Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 27 listopada 2020

MH - Rozdział 9 – Wychodząc z azylu

W ciągu następnych dwóch tygodni, Harry wpadł w schemat treningów, czytania, rozmów ze swoimi opiekunami, treningów, rozmów ze swoimi przyjaciółmi, czytania i, ostatecznie, spania. Jego siła powróciła, pozwalając, by trening wznieśli o kilka poziomów wyżej, ale nadal pozostawał łatwiejszy niż to, do czego był zdolny. Temat powrotu do szkoły nie był zbyt często poruszany, a Syriusz starał się być mniej wrogi temu niż wcześniej. Teraz był raczej na poziomie niechętnej akceptacji. Wszyscy trzej wiedzieli, że Harry będzie musiał wrócić do Hogwartu, ale po prostu nie wyrażali swoich myśli.

Remusowy powrót do zdrowia wciąż był wolny, ale był teraz w stanie nie zasypiać przez niemal cały dzień bez potrzeby snu. Jednak jakakolwiek aktywność fizyczna nadal go wyczerpywała, co było frustrujące, ponieważ Remus nalegał na obecność na treningach Harry’ego. Harry nie miał nic przeciwko. Remus zawsze wydawał się dostrzegać małe rzeczy i wskazywać je, zamiast pozwalać Syriuszowi na naukę Harry’ego metodą prób i błędów, co bez końca irytowało Syriusza.

Wszystko zdawało się powrócić do normy, co było dziwne, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło. Harry wiedział, że był uziemiony, ale, póki co, nie powiedziano mu, co to uziemienie ze sobą pociągnie. Nie pozwalano mu nigdzie iść, ale to nie było nic nowego. Było tak zeszłego lata i chodziło bardziej o jego ochronę, niż karanie go. Jego przyjaciele mogli odwiedzać go co parę dni, dzięki czemu Harry był na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami w Norze. Harry został również poinformowany o wydarzeniach w Ministerstwie przez Rona i Hermionę, którzy mieli tendencję do podsłuchiwania późno w nocy państwa Weasley. Najwyraźniej Minister wciąż desperacko chciał spotkać się z Harrym, co nie było niczym nowym. Z tego, co Harry dowiedział się o Rufusie Scrimgeourze, Harry wiedział, że mężczyzna chce tylko wykorzystać go dla zysku Ministerstwa i nie zamierzał być tego częścią.

Harry również dowiedział się sporo o wojnie w czarodziejskim świecie. Dowiedział się o inferiusach, które były zaczarowanymi zwłokami, które miały wykonywać rozkazy mrocznego czarodzieja. Voldemort używał ich w poprzedniej wojnie i w tej pewnie też ich wykorzysta. Dowiedział się również, że dementorzy opuścili Azkaban, dołączyli do Voldemorta i obecnie się rozmnażali, a była to wiedza, bez której mógłby żyć. To było zwyczajnie zbyt obrzydliwe, by o tym myśleć. Harry otrzymał również fioletową ulotkę, która była przewodnikiem Ministerstwa, jak chronić się przed siłami ciemności, chociaż należało ją nazwać: „Wojna dla opornych”. W ulotce nie było tak naprawdę nic pomocnego. Można ją było podsumować na jednej stronie, pisząc: „jeśli zauważysz coś nie tak, uciekaj, by się ratować i wezwij pomoc”.

Syriusz i Remus mieli niezły ubaw, gdy Harry wyraził swoją opinię. Też nie uważali, by ulotka była pomocna. To była jedna z bardziej humorystycznych dyskusji. Prawdę mówiąc, Harry nie wiedział, co by zrobił, gdyby Syriusz i Remus nalegali, by mówił o wszystkim, co miał w głowie, włącznie z przepowiednią. To właśnie te rozmowy z Syriuszem i Remusem najbardziej pomogły Harry’emu. Jego zwątpienie powoli znikało, co zostało przez wszystkich zauważone. Powoli wracał do tego Harry’ego Pottera, którego wszyscy znali przed końcem poprzedniego semestru.

Gdy zostało zaledwie dziesięć dni do rozpoczęcia semestru, cały czarodziejski świat zaczął się niepokoić. Codziennie w „Proroku Codziennym” pojawiały się artykuły dotyczące powrotu do zdrowia „Wybrańca” i uzasadnienia dla jego odosobnienia od oczu społeczeństwa. Niektórzy twierdzili, że Voldemort torturował Harry’ego do szaleństwa, podczas gdy inni wierzyli, że Harry został fizycznie oszpecony i był zbyt zawstydzony, by pokazać swoją twarz. Syriusz i Remus robili wszystko, co mogli, by powstrzymać Harry’ego przed czytaniem „Proroka Codziennego”, ale to nie powstrzymało Harry’ego od podsłuchiwania narzekań Syriusza na temat wścibskich reporterów i samolubnych polityków.

Czas, którego we trójkę się obawiali nadszedł tego wieczoru przy kolacji, gdy przybył profesor Dumbledore. Nikt nie musiał nic mówić. Po prostu wymienili spojrzenia i wiedzieli, że nie ma sensu debatować. Jednak Syriusz i Remus mieli kilka próśb o zapewnienie bezpieczeństwa Harry’ego. Na początek, pierwszego września Harry miał nie jechać do Hogwartu pociągiem, a społeczeństwo miało wiedzieć, że to po to, by uniknąć kolejnego ataku na pociąg. Po drugie, póki Remus nie wyzdrowieje całkowicie, Syriusz miał zająć jego miejsce, jako radny Hogwartu, a Remus pojedzie do Hogwartu, ponieważ wciąż był pod opieką pani Pomfrey. Po trzecie, gdyby pojawiło się jakieś niebezpieczeństwo, Harry miał mieć środki do ucieczki. Naszyjniki dziedzictwa Harry’ego miały zostać przemienione w świstokliki, które aktywowane hasłem miały przenosić Harry’ego do Dworu Blacków. Dumbledore zgodził się zapewnić dodatkowy świstoklik, który transportowałby Harry’ego do biura dyrektora. Wreszcie Syriusz i Remus mieli być konsultowani w sprawie każdej decyzji dotyczącej Harry’ego, nie ważne, czy chodziło o karę, Ministerstwo, czy prasę.

Profesor Dumbledore zgodził się na wszystkie żądania i zapewnił trójkę czarodziejów, że trzydziestego pierwszego sierpnia zostanie im dostarczony świstoklik, by zabrać ich do Hogwartu. Zapytał również, czy mógłby odegrać bardziej aktywną rolę w edukacji Harry’ego, zapewniając mu dodatkowe lekcje. Syriusz się wahał, podczas gdy Remus stwierdził, że nie ma nic przeciwko, póki będą wiedzieli, co będą przerabiać, by pomóc Harry’emu, gdyby tego potrzebował. Dumbledore ponownie się zgodził.

Kiedy Dumbledore wyszedł, kuchnię wypełniła cisza, nim Syriusz spojrzał na Harry’ego surowym wzrokiem.

- Zdajesz sobie sprawę, że wciąż jesteś uziemiony? – zapytał, a kącik jego ust drgnął.

Harry przygryzł nerwowo dolną wargę. Wiedział, że jego kara zostanie przekserowana.

Syriusz spojrzał na Remusa, po czym skupił uwagę z powrotem na Harrym.

- Kiedy pójdziemy do Hogwartu, będziesz mógł chodzić tylko po jego terenach – powiedział stanowczo. – Wieczory, gdy nie będziesz grał w Quidditcha, spędzisz w Kwaterach Huncwotów, pracując nad pracą domową albo czymkolwiek, co damy ci do nauki, chyba że będziesz musiał być gdzieś indziej. Poza tym, żadnych wizyt w Hogsmeade, póki nie powiemy inaczej.

Harry skinął głową. Spodziewał się, że będzie gorzej. Prawdopodobnie lepiej dal niego, jeśli spędzi swój czas wolny w Kwaterach Huncwotów, by uniknąć spojrzeń i szeptów. Przeżyje też bez wychodzenia do Hogsmeade, ponieważ było to ulubione miejsce Rity Skeeter, gdzie ukrywała się i czekała na niego.

- Syriuszu, myślę, że nie zaszkodzi, gdyby Harry spędził trochę czasu na pomaganiu Poppy w skrzydle szpitalnym, jako zapłatę za wszystko, co dla niego zrobiła – dodał Remus z uśmiechem. – Jestem pewny, że z radością przyjmie pomoc Harry’ego i może nawet udzieli mu kilku wskazówek.

- Świetny pomysł, Luniek! – zawołał Syriusz. – Możemy porozmawiać z nią podczas jej następnej wizyty!

Tak więc zdecydowano. Tonks była nieco rozczarowana, że Harry, Syriusz i Remus wybierali się do Hogwartu, ponieważ Viktor wracał do Bułgarii, a Charlie do Rumunii. Ponieważ było duże zapotrzebowanie na aurorów, Tonks tak ciężko pracowała, że nie spędzała ostatnio dużo czasu w Dworze Blacków. Odwiedzała ich co kilka dni, zwykle przynosząc coś, co wybrała dla Harry’ego w sklepie z ciuchami. Harry był naprawdę wdzięczny za nowy strój. W ciągu ostatniego roku urósł i wszelkie kupione przez niego ubrania znajdowały się w doku doktora Rolandsa, w szpitalu albo zostały zniszczone w wybuchu.

Harry niepewnie zapytał, czy mógłby odwiedzić doktora Rolandsa i szpital, żeby się pożegnać, ale Syriusz i Remus stwierdzili, że to zbyt niebezpieczne. Zamiast tego Tonks pojechała do szpitala z kilkoma listami od Harry’ego, by je rozdać i zabrać jego rzeczy. Wróciła z kilkoma listami i dwoma torbami rzeczy, w tym z jego brązowymi soczewkami. Syriusz, Remus i Tonks byli zdumieni różnicą, gdy Harry je założył, jednak Tonks zażądała, by zostały transmutowane w przezroczyste soczewki, ponieważ ukrywanie jasnozielonych oczu Harry’ego było przestępstwem (co Syriusz natychmiast zrobił, tylko po to, żeby przestała mówić).

Czytanie listów było trudne. Doktor Rolands skarcił „Oriona” za ucieczkę i zechciał wiedzieć, co się stało, jak „Orion” był traktowany i czy „Orion” o siebie dba. Doktor Rolands chciał również wiedzieć, dlaczego „Orion” miał teraz areszt zapobiegawczy. „Wiedziałem, że coś przede mną ukrywasz, ale gdybym wiedział, że to tak poważne, uważniej bym cię obserwował”. To stwierdzenie trochę zaniepokoiło Harry’ego. Doktor Rolands wiedział, a mimo to go przyjął? Dlaczego? Dlaczego nic nie powiedział?

List J.J.’a był zupełnie inny. J.J. wyraził współczucie, że „Orion” przegapił całą zabawę podczas ich cmentarnych zmian i związane z nimi gry na korytarzu. J.J. skarcił też „Oriona” za ucieczkę, ponieważ teraz utknął w pracy z mężczyzną w średnim wieku, który nie miał poczucia humoru i jeszcze mniej tolerował młodych, szukających przygód ludzi, takich jak oni. „On naprawdę chce, żebym pracował! Możesz w to uwierzyć? Dlaczego nie mogli wyznaczyć kogoś w naszym wieku, kto doceniłby mój wysiłek włożony w cieszenie się pracą?”

Najbardziej bolesne były listy od dzieci. Większość przesłała rysunki z postaciami z opowieści Harry’ego ze słowami „tęsknimy za tobą, Ori” na dole. Według Tonks, wszystkie dzieci spędziły godzinę na robieniu swoich obrazków, wypytując o „Oriego”. Starsze dzieci wydawały się rozumieć, że zły człowiek chciał skrzywdzić „Oriego”, więc „Ori” musiał uciec, ale młodsze chciały po prostu wiedzieć, kiedy „Ori” wróci.

Harry nie powiedział wiele przez resztę wieczora. Chociaż nie chciał tego przyznać Syriuszowi i Remusowi, tęsknił za doktorem Rolandsem, J.J.’em i dziećmi, których widywał każdej nocy. Doktor Rolands i J.J zrobili dla niego tak wiele, a dzieci polegały na nim, gdy chodziło o chwile radości w ich trudnych życiach. Zastanawiał się, czy David wciąż miał problemy ze spaniem, gdy włączony był monitor pracy serca, czy Emma wciąż była tak słaba, czy kręgosłup Jacka miał się lepiej i czy przeszczep nerki Bonnie przeszedł bezproblemowo. Te dzieci zmierzyły się z tak wieloma trudnościami w ich młodym wieku, ale nie poddawały się. Ja też nigdy się nie poddam. Przynajmniej tyle mogę dla nich zrobić. Nie zasługiwali, by zostać ofiarami szaleństwa Voldemorta.

Od tego dnia, Harry nosił kontakty zamiast okularów. Ponowne przyzwyczajenie się do zakładania ich zajęło mu nieco czasu, ponieważ nigdy tak naprawdę nie był w stanie założyć ich przy pierwszych kilku próbach. Ron był przerażony, słysząc, co robili mugole, by bez pomocy magii uniknąć noszenia okularów, podczas gdy Hermiona i Ginny pochwaliły zmianę, twierdząc, że kontakty sprawiły, że oczy Harry’ego wydawały się jeszcze jaśniejsze niż zwykle.

Gdy pozostał tylko tydzień wakacji, Syriusz w końcu pozwolił na wznowienie spotkań Zakonu w Dworze Blacków, co oznaczało, że wiele osób zobaczyło Harry’ego pierwszy raz od czerwca i wydarzeń w Ministerstwie. Wiele osób odetchnęło z ulgą, widząc na własne oczy, że plotki nie były prawdziwe i poza blizną na szyi, Harry uciekł stosunkowo bez szwanku. Spotkanie skupiło się głównie na bezpieczeństwie w Hogwarcie, które, według Syriusza, miało być bardzo długie, ponieważ Syriusz i Remus chcieli się upewnić, że Harry będzie bezpieczny.

Po spotkaniu, profesor Dumbledore dał Harry’emu małe pudełko, instruując Harry’ego, że powinien nosić go cały czas. Harry otworzył pudełko i zobaczył złoty pierścień z wygrawerowanym feniksem.

- To mój awaryjny świstoklik, Harry – powiedział Dumbledore, biorąc pierścień i wsuwając go na czwarty palec prawej dłoni Harry’ego. – Zabierze cię bezpośrednio do mojego gabinetu. – Odsunął dłoń i uśmiechnął się. – Słowo aktywujące to „schronienie”. Jeśli kiedykolwiek będziesz w niebezpieczeństwie, nie wahaj się go użyć.

Harry skinął głową, wpatrując się w pierścień, który dopasował się do jego palca. Wyglądał bardziej jak rodzinna pamiątka niż świstoklik. Ciało feniksa owinęło się wokół pierścienia, jego skrzydła były szeroko rozłożone, jakby leciał. Harry powoli uniósł wzrok i zobaczył błyszczące, niebieskie oczy Dumbledore’a.

- Proszę pana, to za dużo – powiedział. – Nie mogę przyjąć…

- Naprawdę muszę nalegać, Harry – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore. – Ten pierścień był w rodzinie Dumbledore’ów od pokoleń i jest przekazywany tylko tym, którzy wykazują rzadkie cechy feniksa. Został przekazany mi przez mojego dziadka i przekazują go tobie. Możesz nie być moim wnukiem, Harry, ale nie przychodzi mi do głowy nikt inny, kto wykazałby się większą odwagą, lojalnością, siłą i chęcią pomocy potrzebującym. Proszę, przyjmij go… dla mnie.

Harry westchnął, po czym skinął głową. Naprawdę nie sądził, by zasługiwał na taki prezent, ale wiedział, że nie ma sensu się kłócić.

- Dziękuję, proszę pana – powiedział szczerze. – Będę o niego dbał, obiecuję.

Dumbledore uśmiechnął się.

- Nie spodziewałbym się niczego innego – powiedział. – Poza tym, Syriusz prosił mnie o stworzenie drugiego świstoklika, więc jeśli nie masz nic przeciwko… - Harry wyjął breloki dziedzictwa, wciąż doczepione do naszyjnika na jego szyi. Obserwował, jak profesor Dumbledore wyjmuje różdżkę, delikatnie stuka nią w wisiorki, mówiąc „Portus”. Po chwili, Dumbledore odłożył różdżkę i uśmiechnął się uspokajająco, siadając z powrotem na krześle. – Ten świstoklik zabierze cię tutaj w rzadkiej sytuacji, gdy środowisko w Hogwarcie będzie zbyt niebezpieczne, byś tam pozostał. Słowem aktywującym jest „azyl”.

- Dziękuję, proszę pana – powiedział Harry, chowając wisiorki pod koszulkę. Patrząc na dyrektora, Harry widział, że chociaż Dumbledore wydawał się być swoim naturalnym, uprzejmym sobą, po prostu wydawał się inny. Sięgnął i poczuł fale troski, niepokoju i żalu. Harry wiedział, że coś się dzieje, ale nie miał pojęcia, co powiedzieć, jeśli naprawdę było coś do powiedzenia. – Naprawdę doceniam wszystko, co pan dla mnie zrobił, profesorze. Wiem, że ostatnio bardzo utrudniłem panu życie.

Dumbledore uniósł dłoń, by uciszyć Harry’ego.

- Bzdura, mój chłopcze – powiedział z uśmiechem. – Nie wyobrażam sobie, bym musiał stawić czoła temu, co ty, kiedy byłem w twoim wieku. Gdybym musiał, myślę, że zareagowałbym tak samo. Rodzina jest ważna, Harry. Daje nam siłę do walki, kiedy normalnie byśmy się poddali. Jednak mam nadzieję, że w przyszłości porozmawiasz z kimś, jeśli poczujesz się… przytłoczony. Zdaję sobie sprawę, że rozmawiałeś o swoich wyczynach z Syriuszem i Remusem. Czy mam rację, zakładając, że rozmawiałeś o swoim uwięzieniu?

Harry wzruszył ramionami.

- Naprawdę niewiele było do powiedzenia – powiedział zgodnie z prawdą. – Wszyscy widzieliście moje wspomnienia. Przez większość czasu byłem nieprzytomny. Mogło być gorzej. – Harry zamknął oczy i wypuścił długi oddech, odwracając twarz. Ten mały fakt pomagał mu zasnąć w nocy. Tamte dni były koszmarem, ale większość z tego to jego myśli i strach, które go pokonywały. Voldemort znał największy strach Harry’ego i wykorzystał go przeciwko niemu.

- Tak – powiedział powoli Dumbledore. – Mogło byś gorzej, chociaż to nie zmienia traumatycznych wydarzeń, których doświadczyłeś. Stłumienie twojej magii jest traumatycznym doświadczeniem, ale podejrzewam, że dla ciebie to było gorsze niż dla normalnego czarodzieja. Bez ostrzeżenia wyrwano od ciebie coś więcej niż zdolność do rzucania zaklęć. Muszę przyznać, że tak naprawdę nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego na sobie, ale byłbym gotów wysłuchać, gdybyś potrzebował kogoś do zwierzeń.

Harry spojrzał nerwowo na profesora Dumbledore’a. Rozumiał, że Dumbledore wierzył, że Harry po prostu ignorował to, co się stało, jak robił z wieloma innymi problemami w przeszłości.

- Doceniam ofertę, proszę pana, ale chcę tylko ruszyć dalej – powiedział cicho Harry. – To już koniec. Czy się bałem? Tak. Czy panikowałem? Oczywiście. Czy chcę to przeżywać jeszcze raz? Jasne, że nie.

- Harry…

- Profesorze – przerwał mu spokojnic chłopak, podświadomie pocierając czoło. – Wiem, że próbuje pan po prostu pomóc, ale wolałbym się skupić na tym, co muszę zrobić, żeby to nie wydarzyło się ponownie. Nie chcę znów być w taki sposób wykorzystany.

Dumbledore wpatrywał się w Harry’ego przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową.

- Dobrze – powiedział. – Nie będę naciskać, mój chłopcze, ale gdybyś potrzebował porozmawiać o czymś… o czymkolwiek… i nie mógłbyś powiedzieć o tym swoim opiekunom, wiesz, gdzie jest moje biuro.

Harry uśmiechnął się delikatnie, gdy Dumbledore wstał i pożegnał się. Obserwując, jak dyrektor wychodzi, Harry nie mógł powstrzymać się przed myśleniem, że to będzie kolejny trudny rok. Wydawało się, że wszyscy byli zdeterminowani, by Harry opowiadał o swoich przeszłych okropnościach teraz bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Za każdym razem, gdy Harry był zagubiony w myślach, pytano go, czy coś go niepokoi. Czasami Harry po prostu chciał na nich krzyczeć, by zostawili go w spokoju i dali mu trochę prywatności, ale nie chciał wszystkich smucić. Po prostu próbowali pomóc. Wiedział to. Zaakceptował to… ale w takim razie dlaczego czuł się, jakby się dusił?

^^^

Koniec wakacji przyniósł Harry’emu zarówno ulgę, jak i przerażenie. Poczuł ulgę z powodu zmiany scenerii i oderwania się od niekończących się pytań swoich opiekunów, ale był zmartwiony faktem, że uciekał od jednego problemu, wkraczając w drugi. W domu mógł się zamknąć w pokoju, jeśli czuł frustrację. W szkole, znalezienie sanktuarium było niemal niemożliwe, ponieważ tak wiele osób znało jego normalne kryjówki. Jego przyjaciele i całe GD wiedzieli o Pokoju Życzeń, boisku do Quidditcha i wieży astronomicznej. Syriusz i Remus wiedzieli o kuchni i Kwaterach Huncwotów. Nie pomagało też to, że Syriusz, Remus, Ron i Hermiona wiedzieli o Mapie Huncwotów.

Przez ostatnie kilka dni Syriusz i Remus wielokrotnie omawiali z Harrym „sytuację w Hogwarcie”. Rozmawiali o tym, co powiedzieć, żeby powstrzymać ludzi przed zadawaniem niewygodnych pytań i ostateczne rozwiązanie miało polegać na Ronie, Hermionie i Ginny. Ponieważ Harry nie zamierzał jechać pociągiem, jego przyjaciele mieli przekazać, że Harry wydobrzał po obrażeniach, ale nie pozwolono im o nich mówić, a to cała trójka była chętna wykonać.

Poruszyli również temat zajęć, a także to, czy Harry powinien zabrać ze sobą książkę na Zaawansowane Eliksiry, którą kupiła mu Tonks. Harry wahał się, czy zabrać ją ze sobą, ponieważ wiedział, że nie ma sensu nawet zawracać sobie głowę pytaniem profesora Snape’a, czy mógłby zapisać się na zajęcia. Nie chciał też stwarzać problemów, ucząc się eliksirów prywatnie pod nosem Snape’a. Zawsze był przeciwny specjalnemu traktowaniu, ale tutaj właśnie to robił. Ostatecznie Harry zdecydował włożyć podręcznik do zaawansowanych eliksirów na dnie swojego nowego kufra. Może poczyta go w nocy, gdy nie będzie mógł spać.

Prezent od Zakonu uratował mu życie. Miał więcej ciuchów niż kiedykolwiek, a to dzięki Tonks (która nalegała, że lepiej mieć więcej ciuchów niż niewystarczająco). Miał też swoją pelerynę-niewidkę, Mapę Huncwotów, podręczniki, dodatkowe książki o obronie i Quidditchu, swoje rzeczy do szkieł kontaktowych, kołdrę od pani Weasley, myślodsiewnię, szaty, dziennik i Błyskawicę, która została zmniejszona i zaklęciem ochroniona przed zniszczeniem. Miał przy sobie pas zawierający swoje zmniejszone i ukryte sztylety sai oraz nową zaczarowaną kaburę, która doskonale ukrywała naprawioną różdżkę. Harry naprawdę czuł się jak skrzynia na broń. Oprócz ukrytych sai i różdżki miał dwa świstokliki, z których jeden łączył go z opiekunami, żeby ci wiedzieli, czy Harry jest pod jakimkolwiek przymusem.

W nocy 31 sierpnia, Harry ponownie został wciągnięty w długą dyskusję z Syriuszem i Remusem (który w końcu był w stanie samodzielnie chodzić przez krótkie okresy czasu).Ponownie temat dotyczył Hogwartu, ale tym razem tego, co się wydarzy następnego dnia i parę dni później. Świstoklik miał się aktywować o dziesiątej rano i zabrać ich bezpośrednio do skrzydła szpitalnego, gdzie miała czekać pani Pomfrey na Remusa. Podczas gdy Remus miał wracać do zdrowia z uzdrowicielką, Syriusz i Harry mieli spotkać się z profesorem Dumbledorem, członkami personelu, którzy nie jechali pociągiem i z aurorami, którzy mieli chronić szkoły.

Po obiedzie Harry miał pomóc Syriuszowi i Remusowi rozpakować się, a potem spotkać się z panią Pomfrey, by omówić „karę”, którą miał odrobić w skrzydle szpitalnym. Kiedy nadejdzie wieczór, Harry i Syriusz mieli pomagać aurorom na stacji Hogsmeade, by upewnić się, że nie będzie żadnych problemów. Nie chodziło o to, że Dumbledore spodziewał się, że coś się wydarzy. Syriusz niechętnie powiedział Harry’emu, że Dumbledore poprosił Harry’ego o pomoc w „wyczuciu”, którzy uczniowie mogą stanowić potencjalne niebezpieczeństwo. Osobiście Harry uważał, że prośba ma sens, ale było jasne, że Syriusz i Remus byli zaniepokojeni tym, że Harry był w miejscu, które było podatne na atak.

Następny poranek nadszedł szybko. Harry i Syriusz wcześnie wstali z łóżka, kończąc ostatnie pakowanie, mycie i zabezpieczanie domu przed potencjalnymi intruzami. Syriusz zwiększył osłony, by powstrzymać nieproszonych krewnych razem z każdym, kto mógłby próbować wejść (zwłaszcza Mundungusa Fletchera, którego oczy zawsze wydawały się przeglądać drogie pamiątki rodziny Black, które mógłby sprzedać). Zgredek wrócił do Hogwartu ze swoimi pakunkami, podczas gdy ponuro wyglądający Stworek wciąż mamrotał, że opuszczanie domu jego pani przez młodego pana nie jest bezpieczne. Harry próbował uspokoić stworka, że w Hogwarcie nic mu nie będzie, ale starszy skrzat domowy nie chciał słuchać. Stworek tylko zniknął z trzaskiem, a Harry i Syriusz bezradnie wzruszyli ramionami.

Wszyscy byli gotowi, wszystko zostało zabezpieczone, gdy zostało tylko kilka minut. Stojąc przed kominkiem (który Syriusz ponownie zamknął i trzeba było podać hasło, by przejść), Syriusz, Remus i Harry położyli palce na starym bucie, który Dumbledore wysłał jako świstoklik, czekając cierpliwie, aż wszyscy poczuli szarpnięcie za pępkiem i zobaczyli wir kolorów, po czym wylądowali chwiejnie w jasnym skrzydle szpitalnym Hogwartu.

Fale radości i ulgi zalały Harry’ego, nim zdążył odzyskać równowagę. Upadając na czworaka, Harry próbował odepchnąć przytłaczające doznania, które owinęły się wokół niego jak rękawiczka. Nie mógł myśleć. Nie mógł oddychać. Te emocje miały być uspokajające, ale ich intensywność doprowadziła go do szału. Chwytając pulsującą głowę, Harry czuł, jak jego całe ciało się trzęsie, cicho błagając, by ból ustał.

I ustał.

Gdy upadł, zalały go zawroty głowy. Wszechogarniające emocje zmniejszyły się do normalnych, spokojnych fal. Harry nagle poczuł się wyjątkowo wyczerpany, gdy został ostrożnie odwrócony na plecy i podparty, by kilka okropnych eliksirów mogło zostać wlane do jego gardła. Zawroty głowy zniknęły, pozwalając Harry’emu skupić się na zmartwionych twarzach Syriusza, Remusa i pani Pomfrey.

- Co się stało, dzieciaku? – zapytał niespokojnie Syriusz.

Harry powoli usiadł i wytrząsnął z głowy całe pozostałe zmęczenie.

- Chyba Hogwart był nieco zbyt podekscytowany na mój widok – powiedział szczerze. – Odsunęła się, żebym nie czuł się tak przytłoczony. – Lekkie fale wyrzutów sumienia zalały Harry’ego, wywołując u niego uśmiech. Może mimo wszystko ten rok będzie przygodą. – Wybaczam ci – powiedział cicho i uśmiechnął się, gdy fale wyrzutów sumienia zostały zastąpione falami ulgi.

- Panie Potter! – wykrzyknęła zszokowana pani Pomfrey. – Chce mi pan powiedzieć, że naprawdę czuje pan Hogwart?

Syriusz spiorunował ją wzrokiem, po czym pomógł Harry’emu wstać.

- To działo się już wcześniej – powiedział stanowczo. – Wiesz o tym. – Syriusz spojrzał na Harry’ego krytycznie, kładąc dłoń ja czole chłopca, by sprawdzić, czy nie ma gorączki, sprawdził nawet puls Harry’ego. – Czy wszystko wróciło do normy, Harry?

Harry skinął głową, nerwowo pocierając kark.

- Eee… powinniśmy iść – powiedział niespokojnie. Naprawdę w tej chwili nie chciał tkwić w skrzydle szpitalnym dłużej, niż to konieczne. – Dumbledore na nas czeka.

- Harry ma rację – powiedział spokojnie Remus, siadając na najbliższym łóżku. – Wy dwaj macie spotkanie, w którym powinniście uczestniczyć. Jeśli to się wydarzy ponownie, wymyśl coś i wróć tutaj. Nie chcemy, żeby aurorzy byli tego świadkiem i przekazali informację Scrimgeourowi.

Syriusz skrzywił się na samą myśl.

- Słuszna uwaga, Lunatyku – powiedział. – Wrócimy przed lunchem i cię o wszystkim poinformujemy. Chodź, Rogasiątko. Czas na najnudniejsze dwie godziny, których doświadczyłeś w całym swoim życiu.

Harry pomachał Remusowi na pożegnanie, po czym odwrócił się i wyszedł z Syriuszem ze skrzydła szpitalnego. Naprawdę nie sądził, by miało być tak źle, prawda? To nie miały być lekcje historii z profesorem Binnsem, który bez przerwy mamrotał o wojnach goblinów. To było coś naprawdę ważnego. Chodziło o bezpieczeństwo Hogwartu i jego studentów. Może Harry po prostu był podekscytowany tym, że został do czegoś włączony, a nie pozostawiony z tyłu razem z resztą nastolatków. A może działo się coś jeszcze, czego Harry nie był świadom.

Szybko doszli do gargulca, strzegącego wejścia do gabinetu profesora Dumbledore’a. Na szczęście Syriusz znał już hasło, więc nie musieli tracić czasu na zgadywanie, co słodkiego Dumbledore ostatnio odkrył. Gargulec ożył i usunął się z drogi. Ściana rozsunęła się, ukazując kamienne schody, które poruszały się w górę spiralnym ruchem. Harry i Syriusz wymienili spojrzenia, po czym zaczęli wchodzić po schodach. Żaden z nich nie powiedział ani słowa. Nie musieli. Rozmawiali już wystarczająco dużo, by wiedzieć, że Harry powinien milczeć, chyba że zostanie o coś bezpośrednio zapytany. Nie było potrzeby zwracać na niego uwagi więcej, niż już jej miał.

Dotarli do wypolerowanych, drewnianych drzwi z mosiężną kołatką w kształcie gryfa. Harry wypuścił długi, uspokajający oddech, podczas gdy Syriusz trzy razu uderzył kołatką. Nie musieli długo czekać, nim usłyszeli głos Dumbledore’a, mówiący: „Wejść”. Syriusz położył uspokajająco dłoń na ramieniu Harry’ego i uścisnął, nim otworzył drzwi i wszedł do pokoju, a Harry podążył za nim, zamykając za sobą drzwi. Harry wykorzystał okazję, by szybko przeskanować pomieszczenie, jak również osoby w nim się znajdujące.

Nic się nie zmieniło. Ściany zdobiły portrety byłych dyrektorów i dyrektorem, Fawkes siedział na swojej żerdzi i zaśpiewał cicho, gdy zobaczył Harry’ego, a wszystkie świecidełka były tak samo błyszczące i przyciągające uwagę, jak zwykle. Jeśli chodzi o obecne osoby, za biurkiem siedział profesor Dumbledore z uprzejmym uśmiechem na twarzy. Obecni byli profesor McGonagall, Snape i Flitwick, siedzący przed biurkiem Dumbledore’a. McGonagall uśmiechnęła się do niego, a Flitwick i Snape wpatrywali się w niego z uniesionymi brwiami, podczas gdy Snape miał na twarzy swój zawsze obecny drwiący wyraz. Za opiekunami domów stali czterej aurorzy i jednym z nich była Tonks. Uśmiechnęła się szeroko i pomachała do Harry’ego i Syriusza, zapominając o jakimkolwiek profesjonalizmie albo po prostu go ignorując.

Harry również skorzystał z okazji i sięgnął, by wyczuć fale emocji, które były tuż poza jego zasięgiem. Wyczuł nerwowość, niecierpliwość, oddanie i odrobinę strachu. Żadna z tych emocji go nie zaskoczyła. Przy obecnym stanie czarodziejskiego świata, kto nie byłby zdenerwowany lub nie obawiałby się o bezpieczeństwo wszystkich dzieci, które tu dziś przyjadą? Mógł również zrozumieć niecierpliwość, ponieważ wszyscy prawdopodobnie na niego czekali, a oddanie najpewniej pochodziło od członków personelu, ponieważ byli wierni Dumbledore’owi.

- Ach – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore. – Przybyli nasi dwaj ostatni uczestnicy. Właśnie omawialiśmy ostatnie kroki, które jak najlepiej zabezpieczyłyby szkołę. Argus przeszukał już szkołę w poszukiwaniu jakichkolwiek mrocznych przedmiotów, a opiekunowie domów sprawdzili dokładnie ich szanowane domy. Wokół szkoły i jej terenów zostały umieszczone dodatkowe osłony…

- Co z sekretnymi wyjściami z zamku? – przerwał mu Syriusz. – Jeśli dobrze pamiętam, jest ich w sumie siedem, a Peter Pettigrew zna większość z nich.

- W takim razie powinny natychmiast zostać zapieczętowane – powiedział stanowczo Dumbledore. – Gdy tylko spotkanie się skończy, zostawię to zadanie tobie, Syriuszu. Jestem pewien, że auror Tonks i Harry będą w stanie zapewnić ci wszelką potrzebną pomoc.

Harry nie przegapił zirytowanych spojrzeń, które pojawiły się na twarzach trójki aurorów. Wraz z ogłoszeniem, że Harry Potter nie będzie w Expressie Hogwart, szanse na rozmowę z chłopcem, który przeżył o ostatnich wydarzeniach stawały się coraz mniejsze. Syriusz i Remus wiedzieli, co robią, kiedy poprosili, by Harry trafił bezpośrednio do Hogwartu. Dumbledore również wiedział, co robi, trzymając chłopca z dala od trzech aurorów, którzy nie byli członkami Zakonu.

Spotkanie trwało nieco ponad godzinę i skupiało się na przybyciu uczniów tego wieczora. Harry i Syriusz mieli nie ingerować w obowiązki aurorów, ale mogli też zaoferować pomoc, a nawet informację, gdyby była taka potrzeba. Harry i Syriusz mieli być również obecni, by powstrzymać uczniów przed paniką, ponieważ większość lubiła tą dwójkę. Z drugiej strony, gdyby były jakieś problemy związane z bezpieczeństwem Harry’ego, Syriusz został poinstruowany, by odciągnąć chłopca od sytuacji, podczas gdy aurorzy mieli skupić się na problemie. Harry’emu nie pozwolono uczestniczyć.

 Harry i Syriusz mieli ustawić się przy karocach ciągniętych przez testrale, podczas gdy aurorzy mieli zostać bardziej rozstawieni. Hagrid miał pomóc pierwszorocznym wsiąść do łodzi, a nowy nauczyciel, profesor Slughorn, miał mu towarzyszyć w razie konieczności. Uwaga Harry’ego skupiła się na pierwszej wzmiance o najnowszym nauczycielu obrony, ale nic więcej na jego temat nie powiedziano. Chciał wiedzieć, czy Slughornowi można ufać, czy nie, a co ważniejsze, czy jest odpowiednim nauczycielem. Wraz z nadejściem wojny, ważniejsze niż kiedykolwiek było posiadanie nauczyciela, który faktycznie uczyłby obrony, tak jak Syriusz w zeszłym roku.

Kiedy spotkanie się skończyło, Harry, Syriusz i Tonks udali się, by zapieczętować tajne przejścia. Harry próbował dowiedzieć się więcej o profesorze Slughornie, ale dowiedział się tylko, że na imię miał Horacy i że był byłym nauczycielem, którego Dumbledore ściągnął z emerytury. Cóż, przynajmniej wie, czego uczy. To było trochę uspokajające. Miejmy tylko nadzieję, że nowy nauczyciel nie jest szpiegiem Ministerstwa albo Voldemorta.

Syriusz i Tonks wykonali większość zaklęć na tajnych przejściach, dla dobra Harry’ego wyjaśniając dokładnie, co robili. Każde sekretne przejście było zapieczętowane na obu końcach i zaklęte, by emitować alarm, gdyby ktokolwiek przekroczył barierę. W zależności od dostępności tajnego przejścia, użyli różnych zaklęć. Te, które nie zostały zablokowane, miały na sobie znacznie silniejsze i bardziej skomplikowane uroki. Samo obserwowanie swojego ojca chrzestnego i swojej „ciotki” sprawiło, że Harry zdał sobie sprawę, że jeszcze wiele musi się nauczyć.

Gdy wszystko zostało zapieczętowane, Harry i Syriusz spotkali się z Remusem, który wciąż był w skrzydle szpitalnym. Tonks niechętnie musiała wrócić do swoich kolegów aurorów, by ponownie sprawdzić tereny. Nie starała się ukryć niechęci w kierunku współpracowników i faktu, że Scrimgeour prosił ich, by dowiedzieli się jak najwięcej o Harrym.

- Oczywiście Scrimgeour mi nie ufa, ponieważ odmawiam mu powiedzenia czegokolwiek – powiedziała Tonks. – Wiem to tylko dlatego, że ich podsłuchałam, jak knują, jak dorwać cię samego, Harry. Jedynym powodem, dlaczego tu jestem, jest to, że Dumbledore o mnie poprosił.

Remus słuchał uważnie wszystkiego, co Syriusz i Harry mu mówili, czego się dowiedzieli. Nic z tego go nie zaskoczyło, choć wiadomość od Tonks, że jej nie ufano, zaniepokoiła go. W tej chwili niewielu aurorów było gotowych stanąć przeciwko Ministerstwu. Tonks i Shacklebolt byli tak naprawdę jedynymi aurorami, którym Zakon całkowicie ufał. Problem polegał na tym, że Shacklebolt był teraz na zadaniu przydzielonym przez Ministerstwo, przez co Zakon nie mógł się wiele dowiedzieć.

Po cichym lunchu, Harry spotkał się z panią Pomfrey i zaplanował z nią ćwiczenia na niedzielne poranki z możliwością dodania jakiegoś dnia w tygodniu, jeśli jego harmonogram na to pozwoli. Na początek mieli ćwiczyć podstawowe lekarstwa i antidota. Harry niekoniecznie miał otrzymywać pracę domową, ale otrzyma materiały badawcze, które z korzyścią powinien przeczytać. Pani Pomfrey była świadoma, że Harry ma już i tak napięty harmonogram i nie zamierzała doprowadzić go do wyczerpania.

Po zakończeniu wszystkich spraw w skrzydle szpitalnym, Harry pomógł Syriuszowi i Remusowi się rozpakować. Było wiele zmian, które trzeba było wprowadzić, by miejsce było bardziej dostępne dla Remusa. Pokoje musiały zostać zamienione, żeby Remus miał bliżej do łazienki, meble musiały być przesunięte i zastosowane środki ostrożności, na wypadek, gdyby Remus potrzebował pomocy. Syriusz chciał przygotować się na wszystko i to właśnie powiedział Remusowi.

- Już raz waszą dwójkę straciłem – powiedział w swojej obronie. – Nie zamierzam znowu was stracić.

Prawie skończyli, gdy pukanie do drzwi spowodowało, że cała trójka podskoczyła.

- Otwórz, Syriuszu! – zawołała Tonks. – Musimy porozmawiać!

Syriusz jęknął, otworzył drzwi i odsunął na bok, by weszła Tonks, a za nią profesor Dumbledore.

- Jest jakiś problem? – zapytał ostrożnie, zamykając drzwi.

- Nie ma żadnego – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore. – Chciałem tylko wyjaśnić kilka szczegółów dotyczących dzisiejszego wieczoru i ogólnie Harry’ego.

Syriusz zerknął na Harry’ego, który siedział obok Remusa, po czym z powrotem spojrzał na Dumbledore’a. Nerwowość i troska wypełniła powietrze. Harry natychmiast wiedział, że nie będzie to przyjemna dyskusja. Syriusz już przyjął pozycję obronną, co oznaczało, że nie będzie słuchać niczego, co Dumbledore miał do powiedzenia. Ręka owinęła się wokół jego ramion, sprawiając, że Harry podskoczył i spojrzał w pełne zrozumienia oczy Remusa. Wyglądało na to, że nie tylko on widział nadchodzącą kłótnię.

Profesor Dumbledore popatrzył na Syriusza dłuższą chwilę, po czym westchnął ze zmęczeniem.

-Syriuszu, wiem, że wciąż czujesz się niepewnie z pomysłem, by Harry miał być dziś wieczorem na stacji kolejowej. Daję ci słowo. Harry będzie chroniony. Po prostu nie chcę, by aurorzy skupiali się na czymkolwiek innym poza swoim obowiązkiem chronienia uczniów.

Syriusz zamrugał w kierunku Dumbledore’a z zaskoczeniem.

- Myślałeś, że wykorzystają ten wieczór, by przepytać Harry’ego? – zapytał.

- Wiem, że zrobią wszystko, co trzeba, by wykonać swoje polecenia – powiedział Dumbledore z powagą, po czym spojrzał bezpośrednio na Harry’ego. – Właśnie dlatego, Harry, chcę, żebyś cały czas miał na sobie pelerynę niewidkę. Nie zaszkodzi też, jeśli powstrzymasz się przed samotnym chodzeniem.

Syriusz przesunął dłonią po twarzy, siadając na pobliskim krześle. Całe napięcie nagle zniknęło i zostało zastąpione cichą akceptacją. Czwórka dorosłych w pokoju wyraźnie chciała tego samego i byli gotowi zrobić wszystko, co konieczne, by to osiągnąć.

- Czy jest ktoś, komu możemy ufać, poza Tonks? – zapytał Syriusz.

- Z tego, co wiemy to nie, Syriuszu – powiedział spokojnie profesor Dumbledore, po czym spojrzał ponownie na Harry’ego. – To dlatego sugeruję, żebyś zachował wszystkie swoje odkrycia dla siebie, Harry. Jeśli dowiesz się czegoś, przyjdź do mojego biura po uczcie. Jeśli poczujesz coś, co nie może czekać, proszę, nie wahaj się powiedzieć Syriuszowi.

Harry skinął głową. To wszystko było naprawdę zrozumiałe. Jeśli chciał to zachować w sekrecie, zwracanie na siebie uwagi było ostatnią rzeczą, na jaką mógł sobie pozwolić. Jedynym problemem, o jakim mógł pomyśleć było to, czy jego empatia będzie wariować jak wcześniej.

- Czy naprawdę spodziewa się pan dzisiaj problemów? – zapytał Harry.

- Nie zaszkodzi się przygotować, Harry – powiedział wymijająco Dumbledore. – Uczniowie na pewno będą się denerwować, przyjeżdżając do szkoły w czasie wojny. Miejmy nadzieję, że dzięki obecności aurorów poczują się pewni, że naprawdę są w Hogwarcie bezpieczni. – Z uśmiechem odwrócił się, by wrócić się do całej grupy. – A teraz przejdźmy do drugiej sprawy, która mnie tu sprowadziła. Uważam, ze należałoby coś powiedzieć personelowi, by ich przygotować, gdyby empatia Harry’ego miała przejąć nad nim kontrolę.

- Absolutnie nie! – wykrzyknął Syriusz, zrywając się na równe nogi.

- Syriuszu, przestań! – powiedział stanowczo Remus, wstając chwiejnie. – Dumbledore nie powiedział, że musimy im powiedzieć o empatii Harry’ego. Gdyby Slughorn się dowiedział, całe Ministerstwo wiedziałoby w ciągu jednego dnia. Wszyscy wiedzą, że Voldemort stłumił magię Harry’ego. Wystarczy im powiedzieć, że Harry wciąż doświadcza wahań magii. Jedyną osobą, która mogłaby kwestionować tą wymówkę jest Severus, ale on nic nie powie. Syriuszu, widziałeś, co stało się dziś rano. To może się powtórzyć.

Syriusz potarł oczy, potrząsając głową, wyraźnie nie lubiąc tego pomysłu.

- Harry, idź się przebrać w szaty – powiedział ze zmęczeniem.

Rzucając im nerwowe spojrzenie, Harry wyszedł z pomieszczenia. Naprawdę nienawidził tego, że sprawiał tyle kłopotów, ale Dumbledore i Remus mieli rację. Nie mógł pozwolić sobie na wywołanie kolejnych pytań, gdyby jego empatia ponownie zaczęła wariować. Nie mógłby znieść spojrzeń, które pojawią się wraz z tą informacją. Ron i Hermiona zaakceptowali go, ale to nie znaczyło, że wszyscy inni zrobią to samo. Nawet w świecie czarodziejów, ludzie nie zawsze akceptowali tych, którzy byli inni.

Harry zawsze na wszelki wypadek miał w pokoju komplet wszystkiego, w tym szkolne szaty. Kiedy się przebierał, Harry podświadomie sprawdził, czy wisiorki wciąż są na jego szyi, a pierścień z feniksem Dumbledore’a na jego palcu. Jego różdżka wciąż była ukryta w jego kaburze, a sztylety sai na pasku. Mógł wymyślić tylko jedną rzecz, której brakowało.

- Zgredek? – zawołał.

Rozległ się głośny trzask i Zgredek pojawił się przed Harrym.

- Harry Potter wzywał Zgredka? – zapytał gorliwie Zgredek.

Harry skinął głową.

- Potrzebuję mojego kufra, Zgredku – powiedział cierpliwie. – Mógłbyś… - Zgredek pstryknął palcami i kufer pojawił się przed nogami chłopaka. – Eee… dzięki – powiedział, otwierający kufer i wyciągając swoją pelerynę niewidkę. Pytanie było, gdzie ją włożyć? Jednym ruchem nadgarstka, Harry chwycił różdżkę w dłoń i stworzył kieszeń w swoim płaszczu, która mogła bezpiecznie schować pelerynę. Zamknął kufer i nim mógł cokolwiek powiedzieć Zgredkowi, kufer zniknął.

- Czy Zgredek może zrobić coś więcej dla Harry’ego Pottera? – zapytał gorliwie Zgredek.

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, chowając różdżkę do kabury. Zgredek był po prostu tak chętny do pomocy.

- To wszystko, Zgredku – powiedział. – Dzięki. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. – Zgredek popatrzył na Harry’ego z szeroko otwartymi oczami, które zaczęły wypełniać się łzami, po czym zniknął z głośnym trzaskiem. Harry mógł tylko westchnąć, po czym wyszedł z pokoju. Każdy komplement zawsze wywoływał w skrzacie łzy. Czasami Harry zastanawiał się, co Malfoyowie zrobili Zgredkowi, kiedy ten wciąż był ich sługą.

Wchodząc do pokoju, Harry szybko zauważył, że Dumbledore poszedł. Remus wrócił do siedzenia na kanapie przed kominkiem, podczas gdy Syriusz i Tonks stali z boku, jakby czekali z niecierpliwością. Harry desperacko chciał zapytać, co się stało, ale starał się trzymać buzię na kłódkę. Napięcie w pokoju wróciło, a odczuwana frustracja tylko wzmocniła jego decyzję. Wiedział, że Syriusz i Remus nie ukryją przed nim niczego ważnego. Obiecali i nie złamali swoich obietnic. Muszą się tylko uspokoić. To musi być to.

- Powinniśmy iść – powiedział Syriusz, odwracając się do drzwi. – Nie chcemy się spóźnić.

- Tylko chwilę, Syriuszu – powiedział stanowczo Remus. – Harry zasługuje, żeby wiedzieć, dlaczego został wysłany do pokoju. – Odwrócił się twarzą do Harry’ego ze współczującym wyrazem twarzy. – Nie próbujemy niczego przed tobą ukryć, szczeniaku. W tej chwili mamy tylko kilka podejrzeń, ale jak tylko cokolwiek się potwierdzi, damy ci znać, dobrze?

To było zrozumiałe. Było to takie samo rozumowanie, jak Syriusz i Remus wykorzystali w zeszłym roku. Nie chcieli martwić Harry’ego sprawami, które mogły okazać się nieprawdą. Problemem było to, że to rozumowanie polegało na tym, że wciąż czuli, że Harry nie może sam decydować, czy powinien się o coś martwić, czy nie. Pewnie to dlatego, że zwykle martwię się o wszystko.

- Zdajecie sobie sprawę, że za rok będę na tyle dorosły, żeby podejmować własne decyzje, prawda? – zapytał Harry z westchnięciem. – Wiem, że chcecie mnie chronić, ale prawda jest taka, że nie zawsze będziecie przy mnie, by powiedzieć mi, co robić.

Remus wyciągnął rękę i chwycił Harry’ego za dłoń.

- Wiemy o tym, szczeniaku – powiedział łagodnie. – Wiemy, że nie jesteś już małym chłopcem, ale wiemy też, że przypuszczenia i plotki mogą stworzyć wiele problemów albo stworzyć fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Lepiej będzie, jeśli nie zostaniesz postawiony w takiej pozycji. Po prostu miej się na baczności i powiedz komuś, jeśli wyczujesz coś niezwykłego, dobrze?

Harry westchnął głęboko i skinął głową. Jak mógłby się z tym kłócić? Harry pożegnał się z wdzięcznym uśmiechem i wyszedł z Syriuszem i Tonks. Niewiele zostało powiedziane przez całą drogę do Sali Wejściowej, gdzie czekali pozostali trzej aurorzy. Cała trójka była wysoka i szczupła, emitowali falami zniecierpliwienia i złości, gdy patrzyli groźnie na Harry’ego. Najwyraźniej nie byli zadowoleni z towarzyszącego im nastolatka. To będzie długa noc. Po prostu to czuję.

Syriusz musiał zauważyć te spojrzenia, ponieważ położył ochronnie dłoń na ramieniu Harry’ego i wyprowadził go z Sali Wejściowej, w dół schodami i do czekających powozów, które były ciągnięte przez testrale. Dziwne istoty podobne do koni wciąż onieśmielały. Były niesamowicie chude z głowami przypominającymi smoka, oczami bez źrenic i czarnymi, skórzastymi skrzydłami, który przypominały te należące do nietoperzy. To był pierwszy raz, kiedy Harry naprawdę widział stworzenia ciągnące powozy, przypominając mu, dlaczego mógł je zobaczyć. Tylko ci, którzy widzieli śmierć, mogli tak naprawdę zobaczyć te stworzenia.

Morderstwo Cedrica Diggory’ego po trzecim zadaniu Turnieju Trójmagicznego było początkiem tego wszystkiego pod wieloma względami. Wzdychając, Harry wszedł do powozu, który pachniał pleśnią i słomą. Zdawało się, że to miało miejsce całe wieki temu, podczas gdy minął nieco ponad rok. Tak wiele się od tamtej pory wydarzyło. Tak wiele się zmieniło.

Harry ledwie zauważył, że wszyscy wsiadają do powodu i że wszyscy ściskają się, by się wpasować. Spojrzał na jezioro, które odbijało słońce w ostatniej fazie zachodu. Fioletowo-czerwone niebo wkrótce zostanie zastąpione czernią. Zamykając oczy, Harry sięgnął i wciąż wyczuwał fale niecierpliwości i złości, ale również niepokoju, nerwowości i troski. Mógł sobie tylko wyobrazić, jak Syriusz piorunuje aurorów wzrokiem. Ta myśl wywołała u niego uśmiech. Nawet jeśli nie chciał być przed wszystkim chroniony, nadal miło było mieć kogoś, kto zawsze był chętny do wstawienia się za tobą.

Kiedy w końcu dotarli do stacji Hogsmeade, ciemność całkowicie zapadła i można było usłyszeć słaby dźwięk zbliżającego się pociągu. Tonks mrugnęła do Harry’ego, kiedy wysiadała z powozu i podążyła za swoimi kolegami, rozdzielając się po peronie. Harry i Syriusz podążyli przykładem i zajęli pozycje przy kilku pierwszych powozach. Spoglądając w prawo, Harry zobaczył, że Hagrid czeka przy łodziach z latarnią w ręce. Olbrzym wyglądał dokładnie tak samo ze swoją długą, kudłatą czupryną i dziką, splątaną brodą. Na pierwszy rzut oka onieśmielał, ale tak naprawdę był najmilszą osobą, jaką Harry znał. Hagrid zauważył Harry’ego i pomachał mu, a chłopak odpowiedział tym samym.

- Więc o co kłóciliście się z Remusem? – zapytał cicho Harry, spoglądając na ojca chrzestnego.

Syriusz nagle zaczął wyglądać, jakby czuł się nieswojo.

- Ach… cóż… no wiesz… to tylko start temat, o którym mamy różne zdanie – powiedział, ściskając grzbiet nosa. – Lunatyk sądzi, że przesadzam, ale nie było go, gdy zaginąłeś. Nie było go, gdy zostałeś porwany przez Voldemorta. Byłeś tam trzy dni, Merlin jeden wie, co ci tam robili, podczas gdy…

- Chodzi o Snape’a, prawda? – przerwał mu Harry ściszonym głosem, żeby aurorzy nie usłyszeli.

Syriusz szybko spojrzał na Harry’ego z opiekuńczym spojrzeniem.

- Mógł cię stamtąd wydostać – powiedział równie cicho. – Mógł ci dać świstoklik, nałożyć na ciebie zaklęcie śledzące, a nawet samodzielnie cię wyprowadzić. Ale nie. Musiał cię tam zostawić i opowiedzieć nam w potwornych szczegółach, co Voldemort ci robił. Nie ufam mu, Harry. Nigdy nie ufałem.

Harry nie mógł zablokować silnych fal troski, które go otoczyły. Mógł stwierdzić, że w obronie Syriusza było coś więcej, ale zastanawiał się, czy ma to związek z teraźniejszością, czy z przeszłością. Syriusz z pewnością potrafił trzymać urazę lepiej, niż każdy, kogo Harry znał. Widział to ze Stworkiem, profesorem Dumbledorem, Ministerstwem, a teraz z profesorem Snapem.

- Jest szpiegiem, Syriuszu – powiedział w końcu Harry. – Naprawdę spodziewałeś się, że poświęci wszystko z powodu mojej głupoty? Uleczył mnie. Cieszę się, że to on tam był, a nie ktoś inny, kto nie byłby tak honorowy jak on.

Syriusz skrzywił się na ten komentarz i odwrócił wzrok. Nigdy nie rozmawiali o tym, co mogło stać się z Harrym. To był jeden z tych zakazanych tematów, których żaden nie miał odwagi poruszyć.

- Ale zostawił cię tam całkowicie bezbronnego – powiedział cicho.

- A jednak mimo to uciekłem – odparował Harry. Światła pociągu były teraz całkowicie wyraźne. Mieli tylko kilka minut, nim peron zapełni się uczniami. – Słuchaj, wszyscy mamy swoje zdanie na temat Snape’a. Czy byłbym skłonny spędzić z nim swój czas wolny? Nie, chyba że nie miałbym innego wyboru. Czy ufam, że mnie nie zabije? Tak. To on nauczył mnie oklumencji w zeszłym semestrze. Czy możesz sobie wyobrazić, co by się stało, gdybym spadł w pułapkę Voldemorta i uwierzył w posyłane mi sny? Wszyscy wiemy, co się stało, gdy uwierzyłem, że jest moim ojcem.

Syriusz westchnął głęboko i owinął ramię wokół barków Harry’ego.

- Wiem, Rogasiątko – powiedział ociężale. – Wiem. Dumbledore mu ufa, Lunatyk mu ufa i nawet ty mu ufasz… do pewnego stopnia. Ja po prostu nie potrafię. Mamy zbyt długą wspólną historię. Sposób, w jaki cię traktował z powodu Jamesa…

Harry przybliżył się do niego w uścisku i wyszczerzył się.

- Cóż, nigdy nie powiedziałem, że nie jest zgorzkniałym, starym dupkiem, prawda? – zapytał.

Syriusz wybuchnął śmiechem przypominającym szczeknięcie i pociągnął chłopca bliżej.

- Nie, nie powiedziałeś tego – stwierdził z szerokim uśmiechem. – Przynajmniej w tym aspekcie nie jestem sam. Po prostu nie powiemy Lunatykowi, prawda?

Harry skinął głową, czując ulgę, ż odciągnął rozmowę od upiorów przeszłości. Mieli robotę do wykonania i musieli skupić się na teraźniejszości. Niezależnie od tego, w co wierzył Syriusz, Harry wiedział, że powinien być wdzięczny za to, co Snape dla niego zrobił, gdy był więźniem. Gdyby Snape nie zareagował w taki sposób, Harry wiedział, że miałby więcej blizn niż ta jedna na szyi. Snape nie miał wyboru. Nie mógł ryzykować swojej pozycji, by zrobić coś więcej. Nie mógł pozwolić, by Voldemort cokolwiek podejrzewał.

Dźwięk gwizdu pociągu wyrwał Harry’ego z myśli. Syriusz odsunął się i stracił uśmiech. Stał wysoki, wyglądający jak reszta aurorów, poważny i profesjonalny. Harry nagle zdał sobie sprawę, że tak wyglądało życie Syriusza nim trafił do Azkabanu. To byłoby jego życie, gdyby wiele lat temu Ministerstwo dało mu proces. Syriusz byłby aurorem, ale czy byłby wierny Ministerstwu, czy Dumbledore’owi? Dumbledore’owi. Syriusz był częścią Zakonu i nadal jest.

Harry obserwował, jak szkarłatna maszyna parowa powoli zatrzymuje się na peronie. Zamykając oczy, skupił się na oddechu, przypominając sobie o koncentracji. Da radę. Będzie tak jak w szpitalu. Skoncentruj się i podążaj za swoim instynktem. Drzwi pociągu otworzyły się. Harry obserwował, jak uczniowie zaczynają z niego wysiadać. Rozległy się rozmowy, gdy uczniowie zaczęli iść w stronę powozów. Odprężając się, Harry sięgnął i poczuł subtelne fale podekscytowania, zmieszane ze strachem i nerwowością. Nic niezwykłego.

- Pierwszoroczni! Pierwszoroczni do mnie! – zawołał Hagrid, a jego głos zadudnił ponad rozmowami.

Pierwszoroczni uczniowie oddzielili się od reszty i ruszyli w stronę Hagrida. Harry sięgnął ponownie i poczuł wielką falę nerwowości. Mógł ich zrozumieć. Pamiętał, jaki był nerwowy, gdy sześć lat temu tu przybył, bojąc się, że zostanie odesłany do domu.

- Harry!

Nim Harry mógł odpowiedzieć, poczuł, jak coś wbiega w niego i owija wokół niego ramiona. Jego wzrok został zasłonięty przez krzaczaste włosy, ostrzegając chłopca, że obejmuje go właśnie Hermiona. Odwzajemnił uścisk, nim delikatnie ją odsunął.

- Hermiono, widzieliśmy się kilka dni temu – powiedział z uśmiechem. – Nie ma mowy, byś aż tak za mną tęskniła.

Hermiona zarumieniła się, podczas gdy podeszli do niego Ron i Ginny wraz z resztą Gryfonów z szóstego roku, a każdy z nich próbował dobrze przyjrzeć się chłopakowi.

- Cóż, jazda pociągiem bez ciebie nie jest taka sama – powiedziała. – Och! Muszę cię ostrzec, profesor Slughorn najwyraźniej cię szuka.

- Ciągle o ciebie pytał podczas naszej małej obiadowej schadzki – powiedziała Ginny, przewracając oczami z irytacją. – Chciał o tobie wiedzieć wszystko.

Harry westchnął, ściskając grzbiet nosa i próbując odepchnąć narastającą w nim irytację. Świetnie. Po prostu genialnie.

- Dzięki za ostrzeżenie – powiedział szczerze. – Lepiej ruszajcie. Hamujecie kolejkę.

Ron i Hermiona popatrzyli przez moment na Harry’ego, po czym oboje skinęli głowami. Hermiona zaczęła iść do powozu, zaraz za nią Ginny i Dean, podczas gdy Ron przysunął się bliżej Harry’ego.

- Uważaj – powiedział cicho. – Malfoy mówił o pomszczeniu ojca, żebyś za to zapłacił.

Nie żebym spodziewał się czegoś innego od Malfoya.

- Będę się pilnował – powiedział równie cicho Harry. – Dzięki za ostrzeżenie.

Kiwając głową, Ron wszedł do powozu i ruszył do Hogwartu. Neville i Seamus posłali Harry’emu uśmiech, przechodząc obok i weszli do następnego powozu. Fale ulgi i podziwu przesunęły się po Harrym, sprawiając, że poczuł się lekko nieswojo. Nie chciał być podziwiany. Naprawdę nie zrobił niczego, co można uznać za godne podziwu, przynajmniej jego zdaniem. Lavender Brown i Parvati Patil mrugnęły w jego stronę i zachichotały, przechodząc obok niego w kierunku powozu. Harry nie mógł opisać emocji, które poczuł, gdy przechodziły, ale poczuł się przez nie wyjątkowo nieswojo.

Przez następne pół godziny w Harry’ego uderzyło wiele różnych emocji, jak również kilka miażdżących kości uścisków. Cho Chang, Luna Lovegood i Hannah Abbot (które były członkiniami Rady GD) ledwie ukrywały podekscytowanie na widok Harry’ego, żywego i zdrowego. Większość uczniów była zaskoczona widokiem Harry’ego bez okularów, a niektórzy nawet przeszli obok niego nie zaszczycając go spojrzeniem. Byli jednak inni i Harry wolałby, żeby te osoby go nie zauważyły. Grupa Gryfonek z czwartego roku niemal śliniła się na jego widok, gdy pomagał małemu drugoklasiście wsiąść do karocy. Po raz kolejny Harry został uderzony silną falą niezidentyfikowanej emocji, która sprawiła, że poczuł się wyjątkowo niekomfortowo. Poczuł ogromną ulgę, gdy ich powóz zniknął z pola widzenia.

Tak jak obiecał Ronowi, Harry uważał na wszelkie oznaki niebezpieczeństwa ze strony Malfoya. Kiedy w końcu dostrzegł szósto rocznego Ślizgona, nie był zaskoczony, widząc go otoczonego przez innych Ślizgonów. Intensywny gniew i nienawiść odepchnęły wszystkie inne emocje, gdy Ślizgoni minęli go, idąc do powozów, ale pojawiły się też dodatkowe uczucia, gdy przeszedł Malfoy. Fale przerażenia, nerwowości i intensywnego strachy niemal zwaliły Harry’ego z nóg. To nie były emocje, których spodziewał się od Draco Malfoya. Co mogło przytrafić się Malfoyowi w wakacje, co spowodowało taką zmianę?

Harry spotkał też profesora Slughorna, który wydawał się być niemal przeszczęśliwy, mogąc w końcu spotkać chłopca, który przeżył. Ogromnie gruby, łysy staruszek z błyszczącą skórą głowy i wielkimi srebrzystymi wąsami przypominał Harry’emu morsa. Nowy nauczyciel miał na sobie aksamitną szatę, która wydawała się jeszcze bardziej uwidaczniać jego duży brzuch. Harry potrzebował całej swojej samokontroli, by nie przekląć mężczyzny za zadawanie pytania za pytaniem. Syriusz jednak nie był tak opanowany i niemal warknął, gdy nakazał Slughornowi wsiąść do powozu, ponieważ zatrzymuje kolejkę.

Kiedy ostatnia grupa studentów wsiadła do powozu, Harry odwrócił się do Syriusza, który w końcu odprężył się i objął Harry’ego ramieniem.

- Dobrze sobie poradziłeś, dzieciaku. Jestem z ciebie dumny – powiedział cicho. – Wyczułeś coś? – Harry skinął głową. – W porządku. Powiem Dumbledore’owi, że spotkamy się z nim po uczcie.

- Z naszej strony żadnych problemów – powiedziała Tonks, podchodząc do nich. – Lepiej zabierajcie się do zamku. Pewnie wkrótce zacznie się przydział. Skończymy ostatni obchód.

Syriusz skinął głową, prowadząc Harry’ego do czekającego powozu.

- Nie pozwól im utrudniać sobie życia, Tonks – powiedział z szerokim uśmiechem. – Kilka klątw może im szybko zamknąć buzie.

Tonks przewróciła oczami.

- Chciałabym, ale wolałabym mieć pracę do rana – powiedziała sucho.

Syriusz wzruszył ramionami i wszedł za Harrym do powozu. Powóz szybko podjechał do bram, które powoli zamknęły się. Harry obserwował, jak wrota poruszają się wolno, cały czas głośno trzeszcząc. Powóz poruszał się swoim tempem, nie przejmując się tym, że bramy są prawie zamknięte. Harry spojrzał szybko na Syriusza, dostrzegając jednak, że jego chrzestny patrzy na niego z rozbawieniem.

Syriusz wyszczerzył się i rozczochrał włosy Harry’ego.

- Nie martw się, Rogasiątko – powiedział. – Dojedziemy tam.

Harry próbował się odprężyć, kiedy powóz minął bramy tuż przed ich zamknięciem. Karoca jechała spokojnie dalej w kierunku zamku. Jezioro i reszta błoni zniknęły teraz w ciemności. Wydawało się, że można dostrzec tylko światła z samego Hogwartu, ale ta ciemność różniła się od normalnej ciemności. Ta ciemność działała uspokajająco, kojąco. Zamykając oczy, Harry pozwolił, by opuściły go wszystkie zmartwienia. Nie wiedział, czy to Hogwart ponownie do niego sięga, czy nie. Wiedział tylko, że czuł spokój, jak w domu.

Powóz dojechał do frontowych drzwi, przy których nie było kompletnie żadnych ludzi. Syriusz wyskoczył z powozu i poczekał, aż Harry ostrożnie wyjdzie. Razem weszli po schodach zamku, nie zatrzymując się, gdy mijali Argusa Filcha, woźnego. Weszli szybko po schodach do częściowo otwartych drzwi i wślizgnęli się do Wielkiej Sali. Cztery stoły wypełnione były uczniami. Cisza wypełniała salę, gdy Tiara Przydziału została umieszczona na głowie zdenerwowanego, ciemnowłosego chłopca. Harry i Syriusz pozostali przy drzwiach, w cieniu. Żaden z nich nie chciał przeszkadzać.

- Gryffindor! – krzyknęła Tiara Przydziału.

Przy stole Gryffindoru wybuchły oklaski, gdy ostatni pierwszak zeskoczył ze stołka i podbiegł do stołu swojego domu. Rozległy się rozmowy, podczas gdy McGonagall odłożyła stołek i Tiarę Przydziału. Syriusz i Harry skorzystali z okazji, by przejść do swoich miejsc. Syriusz podszedł szybko do stołu nauczycielskiego, a Harry usiadł na wolnym miejscu między Ronem i Hermioną. Ron i Hermiona otworzyli usta, by coś powiedzieć, ale powstrzymali się, gdy rozmowy nagle ucichły. Wszyscy odwrócili się do stołu nauczycielskiego, gdy profesor Dumbledore powstał. Nikt nie przegapił tego, że Syriusz zatrzymał się u boku Dumbledore’a, wyszeptał kilka słów, nim przeniósł się na swoje miejsce obok Hagrida.

Harry był zaskoczony, widząc profesor Trelawney, nauczycielkę wróżbiarstwa, która siedziała po drugiej stronie Syriusza. Rzadko przychodziła na którykolwiek z posiłków. Dlaczego teraz? Ekscentryczna kobieta wyglądała tak samo, jak ją zapamiętał. Wydawała się być cała pokryta koralikami i zwisającymi szalami. Jej oczy były powiększone do ogromnych rozmiarów przez jej duże okulary. Przypominając sobie, ile razy przewidziała jego śmierć, Harry cieszył się, że nie ma zamiaru kontynuować wróżbiarstwa.

Profesor Dumbledore odchrząknął, spojrzał na uczniów i uśmiechnął się, nie wykazując żadnego znaku, czy wiadomość od Syriusza go zdenerwowała, czy przyniosła ulgę.

- Do naszych nowoprzybyłych – powiedział, wyciągając szeroko ramiona. – Witajcie! Do naszych powracających uczniów, witajcie z powrotem! A teraz wiem, że wszyscy jesteście głodni, więc wsuwajcie!

Gdy Dumbledore usiadł, rozległy się brawa. Jedzenie pojawiło się znikąd na pięciu długich stołach, które zajęczały pod jego ciężarem. Wszyscy natychmiast zaczęli układać jedzenie na talerze. Rozglądając się szybko dookoła, Harry był zadowolony, że jego wejście nie spowodowało tylko uwagi, co wejście Syriusza. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Ostrożnie sięgając, Harry wyczuł delikatne oznaki podekscytowania, zapału i zadowolenia. To było uspokajające. Przynajmniej nikt nie będzie sprawiał problemów podczas kolacji.

Szturchnięcie w prawy bok wyrwało Harry’ego z myśli i szybko odwrócił się do patrzącej na niego Hermiony.

- Wszystko w porządku, Harry? – zapytała jak najciszej mogła, ale na tyle głośno, by Harry ją słyszał. – Coś się stało na peronie?

Harry pochylił się i uśmiechnął.

- Wszystko jest w porządku – powiedział szczerze. – Tylko szybkie sprawdzanie. – Zmartwienie Hermiony szybko zmieniło się w zrozumienie. Harry powiedział jej i Ronowi podczas ich długich dyskusji, jak bardzo polegał na swojej empatii, sprawdzając, czy nie ma w pobliżu niebezpieczeństwa. – Znasz mnie. Jestem prawie tak wielkim paranoikiem jak Moody.

Hermiona uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu.

- Naprawdę nie sądzę, by to było możliwe, Harry – powiedziała. – Wciąż ufasz, że skrzaty domowe cię nie otrują.

- Tylko dlatego, że mam Zgredka, który się o mnie troszczy – powiedział Harry, wzruszając ramionami. – Jest niemal tak nadopiekuńczy jak Syriusz i Remus, może nawet bardziej, biorąc pod uwagę ilość walk, które stoczył wraz ze Stworkiem w ciągu ostatniego miesiąca.

- Hej, Harry – powiedział Seamus z drugiej strony stołu. – Co ty i profesor Black robiliście na peronie? Czy Dumbledore naprawdę spodziewał się ataku?

Rozmowy wokół nich szybko ucichły, gdy wszyscy czekali na odpowiedź Harry’ego. Harry westchnął głęboko. To będzie naprawdę długa noc.

- Nie, Seamus – powiedział Harry szczerze. – Profesor Dumbledore nie spodziewał się ataku, ale nie zaszkodzi być przygotowanym. Syriusz i ja mamy lepszą wiedzę o uczniach niż aurorzy. Wiemy, na kogo uważać, by uniknąć problemów.

Oczy Seamusa rozszerzyły się w zrozumieniu.

- Och! – powiedział w zamyśleniu. – To ma sens, kiedy się nad tym zastanowisz.

Wszyscy pokiwali głową na zgodę. Harry powstrzymał westchnienie ulgi. Nie było to właściwie kłamstwo, ale z pewnością też nie była to prawda. Musiał się zastanowić, jak często w tym roku będzie polegał na półprawdach, aby wszyscy nie mogli poznać prawdy. Wyglądało na to, że nic się nie zmieniło. Harry szybko odpędził tą myśl. Tym razem było inaczej. Ron i Hermiona wiedzieli. Obiecali, że pomogą, kiedy będą mogli.

- A jak ty się masz, Harry? – zapytała Parvati z rozmarzonym uśmiechem. – Ron i Hermiona nie powiedzieli nam wiele. – Hermiona poruszyła się, by coś powiedzieć. – Tylko się martwimy, Hermiono – uparła się Parvati. – Harry jest też naszym przyjacielem. Wiemy tylko to, co zostało opublikowane w „Proroku Codziennym”.

- W którym zwykle są bzdury – powiedział stanowczo Harry. – Tak, byłem więźniem Voldemorta… - Harry powstrzymał frustrację, gdy ludzie wokół niego sapnęli i wzdrygnęli się, – i tak, stłumił moją magię, żebym nie mógł magicznie z nim walczyć. Stłumienie magii nie jest prostą sprawą, ale przywrócenie jej było nawet gorsze. Tylko tyle wam powiem.

Harry poczuł dłoń na swoim prawym ramieniu i drugą na lewym ramieniu. Wiedział, że Ron i Hermiona przypominali mu, że byli przy nim, gdyby ich potrzebował. Otaczały go fale współczucia, troski i opiekuńczości. Nikt nic nie mówił przez dłuższy czas, ale powoli wszyscy powrócili do jedzenia kolacji. Kiedy stało się jasne, że wszyscy naprawdę zostawią Harry’ego w spokoju, Ron i Hermiona powrócili do kolacji. Nic tak naprawdę nie zostało powiedziane przez resztę posiłku, z wyjątkiem sytuacji, gdy Prawie Bezgłowy Nick wpadł z wizytą, pytając, jak Harry się czuje. Harry był uprzejmy i przyjacielski, ale oczywiste było, że Prawie Bezgłowy Nick również chciał wiedzieć, czy plotki są prawdziwe.

Kiedy rozmowy nagle ucichły, Harry spojrzał w stronę stołu nauczycielskiego i zobaczył stojącego Dumbledore’a.

- Teraz, gdy wszyscy są najedzeni i napici – powiedział uprzejmie, – życzę wam wszystkim dobrego wieczoru! Kilka uwag na początek semestru. Pan Filch, nasz woźny, poprosił mnie o poinformowanie wszystkich, że istnieje całkowity zakaz jakichkolwiek przedmiotów do żartów zakupionych w sklepie o nazwie Czarodziejskie Dowcipy Weasleyów. Ci z was, którzy chcą grać dla swojego domu w drużynie Quidditcha powinni podać  swoje nazwisko swoim opiekunom domów. Poszukujemy również nowych komentatorów, którzy powinni postąpić tak samo.

Fala rozmów wypełniła salę i ucichła tak szybko, jak się zaczęła.

- Z przyjemnością witamy w tym roku nowego członka naszego personelu – kontynuował profesor Dumbledore, – Profesora Slughorna… - Slughorn wstał, uśmiechając się dumnie, – mój były współpracownik, który zgodził się wrócić na swoje dawne stanowisko Mistrza Eliksirów.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się na to oświadczenie, gdy wybuchła kolejna fala paplaniny. Eliksirów? Ale to oznaczało… nie… to nie możliwe. Dumbledore by tego nie zrobił! Prawda?

Dumbledore uniósł dłoń i rozmowy ponownie ucichły.

- Dlatego też profesor Snape zajmie stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią – powiedział, po czym urwał, gdy rozległy się sapnięcia i kolejne rozmowy.

Zrobił to. Harry nie wiedział, co w tej chwili czuje. Dlaczego nikt mu nie powiedział? Dlaczego Syriusz albo Remus go nie ostrzegli? Przynajmniej wiem, dlaczego Syriusz jest tak niechętny uwierzyć, że Snape nie jest zły.

- Nie mogę w to uwierzyć – wymamrotał Ron z obrzydzeniem. – Gdy już myślałem, że nie będę się musiał użerać z tym tłustym dupkiem…

- Cóż, przynajmniej wiemy, że to jego ostatni rok w tym zamku – powiedział Dean, sprawiając, że wszyscy spojrzeli na niego zdezorientowani. – To stanowisko jest przeklęte! Nikt nie przetrwał dłużej niż rok! Ale jeśli Snape jest nauczycielem obrony to co tu robi profesor Black?

Dumbledore ponownie odchrząknął i głośne rozmowy ucichły powoli, choć ludzie wciąż do siebie szeptali.

- Nastąpiła jeszcze jedna zmiana – powiedział uprzejmie. – Wielu z was rozpoznaje obecność Syriusza Blacka, nauczyciela obrony z drugiej połowy ubiegłego roku. Z powodu odniesionych ostatnio obrażeń, Remus Lupin nie jest obecnie w stanie być waszym konsultantem. Syriusz Black zgodził się zastąpić go pod jego nieobecność. Ci z was, którzy są nowi w Hogwarcie, konsultant uczniów jest tu, by wysłuchać waszych wszelkich obaw i problemów, które mogą mieć związek z waszym życiem osobistym lub ze szkołą. Wszystko, co powiecie panu Blackowi, jest całkowicie poufne.

Rozległy się brawa dla Syriusza, który uśmiechnął się i pomachał. Kiedy brawa się skończyły, Dumbledore kontynuował:

- Teraz, jak wszyscy wiedzą, Lord Voldemort i jego zwolennicy są ponownie na wolności – powiedział poważnie. – Z dnia na dzień zyskują na sile, więc nie mogę potrafię wystarczająco mocno podkreślić, jak niebezpieczna jest obecna sytuacja. Wszyscy musimy czuwać nad naszym bezpieczeństwem i bezpieczeństwem tych, którzy są wokół nas. Latem magiczna obrona zamku została wzmocniona, jednak wszyscy musimy powstrzymywać się od nieostrożności. Pojawiły się nowe ograniczenia związane z bezpieczeństwem, do których przestrzegania wzywam was wszystkich – w szczególności zasady zakazującej wychodzenia z waszego domu po godzinie policyjnej. Jeśli zauważycie coś dziwnego albo podejrzanego, natychmiast zgłoście to członkom kadry. Błagam was wszystkich, byście postępowali z najwyższym szacunkiem dla własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa innych.

Salę wypełniła ogłuszająca cisza. Dając wszystkim chwilę na przetrawienie ostrzeżeń, Dumbledore jeszcze raz kontynuował.

- Jednak teraz czekają na was łóżka – powiedział uprzejmie. – Zdaję sobie sprawę, że dla większości z was dobry nocny wypoczynek jest najwyższym priorytetem. Dlatego życzę dobrej nocy.

Wszyscy powoli wstali i wyszli z Wielkiej Sali. Harry zawahał się. Wpatrując się w stół nauczycielski, napotkał spojrzenie Syriusza i dostrzegł dyskretne skinięcie, sygnał, na który się umówili, co profesor Dumbledore kazał wszystkim robić.

- Harry, idziesz? – zapytała Hermiona, zmuszając wszystkich do zatrzymania się i słuchania.

Harry potrząsnął głową.

- Mam spotkanie z profesorem Dumbledorem i Syriuszem – powiedział. – Nie potrwa to długo, obiecuję.

Hermiona niechętnie skinęła głową i podawał Harry’emu hasło do wieży Gryffindoru, po czym ruszyła z pierwszakami. Ron wydawał się trochę bardziej niepewny, ale w końcu wyszedł z Nevillem i Seamusem, najwyraźniej starając się trzymać z dala od Ginny i Deana, którzy trzymali się za ręce. Gdy tłum nieco się zmniejszył, Harry skierował się do stołu nauczycielskiego, gdzie czekał na niego Syriusz. Syriusz nie tracił czasu, objął Harry’ego ramieniem i pociągnął go do siebie.

- Wiedziałem, że powinienem był cię ostrzec – powiedział szczerze Syriusz, wyprowadzając Harry’ego wyjściem dla nauczycieli. – Przepraszam, dzieciaku. Też byłem tym zszokowany.

Harry ledwie zwracał uwagę, podczas gdy Syriusz wybrał najszybszą drogę do biura Dumbledore’a.

- Zdajesz sobie sprawę, że ludzie już mówią, że Snape nie wytrzyma dłużej niż rok, prawda? – zapytał cicho. – Co mamy zrobić? Co z GD? Profesor Snape nigdy nie aprobował…

- Zwolnij, Harry – powiedział uspokajająco Syriusz. – Rozmawiałem już z Dumbledorem o twoim treningu. Zgadza się, że powinniśmy kontynuować i obiecał, że porozmawia o tym ze Snapem. Jeśli chodzi o GD, czy rzeczywiście planowałeś je kontynuować?

Harry wzruszył ramionami.

- Nie rozmawiałem o tym z Radą ani innymi członkami, ale chciałem pozostawić tą opcję otwartą – powiedział zgodnie z prawdą. – Znaczy, tak naprawdę nikt nie zrobił tego, co ty i Lunatyk zrobiliście przez te lata. Jesteśmy w stanie wojny, a cała szkoła jest wypełniona dziećmi, które mogą zostać zabite w mgnieniu oka, ponieważ nie potrafią się właściwie bronić. Oni myślą o pojedynku z zasadami. Ty nauczyłeś mnie myśleć nieszablonowo, używać wszystkiego, co mogę, by wygrać. To właśnie uratowało mnie tamtej nocy w Ministerstwie.

Syriusz nagle zatrzymał się i odwrócił twarzą do Harry’ego. Niebieskie oczy napotkały zielone.

- Nie, Harry – powiedział stanowczo Syriusz. – To ty uratowałeś się tamtej nocy. Żadna ilość umiejętności nie pomoże ci, jeśli nie masz tego w sercu. Obserwowałem ten pojedynek. Uwierz mi, kiedy ci powiem, że rozumiem, dlaczego Scrimgeour jest tobą zainteresowany. Mógłbyś być niesamowitym aurorem, gdybyś tylko tego chciał. Bardzo niewielu aurorów skupia się tak bardzo jak my na mugolskiej walce. Twój pojedynek z Voldemortem udowodnił, jak wielki może to być atut.

Harry wzruszył ramionami, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.

- Syriuszu, to tak naprawdę nie jest taka wielka sprawa – powiedział niekomfortowo. – Nawet nie myślałem o tym, co robię. Nigdy nie robię. Zawsze reaguję i robię, co mogę, by pozostać przy życiu.

Syriusz uśmiechnął się i potargał włosy Harry’ego.

- Wiem, dzieciaku, wiem – powiedział, po czym spojrzał przez ramię Harry’ego. – Chodź. Dumbledore na nas czeka.

Harry skinął głową i podążył za Syriuszem przez resztę drogi do gabinetu profesora Dumbledore’a. Zaczął odczuwać skutki długiego dnia i miał nadzieję, że spotkanie nie będzie długie. Szybko dotarli do posągu gargulca, a gdy się zbliżyli, Syriusz podał hasło. Posąg poruszył się, ukazując schody obrotowe, które pozwoliły Harry’emu i Syriuszowi wejść na nie i wejść na górę bez zatrzymywania się. Wkrótce dotarli do gabinetu Dumbledore’a. Syriusz zapukał trzy razy i ledwie zaczekali chwilkę, gdy głos Dumbledore’a powiedział: „Wejść”, po czym mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka.

- Ach – powiedział uprzejmie Dumbledore zza biurka. – Właśnie was się spodziewałem. Proszę, usiądźcie. – Harry i Syriusz usiedli na krzesłach przed biurkiem Dumbledore’a. – Rozumiem, że dziś wieczorem odniosłeś sukces, Harry. Czy mógłbyś mi powiedzieć, co wyczułeś?

Harry potarł nerwowo kark. Naprawdę miał nadzieję, że nie będzie powodował wielu problemów.

- Cóż, było kilka osób, które zwróciły moją uwagę – powiedział ostrożnie. – Malfoy z pewnością był najbardziej przytłaczający. Nigdy nie czułem takiego strachu, lęki, zdenerwowania, złości… można wybierać. Nie wypływała z niego ani jedna dobra emocja. To było prawie tak, jakby emitował wszystkimi złymi emocjami.

Dumbledore oparł się o oparcie i spojrzał na Harry’ego w zamyśleniu.

- Rozumiem – powiedział cicho. – To bardzo niepokojące. Porozmawiam z profesorem Snapem. Szczerze wątpię, by Draco skierował się do ciebie, Syriuszu, biorąc pod uwagę to, co się niedawno stało. Nie wątpię, że Draco czuje w twoim kierunku złość, Harry, więc muszę nalegać, byś na razie zachowywał dystans.

Harry skinął głową na zgodę. Nie miał problemu z trzymaniem się z dala od Malfoya. To zwykle Malfoy miał problem, by trzymać się z daleka od niego. W przeszłości to zazdrość Malfoya doprowadziła go do licznych szlabanów, a nawet zawieszenia w drużynie Quidditcha. Malfoyowi został już jedynie status Prefekta. Czy naprawdę był skłonny to zaryzykować z powodu głupiej rywalizacji?

- Dobrze – powiedział profesor Dumbledore z uśmiechem. – Czy jest coś jeszcze, Harry?

Harry pomyślał przez chwilę. Jak wiele tak naprawdę chciał Dumbledore wiedzieć?

- Cóż, Ślizgoni, którzy byli z Malfoyem, wyrażali sporo nienawiści i złości, ale nie wiem, czy to nie dlatego, że byłem niedaleko – powiedział niepewnie. – To prawdopodobnie największy problem. Wyczuwam, co ludzie czują, ale nie wiem, w kierunku czego odnoszą swoje emocje.

Dumbledore uśmiechnął się, pochylając się do przodu i obejmując swoje długie palce.

- Dokładnie, Harry – powiedział z dumą. – Z tego, co wiesz, ci uczniowie mogli myśleć o Voldemorcie albo nawet o mnie. Koniecznie nie możesz z góry wszystkiego zakładać. Wiele ludzi uważa, że jesteś „Wybrańcem” z powodu jednego artykułu w „Proroku Codziennym” i z powodu tego, że przeżyłeś. Emocje, które odczuwasz są niepokojące, ale nie zaskakujące. Czy jest coś jeszcze?

Harry wzruszył bezradnie ramionami.

- Naprawdę nie było nic więcej – powiedział niespokojnie. To i tak nic wartego wspominania.

Niestety jego nieprzekonujący ton został zauważony zarówno przez Dumbledore’a, jak i Syriusza.

- Harry – ostrzegł Syriusz. – Jeśli coś wyczułeś, lepiej będzie, jeśli nam powiesz.

Harry poczuł ciepło na twarzy, gdy zakrywał ją dłońmi, próbując ukryć swoje zakłopotanie. To mogło przydarzyć się tylko mnie.

-Było kilka grupek dziewczyn, które posyłały mi dziwne uczucia – powiedział, a jego głos był częściowo stłumiony przez dłonie. Harry powoli opuścił ręce i zobaczył migotanie w oczach Dumbledore’a i to, że Syriusz próbował powstrzymać się od śmiechu. Gniew szybko odepchnął wszelkie zakłopotanie. – Nie podobało mi się to, okej! – powiedział defensywnie Harry. – Czymkolwiek emanowały, czułem się… niekomfortowo.

Syriusz nie mógł dłużej wytrzymać i wybuchnął śmiechem. Harry nie mógł w to uwierzyć. Jego dłoni zacisnęły się w pięści, a gniew wzrósł. Dlaczego Syriusz uznawał to za zabawne? Nie chcąc zaczynać kłótni przez Dumbledorem, Harry wstał i ruszył do drzwi. Wiedział, że nie powinien był tego mówić.

Śmiech Syriusza urwał się na widok spiętej sylwetki Harry’ego.

- Harry, czekaj! – zawołał, gdy Harry sięgnął do klamki. – Przepraszam. Nie chciałem się śmiać. Po prostu…

- Oszczędź sobie! – powiedział Harry przez zaciśnięte zęby, odwracając się i piorunując Syriusza wzrokiem. – Wiem, że jestem beznadziejny! Nie musisz mi o tym przypominać! Przepraszam, jeśli nie mam na ten temat pojęcia, ale pozwól, że ci coś przypomnę: dorastałem z Dursleyami, którzy nauczyli mnie, że jestem jedynie niewdzięcznym dziwolągiem! Ściga mnie szalony morderca z powodu jakiejś przepowiedni, którą jakaś wariatka wypowiedziała lata temu! Moje życie jest w ciągłym niebezpieczeństwie, więc wybacz mi, że nie znalazłem czasu na zrozumienie tego, co zrozumiałby normalny nastolatek! Mówię ci, co poczułem jakąś głupią umiejętnością, o którą nigdy nie prosiłem i której nigdy nie chciałem! Jeśli myślisz, że zrobisz to lepiej to proszę bardzo, próbuj!

Nie czekając na odpowiedź, Harry odwrócił się, otworzył drzwi i wyszedł. Nie obchodziło go to, że Syriusz wołał go, by wrócił. Nie obchodziło go to, że szedł sam, czego nakazano mu nie robić. W tej chwili Harry był zbyt wściekły, by zrobić coś poza oddaleniem się jak najdalej od Syriusza. To był kolejny z zakazanych tematów, których Syriusz nie chciał poruszać, więc jak mógł oczekiwać, że będzie coś na ten temat wiedział?

Subtelne fale współczucia i litości zalały Harry’ego, sprawiając, że prawie stracił równowagę. Wchodząc po ruchomych schodach, Harry potarł dłonią ścianę, a uczucia tylko nabrały intensywności. Kojące fale uspokajały go z każdym krokiem. Nim Harry dotarł do portretu Grubej Damy, jego gniew zniknął, ale pozostał ból po czynie Syriusza. Wiedział, że prawdopodobnie przesadził, ale poza długim dniem, jego własna frustracja i irytacja zmusiły go do ataku, ponieważ Syriusz nie rozumiał, że jest to coś, o czym nikt z nim nigdy nie rozmawiał. Jaki był sens uczenia się o związkach, gdy Voldemort próbował go zabić?

Harry podał Grubej Damie hasło i obserwował, jak portret się otwiera. Zamykając oczy, Harry przesłał Hogwartowi podziękowania za uspokojenie go, po czym wszedł do wieży Gryffindoru. Dzisiaj nie zamierzał więcej o tym myśleć. Wiedział, że prawdopodobnie Syriusz złapie go jutro, przeprosi i zażartuje, żeby wszystko zostało zapomniane. Wciąż nie zmieniało to faktu, że Harry miał szesnaście lat i nie miał pojęcia, co powinien, a czego nie powinien czuć od ludzi.