na łóżku.
- W czym mogę pomóc, „profesorze Snape”? – zapytał Harry, upewniając się, żeby dołożyć dodatkowy sarkazm na słowa „profesorze Snape”.
- Już wiedziałeś, prawda? – zapytał Sev.
- Tak, jednak obawiam się, że mój tata zmarł tamtej nocy, w Dolinie Godryka – powiedział Harry, jakby przeprowadzał taką konwersację każdego dnia.
- Więc nie chcesz spróbować? – zapytał Snape, sprawiając, że pytanie wypowiedział normalnie. Wewnątrz siebie błagał i modlił się, żeby jego syn się zgodził, ale wewnątrz siebie znał odpowiedź, zanim została wypowiedziana, więc nie był zbyt zszokowany.
- Nie, ani teraz, ani nigdy – powiedział Harry, a jego głos był chłodny i twardy, jego zielone oczy błysnęły złością.
- Nie zostawię tego w taki sposób! – powiedział Sev.
- Rób to, co chcesz. Nigdy cię nie polubię ani nie będę chciał z tobą rozmawiać tak długo, jak żyję. Cały czas żyłem bez rodziców, więc nie potrzebuję żadnego, wiesz o tym. Jestem pewny, że nic ci teraz nie będzie, tak jak przez ostatnie piętnaście lat – burknął Harry.
- Wiedziałeś – wyszeptał Sev, uświadamiając sobie, że nigdy, przenigdy nie odzyska dziecka, ani teraz, ani nigdy.
- Oczywiście, że wiedziałem, tak jak ty. Przez całą tą nienawiść i pogardę, przez lekcje oklumencji oraz eliksirów. Nigdy ci nie wybaczę. Nawet nie chcę – powiedział chłodno Harry. Przekazał mężczyźnie swój punkt widzenia.
Odwracając się, przegapił tęskne spojrzenie, jakie posłał mu Severus. Czekał na ten moment od lat, również się go obawiając, ale to nie był sposób, w jaki sobie to wyobrażał. To było gorsze, niż cokolwiek, co wymyślał. Słowa kuły mocniej, niż myślał i wolałby, żeby zamiast tego został pobity. Przynajmniej fizyczny ból był lepszy, niż poczucie bólu w sercu. Wielu ludzi myślało, że był chłodny i bez uczuć, ale Mistrz Eliksirów miał serce dla swojej żony i syna. Ona nie żyła, a on całkowicie się go wyparł, wyrzekł się go i nie chciał mieć z nim nic wspólnego.


4 komentarze:

  1. O mój bosze... Co to jest? Jestem w szoku, i jestem w panice :D Szczerze to jak tylko zauważyłam, że opowiadanie zaczyna się tak jak to, zazwyczaj od razu zamykałam zakładkę. Po prostu nie mogłam znieść opek, gdzie z Harry'ego wyłaził taki buc, a Sev jest pokrzywdzonym, małym szczeniaczkiem. To nie ten sam facet, który potrafi zastraszyć nawet dementora. Oj nie. Ale spróbuję dobrnąć do końca tego tłumaczenia. Może reszta nie będzie tak zła.
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę Senri97

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak kiedyś czytałam to opowiadanie na tłumaczu to wydawało mi się fajniejsze. Teraz wydaje mi się nijakie. Musze przyznać, że mi się chyba gust polepszył. I autorce styl wyrobił bo ostatnie opki które pisze są stanowczo lepiej napisane. Ma tylko jedną za to istotna wadę. Pisze jednocześnie kilka historii przez co długo będzie trzeba czekać na ich zakończenie. .. O ile w ogóle je zakończy. :(
    Pozdrawiam F :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w szoku, nie wiem co napisać ale będe czekać na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniały rozdział, bardzo dobre choć szkoda że tak potraktował Severusa, a może jednak coś z tego wyjdzie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń