Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 16 stycznia 2018

TJBP - Rozdział 2


Większość z ludzi nie zdawała sobie sprawy z tego, że Lily i Severus byli małżeństwem, a małżeństwo z Jamesem było zorganizowane. Severus był panem młodym przebranym za Jamesa Pottera. Pod dachem, Lily była Lily Snape, a dla publiki, była Lily Potter. Severus nienawidził tego, że jego żona musi być ukryta na widoku; kochał ją całym sercem. Mimo to nie przerwali. Trudno mu było, gdy Harrison Alexander Snape został wzięty z Lily do kryjówki, ale w pewien sposób cieszył się, że jego żona i dziecko mogą przeżyć wojnę.
Zaledwie po tygodniu, jego świat zawalił się. Jego żona umarła, tak jak James. Syriusz został skazany na Azkaban, a Lupin utonął w smutku. Severus wydostał Harry’ego z budynku, ale zanim mógł cokolwiek zrobić, został zatrzymany i również wysłany do więzienia. Dumbledore wydostał go, ale do tego czasu, jego syn został umieszczony u swojej ciotki.
Powiedział Dumbledore’owi, że idzie po swojego syna, ale dyrektor mu to wyperswadował. Powiedzenie Severusowi, że jego syn będzie tam bezpiecznie żył, było prawdą. Żył. Dumbledore nie powiedział Snape’owi, że się nim zaopiekuje, tylko że będzie żywy, więc nigdy nie mógł oskarżyć mężczyznę o kłamstwo.
- Ale mój syn będzie myślał, że jest Potterem. Nie chcę, żeby tak myślał! – protestował Severus, nie dbając o to, że jęczy. Wystarczająco złe było to, że Lily, jego żona, udawała żonę Jamesa Pottera, ale w ogóle nie chciał i nie podobało mu się to, że jego syn będzie Harrym Jamesem Potterem.
- Możemy mu powiedzieć, gdy będzie dość duży, by to zrozumieć, Severusie. Może, gdy będzie miał szesnaście lat? – zapytał łagodnie.
Wciąż pogrążony w smutku Severus tylko pokiwał nieszczęśliwie głową. Nigdy nie spotka się ze swoim synem, ale zgodził się z Dumbledorem. Będziesz tam bezpieczny i radosny, mój synu. Przepraszam, że nigdy nie będzie mnie przy tobie, mój piękny maluchu, pomyślał Severus, zanim upił się, by zapomnieć.
Kilka lat później, chociaż nie chciał tego przyznać, wciąż kochał i chciał zobaczyć swojego kochanego syna. Był częścią jego i Lily. Nie mając w życiu jasnego punktu, wkrótce stał się chłodny i nieczuły, i zanim Harry miał dziesięć lat, zastraszał dzieci, jakby były przyczyną jego bólu. Pewna część Severusa wiedziała, że jest głupcem, ale to było niesprawiedliwe, że one mogły być wychowywane przez ich rodziców, a on nie mógł zająć się swoim synem.
Za każdym razem, gdy jego syn lądował w skrzydle szpitalnym, był tam. Na pierwszym roku, po porażce z Kamieniem Filozoficznym, po tym, jak niemal został zabity przez bazyliszka i uratował dziewczynkę Weasleyów, był zbyt zirytowany, by przebywać blisko syna. Był tam też, gdy był na trzecim roku oraz po powrocie Czarnego Pana, choć Harry nie był tego świadom.
Czasami nie mógł znieść oczu Lily, patrzących na niego z nienawiścią i dystansem. Jego własny syn patrzył na niego z odrazą. To Dumbledore nakłonił go, by traktował Harry’ego tak źle, z powodu wszystkich dzieci śmierciożerców. Pierwszego dni zajęć był naprawdę wściekły; jego syn powinien być dobry z eliksirów. Było mu trudno, gdy nocą zorientował się, że nigdy nie będzie robił eliksirów z synem.
Nie mógł zaprzeczyć, że był rozczarowany tym, że jego syn trafił do Gryffindoru. Żaden ze Snape’ów nigdy nie został przydzielony do innego domu niż Slytherin. Jednocześnie, widział, jak jego syn dorasta i robi niemożliwe rzeczy, wielokrotnie przeczące równowadze, sprawiając, że był z niego coraz bardziej dumny. Wciąż pamiętał panikę, gdy poczuł, jak Harry zniknął po trzecim zadaniu. Gdy Severus otrząsnął się z szoku i paniki, jego pierwszą myślą było: Nigdy nie będę w stanie powiedzieć mojemu synowi, że nie jest Jamesa Pottera, tylko mój. Nigdy w życiu nie czuł takiej ulgi, jak wtedy, gdy Harry wrócił. Z czasem wiedział, że wkrótce Harry dowie się, że James Potter nie jest jego ojcem. Bez względu na to, jak wiele razy Dumbledore z nim rozmawiał, Severus nie zmieniał zdania. Chciał utrzymać relację z własnym dzieckiem i nie brał „nie” za odpowiedź.
Kiedy nadszedł czas, wszystko poszło nie tak, jak chciał. Wrócił do swoich kwater i upił, po czym wypłakał, by zapomnieć; jego własny syn nie chciał mieć z nim nic wspólnego, jego własna krew z krwi. Przysięgał sobie, że nie będzie taki, jak ojciec i nie będzie ranił własnego dziecka; patrząc na to wszystko, wcale mu nie wyszło. Płakał z powodu straty. Myślał, że to może się stać, ale to ani trochę go nie przygotowało na ból, spowodowany tym, że jego syn go unikał. Nie wiedział, dlaczego jego syn nie chciał mieć z nim nic wspólnego i nie zrozumie przez jeszcze długi czas, ale do tego czasu, prawdopodobnie będzie za późno, by coś z tym zrobić.
Harry’emu znudziło się siedzenie w swoim pokoju i czytanie. Skończył swoją książkę i nie ośmielił się przeczytać innych. Zsunąwszy się z łóżka, cicho wyślizgnął się z pokoju. Słysząc głosy, praktycznie przeszedł na paluszkach do drzwi i słuchał. Dzięki uszom dalekiego zasięgu, słyszał, co mówili i przekradł się przez ramę drzwi, by dobrze ich widzieć.
- Dyrektorze, jest pan pewny, że to mądre? – słyszał, jak pyta McGonagall.
- Tak, Minervo – powiedział Dumbledore, patrząc na nią ponad okularami.
- Co z Severusem i Harrym? – zapytała Minerva.
- Nie martwię się o nich; Harry nie chce mieć z nim nic wspólnego. Cieszę się, że tak to się skończyło. Naprawdę nie chciałbym zabijać Severusa tylko dlatego, żeby Harry mógł polegać tylko na mnie. Potrzebuję wszystkich możliwych informacji – rzekł Dumbledore.
- A co z przepowiednią, Albusie? Co zrobisz, jeśli się dowie! – dopytywała się McGonagall.
- Nie martw się tym, Minervo, nie dowie się. Teraz odprowadzę Harry’ego z powrotem do Dursleyów i powiem Severusowi, że Harry wybrał powrót – powiedział Dumbledore, wkładając do ust cytrynowego dropsa.
- A co z tym, co nam wszystkim powiedział? Molly stwierdziła, że nie powinna pozwalać synom się do niego zbliżać – stwierdziła McGonagall.
- Ach, kazał nam iść do diabła i trzymać się z dala od jego życia. To jego dokładne słowa. Poproszę Hermionę i Rona, by w tym roku baczniej go obserwowali. Hermionę łatwo było odwrócić przeciwko niemu. Książki i autorytety to wszystko, czego potrzebuje. Uważa, że to, co robi, jest dobre, a danie odrobiny pieniędzy Weasleyom sprawia, że są okręceni wokół palca – powiedział Dumbledore, a jego oczy zabłysły z pełną mocą.
- Będziesz w stanie zabić pana Pottera, gdy nadejdzie czas, jeśli nie zabije Voldemorta na swoim siódmym roku? – spytała McGonagall, nie wiedząc, czy chce odpowiedzi.
- Oczywiście, że tak, Minervo. Jeden dzieciak nie jest wart niewinności czarodziejskiego świata. Myślę, że spróbuję zrobić to tak, by wyglądało, że Draco Malfoy to zrobił. Hymm, więc Severus będzie sam i zawsze zrobi to, o co go poproszę. Nie lubię, jak się buntuje. Zbyt mocno stara się przełamać mojej woli. Z pewnością bez syna i chrześniaka nie będzie miał powodu, by żyć – rzekł Dumbledore.
Minerva kiwnęła głową. Harry przyłożył różdżkę do skroni i włożył do wężowej myślodsiewni srebrną wiązkę. Jeśli nikomu się nie powie, nikt nie będzie wiedział o jej podwójnym przeznaczeniu. Potem odłożył różdżkę z powrotem za pas i zaczął skradać się na górę po schodach.
Zanim mógł tam dojść, usłyszał „Obliviate”. Dumbledore właśnie zorientował się, że Harry tam był, gdy chłopak się oddalał i wściekł się z powodu małego robala. Choć wspomnienie było wciąż w myślodsiewni, wszedł do pokoju, zapominając o rozmowie.
Dyrektor wkrótce potem wszedł do jego pokoju, nawet nie pukając, przez co Harry warknął:
- Nie wiesz nawet, jak pukać?
- Wystarczy już tego, Harry Potterze! – zahuczał głos Dumbledore’a po pokoju.
- Jeśli pan nie zapomniał, dyrektorze, Syriusz zostawił wszystko mnie, co oznacza, że ten dom również i mogę was wykopać. Wystarczy mi tylko kawałek pergaminu i list do Gringotta, a mogę kazać goblinom wyrzucić was z mojego domu – powiedział Harry, radując się blednącym wyrazem twarzy dyrektora, ponieważ to, co powiedział Harry, było prawdą.
Harry szybko wstał z łóżka i podszedł do dyrektora.
- Jak długo pan wie, że Dursleyowie się nade mną znęcają? Wiedziałeś, od kiedy mnie tam zostawiono, że będę maltretowany, prawda? Mimo wszystko, łatwiej było mnie kontrolować i zmienić mnie w marionetkę, do której się przyzwyczaiłeś, ech? Cóż, gratuluję, podziałało. Jednak już dłużej nie masz żołnierzyka, ponieważ nie pozwolę wam mnie wykorzystywać. Zabiję Voldemorta na własnych warunkach – powiedział Harry.
Wyszedł z pokoju z kufrem, po czym opuścił Grimmauld Place, by znaleźć się z dala od ludzi, którym kiedyś ufał. Zostawił w pokoju oniemiałego Dumbledore’a i zszokowaną McGonagall u stóp schodów.
Dostał się Błędnym Rycerzem na Magnolia Crescent i poprosił Stana o wypakowanie kufra. Wrócił na Privet Drive, pod numer cztery, do swojego osobistego więzienia. Nie było tam tak źle, póki miał jedzenie i mógł czytać kolejną książkę przed zaśnięciem.
W tym samym czasie, Dumbledore zapukał do drzwi Severusa, przybierając łagodne spojrzenie. Severus otworzył, wyglądając na bardziej nieszczęśliwego, niż kiedykolwiek go widział.
- Severusie, Harry zdecydował wrócić na Privet Drive do swojego wujostwa, mój chłopcze, więc nie musisz wracać na Grimmauld Place – powiedział dyrektor, jakby nie miał większego zmartwienia na świecie. Gdyby Severus przyjrzał się bliżej, zobaczyłby wiele złośliwej radości, błyszczącej za tymi migoczącymi, błękitnymi oczami.
Severus tylko skinął głową i zatrzasnął drzwi kwater oraz uniósł zaklęcie wyciszające. Potem, wpadł w największy szał, jaki kiedykolwiek miał, rozwalając wszystko, co posiadał. Rzucał, rozbijał, uwalniając gniew, jaki w sobie tłumił przez cały ten czas, gdy zdecydowano, że Lily i jego półtoraroczny syn opuszczą go. Zanim zemdlał, mógł tylko myśleć: Lily byłaby mną zawiedziona. Zraniłem naszego syna. Moimi dłońmi. Nie powinienem być taki! Potem zabrał go sen.
Harry i Severus obudzili się jednocześnie, czując przygnębienie i samotność. Severus nie mógł uwierzyć, jak źle jego syn zareagował na wiadomość o swoim pochodzeniu. Harry ponownie był przygnębiony, zastanawiając się, co takiego zrobił, kiedy się narodził, że jego ojciec tak go znienawidził, ponownie rozważając, dlaczego miałby chcieć spróbować? Żeby zostać dźgniętym w plecy? Zabitym? A potem, żeby mu powiedziano, gdy będzie umierał, że tylko głupcy noszą serca w rękawie, żeby zraniono go w najgorszy możliwy sposób? Jego ojciec nie sądził, że jest głupcem, prawda? Przecież jedyne, co robił, to pochłanianie każdej miłości, która została mu okazana.
Harry ubrał nowe ubrania i chwycił różdżkę oraz pieniądze, po czym poszedł na zakupy. Wszedłszy do wielu sklepów, kupił wiele różnych, mugolskich rzeczy, po czym przeszedł obok sklepu z bronią. Jego oczy się rozszerzyły. Broń! pomyślał Harry, ciekawe, czy działa na czarodziei? Z uśmieszkiem, wszedł do sklepu, zamykając drzwi z trzaskiem.
Zanim się zorientował, ktoś chrząknął.
- To nie jest miejsce dla dzieci! – powiedział mężczyzna.
- Mam siedemnaście lat i jestem z Ośrodka Wychowawczego im. Św. Brutusa dla Młodocianych Recydywistów – uśmiechnął się ironicznie Harry, myśląc: kto by pomyślał, że to mi się przyda. – I chcę nieco broni i to teraz! – warknął; mimo wszystko, już wcale nie wyglądał jak Harry Potter.
