Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

poniedziałek, 1 maja 2023

PoO - Rozdział 17 – Nowy wspaniały świat

Do dużej sypialni wpadał tylko srebrny płomyk słońca, ale to wystarczyło, bo zobaczyć to, co potrzeba. Każda płaska powierzchnia była pokryta kwiatami, roślinami, kartkami i upominkami, będącymi wyrazami wdzięczności od tych, którzy faktycznie znali mieszkańca pokoju. Na szczęście wszystko, co zostało wysłane przez ogół społeczeństwa, zostało skierowane do Ministerstwa, gdzie zespół wyszkolonych czarownic i czarodziei mógł je uporządkować. W końcu chociaż tyle mogło zrobić Ministerstwo.

Jedyną otwartą przestrzenią w pokoju była ścieżka od drzwi do dużego łóżka z baldachimem, przy którym inni mieszkańcy domu sprawdzali, jak się ma śpiąca postać. Na pierwszy rzut oka łatwo było przeoczyć osobę śpiącą w łóżku. W końcu była ukryta za ciemnoniebieskimi zasłonami, które blokowały widok na prawie całe łóżko. Jednak z jednej strony było lekko odsłonięte, przez co widać było potargane, czarne włosy na kremowej poduszce. Niezależnie od tego, jak niewiele było widać, od razu było wiadomo, kto dokładnie zajmował łóżko.

Powietrze przenikały ślady magii, zwłaszcza wokół łóżka, gdzie było słychać powolny, głęboki oddech. Był spokojny, stały i dawał otuchę wszystkim, którzy weszli do pokoju. W końcu był to znak, że mieszkaniec pokoju jeszcze żyje. Nie widać było żadnego ruchu, chyba że zrobił go ktoś inny. Chłopak nadal był jak w stanie podobnym do śmierci, bez oznak poprawy. Z każdym mijającym dniem optymizm i nadzieja malały. Wielu zaczęło obawiać się najgorszego.

Spokojną ciszę przerwało najpierw powolne przekręcanie klamki, a potem dziwnie głośne skrzypnięcie otwieranych drzwi. Światło z korytarza szybko rozświetliło pokój, ujawniając, jak jasne były niektóre kwiaty i prezenty. W wazonie na stoliku nocnym stał bukiet błyszczących kwiatów, które zdawały się ożywać w świetle, praktycznie błagając o uwagę. Z pewnością były jednym z najbardziej irytujących „prezentów”, ale skrzaty domowe nalegały, by z jakiegoś dziwnego powodu pozostały tam, gdzie były.

W drzwiach pojawiła się wysoka postać, a światło za jej plecami blokowało widok na jej twarz. Zawahała się tylko na moment, nim weszła, ruszając w kierunku łóżka w sposób, który sugerował, że dotrze zna położenie otaczających go przedmiotów, co najwyraźniej było dobrze przećwiczone. Dotarłszy do łóżka, postać odsunęła zasłony, po czym ostrożnie usiadła na brzegu łóżka, aby w najmniejszym stopniu nie zaskoczyć śpiącej postaci.

Na pierwszy rzut oka nie dało się nie zauważyć, jak blada i chuda był śpiąca postać. Jego rozczochrane, czarne włosy nie pomagały, nie ważne, jak krótkie były. Na jego czole była wyraźnie widoczna blizna w kształcie błyskawicy, chociaż nie wyglądała już tak boleśnie jak kiedyś. Z prawej strony jego ust wychodziła mała rurka, która biegła do najbliższego słupka łóżka. Narzuta była podciągnięta do klatki piersiowej młodego mężczyzny, a jego ręce spoczywały na kołdrze, by ułatwić dostęp.

Wysoka postać przeczesała dłonią krótkie, ciemne włosy, po czym sięgnęła po małą rurkę spoczywającą przy słupku łóżka.

- Niewiele się dzisiaj zdarzyło, Harry – powiedział cicho. – Ministerstwo wciąż robi, co w ich mocy, by utrzymać porządek, ale nie sądzę, że powinniśmy wstrzymywać oddech. – Otworzył prawą rękę, ukazując trzy zakorkowane fiolki. Ostrożnie położył je na łóżku, a następnie podniósł fiolkę z jasnoniebieską substancją w środku, odkorkował ją i wlał do rurki. Podniósł ją i patrzył, jak płyn spływa tubą do ust jego chrześniaka.

- Minvera kontaktowała się przez kominek – kontynuował cicho, podnosząc fiolkę z prawie przezroczystą cieczą, odkorkował ją i wlał do rurki. – Jest całkiem sporo osób, które chcą przyjść nas odwiedzić. Kończą mi się wymówki, dzieciaku. Wiem, że nie chciałbyś, żeby widzieli cię w takim stanie, ale naprawdę za tobą tęsknią… tak jak my. – Gdy substancja zniknęła w ustach pacjenta, powtórzył proces z trzecią i ostatnią fiolką. – Wiesz, nie zaprotestowałbym na jakiś znak, że naprawdę mnie słyszysz.

Długi cień wypełnił pokój, gdy szczupła postać z laską przykuśtykała do drzwi, blokując światło.

- Mówisz to każdego dnia, Syriuszu – powiedziała postać ze znużeniem. – Obudzi się, gdy będzie gotowy.

Syriusz przez dłuższą chwilę patrzył przez ramię, po czym ponownie spojrzał na Harry’ego.

- Nie powinieneś być na nogach, Remusie – odparował. – Wciąż dochodzisz do siebie.

Remus westchnął ze zmęczeniem i powoli wszedł do pokoju, opierając się ciężko na lasce.

- Prawdopodobnie będę wracał do zdrowia przez resztę życia, Syriuszu – powiedział bez ogródek. – Nie zamierzam spędzić większości dni na tyłku z powodu niewielkiego bólu. Im szybciej się do niego przyzwyczaję, tym lepiej. Harry będzie potrzebował nas obu, gdy się obudzi.

Teraz z kolei Syriusz westchnął, zbierając puste fiolki i wstając. Jak najciszej zaciągnął zasłony łóżka do pierwotnej pozycji, blokując widok na wszystko poza twarzą Harry’ego. Remus miał rację. Harry będzie potrzebował wszelkiej możliwej pomocy. Pytanie brzmiało, czy się na nią zgodzi, czy nie.

Rzucając ostatnie spojrzenie, Syriusz w wolnym tempie opuścił pomieszczenie, wiedząc, że lepiej nawet nie próbować oferować Remusowi pomocy. Remus był zdeterminowany, by stać na własnych nogach tak długo, jak to możliwe, nawet jeśli dotarcie do celu zajmowało mu dwa razy więcej czasu niż wszystkim innym.

Gdyby zostali chwilę dłużej, obaj mężczyźni byliby świadkami, jak oczy Harry’ego powoli otwierają się częściowo, po czym ponownie zamykają i pozostają zamknięte.

^^^

Stłumione głosy wypełniły powietrze, drażniąc go i drwiąc, ale pozostawały tuż  poza jego zasięgiem. Poruszenie się nie wchodziło w grę, zwłaszcza że myślenie wydawało się wymagać zbyt wiele wysiłku. Jego usta były wyjątkowo suche, a do gardła wepchnięto mu coś giętkiego, ale twardego, co utrudniało przełykanie bez krztuszenia się. Jego umysł był zbyt zamglony, by wymyślić jakiekolwiek pytania, ale to nie zapobiegło dezorientacji i panice, które zaczynały go przytłaczać.

Co się do cholery dzieje?

Co ciekawe, panika zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Ciężar przytrzymujący jego ciało powoli się uniósł, pozwalając mu się poruszyć, nawet jeśli był to tylko niewielki ruch. Przypływ ciepła osiadł w jego żołądku, po czym szybko rozprzestrzenił się po całym jego ciele, dając mu dość energii, by mógł otworzyć oczy i zobaczyć dwie niewyraźne postacie, które się w niego wpatrują. Niemal natychmiast jego świat wyostrzył się, w przedmiot w jego gardle skurczył. Poczuł ulgę, gdy z łatwością mógł przełknąć ślinę i patrzył na swoich opiekunów, analizując każdą rysę, zmarszczkę i bliznę.

Remus i Syriusz żyli. Żyli i poza kilkoma dodatkowymi bliznami, wyszli z walki stosunkowo bez szwanku.

Uśmiech Syriusza nie mógłby być większy.

- Witaj z powrotem, dzieciaku – powiedział drżącym głosem. – Poppy niedługo tu będzie. Kiedy zobaczy, że nie śpisz, wyjmie ci sondę na eliksiry. – Chwycił dłoń Harry’ego i ścisnął ją. – Nieźle nas zmartwiłeś, Harry. Kiedy spadłeś…

- Syriusz ma na myśli, Harry, że spodziewaliśmy się najgorszego – wtrącił się Remus. – Byłeś w śpiączce przez prawie pięć tygodni bez żadnych oznak przebudzenia. Fakt, że jesteś przytomny i rozumiesz, jest większą rzeczą, niż mogliśmy mieć nadzieję.

Harry powoli zamrugał na Remusa i Syriusza, jego umysł potrzebował czasu na przetworzenie wszystkiego. W końcu wszystko do niego wróciło. Pamiętał walkę z Voldemortem, dźgnięcie go w klatkę piersiową i upadek, podczas gdy Voldemort desperacko próbował wydusić z niego życie. Pamiętał ból. Jak kiedykolwiek zapomni o tym bólu? Pytania wypełniły głowę Harry’ego, szczególnie dotyczące jego przyjaciół. Czy wszyscy byli cali? Czy w ogóle żyli?

Czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu, wyrywając go z niespokojnych myśli.

- Wiemy, że masz pytania, Harry, ale proszę, spróbuj się uspokoić – powiedział łagodnie Remus, powoli siadając obok Harry’ego. – Po pierwsze, powinieneś wiedzieć, że większości członków Gwardii Defensywnej udało się przeżyć. Wielu z nich zostało rannych, ale ich świstokliki zabrały ich w bezpieczne miejsce, zanim obrażenia okazały się śmiertelne. Justin, Terry, Padma i Ron zostali zatrzymani w łóżku na jakiś czas, ale całkowicie wyzdrowieli. Niestety Zachariasz i Anthony niestety nie przeżyli. Zostali zabici przez śmierciożerców, którzy próbowali uciec.

Harry powoli zamknął oczy, gdy zalała go fala poczucia winy i żalu. W głębi duszy wiedział, że to się musiało wydarzyć, ale miał nadzieję, że może było tego uniknąć. Nikt nie zasługiwał na śmierć w wieku siedemnastu lat. Harry mógł sobie tylko wyobrazić, przez co przechodziły ich rodziny.

Syriusz i Remus wymienili zaniepokojone spojrzenia, nim Syriusz się odezwał.

- Nie obwiniaj się, dzieciaku – powiedział poważnie. – Smith i Goldstein dokonali własnych wyborów. Znali ryzyko. Cały czarodziejski świat postrzega ich jako bohaterów. Scrimgeour nawet przyznał im Order Merlina trzeciej klasy.

- Pomyśl o tym, Harry – dodał łagodnie Remus. – Voldemort został ostatecznie pokonany przez nastolatka i grupę uczniów, których wyszkolił. – Harry wydał cichy dźwięk w proteście. – To w zasadzie prawda i wiesz o tym, Harry. Stworzyłeś Gwardię Defensywną, ustaliłeś, czego wszyscy będą się uczyć i upierałeś się, żeby wszyscy wiedzieli wystarczająco dużo, by mieć szansę z najgorszym Voldemortem.

Harry próbował jęknąć z frustracji, ale wyszedł z tego tylko bulgot. Naprawdę nie chciał słyszeć komentarzy, które prawdopodobnie będą go prześladować przez lata. Wszyscy zamierzali go chwalić za coś, za co tak naprawdę nie czuł się odpowiedzialny. Syriusz, Remus i Kingsley zrobili więcej w nauczaniu GD niż on. Niestety nikt tak naprawdę nie dbał o prawdę, kiedy jej przekręcenie było o wiele zabawniejsze.

- Wiem, jak się czujesz, dzieciaku – powiedział Syriusz z szerokim uśmiechem. – Niemal podbiłem oko Scrimgeourowi, kiedy próbował mnie przekonać do bycia rzecznikiem tygodnika „Wieści o Harrym Potterze. Niektórzy ludzie po prostu nie mają pojęcia, co znaczy życie „prywatne”.

Pukanie do drzwi nagle przerwało rozmowę. W mgnieniu oka Syriusz wstał z łóżka i pognał w stronę drzwi. Remus zachichotał, gdy Syriusz szarpnięciem otworzył drzwi i wciągnął gościa do środka. Ciało Harry’ego wciąż było bardzo powolne, przez co musiał czekać, aż znajoma twarz pani Pomfrey znajdzie się w jego polu widzenia. Mógł tylko patrzeć na zmiany, które zaszły w niej od ich ostatniego spotkania. Chociaż się uśmiechała, pani Pomfrey nadal wyglądała na zmęczoną i wyczerpaną. Wyglądała, jakby postarzała się o kilka lat w ciągu zaledwie kilku tygodni.

- Dzień dobry, Harry – powiedziała łagodnie pani Pomfrey, wyciągając różdżkę. – Zamierzam tylko rzucić kilka zaklęć diagnostycznych, a potem wyjmę sondę na eliksiry. – Machnęła nad nim różdżką kilka razy w różnych ruchach, po czym lekko zmarszczyła brwi i spojrzała  podejrzliwie na Syriusza. – Ile eliksirów mu dawałeś, Black?

- Daliśmy Harry’emu tylko połowę dawki eliksiru pieprzowego, kiedy zaczął się budzić i reagować na sondę, Poppy – zapewnił Remus. – Wiesz, że nigdy nie zrobilibyśmy niczego, co mogłoby go narazić na niebezpieczeństwo.

Pani Pomfrey przeniosła wzrok na Remusa, po czym skinęła głową.

- Nigdy nie powiedziałam, że byście na to pozwolili – sprzeciwiła się. – Byłam po prostu ciekawa. Eliksir pieprzowy, co zaskakujące, nie powoduje żadnych skutków ubocznych w połączeniu z resztą jego eliksirów, ale nie zalecałabym dłuższego używania go, na wszelki wypadek. – Z kolejnym machnięciem różdżki pani Pomfrey usunęła sondę na eliksiry, sprawiając, że Harry dostał ataku kaszlu z powodu doznań związanych z zaklęciem. – Przepraszam za to, ale naprawdę nie ma łatwego sposobu na wyjęcie sondy bez pewnego dyskomfortu. A teraz, Syriuszu, Remusie, ufam, że wy utrzymacie go w odpowiednim stanie przez co najmniej kolejny tydzień.

Harry mógł tylko słuchać, gdy jego powieki zaczęły opadać z wyczerpania. Wiedział, że musi dowiedzieć się więcej o ostatnich pięciu tygodniach, ale nie mógł zmusić się do pytania. Syriusz i Remus żyli, jego przyjaciele żyli, a Voldemort nie. To był nowy świat, w którym nie rządził strach i uprzedzenia. Był teraz wolny i mógł żyć tak, jak chciał.

