Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 1 kwietnia 2023

PDJ - Rozdział 43 – Wyrzuty sumienia i pojednanie

Albus spokojnie usiadł na jedynym wolnym krześle w pokoju,  który był wytarty, z tapicerką w tureckie wzory. Skrzyżował nogi, jego szata znajdowała się jakiś cal nad skarpetkami w tęczę i fioletowymi butami. Jego broda była starannie uczesana i przystrzyżona, a ulubiona szata w księżyce i gwiazdy na fioletowym tle błyszczała. Harry spojrzał na niego w zamyśleniu, próbując ustalić, czy to był jakiś żart. A potem spojrzał w oczy starego czarodzieja.

W tych oczach nie było wesołości, ani nawet odrobiny uśmiechu. Te oczy były poważne, smutne i pełne zrozumienia. Widział w nich żal i ból oraz rezygnację z powodu swojego stanu. Po raz pierwszy Harry spojrzał na wielkiego czarodzieja i dostrzegł coś poza fasadą wesołego, starego dyrektora. Widział duszę, która została rozdarta i posklejana przez poświęcenie i ból, tak jak jego, jak Severusa, i po raz pierwszy od dłuższego czasu, poczuł więź z dyrektorem. Podobnie jak ja, został przekłuty w ogniu i wyszedł z niego odmieniony na zawsze.

- To naprawdę prawda? – wyszeptał Harry. – Naprawdę nie ma pan już magii.

- Obawiam się, że tak, mój chłopcze.

- Jak to możliwe, Albusie? – zapytał Severus, spoglądając ostro na drugiego czarodzieja. – Powiedziałeś, że zrezygnowałeś ze swojej magii, ale jak byłeś w stanie to zrobić? Czarodziej bez magii umiera.

Dumbledore odchrząknął.

- W pewnym sensie umarłem tamtej nocy, Severusie. Nim Lucjusz przyszedł po mnie, by dokończyć swój rytuał, zostałem poddany kilku zaklęciom, które doprowadziły mnie na skraj śmierci. Jednym z nich był Cruciatus, inne to zaklęcie, które ukradło moją magię. Było to starożytne zaklęcie, którym Lucjusz umieścił  moją magię w kilku pojemnikach, podobnie jak można umieścić wspomnienia z myślodsiewni w fiolce. Kradzież mojej magii tak mnie osłabiła, że byłem wtedy pewny, że umrę, ale tak się nie stało. Zamiast tego znalazłem drogę do miejsca zwanego Ogrodem Wieczności, gdzie spotkałem również moją młodszą siostrę, Arianę oraz Lily. Powiedziały mi, że Voldemortowi można przeszkodzić, ale tylko jeśli będę gotów złożyć ostateczną ofiarę. W tamtym czasie myślałem, że to oznacza moje życie. Byłem gotów je oddać, jeśli to oznaczało nasze zwycięstwo, bo nie chciałbym, żeby wszystko, przez co przeszliście, poszło na marne. Lucjusz wyciągnął resztki mojej magii i dobrowolnie mu na to pozwoliłem. Ale po rytuale, gdy leżałem bliski śmierci, zostałem odesłany i powiedziano mi, że moja ofiara została zaakceptowana, mimo że nie w taki sposób, jak się spodziewałem. Oddałem swoją magię, a czyniąc to, ogromnie osłabiłem Voldemorta, ponieważ on nie rozumiał, co to znaczy zrezygnować ze wszystkiego, by ocalić życie albo kilka. Była to dla niego obca koncepcja, ponieważ on cenił siebie ponad wszystko inne.

- To dlatego nie mógł rzucić morderczego zaklęcia – powiedział Harry.

- Tak. Część jego ciała została ukształtowana przez moją magię, a magia poświęcenia nie może być wykorzystana do zabijania.

- Ale teraz, kiedy on nie żyje… czy pana magia nie powróci? – zapytał z nadzieją Harry.

Dumbledore potrząsnął głową.

- Nie, Harry. To, co oddałem, było dobrowolne. Stało się. Magia, która mi pozostała, wystarczy, by utrzymać mnie przy życiu, tyle ma w sobie większość mugoli, ale o niej nie wiedzą, malutka iskierka twórczej magii. – Rozłożył ręce. – Nie czuj się źle, Harry. To był wybór, którego sam dokonałem. Nie był łatwy, ale nic, co jest warte zrobienia nie jest łatwe. Słyszałeś już to ode mnie wcześniej, ale nigdy nie zdawałem sobie sprawę, co to naprawdę znaczy, aż do tego momentu.

Harry przekrzywił głowę.

- Mówi pan, że aż do teraz nie musiał pan rezygnować z czegoś, czego pan naprawdę pragnął.

- Dokładnie. Jesteś bystrym chłopcem, Harry – uśmiechnął się Albus.

- Jest, kiedy używa głowy do czegoś innego niż ćwiczenie z celem – powiedział znacząco Severus, po czym wyciągnął rękę i figlarnie zmierzwił włosy piętnastolatka.

- Hej! Przestań! – Harry próbował się uchylić, ale Severus był zbyt szybki. Jego długie palce sprawiły, że włosy, które miały tendencję do nieładu, sterczały we wszystkich kierunkach. – O co ci chodzi, Sev?

- Po prostu sprawiam, że wyglądasz normalnie – odparł profesor, uśmiechając się złośliwie.

Albus roześmiał się, wyraźnie zachwycony, że jego dwóch ulubionych uczniów tak dobrze się dogaduje. Potem znów spoważniał.

- Masz rację, Harry. Pamiętasz ten dzień, kiedy odlecieliście, gdy skarciłeś mnie, i to słusznie, za manipulowanie ludźmi? Powiedziałeś, że wykorzystałem ciebie i Severusa do własnych celów i ku mojemu żalowi, miałeś całkowitą rację. Wtedy tego nie widziałem, widziałem tylko potrzebę znalezienia ludzi gotowych, by przeciwstawić się Voldemortowi, by odkupić mój fatalny błąd, jakim była próba kontrolowania szaleńca za pomocą fałszywej przepowiedni. Wykorzystałem również biedną Sybillę i żałuję tego tak bardzo, jak nigdy niczego nie żałowałem. Zaufała mi tak, jak nikt inny, a ja wykorzystałem to zaufanie i zrobiłem z niej moją ofiarę. Ale ostatecznie zrobiłem z siebie głupka, ponieważ przepowiedziała prawdę i w pewien sposób ocaliła świat.

Kiedy leżałem w tej kamiennej celi, na wpół martwy od Cruciatusa i kradzieży magii, w końcu zdałem sobie sprawę, że to, co robiłem, było złe. Przekonywałem samego siebie, że wszystko, co robiłem – uczynienie z ciebie bohatera, a z Severusa szpiega – było dla większego dobra, ponieważ wszystko to miało na celu zniszczenie Voldemorta. Ale nie zdawałem sobie sprawy, że cel nie uświęca środków. Wykorzystałem poczucie winy i niewinność, by osiągnąć te cele, a robiąc to, odebrałem wam wolną wolę.

- Albusie, zgodziłem się zostać szpiegiem – zaczął Severus.

Stary czarodziej uniósł rękę.

- Tak, ale wykorzystałem twoje poczucie winy z powodu śmierci Lily, by cię do tego przekonać. Pomyśl o tym, Severusie. Byłeś przerażonym siedemnastolatkiem, który zrezygnował z najpodlejszego czarodzieja w magicznym świecie i któremu nie ufali wszyscy, z którymi miałeś walczyć ramię w ramię. Byłem jedyną osobą między tobą a Azkabanem, a desperacko cię potrzebowałem. Więc tobą manipulowałem, byś myślał, że warto być szpiegiem. A tak nie było, mój chłopcze. Miałeś przed sobą całe życie, mogłeś być kim tylko chciałeś, ale odebrałem ci wybór. Sprawiłem, że widziałeś tylko jedną ścieżkę i za to przepraszam. Ale mogłeś być Szefem Konfederacji Mistrzów Eliksirów, jednak nie doświadczyłbyś horroru klątwy Cruciatus i nie zostałbyś zmuszony do patrzenia, jak umierają niewinni. Nie rozumiałem... póki Lucjusz nie miał mnie w swojej mocy, jak to jest znosić taki ból. Myślałem, że wiem, ale się myliłem.  Nic nie wiedziałem. I pomyśleć… odesłałem cię do tego tak wiele razy… nie sądzę, bym kiedykolwiek miał to sobie wybaczyć…

Wtedy głos mu się załamał, więc wyciągnął chusteczkę koloru cytryny z kieszeni i otarł oczy.

- Albusie, wiedziałem, w co się pakuję, nigdy w to nie wątp – zaczął Severus. – Nie było nikogo innego, kto mógłby być tym, kim ja byłem i przeżyć przez te wszystkie lata. To była moja ofiara.

Stary czarodziej potrząsnął głową, pociągając nosem.

- To wciąż nie zwalnia mnie z odpowiedzialności. Ignorancja nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jesteś odważniejszym człowiekiem ode mnie, Severusie Snape. O wiele. Jak również Harry. Wiedziałeś, czym jest ofiara na długo przede mną, pomimo mojego wieku. Ja znałem jedynie ideę poświęcenia i to, jak sprawić, by inni wykonywali moje rozkazy. Nigdy nie rozumiałem prawdziwego cierpienia i bezradności, aż do czasu Lucjusza i kamiennej celi. Ale teraz rozumiem. I dlatego mogę powiedzieć z całkowitą szczerością, że ty i Harry jesteście o wiele lepszymi czarodziejami ode mnie. Przeżyliście najgorsze rzeczy, które mogło rzucić w was życie i wyszliście z tego mądrzejsi i lepsi.

- Miałem pomoc – sprzeciwił się Severus. – Hagrid mi pomógł. Gdyby nie on, pogrążyłbym się w rozpaczy i zakończyłbym życie w wieku szesnastu lat.

Harry sapnął, ponieważ nigdy nie dowiedział się o tym szczególnym wydarzeniu z przeszłości Severusa.

- Naprawdę myślałeś o… zabiciu się?

Severus skinął głową.

- Nie myślałem, prawie to zrobiłem. Jednak Hagrid mnie znalazł, wyleczył i dał mi powód do życia. Zawdzięczam mu więcej niż kiedykolwiek będę w stanie mu spłacić.

- I wstyd się przyznać, do niedawna o tym nie wiedziałem. Nigdy mi o tym nie powiedział – powiedział cicho Albus.

- Ponieważ poprosiłem go, żeby zachował milczenie – odpowiedział spokojnie Severus.

Harry’emu kręciło się w głowie. Nigdy nie sądził, że jego niezłomny mentor był w takiej depresji, że myślał o zakończeniu tego wszystkiego. Tak jak dawno temu w nocy, kiedy szukał wyjścia ze swojego nędznego życia i stał się jastrzębiem.

- Ja też miałem pomoc, proszę pana – przypomniał dyrektorowi. – Sev mi pomógł. Wewnętrznie tonąłem, a on mi pomógł dostrzec, że moje życie może być coś warte, że ktoś się o mnie troszczy. Żaden z nas nie zrobił tego sam.

Właśnie wtedy zaburczało mu w brzuchu, przypominając mu, że nie jadł nic od… tygodni? Zwrócił błagalne spojrzenie na swojego opiekuna.

- Severusie, umieram z głodu.

- Słyszałem. Co chciałbyś zjeść?

- Uch… może trochę zupy? Rosół z makaronem i może kanapkę?

Severus skinął głową.

- Dobry wybór, biorąc pod uwagę, że cały czas byłeś na eliksirach odżywczych. Twój żołądek powinien to przyjąć. – Machnął różdżką i jedzenie, o które poprosił Harry, pojawiło się na tacy, która podleciała do chłopca.

Harry usiadł i zaczął jeść, był wygłodniały, ale uważał, by jeść powoli, inaczej wiedział, że może się to skończyć wymiotami. Ale nawet mała miska zupy i kanapki z masłem była dla niego niemal zbyt wielkim wyzwaniem. Zjadł do syta, a kiedy skończyć, coś jeszcze zostało na tacy.

- Sev, już nie mogę. Przepraszam za marnowanie jedzenia.

- To zrozumiałe, Harry. Twój żołądek się skurczył i potrzebuje czasu, by znów przyzwyczaić się do normalnych porcji. Nie zmuszaj się do dokończenia, bo tylko się pochorujesz. I nie martw się też marnowaniem jedzenia, nie musisz kończyć wszystkiego, co jest na talerzu, nie jestem twoim skąpym wujem, żebym miał narzekać na kilka łyżek zupy i skórki z chleba.

Po tych słowach Severus odsunął tacę i dał Harry’emu trochę herbaty rumiankowej do wypicia, mówiąc, że pomoże mu ona pozbyć się wszelkich gazów, wzdęć i strawić posiłek.

Harry zarumienił się, ale wypił herbatę, wiedząc, że tej bitwy nie wygra, więc lepiej nie zaczynać. Jeśli chodziło o jego zdrowie, Severus był jak gniazdująca smoczyca.

Albus roześmiał się na tą wymianę zdań.

- Wygląda na to, Severusie, że całkiem dobrze radzisz sobie z rodzicielstwem.

Severus prychnął.

- Jeśli przez „dobrze” mówisz, że nauczyłem się, jak zmusić jednego upartego pisklaka do posłuszeństwa dla jego własnego dobra, to chyba masz rację.

- Ach, Severusie. Widzisz, nie jesteś gderliwym zrzędą, którego udawałeś.

- Nie zawsze – powiedział Harry, czym zasłużył sobie na ostre spojrzenie swojego opiekuna.

Albus uśmiechnął się.

- Cóż, przynajmniej jedna dobra rzecz wynikła z mojego wtrącania się. W końcu jesteście rodziną. Zawsze miałem nadzieję, że pewnego dnia to się stanie. – Ponownie pociągnął nosem i otarł łzę z oka.

- Och, nie rozklejaj się teraz, Albusie – jęknął Mistrz Eliksirów. – Pan Potter zawsze potrzebował opiekuna, który trzymałby go w ryzach.

- Tak, a ty zawsze potrzebowałeś kogoś, kogo mógłbyś chronić i kochać, przyznaj to.

- Kto by mnie doprowadzał do szaleństwa – odparował Severus.

- To też – roześmiał się jego podopieczny. – Ale pomyśl tylko, jak byłoby nudno, gdybym nie wpadał w tarapaty.

-Ty niepoprawny bachorze, od dnia, kiedy postawiłeś stopę w Hogwarcie, pragnąłem tylko spokoju i ciszy.

- W tym nie jestem zbyt dobry.

- Najwyraźniej.

- Ale staram się.

Usta Severusa drgnęły.

- W takim razie to musi wystarczyć.

Naprawdę do siebie pasują, pomyślał z zadowoleniem dyrektor, po czym zbeształ się za poczucie takiej dumy.

- Chciałbym przeprosić za wszystko, co zrobiłem i mieć nadzieję, że któregoś dnia mi wybaczycie. Tym razem postaram się być lepszy. Myślę, że to moja druga szansa i postaram się tego nie zepsuć.

Rzucił obu czarodziejom błagalne spojrzenie.

- Z pewnością nie dałbyś rady poradzić sobie gorzej – powiedział nagle Severus, po czym potrząsnął głową. – Wybacz mi, nie powinienem był tego mówić.

- Dlaczego? To prawda.

- Ja, ze wszystkich ludzi, wiem, jak ważne są drugie szanse, nie powinienem kpić z ciebie za twoje wysiłki. – Wziął głęboki oddech, zdumiony, że ma zamiar wypowiedzieć takie słowa, bo nigdy łatwo nie wyzbywał się urazy. – Niech przeszłość pozostanie przeszłością, Albusie. Człowiek, którym byłeś, umarł, a teraz w pewnym sensie się odrodziłeś. Odpokutowałeś za swoje błędy i… wybaczam ci. – Wyciągnął rękę.

Albus ujął ją i przycisnął do policzka, płacząc.

- Dziękuję, Severusie.

Severus westchnął i wymamrotał coś, co brzmiało jak: „Merlinie ratuj mnie od rozemocjonowanych Gryfonów”. Potem podał Albusowi kolejną chusteczkę.

- Harry, powiedz teraz, że mu wybaczasz, żeby mógł się wypłakać raz a dobrze. Nie chcę być tu całą noc.

- Wybaczam panu, profesorze – powiedział szczerze Harry, powstrzymując uśmiech. Ponieważ Severus klepał teraz dyrektora po ramieniu, pomimo swojego szorstkiego tonu. Ha! Możesz udawać twardziela, ale w środku jesteś jak pluszowy miś, Sev. I dzięki Bogu, że nie potrafisz mi czytać w myślach, bo chyba kopałbym sobie grób.

- No już, nie ma potrzeby… - zaczął Severus, ponieważ staruszek płakał coraz bardziej. – Och, na miłość Merlina…! – Objął starszego czarodzieja ramieniem, który wyglądał, jakby wyrządzono mu wielką krzywdę, ale nie odsunął się, gdy Albus okręcił się i zapłakał w jego szatę. Po chwili zaczął go rytmicznie poklepywać, co Harry pamiętał, że było bardzo kojące i pozwoliło skruszonemu czarodziejowi się wypłakać.

Harry odwrócił się, czując się niezręcznie, ale nie mógł uciec z pokoju, ponieważ był zbyt słaby, by gdzieś dalej iść. Udawał więc, że jest bardzo zainteresowany sufitem, na którym zaklęte były kojące obrazy chmur i błękitnego nieba, czekając, aż starszy czarodziej odzyska nad sobą panowanie.

Po wielu minutach Albusowi w końcu się to udało, wtedy zaczął dziękować Severusowi i Harry’emu, póki Mistrz Eliksirów nie warknął, by przestał o tym wspominać.

Albus spojrzał na Harry’ego i mrugnął. Harry powstrzymał śmiech. Wyglądało na to, że Albus dobrze wiedział, jakim naprawdę człowiekiem był Severus Snape.

- Profesorze, co pan teraz zrobi? – zapytał Harry, bo to pytanie dręczyło go odkąd Dumbledore ujawnił, że został pozbawiony magii. – Chodzi mi o to, czy nadal może pan być dyrektorem bez magii?

- Nie, Harry. Będę musiał znaleźć zastępcę. Dyrektor Hogwartu zawsze musi być czarodziejem, a ja już nim nie jestem. Właściwie nie jestem już pewny, czym jestem. No cóż, przypuszczam, że któregoś dnia ktoś wymyśli na mnie imię. – Dumbledore wzruszył ramionami. – W każdym razie, będę musiał wybrać kogoś innego do kierowania Hogwartem.

- Może Minerva? – zapytał Severus.

- Minerva oświadczyła, że chce przejść na emeryturę. Nie mogę jej za to winić. Nie bój się, znajdę nowego kandydata na dyrektora, zanim odejdę w zapomnienie.

Severus prychnął.

- Ty, Albusie? Nie sądzę.

- Dlaczego nie? Bycie chociaż raz zwykłym człowiekiem byłoby nowością. Chciałbym posiedzieć w domu i poczytać wiele moich książek, na które nigdy wcześniej nie miałem czasu. I napisać swoje wspomnienia, a i może kilka ksiąg z zaklęciami, za co chciałem się kiedyś zabrać. Przyznaję, że na początku będzie mi trudno poradzić sobie bez magii, ale przystosuję się.

- Możemy panu pomóc – zaoferował Harry. – Razem z Sevem możemy panu pokazać, jak żyć bez magii.

- Dobrze. Obawiam się, że będę potrzebował waszych rad – roześmiał się Dumbledore.

- Naprawdę nie jest to tak złe. Tylko inne.

- Wszystko będzie w porządku. Codziennie uczymy się czegoś nowego.

- Gdzie będzie pan mieszkał? – zapytał Harry, ponieważ nigdy nie widział Dumbledore’a poza Hogwartem.

- Och, mam małą posiadłość położoną na wzgórzach – powiedział przebiegle Dumbledore. – Odziedziczyłem ją po rodzicach, a to oraz bliskość wsi dobrze mi zrobić na początku nowego życia. Nie będę się nudził, ponieważ z pewnością będę miał wiele wywiadów z prasą i tego typu rzeczy oraz oczywiście będę pod ręką, gdyby ktoś potrzebował mojej porady. – W niebieskich oczach pojawił się teraz lekki błysk. – Ale koniec z wtrącaniem się, koniec z czynami dla większego dobra. Teraz pozostawiam to innym. Zrobiłem swoje, teraz wrócę do domu. Gdzie będę całkiem zadowolony. Oczywiście, gdy tylko załatwię kilka spraw.

Harry skinął głową, myśląc o tym, jak bardzo zmieni się teraz ich życie, gdy nie będzie wojny. Czuł jednocześnie ulgę oraz niepokój, ponieważ cień Voldemorta pochłonął tak wielką część jego życia, że teraz dziwnie mu było, gdy nie musiał oglądać się przez ramię i martwić, że w jakiś sposób zostanie zamordowany. Nie musiał się spieszyć i zdrowieć, bo ścigał go jakiś maniak. Mógł być po prostu normalny. Tylko że… nie był pewny, czym jest normalność.

Przypomniał sobie, że też ma do załatwienia sprawy. Musiał porozmawiać z Knotem o Wilczakach, a także o Witherspoonach, żeby Jasper mógł uzyskać patent i uznanie, na które zasługiwał z powodu amuletów oraz żeby wilczaki mogły wreszcie zostać uwolnione z Mrocznego Lasu. Wiedział, że przekonanie Knota będzie wymagało wiele pracy, ale Harry miał nadzieję, że status bohatera pomoże wpłynąć na zacofanego czarodzieja. I wiedział, że Severus go poprze. Dumbledore również, kiedy wyjaśni, co wilczaki dla nich zrobiły.

 Nagle poczuł nieprzyjemną potrzebę skorzystania z łazienki, która znajdowała się po drugiej stronie pokoju. Ostrożnie usiadł i przesunął się na krawędź łóżka. Ale kiedy próbował wstać, poczuł zawroty głowy, a nogi zagroziły, że ugną się pod nim jak u jednodniowego źrebaka.

Severus spojrzał na niego i zapytał:

- Harry, gdzie ty się wybierasz?

- Ja… muszę skorzystać z łazienki – powiedział, próbując się podnieść.

- Stój – rozkazał jego opiekun, podchodząc i obejmując go ramieniem. – Jesteś zbyt słaby od leżenia w łóżku przez dwa tygodnie, a Cruciatus mógł uszkodzić pewne z twoich mięśni.

- To dlatego ledwie stoję?

- Tak. Pozwól, że ci pomogę – powiedział Severus. Potem, nim chłopiec zdążył zaprotestować, z łatwością wziął go na ręce i przeszedł pięć kroków do łazienki. Wniósłby Harry’ego do środka, ale Harry upierał się, że stąd mógł już iść.

- Sev, mogę przytrzymać się szafki. Nic mi nie będzie – nalegał.

Severus postawił go i Harry poradził sobie, choćby przez czysty upór, by zrobić kilka kroków do łazienki. Światła natychmiast się zapaliły, więc Harry chwycił się szafki, żeby złapać równowagę, a potem drzwi się zamknęły.

Harry poczuł, jak uginają się pod nim kolana, ale nie chciał się poddać. Udało mu się dotrzeć do toalety i oparł się o ścianę, w głowie mu szumiało i czuł się tak zmęczony, jakby przebiegł jednocześnie przez wszystkie schody w Hogwarcie. Potrzebuję tylko trochę czasu, żeby złapać oddech, a potem już będzie dobrze.

Ledwie o tym pomyślał, poczuł, jak ciepłe dłonie chwytają go w talii i utrzymują w pozycji pionowej.

Huh? Co do diabła? Próbował się wyrwać z niewidzialnych rąk, ale nie mógł uzyskać wystarczającej siły.

Następnie upiorne palce odpięły spodnie jego piżamy i zaczęły je opuszczać.

- Czy masz skrzaty domowe w swojej posiadłości? – zapytał Severus. – Bo jeśli nie, mogę ci pokazać, jak ugotować dla siebie najprostsze dania. Nie możesz żyć na samych słody czasz, wiesz o tym? Tylko się rozchorujesz…

- Nie bój się, Severusie, w Bumblebee Ridge mam dwa skrzaty domowe i one dopilnują, żebym się dobrze odżywiał. Znają mnie całe życie i niestety nauczyły się już moich wszystkich sztuczek – westchnął starzec. – Nigdy nie byłem w stanie ich oszukać, kiedy byłem chłopcem i wątpię, bym teraz był w stanie…

Z łazienki dobiegło głośne uderzenie, a potem usłyszeli spanikowany głos Harry’ego:

- Zostaw mnie, czymkolwiek jesteś! Puść! Zostaw mnie w spokoju! Sev, pomóż! Łazienka… ona mnie atakuje! Jest zaczarowana!

Severus natychmiast wstał.

- Co, w imię Merlina?

- Severusie, w każdej łazience w świętym Mungu są zaklęcia wspomagające – przypomniał mu Albus. – Harry o tym nie wiedział i zapomnieliśmy go ostrzec…

Severus wchodził już łazienki, gdzie słychać było kolejne uderzenia.

- Nie! Oddawaj je! Sev, ta cholerna łazienka kradnie mi piżamę!

Severus otworzył drzwi i zobaczył, że Harry leży bez godności pod ścianą, z dzikimi oczami, gorączkowo kopiąc jakąś niewidzialną siłę. Jego spodnie od piżamy sięgały mu do kostek, więc trzymał się ponuro paska bielizny, mocując się z niewidzialnymi rękami, które próbowały je zdjąć. Był czerwony na twarzy i dyszał.

- Wynoś się! Nie możesz ich dostać, cholerny duchu! Severusie, pomóż!

- Harry, uspokój się – rozkazał Severus. – Łazienka w szpitalu jest zaczarowana, by pomóc ci w ubieraniu się u rozbieraniu oraz siadaniu i wstawaniu, jeśli tego potrzebujesz.

- Ja nie! Ja nie potrzebuję pomocy! – krzyknął nastolatek. – Sev, to próbowało… rozebrać… moje spodnie! Jakbym był jakimś cholernym dzieckiem.

- Harry, zaklęcia wspomagające reagują na twoje możliwości fizyczne, więc nie zadziałałyby w ten sposób, gdybyś nie potrzebował pomocy – wyjaśnił cierpliwie Severus. – Gdybyś nie walczył z zaklęciem, nie skończyłbyś w takim miejscu. Jesteś ranny?

- Nic mi nie jest! – upierał się jego podopieczny. – Po prostu zakręciło mi się trochę w głowie.

Severus uniósł brew.

- Więcej niż trochę, jeśli zaklęcia zadziałały. – Zerknął na chłopca. Harry dąsał się i krzywił, piorunując Severusa wzrokiem, jakby w jakiś sposób była to jego wina. Przypominał Snape’owi wściekłego pięciolatka, a ten obraz wydał mu się dziwnie ujmujący. – No już, pomogę ci wstać.

- Sam mogę wstać – krzyknął chłopiec. – Nie potrzebuję zaklęć ani niczego innego. Mogłeś mnie ostrzec.

- Zapomniałem, że zaklęcia te są automatycznie nakładane na wszystkie łazienki dla pacjentów – odparł Severus. – Przestań się upierać.

Ignorując rumieńce na policzkach i jąkanie się, Severus podniósł Harry’ego i na wpół zaniósł go do toalety. Harry próbował odepchnąć jego ręce, ale Severus nie puszczał.

- Jeśli nie chcesz, żeby ci pomagały zaklęcia to ja ci pomogę.

- Nie! – krzyknął Harry, szkarłatny na twarzy. – Mogę zdjąć swoje własne cholerne spodnie!

Severus podtrzymał go, kiedy wykonywał zadanie, pomógł mu usiąść, po czym wyszedł, wołając przez ramię:

- Daj mi znać, kiedy skończysz, żebym mógł cię zanieść z powrotem do łóżka.

- Sam tam wrócę! – nadeszła warknięta cicho odpowiedź.

Severus stłumił chichot, zamykając drzwi.

Albus uniósł wzrok.

- Merlinie, brzmiało to tak, jakby toczyła się tam bitwa.

- O parę spodni – zauważył Severus, a jego czarne oczy zabłysły.

- Ojej – powiedział tylko Albus, po czym nie mógł się powstrzymać i zaczął się cicho śmiać. Po chwili dołączył do niego Snape.

Kilka chwil później, w drzwiach stanął raczej niezadowolony Harry.

- Tak, to naprawdę zabawne.

- Och, Harry, przepraszam, ale… widzisz, to samo przydarzyło mi się wczoraj, kiedy próbowałem skorzystać z toalety – powiedział Dumbledore, wciąż chichocząc. – Na początku byłem całkowicie… zakłopotany, ale zaklęcie jest tam nałożone dla twojego dobra, mój chłopcze. A walka z nimi tylko pogarsza sprawę. Powinienem był o nich pamiętać i powiedzieć ci, zanim… Czy zostałeś ranny?

Harry potrząsnął głową. Jego tyłek trochę bolał, ale poza tym nic mu nie było.

Severus pomógł mu wrócić do łóżka.

- Nigdy więcej nie zostanę w tym cholernym szpitalu – mruknął złowrogo Harry. – Wolałbym zdrowieć w domu.

- Ach, teraz naprawdę brzmisz jak syn Severusa, mój chłopcze – uśmiechnął się szeroko Albus. – On też woli dochodzić do siebie w swoich własnych kwaterach.

-  Rozumiem dlaczego – odparł Harry. – Głupia łazienka!

- Połóż się i pozwól mi zmierzyć ci temperaturę – zaczął Severus. – Myślę, że zakręciło ci się w głowie od zbyt szybkiego wstania…

- Nie musisz przesadzać… - warknął Harry, wciąż zawstydzony, chociaż gdyby się nad tym zastanowił, śmiałby się z tego, jak śmiesznie musiał wyglądać, walcząc z niewidzialną postacią.

Severus zmarszczył ostrzegawczo brwi.

- Uważaj na słowa, pisklaku.

Nim mógł przeprowadzić badanie, drzwi pokoju otworzyły się i wszedł uzdrowiciel Sandrilas.

- Severusie, przyszedłem rzucić na ciebie zaklęcie, żebyś mógł się przespać. Och, pan Potter, obudził się pan! Jak wspaniale. Zobaczmy, jak się pan ma.

Machnął różdżką i rzucił zaklęcie diagnostyczne.

- Hymm, cóż, magicznie już wyzdrowiałeś, ale twoje mięśnie wciąż są słabe i potrzebują odpoczynku, by dojść do siebie. Zastosuję eliksiry, by wzmocnić te mięśnie, ale do tego czasu musisz pozostać w łóżku.

- Jak długo? – krzyknął przerażony Harry.

- Trzy dni.

- Trzy dni? – wrzasnął. – Czy nie może pan… no… naprawić mnie zaklęciem?

Uzdrowiciel Sandrilas westchnął.

- Panie Potter, żadne zaklęcie pana nie wyleczy, pańskie mięśnie zostały nadwyrężone i zranione przez Cruciatusa i potrzebują czasu, by dojść do siebie w naturalny sposób. Mogę podać panu eliksiry przeciwbólowe i wzmacniające mięśnie, ale najlepiej zrobić to powoli. Przeszedłeś przez nie lada mękę, chłopaku, nie ma potrzeby się spieszyć.

Harry skrzyżował ręce na piersi i wymamrotał:

- Nienawidzę być chory.

- Tak samo jak większość mi znanych osób – powiedział rozbawiony uzdrowiciel Sandrilas. – To dobrze, bo inaczej musiałbym przyjmować więcej pacjentów. – Machnął różdżką i na stoliku nocnym Harry’ego pojawiły się trzy eliksiry. – Możesz zacząć od tych. Wypij wszystkie.

Harry posłuchał, mając nadzieję, że eliksiry zadziałają lepiej niż powiedział Sandrilas. Wszystkie smakowały obrzydliwie, więc zapił je szklanką wody.

Uzdrowiciel spojrzał na niego, po czym powiedział dość cierpko:

- Przypominasz trochę swojego ojca chrzestnego, młody człowieku.

- Tak? – Harry brzmiał na zadowolonego.

- Tak, też się dąsał, gdy chodziło o wypełnianie poleceń uzdrowiciela. Podobnie jak inny pacjent, którego mógłbym wymienić. – Sandrilas odwrócił się, by spojrzeć na Albusa. – Myślę, że jest pan wystarczająco dorosły, by wiedzieć, że pacjenci nie powinni tak po prostu opuszczać swoich pokoi, kiedy mają na to ochotę, panie Dumbledore. Moja asystentka, Alicja, prawie dostała zawału, kiedy odkryła, że pana nie ma.

Albus wyglądał na tak winnego, jak uczniak, który przepisał czyjąś pracę domową, a potem skłamał w tej sprawie.

- Och, cóż, chciałem zostać tylko na chwilę, Alec… Musiałem porozmawiać z Severusem i sprawdzić, co z Harrym… Nie chciałem nikogo martwić…

Sandrilas tylko wywrócił oczami.

- Może nie powinniśmy likwidować tych zaklęć przylepnych… wtedy pacjenci zostaliby tam, gdzie ich zostawiliśmy, zamiast skakać wesoło z pokoju do pokoju… - Wycelował surowo palcem w Albusa i machnął różdżką, rzucając kolejne zaklęcie diagnostyczne. – Dyrektorze, może się pan czuć lepiej niż dwa dni temu, ale w żaden sposób nie wyzdrowiał pan z tego, co te potwory panu zrobiły. Potrzebuje pan dużo odpoczynku, ma pan szczęście, że nie spowodował pan nawrotu, chodząc zbyt wcześnie. Pan i pan Potter jesteście tacy sami.

- Może pan nam oszczędzi irytacji i położy ich razem w tym samym pokoju? – zasugerował Snape. – Wtedy mógłbyś mieć oko na obu w tym samym czasie.

Uzdrowiciel Sandrilas spojrzał na Snape’a, jakby ten był geniuszem.

- Severusie, to genialne! Natychmiast każę mojemu sanitariuszowi przynieść dodatkowe łóżko i powiadomię personel. Dziękuję za uratowanie zdrowia psychicznego.

- Nie ma za co, Alec – powiedział cicho Severus. Odwrócił się i spojrzał na Harry’ego. – Ufam, że będziesz się zachowywał, gdy pójdę po kolację? A może mam cię przykleić do łóżka?

- Właściwie planowałem związać prześcieradła i wyjść przez okno – powiedział bezczelnie Harry.

- Proszę się zdrzemnąć, Potter – rozkazał szorstko Severus. – Zrobiłeś się marudny.

Potem wyszedł z pokoju, zanim Harry zdążył odpowiedzieć.

- Cholera jasna! – warknął. – Dlaczego on zawsze musi mieć ostatnie słowo?

- W innym wypadku nie byłby Severusem, Harry – powiedział Dumbledore, a jego oczy błyszczały dawnym zapałem. – On chce dobrze, dziecko.

- I ma rację. Jesteś wyczerpany, Harry – wtrącił się Sandrilas. – Zamknij oczy i idź spać. Chcesz eliksir nasenny?

- Nie, proszę pana – powiedział Harry, starając się nie marudzić. Wbrew siebie odkrył, że jego oczy się zamykają i zanim się zorientował, zasnął.

Uzdrowiciel Sandrilas przemówił do lustra i wkrótce łóżko oraz reszta ciuchów Albusa oraz jego rzeczy osobiste zostały przeniesione do pokoju Harry’ego, a notatka na jego karcie została zmieniona. Uzdrowiciel dał znak starszemu czarodziejowi, by się położył, a Albus posłuchał. On też był wyczerpany, emocjonalnie i fizycznie.

Zanim Severus wrócił, obaj Gryfoni spali. Uzdrowiciel Sandrilas siedział na krześle, obserwując swoich dwóch krnąbrnych pacjentów.

- Co zrobiłeś, dałeś im eliksiry nasenne?

- Nie. Są wyczerpani. Powinni przespać całą noc. Jutro to inna historia. Gryfoni! Mają kompleks spartański, zawsze muszą grać bohaterów, nawet gdy są chorzy.

- W jakim domu byłeś? Slytherinie?

- Nie, ja byłem Krukonem. Wystarczająco sprytnym, by wykonywać rozkazy uzdrowiciela, jeśli to konieczne – odpowiedział Sandrilas. – Dobranoc, Severusie. Do zobaczenia jutro na obchodzie.

Potem wyszedł, zostawiając Severusa, który czytał powieść, którą kupił w szpitalnym sklepie z pamiątkami.

Wiedział, że w swoim czasie z Harrym będzie w porządku, chłopiec miał niezwykłą zdolność do wychodzenia z traum. I Albus też się wyleczy, chociaż na innym poziomie. Jutro musiał porozmawiać z Harrym o ważnej sprawie, mając nadzieję, że to uspokoi chłopca na dobre, że jest godny, by gdzieś przynależeć.

Zbliżył się do łóżka chłopca na paluszkach, delikatnie odgarnął włosy z czoła Harry’ego i zdjął jego okulary, po czym mocniej przykrył śpiącego nastolatka kołdrą. Na nim poruszyła się Hedwiga, ale nie obudziła się. Trzy dni nieprzerwanego kotu przez kontynent wyczerpał ją do granic możliwości, więc ciągle spała. Będziesz miała miłą niespodziankę, gdy się obudzisz, Hedwigo.

Severus krótko pogłaskał jej pióra, po czym wrócił na swoje krzesło i do książki. Wkrótce jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu były przyciszone oddechy, chrapanie Albusa i przewracanie stron książki.