Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 31 stycznia 2018

NDH - Rozdział 63


- No, Sssseverusie, ssskoro bachor, który przeżył jest teraz bachorem, który zginął, użyję jego krwi i twojej własnej, by mnie wskrzesić. Zobaczymy, jak wiele mogę zabrać ci krwi, zanim w końcu umrzesz. Gdzie by zacząć? Co najpierw usunąć? Oko? Ten twój haczykowaty nochal? A może tą część anatomii, z której większość czarodziei jest najdumniejszych? – Pstryknął palcami, a dwójka śmierciożerców wyszła do przodu i pociągnęła Snape’a na nogi. Mistrz Eliksirów ledwie to zauważył; wciąż myślał chaotycznie z powodu cierpienia.
Lucjusz leżał bezwładnie na ziemi, a kilku śmierciożerców zebrało się wokół niego, z radością przeklinając go, podczas gdy wił się i wrzeszczał.
Voldemort/Bellatrix zszedł z tronu, machając leniwie różdżką. Zmarszczył brwi na moment, w końcu rozumiejąc, że Snape jest zbyt zdruzgotany, by zdawać sobie sprawę ze swojego nadchodzącego zgonu, nie mówiąc o zareagowaniu na groźby Voldemorta. Tak się nie może stać – to nie będzie zabawne (nie wspominając o wartości odstraszającej dla innych śmierciożerców) jeśli Snape nie będzie do końca świadom i nie będzie się lękał każdej sekundy zamierzonej agonii. Spojrzał na Lucjusza z satysfakcją. Tak wyglądała prawdziwa sesja tortur.
- Zobaczmy, jak możemy sprowadzić twoją uwagę? – rozmyślał głośno, stukając palcem o wargę.
Za nim, Harry podniósł się na nogi. Bolała go głowa i był w naprawdę, naprawdę złym humorze. Voldesnort sprawił, że jego tata płakał, a ci głupi śmierciożercy krzywdzili tatę Draco. Harry miał tego dość.
Dwóch śmierciożerców, przytrzymujących ramiona Snape’a, obserwowało z niedowierzaniem, jak Harry wstaje za plecami Czarnego Pana. Wymienili zdumione spojrzenia, ukryte za maskami i obaj nagle zaczęli wątpić w swoją lojalność i cele kariery, ponieważ stał przed nimi niepodważalny dowód, że Harry Potter ponownie – jako jedynie dzieciak – przeżył najgorsze, co Czarny Pan mógł na niego rzucić. Co więcej, oboje zorientowali się, że ich obecne działanie, to jest powstrzymywanie opiekuna chłopca, który wciąż żył, prawdopodobnie nie będzie dobrze postrzegane przez osobę, która przeżyła nie jedną, a dwie, Avady Kedavry.
Kiedy uścisk na jego ramionach osłabnął, Snape zamrugał, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Patrzył, najwyraźniej nieświadom szalonego czarodzieja, kroczącego tuż przed nim, próbując zrozumieć, że jego syn – znowu – przeżył coś niemożliwego do przeżycia.
- Zostaw mojego tatę w spokoju! – krzyknął Harry, posyłając paskudną klątwę tnącą w stronę Voldemorta.
Czarny Pan okręcił się, ze zdumieniem odkrywając, że Harry ma się całkiem dobrze i pomimo fenomenalnego refleksu Bellatrix, zaskoczenie opóźniło go na tyle, że nie był w stanie uniknąć ani zablokować klątwy na czas. Voldemort wrzasnął z bólu, gdy klątwa Harry’ego rozcięła jego twarz, niszcząc jedno czerwone oko.
Zgromadzeni śmierciożercy, początkowo osłupieni uzdrowieniem Harry’ego, byli teraz przerażeni dowodem na słabość ich Mistrza. Jak jeden, zrobili krok w tył. Jeśli Potter mógł zrobić to Czarnemu Panu, co mógł zrobić im? Fakt, że mieli do czynienia z dwunastolatkiem nie był tak naprawdę zarejestrowany – byli zbyt zajęci gapieniem się na krwawiącego Voldemorta i oddychającego Pottera.
Nawet Snape zamarł, wciąż patrząc na Chłopca, Który Naprawdę Powinien Być Teraz Martwy. Jego mózg zatrzymał się na pytaniu „On żyje? Jak to jest w ogóle możliwe?”, choć jego serce najwyraźniej podjęło decyzję, by zignorować wszystkie jak i dlaczego, i zalało go niezwykłą radością, która przepłynęła przez jego postać.
- Harry – wyszeptał.
Zanim Voldemort albo którykolwiek z jego sług doszedł do siebie po szoku wywołanym atakiem Harry’ego, ciszę nocy przerwała seria trzasków i tuż poza kręgiem śmierciożerców pojawiły się masowo skrzaty, wraz z Syriuszem, Remusem, Dumbledorem, McGonagall, Flitwickiem, Bones, Moodym i trójką Weasleyów.
Wykorzystując jedno zaklęcie i potężną ilość magii, Dumbledore przełamał się przez osłony i niemal jednocześnie chwycił ramię Remusa, zataczając się. W następnej chwili, odzyskawszy energię, Dumbledore stanął pewnie na nogach, jego błękitne oczy zapłonęły, podczas gdy całkiem przemieniony wilkołak u jego boku ryknął z głodem. Potem Remus skoczył na najbliższego śmierciożercę i nastąpiło piekło.
 Voldemort szalenie okręcił się, starając się odróżnić wroga od przyjaciela, po czym jednocześnie został uderzony przez Avadę Kedavrę, Diffindo, Zaklęcie Wypruwające Wnętrzności i przynajmniej pięć innych morderczych klątw od strony Harry’ego i wszystkich innych. Zaklęcia tarczy, nawet przy wspaniałych umiejętnościach pojedynkowania się Bellatrix, okazały się ograniczone, gdy zostały zaatakowane jednocześnie z wielu stron przez liczne, śmiertelne ataki. Czarny Pan – nie mający już żadnego horkruksa – upadł na ziemię i więcej się nie podniósł.
Zgredek, oszalały z radości wywołanej znalezieniem swojego pana Mistrza Eliksirów sir całkiem żywego, zderzył się z kolanami mężczyzny, tuląc się do niego z całych sił. Ponieważ siła skrzata domowego była spora, a kostki Snape’a wciąż związane, dobre intencje Zgredka sprawiły, że Snape upadł do tyłu. Gdy uderzył w ziemię, dostrzegł, że Avada Kedavra Dołohowa nieszkodliwie mija go, a jego mózg zorientował się, że to dobry moment, by ponownie zacząć działać.
- Różdżka, Zgredku! Moja różdżka! – krzyknął do małego skrzata.
- Och, tak jest, panie Mistrzu Eliksirów sir! – W mgnieniu oka, Snape został odwiązany, różdżka znalazła się w jego dłoni i zaczął zaciekle zwracać klątwy i przekleństwa, które leciały w jego stronę.
Molly uchyliła się i użyła dobrze wycelowanego Protego, by uchronić Lucjusza przed złośliwą Sectumsemprą Alecto Carrow – tworząc w ten sposób Dług Życia między Malfoyami a Weasleyami – podczas gdy Filius radził sobie z Amycusem. Potem Molly uderzyła Alecto zmodyfikowanym upiorogackiem, który rozproszył przysadzistą wiedźmę na tyle długo, by klątwa miażdżąca kości Molly uderzyła ją w szyję.
- Niezły strzał, partnerze! – zapiał Filius, przeskakując ponad zakrwawionym ciałem Amycusa.
Molly skrzywiła się z irytacją.
- Celowałam w rękę z różdżką – przyznała, przechodząc nad ciałem czarownicy. – Wyszłam nieco z wprawy.
- Będziesz miała  wiele szans – ostrzegł Flitwick, a potem wpadli w następną grupę śmierciożerców.
Tymczasem, gdy tylko ujrzeli dobrze trzymającego się Harry’ego, Bill i Charlie chwycili go i wsadzili między siebie, ku wielkiej irytacji dwunastolatka. Czyż to nie on był pierwszą osobą, która upuściła krwi staremu Voldesnortowi?
