Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 30 sierpnia 2016

NDH - Rozdział 21



Minęły już dwa miesiące od kiedy życie Harry’ego zmieniło się całkowicie i w końcu zaczął czuć, że należy do Hogwartu. Dziwnie było uświadomić sobie, że cały magiczny świat istniał obok tego, co znał od zawsze, ale to była łatwa zmiana w porównaniu do tego, że posiada ludzi, którzy się o niego martwią. Nadal nie przeminęła ta nowość, że ludzie uśmiechają się do niego i witają go miło, gdy mijał dzień, więc gdy nadeszło Halloween i wszyscy nauczyciele i uczniowie z ekscytacją mówili o wielkiej uczcie, Harry wiedział, że byłoby zarówno niewdzięcznie i niegrzecznie, gdyby powiedział, że nie chce iść. Nie chciał psuć wieczora ani profesorowi Snape’owi i reszcie Ślizgonów, ani też jego przyjaciołom z Gryffindoru, więc zdecydował, że najlepiej będzie zatrzymać swój problem dla siebie.
Oczywiście, było łatwiej to powiedzieć niż zrobić, gdy się miało nie jednego, ale dwóch najlepszych przyjaciół. Zaraz po Wielkiej Bitwie, Harry uznał Hermionę Granger za bliską przyjaciółkę. Na początku, Ron był trochę niepewny w stosunku do niej; mimo wszystko była zarówno dziewczyną i molem książkowym. Ale po nowinkach o jej rodzinie, był zbyt przestraszony, by powiedzieć jej, by spadała, a po tygodniu jej gotowości do pomocy w odrabianiu prac domowych, jak również jej sprytnych pomysłach na odpłacenie się bliźniakom za kawały, zdobyła swoje miejsce w sercu Rona, tak jak w Harry’ego.
- Co się dzieje, Harry? – zapytała podczas lunchu. – Wydajesz się być czymś rozproszony.
- Tak, kumplu – powtórzył za nią Ron, przestając nakładać więcej jedzenia. – Nie możesz się doczekać dzisiejszej Uczty?
- Nie – przyznał Harry. – Naprawdę nie mam ochoty iść.
Ron popatrzył na niego tak, jakby wyrosła mu kolejna głowa.
- Co! Czemu nie?
Harry odwrócił wzrok.
- Po prostu.
- Powiedziałeś o tym profesorowi Snape’owi albo profesor McGonagall? – zapytała Hermiona, jak zawsze praktyczna. – Może mógłbyś zostać usprawiedliwiony.
Harry zmarszczył nos.
- Nie chcę wszystkiego wyjaśniać. To znaczy, jaka różnica, czy tam jestem czy nie?
- Zostanie więcej dla nas! – zgodził się radośnie Ron, po czym spoważniał na widok twarzy Hermiony. – To znaczy, jeśli nie chcesz iść, kumplu, nie rozumiem, dlaczego miałoby to być takie złe. To nie jest tak, że omijasz zajęcia czy coś.
- Właśnie! – zgodził się Harry. – Więc myślisz, że mogę się o prostu wymigać?
Hermiona zmarszczyła brwi.
- Ja sądzę, że powinieneś spytać o pozwolenie. Co w tym trudnego?
Ron przewrócił oczami.
- Kurcze, Hermiono. Myślę, że masz pozwolenie, jeśli idziesz sikać do łazienki, po czym decydujesz, że musisz, AU!
- Ronaldzie Weasley, nie bądź wulgarny! – powiedziała Hermiona gwałtownie. – I to, że po prostu nie  próbuję wpadać w kłopoty, to nie jest powód, by się ze mnie śmiać.
- Okej, okej – powiedział pospiesznie Ron. – Uspokój się.
- Myślę, że po prostu pójdę do biblioteki zamiast na Ucztę – powiedział im Harry. – Nikogo więcej tam nie będzie, a łatwo jest się między regałami, więc pani Pince tego nie zauważy.
- Pójdę z tobą, Harry – zaoferowała się Hermiona. – Jeśli mam być szczera, to też nie oczekiwałam z niecierpliwością na Ucztę. Poza tym, będzie dużo słodyczy i cukierków, a moi rodzice zabiliby mnie, gdyby wiedzieli, że zjadłam tyle cukru.
Ron zbladł. Jak inni czystokrwiści, był teraz ogólnie przerażony myślą o dentystach, a w szczególności o rodzicach Hermiony.
- Niech nie będą na ciebie źli! – namawiał, panikując. – Idź do biblioteki, tak jak Harry. – Przerwał. – Eee, chyba też mógłbym iść – dodał ze smutkiem, grzebiąc w jedzeniu.
Harry wymienił z Hermioną skryte uśmieszki. Oboje wiedzieli, jak bardzo ich przyjaciel, „żołądek bez dna”, czekał z niecierpliwością na ucztę.
- O rany, kumplu, tak jakby chciałem, żebyś poszedł na ucztę i krył nas – powiedział Harry rozczarowanym tonem. – Znaczy, wiem, że to nie fair, że chcemy, żebyś szedł sam…
- Nie, nie! – powiedział Ron pośpiesznie. – W porządku. Pójdę.  Masz rację. Wyglądałoby to podejrzanie, gdyby brakowało nas wszystkich, ale w ten sposób, mogę sprawiać wrażenie, jakbyście tu byli.
I tak, tego wieczoru, Harry i Hermiona ukryli się w najbardziej oddalonym koncie biblioteki, pracując nad ich zadaniami – i robiąc dodatkowe notatki dla Rona, - podczas gdy ich przyjaciel wesoło napychał się z kolegami z Gryffindoru.
Snape zmarszczył brwi, rozglądając się po wypchanej Sali. Było bardziej szalenie niż zwykle, bo wiele dzieciaków było w wymyślnych strojach, a wszyscy dalej siedzieli jak popadnie wokół Sali, zamiast przy schludnym stole Domu. Starał się upewnić, że pierwszoroczne węże nie zajedzą się powodując jedzeniową śpiączkę – która zwykle kończyła się bólem żołądka i łzawą wizytą w szpitalu, - i że bachor Pottera nie wykorzysta święta, by napchać się czekoladowymi żabami.
Gdzie był ten mały drań? Z pewnością ten bałagan na głowie powinien być łatwy do wykrycia w tłumie? Gdzie – ach, dobrze, przynajmniej był tam Weasley i to ten odpowiedni. Snape dotarł do Rona i zerknął na lepką twarz bachora z dezaprobatą.
- Stracił pan chusteczkę, panie Weasley? – zapytał.
- Przepraszam, profesorze – Ron przełknął pospiesznie i oczyścił twarz, usuwając większość plam lukru.
- Wkrótce będziemy musieli zająć się pana manierami przy stole – obiecał Snape strasznie, po czym rozejrzał się po stole. – A gdzie pan Potter?
- Eee, myślę, że po prostu poszedł do toalety – powiedział Ron usłużnie. – Tam jest jego talerz – rzekł, wskazując na talerzyk, na którego połowie leżały lepkie bułeczki i kilka lizaków.
Snape westchnął i zwalczył chęć skonfiskowania słodyczy.
- Powiedz mu, że może zjeść to, co jest na talerzu, ale nic więcej! Zrozumiałeś?
- Tak jest. Skończ talerz. Nic więcej.
- Dziękuję – zmusił się, by być uprzejmym względem urwisa i odszedł z godnością. Jeszcze zanim wieczór się skończy, dzieciaki będą obijać się o ściany niczym chochliki, a Albus – wielki idiota, - był najgorszy.
- Lubisz lodowe myszki, Severusie? – dyrektor zaoferował jedną, gdy Snape zajął miejsce.
Snape spojrzał z góry na wyciągnięte smakołyki i powiedział najbardziej chłodnym głosem, jak tylko potrafił.
- Nie, dziękuję.
- Szkoda, że jego usposobienie nie zmieniło się wraz z wyglądem – wymamrotała Hooch dwa siedzenia dalej.
Snape grzecznie chwycił talerz leżący przed nim i zaoferował jej.
- Masz ochotę na karmelowe jabłka? – zachęcił.
- Oooch! Moje ulubione! – Hooch chwyciła najbliższe.
- Czy to nie one niemal wyrwały ci zęby w zeszłym roku? – zapytał Hagrid z ustami pełnymi puddingu o smaku toffi.
- MMMMffffMMMM! – jęknęła, a jej zęby głęboko osiadły w jabłku.
- O jejku, jejku – lamentował Snape. – Jak mogłem zapomnieć?
Hooch posłała mu wściekłe spojrzenie, ale była zbyt pochłonięta próbą wyrwania się z jabłka, by zrobić coś więcej. Jęknęła, odwracając się do Pomfrey i McGonagall po pomoc.
- To nie było zbyt miłe, mój chłopcze – powiedział Dumbledore z wyrzutem, sprawiając, że Severus poczuł się jak niegrzeczny jedenastolatek.
- Ona też nie była zbyt miła – mruknął buntowniczo, tym samym uszczelniając jego podobieństwo do jednego z pierwszorocznych. Oczy dyrektora zabłyszczały i po prostu wiedział, że wiekowy czarodziej zamierza powiedzieć coś obrzydliwie zdrowego.
- TROLL! TROLL JEST W LOCHACH! – Spanikowany krzyk Quirrella na szczęście przerwał małą homilię Dumbledore’a i w całym chaosie, sprawa karmelowego jabłka została szybko zapomniana.
Dumbledore szybko nakazał Opiekunom Domów, by odeskortowali uczniów do ich Wież, gdzie wzmocnione oddziały zatrzymają trolla czy inne niebezpieczne kreatury. Potem zespół będzie mógł się przegrupować i przeszukać zamek, póki troll nie zostanie złapany.
- Odeskortuję panią Pomfrey do Szpitala – powiedział Dumbledore Snape’owi, - a potem spotkam się z tobą i resztą Opiekunów tutaj. – Przerwał. – Jeśli troll jest w lochach, może twoi Ślizgoni powinni się schronić gdzie indziej?
- Wezmę ze sobą Hagrida. Z nami dwoma i moimi prefektami, wierzę, że będziemy w stanie dotrzeć bezpiecznie do wejścia, ale jeśli nie, pójdziemy okrężną drogą i umieszczę moich studentów z uczniami Filiusa. Co z… tym przedmiotem? Jest to z pewnością próba odwrócenia uwagi, by ktoś mógł do niego dotrzeć.
- Sprawdzę to – powiedziała cicho Minerva, podchodząc do mężczyzn. – Skoro troll jest w lochach, moi uczniowie raczej go nie spotkają.
Albus skinął głową, po czym poszedł zabrać medi-czarownicę do jej dobrze strzeżonych kwater. Snape dał Hagridowi i jego prefektom nakaz zebrania węży rocznikami w skoncentrowane pierścienie, z pierwszakami w najlepiej strzeżonym środku, zanim pospieszył, by sprawdzić Harry’ego.
Nie mógł znaleźć ani Harry’ego, ani Rona, ale złapał Percy’ego za rękaw.
- Widziałeś Pottera?
- Nie, proszę pana, ale pierwsza grupa uczniów już została skierowana do Wieży razem z połową drużyny Quidditcha. Gdy tylko dostarczę tam resztę, przeliczę wszystkich i upewnię się, że on i Ron są bezpieczni.
Snape tylko przytaknął i pospieszył z powrotem do swoich uczniów. Wiedział, że lepiej nie kwestionować opiekuńczego okresu Percy’ego. Chłopak się upewni, że jego podopieczni byli częścią grupy.
Z Hagridem, Flintem i Jones chroniącymi tył grupy i nim samym z przodu, Snape ruszył do Ślizgońskich dormitoriów. Nie napotkali nic na swojej drodze, nawet ducha, ale Snape nie mógł odpocząć póki ostatni uczeń, Flint, nie wejdzie przez portret.
- Wszyscy obecni i sprawdzeni, proszę pana – zgłosił prefekt. – Liczyliśmy głowy zanim wyszliśmy i nikt nie opuścił formacji.
- Dobrze. Razem z Jones przejdźcie się i uspokójcie wszystkich, zwłaszcza niższe roczniki. Zachęćcie ich do kontynuowania święta. Wrócę, jak tylko troll zostanie złapany, a zamek będzie bezpieczny. – Portret zamknął się za Flintem, a Snape dodał jeszcze jedną warstwę zaklęć obronnych.
- Chodź – powiedział do półolbrzyma. – Chcę sprawdzić co z Harrym, a potem dołączymy do pozostałych członków personelu.
Pospieszyli do Wieży Gryfonów, tylko by zobaczyć, że Gruba Dama trzęsie się w swoich ramach.
- Nie – krzyczała z furią. – Nie otworzę, póki wszystko nie będzie jasne!
- Otwórz się, ty cholerny, głupi portrecie! Wypuść mnie! – doszły do nich stłumione dźwięki z wnętrza dormitorium. – Przysięgam, że przeklnę cię tak, że ci farba odpadnie, jeśli nie OTWORZYSZ TYCH PIERDOLONYCH DRZWI!
- Dobra! – krzyknęła, obrażona. Po czym, gdy napotkała wzrok Snape’a, posłała mu bardzo nieprzyjemny uśmiech i otworzyła. Percy Weasley wypadł ze środka, spadając dokładnie w ramiona Snape’a. Mistrz Eliksirów z hukiem ustawił chłopaka na nogi.
- Myślałem, że twoja Opiekunka Domu rozmawiała z tobą na temat twojego języka, panie Weasley – zaczął Snape złowrogo.
- Oni zniknęli, profesorze! – przerwał mu Percy gorączkowo. – Ron, Harry i Hermiona. Nie ma ich. Nie ma ich w wieży i nikt nie wie, gdzie są!
Snape wydał z siebie serię przekleństw, które sprawiły, że Gruba Dama skuliła się ze strachu, zasłaniając uszy, podczas gdy Hagrid i Percy spojrzeli na niego ze zdumionym podziwem.
- Niech pan wraca do wieży, panie Weasley. Znajdę tych małych idiotów i niech Merlin ich broni, gdy to zrobię.
Percy przytaknął i odwrócił się by wrócić do portretu.
- Och, i panie Weasley. Pięć punktów od Gryffindoru za potworne słownictwo.
Percy zadławił się.
- Ale, profesorze, pan powiedział…
- Pięć punktów albo zafiukam do pana matki, panie Weasley. Pana wybór.
Prefekt przełknął.
- Pięć punktów brzmi bardzo rozsądnie, proszę pana. – Uciekł w portret, zanim jego honorowy wuj mógł zmienić zdanie.
Snape spojrzał wściekle na zamknięty portret, dodając warstwę ochronnych zaklęć, po czym mruknął:
- I dziesięć punktów  dla Gryffindoru za wybitną opiekę nad Domem. – Potem zabrał spojrzeniem szczerzącego się Hagrida i ruszył z powrotem do Wielkiej Sali i reszty profesorów.
CDN…

Komentarze mile widziane ;)

czwartek, 25 sierpnia 2016

NS - Rozdział 20 - Gasnąca pochodnia



Odległe odgłosy powoli wyrwały Harry’ego ze snu. Był obolały i bolała go głowa. Gdy zaczęły wracać jego zmysły, Harry zdał sobie sprawę, że leży ściśle otulony w łóżku z czymś na klatce piersiowej. Jęknął, podnosząc rękę, by nią poruszyć i poczuł znajome futro przebiegające między jego palcami, futro Midnighta. Kładąc rękę na szyi psa, Harry zrelaksował się i z powrotem zaczął odpływać. Midnight był bezpieczny i tylko to miało znaczenie.
Zaraz za dźwiękiem otwieranych drzwi, pokój wypełniła fala paplaniny. Zbyt wiele głosów, by zrozumieć, co mogły mówić. Drzwi szybko ponownie zamknęły się, ku uldze Harry’ego tłumiąc głosy tak, że z powrotem stały się odległymi szeptami. Nie chciał nikogo widzieć. Chciał po prostu spać.
- Widzę, że Syriusz znalazł sobie wygodne miejsce – powiedział uprzejmym głosem profesor Dumbledore. – Po tych wszystkich latach zyskali trochę spokoju. Chciałbym, żeby to trwało.
Harry poczuł na czole delikatny dotyk dłoni.
- Cóż, Syriusz pierwszy chce porozmawiać z Harrym – powiedział cichy głos profesora Lupina. – Myślę, że się boi dawać Harry’emu nadzieję. Jak wiele mamy czasu zanim Ministerstwo zabierze go do więzienia?
Profesor Dumbledore westchnął.
- Trudno powiedzieć – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Pogróżka Harry’ego da nam kilka dni na zorganizowanie procesu i obrony dla Syriusza. – Nastąpił moment ciszy. – To był niezwykły Patronus, jeśli miałbym powiedzieć. Czy zdarzyło ci się zauważyć trzecią formę, która przypominała wyglądem zwierzątko?
- Nie potrafię wyjaśnić tego, co widziałem – przyznał profesor Lupin. – Jak mam zacząć tłumaczyć to Harry’emu? Nikt nie ma dwóch form, nie mówiąc o trzech. Co to dla niego znaczy? Proszę, Dumbledore, bądź szczery. Muszę wiedzieć, co powiedzieć mojemu szczeniakowi, kiedy będzie miał pytania. Muszę wiedzieć, co mu powiedzieć, kiedy będzie chciał wiedzieć, jak taki bałagan z Ministerstwem mógł się wydarzyć.
Harry jęknął, gdy poruszył się, sprawdzając, jak bardzo obolałe były jego mięśnie. Odetchnął gwałtownie, gdy odwrócił głowę, sprawiając, że ból pomknął wzdłuż jego kręgosłupa. Do tej pory boląca szyja była wszystkim, co dostrzegł. Jego ruchy zaalarmowały Midnighta, który szybko obudził się i zeskoczył z łóżka, przemieniając się z dźwiękiem pop. Harry jęknął ponownie na odejście Midnighta z łóżka, otwierając częściowo oczy i dostrzegając trzy zamazane postacie.
Profesor Lupin delikatnie wsunął okulary na nos Harry’ego, pozwalając mu zobaczyć ich wyraźnie.
- Jak się czujesz, szczeniaku? – zapytał. – Zaczęliśmy się martwić. Minęły dwa dni od kiedy przeciwstawiłeś się Knotowi.
Chwilę zajęło Harry’emu zrozumienie, co zostało powiedziane. Spał dwa dni? Jak? Zdawało mu się, jakby to się zdarzyło moment temu.
- Przepraszam – powiedział Harry słabo. Zrozumiał, że musi wyjaśnić, co zrobił, ale myślał, że ma na tyle siły, by to zrobić. – N-nie wiedziałem, co jeszcze zrobić. N-nie mogłem im pozwolić
- Hej, zwolnij, Rogasiątko – powiedział Black, siadając na brzegu łóżka i kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. Wyglądał trochę zdrowiej i szczęśliwiej niż wtedy, gdy Harry widział go ostatni raz, ale w jego oczach był ból, który wyglądał jakby nigdy nie miał odejść.
- Nie zamierzamy na ciebie krzyczeć. Uratowałeś mi życie i za to będę wdzięczny do końca życia… nie ważne, co się stanie.
Harry spojrzał na Blacka zdezorientowany.
- Co? – zapytał. – O co chodzi?
Black spojrzała profesora Lupina zanim z powrotem skupił się na Harrym.
- Nic, czym warto się martwić, dzieciaku – powiedział z miękkim uśmiechem. – Zrobiłeś już więcej od twojej niezłej akcji. Teraz nasza kolej naprawić pewne rzeczy. – Black uśmiechnął się, przeczesując ręką zmierzwione włosy Harry’ego. – Jestem taki z ciebie dumny, Harry. Wiem, że twoi rodzice też by byli.
Harry nie wiedział, dlaczego, ale miał wrażenie, że Syriusz Black coś ukrywa. To wyglądało tak, jakby się żegnał, ale dlaczego? Teraz dostanie proces i zostanie uniewinniony. To nie miało sensu. Patrząc na profesorów Dumbledore’a i Lupina, Harry dostrzegł, że oboje mają pełne rezerwy wyrazy twarzy. Czego mu nie mówili? Pogorszył sprawę? Czy Black był teraz w jeszcze większych tarapatach? Albo profesor Dumbledore i profesor Lupin?
- O co chodzi? – powtórzył Harry, spoglądając z powrotem na Blacka. – Czemu się ze mną żegnasz?
Black spojrzał na niego zaskoczony.
- Żegnam? – zapytał, dotykając policzka Harry’ego. – Nigdzie się nie wybieram. Muszę tu siedzieć pomimo procesu, ale najważniejsze jest to, że ty znasz i wierzysz w prawdę. To więcej niż kiedykolwiek marzyłem. Mam teraz coś, na co czekam z niecierpliwością, aż ten cały bałagan się skończy. – Black spojrzał na Lupina i uśmiechnął się chytrze. – To znaczy, jeśli oczywiście twój opiekun na to pozwoli.
Profesor Lupin uśmiechnął się do niego szeroko.
- Zobaczymy, Łapo – powiedział. – Wiesz, że muszę robić wszystko, co w najlepszym interesie Harry’ego.
Black zrobił udawaną zbolałą minę w kierunku nauczyciela Obrony.
- Najlepszym interesie? – zapytał żartobliwie. – Odmawianie mu kontaktu z ojcem chrzestnym jest w jego najlepszym interesie? Ranisz mnie, Lunatyku. Głęboko mnie ranisz.
Harry tylko słuchał z zamkniętymi oczami. To miła odmiana usłyszeć tak zrelaksowanego i naprawdę żartującego profesora Lupina. To było co, co Harry zawsze chciał dla Lupina. To sprawiło, że było warto, widząc takich Blacka i Lupina jak byli przed śmiercią jego rodziców. Harry mógł mieć tylko nadzieję, że tak pozostanie.
Minęły kolejne dwa dni zanim Harry’emu pozwolono opuścić jego świątynię i tego samego dnia w „Proroku Codziennym” zawiadomiono o „złapaniu” Blacka i dacie procesu. Cały artykuł pisał niejasno o schwytaniu Blacka, jego bieżącej lokalizacji i przyczynie, dlaczego został wszczęty proces, kiedy miał otrzymać Pocałunek. Proces został zaplanowany na początek kolejnego tygodnia i miał się odbyć w sali zamkniętej dla prasy. Niestety Knot również nalegał na brak obserwatorów, co oznaczało, że Harry i profesor Lupin nie mogli uczestniczyć.
Profesor Lupin nie był z tego powodu zadowolony. Chciał tam być, by wspierać przyjaciela tak, jak powinien lata temu. Profesor Dumbledore zauważył, że ani Harry ani profesor Lupin nie będą w stanie uczestniczyć, ponieważ proces był podczas końcowych egzaminów, ale to nie miało dla nich znaczenia. Byli bardziej niż chętni do ominięcia ich, by wspierać trzeciego członka ich rodziny.
Podczas powrotu do zdrowia Harry’ego w gościnnych kwaterach profesora Lupina, Syriusz Black nigdy nie opuszczał boku Harry’ego. Rozmawiali o wszystkim, co im przyszło do głowy, a w większości o tych księżycowych nocach, gdy Huncwoci przemierzali lasy i tereny w swoich animagicznych postaciach. Profesor Lupin niewiele dopowiadał, ponieważ trudno było mu sobie przypomnieć, co naprawdę się działo podczas tych nocy, kiedy wilk przejmował kontrolę nad jego umysłem, jak i ciałem. Black również wyjaśnił Harry’emu temat przemian profesora Lupina, sprawiając, że Harry zdał sobie sprawę, że to nie były spacery po parku. Dla świadka były bardzo bolesne i męczące.
Profesor Lupin nie był zadowolony z tej rozmowy. Najwyraźniej chciał zachować swój ból dla siebie.
Cała atmosfera w Hogwarcie zmieniła się dramatycznie od „złapania” Blacka. Wszyscy zdawali się bardziej zrelaksowani, ponieważ każdy założył, że Black jest daleko od Hogwartu. Dwudziesto-cztero godzinny patrol wokół Harry’ego skończył się, dając Harry’emu trochę sposobności do odetchnięcia i szansę na wymknięcie się do opiekuna i chrzestnego. Ronowi i Hermionie powiedziano wszystko, ale byli jedynymi uczniami, którzy wiedzieli, że Black nadal jest w Hogwarcie. Nawet spotkali się z Blackiem i Lupinem, chcąc wiedzieć więcej o dwóch najważniejszych osobach w życiu Harry’ego.
Przez to, co się działo, Harry’emu trudno było uczyć się do egzaminów, ale Black szybko przeskoczył do roli opiekuna, ponieważ Hermiona była przytłoczona własnymi zajęciami. Lekcje w sierpniu pomogły Harry’emu w transmutacji, zaklęciach, zielarstwie i obronie przed czarną magią, z czego pozostawały eliksiry, astronomia, historia magii, opieka nad magicznymi stworzeniami i wróżbiarstwo, którymi Harry się martwił. Black był wspaniałą pomocą z historią magii, opieką i astronomią, ale przyznał, że nie był najlepszy w eliksirach i wróżbiarstwie, zostawiając te dwa przedmioty, by Harry poradził sobie z nimi sam.
Harry był tam z profesorem Lupinem, gdy w poniedziałek rano profesor Dumbledore i Black – nie, Syriusz – odeszli do Ministerstwa Magii przez sieć Fiuu. Zostali ostrzeżeni, że proces może potrwać dłużej niż jeden dzień, co oznaczało, że umieszczą Syriusza na noc w ministralnej celi. I Harry i Lupin zapytali o odwiedziny, ale Black został pozbawiony prawa do nich. W momencie, gdy zaczął się proces, jedyną osobą, którą mógł zobaczyć Syriusz był Dumbledore, który wszystko nadzorował.
Z myślą o procesie, zajmującą większość umysłu, Harry dostrzegł, że trudno jest mu skupić się na egzaminach. Po prostu zachowywał pozory. Tego popołudnia pierwsza była transmutacja, a zaraz za nią zaklęcia. Gdy tylko dzień się skończył, Harry pospieszył do gabinetu profesora Lupina po wiadomości, ale nikogo tam nie było. Pochłonięty stan Harry’ego skończył się następnego popołudnia na końcowych eliksirach, ponieważ był zbyt zajęty martwieniem się o Syriusza, by nawet zdać sobie sprawę, że profesor Snape wisiał nad jego ramieniem przez większość czasu, gdy warzył swój Eliksir Dezorientujący. W rezultacie, eliksir był niemal tak dobry jak Hermiony.
Po eliksirach Harry wybiegł z klasy tak szybko, że nikt nie próbował go zatrzymać. Ponownie spotkał się z profesorem Lupinem, by zdobyć najświeższe nowiny, ale nie zastał nikogo, zmuszając go ponownie do stwarzania pozorów podczas jego egzaminów z astronomii o północy, na historii magii następnego ranka (pomoc Syriusza okazała się ratunkiem) i na zielarstwie popołudniu.  Wychodząc do zamku ze szklarni, Harry zobaczył profesora Lupina idącego w kierunku biura i wiedział z nerwowego spojrzenia na jego twarzy, że nie ma żadnych wiadomości. Musiał przyznać, że też zaczynał się martwić.  Jak długo zajęło Syriuszowi powiedzenie prawdy?
Czwartkowy poranek przyniósł ze sobą egzaminy z obrony przed czarną magią. Profesor Lupin stworzył tor przeszkód z druzgotkiem, czerwonymi kapturkami, zwodnikiem i boginem. Harry ukończył go i na szczęście nie przeciążył zaklęcia, gdy pojawił się dementor/bogin. Od nocy przy jeziorze Harry był bardzo ostrożny z rzucanymi zaklęciami. Nie mógł ryzykować, by to się stało ponownie.
Ostatnim egzaminem było wróżbiarstwo, który odbył się popołudniu. Gdy dotarł z Ronem do klasy, Harry mógł tylko jęknąć, gdy Neville ostrzegł ich, że egzaminem będzie patrzenie w kryształową kulę. Nie był w stanie dostrzec nic podczas zajęć i wiedział, że najprawdopodobniej nie będzie również tym razem. To znaczyło, że w rezultacie Harry będzie robił to, co robił przez większość roku na wróżbiarstwie: zmyślał.
Ron wszedł przed Harrym i po dwudziestu minutach wrócił, mogąc tylko życzyć Harry’emu powodzenia, zanim wywołano imię Harry’ego. Wchodząc do strasznie gorącego pomieszczenia, Harry ruszył w stronę pustego krzesła, obok którego siedziała profesor Trelawney przed wielką kryształową kulą, czekając, aż zajmie miejsce. Dziwny zapach w pokoju sprawił, że Harry zakaszlał, a oczy go zakuły.
- Dobry wieczór – powiedziała Trelawney cicho. – Spójrz teraz w Oko i powiedz mi, co widzisz. Czuj się swobodnie.
Harry zrobił to i spojrzał w kryształową kulę. Wirująca mgła zdawała się poruszać szubko, wywołując u niego zawroty głowy. Po paru chwilach, Harry był zmuszony usiąść prostu, zamknąć oczy i potrząsnąć głową. To się nigdy wcześniej nie stało, ale Harry zrzucił to na zmęczenie. To był stresujący tydzień.
- Stało się coś, mój drogi? – ożywiła się Trelawney. – Zobaczyłeś coś?
Harry otworzył oczy i spojrzał na nią, zanim skupił się z powrotem na kryształową kulę. Wirująca mgła wróciła do normy, ale wewnątrz mgły było coś niemal przypominającego ciemną chmurę.
- Eee… jest tam coś podobnego do szczura – powiedział niepewnie. – Wygląda, jakby był mróz, podczas gdy to ucieka od czegoś.
Profesor Trelawney natychmiast zaczęła notować na pergaminie.
- Interesujące – szepnęła. – Jest coś jeszcze wokoło? Inne zwierzę? Może osoba?
Harry potrząsnął głową.
- Jest sam – powiedział, po czym usiadł prosto na krześle, wciąż wpatrując się  w kryształową kulę. Dlaczego widział szczura? Pettigrew był zamknięty w więzieniu, a on był jedynym znanym mu szczurem. Pamiętaj, że to nieprawda, przypomniał sobie Harry. To nie jest realne.
Profesor Trelawney skinęła głową.
- Bardzo dobrze – powiedziała. – Możemy to zostawić. Tylko pamiętaj, że czasami widzimy coś, co jest bardziej symboliczne niż rzeczywiste.
Harry skinął głową i podniósł się, po czym odwróci do wyjścia. Chciał odejść od tej klasy jak najdalej. Kryształowa kula naprawdę sprawiła, że był nerwowy. Harry wiedział, że musi jak najszybciej porozmawiać z profesorem Lupinem. Coś w biegnącym szczurze mu się nie podobało. Musiał się upewnić, że Pettigrew nadal jest w celi w Ministerstwie.
Głośny, szorstki głos wdarł się w jego myśli.
- TO SIĘ STANIE DZISIAJ.
Harry szybko odwróci ł się i zobaczył profesor Trelawney, siedzącą sztywno w fotelu z mętnymi oczami i zwisającymi ustami. To było prawie tak, jakby była w transie.
- Pani profesor? – zapytał Harry nerwowo.
Oczy profesor Trelawney zaczęły się wywracać, zanim przemówiła ponownie tym samym dziwnym głosem, tak dalekim od jej własnego.
- CZARNY PAN SPOCZYWA SAMOTNY, BEZ PRZYJACIÓŁ, POŻUCONY PRZEZ SWOICH WYZNAWCÓW. JEGO SŁUGA BYŁ UWIĘZIONY PRZEZ DWANAŚCIE LAT. DZISIAJ, PRZED PÓŁNOCĄ… SŁUGA ZERWIE ŁAŃCUCHY I WYRUSZY W DROGĘ, BY POŁĄCZYĆ SIĘ ZE SWOIM PANEM. CZARNY PAN POWSTANIE Z JEGO POMOCĄ, JESZCZE POTĘŻNIEJSZY I STRASZNIEJSZY NIŻ PRZEDTEM. DZIŚ… PRZED PÓŁNOCĄ… SŁUGA… WYRUSZY… BY POŁĄCZYĆ SIĘ… ZE SWOIM PANEM…
Harry cofnął się powoli w szoku. Voldemort? Powróci? Nie, to niemożliwe. To po prostu nie może być możliwe. Nie teraz. Nie po tym wszystkim, co przeszedł, by dojść do tego punktu. Nie po tym, jak znalazł profesora Lupina i Syriusza. Patrząc na nauczycielkę, Harry obserwował, jak głowa Trelawney opada, zanim ponownie gwałtownie się podnosi, a jej oczy były normalne i patrzyły na niego tak, jak zwykle.
- Musiałam odpłynąć – powiedziała Trelawney cicho. – Przepraszam. Jest pan wolny, panie Potter.
Harry’emu nie trzeba było dwa razy powtarzać, wybiegł z klasy tak szybko, jak tylko mógł. Zdecydowanie musiał zobaczyć się z profesorem Lupinem. Lupin będzie wiedział, co zrobić. Harry nie zatrzymał się aż dotarł do kwater profesora Lupina, które okazały się puste. Nie chcąc zapomnieć niczego, co powiedziała profesor Trelawney, Harry szybko wyciągnął kawałek pergaminu, swoje pióro i atrament, po czym usiadł przy biurku profesora Lupina i zapisał wszystko, co zapamiętał. Wiedział, że to musiał być jakiś rodzaj chorego żartu, ale w jej głosie było coś, co sprawiało, że Harry wariował. Wyglądało to tak, jakby naprawdę nie ona mówiła, jakby była opętana albo coś w tym stylu.
Już prawie skończył, gdy usłyszał otwierające się drzwi i spojrzał w górę, zauważając wchodzącego  do środka profesora Lupina, a zaraz za nim Dumbledore’a i McGonagall. Cała trójka miała tak poważne miny, że Harry zrobił się niezwykle nerwowy. Profesor Lupin dostrzegł Harry’ego, siedzącego na krześle i stanął jak wryty. W momencie, gdy jego oczy się spotkały, Harry wiedział, że stało się coś złego.
Profesor Lupin podbiegł do boku Harry’ego, ukląkł i odwrócił go przodem do siebie.
- Harry… posłuchaj… jest coś, co musimy ci powiedzieć – stwierdził łagodnie. – Proces się skończył… skończył się wcześnie rano, ale coś się stało, coś, czemu nie mogliśmy zapobiec…
Harry potrząsnął powoli głową, a jego oczy napełniły się łzami.
- Nie! – krzyknął trzęsącym się głosem. – On jest niewinny! Nie mogą tego zrobić! – Spojrzał na profesora Dumbledore’a i McGonagall mając nadzieję, że powiedzą mu, że to nie prawda. Gdy nic nie powiedzieli, łzy zaczęły spływać po jego twarzy. Jak Ministerstwo mogło go zabrać? To nie było w porządku! Nic z tego nie było sprawiedliwe!
Profesor Lupin delikatnie odwrócił głowę Harry’ego tak, że ponownie patrzyli sobie w oczy.
- Posłuchaj mnie, Harry – powiedział spokojnie. – Syriusz został uznany za niewinnego służenia Voldemortowi i zdradzenia twoich rodziców, ale nie mieliśmy tyle szczęścia jeśli chodzi o sprawę porwania. Oskarżyciel był zdesperowany, by skazać Syriusza za cokolwiek, tak samo jak Minister. Niczego nie mogliśmy zrobić, szczeniaku. Musieliśmy ujawnić, dlaczego naprawdę Syriusz zabrał cię od ciotki i wuja. Musieliśmy przyznać, że byłeś maltretowany.
- Niewinny? – zapytał Harry, zamykając oczy i wzdychając z ulgą, podczas gdy łzy nieustannie płynęły. Przestał słuchać po drugim zdaniu, a jego umysł nie był w stanie więcej przetworzyć. – Jest niewinny – powtórzył do siebie Harry. – Jest niewinny.
Lupin pociągnął Harry’ego do uścisku i trzymał go mocno, zanim spojrzał na pozostałych nauczycieli w pokoju. Cała trójka w końcu zrozumiała, jak bardzo Harry był przywiązany do ojca chrzestnego. Dumbledore i McGonagall wyczarowali sobie po krześle i usiedli, czekając aż Harry poradzi sobie ze wszystkim, co powiedział profesor Lupin i co jeszcze miał powiedzieć.
Drzwi otworzyły się i zamknęły cicho, a mimo to wszyscy je usłyszeli. Unosząc wzrok, oczy Harry’ego rozszerzyły się, gdy zobaczył, kto wszedł. Stając za profesorem Dumbledorem, ubrany w granatową szatę był Syriusz Black. Był umyty, co sprawiało, że wyglądał bardziej jak Syriusz Black ze zdjęcia, które posiadał Harry. Obciął krótko włosy, dzięki czemu wyglądał na dużo młodszego, a nawet poważniejszego.
- Syriusz! – krzyknął Harry, wyrywając się z uścisku Lupina i podbiegając do chrzestnego.
Syriusz ukląkł i pociągnął Harry’ego do gwałtownego uścisku, mocno go trzymając, a jednocześnie patrząc prosto na profesora Lupina. Lupin wstał, rzucając spojrzenie na kawałek pergaminu na biurku. Podnosząc go, Lupin przeczytał napisane linijki i zbladł.
- Harry – powiedział Lupin ostrożnie. – Co to jest?
Harry wycofał się z uścisku i odwrócił się.
- Och, to – mruknął nerwowo. – Um… Profesor Trelawney dziwnie się zachowywała podczas mojego egzaminu i zaczęła to mówić. Chciałem pana zapytać, czy jest to prawda, ale…
Profesor Lupin podał kawałek pergaminu Dumbledore’owi, który przeczytał go, podczas gdy Syriusz zerkał mu przez ramię. Harry poczuł dłoń na ramieniu i podniósł wzrok, zauważając, że Syriusz zerka na niego, zanim odwraca spojrzenie w kierunku Lupina. Wydawało się, że nastąpiła między nimi cicha wymiana zdań, podczas gdy Dumbledore wstał i skinął na profesor McGonagall, by zrobiła to samo.
- Wiem, że wasza trójka ma wiele sobie do powiedzenia – powiedział Dumbledore uprzejmie, o czym spojrzał bezpośrednio na Harry’ego. – Przyjrzę się temu, Harry. To może być prawdziwa przepowiednia. Nie byłaby pierwszą Sybilli.
Harry spojrzał na Dumbledore’a z uniesioną brwią, podczas gdy dyrektor odszedł, a zaraz za nim profesor McGonagall. Profesor Trelawney już wcześniej wygłosiła prawdziwą przepowiednię? Kto o tym wiedział? Harry został wyrwany z myśli, gdy Syriusz doprowadził go za ramię do jednego z wcześniej zwolnionych krzeseł i ponaglił go, by usiadł. Patrząc najpierw na Blacka, potem na Lupina, Harry zdał sobie sprawę, że chodzi o coś jeszcze.
Profesor Lupin obszedł biurko, stając obok Syriusza. Oboje wyglądali na nieco nerwowych.
- Harry, słyszałeś mnie, gdy mówiłem ci o sprawie porwania? – zapytał łagodnie.
Harry pomyślał przez  chwilę, po czym przypomniał sobie drugą połowę zdania profesora Lupina. Jego oczy się rozszerzyły w przerażeniu, gdy wszystko do niego dotarło. Syriusz musiał przyznać, co widział na Privet Drive.
- Wszyscy się teraz dowiedzą, prawda? – zapytał nerwowo, spuszczając wzrok. – Dowiedzą się, że nawet nie mogłem przeciwstawić się mugolskiemu wujowi.
Syriusz ukląkł, położył palec pod brodą Harry’ego i uniósł ją, by ich oczy się spotkały.
- Obawiam się, że informacja, że twój wuj znęcał się nad tobą pojawi się w jutrzejszym „Proroku Codziennym” – powiedział łagodnie. – Nie chciałem tego powiedzieć, Rogasiątko, ale byłem pod wpływem Veritaserum. Nie miałem wyboru. Rozumiesz, prawda?
Harry przytaknął. Profesor Lupin powiedział mu o Veritaserum, więc Harry wiedział, że Syriusz nie miał wyboru, ale wciąż był zażenowany tym, że jego życie w domu zostanie ujawnione opinii publicznej. Co wszyscy sobie pomyślą? Ron i Hermiona już wiedzieli, ale oni byli inni. Przeszli przez wiele w ciągu ostatnich lat. Poza tym wiedzieli, jak okropni byli Dursleyowie przed tymi wakacjami. Nikt więcej (niż reszta rodzeństwa Weasley) nie miał pojęcia, jak wyglądało dzieciństwo Harry’ego.
- Posłuchaj, Harry, wiem, że ciężko to znieść, ale proszę pamiętaj, że będziemy tu dla ciebie – powiedział czule profesor Lupin. – Już nie jesteś sam. Zostaniesz z nami tak długo, jak będziesz chciał.
- Naprawdę? – zapytał Harry z nadzieją. – M-możemy być rodziną?
I Syriusz i profesor Lupin uśmiechnęli się.
- Oczywiście – powiedział Syriusz, targając włosy Harry’ego. Zerkając na Lupina, Syriusz otrzymał potwierdzenie, po czym skupił się ponownie na Harrym. – Rogasiątko, chcę, żebyś wiedział, że nie próbuję rozwalić tego, co stworzyłeś z Lunatykiem, ale istnieją pewne ograniczenia, które zabraniają komuś takiemu jak Lunatyk zrobienie tego, co chciał zrobić przez ostatnie dwanaście lat: na adoptowanie cię. Miałem okazję zrobić kolejną dobrą dla was rzecz, więc po procesie pozwolono mi na złożenie kilku wniosków. Jednym z nich było uznanie Lunatyka jako twojego drugiego opiekuna. Wymagało to nieco perswazji na zakończeniu Dumbledore’a, ale zostało przyznane.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się niewiarygodnie, kiedy patrzył to na Syriusza, to na profesora Lupina, niemal prowokując ich do zaprzeczenia temu, co słyszał.
- Z-znaczy, że naprawdę nigdy już nie będę musiał wracać do Dursleyów? – zapytał radośnie. – Od teraz mogę zostać z wami?
- Jeśli tego chcesz, Harry – przytaknął profesor Lupin. – Nie chcemy cię do niczego zmuszać. Są inne rodziny z większym doświadczeniem, które byłyby skłonne do zajęcia się tobą…
- Nie, chcę zostać z wami – przerwał mu Harry. – Inne rodziny to inne rodziny. Wy dwaj jesteście moją rodziną. – Uśmiechnął się do siebie i zeskoczył z krzesła, owijając ramiona wokół Syriusza, który oddał uścisk. – Moja rodzina – powtórzył, spoglądając na profesora Lupina z wielkim uśmiechem. Lupin ukląkł obok Syriusza i Harry przesunął się tak, że przytulał obu Huncwotów, czując prawdziwe szczęście pierwszy raz, od kiedy pamiętał.
Następny poranek był chyba najbardziej chaotycznym porankiem w Hogwarcie od dłuższego czasu. Proces Blacka był na pierwszej stronie „Proroka Codziennego” ostrzegając każdego, że Syriusz Black jest nie tylko niewinny wszystkich zarzutów, ale jeszcze że jest nowym opiekunem Harry’ego Pottera. Ku uldze Harry’ego, prasa wyznała tylko, że był źle traktowany przez wuja, nie wchodząc w żadne szczegóły, które Syriusz prawdopodobnie wyjawił podczas procesu. Większość szkoły nie dostrzegła znęcania się i skupiła się na uznanym za niewinnego Syriuszu Blacku. Grupa uczniów próbowała dowiedzieć się czegoś więcej o Syriuszu od Harry’ego, ale Ron i Hermiona przykleili się do Harry’ego jak klej, odganiając jak najwięcej osób.
W weekend po egzaminach była wycieczka do Hogsmeade, pierwsza, w której Harry’emu pozwolono wziąć udział razem z profesorem Lupinem i Midnightem w roli jego nadzoru. Posiadanie Midnighta u jego boku skończyło się wywołaniem większego śmiechu niż wszystko inne. Połowa ludzi, która zobaczyła wielkiego, czarnego psa wierzyła, że Midnight jest  Ponurakiem i odbiegali w inną stronę. Midnight z pewnością cieszył się zabawą w aportowanie z Ronem i Hermioną, podczas gdy profesor Lupin wydawał się próbować powstrzymać swoje rozbawienie. Czasami Syriusz potrafił być większym dzieciakiem niż ktokolwiek inny.
Ich przyjemny dzień nie trwał wiecznie. Wczesnym popołudniem profesor Lupin otrzymał sowę od profesora Dumbledore’a, w której nalegał, by wracali do szkoły. W momencie, gdy weszli do Sali Wejściowej, zaniepokoili się widząc Ministra w towarzystwie dwóch aurorów. Harry, Syriusz i profesor Lupin natychmiast zostali zabrani do gabinetu Dumbledore’a. Przepytali Syriusza i Lupina na temat ich miejsca pobytu przez ostatnie kilka dni. Po niemal trzydziestu minutach, Syriusz stracił cierpliwość i zapytał, o co w tym wszystkim chodzi.
Wtedy Minister Magii, Korneliusz Knot, ujawnił, że Peter Pettigrew zniknął z jego celi. Syriusz natychmiast zaczął krytykować Ministra za jego niekompetencję, ale przerwał, gdy profesor Lupin przypomniał mu o Harrym. Natychmiast zapominając o oburzeniu, Syriusz stanął u boku Harry’ego, by go pocieszyć. Harry nie mógł w to uwierzyć. Jak Peter dał radę uciec? To miał być koniec. Pettigrew miał być osądzony i skazany za jego zbrodnie.
Syriusz i Lupin już nic nie powiedzieli i zabrali Harry’ego do kwater profesora Lupina, gdzie spędzili resztę dnia próbując uporać się z nową wiadomością. Nie chodziło tylko o sprawę ucieczki Pettigrew, która ich niepokoiła. Chodziło o możliwą przepowiednię profesor Trelawney, która ciężko spoczywała w ich umysłach. Co jeśli to prawda?
Jedyne, co mogli zrobić to wierzyć, że nie.
Następnego ranka w całej szkole wrzało. Wydawało się, że jeden z aurorów, który był z Knotem skomentował pozwolenie „temu wilkołakowi Lupinowi” na uczenie dzieci. Sekret profesora Lupina się wydał. Na szczęście, nikt oprócz Ślizgonów nie wydawał się oponować, ponieważ Lupin był bardzo lubianym nauczycielem. Jedyną tego zaletą było to, że nikt naprawdę nie mógł nic z tym zrobić, ponieważ rok szkolny się skończył.
Kolejnego dnia wszyscy opuścili Hogwart na wakacje… wszyscy, to jest oprócz Harry’ego, profesora Lupina i Syriusza. Cała trójka spędzała wakacje w Hogwarcie, co było przysługą dla Dumbledore’a. Harry nie znał wszystkich szczegółów, ale wiedział, że jego opiekunowie mają pomagać pracownikom Hogwartu z czymś na przyszły semestr.
Stojąc poza Salą Wejściową, Harry obserwował, jak bezkonne powozy odjeżdżają w stronę stacji kolejowej. To było dziwne. Rok temu Harry bał się letnich wakacji, a teraz naprawdę na nie czekał. To było niesamowite, jak wiele może zmienić się w ciągu roku. Wiedział, że te wakacje będę trudne i męczące. Remus i Syriusz już go ostrzegli. Czekał z niecierpliwością na to wyzwanie.
Syriusz.
Myśl o ojcu chrzestnym wywołała u Harry’ego uśmiech. Zamiast nie znoszących go ciotki, wuja i kuzyna, Harry miał teraz ojca chrzestnego, który ryzykował wszystko, by go chronić i „wujka”, który zrobiłby dla niego wszystko. Remus (albo Lunatyk, jak teraz nazywał go Harry) zrezygnował ze stanowiska nauczyciela, co mocno Harry’ego rozczarowało. Nigdy nie dał prawdziwego powodu do tej decyzji, ale Harry wiedział, że to częściowo ze strachu. Nikt nie chciał, by wilkołak uczył ich dzieci, a teraz, gdy sekret Lunatyka się wydał, niewiele można było zrobić. Był też mały czynnik, którym był jego najlepszy przyjaciel wracający do jego życia. Dwójka Huncwotów miała wiele do nadrobienia.
Harry nadal patrzył, jak ostatni powóz znika z pola widzenia. Jego myśli popłynęły do dwóch wcześniejszych tygodni, kiedy wyzwał Ministra Magii o wolność Syriusza Blacka. Wszyscy myśleli, że postradał zmysły. Nawet Syriusz wątpił w jego zdrowie psychiczne, ale zadziałało i teraz Syriusz był wolny. Tylko to miało znaczenie.
Znajoma dłoń dotknęła jego prawe ramię, sprawiając, że Harry uniósł wzrok i zobaczył Syriusza, stojącego po jego prawej i uśmiechającego się szeroko.
- Jesteś gotowy na prawdziwie huncwockie wakacje? – zapytał radośnie.
Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Jak nigdy, Midnight – powiedział.
To był ich żart. Syriusz nalegał na bycie nazywanym Łapą zamiast Midnight, ale to po prostu źle brzmiało. Dla Harry’ego, Syriusz Black, jego legalny opiekun zawsze będzie Midnightem, tym, który uratował go przed wujem Vernonem i tym, który uratował się przed kłamstwami, w które czarodziejski świat wierzył przez dwanaście lat. Midnight był również tym, który powierzył go Lunatykowi, który uratował jego duszę, zniszczoną przez Dursleyów. Harry nie wiedział, gdzie by był, gdyby nie Lunatyk i Midnight. W tym momencie, Harry nie mógłby myśleć o innym miejscu, w którym mógłby być.

KONIEC

To ostatni rozdział opowiadania Nocny Strażnik. Dziękuję wszystkim, którzy śledzili tę historię i z radością informuję, że to jeszcze nie koniec. Tłumaczenie kontynuacji pojawi się na blogu za jakiś czas (dłuższy czas, muszę przyznać, ale się pojawi ;))
Do przeczytania przy kolejnych opowiadaniach ^^  

środa, 24 sierpnia 2016

NS - Rozdział 19 - Rogacz, Lunatyk i Midnight


Profesor Dumbledore zerknął przez ramię na patrzącego na niego Blacka. Gdyby Black nie był taki wściekły, prawdopodobnie zacząłby w kółko krzyczeć „a nie mówiłem”. Wydawało się okropnie złe to, że jedyna osoba, która wierzyła, że Black jest niewinny była tą osobą, którą według wiary wszystkich chciał zabić. Dumbledore wiedział, że trzeba było wiele, by to naprawić i zamierzał to zacząć w tym miejscu.
- Właśnie usłyszeliśmy bardzo interesującą historię, Peter – powiedział mocno profesor Dumbledore, zwracając spojrzenie na trzęsącego się mężczyznę. – Zamierzasz wyjaśnić, dlaczego zdradziłeś przyjaciół Voldemortowi?
- J-ja nie… Nie wiem… - zająkał się Peter.
- Nawet nie sil się na kłamstwo, Peter – syknął Black, robiąc krok do przodu, a jego dłonie zacisnęły się w pięści, gdy próbował utrzymać nerwy na wodzy. – Byłeś ich Strażnikiem Tajemnicy! Wydałeś Jamesa i Lily Voldemortowi! Wydałeś mu mojego chrześniaka!
Profesor Lupin szybko położył rękę na ramieniu Blacka, zatrzymując go przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Jak mogłeś, Peter? – zapytał Lupin z obrzydzeniem. – Jak mogłeś zdradzić nas w taki sposób? Jak mogłeś zdradzić Jamesa i Lily po tym wszystkim, co dla ciebie zrobili? Jak mogłeś zrobić to Harry’emu? Był tylko dzieckiem.
Wreszcie przemówił profesor Snape.
- Muszę przyznać, Pettigrew – powiedział chłodno, - że nie pomoże ci drganie na podłodze niczym dziecko. Nie zamierzamy cię zabić… jeszcze.
- Severusie – ostrzegł profesor Dumbledore, ale nie poprawił komentarza Snape’a. – Czekamy na jakieś wyjaśnienia, Peter.
Peter skulił się, wybuchając płaczem.
- Co miałem zrobił? – zapytał. – Czarny Pan mnie zmusił! Bałem się! Nie jestem odważny! Nigdy nie chciałem, by tak się stało! On… on ma broń… nie rozumiecie… zdobywał… zabiłby mnie! Nie mogłem mu odmówić!
Łzy wypełniły oczy Harry’ego, gdy stał tam w niedowierzaniu. Po raz kolejny wyjaśnienie nie było takie, jak się spodziewał. To było to? To, że Pettigrew się bronił zniszczyło pięć żyć? Zdradził jego rodziców, bo był słaby? Nie nienawidził ich. Nie zrobili mu nic, co sprawiłoby, że cię od nich odwrócił.
- Więc powinieneś umrzeć! – syknął Black. – Powinieneś umrzeć dla swoich przyjaciół tak jak my zrobilibyśmy dla ciebie!
Profesor Dumbledore spojrzał na widzów i spostrzegł Harry’ego.
- Severusie, proszę znajdź sposób, by obezwładnić Petera – powiedział spokojnie. – Minervo, gdybyś mogła poinformować Ministerstwo, bo wierzę, że jest pewna sprawa, która musi być załatwiona, a jest bardzo zaległa. – Dumbledore odwrócił twarz do Rona i Hermiony, gdy profesor McGonagall weszła w kominek. – Wasza dwójka może wyjść, ale muszę nalegać, byście nikomu o tym nie mówili. Póki sprawy nie zostaną rozwiązane, nikt nie może wiedzieć o obecności Syriusza i powrocie Petera z zaświatów.
- Eee… bez obrazy, profesorze, ale jak mamy to zrobić? – zapytała Hermiona. – Wszyscy widzieli, jak Harry oszołomił… eee… Pettigrew w Wielkiej Sali. Jak to mamy wyjaśnić?
- Ja nie wychodzę – parsknął Ron, nie odrywając oczu od Pettigrew. – To… to coś spędziło ze mną trzy lata. Chcę zobaczyć, jak Ministerstwo go zabiera. Jeśli Harry zostaje, ja też.
Profesor Dumbledore skinął głową, po czym podszedł do Harry’ego, profesora Lupina i Blacka.
- Wiecie, że pojawi się do was wiele pytań – powiedział miękko. – My znamy prawdę. Pytaniem jest, co chcemy powiedzieć Ministerstwu? – Spojrzał prosto na trzęsącego się nastolatka, chcąc jakiegoś sygnału, że zwraca uwagę na rozmowę. – Harry, wszystko w porządku?
Profesor Lupin i Black szybko spojrzeli na Harry’ego, zauważając łzy płynące po jego twrzy, gdy patrzył na profesora Snape’a przywiązującego Petera do krzesła. Gdy Harry nie odpowiedział, Lupin przyciągnął go do uścisku.
- Już dobrze, Harry – powiedział cicho, patrząc na Blacka i uśmiechając się. – To koniec. Nareszcie koniec. Żadnych więcej tajemnic.
- Nie dbam o to, co powiemy Ministerstwu, Dumbledore, ale chcę, by Harry i Remus nie brali w tym udziału – powiedział Black. Harry już dość przeszedł tego roku i nie musi mieć do czynienia z Knotem oskarżającym go o pomaganie mi. Harry nigdy nie zrobił czegoś takiego. Powiedział mi prosto z mostu, że nigdy by nie zdradził was w taki sposób.
- Może i jest to prawdą, ale Harry zachował dla siebie cenne informacje przed nami i Ministerstwem, Syriuszu – odparował Dumbledore. – Każdy, kto nie zna Harry’ego, uznałby, że pomagał ci od momentu, gdy zdał sobie sprawę z tego, że jesteś animagiem. Zgadzam się, że Harry przeszedł tego roku więcej niż to sprawiedliwe. Masz moje słowo, że zrobię wszystko, by odsunąć go od tego.
Black skinął głową, po czym odwrócił się do Harry’ego i profesora Lupina.
- Myślisz, że kiedykolwiek wybaczysz mi, że myślałem, że byłeś szpiegiem, Lunatyku? – zapytał cicho.
Lupin spojrzał na Blacka i uśmiechnął się.
- Tylko jeśli zrobisz to samo, Łapo – odparł. – Powinienem wiedzieć lepiej, a nie wierzyć w to, co mówią inni.
Profesor McGonagall dołączyła do grupy.
- Ministerstwo jest w drodze z kilkoma Aurorami – poinformowała Dumbledore’a. – Nie powiedziałam im o Pettigrew. Wątpię i tak, że uwierzyliby mi.
Profesor Dumbledore skinął głową.
- Masz rację – powiedział, po czym spojrzał na profesora Lupina. – Remusie, myślę, że byłoby mądrze ukryć Harry’ego, Rona i Hermionę w moich kwaterach dla gości, póki nie wyjaśnimy Korneluszowi paru rzeczy – Harry i Ron poruszyli się chcąc wyrazić sprzeciw, - i tylko do tego czasu. Wiem, że oboje musicie być zamknięci, więc temu nie zaprzeczam. Jest to po to by chronić Syriusza, tak samo jak was. Jeśli aurorzy cię tu zobaczą, Harry, będą zakładać, że Syriusz używa cię jako zakładnika. Oni muszą wysłuchać powodu.
Harry niechętnie pokiwał głową i ruszył za profesorem do gościnnych kwater Dumbedore’a. Gdy opuścili pomieszczenie, Harry obejrzał się na Blacka, który skinął głową, by Harry poszedł. Wzdychając pokonany, Harry wszedł do gościnnych kwater z Ronem i Hermioną, siadając na łóżku, gdy profesor Lupin zamknął drzwi. Harry patrzył na podłogę. Nie chciał widzieć, jakie spojrzenia rzucali mu przyjaciele.
- Jak długo wiedziałeś, Harry? – zapytał Ron nagle i ze złością. – Jak długo wiedziałeś, że Parszywek jest naprawdę człowiekiem, a mi o tym nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem, Ron – przyznał Harry, nie odrywając wzroku od podłogi. – Jedyne, co miałem, to wyznanie Blacka, które nie brałem bardzo pod uwagę. Przyjąłeś jego… eee… śmierć tak źle, że nie chciałem ci tego dokładać. Przepraszam, że to przed tobą zataiłem. Przepraszam, że nie powiedziałem wam o Midnightcie. Przepraszam, że nie powiedziałem wam o spotkaniu Blacka. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć, więc jak miałem zacząć to wyjaśniać?
Hermiona usiadła obok Harry’ego na łóżku.
- Rozumiemy Harry, prawda, Ron? – bardziej stwierdziła niż zapytała i czekała na przytaknięcie. – Nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu, ale nie musisz robić tego sam. Zawsze byliśmy drużyną. Myślę, że mnie to trochę zraniło. Wiem, że tego roku nie byłam dla was obu najlepszą przyjaciółką z powodu nadmiaru zajęć, które sobie wybrałam, ale jestem przede wszystkim waszą przyjaciółką. Pomogłabym ci, gdybyś mnie potrzebował.
- Tak samo ja, Harry – dodał Ron. – Prawdopodobnie nie uwierzyłbym w to całe bycie Parszywka Pettigrew, ale pomógłbym ci z Blackiem. – Potem uśmiechnął się do Hermiony. – Mówiłem ci, że Black go uratował, Hermiono. Choć raz, ja miałem rację, a ty się myliłaś.
Hermiona przewróciła oczami.
- No naprawdę, Ron – powiedziała z irytacją. – Tylko o tym potrafisz myśleć po wszystkim, co się stało? Syriusz Black jest niewinnym człowiekiem! Wiesz, co to oznacza?
- Eee… że jest niewinny? – powiedział Ron niepewnie.
- Nie – odpaliła Hermiona. – Jest ojcem chrzestnym Harry’ego! – Odwróciła się do Harry’ego i uśmiechnęła. – Nie rozumiesz, Harry? Mógłbyś mieć legalnego opiekuna innego niż Dursleyowie! Ministerstwo nie miałoby nic do powiedzenia!
Harry westchnął i potrząsnął głowę. Nie zamierzał zaczynać jeszcze myśleć o wakacjach albo przyszłości.
- Myślę, że trochę wychodzisz z siebie, Hermiono – powiedział. – Black nawet jeszcze nie jest wolnym człowiekiem i był w Azkabanie przez dwanaście lat. Naprawdę myślisz, że Ministerstwo ma zamiar dać mu opiekę nad nastolatkiem?
- Nie martw się, Harry – powiedział Ron pewnie. – Dumbledore sprawi, że tak się stanie.
Cisza wypełniła pokój. Chcąc zmienić temat, Harry odwrócił się do Hermiony.
- Więc skoro teraz dzielimy się sekretami – powiedział z szerokim uśmiechem. – Zechciałabyś wyjaśnić, jak udało ci się dostać na wszystkie twoje zajęcia, a zwłaszcza te, które były w tym samym czasie?
Hermiona powstrzymała uśmiech, sięgając do szaty i wyciągając bardzo długi i cienki złoty łańcuch, owinięty wokół jej szyi. Wisiała na nim mała i błyszcząca klepsydra.
- To się nazywa Zmieniacz Czasu – powiedziała. – Profesor McGonagall dała mi go we wrześniu, żebym dostała się na moje zajęcia, tylko jeśli nigdy nikomu nie powiem o nim i nie użyję i innym celu niż docieranie na zajęcia. Zasadniczo, cofałam się w czasie, by dostać się na lekcje, które były w tym samym czasie. Profesor McGonagall musiała dla mnie dostać specjalne pozwolenie od Ministerstwa, więc nie chciałam zdradzić jej zaufania.
- Wspaniałe – powiedział Ron z szerokim uśmiechem. – Więc to dlatego wyglądałaś na tak zestresowaną. Miałaś dłuższe dni od reszty.
Hermiona przytaknęła, chowając Zmieniacz Czasu pod szaty.
- Po prostu nie mówicie o nim, okej? – zapytała z nadzieją. – Nadal muszę przejść przez moje egzaminy, a bez niego będzie to niemożliwe.
- NIE MOŻECIE TEGO ZROBIĆ!
Harry szybko zerwał się na równe nogi.
- To był profesor Lupin – powiedział nerwowo. – On nigdy nie jest zły. – Jeśli nie liczyć tego razu, jak krzyczał na profesora Snape’a. Harry miał nagle złe przeczucie w dole brzucha. Zanim Ron i Hermiona mogli go zatrzymać, wybiegł z pomieszczenia i wpadł do gabinetu Dumbledore’a. Profesor Dumbledore i Lupin stali tam patrząc z wściekłością na Ministra Magii, Korneliusza Knota, podczas gdy profesor McGonagall wydawała się być w szoku, a profesor Snape wyglądał… cóż… normalnie. Black i Pettigrew zniknęli.
- Co się stało? – zapytał szybko Harry.
Knot podskoczył na nagłe pojawienie się Harry’ego, ale ani Dumbledore ani Lupin się nie poruszyli.
- Nie uwierzył nam, Harry – wyrzucił z siebie Lupin. – Zabierają Syriusza do dementorów.
Harry zbladł. To się nie może dziać.
- NIE! – krzyknął. – On jest niewinny! Co z Pettigrew?! Nie widział pan go?! Nie mówił pan z nim?! Pettigrew zdradził moich rodziców! Pettigrew zabił tamtych ludzi! Nie Syriusz!
- Nie mamy dowodu, że ten mężczyzna to był Peter Pettigrew – powiedział Knot z uporem.
- Więc zmierzasz z zasadzie dokonać egzekucji na Syriuszu Blacku bez nawet przyjrzenia się tej sprawie, nawet bez posłuchania? – zapytał Harry z niedowierzaniem. – Nie możesz tego zrobić! – Zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć, Harry podszedł do Knota i z ruchem nadgarstka miał w dłoni różdżkę. – Prawdopodobnie robisz największy błąd w swojej karierze. – Bez kolejnego słowa, Harry obszedł Knota do drzwi.
- Harry, gdzie idziesz? – krzyknęła Hermiona.
Harry nawet się nie obejrzał, otwierając drzwi.
- Idę uratować mojego chrzestnego – powiedział i wyszedł, a drzwi zamknęły się za nim. Jak najszybciej, Harry zbiegł po schodach, niemal wbiegając w pomnik pilnujący wejścia. W momencie, gdy otworzył się na tyle, by się przecisnął, pobiegł w kierunku Głównego Wejścia. Korytarze były ciemne, ale Harry zapamiętał drogę przez miesięczny pobyt w tym miejscu w sierpniu.
Gdy tylko Harry dostał się na dziedziniec, zamknął oczy i słuchał. Musiał się uspokoić i wykorzystać trening. To była jedyna rzecz, która pomoże Blackowi – Syriuszowi – Midnightowi – obojętne. Dźwięk szurania stopami daleko po prawej wypełnił uszy Harry’ego. Szybko otworzył oczy i ruszył w kierunku hałasu. Mógł niewyraźnie usłyszeć stłumione głosy z przodu i za nim, ale nie zwracał na to uwagi. Teraz to nie miało znaczenia.
Dotarł do końca dziedzińca i zobaczył trzech czarodziei ciągnących Blacka w kierunku jeziora. Nie byli daleko, ale nie byli też całkiem blisko. Zrywając się do biegu, Harry naciskał na swoje ciało, by biec tak szybko, jak tylko może, modląc się, by dotarł do nich, zanim oni dotrą do dementorów. Nie chciał się z nimi zmierzyć, ale zrobiłby to, gdyby musiał. Nie zamierzał pozwolić, by Black stracił duszę, tylko dlatego, że Knot jest idiotą.
Black walczył tak bardzo, że nikt nie zauważył podchodzącego od tyłu Harry’ego. Wskazując różdżką w czarodzieja idącego za Blackiem, Harry wyszeptał: „Drętwota” i patrzył, jak mężczyzna upada nieprzytomny na ziemię. Jeden z głosy, zostali dwaj. Harry kontynuował bieg, gdy dwaj pozostali czarodzieje szybko się zatrzymali i odwrócili, by zobaczyć ich upadającego towarzysza. Harry szybko opadł na ziemię i pozostał nieruchomo. Nie mógł się jeszcze zdradzić.
- Co się dzieje? – zapytał ten po lewej.
- Weźmiemy go później – powiedział ten po prawej. – Chodź, Black. Masz całuśną randkę z dementorami.
Mężczyźni odwrócili się z powrotem i dalej szli w stronę jeziora, brutalnie ciągnąc przy sobie Blacka. Harry powoli wstał i znowu podążył za nimi. Gdy mijał nieprzytomnego czarodzieja, Harry chwycił różdżkę mężczyzny i schował ją do kieszeni. Nigdy nie zostawiaj przeciwnika uzbrojonego. Profesor Lupin w kółko powtarzał tę zasadę razem z niezliczoną ilością innych. Harry miał szczery zamiar za nimi podążyć.
Przyspieszając tempa, Harry starał się ich dogonić. Poznaj z czym masz do czynienia. Mógł ich usłyszeć, jak rozmawiają na jakiś temat, zasypując Blacka pytaniami. Naprawdę czerpali z tego przyjemność. Harry pomyślał, że zwymiotuje. Jak ludzie mogli żartować o czymś tak strasznym jak pocałunek dementora? Jacy ludzie pracują w Ministerstwie?
Skup się na sprawie.
Wyrywając się z zamyślenia, Harry zdał sobie sprawę, że są niemal przy jeziorze. Popychając ciało do jeszcze cięższej pracy, Harry zmusił się, by nadrobić odstęp. Nie zamierzał stracić ojca chrzestnego teraz, gdy znał prawdę. Profesor Lupin nie straci swojego ostatniego dobrego przyjaciela. Oboje już dość stracili.
Jego mięśnie krzyczały, gdy trójka czarodziejów coraz bardziej się zbliżała. Gdy tylko byli dość blisko, Harry zaatakował. Chwycił tego po lewej przed nim, zwalając na niego całym ciężarem. To nie było wiele, ale udało mu się przewrócić czarodzieja, najpierw twarzą w zimną, wilgotną trawę. Staczając się z drogi, Harry szybko stanął twarzą w twarz z drugim mężczyzną, wskazując w niego różdżką i oszałamiając go. Zaskoczony Auror padł nieprzytomny na ziemię. Harry szybko przeturlał się ponownie stając przed pozostałą przeszkodą. Mężczyzna zerwał się na nogi i Harry uczynił to samo, a ich różdżki wskazywały na tego drugiego.
- Ty… ty jesteś Harry Potter – powiedział czarodziej w szoku. – Co ty tu robisz? Wiesz chociaż kim jest ten mężczyzna?
- To Syriusz Black – odpowiedział Harry. – Mój ojciec chrzestny i niewinny zbrodni, o które został oskarżony. Jak możecie na to pozwolić? Daliśmy wam Petera Pettigrew. Daliśmy wam osobę, która naprawdę zdradziła moich rodziców.
- Harry, musisz stąd iść – powiedział szybko Black. – Dementorzy…
Zanim Black mógł powiedzieć cokolwiek więcej, przetoczyło się przez nich intensywne zimno. Oddech Harry’ego utknął mu w gardle, gdy jego wzrok zaczął zachodzić mgłą. Odwracając się, Harry zobaczył źródło tych uczuć. Rój dementorów płynął w ich stronę, nad nimi i wokoło nich. Odległy krzyk wypełnił mu uszy. Harry wiedział, że zabrakło mu czasu. Harry szybko przekazał Blackowi różdżkę, którą odebrał.
- Nigdzie nie idę – powiedział Harry stanowczo. – Jeśli oni zamierzają cię pocałować, to mnie też.
Auror popatrzył na Harry’ego w szoku.
- Postradałeś zmysły, dzieciaku – powiedział, stając przed Harrym. – Wynoś się stąd!
Black przyciągnął Harry’ego bliżej, jakby próbował chronić go przed dementorami.
- Posłuchaj, Harry, wiem, że chcesz mi pomóc, ale musisz się stąd wydostać – powiedział pilnie. – Proszę, Harry. Nie rób tego Remusowi.
Zamykając oczy, Harry próbował ignorować krzyk i skupił się na czymś szczęśliwym, gdy dementorzy się zbliżyli. Przypomniał sobie tydzień z Midnightem i rozmowy z profesorem Lupinem.
- Możesz mieć legalnego opiekuna – powiedziała Hermiona. Odwracając się, Harry wyślizgnął się z ramiona Blacka i zrobił krok w stronę zbliżających się dementorów.
- Expecto Patronum! – krzyknął Auror, ale wyszła tylko srebrna mgła. – Expecto Patronum!
- Nie – jęknął nagle Black – Proszę… nie…
Harry obejrzał się przez ramię i zobaczył, jak Black upada na kolana.
- Syriusz przemień się! – powiedział szybko. – Przemień się w Midnighta!
Chłód stał się zbyt wielki, by go zignorować, zmuszając Harry’ego do drżenia. Zamykając oczy, Harry zmusił się, by skoncentrować się na swojej rodzinie, by sięgnąć w dół i znaleźć siłę, by chronić to, co desperacko pragnął. Unosząc różdżkę, czuł, że krzyk się oddala, gdy w głębi swojego umysłu znalazł potężny spokój. W ogóle żadnego bólu, tylko spokój.
- EXPECTO PATRONUM! – ryknął Harry, otwierając oczy. Oślepiające srebrne światło wybuchło z jego różdżki, tworząc trzy różne formy. Jedną był duży srebrny jeleń, Rogacz, drugą był dziki srebrny wilk, Lunatyk, a trzecią był wielki srebrny pies, Midnight. Trzy zwierzęta zajęły miejsce wokół czterech czarodziei (trzech świadomych, jednego nie), chroniąc ich przed dementorami. Srebrne światło przepływało wokół nich, gdy dementorzy powoli cofali się. Harry starał się zachować ostrość widzenia, ale czuł się osłabiony. Upadł na kolana, ale nadal trzymał różdżkę, wskazując nią, spychając coraz więcej siebie w rdzeń z feniksa. Krzyk odszedł, ale pozostało zimno. Mógł niemal przysiąc, że słyszał, jak ktoś woła jego imię, ale tym razem, nie był to pełen strachu głos jego matki.
- Harry! Harry, spójrz na mnie!
Jego ramię opadło do boku, gdy opadł w przód na coś mocnego, ale nie twardego. Ramiona owinęły się wokół niego i trzymały go silnie, gdy stłumione słowa były szeptane do jego ucha. Harry’emu zajęło chwilę, by się zorientować, że ktoś trzyma go przy piersi, jak robił to profesor Lupin, ale głos, który słyszał nie należał do Lupina. Kołysali się na boki, a głos zaczął się robić wyraźniejszy.
- No dalej, Harry. Proszę, niech wszystko jest w porządku. Proszę, obudź się.
- W imię Merlina, co się stało?! – krzyknął Minister. – Co to było?
- To był Potter, Ministrze – powiedział jedyny przytomny Auror, cucąc swojego współpracownika. – To był jego Patronus. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nigdy nie widziałem, by ktokolwiek miał trzy formy. Odepchnął wszystkich dementorów, ratując nas przed pocałunkiem.
- Przy okazji się poświęcając – prychnął profesor Lupin, spiesząc do nastolatka. – Co z nim, Syriuszu?
To wtedy Harry zdał sobie sprawę, że to były ramiona Blacka. To jego głos słyszał.
- N-nie wiem – powiedział Black nerwowo. – O-on nie reaguje. Dlaczego on nie reaguje?
Profesor Lupin westchnął.
- Prawdopodobnie znowu przeciążył zaklęcie – powiedział uspokajająco, sięgając do kieszeni i wyjmując tabliczkę czekolady i usunął opakowanie. – Za chwilę będzie dobrze. Otwórz mu usta, Syriuszu. – Black wykonał polecenie i patrzył, jak Lupin ułamuje kawałek czekolady i wkłada go do ust Harry’ego. Lupin obejrzał się przez ramię na gapiów i skinął głową, sygnalizując, że z Harrym będzie dobrze.
- Korneliuszu, obawiam się, że musze interweniować – powiedział profesor Dumbledore stanowczo. – Syriusz Black jest teraz po moją ochroną, póki nie będziesz mieć okazji na właściwe przesłuchanie Petera Pettigrew i potwierdzenie zarzutów Syriusza. Masz moje słowo, że on się nigdzie nie wybiera.
Harry jęknął, powoli otwierając oczy i zobaczył patrzących na niego profesora Lupina i Blacka. Mógł poczuć, że nadchodzi ból głowy i nie może poruszyć kończynami bez ekstremalnego wysiłku. Nadal czuł smak czekolady topniejącej w jego ustach, gdy jego mętny umysł powoli się oczyszczał. Powiedzenie, że jest zmęczony byłoby na pewno niedopowiedzeniem, ale Harry wiedział, że nie może zasnąć. To jeszcze nie był koniec.
- Nie zaczynaj się wtrącać w sprawy Ministerstwa, Dumbledore – powiedział gorąco Knot. – Black wywołał już dość problemów! Jest mordercą i porywaczem! W końcu dostanie to, na co zasłużył!
- Nie – wychrypiał Harry, starając się usiąść prawidłowo. Nie mógł pozwolić, by to się stało. Zamykając oczy, Harry starał się usunąć zamęt z głowy i skupić się na Ministrze. Profesor Lupin i Black pomogli Harry’emu usiąść, w zasadzie trzymając go w miejscu. – Nie możesz tego zrobić. Przestań starać się tuszować swoje błędy przez robienie kolejnych.
Knot zrobił krok w stronę Harry’ego, a jego oczy się zwęziły.
- Nie babraj się w sprawy, których nie potrafiłbyś zrozumieć, Potter – prychnął. – Już raz ingerowałeś w sprawy Ministerstwa. Powinieneś uważać się za szczęśliwca, że nie zostałeś aresztowany i wydalony.
Harry spojrzał z wściekłością na Knota, zbierając wszystkie siły i wstał powoli. Korneliusz Knot nie miał pojęcia, jak wiele naprawdę Harry wiedział o czarodziejskim prawie. Spędził godziny przeszukując bibliotekę, by znaleźć coś, co pomogłoby mu trzymać się z daleka od Dursleyów.
- Ja, Harry Potter, syn chrzestny i dziedzic Syriusza Blacka, oskarżam Ministerstwo Magii o bezprawne uwięzienie i spisek przeciw owemu Syriuszowi Blackowi – stwierdził Harry stanowczo, a jego spojrzenie i głos nie zawahały się pomimo tego, jak bardzo czuł się, jakby mdlał. – Oskarżam również Ministerstwo Magii o bezpośrednie przyczynienie się do bólu i cierpienia, które ja, Harry Potter, musiałem znosić przez dwanaście lat  przez nadużycia wymierzone we mnie przez mojego wuja, Vernona Dursleya, przez odmówienie mi umieszczenia mnie z moim ojcem chrzestnym, Syriuszem Blackiem, moim prawnym opiekunem.
Knot patrzył na Harry’ego z szeroko otwartymi oczami, po czym szybko odzyskał pewność siebie.
- Nie masz żadnych dowodów twoich oskarżeń – syknął.
Harry stał w miejscu, niezależnie od zawrotów głowy, które zaczęły nachodzić jego głowę i wzrok.
- A ty nie miałeś żadnego dowody, że Syriusz miał jakikolwiek związek ze śmiercią moich rodziców, ale to cie nie powstrzymało przed wrzuceniem go do Azkabanu bez procesu, w którym mógłby udowodnić swoją niewinność! – krzyknął. – Formalnie złożę moje oskarżenia, jeśli będzie to koniczne, by prawda została poznana! Pójdę do każdej czarodziejskiej gazety i powiem, jak Ministerstwo beztrosko pomogło śmierciożercy i mordercy wędrować wolno od dwunastu lat!
Knot zbladł na wspomnienie o gazetach i szybko odwrócił się do Dumbledore’a po pomoc.
- Albus, to twój uczeń! – powiedział z wściekłością. – Kontroluj go!
Profesor Dumbledore spojrzał na Harry’ego z rozbawionym wyrazem twarzy, zanim odwrócił się z powrotem do Ministra.
- Tak, Harry jest moim uczniem – powiedział uprzejmie, - z którego jestem ogromnie dumny. Harry ma rację, Korneliuszu. Mógłby pozwać Ministerstwo i zaskarżyć je dla zemsty. Nie chciałbym zobaczyć, co ława przysięgłych zasądziłaby Chłopcu, Który Przeżył po usłyszeniu zeznań Syriusza pod Veritaserum i prawdy o życiu w domu Harry’ego. To mogłoby osiągnąć liczbę tysięcy galeonów.
Wtedy Harry rozejrzał się i zobaczył, że wszyscy trzej Aurorzy są przytomni i stoją obok profesor McGonagall i Snape’a. Jeden z Aurorów podszedł i wyszeptał coś do ucha Knota. Natychmiast twarz Knota zaczerwieniła się ze złości i spojrzał na Aurora. Harry wiedział, dlaczego. Ponieważ Harry złożył oskarżenie w obecności świadków Ministerstwa, twierdząc, że zamierza złożyć formalne oświadczenie, wszyscy zaangażowani w to oskarżenie nie mogli w żaden sposób zaszkodzić. W skrócie, Harry po prostu dał Syriuszowi Blackowi tymczasowe zawieszenie wykonania egzekucji.
 Nie mogąc nic z tym zrobić, Knot opuścił Hogwart z  trzema Aurorami, którzy desperacko próbowali ukryć uśmiechy. Oczywiście uznali za zabawne, że Minister Magii został przechytrzony przez trzynastolatka. Syriusz miał pozostać w Hogwarcie, z daleka od uczniów. Harry patrzył, jak pracownicy Ministerstwa odchodzą, nadal starając się ukryć oznaki zmęczenia. W momencie, gdy zniknęli z widoku, Harry natychmiast został pociągnięty do uścisku przez Blacka i Lupina. To była ostatnia rzecz, którą Harry zapamiętał, zanim zabrała go ciemność.