Harry nie mógł nic na to poradzić. Zasnął z uśmiechem na twarzy.

^^^

Przez kilka następnych dni, Harry’emu udało się poznać całą historię. Najwyraźniej Voldemort połączył ze sobą wszystkich śmierciożerców poprzez Mroczny Znak. Kiedy zaczęły działać uzdrawiające zdolności Harry’ego, Voldemort uciekł się do kradzieży energii od swoich śmierciożerców, by przeciwdziałać temu, co robił Harry. W rezultacie wielu śmierciożerców, którzy przeżyli, byli zauważalnie słabsi pod względem mocy magicznej, co ułatwiło Ministerstwu poradzenie sobie ze schwytanymi śmierciożercami. Ich procesy były szybkie, a wyniki były jedną z dwóch opcji: pocałunek dementora lub Azkaban.

Większość z nich dostała Pocałunek. Scrimgeour dał jasno do zrozumienia, że Ministerstwo będzie surowe w stosunku do każdego zwolennika Voldemorta. Wiele rodzin czystej krwi było w rozsypce z powodu powiązań z Voldemortem, pozostawiając ich w mniejszości, jeśli chodzi o czarodziejską politykę. Kilka rodzin czystej krwi, którzy otwarcie sprzeciwiali się Voldemortowi, zostało przeniesionych na wyższe stanowiska w Ministerstwie, w tym ojciec Rona, któremu bardziej ono odpowiadało z powodu jego długotrwających obrażeń.

Słuchanie o obrażeniach było trudne. Fred Weasley miał roztrzaskane kości w prawej nodze, przez co potrzebował laski, by chodzić, najprawdopodobniej do końca życia, Artur Weasley był ślepy na jedno oko i chodził lekko utykając z powodu wszystkich obrażeń, Justin Finch-Fletchley spędził kilka dni w świętym Mungu z powodu uszkodzonych jelit i teraz potrzebował kilku eliksirów dziennie, by móc normalnie trawić jedzenie, Terry Boot stracił władzę w lewej ręce, a Kingsley Shacklebolt stracił życie, chroniąc kilku rannych uczniów.

To było prawdopodobnie najtrudniejsza wiadomość do przetworzenia. Przez ostatni rok Kingsley był wspaniałym nauczycielem, korepetytorem i jeszcze lepszym przyjacielem. Harry’emu wydawało się niemożliwe nawet rozważać, że nigdy więcej nie zobaczy Kingsleya. Order Merlina pierwszej klasy, czy nawet pochówek bohatera nie mógł nawet dotknąć części tego, na co Kingsley zasługiwał, za swoją pomoc.

W tej chwili Tonks reprezentowała rodzinę Blacków, budząc się ze śpiączki zaledwie kilka dni po ataku na Voldemorta. Na początku była trochę zdenerwowana, gdy dowiedziała się, co przegapiła, ale złość dość szybko opadła, gdy dowiedziała się o wszystkich obrażeniach i śmieciach. Tonks starała się odwiedzać ich co kilka dni, przynosząc wszystkie nowe informacje z Ministerstwa, które niewątpliwie były oznaczone jako „tylko dla wtajemniczonych”. Była głównym powodem, dlaczego Syriusz był jeden krok przed Scrimgeourem.

Z drugiej strony Syriusz i Remus wyjawili, że zniknęło kilku śmierciożerców, w tym Severus Snape. Nie było żadnego znaku, że Snape był obecny tamtej nocy oraz jego majątek nie był naruszony. Było tak, jakby Snape po prostu zniknął z powierzchni ziemi.

Pomimo nadmiaru informacji, Harry musiał przyznać, że czuł się… lżejszy niż przez ostatnie lata. Dzięki temu, że nie czuł bólu, jego głowa wydawała się zdumiewająco klarowna. To było dziwne. Przyzwyczaił się do codziennej mentalnej walki z obecnością Voldemorta i teraz czuł, że czegoś mu brakuje. Poza tym, Harry nie mógł nie zauważyć, że jego empatia nie była już tak pochłaniająca.

Harry nie wiedział, co to znaczyło i przerażało go to bardziej niż był w stanie przyznać na głos.

Wraz z nadejściem weekendu, Harry’emu wreszcie pozwolono wstać z łóżka, nawet jeśli tylko siedział na siedzisku przy oknie swojej sypialni, gdzie teraz usunięto nadmiar „prezentów”. Zwinięty w kłębek na wygodnym fotelu, Harry nie mógł powstrzymać się od zamknięcia oczu, gdy słuchał, jak Remus omawia notatki z zajęć, które zrobiła Hermiona. Myślenie o wszystkich szkolnych zadaniach, które musiał nadrobić, nieco nadszarpywało nerwy Harry’ego, ale jeśli planował zdać OWTMy, nie było możliwości obejścia tego.

Przynajmniej Remus czynił wszystko interesującym, wstawiając wiele przykładów, przez które Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Im więcej słyszał, tym bardziej zastanawiał się, jak Syriuszowi udało się dożyć dorosłości.

- Harry? – zapytał łagodnie Remus, powodując, że Harry otworzył oczy i napotkał zatroskane spojrzenie Remusa. – Czy powinniśmy zrobić sobie przerwę?

Harry potrząsnął głową.

- Nic mi nie jest – powiedział z uśmiechem. – Tylko sobie wyobrażam. – Delikatnie ocierały się o niego różne fale podekscytowania, które stopniowo narastały. – Mamy towarzystwo.

Remus westchnął i przetarł oczy.

- Jeśli nie jesteś gotowy…

- Nie – przerwał mu szybko Harry. – Czekali wystarczająco długo. Po prostu chciałbym… cóż… nie wyglądać tak.

Spojrzenie Remusa stało się współczujące.

- Harry, byłeś w śpiączce przez pięć tygodni – powiedział łagodnie, pochylając się do przodu. – To zrozumiałe, że trochę schudłeś. – Harry prychnął. – W porządku, jesteś nieco szczupły. Z czasem to nadrobisz, Harry. Twoi przyjaciele nie będą się tym przejmować. Będą wdzięczni, że mogą z tobą porozmawiać.

Pukanie do drzwi zakończyło rozmowę. Harry powoli przesunął się i spojrzał ponad oparciem krzesła, by zobaczyć, jak drzwi powoli się otwierają i Syriusz wsadza głowę do środka.

- Macie ochotę na kilku gości? – zapytał cicho. Remus skinął głową i skinął na Syriusza, żeby wszedł. Harry wyprostował się, gdy usłyszał, jak Syriusz przemawia do gości. – Ale pamiętajcie, co powiedziałem. Harry wciąż dochodzi do siebie. Nie wymęczcie go.

Harry przewrócił oczami i powoli wstał i obszedł fotel, a drzwi otworzyły się całkowicie. Obserwował, jak Syriusz odsuwa się na bok, pozwalając kilku postaciom w cieniu wejść do pokoju i natychmiast dostrzegł wyróżniający się wzrost Rona, włosy Hermiony, postawę Neville’a, drobną postać Ginny i zarys ciała Luny. Powoli przystosował się do światła, będąc w stanie dostrzec ich twarze. Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ron, Hermiona i Neville z pewnością wyglądali na starszych, a przynajmniej ich oczy. Neville miał również długą, cienką bliznę po lewej stronie twarzy, której nie dało się przeoczyć, a sądząc po sposobie, w jaki Ron przenosił ciężar ciała, Harry wiedział, że nie tylko Neville skończył z bliznami.

- Cześć wszystkim – powiedział w końcu Harry, siadając na swoim łóżku. – Długo się nie widzieliśmy.

To wystarczyło, by Hermiona wystartowała i niemal rzuciła się na Harry’ego, przez co oboje upadli do tyłu na łóżko. Fale ulgi i strachu pulsowały w Hermionie, ostrzegając Harry’ego, że w tej chwili potrzebuje ona pocieszenia bardziej niż czegokolwiek innego. Obejmując ją ramieniem, chwycił ją blisko siebie, póki silne emocje nie opadły, pozwalając mu wrócić do pozycji siedzącej. Hermiona odsunęła się nieco i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Harry’ego, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Naprawdę za tobą tęskniliśmy – powiedziała drżącym głosem Hermiona, siadając w nogach łóżka Harry’ego. – Przebywanie w Hogwarcie bez ciebie wydawało się takie zwyczajnie… złe!

- Hermiona ma rację, Harry – dodał Ron, dołączając do Hermiony w nogach łóżka Harry’ego, a za nim podążyli Neville, Luna i Ginny. – Bez ciebie jest dość nudno. – Zawahał się przez moment, po czym kontynuował. – Ja… eee… podejrzewam, że nie słyszałeś, co Scrimgeour próbuje wywinąć, co nie?

- Ron – ostrzegła Hermiona.

- Co? – zaprotestował w obronie Ron. – Sądzę, że lepiej żeby wiedział wcześniej niż później.

- Jeśli chodzi ci o to, że Scrimgeour chce wstrzymać ceremonię wręczenia nagród, aż Harry wróci do Hogwartu to nie, Ron, nie powiedzieliśmy mu – stwierdził Remus, powoli wstając i chwytając swoją laskę. – Harry ma w tej chwili dość na głowie, bo musi nadrobić zadania do szkoły. Poradzimy sobie ze Scrimgeourem, w porządku?

- Nic się nie dzieje, Remusie – wtrącił Harry. – Rozumiem, co próbuje zrobić Scrimgeour. W tej chwili wizerunek jest ważniejszy od czegokolwiek innego. Popisywanie się mną wzmocni wiarę ludzi w Ministerstwo.

Wszyscy popatrzyli na Harry’ego z niedowierzaniem. Najwyraźniej była to ostatnia rzecz, jaką wszyscy spodziewali się usłyszeć od osoby, która unikała publiki jak ognia.

- Możesz chcieć zachować ostrożność, Harry – powiedział niepewnie Neville, siadając po przeciwnej stronie łóżka. – Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak teraz jest. „Prorok Codzienny” ma rubrykę zatytułowaną „Potterowe nowinki”. Każdego dnia udaje im się wypełnić ją czymś o tobie.

Harry wpatrywał się w Neville’a z uniesioną brwią.

- Przesadzasz. Nie ma cholernej możliwości, by znaleźli tak wiele…

- Byłbyś zaskoczony – powiedział gorzko Ron. – Rita Skeeter bywa w Hogwarcie co najmniej raz w tygodniu, próbując przeprowadzić wywiad z każdym, kto cię zna. Właściwie profesor McGonagall musiała kilka razy wzywać aurorów, by siłą ją wyrzucili.

Harry nagle poczuł większe zdenerwowanie. Rita Skeeter miała talent do odkrywania sekretów. Harry nie miał już ich wiele, ale kilka z nich z pewnością był takimi, które mogły zrujnować jego życie, gdyby zostały ujawnione. Nagle chęć publicznego wystąpienia się nasiliła. Musiał pokazać, że jego życie prywatne ma być prywatne. Wykonał swoją robotę. Wypełnił przepowiednię. Teraz chciał po prostu żyć w spokoju.

- Harry? – zapytała łagodnie Hermiona. – Nikomu nic nie powiedzieliśmy. Całe GD wie, by szanować twoją prywatność. Szczerze mówiąc, Rita odkryła tylko, że Romilda Vane próbowała użyć na tobie eliksiru miłosnego. Po tym Romilda otrzymywała wyjce przez niemal dwa tygodnie.

- Ale to wszystko, prawda? – zapytał nerwowo Harry.

- Och, nie martw się, Harry – powiedziała z rozmarzeniem Luna. – Ludzie zwykle wierzą w to, co wiarygodne, ale ignorują to, co oczywiste. Jak myślisz, dlaczego mało kto wierzy, by istniały Chrapaki krętorogie? Widać znaki, ale nie dowody, które niektórzy uznają za niezbędne.

Harry, Ron i Hermiona wpatrywali się w Lunę w szoku, podczas gdy Neville i Ginny wyglądali na zdezorientowanych. Luna w zasadzie potwierdziła, że wie o zdolnościach Harry’ego, jednak nie wypowiedział dokładnych słów. W głębi duszy Harry tak naprawdę nie był zaskoczony. Luna z pewnością miała wyjątkowy sposób patrzenia na świat.

Remus odchrząknął z niezręcznością.

- Cóż, zostawimy was, żebyście chwil porozmawiali – powiedział, po czym spojrzał bezpośrednio na Rona i Hermionę. – Postarajcie się ograniczyć walki do minimum, dobra?

Ron i Hermiona szybko odwrócili wzrok, nie mówiąc ani słowa, podczas gdy Remus powoli wyszedł z pokoju wraz z Syriuszem. W momencie, gdy drzwi się zamknęły, wszyscy wydawali się nieco odprężyć, zwłaszcza Ron i Hermiona. Harry nie mógł nie czuć dezorientacji z powodu ich zachowania. Dlaczego mieliby się wstydzić walk? Zawsze walczyli o wszystko. Tak już między nimi było.

- Czy dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć? – zapytał w końcu Harry, przenosząc wzrok na wszystkich w pokoju.

Hermiona westchnęła z frustracją.

- To naprawdę nic takiego, Harry – nalegała. – Myślę, że wszyscy zauważyli, że ja i Ron od jakiegoś czasu mamy zupełnie inny punkt widzenia na pewne rzeczy. Nie było cię, żebyś nas trzymał w ryzach, a ponieważ Voldemorta już nie ma…

- Och, proszę cię – przerwała jej Ginny. – Skaczecie sobie do gardeł od tygodni, próbując wymyślić najlepszy sposób, żeby się tu zakraść i sprawdzić, co z Harrym, a kiedy nie kłócicie się o to, walczycie o OWTMy, ogólnie zajęcia, naukę, a nawet Malfoya.

- Malfoya? – zapytał Harry z dezorientacją. – Co on ma z tym wspólnego?

- Hermiona się w nim buja – warknął Ron.

- Nieprawda! – krzyknęła Hermiona. – Nie ma mowy, bym kiedykolwiek polubiła Malfoya. Jesteś po prostu zazdrosny, że pomagam mu nadrobić szkołę, żeby mógł dołączyć do zajęć.

Harry wpatrywał się w Rona i Hermionę w szoku.

- C-Co? – wyjąkał. – Myślałem, że Malfoy został wydalony.

- Bo został – wtrącił Neville. – Przynajmniej był wydalony do czasu, aż społeczeństwo nie dowiedziało się, że nam pomagał i o wszystkim, co kryło się za jego „sojuszem” z Voldemortem. Nie zostało mu to całkowicie wybaczone, ale jest wiele ludzi, którzy mu współczują. Kilka tygodni temu spotkał się ze swoją matką, a ona wydała publiczne oświadczenie, w którym obwiniała o wszystko swojego męża, który był bardziej lojalny wobec Sam-Wiesz-Kogo niż swojej rodziny.

- Według mnie kupa bzdur – dodał Ron, zakładając ramiona na piersi i krzywiąc się, przez co wyglądał jak naburmuszone dziecko.

- Nie ma znaczenia, czy to bzdury – sprzeciwiła się Hermiona. – Faktem jest, że społeczeństwo wierzy, że Malfoy jest tragiczną ofiarą, więc są gotowi dać mu drugą szansę na dokończenie edukacji i stanie się uczciwym członkiem społeczeństwa. Logicznie rzecz biorąc, jest to sprytne posunięcie rodziny Malfoyów. To jedyna szansa, by mieli jakiekolwiek życie w świecie czarodziejów.

- Wykopanie Malfoyów z czarodziejskiego świata brzmi dla mnie jak genialny pomysł – odparł Ron. – Nie potrzebujemy takich jak oni.

- Znaczy jakich? – odparowała Hermiona, zrywając się na nogi. – Czystokrwistych, którzy są zbyt skupieni na sobie, by zobaczyć, że ludzie potrafią zmienić się na lepsze?

Harry skulił się. Wiedział, dokąd to zmierza oraz że Ron w to pójdzie. Neville, Ginny i Luna również zdawali się dostrzegać, co się miało wydarzyć, gdyż każde ostrożnie się cofnęło.

- Brzmi dobrze! – powiedział Ron z przekonaniem, robiąc krok w stronę Hermiony, gotowy na wyzwanie.

- Świetnie! Więc możesz w takim razie wypędzić sam siebie, bo to doskonale cię opisuje! – krzyknęła Hermiona, po czym wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

Nieprzyjemna cisza wypełniła pomieszczenie. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Hermiona miała rację, ale mogła być nieco delikatniejsza, próbując przekazać swój punkt widzenia. Porównanie Rona do Malfoya było prawdopodobnie najgorszą rzeczą, jaką Hermiona mogła zrobić.

- Możesz w to uwierzyć!? – zapytał oburzony Ron. – Ona całkowicie zwariowała, mówię ci! Całkowicie!

Harry wypuścił długi oddech, przeczesując dłonią włosy. To był naprawdę jeden z ostatnich tematów, jakie chciał poruszać, ale co miał zrobić? Opowiedzenie się po którejkolwiek stronie skończy się tylko katastrofą, ale jasne było, że Ron i Hermiona musieli znaleźć jakiś wspólny język, inaczej doprowadzą się do szaleństwa.

- Hermiona nie zwariowała, Ron – powiedział w końcu Harry. – Mogę go nie lubić, ale zapłacił za swoje błędy. Spędził rok w Azkabanie i stracił niemal wszystko. Jeśli będzie się zachowywał, to kim my jesteśmy, żeby się temu sprzeciwiać?

Ron wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem przez dłuższą chwilę, po czym wypadł z pokoju jak Hermiona, zatrzaskując drzwi. Ramiona Harry’ego opadły, więc zmienił pozycję i oparł się o zagłówek. To tyle jeśli chodzi o miłą, spokojną rozmowę między przyjaciółmi.

- Ktoś to musiał powiedzieć, Harry – stwierdził w końcu Neville. – Zachowywali się tak od tygodni, odkąd…

Harry spojrzał na Neville’a z ciekawością, podczas gdy ten uniknął jego wzroku.

- Odkąd? – prowokował.

Odpowiedziała Ginny.

- Odkąd spróbowali być razem. Nikt z nas nie wiedział, że w ogóle próbowali. Są całkowitymi przeciwieństwami.

- Pewnie nie chcą, żebyś o tym wiedział, Harry – powiedział cicho Neville. – Nigdy tak naprawdę nie powiedzieli, że są parą. Po prostu zauważyliśmy, że przez krótki czas bywali więcej razem i kiedy to się skończyło zaczęli więcej się kłócić. Próbowaliśmy porozmawiać z Ronem, ale on wszystkiemu zaprzecza.

- Próbowałam też rozmawiać z Hermioną, ale wiesz, jaka ona potrafi być – dodała Ginny. – Mam nadzieję, że szybko się z tego otrząsną, ponieważ wszyscy jesteśmy na skraju wytrzymałości.

Harry tylko wpatrywał się w Ginny i Neville’a przez dłuższą chwilę, gdy jego umysł powoli przetwarzał wszystko, co usłyszał. To było dziwne. Potrafił radzić sobie w sytuacji życia i śmierci, ale nastoletnie hormony i związki były zupełnie nowym terytorium. W zeszłym roku tylko Ron pozwolił, by jego emocje przysłoniły osąd. Sądził, że Ron wyciągnął tego lekcję. Oczywiście tak się nie stało, a teraz jest zaangażowana również Hermiona.

- Przepracują to tylko, jeśli się ich do tego zmusi – powiedział Harry bardziej do siebie niż reszty.

Ginny nagle uśmiechnęła się szeroko.

- Mam! – wykrzyknęła, po czym podbiegła do boku Harry’ego. – Właź do łóżka. – Harry zawahał się na moment, po czym ostrożnie wykonał polecenie. – Dobrze. Mam pomysł, ale żeby zadziałał, wszyscy musimy grać razem. Zejdziemy na dół i powiemy Ronowi i Hermionie, że jeszcze nie radzisz sobie z ich kłótniami. Jeśli będą chcieli cię zobaczyć w najbliższym czasie, muszą popracować nad tym, co się między nimi dzieje.

- A to zrobią, ponieważ zrobią wszystko, żeby zobaczyć Harry’ego – dodał Neville z uśmiechem. – Genialne, Ginny.

Jednak Harry nie był tak entuzjastyczny.

- No nie wiem. Przez to wydaję się słabszy, niż jestem w rzeczywistości.

- Pamiętaj, wierz w wiarygodne – powiedziała z rozmarzeniem Luna, podchodząc do okna. – Nie sądzę, żeby do głowy im przyszła słabość. Z drugiej strony, potrzeba spokojnego otoczenia to inna historia.

Neville przez długą sekundę patrzył na Lunę z uniesioną brwią, po czym skupił uwagę na Harrym.

- Proszę, powiedz mi, że ma to dla ciebie jakiś sens, bo ja nic nie rozumiem.

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. To właśnie lubił w Neville’u. Nie żądał, by wiedzieć, o czym Luna mówiła, tylko potrzebował pełnego nadziei zapewnienia, że nie zwariował. To sprawiło, że Harry poczuł się nieco winny, że ukrywa taki sekret przed kimś, kto nigdy nie zachwiał się w swojej lojalności, ale naprawdę nie mógł ryzykować, że dowiedzą się o tym niewłaściwi ludzie.

- Ma sens – potwierdził Harry. – Przykro mi, ale w tej chwili im mniej osób rozumie, o czym mówi Luna, tym lepiej.

- Rozumiemy, Harry – powiedziała uspokajająco Ginny. – Każdy ma prawo do swoich sekretów, nawet Harry Potter.

- Dokładnie – potwierdził Neville, kiwając głową i zsunął się z łóżka. – Cóż, powinniśmy iść, jeśli chcemy złapać Rona i Hermionę, zanim wrócą. Będziemy w kontakcie, Harry. Prawdę mówiąc, teraz, gdy wiadomo, że się obudziłeś, przypuszczam, że będziesz dostawał o wiele więcej listów niż normalnie.

Harry nie mógł powstrzymać dezorientacji.

- Neville, nie otrzymałem żadnych listów.

Neville i Ginny wymienili zaskoczone spojrzenia.

- Może powinieneś zapytać o to Syriusza i Remusa – powiedziała ostrożnie Ginny. – Kilka tygodni temu opublikowano w „Proroku Codziennym” twoją sytuację, ponieważ tak wiele ludzi próbowało wysyłać ci jakieś rzeczy. Wszystko dostaje Ministerstwo i sprawdza pod kątem klątw. Potem dzieli na dwie kategorie. Wszystko z listy, którą zapewnili Syriusz i Remus, zostaje przekazane Tonks. Cała reszta wysyłana jest do świętego Munga.

- Może odpowiadanie na listy nie jest teraz priorytetem – zaproponowała nonszalancko Luna. – Na twoim miejscu skupiłabym się całkowicie na powrocie do szkoły.

Harry wpatrywał się w Lunę ze zdumieniem. To było dziwnie jasne.

- Porozmawiam o tym z Syriuszem i Remusem – powiedział w końcu. – Bez względu na wszystko, powiem im, żeby przekazywali mi wasze listy. Miło byłoby wiedzieć, co dzieje się w prawdziwym świecie od kogoś, kto nie będzie owijał w bawełnę.

Drzwi się otworzyły, zaskakując wszystkich w pokoju przez moment, nim się nie zorientowali, że to Remus wchodzi do środka, a nie Ron czy Hermiona.

- Obawiam się, ze czasu już iść – powiedział z lekką surowością w głosie. – Ron i Hermiona już zostali odesłani do Hogwartu.

- Eee… jasne – powiedział niespokojnie Neville. – W takim razie pójdziemy. Porozmawiamy później, Harry?

Harry skinął głową, obserwując, jak Neville, Ginny i Luna wychodzą szybko z pokoju. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale surowy Remus był dość onieśmielający, nawet gdy mocno opierał się na swojej lasce. W chwili, gdy zostali sami, Harry zauważył, że zastraszająca postawa Remusa nieco się zmieniła, nim ten skupił swoją uwagę na Harry’ego. Ten Remus wyglądał na zmęczonego i wyczerpanego.

- Harry, myślę, że musimy porozmawiać o kilku sprawach – powiedział Remus zmęczonym głosem, wyciągając różdżkę i machając nią w kierunku najbliższego krzesła, powodując, że przeleciało i ustawiło się tuż za nim. Z westchnieniem ulgi usiadł i ponownie skupił się na Harry. – Nigdy nie próbowaliśmy niczego przed tobą ukrywać. Chcieliśmy tylko czekać tak długo, jak to możliwe, żeby nie rozpraszać cię w swoim powracaniu do zdrowia. Widzisz, Harry, w świecie czarodziejów jest wiele typów ludzi…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz