Z góry przepraszam za wszelkie literówki, nie miałam czasu dobrze sprawdzić rozdziału ;)
Przez kilka dni po drugiej sesji Severusa z uzdrowicielem
Sandrilasem, wszystko zdawało się iść dobrze. Rzucił na pokój Harry’ego
zaklęcie monitorujące, choć Harry nie był go świadomy, bo Severus nie chciał,
żeby chłopak się dowiedział i obwinił go, że być może go szpieguje. Wiedział,
jak bardzo Harry ceni sobie prywatność. Wypił również eliksir zalecony przez
Sandrilasa i nie wybudzał się ze snu. Wystarczająca ilość snu wprawiła go w o
wiele lepszy nastrój i trzykrotnie zmniejszył się jego niepokój.
Dał również Harry’emu kamień zmartwień, wyjaśnił, jak go
używać, więc obaj rano i wieczorem siadali cicho i skupiali się na nim, co
działało znakomicie. Harry stał się mniej skłonny do kłótni o drobiazgi, takie
jak odrabianie lekcji, a Severus trochę bardziej wyrozumiały, gdy Harry
wychodził z domu, by spotkać się z Paulem, jego nowym przyjacielem z sąsiedztwa
i wracał ciut później niż zwykle.
- Może mógłbym ci zadzwonić, gdybym miał się spóźnić,
albo ty mógłbyś zadzwonić do mnie, gdyby nie było mnie w domu do szesnastej
trzydzieści? – zasugerował Harry pewnego wieczoru przy kolacji.
- Tak, możemy tak zrobić. Masz numer Paula?
- Uch, nie, ale mogę go zdobyć.
- Co ty z nim robisz całymi dniami, jeśli mogę spytać? –
podpytał Severus. Alec powiedział mu, że musi okazać większe zainteresowanie
tym, co robi Harry, żeby chłopak wiedział, że interesują go też inne rzeczy
poza pracą domową, warzeniem eliksirów i jego zdrowiem.
Harry wzruszył ramionami.
- Eee… gramy w krykieta, czasem w piłkę nożną. Raz
spotkaliśmy się z kilkoma jego przyjaciółmi z sąsiedztwa i bawiliśmy się w
„Zdobądź Flagę”. Świetna zabawa. Czasami gramy w gry wideo, a jego mama robi
nam obiad albo jakąś przekąskę. Nazywa się Trudy. Pracuje z domu jak
konsultantka makijażu. Była pod wrażeniem, że mój ojciec jest dyrektorem.
Severus prychnął.
- Mam nadzieję, że powiedziałeś jej, że zostałem
nominowany niedawno.
- Tak. Wciąż była pod wrażeniem. Powiedziała, że ona
ledwie skończyła szkołę i od tamtej pory albo pracuje, albo zajmuje się
dziećmi. Paul ma starszą siostrę na uniwersytecie i młodszego brata w szkole z
internatem.
- Rozumiem. Może któregoś popołudnia mógłbyś go tu
przyprowadzić, żebym mógł się ze mną spotkać i zjeść z nami obiad. Żebym nie
był tak całkowicie tajemniczą osobą – zaproponował Severus.
- Nie jesteś. Widział cię, jak uprawiasz ogródek przed
domem – powiedział Harry, chichocząc. – Może zaproszę go do siebie za kilka
dni. Ale do mam zrobić ze swoim pokojem, tato?
- Co masz na myśli? Co z nim nie tak?
- Nic, poza tym, że nie jest jak normalny pokój
mugolskiego dzieciaka. Żadnej telewizji, konsoli do gier czy komputera –
wyjaśnił Harry.
Jego ojciec uniósł brew.
- Czy to subtelna sugestia, że chciałbyś mieć takie
rzeczy?
Harry zawahał się. Bardzo lubił grać na konsoli Paula. A
niektóre telewizyjne programy też były fajne.
- Umm… no… telewizor byłby spoko.
- Dobrze. Po obiedzie pójdziemy na zakupy. Pojedziemy
pociągiem do Yorku, do jednego z tych dużych sklepów z elektroniką i zamówimy
od nich z dostawą telewizor, konsolę i cokolwiek będziesz jeszcze chciał.
- Ale to strasznie drogie! Nie musisz, tato. Zawsze mogę…
rzucić kilka zaklęć iluzji i potem będziemy bawić się na dworze.
Severus pokręcił głową.
- Harry, mówiłem ci już kiedyś, że martwienie się o
pieniądze to moja robota, nie twoja. Mogę sobie na to pozwolić i nie widzę
powodu, dlaczego nie mógłbyś mieć najlepszych rzeczy z dwóch światów, jeśli
tego właśnie chcesz. Dorastając, zabiłbym za możliwość posiadania telewizora w
swoim pokoju. Lily taki miała i zawsze jej tego zazdrościłem – uśmiechnął się
ironicznie. – Oczywiście apodyktyczna Petunia zawsze musiała przychodzić i
oglądać na nim swoje telenowele, a wtedy wykopywała nas na zewnątrz, bo
dzieliła telewizor z Lily. Mimo to w porównaniu do mojego domu to był niebywały
luksus. My mieliśmy stary telewizor i ojciec miał go tylko dla siebie,
oglądając na nim swoje rugby i boks. Miałem zakaz dotykania go.
- Twój ojciec był prawdziwym dupkiem i skończonym draniem
– powiedział Harry. Zaraz potem zakrył usta dłonią. – O cholera! To się wpakowałem. – Przepraszam. Nie chciałem. Tylko
bez mydła, proszę.
Usta Severusa drgnęły na widok wielkich, zielonych oczu
Harry’ego, błagających go o litość niczym oczy szczeniaka.
- Odpuszczę, ale tylko dlatego, że to, co powiedziałeś
jest czystą prawdą. Taki był. Ale następnym razem nie będę tak miły. Uważaj na
słowa. Nie znoszę nastolatków z niewyparzonymi gębami.
- Dzięki, tato – powiedział Harry z wdzięcznością. Jeden
przypadek z mydłem wystarczył, by Harry nie miał ochoty powtarzać tego
doświadczenia.
- Dokończ herbatę. Potem idź się przebrać i idziemy.
Harry pochłonął herbatę i wbiegł na górę.
Czuł się tak, jakby znów miał jedenaście lat i szedł do
zoo z Dursleyami. Ostatni raz był na zakupach w mieście, gdy kupował ciuchy i
buty, a ta wycieczka na pewno będzie o wiele lepsza.
Trzy i pół godziny później wrócili na Spinner’s End.
Nazajutrz miał zostać dostarczony duży telewizor Sony, SuperNintendo z
sześcioma grami, poradniki do gier i kilka kontrolerów, jak również stolik pod
telewizor i dwie duże pufy. Harry był tak podekscytowany, że miał problem z
zaśnięciem, pomimo wypicia ciepłego mleka z miodem. Przez godzinę przewracał
się z boku na bok, nim w końcu zasnął.
Następnego ranka wstał o świcie i był tak niespokojny, że
co dwie minuty wyglądał przez okno, czekając na przyjazd samochodu dostawczego,
co skłoniło Severusa do stwierdzenia, że był jak pięciolatek z mrówkami w
gaciach, który czeka na przyjazd furgonetki z lodami. Harry natychmiast zmusił
się do zasiednięcia nieruchomo na kanapie, bo jego nastoletnia godność została
urażona.
Gdy dwadzieścia minut później przyjechał samochód
dostawczy i zaparkował obok domu, a Harry poderwał się na równe nogi i wybiegł
na zewnątrz, krzycząc „Tato, już jest!”, jego godność zniknęła w oka mgnieniu.
Zaprowadził dostawcę do środka i pokazał mu, gdzie
położyć telewizor i konsolę w jego pokoju.
- Czekałeś na to cały dzień, ha? – powiedział
wszystkowiedząco i wyszczerzył się do Harry’ego.
- Tak, proszę pana – odparł Harry i uśmiechnął się w
odpowiedzi.
- Myślałem, że wyskoczy przez okno, gdy pan podjechał –
zauważył Severus. – Był jak dzikie zwierzę. Ale chyba nie mogę go winić. – Dał
dostawcy napiwek.
- Tak, mój syn też by biegał jak szalony. – Podziękował
Severusowi, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczył, ile dostał pieniędzy.
– Proszę pana, to za du…
- Zatrzymaj je. – Severus machnął ręką.
- Czy potrzebujecie pomocy w ustawieniu tego wszystkiego?
– zaproponował mężczyzna.
- Byłoby świetnie – stwierdził Harry.
- Jeśli to nie duży kłopot.
- Nie. To nie zajmie więcej niż kilka minut.
Gdy wszystko zostało zainstalowane i poprawnie działało,
dostawca wyszedł, wołając przez ramię:
- Baw się dobrze, dzieciaku! I nie zapomnij podziękować
tacie.
Harry tak zrobił, mimo że dziękował już wczoraj. Severus
na to zasługiwał, skoro tak się wysilił i dał mu coś, czego tak naprawdę nie
potrzebował.
- Czy mogę iść zadzwonić po Paula? – zapytał, niemal
podskakując na piętach.
- Idź. Najlepiej zanim przebijesz się przez podłogę i
zrobisz dziurę w suficie kuchni – powiedział Severus, przyglądając się nowemu
telewizorowi i konsoli, które stały na nowiutkiej dębowej szafce pod telewizor
obok komody Harry’ego. Szafka była skonstruowana tak, by pomieścić telewizor i
magnetowid, który był do niego wbudowany, a dodatkowo konsolę do gier, same gry
i kasety. Harry dostał również kasety z filami z serii Monty Python i
Gwiezdnych Wojen. Przed telewizorem stały dwie duże pufy wypełnione kulkami,
jedna niebieska, druga biała.
Mimo że Severus mógł się z niego naśmiewać, że zachowywał
się jak kot na kocimiętce, tak naprawdę cieszył się, widząc, że Harry zachowuje
się jak normalny nastolatek, podekscytowany zwykłymi rzeczami jak telewizja i
gry wideo.
Jakieś pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.
Severus zszedł szybko na dół, akurat by powitać Paula,
który uścisnął mu dłoń i powiedział uprzejmie:
- Jak się pan ma, panie Snape? Jestem Paul Mosier, miło
pana poznać.
- Ciebie też miło poznać, Paul. Wejdź. Wybacz za bałagan.
Harry właśnie otrzymał ode mnie wcześniejszy prezent urodzinowy – nowy
telewizor i konsolę do gier – improwizował Severus, bo po całym pomieszczeniu
walały się pudełka i zawartość opakowań.
Paul gwizdnął.
- Super! Ale szczęściarz!
- Chodź, chcesz to wszystko wypróbować? – zapytał Harry.
- No jasne. Do zobaczenia później, panie Snape.
Pięć sekund później rozległ się odgłos stóp biegnących po
schodach w stronę pokoju Harry’ego. Sekretne przejście zostało otwarte, żeby
Paul pomyślał, że to tylko kolejny korytarz prowadzący do biblioteki.
Severus skrzywił się z powodu hałasu i pogodził się z
tym, że cisza jego domu zostanie zakłócona na to popołudnie. Potem poszedł do
kuchni, by zaparzyć herbatę i przygotować mała kanapki dla dwóch chłopców,
myśląc o tym, jakie to dziwne, że pełnił rolę gosposi domowej dla dwójki
nastolatków zamiast być surowym nauczycielem. Nie do końca podobał mu się ten
pomysł, ale potem przypomniał sobie, jak pani Evans zawsze sprawiała, że czuł
się tam mile widziany, ilekroć przychodził i postanowił zrobić to samo dla
Harry’ego i jego przyjaciela. Nie żeby zamierzał zostać Betty Crocker albo,
Merlinie broń, Molly Weasley, ale mógł wychylić się ze swojej skorupy,
przygotowując małe kanapeczki z szynką, serem, ogórkiem i szczypiorkiem oraz
chipsy.
Pamiętaj,
Severusie, tego dla niego chciałeś, przypomniał sobie. Chciałeś, żeby miał normalne życie, jakiego ty nigdy nie miałeś, a to
jest jego część. Poza tym, chłopak wydaje się miły i uprzejmy.
Postawił miseczkę z kostkami cukru na tacy z herbatą.
Głos Paula poniósł się piskliwie w dół schodów.
- Ale super! Masz udomowioną sowę! Jest wytrenowana? Mogę
ją pogłaskać? To totalnie zajebiste!
Severus westchnął. Tak,
totalnie zajebiste.
Harry i Paul spędzili resztę popołudnia na graniu na
SuperNintendo, przechodząc poziom za poziomem w Super Mario Brothers i Donkey
Kong Country III. Zrobili sobie przerwę, by zjeść przekąskę, którą przygotował
Severus, a Paul był bardzo uprzejmy i kulturalny, czym zdobył u Severusa
dodatkowe punkty, pomimo jego wcześniejszej wpadki.
Potem Harry zabrał Hedwigę na zewnątrz i po szybkim
przetransmutowaniu skarpetki w rękawicę sokolnika, gdy Paul nie patrzył,
pokazał chłopakowi, jak układać i „latać” sowę śnieżną. Zawczasu przeprosił
Hedwigę, ale wydawała się bardziej rozbawiona niż zirytowana tym, że ma udawać
zwykłego ptaka, lądując na rękawicach Harry’ego lub Paula na gwizd Harry’ego.
- To chyba najfajniejszy ptak na świecie! – wykrzyknął
Paul.
Hedwiga nastroszyła piórka.
- Lubię tego
chłopaka, Harry. Zatrzymaj go sobie.
Harry przygryzł wargę, by powstrzymać się od śmiechu na
komentarz sowy.
- Tak, jest jakby moim najlepszym przyjacielem,
rozumiesz?
- Skąd ją wziąłeś?
- Ze szkoły. Potrzebujesz ptaka do zajęć z sokolnictwa, a
sowy śnieżne potrafią polować zarówno w dzień, jak i w nocy – powiedział mu
Harry. Resztę popołudnia spędził na rozmowie z podekscytowanym Paulem o sowach
i jastrzębiach, zamiast oglądać Monty Pythona.
Ale Paul twierdził, że „latanie” prawdziwą sową śnieżną
jest lepsze niż oglądanie jakiegokolwiek starego filmu i zapytał, czy może też
wpaść jutro.
- Jutro nie. Mam korepetycje z zaawansowanej chemii –
zaimprowizował Harry, ponieważ nazajutrz miał mieć sesję z Syriuszem i Remusem.
- Masz korepetycje przez lato? Twój tata oszalał?
- Nie, on po prostu chce, żebym… uch… był dobrze
przygotowany na przyszłoroczne zajęcia dla zaawansowanych – powiedział szybko
Harry. – Mamy takie testy kwalifikacyjne i jeśli dobrze na nich wypadnę, mam
większe szanse dostać się na uniwersytet.
- Och. No tak. Ale to okropne, że musisz mieć zajęcia
przez lato – powiedział Paul ze współczuciem.
- Tak to jest, kiedy twój ojciec jest dyrektorem.
- Chyba tak, ale poza tym twój tata jest naprawdę fajny.
Znaczy, nie wiem, czy kogokolwiek tata kupiłby mu całą konsolę na prezent
urodzinowy, nie mówiąc już o trzymaniu sowy jako zwierzaka domowego.
- Sowa jest obowiązkowa, a telewizor i cała reszta… cóż,
on czasem tak ma. Z powodu moich rodziców i tak dalej.
- Och, prawda. Trochę… zapomniałem, że on nie jest… no
wiesz… twoim prawdziwym tatą – powiedział z niezręcznością Paul. – Jesteście
bardzo do siebie podobni.
- Wiem. A Sev to najbliższy odpowiednik ojca, jaki
kiedykolwiek miałem. Moi rodzice umarli, jak byłem mały i tak naprawdę ich nie
pamiętam. Kiedyś mieszkałem z moimi innymi krewnymi, póki Sev nie zaoferował,
że mnie adoptuje i o wiele lepiej mi z nim niż z nimi. I to nie tylko dlatego,
że kupuje mi różne rzeczy.
Paul pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Bo chce, żebyś tu był.
- Ta. No to widzimy się kiedyś.
Paul pomachał mu, idąc ulicą.
Harry wrócił do środka, czując ulgę, że tak dobrze
przeprowadził tę rozmowę, nie zdradzając nic ze swojego drugiego życia. Czasami
się zastanawiał, co Paul by o nim pomyślał, gdyby powiedział mu prawdę. Ha! Pomyślałby, że zwariowałeś, ot co.
Zaczął nakrywać do stołu, podczas gdy Severus
przygotowywał kolację, nieproszony przez nikogo. Wiedział, że Severus lubił,
gdy wykonywał drobne prace domowe z własnej inicjatywy, udowadniając, że
potrafi być odpowiedzialny. Harry nie mógł się doczekać jutrzejszej wizyty
Syriusza, kiedy będzie mógł pokazać ojcu chrzestnemu i Remusowi swój nowy
telewizor – byli zafascynowani mugolskimi urządzeniami.
Może z powodu całego podekscytowania tym dniem albo
zakłóceniem dziennej rutyny przez pojawienie się nowej konsoli do gier, Harry
znów miał problem z zaśnięciem. Leżał obudzony przez kilka godzin, a kiedy w
końcu zasnął, przyśnił u się koszmar.
Śniło mu się, że biegł z Paulem przez jakąś wysoką trawę,
a za nimi majaczyły groźnie ciemne góry obok Mrocznego Lasu. Ścigała ich cała
horda maldevorvae, a także kilka wampirów Drakuli. We śnie ciągnął Paula za
ramię i krzyczał, by ten biegł szybciej.
Zaczął jęczeć i miotać się, zrzucając z siebie
przykrycie.
- Szybko… musimy biec… szybciej… cholera… biegnij! Nie
patrz…! Złaźcie z niego, dranie! Nie oczy… nie… o, boże… NIE!
Jego ostatni krzyk sprawił, ze głos mu się złamał z żalu
i obudził go, drżącego, trzęsącego się i łapiącego gwałtownie powietrze, gdy
rozglądał się dookoła.
Hedwiga zeskoczyła ze swojej żerdzi, by się ułożyć koło
niego.
- Oddychaj,
pisklaku. Oddychaj – zahukała, trącając go dziobem. – Myślę, że potrzebujesz Warriora.
- Nie, nie wołaj go… - jęknął Harry, wciąż drżąc. Zimny
pot spływał mu po karku.
- Harry, co się stało?
Za późno. Severus stał w drzwiach, w szlafroku i kapciach,
z zaniepokojoną miną. Szybko szedł do pokoju i zerknął na syna, zapalając
światło krótkim ruchem palców.
- To nic. Tylko sen.
- Kolejny koszmar? – zapytał ze zrozumieniem, zauważając,
jak bardzo wstrząśnięty jest chłopak i jak przytula swoją sowę.
- Nic mi nie jest – mruknął Harry, zawstydzony odwracając
wzrok. Miał piętnaście lat, a wciąż miewał koszmary jak jakieś małe dziecko!
- Harry – ton Severusa stał się bardziej surowy. – To nie
prawda.
- Nic mi nie będzie, tato. Możesz wrócić do spania – nalegał
jego uparty syn.
Ale Severus się nie poruszył. Zamiast tego dotknął
grzbietem dłoni czoła Harry’ego, które lśniło od potu.
- Twoje włosy i twarz są całe spocone. To nie był zwykły
sen, miałeś koszmar o wojnie. Wstawaj, musisz się przebrać w suchą piżamę, a ja
zmienię ci pościel. Możesz się przeziębić, w tym domu w nocy są przeciągi.
- Co? Tato, powiedziałem ci, że nic mi nie jest!
Nie mając ochoty kłócić się całą noc, Severus wycelował
różdżką.
Harry krzyknął, gdy jego obecna piżama zniknęła, łącznie z
bielizną. Przytulił Hedwigę, żeby się zakryć.
- Tato! Przestań!
Pojawił się ręcznik i opadł mu na głowę, tłumiąc
protesty. Snape pochylił się i wyszorował mu włosy, aż wyschły.
Potem wyczarował nową piżamę i bieliznę na chłopaku, po
czym podniósł go i posadził na pufie.
Podczas gdy Harry mamrotał coś i ściągał z siebie
ręcznik, Severus użył magii, by zmienić przepoconą pościel na nową, po czym
odwrócił się do syna, który z oburzeniem piorunował go wzrokiem z pufy, jego
włosy sterczały we wszystkie strony jak siano, ręcznik opadł mu na szyję.
- Do diabła, tato, nie mam pięciu lat!
- Więc przestań się tak zachowywać. Wracaj do łóżka.
Tym razem Harry posłuchał, obawiając się, że jeśli tego
nie zrobi, Severus samodzielnie ułoży go do snu. Puścił Hedwigę, a sowa śnieżna
wróciła na żerdź, upominając go, by słuchał Warriora. Miał ochotę pokazać jej
język.
Severus przyzwał herbatę z miodem i lawendą, postawił ją
na stoliku nocnym i usiadł na brzegu łóżka. Harry siedział na skraju łóżka obok
poduszki, wyglądając na niezadowolonego i sennego.
- Porozmawiaj ze mną, Harry. Powiedz mi, o czym śniłeś.
Słyszałem, jak krzyczysz „Nie” i „Złaźcie”. Czy śniłeś o wilkołakach? – Harry
potrząsnął głową. – Maldecorvae? Wampirach? Voldemorcie?
- To był tylko głupi sen. Czy muszę ci mówić?
- Harry, jaka jest pierwsza zasada terapii?
- Że rozmowa pomaga uwolnić się od niezdrowych emocji.
- Tak. Chcę ci pomóc. O czymkolwiek śniłeś, byłem tam.
Wiem, jak to jest.
Harry wiedział, że mężczyzna będzie tu siedział całą noc,
póki nie porozmawiają. Niechętnie zaczął mu opowiadać o koszmarze.
- Był w nim Paul… biegliśmy przez pole trawy, goniły nas
maldevorvae i wampir… gdzieś w Transylwanii – Przygryzł wargę, opowiadając, co
się następnie stało. – Potem maldedorvae rzuciły się na nas… były wszędzie… nie
mogłem ich powstrzymać…próbowałem, ale moja magia nie dawała sobie z nimi rady…
one… rozerwały go na strzępy… nie mogłem mu pomóc…! – jego głos stał się
szorstki, potem złamał się, gdy zaczął cicho płakać.
Severus nie wykonał żadnego ruchu, by go pocieszyć,
jeszcze nie, pozwalając Harry’emu uwolnić stłumione emocje. Ból syna ściskał go
za gardło, ale zmusił się do zachowania spokoju. Harry potrzebował jego
współczującego wsparcia. Chłopak płakał w upiornej ciszy, a jego ramiona
drżały. W końcu, Severus przemówił:
- Nie hamuj tego. Płacz, pisklaku.
Harry usłyszał te słowa jakby z daleka, przebijające się
przez barierę ciszy i zalewające go niczym wielka fala. Płacz. Płacz. Słowa uderzały w niego nieprzerwanie, póki tama nie
puściła. Nagle przełknął ślinę i pozwolił, by szloch wyrwał się z jego piersi.
Potem kolejny. Dłoń lekko dotknęła jego ręki. Wzdrygnął się, a potem wstrząsnął
nim kolejny szloch. Dłoń poklepała go po plecach.
Oślepiony łzami, popatrzył w ciemne oczy ojca, błyszczące
zrozumieniem.
- N-Nie mogę… - wyjąkał, próbując wydostać się z ciemnej
otchłani, w którą został wrzucony.
- Jestem tutaj. Jestem.
- Nie byłeś… wcześniej… - niemal zawodził.
- Ale już jestem. Spokojnie. Płacz.
Harry odwrócił się i skulił, a szlochy nasiliły się.
Severus masował i klepał go po plecach, aż chłopak ukrył twarz w jego ramieniu.
Wtedy objął syna i przytulił go mocno, szepcząc słowa otuchy, które przebijały
się przez mroczną ścianę strachu i bólu.
- Jestem tu. Zawsze. Nigdy cię nie opuszczę.
Harry słyszał to. Ale nie mógł powstrzymać szlochu, więc
w końcu się poddał.
Severus po prostu trzymał go, póki nie przestał płakać.
- Już dobrze? – Skinienie głową. – Może usiądziesz i
napijesz się herbaty?
Harry nie odezwał się, po prostu posłuchał, wypijając już
zimną herbatę w kilku łykach. Czuł się wyczerpany, ale to głębokie przerażenie
ustąpiło, więc odsunął się od Severusa i zwinął na boku. Poczuł, jak wilgotna
szmatka przeciera mu twarz nim zasnął.
Severus pozostał przy nim jeszcze przez chwilę, myśląc o
tym, że Syriusz będzie miał jutro mnóstwo do omówienia z Harrym.
Następnego ranka Harry był nieco zrzędliwy z powodu
niewyspania, jak również zawstydzony swoim koszmarem i reakcją na niego. W
ogóle nie czuł się w nastroju do rozmów, więc milczał podczas śniadania, a
potem wrócił do pokoju, żeby pograć w gry i obejrzeć Monty Pythona. Wiedział,
że będzie omawiał wczorajszy epizod z Syriuszem i to go frustrowało. Właśnie
kiedy wszystko szło ku dobremu, wróciły te cholerne koszmary i znów zrobiły z
niego wrak.
Leżał na brzuchu na pufie, a Mario deptał po strzelającej
kulami ognia muchołówce, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Hej, kolego. To ja, Syriusz. Mogę wejść?
- Tak. – Okręcił się i usiadł.
Jego ojciec chrzestny ubrany był w luźne dżinsy i lekki
sweter, w końcu zgolił wąsa i przyciął włosy, dzięki czemu wyglądał o wiele lat
młodziej i złagodziło to niektóre zmarszczki na jego twarzy, pozostawione przez
Azkaban.
- No to co nowego, dzieciaku?
- To. – Harry machnął w kierunku nowego telewizora i
konsoli. – Całkiem spoko, co?
Syriusz ukląkł i spojrzał na telewizor.
- Uch, Harry? Co to jest?
Harry spędził następne piętnaście minut na wyjaśnianiu i
pozwolił Syriuszowi pograć z nim w gry. Starszy czarodziej był zafascynowany i
prawdopodobnie spędziłby całe popołudnie na graniu w Donkey Konga z Harrym,
gdyby nie cichy kaszel Remusa.
- Łapo? Nie przyszedłeś tu grać w cokolwiek to jest z
Harrym, pamiętasz?
- Huh? – Syriusz powrócił ze świata Nintendo z
drgnięciem. – Och, prawda. – Posłał przyjacielowi zakłopotane spojrzenie i
odłożył kontroler. – Prawie ukończyłem ten poziom, Lunatyku.
Harry zapauzował grę.
- Wszystko dobrze, Syriuszu. Grę można zatrzymać.
Syriusz wstał i usiadł na krześle, a Harry na łóżku.
- Dobrze, czy zdarzyło się coś od naszej ostatniej
rozmowy o czym chcesz porozmawiać?
Harry westchnął, doskonale wiedząc, że jego ojciec
chrzestny prawdopodobnie wie o koszmarze.
- Wczoraj w nocy miałem koszmar.
- Ach. Zły?
- Tak. Byłem… z powrotem w Transylwanii, podczas wojny i
tym razem był w nim Paul, mój nowy mugolski kolega, którego poznałem kilka
tygodni temu…
Ponownie opowiedział sen, tym razem udało mu się to
przetrwać bez załamania i płaczu. Za drugim razem, w świetle dnia, koszmar
stracił nieco na sile. Emocje, które wywołał, nie były już tak ostre i
szarpiące.
Syriusz słuchał w milczeniu, po czym powiedział:
- Jak myślisz, dlaczego miałeś ten sen, Harry?
- Nie wiem. Nie byłem zły ani zdenerwowany, kiedy szedłem
spać. Tylko zmęczony.
-Hymm. Chyba też bardzo podekscytowany. I dostałeś od
Severusa za darmo coś, czego zawsze chciałeś.
- No i? Dlaczego miałoby to robić różnicę?
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że sposób, w jaki cię
wychowano sprawia, że czasem myślisz, że nie jesteś godzien, by ludzie
okazywali ci dobroć?
- Tak. Mówiłeś, że tata też taki był. I co?
- Cóż, z tego, co rozumiem, w jakiś sposób twój umysł
stwierdził, że nie zasługujesz na miły gest Severusa i koszmar był sposobem na
podświadomy protest. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nauczono cię, że nie
zasługujesz na nic dobrego od twoich podłych krewnych. Twój kuzyn zawsze
dostawał dobre rzeczy, a ty resztki. Więc kiedy coś dostałeś, część ciebie
natychmiast to odpycha, żebyś nie miał kłopotów.
- Mówisz, że koszmar był jakby… karaniem siebie za to, że
dostałem telewizor i całą resztę?
- W pewnym sensie. Nie zdawałeś sobie sprawy, że to
robisz. Umysł to dziwna rzecz, Harry. I przez lata wpajano ci, że jesteś
bezwartościowy, więc kiedy przybyłeś do Hogwartu, uważałeś, że to wspaniałe, że
nauczyciele mówili ci coś dobrego i nie pozwoliłeś, by sława uderzyła ci do
głowy, jak by się stało z większością dzieci, bo tak naprawdę nie uważałeś, że
na nią zasługujesz. Czy to ma sens? Jest na to jakaś nazwa, ale nie jestem
uzdrowicielem i nie znam się na wyszukanej terminologii.
- W porządku. Rozumiem, co masz na myśli, Syriuszu. Co
mam z tym zrobić?
- Cóż, minie dużo czasu nim pokonasz problem z pewnością
siebie. Miesiące. Może lata. Ale musisz sobie przypominać, że my wierzymy, że
jesteś wart wszystkiego, co możemy ci dać i że Dursleyowie byli bestiami, które
powinny być żywcem obdarte ze skóry. Wszystko, czego cię nauczyli było
kłamstwem. Zaufaj nam, Harry. Co do koszmarów, są dość powszechne u osób z
PTSD. Wszyscy je mamy, Harry. Ja, Remus, nawet pan Kamienna Twarz – Syriusz
mrugnął i uśmiechnął się szeroko. – To normalne, bo walczyłeś na wojnie i widziałeś
okropne rzeczy, których żadne dziecko, absolutnie żadne, nie powinno widzieć.
Potwory. Mordowanych ludzi, nawet dzieci. I sam musiałeś też odbierać życia. To
wszystko boli. Nie byłeś wytrenowany na żołnierza ani nawet na aurora, jak ja i
Remus. Nie byłeś nauczony „zabij albo zgiń”, jak Severus jako szpieg.
- Ale zabijałem. Zabiłem tego wilkołaka, zabiłem
maldecorvae i zabiłem Voldemorta. Nie żałuję tego. Zrobiłem to, ponieważ gdybym
nie zabił, umarłby ktoś, na kim mi zależy.
- Tak. Ale pewna część ciebie wciąż czuje się źle z tego
powodu, prawda?
Harry skinął głową.
- Tata mówi, że to normalne.
- Bo tak jest. Ale kiedy już to się stało, ciężko przejść
z tym do porządku dziennego. Teraz możesz sobie tylko powiedzieć, że to już
koniec. Dokonałeś wtedy wyborów, które uważałeś za konieczne i obroniłeś
swojego mentora i przyjaciół. Zrobiłeś to, co musiałeś, co było dobre.
- Zrobiłem też inne rzeczy, Syriuszu. Rzeczy, których…
się wstydzę. Rzeczy, które nie wiem, czy kiedykolwiek sobie wybaczę.
- Tak jak my wszyscy, Harry. Wojna wyciąga z nas
wszystkich drapieżnika, ciemność, która żyje w najgłębszych częściach naszych
dusz. Wtedy tego potrzebowaliśmy, żeby przetrwać ten horror, ale kiedy
następuje koniec, naszemu sumieniu ciężko jest się z tym pogodzić.
- Syriusz ma rację, Harry – wtrącił Remus. – Jako
wilkołak zabiłem Greybacka podstępem, ale to nie zmienia faktu, że umarł przeze
mnie. Walczyłem z innymi członkami jego watahy i rozszarpałem ich na strzępy,
uwolniłem moją wilczą naturę. Było to coś, co musiałem zrobić, ale też mnie
przeraziło. Wiesz czemu?
- Bo… podobało ci się. Tak właśnie… czułem się, gdy
opętał mnie Sztylet. Niemal zabiłem Severusa, Lunatyku. Dźgnąłem go i czułem
się z tym… dobrze. – Oczy Harry’ego były szkliste. Nagle znów tam był,
trzymając w dłoniach ozdobny, złoty sztylet i ponownie słuchając jego
uwodzicielskiego głosu. Podnieć mnie.
Użyj mnie. Użyj mnie. Ponownie opuścił sztylet, wbijając go przez szaty
Severusa w jego serce. Ponownie widział zszokowaną, bladą twarz Severusa. „Harry…
dlaczego?”
- Harry, wróć do nas – usłyszał wołanie Syriusza. –
Harry, to koniec, wracaj.
Harry zadrżał i otrząsnął się ze wspomnienia.
- Myślałem… byłem…
- Spokojnie. To tylko wspomnienie.
- Chyba zwymiotuję… - Harry wybiegł z pokoju. Ledwie
dotarł do łazienki.
Wrócił kilka minut później, czerwony na twarzy.
- Przepraszam.
- Za co? Wszystkim nam się przydarzyło – powiedział
rzeczowo Remus. – Potrzebujesz eliksiru na żołądek?
- Nie. Nic mi nie jest – westchnął. – Myślałem, że po
Rytuale Odnowy przestałem czuć się winny z powodu sztyletu. Znaczy, byłem
oczyszczony, a Severus mi wybaczył.
- A czy ty wybaczyłeś sobie? – zapytał Syriusz.
- Tak… myślałem.
- Może warto nad tym popracować. Może poćwiczymy
medytację?
Podał Harry’emu kamień zmartwień i razem zaczęli
ćwiczenie.
Po piętnastu minutach Harry poczuł się znacznie lepiej.
- Dobra robota. Chcę, żebyś zaczął prowadzić coś w
rodzaju dziennika snów. Powinieneś go używać, żeby spisywać swoje sny, kiedy
jeszcze je pamiętasz. Włącznie z koszmarami, jeśli nie możesz porozmawiać o
nich ze swoim ojcem. To pomaga spojrzeć na sprawy z szerszej perspektywy i
uporządkować myśli. Mam taki i piszę w nim czasem każdej nocy. Naprawdę mi
pomaga.
Remus podał mu cienki, czarny notes.
- Możesz podzielić się z nami jego zawartością, ale nie
musisz. Chociaż wolelibyśmy, żebyś rozmawiał o swoich koszmarach, ponieważ
dzielenie się nimi pomaga je pokonać.
Harry wziął mały notes i podziękował im. Potem zapytał:
- Dlaczego wszyscy ciągle mi powtarzają, że ważne jest,
żebym rozmawiał o koszmarach?
Syriusz założył nogę na nogę.
- Zapytałem Aleca o to samo. Powiedział mi, że mówienie o
koszmarach czyni je mniej ważnymi, osłabia ich wpływ na podświadomość. Nazwij
swój strach i staw mu czoła, a wtedy przestanie istnieć. Będzie tylko cieniem,
a cień nie może cię skrzywdzić. Nie mówiąc o nich, dajesz snom moc, karmisz go
swoim strachem i przez to staje się silniejszy. Mówienie o nim redukuje go do
czegoś, z czym można sobie poradzić.
- To jak zdjęcie maski z twarzy przyjaciela – dołożył
Remus. – Kiedy początkowo go widzisz, boisz się, bo go nie poznajesz, jest
obcym, potworem. Ale kiedy zdejmujesz maskę, widzisz przyjaciela i strach
znika. To właśnie robisz, gdy mówisz o swoich koszmarach. Zdejmujesz maskę.
- Och. Teraz rozumiem – powiedział Harry w końcu to
pojmując.
- Dobrze. Spróbuj to zapamiętać – powiedział Syriusz.
Sprawdził zegarek. – Na dziś to chyba wszystko. Może teraz zagramy znowu w tę
grę… jak ją nazwałeś? Donkey’s Crown?
- Donkey Kong – poprawił go Harry.
Remus tylko jęknął i mruknął pod nosem:
- Merlinie, Łapo, a już myślałem, że dorosłeś!
Harry pokazał Severusowi swój nowy „dziennik snów”, a
Mistrz Eliksirów zgodził się, że to dobry pomysł. Stwierdził, że to pomoże
Harry’emu uporządkować myśli.
- Czy… ty też taki masz?
- Już nie. Przestałem w nim pisać, gdy zacząłem wracać do
Voldemorta jako szpieg. Ktoś mógł się zbyt łatwo o tym dowiedzieć i wykorzystać
to przeciwko mnie, więc przestałem pisać i ukryłem oryginalne dzienniki. Może
powinienem znowu zacząć pisać – zamyślił się.
Harry odkrył, że korzystanie z dziennika jest łatwiejsze
niż myślał. Czasami nie pamiętał niczego konkretnego ze swoich snów, tylko
uczucia. Syriusz powiedział, że to też można zapisać. Innym razem miewał
wyraziste sny o różnych rzeczach – takich jak quidditch, pocałunek Meadowsweet,
walkę z drzewami w Mrocznym Lesie. Tydzień po tym, jak zaczął pisać dziennik,
miał kolejny koszmar i znów Severus do niego przyszedł.
Tym razem posłuchał rady starszych i powiedział
Severusowi, że śnił o tym, że został Czarnym Panem, że sztylet go opanował i
stał się tym, czego najbardziej się obawiał – potworem. Mówił, pił kojącą
herbatę i pozwolił Severusowi trzymać go, gdy drżał i go mdliło.
Tej nocy zasnął, trzymając Severusa za rękę.
Syriusz powiedział, że to poprawa.
Następnej nocy Harry budził się, słysząc przenikliwy
krzyk rozpaczy. Usiadł na łóżku, czując, jak ogarnia go zimny dreszcz. Czy mi się to śniło? Nie pamiętam, ale
musiałem mieć kolejny koszmar, ponieważ obudziłem się z krzykiem. Rozpaczliwie
próbował sobie przypomnieć, o czym śnił i czekał, aż jak zwykle Severus
przybiegnie do niego.
Zamiast tego usłyszał kolejny jęk. Ale nie pochodził od
niego.
Tym razem to Severus śnił.
Harry zamarł na dwie sekundy, po czym zrzucił kołdrę i
poczłapał korytarzem do sypialni Severusa. Nigdy nie wchodził do niej bez
pozwolenia Severusa, szanując prywatność mężczyzny. Naprawdę nie wierzył, by
Severus trzymał tam ciała byłych, nieokiełznanych praktykantów przykutych do ściany.
Mimo to, gdy bardzo cicho otworzył drzwi i wszedł na palcach do pokoju, jego
różdżka rozświetliła się do maksimum, rozejrzał się dookoła, nim podszedł do
łóżka.
Pokój był zupełnie zwyczajnym pokojem z dużym łóżkiem w
emeraldowej zieleni i ścianami pomalowanymi na delikatny beż z nadrukowanymi
drobnymi liśćmi. Dywan był grubo tkany, berberyjski, wełniany z geometrycznymi
wzorami. Harry nie wydał żadnego dźwięku, stąpając po nim. Zobaczył z boku dużą
garderobę i łazienkę. Ale wtedy Severus ponownie jęknął, a Harry przestał
rozglądać się po sypialni i skupił się na ojcu.
Przypomniał sobie, że Severus miał koszmary kilka razy,
gdy był Freedomem i chowańcem Seva, i podczas rekonwalescencji po ataku
sztyletem, ale ani razu od czasu powrotu do domu, na Spinner’s End. Wyglądało na
to, że był to wyjątkowo zły sen.
Jego ojciec kręcił się pod kołdrą, drgając i jęcząc jak człowiek
torturowany na kole. Ostrożnie podszedł do łóżka, wiedząc, że dotykanie
czarodzieja we śnie jest niebezpieczne. Severus powiedział mu dawno temu, że był
tak uwarunkowany, by obudzić się w ułamku sekundy, gotowy do walki z tym, co
zakłóciło jego sen i że potrafił rzucić zaklęcie bojowe nawet w półśnie. Albo
wymierzyć cios.
Mimo to Harry nie mógł znieść tych okropnych jęków. Wziął
głęboki oddech i wymamrotał zaklęcie przywołujące. Pojawiło się gęsie pióro,
więc pomachał nim w stronę miotającego się Mistrza Eliksirów i zaczął łaskotać
mężczyznę w brodę. Gdy to nie pomogło, zaczął drażnić gołą stopę mężczyzny,
która wystawała spod koca.
To wywołało reakcję.
Stopa Severusa drgnęła odruchowo i mężczyzna się
zakrztusił.
- Tato, obudź się. No dalej, masz koszmar – zawołał Harry,
sprawiając, że pióro ponownie połaskotało Severusa. Potem pomodlił się, żeby nie
dostał szlabanu albo czegoś gorszego, gdy mężczyzna się obudzi i zda sobie
sprawę, co Harry robił. – Tato!
- Nie, nie dzieci! One płoną… płoną…!
Harry zbladł, bo wiedział, jaki Severus miał sen. Ten, w
którym Voldemort spalił na oczach Severusa mugolską rodzinę, łącznie z małymi
dziećmi. Severus był zmuszony patrzeć i nie mógł nic zrobić, bo udawał
śmierciożercę.
- Tato! Proszę! Obudź się!
Severus obudził się nagle, chwytając różdżkę, która była
obok niego i wycelował nią w Harry’ego. W jego oczach pojawił się maniakalny
błysk.
Harry upuścił różdżkę i uniósł ręce.
- Tato, przepraszam! Nigdy więcej cię nie obiecuję,
obiecuję!
Severus zamrugał.
- Harry? Co…? – spojrzał na syna, a potem na swoją dłoń.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że trzyma różdżkę. Szybko ją odłożył,
marszcząc brwi. Dolna część jego ciała była owinięta w prześcieradło, jak
niedokończona mumia.
- Krzyczałeś przez sen, tato. Miałeś koszmar. Usłyszałem cię
i… przyszedłem zobaczyć, co się dzieje. Tak jak robiłeś to, gdy ja miałem
koszmar – powiedział Harry, rzucając rodzicowi niepewne, zaniepokojone
spojrzenie.
Severus zmarszczył brwi, ale nie na syna. Ze swojego powodu,
za to, że obudził syna swoim absurdalnym snem.
- Już dobrze, Harry. Ja tylko…
- Pomogę ci z tym – powiedział Harry, podniósł różdżkę i
machnął nią na koc i prześcieradło.
W mgnieniu oka się wyprostowały.
- Lepiej? – zapytał chłopak.
- Tak, dziękuję, Harry – powiedział sztywno Severus. –
Możesz już wracać do łóżka.
Jego syn pokręcił głową.
- Nie-e, tato – wskoczył na łóżko i powiedział spokojnie.
– O czym śniłeś? Porozmawiaj ze mną.
Severus otworzył usta, żeby powiedzieć swojemu bezczelnemu
synowi, by zajął się swoimi sprawami, ale potem je zamknął. Harry próbował pomóc
tak, jak on pomagał Harry’emu. Tyle że bycie obiektem pomocy było dość
krępujące i dezorientujące, jak odkrył profesor. Co jest dobre dla pisklaka, jest dobre dla jastrzębia, Severusie,
przypomniał sobie. Zadrżał, przypominając sobie, o czym śnił. To nie było
przyjemne. Było wręcz okropne.
- Poczujesz się lepiej – dodał Harry. – Nikomu nie
powiem. Zaufaj mi.
- W porządku. Jeśli nie mogę ufać tobie po tym wszystkim,
przez co przeszliśmy, nikomu nie mogę zaufać – westchnął jego ojciec. – Śnił mi
się… dzień, w którym Voldemort rozkazał swojemu Wewnętrznemu Kręgowi dać
nauczkę tym mugolakom… - Po raz kolejny opowiedział o tym strasznym dni i o
tym, jak chciał pomóc biednym dzieciom, ale zamiast tego był zmuszony patrzeć i
nie mógł nic zrobić, gdy wiły się i płonęły. – Nigdy tego nie zapomnę… nigdy…
ich krzyki będą mnie prześladować na zawsze…
Harry położył dłoń na szerokim ramieniu ojca.
- To nie była twoja wina. Nie ty spaliłeś ich żywcem.
Voldemort to zrobił. Nie ty.
- Nie. Nic nie zrobiłem – powiedział Severus, jego głos
przepełniony był nienawiścią do samego siebie. – Który z nas jest większym
złoczyńcom?
- Nie ty! – upierał się Harry. – On jest potworem, tato.
To on smaży się za to w piekle. Zrobiłeś to, co musiałeś, nawet jeśli rozerwało
cię to na kawałki. Zrobiłeś to, czego nie mógł nikt inny. Poznałeś wszystkie
jego sekrety, wszystkie jego słabości.
- Widziałem śmierć dzieci! Więc jak można nazwać mnie
bohaterem? – syknął Severus, jego oczy wypełnione były bólem.
- Ale uratowałeś o wiele więcej istnień. Wszystkich
swoich uczniów, wszystkich, którzy mogli być śmierciożercami, są teraz wolni.
Uratowałeś mnie, tato. I z tego powodu, bo ryzykowałeś dla nas życie,
uratowałeś świat. Nigdy nie byłbym w stanie wypełnić przepowiedni bez ciebie.
Razem zabiliśmy Voldemorta. Dotrzymałeś obietnicy danej mnie i mojej mamie. Odkupiłeś
się, tato. Po tysiąckroć. Jesteś moim bohaterem. Teraz przestań czuć się winny.
Ludzie czasem umierają na wojnie. Nie da się uratować wszystkich.
Severus zakaszlał, rozpoznając własne słowa wydobywające
się z ust Harry’ego.
- Wiem. Ale czasami… czasami zapominam. Dziękuję, że mi
przypomniałeś, Harry.
- Zawsze, tato.
Severus wyciągnął rękę i zmierzwił jego włosy.
- Jesteś dobrym synem, Harry. Mam szczęście, że cię mam.
- A ja mam szczęście, że mam ciebie – powiedział szczerze
Harry. – Już dobrze? A może chcesz herbaty?
Severus zaczął odmawiać, ale się rozmyślił.
- Herbata brzmi dobrze.
Harry przywołał znajomą pomoc w zasypianiu i obaj wypili
herbatę, siedząc razem na dużym łóżku. To było dziwne, ale jakoś ten prosty
sposób zbliżył te dwie zranione dusze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Severus upił łyk herbaty, a następnie odstawił pusty
kubek na stolik nocny. Dziś to on potrzebował pocieszenia, a jego syn podjął
wyzwanie.
- Razem, Harry, przebrniemy przez to. Jeden dzień… jedną
noc… na raz.
Harry wyciągnął rękę i uścisnął wielką rękę Severusa w
swojej.
- Razem.
W końcu pokonali szalonego czarodzieja, który pragnął
przejąć władzę nad światem. Razem mogli pokonać cień wojny i odzyskać życia,
które poświęcili. Jeden dzień, jedną noc, na raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz