Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 31 lipca 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 8 – Urodziny


21 czerwca 2001r.
- Zakochałem się – powiedział James.
James oświadczył to w tak prosty sposób, jakby właśnie odkrył, że lubi makaron albo koncerty fortepianowe.
- Cóż, tak, to oczywiste – powiedział Syriusz, zapinając koszulę.
Syriusz spędził ostatnią noc w domu rodziców Jamesa. Wkrótce on i James mieli zamieszkać ze swoimi partnerami i znalezienie czasu tylko dla nich dwóch mogło być trudne. Choć ten rok mieszkania z Jamesem był dobry. Z drugiej strony, Syriusz miał już osiemnaście lat i dłużej nie musiał obawiać się rodziców. Nie żeby im zależało. Z tego, co wiedział, nawet nie próbowali go znaleźć.
- To oczywiste? Co masz na myśli?
Syriusz popatrzył na Jamesa zdezorientowany. Z pewnością się zgrywał. Spotykał się z Evans przez dwa lata. James spędził wiele czasu w ciągu ostatnich trzech lat, bez końca paplając o idealnej Lily Evans.
- James, chyba jesteś jedyną osobą we wszechświecie, która nie jest w tym momencie świadoma, że jesteś zakochany.
- Ale nie rozumiesz! To jest… to jest wszystkim, Syriuszu! Czuję się jakby pochłonięty w stos oddania! – powiedział James, uderzając się w pierś.
- Nieco melodramatycznie, Potter – wzdrygnął się Syriusz.
- Ale tak się czuję!
- Nie widzisz, żebym gadał w taki sposób o Remusie – stwierdził Syriusz, czując się lepszym, gdy sznurował buty.
James prychnął. Syriusz spojrzał na niego i przechylił głowę, oczekując wyjaśnienia.
- Słyszałem od ciebie wiele gówna. I chyba przeczytałem całą tą poezję, którą umieściłeś na swojej stronie.
- Czytałeś moje wiersze!
- Cóż, posłałeś mi email, żebym obczaił twoją stronę.
- Nie myślałem, że naprawdę przeczytasz moją cholerną poezję! – powiedział Syriusz, a jego twarz zaczerwieniła się z zażenowania.
- Wybacz, kumplu. Po prostu… Obchodzą mnie rzeczy, które ty robisz. Byłem zainteresowany. A poza tym, uważałem, że są urocze. O wiele lepsze niż te śmieci, które napisałem Lily – stwierdził James, marszcząc brwi.
- Napisałeś dla Lily wiersze?
James skrzywił się i skinął głową.
- Spodobały jej się?
- Tak, powiedziała, że tak.
Syriusz uśmiechnął się i podszedł do Jamesa, po czym przytulił go mocno.
- Ja się tu wyśmiewam, a powinienem być szczęśliwy twoim szczęściem.
- Jesteś takim chujem, Syriuszu. To jedna z tych rzeczy, które najbardziej w tobie lubię – stwierdził James i oddał uścisk.
- Dobra. Chodźmy do nowego mieszkania Remusa – powiedział Syriusz, puszczając kumpla.
- To też twoje nowe mieszkanie – stwierdził James, trącając Syriusza łokciem.
Syriusz odsunął się i uśmiechnął. Podejrzewał, że James ma rację.
- I hej… Wszystkiego najlepszego, kumplu – powiedział James i wyszli z pomieszczenia.
Niedługo potem dotarli do nowego mieszkania Remusa, które mieli razem dzielić. Rodzice Jamesa byli właścicielami budynku, więc nie było ciężko znaleźć mu mieszkanie za rozsądną cenę.
Lily była już na miejscu, pomagając Remusowi w układaniu rzeczy. Gdy weszli, krzyknęła:
- Cześć, chłopaki! Wszystkiego najlepszego, Syriuszu – podbiegła do nich, przytuliła Syriusza, po czym pochyliła się i pocałowała Jamesa.
Remus uśmiechnął się do Syriusza, po czym przeszedł do kuchni, najwyraźniej żeby zrobić herbatę.
Wkrótce zgromadzili się wokół stołu na herbatę.
- Gdzie jest Peter? – zastanawiał się Syriusz.
- Pewnie pomaga mamie – stwierdził Remus.
James prychnął.
- Co?
- Naprawdę w to nie wierzysz, prawda, kumplu?
- Myślisz, że Pete kłamie, prawda? – zapytał Syriusz, pochylając się.
- Nie ma znaczenia to, co myślę. Ale mam swoje podejrzenia. Znaczy, zawsze tyle mówił o swojej mamie, prawda? Ale przez ostatnie kilka miesięcy widzieliśmy go o połowę mniej niż kiedyś. Sądzę, że tylko jedna rzecz może aż tak zajmować Pete’a – powiedział James, wsuwając okulary wyżej na nos z ironicznym uśmiechem.
- Och, myślisz, że znalazł jakiś ładny tyłeczek, wokół którego może gonić – powiedział Syriusz.
- Dokładnie. Pete znalazł sobie przyjaciółkę i chce zatrzymać ją dla siebie.
- Naprawdę szkoda. Byłoby miło mieć tu jakąś dziewczynę – powiedziała Lily, marszcząc brwi.
- Kto miałby to być? Rozmawiałaś ostatnio z Dorcas Meadowes? – zapytał Remus Lily, ale przerwało im nagłe pukanie do drzwi.
- O wilku mowa – rzucił James i wstał, by otworzyć drzwi.
- Cześć – powiedział Peter.
Syriusz spojrzał na Petera. Był ubrany ładniej niż zwykle. I było coś w jego spóźnieniu. Może James miał rację. Ale jeśli tak, dlaczego Peter bał się coś powiedzieć?
- Usiądź, Peter – mruknął Remus, wskazując na puste krzesło przy stole.
- Och, dzięki. Wszystkiego najlepszego, Syriuszu – powiedział Peter, siadając.
- Gdzie byłeś, kumplu? Tęskniliśmy – stwierdził James.
- Och, znacie mamę. Właściwie to nie mogę zostać na długo. Z mamą jest szczególnie niedobrze – powiedział Peter.
Syriusz zmarszczył brwi. Kusiło go, żeby naciskać an Petera w tej sprawie, ale zdecydował na razie odpuścić. Miał nadzieję, że w końcu Peter ujawni im tą tajemniczą kobietę. Ostatecznie Peter został na jedynie godzinę, po czym wyszedł.
Niedługo potem reszta usiadła przy winie. Cóż, Lily paliła zioło. Remus włączył Pink Floyd, żeby podkręcić nastrój… albo przynajmniej jego nastrój.
- Dobry jest „Dark Side of the Moon”, ale jest przeceniany – powiedział Remus, odpowiadając na pytanie Lily, który album jest najlepszy.
- Jak możesz tak mówić – spytała Lily, wyglądając na niemal zbulwersowaną i figlarnie uderzyła Remusa w ramię, po czym ponownie się zaciągnęła.
- Źle mnie zrozumiałaś – powiedział Remus, wziął łyk Marlota i kontynuował: – Uwielbiam Dark Side. Ale „Wish You Were Here” jest ich o wiele mocniejszą pracą.
- Ja lubię „The Wall” – powiedział James z nieśmiałym uśmiechem.
- Oczywiście, że tak – mruknął Remus, machając lekceważąco ręką.
- Jest coś nie tak z „The Wall”? – zapytał James.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu nie jest moim ulubieńcem.
- Mi się jakby podoba „The Division Bell”. Znaczy, nie jest to „Dark Side”, ale jest cholernie dobry – powiedziała Lily.
- Nigdy go nie słyszałem – wyznał James.
Syriusz poczuł się nieco zagubiony. Remus puszczał mu wiele Pink Floyda, ale nie potrafił dopasować piosenek do konkretnych albumów. Jeśli miał być szczery to sądził, że wszystkie brzmiały tak samo, choć nie w zły sposób.
- Jest zdecydowanie niedoceniany – powiedział Remus.
- Ja lubię ten ze świnią unoszącą się nad elektrownią Battersea! – wtrącił Syriusz.
Szybko pożałował, że cokolwiek powiedział i zdał sobie sprawę, że był nieco podchmielony i może nawet trochę na haju.
- „Animals”? Niezbyt przyjemnie mi się go słuchało. Znaczy, podoba mi się sam pomysł, ale jest mniej dynamiczny niż inne albumy – powiedział Remus, wzruszając ramionami.
Dyskusja na temat Pink Floyd trwała dalej, więc Syriusz zdecydował się zrobić herbaty. Wyglądało na to, że zdążyli skończyć wino, a Lily dokończyła skręta. Kiedy wrócił z herbatą, grali w jakąś grę, ale Syriusz czuł się nieco zmęczony i nie umiał się doczekać wypróbowania nowego łóżka Remusa.
- James i Lily zostaną tu na noc, Syriuszu – poinformował Remus Syriusza, gdy dokończyli herbatę.
- W porządku.
- Poza tym pójdę do sklepu. Zdałem sobie sprawę, że potrzebujemy kilku rzeczy.
- Och, też pójdę – powiedziała Lily, zeskakując z krzesła.
Kilka chwil później Syriusz został z Jamesem, który kończył swoją herbatę.
- Uwielbiam to. Wszystko się zmienia, ale uwielbiam to, że wciąż mamy czas dla siebie. Mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni, Syriuszu. Chcę, żebyśmy wszyscy, nawet Pete, trzymali się razem bez względu na to, jak nasze życia się potoczą albo jacy starzy będziemy.
Syriusz uśmiechnął się i skinął głową.
- Ja też, kumplu – powiedział Syriusz, po czym poklepał Jamesa po ramieniu.
Syriusz pochylił się i powiedział cicho:
- Posłuchaj, James, jakby miałem nadzieję, że dzisiaj spędzę z Remusem nieco czasu sam na sam.
James skinął głową z wyraźnym zrozumieniem.
- Tak, czaję… Nie jestem pewien, czy Lily też będzie taka wyrozumiała.
Syriusz jęknął.
- Po prostu… ja i Remus… my nie… no wiesz, od dłuższego czasu. Nie było łatwo znaleźć miejsce, gdy mieszkałem z twoimi rodzicami. Zawsze byli w domu – powiedział Syriusz i wzdrygnął się.
- No i co, kumplu? Dawaj i się nie krępuj. Myślisz, że ja nie baraszkowałbym z Lily, tylko dlatego, że ty jesteś w domu? Wszyscy tu jesteśmy dorośli – powiedział James i wzruszył ramionami.
Syriusz nagle stracił możliwość utrzymania zamkniętych ust. Jakąkolwiek miał teraz minę, spowodowała u Jamesa śmiech.
- Naprawdę chcesz słyszeć, jak z Remusem bzykamy się? – zapytał Syriusz, czując się oszołomiony.
- Niezupełnie, ale nie mogę powiedzieć, że mnie to obchodzi. Ale jak zaobserwowałeś, moi rodzice zawsze są w domu, a od kiedy w zeszłym roku zmarł tata Lily, jej mama dużo jest w domu, więc nam też nie jest łatwo. Wolę zaryzykować, że wy usłyszycie, jak się bzykamy, niż oni. Po prostu myślę, że jako dorośli, wszyscy zgodzimy się zignorować to na jedną noc. Wtedy wszyscy wygrają, kumplu – powiedział James i mrugnął do niego.
- Wszyscy wygrywają? Czemu myślisz, że Lily to pochwali? Myślisz, że chce słuchać, jak jej najlepszy kumpel się bzyka? – zapytał Syriusz i wyzywająco założył ramiona na piersi.
- To był jej pomysł.
- Jej pomysł? – zapytał Syriusz, a jego głos wydobył się z niego głośniejszy niż zamierzał.
- Wyluzuj, kumplu! Tak, to był jej pomysł. Powiedziała, że wie, że Remusowi to nie będzie przeszkadzało. Znaczy, po tym, co się stało między nimi stało, podejrzewam, że nie będzie tak nieśmiały – powiedział James z wszystkowiedzącym uśmiechem.
- Co się między nimi działo? O czym ty, do diabła, mówisz?
- Nie mówisz mi, że Remus nigdy ci nie powiedział? – zapytał James, wyglądając na zdezorientowanego.
- Co mi miał powiedzieć? – spytał Syriusz, czując poirytowanie.
- Bzykali się.
Syriusz roześmiał się.
- Przestań. Nie ma szans, żeby Remus bzykał dziewczynę. Jest gejem, zaufaj mi.
- Myślę, że Lily by mnie w tej spawie nie okłamała.
Syriusz wiedział, że James ma rację. Lily wydawała się nigdy nie kłamać ani nawet zatajać prawdę. Była całkowicie szczera. Syriusz poczuł smutek.
- Wiedziałem, że z kimś wcześniej był, ale zawsze sądziłem, że to facet. To była Lily. Nie mogę w to uwierzyć. Byłem tak głupi.
- Czy to ma jakieś znaczenie? Chyba dziwnie się czułem, jak odkryłem, że moja dziewczyna bzykała się z moim najlepszym kumplem, ale przebrnąłem przez to. I Lily była też z Dorcas. Nie jest to teraz zagrożeniem dla naszej relacji.
- To co innego.
- Czemu?
- To… po prostu – powiedział Syriusz, nie będąc w stanie znaleźć odpowiedzi.
Był wściekły i nawet nie był pewien, dlaczego. Czy Remus w ogóle był gejem? Czy był bi? Co jeśli nawet nie był bi? Co jeśli był hetero? Czy cała ich relacja jest kłamstwem? Milion myśli przebiegało przez jego umysł, a większość prawdopodobnie nie miała sensu. Drzwi wejściowe otworzyły się i do środka weszli Remus z Lily z torbami, które położyli w kuchni.
Syriusz nic nie powiedział, gdy odkładali rzeczy. Znalazł moment, by wyszeptać Jamesowi, że on i Lily mogą robić, cokolwiek chcą. Już go to nie obchodziło. Potrzebował tylko porozmawiać z Remusem.
Gdy w końcu powiedzieli dobranoc do Jamesa i Lily, Remus i Syriusz poszli do łóżka. Leżąc w łóżku i patrząc w sufit, Syriusz czuł się tak wściekły i zdezorientowany. Próbował powstrzymać się przed zniszczeniem wszystkiego dookoła.
- Bzykałeś Lily? – zapytał Syriusz, odwracając twarz do Remusa i starając się zachować spokojny ton.
- Tak. Kilka lat temu. W moje szesnaste urodziny.
Powiedział to tak swobodnie, jakby nie było to nic wielkiego.
- Mówisz, że kilka miesięcy przed tym, jak się zeszliśmy?
- Chyba tak. To nie było w planie. Po prostu się stało. Nigdy nie uważałem tego za coś wielkiego.
- Uważasz, że pieprzenie dziewczyny, która jest również naszą wspólną przyjaciółką, nie jest czymś ważnym? Remus, jesteś gejem!
- Tak, jestem. I seks z nią nic nie zmienił.
Syriusz zrobił obrzydzoną minę.
- Nie mogę sobie wyobrazić… tego. Nie sądzę, że mógłbym w ogóle zrobić się twardy.
Remus wzruszył ramionami.
- To było przyjemne, ale nie takie, jak z tobą – powiedział Remus i odwrócił się ku Syriuszowi. Remus położył dłoń na nagiej piersi Syriusza i potarł ją. Syriusz go nie powstrzymał. – Z Lily było przyjemnie być dotykanym, ale nigdy jej nie… pożądałem. Przy tobie – zaczął Remus, po czym przesunął dłonią po tułowiu Syriusza, – Pragnę cię, całkowicie. Potrzebuję cię. Pragnę całego doświadczenia.
Syriusz próbował utrzymać swój gniew, ale sztywniejący w jego spodniach piżamy członek bardzo to utrudniał. Uświadomił sobie, że ledwie słyszy dźwięki z salonu, gdzie Lily i James byli już pewnie gdzieś w połowie i zdecydował, że naprawdę go to nie obchodzi.
Dłoń Remus przesunęła się wokół wybrzuszenia między nogami Syriusza. Remus posłał mu figlarne spojrzenie. Syriusz spojrzał między nogi Remusa i zobaczył dużą, znajomą wypukłość.
Syriusz pochylił się i pocałował mocno Remusa. Jeśli Remus go chciał, odda mu się i upewni, że jego chłopak nigdy tego nie zapomni.
Szybko wsunął dłoń do piżamy Remusa i zaczął gładzić długi, gruby trzon. Remus odsunął usta od Syriusza i sapnął w jego ucho.
Następnie Syriusz zsunął się w dół ciała Remusa, prędko zsunął jego spodnie i majtki jednym ruchem. Chwycił członek Remusa obiema dłońmi i powoli pogładził.
- Syriusz. Och!
- Każ mi wziąć go do ust. Powiedz mi, jak bardzo chcesz dojść w moich ustach.
Syriusz lubił, gdy Remus był władczy i dominujący. Nie umiał się doczekać, aż teraz bardziej to zbada, skoro mieli mieszkanie dla siebie.
- Zrób to. Ssij mnie – warknął Remus, wyraźnie wiedząc, co podnieca Syriusza.
Syriusz włożył główkę członka Remusa do ust i powoli zaczął ssać jak najgłębiej potrafił bez krztuszenia się, podczas gdy jego dłonie dotykały podstawy. Syriusz powoli przesunął usta w górę, by pieścić główkę, gdzie wysunął język, by polizać czubek, po czym jednym ruchem possał główkę. Był w tym lepszy od ich pierwszego razu. Nauczenie się, jak prawidłowo ssać dużego penisa Remusa nie było łatwe.
Remus jęknął głośno z przyjemnością, a jego ciało szarpnęło się. Syriusz powtórzył ruch, za każdym razem nieco szybciej. Z drugiego pokoju zdecydowanie mógł usłyszeć Lily i Jamesa. Pomyślał, że pewnie chcieli być usłyszani i cieszył się, że Remus się bardzo nie powstrzymywał.
- Kurwa, Syriuszu. To takie przyjemne.
Syriusz rozpromienił się z dumą i nie przestawał ssać, marząc o smaku nasienia Remusa na własnym języku. Pragnął, by Remus wypełnił jego usta i chciał przełknąć każdą kroplę.
- Kuźwa, Syriuszu. Jestem tak blisko – powiedział Remus, a Syriusz poczuł, jak jego chłopak pociera jego głowę, lekko pociągając za włosy.
Syriusz possał mocno i sekretnie żałował, że Remus naprawdę nie zmusza go do ssania swojego członka.
- Och, och, och, taaaaak – wyjęczał Remus i Syriusz poczuł gorące nasienie na swoim języku.
Syriusz uwielbiał to, jak Remus smakował i jęknął z radości, gdy sperma Remusa wypełniła jego usta i spłynęła do gardła.
- Och, Syriuszu, kocham cię. Jesteś niesamowity – jęknął Remus z przyjemnością.
Syriusz nie przestawał ssać członka Remusa, aż ten nie stał się niemal w połowie miękki. Kiedy w końcu skończył, odsunął usta i wyszczerzył się do Remusa, nie dbając dłużej o to, co stało się między Remusem i Lily albo wciąż trwające, o wiele głośniejsze odgłosy z drugiego pokoju bzykających się Jamesa i Lily.
- Syriuszu, chcę, żebyś doszedł na mnie.
- Co masz na myśli?
- Wyciągnij swojego kutasa i masturbuj się, aż nie dojdziesz na mnie. Na mój brzuch, jeśli chcesz – powiedział Remus, wskazując na swój tors.
Syriusz nie marnował czasu, zsunął w dół spodnie piżamy i zaczął gwałtownie sobie dogadzać, podczas gdy Remus patrzył na niego z radością, przygryzając wargi. Jego jądra bolały i naprawdę chciał już dojść. Wiedząc, jak bardzo Remus chciał obserwować jego orgazm tylko go bardziej nakręciło.
Nie zajęło mu to długo. Syriusz poczuł uwalniane napięcie, gdy przyjemność przebiegła przez niego, a z jego członka wystrzeliło gorące nasienie na dolną część brzucha Remusa i jego członek, który już ponownie był twardy.
Ku zaskoczeniu Syriusza, Remus chwycił swój członek i zaczął go pieścić dłonią mając na niej nasienie Syriusza. Syriusz nigdy nie widział, by Remus poruszał dłonią tak mocno i intensywnie, zwłaszcza, że już raz doszedł.
- Ooooch, Kuźwa – powiedział Remus, a jego ciało szarpnęło się, gdy członek zadrgał i wystrzelił więcej nasienia, które wymieszało się z spermą Syriusza.
- Wow.
- Tak. Wow – mruknął Remus, po czym roześmiał się i dodał: – Wszystkiego Najlepszego.
- Przepraszam, Remusie – powiedział Syriusz, wspiął się ku ustom Remusa i pocałował go czule.
- Wybaczam ci. Wybacz, że nigdy ci nie powiedziałem. Znaczy… nie była to twoja sprawa, ale sądzę, że to by wszystko ułatwiło. Chyba obawiałem się twojej reakcji.
- Najwyraźniej nie bez powodu. Nie, nie była to moja sprawa, ale i tak dziękuję – powiedział Syriusz i opadł obok Remusa na bok.
Syriusz westchnął, czując wygodę. Jak mógł wątpić w Remusa, nawet na sekundę?
^^^
Remus siedział na ławce i obserwował, jak Syriusz rzuca piłkę Harry’emu, który złapał ją, ku zaskoczeniu Remusa. Peter siedział obok niego i uśmiechał się. Były drugie urodziny Harry’ego i cała czwórka wyjechała do miasta. Mimo że byli tu już cztery miesiące, nie mieli szansy odpowiednio oprowadzić Harry’ego.
Syriusz bardzo nalegał, że zabierze Harry’ego na zewnątrz, żeby porzucać piłką, ale był niezwykle wymijający na temat tego, dlaczego tego chciał. Podejrzewał, że nie miało to znaczenia, ale Remus był ciekaw, nawet jeśli dlatego, że była to dziwnie specyficzna prośba, której nigdy wcześniej nie wystosował.
Plan był taki, że całą czwórką pójdą na rynek, gdzie mieli spotkać się z Arturem Weasleyem, który po kościele zabierał Rona na urodziny Harry’ego. Ron był w wieku Harry’ego i wydawali się dobrze dogadywać.
Po zwiedzeniu rynku, szli do zamku Richmond, a potem pod Culloden Tower. Remus nie był pewny, czy Harry doceni historyczność tych miejsc i wiedział, że będzie miał mnóstwo czasu, by je zobaczyć, gdy będzie starszy, ale zabranie go na wycieczkę po rodzinnym mieście jego matki wydawało się dobrym sposobem na spędzenie urodzin.
- Dzień dobry – rozległ się przyjemny kobiecy głos.
Remus spojrzał w bok i zobaczył Pandorę Lovegood, mającą na sobie jasnozielony szlafrok, trzymała gazetę i machała.
- Witaj, Pandoro – odpowiedział Remus.
- Wcześnie wychodzisz.
- Są urodziny Harry’ego – powiedział Remus z uśmiechem.
- Tak? Jak uroczo – stwierdziła Pandora i wróciła do swojego domu.
Przez ostatnie miesiące Remus spędził sporo czasu na czytaniu książek Pandory o pogaństwie i odkrył, że do tych wierzeń można porównać jego własne uczucia względem świata i natury. Wciąż nie był pewny, w co wierzy, ale czuł, że jest w tym jakaś prawda.
- Pies! – krzyknął nagle Harry, zaskakując Remusa.
Ich sąsiadka z końca ulicy miała na smyczy border collie i przechodziła obok ich domu.
- Dzień dobry, pani Longbottom – zawołał Peter.
Augusta Longbottom ledwie odwróciła się i skinęła głową, nie zatrzymując się na rozmowę. Augusta opiekowała się wnukiem w wieku Harry’ego i Remus miał nadzieję, że będzie to kolejny potencjalny przyjaciel Harry’ego.
- Piesek! – krzyknął ponownie Harry i podbiegł, by szarpnąć spodnie Remusa.
- Remus, nie mówiłeś, że ona opiekuje się swoim wnukiem? – zapytał Syriusz.
- Tak, Harry – powiedział Remus i poczochrał włosy chłopca, po czym spojrzał na Syriusza i skinął głową. – Jej syn i jego żona mieli jakiś wypadek i musieli być hospitalizowani. Brzmiało to okropnie.
Syriusz skrzywił się.
- Chcę psa! – krzyknął Harry, wyglądając na podenerwowanego.
- Wygląda na to, że nasz maluch chce psa – powiedział Syriusz i wziął Harry’ego w ramiona.
Remus prychnął.
- Mógłbym równie dobrze założyć ci obrożę.
Syriusz posłał mu chytre spojrzenie i zachichotał. Minęło nieco czasu, od kiedy robili w tego typu zabawy. Remus poczuł nostalgię, przypominając sobie ich pierwsze eksperymenty.
- Nie próbuj mnie zmuszać, żebym cię przytrzymał.
- Nie bądź głupi, Syriuszu. To ja będę przytrzymywał ciebie – powiedział Remus, po czym mrugnął, podszedł i pocałował czule Syriusza, ściskając Harry’ego między nimi.
Remusowi przyszło do głosy, że seksualne insynuacje w pobliżu Harry’ego były nieco niewłaściwe, ale Harry wciąż wydawał się rozproszony border collie. Z drugiej strony Peter wyglądał na zgorszonego i zakrywał uszy.
- Powiedzcie, kiedy skończycie, chłopaki.
- Skąd będziesz wiedział, skoro zakrywasz uszy, Pete? – zapytał Syriusz.
Peter westchnął i odsunął ręce.
- Prawda. To i tak nie zadziała – powiedział, po czym dodał: – Właściwie myślę, że pójdę przodem na rynek. Mam pewną sprawę do załatwienia. Zobaczymy się za niedługo.
Remus pomachał Peterowi, odsunął się i spojrzał na Harry’ego.
- Hymm. Mimo wszystko to jego urodziny.
- Naprawdę myślisz o kupieniu psa? – zapytał Syriusz.
- Tak! Chcę psa!
Zielone oczy Harry’ego, tak podobne do oczu Lily, wpatrywały się w Remusa, błagając o potwierdzenie.
- Tak. Właśnie o tym myślę.
- Dzisiaj?
Remus westchnął, po czym potrząsnął głową.
- Mamy już plany. Będę musiał dzisiaj sprawdzić w sieci i zobaczyć, co jest na rynku poza Rezerwatem Border Collie.
- Więc najwyższy czas iść na rynek? – zapytał Syriusz, odstawiając Harry’ego.
Remus spojrzał na zegarek i skinął głową.
- Trochę wcześnie, ale zawsze możemy po nim pospacerować. A Peter i tak już tam jest. Zamknę drzwi – powiedział Remus i podszedł do drzwi, by je zakluczyć.
- Mówiłeś poważnie o tej drugiej rzeczy? – zawołał Syriusz za nim.
- Drugiej rzeczy? – zapytał Remus, grzebiąc w zamku.
- O obroży – powiedział nieco ciszej.
- Minęło nieco czasu. Może porozmawiamy o tym później – stwierdził Remus i dołączył do Syriusza i Harry’ego na drodze.
Gdy szli drogą, Remus trzymał dłoń Syriusza, a Harry biegł przed nimi. Remus czasem widział, jak ludzie posyłają im zabawne spojrzenia. Zdecydowali się nimi nie przejmować. Dzisiejszy dzień był dla jego chłopaka i ich syna, więc nic innego nie miało znaczenia.
Remus wzdrygnął się lekko. Właśnie pomyślał o Harrym jako o swoim synu. To było śmieszne, prawda? Harry był synem Jamesa i Lily, prawda? Ale zostawili go pod ich opieką. Mimo wszystko byli wujkiem Remusem i wujkiem Syriuszem. Ale pytanie było, czy teraz byli jego rodzicami?
Kiedy Remus spojrzał na chłopca, poczuł przytłaczające uczucie miłości i oddania. Wiedział, że nie ma rzeczy, której nie zrobiłby dla chłopca. Ale jak wiele z tego było miłości do Jamesa i Lily?
- Coś cię gryzie, Remus? – zapytał Syriusz.
Remus odchrząknął w odpowiedzi.
- Nie wiem. Po prostu się zastanawiałem.
- No? Wypluj to – powiedział Syriusz i lekko ścisnął dłoń Remusa.
Remus westchnął.
- Czy Harry jest naszym synem?
Syriusz odwrócił się do niego i uśmiechnął się.
- Jesteśmy jego rodzicami.
- Nie kwestionuję tego. Ale czy jest… nasz?
- Czy to ma znaczenie? Z pewnością go nie urodziłem, ani ty też nie.
- Nie, nigdy cię nie zapłodniłem, pomimo najlepszych starań – powiedział Remus, po czym roześmiał się i dodał: – Ale wciąż nie o to mi chodzi. Wiele ludzi adoptuje dzieci od tych, którzy wciąż żyją i nazywają je swoimi dziećmi. Nikt nie wątpi, że są ich. Dlaczego ja mam wątpliwości, że Harry jest naszym synem, skoro jego rodzice są martwi i celowo wybrali nas, żebyśmy się nim zajęli?
Syriusz, wyglądając nieco ponuro, powiedział:
- Ponieważ są martwi i ponieważ znałeś ich i kochałeś.
Remus natychmiastowo wiedział, że Syriusz ma rację.
- I jeśli powiem, że jest naszym synem to wciąż przypomina…
- Że oni nie wrócą – dokończył Syriusz.
- Bo nie wrócą, prawda?
- Nie muszą wracać, ponieważ nigdy nie odeszli – powiedział Syriusz, sięgnął dłonią i położył ją nad sercem Remusa.
Remus uśmiechnął się.
- Oczywiście – powiedział, po czym ruszyli dalej na rynek.
Reszta urodzin Harry’ego minęła dobrze. Próbowali wyjaśnić Harry’emu historię Zamku Richmond oraz Culloden Tower, ale wyjaśnienia były tak słabo odebrane, jak się obawiali.
Ale Harry wydawał się cieszyć czasem spędzonym ze swoim nowym przyjacielem, Ronem. Artur głównie rzucał niewygodne pytania o byciu gejem, ale nie przestawał też rozprawiać o swojej pasji historycznych rekonstrukcji.
Remus musiał przyznać, że któregoś dnia był nieco zainteresowany dołączeniem do jednego z takich wydarzeń, ale nie ośmielił się o tym wspomnieć, żeby Artur się zbytnio nie podekscytował. Artur wyraził żal, że nie dołączyli do niego i Molly w kościele.
Remus i Syriusz po wielu dyskusjach zgodzili się, że Harry powinien sam doświadczyć religii, gdy będzie starszy. Nie mogli całkowicie powstrzymać go przed kontaktem z religią, ale przynajmniej nie robili niczego celowo, by go indoktrynować, pomimo rosnącego zainteresowania Remusa pogaństwem.
Czuli się komfortowo wierząc, że Lily i James zaakceptowaliby albo chociaż zrozumieli ich rozumowanie.
Tej nocy Remus przeglądał reklamy psów w Internecie na swoim laptopie. Remus pomyślał, że Harry mógł przestać się tym interesować, ale nadal cały dzień chodził i krzyczał o każdym psie, którego widział.
- Ten! – powiedział Syriusz, nagle wskazując na dużego, czarnego psa na ekranie.
- Wygląda potwornie… ale też w pewien milusi sposób.
- Dokładnie. Jest idealny!
- Ten pies jest dla Harry’ego, prawda? – powiedział Remus, unosząc brew.
Syriusz nigdy nie chciał swojego zwierzaka, od kiedy odszedł jego ukochany kot, Perseusz.
- Tak, oczywiście, że dla Harry’ego! – powiedział Syriusz, machając zbywająco ręką.
Remus obejrzał ogłoszenie. Był to nowofundland i pewnie nie będzie tani. Ale pomyślał, że byłoby w porządku dodać kolejnego członka do ich rodziny. Zobowiązał się zadzwonić w sprawie psa rano.
Na razie zamknął laptop i odłożył go na bok, po czym ułożył się pod kołdrą i zgasił światło. Po całym dniu chodzenia po mieście był doszczętnie znużony.
Mimo to, miał problemy z zaśnięciem i zastanawiał się, czy odpowiednio uczcili dzisiaj Harry’ego.
- Śpisz? – zapytał cicho Remus Syriusza.
- Tak – odpowiedział Syriusz, brzmiąc na zaskakująco obudzonego.
- Zastanawiałem się tylko, czy to były dobre urodziny. Czy może powinniśmy zrobić coś innego? Zorganizować mu przyjęcie. Założę się, że James i Lily zrobiliby mu przyjęcie.
- Może. Ale my nie jesteśmy nimi. Harry dobrze się bawił. I tak ma dwa lata. Ja nie pamiętam moich drugich urodzin, a ty?
- Ja tak. Pamiętam wszystkie moje urodziny.
- Cóż, niektóre były całkiem interesujące, jeśli mam być szczery.
Remus zachichotał. To było przezabawne i nieco tragicznie prawdziwe.
- Kilka się wyróżniało. Ta cholerna kłótnia w twoje osiemnaste urodziny.
Syriusz roześmiał się.
- Ta kłótnia przebiegła całkiem nieźle, z tego, co pamiętam – powiedział Syriusz, odwrócił się i przytulił Remusa od tyłu.
- Chyba tak – powiedział Remus, ale potem przypomniał sobie, o co się kłócili i poczuł ukłucie bólu, mimo że Syriusz pocałował go w kark.
- Nie żartowałem z tą obrożą, Remusie.
- Wiem, że nie. Ja również.
Syriusz najwyraźniej próbował zainicjować seks, ale Remus nie czuł się w nastroju przez napływające stare wspomnienia.
- Nie teraz – powiedział Remus, więc Syriusz natychmiast zaprzestał działań.
- W porządku. Wybacz – mruknął Syriusz, całując tył głowy Remusa, po czym odwrócił się.
- W porządku. Właśnie przypomniałem sobie o kilku rzeczach, o których od dłuższego czasu nie myślałem.
Niektóre urodziny naprawdę były dziwne.
^^^
- Łapa – powiedział Syriusz, czując z siebie dumę.
- Łapa – powtórzył Remus.
Obecnie pies leżał na środku salonu, a Harry leżał obok niego. Niemal natychmiast nawiązali więź.
- Podoba ci się?
- Tak. Niech będzie Łapa – odpowiedział Remus.
- Doskonale.
Pies kosztował sporo pieniędzy i gdy Remus je wypłacał, Syriusz poczuł niemal fizyczny ból. Ale zgodzili się, że na dłuższą metę będzie tego wart.
- Mam nadzieję, że Xeno go nie zobaczy i nie spanikuje.
- Sądzę, że boi się tylko dużych kotów – powiedział Remus.
- Ach.
Remus podszedł do psa i Harry’ego, i usiadł. Syriusz usiadł na kanapie obok nich.
Remus pogładził psa po grzbiecie i powiedział:
- Wiesz, coś w tym psie przypomina mi ciebie. Ciężko to wyjaśnić. I nie chodzi tylko o to, że uważam, że obu wam pasuje obroża.
- Oboje jesteśmy idealni do przytulania – powiedział Syriusz z szerokim uśmiechem.
- Możliwe. Szczerze powiedziawszy, zawsze byłem zaskoczony, że lubisz tak bardzo koty. Wydajesz się bardziej osobą lubiącą psy.
- Lubię koty. Ale uważam, że bardziej utożsamiam się z psami.
- W której części? Rozdzieraniu gazet? Szczekaniu na dziwnych przechodniów?
- Bardzo śmieszne.
- Przypuszczam, że potrafisz być lojalny i posłuszny… cóż, bardziej lojalny niż posłuszny, jeśli mam być szczery – powiedział Remus, po czym mrugnął do Syriusza.
- Prawda – rzucił Syriusz, po czym dodał: – Przynajmniej nie chodzę wszędzie ruchając nogi innych.
- Cholera jasna – zawołał Peter z kuchni.
- Och, przestań, kumplu. Przecież widziałeś już jak się całujemy i wygłupiamy – stwierdził Syriusz.
- Wybacz, Pete. Znowu zapomniałem, że tu jesteś.
Peter podszedł i pochylił się nad kanapą.
- Ostatnio często się zdarza, prawda? Tak łatwo o mnie zapomnieć?
- Oczywiście, że nie.
- Usiądź, Pete. Poznaj Łapę.
- Łapa? – powiedział Peter, podszedł i usiadł obok Syriusza.
- Podoba ci się?
- Pewnie – powiedział Peter z uśmiechem.
W pewien sposób to, że Remus, Harry, Peter i Łapa zebrali się razem sprawiło, że Syriusz poczuł coś wyjątkowego. To był ich dom i ich rodzina. Pewnie, Peter był ich przyjacielem, ale również jego rodziną tak samo jak Harry albo James i Lily.
Syriusz nie lubił rodziny, w której się urodził. Podobał mu się pomysł wybrania rodziny, a to, że zebrali się oni wokół niego sprawiło, że nie mógł być szczęśliwszy.


czwartek, 30 lipca 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 7 – Poznajmy Weasleyów


10 kwietnia 1998r.

Lily przekazała Remusowi skręta, po czym wypuściła strumień powietrza z ust, wyginając szyję, a kosmyk jej ciemnorudych włosów opadł jej na oczy.
Remus zabrał skręta i wciągnął głęboko powietrze, mając nadzieję, że nie będzie kaszlał, jak ostatnim razem. Zdołał wstrzymać na chwilę powietrze bez kaszlu, po czym powoli wypuścił powietrze. Nigdy wcześniej w życiu niczego nie palił, choć od czasu do czasu był zaciekawiony marihuaną.
Rodzice Lily czasami palili, więc Lily okazjonalni trochę podkradała dla siebie. Lily uważała, że nigdy tego nie dostrzegali, ale podejrzewał, że zauważali i uznawali na ten temat nie rozmawiać. Zioło było wymieszane z tabaką, co dziwnie niepokoiło Remusa bardziej, niż sama marihuana, ale sądził, że będzie dobrze, a przynajmniej ostatnim razem było.
Na razie nie czuł żadnej różnicy, póki nie przekazał skręta Lily i nie zaczął nagle być świadom, że sposób, w jaki postrzegał rzeczy był jakiś dziwny.
Czuł się trochę jakby odłączony od postrzegania samego siebie. Było to niepokojące, ale w tym momencie czuł się nieco zbyt zrelaksowany, żeby go to obchodziło. Mówiono mu, że uczucie było podobne do bycia pijanym, ale nigdy wcześniej nie był pijany, więc nie był pewny, czy to prawda.
Lily wzięła bufa, po czym ponownie przekazała skręta Remusowi. Remus odczekał sekundę, nim się zaciągnął. Lily wyglądała na zamyśloną, jej oczy nie były na niczym skupione, a jej wąskie usta zacisnęły się mocno razem. Remus znał Lily na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy myślała o czymś filozoficznym, a nie była dobra w ukrywaniu tego, co jej chodzi po głowie.
- Remus? – zapytała Lily, w końcu chłopak wciągnął dym.
Remus zakaszlał wbrew sobie, natychmiast wypuszczając powietrze i rzucił:
- Tak?
- Wierzysz w Boga? – spytała, po czym odwróciła się ku niemu z zaciekawionym spojrzeniem.
Usta Lily drżały i Remus mógł stwierdzić, że mocno próbowała się nie śmiać. Wątpił, że to przez temat, raczej wpływała na nią trawka.
- Jestem katolikiem – powiedział Remus, oddając jej skręta.
- Tak, to wiem, ale nie o to pytałam – odpowiedziała Lily, po czym przewróciła oczami i zachichotała, ponownie się zaciągając.
Remus tak naprawdę nie zastanawiał się, czy jakoś szczególnie wierzy w Boga. Zawsze uważał, że istniał jakiś Bóg. Pamiętał, gdy był małym chłopcem i błagał Boga, żeby ten go uratował, gdy został porwany i zamknięty w piwnicy, mając za towarzystwo jedynie wilczaka. Czy to Bóg go uratował, czy może uratowali go ludzie, którzy wezwali policję? Czy była jakaś różnica?
- Tak. Chyba tak – powiedział Remus, gdy Lily podała mu skręta.
- Moi rodzice chyba tak naprawdę nie wierzą. Ale ja chyba tak. Nie jestem pewna, czy lubię tego z Biblii – powiedziała Lily i wzruszyła ramionami.
Remus zdał sobie sprawę, że jeśli za dużo się wypali to każda próba jasnego myślenia staje się daremna, ale wciął kolejnego szybkiego bucha i podał skręta Lily.
- Jak można wierzyć w Boga, ale nie lubić Biblii? – zapytał Remus, czując się naprawdę zdezorientowany.
- Po prostu. Nie podoba mi się taka idea Boga. I dlaczego Bóg musi być facetem? Nie może być kobietą? – spytała, po czym zaciągnęła się.
 Remus wziął od niej skręta. Niewiele go już zostało.
- Cóż… nie wiem. Biblia mówi, że Bóg jest mężczyzną.
- A kto powiedział, że Biblia ma rację? – zapytała Lily, jej zielone oczy wpatrzone były w Remusa, a kącik jej ust uniósł się w figlarnym uśmiechu.
Remus wciągnął więcej dymu, wbrew swojemu lepszemu osądowi, po czym przekazał skręta. Remus podejrzewał, że trudno by mu było odpowiedzieć nawet, gdyby nie był na haju.
- Ja… nie wiem – odpowiedział Remus, a potem wzruszył ramionami i odparł: – Bóg? – co spowodowało u Lily wybuch śmiechu.
- Tak, wiem, że to brzmi absurdalnie. Tak naprawdę nie znam wszystkich odpowiedzi. Chyba nikt ich nie ma. Przyznam, że nigdy o tym nie myślałem. Myślę, że jest Bóg i że on… lub ona… ktokolwiek albo cokolwiek mieli udział w pisaniu Biblii. Może człowiek to spaprał i nieco błędnie przedstawił wiadomość, ale myślę, że jest w tym jakaś prawda – powiedział Remus.
- W porządku. Myślę, że Biblia to śmieć. Uważam, że Bóg… - zaczęła Lily, po czym wzięła ostatni buch ze skręta, nim odłożyła go na bok i kontynuowała: – Uważam, że Bóg jest miłością i częścią wszystkiego. Jest naturą i pięknem. I nie sądzę, że istnieje jakiś konkretny sposób, by się z nim połączyć. Po prostu trzeba znaleźć własną ścieżkę.
Lily powiedziała to z dramatycznie wyciągniętymi ramionami i wielkim uśmiechem na twarzy.
- A Biblia nie jest twoją drogą ku Bogu? – powiedział Remus i potarł brodę.
Lily pokręciła głową i roześmiała się, a jej ramiona opadły z łoskotem na łóżko.
- Nie, chyba nie. Nie jestem pewna, co jest moją drogą, ale na pewno nie to. Może będę wiedźmą, poganką albo coś takiego. Nie wiem. Może dobrze jest być po prostu sobą, istnieć i próbować być szczęśliwym. Żyć długo i umrzeć radośnie.
Remus uśmiechnął się do Lily. Teraz, gdy to powiedziała, brzmiało to naprawdę miło. Nie mógł się powstrzymać nad zastanowieniem, co z przekonaniami religijnymi Syriusza Blacka. Był całkiem pewny, że jego rodzina była anglikanami.
- O co chodzi, Remus? Wyglądasz na zaniepokojonego.
- Och. To nic… tylko się nad czymś zastanawiam.
- Nad Syriuszem Blackiem? – zapytała Lily, po czym wytknęła mu język.
Remus jęknął, po czym skinął głową.
- Chyba jest anglikaninem. Wspomniał coś o chodzeniu do kościoła z Jamesem i jego rodzicami. To kolejny powód, dlaczego nigdy się mną nie zainteresuje. Jakby jego bycie hetero nie wystarczało – przyznał Remus.
- Och, nie martw się, Remus. Dojdzie to do niego – powiedziała Lily, po czym pochyliła się i pocałowała Remus w policzek.
- Może – powiedział chłopak i skrzyżował ramiona na piersi, nie czując się wcale przekonanym.
- Jesteś głodny, Remus? Ja umieram z głodu. Chodźmy napaść kuchnię – powiedziała Lily, po czym wyciągnęła go za rękę z łóżka, a następnie z sypialni.
^^^
Weasleyowie mieli dużo owiec na swojej farmie niedaleko Richmond. To była z pewnością pierwsza myśl Syriusza, gdy podjechali z Remusem pod ich dom.
Syriusz wciąż nie był pewny, jak dokładnie byli spokrewnieni, ale podejrzewał, że nie miało to znaczenia. Molly wydawała się przez telefon bardzo miła i miała dzieci, z którymi Harry mógłby się potencjalnie bawić. Właściwie, wydawało się, że wraz z mężem, Arturem, mieli wiele dzieci, o wiele więcej, niż Syriusz mógł wyśledzić w jednej rozmowie telefonicznej. Wyłapał, że ma bliźniaków, którzy pierwszego skończyli cztery lata, ich najstarszy syn miał siedem lat, a najmłodsza córka miała siedem miesięcy.
Gdy podjechali do trzypiętrowej wiejskiej chatki, którą Weasleyowie nazywali domem, Remus wysiadł z samochodu, by wyjąć Harry’ego, podczas gdy Syriusz stał w miejscu, gdy niedbale zbliżała się do niego kura. Syriusz zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie był na famie i patrzenie na te wszystkie kurczaki i owce powodowało u niego lekki niepokój, choć nie był pewny, dlaczego.
- Dopasowujesz się do żywego inwentarza, Syriuszu? – zapytał żartobliwie Remus.
- Tak. Coś w tym stylu.
Syriusz westchnął z ulgą, gdy kura odwróciła się w drogą stronę. Nie był pewny, czego się bał. To była tylko przytulna wiejska farma. Syriusz zamknął oczy i wziął głęboki oddech, próbując uspokoić niepokój.
W tym momencie rozległa się eksplozja, która sprawiła, że Syriusz skrzeknął, machając rękami z przerażeniem. Za wybuchem szybko rozległ się śmiech mężczyzny i krzyk kobiety:
- Arturze!
- Co to, do diabła, było? – zapytał Syriusz, rozglądając się dziko.
Niska kobieta o ognisto rudych włosach wyszła frontowymi drzwiami, a potem zbiegła do stodoły, ledwie dostrzegając Remusa i Syriusza.
- Arturze Weasley, coś ty zrobił? – powiedziała kobieta, najwyraźniej Molly, gdy już się zbliżyła.
Ze stodoły wyszedł wysoki, rudy mężczyzna z wyrazem satysfakcji na twarzy.
- Udało mi się! – rzucił mężczyzna, Artur Weasley.
- Co takiego?
- Oczywiście, udało mi się stworzyć proch strzelniczy – oświadczył Artur z dumą.
- Proch strzelniczy? Po co, do licha?
- Do armaty oczywiście.
- Nie masz armaty!
- Cóż, nie, ale czytałem o średniowiecznych armatach na stronie internetowej.
- Stronie? Jakiej stronie internetowej?
- O średniowiecznych armiach i bitwach.
- Arturze, nie mam nic temu, że chodzisz na rekonstrukcje i bóg jeden wie, że dzieci to uwielbiają. Nie mam nawet nic przeciwko szyciu ci kostiumów, choć żałuję, że nie pozwalasz mi użyć maszyny do szycia.
- Nie, nie. Nie możesz jej używać. Musi być autentycznie! – powiedział Artur, stanowczo gestykulując rękami.
- Tak, rozumiem to. Mówię tylko, kochanie, że nie pozwolę na żadne armaty.
- Och, nigdy bym nie mógł sobie pozwolić na armatę z wypłaty od Rady Hrabstwa, Molly Wobbles.
- Więc po co robisz proch strzelniczy? – zapytała Molly, wyraźnie zirytowana.
- Chyba byłem ciekaw. Może któregoś dnia zdobędę strzelbę. I tak musiałbym mieć certyfikat, jeśli chciałbym robić dużo prochu.
Molly westchnęła i potrząsnęła głową.
- Kocham cię, Artur, ale proszę, nie wysadź stodoły.
- Oczywiście, Molly – powiedział Artur, po czym pochylił się i dał jej szybkiego buziaka.
 Wyglądało na to, że w tym momencie w końcu dostrzegli stojących na podjeździe Remusa, Syriusza i Harry’ego.
- Och! Cześć! – powiedział Artur i zaczął do nich podchodzić wraz z Molly.
W tej chwili Harry odbiegł, by zbadać owcę, czy raczej podziwiać jej wełnę. Owca ze swojej strony ledwie beknęła w stronę Harry’ego, po czym uciekła.
- Jak się macie? Artur Weasley – powiedział mężczyzna i potrząsnął ich rękami.
- Molly – przedstawiła się kobieta i również uścisnęła im dłonie.
- Ja jestem Syriusz, a to jest Remus i eee… Harry – przedstawił ich Syriusz i zorientował się, że chłopiec zniknął.
- Przyniosę go – stwierdził Remus i odszedł.
- Więc jesteśmy kuzynami, czy coś takiego, tak? – zapytał Artur, wyglądając na nieco zdezorientowanego.
- Bodajże z drugiej linii.
- Hymm. Interesujące. Wejdźmy do środka – powiedział Artur i przeszedł przez drzwi domku wraz z Molly, Syriuszem, Remusem i Harrym.
- Witamy w Norze! – powiedziała Molly, gdy wszyscy znaleźli się w środku.
- Norze? – zapytał Remus.
- Nasz syn, Bill, tak nazywa dom i jakoś się przyjęło – przyznał Artur.
Syriusz rozejrzał się. Mógł podziwiać osobliwość Nory. Była ciepła, przyziemna. Parter był dużym pomieszczeniem z salonem, kuchnią i jadalnią oraz klatką schodową na kolejne piętro.
Molly podeszła do kołyski, by sprawdzić, co z ich najmłodszym dzieckiem.
- Ginny spokojnie śpi. Nie mogę uwierzyć, że twój proch strzelniczy jej nie obudził – powiedziała cicho Molly. Artur zmarszczył brwi, wyraźnie czując wyrzuty sumienia.
- Wybaczcie, jeśli przerywam, ale to właśnie robisz? Średniowieczne rekonstrukcje? – zapytał Remus.
Właśnie wtedy zbiegli po schodach na parter dwaj przysadziści chłopcy, śmiejąc się i krzycząc o diabli wiedzą czym.
- To bliźniacy Fred i George – wtrąciła Molly.
Syriusz uśmiechnął się uprzejmie, po czym nieco podskoczył, gdy trzeci, mniejszy i szczuplejszy chłopiec zbiegł po schodach.
- To jest Ron – dodała Molly.
- Cóż, tak. W pewnym sensie. Razem z Molly od lat chodzimy na rekonstrukcje i biwakujemy. Tak, kilka razy uczestniczyłem, ale dopiero zacząłem brać to na poważnie – powiedział Artur.
- Przez to miał na myśli, że przekonał mnie do zrobienia mu kostiumu – stwierdziła Molly, a Artur skrzywił się lekko.
- Jesteś zainteresowany jakimiś szczególnymi bitwami? – zapytał Remus.
- Och, mnóstwem! Ale głównie podoba mi się Wojna Róż oraz konflikt między Domem Neville i Domem Percy.
- Za którym jesteś? – zapytał Syriusz.
- Przepraszam?
- Neville czy Percy?
- Och! Oczywiście, że Neville!
- A co ze mną? – Po schodach zszedł młody chłopak, którego Syriusz dotychczas nie zobaczył.
- Nie, Percy, nie chodzi o ciebie. Chodzi o Dom Percy – powiedział Artur.
- Co to Dom Percy? – zapytał chłopiec, najwyraźniej Percy.
Artur przez chwilę wydawał się na moment myśleć, prawdopodobnie próbując zdecydować, jak to wyjaśnić chłopcu.
- To potężna szlachecka rodzina ze średniowiecza. Byli rywalami Domu Neville – powiedział Remus.
- Och – mruknął Percy, po czym wrócił na piętro.
- To był Percy. Chyba nie za bardzo obchodzą go średniowieczne rekonstrukcje.
Stojący na podłodze Harry szarpnął nogawkę spodni Syriusza.
- Chcesz iść na zewnątrz i pobawić się z innymi chłopakami, Harry? – zapytał Syriusz, spoglądając w dół.
- Tak! – powiedział Harry i wyszedł.
- Cudowny chłopak. Ma na imię Harry, tak? – zapytał Artur.
- Tak – odparł Remus.
- A gdzie jest jego matka? – zapytała Molly.
- Odeszła – odpowiedział Syriusz.
- Och, strasznie mi przykro – powiedziała Molly, po czym zbliżyła się do Remusa i Syriusza, dodając: – Przepraszam, ale który z was jest ojcem?
- Jego ojciec też odszedł – odpowiedział Syriusz, zdając sobie sprawę, że wraz z Remusem będą musieli przechodzić przez to w nieskończoność.
- A który z was jest jego opiekunem?
- Obaj jesteśmy – rzekł Remus.
Ku zaskoczeniu Syriusza, Molly mocno przytuliła ich obu, choć była od nich o wiele mniejsza.
- Moje kondolencje, moje biedactwa – powiedziała Molly, po czym ich puściła.
- Może usiądziecie, zamiast stać? Zrobię herbaty – rzuciła Molly, więc Artur, Remus i Syriusz usiedli przy stole.
- Więc dzielicie się opieką? Jak to jest? – zapytał Artur.
- Myślę, że nie ma różnicy między tym, jak ty z Molly wychowujecie swoje dzieci. Chociaż my mamy tylko jedno.
- Cóż, tak, ale ja z Molly jesteśmy małżeństwem i mieszkamy w tym samym domu.
- Cóż, my nie możemy się jeszcze pobrać, ale mieszkamy razem – rzucił Syriusz z przebiegłym uśmiechem.
- Och! Wy dwa jesteście razem? Wybaczcie, nie zdawałem sobie sprawy. Nigdy wcześniej nie spotkałem pary homoseksualistów. To całkiem ekscytujące – powiedział Artur, pocierając z ekscytacją dłonie.
- Nie zawstydzaj ich, Arturze. Nie różnią się niczym od innych.
Syriusz poczuł dziwne poczucie komfortu. Był przyzwyczajony do negatywnych reakcji, gdy ludzie dowiadywali się o tym, że był gejem.
- Dzięki, Molly – powiedział.
Na dół zeszła kolejna para chłopców, dokładnie tak rudych, jak reszta Weasleyów. Jeden był niski i krępy tak, jak Molly i bliźniaki, a drugi chudy jak Artur i miał nieco za długie włosy. Przysadzisty chłopak trzymał zabawkowego smoka w dłoni i udawał, że lata nim dookoła pokoju.
- Mamy gości – zauważył chudszy chłopiec.
- Bill, Charlie, to panowie Black i Lupin – powiedziała Molly, wskazując na nich.
Syriusz był pod wrażeniem tego, jak szybko zapamiętała ich nazwiska.
- Cześć – powiedział Bill, uśmiechnął się i skinął im głową, po czym wyszedł na zewnątrz, by dołączyć do reszty chłopców. Drugi chłopiec wydawał się zbyt pochłonięty swoim zabawkowym smokiem, ale krzyknął: „Cześć!” i wybiegł na zewnątrz.
- Więc jak to jest? – dopytywał Artur.
- Ale co? – zapytał Syriusz.
- Być gejem.
- Arturze, przestań! – powiedziała Molly, dokładając dzbanek na stół, a następnie podając wszystkim filiżanki.
- Wybaczcie.
Przez moment siedzieli cicho i cieszyli się herbatą. W końcu przemówiła Molly:
- Więc w domu mieszkacie razem tylko wy i Harry?
- Nie, mieszka z nami nasz przyjaciel Peter, póki nie stanie na nogi – powiedział Remus.
- Och, miło z waszej strony, że pomagacie przyjacielowi.
- Tego chcieliby rodzice Harry’ego – stwierdził Remus, a Syriusz skinął głową, zgadzając się z nim.
Syriusz zaczął odczuwać niepokój i chciał wyjść, ale wziął głęboki oddech, starając się na tym nie skupiać. Od śmierci Jamesa i Lily jego niepokój zaczął narastać i póki co, mieszkanie w Richmond nie przyniosło mu ulgi.
- Chodzicie do kościoła? My uczęszczamy do tutejszego kościoła metodystów. Możecie z nami dołączyć w niedzielę.
Syriusz zamarł. Nie był pewny, co powiedzieć. Jego rodzica uczęszczała do kościoła, a on kilka razy był z Jamesem, ale sam nie był zbyt religijną osobą, w rzeczywistości mając siebie bardziej za ateistę. Syriusz spojrzał na Remusa, który też nie wiedział, co powiedzieć i wyglądał na zaniepokojonego. Remus był katolikiem, ale od lat nie chodził na mszę.
- Przepraszam, jeśli to było zbyt osobiste – powiedziała Molly z żalem.
- Nie, to nie to. Właściwie to jestem katolikiem, a rodzina Syriusza to protestanci.
Syriusz zauważył, że nie wspomniał o braku religijnych skłonności Syriusza.
Właśnie wtedy z łóżeczka w salonie dobiegł płacz dziecka, więc Molly wstała od stołu i podeszła do dziewczynki.
- Jesteś głodna, słodka Ginny? – zapytała Molly, podniosła dziecko i zaniosła ją do stołu. Usiadła, rozpięła bluzkę i przyłożyła Ginny do piersi. Widok Molly karmiącej piersią zasmucił Syriusza, przypominając mu, jak Lily karmiła Harry’ego.
- Więc jeden z was jest katolikiem, a drugi protestantem. Musi być wam trudno – powiedział Artur.
- Nie bardzo. Jakoś nigdy nie podjęliśmy tematu – powiedział Remus.
- A kim będzie chłopiec? – zapytała Molly.
- Cóż, o to chodzi. Naprawdę nie dyskutowaliśmy, jak poradzimy sobie z religijnością Harry’ego.
- Musi w coś wierzyć, prawda?
- Chyba tak. Po prostu nie jesteśmy pewni, w co.
- A kim byli jego rodzice? To dobry początek – stwierdził Artur.
- James był anglikaninem. A Lily… nie jestem pewien. Chyba kimś w rodzaju poganki. Bardzo wierzyła w naturę.
- Wygląda na to, że dwa głosy padają na protestantyzm – stwierdziła Molly, uśmiechając się do Ginny.
- Może.
Syriusz starał trzymać się od tego z daleka. Właśnie wtedy postanowił pozwolić Harry’emu samemu decydować, gdy już będzie dość duży. Prawda była taka, że Syriusz naprawdę nie wiedział wiele i nie obchodziła go religia, ale również nie uważał, by kościół uwielbiał ludzi takich, jak on i Remus.
- Cóż, cokolwiek zdecydujecie, wciąż jesteście mile widziani w naszym kościele. Ludzie tam są cudowni – stwierdziła Molly.
- Dzięki. Z pewnością to rozważymy – powiedział Remus.
Dłuższą chwilę Remus i Syriusz siedzieli i rozmawiali z Molly i Arturem, głównie o swojej pracy i różnych dziwacznych osobowościach dzieci małżonków.
W końcu, ku wielkiej uldze Syriusza, Remus zasugerował, że robi się późno i powinni zabrać Harry’ego do domu na drzemkę. Syriusz cieszył się, że choć raz Harry miał do zabawy inne dzieci.
Tego wieczora, gdy Harry drzemał, a Peter był nie wiadomo gdzie, Syriusz zdecydował ustalić, jak Remus czuje się z tym całym religijnym pytaniem. Odpoczywali na kanapie, a Remus leżał głową na jego kolanach.
- Co myślisz o ofercie Molly i Artura, żeby iść do ich kościoła? – zapytał Syriusz.
- Nie wiem. Nie jestem do końca pewny, co będzie dobrą decyzją. Widziałem tu co najmniej jeden kościół katolicki. Mógłbym zabrać tam Harry’ego. Ale szczerze powiedziawszy, nie jestem pewny, czy dalej to czuję.
- Nie czujesz się już katolikiem?
- Hymm. Chyba zawsze nim  będę. To chyba nie jest coś, co można z siebie strząsnąć. Ale nie jestem pewny, czy dalej naprawdę wierzę.
- Więc w co wierzysz?
- Nie jestem pewny. Myślałem o tym, co kiedyś Lily powiedziała o Bogu, świecie i naturze, i jak wszystko jest połączone.
- Czy Pandora nie jest poganką? Mógłbyś porozmawiać z nią. Może bardziej to jest twoja działka – powiedział Syriusz, próbując jak najbardziej go wspierać mimo swojej ogólnej antypatii do religii.
- Może. Może z nią porozmawiam. Pomyślę o tym – stwierdził Remus i wkrótce zasnął na kolanach Syriusza.
^^^
W następnym tygodniu Remus poszedł odwiedzić Pandorę po pracy. Xenophilius był poza domem, więc w domu została tylko Pandora z maleńką Luną.
- Cześć, Remus – przywitała się Pandora, gdy otworzyła mu drzwi i wskazała mu, żeby wszedł.
- Cześć, Pandora. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Och, nie. Nie ma problemu.
- Pandora, może ci się to wydać dziwne, ale zastanawiałem się… czy ty jesteś poganką?
- Tak – odpowiedziała i wskazała dłonią na celtycki krzyż, wiszący na jej szyi.
- Co możesz mi o tym opowiedzieć?
- A co chciałbyś wiedzieć? – zapytała, a jej głos był lekki i beztroski.
- Chyba w co wierzysz.
- Nie ma jednego sposobu na bycie poganinem. Istnieje wiele różnych tradycji. Ja wierzę w szacunek do przyrody i życie w harmonii z nią. Kieruję się również Kołem Roku.
- Kołem Roku?
- Tak. To cykl festiwali, tradycji, poprzedzających chrześcijaństwo. Oparte są na słońcu i żniwach. Wkrótce będzie Beltane.
- Och, słyszałem o Beltane. Pierwszego maja, prawda?
- Tak – powiedziała Pandora i uśmiechnęła się.
- Jestem trochę zafascynowany pogaństwem i kwestionuję własne przekonania religijne. Zostałem wychowany na katolika, ale nie jestem pewny, czy to mi dalej odpowiada. I pozostaje pytanie, w jakiej wierze powinniśmy wychować Harry’ego.
- Nie przejmuj się zbytnio Bogiem z Biblii. Poganie wierzą w wiele Bogiń, o ile w ogóle wierzysz w zjawiska nadprzyrodzone. Nie wszyscy poganie w to wierzą.
- A ty?
- Tak. Moją boginią jest Brigid.
Remus uśmiechnął się. Chciał usiąść i dłużej przedyskutować to z Pandorą, ale wiedział, że ma inne sprawy do załatwienia.
- Jest tyle rzeczy, o które chcę zapytać, ale nie mam czasu. Muszę zamienić Petera i popilnować Harry’ego.
- Zostań. Pozwól, że ci coś dam – powiedziała Pandora i podeszła do szafki na półki i chwyciła kilka książek. – Weź je. Jedna jest o pogaństwie w Brytanii, a druga o pogańskich festiwalach. Mam ich więcej, jeśli będziesz chciał w przyszłości, ale te mogą być na dobry początek – powiedziała, podając je Remusowi, który przyjął je z entuzjazmem.
Remus pożegnał się i szybki popędził do domu. Tej nocy, gdy Harry był w łóżku, a Syriusz spał obok niego, Remus czytał i coraz bardziej ekscytował się pogaństwem. Żałował, że nie może ich pokazać Lily. Wiedział, że też chciałaby się czegoś o tym dowiedzieć.
Remus nie był pewny, jak najlepiej podejść do religii Harry’ego, ale wiedział, że przynajmniej powinien mu przekazać tradycje, które wiedział, że Lily chciałaby przekazać synowi.
Remus zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie najważniejsze to nie zmuszać chłopca do niczego konkretnego. Pozwól mu znaleźć swoją drogę, wyszeptał mu do ucha głos Lily w jego umyśle. Tak, pozwoli znaleźć mu własną drogą albo wcale jej nie mieć, jeśli tego właśnie chłopiec będzie chciał.