- Tak, jest! – powiedział mężczyzna, idąc prosto na zaplecze. Harry przeszukał katalog, szukając czegoś użytecznego. Miał zamiar go zamknąć, gdy coś zobaczył. Bombę. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Och, tak, będzie zabawnie. Mimo wszystko wiedział, gdzie był Dwór Malfoyów, tak jak wiele innych dworów, dzięki temu, że Voldemort mu je pokazał. Przez jego połączenie z Voldemortem, będzie w stanie tam wejść.
Kiedy mężczyzna wrócił z pistoletem maszynowym, uśmiechnął się złośliwie. Skinął głową, wskazał na katalog.
- Chcę dziesięć tych bomb. – Wyglądał, jakby cieszył się spojrzeniem na twarzy mężczyzny, który wyglądał, jakby mu było niedobrze. Potem wybuchnął śmiechem i kupił wszystkie, które były w asortymencie. Upewniając się, że przypadkiem nie zostaną wykupione, zabrał wszystkie i zapłacił za nie milion funtów. Kupienie pistolet maszynowy, jak i złotych i srebrnych broni, wiele go kosztowało. Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie, gdy Harry wyszedł. Bez względu na to, czy to dlatego, że dostał tak wiele pieniędzy, czy dlatego, że wyczyścił Harry’ego, był nieświadom tego, że Harry ma o wiele więcej pieniędzy, niż to.
Oczywiste było, że bomby były wyprodukowane w innym kraju. Było na nim więcej niż jeden język, a w dodatku instrukcja po niemiecku. Miał szczęście, że rozumiał schematy.
Harry natychmiast wrócił do domu, wyjął notes i zaczął notować miejsca, które pamiętał ze spotkań śmierciożerców. Jednym z nich był Dwór Riddle’ów. Ubrawszy się na czarno, zabrał ze sobą pelerynę niewidkę, torbę z dwoma bombami i pistolet, po czym wyszedł, zabierając ze sobą różdżkę.
Przywołał Błędnego Rycerza i poprosił Stana, by zabrał go do „dworu Riddle’ów w Little Hangleton, proszę.”
Zanim się zorientował, autobus ruszył, wypuszczając pasażerów zgodnie z ich miejscem docelowym. Wkrótce nadeszła kolej Harry’ego i szybko się pożegnał. Wiedział, że Snape’a tam nie będzie.
Wszedł do środka i po niecałych pięciu minutach, usłyszał, jak wąż syczy na niego groźnie.
- Zjem cię za to, że tu przyszedłeś, chłopcze. Od dawna nie żywiłam się ludzką krwią. Tak, czuję krew. Niesamowite, nie boisz się. Hymm. To nie to samo – syknęła Nagini.
- Lepiej się stąd wynoś, Nagini. To miejsce jest nie do uratowania – syknął Harry. Nie wiedział, dlaczego ostrzega węża, ale zwyczajnie to zrobił. Wąż i tak go posłuchał. Gdy szedł korytarzami, zaśmiecali miejsce, a wiele mugolskich rodzin leżało martwych na środku po tym, jak stali się rozrywką.
- Robię to dla was. Spoczywajcie w pokoju – powiedział do bezimiennych ludzi, którzy zostali zabici. Pierwszą bombę podłożył w lochach. Wszedłszy na górne piętro budynku, upewnił się, że ma detonator w kieszeni i usłyszał hałas. Był w pułapce. Wyjął łuk i strzały, pokryte trucizną, naciągnął cięciwę. Czekał i nie długo potem, w pokoju znalazła się trójka ludzi. Zanim mogli go przekląć, w ich piersiach znalazły się zatrute strzały. Po kilkukrotnym zabulgotaniu, umarli.
Ostrożnie zszedł na dół, dziękując, że wydostał się niezauważony. Skończył na cmentarzu, na który odrodził się Tom Riddle aka Lord Voldemort. Wyjąwszy detonator, nacisnął go. Został powalony przez podmuch, a dwór Riddle’ów spłonął doszczętnie, zabierając za sobą ponad pięćdziesięciu śmierciożerców. Wtedy zaczęli aportować się aurorzy.
Harry deportował się, prosto do pokoju i opadł na łóżko z westchnięciem.
- Dokąd teraz?


3 komentarze:

  1. To było niesamowite Harry nareszcie się zbuntował te bomby i wybuch był extra pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie to......głupie? Aż się dziwię,że chciałaś tracić czas na te bzdury....

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, zastanawiam się jak zareagował na wieść że Dumbledore chce aby Harry tylko na nim polegał, że Sev chciał sie nim zajac, mam nadzieje że to dobrze dla nich sie skończy, no i dobrze że w tej myśloodsiewni umieścił to wspmnienie, niestety nie pamieta o nim teraz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń