Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 14 marca 2019

CP - Rozdział 12 - Grupa Defensywna



Następnego ranka siedząc w pustej Wielkiej Sali, Harry pił kawę, jakby to był sok dyniowy. Zasnął jakoś wpół do czwartej, jednak obudził się dwie godziny później przez bliznę i prawą rękę pulsującą bólem. Z rozdrażnionym jękiem, Harry wyczołgał się z łóżka i odepchnął od siebie wszelkie przepływające przez niego dziwne uczucia niecierpliwości. Te dziwaczne uczucia naprawdę zaczynały go irytować, a stały ból utrudniał mu jasne myślenie.
Harry skończył kolejną filiżankę kawy i w końcu zaczął czuć się przytomny. Dziś miał być kolejny długi dzień,  skoro miał mieć późnym wieczorem szlaban. Nie czując się w tym momencie szczególnie społecznym człowiekiem, Harry spędził resztę czasu przed zajęciami w bibliotece, po czym przeszedł do swojej rutyny chodzenia z zajęć na zajęcia, starając się maksymalnie skupić uwagę na materiale.
Praktykowali na zaklęcia wyciszające na żabach ryczących, co Harry zdołał osiągnąć po pierwszych pięciu minutach ćwiczeń, ale niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Przez całe zajęcia słyszał, jak Hermiona karci Rona, że nie radził sobie z czarem, mimo że deszcz uderzał o szyby. Nie pomogło też to, że Ron dostał dodatkowe zadanie domowe, jako że był jednym z nielicznych, którzy nie wykonali swoich zadań.
Gdy skończyły się zajęcia na ten dzień, Harry powtórzył wczorajsze działania: zjadł szybką kolację nim udał się szybko na szlaban. Dokładnie jak wieczór wcześniej, Harry został zmuszony pisać linijki własną krwią, co wyryło je na wierzchu jego dłoni, która przestała powracać do normy, będąc zaczerwienioną nawet po zniknięciu słów. Harry wiedział, że nie minie wiele czasu, nim nacięcia na jego ręce staną się trwałe. Myśl o ciągłym przypominaniu mu o tej nieludzkiej karze sprawiała, że się wzdrygał. Co zrobił, by sobie na to zasłużyć?
Właśnie zapadła  ciemność, gdy nagły ból z blizny na jego czole spowodował, że Harry upuścił pióro i złapał się za głowę. Ból z rana był niczym w porównaniu z tym, co czuł teraz. W rzeczywistości, nie czuł takiego bólu, od kiedy Voldemort obudził się ze śpiączki, co nie oznaczało nic dobrego. Nie wiedział, jak, ale Harry mógł powiedzieć, że Voldemort był o coś wściekły, naprawdę wściekły.
Potrząsając głową w nadziei, że odsunie wszelkie myśli o Voldemorcie, Harry chwycił ponownie pióro i kontynuował pisanie. Nie chciał wiedzieć, co Voldemort czuje. Miał dość rzeczy do zamartwiania się, bez myślenia, co może robić niebezpieczny Czarny Pan. Ból powoli przygasł do drobnego zwyczajnego bólu, pozostawiając Harry’ego z bólem dochodzącym z wierzchu jego dłoni, ale gdy porównał go do poprzedniego bólu głowy, nie było to coś, na co mógł narzekać.
Gdy nadeszła północ, profesor Umbridge ponownie sprawdziła prawą dłoń Harry’ego i potrząsnęła ze smutkiem głową, nim oświadczyła, że będzie musiał wrócić jutro wieczorem, by mogła się upewnić, że wiadomość całkowicie wsiąknęła. To rozwścieczyło Harry’ego. Jakie prawo miała profesor Umbridge by to robić? Nawet profesor Snape nie był tak okrutny. Wychodząc z gabinetu, Harry zanotował sobie, żeby się dowiedzieć, jakie dokładnie kary są dozwolone na szlabanach. Sądził, że mógł sobie poradzić z tym, czymkolwiek Umbridge mu dokopie, ale trzy szlabany za coś, na co nie miała żadnych dowodów były śmieszne.
I co z tym zrobić? Co mógłby zrobić, gdyby odkrył, że profesor Umbridge nie ma racji? Nie mógł powiedzieć innym bez wywoływania problemów między Zakonem a Ministerstwem, na co Zakon nie mógł sobie pozwolić w obecnej chwili. Nie ważne, że bardzo mu się to nie podobało, Harry wiedział, że musi sobie z tym teraz poradzić. Zakon był w tej sytuacji z jego powodu. Nie miał zamiaru jej pogorszyć.
Następnego ranka Harry znalazł się w takiej samej sytuacji, co zeszłego poranka, poza tym, że jego blizna nie pulsowała tak mocno, jak jego prawa dłoń, co utrudniało mu wykonanie pozostałych prac domowych podczas śniadania. Wierzch jego dłoni wciąż był zaczerwieniony i zapalony, zmuszając Harry’ego do naciągnięcia rękawa na to miejsce, wciskając kciuk do otworu będącego poniżej mankietu rękawa. Tkanina koszuli podrażniała mu dłoń, ale zaczerwienienie nie było zbyt widoczne, więc zostawił to w taki sposób.
Zakopany w pracy domowej, Harry nawet nie zauważył, kiedy jego koledzy z Gryffindoru przybyli i usiedli wokół niego. Dopiero, gdy Fred Weasley wyciągnął pióro z jego dłoni, uniósł wzrok i zobaczył kolegów z drużyny, patrzących na niego z niepokojem w oczach. Ron i Hermiona też nie siedzieli zbyt daleko.
- Gdzie byłeś zeszłej nocy, Harry? – zapytał z zaciekawieniem Fred. – Nikt nie mógł cię znaleźć.
Harry chwycił pióro i wrócił do zadania.
- Znowu miałem szlaban z Umbridge – powiedział spokojnie, nie unosząc wzroku. Naprawdę nie chciał widzieć tych wszystkich współczujących spojrzeń, które pewnie wszyscy mu posyłali. Nie chciał myśleć o ostatnich dwóch wieczorach i o tym, co przyniesie dzisiejszy. Zapomnienie było teraz jego jedynym wyborem.
- Czekaj chwilkę – powiedział zdezorientowany George. – Mówisz, że miałeś szlaban przez dwie noce, ponieważ Umbridge sądzi, że kłamałeś na temat tego, gdzie byłeś w niedzielę wieczorem? – Kiedy Harry nic nie odpowiedział, George skrzywił się i walnął pięścią w stół. – Co za… co za wiedźma! Idę do McGonagall!
- Nie! – powiedział szybko Harry ściszonym głosem, sprawiając, że bliźniacy Weasley spojrzeli na niego tak, jakby oszalał. – Zaangażowanie któregokolwiek z innych nauczycieli tylko wywołałoby problemy. Poradzę sobie z tym. Mam wystarczająco zmartwień bez wojny między Hogwartem a Ministerstwem z powodu kilku niesprawiedliwych szlabanów. Umbridge może się mylić co do jej kar, ale powodowanie zamieszania spowoduje tylko, że będę wyglądał jak rozpuszczony dzieciak.
Fred i George nie wyglądali na przekonanych, ale i tak pokiwali głowami. Kątem oka, Harry widział, jak Ron i Hermiona spoglądają w dół w swoje talerze z poczuciem winy na twarzach. Nie wiedział, co się stało zeszłej nocy, ale najwyraźniej przegapił coś, ponieważ nikt nie starał się rozmawiać z Ronem i Hermioną, nawet rodzeństwo Rona. To działo się tylko wtedy, gdy bliźniacy byli zdenerwowani na Rona za zrobienie czegoś głupiego.
Reszta dnia minęła podobnie jak poprzedni… powoli, ale nie dość wolno, ponieważ zanim Harry się obejrzał, ponownie wchodził do gabinetu profesor Umbridge na szlaban. Trzeci wieczór tortur był nawet gorszy niż poprzednie dwa. Wierzch jego dłoni już się nie leczył, przez co słowa „Nie będę opowiadać kłamstw” pozostawały wyryte na jego ciele, podczas gdy krew spływała z jego dłoni, plamiąc pergamin.
Trzeci wieczór z rzędu, profesor Umbridge zmusiła go do pisania linijek przesiąkniętych jego krwią aż do północy, nim spojrzała na jego dłoń. Uśmiechnęła się do Harry’ego i łagodnie puściła jego rękę.
- No, to będzie dla pana przypomnienie, nie sądzi pan, panie Potter? – zapytała słodko Umbridge. – Myślę, że będę dla pana łaskawa, skoro to pana pierwsze przewinienie. Lepiej dla pana, by w przyszłości był pan prawdomówny. Kłamstwa prowadzą tylko do kłopotów. – Powróciła do swojego biurka i usiadła za nim. – Proszę wykorzystać swój wolny czas mądrze, panie Potter.
Harry powstrzymał chęć przewrócenia oczami z irytacją i pożegnał się. W chwili, gdy opuścił gabinet, Harry pobiegł go najbliższej toalety, by zająć się swoją wciąż krwawiącą ręką. Na szczęście łazienka była pusta, więc Harry mógł szybko się wyczyścić, nim opatrzył się wyczarowanymi bandażami. Mógł mieć tylko nadzieję, że rana zaleczy się za kilka dni, żeby nikt się nie dowiedział, co naprawdę działo się na szlabanach. Ze sposobu, w jaki bliźniacy Weasley zachowywali się dziś rano, Harry zorientował się, że byliby oburzeni, gdyby dostrzegli jego poranione ciało na dłoni, dokładnie jak Remus i Syriusz.
Czasami Harry musiał się zastanowić, co zrobił, żeby zasłużyć sobie na to, że tak wielu ludzi go atakowało. Przez całe swoje życie chciał być traktowany jak wszyscy inni, ale poważnie wątpił, że inni mieli całą sekretną organizację, która chroniła ich sekrety. Prawdopodobnie najbardziej przeszkadzał Harry’emu fakt, że profesor Dumbledore, Syriusz i Remus byli gotowi zaryzykować tak wiele żyć, by jego wybuchy zostały tajemnicą. Czy jedno życie naprawdę było warte tych wszystkich kłopotów?
^^^
Reszta tygodnia minęła bez incydentów i to dość szybko, skoro Harry nie musiał martwić się kolejnymi wieczorami w biurze Umbridge. Na szczęście nikt nie zauważył, jak Harry naciąga prawy rękaw koszulki na dłoń, by ukryć bandaże. Trwało to do sobotniego poranka, nim dłoń Harry’ego zagoiła się, jednak słowa „Nie będę opowiadać kłamstw” wciąż można było na niej zobaczyć, gdyby się przyjrzało, nie żeby ktoś to robił. Dlaczego mieliby to robić? Nikt nawet nie pytał, z czym wiązał się szlaban z Umbridge.
Przez poprzednie kilka dni Ron i Hermiona próbowali zbliżyć się do Harry’ego, ale wydawało się, że nie są w stanie wymyślić nic do powiedzenia, co skończyło się tak, że chodzili sfrustrowani. Harry zorientował się, że to połączenie konfrontacji w Pokoju Życzeń i szlabanów, które otrzymał z tego powodu. Prawdę mówiąc, Harry nie obwiniał za szlabany Rona i Hermiony. To wszystko sprawka profesor Umbridge i jakoś Harry czuł, że to był dopiero początek. Od tej chwili będzie musiał być o wiele ostrożniejszy. Nie może dać Umbridge kolejnej okazji do przydzielenia mu następnego szlabanu.
Pracując nad zadaniem domowym w bibliotece późnym sobotnim popołudniem, Harry nie był zaskoczony, gdy Ron niepewnie usiadł naprzeciw niego i czekał, aż Harry zorientuje się o obecności swojego najlepszego przyjaciela. Trzy czynniki wpadły Harry’emu do głowy, gdy uniósł wzrok. Po pierwsze, Ron był sam. Po drugie, byli w bibliotece, co oznaczało, że nie mogli na siebie wrzeszczeć. A po trzecie wszyscy wokół nich ich obserwowali.
Ron wydawał się dostrzec ostatni czynnik, jako że nerwowo odchrząknął.
- Posłuchaj, wiem, że nie mam prawa prosić się o cokolwiek, ale będziemy mieli dziś wieczorem kolejne spotkanie – powiedział cicho. – Jeśli nie chcesz przyjść, rozumiemy to z Hermioną. Chodzi o to, że wszyscy wiedzą, że coś jest między nami nie tak i o ciebie pytali. Chcą się uczyć od ciebie, nie od Hermiony. Chcą być w to zaangażowani tylko wtedy, gdy ty będziesz.
- W takim razie nie powinniście składać obietnic, których nie możecie dotrzymać – powiedział spokojnie Harry, powracając do swojego zadania. – Powiedziałem wam, że pomogę wam, ale nie będę prowadził całego przedsięwzięcia. Hermiona grała na dwa fronty, żeby uzyskać pożądany rezultat. To ona musi przeprosić mnie i wszystkich innych. Syriusz i Remus trenowali mnie w tajemnicy, żeby dać mi przewagę, ponieważ jej potrzebuję. Ta przewaga zniknie, jeśli jedna osoba postanowi opowiedzieć o tym, co widzieli. Nie wydaje mi się, że zdajecie sobie sprawę, że dla mnie jest to sprawa życia i śmierci. To nie do jakiegoś trywialnego egzaminu czy żeby komuś zaimponować. Nauczyłem się tego, żeby przeżyć.
Ron pokręcił się nerwowo, pochylając głowę ze wstydem.
- Hermiona zdaj sobie sprawę z tego, że spaprała, Harry – powiedział. – Oboje wiemy, że zajmie wiele czasu nim wrócimy do tego momentu, gdzie byliśmy, ale chcemy spróbować. Hermiona planowała przeprosić wszystkich dziś wieczorem i powtórzyć, że ty tylko nam pomagasz, a nie przewodzisz… jeśli wciąż chcesz, oczywiście. – Ron westchnął, po czym powoli uniósł wzrok na Harry’ego, mając nadzieję, że da rady się zorientować, co Harry myśli. – Harry, ten ostatni tydzień bez ciebie był okropny. Hermiona wybuchała łzami każdej nocy, ponieważ uważa, że straciła jednego z najlepszych przyjaciół.
- Więc wysłała cię, żebyś porozmawiał ze mną w jej imieniu? – odpowiedział Harry przyciszonym głosem, napotykając błagalne spojrzenie Rona. Jeśli Hermionie było tak przykro z powodu tego, co zrobiła, dlaczego mu tego nie powiedziała? – Nie zamierzam współczuć i mówić, że rozumiem, jak trudny był dla was ostatni tydzień, ponieważ nie wiem. Moi przyjaciele wykorzystali mnie, żeby przekonać innych, że ich punkt widzenia jest właściwy. Nie ugnę się tylko dlatego, że ktoś płacze z powodu swoich błędów. Oboje musicie zdać sobie sprawę, że to nie jest zabawa. Voldemort powrócił, a ja jestem na szczycie jego listy „do zabicia”.
- Co mam ci powiedzieć? – zapytał Ron bezradnie. – Spapraliśmy. Nie myśleliśmy. Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Uwierz mi, Fred, George i Ginny nigdy na to nie pozwolą. Przez ostatni tydzień uznali za misję wskazanie nam naszych win.
Harry wzruszył ramionami, odkładając zadanie.
- Nie mogę zagwarantować, że dzisiaj przyjdę – powiedział cicho. – Naprawdę powinienem umyć od tego ręce, ale w przeciwieństwie do Hermiony, ja dotrzymuję obietnic. – Ron skrzywił się na ten komentarz. – Hermiona jest urodzona do tej roboty. Moja zaufanie nie jest dawane szczodrze. Kiedy zbierze odwagę, by samodzielnie przeprosić, oboje będziecie wiedzieć, gdzie mnie znaleźć.
Chcąc zakończyć tą rozmowę, Harry wyszedł z biblioteki, nim Ron mógł cokolwiek powiedzieć. Naprawdę nie wiedział już, co robić. Jego umysł wciąż wędrował do podróży pociągiem do Hogwartu. Tego dnia, gdy walczył o swoje życie samotnie. Problemem było to, że nie zawsze będzie jedynym celem. Uczniowie Hogwartu potrzebowali się nauczyć, jak się bronić… może nie w takim stopniu, jak Harry, ale musieli nauczyć się podstaw. Tak, podstawy były nudne, ale potrzebne, żeby chociaż spróbować nauczyć się czegoś trudniejszego. To dlatego szkoła potrzebowała prawdziwego nauczyciela obrony, a nie oszusta takiego, jak Umbridge.
Problem w tym, że Ministerstwo zwyczajnie nie potrafiło zaakceptować prawdy.
Tego wieczoru Harry obserwował z dalekiego końca pomieszczenia, jak jego koledzy z klasy opuszczają wieżę Gryffindoru na spotkanie w Pokoju Życzeń. Dzisiejszy wieczór będzie interesujący. Jeśli Ron mówił prawdę, to Harry wiedział, że kilka osób będzie wściekłych na Hermionę. Wiedział również, że mógłby temu zapobiec, ale miał głębokie przeczucie, że to musi się wydarzyć. Hermiona musi się nauczyć, jak radzić sobie z ludźmi. Musi zaakceptować konsekwencje swoich działań.
Po godzinie Harry w końcu poddał się frustracji i wyszedł do Pokoju Życzeń. Po wejściu, Harry dostrzegł, że ściany są wyłożone drewnianymi półkami na książki. Jedwabne poduszki pokrywały podłogę zamiast krzeseł. Na końcu pokoju były półki, zawierające różne magiczne wyposażenie szpiegowskie. W centrum pokoju była grupa uczniów, których spotkał tydzień temu. Rozmawiali między sobą, nie zwracając uwagi na osobę, która weszła. Harry wziął to za znak i usiadł na jedej z poduszek, przyglądając się kolegom w milczeniu. Zapowiedź jego obecności tylko by wszystkich rozproszyła.
- Słuchajcie – powiedziała Hermiona ponad rozmowami, – wiem, że chcieliście się uczyć od Harry’ego, ale proszę zrozumcie jego punkt widzenia. Dostał trzydniowy szlaban od Umbridge tylko dlatego, że chronił to, co robimy.
- Właściwie to dostałem szlaban, ponieważ to była pierwsza okazja, gdy Umbridge mogła to zrobić – poprawił ją Harry, sprawiając, że wszyscy podskoczyli zaskoczeni. – Jej powód był nieistotny. Jej głównym motywem było to, żebym przyznał, że kłamałem na temat powrotu Voldemorta.
Kilka osób wzdrygnęło się na wspomnienie imienia Czarnego Pana, co sprawiło, że Harry przewrócił oczami z irytacją. Ci ludzie chcieli się nauczyć, jak walczyć przeciwko Voldemortowi i jego sługom, a nie potrafili nawet wytrzymać zwykłego imienia? To z pewnością nie polepszyło jego wiary w tych wszystkich ludzi. Wystarczy, że ich przeciwnicy wymienią imię Voldemorta, nim ich zabiją.
- A-Ale to nie fair! – zaprotestowała Cho.
- Witamy w świecie profesor Umbridge – powiedział sarkastycznie Ron, po czym odwrócił się do Harry’ego z nerwowym wyrazem twarzy. – Cieszę się, że mogłeś przyjść, kumplu. Zdecydowaliśmy się na nazwę: Grupa Defensywna albo w skrócie GD. Właśnie dyskutowaliśmy o tym, kto powinien być liderem, ponieważ… no, cóż… ponieważ ty nie chcesz nim być.
- Masz rację, nie chcę – powiedział spokojnie Harry. Nie sądzę, by ktokolwiek powinien być liderem. – Kilka osób popatrzyło na niego zdezorientowanych. Harry spojrzał bezpośrednio na Hermionę. – Mogę? – zapytał, a Hermiona szybko pokiwała głową. – Proszę wszystkich, rozdzielcie się na grupy według waszych domów. – Wstał i czekał, aż wszyscy wykonają polecenie. – A teraz, jako grupy, wybierzcie po jednej lub dwie osoby, które będą częścią komitetu. Komitet będzie odpowiedzialny za organizowanie spotkań. Dzięki temu zapobiegniemy temu, by jedna osoba nie była obciążona prowadzeniem całego przedsięwzięcia. Ci, którzy są Prefektami, członkami waszych drużyn Quidditcha albo oba i uważają, że nie będą w stanie unieść kolejnego obowiązku, przekażcie to reszcie waszej grupy.
Wśród trzech grup rozległy się ciche rozmowy. Harry obserwował grupę Gryfonów i dostrzegł, że Ron, Fred, George, Angelina, Alicja i Katie szybko ogłosili, że nie chcą być brani pod uwagę. Zauważył też, że Hermiona była niezwykle cicha. To było dziwne. Spodziewał się, że Hermiona skorzysta z okazji, żeby być przedstawicielem. Pierwsza ucichał grupa Puchonów i do Harry’ego podeszła dwójka uczniów: Justin Finch-Fletchley i Hannah Abbot. To nie było wielkim zaskoczeniem. Kolejna ucichła grupa Gryfonów. Z niej podeszli do niego Ginny Weasley i Neville Longbottom. To było zaskoczenie. W końcu zamilkli Krukoni i zbliżyła się Cho Chang z blondwłosą koleżanką Ginny. Wyglądało na to, że komitet został uformowany.
- Gratuluję – powiedział Harry do szóstki członków. – Sugeruję, żebyście zaczęli dzisiaj z czymś łatwym. Może zaklęcie rozbrajające.
- Jeszcze jedno, Harry – powiedziała Ginny i spojrzała na Neville’a, nim zerknęła z powrotem na Harry’ego. – Akceptujemy członkostwo w tym komitecie, ale sądzę, że wszyscy się zgadzają, że potrzebujemy też przywództwa. Sądzę, że powinieneś być naszym kierownikiem. Nikt nie może zaprzeczyć twojej wiedzy w tej dziedzinie. Byłaby szkoda jej nie wykorzystać, nie sądzisz?
Pozostała piątka członków pokiwała głowami na znak zgody, zostawiając Harry’ego w pułapce. Przynajmniej nie nauczał.
- Dobrze – powiedział cicho. – Gdy tylko spotkanie się skończy, porozmawiamy o czasie i miejscu spotkań. Sądzę, że wszyscy chcecie, żebym poprowadził dzisiejszą lekcję?
Ginny uśmiechnęła się pogodniej.
- Tak na początek – powiedziała radośnie. – Jak tylko załapiemy, o co chodzi, pomożemy ci z tym, prawda?
Wszyscy pokiwali głową na zgodę.
- Daj temu szansę, Harry – dodała Cho. – Większość z nas nauczyła się tego zaklęcia lata temu, więc nie powinno być zbyt trudno. Sądzę, że wszyscy potrzebujemy tylko nieco praktyki, póki nie załapią.
Harry skinął głową i potarł oczy pod okularami. To tyle, jeśli chodzi o nie angażowanie się.
- Wszyscy dobierzcie się w pary – ogłosił Harry, poprawił okulary i spojrzał na komitet oraz pozostałych uczniów. – Dzisiaj wieczorem powtórzymy zaklęcie rozbrajające i zanim zaczniecie narzekać, pamiętajcie: nie ma sensu uczyć się bardziej zaawansowanych zaklęć, czarów i klątw, jeśli nie poznacie najpierw podstaw.
Przez następne trzy kwadranse wszyscy ćwiczyli na innych zaklęcie rozbrajające, podczas gdy Harry i Cho obserwowali, gdyż reszta komitetu twierdziła, że potrzebują ćwiczeń. Neville był w parze z jedną z przyjaciółek Cho i po kilku uspokajających słowach Harry’ego, nie miał problemu z rozbrojeniem jej. Cały komitet obserwował, nawet jeśli tylko kątem oka, jak Harry przechodzi się wśród grup, oferując swoją radę, jeśli była potrzebna i gratulując innym, którym się powiodło. Dla Harry’ego, robił zwyczajnie to, co Syriusz i Remus, gdy nauczali jego, więc nie myślał o tym za wiele.
Kiedy Harry w końcu zarządził przerwanie ognia, większość grupy była zadowolona ze swoich osiągnięć.
- W porządku, śmiało możecie ćwiczyć przez tydzień, ale nie publicznie – powiedział mimochodem. – Jeśli ktokolwiek z was ma pytania, porozmawiajcie z członkami komitetu. Oni będą was uczyć w przyszłym tygodniu. Wszyscy poza komitetem są wolni. Jeśli zmieni się godzina spotkania, zostaniecie o tym powiadomieni.
Szóstak uczniów szybko podeszła do Harry’ego, niecierpliwie czekając na umówienie ich spotkań.
- To było naprawdę świetne, Harry – powiedział natychmiast Neville. – Jesteś urodzonym nauczycielem. Gdy tylko mi powiedziałeś, jak się skupić, to stało się takie łatwe. Nikt nigdy wcześniej nie wyjaśnił mi tego tak, jak ty.
- Muszę przyznać Longbottomowi rację – powiedział Justin, wzruszając ramionami. – Chyba tylko profesor Lupin naprawdę wyjaśniał różne rzeczy. W przyszłości powinniśmy pójść w tym kierunku. To z pewnością wszystkim pomoże, gdy dotrzemy do trudniejszego materiału.
- To prawda – powiedział Harry bardziej do siebie, niż do grupy, ale wszyscy i tak go usłyszeli. Ten komentarz tylko wzmocnił to, w co Harry już wierzył. Remus był wspaniałym nauczycielem, ale ponieważ był wilkołakiem, Ministerstwo nie pozwoli mu ponownie nauczać. – Czy ktoś ma jakieś zastrzeżenia, co do spotkania jutro rano w bibliotece o dziewiątej?
Wszyscy potrząsnęli głowami i obiecali, że tam będą, po czym opuścili Pokój Życzeń idąc do swoich odpowiednich Wież. Było blisko godziny policyjnej, a ostatnią rzeczą, jakiej wszyscy potrzebowali to wpadnięcie w kłopoty u Filcha, profesor Umbridge albo Snape’a. Gotowy za nimi podążyć, Harry rzucił ostatnie spojrzenie wokół pokoju i zobaczył, że nie był sam. Hermiona siedziała w kącie, cicho płacząc. Nie mógł powstrzymać pełnego frustracji westchnięcia. Naprawdę nie był dzisiaj gotów na konfrontację z nią.
Hermiona chyba zauważyła, że jest sama z Harrym, wstała i podeszła szybko do niego, obejmując go ramionami.
- Harry, tak bardzo przepraszam! – krzyknęła. – Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić ani narazić na niebezpieczeństwo. Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, co robiłeś i pomyślałam… nie wiem, co myślałam. Proszę, proszę, wybacz mi! Obiecuję, że nigdy więcej nie zrobię czegoś, co narazi cię na niebezpieczeństwo!
Harry niezgrabnie poklepał Hermionę po plecach, niepewny, co więcej zrobić. Tak, był na nią zdenerwowany, ale wiedział, że dziewczyna pomyśli dwa razy, nim po raz kolejny spróbuje czegoś takiego. Możliwe, że Hermiona była zbyt podekscytowana tą całą grupą, by myśleć o konsekwencjach. Jak mógł ją za to obwiniać?
- Wybaczam ci, Hermiono – powiedział szczerze Harry, – ale nie mogę o tym zapomnieć. Minie trochę czasu, nim ponownie ci zaufam, ale jestem gotów podjąć ten wysiłek.
Hermiona odsunęła się i uśmiechnęła do Harry’ego, ocierając łzy.
- Dziękuję, Harry – powiedziała z wdzięcznością. – Cieszę się, że przyszedłeś dzisiaj i podoba mi się twój pomysł, by reprezentanci domów dzielili się tym brzemię.
Harry wzruszył ramionami, podchodząc do drzwi z Hermioną.
- Pomyślałem, że to najlepszy pomysł, ponieważ może nadejść moment, gdy mnie tu nie będzie…
- C-Co? – zapytała zszokowana Hermiona. – Co masz na myśli „gdy mnie tu nie będzie”? Dlaczego miałoby cię nie być? Czy coś się stało?
- Chodziło mi o to, że profesor Umbridge może próbować dać mi w przyszłości kolejny szlaban – sprecyzował cicho Harry, gdy wychodził z pokoju. Hermiona szła blisko niego. – Teraz uważa mnie za zagrożenie, ponieważ tak wiele osób chce podążyć moimi śladami, a ja wyraźnie nie zgadzam się z teraźniejszymi poglądami Ministerstwa. Jestem atakowany z dwóch stron: Ministerstwa i od strony Voldemorta. To dlatego muszę trzymać się z dla od centrum uwagi.
Hermiona westchnęła, gdy dotarli do klatek schodowych.
- Naprawdę, naprawdę mi przykro, Harry – powiedziała cicho, gdy weszli na poruszające się schody. – Po prostu przyjmowałeś wszystko tak spokojnie, że zapomnieliśmy, przez co musisz przechodzić. Nawet gdy byłeś na mnie zły, tak naprawdę nie podniosłeś głosu. Przeszliśmy przez wiele, ale w tym ostatnim tygodniu, chyba coś zrozumieliśmy. Tak naprawdę już w ogóle się nie wściekasz. Nie wiem, kiedy to się zaczęło, ale wiem, że jest tak od jakiegoś czasu. Zdaję sobie sprawę, że nie mam prawa nic mówić, ale n-niepokoję się, Harry. To niezdrowo trzymać wszystko w sobie.
- Nie robię tak – powiedział Harry, gdy dotarli do portretu Grubej Damy. – Po prostu nie uważam, by konieczne było wygłaszać tyrady, kiedy nie jestem w stanie robić nic, by zmienić ich tok myślenia. Jeśli będę miał problem z zadaniem domowym albo w czymś innym, co będzie związane z życiem w Hogwarcie, wtedy ci o tym powiem. – Rzucił Grubej Damie hasło i wszedł do środka, zostawiając za sobą zaskoczoną Hermionę. Wiedział, że minie trochę czasu, nim ponownie zaufa Hermionie, ale przynajmniej rozmawiali. Problem z emocjami będzie nieco trudniejszy. Powiedzenie przyjaciołom, że nie może wpadać w złość nie było opcją. Miał tylko nadzieję, że będzie w stanie wymyślić coś wiarygodnego, gdy sprawa ponownie wyjdzie na światło dzienne.
^^^
Następnego ranka Harry był w bibliotece godzinę przed umówionym spotkaniem z komitetem, starając się dokończyć esej z eliksirów. Ponownie miał sen o pozbawionym okien korytarzu, który zaczął doprowadzać go do szaleństwa. Nie znosił tego snu, ale chyba nie był w stanie pozbyć się go z głowy. Dlaczego? Co było tak ważnego w tym pustym korytarzu? Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, a przynajmniej nie mógł sobie tego przypomnieć.
Cho i blond włosa Krukonka, która przedstawiła się jako Luna Lobegood, przybyły pierwsze niemal dwadzieścia minut przed dziewiątą. Luna natychmiast wetknęła swoją różdżkę za ucho, nim wyjęła wydanie magazynu nazywanego „Żongler”, obracając go do góry nogami, żeby go przeczytać. Harry spojrzał na Cho z uniesioną brwią, ale otrzymał w odpowiedzi tylko wzruszenie ramionami.
Harry słyszał o „Żonglerze” od Syriusza i Remusa. Najwyraźniej był on podobny do brukowców, drukując w większości fikcję i rzadko fakty. Nie wiedział wiele więcej poza tym, ponieważ Syriusz i Remus czuli wielką niechęć wobec reporterów, zwłaszcza Rity Skeeter, która ostatnio była zaskakująco cicho. Tylko ona mogła ośmieszać Dumbledore’a i Ministerstwo przez tak długi czas.
Ginny i Neville również przybyli na miejsce. Neville usiadł obok Harry’ego, podczas gdy Ginny zajęła miejsce obok Luny. Justin i Hannah przybyli niedługo później i po rzuceniu kilku zaklęć wyciszających, byli gotowi do rozmowy. Po przedstawieniu, Cho, Justin i Hannah natychmiast rzucili się na materiał, który powinni omówić na następnym spotkaniu. Ustalili, które proste zaklęcia, czary i klątwy przerobią oraz kto się nimi zajmie. Zdecydowali się na sobotni wieczór na datę kolejnego spotkania, dając przedstawicielom mnóstwo czasu na przygotowanie.
Harry szybko odkrył, że Luna Lovegood była raczej dziwną osobą. Miała tendencję do wygłaszania komentarzy, które były bardzo mało logiczne i wydawała się nie zwracać uwagi na dziwne spojrzenia, które posyłali mu inni. Harry zanotował w pamięci, żeby potem zapytać Ginny o Lunę. Nie wiedział, czy Luna po prostu próbowała być zabawna, czy zwyczajnie nie było jej do końca z nimi.
Gdy o wszystkim zdecydowali, spotkanie skończyło się, zostawiając Harry’ego ponownie samego, by mógł uporać się ze swoim zadaniem z eliksirów. Przynajmniej pewne rzeczy się nigdy nie zmieniały. Bez względu na to, co się działo, zawsze było jeszcze zadanie z eliksirów.


2 komentarze:

  1. Harry wydoroślał ,musiał. I dobrze,że przyjaciele zauważyli,że oni też muszą się zmienić. Dobry rozdział. Pozdrawiam. Dużo czasu i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, cóż pomysł z kitketem dobrynky, jednak mimo wszystko nie powinien się angażować... Umbridge się go przyczepiła i może mieć kłopoty... ale dobrze, że do Hermiony i rona w końcu coś dotarło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń