Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 6 lutego 2018

TJBP - Rozdział 9



Severus wyszedł, gdy Harry nie chciał z nim więcej rozmawiać, a chłopak płakał, aż nie zasnął. Nie wiedział, dlaczego chciał, by mężczyzna wiedział i czasem naprawdę siebie nie rozumiał. Po tym, jak się wypłakał, Harry wpadł w wizję. Tym razem, ku jego zaskoczeniu, nie było to spotkanie. Voldemort tylko myślał o nim, a Harry był tam. Ich więź była tak silna, że gdy jeden pomyślał o drugim, gdy ten spał, mogli widzieć to, co robi osoba, która nie spała.
Voldemort myślał o tym, że tylko dwoje ludzi mogło wejść do Zamku Slytherina – Potter i on sam. Był pewny, że w jego szeregach był szpieg, więc zdecydował zwołać śmierciożerców do Dworu Umbridge i utrzymać miejsce w sekrecie. Było ukryte przez bardzo długi czas i miał szczęście, że je znalazł.
Voldemort był bardzo zajęty, ponieważ opuszczał Europę, by spróbować przeciągnąć na swoją stronę wampiry. Zamierzał zobaczyć się z klanem Snare; byli blisko spokrewnieni ze Snape’ami i Malfoyami. Żyli poza Europą, więc musiał podróżować; był zdesperowany, by znaleźć zwolenników, więc był skłonny odejść i sprowadzić ich na swoją stronę. W międzyczasie, był przekonany, że „ten cuchnący, mazgający się szczur nie mógł to zrobić, ani też żaden z jego sługusów”.
To on pragnął sojuszu z wampirami, a nie wampiry z nim, ale był zdeterminowany, by były po jego stronie. Zrobi wszystko, by ich do siebie przeciągnąć. Z tego, co słyszał, były bezlitosnymi zabójcami i do tego bardzo kreatywnymi. Nie zostało mu żadnych przyzwoitych śmierciożerców; jedyny dobry, który pozostał, był dobry tylko z eliksirów. Powoli przebrał się w ślizgońsko zielone szaty. Co innego można się spodziewać po zamku Slytherina? Fioletowych szat!
Voldemort rozejrzał się po zamku z podziwem; cieszył się, że przebył tę drogę. Słyszał o nim dzięki Komnacie Tajemnic, ale myślał, że to tylko legenda, ale teraz był w tym budynku, przeglądając bezcenne rzeczy, którymi władał sam Salazar Slytherin. Nie tylko były tam sztylety bardzo stare, ale też, Harry musiał przyznać, były oszałamiająco piękne. Zielone szmaragdy i prawdziwe kryształy osadzone w srebrnych sztyletach błyszczały. Nie mogły być marnowane na zabijanie; nikt nie chciałby ich ubrudzić.
W budynku nie tylko były sztylety, ale też topór wykonany z łacińskimi grawerunkami, których nie potrafił zrozumieć. Był tu również jego dziennik i ku jego zaskoczeniu, czasopisma o mrocznych sztukach i eliksirach. W jednym było lekarstwo na wilkołaczą klątwę, co sprawiło, że Czarny Pan uśmiechnął się; miał idealny sposób, by przeciągnąć wilkołaki na swoją stronę. Z tym lekarstwem, na zawsze będą mieli u niego dług. Tak, będą mieli dług, myślał Voldemort.
Zostawił wszystko tam, gdzie było, po czym aportował się. Miał do załatwienia interesy. Gdy wróci, zamierzał oddać dziennik swojemu mistrzowi eliksirów i uwarzyć lekarstwo. Chciał jak najszybciej mieć w swojego boku wilkołaki; ludzie zaczną do niego wracać, ponieważ nikt nie chciał stanąć po przeciwnej stronie wilkołaków. Choć raz rzeczy toczyły się dobrym torem i po raz pierwszy od rozpoczęcia bombardowań, zaczął się odprężać.
Harry, który wszystko widział, obudził się pokryty potem, ale jego twarz wyrażała tryumf. Tak, czytał myśli Czarnego Pana tak, jak widział jego oczami. Jeśli wysadzi zamek Slytherina, Voldemort nie będzie miał się gdzie ukryć. Czuł wewnątrz siebie drżenia, a na dodatek Voldemort dowie się, kto rozwala jego kryjówki i zabijał jego podwładnych. Och, tak, za kilka dni wojna skończy się w taki czy inny sposób, ponieważ gdy Voldemort się dowie, zemści się na Harrym. Będzie wściekły, kiedy się zorientuje i ułatwi Harry’emu zadanie.
- Będę musiał skończyć to dziś wieczorem, ponieważ dzisiaj wrócę do Hogwartu z tymi manipulacyjnymi durniami – pomyślał Harry, po czym zaczął się głośno zastanawiać: – Czy będę w stanie dostać się do zamku na czas? – Zmarszczył brwi i powiedział do siebie: – Lepiej ruszyć i to załatwić. Muszę iść do szkoły. – Nie potrzebował wracać do Hogwartu, ponieważ już wiedział wszystko, co użyteczne i czego mogli go nauczyć.
Z westchnięciem ubrał się i wziął pusty kufer, który znalazł w komórce chatki. Miejsce zdawało się robić coraz mniejsze każdego dnia. Zastanawiał się, czy to oznacza, że on robił się oraz większy. Skurczył kufer machnięciem dłoni i podniósł resztę bomb. Całe miejsce było zamkiem, nie tylko dworem. Domyślał się, że jest w nim wiele zabezpieczeń, więc potrzebował wszystkich bomb, które tylko miał. Zmniejszając wszystko, złapał torbę i zniknął z trzaskiem. Gdyby został chwilkę dłużej, zobaczyłby, jak do środka wchodzą członkowie Zakonu i szukają go, ale rzucił zaklęcie odstraszające na wszystkie swoje rzeczy, w tym na swoją sowę, więc wyszli, myśląc, że go tam nie było.
Dumbledore robił się zdesperowany. Dokumenty dowodziły, że Harry nie był u swoich mugolskich krewnych na wakacjach, ponieważ widzieli go na ulicy Pokątnej. To sprawiło, że Minister skontaktował się z Dumbledorem, który musiał mu powiedzieć, że Harry Potter legalnie stał się dorosłym w czarodziejskim świecie.
- Dyrektorze, dano mi do zrozumienia, że Harry Potter na wakacje poszedł do domu swoich krewnych. Więc dlaczego wędrował po ulicy Pokątnej? – powiedział, a jego głos brzmiał jak zawodzenie, ponieważ właśnie to wydawał się robić Minister.
- Przykro mi to mówić, panie Ministrze, ale Harry Potter stał się dorosłym w każdym znaczeniu tego słowa. Ma kontrolę nad swoimi finansami i wszystkim innym. Jego kula monitorująca w Ministerstwie jest zniszczona; gobliny wmaszerowały do środka i rozbiły ją, zostawiając zdezorientowaną panią Bones. Przeczytała notatki i zdając sobie sprawę, że był dorosły, nie mogła nic zrobić – powiedział Dumbledore.
- To dlatego nie dostałem w tym miesiącu pieniędzy z konta! No, Dumbledore, jeśli nie masz pieniędzy, by mnie zadowolić, to dowidzenia – powiedział Minister, zostawiając wściekłego Dumbledore’a. Jak ten nieudolny idiota śmiał go tak po prostu zlekceważyć? To on spopularyzował Knota i to on upewnił się, że będzie Ministrem Magii. Jeśli już, to Knot powinien dawać mu pieniądze.
Wykorzystywał pieniądze Harry’ego Pottera, by finansować Zakon, nie mając własnych pieniędzy, ponieważ udał je w pierwszej wojnie. Wykorzystywał pieniądze Harry’ego, by kilku urzędników Ministerstwa zrobiło dla niego parę rzeczy i by ściągnąć Weasleyów na swoją stronę. Teraz nie miał z tego nic. Weasleyowie byli podzieleni. Charlie i Billa nie było w pobliżu, a ostatni raz, gdy tu byli, czuli oburzenie tym, że ich rodzina kradła pieniądze Harry’ego i z nimi nie rozmawiali. Co do Freda i George’a, lubili Harry’ego, mimo że nie byli do tego zmuszeni. Pomogli mu, zanim im się przedstawił i nie zmienili się, gdy powiedział im swoje imię, podczas gdy Ginny kochała bohatera Harry’ego i nigdy nie widziała osoby pod spodem. Ron i Hermiona po prostu go wykorzystywali i to przez długi czas.
Pieniądze, które Weasleyowie i dyrektor ukradli, zniknęły; co do urzędników Ministerstwa, odkryją, czyje pieniądze zabierali. Minister Knot już wiedział, ale inni… cóż, zobaczą.
Minister Knot siedział naburmuszony w biurze; nie mógł uwierzyć, że jego dodatkowy dochód zniknął. Pieniądze, które dostawał od dyrektora opłacały jego czynsz, a także inne rachunki, podczas gdy jego pensja i darowizny Lucjusza Malfoya były do wydania. I wydawał je! Ale duża większość była w jego skarbcu i cieszył się, że nadal ją ma, ale to nie potrwa długo.
Minister miał właśnie iść na lunch, kiedy sowa opadła przed nim, czekając cierpliwie, aż brzemię zostanie zdjęte z jej nogi, po czym odleciała w ciemną noc. To powiedziało Knotowi, że właściciel listu nie czeka na odpowiedź. Odwrócił list i ku jego zaskoczeniu, zobaczył pieczęć Gringotta.
- Jakże na czas – powiedział, po czym otworzył go z radosnym westchnięciem. Jego nastrój zmienił się, gdy zaczął go czytać, zbladł i zaczął drżeć, po czym upuścił kartkę. Wybiegł z pokoju i natychmiast zafiukał do banku, próbując zatrzymać nieuniknione. Nie widział, jak pani Bones otwiera list i sapie, albo jak go kopiuje i zostawia oryginał tam, gdzie spadł, żeby nikt jej o nic nie podejrzewał.

Ministrze Knot,
Rachunki pana Pottera, z których otrzymywał pan pieniądze od Albusa Dumbledore’a, zostały zamknięte. Mistrz Snape AKA Harry Potter, oczekuje z powrotem swoje pieniądze.
Od pokonania Czarnego Pana, do dnia dzisiejszego, otrzymywał pan pieniądze, które nie należały do pana. Prawnicy Gringotta zdecydowali, że jest pan zobowiązany do zwrotu wszystkich pieniędzy. Powodem jest fakt, że Harry Potter nic nie wiedział; tak więc jego pieniądze były zabrane wbrew jego woli i nielegalnie.
Zawartość pana skarbca zostanie opróżniona na rzecz skarbca Potterów.
Wkrótce pojawi się wyciąg bankowy.
Życzę miłego dnia.
Ragnog
Kierownik Banku Gringott,
Naczelnik Banku Gringott,
Skarbce rodzinne Snape’ów, Evansów i Potterów.

- Nie możesz tego zrobić! – krzyknął Knot, wchodząc do biura Ragnoga.
- Za późno, Ministrze. Transfer został już zakończony i tylko podążamy za literą prawa. Jeśli chce pan się odwołać, proszę walczyć dalej, ale jeśli się pan zamknie, może zostanie pan Ministrem nieco dłużej – powiedział goblin, czując przyjemność na widok, jak bełkoczący idiota zmienił się w bulgoczącego dzieciaka o czerwonej twarzy.
- Dobra! – krzyknął mężczyzna, tupiąc nogą, jak pięciolatek. Jedyne, czego brakowało to słodka, pulchna twarz, nie żeby Knot kiedykolwiek mógłby być słodki, a okropne wydęcie ust mężczyzny sprawiło, że goblin skrzywił się na ten prawdziwie żałosny widok.
- I zanim pan pójdzie, proszę. – Posunął kartkę papieru w stronę Knota. – Nie ma sensu marnować sów, skoro już pan tu jest. To pana wyciąg z konta, w tym rozpiska, ile pieniędzy panu zostało. Powodzenia i niech darzy się panu złotem, bo od pana Snape’a z pewnością ich pan nie dostanie! – powiedział goblin Ministrowi, który blady zerknął na wyciągi ze swojego rachunku.

Wyciąg Bankowy: Pan Knot,
1-szy stycznia – 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego stycznia,
1-szy lutego - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego lutego,
1-szy marca - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego marca,
1-szy kwietnia - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego kwietnia,
1-szy maja - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego maja,
1-szy czerwca - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego czerwca,
1-szy lipca - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego lipca,
1-szy sierpnia - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego sierpnia,
1-szy września - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego września,
1-szy października - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego października,
1-szy listopada - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego listopada,
1-szy grudnia - 1000 galeonów przelanych na konto, wyjęte 1-szego grudnia.
Każdy galeon z ostatnich piętnastu lat został zwrócony; nie chcemy być po złej stronie, gdy Harry Potter będzie gotów złożyć pozew sądowy.
Pieniądze zostały pobrane 12 tysięcy piętnaście razy.
Zostało w sumie 107 galeonów.

Wyjmował pieniądze z konta i płacił za wszystko tego dnia, gdy zostały zdeponowane. Robił to od kiedy stał się Ministrem Magii, czyli niedawno po upadku Czarnego Pana, a po umieszczeniu Harry’ego u jego krewnych.
Na szczęście wszystko zostało oddane, a Harry mógł się śmiać. W międzyczasie, ludzie jak Dumbledore i Knot starali się zdobyć pieniądze tak, by wyglądało, że nic się nie stało. Dla Dumbledore’a było to trudniejsze niż dla Knota, któremu zostało nieco pieniędzy, ale Dumbledore’owi nie oraz miał do finansowania Zakon. Z pewnością w tym momencie sprawy nie szły dobrze dla Dumbledore’a.
Severus Snape nie był w stanie wydawać pieniędzy od lat. Jego konta były zamknięte, aż do chwili, gdy Harry stał się panem Snapem i odblokował je. Nie był już poszukiwanym przestępcą, więc mógł wyciągać pieniądze ze skarbca, nie żeby tego potrzebował, skoro przez ostatnie piętnaście lat nie wydawał wiele i zarobił dodatkowo sprzedając eliksiry.
Harry właśnie podkładał bomby w zamku Slytherina. Właśnie zebrał kolejny wielki kufer pełen skarbów, którego zazdrościłby mu nawet pirat. Były tam przedmioty, za które ludzie umarliby i zabili, rzeczy, które należały do samego Salazara Slytherina. Jedno było pewne, Voldemort piekielnie się wścieknie. Dojdzie do masakry, ale póki chodziło o Harry’ego, było w porządku. Nie chciał tylko, by inni zostali ranni przez niego.
Po tym, jak wszystko skurczył, pokoje były puste. Harry zabrał nawet meble, sądząc, że są bardzo ładne i pasowałyby do każdego pomieszczenia. Z westchnięciem i trzaskiem, opuścił zamek Slytherina. Rozmawiał z wężem, który, ku jego zaskoczeniu, należał do samego Salazara Slytherina. Zabrał go ze sobą. Mógł chcieć zabić Voldemorta, ale nie zrobiłby tego, gdyby miał zranić niewinną istotę. Aportowanie się z wężem było trudne, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robił, ale na szczęście obu nic się nie stało.
Sycząc, kazał wężowi:
- Idź i coś zjedz. Wróć za godzinę. Jeśli nie wrócisz, pójdę bez ciebie. Muszę wrócić do szkoły! – i wyszedł do łazienki. Po prysznicu, przebrał się w swoje najładniejsze ciuchy, po czym włożył szkolne rzeczy do torby, kilka książek do przeczytania oraz kolejne kilka, które chciał komuś dać. Pięć minut przed odjazdem pociągu był gotowy.
- Wróciłem, panie, syknął wąż, wchodząc. Był naprawdę piękny – niebiesko-czarny.
- Dobrze! Już miałem iść bez ciebie – odparł z rozbawieniem w głosie. Nie umiał się doczekać, aż przestraszy wszystkich swoim nowym wyglądem, jak również nowym wężem.
- Cieszę się, że tego nie zrobiłeś, panie – powiedział wąż, czołgając się po jego nodze, jak dziecko chcące iść do matki.
- Okej, chodźmy – syknął Harry. – I nazywam się Harry, nie jestem panem. Proszę, nie nazywaj mnie tak, dobrze?
- Dobrze, pa… Harry – powiedział wąż. Usadowił się na szyi Harry’ego, sycząc z zadowoleniem z powodu ciepła, emanującego z ciała Harry’ego.
Opuścili z trzaskiem budynek, który przez krótką chwilę był jego domem. Nie był pewny, czy kiedykolwiek wróci, zwłaszcza, jeśli jego wizja mówiła prawdę. Wiedział, że będzie za tym strasznie tęsknił.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, tak mi żal Severusa cierpi jak i Harry cierpi, jak miło że Knotowi skończyła się dodatkowa gotówka jak i innym ministrom... Voldemort zorientuje się teraz kto niszczy jego siedziby i śmierciożerców...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń