Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 12 października 2023

PDJ - Rozdział 45 – Oferta Dumbledore’a

Uzdrowiciel Sandrilas przyszedł wczesnym rankiem na obchód i oświadczył, że Harry w końcu może wstać i chodzić o własnych siłach. Dał mu schemat eliksirów wzmacniających i trochę środka odbudowującego mięśnie i powiedział, że do dwunastej może być wypisany ze szpitala. Ale chciał zobaczyć Harry’ego na kolejnej wizycie w przyszłym tygodniu, w piątek, w swoim biurze, które znajdowało się na Gargoyle Street, dwie ulice od świętego Munga.

- Jeśli wcześniej będziesz miał jakieś pytania, nie wahaj się skontaktować przez kominek, zwykle jestem w swoim biurze między ósmą a siódmą. Jeśli będę z pacjentem, zostaw dla mnie wiadomość Brendzie, mojej sekretarce. – Poklepał Harry’ego po ramieniu w przyjazny sposób. – Uważaj na siebie, panie Potter, i nie walcz w najbliższej przyszłości z czarnoksiężnikami. Och, i spróbuj nie doprowadzić Severusa do szaleństwa.

Harry roześmiał się.

- Dobrze, proszę pana. I dziękuję, za wszystko. Jest pan niesamowitym lekarzem.

Sandrilas wyglądał na zadowolonego.

- Dziękuję, Harry. Do zobaczenia za tydzień, o dziesiątej trzydzieści.

Po odejściu psycho-uzdrowiciela, Severus zasugerował, by Harry wziął prysznic, a potem zamówi śniadanie.

Harry zeskoczył z łóżka i udał się do łazienki, czując się teraz tak dobrze, że zaklęcia wspomagające nie reagowały na niego i mógł wziąć prysznic i ubrać się bez uczucia bycia obserwowanym lub pomagających mu upiornych palców.

Kiedy skończyli śniadanie, Harry poczuł się dziwnie zmęczony, więc Severus nakazał mu się zdrzemnąć. Severus również drzemał na wygodnym fotelu obok okna, kiedy zastukała w nie sowa. Snape natychmiast się obudził, wyciągnął różdżkę, a potem odprężył się, gdy zobaczył, gdzie jest i co go obudziło. Wsunął różdżkę z powrotem do kieszeni i zbeształ się za to, że wciąż reaguje bojowo. Potem otworzył okno.

Sowa podleciała prosto do niego.

- Warrior, mam dla ciebie wiadomość.

- Dziękuję, Aventurine – powiedział Severus znośnym ptasim językiem. Niektórzy animadzy rozwijają zdolność mówienia językiem swoich form, nawet będąc w ludzkiej postaci. Severus odkrył to, kiedy Freedom stał się Harrym i półtora miesiąca w swojej jastrzębiej formie, był w stanie rozumieć i mówić w języku ptaków. Poza tym z sowami z Hogwartu utrzymywał więcej niż przelotną znajomość, ponieważ wszystkie uważały teraz jego i Freedoma za bohaterów i snuły własne opowieści o ich przygodach, a następnie opowiadały je swoim pisklakom. Powiedziała mu o tym Hedwiga, co Severus uznał za nieco dziwne i poniżające.

Wziął kopertę, którą podała mu sowa i w nagrodę wyczarował żywą ryjówkę, ponieważ sowy najbardziej lubiły żywą zdobycz, podobnie jak jastrzębie. Aventurine wziął smakołyk i odleciał. Severus otworzył wiadomość i stwierdził, że była od Albusa.

Drogi Severusie,

Przeglądam swoje biuro i sprzątam rzeczy osobiste, ponieważ, jak wiesz, w przyszłym roku nie wrócę do Hogwartu. Znalazłem kilka rzeczy, które mogą cię zainteresować i mam do ciebie prośbę. Proszę, przyjdź z Harrym, jak tylko będziesz w stanie. Mam nadzieję, że on ma się dobrze.

Pozdrawiam,

Albus

Severus włożył notkę do kieszeni i zastanowił się, czego starzec mógł od niego chcieć. W przeszłości, gdy Albus mówił, że potrzebuje przysługi, zwykle oznaczało to niebezpieczną misję. Ale teraz, gdy Voldemort nie żył, podobnie jak prawie wszyscy śmierciożercy, nie było już żadnych misji, na które mógłby wysłać swojego mistrza szpiegów. Prawdopodobnie chce mi pokazać, jak używać jakiegoś mugolskiego urządzenia albo zapytać mnie o mugolskie zwyczaje, czy coś w tym rodzaju. Severusowi to nie przeszkadzało, raczej podejrzewał, że będzie miał co najmniej jeden powód do śmiechu, widząc czystokrwistego Gryfona, próbującego „iść w mugolskość” i stać się jak każdy inny człowiek.

Jednak najpierw trzeba było zalegalizować adopcję i umówić się na spotkanie z Ministrem Magii. I musieli unikać żądnych informacji reporterów, ponieważ od śmierci Voldemorta, dziennikarze ciągle namawiali go na udział w ekskluzywnych wywiadach dla takiej czy śmakiej gazety, wtykając nos w jego prywatne sprawy i próbując zrobić to samo z Harrym. Tylko że Harry przez pierwsze dwa tygodnie był w śpiączce i dlatego nie dało się go przepytać. Jednak teraz… oblezą go jak pchły bezdomnego psa.

Severus był zaskoczony, że nie próbowali wtargnąć do sali szpitalnej, ale podejrzewał, że Sandrilas miał z tym sporo wspólnego, bo nie wydawał się bardziej przepadać za reporterami niż Severus. Profesor był za to wdzięczy, bo dało mu to tak potrzebny spokój i ciszę oraz czas na nawiązanie więzi ze swoim dzieckiem. Ponieważ Harry zgodził się na adopcję, Severus odkrył, że zrobił się jeszcze bardziej opiekuńczy i czuły niż wcześniej. Teraz, gdy czuł się bezpieczny, że Harry go nie odrzuci ani nie porzuci, był w stanie wyrazić swoje najgłębsze uczucia wobec chłopaka i naprawdę traktować go jak syna.

Spojrzał na śpiącego Harry’ego, a potem sam odpłynął, upewniając się, że wszystko jest w porządku.

- Jest pan pewny, że przeczytał pan i zrozumiał wszystkie warunki i zgadza się pan na to z własnej, nieprzymuszonej woli, panie Potter? – zapytała po raz trzeci sympatyczna wiedźma z departamentu Opieki nad Dziećmi.

Harry walczył z chęcią prychnięcia z niecierpliwością i powiedział z szacunkiem:

- Tak, jestem pewny. Chciałbym, aby Sev był moim adopcyjnym ojcem, a ja legalnie jego synem.

- I nie masz żadnych krewnych, którzy by się temu sprzeciwili?

- Żadnych – powiedział jej Harry. Dursleyowie dawno się go pozbyli, a on pozbył się ich.

- No dobrze. Podpisz tutaj – wskazała na dół ostatniej strony umowy adopcyjnej.

Harry wziął czerwone pióro i zamaszyście napisał swoje imię – Harry James Potter. Będzie to ostatni raz w takiej formie, ponieważ miał przyjąć również nazwisko Snape’a i będzie już na zawsze znany jako Harry James Potter-Snape.

- Teraz pan, panie Snape. – Czarownica podała Severusowi pióro i mężczyzn podpisał się obok Harry’ego.

Następnie poświadczyła swoim własnym nazwiskiem, Amanda Deirdre Hawkins w miejscu oznaczonym jako „świadek”, a pergamin zajaśniał i wszyscy poczuli mrowienie wiążącego, magicznego kontraktu, który właśnie został zawarty.

- Ostatnia rzecz, zanim stanie się to oficjalne. – Amanda wyjęła z szuflady mały scyzoryk i powiedziała: – Wyciągnijcie ręce, dłońmi do góry.

Wykonali polecenie, a ona nakłuła po jednym z ich palców, aż pojawiła się mała kropelka krwi.

- Teraz złączcie dłonie i dociśnijcie do siebie swoje palce.

Severus ujął mniejszą dłoń Harry’ego w swoją i przycisnął kciuk do kciuka chłopca. Poczuł nagłe mrowienie w ramieniu, znak, że zaklęcie zostało aktywowane.

- Teraz powtarzajcie za mną: Poprzez krew adoptuję cię i czynię moją rodziną na wszystkie dni naszego życia. Mój dom jest twoim domem i na wieki witam cię w nim z otwartymi ramionami. Jesteśmy jednym – krwią, kośćmi i ciałem.

Obaj powtórzyli inkantację wyraźnym, dźwięcznym tonem i poczuli jak coś podobnego do ognia przepływa przez ich ramiona i napełnia ich ciepłem oraz spokojem, jakiego nigdy wcześniej nie czuli. I to wszystko.

Kiedy Severus puścił rękę Harry’ego, Harry spojrzał na swój kciuk i nie dostrzegł śladu małego nacięcia. W jakiś sposób magia przywołana podczas Adopcji Krwi zagoiła małe skaleczenie. Uśmiechnął się do Severusa, który objął go krótko.

- Gratuluję, panie Snape, nowego syna. I panu również, panie Potter, nowego ojca.

- Właściwie od teraz chcę być znany jako pan Potter-Snape – poprawił Harry.

Amanda posłała mu szeroki uśmiech.

- Gratuluję, panie Potter-Snape. Życzę panom radości i niech Merlin sprawuje nad wami opiekę.

Wręczyła Severusowi kopię dokumentów adopcyjnych i zaświadczenie, po czym wyszedł z Harrym.

Severus poczuł ulgę, że adopcja przebiegła gładko. Spodziewał się, że wpadnie jakiś dziennikarz z aparatem i zacznie robić zdjęcia, ale na szczęście żadnemu nie udało się ich znaleźć.

Kiedy Harry w końcu został wypuszczony ze szpitala, gdy tylko wyszedł na chodnik, został napadnięty przez reporterów, wpychając mu w twarz aparaty fotograficzne, pióra i podkładki, chcąc uzyskać wywiad i reportaże. Severus chwycił go mocno za ramię i teleportował się tak szybko, jak tylko potrafił, pozostawiając prasę w niepewności co do tego, gdzie udał się wraz z Pogromcą Voldemorta.

Ale Severus wiedział, że wkrótce zostaną ponownie odnalezieni, więc chciał zakończyć sprawy w Ministerstwie i wrócić do Hogwartu. Kiedy już zobaczy, czego chce Albus, będzie mógł zabrać syna do domu, na Spinner’s End.

- Chodź, Harry. Zobaczymy, czy Minister jest wolny i na kiedy się z nim umówić – powiedział Severus, pociągając nastolatka za sobą.

- Dlaczego uciekamy, Sev?

- My nie… uciekamy, po prostu idziemy energicznie. Im szybciej zakończymy nasze sprawy, tym szybciej będziemy mogli iść do Albusa, a potem wrócić do domu.

- I łatwiej będzie uniknąć tych nieznośnych dziennikarzy – stwierdził mądrze Harry.

- Właśnie tak, pisklaku.

Zjechali windą na sześćdziesiąte piętro i udali się wyłożonym boazerią korytarzem do biura Ministra. Severus zapukał raz i czekał, aż sekretarka ich przyjmie.

Weszli do biura, które było urządzone w odcieniach lawendy i złota, tradycyjnych barw monarchii, a na każdej ścianie wisiał obraz przedstawiający jakieś słynne wydarzenie. Severus, ku swojemu rozgoryczeniu, zobaczył siebie i Harry’ego, walczących z Voldemortem. Wspaniale. Teraz jesteśmy sławni. Cholera jasna!

Sekretarka, szczupła trzydziestokilkuletnia czarownica, podniosła wzrok znad biurka i sapnęła.

- Wielki Melinie! Severus Snape i Harry Potter! – zapiszczała, jakby byli aniołami z wysokości. – Czym mogę służyć?

- Chcemy umówić się na spotkanie z Ministrem Knotem – wyjaśnił Severus.

- W ważnej sprawie ekologicznej – powiedział Harry.

- Och, rozumiem! Normalnie nie miałabym problemu z umówieniem was na spotkanie, ale przyszły tydzień jest cały zajęty. Bardzo mi przykro, może w następnym tygodniu, na przykład we wtorek? – Wyglądała na załamaną.

Harry poczuł się źle z tego powodu i powiedział:

- Niech się pani nie martwi, w porządku. Minister jest zajętym człowiekiem. Następny wtorek brzmi nieźle. Prawda, Severusie?

- Pasuje mi. O której godzinie?

Sprawdziła kalendarz.

- Co powiecie na wtorkowy poranek? Około godziny dziesiątej trzydzieści lub jedenastej?

- Dobrze – powiedział Harry. Był trochę zawiedziony, że Minister nie mógł poświęcić ani chwili nawet bohaterom czarodziejskiego świata. Ale przynajmniej byli umówieni.

- Więc do zobaczenia. Och, czy moglibyście to dla mnie podpisać? – Nieśmiało wyciągnęła książeczkę z autografami.

Obaj z rozmachem podpisali się, po czym wyszli i aportowali się tuż przy bramie szkoły.

Potem zmienili ciało na pióra i przelecieli resztę drogi do zamku, do gabinetu dyrektora, wykorzystując duże okno wykuszowi, z którego zawsze korzystał Fawkes i które zawsze było otwarte, by mógł przez nie wylatywać i wlatywać.

Harry cieszył się krótkim lotem i szansą na ponowne rozprostowanie skrzydeł, a kiedy wleciał przez okno i wylądował tuż przed biurkiem dyrektora, zmienił się z powrotem w Harry’ego, Dumbledore uniósł wzrok znad pakowanych pudełek i uśmiechnął się. Warrior wleciał i zrobił to samo sekundę później.

- Witam, moje jastrzębie! – powitał ich stary czarodziej, dawny błysk w jego oczach powrócił pomimo zmiany statusu. – Harry, mój chłopcze, jak się czujesz? Uzdrowiciel Sandrilas wypuścił cię ze szpitala?

- Tak, proszę pana – powiedział Harry, uśmiechając się. Pomyślał, że były dyrektor wygląda dobrze, biorąc pod uwagę to, przez co przeszedł i z czego zrezygnował. – Pan też dobrze wygląda. I mam do przekazania dobrą wiadomość – przerwał i spojrzał na Severusa, który uśmiechnął się lekko i skinął głową.

- Dobrą wiadomość? Z chęcią posłucham.

- Zostałem adoptowany. Przez Severusa. I teraz jestem jego synem, Harrym Potter-Snapem – oznajmił dumnie Harry.

Albus wręcz promieniował światłem z oczu i uśmiechu.

- Gratulacje, Harry! I tobie też Severusie! Obaj powinniście być dumni i zachwyceni, jak ja jestem! Powinniście wybrać się na obiad, by to uczcić. Może do Trzech Mioteł!

Severus odchrząknął.

- Albusie, choć nie mam nic przeciwko temu, wysłałeś mi wiadomość, że chcesz mi coś pokazać i poprosić o przysługę, czyż nie? Może najpierw to załatwimy? – Owinął lekko rękę wokół ramion Harry’ego i ścisnął delikatnie.

- Och, tak, oczywiście. Zobaczmy… co ja zrobiłem z tą teczką…? – Stary czarodziej zaczął przeszukiwać różne pudełka rozwalone na podłodze za biurkiem. – Ach, tak! Tutaj! Severusie, to twój stary podręcznik z kilkoma odręcznymi notatkami na marginesach. Pomyślałem, że możesz go chcieć, może na pamiątkę. – Podał Severusowi starą, widocznie często używaną i raczej zniszczoną kopię podręcznika do eliksirów zatytułowanego Eliksiry dla zaawansowanych.

Severus wziął go i delikatnie przekartkował, podręcznik przywołał miłe i nieco mniej miłe wspomnienia.

- Dziękuję, Albusie. – Potem odwrócił się do Harry’ego. – Proszę. Myślę, że przyda ci się przewaga w przyszłorocznych zajęciach, a to ci pomoże, synu. Przeczytaj go uważnie i nie próbuj żadnego z zaklęć na marginesie, chyba że najpierw ze mną o nim porozmawiasz.

Harry wziął książkę i przejrzał ją. Była podniszczona, ale Harry mógł stwierdzić, ze zawiera wiele przydatnych wskazówek i trików pozwalających na zrobienie lepszych eliksirów, zwyczajnie patrząc na małe notatki, które Severus zapisać przy jednym z przepisów. Bardzo mu to pomoże. Uśmiechnął się do ojca.

- Dzięki, Sev. – Nadal było mu łatwiej zwracać się do profesora po imieniu, niż w jakiejś formie słowa „ojciec”. Ale może kiedyś to się zmieni.

Albus przeszukał pudełko i znalazł kopertę z imieniem Lily Evans.

- Harry, to jest dla ciebie. Chciałem ci to dać dawno temu, znalazłem je w ruinach Doliny Godryka, ale zapodziałem je i znalazłem dopiero przy sprzątaniu biurka.

Harry wziął kopertę. Wewnątrz znajdowało się kilka zdjęć Lily jako dziecka i młodej kobiety, na większości z nich była z małymi Petunią i Severusem, kilka miała z Severusem, który szedł obok niej, a na jednym trzymali między sobą złoty kociołek i uśmiechali się. W kopercie znajdował się też złoty medalion w kształcie kociołka, naciągnięty na zieloną wstążkę. Była na nim data 1974. Był tam też złożony kawałek pergaminu z przepisem na eliksir. Przepis był na miksturę zwaną Eliksir Niekończącego się Snu.

Severus spojrzał ponad ramieniem Harry’ego na zdjęcia oraz medalion i poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Bardzo dobrze pamiętał ten rok, kiedy Slughorn nominował ich do prestiżowego Konkursu Złotego Kotła Młodego Mistrza Eliksirów. I jak, mimo bycia najmłodszymi uczestnikami, zwyciężyli w tym konkursie. Zachowała go, nawet po ślubie z Potterem. I te zdjęcia… Pamiętam, jak zrobiliśmy to w parku, a to na jej podwórku, a to zrobiliśmy nad jeziorem w jakiś czerwcowy dzień…

- Sev, patrz! – Harry pokazał mu zawartość koperty. – Za co przyznano tę nagrodę?

- To nagroda Złotego Kociołka dla najlepszych twórców eliksirów w wieku szkolnym – wyjaśnił Severus. – Razem z Lily byliśmy najmłodszymi uczestnikami w tamtym roku i nikt nie spodziewał się, że wygramy, ponieważ trzeba było uwarzyć miksturę na zaawansowanym poziomie, własnego autorstwa, a my byliśmy dopiero w czwartej klasie. Ale daliśmy radę uwarzyć Eliksir Niekończącego się Snu – eliksir mający na celu na kilka dni wprowadzenie pijącego w rodzaj śpiączki, nie tak silnej i ryzykownej jak w przypadku wywaru żywej śmierci, ale dobrej dla tych, którzy odczuwali okropny ból od ran i zaklęć takich jak Cruciatus. Dzięki niemu wygraliśmy konkurs, a to zdjęcie zostało zrobione zaraz po ogłoszeniu wyników – wskazał na zdjęcie siebie i Lily, trzymających złoty kociołek. – Nadal mam kocioł i certyfikat, Lily zdecydowała zatrzymać medal. – Nadal pamiętał, jak bardzo był zaskoczony i zadowolony i jak Lily objęła go i pocałowała z zachwytu. To był ich pierwszy pocałunek, całkiem niewinny, szczęśliwy i pełen zwycięstwa, którego nigdy nie zapomniał.

- Droga, słodka Lily… Pamiętam… - wymamrotał i zamrugał, by odpędzić łzy.

Harry objął go ramieniem.

- Chciałbym pamiętać.

Severus spojrzał na swojego nowego syna.

- Pewnego dnia podzielę się z tobą wspomnieniami o niej, a wtedy może lepiej ją poznasz.

- Świetny pomysł! – zaaprobował Albus.

- Dziękuję, że mi je pan dał, dyrektorze. Włożę je do mojego albumu ze zdjęciami – obiecał Harry.

Albus dobrodusznie skinął głową. Potem usiadł i przejrzał kilka oficjalnie wyglądających dokumentów leżących na biurku, po czym gestem nakazał obu czarodziejom, by usiedli. Już nie promieniał uśmiechem. Teraz na brodatej twarzy miał poważny wyraz.

- A teraz przejdźmy do powodu, dlaczego was tu wezwałem, Severusie. Jak wiecie, muszę zrezygnować ze stanowiska dyrektora ze względu na mój… err… stan. – Odchrząknął. – Długo i intensywnie zastanawiałem się nad wyznaczeniem mojego zastępcy, ponieważ tradycyjnie jest to obowiązkiem ustępującego dyrektora. Minerva się nie kwalifikuje, ponieważ przechodzi na emeryturę i wyraziła chęć odwiedzenia regionu Highlands, gdzie się urodziła, by spędzić czas z rodziną. Następnie rozważałem Filiusa, ale on mnie poinformował, że chociaż lubi uczyć, byłby kiepskim administratorem. Muszę się z tym zgodzić.

- Więc kogo wybierzesz? Chyba nie Sybillę albo Pomonę? – zapytał Severus, czując rosnące podejrzenie w piersi. Stary głupcze, nawet się nie waż!

Albus potrząsnął głową, chichocząc.

- Nie, nie. Bardzo je kocham, ale nie mogłyby kierować szkołą i wstawiać się u Ministra. Ostatecznie mogłem dokonać tylko jednego wyboru, mogłem wybrać tylko jednego czarodzieja, który zna tę szkołę tak jak ja, z góry na dół, i który swoim poświęceniem i wiedzą pokazał, że ceni sobie instytucję nauczania oraz kocha tę szkołę jak drugi dom, ma zdolności organizacyjne i utrzymania porządku zarówno wśród uczniów, rodziców, jak i w Zarządzie. Czarodzieja, który również ma reputację bohatera. Ciebie, Severusie. Jesteś moim wyborem na następnego dyrektora Hogwartu.

Severus nie odzywał się przez kilka chwil. Doszedł do wniosku, że tak właśnie mogło być. Ale nie czuł się całkiem… odpowiedni na to stanowisko. Nie ufał sobie w taki sposób, jak ufał mu Dumbledore.

- Albusie, ja… jestem zaszczycony, że wybrałeś mnie na takie… stanowisko. Ale nie wiem, czy jestem gotowy, by je zaakceptować. Potrzebuję czasu… żeby to przemyśleć. Czy powiedziałeś już komuś o swojej decyzji?

- Nie, Severusie. Na razie jest to między nami. Ale muszę przedstawić swój wybór do końca tygodnia. Więc, proszę, Severusie, nie czekaj za długo na decyzję. Mówiłem poważnie. Jesteś najlepszym człowiekiem na to stanowisko. Sądzę, że dobrze sobie poradzisz, może nawet lepiej niż ja.

- Bzdura, Albusie!

Wtedy przemówił Harry.

- Zgadzam się z profesorem Dumbledorem, Sev. Wiesz, jak sprawić, by ludzie cię słuchali. Nawet uparci czarodzieje i bezczelne bachory takie, jak ja. To właśnie powinien robić dyrektor. Zmuszać innych do słuchania, wykonywania poleceń i sprawiać, żeby czuli się bezpieczni.

- Harry ma rację.

- Pomyślę o tym – powiedział stanowczo Severus. – Może pójdziemy teraz na obiad?

- Tak. Jestem głodny – powiedział Dumbledore. – Chociaż obawiam się, że będziemy musieli iść, ponieważ nie mogę już latać.

- W porządku. Wszystkim nam przydają się ćwiczenia – powiedział Mistrz Eliksirów, po czym przytrzymał drzwi swojemu byłemu pracodawcy.

 

środa, 27 września 2023

PoO - Rozdział 18 – Powrót do domu

Pod wieloma względami Harry wiedział, że powinien przewidzieć to wcześniej. Nie, skreślić to. Powinien wiedzieć, że to nadchodzi w chwili, gdy się obudził. Czarodziejski świat był miejscem pełnym chciwości. Rozwiązanie jednego problemu nigdy nie wystarczało, ponieważ zawsze istniał jeszcze jeden problem, którego na razie nikt nie podejmował się rozwiązania. Nie miało znaczenia to, jak dużo Harry już oddał. Dla czarodziejskiego świata, Harry odnosił wyniki, więc kto inny miałby odwrócić wszystkie wyrządzone szkody?

W końcu kogo obchodziło to, co Harry chciał zrobić ze swoim życiem, kiedy było tak oczywiste, co chłopiec, który przeżył powinien robić dla czarodziejskiego świata? To prawie przekonało Harry’ego, by opuścić czarodziejski świat i nigdy nie wracać. Zdumiewające wydawało się to, że ludzie rozważali nawet umieszczenie nastolatka, który nawet nie zdał jeszcze swoich OWTMów na wysokim stanowisku w Ministerstwie.

To oczywiście był jeden z wielu pomysłów, które zaproponowali „Prorokowi Codziennemu” czarodzieje i czarownice, którzy w końcu rozejrzeli się i zdali sobie sprawę, że nie podoba im się to, w jakim stanie był czarodziejski świat. Zabawne, że działo się to zaraz po tym, jak zostało wyeliminowane największe zagrożenie dla czarodziejów. To był dowód dla Harry’ego, że zmiana może rozpocząć się tylko od całej społeczności, a nie od jednej konkretnej osoby.

Dni w Dworze Blacków nie mogły płynąć wolniej. Jego dzień zaczął się wcześnie od fizjoterapii z Syriuszem, po której następowała długa sesja naukowa z Remusem. We trójkę jedli obiad, przeglądając każdą nową pocztę i wiadomości, które zostawiała Tonks, po czym przeskakiwali do kolejnej długiej sesji naukowej, która zwykle trwała do kolacji. Po niej następowała kolejna sesja fizjoterapeutyczna, po której Harry był tak wyczerpany, że nie miał problemu z przespaniem nocy po to, by obudzić się następnego ranka i robić wszystko od nowa.

Po prawie trzech tygodniach Harry był gotowy uciec z Dworu Blacków. Odzyskał nieco ponad połowę straconej wagi i miał wrażenie, że jego mózg zaraz eksploduje od nadmiaru nauki. Wszystkie jego zadania domowe zostały ukończone, jego konspekty na OWTMy zostały napisane i miał dość dobre pojęcie o tym, jak sobie poradzić w konfrontacji z czarodziejską społecznością.

Jedyną ucieczką Harry’ego były listy od jego przyjaciół i ich cotygodniowe wizyty. Ron i Hermiona szybko przeprosili za swoje zachowanie, twierdząc, że wszystko sobie wyjaśnili. Z drugiej strony listy Neville’a i Ginny nie były tak optymistyczne. Podczas gdy kłótnie między Ronem a Hermioną drastycznie się zmniejszyły, nadal było między nimi niezręczne napięcie, którego najwyraźniej unikali. Cóż, Ginny nazwała to niezręcznym napięciem. Neville stwierdził, że sprawy nadal są dziwne.

Wizyty dawały Harry’emu lepszy obraz. Wiedział, że Ron i Hermiona starają się być dla siebie bardziej uprzejmi, ale fakt, że musieli próbować, był wyraźną wskazówką, że coś jest nie tak. Harry wielokrotnie próbował poruszyć ten temat, ale bez powodzenia. W głębi duszy Harry wiedział, że jedynym sposobem, żeby się czegoś dowiedzieć, jest rozmowa z Hermioną na osobności. Ron był zbyt dumny, by rozmawiać o porażkach.

Był ciepły majowy, sobotni poranek, gdy Harry, Syriusz i Remus zaczęli pakować kufry na powrót do Hogwartu. Syriusz i profesor McGonagall potrzebowali kilku godzin, by dojść do porozumienia w sprawie powrotu Harry’ego do kolegów z klasy. Syriusz obawiał się o bezpieczeństwo Harry’ego i jego prywatność, podczas gdy profesor McGonagall chciała zachować w Hogwarcie jakąś normalność. Reporterom oczywiście zabroniono wstępu do zamku przy pomocy Scrimgeoura, ale Syriusz wydawał się być jedną z niewielu osób, które nadal martwiły się ogólnym bezpieczeństwem Harry’ego, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że całkiem sporo uczniów straciło przynajmniej jednego z rodziców w noc, gdy zginął Voldemort.

W końcu profesor McGonagall zgodziła się na obecność ochrony przynajmniej na czas pierwszego tygodnia i porozmawiała z uczniami przed przybyciem Harry’ego, nalegając, by był on traktowany jak każdy inny uczeń. Oczywiście nikt nie wierzył, że to się kiedykolwiek wydarzy. Ron, Hermiona i Neville dość oficjalnie mówili, jak wiele osób w Hogwarcie ubóstwia Obrońcę czarodziejskiego świata, zwłaszcza wśród populacji dziewczyn. Najwyraźniej było wiele z nich było gotowych zrobić prawie wszystko, by zostać dziewczyną Obrońcy.

Nie trzeba było dodawać, że Harry nagle poczuł wdzięczność, że będzie za nim chodził ochroniarz, odstraszający wszelkie hormony. Musiał skoncentrować się na swoich OWTMach, nie martwiąc się o bandę oczarowanych gwiazdą dziewczynami.

Syriusz jako pierwszy przeszedł przez sieć fiuu, a Harry podążył zaraz za nim. Zamykając oczy, Harry próbował zignorować otaczające go płomienie, szybkie wirowanie i nagłe zatrzymanie, które posłałoby go na podłogę w gabinecie profesor McGonagall, gdyby Syriusz go nie złapał. Harry miał ledwie dość czasu, by złapać równowagę, kiedy Remus wyszedł z potknięciem przez kominek. Syriusz w mgnieniu oka był u boku Remusa, ale napotkał się tylko z surowym spojrzeniem. Syriusz zrozumiał aluzję i wycofał się, pozwalając wszystkim skupić się na osobie, która na nich czekała.

Ku wielkiemu zaskoczeniu Harry’ego, wyglądało na to, że obecni byli wszyscy nauczyciele, jak również Szalonooki Moody i Rufus Scrimgeour. Profesor McGonagall jako pierwsza podeszła, szybko pociągając Harry’ego do mocnego uścisku, zaskakując wszystkich. Harry był tak zdumiony, że nie wiedział, co robić. Odkąd profesor McGonagall została dyrektorką, powstrzymywała się od publicznego okazywania uczuć jakiemukolwiek uczniowi, zwłaszcza Harry’emu.

- Witaj z powrotem, Harry – powiedziała profesor McGonagall do ucha Harry’ego. – Hogwart nie jest taki sam bez ciebie. – Przytrzymała go jeszcze przez chwilę, po czym cofnęła się i wyglądała dokładnie tak, jak McGonagall, którą zapamiętał. – Wiem, panie Potter, że czuje się pan gotowy, by wrócić do nauki i obowiązków Prefekta Naczelnego. Jeśli jednak poczuje się pan tym przytłoczony, proszę, by pan to zgłosił.

Harry patrzył na profesor McGonagall z uniesioną brwią.

- Pani profesor, doceniam to, ale chcę być po prostu traktowany jak każdy inny uczeń – powiedział poważnie. – Jeśli personel będzie traktował mnie w odmienny sposób to tylko zachęci innych studentów. Nie chcę, żeby mi przeszkadzali.

Profesor McGonagall wpatrywała się w Harry’ego przez chwilę, po czym na jej twarzy pojawił się dumny uśmiech.

- Nie spodziewałam się po panu niczego innego, panie Potter – powiedziała, podchodząc do swojego biurka i skupiając się na personelu. – Jeśli nie macie nic do dodania, jesteście wolni. Spodziewam się was wszystkich spotkać na śniadaniu.

Kadra nauczycielska początkowo wyglądała na niechętną do posłuchania, ale mimo to wykonali polecenie. Kiedy drzwi się zamknęły, Harry odetchnął z ulgą, a delikatne fale radości zawirowały wokół niego. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za stałą, uspokajającą obecnością Hogwartu. Wydawało się, że zamek zawsze wie, czego potrzebuje, cokolwiek to było.

Chrząknięcie szybko wyrwało Harry’ego z myśli, więc odwrócił się do Rufusa Scrimgeoura.

- Panie Potter – zaczął Scrimgeour. – Harry, wiem, że masz wiele na głowie, ale miałem nadzieję, że zgodzisz się na konferencję prasową. – Harry wyraźnie się skrzywił. – Proponuję to tylko dlatego, by położyć kres społecznej… no cóż… obsesji na punkcie pana wersji historii.

- Nic nie powstrzyma obsesji ludzi na temat Harry’ego, Scrimgeour – wycedził Syriusz przez zęby, całe jego ciało było napięte. – Powinieneś to wiedzieć. Wymuszałeś ją przez ostatnie dwa miesiące.

Twarz Scrimgeoura stężała nieco, a jego wzrok powoli przeniósł się na Syriusza.

- Panie Black, nie może mnie pan winić za to, że społeczeństwo jest niezadowolone z oświadczeń wydanych jedynie przez pańską reprezentantkę – skontrował. – Brak informacji…

- Prywatne informacje są prywatne z jakiegoś powodu! – przerwał mu Syriusz. – Nadal istnieją osoby popierające Voldemorta! Nie mam zamiaru ujawniać każdego szczegółu, który może być wykorzystany przeciwko niemu!

- Syriuszu – syknął ostrzegawczo Remus. – Pamiętaj, z kim rozmawiasz.

Syriusz spiorunował wzrokiem Remusa, a Harry odchrząknął. Uwaga szybko przeniosła się z powrotem na Harry’ego.

- Zgodzę się na konferencję prasową, Ministrze, tylko jeśli moje żądania zostaną spełnione – powiedział spokojnie Harry. – Po pierwsze, uznam pomoc, jaką mi zapewniliście przy osiągnięciu naszych celów, ale nie zgodzę się na bycie postrzeganym jako dziecko z plakatu Ministerstwa. Nie zgadzam się ze sposobem, w jaki sposób przeprowadzono tę wojnę i uważam, że nadszedł czas, by świat czarodziejów dobrze przyjrzał się temu, jak ich własne działania doprowadziły niemal do destrukcji.

Scrimgeour otworzył usta, by zaprotestować, ale spojrzenie Harry’ego uciszyło go.

- Po drugie, obecni reporterzy muszą zapewnić swoje pytania z co najmniej dwudziestoczterogodzinnym wyprzedzeniem – kontynuował Harry. – Pytania, które uznam za ważne, będą jedynymi, na które odpowiem. Pytania dotyczące mojego życia prywatnego będą zignorowane. Nie pytam ich o ich życia, więc uprzejmie oczekuję tego samego.

Scrimgeour skinął głową, zgadzając się z żądaniem.

- Wreszcie, nie pozwolę, by moje imię lub działania były wykorzystywane w jakikolwiek sposób bez mojej zgody – dodał stanowczo Harry. – W przeszłości „Prorok Codzienny” miał zbyt dużą swobodę przy pomocy Rity Skeeter. Nie obchodzi mnie, co należy zrobić, ale sugeruję, by zrobić to jak najszybciej, inaczej będę zmuszony do podjęcia kroków prawnych.

Scrimgeour szybko podniósł ręce na znak poddania się.

- Całkowicie zrozumiałe, panie Potter – powiedział szorstko. – Spotkam się z redakcją tak szybko, jak to możliwe. Będę w kontakcie w sprawie konferencji prasowej. – Szybko pożegnał się, zanim ktokolwiek mógł powiedzieć coś więcej, znikając w sieci Fiuu.

Powietrze wypełniła niezręczna cisza, nim odchrząknęła profesor McGonagall.

- No dobrze – powiedziała w końcu, ruszając w stronę drzwi. – Harry, Syriuszu, Remusie, proszę za mną. Myślę, że zaraz zacznie się śniadanie. Sugeruję, żebyśmy mieli to już za sobą. Harry, jeśli wolisz dzisiaj usiąść z nauczycielami…

- Doceniam to, profesorze, ale to tylko pogorszyłoby sprawę – zauważył Harry. – Jeśli będzie tak źle, po prostu zamknę się w pokoju.

Syriusz prychnął, po czym delikatnie popchnął Harry’ego, by ten wyszedł z profesor McGonagall z gabinetu, podczas gdy on pozostał u boku Remusa, a Szalonooki Moody szedł z tyłu. Zeszli po schodach w wolnym tempie, aby dostosować się do stanu Remusa, chociaż nikt by się do tego nie przyznał. Ból Remusa był czymś, o czym wszyscy wiedzieli, ale o tym nie dyskutowali.

W chwili, gdy Harry minął kamiennego gargulca, poczuł podekscytowanie i zapał, chociaż nie dostrzegł jeszcze żadnego ucznia. Oczywiście nie trwało to długo. Grupy uczniów wtaczały się do Wielkiej Sali, ich rozmowy odbijały się od ścian, zniekształcając je tak mocno, że ciężko było zrozumieć, kto co mówi. Harry był zaskoczony, że nikt nie zauważył jego obecności, ale pomyślał, że miała z tym coś wspólnego prowadząca go profesor McGonagall. Ci przed nim nie mogli go zobaczyć, póki by się nie przyjrzeli.

Jednak wejście do Wielkiej Sali było zupełnie innym przeżyciem. W chwili, gdy Harry minął duże drzwi, wszystkie rozmowy zdawały się ucichnąć, a niezliczone pary oczu spoczęły na nim i nie poruszyły się. Harry westchnął sfrustrowany, po czym pożegnał się ze swoimi opiekunami i ruszył w stronę stołu Gryfonów. Kątem oka dostrzegł, że Moody kuśtyka do najbliższej ściany, dając mu idealny dostęp do stołu Gryffindoru.

Więc Moody był jego „ochroniarzem”. Harry zaczął się zastanawiać, jak to się stało, skoro Moody nie był najbardziej dyskretnym z czarodziejów. Ale jest najdokładniejszy.

- HARRY!

Harry szybko odwrócił się, w samą porę, by prawie go przewrócono, gdy zderzyło się z nim czyjeś ciało. Owinęły się wokół niego ramiona, a krzaczaste, brązowe włosy zasłoniły mu pole widzenia. To zdawało się wyjaśnić wszystko. Dłonie klepały go po plecach, ludzie próbowali uścisnąć mu dłonie, objąć go albo zwyczajnie dotknąć. Szybko było tego zbyt wiele. Zbyt wiele emocji, tyle głosów…

BOOM!

Wszyscy zamarli, gdy Wielka Sala się zatrzęsła. Harry powoli odwrócił głowę i zobaczył, że profesor McGonagall stoi przy stole nauczycielskim z różdżką uniesioną w powietrze. Wyraz jej twarzy był wręcz przerażający. Harry jeszcze nigdy nie widział jej tak wściekłej.

- Zajmijcie swoje miejsca! – szczeknęła profesor McGonagall i poczekała, aż wszyscy podbiegną do swoich stołów. Harry szybko został pociągnięty w dół i zasiadł między Ronem i Hermioną, a Neville, Seamus i Dean siedzieli naprzeciw niego. W chwili, gdy szuranie ustało, McGonagall opuściła różdżkę. – Nigdy nie byłam bardziej rozczarowana waszym zachowaniem! Pan Potter przyszedł się tu uczyć, a nie po to, by zostać poturbowanym przez innych uczniów!

Harry poczuł, jak jego skóra się ociepla, gdy wszyscy wokół się wzdrygnęli, a zakłopotanie zaczęło się wylewać z wszystkich niemal widocznymi falami.

- Oczekuję, że wszyscy będziecie się odpowiednio zachowywać, podczas gdy pan Potter będzie się przystosowywał do sytuacji – kontynuowała MGonagall, a jej głos wciąż był bardziej surowy niż zwykle. – Każdy uczeń, który będzie sprawiał problemy, będzie z nich rozliczony. Niezależnie od tego, co się zmieniło, zasady nadal mają być przestrzegane. To przede wszystkim szkoła. Oczekuję, że każdy będzie osiągał nienaganne standardy, które czarodziejski świat oczekuje od uczniów Hogwartu.

Sądząc po wyrazie jej twarzy, wszyscy zrozumieli niewypowiedziane „bo pożałujecie”. Harry musiał przyznać, że był zaskoczony. Nigdy nie spodziewał się, że profesor McGonagall będzie grozić wszystkim uczniom, zwłaszcza w jego imieniu. To był jeden z rzadkich przypadków, kiedy McGonagall okazała jakiekolwiek oznaki faworyzowania kogoś, więc Harry nie wiedział, czy powinien być z tego powodu wdzięczny czy się skrzywić. Wszystko zależało od tego, jak zostaną zinterpretowane słowa McGonagall.

Profesor McGonagall usiadła, pozwalając, by paplanina powróciła do pomieszczenia. Harry wciąż czuł spojrzenia na swoich plecach, ale ignorował je najlepiej jak potrafił, próbując coś zjeść. W głębi duszy Harry wiedział, że to dopiero początek. Niezależnie od ego, co powiedziała profesor McGonagall, Harry będzie w centrum uwagi, dopóki nie pojawi się coś ciekawszego.

- No, Harry – powiedział w końcu Seamus, nakładając na talerz górę jajek. – Jak się masz? Ron i Hermiona niewiele mówili po swoich odwiedzinach, tylko że czujesz się coraz lepiej.

Wszyscy wokół przestali robić to, co w danej chwili robili, czekając z wstrzymanym oddechem. Harry powstrzymał jęk irytacji. Zaufaj Seamusowi, a wypali coś wyjątkowo dosadnego w środku tłumu.

- Nic mi nie jest – powiedział cicho Harry. – Wiesz, jak nadopiekuńcza jest pani Pomfrey. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie uważała, że sobie poradzę.

- Co… Sam-Wiesz-Kto ci zrobił, Harry? – zapytał nieśmiało Colin Creevey. – Znaczy, jeśli możesz i chcesz o tym mówić. Naprawdę nie chcę być wścibski, tylko… no… - Jego twarz zrobiła się jaskrawo czerwona, gdy wydawał się ponownie rozważać to, czemu w ogóle się odezwał. – Nikt tak prawdę nie wie, co się stało.

Harry wpatrywał się w Colina przez dość długą chwilę, czekając aż fale zdenerwowania i zakłopotania się nasilą.

- Gdyby wszyscy mieli o tym wiedzieć, byłoby to opublikowane w „Proroku” – powiedział spokojnie. – On nie żyje, a ja żyję. Myślę, że to powinno wystarczyć.

Colin skulił się, a prawie wszyscy dookoła szybko uznali, że ich jedzenie jest naprawdę interesujące. Harry prawie prychnął na to wszystko. Czy oni naprawdę myśleli, że będzie opowiadał o tej nocy na środku Wielkiej Sali? Najwyraźniej. W końcu kto dbał o takt, gdy w grę wchodziła ciekawość?

- Och, naprawdę! – powiedziała zirytowana Hermiona. – Można by pomyśleć, że wcale nie znacie Harry’ego od lat! Wiecie, jaki jest skryty. Bądźmy wdzięczni, że jest wystarczająco zdrowy, by wrócić i żyć dalej… jak wszyscy!

Harry wziął łyk soku dyniowego, by ukryć uśmiech. Hermiona potrafi zbesztać cały dom i odnieść sukces. W głębi duszy Harry rozumiał ciekawość, ale naprawdę nie chciał tego przeżywać w kółko… i w kółko… i w kółko. Walczył z Voldemortem, dźgnął go zatrutym sztyletem i przeżył wystarczająco długo, by trucizna go zabiła. Naprawdę nie było o czym mówić.

Hermiona obrzuciła wszystkich długimi spojrzeniami, po czym przeniosła uwagę na Harry’ego.

- Harry, mam wszystkie zadania z zeszłego tygodnia i notatki z zajęć – powiedziała szybko. – Możemy zacząć po śniadaniu w pokoju wspólnym Gryfonów. Biblioteka jest tak przepełniona, a wiesz, że nikt nie zostawi cię w spokoju, jeśli tak usiądziemy…

- Hermiono – przerwał jej Harry, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. – Uspokój się. W porządku. Im szybciej wszystko nadrobię, tym lepiej. Mam przeczucie, że Scrimgeour nie zamierza tracić czasu na planowanie konferencji prasowej, by się lansować.

Ron popatrzył na Harry’ego z niedowierzaniem.

- Lans-co? – sapnął.

Hermiona prychnęła.

- Tak się mówi, Ron – powiedziała prosto. – Chodzi mu o to, że Scrimgeour zrobi wszystko, co w jego mocy, by dobrze wyglądać w opinii społeczeństwa. – Zawahała się przez chwilę, po czym przeniosła wzrok na Harry’ego. – Zgodziłeś się na konferencję prasową? Oszalałeś?

Harry popatrzył na Hermionę z uniesioną brwią. Myślał, że ze wszystkich ludzi Hermiona zrozumie, dlaczego w ogóle rozważył coś takiego.

- Kiedy ostatnio sprawdzałem, byłem zdrowy na umyśle, dziękuję – powiedział sucho. – Po prostu myślę, że naszedł czas dać światu czarodziejów to, czego chcą: moją szczerą opinię na temat tego, co o nich myślę.

- W sensie… - Oczy Hermiony rozszerzyły się w zrozumieniu. – OCH! Cóż, przepraszam, Harry. Powinnam wiedzieć lepiej. Po prostu… nie mów niczego, czego byś później żałował… proszę?

Harry nie spuścił wzroku.

- Twoje zaufanie do mnie jest przytłaczające, Hermiono – powiedział sarkastycznie. – Świat czarodziejów ma wiele rzeczy do odpokutowania, zwłaszcza jeśli chcą się upewnić, że coś takiego nigdy więcej się nie powtórzy. Wojna nie byłaby taka zła, gdyby nie było tak wiele uprzedzeń i dyskryminacji. Pomyśl o tym. Remus jest wilkołakiem, a przyczynił się do śmierci Voldemorta bardziej niż większość rodzin czystej krwi.

Po tym nikt więcej nie miał wiele do powiedzenia.

Sposób, w jaki wszyscy zdawali się zachowywać wokół Harry’ego był niemal zabawny. W rzeczywistości, gdyby Harry nie był tak skupiony na ukończeniu pracy domowej z całego tygodnia, prawdopodobnie bardziej by to zauważył, ale faktem było, że musiał nadrobić cały tydzień pacy w zaledwie dwa dni oraz przejąć obowiązki Prefekta Naczelnego. Nie miał czasu słuchać, jak chłopcy z młodszych roczników próbują udowodnić, że są godni bycia przyjaciółmi Harry’ego Pottera albo jak którakolwiek z dziewczyn twierdzi, że jest dla niego idealną partią.

Właściwie doszło do tego, że Harry, Ron i Hermiona musieli wycofać się do kwater Harry’ego, by móc jasno myśleć. Hermiona robiła wszystko, by utrzymać porządek, grożąc nawet odjęciem punktów Gryffindorowi, ale wydawało się że nie można powstrzymać rosnącej popularności Harry’ego. Wydawało się, że nikt nie rozumie, że do OWTMów został niecały miesiąc, a Harry musiał się do nich przygotować, jeśli miał zostać gdziekolwiek przyjęty na szkolenie na uzdrowiciela.

Nikogo nie obchodziło to, czego Harry potrzebował, albo też to ignorowali.

Co zaskakujące, Harry zdołał ukończyć swoje ostatnie zadania późnym niedzielnym popołudniem w samą porę, bo właśnie nadeszła wiadomość od Scrimgeoura z informacjami dotyczącymi konferencji prasowej, która miała odbyć się w środę wieczorem w Hogsmeade. Wraz z wiadomością przyszła rolka pergaminu zawierająca długą listę pytań, które gazety wymyśliły w tym krótkim czasie. Większość z nich koncentrowała się wokół walki z Voldemrotem, ale były też pytania dotyczące ogólnych przemyśleń Harry’ego na temat wojny, jego opinii na temat przyszłości czarodziejskiego świata, jego planów na przyszłość i, oczywiście, jego życia prywatnego.

Harry wykreślił je w pierwszej kolejności, a potem przyjrzał się pytaniom dotyczącym polityki. Miał tylko siedemnaście lat. Co mógł wiedzieć o kierowaniu Ministerstwem czy Wizengamotem? Absolutnie nic. Wiedział tylko, że coś musi się zmienić, inaczej cykl nie zostanie przerwany.

Niezwykle trudno było skoncentrować się na zajęciach, gdy nad jego głową wisiała konferencja prasowa, nie tylko te niekończące się szepty. Członkowie GD zaczęli go otaczać dla dodatkowej ochrony przed wielbicielami jak również tymi, którzy wyglądali, jakby chcieli jedynie przekląć go do nieprzytomności. Wszystko zdawały się narzucać uprzedzenia. Wszyscy wiedzieli, że ci ze Slytherinu stanęli po stronie Voldemorta, więc ludzie wiedzieli, że Ślizgoni nienawidzą Harry’ego.

Przed śmiercią Voldemorta Harry nie zastanawiał się wiele nad tym założeniem. Teraz ta myśl przyprawiała go o mdłości. Uprzedzenia zaczynały się w Hogwarcie bardzo wcześnie. Hagrid powiedział mu ponad siedem lat temu, że „nie ma  czarodzieja czy czarownicy, którzy zeszliby na złą stronę i nie byli w Slytherinie”. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby przed Hogwartem nie pokazano mu Slytherinu od złej strony? Co, gdyby posłuchał tiary i poszedł do Slytherinu? Od pierwszego dnia byłbym skazany na porażkę.

Im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej nie podobało mu się, dokąd prowadziły jego myśli. Wcale mu się to nie podobało.

Zanim Harry się zorientował, jego ostatnie zajęcia w środę minęły. „Prorok Codzienny” zapowiedział tego ranka konferencję prasową, dając całej szkole mnóstwo czasu na znalezienie sposoby, by ktoś przedostał się do Hogsmeade, by podsłuchiwać. Najwyraźniej nikt nie uważał, że „Prorok Codzienny” będzie godny zaufania. Kto by pomyślał.

Gdy wszyscy inni zniknęli w Wielkiej Sali na obiad, Harry, Ron i Hermiona spotkali się z Syriuszem, Remusem i Tonks w Sali Wejściowej. Długo trzeba było błagać profesor McGonagall, by Ron i Hermiona mogli iść, ale ostatecznie to Syriusz zwrócił uwagę, że dodatkowa ochrona nie jest złym pomysłem, mimo że Scrimgeour zorganizował mały oddział aurorów na to wydarzenie. Ron i Hermiona szli bardziej dla wsparcia niż czegokolwiek innego.

Nie powiedziano ani słowa, gdy wychodzili z zamku, w dół schodami i wsiedli do czekającego na nich powozu ciągniętego przez testrala. Tonks weszła pierwsza, po czym odwróciła się i pomogła Remusowi wejść. Sądząc po fali irytacji, Harry wywnioskował, że Remus nie był zbyt szczęśliwy, że nie mógł sam dostać się do powozu, ale wiedział, że jest mu potrzebna pomoc. Widok stale obecnych obrażeń Remusa sprawił, że Harry poczuł wyjątkowe wyrzuty sumienia. Był tak skupiony na swoich problemach, że zaniedbał swoich opiekunów.

- Remusie…

- Nawet nie zaczynaj, Harry – przerwał mu Remus napiętym, ale stanowczym głosem, gdy już usiadł w pojeździe. Potem Syriusz wpuścił Harry’ego, a za nim Rona i Hermionę. – Nie pozwolę, byś się osłabiał z powodu czegoś, co zaraz i tak wróci.

Harry skrzywił się i wyjrzał na błonia, Syriusz wszedł do powozu i ruszyli. Nienawidził tego, że Remus praktycznie rezygnował z jakiegokolwiek leczenia. To nie był Remus, którego znał. Tamten Remus był wojownikiem nawet wtedy, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna.

Co się zmieniło?

Nikt nic nie mówił, póki Hogsmeade nie pojawiło się w polu widzenia. Harry ledwie mógł uwierzyć własnym oczom. Cała wioska była magicznie oświetlona, a przed Trzema Miotłami umieszczono dużą platformę z rzędem krzeseł za podwyższeniem. Harry prawie skulił się na ten widok. Naprawdę nie miał ochoty tam iść, zwłaszcza gdy zobaczył czekających na nich reporterów i fotografów. Może to nie był taki dobry pomysł.

- Wyglądają jak stado sępów – mruknęła gniewnie Hermiona. – Naprawdę. Czy kiedykolwiek się nauczą, że ludzie nie lubią być traktowani jak kawał mięcha?

Remus westchnął zmęczony.

- Nie sądzę, by zadziało się to w najbliższym czasie, Hermiono – powiedział. – To klasyczny przypadek podaży i popytu. Tak długo, jak istnieją zainteresowani ludzie, znajdzie się ktoś, kto to zainteresowanie podsyci. W tej chwili wszyscy są zainteresowani – czy nam się to podoba, czy nie – Harrym. Przez to, że jest on tak skrytą osobą, wielu uważa, że to jedyna szansa na uzyskanie komentarza lub zdjęcia.

Ron prychnął.

- Gdzie jest Lockheart, gdy go potrzebujemy – powiedział z goryczą. – Założę się, że jemu by się spodobało.

Dało się słyszeć głośne skrzypnięcie, gdy powóz dotarł do wielkich, czarnych wrót. Paplanina dochodząca z Hogsmeade dotarła do ich uszu, brama powoli się otworzyła, pozwalając im opuścić ziemie Hogwartu. Jednak w chwili, gdy to się stało, jasne błyski niemal oślepiły wszystkich w powozie. Według Harry’ego nie poruszał się on dostatecznie szybko. Mimo że reporterzy i fotografowie trzymali się wystarczająco daleko od powozu, Harry nie mógł powstrzymać uczucia klaustrofobii.

- WSZYSCY SIĘ ODSUŃCIE! – ryknął autorytatywnie głęboki głos. – PRZEPUŚĆCIE ICH!

Błyski słabły, gdy powóz jechał aż do Trzech Mioteł. W chwili, gdy się zatrzymał, Harry’ego zaskoczył widok otaczających ich aurorów. Syriusz wyszedł jako pierwszy z różdżką w pogotowiu, a za nim Ron i Hermiona, którzy również wyciągnęli różdżki. Harry ruszył za nimi, jednak Tonks dała mu znać, żeby zaczekał. Nim Harry mógł zaprotestować, Remus już wychodził z powozu z pomocą Syriusza i najbliższego aurora.

W chwili, gdy zniknął z pola widzenia, Tonks skinęła na Harry’ego. Gdy tylko wysiadł z powozu, wiedział, dlaczego Tonks go zatrzymała. Wyskoczyła z karocy w chwili, gdy zaczęła się poruszać, by osłonić go od tyłu, podczas gdy aurorzy otoczyli go z pozostałych stron póki nie wszedł na platformę. Remus, Syriusz, Ron i Hermiona już skorzystali z wyczarowanych krzeseł, pozostawiając jedno wolne na środku. Harry niechętnie usiadł na nim, między Syriuszem a Hermioną, podczas gdy Tonks przesunęła się, by stanąć za nim. Jego wzrok spoczął na reporterach i fotografach, którzy otaczali podwyższenie.

Dłoń spoczęła na lewym ramieniu Harry’ego, odwracając jego uwagę.

- Wszystko w porządku, Harry – powiedziała cicho Hermiona. – Pamiętaj tylko, że to ty tu masz władzę. Nic ci nie mogą zrobić.

Harry walczył z chęcią przewrócenia oczami.

- Łatwiej powiedzieć niż zrobić – mruknął, gdy tłum rozstąpił się nieco, by przepuścić Rufusa Scrimgeoura. Harry musiał przyznać, że jego żołądek natychmiast skręcił się w supeł, gdy zobaczył minę Scrimgeoura. Mężczyzna wyglądał na prawie radosnego, jakby Boże Narodzenie nadeszło wcześniej. Gdyby tylko wiedział.

Scrimgeour podszedł bezpośrednio do Harry’ego i wyciągnął rękę. Powstrzymując westchnienie, Harry uścisnął ją, mając mimo wszystko nadzieję, że to szybko się skończy, ponieważ ze wszystkich stron rozbłysły światła aparatów. W końcu Scrimgeour ruszył dalej, ściskając dłonie Syriusza i Remusa, po czym wszedł na mównicę. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, cały tłum ucichł i czekał ze wstrzymanym oddechem i gotowymi piórami.

- Panie i panowie – zaczął Scrimgeour, – chciałbym zacząć od podziękowania każdemu z was za przestrzeganie wytycznych, o które prosił pan Potter, by szybko to przeprowadzić. Wierzę, że wszyscy możemy zrozumieć, jak wiele pan Potter ma na głowie, skoro nadchodzą egzaminy, więc bez zbędnych ceregieli, przedstawiam wam pana Pottera, odznaczonego Orderem Merlina Pierwszej Klasy.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się, a powietrze wypełnił ryk oklasków. Sądząc po fali gniewu od strony Syriusza, Harry wywnioskował, że nie był jedyną zaskoczoną osobą. Wszystko nagle nabrało sensu. To był sposób Scrimgeoura na upewnienie się, że Harry nie powie nic szkodliwego na temat Ministerstwa. Szkoda, że nie da się mnie kupić za drogie nagrody.

Wstawszy, Harry podszedł do podium i przyjął gładki, prostokątny, skórzany futerał, w którym znajdował się medal. Na jego twarzy nie było uśmiechu, gdy ściskał dłoń Scrimgeoura powodując, że jego szeroki uśmiech nieco zbladł. Harry był prawie zadowolony, widząc, że Minister Magii zawahał się lekko przed odsunięciem się na bok. Wchodząc na podium i spoglądając w dół, Harry zobaczył, jak duży jest tłum. Oprócz reporterów byli tu też pracownicy Ministerstwa, właściciele sklepów w Hogsmeade oraz spora grupa członków Zakonu Feniksa, w tym Weasleyowie i Hagrid.

Świetnie. Po prostu genialnie.

Harry odchrząknął nerwowo. Równie dobrze mogę mieć to za sobą.

- Dobry wieczór – powiedział, brzmiąc na znacznie bardziej pewnego siebie niż się czuł. – Muszę powiedzieć, że odebrało mi mowę. Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę uhonorowany za to, że po prostu próbowałem pozostać przy życiu, co starałem się robić odkąd wszedłem do Hogwartu, nieco ponad sześć i pół roku temu. Pomimo tego, za kogo wielu z was uważa chłopca, który przeżył, byłem tylko normalnym dzieciakiem, który chciał dowiedzieć się czegoś więcej o nowym świecie. Jednak to podekscytowanie szybko się zmieniło, gdy dowiadywałem się coraz więcej i więcej o świecie czarodziejów.

Harry urwał na moment i zauważył, że kilka osób z tłumu nerwowo przenosi ciężar ciała z nogi na nogę.

- W wieku jedenastu lat nie można oczekiwać, że będzie się wiedzieć wystarczająco dużo, by zrozumieć sposób, w jaki działa świat, ale potrafi się zauważyć, że coś z nim jest nie tak. Widzi się nienawiść, uprzedzenia i segregację, ale nie można nic zrobić, by to powstrzymać, ponieważ jest się tylko dzieckiem. Uważam, że to prawie śmieszne, jak dzieci są pomijane, zwłaszcza gdy to grupa „dzieci” rok temu broniła Hogwart i odegrała kluczową rolę w pokonaniu Voldemorta.

Wielu w tłumie wyraźnie się wzdrygnęło, ale milczeli.

- W wieku dwunastu lat pokazano mi, jak okrutny potrafi być czarodziejski świat – kontynuował Harry. – Widziałem, jak czystokrwiści tyranizują mugolaków tylko dlatego, że byli nowi w tym świecie, unikano mnie z powodu umiejętności, której nigdy nie chciałem, a mój bliski przyjaciel został zabrany do Azkabanu tylko po to, by Minister Magii mógł dobrze wyglądać w opinii społeczeństwa. Kiedy miałem trzynaście lat, dowiedziałem się, jak niesprawiedliwy jest system. Mój ojciec chrzestny był przez lata zamknięty w Azkabanie za zbrodnię, której nie popełnił, bez procesu, który by udowodnił jego niewinność, a przyjaciel mojej rodziny był dyskryminowany z powodu choroby, o którą się nie prosił. Pomimo tego, co myślał o nich czarodziejski świat, przyjęli mnie i uczynili ze mnie osobę, którą jestem dzisiaj. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, gdzie bym był, gdyby nie oni.

Harry rzucił tłumowi długie spojrzenie, nim kontynuował.

- Uratowali mnie, ale nie byłem jedyną osobą, która potrzebowała ratunku. Każdego dnia w którejś łazience w Hogawrcie płacze dziecko z powodu okrucieństwa, które zostało uczone przez pokolenia nienawiści i dyskryminacji. Voldemort nie przyniósł na ten świat niczego, czego by tu już nie było. Po prostu dolał oliwy do ognia. Wydobył najgorsze, co ten świat ma do zaoferowania. Teraz już go nie ma, więc musimy przyjrzeć się sobie i znaleźć sposób, by to nigdy więcej się nie wydarzyło.

Fala dumy otarła się o plecy Harry’ego, pozwalając mu się nieco zrelaksować. Wiedział, że pochodzi ona od Syriusza i Remusa.

- Każde dziecko w Hogwarcie szybko dowiaduje się, że Slytherin to „zły dom”, ponieważ większość czarnoksiężników spędziła w nim siedem lat. Dlaczego tak jest? Slytherin nie różni się niczym od Gryffindoru, Rawenclaw czy Hufflepuffu. To tylko miejsce do spania. Dzieci nie podążą złą ścieżką z powodu miejsca, w którym śpią, ale dlatego, że nikt nie poświęca im czasu, by dać im szansę na obranie właściwej ścieżki.

- Magiczne stworzenia są traktowane z pogardą, kiedy powinno się je szanować, w tym wilkołaki i wampiry. Zdaję sobie sprawę, że zawsze będzie opór ze strony takich jak Fenrir Greyback, ale ponieważ z jednym jest problem, nie oznacza to, że jest tak ze wszystkimi. Wyobraźcie sobie, że bylibyśmy tak traktowani, gdybyśmy wszyscy zostali ukarani za zbrodnie popełnione przez Voldemorta. Ten świat nie może sobie dłużej pozwolić na podwójne standardy. My, jako społeczeństwo, musimy pracować ramię w ramię z magicznymi stworzeniami, jeśli naprawdę chcemy zachować pokój.

Harry westchnął, a jego wzrok padł na skórzane opakowanie w dłoni. W głębi duszy wiedział, że jest mało prawdopodobne, by jego słowa zostały potraktowane poważnie, ponieważ w zasadzie domagał się drastycznych zmian, ale ktoś musiał coś powiedzieć. Harry powoli spojrzał na tłum i zobaczył, że z niecierpliwością czekają na jego następne słowo.

- Wiem, że nie ma doskonałych społeczeństw – powiedział łagodniejszym głosem. – Wiem też, że społeczeństwo jest tak silne, jak jego przywódca. Zapłaciliśmy cenę za błędy Knota. Ministerstwo zapłaciło za korupcję, na którą Knot pozwolił. Mamy szczęście, że Minister Scrimgeour jest przynajmniej chętny do wysłuchania i udzielenia pomocy w marzeniu nastolatka o pokoju.

Harry przeniósł wzrok na Scrimgeoura, który stał sztywno, a jego laska lekko drżała w dłoni.

- Naszą wolność zawdzięczamy tym, którzy stracili życie walcząc o świat, który jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się daleko poza naszym zasięgiem. – Harry ponownie spojrzał na tłum. – Jesteśmy im winni to, by zrobić wszystko, co w naszej mocy, by nie powstał kolejny Voldemort. Jako społeczeństwo jesteśmy winni Zachariaszowi Smithowi i Antony’emu Goldsteinowi, by zrobić wszystko, co w naszej mocy, by żadne dziecko nie musiało poświęcać życia, bo dorośli nie mogli wziąć na siebie rozwiązywania własnych problemów. Ta wojna jest dowodem, że każdy może coś zmienić. Nie trzeba być najmądrzejszym czy najpotężniejszym człowiekiem. Wystarczy mieć marzenie, za które warto walczyć.

Harry przełknął. Jego usta były suche, ale była jeszcze jedna rzecz, którą musiał powiedzieć.

- Profesor Albus Dumbledore powiedział mi lata temu, że „to nasze wybory pokazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze umiejętności”. Nadszedł czas, byśmy wszyscy zaczęli dokonywać właściwych wyborów z właściwych powodów. Przejdźmy w jutro pamiętając o wczorajszych błędach i miejmy nadzieję, że jutro będzie lepszym miejscem dla nas wszystkich.

Harry zrobił tylko jeden krok od podium, gdy rozległy się brawa. Stwierdzenie, że Harry był zaskoczony, było niedopowiedzeniem. Nie spodziewał się jakiejkolwiek reakcji. Odwracając się do Syriusza, Harry ze zdumieniem zobaczył, że Syriusz, Remus, Ron i Hermiona stoją i klaszczą. To też nie miało się stać.

Syriusz pierwszy zobaczył niepokój Harry’ego i podszedł, przytulając go mocno.

- Jestem z ciebie tak dumny, dzieciaku – powiedział ochryple Syriusz. – Twoi rodzice też byliby dumni.

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, cofając się i napotykając spojrzenie Syriusza. Kątem oka zobaczył, że Scrimgeour podchodzi z napiętym wyrazem twarzy.

- Powinniśmy wracać do Hogwartu – powiedział cicho Harry.

Syriusz dyskretnie podążył za jego spojrzeniem i skinął głową. Zanim Scrimgeour zdołał osaczyć Harry’ego, Syriusz zablokował mu drogę.

- Ministrze – powiedział profesjonalnie Syriusz. – Jeśli nie masz nic przeciwko, Harry, Ron i Hermiona muszą wrócić do Hogwartu. – Scrimgeour wpatrywał się w Syriusza przez dłuższą chwilę, jego oczy się zwęziły i wylały się z niego fale złości. Jednak Syriusz się nie zawahał. – Jest jakiś problem, Scrimgeour?

Nastąpiła chwila zawahania, nim Scrimgeour odsunął się i skinął głową. Jego wzrok przeniósł się na najbliższego aurora, który natychmiast zszedł z platformy. Nie minęło wiele czasu, nim w polu widzenia pojawił się powóz ciągnięty przez testrala, ostrzegając wszystkich, co się dzieje.

- Panie Potter!

- Tylko jedno pytanie!

- Proszę, panie Potter!

Harry szybko został otoczony przez Syriusza, Remusa, Tonks, Rona i Hermionę, gdy szli do powozu, który zajechał pod platformę. Aurorzy szybko ruszyli z gotowymi różdżkami, by powstrzymać pędzący tłum. Harry wiedział, że to nie skończy się dobrze i był wdzięczny, kiedy został wepchnięty do powozu. W połowie ruchu Harry odwrócił się i pomógł wejść Remusowi, pozwalając reszcie grupy szybko dołączyć do nich w środku. Nie zdążyli nawet usiąść, gdy ruszyli w kierunku Hogwartu.

Dało się zobaczyć błyski, a reporterzy krzyczeli, by zwrócić uwagę Harry’ego. Harry zgarbił się jak najniżej, by go nie widzieli, wywołując tym chichot niemal wszystkich w powozie. Wiedział, że to prawdopodobnie bezcelowe, ale nie ruszył się, póki nie minęli bramy i nie oddalili się na bezpieczną odległość od osób, które mogły zrobić mu zdjęcie.

- To tyle, jeśli chodzi o naszą „umowę” – mruknął gniewnie Harry.

Syriusz prychnął.

- Harry, reporterzy są jak insekty – powiedział prosto. – Jeśli dasz im palec, wezmą rękę. Nigdy nie spodziewaj się od nich czegoś dobrego.

Harry mógł się tylko zgodzić.

 

niedziela, 28 maja 2023

PDJ - Rozdział 44 – O ojcach i synach

Następnego dnia Severus obudził się wcześnie i udał się do Ministerstwa, by odebrać jakieś papiery, po czym aportował się z powrotem do świętego Munga. Teraz, gdy Harry się obudził i się leczył, był mniej niechętny by opuszczać chłopca. Wrócił w samą porę, by pomóc nieco przymulonemu Harry’emu udać się do łazienki.

- Pamiętaj, nie walcz z zaklęciami. Są tam, by ci pomóc.

Harry skrzywił się ponuro.

- Są dość upokarzające.

Severus zacisnął zęby.

- Wolałbyś, żebym ja ci asystował zamiast nich?

Harry pobladł.

- Nie! – Gdyby Severus zobaczył go tak cholernie bezradnego, to byłoby gorsze niż zaklęcia.

Severus przechylił głowę, nie zaskoczony reakcją chłopca.

- Więc nie walcz z urokami, Potter. Bo jeśli będziesz, wiesz, co się stanie.

Harry prychnął i wkroczył do łazienki, a raczej próbował, ale efekt psuł fakt, że ledwie mógł chodzić, a jego kroki były tak głośne, jak kroki myszki tupiące po kafelkach.

Severus przewrócił oczami. Czy na pewno chcesz to zrobić? – zapytał siebie. Może powinieneś zostawić rzeczy takimi, jakie są i nie mieszać za bardzo w kociołku.

Harry wkrótce wyszedł z łazienki, ubrany i wyglądający na bardziej rozbudzonego. Przyjął oferowane przez Mistrza Eliksirów ramię i Severus odprowadził do go łóżka.

- Jak się czujesz?

- Lepiej – odpowiedział szczerze Harry.

- Chciałbyś śniadanie?

- Tak, poproszę.

Severus zamówił śniadanie i zjedli je w swoim towarzystwie. Dumbledore wciąż chrapał na następnym łóżku. Snape zakaszlał i sięgnął do kieszeni, wyjmując plik pergaminu. Jednak nim zdążył się odezwać, do środka wpadł uzdrowiciel Sandrilas.

- Dzień dobry, Harry – przywitał się psycho-uzdrowiciel. – Dobrze spałeś?

- Tak, proszę pana.

- Świetnie. Zobaczymy, jak u ciebie, panie Potter. – Przejechał różdżką nad chłopcem. – Znacznie lepiej. Twój poziom energii wzrósł, a mięśnie zaczynają się regenerować. Dam ci teraz kolejną porcję eliksirów i powinieneś trochę odpocząć. Do zobaczenia za kilka godzin.

Po tym, jak Harry wypił eliksiry i Sandrilas wyszedł, Severus wiedział, że nie może tego już dłużej odkładać. Tłumiąc nerwowe motyle w brzuchu, Snape odchrząknął.

- Harry, jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. Zauważyłem… kiedy szedłem Księżycową Ścieżką, by wybudzić cię ze śpiączki, wciąż wydawałeś się wierzyć, że byłeś… niegodny bycia kochanym i przynależenia gdzieś.

Harry poczuł, że na jego policzki wpełza rumieniec. Były chwile, gdy żałował, że Severus ma taką pamięć fotograficzną.

- Umm. tak. – Nie chciał przyznać, jak bardzo się bał, że to prawda, ale wiedział, że lepiej nie okłamywać Severusa.

- Sądzę, że… niepewność bierze się z mieszkania z Dursleyami przez tak długi czas. – Severus oblizał usta. – Pomyślałem sobie… że może bardziej byś się uspokoił, gdybym… zaproponował ci bardziej trwały układ?

- Huh? Sev, o co chodzi? Już jesteś moim opiekunem.

- Wiem. Ale moglibyśmy pójść o krok dalej. – Severus poczuł, że jego dłonie zaczynają się pocić, chociaż wiedział, że to absurd. Położył je na swoich szatach i owinął wokół czarnej tkaniny. – Mówię o adopcji.

Harry tylko się na niego gapił. Czy dobrze usłyszał? Severus chciał go adoptować?

- Chyba że chcesz, żeby wszystko pozostało tak, jak jest?

- Nie, ja… potrzebuję trochę czasu, by o tym pomyśleć, okej?

Severus skinął głową.

- To zrozumiałe. To nie jest coś, co powinno być nagłą decyzją. Ale chcę, żebyś wiedział, że nie oferuję ci adopcji, ponieważ ci współczuję, tylko dlatego, że chcę, byś był moim synem. Wiem, że nigdy tak naprawdę nie zastąpię ci rodziców, ale jestem gotów spróbować być dla ciebie przyzwoitym ojcem i dal ci o, czego ci okropni ludzie odmawiali ci przez te wszystkie lata. Mówiłem poważnie tamtej nocy w twoim umyśle. Nawet jeśli czasami doprowadzasz mnie do szału, nie zmieniłbym tego na nic innego, pisklaku. Nie spiesz się i przemyśl to. – Wstał nagle.

- Gdzie idziesz, Sev?

- Mam uwarzyć kilka eliksirów dla pani Pomfrey. Potrzebuje nowych porcji na następny rok. Wrócę później na kolację. Czy jest coś, czego potrzebujesz?

- Uch… Muszę wysłać list do Sashy, żeby jej powiedzieć, że już ze mną w porządku. I listy do Rona i Hermiony.

Severus przyzwał pióro, atrament i pergamin.

- Masz. Jeśli będziesz chciał je wysłać, wezwij szkolną sowę, ponieważ Hedwiga wciąż dochodzi do siebie po niedawnym locie przez kontynent. To ona przyniosła mi list od Meadowsweet i zaniosła jej moje. – Postawił również szklankę wody na małej składanej tacy i postawił ją na kolanach podopiecznego. – Gdybyś był spragniony. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wezwij kogoś z pracowników, na szafce nocnej jest lusterko, albo możesz poprosić Albusa, on pewnie wkrótce się obudzi.

Po tych słowach, Severus deportował się, pozostawiając Harry’ego, by mógł w spokoju pomyśleć o przyszłości.

Harry wziął pióro i skubał jego koniec, był to okropny nawyk, który przyprawiłby Severusa o dreszcze, gdyby to zobaczył. Zaczął pisać list do Sashy, zapewniając ją, że już się obudził i dochodzi do siebie po swojej męce i dziękując jej za pomoc. Sama myśl o niej sprawiła, że jego serce zabiło szybciej i żałował, że nie może trzymać jej w ramionach i pokazać, jak bardzo ją kocha i pragnie. Muszę porozmawiać z Severusem o spotkaniu z Ministrem. To nie w porządku, że wilczaki nie mogą opuścić lasu, zwłaszcza po tym, co zrobiły, by pomóc nam w naszej wyprawie, nie wspominając o tym, że Sasha właśnie znowu uratowała mi tyłek.

Jeśli uda mu się zmusić Knota do zniesienia zaklęcia, on i Sasha będą mogli być razem. Ale najpierw musiał wydostać się z tego przeklętego szpitala. No i była jeszcze ta prośba o adopcję. Harry podejrzewał, że nie powinien być zaskoczony, sprawy zmierzały w tym kierunku od dłuższego czasu. A prawda była taka, że bardzo szanował i kochał Severusa, ale czy na tyle, by porzucić swoje imię i stać się Snapem? Obawiał się, że w ten sposób zdradzi swojego ojca. Czy miał prawo zaakceptować Severusa jako zgodnie z prawem zastępczego ojca, czy też byłoby to w jakiś sposób postrzegane jako zdrada poświęcenia Jamesa i Lily? I jak Syriusz się z tym poczuje?

Szybko napisał do Meadowsweet o adopcji, podkreślając, że nie jest pewien, co zrobić, że jest zdezorientowany. Zapytał ją, co zrobiłaby na jego miejscu. Następnie podpisał list i zapieczętował go. Ufał, że Meadowsweet udzieli mu dobrych, praktycznych rad, ponieważ była ponad plątaniną rywalizacji i lojalności pomiędzy Gryfonem i Ślizgonem, powinna być obiektywna. A właśnie teraz Harry tego potrzebował.

Napisał też krótkie notatki do Rona i Hermiony, mówiąc im, że wszystko z nim w porządku, że leży w łóżku i spytał, jak oni sobie radzą. Wspomniał o możliwości adopcji, doskonale wiedząc, jaką odpowiedź może uzyskać. Od Rona prawdopodobnie dostanie całkowite niedowierzanie i ostrzeżenie, by pomyślał o tym, co robi, powierzając Snape’owi kontrolę nad swoim życiem. Z drugiej strony Hermiona pewnie będzie zachwycona i każe mu szybko podpisać dokumenty.

Kiedy już miał wezwać sowę pocztową, Hedwiga poruszyła się i obudziła. Zamrugała raz czy dwa razy, po czym zleciała i wylądowała lekko na jego ramieniu.

- W końcu się obudziłeś, Harry! Martwiłam się, że już nie otworzysz oczu. Jak się masz?

- Nic mi nie jest, Hedwigo. – Sięgnął i podrapał ją pod brodą. – Jak się masz? Severus powiedział, że leciałaś przez trzy dni. Nadal jesteś zmęczona?

- Czuję się dobrze, potrzebowałam tylko trochę odpoczynku. – Zaczęła się stroszyć. Potem dostrzegła listy na tacy. – Potrzebujesz dostarczyć listy?

- Ach… tak, ale… jeśli jesteś zbyt zmęczona, zawsze mogę poprosić jedną z innych sów, na przykład Serafinę albo Upiora.

Hedwiga posłała mu bardzo zirytowane spojrzenie.

- Z całą pewnością tego nie zrobisz! Jestem w pełni zdolna do latania, by dostarczyć listy.

- Ale Hedwigo, Severus powiedział, że nie powinnaś tak szybko wracać…

- Czy Severus Snape jest sową? – zahukała głośno. – Prawda?

- Nie, ale…

- Nie, i choć jest bardzo interesującą osobą – jak na człowieka – nie wie wszystkiego, zwłaszcza o sowach. Znam własne ograniczenia, pisklaku. Zaufaj mi. I nigdy nie zaproponowałabym lotu, gdybym nie była w stanie wypełnić swoich obowiązków. Żadna sowa pocztowa by tego nie zrobiła.

- Jesteś pewna, Hedwigo? Bo nie chciałbym, żeby coś ci się stało. Czy maldecorvae wciąż są w pobliżu?

- Tak, jestem tego pewna. Nic mi nie będzie. Od tamtego dnia nie widziałam żadnego – zagruchała Hedwiga. Delikatnie przyszczypnęła jego ucho i przeczesała jego włosy. – Daj mi listy, Harry. Jeśli któryś jest dla Meadowsweet, najpierw jej go dostarczę. Spośród wszystkich sów pocztowych ja znam najlepiej drogę do Mrocznego Lasu. A Meadowsweet mnie zna.

Harry wyrzucił ręce w powietrze.

- Dobrze! Ale nie wiń mnie, jeśli zemdlejesz.

- Nie zemdleję, głupi czarodzieju! Jeśli tak bardzo się martwisz, możesz poprosić Serafinę, by dostarczyła dwa pozostałe listy – powiedziała z kompromisem śnieżna sowa.

- Okej. Tylko… proszę, bądź ostrożna – powiedział Harry, gładząc ją.

- Zawsze jestem ostrożna – uspokoiła go Hedwiga. Potem wzięła list w dziób i wyleciała przez okno.

Harry zagwizdał na Serafinę, a duża sowa podleciała i zabrała pozostałe listy od Harry’ego.

W łóżku pod ścianą Albus obudził się i przeciągnął.

- Wysyłasz listy do przyjaciół, mój chłopcze?

- Dzień dobry, profesorze – powiedział Harry. – Tak, właśnie napisałem kilka listów, do Rona, Hermiony i takiej dziewczyny, którą poznałem w Rumunii. Ma na imię Meadowsweet.

- Ach, czy wyczuwam pączkujący romans? – droczył się starzec, a jego oczy błysnęły.

Harry zarumienił się.

- Cóż, tak, może gdybyśmy kiedyś mogli spotkać się na dłużej niż kilka tygodni.

- Związki na odległość są trudne.

- Tu nie chodzi tylko o odległość – powiedział Harry, po czym zaczął opowiadać Dumbledore’owi o Wilczakach i Mrocznym Lesie.

Dumbledore słuchał Harry’ego uważnie, a jego zainteresowanie wzrosło, gdy dowiedział się o nowej kulturze.

- I dlatego muszę przeprowadzić długą rozmowę z Ministrem Magii i przekonać go, by wypuścił wilczaki. Pomogły nam zniszczyć jeden z horkruksów, a Meadowsweet uratowała nam życie więcej niż raz. I nie tylko o to chodzi, oni wrzucili ich tam i pozostawili na śmierć! Bez powodu.

- To nie była jedna z najlepszych decyzji Korneliusza – powiedział Albus. – Ale on jest upartym człowiekiem, którego łatwo przestraszyć, Harry. Nowości, takie jak wilczaki, zwykle go niepokoją, a on reaguje nieproporcjonalnie do sytuacji.

- To nie sprawiał, że to jest w porządku.

- Nie, ale bądź ostrożny. Nie chcesz mieć Korneliusza za wroga.

- Hymph! On nie chce być moim wrogiem – oznajmił z dumą Harry.

Albus uniósł brew.

- Zmieniłeś się, Harry.

Harry wzruszył ramionami.

- Cóż, walka w wojnie tak z człowiekiem robi.

W oczach Dumbledore’a pojawił się smutek.

- Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić, Harry. Ale przynajmniej teraz wojna się skończyła i możesz poświęcić trochę czasu, by się zregenerować.

Harry nic nie powiedział, ponieważ nie był pewien, czy kiedykolwiek naprawdę zdoła uleczyć się z tych wszystkich doświadczeń. Miał na duszy ranę, która wciąż była otwarta i krwawiła.

- Myślę, że zjadłbym coś na śniadanie, Harry – powiedział Albus. – Chciałbyś do mnie dołączyć?

Harry skinął głową, a Albus zamówił śniadanie dla ich dwójki. Chociaż jadł już wcześniej, stwierdził, że znów był głodny i nie chciał, by Dumbledore czuł się niezręcznie, jedząc samotnie.

Później obaj  się zdrzemnęli. Po południu wróciła Serafina, przynosząc listy od Rona i Hermiony.

Najpierw otworzył wiadomość Hermiony, pragnąc wiedzieć, jak dziewczyna radzi sobie po tym, jak wyrwała się z rąk Lucjusza i Bellatrix.

 

Drogi Harry,

Tak się cieszę, że już z tobą lepiej! Bałam się, że pozostaniesz w śpiączce, gdy po trzech dniach się nie obudziłeś. Byłam u ciebie kilka razy, ale oczywiście spałeś. Mam nadzieję, że nie masz żadnych koszmarów. Ja w większości czuję się dobrze, za wyjątkiem nocy. Czasami budzę się ze snu z krzykiem. Wciąż śnię, że jestem z powrotem w celi i patrzę, jak Lucjusz torturuje Vince’a, Mariettę i Susan. Moi rodzice zorganizowali dla mnie kilka sesji z terapeutą.

Byłam wczoraj na pierwszym spotkaniu i było w porządku. Mam nadzieję, że sesje pomogą mi z koszmarami.

Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona, że profesor Snape chce cię adoptować, Harry. Myślę, że to dobrze zrobi wam obu, jesteście obaj jedyni w swoim rodzaju. Rodzina jest ważna, Harry. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy, póki Malfoy mnie nie porwał. Potem, kiedy byłam uwięziona i przestraszona, naprawdę doceniłam wszystko, co moi rodzice dla mnie zrobili. Nie pozwól, by umknęła ci ta szansa. Bycie opiekunem jest dobre, ale adopcja jest trwalsza. Myślę, że twoi rodzice chcieliby, żebyś był szczęśliwy, a jesteś szczęśliwy z profesorem Snapem, prawda?

Jednak przemyśl to, a potem podejmij decyzję. Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawił przez resztę lata. Wydaje mi się, że pierwszy raz mogę spać w nocy, wiedząc, że wojna wreszcie się skończyła i żaden śmierciożerca już nie przyjdzie, by zagrozić mi ani mojej rodzinie.

W przyszłym roku pewnie większość rzeczy się zmieni, skoro McGonagall przechodzi na emeryturę, a Dumbledore nie będzie dyrektorem. Źle się z tym czuję, Harry. Życie jak zwykły człowiek, bez magii, będzie dla niego takie trudne. Ciekawe, kogo wybrał, żeby go zastąpił? I kto zastąpi McGonagall na stanowisku nauczyciela transmutacji i Opiekuna domu?

Odpisz wkrótce!

Trzymaj się,

Hermiona

 

Harry uśmiechnął się w duchu. Miał nadzieję, że Hermiona wyleczy się z koszmarów, chociaż sam nigdy nie chciałby odbyć sesji terapeutycznej. Przyznanie się nieznajomemu do swoich najskrytszych lęków po prostu do niego nie pasowało. Był ostrożny wobec obcych, a jeszcze bardziej wobec tych, którzy chcieli zajrzeć do jego wnętrza. W jego przeszłości było zbyt wiele rzeczy, których bał się ponownie przeżywać i jeszcze więcej takich, o których nie chciał rozmawiać z nikim poza może Severusem.

Następnie przeczytał list Rona.

 

Cześć kumplu,

To wspaniale, że w końcu się obudziłeś. Słyszałem o tym, co zrobiłeś od Hermiony, Charliego i moich rodziców. Jesteś najlepszy, Harry! Nadal nie mogę uwierzyć, że Voldi jest martwy. To jak cud, sen czy coś. Charliemu nic nie będzie, no poza tym okiem. Dostanie magiczne, które wygląda jak oko smoka. Nieźle, co? Oko pozwoli mu patrzeć na rzeczy jak smok. Aurorzy zebrali dla nas pieniądze na zakup, zorganizowali coś w rodzaju zbiórki pieniędzy i teraz Charlie ma nowe oko.

Co do Snape’a… kilka miesięcy temu powiedziałbym, żebyś tego nie robił, że nie można ufać Ślizgonowi. Nadal nie wiem, czy jesteś z nim bezpieczny, ale nie jest złym dupkiem, jak kiedyś myślałem. Rodzice opowiedzieli mi, jak na końcu walczył z Voldim i wszystkich uratował. Chyba czyni go to… bohaterem. Nie mogę uwierzyć, że to napisałem! Snape – BOHATEREM! Merlinie dopomóż!

Ale… adopcja to duży krok. Może zapytać Syriusza o zdanie? Znaczy, jest on twoim ojcem chrzestnym, prawda? Teraz, gdy klątwa została złamana, co zrobisz, jeśli zechce, żebyś z nim zamieszkał? Zrobiłbyś to?

W sensie, życie z Syriuszem byłoby trochę jak mieszkanie z moim bratem, Billem, jest tak wyluzowany i w ogóle, lubi się dobrze bawić. Ale mieszkanie ze Snapem… to jak mieszkanie z moimi rodzicami. Będziesz miał ZASADY, zbyt wiele zasad, które będziesz musiał przestrzegać. A Snape jest surowym dupkiem, ale to już wiesz.

Długo bym się nad tym zastanawiał, stary. Porozmawiaj z Syriuszem, zanim na stałe oddasz się pod kapeć Snape’a. Jest wystarczająco zły w klasie,  nie wyobrażam sobie mieszkania z nim.

Uważaj na siebie i daj mi znać, jak wszystko się ułoży, dobrze? Może spotkamy się na twoje urodziny.

Muszę jednak powiedzieć, że szkoła nie będzie już taka sama bez Dumbledore’a i McGonagall. To zupełnie nowy świat, co nie?

Ron

PS. Armaty zdobyły mistrzostwo!

 

Harry wsunął oba listy z powrotem do kopert i położył się na łóżku z rękami pod głową. Nadal nie wiedział, co powinien zrobić. Z jednej strony chciał, żeby Severus go adoptował, ponieważ był on najbliższą mu osobą. Ale myśl o tym sprawiała, że czuł się nielojalny. Chodziło o Syriusza.

Mimo że poradził sobie z różnicami między nim a Severusem, Syriusz wciąż nie czuł się komfortowo z tym, że Snape był opiekunem Harry’ego. Prawdopodobnie wybuchnie, jeśli się dowie, że Snape zaoferował adopcję. Czy Syriusz zamiast tego zaoferuje, by Harry z nim zamieszkał? I co ważniejsze, z kim on chciał mieszkać?

Wiedział, że ocena Rona odnośnie tych dwóch mężczyzn była słuszna. Syriusz mógł być czasami odpowiedzialny, ale był bardziej skłonny ustępować Harry’emu niż Severus. Ale podczas zadania Harry dowiedział się, że zasady Severusa naprawdę zapewniają mu bezpieczeństwo i zaczął polegać na Severusie, że ten będzie wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Severus będzie trzymał jego impulsywność w ryzach, Syriusz może go do niej zachęcać, jak robił to z Jamesem. I jeśli wybiorę Syriusza zamiast Severusa, wtedy Severus będzie sam. A tak nie może być. Kocham Syriusza, jest moim ojcem chrzestnym, ale… nie szanuję go tak jak Seva. Hermiona ma rację. Potrzebujemy siebie nawzajem. Ale jeśli zgodzę się na adopcję, nie będę już dłużej Potterem, a tylko to mi zostało po rodzicach.

Wciąż zmagał się ze swoim dylematem, kiedy Severus wrócił. Nie wspomniał więcej o adopcji, zamiast tego zjadł z nimi kolację, zagrał w szachy z Albusem, a potem z Harrym, którego sromotnie pokonał. Harry też nie chciał poruszać tego tematu, więc nic nie mówili.

Alec Asndrilas wrócił i dał Harry’emu więcej eliksirów, powiedział, że ładnie się leczy i kazał mu iść wcześniej do łóżka.

Harry zasnął, wciąż czekając na Hedwigę.

Kiedy obudził się następnego ranka, odkrył, że sowa śnieżna siedzi w nogach jego łóżka z listem w dziobie.

Powstrzymując okrzyk, Harry usiadł i z zapałem podciągał się do Hedwigi, dziękując jej, a następnie rozdarł list od Sashy. Albus chrapał tak głośno, że brzmiał jak cięcie drewna, a Severus wciąż spał na pryczy po drugiej stronie Harry’ego. On nie chrapał, ale miotał się niespokojnie.

Harry ułożył się pod kołdrą i otworzył list, na który czekał z niecierpliwością. Nieświadomie potarł dłonią bransoletkę z kamieniem księżycowym.

 

Najdroższy Harry,

Wiedziałam, że dobrze sobie radzisz dzięki więzi, którą dzielimy przez bransoletkę. Mimo to byłam szczęśliwa, że byłeś na tyle uprzejmy, by do mnie napisać i dać mi znać, że wszystko w porządku. Czasami liczą się małe rzeczy. Nigdy też nie musisz mi dziękować za to, co zrobiłam. Jesteś moim życiem i zaryzykowałabym znacznie więcej, by cię uratować. Jestem po prostu wdzięczna za to, że moja mama miała rację i że mogłam astralnie podróżować używając jej metody, podobnie jak Severus. Severus uratował mnie, kiedy podróżowałam przez twój umysł, utrzymywał mnie w takim skupieniu, że mogłam cię znaleźć, więc jestem mu winna więcej, niż kiedykolwiek będę w stanie spłacić.

Proszę, podziękuj mu ode mnie.

Wróćmy do twojego pytania. Czy powinieneś pozwolić Severusowi, żeby cię adoptował? Jak powiedziałam w Sylvanorze, ukochany, możesz mieć dwóch ojców. Nie ma w tym nic złego. Ja, która nigdy nie poznałam swojego ojca i cieszę się z tego faktu, chciałabym mieć przy sobie takiego mężczyznę, jak Severus, kiedy byłam dzieckiem. Pamiętam, jak patrzyłam na inne dzieci w szkole, zanim mama zaczęła mnie uczyć w domu, kiedy ich tatusiowie przychodzili na mecze i na dzień Córki z ojcem, i kiedyś chciałam mieć tatę, który by mnie przytulił, uśmiechnął się i zwyczajnie był. Czasem uciekałam i płakałam, bo jako jedyna dziewczynka nie miałam ojca, a przez to ludzie się litowali albo uznawali mnie za wyrzutka.

W pewnym siebie jesteśmy do siebie podobni, chociaż ja miałam przynajmniej kochającą mamę, zamiast zimnej ciotki i paskudnego wuja. Pomyśl o tym, co Severus dla ciebie zrobił. I co jeszcze zrobi. Wiesz, że cię kocha, Harry. Może narzekać i warczeć, by ukryć swoje prawdziwe uczucia, ale kocha cię jak własnego syna. Powinieneś też wiedzieć, jakie to rzadkie, żeby mężczyzna kochał w taki sposób kogoś, kto nie jest ich krwią. Spójrz na swojego wujka i jak traktował ciebie i twojego kuzyna.

Jak powiedziałam wcześniej, kochanie Severusa nie jest zdradą, jest uznaniem tego, ile on dla ciebie znaczy. Pozwolenie Severusowi na adopcję to kolejny sposób na wyrażenie tego uczucia. Być może nie będziesz musiał rezygnować ze swojego nazwiska, nie wszyscy to robią. Możesz je zachować i dodać również jego.

Rozumiem, że martwisz się tym, co pomyślałby twój ojciec, jeśli mężczyzna, którego uznawał za rywala, miałby być dla ciebie ojcem, ale Harry, twój ojciec nie żyje. I jeśli być coś warty jak osoba, chciałby tego, co najlepsze dla ciebie, nie dla niego. Szczerze mówiąc, Severus jest dla ciebie najlepszy. A ty dla Severusa. Słuchaj swojego serca, Harry. Jest mądre i instynktownie wie, komu ufać i kogo kochać.

Pomyśl, jak wyglądałoby twoje życie bez Severusa. Gdzie byłbyś teraz? Czy byłbyś szczęśliwy? Byłbyś bezpieczny? Czy miałbyś dom, do którego mógłbyś wracać?

A teraz jeszcze raz pomyśl o pytaniu Severusa. Powinieneś być w stanie dojść do odpowiedzi, z którą możesz żyć.

Pamiętaj, że cię kocham.

Twoja na zawsze,

Sasha

PS. Darkmoon chce, żebym zapytała, czy rozmawiałeś już ze swoim ministrem i dowiedziałeś się, czy zdejmie z nas zaklęcie. Powiedziałam mu, co się z tobą stało, ale on chce, żebym ci przypomniała o jego prośbie. Jakbyś zapomniał! W końcu jesteś częścią naszego stada i jesteś pełny honoru.

 

W kółko czytał te słowa. Zmniejszyła się część odczuwanego zdezorientowania. Przykłady Sashy o pragnieniu posiadania porządnego ojca i myślenie o tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby Severusa przy nim nie było, sprawiły, że uporządkował swoje priorytety.

Aż za dobrze pamiętał dotkliwy ból samotności w szkole podstawowej, kiedy rodzice wszystkich innych osób przychodzili na śniadanie z okazji dnia matki i ojca, a on ostatecznie jadł z nauczycielami, a dzieci chichotały, zakrywając się rękami, z „dziwacznego sieroty Pottera”. Nigdy nie zazdrościł Dudleyowi jego zabawek tak bardzo, jak zazdrościł mu szacunku i miłości ciotki Petunii i wuja Vernona, czego wiedział, ze nigdy nie będzie miał. I wiele razy płakał samotnie w swojej komórce, ponieważ brakowało mu tej jednej rzeczy, którą zdawało się mieć każde inne dziecko w jego wieku – matki i ojca.

Z konieczności nauczył się ignorować ten ból, zamykać go w sobie, ale ten zawsze tkwił w jego umyśle.

Aż do niedawna, kiedy Severus został jego opiekunem.

Wtedy ta nienazwana dziura bez dna została wypełniona.

Przez sarkastycznego, złośliwego mężczyznę, który w jakiś sposób znalazł miejsce w swoim strzeżonym sercu dla jednego samotnego, bezczelnego chłopca.

Jak więc mógł, jak powiedziała Hermiona, zmarnować szansę na posiadanie tego, o czym zawsze marzył?

Zamknął oczy i przypomniał sobie sen, który nie był snem, kiedy Severus i Sasha weszli do jego umysłu, by uratować go przed nim samym. Pamiętał, jak płakał, że nie był godny bycia kochanym, bycia szczęśliwym. I wtedy przypomniał sobie odpowiedź Severusa.

Głupi pisklaku, jesteś więcej niż godny. Zawsze byłeś. Kocham cię, Harry. Do diabła z twoją upartą dumą Gryfona. Słyszysz? Ja, Severus Snape, kocham cię, synu.

Tylko on wiedział, jak wiele Severusa kosztowało wypowiedzenie tych słów, ponownie ryzykując swoje serce, które wypowiedziało te słowa tylko raz w życiu i zostało za to odrzucone.

Czy jeszcze raz rozbijesz mu serce na kawałki? – syknęło jego sumienie. – Czy odrzucisz go z powodu strachu?

Powoli potrząsnął głową. Nie, nie mógł tego zrobić. Po tym wszystkim, co Severus dla niego zrobił, byłby rzeczywiście kiepskim przyjacielem, gdyby zranił rękę, która go trzymała i uratowała przed sobą samym. Nie powtórzy błędów z przeszłości i nie odrzuci daru serca Severusa.

Hermiona ma rację – jak zwykle – Sasha ma rację – zna mnie lepiej niż ja sam znam siebie – do diabła, nawet Ron ma rację, chociaż nie lubię tego przyznawać, potrzebuję kogoś, kto utrzyma mnie na właściwym torze. Potrzebuję Seva, a on potrzebuje mnie. Odwrócił się i spojrzał na słońce wschodzące właśnie nad iglicą Big Bena i pomyślał: Kocham was, mamo i tato, i szanuję fakt, że oddaliście za mnie swoje życie, ale nie chcę żyć bez rodzica. A Sev jest najlepszym rodzicem, jakiego znam, przynajmniej dla mnie. I nie mam powodu, by czuć winę, że chcę tego, co mają wszyscy inni. Więc jeśli patrzycie na mnie z góry, mam nadzieję, że sprawiłem, że jesteście ze mnie dumni, kończąc to, co zaczęliście, a teraz odbieram swoje życie i choć raz będę miał to, co inne dzieciaki – dobry dom i ojca, który mnie kocha.

I z tą ostatnią, decydującą myślą, Harry odwrócił się i zasnął. Przespał przez śniadanie i prawie obiad, w końcu odczuwając spokój umysłu.

Na początku jego głęboki sen zaniepokoił Severusa, który obawiał się, że znów zapadł w śpiączkę, ale uzdrowiciel Sandrilas zapewnił go, że to normalny sen, taki, jaki zalecił lekarz.

Wtedy Severus wrócił do warzenia w swoim laboratorium w Hogwarcie, pozostawiając śpiącego Harry’ego z Albusem, który go pilnował.

Kiedy Harry się obudził, poczuł się odświeżony i pierwszą rzeczą, jaką zobaczył po otwarciu oczu i włożeniu okularów, były trzy znajome postacie. Jedną z nich był Albus, wyglądający radośniej w swoim nowym białym garniturze z lawendowym krawatem, najwyraźniej wypróbowując mugolską modę. Następny był Remus Lupin, który w końcu miał na sobie jakieś ubranie, które nie sprawiało, że wyglądał nędznie, miał na sobie beżowe spodnie, miękkie skórzane buty i niebieską koszulkę. Obok niego siedział Syriusz, ale zupełnie inny Syriusz niż mężczyzna, którego widział ostatnim razem, zakrwawionego i walczącego o życie. Ten Syriusz miał przystrzyżone włosy i zgoloną brodę, wyglądał mniej więcej o dziesięć lat młodziej i miał na sobie komplet czerwono-czarnych szat aurora.

- Cześć, dzieciaku! – Syriusz uśmiechnął się do niego. – Nie byliśmy pewni, kiedy się obudzisz. Razem z Lunatykiem zakładaliśmy, czy najpierw obrośniesz mchem. To albo twoje paznokcie u stóp się zakręcą.

Harry zachichotał cicho, po czym przywitał się z Remusem i Albusem. Potem rozejrzał się za czwartą, brakującą osobą.

- Gdzie jest Sev?

- Warzy nieco eliksirów dla skrzydła szpitalnego, Harry – odpowiedział Dumbledore. – Ale chciał, żebym ci powiedział, że kiedy się obudzisz, masz wziąć dwa eliksiry ze swojej tacy i coś zjeść.

- Dobrze, proszę pana. – Harry sięgnął po eliksiry.

Syriusz przewrócił oczami.

- Cholera, brzmi jak moja matka, kiedy mi mówiła, żebym wziął eliksiry i jadł warzywa jak grzeczny chłopczyk.

Harry czekał, pijąc swoje eliksiry, a potem zjadł zupę i kanapkę, które dał mu Dumbledore, nim odpowiedział Syriuszowi.

- Może ćwiczy, Łapo, na dzień, kiedy naprawdę zostanie moim tatą.

Syriusz, który popijał białe piwo Wicketta, zakrztusił się i wypluł na siebie napar. Kiedy Remus przestał go klepać po plecach i mógł znów oddychać, animag powiedział ostro:

- Dobra, Harry, niezły żart. Tu mnie masz.

- Syriuszu, ja nie żartowałem.

- Jasne, że tak, przyznaj. Snape twoim ojcem. To po prostu szalone.

Harry patrzył prosto na niego, nierozbawiony.

- W takim razie chyba zwariowałem, Łapo. Ponieważ Severus zaoferował, że mnie adoptuje, a ja poważnie się zastanawiam, czy się zgodzić.

- Co takiego? – prychnął Syriusz. – Dobra, co takiego jest w tych cholernych eliksirach, które wypiłeś? Może któryś z nich jest eliksirem „Pokochaj Snape’a”? Albo eliksirem kłamstwa? Po nim mówi się kłamstwa przez kolejne dwadzieścia cztery godziny. Nie wybaczyłbym Snape’owi, gdyby któryś ci podsunął…

- Syriuszu, przestań wariować i po prostu posłuchaj Harry’ego – powiedział Remus.

- Po co? Snape zrobił mu pranie mózgu!

- Och, wątpię w to, Syriuszu. Severus nigdy nie potrzebował tego robić – zauważył Dumbledore. – Patrząc na to, jak wiele razy uratował Harry’emu życie.

- Ale…

Remus położył dłoń na ramieniu Syriusza.

- Łapo. Pozwól Harry’emu mówić. – W głosie wilkołaka była nuta, która sprawiła, że Syriusz się zamknął. – Śmiało, Harry.

Harry spokojnie powtórzył to, co przed chwilą powiedział. Potem dodał:

- Wiem, że to szok, Syriuszu, ponieważ nie możesz sobie wyobrazić, dlaczego jakikolwiek dzieciak z odrobiną instynktu samozachowawczego chciałby pozwolić, by Snape przejął nad nim kontrolę, póki nie osiągnie pełnoletniości, ale proszę, wysłuchaj mnie. Severus nie jest taki zły, jak myślisz. Tak, jest surowy i zmusza mnie do przestrzegania zasad, ale to zasady mają zapewnić mi bezpieczeństwo i wcale nie są tak nierozsądne. Obiecał mi, że nigdy nie będę głodzony, bity ani zamknięty w komórce całymi dniami. Uratował mnie tyle razy, że prawie straciłem rachubę, a ostatni raz zaledwie dwa dni temu. Gdyby nie on, Łapo, nadal błąkałbym się po Krainie Snów, zagubiony dla świata. Ale on mnie z niej wyciągnął. Chcesz wiedzieć, jak?

- Albus powiedział, że wykorzystał podróż astralną, która powinna być niemożliwa.

- Dokładnie. Ale miał pomoc. Pomogła dziewczyna-wilczak, Sasha Atwater.

- Co to jest wilczak? – zapytał Remus.

- Pół-wilkołak. Wynik połączenia ludzkiej matki i ojca wilkołaka, z czego większość nie jest chętna być rodzicem, więc ich dzieci dorastają z tą świadomością. Knot odkrył ich, wszystkich zabrał i umieścił w niebezpiecznym miejscu zwanym Mrocznym Lasem. Następnie ogrodził to miejsce, by wilczaki nie mogły go opuścić. Wilczaki są zmiennokształtne, mogą w pełni stać się wilkami bez pomocy pełni księżyca. Ale kiedy zostały wyrzucone do Lasu na pewną śmierć, były zbyt młode, by o tym wiedzieć i odkrywały to przez przypadek.

Remus był przerażony.

- Minister wysłał niewinne dzieci do tego lasu na pewną śmierć?

Harry mocno skinął głową.

- Mniej więcej. Uważał ich za dziwactwo i powiedział, że nie zasługują na życie. Ale o tym później. To Sasha odkryła sposób na podróż astralną i tak mnie uratowali. Ukrywałem się w mojej głowie, pewny, że mam w sobie kawałek duszy Voldiego, a oni przekonali mnie, że to nie prawda. To, co sprawiło, że wróciłem, to ich miłość do mnie.

- Chcesz mi powiedzieć, że Snape powiedział, że cię kocha? Syna Jamesa Pottera? – zapytał Syriusz.

- Tak. Dokładnie. – Harry nieugięcie napotkał jego spojrzenie ze stalową determinacją. – Dla niego jestem po prostu Harrym i podoba mi się to. Wie, czyim jestem synem i nie obchodzi go to. Już nie. Odkąd się przemieniłem, by uratować go przed Umbridge. Wiem, że możesz myśleć, że oszalałem, ale Sev będzie dla mnie dobrym ojcem, Syriuszu.

- Zmusi cię do przestrzegania wszystkich zasad i przepisów niczym strażnik więzienny.

- Wiem. I chociaż może mi się to nie podobać, doceniam,  co on próbuje zrobić. Potrzebuję kogoś takiego, Syriuszu. Naprawdę!

- Mówisz, że chcesz spędzić następne półtora roku z nosem w pergaminie i zadaniach domowych albo przy kociołku? – kłócił się Syriusz. – Masz inną opcję, Harry.

Harry najeżył się, sfrustrowany.

- Jaką? Wrócić do mojego wujostwa? Nie, dziękuję! Prędzej żebrałbym na rogu ulicy niż do nich wrócił, nawet po tym, co zrobił im Dumbledore!

- Co im zrobiłeś? – zapytał Syriusz, nagle zmieniając temat.

Albus uśmiechnął się przebiegle.

- Och, powiedzmy, że… zachęciłem ich do zmiany nastawienia. Przy pomocy uroku, który sprawia, że przeżywają wszystkie najgorsze chwile Harry’ego w snach i pamiętają je, póki nie zdają sobie sprawy, że robili źle. Użyłem też zaklęcia miodowego języka, by nie mogli mówić sąsiadom nieprzyjemnych rzeczy na temat swojego siostrzeńca, tak jak kiedyś.

- To genialne, proszę pana! – wykrzyknął Harry. – Więc teraz nie mogą chodzić i mówić, że jestem w poprawczaku czy coś w tym stylu! Albo więzieniu czy gdziekolwiek!

- Naprawdę tak opowiadali ludziom? – warknął Remus.

- Uch… tak, mówili, że jestem kryminalistą, no wiecie, młodocianym przestępcą, który kradnie, kłamie i tak dalej, żeby nikt mi nie wierzył, gdybym wygadał, co naprawdę działo się w domu. Ludzie po prostu zakładaliby, że wymyśliłem to, by zwrócić na siebie uwagę.

- To po prostu… Nie ma na to słów! – wybuchnął Syriusz. – Oczywiście, nie musisz do nich wracać, Harry. Znaczy… możesz zamieszkać ze mną na Grimmauld Place. W końcu udało nam się uciszyć portret mojej matki – nalegał, rzucając chrześniakowi błagalne spojrzenie.

Harry spuścił wzrok.

- Ja… uch, to naprawdę miłe z twojej strony, Syriuszu… eee…

Cholera! Co mam teraz zrobić? Nie chcę zranić jego uczuć, ale nie mogę z nim zamieszkać. Jeśli odmówię, czy się rozzłości albo co gorsza będzie zazdrościć Sevowi? Nie chcę znowu zacząć tej cholernej kłótni między nimi! – myślał gorączkowo animag.

Nagle Remus przerwał niezręczną cieszę, chwytając Syriusza za ramię.

- Syri, muszę z robą porozmawiać na osobności – zaciągnął drugiego mężczyznę na korytarz.

- Luniaczku, co…?

Oczy wilkołaka rozbłysły.

- Zamknij tą swoją paszczę i posłuchaj mnie, do cholery! Myślisz, że co robisz, Syriuszu Blacku, zmuszając Harry’ego do wybierania między tobą a Severusem? Jak możesz być tak okrutny?

- Ja… ja tylko…

- Nie myślisz, wiem! Cóż, zacznij to robić. Ten dzieciak przeszedł przez wystarczająco wiele, więc nie musisz kłócić się o niego jak zazdrosny kundel o kość. Jeśli chce zamieszkać ze Snapem i zostać przez niego adoptowanym, na litość Merlina, pozwól mu na to! Widziałeś ich razem, wiesz, że Snape kocha tego dzieciaka ponad swoje życie.

- To może być gra. Znasz Smar… Snape’a, zawsze był świetnym aktorem. Był szpiegiem!

Remus prychnął.

- Przestań chwytać się brzytwy, Syriuszu. Obaj wiemy, że nie musi niczego udawać, skoro teraz Voldemort nie żyje. A co robił, gdy Harry był w śpiączce? Daj spokój, pamiętasz!

- Był przy nim. Cały czas.

- Bardzo dobrze! Zostawał przy nim cały dzień i noc, dokładnie jak rodzic. Jak zrobiliby to James albo Lily.

- Ja też bym tak zrobił. Gdyby nie moja praca…

- Wiem. Nie mówię, że go nie kochasz, ale Syriuszu, pomyśl, co jest najlepsze dla Harry’ego. Harry wie, że potrzebuje rutyny i dyscypliny, dwóch rzeczy, których ty absolutnie nie znosisz.

- A Snape jest w nich genialny – powiedział ponuro Syriusz.

- Tak, poza tym ma pracę, która pozwoli mu być przy Harrym przez większość czasu. Ty nie. Jesteś aurorem i wiesz, że połowę czasu spędzasz na misjach, ścigając podejrzanych. Co oznacza, że Harry często zostawałby sam. A to nie jest dobra rzecz. Pozostawia my zbyt wiele czasu na psoty.

- Mógłbym poszukać pracy za biurkiem.

- Syri, wtedy ty byłbyś nieszczęśliwy.

- Ty mógłbyś z nim zostawać.

- Łapo, chociaż bardzo go kocham, nie jestem niańką. Harry i Severus należą do siebie. Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Widziałem, jak patrzy na Harry’ego i jak Harry patrzy na niego. Są jak ojciec z synem, nie poprzez krew, ale z wyboru. Możesz to zrozumieć, ty wybrałeś na ojca Charlesa Pottera zamiast własnego ojca, kiedy miałeś szesnaście lat i uciekłeś do domu Jamesa. Wiesz, że to nie krew tworzy rodzinę.

Syriusz westchnął.

- Wiem. Po prostu… czy James chciałby, żeby jego syna wychowywał… Smarkerus?

- Sądzę, że James chciałby, żeby Harry był szczęśliwy i bezpieczny, i szanowałby decyzję syna o adopcji przez Severusa. A gdyby Lily tu była, zlałaby cię za bycie tak pojebanie upartym.

- Pojebanie? Powiedziałeś pojebanie!

- Ach, zamknij się, Łapo! Coś mówiłem.

Syriusz zachichotał.

- Więc nie masz nic przeciwko temu, żeby Harry został adoptowany przez… Severusa.

- Tak. – Remus śmiało spojrzał mu w oczy.

- Dobra – poddał się Syriusz. – Jeśli tego chce Harry…

Remus poklepał go po ramieniu.

- Wiedziałem, że zaczniesz rozumieć, staruszku.

Weszli z powrotem do pokoju, a Syriusz podszedł i objął ramieniem swojego chrześniaka.

- Harry, ja… przemyślałem to. Jeśli chcesz mieszkać z Severusem to nie mam nic przeciwko.

Harry spojrzał na niego.

- Jesteś pewny? Nie jesteś wściekły albo… zazdrosny, czy coś?

- Nie. Snape będzie dla ciebie najlepszy, Harry. I przecież to nie tak, że już nigdy się nie zobaczymy. Jestem twoim ojcem chrzestnym, mogę cię odwiedzać, gdziekolwiek zamieszkasz. Nie musisz wybierać między nami.

Jego chrześniak odetchnął ciężko.

- Dzięki, Syriuszu. Bo nigdy bym tego nie chciał.

- Wspaniale! – Dumbledore wyglądał na zadowolonego jak kot naćpany kocimiętką. – Skoro wszystko zostało ustalone, musisz tylko powiedzieć Severusowi, Harry.

- Prawda. Ale czy możemy najpierw zjeść? Bo umieram z głodu. Znowu.

Severus wrócił późnym popołudniem, wyglądając na dość wyczerpanego i zjedli razem kolację. Albus został oficjalnie wypuszczony ze szpitala godzinę wcześniej i taktownie wyszedł wraz z Remusem i Syriuszem dokładnie w chwili, gdy przybył Snape, mówiąc, że idzie na kolację, by uczcić swoją „wolność”.

Harry poczekał, aż skończy swój deser, nim poruszył temat adopcji.

- Sev, czy mogę na chwilę z tobą porozmawiać?

- Oczywiście. – Severus spojrzał wyczekująco na swojego podopiecznego.

- Ja… dużo myślałem o… adopcji, o której wspominałeś – zaczął Harry.

Severus czekał spokojnie, ale w środku czuł chaos. Jego żołądek skręcał się, w głowie mu waliło i potrzebował każdego skrawka siły woli, by się nie wycofać. Był pewny, że Harry mu odmówi, ponieważ Black był teraz poczytalny… jeśli można zastosować w jego przypadku takie słowo… i mógł być opiekunem, skoro uwolnił się od klątwy i znów miał przyzwoitą pracę. Przygotował się mentalnie na usłyszenie tych słów. I chcę mieszkać z Syriuszem.

- I chcę… być twoim synem.

Severus zaniemówił, był to jeden z niewielu takich momentów w jego życiu.

Czy dobrze usłyszał? Czy Harry naprawdę powiedział, że chce być jego synem? Czy chłopiec naprawdę odwzajemniał sympatię… nie, miłość… którą czuł Severus?

- Tak? – zdołał w końcu powiedzieć. – Mimo że przez większość czasu jestem surowym draniem?

- Czasami potrzebuję surowego drania, Sev – powiedział poważnie Harry. – Byłeś przy mnie więcej razy, niż mogę zliczyć, na przykład wtedy, gdy byłem uwięziony w swojej głowie, myśląc, że jestem horkruksem. I po tym, jak opętał mnie sztylet. Tak, jak zrobiłby to mój własny ojciec, gdyby tu był.

- Gdyby James i Lily tu byli, nigdy byś nie stanął twarzą w twarz z Voldemortem.

- Cóż, tak, ale co się stało to się nie odstanie. Jest martwy i w końcu mogę rozpocząć normalne życie, a przynajmniej na tyle normalne, jak mogę. Ty możesz mi to dać, Sev.

- Zrobię, co w mojej mocy, pisklaku. – Sięgnął i wyciągnął z kieszeni plik pergaminu. – Poszedłem do Ministerstwa i odebrałem te formularze. Możesz je przeczytać, jeśli chcesz. – Podał je Harry’emu.

Harry przeczytał je uważnie. Zatrzymał się mniej więcej po trzech czwartych i powiedział:

- Sev, jeśli mnie adoptujesz, czy to oznacza, że muszę… zmienić swoje nazwisko? Bo ja… chyba chcę je zachować, by uhonorować moich rodziców.

- Więc tak zrobimy. Możesz połączyć nasze nazwiska i stać się Harrym Potter-Snapem.

- To wspaniale! – Harry gwałtownie wypuścił powietrze.

- O to się martwiłeś?

- Uch… tak… głównie.

- Wystarczyło zapytać. Mogłem ci to powiedzieć wczoraj.

- Czy muszę to podpisać w obecności świadka? – zapytał Harry, dochodząc do końca dokumentu.

- Tak. Pójdziemy do Czarodziejskiego Urzędu Dzieci i Rodziny i tam razem podpiszemy dokumenty, gdy tylko zostaniesz zwolniony z świętego Munga.

- Mam nadzieję, że to już jutro. Czy wtedy też możemy porozmawiać z Ministrem? O wilczakach i amulecie Jaspera?

- Zobaczę, czy uda nam się umówić na spotkanie.

- Dzięki, Sev. Za wszystko. Postaram się być dobrym synem – powiedział szczerze Harry. Potem jego zielone oczy zabłyszczały i dodał: ­– Żebyś nie musiał mi dawać klapsów.

Snape przewrócił oczami.

- Nie odbieraj mi całej zabawy, Potter.

Harry wykrzywił się.

- Gdy mnie adoptujesz, jak mam cię nazywać?

- Jakkolwiek ci to odpowiada. Nie musisz mówić do mnie „tato”.

- A może… Sevi? Mogę cię tak nazywać?

- Zrobisz to, a naprawdę dostaniesz klapsa – zagroził Mistrz Eliksirów. – Masz mnie szanować, a nie poniżać.

- Oooch, ale to jest słodkie!

- Przesadzasz, pisklaku.

- Nic na to nie poradzę. To po prostu… automatyczne. – Posłał swojemu opiekunowi bardzo snapeowaty uśmieszek. – Masz wątpliwości, Sev?

- Nie. Nawet jeśli codziennie będziesz sprawiał, że będę miał ochotę cię sprać, zawsze będę cię chciał, bezczelny dzieciaku. Zawsze będziesz miał przy mnie dom. Ja… kocham cię, synu.

Był tylko jeden sposób, w jaki Harry mógł zareagować na te słowa, których Severus nigdy wcześniej nie wypowiedział na głos.

Zsunął się z łóżka, przeszedł na chwiejnych nogach i bardzo długo przytulał się do swojego nowo odnalezionego ojca. Gdzieś głęboko, jego dziecięce ja cieszyło się, bo w końcu jego życzenie się spełniło, nawet jeśli w sposób zupełnie nieoczekiwany.