Na nieszczęście dla Harry’ego, bracia Weasley nie byli pod wrażeniem jego wcześniejszych osiągnięć, a próba wyrwania się zza chroniącej go masy ich ciał zaowocowała dwoma bardzo mocnymi uderzeniami w jego zadek – jednym od każdego. Harry natychmiast zrozumiał, dlaczego Ron wolał być karanym przez profesora Snape’a zamiast swoich braci i pospiesznie zrezygnował z dalszych prób ucieczki. Zamiast tego, dość ponuro wystrzeliwał dziwaczne klątwy z pomiędzy dwójki rudzielców, gdy tylko miał na to szansę.
Jeden ze śmierciożerców użył przeciw nim Serpentsoria, a Harry spokojnie kazał wężowi odejść. Ku jego zaskoczeniu, wąż nie odpowiedział, a Charlie musiał zdmuchnąć go, zanim przybliżył się na tyle, by ugryźć.
- Harry, węże zwykle nie odpowiadają na komendy głosowe – zawołał przez ramię duży treser smoków, nieco zdenerwowany tym, co uważał za dziecinne zachowanie chłopca.
Harry zamrugał zdezorientowany, po czym z opóźnieniem przypomniał sobie to, co powiedziała mu mama. Wężomowa pochodziła od horkruksa. Teraz go nie było, tak samo jak jego umiejętności rozmawiania z wężami. Harry poczuł lekki ból. Raczej lubił swój status Mówcy.
Ale potem wzruszył ramionami i posłał zaklęcie Conjunctivitis w śmierciożercę, który celował w Billa. Zostało mu jeszcze mnóstwo magii i wolał, żeby Czarny Pan wyszedł z jego głowy, bez względu na cenę.
Fenrir Greyback był wśród śmierciożerców, walcząc w ludzkiej formie. Wciąż jednak zachował siłę wilkołaka i chwycił Amelię Bones, podczas gdy Minister walczyła z inną trójką. Chwycił jej brodę, gotów skręcić jej kark, ale zamarł, słysząc za sobą niskie, przetaczające się warczenie. Ostrożnie odwrócił głowę, by spojrzeć przez ramię i miał czas tylko na rozpoznanie Remusa, zanim wilkołak skoczył na niego, rozszarpując mu gardło.
Syriusz, walcząc jako czarodziej, wił się pod Crucio. Mimo swojej agonii, zobaczył jak kocia forma McGonagall skacze na kolejnego śmierciożercę, który przygotowywał się do rzucenia na niego Avady. Rozszarpała na strzępy szatę i maskę mężczyzny, a jego krzyki rozproszyły tego, który używał Cruciatusa na Syriuszu, przełamując zaklęcie. Syriusz zdołał podnieść się na kolana, w momencie, gdy śmierciożerca strząsnął Minervę.
Z gracją zmieniła upadek w przetoczenie i wyszła z niego już w ludzkiej formie. Warknęła: „Castrato Explosivo!” w momencie, gdy inny śmierciożerca uderzył ją od tyłu klątwą łamiącą kości.
Syriusz uporał się z jej przeciwnikiem i podbiegł do boku Minervy, czując ulgę, gdy zobaczył, że klątwa uderzyła w jej nogę, a nie kręgosłup. Czuła wielki ból, ale rana nie groziła jej życiu. Potem Syriusz odwrócił się do pierwszego śmierciożercy, chcąc upewnić się, że czarodziej nie jest dłużej zagrożeniem.
Kiedy skończył wymiotować, Syriusz odwrócił pełne bólu spojrzenie w kierunku Minervy.
- To po prostu złe – zdołał wysapać.
Pomimo bólu, uśmiechnęła się do niego ironicznie.
- Niech to będzie dla pana lekcją, panie Black. Mierząc się z czarownicami, zawsze należy być gentelmanem.
Syriusz zadrżał i odwrócił się, by poszukać kolejnego zagrożenia, ale ku jego zarówno uldze jak i rozczarowaniu, przybyli Shacklebolt i oddział Aurorów, a pozostali śmierciożercy starali się uciekać albo kulili się w pozycji embrionalnej.
^^^
Rozgromienie operacji zakończyło się stosunkowo szybko. Po stronie jasnej, martwy był Szalonooki Moody – śmiertelnie poraniony przez Rabastana Lestrange’a, mimo że zdołał wykrztusić swoją własną morderczą klątwę. Byli też inni ranni: ramię Bones zostało prawie odcięte; noga McGonagall została poważnie uszkodzona; Bill Weasley został powalony klątwą eksplodującą, chroniąc swoich braci i był wstrząśnięty i tymczasowo oszołomiony; Flitwick cierpiał  na dość okropne oparzenia, gdy miał do czynienia z transmutowanymi salamandrami, a Lucjusz był w złym stanie z powodu długich tortur jeszcze sprzed rozpoczęcia bitwy. Syriusz i Molly mieli kilka brzydkich ran i siniaków, ale to było najgorsze z ich obrażeń. Skrzaty domowe, pomimo, że przed czasem surowo ich poinstruowali, by nie zostawały i nie walczyły, oczywiście tego nie zrobiły. W mrocznym świetle uniknęły obrażeń, będąc tak nisko nad ziemią i podczas gdy nie było jasne, jak wiele zadali śmierciożercom ran, ich wysokie wrzaski wściekłości posłużyły zdezorientowaniu już zniechęconego wroga.
Po mrocznej stronie martwy był Voldemort – ostatecznie, definitywnie i permanentnie – tak jak wszyscy Lestrange’owie, Dołohow, Greyback i Alecto Carrow. Amycus stracił wiele krwi, ale zdołał przeżyć na tyle długo, by otrzymać Pocałunek, a przynajmniej tuzin innych śmierciożerców było poważnie rannych lub umierało.
Remus, którego wilk został rozpętany przez całą tą przemoc, zaczął jeść martwych śmierciożerców, głuchy na wołania aurorów, którzy starali się zabezpieczyć miejsce zbrodni. W końcu, jeden oszołomił go, gdy zaczął podgryzać Bellatrix/Voldemorta.
- Wiem, wiem… Shack powiedział, że jest po naszej stronie – broniła się różowo-włosa młoda aurorka na stażu, gdy Syriusz się jej poskarżył, – ale niszczył dowody. Poza tym – zauważyła, – tylko pomyśl, jakie choroby mógł złapać od tych ludzi. Znaczy, fuj! Naprawdę chcesz myśleć, co robiła kuzyneczka Bella?
Dumbledore i Shacklebolt aportowali się do św. Mungo z mocno rannymi, a Charlie, tylko lekko osmolony przez pomaganie Filiusowi z salamandrą, zgłosił się na ochotnika, by zabrać nieprzytomnego Remusa do swojego rezerwatu smoków w Rumunii.
- Będzie tam bezpieczny, póki się nie dowiemy, czy może zmienić się z powrotem w człowieka – zauważył Charlie. – Nawet jeśli spróbuje, jego zęby nie będą miały większego wpływu na smoczą skorupę, a każdy człowiek, głupi na tyle, by szwendać się po rezerwacie smoków zasłużył na pożarcie przez wilkołaka.
Syriusz zgodził się ze smutkiem, klepiąc futro swojego dobrego przyjaciela, podczas gdy Charlie poczynił niezbędne przygotowania.
- Będziesz posyłał mi dzienne raporty? Gdy tylko znajdę jakichś ekspertów, wyślę ci ich z pomocą.
Charlie wyszczerzył się i pokiwał głową.
- I na wszelki wypadek, poślij sporo eliksiru tojadowego.
Harry’ego bolała głowa, a jego tyłek wciąż szczypał nieco od klapsów Weasleyów, ale po bitwie nic mu nie było – przynajmniej póki nie złapał go Snape. Wtedy zaczął się martwić, że jego żebra mogą się złamać od tego całego tulenia.
- Harry, Harry. – Snape nie mógł w to uwierzyć. Widział na własne oczy, jak uderza w niego Avada Kedavra, a mimo to Harry był tu, cały i zdrowy. – Wszystko w porządku? – zapytał, gdy już znów mógł mówić.
- Nic mi nie jest, tato. Naprawdę – obiecał Harry, ale gdy tylko słowa wyszły z jego ust, ścisnęła go Molly, a potem Syriusz i tak w kółko, aż Harry był pewny, że będzie potrzebował Szkle-Wzro na swoje poobijane żebra. Nie mógł jednak powstrzymać szerokiego uśmiechu – jeśli kiedykolwiek potrzebował dowodu, że ludzie o niego dbali, właśnie go dostał. Ha! I co ty na to, wuju Vernonie, ty wielki, gruby morsie. To pokazuje, jak wiele TY wiesz.
Trzask zapowiedział powrót Dumbledore’a, wraz z sponiewieranym, ale w większości uzdrowionym Malfoyem.
- Z radością mogę poinformować, że pani Bones, Bill Weasley i profesor McGonagall będą całkiem zdrowi za kilka dni. W teraz, może zostawimy to miejsce zespołowi aurora Shacklebolta i wrócimy do Hogwartu?
Skoro osłony wokół cmentarza zostały zdjęte, nie było kłopotów z aportowaniem się do Hogwartu. Przeszli przez może dwadzieścia jardów błoni, zanim zostali otoczeni przez grupę impulsywnych centaurów, która nie chciała uwierzyć, że nie są śmierciożercami pod eliksirem wielosokowym. Dopiero gdy przybył Hagrid, by poręczyć za nich i odeskortować ich do zamku, centaury niechętnie przyznały, że mogą być tymi, za kogo się podają.
Harry, którego ramię wciąż było w uścisku taty, został potem miażdżąco przytulony przez wujka Artura, profesor Sprout i swoich przyjaciół. Skrzaty domowe dostarczyły mnóstwo kakao i przekąsek. Draco siedział obok ojca, który wyglądał gorzej, niż chłopak kiedykolwiek go widział, a jednocześnie dużo otwarciej demonstrował wszystko, niż Draco kiedykolwiek doświadczył. Lucjusz naprawdę powitał syna stanowczym uściskiem. Draco starał się zrozumieć, co się stało jego ojcu i czy ta przyjemna zmiana może trwać dłużej. Cała piątka najmłodszych Weasleyów uwiesiła się na Molly. Byli niemal oszalali z dumy, że ich mama odegrała tak istotną rolę w pokonaniu Sami-Wiecie-Kogo. Davidella Jones siedziała razem z nimi, czując się zaszczycona, że może w tym uczestniczyć i poczuła jeszcze większy szacunek do matki swojego chłopaka.
- Och, Harry, naprawdę nic ci nie jest? – zapytała Hermiona, podczas gdy Neville z niecierpliwością słuchał wszystkich szczegółów.
- Tak, nic a nic – przysiągł Harry. – A co z wami? Co się tu działo?
- To było ekscytujące, Harry! Gdy tylko ty i profesor Snape zniknęliście, wszyscy uczniowie mieli iść do swoich wież tak jak wtedy, gdy uwolnił się troll – wyjaśniła Hermiona. – Potem Hagrid i inni profesorowie zaczęli patrolować korytarze i pozwolili pomóc kilkorgu z nas… w większości dlatego, że zrozumieli, że wymknęlibyśmy się, gdyby nam nie pozwolili – przyznała. – Draco i Ron poszli z Hagridem, a Hagrid sprowadził swoich przyjaciół z Lasu, by pomogli.
- Tak, spotkaliśmy centaury! – wykrzyknął Harry, wzdrygając się na to wspomnienie.
- Och, więc mieliście szczęście – zapewniła go Hermiona. – Hagrid zdołał przekonać też akromantule do patrolowania.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się.
- Nie!
- Tak! Ron je spotkał. Zdołał nie wrzeszczeć, a Hagrid powiedział, że podobają im się jego rude włosy. Jednak nie sądzę, by Ron ponownie zbliżył się do Lasu – zachichotała. – Neville pomagał profesor Sprout upewnić się, że wszystkie ochronne rośliny wokół zamku dobrze rosną, a ja patrolowałam z Jones.
- Wow, Hermiono. Nie bałaś się? Znaczy, co jeśli śmierciożercy by się włamali do środka?
Machnęła niedbale ręką.
- W ogóle się nie martwiłam. Jones nauczyła mnie tego zaklęcia, które niemal użyła na tym Krukonie w zeszłym roku i tylko czekałam na jakiegoś śmierciożercę, który by próbował się przez nas przedrzeć.
Harry, przypominając sobie zaklęcie, zbladł nieco.
- Uch, to niezbyt miłe zaklęcie, wiesz?
Hermiona posłała mu odrobinę złośliwy uśmiech.
- Dlaczego, Harry? Jones mówi, że jest tylko jednym z kilku zaklęć tylko dla wiedźm, których mnie nauczą.
Szczęka Harry’ego opadła.
- To tego uczą na tych zajęciach tylko dla dziewczyn?
Jego przyjaciółka roześmiała się.
- Oczywiście. Chłopcy, myśleliście, że o czym się uczymy? Magicznych tamponach? Zaklęciach antyskurczowych?
Harry – chłopiec, który zmierzył się z Czarnym Panem – wyglądał, jakby był gotowy roztopić się z zażenowania na wspomnienie o „Dziewczyńskich Problemach”. Hermiona zlitowała się nad nim. Chłopców było tak łatwo wzburzyć.
- W międzyczasie bliźniacy byli zajęci organizowaniem imprezy z okazji zwycięstwa, żeby oderwać umysły innych uczniów od tego, co się działo, więc sądzę, że wszystkie cztery pokoje wspólne jutro będą wyglądać okropnie. A teraz powiedz – unieruchomiła Harry’ego nakazującym spojrzeniem, – co się działo z tobą?
Harry otworzył usta, by odpowiedzieć, ale głos Dumbledore’a przedarł się przez pełną podekscytowania paplaninę i wszyscy ucichli.
- Tak, mogę potwierdzić, że Voldemort został raz na zawsze pokonany. Jest martwy na duszy i ciele.
Przez Wielką Salę przeszedł głośny okrzyk radości, a po kolejnych uściskach, Harry skończył na kolanach Snape’a. Po raz pierwszy, nie miał nic przeciwko na siedzeniu tam, mimo tego, że był na to całkowicie zbyt duży i zauważył, że nawet Draco wcisnął się obok swojego ojca z jego ramieniem na barkach, a Weasleyowie popychali się, by po kolei siadać na lub obok swoich rodziców.
- Tylko dlatego, że Volauvent jest martwy, nie przestaniesz być moim tatą, prawda? – zapytał z niepokojem Harry.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział ostro Snape. – Głupi dzieciak. Widziałeś papiery adopcyjne. Widziałeś tam jakąś klauzulę „tylko do pokonania Czarnego Pana”?
Harry wyszczerzył się.
- Nie. Chyba ze mną utknąłeś.
Snape prychnął, ale jednocześnie ścisnął Harry’ego nieco mocniej.
Molly pochyliła się i poklepała dłoń Harry’ego.
- Pamiętaj, mój drogi, również zawsze będziesz częścią naszej rodziny. Zarówno ty, jak i profesor Snape.
Harry rozpromienił się.
- Dziękuję, ciociu Molly. – Potem, gdy uderzyła w niego myśl, rzucił: – Moja mama dziękuje za to, że pamiętałaś o swetrze, ciociu Molly.
To urwało rozmowy w całym pomieszczeniu, a Dumbledore – z wieloma iskierkami w oczach – zasugerował, że to była długa nos i być może to najwyższy czas odpocząć. Wkrótce tylko Snape, Syriusz i rodzice Weasley pozostali w Wielkiej Sali, a wszyscy spoglądali na Harry’ego z oczekiwaniem.
- No i? – powiedział Snape, starając się nie pokazać niepokoju. Czy Harry naprawdę rozmawiał ze zmarłymi rodzicami? Co mógł powiedzieć James chłopcu, wyrażając swoje obrzydzenie Snapem w roli rodzica? A co jeśli Lily wciąż była zła na Snape’a za jego uwagę o „szlamie”?
Harry zrobił wszystko, by przypomnieć sobie wszystko z rozmowy z rodzicami.
- Ummm, są szczęśliwi i w miłym miejscu. Wysyłają wyrazy miłości Łapie, Lunatykowi i tacie… I dziękują cioci Molly za sweter… - Molly uśmiechnęła się przez łzy. – I, eee, mówili, że mnie obserwują i… och! – Harry odwrócił się do Snape’a. – Tata był naprawdę wściekły, że nie posłuchałem cię w kwaterach i za to dał mi lanie i to naprawdę mocne, więc nie musisz mnie ponownie karać. Dobrze, tato? – Harry uspokoił się na automatyczne skinięcie Snape’a, ale po prawdzie, Snape był w takim szoku, że James Potter wsparł go, że zgodziłby się na wszystko. – Uch, a mama mówi, że zawsze będzie cię kochała za to, że byłeś jej pierwszym i najlepszym przyjacielem. – Harry starał się wydusić z siebie te sentymentalne słowa, – ale chce, żebyś był szczęśliwy i znalazł jakąś miłą czarownicę i się ustatkował.
Snape był głęboko poruszony troską Lily i swoją ostatnim zmartwieniem, że wciąż czułą się urażona jego koszmarną zniewagą. Dzięki temu wiedział, że ona chce, żeby był szczęśliwy i nie czuł zdrady, jeśli znajdzie miłość gdzieś indziej. Ale potem dostrzegł oceniające spojrzenie, które posłała mu Molly Weasley i przyjemne uczucia zastąpiła nagle chłodna obawa.
^^^
W następny weekend odbyła się wielka impreza i wszyscy, którzy uczestniczyli w bitwie – nawet Lucjusz – otrzymali medal. Profesor McGonagall i pani Bones zostali zwolnieni z św. Mungo pod opiekę Poppy, więc mogły uczestniczyć pomimo tego, że wciąż wracały do zdrowia.
Po ceremonii, Harry stanął na frontowych schodach zamku, obserwując ze Snapem spektakularne fajerwerki nad jeziorem i czczo bawił się medalem wiszącym na jego szyi.
Po kilku chwilach, zaniepokojony ciszą chłopca, Snape spojrzał na niego ze zmartwieniem. Inni nie umieli docenić traumy, przez którą ostatnio przeszedł chłopiec – porwany, zabity, skonfrontował się ze swoimi zmarłymi rodzicami, powrócił do życia, został złapany w bitwę…
- Wszystko w porządku? Tęsknisz za rodzicami? – zapytał, zmuszając się, by jego głos pozostał stabilny.
Harry uśmiechnął się do niego.
- Nic mi nie jest. Są tu z nami, wiesz? A ja jestem z tobą tak, jak chciałem.
Snape odchrząknął. Chłodne powietrze musiało wywołać u niego przeziębienie.
- Sentymentalny Gryfon – skarcił go, kładąc dłoń na ramieniu syna i przytrzymując go blisko, gdy obserwowali, jak niebo rozbłyskuje blaskiem wielokolorowej chwały.

KONIEC
(cóż, poza epilogiem)


Postanowiłam się nad wami ulitować i oto kolejny rozdział. Epilog pojawi się (jeśli zdążę), przed północą ;)


4 komentarze:

  1. łał ale super:) doczekałam się zakończenia:) super opowiadanie, ciekawe czy Lucjusz będzie bardziej przyjazny :P
    Magda:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jak cudownie! Najbardziej mi się podobało to, że Sev tak mocno tulił Harry'ego, że bał się, że mu połamie żebra <3 I zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O raju... Hihi, prawie parsknęłam śmiechem po przeczytaniu, że Lunatyk zaczął podgryzać Lordzinę XD Ale mam nadzieję, że wróci do ludzkiej postaci
    Uch, biedny Ron... fakt, z pewnością już się do Lasu nie zbliży...
    Och, uch, Hermiono... Ach, cóż, przynajmniej będą się ciebie strzegli...
    Harry... Jak ja się strasznie cieszę, że wszystko się dobrze skończyło, och... Strasznie się cieszę 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    och jakie zaskoczenie śmierciożerców, że chłopiec znów przeżył, i walka, a potem Severus taki troskliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń