Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 28 maja 2023

PDJ - Rozdział 44 – O ojcach i synach

Następnego dnia Severus obudził się wcześnie i udał się do Ministerstwa, by odebrać jakieś papiery, po czym aportował się z powrotem do świętego Munga. Teraz, gdy Harry się obudził i się leczył, był mniej niechętny by opuszczać chłopca. Wrócił w samą porę, by pomóc nieco przymulonemu Harry’emu udać się do łazienki.

- Pamiętaj, nie walcz z zaklęciami. Są tam, by ci pomóc.

Harry skrzywił się ponuro.

- Są dość upokarzające.

Severus zacisnął zęby.

- Wolałbyś, żebym ja ci asystował zamiast nich?

Harry pobladł.

- Nie! – Gdyby Severus zobaczył go tak cholernie bezradnego, to byłoby gorsze niż zaklęcia.

Severus przechylił głowę, nie zaskoczony reakcją chłopca.

- Więc nie walcz z urokami, Potter. Bo jeśli będziesz, wiesz, co się stanie.

Harry prychnął i wkroczył do łazienki, a raczej próbował, ale efekt psuł fakt, że ledwie mógł chodzić, a jego kroki były tak głośne, jak kroki myszki tupiące po kafelkach.

Severus przewrócił oczami. Czy na pewno chcesz to zrobić? – zapytał siebie. Może powinieneś zostawić rzeczy takimi, jakie są i nie mieszać za bardzo w kociołku.

Harry wkrótce wyszedł z łazienki, ubrany i wyglądający na bardziej rozbudzonego. Przyjął oferowane przez Mistrza Eliksirów ramię i Severus odprowadził do go łóżka.

- Jak się czujesz?

- Lepiej – odpowiedział szczerze Harry.

- Chciałbyś śniadanie?

- Tak, poproszę.

Severus zamówił śniadanie i zjedli je w swoim towarzystwie. Dumbledore wciąż chrapał na następnym łóżku. Snape zakaszlał i sięgnął do kieszeni, wyjmując plik pergaminu. Jednak nim zdążył się odezwać, do środka wpadł uzdrowiciel Sandrilas.

- Dzień dobry, Harry – przywitał się psycho-uzdrowiciel. – Dobrze spałeś?

- Tak, proszę pana.

- Świetnie. Zobaczymy, jak u ciebie, panie Potter. – Przejechał różdżką nad chłopcem. – Znacznie lepiej. Twój poziom energii wzrósł, a mięśnie zaczynają się regenerować. Dam ci teraz kolejną porcję eliksirów i powinieneś trochę odpocząć. Do zobaczenia za kilka godzin.

Po tym, jak Harry wypił eliksiry i Sandrilas wyszedł, Severus wiedział, że nie może tego już dłużej odkładać. Tłumiąc nerwowe motyle w brzuchu, Snape odchrząknął.

- Harry, jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. Zauważyłem… kiedy szedłem Księżycową Ścieżką, by wybudzić cię ze śpiączki, wciąż wydawałeś się wierzyć, że byłeś… niegodny bycia kochanym i przynależenia gdzieś.

Harry poczuł, że na jego policzki wpełza rumieniec. Były chwile, gdy żałował, że Severus ma taką pamięć fotograficzną.

- Umm. tak. – Nie chciał przyznać, jak bardzo się bał, że to prawda, ale wiedział, że lepiej nie okłamywać Severusa.

- Sądzę, że… niepewność bierze się z mieszkania z Dursleyami przez tak długi czas. – Severus oblizał usta. – Pomyślałem sobie… że może bardziej byś się uspokoił, gdybym… zaproponował ci bardziej trwały układ?

- Huh? Sev, o co chodzi? Już jesteś moim opiekunem.

- Wiem. Ale moglibyśmy pójść o krok dalej. – Severus poczuł, że jego dłonie zaczynają się pocić, chociaż wiedział, że to absurd. Położył je na swoich szatach i owinął wokół czarnej tkaniny. – Mówię o adopcji.

Harry tylko się na niego gapił. Czy dobrze usłyszał? Severus chciał go adoptować?

- Chyba że chcesz, żeby wszystko pozostało tak, jak jest?

- Nie, ja… potrzebuję trochę czasu, by o tym pomyśleć, okej?

Severus skinął głową.

- To zrozumiałe. To nie jest coś, co powinno być nagłą decyzją. Ale chcę, żebyś wiedział, że nie oferuję ci adopcji, ponieważ ci współczuję, tylko dlatego, że chcę, byś był moim synem. Wiem, że nigdy tak naprawdę nie zastąpię ci rodziców, ale jestem gotów spróbować być dla ciebie przyzwoitym ojcem i dal ci o, czego ci okropni ludzie odmawiali ci przez te wszystkie lata. Mówiłem poważnie tamtej nocy w twoim umyśle. Nawet jeśli czasami doprowadzasz mnie do szału, nie zmieniłbym tego na nic innego, pisklaku. Nie spiesz się i przemyśl to. – Wstał nagle.

- Gdzie idziesz, Sev?

- Mam uwarzyć kilka eliksirów dla pani Pomfrey. Potrzebuje nowych porcji na następny rok. Wrócę później na kolację. Czy jest coś, czego potrzebujesz?

- Uch… Muszę wysłać list do Sashy, żeby jej powiedzieć, że już ze mną w porządku. I listy do Rona i Hermiony.

Severus przyzwał pióro, atrament i pergamin.

- Masz. Jeśli będziesz chciał je wysłać, wezwij szkolną sowę, ponieważ Hedwiga wciąż dochodzi do siebie po niedawnym locie przez kontynent. To ona przyniosła mi list od Meadowsweet i zaniosła jej moje. – Postawił również szklankę wody na małej składanej tacy i postawił ją na kolanach podopiecznego. – Gdybyś był spragniony. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wezwij kogoś z pracowników, na szafce nocnej jest lusterko, albo możesz poprosić Albusa, on pewnie wkrótce się obudzi.

Po tych słowach, Severus deportował się, pozostawiając Harry’ego, by mógł w spokoju pomyśleć o przyszłości.

Harry wziął pióro i skubał jego koniec, był to okropny nawyk, który przyprawiłby Severusa o dreszcze, gdyby to zobaczył. Zaczął pisać list do Sashy, zapewniając ją, że już się obudził i dochodzi do siebie po swojej męce i dziękując jej za pomoc. Sama myśl o niej sprawiła, że jego serce zabiło szybciej i żałował, że nie może trzymać jej w ramionach i pokazać, jak bardzo ją kocha i pragnie. Muszę porozmawiać z Severusem o spotkaniu z Ministrem. To nie w porządku, że wilczaki nie mogą opuścić lasu, zwłaszcza po tym, co zrobiły, by pomóc nam w naszej wyprawie, nie wspominając o tym, że Sasha właśnie znowu uratowała mi tyłek.

Jeśli uda mu się zmusić Knota do zniesienia zaklęcia, on i Sasha będą mogli być razem. Ale najpierw musiał wydostać się z tego przeklętego szpitala. No i była jeszcze ta prośba o adopcję. Harry podejrzewał, że nie powinien być zaskoczony, sprawy zmierzały w tym kierunku od dłuższego czasu. A prawda była taka, że bardzo szanował i kochał Severusa, ale czy na tyle, by porzucić swoje imię i stać się Snapem? Obawiał się, że w ten sposób zdradzi swojego ojca. Czy miał prawo zaakceptować Severusa jako zgodnie z prawem zastępczego ojca, czy też byłoby to w jakiś sposób postrzegane jako zdrada poświęcenia Jamesa i Lily? I jak Syriusz się z tym poczuje?

Szybko napisał do Meadowsweet o adopcji, podkreślając, że nie jest pewien, co zrobić, że jest zdezorientowany. Zapytał ją, co zrobiłaby na jego miejscu. Następnie podpisał list i zapieczętował go. Ufał, że Meadowsweet udzieli mu dobrych, praktycznych rad, ponieważ była ponad plątaniną rywalizacji i lojalności pomiędzy Gryfonem i Ślizgonem, powinna być obiektywna. A właśnie teraz Harry tego potrzebował.

Napisał też krótkie notatki do Rona i Hermiony, mówiąc im, że wszystko z nim w porządku, że leży w łóżku i spytał, jak oni sobie radzą. Wspomniał o możliwości adopcji, doskonale wiedząc, jaką odpowiedź może uzyskać. Od Rona prawdopodobnie dostanie całkowite niedowierzanie i ostrzeżenie, by pomyślał o tym, co robi, powierzając Snape’owi kontrolę nad swoim życiem. Z drugiej strony Hermiona pewnie będzie zachwycona i każe mu szybko podpisać dokumenty.

Kiedy już miał wezwać sowę pocztową, Hedwiga poruszyła się i obudziła. Zamrugała raz czy dwa razy, po czym zleciała i wylądowała lekko na jego ramieniu.

- W końcu się obudziłeś, Harry! Martwiłam się, że już nie otworzysz oczu. Jak się masz?

- Nic mi nie jest, Hedwigo. – Sięgnął i podrapał ją pod brodą. – Jak się masz? Severus powiedział, że leciałaś przez trzy dni. Nadal jesteś zmęczona?

- Czuję się dobrze, potrzebowałam tylko trochę odpoczynku. – Zaczęła się stroszyć. Potem dostrzegła listy na tacy. – Potrzebujesz dostarczyć listy?

- Ach… tak, ale… jeśli jesteś zbyt zmęczona, zawsze mogę poprosić jedną z innych sów, na przykład Serafinę albo Upiora.

Hedwiga posłała mu bardzo zirytowane spojrzenie.

- Z całą pewnością tego nie zrobisz! Jestem w pełni zdolna do latania, by dostarczyć listy.

- Ale Hedwigo, Severus powiedział, że nie powinnaś tak szybko wracać…

- Czy Severus Snape jest sową? – zahukała głośno. – Prawda?

- Nie, ale…

- Nie, i choć jest bardzo interesującą osobą – jak na człowieka – nie wie wszystkiego, zwłaszcza o sowach. Znam własne ograniczenia, pisklaku. Zaufaj mi. I nigdy nie zaproponowałabym lotu, gdybym nie była w stanie wypełnić swoich obowiązków. Żadna sowa pocztowa by tego nie zrobiła.

- Jesteś pewna, Hedwigo? Bo nie chciałbym, żeby coś ci się stało. Czy maldecorvae wciąż są w pobliżu?

- Tak, jestem tego pewna. Nic mi nie będzie. Od tamtego dnia nie widziałam żadnego – zagruchała Hedwiga. Delikatnie przyszczypnęła jego ucho i przeczesała jego włosy. – Daj mi listy, Harry. Jeśli któryś jest dla Meadowsweet, najpierw jej go dostarczę. Spośród wszystkich sów pocztowych ja znam najlepiej drogę do Mrocznego Lasu. A Meadowsweet mnie zna.

Harry wyrzucił ręce w powietrze.

- Dobrze! Ale nie wiń mnie, jeśli zemdlejesz.

- Nie zemdleję, głupi czarodzieju! Jeśli tak bardzo się martwisz, możesz poprosić Serafinę, by dostarczyła dwa pozostałe listy – powiedziała z kompromisem śnieżna sowa.

- Okej. Tylko… proszę, bądź ostrożna – powiedział Harry, gładząc ją.

- Zawsze jestem ostrożna – uspokoiła go Hedwiga. Potem wzięła list w dziób i wyleciała przez okno.

Harry zagwizdał na Serafinę, a duża sowa podleciała i zabrała pozostałe listy od Harry’ego.

W łóżku pod ścianą Albus obudził się i przeciągnął.

- Wysyłasz listy do przyjaciół, mój chłopcze?

- Dzień dobry, profesorze – powiedział Harry. – Tak, właśnie napisałem kilka listów, do Rona, Hermiony i takiej dziewczyny, którą poznałem w Rumunii. Ma na imię Meadowsweet.

- Ach, czy wyczuwam pączkujący romans? – droczył się starzec, a jego oczy błysnęły.

Harry zarumienił się.

- Cóż, tak, może gdybyśmy kiedyś mogli spotkać się na dłużej niż kilka tygodni.

- Związki na odległość są trudne.

- Tu nie chodzi tylko o odległość – powiedział Harry, po czym zaczął opowiadać Dumbledore’owi o Wilczakach i Mrocznym Lesie.

Dumbledore słuchał Harry’ego uważnie, a jego zainteresowanie wzrosło, gdy dowiedział się o nowej kulturze.

- I dlatego muszę przeprowadzić długą rozmowę z Ministrem Magii i przekonać go, by wypuścił wilczaki. Pomogły nam zniszczyć jeden z horkruksów, a Meadowsweet uratowała nam życie więcej niż raz. I nie tylko o to chodzi, oni wrzucili ich tam i pozostawili na śmierć! Bez powodu.

- To nie była jedna z najlepszych decyzji Korneliusza – powiedział Albus. – Ale on jest upartym człowiekiem, którego łatwo przestraszyć, Harry. Nowości, takie jak wilczaki, zwykle go niepokoją, a on reaguje nieproporcjonalnie do sytuacji.

- To nie sprawiał, że to jest w porządku.

- Nie, ale bądź ostrożny. Nie chcesz mieć Korneliusza za wroga.

- Hymph! On nie chce być moim wrogiem – oznajmił z dumą Harry.

Albus uniósł brew.

- Zmieniłeś się, Harry.

Harry wzruszył ramionami.

- Cóż, walka w wojnie tak z człowiekiem robi.

W oczach Dumbledore’a pojawił się smutek.

- Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić, Harry. Ale przynajmniej teraz wojna się skończyła i możesz poświęcić trochę czasu, by się zregenerować.

Harry nic nie powiedział, ponieważ nie był pewien, czy kiedykolwiek naprawdę zdoła uleczyć się z tych wszystkich doświadczeń. Miał na duszy ranę, która wciąż była otwarta i krwawiła.

- Myślę, że zjadłbym coś na śniadanie, Harry – powiedział Albus. – Chciałbyś do mnie dołączyć?

Harry skinął głową, a Albus zamówił śniadanie dla ich dwójki. Chociaż jadł już wcześniej, stwierdził, że znów był głodny i nie chciał, by Dumbledore czuł się niezręcznie, jedząc samotnie.

Później obaj  się zdrzemnęli. Po południu wróciła Serafina, przynosząc listy od Rona i Hermiony.

Najpierw otworzył wiadomość Hermiony, pragnąc wiedzieć, jak dziewczyna radzi sobie po tym, jak wyrwała się z rąk Lucjusza i Bellatrix.

 

Drogi Harry,

Tak się cieszę, że już z tobą lepiej! Bałam się, że pozostaniesz w śpiączce, gdy po trzech dniach się nie obudziłeś. Byłam u ciebie kilka razy, ale oczywiście spałeś. Mam nadzieję, że nie masz żadnych koszmarów. Ja w większości czuję się dobrze, za wyjątkiem nocy. Czasami budzę się ze snu z krzykiem. Wciąż śnię, że jestem z powrotem w celi i patrzę, jak Lucjusz torturuje Vince’a, Mariettę i Susan. Moi rodzice zorganizowali dla mnie kilka sesji z terapeutą.

Byłam wczoraj na pierwszym spotkaniu i było w porządku. Mam nadzieję, że sesje pomogą mi z koszmarami.

Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona, że profesor Snape chce cię adoptować, Harry. Myślę, że to dobrze zrobi wam obu, jesteście obaj jedyni w swoim rodzaju. Rodzina jest ważna, Harry. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy, póki Malfoy mnie nie porwał. Potem, kiedy byłam uwięziona i przestraszona, naprawdę doceniłam wszystko, co moi rodzice dla mnie zrobili. Nie pozwól, by umknęła ci ta szansa. Bycie opiekunem jest dobre, ale adopcja jest trwalsza. Myślę, że twoi rodzice chcieliby, żebyś był szczęśliwy, a jesteś szczęśliwy z profesorem Snapem, prawda?

Jednak przemyśl to, a potem podejmij decyzję. Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawił przez resztę lata. Wydaje mi się, że pierwszy raz mogę spać w nocy, wiedząc, że wojna wreszcie się skończyła i żaden śmierciożerca już nie przyjdzie, by zagrozić mi ani mojej rodzinie.

W przyszłym roku pewnie większość rzeczy się zmieni, skoro McGonagall przechodzi na emeryturę, a Dumbledore nie będzie dyrektorem. Źle się z tym czuję, Harry. Życie jak zwykły człowiek, bez magii, będzie dla niego takie trudne. Ciekawe, kogo wybrał, żeby go zastąpił? I kto zastąpi McGonagall na stanowisku nauczyciela transmutacji i Opiekuna domu?

Odpisz wkrótce!

Trzymaj się,

Hermiona

 

Harry uśmiechnął się w duchu. Miał nadzieję, że Hermiona wyleczy się z koszmarów, chociaż sam nigdy nie chciałby odbyć sesji terapeutycznej. Przyznanie się nieznajomemu do swoich najskrytszych lęków po prostu do niego nie pasowało. Był ostrożny wobec obcych, a jeszcze bardziej wobec tych, którzy chcieli zajrzeć do jego wnętrza. W jego przeszłości było zbyt wiele rzeczy, których bał się ponownie przeżywać i jeszcze więcej takich, o których nie chciał rozmawiać z nikim poza może Severusem.

Następnie przeczytał list Rona.

 

Cześć kumplu,

To wspaniale, że w końcu się obudziłeś. Słyszałem o tym, co zrobiłeś od Hermiony, Charliego i moich rodziców. Jesteś najlepszy, Harry! Nadal nie mogę uwierzyć, że Voldi jest martwy. To jak cud, sen czy coś. Charliemu nic nie będzie, no poza tym okiem. Dostanie magiczne, które wygląda jak oko smoka. Nieźle, co? Oko pozwoli mu patrzeć na rzeczy jak smok. Aurorzy zebrali dla nas pieniądze na zakup, zorganizowali coś w rodzaju zbiórki pieniędzy i teraz Charlie ma nowe oko.

Co do Snape’a… kilka miesięcy temu powiedziałbym, żebyś tego nie robił, że nie można ufać Ślizgonowi. Nadal nie wiem, czy jesteś z nim bezpieczny, ale nie jest złym dupkiem, jak kiedyś myślałem. Rodzice opowiedzieli mi, jak na końcu walczył z Voldim i wszystkich uratował. Chyba czyni go to… bohaterem. Nie mogę uwierzyć, że to napisałem! Snape – BOHATEREM! Merlinie dopomóż!

Ale… adopcja to duży krok. Może zapytać Syriusza o zdanie? Znaczy, jest on twoim ojcem chrzestnym, prawda? Teraz, gdy klątwa została złamana, co zrobisz, jeśli zechce, żebyś z nim zamieszkał? Zrobiłbyś to?

W sensie, życie z Syriuszem byłoby trochę jak mieszkanie z moim bratem, Billem, jest tak wyluzowany i w ogóle, lubi się dobrze bawić. Ale mieszkanie ze Snapem… to jak mieszkanie z moimi rodzicami. Będziesz miał ZASADY, zbyt wiele zasad, które będziesz musiał przestrzegać. A Snape jest surowym dupkiem, ale to już wiesz.

Długo bym się nad tym zastanawiał, stary. Porozmawiaj z Syriuszem, zanim na stałe oddasz się pod kapeć Snape’a. Jest wystarczająco zły w klasie,  nie wyobrażam sobie mieszkania z nim.

Uważaj na siebie i daj mi znać, jak wszystko się ułoży, dobrze? Może spotkamy się na twoje urodziny.

Muszę jednak powiedzieć, że szkoła nie będzie już taka sama bez Dumbledore’a i McGonagall. To zupełnie nowy świat, co nie?

Ron

PS. Armaty zdobyły mistrzostwo!

 

Harry wsunął oba listy z powrotem do kopert i położył się na łóżku z rękami pod głową. Nadal nie wiedział, co powinien zrobić. Z jednej strony chciał, żeby Severus go adoptował, ponieważ był on najbliższą mu osobą. Ale myśl o tym sprawiała, że czuł się nielojalny. Chodziło o Syriusza.

Mimo że poradził sobie z różnicami między nim a Severusem, Syriusz wciąż nie czuł się komfortowo z tym, że Snape był opiekunem Harry’ego. Prawdopodobnie wybuchnie, jeśli się dowie, że Snape zaoferował adopcję. Czy Syriusz zamiast tego zaoferuje, by Harry z nim zamieszkał? I co ważniejsze, z kim on chciał mieszkać?

Wiedział, że ocena Rona odnośnie tych dwóch mężczyzn była słuszna. Syriusz mógł być czasami odpowiedzialny, ale był bardziej skłonny ustępować Harry’emu niż Severus. Ale podczas zadania Harry dowiedział się, że zasady Severusa naprawdę zapewniają mu bezpieczeństwo i zaczął polegać na Severusie, że ten będzie wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Severus będzie trzymał jego impulsywność w ryzach, Syriusz może go do niej zachęcać, jak robił to z Jamesem. I jeśli wybiorę Syriusza zamiast Severusa, wtedy Severus będzie sam. A tak nie może być. Kocham Syriusza, jest moim ojcem chrzestnym, ale… nie szanuję go tak jak Seva. Hermiona ma rację. Potrzebujemy siebie nawzajem. Ale jeśli zgodzę się na adopcję, nie będę już dłużej Potterem, a tylko to mi zostało po rodzicach.

Wciąż zmagał się ze swoim dylematem, kiedy Severus wrócił. Nie wspomniał więcej o adopcji, zamiast tego zjadł z nimi kolację, zagrał w szachy z Albusem, a potem z Harrym, którego sromotnie pokonał. Harry też nie chciał poruszać tego tematu, więc nic nie mówili.

Alec Asndrilas wrócił i dał Harry’emu więcej eliksirów, powiedział, że ładnie się leczy i kazał mu iść wcześniej do łóżka.

Harry zasnął, wciąż czekając na Hedwigę.

Kiedy obudził się następnego ranka, odkrył, że sowa śnieżna siedzi w nogach jego łóżka z listem w dziobie.

Powstrzymując okrzyk, Harry usiadł i z zapałem podciągał się do Hedwigi, dziękując jej, a następnie rozdarł list od Sashy. Albus chrapał tak głośno, że brzmiał jak cięcie drewna, a Severus wciąż spał na pryczy po drugiej stronie Harry’ego. On nie chrapał, ale miotał się niespokojnie.

Harry ułożył się pod kołdrą i otworzył list, na który czekał z niecierpliwością. Nieświadomie potarł dłonią bransoletkę z kamieniem księżycowym.

 

Najdroższy Harry,

Wiedziałam, że dobrze sobie radzisz dzięki więzi, którą dzielimy przez bransoletkę. Mimo to byłam szczęśliwa, że byłeś na tyle uprzejmy, by do mnie napisać i dać mi znać, że wszystko w porządku. Czasami liczą się małe rzeczy. Nigdy też nie musisz mi dziękować za to, co zrobiłam. Jesteś moim życiem i zaryzykowałabym znacznie więcej, by cię uratować. Jestem po prostu wdzięczna za to, że moja mama miała rację i że mogłam astralnie podróżować używając jej metody, podobnie jak Severus. Severus uratował mnie, kiedy podróżowałam przez twój umysł, utrzymywał mnie w takim skupieniu, że mogłam cię znaleźć, więc jestem mu winna więcej, niż kiedykolwiek będę w stanie spłacić.

Proszę, podziękuj mu ode mnie.

Wróćmy do twojego pytania. Czy powinieneś pozwolić Severusowi, żeby cię adoptował? Jak powiedziałam w Sylvanorze, ukochany, możesz mieć dwóch ojców. Nie ma w tym nic złego. Ja, która nigdy nie poznałam swojego ojca i cieszę się z tego faktu, chciałabym mieć przy sobie takiego mężczyznę, jak Severus, kiedy byłam dzieckiem. Pamiętam, jak patrzyłam na inne dzieci w szkole, zanim mama zaczęła mnie uczyć w domu, kiedy ich tatusiowie przychodzili na mecze i na dzień Córki z ojcem, i kiedyś chciałam mieć tatę, który by mnie przytulił, uśmiechnął się i zwyczajnie był. Czasem uciekałam i płakałam, bo jako jedyna dziewczynka nie miałam ojca, a przez to ludzie się litowali albo uznawali mnie za wyrzutka.

W pewnym siebie jesteśmy do siebie podobni, chociaż ja miałam przynajmniej kochającą mamę, zamiast zimnej ciotki i paskudnego wuja. Pomyśl o tym, co Severus dla ciebie zrobił. I co jeszcze zrobi. Wiesz, że cię kocha, Harry. Może narzekać i warczeć, by ukryć swoje prawdziwe uczucia, ale kocha cię jak własnego syna. Powinieneś też wiedzieć, jakie to rzadkie, żeby mężczyzna kochał w taki sposób kogoś, kto nie jest ich krwią. Spójrz na swojego wujka i jak traktował ciebie i twojego kuzyna.

Jak powiedziałam wcześniej, kochanie Severusa nie jest zdradą, jest uznaniem tego, ile on dla ciebie znaczy. Pozwolenie Severusowi na adopcję to kolejny sposób na wyrażenie tego uczucia. Być może nie będziesz musiał rezygnować ze swojego nazwiska, nie wszyscy to robią. Możesz je zachować i dodać również jego.

Rozumiem, że martwisz się tym, co pomyślałby twój ojciec, jeśli mężczyzna, którego uznawał za rywala, miałby być dla ciebie ojcem, ale Harry, twój ojciec nie żyje. I jeśli być coś warty jak osoba, chciałby tego, co najlepsze dla ciebie, nie dla niego. Szczerze mówiąc, Severus jest dla ciebie najlepszy. A ty dla Severusa. Słuchaj swojego serca, Harry. Jest mądre i instynktownie wie, komu ufać i kogo kochać.

Pomyśl, jak wyglądałoby twoje życie bez Severusa. Gdzie byłbyś teraz? Czy byłbyś szczęśliwy? Byłbyś bezpieczny? Czy miałbyś dom, do którego mógłbyś wracać?

A teraz jeszcze raz pomyśl o pytaniu Severusa. Powinieneś być w stanie dojść do odpowiedzi, z którą możesz żyć.

Pamiętaj, że cię kocham.

Twoja na zawsze,

Sasha

PS. Darkmoon chce, żebym zapytała, czy rozmawiałeś już ze swoim ministrem i dowiedziałeś się, czy zdejmie z nas zaklęcie. Powiedziałam mu, co się z tobą stało, ale on chce, żebym ci przypomniała o jego prośbie. Jakbyś zapomniał! W końcu jesteś częścią naszego stada i jesteś pełny honoru.

 

W kółko czytał te słowa. Zmniejszyła się część odczuwanego zdezorientowania. Przykłady Sashy o pragnieniu posiadania porządnego ojca i myślenie o tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby Severusa przy nim nie było, sprawiły, że uporządkował swoje priorytety.

Aż za dobrze pamiętał dotkliwy ból samotności w szkole podstawowej, kiedy rodzice wszystkich innych osób przychodzili na śniadanie z okazji dnia matki i ojca, a on ostatecznie jadł z nauczycielami, a dzieci chichotały, zakrywając się rękami, z „dziwacznego sieroty Pottera”. Nigdy nie zazdrościł Dudleyowi jego zabawek tak bardzo, jak zazdrościł mu szacunku i miłości ciotki Petunii i wuja Vernona, czego wiedział, ze nigdy nie będzie miał. I wiele razy płakał samotnie w swojej komórce, ponieważ brakowało mu tej jednej rzeczy, którą zdawało się mieć każde inne dziecko w jego wieku – matki i ojca.

Z konieczności nauczył się ignorować ten ból, zamykać go w sobie, ale ten zawsze tkwił w jego umyśle.

Aż do niedawna, kiedy Severus został jego opiekunem.

Wtedy ta nienazwana dziura bez dna została wypełniona.

Przez sarkastycznego, złośliwego mężczyznę, który w jakiś sposób znalazł miejsce w swoim strzeżonym sercu dla jednego samotnego, bezczelnego chłopca.

Jak więc mógł, jak powiedziała Hermiona, zmarnować szansę na posiadanie tego, o czym zawsze marzył?

Zamknął oczy i przypomniał sobie sen, który nie był snem, kiedy Severus i Sasha weszli do jego umysłu, by uratować go przed nim samym. Pamiętał, jak płakał, że nie był godny bycia kochanym, bycia szczęśliwym. I wtedy przypomniał sobie odpowiedź Severusa.

Głupi pisklaku, jesteś więcej niż godny. Zawsze byłeś. Kocham cię, Harry. Do diabła z twoją upartą dumą Gryfona. Słyszysz? Ja, Severus Snape, kocham cię, synu.

Tylko on wiedział, jak wiele Severusa kosztowało wypowiedzenie tych słów, ponownie ryzykując swoje serce, które wypowiedziało te słowa tylko raz w życiu i zostało za to odrzucone.

Czy jeszcze raz rozbijesz mu serce na kawałki? – syknęło jego sumienie. – Czy odrzucisz go z powodu strachu?

Powoli potrząsnął głową. Nie, nie mógł tego zrobić. Po tym wszystkim, co Severus dla niego zrobił, byłby rzeczywiście kiepskim przyjacielem, gdyby zranił rękę, która go trzymała i uratowała przed sobą samym. Nie powtórzy błędów z przeszłości i nie odrzuci daru serca Severusa.

Hermiona ma rację – jak zwykle – Sasha ma rację – zna mnie lepiej niż ja sam znam siebie – do diabła, nawet Ron ma rację, chociaż nie lubię tego przyznawać, potrzebuję kogoś, kto utrzyma mnie na właściwym torze. Potrzebuję Seva, a on potrzebuje mnie. Odwrócił się i spojrzał na słońce wschodzące właśnie nad iglicą Big Bena i pomyślał: Kocham was, mamo i tato, i szanuję fakt, że oddaliście za mnie swoje życie, ale nie chcę żyć bez rodzica. A Sev jest najlepszym rodzicem, jakiego znam, przynajmniej dla mnie. I nie mam powodu, by czuć winę, że chcę tego, co mają wszyscy inni. Więc jeśli patrzycie na mnie z góry, mam nadzieję, że sprawiłem, że jesteście ze mnie dumni, kończąc to, co zaczęliście, a teraz odbieram swoje życie i choć raz będę miał to, co inne dzieciaki – dobry dom i ojca, który mnie kocha.

I z tą ostatnią, decydującą myślą, Harry odwrócił się i zasnął. Przespał przez śniadanie i prawie obiad, w końcu odczuwając spokój umysłu.

Na początku jego głęboki sen zaniepokoił Severusa, który obawiał się, że znów zapadł w śpiączkę, ale uzdrowiciel Sandrilas zapewnił go, że to normalny sen, taki, jaki zalecił lekarz.

Wtedy Severus wrócił do warzenia w swoim laboratorium w Hogwarcie, pozostawiając śpiącego Harry’ego z Albusem, który go pilnował.

Kiedy Harry się obudził, poczuł się odświeżony i pierwszą rzeczą, jaką zobaczył po otwarciu oczu i włożeniu okularów, były trzy znajome postacie. Jedną z nich był Albus, wyglądający radośniej w swoim nowym białym garniturze z lawendowym krawatem, najwyraźniej wypróbowując mugolską modę. Następny był Remus Lupin, który w końcu miał na sobie jakieś ubranie, które nie sprawiało, że wyglądał nędznie, miał na sobie beżowe spodnie, miękkie skórzane buty i niebieską koszulkę. Obok niego siedział Syriusz, ale zupełnie inny Syriusz niż mężczyzna, którego widział ostatnim razem, zakrwawionego i walczącego o życie. Ten Syriusz miał przystrzyżone włosy i zgoloną brodę, wyglądał mniej więcej o dziesięć lat młodziej i miał na sobie komplet czerwono-czarnych szat aurora.

- Cześć, dzieciaku! – Syriusz uśmiechnął się do niego. – Nie byliśmy pewni, kiedy się obudzisz. Razem z Lunatykiem zakładaliśmy, czy najpierw obrośniesz mchem. To albo twoje paznokcie u stóp się zakręcą.

Harry zachichotał cicho, po czym przywitał się z Remusem i Albusem. Potem rozejrzał się za czwartą, brakującą osobą.

- Gdzie jest Sev?

- Warzy nieco eliksirów dla skrzydła szpitalnego, Harry – odpowiedział Dumbledore. – Ale chciał, żebym ci powiedział, że kiedy się obudzisz, masz wziąć dwa eliksiry ze swojej tacy i coś zjeść.

- Dobrze, proszę pana. – Harry sięgnął po eliksiry.

Syriusz przewrócił oczami.

- Cholera, brzmi jak moja matka, kiedy mi mówiła, żebym wziął eliksiry i jadł warzywa jak grzeczny chłopczyk.

Harry czekał, pijąc swoje eliksiry, a potem zjadł zupę i kanapkę, które dał mu Dumbledore, nim odpowiedział Syriuszowi.

- Może ćwiczy, Łapo, na dzień, kiedy naprawdę zostanie moim tatą.

Syriusz, który popijał białe piwo Wicketta, zakrztusił się i wypluł na siebie napar. Kiedy Remus przestał go klepać po plecach i mógł znów oddychać, animag powiedział ostro:

- Dobra, Harry, niezły żart. Tu mnie masz.

- Syriuszu, ja nie żartowałem.

- Jasne, że tak, przyznaj. Snape twoim ojcem. To po prostu szalone.

Harry patrzył prosto na niego, nierozbawiony.

- W takim razie chyba zwariowałem, Łapo. Ponieważ Severus zaoferował, że mnie adoptuje, a ja poważnie się zastanawiam, czy się zgodzić.

- Co takiego? – prychnął Syriusz. – Dobra, co takiego jest w tych cholernych eliksirach, które wypiłeś? Może któryś z nich jest eliksirem „Pokochaj Snape’a”? Albo eliksirem kłamstwa? Po nim mówi się kłamstwa przez kolejne dwadzieścia cztery godziny. Nie wybaczyłbym Snape’owi, gdyby któryś ci podsunął…

- Syriuszu, przestań wariować i po prostu posłuchaj Harry’ego – powiedział Remus.

- Po co? Snape zrobił mu pranie mózgu!

- Och, wątpię w to, Syriuszu. Severus nigdy nie potrzebował tego robić – zauważył Dumbledore. – Patrząc na to, jak wiele razy uratował Harry’emu życie.

- Ale…

Remus położył dłoń na ramieniu Syriusza.

- Łapo. Pozwól Harry’emu mówić. – W głosie wilkołaka była nuta, która sprawiła, że Syriusz się zamknął. – Śmiało, Harry.

Harry spokojnie powtórzył to, co przed chwilą powiedział. Potem dodał:

- Wiem, że to szok, Syriuszu, ponieważ nie możesz sobie wyobrazić, dlaczego jakikolwiek dzieciak z odrobiną instynktu samozachowawczego chciałby pozwolić, by Snape przejął nad nim kontrolę, póki nie osiągnie pełnoletniości, ale proszę, wysłuchaj mnie. Severus nie jest taki zły, jak myślisz. Tak, jest surowy i zmusza mnie do przestrzegania zasad, ale to zasady mają zapewnić mi bezpieczeństwo i wcale nie są tak nierozsądne. Obiecał mi, że nigdy nie będę głodzony, bity ani zamknięty w komórce całymi dniami. Uratował mnie tyle razy, że prawie straciłem rachubę, a ostatni raz zaledwie dwa dni temu. Gdyby nie on, Łapo, nadal błąkałbym się po Krainie Snów, zagubiony dla świata. Ale on mnie z niej wyciągnął. Chcesz wiedzieć, jak?

- Albus powiedział, że wykorzystał podróż astralną, która powinna być niemożliwa.

- Dokładnie. Ale miał pomoc. Pomogła dziewczyna-wilczak, Sasha Atwater.

- Co to jest wilczak? – zapytał Remus.

- Pół-wilkołak. Wynik połączenia ludzkiej matki i ojca wilkołaka, z czego większość nie jest chętna być rodzicem, więc ich dzieci dorastają z tą świadomością. Knot odkrył ich, wszystkich zabrał i umieścił w niebezpiecznym miejscu zwanym Mrocznym Lasem. Następnie ogrodził to miejsce, by wilczaki nie mogły go opuścić. Wilczaki są zmiennokształtne, mogą w pełni stać się wilkami bez pomocy pełni księżyca. Ale kiedy zostały wyrzucone do Lasu na pewną śmierć, były zbyt młode, by o tym wiedzieć i odkrywały to przez przypadek.

Remus był przerażony.

- Minister wysłał niewinne dzieci do tego lasu na pewną śmierć?

Harry mocno skinął głową.

- Mniej więcej. Uważał ich za dziwactwo i powiedział, że nie zasługują na życie. Ale o tym później. To Sasha odkryła sposób na podróż astralną i tak mnie uratowali. Ukrywałem się w mojej głowie, pewny, że mam w sobie kawałek duszy Voldiego, a oni przekonali mnie, że to nie prawda. To, co sprawiło, że wróciłem, to ich miłość do mnie.

- Chcesz mi powiedzieć, że Snape powiedział, że cię kocha? Syna Jamesa Pottera? – zapytał Syriusz.

- Tak. Dokładnie. – Harry nieugięcie napotkał jego spojrzenie ze stalową determinacją. – Dla niego jestem po prostu Harrym i podoba mi się to. Wie, czyim jestem synem i nie obchodzi go to. Już nie. Odkąd się przemieniłem, by uratować go przed Umbridge. Wiem, że możesz myśleć, że oszalałem, ale Sev będzie dla mnie dobrym ojcem, Syriuszu.

- Zmusi cię do przestrzegania wszystkich zasad i przepisów niczym strażnik więzienny.

- Wiem. I chociaż może mi się to nie podobać, doceniam,  co on próbuje zrobić. Potrzebuję kogoś takiego, Syriuszu. Naprawdę!

- Mówisz, że chcesz spędzić następne półtora roku z nosem w pergaminie i zadaniach domowych albo przy kociołku? – kłócił się Syriusz. – Masz inną opcję, Harry.

Harry najeżył się, sfrustrowany.

- Jaką? Wrócić do mojego wujostwa? Nie, dziękuję! Prędzej żebrałbym na rogu ulicy niż do nich wrócił, nawet po tym, co zrobił im Dumbledore!

- Co im zrobiłeś? – zapytał Syriusz, nagle zmieniając temat.

Albus uśmiechnął się przebiegle.

- Och, powiedzmy, że… zachęciłem ich do zmiany nastawienia. Przy pomocy uroku, który sprawia, że przeżywają wszystkie najgorsze chwile Harry’ego w snach i pamiętają je, póki nie zdają sobie sprawy, że robili źle. Użyłem też zaklęcia miodowego języka, by nie mogli mówić sąsiadom nieprzyjemnych rzeczy na temat swojego siostrzeńca, tak jak kiedyś.

- To genialne, proszę pana! – wykrzyknął Harry. – Więc teraz nie mogą chodzić i mówić, że jestem w poprawczaku czy coś w tym stylu! Albo więzieniu czy gdziekolwiek!

- Naprawdę tak opowiadali ludziom? – warknął Remus.

- Uch… tak, mówili, że jestem kryminalistą, no wiecie, młodocianym przestępcą, który kradnie, kłamie i tak dalej, żeby nikt mi nie wierzył, gdybym wygadał, co naprawdę działo się w domu. Ludzie po prostu zakładaliby, że wymyśliłem to, by zwrócić na siebie uwagę.

- To po prostu… Nie ma na to słów! – wybuchnął Syriusz. – Oczywiście, nie musisz do nich wracać, Harry. Znaczy… możesz zamieszkać ze mną na Grimmauld Place. W końcu udało nam się uciszyć portret mojej matki – nalegał, rzucając chrześniakowi błagalne spojrzenie.

Harry spuścił wzrok.

- Ja… uch, to naprawdę miłe z twojej strony, Syriuszu… eee…

Cholera! Co mam teraz zrobić? Nie chcę zranić jego uczuć, ale nie mogę z nim zamieszkać. Jeśli odmówię, czy się rozzłości albo co gorsza będzie zazdrościć Sevowi? Nie chcę znowu zacząć tej cholernej kłótni między nimi! – myślał gorączkowo animag.

Nagle Remus przerwał niezręczną cieszę, chwytając Syriusza za ramię.

- Syri, muszę z robą porozmawiać na osobności – zaciągnął drugiego mężczyznę na korytarz.

- Luniaczku, co…?

Oczy wilkołaka rozbłysły.

- Zamknij tą swoją paszczę i posłuchaj mnie, do cholery! Myślisz, że co robisz, Syriuszu Blacku, zmuszając Harry’ego do wybierania między tobą a Severusem? Jak możesz być tak okrutny?

- Ja… ja tylko…

- Nie myślisz, wiem! Cóż, zacznij to robić. Ten dzieciak przeszedł przez wystarczająco wiele, więc nie musisz kłócić się o niego jak zazdrosny kundel o kość. Jeśli chce zamieszkać ze Snapem i zostać przez niego adoptowanym, na litość Merlina, pozwól mu na to! Widziałeś ich razem, wiesz, że Snape kocha tego dzieciaka ponad swoje życie.

- To może być gra. Znasz Smar… Snape’a, zawsze był świetnym aktorem. Był szpiegiem!

Remus prychnął.

- Przestań chwytać się brzytwy, Syriuszu. Obaj wiemy, że nie musi niczego udawać, skoro teraz Voldemort nie żyje. A co robił, gdy Harry był w śpiączce? Daj spokój, pamiętasz!

- Był przy nim. Cały czas.

- Bardzo dobrze! Zostawał przy nim cały dzień i noc, dokładnie jak rodzic. Jak zrobiliby to James albo Lily.

- Ja też bym tak zrobił. Gdyby nie moja praca…

- Wiem. Nie mówię, że go nie kochasz, ale Syriuszu, pomyśl, co jest najlepsze dla Harry’ego. Harry wie, że potrzebuje rutyny i dyscypliny, dwóch rzeczy, których ty absolutnie nie znosisz.

- A Snape jest w nich genialny – powiedział ponuro Syriusz.

- Tak, poza tym ma pracę, która pozwoli mu być przy Harrym przez większość czasu. Ty nie. Jesteś aurorem i wiesz, że połowę czasu spędzasz na misjach, ścigając podejrzanych. Co oznacza, że Harry często zostawałby sam. A to nie jest dobra rzecz. Pozostawia my zbyt wiele czasu na psoty.

- Mógłbym poszukać pracy za biurkiem.

- Syri, wtedy ty byłbyś nieszczęśliwy.

- Ty mógłbyś z nim zostawać.

- Łapo, chociaż bardzo go kocham, nie jestem niańką. Harry i Severus należą do siebie. Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Widziałem, jak patrzy na Harry’ego i jak Harry patrzy na niego. Są jak ojciec z synem, nie poprzez krew, ale z wyboru. Możesz to zrozumieć, ty wybrałeś na ojca Charlesa Pottera zamiast własnego ojca, kiedy miałeś szesnaście lat i uciekłeś do domu Jamesa. Wiesz, że to nie krew tworzy rodzinę.

Syriusz westchnął.

- Wiem. Po prostu… czy James chciałby, żeby jego syna wychowywał… Smarkerus?

- Sądzę, że James chciałby, żeby Harry był szczęśliwy i bezpieczny, i szanowałby decyzję syna o adopcji przez Severusa. A gdyby Lily tu była, zlałaby cię za bycie tak pojebanie upartym.

- Pojebanie? Powiedziałeś pojebanie!

- Ach, zamknij się, Łapo! Coś mówiłem.

Syriusz zachichotał.

- Więc nie masz nic przeciwko temu, żeby Harry został adoptowany przez… Severusa.

- Tak. – Remus śmiało spojrzał mu w oczy.

- Dobra – poddał się Syriusz. – Jeśli tego chce Harry…

Remus poklepał go po ramieniu.

- Wiedziałem, że zaczniesz rozumieć, staruszku.

Weszli z powrotem do pokoju, a Syriusz podszedł i objął ramieniem swojego chrześniaka.

- Harry, ja… przemyślałem to. Jeśli chcesz mieszkać z Severusem to nie mam nic przeciwko.

Harry spojrzał na niego.

- Jesteś pewny? Nie jesteś wściekły albo… zazdrosny, czy coś?

- Nie. Snape będzie dla ciebie najlepszy, Harry. I przecież to nie tak, że już nigdy się nie zobaczymy. Jestem twoim ojcem chrzestnym, mogę cię odwiedzać, gdziekolwiek zamieszkasz. Nie musisz wybierać między nami.

Jego chrześniak odetchnął ciężko.

- Dzięki, Syriuszu. Bo nigdy bym tego nie chciał.

- Wspaniale! – Dumbledore wyglądał na zadowolonego jak kot naćpany kocimiętką. – Skoro wszystko zostało ustalone, musisz tylko powiedzieć Severusowi, Harry.

- Prawda. Ale czy możemy najpierw zjeść? Bo umieram z głodu. Znowu.

Severus wrócił późnym popołudniem, wyglądając na dość wyczerpanego i zjedli razem kolację. Albus został oficjalnie wypuszczony ze szpitala godzinę wcześniej i taktownie wyszedł wraz z Remusem i Syriuszem dokładnie w chwili, gdy przybył Snape, mówiąc, że idzie na kolację, by uczcić swoją „wolność”.

Harry poczekał, aż skończy swój deser, nim poruszył temat adopcji.

- Sev, czy mogę na chwilę z tobą porozmawiać?

- Oczywiście. – Severus spojrzał wyczekująco na swojego podopiecznego.

- Ja… dużo myślałem o… adopcji, o której wspominałeś – zaczął Harry.

Severus czekał spokojnie, ale w środku czuł chaos. Jego żołądek skręcał się, w głowie mu waliło i potrzebował każdego skrawka siły woli, by się nie wycofać. Był pewny, że Harry mu odmówi, ponieważ Black był teraz poczytalny… jeśli można zastosować w jego przypadku takie słowo… i mógł być opiekunem, skoro uwolnił się od klątwy i znów miał przyzwoitą pracę. Przygotował się mentalnie na usłyszenie tych słów. I chcę mieszkać z Syriuszem.

- I chcę… być twoim synem.

Severus zaniemówił, był to jeden z niewielu takich momentów w jego życiu.

Czy dobrze usłyszał? Czy Harry naprawdę powiedział, że chce być jego synem? Czy chłopiec naprawdę odwzajemniał sympatię… nie, miłość… którą czuł Severus?

- Tak? – zdołał w końcu powiedzieć. – Mimo że przez większość czasu jestem surowym draniem?

- Czasami potrzebuję surowego drania, Sev – powiedział poważnie Harry. – Byłeś przy mnie więcej razy, niż mogę zliczyć, na przykład wtedy, gdy byłem uwięziony w swojej głowie, myśląc, że jestem horkruksem. I po tym, jak opętał mnie sztylet. Tak, jak zrobiłby to mój własny ojciec, gdyby tu był.

- Gdyby James i Lily tu byli, nigdy byś nie stanął twarzą w twarz z Voldemortem.

- Cóż, tak, ale co się stało to się nie odstanie. Jest martwy i w końcu mogę rozpocząć normalne życie, a przynajmniej na tyle normalne, jak mogę. Ty możesz mi to dać, Sev.

- Zrobię, co w mojej mocy, pisklaku. – Sięgnął i wyciągnął z kieszeni plik pergaminu. – Poszedłem do Ministerstwa i odebrałem te formularze. Możesz je przeczytać, jeśli chcesz. – Podał je Harry’emu.

Harry przeczytał je uważnie. Zatrzymał się mniej więcej po trzech czwartych i powiedział:

- Sev, jeśli mnie adoptujesz, czy to oznacza, że muszę… zmienić swoje nazwisko? Bo ja… chyba chcę je zachować, by uhonorować moich rodziców.

- Więc tak zrobimy. Możesz połączyć nasze nazwiska i stać się Harrym Potter-Snapem.

- To wspaniale! – Harry gwałtownie wypuścił powietrze.

- O to się martwiłeś?

- Uch… tak… głównie.

- Wystarczyło zapytać. Mogłem ci to powiedzieć wczoraj.

- Czy muszę to podpisać w obecności świadka? – zapytał Harry, dochodząc do końca dokumentu.

- Tak. Pójdziemy do Czarodziejskiego Urzędu Dzieci i Rodziny i tam razem podpiszemy dokumenty, gdy tylko zostaniesz zwolniony z świętego Munga.

- Mam nadzieję, że to już jutro. Czy wtedy też możemy porozmawiać z Ministrem? O wilczakach i amulecie Jaspera?

- Zobaczę, czy uda nam się umówić na spotkanie.

- Dzięki, Sev. Za wszystko. Postaram się być dobrym synem – powiedział szczerze Harry. Potem jego zielone oczy zabłyszczały i dodał: ­– Żebyś nie musiał mi dawać klapsów.

Snape przewrócił oczami.

- Nie odbieraj mi całej zabawy, Potter.

Harry wykrzywił się.

- Gdy mnie adoptujesz, jak mam cię nazywać?

- Jakkolwiek ci to odpowiada. Nie musisz mówić do mnie „tato”.

- A może… Sevi? Mogę cię tak nazywać?

- Zrobisz to, a naprawdę dostaniesz klapsa – zagroził Mistrz Eliksirów. – Masz mnie szanować, a nie poniżać.

- Oooch, ale to jest słodkie!

- Przesadzasz, pisklaku.

- Nic na to nie poradzę. To po prostu… automatyczne. – Posłał swojemu opiekunowi bardzo snapeowaty uśmieszek. – Masz wątpliwości, Sev?

- Nie. Nawet jeśli codziennie będziesz sprawiał, że będę miał ochotę cię sprać, zawsze będę cię chciał, bezczelny dzieciaku. Zawsze będziesz miał przy mnie dom. Ja… kocham cię, synu.

Był tylko jeden sposób, w jaki Harry mógł zareagować na te słowa, których Severus nigdy wcześniej nie wypowiedział na głos.

Zsunął się z łóżka, przeszedł na chwiejnych nogach i bardzo długo przytulał się do swojego nowo odnalezionego ojca. Gdzieś głęboko, jego dziecięce ja cieszyło się, bo w końcu jego życzenie się spełniło, nawet jeśli w sposób zupełnie nieoczekiwany.

 

poniedziałek, 1 maja 2023

PoO - Rozdział 17 – Nowy wspaniały świat

Do dużej sypialni wpadał tylko srebrny płomyk słońca, ale to wystarczyło, bo zobaczyć to, co potrzeba. Każda płaska powierzchnia była pokryta kwiatami, roślinami, kartkami i upominkami, będącymi wyrazami wdzięczności od tych, którzy faktycznie znali mieszkańca pokoju. Na szczęście wszystko, co zostało wysłane przez ogół społeczeństwa, zostało skierowane do Ministerstwa, gdzie zespół wyszkolonych czarownic i czarodziei mógł je uporządkować. W końcu chociaż tyle mogło zrobić Ministerstwo.

Jedyną otwartą przestrzenią w pokoju była ścieżka od drzwi do dużego łóżka z baldachimem, przy którym inni mieszkańcy domu sprawdzali, jak się ma śpiąca postać. Na pierwszy rzut oka łatwo było przeoczyć osobę śpiącą w łóżku. W końcu była ukryta za ciemnoniebieskimi zasłonami, które blokowały widok na prawie całe łóżko. Jednak z jednej strony było lekko odsłonięte, przez co widać było potargane, czarne włosy na kremowej poduszce. Niezależnie od tego, jak niewiele było widać, od razu było wiadomo, kto dokładnie zajmował łóżko.

Powietrze przenikały ślady magii, zwłaszcza wokół łóżka, gdzie było słychać powolny, głęboki oddech. Był spokojny, stały i dawał otuchę wszystkim, którzy weszli do pokoju. W końcu był to znak, że mieszkaniec pokoju jeszcze żyje. Nie widać było żadnego ruchu, chyba że zrobił go ktoś inny. Chłopak nadal był jak w stanie podobnym do śmierci, bez oznak poprawy. Z każdym mijającym dniem optymizm i nadzieja malały. Wielu zaczęło obawiać się najgorszego.

Spokojną ciszę przerwało najpierw powolne przekręcanie klamki, a potem dziwnie głośne skrzypnięcie otwieranych drzwi. Światło z korytarza szybko rozświetliło pokój, ujawniając, jak jasne były niektóre kwiaty i prezenty. W wazonie na stoliku nocnym stał bukiet błyszczących kwiatów, które zdawały się ożywać w świetle, praktycznie błagając o uwagę. Z pewnością były jednym z najbardziej irytujących „prezentów”, ale skrzaty domowe nalegały, by z jakiegoś dziwnego powodu pozostały tam, gdzie były.

W drzwiach pojawiła się wysoka postać, a światło za jej plecami blokowało widok na jej twarz. Zawahała się tylko na moment, nim weszła, ruszając w kierunku łóżka w sposób, który sugerował, że dotrze zna położenie otaczających go przedmiotów, co najwyraźniej było dobrze przećwiczone. Dotarłszy do łóżka, postać odsunęła zasłony, po czym ostrożnie usiadła na brzegu łóżka, aby w najmniejszym stopniu nie zaskoczyć śpiącej postaci.

Na pierwszy rzut oka nie dało się nie zauważyć, jak blada i chuda był śpiąca postać. Jego rozczochrane, czarne włosy nie pomagały, nie ważne, jak krótkie były. Na jego czole była wyraźnie widoczna blizna w kształcie błyskawicy, chociaż nie wyglądała już tak boleśnie jak kiedyś. Z prawej strony jego ust wychodziła mała rurka, która biegła do najbliższego słupka łóżka. Narzuta była podciągnięta do klatki piersiowej młodego mężczyzny, a jego ręce spoczywały na kołdrze, by ułatwić dostęp.

Wysoka postać przeczesała dłonią krótkie, ciemne włosy, po czym sięgnęła po małą rurkę spoczywającą przy słupku łóżka.

- Niewiele się dzisiaj zdarzyło, Harry – powiedział cicho. – Ministerstwo wciąż robi, co w ich mocy, by utrzymać porządek, ale nie sądzę, że powinniśmy wstrzymywać oddech. – Otworzył prawą rękę, ukazując trzy zakorkowane fiolki. Ostrożnie położył je na łóżku, a następnie podniósł fiolkę z jasnoniebieską substancją w środku, odkorkował ją i wlał do rurki. Podniósł ją i patrzył, jak płyn spływa tubą do ust jego chrześniaka.

- Minvera kontaktowała się przez kominek – kontynuował cicho, podnosząc fiolkę z prawie przezroczystą cieczą, odkorkował ją i wlał do rurki. – Jest całkiem sporo osób, które chcą przyjść nas odwiedzić. Kończą mi się wymówki, dzieciaku. Wiem, że nie chciałbyś, żeby widzieli cię w takim stanie, ale naprawdę za tobą tęsknią… tak jak my. – Gdy substancja zniknęła w ustach pacjenta, powtórzył proces z trzecią i ostatnią fiolką. – Wiesz, nie zaprotestowałbym na jakiś znak, że naprawdę mnie słyszysz.

Długi cień wypełnił pokój, gdy szczupła postać z laską przykuśtykała do drzwi, blokując światło.

- Mówisz to każdego dnia, Syriuszu – powiedziała postać ze znużeniem. – Obudzi się, gdy będzie gotowy.

Syriusz przez dłuższą chwilę patrzył przez ramię, po czym ponownie spojrzał na Harry’ego.

- Nie powinieneś być na nogach, Remusie – odparował. – Wciąż dochodzisz do siebie.

Remus westchnął ze zmęczeniem i powoli wszedł do pokoju, opierając się ciężko na lasce.

- Prawdopodobnie będę wracał do zdrowia przez resztę życia, Syriuszu – powiedział bez ogródek. – Nie zamierzam spędzić większości dni na tyłku z powodu niewielkiego bólu. Im szybciej się do niego przyzwyczaję, tym lepiej. Harry będzie potrzebował nas obu, gdy się obudzi.

Teraz z kolei Syriusz westchnął, zbierając puste fiolki i wstając. Jak najciszej zaciągnął zasłony łóżka do pierwotnej pozycji, blokując widok na wszystko poza twarzą Harry’ego. Remus miał rację. Harry będzie potrzebował wszelkiej możliwej pomocy. Pytanie brzmiało, czy się na nią zgodzi, czy nie.

Rzucając ostatnie spojrzenie, Syriusz w wolnym tempie opuścił pomieszczenie, wiedząc, że lepiej nawet nie próbować oferować Remusowi pomocy. Remus był zdeterminowany, by stać na własnych nogach tak długo, jak to możliwe, nawet jeśli dotarcie do celu zajmowało mu dwa razy więcej czasu niż wszystkim innym.

Gdyby zostali chwilę dłużej, obaj mężczyźni byliby świadkami, jak oczy Harry’ego powoli otwierają się częściowo, po czym ponownie zamykają i pozostają zamknięte.

^^^

Stłumione głosy wypełniły powietrze, drażniąc go i drwiąc, ale pozostawały tuż  poza jego zasięgiem. Poruszenie się nie wchodziło w grę, zwłaszcza że myślenie wydawało się wymagać zbyt wiele wysiłku. Jego usta były wyjątkowo suche, a do gardła wepchnięto mu coś giętkiego, ale twardego, co utrudniało przełykanie bez krztuszenia się. Jego umysł był zbyt zamglony, by wymyślić jakiekolwiek pytania, ale to nie zapobiegło dezorientacji i panice, które zaczynały go przytłaczać.

Co się do cholery dzieje?

Co ciekawe, panika zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Ciężar przytrzymujący jego ciało powoli się uniósł, pozwalając mu się poruszyć, nawet jeśli był to tylko niewielki ruch. Przypływ ciepła osiadł w jego żołądku, po czym szybko rozprzestrzenił się po całym jego ciele, dając mu dość energii, by mógł otworzyć oczy i zobaczyć dwie niewyraźne postacie, które się w niego wpatrują. Niemal natychmiast jego świat wyostrzył się, w przedmiot w jego gardle skurczył. Poczuł ulgę, gdy z łatwością mógł przełknąć ślinę i patrzył na swoich opiekunów, analizując każdą rysę, zmarszczkę i bliznę.

Remus i Syriusz żyli. Żyli i poza kilkoma dodatkowymi bliznami, wyszli z walki stosunkowo bez szwanku.

Uśmiech Syriusza nie mógłby być większy.

- Witaj z powrotem, dzieciaku – powiedział drżącym głosem. – Poppy niedługo tu będzie. Kiedy zobaczy, że nie śpisz, wyjmie ci sondę na eliksiry. – Chwycił dłoń Harry’ego i ścisnął ją. – Nieźle nas zmartwiłeś, Harry. Kiedy spadłeś…

- Syriusz ma na myśli, Harry, że spodziewaliśmy się najgorszego – wtrącił się Remus. – Byłeś w śpiączce przez prawie pięć tygodni bez żadnych oznak przebudzenia. Fakt, że jesteś przytomny i rozumiesz, jest większą rzeczą, niż mogliśmy mieć nadzieję.

Harry powoli zamrugał na Remusa i Syriusza, jego umysł potrzebował czasu na przetworzenie wszystkiego. W końcu wszystko do niego wróciło. Pamiętał walkę z Voldemortem, dźgnięcie go w klatkę piersiową i upadek, podczas gdy Voldemort desperacko próbował wydusić z niego życie. Pamiętał ból. Jak kiedykolwiek zapomni o tym bólu? Pytania wypełniły głowę Harry’ego, szczególnie dotyczące jego przyjaciół. Czy wszyscy byli cali? Czy w ogóle żyli?

Czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu, wyrywając go z niespokojnych myśli.

- Wiemy, że masz pytania, Harry, ale proszę, spróbuj się uspokoić – powiedział łagodnie Remus, powoli siadając obok Harry’ego. – Po pierwsze, powinieneś wiedzieć, że większości członków Gwardii Defensywnej udało się przeżyć. Wielu z nich zostało rannych, ale ich świstokliki zabrały ich w bezpieczne miejsce, zanim obrażenia okazały się śmiertelne. Justin, Terry, Padma i Ron zostali zatrzymani w łóżku na jakiś czas, ale całkowicie wyzdrowieli. Niestety Zachariasz i Anthony niestety nie przeżyli. Zostali zabici przez śmierciożerców, którzy próbowali uciec.

Harry powoli zamknął oczy, gdy zalała go fala poczucia winy i żalu. W głębi duszy wiedział, że to się musiało wydarzyć, ale miał nadzieję, że może było tego uniknąć. Nikt nie zasługiwał na śmierć w wieku siedemnastu lat. Harry mógł sobie tylko wyobrazić, przez co przechodziły ich rodziny.

Syriusz i Remus wymienili zaniepokojone spojrzenia, nim Syriusz się odezwał.

- Nie obwiniaj się, dzieciaku – powiedział poważnie. – Smith i Goldstein dokonali własnych wyborów. Znali ryzyko. Cały czarodziejski świat postrzega ich jako bohaterów. Scrimgeour nawet przyznał im Order Merlina trzeciej klasy.

- Pomyśl o tym, Harry – dodał łagodnie Remus. – Voldemort został ostatecznie pokonany przez nastolatka i grupę uczniów, których wyszkolił. – Harry wydał cichy dźwięk w proteście. – To w zasadzie prawda i wiesz o tym, Harry. Stworzyłeś Gwardię Defensywną, ustaliłeś, czego wszyscy będą się uczyć i upierałeś się, żeby wszyscy wiedzieli wystarczająco dużo, by mieć szansę z najgorszym Voldemortem.

Harry próbował jęknąć z frustracji, ale wyszedł z tego tylko bulgot. Naprawdę nie chciał słyszeć komentarzy, które prawdopodobnie będą go prześladować przez lata. Wszyscy zamierzali go chwalić za coś, za co tak naprawdę nie czuł się odpowiedzialny. Syriusz, Remus i Kingsley zrobili więcej w nauczaniu GD niż on. Niestety nikt tak naprawdę nie dbał o prawdę, kiedy jej przekręcenie było o wiele zabawniejsze.

- Wiem, jak się czujesz, dzieciaku – powiedział Syriusz z szerokim uśmiechem. – Niemal podbiłem oko Scrimgeourowi, kiedy próbował mnie przekonać do bycia rzecznikiem tygodnika „Wieści o Harrym Potterze. Niektórzy ludzie po prostu nie mają pojęcia, co znaczy życie „prywatne”.

Pukanie do drzwi nagle przerwało rozmowę. W mgnieniu oka Syriusz wstał z łóżka i pognał w stronę drzwi. Remus zachichotał, gdy Syriusz szarpnięciem otworzył drzwi i wciągnął gościa do środka. Ciało Harry’ego wciąż było bardzo powolne, przez co musiał czekać, aż znajoma twarz pani Pomfrey znajdzie się w jego polu widzenia. Mógł tylko patrzeć na zmiany, które zaszły w niej od ich ostatniego spotkania. Chociaż się uśmiechała, pani Pomfrey nadal wyglądała na zmęczoną i wyczerpaną. Wyglądała, jakby postarzała się o kilka lat w ciągu zaledwie kilku tygodni.

- Dzień dobry, Harry – powiedziała łagodnie pani Pomfrey, wyciągając różdżkę. – Zamierzam tylko rzucić kilka zaklęć diagnostycznych, a potem wyjmę sondę na eliksiry. – Machnęła nad nim różdżką kilka razy w różnych ruchach, po czym lekko zmarszczyła brwi i spojrzała  podejrzliwie na Syriusza. – Ile eliksirów mu dawałeś, Black?

- Daliśmy Harry’emu tylko połowę dawki eliksiru pieprzowego, kiedy zaczął się budzić i reagować na sondę, Poppy – zapewnił Remus. – Wiesz, że nigdy nie zrobilibyśmy niczego, co mogłoby go narazić na niebezpieczeństwo.

Pani Pomfrey przeniosła wzrok na Remusa, po czym skinęła głową.

- Nigdy nie powiedziałam, że byście na to pozwolili – sprzeciwiła się. – Byłam po prostu ciekawa. Eliksir pieprzowy, co zaskakujące, nie powoduje żadnych skutków ubocznych w połączeniu z resztą jego eliksirów, ale nie zalecałabym dłuższego używania go, na wszelki wypadek. – Z kolejnym machnięciem różdżki pani Pomfrey usunęła sondę na eliksiry, sprawiając, że Harry dostał ataku kaszlu z powodu doznań związanych z zaklęciem. – Przepraszam za to, ale naprawdę nie ma łatwego sposobu na wyjęcie sondy bez pewnego dyskomfortu. A teraz, Syriuszu, Remusie, ufam, że wy utrzymacie go w odpowiednim stanie przez co najmniej kolejny tydzień.

Harry mógł tylko słuchać, gdy jego powieki zaczęły opadać z wyczerpania. Wiedział, że musi dowiedzieć się więcej o ostatnich pięciu tygodniach, ale nie mógł zmusić się do pytania. Syriusz i Remus żyli, jego przyjaciele żyli, a Voldemort nie. To był nowy świat, w którym nie rządził strach i uprzedzenia. Był teraz wolny i mógł żyć tak, jak chciał.

Harry nie mógł nic na to poradzić. Zasnął z uśmiechem na twarzy.

^^^

Przez kilka następnych dni, Harry’emu udało się poznać całą historię. Najwyraźniej Voldemort połączył ze sobą wszystkich śmierciożerców poprzez Mroczny Znak. Kiedy zaczęły działać uzdrawiające zdolności Harry’ego, Voldemort uciekł się do kradzieży energii od swoich śmierciożerców, by przeciwdziałać temu, co robił Harry. W rezultacie wielu śmierciożerców, którzy przeżyli, byli zauważalnie słabsi pod względem mocy magicznej, co ułatwiło Ministerstwu poradzenie sobie ze schwytanymi śmierciożercami. Ich procesy były szybkie, a wyniki były jedną z dwóch opcji: pocałunek dementora lub Azkaban.

Większość z nich dostała Pocałunek. Scrimgeour dał jasno do zrozumienia, że Ministerstwo będzie surowe w stosunku do każdego zwolennika Voldemorta. Wiele rodzin czystej krwi było w rozsypce z powodu powiązań z Voldemortem, pozostawiając ich w mniejszości, jeśli chodzi o czarodziejską politykę. Kilka rodzin czystej krwi, którzy otwarcie sprzeciwiali się Voldemortowi, zostało przeniesionych na wyższe stanowiska w Ministerstwie, w tym ojciec Rona, któremu bardziej ono odpowiadało z powodu jego długotrwających obrażeń.

Słuchanie o obrażeniach było trudne. Fred Weasley miał roztrzaskane kości w prawej nodze, przez co potrzebował laski, by chodzić, najprawdopodobniej do końca życia, Artur Weasley był ślepy na jedno oko i chodził lekko utykając z powodu wszystkich obrażeń, Justin Finch-Fletchley spędził kilka dni w świętym Mungu z powodu uszkodzonych jelit i teraz potrzebował kilku eliksirów dziennie, by móc normalnie trawić jedzenie, Terry Boot stracił władzę w lewej ręce, a Kingsley Shacklebolt stracił życie, chroniąc kilku rannych uczniów.

To było prawdopodobnie najtrudniejsza wiadomość do przetworzenia. Przez ostatni rok Kingsley był wspaniałym nauczycielem, korepetytorem i jeszcze lepszym przyjacielem. Harry’emu wydawało się niemożliwe nawet rozważać, że nigdy więcej nie zobaczy Kingsleya. Order Merlina pierwszej klasy, czy nawet pochówek bohatera nie mógł nawet dotknąć części tego, na co Kingsley zasługiwał, za swoją pomoc.

W tej chwili Tonks reprezentowała rodzinę Blacków, budząc się ze śpiączki zaledwie kilka dni po ataku na Voldemorta. Na początku była trochę zdenerwowana, gdy dowiedziała się, co przegapiła, ale złość dość szybko opadła, gdy dowiedziała się o wszystkich obrażeniach i śmieciach. Tonks starała się odwiedzać ich co kilka dni, przynosząc wszystkie nowe informacje z Ministerstwa, które niewątpliwie były oznaczone jako „tylko dla wtajemniczonych”. Była głównym powodem, dlaczego Syriusz był jeden krok przed Scrimgeourem.

Z drugiej strony Syriusz i Remus wyjawili, że zniknęło kilku śmierciożerców, w tym Severus Snape. Nie było żadnego znaku, że Snape był obecny tamtej nocy oraz jego majątek nie był naruszony. Było tak, jakby Snape po prostu zniknął z powierzchni ziemi.

Pomimo nadmiaru informacji, Harry musiał przyznać, że czuł się… lżejszy niż przez ostatnie lata. Dzięki temu, że nie czuł bólu, jego głowa wydawała się zdumiewająco klarowna. To było dziwne. Przyzwyczaił się do codziennej mentalnej walki z obecnością Voldemorta i teraz czuł, że czegoś mu brakuje. Poza tym, Harry nie mógł nie zauważyć, że jego empatia nie była już tak pochłaniająca.

Harry nie wiedział, co to znaczyło i przerażało go to bardziej niż był w stanie przyznać na głos.

Wraz z nadejściem weekendu, Harry’emu wreszcie pozwolono wstać z łóżka, nawet jeśli tylko siedział na siedzisku przy oknie swojej sypialni, gdzie teraz usunięto nadmiar „prezentów”. Zwinięty w kłębek na wygodnym fotelu, Harry nie mógł powstrzymać się od zamknięcia oczu, gdy słuchał, jak Remus omawia notatki z zajęć, które zrobiła Hermiona. Myślenie o wszystkich szkolnych zadaniach, które musiał nadrobić, nieco nadszarpywało nerwy Harry’ego, ale jeśli planował zdać OWTMy, nie było możliwości obejścia tego.

Przynajmniej Remus czynił wszystko interesującym, wstawiając wiele przykładów, przez które Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Im więcej słyszał, tym bardziej zastanawiał się, jak Syriuszowi udało się dożyć dorosłości.

- Harry? – zapytał łagodnie Remus, powodując, że Harry otworzył oczy i napotkał zatroskane spojrzenie Remusa. – Czy powinniśmy zrobić sobie przerwę?

Harry potrząsnął głową.

- Nic mi nie jest – powiedział z uśmiechem. – Tylko sobie wyobrażam. – Delikatnie ocierały się o niego różne fale podekscytowania, które stopniowo narastały. – Mamy towarzystwo.

Remus westchnął i przetarł oczy.

- Jeśli nie jesteś gotowy…

- Nie – przerwał mu szybko Harry. – Czekali wystarczająco długo. Po prostu chciałbym… cóż… nie wyglądać tak.

Spojrzenie Remusa stało się współczujące.

- Harry, byłeś w śpiączce przez pięć tygodni – powiedział łagodnie, pochylając się do przodu. – To zrozumiałe, że trochę schudłeś. – Harry prychnął. – W porządku, jesteś nieco szczupły. Z czasem to nadrobisz, Harry. Twoi przyjaciele nie będą się tym przejmować. Będą wdzięczni, że mogą z tobą porozmawiać.

Pukanie do drzwi zakończyło rozmowę. Harry powoli przesunął się i spojrzał ponad oparciem krzesła, by zobaczyć, jak drzwi powoli się otwierają i Syriusz wsadza głowę do środka.

- Macie ochotę na kilku gości? – zapytał cicho. Remus skinął głową i skinął na Syriusza, żeby wszedł. Harry wyprostował się, gdy usłyszał, jak Syriusz przemawia do gości. – Ale pamiętajcie, co powiedziałem. Harry wciąż dochodzi do siebie. Nie wymęczcie go.

Harry przewrócił oczami i powoli wstał i obszedł fotel, a drzwi otworzyły się całkowicie. Obserwował, jak Syriusz odsuwa się na bok, pozwalając kilku postaciom w cieniu wejść do pokoju i natychmiast dostrzegł wyróżniający się wzrost Rona, włosy Hermiony, postawę Neville’a, drobną postać Ginny i zarys ciała Luny. Powoli przystosował się do światła, będąc w stanie dostrzec ich twarze. Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ron, Hermiona i Neville z pewnością wyglądali na starszych, a przynajmniej ich oczy. Neville miał również długą, cienką bliznę po lewej stronie twarzy, której nie dało się przeoczyć, a sądząc po sposobie, w jaki Ron przenosił ciężar ciała, Harry wiedział, że nie tylko Neville skończył z bliznami.

- Cześć wszystkim – powiedział w końcu Harry, siadając na swoim łóżku. – Długo się nie widzieliśmy.

To wystarczyło, by Hermiona wystartowała i niemal rzuciła się na Harry’ego, przez co oboje upadli do tyłu na łóżko. Fale ulgi i strachu pulsowały w Hermionie, ostrzegając Harry’ego, że w tej chwili potrzebuje ona pocieszenia bardziej niż czegokolwiek innego. Obejmując ją ramieniem, chwycił ją blisko siebie, póki silne emocje nie opadły, pozwalając mu wrócić do pozycji siedzącej. Hermiona odsunęła się nieco i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Harry’ego, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Naprawdę za tobą tęskniliśmy – powiedziała drżącym głosem Hermiona, siadając w nogach łóżka Harry’ego. – Przebywanie w Hogwarcie bez ciebie wydawało się takie zwyczajnie… złe!

- Hermiona ma rację, Harry – dodał Ron, dołączając do Hermiony w nogach łóżka Harry’ego, a za nim podążyli Neville, Luna i Ginny. – Bez ciebie jest dość nudno. – Zawahał się przez moment, po czym kontynuował. – Ja… eee… podejrzewam, że nie słyszałeś, co Scrimgeour próbuje wywinąć, co nie?

- Ron – ostrzegła Hermiona.

- Co? – zaprotestował w obronie Ron. – Sądzę, że lepiej żeby wiedział wcześniej niż później.

- Jeśli chodzi ci o to, że Scrimgeour chce wstrzymać ceremonię wręczenia nagród, aż Harry wróci do Hogwartu to nie, Ron, nie powiedzieliśmy mu – stwierdził Remus, powoli wstając i chwytając swoją laskę. – Harry ma w tej chwili dość na głowie, bo musi nadrobić zadania do szkoły. Poradzimy sobie ze Scrimgeourem, w porządku?

- Nic się nie dzieje, Remusie – wtrącił Harry. – Rozumiem, co próbuje zrobić Scrimgeour. W tej chwili wizerunek jest ważniejszy od czegokolwiek innego. Popisywanie się mną wzmocni wiarę ludzi w Ministerstwo.

Wszyscy popatrzyli na Harry’ego z niedowierzaniem. Najwyraźniej była to ostatnia rzecz, jaką wszyscy spodziewali się usłyszeć od osoby, która unikała publiki jak ognia.

- Możesz chcieć zachować ostrożność, Harry – powiedział niepewnie Neville, siadając po przeciwnej stronie łóżka. – Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak teraz jest. „Prorok Codzienny” ma rubrykę zatytułowaną „Potterowe nowinki”. Każdego dnia udaje im się wypełnić ją czymś o tobie.

Harry wpatrywał się w Neville’a z uniesioną brwią.

- Przesadzasz. Nie ma cholernej możliwości, by znaleźli tak wiele…

- Byłbyś zaskoczony – powiedział gorzko Ron. – Rita Skeeter bywa w Hogwarcie co najmniej raz w tygodniu, próbując przeprowadzić wywiad z każdym, kto cię zna. Właściwie profesor McGonagall musiała kilka razy wzywać aurorów, by siłą ją wyrzucili.

Harry nagle poczuł większe zdenerwowanie. Rita Skeeter miała talent do odkrywania sekretów. Harry nie miał już ich wiele, ale kilka z nich z pewnością był takimi, które mogły zrujnować jego życie, gdyby zostały ujawnione. Nagle chęć publicznego wystąpienia się nasiliła. Musiał pokazać, że jego życie prywatne ma być prywatne. Wykonał swoją robotę. Wypełnił przepowiednię. Teraz chciał po prostu żyć w spokoju.

- Harry? – zapytała łagodnie Hermiona. – Nikomu nic nie powiedzieliśmy. Całe GD wie, by szanować twoją prywatność. Szczerze mówiąc, Rita odkryła tylko, że Romilda Vane próbowała użyć na tobie eliksiru miłosnego. Po tym Romilda otrzymywała wyjce przez niemal dwa tygodnie.

- Ale to wszystko, prawda? – zapytał nerwowo Harry.

- Och, nie martw się, Harry – powiedziała z rozmarzeniem Luna. – Ludzie zwykle wierzą w to, co wiarygodne, ale ignorują to, co oczywiste. Jak myślisz, dlaczego mało kto wierzy, by istniały Chrapaki krętorogie? Widać znaki, ale nie dowody, które niektórzy uznają za niezbędne.

Harry, Ron i Hermiona wpatrywali się w Lunę w szoku, podczas gdy Neville i Ginny wyglądali na zdezorientowanych. Luna w zasadzie potwierdziła, że wie o zdolnościach Harry’ego, jednak nie wypowiedział dokładnych słów. W głębi duszy Harry tak naprawdę nie był zaskoczony. Luna z pewnością miała wyjątkowy sposób patrzenia na świat.

Remus odchrząknął z niezręcznością.

- Cóż, zostawimy was, żebyście chwil porozmawiali – powiedział, po czym spojrzał bezpośrednio na Rona i Hermionę. – Postarajcie się ograniczyć walki do minimum, dobra?

Ron i Hermiona szybko odwrócili wzrok, nie mówiąc ani słowa, podczas gdy Remus powoli wyszedł z pokoju wraz z Syriuszem. W momencie, gdy drzwi się zamknęły, wszyscy wydawali się nieco odprężyć, zwłaszcza Ron i Hermiona. Harry nie mógł nie czuć dezorientacji z powodu ich zachowania. Dlaczego mieliby się wstydzić walk? Zawsze walczyli o wszystko. Tak już między nimi było.

- Czy dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć? – zapytał w końcu Harry, przenosząc wzrok na wszystkich w pokoju.

Hermiona westchnęła z frustracją.

- To naprawdę nic takiego, Harry – nalegała. – Myślę, że wszyscy zauważyli, że ja i Ron od jakiegoś czasu mamy zupełnie inny punkt widzenia na pewne rzeczy. Nie było cię, żebyś nas trzymał w ryzach, a ponieważ Voldemorta już nie ma…

- Och, proszę cię – przerwała jej Ginny. – Skaczecie sobie do gardeł od tygodni, próbując wymyślić najlepszy sposób, żeby się tu zakraść i sprawdzić, co z Harrym, a kiedy nie kłócicie się o to, walczycie o OWTMy, ogólnie zajęcia, naukę, a nawet Malfoya.

- Malfoya? – zapytał Harry z dezorientacją. – Co on ma z tym wspólnego?

- Hermiona się w nim buja – warknął Ron.

- Nieprawda! – krzyknęła Hermiona. – Nie ma mowy, bym kiedykolwiek polubiła Malfoya. Jesteś po prostu zazdrosny, że pomagam mu nadrobić szkołę, żeby mógł dołączyć do zajęć.

Harry wpatrywał się w Rona i Hermionę w szoku.

- C-Co? – wyjąkał. – Myślałem, że Malfoy został wydalony.

- Bo został – wtrącił Neville. – Przynajmniej był wydalony do czasu, aż społeczeństwo nie dowiedziało się, że nam pomagał i o wszystkim, co kryło się za jego „sojuszem” z Voldemortem. Nie zostało mu to całkowicie wybaczone, ale jest wiele ludzi, którzy mu współczują. Kilka tygodni temu spotkał się ze swoją matką, a ona wydała publiczne oświadczenie, w którym obwiniała o wszystko swojego męża, który był bardziej lojalny wobec Sam-Wiesz-Kogo niż swojej rodziny.

- Według mnie kupa bzdur – dodał Ron, zakładając ramiona na piersi i krzywiąc się, przez co wyglądał jak naburmuszone dziecko.

- Nie ma znaczenia, czy to bzdury – sprzeciwiła się Hermiona. – Faktem jest, że społeczeństwo wierzy, że Malfoy jest tragiczną ofiarą, więc są gotowi dać mu drugą szansę na dokończenie edukacji i stanie się uczciwym członkiem społeczeństwa. Logicznie rzecz biorąc, jest to sprytne posunięcie rodziny Malfoyów. To jedyna szansa, by mieli jakiekolwiek życie w świecie czarodziejów.

- Wykopanie Malfoyów z czarodziejskiego świata brzmi dla mnie jak genialny pomysł – odparł Ron. – Nie potrzebujemy takich jak oni.

- Znaczy jakich? – odparowała Hermiona, zrywając się na nogi. – Czystokrwistych, którzy są zbyt skupieni na sobie, by zobaczyć, że ludzie potrafią zmienić się na lepsze?

Harry skulił się. Wiedział, dokąd to zmierza oraz że Ron w to pójdzie. Neville, Ginny i Luna również zdawali się dostrzegać, co się miało wydarzyć, gdyż każde ostrożnie się cofnęło.

- Brzmi dobrze! – powiedział Ron z przekonaniem, robiąc krok w stronę Hermiony, gotowy na wyzwanie.

- Świetnie! Więc możesz w takim razie wypędzić sam siebie, bo to doskonale cię opisuje! – krzyknęła Hermiona, po czym wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

Nieprzyjemna cisza wypełniła pomieszczenie. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Hermiona miała rację, ale mogła być nieco delikatniejsza, próbując przekazać swój punkt widzenia. Porównanie Rona do Malfoya było prawdopodobnie najgorszą rzeczą, jaką Hermiona mogła zrobić.

- Możesz w to uwierzyć!? – zapytał oburzony Ron. – Ona całkowicie zwariowała, mówię ci! Całkowicie!

Harry wypuścił długi oddech, przeczesując dłonią włosy. To był naprawdę jeden z ostatnich tematów, jakie chciał poruszać, ale co miał zrobić? Opowiedzenie się po którejkolwiek stronie skończy się tylko katastrofą, ale jasne było, że Ron i Hermiona musieli znaleźć jakiś wspólny język, inaczej doprowadzą się do szaleństwa.

- Hermiona nie zwariowała, Ron – powiedział w końcu Harry. – Mogę go nie lubić, ale zapłacił za swoje błędy. Spędził rok w Azkabanie i stracił niemal wszystko. Jeśli będzie się zachowywał, to kim my jesteśmy, żeby się temu sprzeciwiać?

Ron wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem przez dłuższą chwilę, po czym wypadł z pokoju jak Hermiona, zatrzaskując drzwi. Ramiona Harry’ego opadły, więc zmienił pozycję i oparł się o zagłówek. To tyle jeśli chodzi o miłą, spokojną rozmowę między przyjaciółmi.

- Ktoś to musiał powiedzieć, Harry – stwierdził w końcu Neville. – Zachowywali się tak od tygodni, odkąd…

Harry spojrzał na Neville’a z ciekawością, podczas gdy ten uniknął jego wzroku.

- Odkąd? – prowokował.

Odpowiedziała Ginny.

- Odkąd spróbowali być razem. Nikt z nas nie wiedział, że w ogóle próbowali. Są całkowitymi przeciwieństwami.

- Pewnie nie chcą, żebyś o tym wiedział, Harry – powiedział cicho Neville. – Nigdy tak naprawdę nie powiedzieli, że są parą. Po prostu zauważyliśmy, że przez krótki czas bywali więcej razem i kiedy to się skończyło zaczęli więcej się kłócić. Próbowaliśmy porozmawiać z Ronem, ale on wszystkiemu zaprzecza.

- Próbowałam też rozmawiać z Hermioną, ale wiesz, jaka ona potrafi być – dodała Ginny. – Mam nadzieję, że szybko się z tego otrząsną, ponieważ wszyscy jesteśmy na skraju wytrzymałości.

Harry tylko wpatrywał się w Ginny i Neville’a przez dłuższą chwilę, gdy jego umysł powoli przetwarzał wszystko, co usłyszał. To było dziwne. Potrafił radzić sobie w sytuacji życia i śmierci, ale nastoletnie hormony i związki były zupełnie nowym terytorium. W zeszłym roku tylko Ron pozwolił, by jego emocje przysłoniły osąd. Sądził, że Ron wyciągnął tego lekcję. Oczywiście tak się nie stało, a teraz jest zaangażowana również Hermiona.

- Przepracują to tylko, jeśli się ich do tego zmusi – powiedział Harry bardziej do siebie niż reszty.

Ginny nagle uśmiechnęła się szeroko.

- Mam! – wykrzyknęła, po czym podbiegła do boku Harry’ego. – Właź do łóżka. – Harry zawahał się na moment, po czym ostrożnie wykonał polecenie. – Dobrze. Mam pomysł, ale żeby zadziałał, wszyscy musimy grać razem. Zejdziemy na dół i powiemy Ronowi i Hermionie, że jeszcze nie radzisz sobie z ich kłótniami. Jeśli będą chcieli cię zobaczyć w najbliższym czasie, muszą popracować nad tym, co się między nimi dzieje.

- A to zrobią, ponieważ zrobią wszystko, żeby zobaczyć Harry’ego – dodał Neville z uśmiechem. – Genialne, Ginny.

Jednak Harry nie był tak entuzjastyczny.

- No nie wiem. Przez to wydaję się słabszy, niż jestem w rzeczywistości.

- Pamiętaj, wierz w wiarygodne – powiedziała z rozmarzeniem Luna, podchodząc do okna. – Nie sądzę, żeby do głowy im przyszła słabość. Z drugiej strony, potrzeba spokojnego otoczenia to inna historia.

Neville przez długą sekundę patrzył na Lunę z uniesioną brwią, po czym skupił uwagę na Harrym.

- Proszę, powiedz mi, że ma to dla ciebie jakiś sens, bo ja nic nie rozumiem.

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. To właśnie lubił w Neville’u. Nie żądał, by wiedzieć, o czym Luna mówiła, tylko potrzebował pełnego nadziei zapewnienia, że nie zwariował. To sprawiło, że Harry poczuł się nieco winny, że ukrywa taki sekret przed kimś, kto nigdy nie zachwiał się w swojej lojalności, ale naprawdę nie mógł ryzykować, że dowiedzą się o tym niewłaściwi ludzie.

- Ma sens – potwierdził Harry. – Przykro mi, ale w tej chwili im mniej osób rozumie, o czym mówi Luna, tym lepiej.

- Rozumiemy, Harry – powiedziała uspokajająco Ginny. – Każdy ma prawo do swoich sekretów, nawet Harry Potter.

- Dokładnie – potwierdził Neville, kiwając głową i zsunął się z łóżka. – Cóż, powinniśmy iść, jeśli chcemy złapać Rona i Hermionę, zanim wrócą. Będziemy w kontakcie, Harry. Prawdę mówiąc, teraz, gdy wiadomo, że się obudziłeś, przypuszczam, że będziesz dostawał o wiele więcej listów niż normalnie.

Harry nie mógł powstrzymać dezorientacji.

- Neville, nie otrzymałem żadnych listów.

Neville i Ginny wymienili zaskoczone spojrzenia.

- Może powinieneś zapytać o to Syriusza i Remusa – powiedziała ostrożnie Ginny. – Kilka tygodni temu opublikowano w „Proroku Codziennym” twoją sytuację, ponieważ tak wiele ludzi próbowało wysyłać ci jakieś rzeczy. Wszystko dostaje Ministerstwo i sprawdza pod kątem klątw. Potem dzieli na dwie kategorie. Wszystko z listy, którą zapewnili Syriusz i Remus, zostaje przekazane Tonks. Cała reszta wysyłana jest do świętego Munga.

- Może odpowiadanie na listy nie jest teraz priorytetem – zaproponowała nonszalancko Luna. – Na twoim miejscu skupiłabym się całkowicie na powrocie do szkoły.

Harry wpatrywał się w Lunę ze zdumieniem. To było dziwnie jasne.

- Porozmawiam o tym z Syriuszem i Remusem – powiedział w końcu. – Bez względu na wszystko, powiem im, żeby przekazywali mi wasze listy. Miło byłoby wiedzieć, co dzieje się w prawdziwym świecie od kogoś, kto nie będzie owijał w bawełnę.

Drzwi się otworzyły, zaskakując wszystkich w pokoju przez moment, nim się nie zorientowali, że to Remus wchodzi do środka, a nie Ron czy Hermiona.

- Obawiam się, ze czasu już iść – powiedział z lekką surowością w głosie. – Ron i Hermiona już zostali odesłani do Hogwartu.

- Eee… jasne – powiedział niespokojnie Neville. – W takim razie pójdziemy. Porozmawiamy później, Harry?

Harry skinął głową, obserwując, jak Neville, Ginny i Luna wychodzą szybko z pokoju. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale surowy Remus był dość onieśmielający, nawet gdy mocno opierał się na swojej lasce. W chwili, gdy zostali sami, Harry zauważył, że zastraszająca postawa Remusa nieco się zmieniła, nim ten skupił swoją uwagę na Harry’ego. Ten Remus wyglądał na zmęczonego i wyczerpanego.

- Harry, myślę, że musimy porozmawiać o kilku sprawach – powiedział Remus zmęczonym głosem, wyciągając różdżkę i machając nią w kierunku najbliższego krzesła, powodując, że przeleciało i ustawiło się tuż za nim. Z westchnieniem ulgi usiadł i ponownie skupił się na Harry. – Nigdy nie próbowaliśmy niczego przed tobą ukrywać. Chcieliśmy tylko czekać tak długo, jak to możliwe, żeby nie rozpraszać cię w swoim powracaniu do zdrowia. Widzisz, Harry, w świecie czarodziejów jest wiele typów ludzi…