Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 7 listopada 2020

MH - Rozdział 8 – Wolność wyboru

Kiedy Harry ponownie się obudził, usłyszał szepty. Leżąc na brzuchu, Harry odwrócił głowę w kierunku głosów i powoli otworzył oczy. Ze zdziwieniem stwierdził, że ponownie znajdował się w pokoju Remusa, ale tym razem był on jasno oświetlony. Remus siedział oparty plecami o wezgłowie i z tacą na kolanach. Przy łóżku siedziały dwie, nieco zamazane postacie. Sądząc po rudych włosach wysokiego chłopaka i krzaczastych, brązowych włosach niższej dziewczyny, Harry wiedział, że to Ron i Hermiona rozmawiali z Remusem.

Pytania natychmiast przyszły mu do głowy. Co Remus im powiedział? Czy powiedział im, co widział w myślodsiewni profesora Dumbledore’a? Czy wspomniał, jak Harry mógł wyczuwać emocje? Nie. Nie, Remus by tego nie zrobił. Ani Syriusz, ani Remus nie powiedzieliby nikomu czegoś takiego bez pytania. Zamykając oczy, Harry wyczuł niepokój i zdenerwowanie. Te emocje były bardzo powszechne. Wydawało się, że wszyscy się o niego martwili i byli niepewni, co powiedzieć albo jak się zachować. Harry mógł się z tym utożsamić. Chociaż Weasleyowie zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby atmosfera wczorajszej nocy nie była niezręczna, Harry wciąż czuł się nieswojo i wiedział, ze to jego wina, że czuł się w taki sposób.

Ale to naprawię. Postaram się im więcej zwierzać. Obiecuję.

Łóżko się poruszyło i nim Harry mógł choćby zareagować, po jego twarzy przesunęła się wilgotna i szorstka rzecz. Jęknął z irytacji, odepchnął dużego, futrzastego psa i otarł ślinę z twarzy. Nienawidził, kiedy Midnight budził go w ten sposób, chociaż był to jedyny sposób, by obudzić Harry’ego szybko, nie strasząc go na śmierć.

Odwracając się na plecy, Harry natychmiast został obrzucony kolejną serią liźnięć dużego języka Midnighta, nim położył się on między Harrym i Remusem. Jego duże, niebieskie oczy wpatrywały się w Harry’ego, po czym Midnight zaskomlał żałośnie. Harry jęknął kolejny raz i zaczął drapać Midnighta za uszami. Dłoń potargała włosy Harry’ego, sprawiając, że chłopak spojrzał na Remusa i uśmiechnął się, wiedząc, że jego opiekun śmiał się z powodu wybryków Midnighta.

- Mamy towarzystwo, szczeniaku – powiedział Remus z uśmiechem. – Najwyraźniej dzisiaj dotarły listy z Hogwartu i twoi przyjaciele nie mogli się doczekać, by o nich z tobą porozmawiać.

Harry otarł pozostałe zmęczenie z oczu i powoli usiadł, by uniknąć zawrotów głowy.

- Listy z Hogwartu? – zapytał pytająco, opierając się o wezgłowie i chwycił okulary ze stolika nocnego. – Ale nie widziałem jeszcze nawet moich wyników SUMów, a Syriusz powiedział…

- Nie słuchaj wszystkiego, co Syriusz mówi – przerwał mu łagodnie Remus. – Czego ty chcesz, Harry? Chcesz wrócić do szkoły po tym, co stało się w czerwcu?

Harry wzruszył ramionami. Naprawdę nie wiedział, czego chciał, poza uszczęśliwieniem Syriusza i Remusa. Hogwart był pierwszym miejscem, które mógł nazwać domem, ale teraz miał prawdziwy dom i prawdziwą rodzinę. Uwielbiał mieszkać w Dworze Blacków, ale czy mógł naprawdę odwrócił się od Hogwartu… nawet po tym, co się stało? Czy mógł już nigdy więcej nie wejść w jej ściany, tylko dlatego, że bał się możliwych niebezpieczeństw? O wiele łatwiej, gdy decyzja jest podejmowana za mnie. To było sedno problemu. Harry już nie ufał sobie w podejmowaniu decyzji.

- Harry! – krzyknęła zszokowana Hermiona. – Musisz wrócić do szkoły! Musisz dokończyć edukację!

Syriusz pojawił się z trzaskiem i spiorunował Hermionę wzrokiem.

- Jaki sens ma ukończenie edukacji, skoro będzie martwy? – odparował. – Harry ginie niemal każdego roku, gdy jest w Hogwarcie. Jeśli pozostanie tutaj go ochroni, to tak właśnie zrobi.

- Ale powinien być to jego wybór, Syriuszu – wtrącił stanowczo Remus. – Poppy miała rację, gdy tu była. Trzymanie Harry’ego w odosobnieniu mu nie pomoże. Musi być wokół ludzi.

Harry pochylił głowę, jego ramiona opadły. I Syriusz, i Remus mieli rację. Harry był w niebezpieczeństwie odkąd wszedł w świat czarodziejów w wieku jedenastu lat, ale trzymanie się z dala od ludzi tylko ograniczy jego empatyczne zdolności. Nie mógł powstrzymać wzdrygnięcia na myśl, że zostanie przytłoczony emocjami tak, jak tamtej nocy, gdy przywrócono mu magię. Czy ryzyko niebezpieczeństwa było tego warte? Harry zwyczajnie nie wiedział.

Syriusz i Remus zauważyli przygnębienie Harry’ego i porzucili kłótnię. Remus sięgnął do stolika nocnego i wziął dwie koperty.

- Masz, Harry – powiedział Remus, podając chłopcu jeden z listów. – Wydaje mi się, że leżą tu już dość długo. Może go otworzysz?

Harry nerwowo wziął kopertę i po zerknięciu na Syriusza rozciął ją i rozwinął pergamin.

Wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych

Oceny pozytywne:

Wybitny (W)

Powyżej Oczekiwań (P)

Zadowalający (Z)

Oceny negatywne:

Nędzny (N)

Okropny (O)

Troll (T)

Harry James Potter otrzymał:

Astronomia – P

Opieka nad magicznymi stworzeniami – W

Zaklęcia – W

Obrona przed czarną magią – W

Wróżbiarstwo – Z

Zielarstwo – W

Historia magii – P

Eliksiry – P

Transmutacja – W

Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak, u licha, zdołał zdobyć pięć ocen „wybitnych”? Jak zdołał otrzymać „zadowalający” z wróżbiarstwa? Przeczytał kilka razy swoje oceny, nim dostrzegł ocenę z eliksirów. „Powyżej oczekiwań” było niezwykłym osiągnięciem, gdyby Harry nie wiedział, że potrzebuje „Wybitnego”, by dostać się do OWTM-owej klasy, która była wymagana w przypadku zawodów, o których dyskutował z profesor McGonagall.

- No i? – zapytał Syriusz niespokojnie. – Jak ci poszło, Harry? – Harry niechętnie przekazał mu swoje wyniki i czekał, gdy Syriusz krzyknął zszokowany. – Harry, to niesamowite! Pięć Wybitnych! Jak tego dokonałeś! „Powyżej oczekiwań” z eliksirów i historii magii!

- Co!? – krzyknął Remus, zabierając pergamin od Syriusza i spoglądając na niego. Jego uśmiech poszerzył się i pociągnął Harry’ego do uścisku. – Jestem z ciebie tak dumny, szczeniaku! Dziewięć SUM-ów! Zdałeś wszystko, nawet wróżbiarstwo!

Teraz Hermiona wzięła pergamin i przeczytała go, podczas gdy Ron spoglądał jej przez ramię.

- Są niesamowite, Harry – powiedziała, unosząc wzrok i uśmiechając się współczująco. – Ale szkoda eliksirów. Profesor Snape mówił całkiem jasno, że nie przyjmie nikogo z oceną inną niż „wybitny” na SUM-ach.

Radość w pokoju natychmiast zniknęła. Syriusz i Remus spojrzeli na Harry’ego ze współczuciem, teraz rozumiejąc, dlaczego Harry był tak cicho. Kto by nie był w chwili, gdy jego marzenia właśnie umarły?

- Przykro mi, dzieciaku – powiedział łagodnie Syriusz. – Wiem, że poważnie myślałeś o zostaniu uzdrowicielem.

Harry wzruszył bezradnie ramionami, unikając kontaktu wzrokowego z wszystkimi dookoła. Współczucie i litość były tak silne, że Harry czuł się, jakby się dusił. Nienawidził, gdy ludzie mu współczuli.

- Po prostu, gdy pracowałem w szpitalu, pomagałem ludziom – powiedział cicho Harry. – I pierwszy raz w życiu naprawdę myślałem, że jest to coś, co mogę robić po Hogwarcie, co nie będzie związane z Voldemortem. Naprawdę myślałem, że mogę mieć przyszłość.

Remus zacieśnił uścisk na Harrym.

- Więc trzymaj się tego marzenia – powiedział stanowczo. – Jeśli Severus nie przyjmie cię do klasy, zapewnimy ci prywatne korepetycje i znajdziemy sposób, żebyś podjął się egzaminu. – Syriusz rzucił Remusowi ostrzegawcze spojrzenie. – To znaczy, oczywiście, jeśli chcesz wrócić do Hogwartu, a pragnę przypomnieć twojemu chrzestnemu, że kiedyś też był nastolatkiem. Wydaje mi się, że pamiętam, że Syriusz również uciekł z domu…

- To coś zupełnie innego! – zaprotestował Syriusz.

- Może – odparł nonszalancko Remus. – Uciekłeś, bo nie mogłeś znieść swojej rodziny. Harry uciekł, by chronić swoją rodzinę. – Syriusz ponownie poruszył się, by zaprotestować. – Nie mówię, że Harry zrobił dobrze, Syriuszu. Zgadzam się z tobą, że powinien być uziemiony, ale trzymanie go w tym domu wbrew jego woli nie jest rozwiązaniem. Kiedy my byliśmy nastolatkami też popełniliśmy błędy i to dość poważne… nie sądzisz?

Syriusz skrzywił się i przeczesał drżącą dłonią włosy.

- Wiem, że masz rację, Lunatyku, ale to jest Harry – nalegał, chociaż wszyscy widzieli, że jego stanowczość się zachwiała. Syriusz powoli przesunął wzrok, żeby niebieskie oczy napotkały zielone. – Wiem, że czułeś, że nie miałeś innego wyboru, Harry. Widziałem wspomnienie. Słyszałem ten głos i przez moment też sądziłem, że to James. Widziałem, co się stało w tamtej celi. Czy możesz mnie winić za to, że chcę cię od tego uchronić?

Harry potrząsnął głową.

- Jestem wdzięczny, że ci zależy, Syriuszu – powiedział zgodnie z prawdą, po czym spojrzał na Remusa, wzruszając ramionami. – To nic wielkiego. Jeśli nie chcecie, żebym poszedł do Hogwartu, nie muszę.

Ron i Hermiona wpatrywali się w Harry’ego zszokowani.

- A co z twoją edukacją? – zapytała przerażona Hermiona. – Tak ciężko pracowałeś! Nie możesz teraz po prostu zrezygnować!

- Co z Quidditchem? – dodał Ron, zdobywając tym uderzenie w tył głowy od Hermiony. – To znaczy, nie możesz! – powiedział szybko, pocierając głowę. – Hogwart bez ciebie nie będzie taki sam! Co z GD?

Remus i Syriusz wymienili spojrzenia, obaj wiedząc, że Harry będzie wykonywał swoje obowiązki, zamiast robić to, co chce.

- Cóż, wciąż mamy miesiąc na podjęcie decyzji – powiedział dyplomatycznie Remus, podając Harry’emu drugi list. – Śmiało, otwórz. Zobaczymy, jakie interesujące tytuły wybrali na ten rok nauczyciele.

Otwierając kopertę z Hogwartu, Harry z zaskoczeniem zobaczył, że jest w niej coś więcej niż list oraz lista podręczników. Wypadła z niej odznaka, podobna do odznaki prefekta, tylko że w miejscu, gdzie powinno znajdować się „P” było duże „K”. Harry ledwie mógł uwierzyć własnym oczom. Został Kapitanem drużyny Quidditcha! Harry ostrożnie zerknął na Syriusza i Remusa, widząc mieszane reakcje. Remus uśmiechał się promiennie, podczas gdy Syriusz desperacko próbował trzymać swój temperament na wodzy, ale mimo wszystko mu się to nie udawało.

- Gratulacje, Harry! – zawołała radośnie Hermiona. – Masz teraz równy status z Prefektami! Możesz nawet korzystać z naszej specjalnej łazienki!

Remus poczochrał włosy Harry’ego, po czył ułożył się wygodniej.

- Jestem z ciebie dumny, szczeniaku – powiedział szczerze. – Ciężko na to pracowałeś, choć teraz będziesz musiał ograniczyć ilość akrobacji. Kapitan nie może być cały czas trzymany w skrzydle szpitalnym, prawda?

- To wspaniale, Harry! – powiedział Ron z promiennym uśmiechem. – Teraz musisz wrócić! Nie możemy mieć drużyny bez Kapitana!

To z pewnością były źle dobrane słowa i wszyscy to wiedzieli.

- Ach, Ron, Hermiono, może pomożecie Harry’emu przejść do jego pokoju i porozmawiacie – powiedział od niechcenia Remus. – Wygląda na to, że mamy z Syriuszem kilka rzeczy do przedyskutowania.

Ron i Hermiona skinęli nerwowo głowami, wstali i podeszli do łóżka. Od Syriusza promieniował gniew. Harry nie musiał by empatą, żeby to wiedzieć i od razu poczuł wyjątkowe poczucie winy, że był przyczyną wściekłości Syriusza. Rzuciwszy niespokojne spojrzenie na obu swoich opiekunów, Harry westchnął pokonany, po czym zsunął się na skraj łóżka, gdzie Ron i Hermiona pomogli mu wstać. Zamknął mocno oczy, gdy uderzyła w niego fala zawrotów głowy. Minęły po chwili, więc Harry pozwolił Ronowi i Hermionie wyprowadzić go z pokoju.

W chwili, gdy wyszedł na korytarz, drzwi zamknęły się za nim, sygnalizując, że jego opiekunowie najprawdopodobniej będą na siebie krzyczeć. To nie zdarzało się często. W rzeczywistości, Harry mógł policzyć na palcach jednej ręki, ile razy Syriusz i Remus tak źle się kłócili i zwykle był to ten sam temat: nadopiekuńcza natura Syriusza. Harry wiedział, że Remus jest tak samo zmartwiony, jak Syriusz, ale Remus zdawał się rozumieć, że zamykanie kogoś w domu nie było rozwiązaniem. Zdarzyło się to kilka razy zeszłego lata, kiedy Harry dochodził do siebie po pojedynku z Voldemortem i wyglądało na to, że teraz się to powtórzy, chociaż Syriusz miał więcej argumentów przeciwko Remusowi. Syriusz miał więcej dowodów na to, że zatrzymanie Harry’ego na Grimmauld Place 12 było jedynym sposobem, by był bezpieczny.

Kiedy weszli do pokoju Harry’ego, Hermiona pospieszyła do przodu i odsunęła przykrycie z łóżka Harry’ego. Ron mocno chwycił ramiona Harry’ego i podpierał go, gdy powoli siadał na łóżku. Harry powstrzymał swoją frustrację, gdy Hermiona naciągnęła narzutę na dolną część jego ciała. Nienawidził tego, że nie może nawet pójść do własnego pokoju bez asysty. Nienawidził tego, że tak długo wracał po tym wszystkim do siebie.

Ron poruszył się pierwszy i usiadł w nogach łóżka, podczas gdy Hermiona usiadła na krześle przy łóżku Harry’ego.

- Eee… przepraszam, Harry – powiedział niespokojnie Ron. – Nie chciałem tak zdenerwować Syriusza. Po prostu pomyślałem, że… skoro teraz jesteś Kapitanem… Syriusz zda sobie sprawę, że należysz do Hogwartu.

- Albo Syriusz pomyśli, że Harry został Kapitanem, żeby wrócił do Hogwartu – sprzeciwiła się Hermiona. – Skoro Syriusz jest tak zły na profesora Dumbledore’a, rozumiem, dlaczego on zachowuje się w taki sposób. Mogę sobie tylko wyobrazić, jaki będzie dla ciebie ten rok szkolny, Harry.

Harry spojrzał na Hermionę z pustym wyrazem twarzy.

- Dlaczego miałby być inny niż wszystkie? – zapytał. – Nie zmieniłem się…

- Ależ się zmieniłeś, Harry – przerwała jej Hermiona. – Dorosłeś całkiem sporo od zeszłego roku i chociaż straciłeś trochę na wadze, wciąż jesteś zbudowany lepiej niż większość chłopców w Hogwarcie. Dodaj do tego to, co osiągnąłeś i… cóż… powiem tylko, że prawdopodobnie nie będziesz miał problemu ze znalezieniem dziewczyny, która będzie tobą zainteresowana.

Harry opadł na poduszki, myśląc nad wszystkim, co powiedziała Hermiona. Wiedział, że randkowanie jest normalne, ale unikał tego w przeszłości. Zawsze wydawał się martwić o ważniejsze sprawy. Jak na przykład przeżycie.

- Ale jak wiele z nich będzie zainteresowana widywaniem się z chłopcem, który przeżył? – zapytał retorycznie Harry. – Może powinienem po prostu wrócić do bycia Orionem i zapomnieć, że Harry Potter w ogóle istniał.

Ron i Hermiona wymienili niespokojne spojrzenia.

- Rozumiem, że „Orion” było imieniem, którego używałeś podczas ucieczki? – zapytała delikatnie Hermiona.

Harry skinął głową.

- Miałem na imię Jonathan Orion Evans, ale wszyscy w szpitalu nazywali mnie Orion – powiedział. – Miło było choć raz być normalnym. Nie byłem nienawidzony albo uwielbiany za coś, nad czym nie miałem kontroli.

- Ale żyłeś kłamstwem – powiedziała łagodnie Hermiona. – Nie jesteś… eee… Orionem. Jesteś Harry i wszystkim tym, co się wiąże z byciem Harrym… włącznie z byciem czarodziejem.

- Jak to zrobiłeś, Harry? – zapytał bez ogródek Ron. – Jak zdołałeś uciec z Hogwartu? W piątek rano powiedziano nam, że wokół terenu rozmieszczono dodatkowe osłony, by uniemożliwić komukolwiek wejście do Hogwartu lub opuszczenie go. Dopiero później odkryliśmy, że noc wcześniej śmierciożerca zdołał wślizgnąć się i zabrać cię do Ministerstwa.

Harry westchnął, po czym powiedział im, jak zdołał opuścić zamek: dzięki Fawkesowi. Powiedział im wszystko o tej nocy, poza rozmową z Hogwartem. Ron i Hermiona słuchali niecierpliwie, gdy Harry opowiadał im o spotkaniu doktora Rolandsa i pracy w szpitalu. Kiedy Harry zaczął, odkrył, że ciężko mu skończyć. Powiedział im o cotygodniowych spotkaniach z Fawkesem i jak dowiedział się, że Voldemort go szuka. Ron i Hermiona byli przerażeni, słysząc relację o ataku na Charing Cross Road i o tym, co się stało potem.

Nie mówił wiele o byciu więźniem Voldemorta. Harry wiedział, że Ron i Hermiona chcieli poznać szczegóły, ale o niektórych rzeczach trudno mu było mówić. Zamiast tego Harry doszedł do wniosku, że nadszedł czas powiedzieć im o czymś innym i mógł mieć tylko nadzieję, że będą mu współczuć wystarczająco mocno, żeby go wysłuchać.

- Jest coś jeszcze – zaczął. – Zeszłej nocy zdałem sobie sprawę, co prawdopodobnie czuliście, odkąd Syriusz i Remus pojawili się w moim życiu. Dowiedziałem się, jak to jest być w ciemności. Nie wiedziałem, że Ginny spotyka się z Deanem ani to, że Bill zaręczył się z Fleur i poczułem się, jakbym coś tracił.

Ron i Hermiona pochylili się z niecierpliwością.

- Od jakiegoś czasu nie byłem zbyt otwarty, ponieważ bałem się, jak zareagujecie – kontynuował Harry, a jego głos zadrżał lekko. – W pewnym sensie wciąż się boję. Wiem, że to, przez co przeszedłem, nie było normalne. – Wypuścił nerwowe westchnienie, przeczesując dłonią swoje potargane włosy. Nie było tak łatwo o tym rozmawiać. – Pamiętacie szkolenie, które przeszedłem przed naszym trzecim rokiem?

Ron i Hermiona skinęli głowami.

- Miałeś się nauczyć, jak bronić się przed Syriuszem – powiedziała rzeczowo Hermiona.

Harry skinął głową.

- Cóż… widzicie… Dumbledore wierzy, że to wszystko spowodowało – powiedział cicho. – Zaczęło się, gdy ćwiczyłem z Remusem zaklęcie Patronusa. Ja… eee… jakby przeciążałem moje zaklęcia… od czasu do czasu. Nie zdarzało się to często, póki byłem uważny i nie sądziłem, że jest to coś, czym muszę się martwić, ale zmieniło się to latem podczas naszego czwartego roku. Te… eee… przeciążenia zaczęły zdarzać się samoistnie.

- Puchar Świata! – wykrzyknął Ron. – Upadłeś w loży! To było to?

Harry ponownie skinął głową.

- Przeciążenia zmieniły się w magiczne wybuchy – powiedział, patrząc na swoje dłonie złożona na jego kolanach. – Były potężne i niezwykle bolesne. Nie zadziały się często, ale kiedy były, czułem się, jakbym oszalał. Nie miałem nad tym kontroli, więc Dumbledore dał mi naszyjnik tłumiący. Działał przez większość czasu. Zawiódł tylko raz, podczas drugiego zadania, kiedy pod wodą miałem dwa wybuchy. – Hermiona sapnęła. – Naszyjnik nie mógł aż tyle wchłonąć, więc musiałem to wykorzystać, by uwolnić się od druzgotków.

- A co się działo po trzecim zadaniu? – zapytała Hermiona. – Wtedy też zawiódł?

Harry pokręcił głową.

- Voldemort odkrył naszyjnik i zdjął go przed pojedynkiem – powiedział z lekkim dreszczem, gdy wspomnienie wróciło do niego z pełną mocą. – Tej nocy miałem trzy wybuchy. To one mnie uratowały, ale jednocześnie prawie mnie zabiły. Moje ciało nie mogło znieść takiego napięcia. Moje płuca zapadły się, a serce osłabło do tego stopnia, że każdy stres mógł spowodować jego zawał. Dlatego byłem tak uważnie monitorowany zeszłego lata. Martwiliśmy się, że wybuchy wpłyną na moje serce. Wybuchy nadal nadchodziły, ale nie były tak mocne, jak wcześniej, więc byłem w stanie żyć bez dalszych komplikacji.

Hermiona złapała Harry’ego za rękę, wpatrując się w niego, desperacko chcąc, żeby kontynuował. Z drugiej strony Ron miał na twarzy wyraz niepokoju, prawie jakby był zdenerwowany tym, dokąd zmierza ta rozmowa. Harry wiedział, że z tej dwójki, Ron najprawdopodobniej będzie miał z tym problem, ponieważ był on wychowany w świecie czarodziejów i wiedział, co było akceptowane, a co nie.

- Cóż, w zeszłym roku wybuchy nie zdarzały się często – kontynuował Harry, wzruszając ramionami. – Wydawały się manifestować, gdy ich absolutnie potrzebowałem i byłem w stanie je wykorzystać, by wydostać się z kilku trudnych sytuacji. – Przyglądał im się przez  moment, nerwowo przygryzając wargę. No i nic. – Ale już ich nie mam, a przynajmniej tak myślę. Kiedy byłem w Londynie, zauważyłem, że coś się zmieniło. Odkryłem, że… odkryłem, że potrafię wyczuwać emocje ludzi wokół mnie.

Oczy Hermiony rozszerzyły się, a szczęka Rona opadła.

- Więc… wiesz, co teraz czujemy? – zapytała Hermiona z podziwem.

Harry wypuścił długi oddech, zamykając oczy i koncentrując się. Powietrze wypełniała ciekawość wraz z niedowierzaniem i strachem. Ramiona Harry’ego opadły w porażce.

- Boicie się mnie – powiedział cicho. – Jeśli jest to dla was zbyt wiele, rozumiem to. Po prostu pomyślałem, że nadszedł czas, byście poznali prawdę. Jestem zmęczony tymi wszystkimi tajemnicami. Ja… po prostu jestem tym wszystkim zmęczony.

Hermiona wstała i usiadła na skraju łóżka Harry’ego, obejmując go ramionami.

- To nieco straszne, przyznaję – powiedziała szczerze, – ale jesteś naszym najlepszym przyjacielem, Harry. Nie ma znaczenia to, co potrafisz zrobić. To z tego powodu Remus powiedział, że lepiej, jak będziesz wśród ludzi?

Harry skinął głową, owijając ramiona wokół Hermiony, czując ulgę, że go nie opuściła. Spoglądając na Rona, Harry widział, że jego drugi przyjaciel wydaje się toczyć ze sobą wewnętrzną debatę. To zmartwiło Harry’ego. Fakt, że Ron musiał się zastanowić, czy chce pozostać przyjacielem Harry’ego zniszczyło jego wiarę w ich przyjaźń.

W końcu Ron spojrzał na niego nerwowo.

- Co zamierzasz zrobić? – zapytał. – Jeśli Ministerstwo to odkryje to cię zabiorą! Będą twierdzić, że to dla twojego dobra, ale naprawdę będą chcieli, żebyś im pomógł! Zmuszą cię, żebyś im pomagał! Ostatnia znana empata żyła ponad sto lat temu i w końcu popełniła samobójstwo, ponieważ Ministerstwo przetrzymywało ją w więzieniu i nie pozwolili jej być z mężczyzną, którego kochała.

Hermiona odsunęła się i spojrzała na Rona zdezorientowana.

- Nigdy o tym nie słyszałam – powiedziała, poprawiając się, żeby usiąść obok Harry’ego. – Jesteś pewny, że nie jest to jakaś historyjka, którą gdzieś tam usłyszałeś?

Ron przewrócił oczami z irytacją.

- Hermiono, wszyscy, którzy dorastali w czarodziejskim świecie znają historię Sylwii Sinclair – powiedział. – Była zaręczona z czarodziejem, zanim Ministerstwo odkryło jej zdolności. Mówi się, że Ministerstwo nawet zagroziło życiem jej narzeczonego, żeby współpracowała. Po dwóch latach pomocy Ministerstwu, było to dla niej za dużo, więc razem ze swoim narzeczonym zabili się. To był dość duży skandal. Wszyscy uważali, że Ministerstwo posunęło się za daleko, próbując ją kontrolować.

- Och – powiedziała cicho Hermiona. – Jak dla mnie brzmi to bardzo jak „Romeo i Julia”. Czy jesteś pewny, że to się naprawdę stało?

Ron wzruszył ramionami.

- Wiem tylko, że Ginny uwielbiała tą historię, gdy była młodsza – powiedział, po czym spojrzał bezpośrednio na Harry’ego. – Nie powiesz o tym Ministerstwu, prawda?

Harry prychnął, ale wewnętrznie był zachwycony. Wahanie Rona pochodziło z troski, a nie strachu.

- Jasne – powiedział sarkastycznie Harry. – Jestem pewny, że chcieliby usłyszeć, że ich cenny „Wybraniec” może wyczuwać, że są bandą pozbawionych kręgosłupa tchórzy, którzy chcą, żeby nastolatek wygrał za nich wojnę. Nie powiem nikomu, chyba że Syriusz i Remus uznają, że powinienem. Nie powiedzieliśmy nawet Dumbledore’owi. Jednak możemy powiedzieć Tonks. Jest członkiem rodziny.

- To chyba dobrze, że niewielu wie – powiedziała rzeczowo Hermiona, po czym spojrzała na Harry’ego i uśmiechnęła się. – Dzięki, że nam z tym zaufałeś, Harry, choć nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałeś, że się od siebie odwrócimy tylko dlatego, że jesteś inny. Zawsze byłeś inny. Po prostu w końcu to sobie uświadomiłeś.

Harry musiał przyznać, że Hermiona ma rację. Jedyną rzeczą, która tak naprawdę się zmieniła była akceptacja Harry’ego, że był, kim był. Nie był normalny, ani nie był dziwakiem. Był po prostu inny… jak Remus.

^^^

Zaledwie dwa dni po urodzinach, Harry obudził się i dostrzegł na stoliku coś, czego nie było tak poprzedniego wieczoru. Obok swoich okularów, Harry natychmiast rozpoznał swoją różdżkę z ostrokrzewu, której używał przez ostatnie pięć lat. Założył swoje okulary, po czym owinął palce wokół różdżki. Była ciepła i pocieszająca, a po bliższym przyjrzeniu, Harry zauważył, że wokół rączki znajdowały się ślady przypominające płomienie. Nie wiedział, co to oznacza, ale musiał przyznać, ze trochę mu się podobały. Płomienie przypominały mu o Feniksie i wszystkim, co feniks dla niego zrobił w przeszłości.

Hedwiga również wróciła z Nory i nie starała się ukryć swojego niezadowolenia z jego powodu. Przez prawie dwa dni Hedwiga siedziała do niego plecami, od czasu do czasu spoglądając przez ramię, by upewnić się, że chłopak wciąż tam jest. Harry przepraszał wielokrotnie, mówiąc jej, jak bardzo za nią tęsknił i jak wiele o niej myślał, gdy go nie było. Syriusz i Remus uznali całą sytuację za całkowicie zabawną, zwłaszcza, że im Hedwiga pozwalała się głaskać bez protestu.

Następny tydzień minął powoli. Syriusz w końcu pozwolił Harry’emu wybrać powrót do Hogwartu, ale to nie znaczyło, że Syriusz zachował swoją opinię dla siebie. W ciągu tygodnia Harry słyszał więcej opowieści o tym, jak niebezpieczny jest Hogwart, niż kiedykolwiek chciał usłyszeć. Nie pomogło to, że Syriusz uwzględnił przeszłe wyczyny Harry’ego tylko po to, aby uczynić swój punkt widzenia jeszcze silniejszym. Harry w końcu był tak sfrustrowany, że powiedział Syriuszowi, by przestał opowiadać historie albo pójdzie do Hogwartu tylko po chwilę spokoju.

Ta groźba zadziałała. Syriusz natychmiast wycofał się, pozwalając Harry’emu czytać w spokoju. Tonks na początku tygodnia odebrała za niego książki, dzięki czemu miał coś do czytania, poza książkami w rodzinnej bibliotece Blacków. Harry miał przeczucie, że Remus miał z tym coś wspólnego, ale zachował tą myśl dla siebie. Łatwo było dostrzec, że chociaż Tonks nie chciała, by Harry wyjeżdżał, zgadzała się z Remusem, że to powinien być wybór Harry’ego. Harry nie wiedział, czy być wdzięczny, czy nie. Wciąż była w nim część, która nie chciała dokonać wyboru ze strachu, co się może wydarzyć.

Tonks przyjęła wyjaśnienie, że Harry jest empatą dość dobrze i zgodziła się z Ronem, że Ministerstwo nie powinno wiedzieć. Słyszała tą samą historię, o której wspomniał Ron, choć Syriusz i Remus upierali się, że historia Sylwii Sinclair była tylko historyjką, którą matki opowiadały swoim dzieciom o tym, jak daleko ludzie potrafią się posunąć dla miłości. W odwecie Tonks zaczarowała włosy Syriusza na zielono, co rozpoczęło wojnę na żarty. Harry i Remus dołożyli wszelkich starań, żeby nie wchodzić w drogę walczącym kuzynom. Jeśli w zeszłe wakacje dostali jakąś wskazówkę to żarty zwykle wiązały się z upokorzeniem.

Jedyną drastyczną zmianą podczas tego tygodnia było to, że Ron i Hermiona odwiedzali go każdego dnia, a od czasu do czasu towarzyszyła im Ginny. Dowiedział się, że Hermiona zdała wszystkie swoje SUM-y z ocenami „Wybitny” oraz jednym „Powyżej Oczekiwań” z obrony przed czarną magią. Ron otrzymał siedem SUM-ów i wydawał się być raczej dumny, że zdobył więcej SUM-ów niż Fred i George razem wzięci.

Harry dowiedział się też, że Weasleyowie i Hermiona udali się na ulicę pokątną, jednak zdali sobie sprawę, jaki wpływ na to miejsce miała już wojna. Florian Fortescue, mężczyzna z lodziarni, zaginął, tak samo jak Ollivander. Ron opisał potworne szczegóły ich spotkania z Draco Malfoyem u Madam Malkin. Harry nie przegapił zirytowanego wyrazu twarzy Hermiony, kiedy Ron mówił dalej o tym, jak Malfoy naśmiewał się z porwania Harry’ego. „Więc jak ma się Idealny Potter? Słyszałem, że krzyczy jak dziewczynka.” Draco Malfoy już dokładnie wiedział, jak rozpalić gniew Rona i po wysłuchaniu Rona, Harry widział, że Malfoy osiągnął swoje zadanie. Harry kłamałby, gdyby powiedział, że komentarze nie bolały, ale zbyt dobrze znał Malfoya. Uczeń Slytherinu zawsze polegał na słowach i psutych groźbach, by poczuć się silniejszym niż w rzeczywistości był.

Punkt kulminacyjny tej wizyty nastąpił, gdy Ron, Hermiona i Ginny powiedzieli Harry’emu o swojej wizycie w Magicznych Dowcipach Weasleyów. Harry nie mógł uwierzyć w szeroką gamę produktów, które sprzedawali bliźniacy. Były Bombonierki Lesera, Patentowane Zaklęcia Wywołujące Sny na Jawie, Jadalne Mroczne Znaki, Peleryny Obronne, Rękawice Obronne, Proszek Natychmiastowej Ciemności, Detonator Pozorujący, Eliksiry Miłości, Pufki Pigmejskie, a nawet pióra samomaczające, samosprawdzające i samoodpowiadające. Ginny kupiła sobie fioletowego Pufka pigmejskiego, Arnolda, a okrągła puchowa kulka od razu polubiła Harry’ego, wydając z siebie wysokie piski za każdym razem, gdy ktoś próbował ją od niego zabrać.

Najbardziej niewygodnym tematem były zaręczyny Billa z Fleur (czy według Ginny „Flegmą”). Najwyraźniej Fleur nie mogła przestać mówić o Arrym Potterze i próbowała przekonać Billa, żeby był na weselu, ponieważ otwarcie popierał ich związek. Hermiona i Ginny nie widziały sensu w ukrywaniu niechęci do Fleur, a także ujawniły, że pani Weasley też nie pochwalała tego związku. Harry ze smutkiem potrząsnął głową. Bill i Fleur najwyraźniej się kochali. Dlaczego inni nie mogli tego dostrzec?

Pani Pomfrey dotrzymała zaplanowanych wizyt, co dwa dni badając Harry’ego i Remusa. Powrót Harry’ego do zdrowia z pewnością postępował szybciej niż Remusa. W ciągu tygodnia jego potrzeba snu osłabła i mógł nawet chodzić krótki czas bez zmęczenia i zawrotów głowy. Harry otrzymał teraz polecenie rozpoczęcia lekkiej aktywności fizycznej, by odzyskał siły. Syriusz natychmiast podjął się tego zadania i pracował z Harrym nad formami sztuk walki, podobnymi do tych, których Harry nauczył się podczas poprzednich wakacji. Były powolne i niemęczące, ale działały na mięśnie, których Harry nie używał przez ostatnie dwa tygodnie.

Z drugiej strony Remus to inna sprawa. Wszyscy wiedzieli, że rekonwalescencja Remusa będzie powolna, nawet z pomocą Harry’ego. Remus miał problem nie spać dłużej niż pięć godzin, a kiedy się budził, był tak znudzony, że Harry i Syriusz robili wszystko, by był zajęty. Normalnie Harry dyskutował o wszystkich pytaniach dotyczących tego, co przeczytał w swoich podręcznikach, podczas gdy Syriusz omawiał z Remusem sprawy Zakonu i wszystkie problemy dotyczące Harry’ego. Ani Syriusz, ani Remus nie uczestniczyli w spotkaniach Zakonu i musieli polegać na Tonks w zakresie nowych informacji i zadań badawczych.

Najbardziej stałym problemem było Ministerstwo. Rufus Scrimgeour zaczynał być coraz bardziej wytrwały w planowaniu spotkań, nawet po pokazaniu wspomnień Harry’ego z pojedynku z Voldemortem. Jako były szef biura aurorów, Scrimgeour poznawał talent, kiedy go dostrzegał i chciał Harry’ego Pottera. Syriusz niemal wpadł w szał, gdy Dumbledore przekazał to opiekunom Harry’ego. Żaden z nich nie chciał, żeby Harry został do czegoś zmuszony.

Gdy słońce powoli zaszło w środę po jego urodzinach, Harry wycofał się na swoją ulubioną kanapę przed kominkiem z książką do obrony przed czarną magią, podczas gdy na górze dyskutowali Syriusz i Remus o sprawach Zakonu. Fascynowała go koncepcja zaklęć niewerbalnych i chętnie czytał na ten temat wszystko, co tylko mógł. Podczas ich pojedynku w Ministerstwie, Voldemort rzucił wiele zaklęć niewerbalnych, które postawiły Harry’ego w niekorzystnej sytuacji… a Harry nie chciał ponownie się znaleźć w takim miejscu. Bez magicznych wybuchów Harry wiedział, że będzie musiał się wziąć do nauki bardziej powszechnych sposobów obrony. Nie mógł pozwolić, by Voldemort znów wygrał.

Otwierając książkę, Harry zmusił się do skoncentrowania na tym, co czytał. Teoria stojąca za używaniem zaklęć niewerbalnych była dość prosta, a w rzeczywistości użycie ich było trudnością. By wymusić zaklęcie, konieczna była Koncentracja i moc umysłu. Nie każdy mógł rzucić zaklęcia niewerbalne, ale Harry był zdecydowany zrobić wszystko, co w jego mocy, by osiągnąć sukces. Potrzebował elementu zaskoczenia. Jego jedyna historia z zaklęciami niewerbalnymi miała miejsce, gdy był pod wodą podczas drugiego zadania i gdy był więźniem Voldemorta. W obu przypadkach był w stanie emocjonalnego niepokoju. Musiał umieć ich używać, kiedy tego potrzebował, a nie tylko wtedy, gdy panikował.

Wybuch zielonych płomieni sprawił, że Harry odskoczył z zaskoczeniem. Jednym ruchem nadgarstka, Harry trzymał różdżkę w dłoni, podczas gdy znajoma postać wyszła z kominka. Długie białe włosy i broda były nie do pomylenia, podobnie jak kolorowe, niebieskie szaty. Harry natychmiast poczuł delikatne fale niepokoju i zdenerwowanie, które były normalnymi emocjami, jakie ostatnio odczuwał do Dumbledore’a. Wiedział, że profesor Dumbledore próbował naprawić napięte stosunki z Syriuszem, ale nie odnosił zbytniego sukcesu. Czasem Syriusz był po prostu zbyt uparty.

Harry odetchnął z ulgą, odkładając różdżkę i zamykając książkę po zaznaczeniu strony. Podnosząc się na nogi, Harry odłożył lekturę i skupił się całkowicie na błyszczących, niebieskich oczach Dumbledore’a.

- Dobry wieczór, proszę pana – powiedział uprzejmie Harry. – Jest pan tu, żeby zobaczyć się z Syriuszem?

Profesor Dumbledore przyjrzał mu się na moment, po czym uśmiechnął się.

- Właściwie to chcę się widzieć z tobą, Harry – powiedział uprzejmie. – Obawiam się, że ta dyskusja jest od dawna spóźniona. Być może najlepiej, jak usiądziesz.

Harry usiadł na kanapie, lekko zdenerwowany. Jego pierwszą myślą było to, że Dumbledore chce porozmawiać o swoim czasie w Londynie i byciu więźniem Voldemorta. To wywołało masę pytań. Co miał powiedzieć? Po reakcji Rona, Harry powiedział Syriuszowi i Remusowi, że nie chce, by ktoś wiedział o jego zdolnościach. Nie chciał ryzykować, że ktoś niechcący o tym powie.

Profesor Dumbledore usiadł na wygodnym krześle po lewej stronie Harry’ego i wyjął małe pudełko ze swoich szat. Położył je na pobliskim stole, po czym skupił uwagę na Harrym.

- Najpierw chcę przeprosić za popełnienie błędu starego człowieka – powiedział szczerze Dumbledore. – Wiem, że w zeszłe święta Bożego Narodzenia wbrew mojemu zdaniu twoi opiekunowie powiedzieli ci o przepowiedni dotyczącej ciebie i Lorda Voldemorta. Nie próbowałem niczego ukryć przed tobą, mój chłopcze. Po prostu myślałem, że jesteś zbyt młody, by nosić to brzemię. Nie zdawałem sobie sprawy, że gdyby twoi opiekunowie nic ci nie powiedzieli, wydarzenia mogły się okazać bardziej katastrofalne, niż były.

Harry nie wiedział, co powiedzieć. Naprawdę nie wyobrażał sobie, by zakończenie semestru mogło pójść gorzej. Cóż, to niekoniecznie była prawda. Remus mógł umrzeć. Syriusz mógł umrzeć. Voldemort mógł odzyskać przepowiednię.

- Ale – zaczął niepewnie Harry, – jeśli Voldemort może manipulować moimi snami i udawać, że jest moim ojcem, ma pan wszelkie prawo nie pewnych rzeczy mi nie mówić. Powiedziałem Syriuszowi i Remusowi, żeby nie mówili mi różnych rzeczy z tego samego powodu.

Dumbledore uśmiechnął się delikatnie.

- Jesteś zbyt wyrozumiały, Harry – powiedział łagodnie. – Niemniej jednak uważam, że to czas, bym był z tobą szczery w sprawach, które dotyczą powodu, dlaczego Voldemort szukał cię przez te wszystkie lata. Voldemortowi powiedziano, że wypowiedziana przepowiednia dotyczyła jego i dziecka, które się wkrótce urodzi. Nie znał jej pełnej treści, ale uważał, że zabicie dziecka wypełni warunki przepowiedni i będzie o krok od zwycięstwa, a ta decyzja odwróciła się przeciwko niemu. Ty, Harry, przeżyłeś.

Harry nie mógł powstrzyma strachu, który wypełnił jego żołądek. Miał przeczucie, że dowie się więcej, niż kiedykolwiek chciał wiedzieć.

- Przez dziesięć lat Voldemort nie słyszał nic o dziecku, które pozostawiło go tak słabego – kontynuował Dumbledore. – Potem spotkał cię, gdy miałeś zaledwie jedenaście lat i jego zainteresowanie wróciło. Voldemort wierzył, że masz specjalne moce, ponieważ żadne normalne dziecko nie mogło mu się przeciwstawić i wygrać. Jego teoria została wzmocniona, kiedy zmierzyłeś się z nim w nocy, gdy odzyskał ciało. Walczyłeś z niewybaczalnymi i pozostawiłeś go w śpiączce na kilka miesięcy, jednak wciąż byłeś tylko dzieckiem. To był początek obsesji Voldemorta, by cię zwerbować, próbując odkryć, czym jest całe proroctwo. Był pewien, że przepowiednia zawiera informację o tym, jak zagwarantować sobie twoją lojalność lub, jeśli to konieczne, jakie środki trzeba podjąć, by cię zniszczyć. Uznał, że przepowiednia odnosi się bardziej do ciebie niż do niego.

Harry zamknął oczy, wypuszczając długi oddech. W pewnym sensie podejrzewał coś takiego, odkąd usłyszał, że istnieje przepowiednia, ale rzeczywiste usłyszenie tego było szokiem. Przez to wszystko stało się bardziej realne. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko stało się przez jakiegoś wróżbitę, kogoś, kto zostawił niejasną przepowiednię, która mogła oznaczać wiele rzeczy.

- Szklana kula, która została zniszczona w Departamencie Tajemnicy była jedynie zapisem rzeczywistej przepowiedni – powiedział powoli profesor Dumbledore, wyciągając różdżkę. – Słyszałem prawdziwe proroctwo od kandydatki na stanowisko nauczycielki wróżbiarstwa. Ta kandydatka była potomkinią bardzo znanej i utalentowanej wieszczki, ale wydawało się, że sama nie ma tego daru. Powiedziałem jej, że nie będzie odpowiednia na to stanowisko i odwróciłem się, a wtedy usłyszałem to.

Po stuknięciu różdżką w pudełko, powiększyło się i otworzyło, ponownie ujawniając myślodsiewnię Dumbledore’a.

- Myślę, że nadszedł czas, byś usłyszał przepowiednię, Harry – powiedział łagodnie Dumbledore. –Jeśli wolisz, by Syriusz przy tobie był dla wsparcia, mogę po niego zajść.

Harry wpatrywał się w myślodsiewnię przez dłuższą chwilę, niepewny, co powiedzieć albo zrobić. Część niego desperacko pragnęła wiedzieć, co mówi przepowiednia, podczas gdy druga część ganiła go za samo rozważenie tego. Nie wierzył w przepowiednie prawda? Istniały tylko do mieszania innym w głowach. Jego życie nie miało konkretnego przeznaczenia. Nie było czegoś takiego jak przeznaczenie ani nawet los. Wybierał własną ścieżkę. Jego życie należało do niego, a nie do kogoś innego, kto by je dyktował. Tak musiało być. Tak… po prostu musiało być.

Dłoń spoczęła na ramieniu Harry’ego, sprawiając, że chłopak podskoczył i zobaczył współczujący wzrok Syriusza.

- Jestem tu, dzieciaku – powiedział Syriusz, siadając obok Harry’ego i owijając ramię wokół jego barków. – Chcesz usłyszeć przepowiednię, czy chciałbyś zaczekać?

Harry otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie wiedział, co. Czy chciał wiedzieć? Z pewnością nie. Czy musiał wiedzieć? Możliwe. Nie mógł pominąć faktu, że w myślodsiewni znajdowały się odpowiedzi, których pragnął, odkąd pamiętał, ale co, jeśli odpowiedzi te przyniosą więcej pytań? Co jeśli ta wiedza ujawni coś, czego Harry naprawdę nie chciał wiedzieć?

- Wiem, że to trudne, Harry – powiedział cicho Syriusz, – ale sądzę, że byłoby lepiej mieć to za sobą. Wiedza, co mówi przepowiednia, niczego nie zmienia. Wciąż musisz dojść do siebie, pomóc mi z Lunatykiem i wciąż jesteś uziemiony.

Harry powoli skinął głową, wiedząc, że Syriusz miał rację. Wiedza o tym, co mówi przepowiednia, zmieni coś tylko wtedy, gdy na to pozwoli. Nie pozwoli, by to zmieniło jego życie. Co, jeśli inni nie zareagują w taki sam sposób? Nagle przypomniał sobie bardzo ważny fakt, który wpłynął na większość decyzji zeszłego roku. Voldemort.

- Jest pan pewny, że Voldemorta nie ma w mojej głowie? – zapytał cicho Harry. – Może lepiej, gdybym nie wiedział.

Syriusz westchnął, przeczesując palcami włosy Harry’ego, by go uspokoić.

- Czy boli cię blizna? – zapytał. Harry potrząsnął głową. – Więc myślę, że jesteś bezpieczny. Ten eliksir został wydalony z twojego organizmu, nie miałeś żadnych koszmarów i ćwiczyłeś oklumencję.

Profesor Dumbledore odchylił się na krześle i splótł ze sobą swoje długie palce.

- Wierzę, że Voldemort nie będzie już w tej kwestii znaczącym problemem, Harry – powiedział szczerze. – Wraz z niepowodzeniem jego ostatniego spisku, Voldemort zaczął siać jak największe spustoszenie. Voldemort spodziewał się, że będziesz próbował uciec z jego szponów i przy pomocy mikstury łączonych umysłów planował cię kontrolować, żebyś zabił ludzi wokół siebie. Nie przewidział jednak twojej silnej woli. Ty, Harry, odmówiłeś poddania się, co dało Syriuszowi i Poppy czas na podanie ci antidotum. Jesteś obecnie w ukryciu i z daleka od jego uścisku. Choć jest to dla niego irytujące, Voldemort nie ma innego wyjścia, jak skupić się na innych środkach.

Harry spojrzał na Dumbledore’a z przerażeniem.

- Chciał, żebym was zabił? – zapytał ze strachem.

- Voldemort miał zamiar spróbować – poprawił Dumbledore. – Widzisz, Harry, Voldemort popełnił poważny błąd w swoim planowaniu. Nawet nie wziął pod uwagę twojego oddania rodzinie. Przeoczył sam powód, dlaczego uciekłeś – wolałbyś raczej się poświęcić, by chronić tych, na których ci zależy, niż widzieć ich śmierć. Voldemort nie rozumie tych emocji, których ty masz w nadmiarze albo im podobnych. Nie wie, jak to jest kochać kogoś tak bardzo, że jest się gotów zaryzykować dla niego wszystko.

Harry wypuścił drżący oddech, pocierając oczy pod okularami.

- Po prostu nie wiem, ile jeszcze wytrzymam – powiedział cicho. – On doprowadza mnie do szaleństwa. Nienawidzę tego, że już nie mogę sobie ufać. Nienawidzę tego, że ciągle się zastanawiam, czy moje myśli rzeczywiście są moje.

- To naturalne, że wątpisz w siebie przez ostatnie wydarzenia – powiedział łagodnie profesor Dumbledore. – Zacznij powoli, Harry. Jeśli nie potrafisz podjąć decyzji, jestem pewny, że Syriusz i Remus ci w tym pomogą. Po prostu pamiętaj, twój pierwszy instynkt jest zwykle właściwy. Ze wspomnień, których byliśmy świadkami, tamtej nocy twoim pierwszym instynktem było pozostanie z Syriuszem. Twoim pierwszym odruchem, kiedy uciekałeś od Voldemorta było znalezienie Syriusza. W obu przypadkach miałeś rację, mój chłopcze.

Harry spojrzał w zamyśleniu na myślodsiewnię. Może Dumbledore miał rację. Instynkt podpowiadał mu, żeby ujawnić prawdę Ronowi i Hermionie. Nie żałował tej decyzji i nawet zbliżył się do nich bardziej niż przez ostatnie dwa lata.

Dumbledore uniósł różdżkę do swojej skroni i wyciągnął z niej srebrzyste, cienkie jak pajęczyna pasma myśli, które przywarły do jego różdżki i włożył je do myślodsiewni. Srebrzysta substancja bez przerwy wirowała, gdy Dumbledore patrzył na Syriusza i Harry’ego.

- Możesz ufać tym informacjom, Harry – powiedział z przekonaniem. – Ufamy ci, nawet jak ty sam sobie nie ufasz. Jesteś gotowy?

Harry poczuł, jak Syriusz ściska uspokajająco jego ramię, powoli kiwając głową.

Dumbledore odwzajemnił skinienie głową, po czym szturchnął srebrną substancję czubkiem różdżki. Z substancji powoli wysunęła się postać. Była owinięta szalami, jej oczy były powiększone do ogromnych rozmiarów za okularami i obracała się powoli, maczając stopy w misce. Oczy Harry’ego rozszerzyły się w szoku. To była Sybilla Trelawney, jego nauczycielka wróżbiarstwa. Otworzyła usta, ale jej głos nie był jej własnym. Był szorstki i ochrypły, jak wtedy, kiedy Harry kiedyś ją słyszał.

- Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana… zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca… a choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna… i jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje… Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca…

Powoli obracająca się profesor Trelawney opadła z powrotem w srebrzystą masę poniżej i zniknęła. Harry wpatrywał się przez chwilę w myślodsiewnię,  po czym odwrócił powoli głowę i spojrzał sceptycznie na profesora Dumbledore’a.

- Spodziewa się pan, że uwierzę w jedna z przepowiedni profesor Trelawney? – zapytał z niedowierzaniem. – Od lat przepowiada moją śmierć! Nie potrafiłaby nic przewidzieć, nawet gdyby od tego zależało jej życie!

- Przyznam, że prawdziwe wróżby Sybilli są niezwykle rzadkie, ale zapewniam cię, że to prawdziwa przepowiednia – powiedział spokojnie profesor Dumbledore. – Pamiętacie przepowiednią Sybilli dotyczącą Petera Pettigrew. Aspekty tego proroctwa już się spełniły. Osoba, która ma jedyną szansę na trwałe pokonanie Lorda Voldemorta urodziła się pod koniec lipca ponad szesnaście lat temu. Ten chłopiec zrodził się z rodziców, którzy trzy razy przeciwstawili się Voldemortowi i został naznaczony przez Lorda Voldemorta.

Harry zamknął powoli oczy i podświadomie wyciągnął rękę, by przesunąć palcami po swojej bliźnie. W pewnym sensie nie był zaskoczony, biorąc pod uwagę swoją przeszłość z Voldemortem, ale usłyszenie swojego potwierdzenia sprawiło, że wszystko stało się bardziej realne.

- Jest pan pewny, że to ja? – zapytał potulnie Harry. – Nie ma nikogo innego…

Dumbledore spojrzał przez chwilę na Harry’ego przez swoje okulary.

- Tak, Harry – powiedział cicho. – Obawiam się, że jesteś jedyny w tych kryteriach. Jest jeszcze jeden chłopiec, który urodził się tego samego dnia, co ty, jego rodzice przeciwstawili się Voldemortowi trzy razy, ale nie został zaznaczony. Był to Neville Longbottom.

Harry wypuścił długi oddech, po czym wstał i podszedł do ognia. Patrząc w płomienie, próbował ogarnąć to umysłem. „Nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana… zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca”. To dlatego Voldemort tak mocno go chciał. To dlatego jego rodzice nie żyli. „A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie”. Harry wiedział, że był naznaczony na więcej niż jeden sposób. Z powodu tych głupich wybuchów. Voldemort uważał Harry’ego za godnego przeciwnika i zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by go zabić. „Będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna”. Co to może znaczyć? Nie mogła to być empatia, ani nawet uzdrawianie. To nie były „moce”, które można wykorzystać w pojedynku, prawda? „I jeden musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje”. Innymi słowy, musiał zabić Voldemorta albo umrzeć z ręki Voldemorta. Zostanie zamordowany albo mordercą.

- Harry? – zapytał Syriusz z wahaniem. – Wiem, że to dużo do przyjęcia, ale pamiętaj, że to niczego nie zmienia.

Nie Syriuszu. To zmienia wszystko. Zamykając oczy, Harry sięgnął i natychmiast poczuł fale opiekuńczości, współczucia, miłości, nerwowości i strachu. Ponownie otworzył oczy i próbował uspokoić przytłaczający strach, który go ogarnął. Przepowiednia miała nad nim władzę tylko, jeśli jej na to pozwoli. Nie był gotów ponownie zmierzyć się z Voldemortem, ale dzięki ciężkiej pracy może nastąpi ten moment, a w tej chwili to musiało wystarczyć.

Opierając się jedną dłonią o ścianę, Harry skupił się całkowicie na swoim oddechu i mógł poczuć troskę, przytłaczającą wszystkie inne emocje w pokoju. Syriusz i profesor Dumbledore martwili się przez jego milczenie. Po prostu było tyle do rozważenia, tyle do przepracowania. Wzdychając, Harry wiedział, że Dumbledore podjął ryzyko, powierzając mu tę informację. Może powinien odwzajemnić przysługę.

- Dziękuję za pana szczerość, profesorze – powiedział cicho Harry, – ale nie tylko pan ma tajemnice.

- Harry…

- Nie, Syriuszu – przerwał mu cicho Harry ze wzrokiem wciąż utkwionym w płomieniach. Nie mógł zmusić się do spojrzenia na twarz Syriusza, ponieważ wiedział, że zrobiłby wszystko, czego chcą od niego te surowe, niebieskie oczy. – Ma prawo wiedzieć. To jest wojna. Nie możemy pozwolić sobie na sekrety, którymi powinniśmy się podzielić z tymi, którym ufamy. – Wziął głęboki oddech i odwrócił głowę, by spojrzeć prosto w oczy profesora Dumbledore’a. – W tym momencie pana troska i strach są przytłaczające, profesorze. Zapewniam, że wszystko będzie dobrze, gdy będę miał czas, by wszystko przetrawić.

Oczy profesora Dumbledore’a rozszerzyły się, gdy patrzył na chłopaka całkowicie zaskoczony.

- Jesteś empatą – wyszeptał, odchylając się na krześle. Siedział kilka minut w ciszy, najwyraźniej myśląc ciężko. – Zakładam, że Poppy o tym wie?

- Jest uzdrowicielką Harry’ego – powiedział spokojnie Syriusz. – Musiała wiedzieć, dlaczego Harry nieustannie nieumyślnie używa swojej magii.

Profesor Dumbledore skinął głową.

- Tak, wygląda na to, że to jest anomalia, którą Audrey McDaniels próbowała odkryć dla Voldemorta – powiedział w zamyśleniu. – To ciekawy rozwój, choć nie do końca zaskakujący. Twoje emocje zawsze cię nieco pobudzały, Harry. Rozumiem, dlaczego Poppy była tak nieugięta, żebyś wrócił do Hogwartu. Przebywanie wśród ludzi pomoże ci kontrolować i lepiej dostosować się do nowej umiejętności. – Wzrok Dumbledore’a przesunął się na Syriusza, który wpatrywał się w dyrektora. – Oczywiście niewiele wiadomo o empatach – powiedział, skupiając uwagę ponownie na Harrym. – Przejrzę bibliotekę w Hogwarcie, jak również moją osobistą kolekcję, aby znaleźć jakieś przydatne informacje.

Harry odsunął się od kominka, nie spuszczając wzroku z Dumbledore’a.

- Byłbym wdzięczny, proszę pana – powiedział szczerze. – Większość mojej wiedzy na temat tej umiejętności jest dzięki metodzie prób i błędów w szpitalu. – Podszedł do stolika obok kanapy i podniósł książką do obrony, wiedząc, że i Syriusz, i Dumbledore obserwują każdy jego ruch. – Cóż… jeśli nie macie nic przeciwko… myślę, że muszę zostać na chwilę sam.

- Na pewno, dzieciaku? – zapytał Syriusz. – Jeśli chcesz porozmawiać…

Harry potrząsnął głową.

- Po prostu mam dużo do obmyślenia – powiedział, wzruszając ramionami, po czym skinął głową do Dumbledore’a. – Dziękuję za wyrozumiałość, profesorze.

- Żaden problem, mój chłopcze – powiedział szczerze dyrektor. – Jest jeszcze jedna sprawa, którą muszę z tobą omówić, Harry. Odkrycia Audrey McDaniels są rzeczywiście poprawne. Masz niezwykłą zdolność wykorzystywania swoich rezerw magicznych, aby wzmocnić zaklęcia. Widzieliśmy to już wcześniej, tak samo jak tego następstwa. Choć może to trudne, Harry, nie możesz dalej nadwyrężać swoich rezerw. Doprowadzi to do problemów w późniejszym życiu.

Harry skinął głową, po czym przeprosił i wybiegł na górę. Jego umysł wydawał się przeciążony. Musiał się martwić nie tylko przepowiednią, ale także dziwnym wykorzystywaniem swoich rezerw magicznych. Nie mógł nic zrobić z przepowiednią, ale to nie wymazało złego poczucia, gdy o tym myślał. Zostanie uzdrowicielem nagle wydawało się bardziej marzeniem niż rzeczywistością. Jak mógł skupić się na karierze, skoro całkiem możliwe, że nie będzie żadnej miał? Nie miał zamiaru odchodzić bez walki, ale czy naprawdę mógł kogoś zabić? Czy naprawdę mógł zostać mordercą?

Przestań o tym myśleć! Przestań martwić się o przyszłość, a skup się na teraźniejszości!

Tak, od teraz tak musiał zrobić. Zrobi tyle, ile może w teraźniejszości, by zapewnić sobie przyszłość i nie mógł pozwolić sobie na siedzenie i płakanie nad tym, co mogło albo nie mogło się zdarzyć. Wchodząc do swojego pokoju, Harry zatrzymał się na widok znajomego feniksa, siedzącego na jego łóżku. Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, wchodząc i siadając na łóżku. Rozmowa z Fawkesem była dokładnie tym, czego teraz potrzebował.

- Minęło trochę czasu, heh? – zapytał Harry, wyciągając dłoń i powoli głaszcząc feniksa. – Tęskniłem za tobą, Fawkes. Tęskniłem za rozmową z tobą. – Fawkes zaćwierkał cicho, jakby mówił „Też tęskniłem”. – Nigdy ci nie podziękowałem za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Byłeś naprawdę wspaniałym przyjacielem, wiesz? – Fawkes zanucił pewnym siebie tonem, przekazując, że już o tym wiedział. Harry roześmiał się. – Arogancki kurczak. – Fawkes zaskrzeczał i spróbował ugryźć go w dłoń. – Co? – zapytał Harry z niewinnym uśmiechem, po czym spoważniał. – Ale żarty na bok, chciałem tylko powiedzieć dziękuję i przepraszam, jeśli przeze mnie wpadłeś w kłopoty.

Fawkes natychmiast złagodniał i wydał z siebie uspokajający tryl. Harry poczuł, że jego oczy zamykają się, więc opadł na poduszki. Nagle poczuł, jak wszystkie jego zmartwienia oddalają się, gdy Fawkes kontynuował śpiew. Jego umysł zaczął odpływać, a głowa opadła na bok. Harry był tak pochłonięty spokojną pieśnią feniksa, że nawet nie zauważył, jak Syriusz wchodzi do pokoju i kładzie go do łóżka. Wiedział tylko, że jego problemy są daleko od niego.

^^^

Harry obudził się wcześnie następnego ranka w ciemnym pokoju i z burczącym brzuchem. Fawkes zniknął, był ubrany w piżamę, na którą składały się szare spodnie i biała koszulka z krótkim rękawem. Jęcząc z irytacją, chwycił okulary i wstał z łóżka, chwiejnym krokiem wychodząc z pokoju do kuchni. Głupi ptak zawsze myśli, że wie najlepiej. Harry wiedział, że nigdy by nie zasnął z tak zachowującym się żołądkiem, a nie chciał kłopotać Zgredka i Stworka tak wcześnie rano. Za dobrze znał te dwa domowe skrzaty. Zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby Harry był szczęśliwy, bez względu na to, która godzina.

Wsuwając na nos okulary, Harry zszedł po schodach, mając nadzieję, że nikogo nie obudzi. Remus mógłby usłyszeć upadającą szpilkę przez swój wilkołaczy słuch, co było niezwykle irytujące, ponieważ to on był osobą, która potrzebowała odpoczynku. Wszedł do ciemnej kuchni i musiał kilka razy zamrugać, kiedy światło zapaliło się automatycznie. Syriusz zawsze miał problem z przekąskami w środku nocy. W zeszłe wakacje po kilku nocach słyszenia, jak Syriusz klnie, ponieważ w coś wszedł, Remus zaczarował światła w kuchni tak, by zapalały się automatycznie, gdy ktoś wejdzie. Tonks i Remus mieli niezły ubaw z niezdarności Syriusza, za co Syriusz zemścił się, zaczarowując ich budziki tak, by włączały się trzy godziny wcześniej, bez względu na to, co robili z nimi Remus i Tonks.

Nocny spacer Harry’ego szybko okazał się równie bogaty w wydarzenia, co spacery Syriusza. Nim Harry zdążył podejść do lodówki, dwa skrzaty, przez które próbował być cicho, pojawiły się z trzaskiem, pytając, co mogą dla niego zrobić. Harry niechętnie poprosił ich o przygotowanie przekąsek, co szybko przerodziło się w kłótnię między skrzatami, ponieważ jeden chciał prześcignąć drugiego. Wkrótce Harry siedział za kuchennym stołem pełnym jedzenia i był zmuszony nakazać Zgredkowi i Stworkowi, by wrócili do łóżek, co wykonali niechętnie.

Przez następną godzinę Harry jadł powoli, podczas gdy jego myśli wędrowały od tematu do tematu. Nie chciał sprzeciwić się życzeniu Syriusza, ale wyglądało na to, że nie ma wyboru. Nie mógł się tu ukrywać do końca życia, wiedząc to, co teraz wie. Syriusz i Remus byli doskonałymi nauczycielami w ich dziedzinach, ale Remus nie był w stanie uczyć, a Syriusz miał już zbyt wiele na głowie. Jak mógł nawet rozważać wywieranie większej presji na swoich opiekunach?

Harry nie wiedział, co zrobić. Część niego chciała tu zostać, z dala od spojrzeń i szeptów. Ostatni rok był koszmarem, a wtedy połowa szkoły myślała, że zwariował. Harry nie wiedział, co myśleć o nadchodzącym roku. Wszyscy będą chcieli wiedzieć, co się stało z Voldemortem, dlaczego odszedł w taki sposób i czy naprawdę był „Wybrańcem”. Będzie jeszcze większym celem Malfoya i jego gangu, ponieważ niektórzy z ich rodziców są teraz w Azkabanie. Nie był też chroniony przed Ministerstwem i dziennikarzami. Było tak wiele powodów, żeby nie wracać do Hogwartu, ale czy były one ważniejsze od powodów, by wrócić?

Wzdychając z frustracją, Harry opuścił kuchnię i udał się w zapamiętaną podróż do swojej sypialni. Każdy powód zostania był osobisty. Nie chciał stawić czoła ludziom, którzy uważali go za nieśmiertelnego, gardzili nim albo chcieli coś od niego. Fanów mógł znieść, póki jego przyjaciele nie wpadną do tej kategorii. Prześladowanie od strony Ślizgonów nie było niczym nowym. Prasa nigdy nie zostawiła go w spokoju, a po przesłuchaniu w zeszłe święta, Ministerstwo zdawało się mieć ten sam problem.

Z drugiej strony, jego powrót do Hogwartu pomógłby innym. Syriusz mógłby skoncentrować się na sprawach Zakonu i pomocy Remusowi w dochodzeniu do siebie. Nie porzuciłby swoich przyjaciół albo nauczycieli, którzy już tyle dla niego zrobili. Przede wszystkim Harry nie porzuciłby Hogwartu. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale w głębi duszy miał potrzebę ponownego wejścia do szkoły. To nie była świadoma myśl, tylko uczucie.

Wchodząc do swojego pokoju, Harry minął łóżko i opadł na wygodne krzesło przy oknie. Do świtu pozostało jeszcze kilka godzin, chociaż mgła, która wydawała się nie mieć końca, sprawiła, że prawie nie można było stwierdzić tego na pewno. Wiedział już mgłę podczas pracy w szpitalu, ale nie zwracał na nią uwagi. Kilka razy, gdy był na zewnątrz, był zbyt wyczerpany, by cokolwiek zauważyć. Przypomniał sobie, jak doktor Rolands narzekał na to raz czy dwa.

Wpatrując się we mgłę, Harry ułożył się wygodnie i po prostu pozwolił myślom dryfować. Żałował, że nie widział gwiazd… zwłaszcza tych, które zostały nazwane imionami jego rodziców, ponieważ w tej chwili Harry nie wiedział, co robić. Musiał wybierać między tym, co chciał Syriusz, a tym, czego wszyscy potrzebowali… czego on potrzebował. Logicznie rzecz biorąc, nie był to duży wybór, ale właściwy wybór mógł oznaczać zranienie kogoś, kto już tak wiele przeszedł.

Harry wypuścił powolny oddech, zamykając oczy i opierając głowę o oparcie krzesła. Ten ciągły strach przed podjęciem złej decyzji był naprawdę irytujący. Nienawidził tego, że tak dużo zależało od właściwego wyboru. To było o wiele prostsze, gdy był sam. Pracuj, pozostań w cieniu i nie daj się zabić. Czy chciał do tego wrócić? Ani trochę, choć tęsknił za doktorem Rolandsem, J.J-em i dziećmi, którym opowiadał historie. Czy doktor Rolands czuł się zdradzony, gdy chłopiec, którego przyjął, odszedł? Czy J.J. znalazł kogoś innego, kogo wciągnął w zabawy na korytarzu? Czy dzieci go teraz nienawidziły, ponieważ odszedł bez pożegnania?

Odległy szept wypełnił jego uszy, powoli wyrywając Harry’ego z zamglonego umysłu. Otoczyły go fale niepokoju i niepewności. Dłoń spoczęła na jego ramieniu i delikatnie ścisnęła. Harry niechętnie uchylił oczy i odwrócił głowę, by zobaczyć Hermionę, Rona i Ginny przez swoje przekrzywione okulary. Zdając sobie sprawę, że musiał zasnąć, Harry odwrócił się tak, by być twarzą do nich i potarł bolący kark.

- Dobry – powiedział Harry, prostując okulary i próbując rozciągnąć szyję. – Która godzina?

- Wczesna – powiedział Ron, opadając na łóżko Harry’ego. – Dlaczego spałeś na krześle? Nie masz znowu koszmarów, prawda?

Harry potrząsnął głową. Naprawdę nie chciał dyskutować o tym, czego dowiedział się wczoraj od Dumbledore’a, póki nie będzie miał więcej czasu, by to przemyśleć. Problemem była też obecność Ginny. Nie wiedziała nic o jego empatycznych zdolnościach ani o przepowiedni i Harry nie był pewny, czy chce ją w to wciągać.

- Po prostu mam dużo na głowie – powiedział Harry, wstając i wykręcając górną część ciała. – Jak długo zostajecie?

Ginny wzruszyła ramionami, siadając obok Rona.

- Mama nie do końca powiedziała – stwierdziła. – Wydawała się bardzo chętna, by się nas pozbyć. Może w końcu wygarnie Flegmie, co o niej myśli. Chciałabym to zobaczyć.

Harry potrząsnął powoli głową, podchodząc do szafy i wyciągając zestaw ubrań.

- Nie wiem, dlaczego jesteś tak zdeterminowana, by nienawidzić Fleur, Ginny – powiedział cicho. – Może jest nieco…

- Samolubna, irytująca, bezmyślna? – zaproponowała Ginny.

- Nieprzyzwyczajona do takiej rodziny, jak wasza – powiedział cierpliwie Harry, zdobywając sobie piorunujące spojrzenie Ginny. – Posłuchajcie, wiem, że kiedy pierwszy raz was wszystkich spotkałem, byłem onieśmielony. Nigdy wcześniej nie widziałem, by rodzina zachowywała się tak, jak wasza. Wszyscy jesteście przyjaciółmi, nie tylko rodzeństwem. Zdradzacie sobie swoje sekrety, wstawiacie się za sobą i, jeśli to konieczne, jesteście gotowi się dla siebie poświęcić. Jedynym minusem jest to, że osobie z zewnątrz naprawdę ciężko jest nie poczuć się jak intruz.

- Ale ty nie jesteś intruzem, Harry – powiedział natychmiast Ron. – Jesteś jednym z nas. Mówimy ci to od lat.

- Ron ma rację – dodała Ginny. – Jesteś całkowicie inny niż Flegma. Nie próbuj narzucić na nas swoich opinii albo sprawiać, żebyśmy poczuli się jak trzylatki!

Harry tylko wzruszył ramionami. Nie mógł wymyślić nic do powiedzenia, ponieważ nigdy nie widział, by Fleur zachowywała się w taki sposób, a tak naprawdę nie rozmawiał z nią bez obecności klanu Weasleyów. Wiedział tylko, że Fleur jest dobrą osobą i głęboko kocha Billa Weasleya. Harry wiedział również, że jest to coś, co muszą same doświadczyć Ginny i pani Weasley.

- Cóż, po prostu pójdę się umyć – powiedział cicho. – Nie powinno mi to dużo zająć.

Ron i Ginny wyglądali, jakby chcieli zaprotestować, więc Harry pospiesznie wyszedł z pokoju do łazienki. Nie wiedział, czy nie robił źle mówiąc w imieniu Fleur przed rozmową z nią. Istniała szansa, że Fleur nie czuła się jak intruz. Możliwe, że była taka, jak twierdziła Ginny, ale w głębi duszy w to nie wierzył. Nie chciał to uwierzyć. Dlaczego ktoś, kto był tak zakochany w swoim narzeczonym nie chciałby zrobić wszystkiego, co w jego mocy, by dogadać się z rodziną osoby, w którą się wżenia? Z drugiej strony moi rodzice nie dogadywali się z ciotką Petunią i wujem Vernonem.

Harry był głęboko zamyślony przez cały czas mycia i przebierania. Co mógł z tym zrobić? Nie był nawet bezpośrednio w to zaangażowany, więc dlaczego go to tak martwiło? Bo Ginny zawsze o tym wspomina, gdy nas odwiedza. Hermiona i Ron rzadko rozmawiali o życiu w Norze, ponieważ ich głównym zmartwieniem była empatia Harry’ego i powrót Remusa do zdrowia. Z drugiej strony Ginny wydawała się potrzebować rozładowania swoich frustracji, czego nie mogła zrobić w Norze.

Wracając do pokoju, Harry skupił się na technikach uspokajających i wyrzucił z głowy temat Fleur. Jedyne, co może zyskać w uczestniczeniu w tej kłótni to ból głowy. Ginny mogła mieć własne zdanie i tyle. Wszedł do pokoju, pozbył się piżamy i odwrócił się, spoglądając na Rona, Hermionę i Ginny, którzy siedzieli na łóżku i obserwowali go.

- Coś nie tak? – zapytał Harry, unosząc brew.

Harry spojrzał na Hermionę, która patrzyła na niego ze współczującym wyrazem twarzy. Potarł oczy pod okularami z frustracją. Nie chciał, żeby to był temat do dyskusji.

- Już nie – powiedział szczerze Harry. – Ron, znam twoją rodzinę i uważam ją za powiększenie mojej własnej. Mówię tylko, że biorąc pod uwagę to, kto mnie wychował, rodzina taka jak wasza była trochę przytłaczająca. To nic złego. Większość ludzi chce mieć rodziny takie, jak wasza.

Ron i Ginny wymienili spojrzenia i bezradnie wzruszyli ramionami.

- Chyba nigdy o tym nie myśleliśmy – powiedziała szczerze Ginny. – Przepraszam, że się na ciebie nieco zdenerwowałam, Harry. Po prostu Flegma mnie tak wnerwia. Nie traktuje mnie tak, jak ciebie. Jeśli ci to przeszkadza, już nie będę o tym wspominać.

- Fleur tak naprawdę traktuje cię trochę inaczej niż wszystkich innych, Harry – powiedziała bez ogródek Hermiona. – Nie wiem, czy dzieje się tak z powodu tego kim jesteś, czy z powodu tego, co się stało. Może to dlatego, że jesteś pierwszą osobą, która dała im swoje błogosławieństwo bez wahania. Jeśli o tym pomyślisz, nie jest zaskakujące to, że Fleur zachowuje się w taki sposób. Jesteś jedyną osobą poza Billem, którą zna.

Harry wzruszył ramionami, nie będąc w stanie wymyślić nic do powiedzenia.

- Więc co dzisiaj chcecie robić? – zapytał, podchodząc do stolika nocnego, wziął zegarek i założył go. Był zaskoczony, że dopiero było wpół do ósmej. Naprawdę wcześnie przyjechali. – Za godzinę mam trening z Syriuszem. Może pozwoli wam dołączyć do nas.

Hermiona natychmiast wstała.

- A co takiego robicie? – zapytała gorliwie. – To trening fizyczny?

Harry skinął głową.

- Nie pojedynkujemy się ani nie robimy jeszcze niczego niezwykle trudnego – powiedział. – Pani Pomfrey chce, żebyśmy zaczęli powoli, więc w zasadzie wróciliśmy do tego, co robiliśmy w zeszłe wakacje, po tym jak Syriusz uznał, że jestem wystarczająco silny, by spróbować czegoś bardziej forsownego.

Ron spojrzał na Harry’ego sceptycznie.

- No nie wiem – powiedział niepewnie. – Widziałem, co potrafisz. Nie będziemy cię wstrzymywać?

- Właściwie myślę, że fascynujące będzie to zobaczyć – powiedziała rzeczowo Hermiona. – Widzieliśmy tylko, jak Harry trenuje sam. Może jeśli Syriusz będzie miał czas, pokaże nam kilka podstawowych ruchów, których możemy użyć do obrony siebie.

Ginny zaskoczyła z łóżka z szerokim uśmiechem.

- Jestem na to gotowa – powiedziała podekscytowana. – Byłoby dobrze wiedzieć, co zrobić, jeśli w tym roku Malfoy zachowa się jak palant.

To była wystarczająca potrzeba, by zmienić opinię Rona. Przez następną godzinę Ron był w stanie mówić z Ginny tylko o możliwych sposobach zemsty na Malfoyu, podczas gdy jedli śniadanie przygotowane przez Zgredka i Stworka. Harry i Hermiona po cichu dyskutowali materiał, który przeczytali w swoich podręcznikach do obrony. To była kolejna z ich niekończących się debat na temat różnicy między wiedzą książkową, a wiedzą instynktowną. Hermiona była uczniem teoretycznym, podczas gdy Harry praktycznym.

Nie trwało długo, nim pojawił się Syriusz i wyraźnie nie spodziewał się gości. Syriusz był taki jak zwykle z rana, gdy wyczołgiwał się z łóżka: zaspany i gotowy przekląć każdego, kto spróbuje nawiązać z nim rozmowę. Wiedząc, czego jego ojciec chrzestny potrzebuje bardziej niż czegokolwiek innego, Harry natychmiast nalał mu filiżankę kawy, czując dłoń na swoim ramieniu. Ręka ścisnęła je lekko, nim Syriusz usiadł obok.

- Jak się masz, dzieciaku? – zapytał cicho Syriusz i nieco półprzytomnie.

Harry spojrzał na Syriusza i posłał mu uspokajający uśmiech.

- Nic mi nie będzie – powiedział szczerze, wręczając mu filiżankę. – To po prostu dużo do przetworzenia. Nigdy nie sadziłem, że choć raz „Prorok Codzienny” będzie miał rację.

Syriusz westchnął, mierzwiąc włosy Harry’ego. Upił łyk kawy i odłożył filiżankę.

- Nie wywieraj na sobie takiej presji – powiedział cicho. – Nie pozwolimy, żeby to zmieniło nasze życie. Wszyscy chcemy zemsty na Voldemorcie. Wszyscy chcemy, żeby zapłacił za to, co nam odebrał. Będziemy z tobą, kiedy nadejdzie czas, by w końcu go pokonać, Harry. Zapamiętaj to.

Harry skinął głową z pełnym ulgi uśmiechem na twarzy. Wiedział, że nie może się cofać, może iść tylko do przodu i to krok za krokiem. Poczuł przypływ pewności siebie, że bez względu na wszystko, Syriusz i Remus będą z nim przez całą jego podróż, prowadząc go. W tej chwili, Harry tego potrzebował najbardziej, teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, podobała mi się reakcja Rona to że martwił się o bezpieczeństwo Harrego po usłyszeniu że jest empatą, och skrzaty naprawdę wzięły do siebie to aby Harry i był bezpieczny i szczęśliwy... w pewien sposób liczylam że pojawi się Snape bądź będzie informacja w liście że jednak może dostać się do klasy owutementowej z eliksirów... bardzo chciał pomagać innym zastanawiam się co jednak u doktora Robertsa i dzieciaków...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń