Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 18 października 2025

PDJ - Rozdział 55 – W cieniu wojny

Z góry przepraszam za wszelkie literówki, nie miałam czasu dobrze sprawdzić rozdziału ;)


Przez kilka dni po drugiej sesji Severusa z uzdrowicielem Sandrilasem, wszystko zdawało się iść dobrze. Rzucił na pokój Harry’ego zaklęcie monitorujące, choć Harry nie był go świadomy, bo Severus nie chciał, żeby chłopak się dowiedział i obwinił go, że być może go szpieguje. Wiedział, jak bardzo Harry ceni sobie prywatność. Wypił również eliksir zalecony przez Sandrilasa i nie wybudzał się ze snu. Wystarczająca ilość snu wprawiła go w o wiele lepszy nastrój i trzykrotnie zmniejszył się jego niepokój.

Dał również Harry’emu kamień zmartwień, wyjaśnił, jak go używać, więc obaj rano i wieczorem siadali cicho i skupiali się na nim, co działało znakomicie. Harry stał się mniej skłonny do kłótni o drobiazgi, takie jak odrabianie lekcji, a Severus trochę bardziej wyrozumiały, gdy Harry wychodził z domu, by spotkać się z Paulem, jego nowym przyjacielem z sąsiedztwa i wracał ciut później niż zwykle.

- Może mógłbym ci zadzwonić, gdybym miał się spóźnić, albo ty mógłbyś zadzwonić do mnie, gdyby nie było mnie w domu do szesnastej trzydzieści? – zasugerował Harry pewnego wieczoru przy kolacji.

- Tak, możemy tak zrobić. Masz numer Paula?

- Uch, nie, ale mogę go zdobyć.

- Co ty z nim robisz całymi dniami, jeśli mogę spytać? – podpytał Severus. Alec powiedział mu, że musi okazać większe zainteresowanie tym, co robi Harry, żeby chłopak wiedział, że interesują go też inne rzeczy poza pracą domową, warzeniem eliksirów i jego zdrowiem.

Harry wzruszył ramionami.

- Eee… gramy w krykieta, czasem w piłkę nożną. Raz spotkaliśmy się z kilkoma jego przyjaciółmi z sąsiedztwa i bawiliśmy się w „Zdobądź Flagę”. Świetna zabawa. Czasami gramy w gry wideo, a jego mama robi nam obiad albo jakąś przekąskę. Nazywa się Trudy. Pracuje z domu jak konsultantka makijażu. Była pod wrażeniem, że mój ojciec jest dyrektorem.

Severus prychnął.

- Mam nadzieję, że powiedziałeś jej, że zostałem nominowany niedawno.

- Tak. Wciąż była pod wrażeniem. Powiedziała, że ona ledwie skończyła szkołę i od tamtej pory albo pracuje, albo zajmuje się dziećmi. Paul ma starszą siostrę na uniwersytecie i młodszego brata w szkole z internatem.

- Rozumiem. Może któregoś popołudnia mógłbyś go tu przyprowadzić, żebym mógł się ze mną spotkać i zjeść z nami obiad. Żebym nie był tak całkowicie tajemniczą osobą – zaproponował Severus.

- Nie jesteś. Widział cię, jak uprawiasz ogródek przed domem – powiedział Harry, chichocząc. – Może zaproszę go do siebie za kilka dni. Ale do mam zrobić ze swoim pokojem, tato?

- Co masz na myśli? Co z nim nie tak?

- Nic, poza tym, że nie jest jak normalny pokój mugolskiego dzieciaka. Żadnej telewizji, konsoli do gier czy komputera – wyjaśnił Harry.

Jego ojciec uniósł brew.

- Czy to subtelna sugestia, że chciałbyś mieć takie rzeczy?

Harry zawahał się. Bardzo lubił grać na konsoli Paula. A niektóre telewizyjne programy też były fajne.

- Umm… no… telewizor byłby spoko.

- Dobrze. Po obiedzie pójdziemy na zakupy. Pojedziemy pociągiem do Yorku, do jednego z tych dużych sklepów z elektroniką i zamówimy od nich z dostawą telewizor, konsolę i cokolwiek będziesz jeszcze chciał.

- Ale to strasznie drogie! Nie musisz, tato. Zawsze mogę… rzucić kilka zaklęć iluzji i potem będziemy bawić się na dworze.

Severus pokręcił głową.

- Harry, mówiłem ci już kiedyś, że martwienie się o pieniądze to moja robota, nie twoja. Mogę sobie na to pozwolić i nie widzę powodu, dlaczego nie mógłbyś mieć najlepszych rzeczy z dwóch światów, jeśli tego właśnie chcesz. Dorastając, zabiłbym za możliwość posiadania telewizora w swoim pokoju. Lily taki miała i zawsze jej tego zazdrościłem – uśmiechnął się ironicznie. – Oczywiście apodyktyczna Petunia zawsze musiała przychodzić i oglądać na nim swoje telenowele, a wtedy wykopywała nas na zewnątrz, bo dzieliła telewizor z Lily. Mimo to w porównaniu do mojego domu to był niebywały luksus. My mieliśmy stary telewizor i ojciec miał go tylko dla siebie, oglądając na nim swoje rugby i boks. Miałem zakaz dotykania go.

- Twój ojciec był prawdziwym dupkiem i skończonym draniem – powiedział Harry. Zaraz potem zakrył usta dłonią. – O cholera! To się wpakowałem. – Przepraszam. Nie chciałem. Tylko bez mydła, proszę.

Usta Severusa drgnęły na widok wielkich, zielonych oczu Harry’ego, błagających go o litość niczym oczy szczeniaka.

- Odpuszczę, ale tylko dlatego, że to, co powiedziałeś jest czystą prawdą. Taki był. Ale następnym razem nie będę tak miły. Uważaj na słowa. Nie znoszę nastolatków z niewyparzonymi gębami.

- Dzięki, tato – powiedział Harry z wdzięcznością. Jeden przypadek z mydłem wystarczył, by Harry nie miał ochoty powtarzać tego doświadczenia.

- Dokończ herbatę. Potem idź się przebrać i idziemy.

Harry pochłonął herbatę i wbiegł na górę.

Czuł się tak, jakby znów miał jedenaście lat i szedł do zoo z Dursleyami. Ostatni raz był na zakupach w mieście, gdy kupował ciuchy i buty, a ta wycieczka na pewno będzie o wiele lepsza.

Trzy i pół godziny później wrócili na Spinner’s End. Nazajutrz miał zostać dostarczony duży telewizor Sony, SuperNintendo z sześcioma grami, poradniki do gier i kilka kontrolerów, jak również stolik pod telewizor i dwie duże pufy. Harry był tak podekscytowany, że miał problem z zaśnięciem, pomimo wypicia ciepłego mleka z miodem. Przez godzinę przewracał się z boku na bok, nim w końcu zasnął.

Następnego ranka wstał o świcie i był tak niespokojny, że co dwie minuty wyglądał przez okno, czekając na przyjazd samochodu dostawczego, co skłoniło Severusa do stwierdzenia, że był jak pięciolatek z mrówkami w gaciach, który czeka na przyjazd furgonetki z lodami. Harry natychmiast zmusił się do zasiednięcia nieruchomo na kanapie, bo jego nastoletnia godność została urażona.

Gdy dwadzieścia minut później przyjechał samochód dostawczy i zaparkował obok domu, a Harry poderwał się na równe nogi i wybiegł na zewnątrz, krzycząc „Tato, już jest!”, jego godność zniknęła w oka mgnieniu.

Zaprowadził dostawcę do środka i pokazał mu, gdzie położyć telewizor i konsolę w jego pokoju.

- Czekałeś na to cały dzień, ha? – powiedział wszystkowiedząco i wyszczerzył się do Harry’ego.

- Tak, proszę pana – odparł Harry i uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Myślałem, że wyskoczy przez okno, gdy pan podjechał – zauważył Severus. – Był jak dzikie zwierzę. Ale chyba nie mogę go winić. – Dał dostawcy napiwek.

- Tak, mój syn też by biegał jak szalony. – Podziękował Severusowi, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczył, ile dostał pieniędzy. – Proszę pana, to za du…

- Zatrzymaj je. – Severus machnął ręką.

- Czy potrzebujecie pomocy w ustawieniu tego wszystkiego? – zaproponował mężczyzna.

- Byłoby świetnie – stwierdził Harry.

- Jeśli to nie duży kłopot.

- Nie. To nie zajmie więcej niż kilka minut.

Gdy wszystko zostało zainstalowane i poprawnie działało, dostawca wyszedł, wołając przez ramię:

- Baw się dobrze, dzieciaku! I nie zapomnij podziękować tacie.

Harry tak zrobił, mimo że dziękował już wczoraj. Severus na to zasługiwał, skoro tak się wysilił i dał mu coś, czego tak naprawdę nie potrzebował.

- Czy mogę iść zadzwonić po Paula? – zapytał, niemal podskakując na piętach.

- Idź. Najlepiej zanim przebijesz się przez podłogę i zrobisz dziurę w suficie kuchni – powiedział Severus, przyglądając się nowemu telewizorowi i konsoli, które stały na nowiutkiej dębowej szafce pod telewizor obok komody Harry’ego. Szafka była skonstruowana tak, by pomieścić telewizor i magnetowid, który był do niego wbudowany, a dodatkowo konsolę do gier, same gry i kasety. Harry dostał również kasety z filami z serii Monty Python i Gwiezdnych Wojen. Przed telewizorem stały dwie duże pufy wypełnione kulkami, jedna niebieska, druga biała.

Mimo że Severus mógł się z niego naśmiewać, że zachowywał się jak kot na kocimiętce, tak naprawdę cieszył się, widząc, że Harry zachowuje się jak normalny nastolatek, podekscytowany zwykłymi rzeczami jak telewizja i gry wideo.

Jakieś pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.

Severus zszedł szybko na dół, akurat by powitać Paula, który uścisnął mu dłoń i powiedział uprzejmie:

- Jak się pan ma, panie Snape? Jestem Paul Mosier, miło pana poznać.

- Ciebie też miło poznać, Paul. Wejdź. Wybacz za bałagan. Harry właśnie otrzymał ode mnie wcześniejszy prezent urodzinowy – nowy telewizor i konsolę do gier – improwizował Severus, bo po całym pomieszczeniu walały się pudełka i zawartość opakowań.

Paul gwizdnął.

- Super! Ale szczęściarz!

- Chodź, chcesz to wszystko wypróbować? – zapytał Harry.

- No jasne. Do zobaczenia później, panie Snape.

Pięć sekund później rozległ się odgłos stóp biegnących po schodach w stronę pokoju Harry’ego. Sekretne przejście zostało otwarte, żeby Paul pomyślał, że to tylko kolejny korytarz prowadzący do biblioteki.

Severus skrzywił się z powodu hałasu i pogodził się z tym, że cisza jego domu zostanie zakłócona na to popołudnie. Potem poszedł do kuchni, by zaparzyć herbatę i przygotować mała kanapki dla dwóch chłopców, myśląc o tym, jakie to dziwne, że pełnił rolę gosposi domowej dla dwójki nastolatków zamiast być surowym nauczycielem. Nie do końca podobał mu się ten pomysł, ale potem przypomniał sobie, jak pani Evans zawsze sprawiała, że czuł się tam mile widziany, ilekroć przychodził i postanowił zrobić to samo dla Harry’ego i jego przyjaciela. Nie żeby zamierzał zostać Betty Crocker albo, Merlinie broń, Molly Weasley, ale mógł wychylić się ze swojej skorupy, przygotowując małe kanapeczki z szynką, serem, ogórkiem i szczypiorkiem oraz chipsy.

Pamiętaj, Severusie, tego dla niego chciałeś, przypomniał sobie. Chciałeś, żeby miał normalne życie, jakiego ty nigdy nie miałeś, a to jest jego część. Poza tym, chłopak wydaje się miły i uprzejmy.

Postawił miseczkę z kostkami cukru na tacy z herbatą.

Głos Paula poniósł się piskliwie w dół schodów.

- Ale super! Masz udomowioną sowę! Jest wytrenowana? Mogę ją pogłaskać? To totalnie zajebiste!

Severus westchnął. Tak, totalnie zajebiste.

Harry i Paul spędzili resztę popołudnia na graniu na SuperNintendo, przechodząc poziom za poziomem w Super Mario Brothers i Donkey Kong Country III. Zrobili sobie przerwę, by zjeść przekąskę, którą przygotował Severus, a Paul był bardzo uprzejmy i kulturalny, czym zdobył u Severusa dodatkowe punkty, pomimo jego wcześniejszej wpadki.

Potem Harry zabrał Hedwigę na zewnątrz i po szybkim przetransmutowaniu skarpetki w rękawicę sokolnika, gdy Paul nie patrzył, pokazał chłopakowi, jak układać i „latać” sowę śnieżną. Zawczasu przeprosił Hedwigę, ale wydawała się bardziej rozbawiona niż zirytowana tym, że ma udawać zwykłego ptaka, lądując na rękawicach Harry’ego lub Paula na gwizd Harry’ego.

- To chyba najfajniejszy ptak na świecie! – wykrzyknął Paul.

Hedwiga nastroszyła piórka.

- Lubię tego chłopaka, Harry. Zatrzymaj go sobie.

Harry przygryzł wargę, by powstrzymać się od śmiechu na komentarz sowy.

- Tak, jest jakby moim najlepszym przyjacielem, rozumiesz?

- Skąd ją wziąłeś?

- Ze szkoły. Potrzebujesz ptaka do zajęć z sokolnictwa, a sowy śnieżne potrafią polować zarówno w dzień, jak i w nocy – powiedział mu Harry. Resztę popołudnia spędził na rozmowie z podekscytowanym Paulem o sowach i jastrzębiach, zamiast oglądać Monty Pythona.

Ale Paul twierdził, że „latanie” prawdziwą sową śnieżną jest lepsze niż oglądanie jakiegokolwiek starego filmu i zapytał, czy może też wpaść jutro.

- Jutro nie. Mam korepetycje z zaawansowanej chemii – zaimprowizował Harry, ponieważ nazajutrz miał mieć sesję z Syriuszem i Remusem.

- Masz korepetycje przez lato? Twój tata oszalał?

- Nie, on po prostu chce, żebym… uch… był dobrze przygotowany na przyszłoroczne zajęcia dla zaawansowanych – powiedział szybko Harry. – Mamy takie testy kwalifikacyjne i jeśli dobrze na nich wypadnę, mam większe szanse dostać się na uniwersytet.

- Och. No tak. Ale to okropne, że musisz mieć zajęcia przez lato – powiedział Paul ze współczuciem.

- Tak to jest, kiedy twój ojciec jest dyrektorem.

- Chyba tak, ale poza tym twój tata jest naprawdę fajny. Znaczy, nie wiem, czy kogokolwiek tata kupiłby mu całą konsolę na prezent urodzinowy, nie mówiąc już o trzymaniu sowy jako zwierzaka domowego.

- Sowa jest obowiązkowa, a telewizor i cała reszta… cóż, on czasem tak ma. Z powodu moich rodziców i tak dalej.

- Och, prawda. Trochę… zapomniałem, że on nie jest… no wiesz… twoim prawdziwym tatą – powiedział z niezręcznością Paul. – Jesteście bardzo do siebie podobni.

- Wiem. A Sev to najbliższy odpowiednik ojca, jaki kiedykolwiek miałem. Moi rodzice umarli, jak byłem mały i tak naprawdę ich nie pamiętam. Kiedyś mieszkałem z moimi innymi krewnymi, póki Sev nie zaoferował, że mnie adoptuje i o wiele lepiej mi z nim niż z nimi. I to nie tylko dlatego, że kupuje mi różne rzeczy.

Paul pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Bo chce, żebyś tu był.

- Ta. No to widzimy się kiedyś.

Paul pomachał mu, idąc ulicą.

Harry wrócił do środka, czując ulgę, że tak dobrze przeprowadził tę rozmowę, nie zdradzając nic ze swojego drugiego życia. Czasami się zastanawiał, co Paul by o nim pomyślał, gdyby powiedział mu prawdę. Ha! Pomyślałby, że zwariowałeś, ot co.

Zaczął nakrywać do stołu, podczas gdy Severus przygotowywał kolację, nieproszony przez nikogo. Wiedział, że Severus lubił, gdy wykonywał drobne prace domowe z własnej inicjatywy, udowadniając, że potrafi być odpowiedzialny. Harry nie mógł się doczekać jutrzejszej wizyty Syriusza, kiedy będzie mógł pokazać ojcu chrzestnemu i Remusowi swój nowy telewizor – byli zafascynowani mugolskimi urządzeniami.

Może z powodu całego podekscytowania tym dniem albo zakłóceniem dziennej rutyny przez pojawienie się nowej konsoli do gier, Harry znów miał problem z zaśnięciem. Leżał obudzony przez kilka godzin, a kiedy w końcu zasnął, przyśnił u się koszmar.

Śniło mu się, że biegł z Paulem przez jakąś wysoką trawę, a za nimi majaczyły groźnie ciemne góry obok Mrocznego Lasu. Ścigała ich cała horda maldevorvae, a także kilka wampirów Drakuli. We śnie ciągnął Paula za ramię i krzyczał, by ten biegł szybciej.

Zaczął jęczeć i miotać się, zrzucając z siebie przykrycie.

- Szybko… musimy biec… szybciej… cholera… biegnij! Nie patrz…! Złaźcie z niego, dranie! Nie oczy… nie… o, boże… NIE!

Jego ostatni krzyk sprawił, ze głos mu się złamał z żalu i obudził go, drżącego, trzęsącego się i łapiącego gwałtownie powietrze, gdy rozglądał się dookoła.

Hedwiga zeskoczyła ze swojej żerdzi, by się ułożyć koło niego.

- Oddychaj, pisklaku. Oddychaj – zahukała, trącając go dziobem. – Myślę, że potrzebujesz Warriora.

- Nie, nie wołaj go… - jęknął Harry, wciąż drżąc. Zimny pot spływał mu po karku.

- Harry, co się stało?

Za późno. Severus stał w drzwiach, w szlafroku i kapciach, z zaniepokojoną miną. Szybko szedł do pokoju i zerknął na syna, zapalając światło krótkim ruchem palców.

- To nic. Tylko sen.

- Kolejny koszmar? – zapytał ze zrozumieniem, zauważając, jak bardzo wstrząśnięty jest chłopak i jak przytula swoją sowę.

- Nic mi nie jest – mruknął Harry, zawstydzony odwracając wzrok. Miał piętnaście lat, a wciąż miewał koszmary jak jakieś małe dziecko!

- Harry – ton Severusa stał się bardziej surowy. – To nie prawda.

- Nic mi nie będzie, tato. Możesz wrócić do spania – nalegał jego uparty syn.

Ale Severus się nie poruszył. Zamiast tego dotknął grzbietem dłoni czoła Harry’ego, które lśniło od potu.

- Twoje włosy i twarz są całe spocone. To nie był zwykły sen, miałeś koszmar o wojnie. Wstawaj, musisz się przebrać w suchą piżamę, a ja zmienię ci pościel. Możesz się przeziębić, w tym domu w nocy są przeciągi.

- Co? Tato, powiedziałem ci, że nic mi nie jest!

Nie mając ochoty kłócić się całą noc, Severus wycelował różdżką.

Harry krzyknął, gdy jego obecna piżama zniknęła, łącznie z bielizną. Przytulił Hedwigę, żeby się zakryć.

- Tato! Przestań!

Pojawił się ręcznik i opadł mu na głowę, tłumiąc protesty. Snape pochylił się i wyszorował mu włosy, aż wyschły.

Potem wyczarował nową piżamę i bieliznę na chłopaku, po czym podniósł go i posadził na pufie.

Podczas gdy Harry mamrotał coś i ściągał z siebie ręcznik, Severus użył magii, by zmienić przepoconą pościel na nową, po czym odwrócił się do syna, który z oburzeniem piorunował go wzrokiem z pufy, jego włosy sterczały we wszystkie strony jak siano, ręcznik opadł mu na szyję.

- Do diabła, tato, nie mam pięciu lat!

- Więc przestań się tak zachowywać. Wracaj do łóżka.

Tym razem Harry posłuchał, obawiając się, że jeśli tego nie zrobi, Severus samodzielnie ułoży go do snu. Puścił Hedwigę, a sowa śnieżna wróciła na żerdź, upominając go, by słuchał Warriora. Miał ochotę pokazać jej język.

Severus przyzwał herbatę z miodem i lawendą, postawił ją na stoliku nocnym i usiadł na brzegu łóżka. Harry siedział na skraju łóżka obok poduszki, wyglądając na niezadowolonego i sennego.

- Porozmawiaj ze mną, Harry. Powiedz mi, o czym śniłeś. Słyszałem, jak krzyczysz „Nie” i „Złaźcie”. Czy śniłeś o wilkołakach? – Harry potrząsnął głową. – Maldecorvae? Wampirach? Voldemorcie?

- To był tylko głupi sen. Czy muszę ci mówić?

- Harry, jaka jest pierwsza zasada terapii?

- Że rozmowa pomaga uwolnić się od niezdrowych emocji.

- Tak. Chcę ci pomóc. O czymkolwiek śniłeś, byłem tam. Wiem, jak to jest.

Harry wiedział, że mężczyzna będzie tu siedział całą noc, póki nie porozmawiają. Niechętnie zaczął mu opowiadać o koszmarze.

- Był w nim Paul… biegliśmy przez pole trawy, goniły nas maldevorvae i wampir… gdzieś w Transylwanii – Przygryzł wargę, opowiadając, co się następnie stało. – Potem maldedorvae rzuciły się na nas… były wszędzie… nie mogłem ich powstrzymać…próbowałem, ale moja magia nie dawała sobie z nimi rady… one… rozerwały go na strzępy… nie mogłem mu pomóc…! – jego głos stał się szorstki, potem złamał się, gdy zaczął cicho płakać.

Severus nie wykonał żadnego ruchu, by go pocieszyć, jeszcze nie, pozwalając Harry’emu uwolnić stłumione emocje. Ból syna ściskał go za gardło, ale zmusił się do zachowania spokoju. Harry potrzebował jego współczującego wsparcia. Chłopak płakał w upiornej ciszy, a jego ramiona drżały. W końcu, Severus przemówił:

- Nie hamuj tego. Płacz, pisklaku.

Harry usłyszał te słowa jakby z daleka, przebijające się przez barierę ciszy i zalewające go niczym wielka fala. Płacz. Płacz. Słowa uderzały w niego nieprzerwanie, póki tama nie puściła. Nagle przełknął ślinę i pozwolił, by szloch wyrwał się z jego piersi. Potem kolejny. Dłoń lekko dotknęła jego ręki. Wzdrygnął się, a potem wstrząsnął nim kolejny szloch. Dłoń poklepała go po plecach.

Oślepiony łzami, popatrzył w ciemne oczy ojca, błyszczące zrozumieniem.

- N-Nie mogę… - wyjąkał, próbując wydostać się z ciemnej otchłani, w którą został wrzucony.

- Jestem tutaj. Jestem.

- Nie byłeś… wcześniej… - niemal zawodził.

- Ale już jestem. Spokojnie. Płacz.

Harry odwrócił się i skulił, a szlochy nasiliły się. Severus masował i klepał go po plecach, aż chłopak ukrył twarz w jego ramieniu. Wtedy objął syna i przytulił go mocno, szepcząc słowa otuchy, które przebijały się przez mroczną ścianę strachu i bólu.

- Jestem tu. Zawsze. Nigdy cię nie opuszczę.

Harry słyszał to. Ale nie mógł powstrzymać szlochu, więc w końcu się poddał.

Severus po prostu trzymał go, póki nie przestał płakać.

- Już dobrze? – Skinienie głową. – Może usiądziesz i napijesz się herbaty?

Harry nie odezwał się, po prostu posłuchał, wypijając już zimną herbatę w kilku łykach. Czuł się wyczerpany, ale to głębokie przerażenie ustąpiło, więc odsunął się od Severusa i zwinął na boku. Poczuł, jak wilgotna szmatka przeciera mu twarz nim zasnął.

Severus pozostał przy nim jeszcze przez chwilę, myśląc o tym, że Syriusz będzie miał jutro mnóstwo do omówienia z Harrym.

Następnego ranka Harry był nieco zrzędliwy z powodu niewyspania, jak również zawstydzony swoim koszmarem i reakcją na niego. W ogóle nie czuł się w nastroju do rozmów, więc milczał podczas śniadania, a potem wrócił do pokoju, żeby pograć w gry i obejrzeć Monty Pythona. Wiedział, że będzie omawiał wczorajszy epizod z Syriuszem i to go frustrowało. Właśnie kiedy wszystko szło ku dobremu, wróciły te cholerne koszmary i znów zrobiły z niego wrak.

Leżał na brzuchu na pufie, a Mario deptał po strzelającej kulami ognia muchołówce, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- Hej, kolego. To ja, Syriusz. Mogę wejść?

- Tak. – Okręcił się i usiadł.

Jego ojciec chrzestny ubrany był w luźne dżinsy i lekki sweter, w końcu zgolił wąsa i przyciął włosy, dzięki czemu wyglądał o wiele lat młodziej i złagodziło to niektóre zmarszczki na jego twarzy, pozostawione przez Azkaban.

- No to co nowego, dzieciaku?

- To. – Harry machnął w kierunku nowego telewizora i konsoli. – Całkiem spoko, co?

Syriusz ukląkł i spojrzał na telewizor.

- Uch, Harry? Co to jest?

Harry spędził następne piętnaście minut na wyjaśnianiu i pozwolił Syriuszowi pograć z nim w gry. Starszy czarodziej był zafascynowany i prawdopodobnie spędziłby całe popołudnie na graniu w Donkey Konga z Harrym, gdyby nie cichy kaszel Remusa.

- Łapo? Nie przyszedłeś tu grać w cokolwiek to jest z Harrym, pamiętasz?

- Huh? – Syriusz powrócił ze świata Nintendo z drgnięciem. – Och, prawda. – Posłał przyjacielowi zakłopotane spojrzenie i odłożył kontroler. – Prawie ukończyłem ten poziom, Lunatyku.

Harry zapauzował grę.

- Wszystko dobrze, Syriuszu. Grę można zatrzymać.

Syriusz wstał i usiadł na krześle, a Harry na łóżku.

- Dobrze, czy zdarzyło się coś od naszej ostatniej rozmowy o czym chcesz porozmawiać?

Harry westchnął, doskonale wiedząc, że jego ojciec chrzestny prawdopodobnie wie o koszmarze.

- Wczoraj w nocy miałem koszmar.

- Ach. Zły?

- Tak. Byłem… z powrotem w Transylwanii, podczas wojny i tym razem był w nim Paul, mój nowy mugolski kolega, którego poznałem kilka tygodni temu…

Ponownie opowiedział sen, tym razem udało mu się to przetrwać bez załamania i płaczu. Za drugim razem, w świetle dnia, koszmar stracił nieco na sile. Emocje, które wywołał, nie były już tak ostre i szarpiące.

Syriusz słuchał w milczeniu, po czym powiedział:

- Jak myślisz, dlaczego miałeś ten sen, Harry?

- Nie wiem. Nie byłem zły ani zdenerwowany, kiedy szedłem spać. Tylko zmęczony.

-Hymm. Chyba też bardzo podekscytowany. I dostałeś od Severusa za darmo coś, czego zawsze chciałeś.

- No i? Dlaczego miałoby to robić różnicę?

- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że sposób, w jaki cię wychowano sprawia, że czasem myślisz, że nie jesteś godzien, by ludzie okazywali ci dobroć?

- Tak. Mówiłeś, że tata też taki był. I co?

- Cóż, z tego, co rozumiem, w jakiś sposób twój umysł stwierdził, że nie zasługujesz na miły gest Severusa i koszmar był sposobem na podświadomy protest. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nauczono cię, że nie zasługujesz na nic dobrego od twoich podłych krewnych. Twój kuzyn zawsze dostawał dobre rzeczy, a ty resztki. Więc kiedy coś dostałeś, część ciebie natychmiast to odpycha, żebyś nie miał kłopotów.

- Mówisz, że koszmar był jakby… karaniem siebie za to, że dostałem telewizor i całą resztę?

- W pewnym sensie. Nie zdawałeś sobie sprawy, że to robisz. Umysł to dziwna rzecz, Harry. I przez lata wpajano ci, że jesteś bezwartościowy, więc kiedy przybyłeś do Hogwartu, uważałeś, że to wspaniałe, że nauczyciele mówili ci coś dobrego i nie pozwoliłeś, by sława uderzyła ci do głowy, jak by się stało z większością dzieci, bo tak naprawdę nie uważałeś, że na nią zasługujesz. Czy to ma sens? Jest na to jakaś nazwa, ale nie jestem uzdrowicielem i nie znam się na wyszukanej terminologii.

- W porządku. Rozumiem, co masz na myśli, Syriuszu. Co mam z tym zrobić?

- Cóż, minie dużo czasu nim pokonasz problem z pewnością siebie. Miesiące. Może lata. Ale musisz sobie przypominać, że my wierzymy, że jesteś wart wszystkiego, co możemy ci dać i że Dursleyowie byli bestiami, które powinny być żywcem obdarte ze skóry. Wszystko, czego cię nauczyli było kłamstwem. Zaufaj nam, Harry. Co do koszmarów, są dość powszechne u osób z PTSD. Wszyscy je mamy, Harry. Ja, Remus, nawet pan Kamienna Twarz – Syriusz mrugnął i uśmiechnął się szeroko. – To normalne, bo walczyłeś na wojnie i widziałeś okropne rzeczy, których żadne dziecko, absolutnie żadne, nie powinno widzieć. Potwory. Mordowanych ludzi, nawet dzieci. I sam musiałeś też odbierać życia. To wszystko boli. Nie byłeś wytrenowany na żołnierza ani nawet na aurora, jak ja i Remus. Nie byłeś nauczony „zabij albo zgiń”, jak Severus jako szpieg.

- Ale zabijałem. Zabiłem tego wilkołaka, zabiłem maldecorvae i zabiłem Voldemorta. Nie żałuję tego. Zrobiłem to, ponieważ gdybym nie zabił, umarłby ktoś, na kim mi zależy.

- Tak. Ale pewna część ciebie wciąż czuje się źle z tego powodu, prawda?

Harry skinął głową.

- Tata mówi, że to normalne.

- Bo tak jest. Ale kiedy już to się stało, ciężko przejść z tym do porządku dziennego. Teraz możesz sobie tylko powiedzieć, że to już koniec. Dokonałeś wtedy wyborów, które uważałeś za konieczne i obroniłeś swojego mentora i przyjaciół. Zrobiłeś to, co musiałeś, co było dobre.

- Zrobiłem też inne rzeczy, Syriuszu. Rzeczy, których… się wstydzę. Rzeczy, które nie wiem, czy kiedykolwiek sobie wybaczę.

- Tak jak my wszyscy, Harry. Wojna wyciąga z nas wszystkich drapieżnika, ciemność, która żyje w najgłębszych częściach naszych dusz. Wtedy tego potrzebowaliśmy, żeby przetrwać ten horror, ale kiedy następuje koniec, naszemu sumieniu ciężko jest się z tym pogodzić.

- Syriusz ma rację, Harry – wtrącił Remus. – Jako wilkołak zabiłem Greybacka podstępem, ale to nie zmienia faktu, że umarł przeze mnie. Walczyłem z innymi członkami jego watahy i rozszarpałem ich na strzępy, uwolniłem moją wilczą naturę. Było to coś, co musiałem zrobić, ale też mnie przeraziło. Wiesz czemu?

- Bo… podobało ci się. Tak właśnie… czułem się, gdy opętał mnie Sztylet. Niemal zabiłem Severusa, Lunatyku. Dźgnąłem go i czułem się z tym… dobrze. – Oczy Harry’ego były szkliste. Nagle znów tam był, trzymając w dłoniach ozdobny, złoty sztylet i ponownie słuchając jego uwodzicielskiego głosu. Podnieć mnie. Użyj mnie. Użyj mnie. Ponownie opuścił sztylet, wbijając go przez szaty Severusa w jego serce. Ponownie widział zszokowaną, bladą twarz Severusa. „Harry… dlaczego?”

- Harry, wróć do nas – usłyszał wołanie Syriusza. – Harry, to koniec, wracaj.

Harry zadrżał i otrząsnął się ze wspomnienia.

- Myślałem… byłem…

- Spokojnie. To tylko wspomnienie.

- Chyba zwymiotuję… - Harry wybiegł z pokoju. Ledwie dotarł do łazienki.

Wrócił kilka minut później, czerwony na twarzy.

- Przepraszam.

- Za co? Wszystkim nam się przydarzyło – powiedział rzeczowo Remus. – Potrzebujesz eliksiru na żołądek?

- Nie. Nic mi nie jest – westchnął. – Myślałem, że po Rytuale Odnowy przestałem czuć się winny z powodu sztyletu. Znaczy, byłem oczyszczony, a Severus mi wybaczył.

- A czy ty wybaczyłeś sobie? – zapytał Syriusz.

- Tak… myślałem.

- Może warto nad tym popracować. Może poćwiczymy medytację?

Podał Harry’emu kamień zmartwień i razem zaczęli ćwiczenie.

Po piętnastu minutach Harry poczuł się znacznie lepiej.

- Dobra robota. Chcę, żebyś zaczął prowadzić coś w rodzaju dziennika snów. Powinieneś go używać, żeby spisywać swoje sny, kiedy jeszcze je pamiętasz. Włącznie z koszmarami, jeśli nie możesz porozmawiać o nich ze swoim ojcem. To pomaga spojrzeć na sprawy z szerszej perspektywy i uporządkować myśli. Mam taki i piszę w nim czasem każdej nocy. Naprawdę mi pomaga.

Remus podał mu cienki, czarny notes.

- Możesz podzielić się z nami jego zawartością, ale nie musisz. Chociaż wolelibyśmy, żebyś rozmawiał o swoich koszmarach, ponieważ dzielenie się nimi pomaga je pokonać.

Harry wziął mały notes i podziękował im. Potem zapytał:

- Dlaczego wszyscy ciągle mi powtarzają, że ważne jest, żebym rozmawiał o koszmarach?

Syriusz założył nogę na nogę.

- Zapytałem Aleca o to samo. Powiedział mi, że mówienie o koszmarach czyni je mniej ważnymi, osłabia ich wpływ na podświadomość. Nazwij swój strach i staw mu czoła, a wtedy przestanie istnieć. Będzie tylko cieniem, a cień nie może cię skrzywdzić. Nie mówiąc o nich, dajesz snom moc, karmisz go swoim strachem i przez to staje się silniejszy. Mówienie o nim redukuje go do czegoś, z czym można sobie poradzić.

- To jak zdjęcie maski z twarzy przyjaciela – dołożył Remus. – Kiedy początkowo go widzisz, boisz się, bo go nie poznajesz, jest obcym, potworem. Ale kiedy zdejmujesz maskę, widzisz przyjaciela i strach znika. To właśnie robisz, gdy mówisz o swoich koszmarach. Zdejmujesz maskę.

- Och. Teraz rozumiem – powiedział Harry w końcu to pojmując.

- Dobrze. Spróbuj to zapamiętać – powiedział Syriusz. Sprawdził zegarek. – Na dziś to chyba wszystko. Może teraz zagramy znowu w tę grę… jak ją nazwałeś? Donkey’s Crown?

- Donkey Kong – poprawił go Harry.

Remus tylko jęknął i mruknął pod nosem:

- Merlinie, Łapo, a już myślałem, że dorosłeś!

Harry pokazał Severusowi swój nowy „dziennik snów”, a Mistrz Eliksirów zgodził się, że to dobry pomysł. Stwierdził, że to pomoże Harry’emu uporządkować myśli.

- Czy… ty też taki masz?

- Już nie. Przestałem w nim pisać, gdy zacząłem wracać do Voldemorta jako szpieg. Ktoś mógł się zbyt łatwo o tym dowiedzieć i wykorzystać to przeciwko mnie, więc przestałem pisać i ukryłem oryginalne dzienniki. Może powinienem znowu zacząć pisać – zamyślił się.

Harry odkrył, że korzystanie z dziennika jest łatwiejsze niż myślał. Czasami nie pamiętał niczego konkretnego ze swoich snów, tylko uczucia. Syriusz powiedział, że to też można zapisać. Innym razem miewał wyraziste sny o różnych rzeczach – takich jak quidditch, pocałunek Meadowsweet, walkę z drzewami w Mrocznym Lesie. Tydzień po tym, jak zaczął pisać dziennik, miał kolejny koszmar i znów Severus do niego przyszedł.

Tym razem posłuchał rady starszych i powiedział Severusowi, że śnił o tym, że został Czarnym Panem, że sztylet go opanował i stał się tym, czego najbardziej się obawiał – potworem. Mówił, pił kojącą herbatę i pozwolił Severusowi trzymać go, gdy drżał i go mdliło.

Tej nocy zasnął, trzymając Severusa za rękę.

Syriusz powiedział, że to poprawa.

Następnej nocy Harry budził się, słysząc przenikliwy krzyk rozpaczy. Usiadł na łóżku, czując, jak ogarnia go zimny dreszcz. Czy mi się to śniło? Nie pamiętam, ale musiałem mieć kolejny koszmar, ponieważ obudziłem się z krzykiem. Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć, o czym śnił i czekał, aż jak zwykle Severus przybiegnie do niego.

Zamiast tego usłyszał kolejny jęk. Ale nie pochodził od niego.

Tym razem to Severus śnił.

Harry zamarł na dwie sekundy, po czym zrzucił kołdrę i poczłapał korytarzem do sypialni Severusa. Nigdy nie wchodził do niej bez pozwolenia Severusa, szanując prywatność mężczyzny. Naprawdę nie wierzył, by Severus trzymał tam ciała byłych, nieokiełznanych praktykantów przykutych do ściany. Mimo to, gdy bardzo cicho otworzył drzwi i wszedł na palcach do pokoju, jego różdżka rozświetliła się do maksimum, rozejrzał się dookoła, nim podszedł do łóżka.

Pokój był zupełnie zwyczajnym pokojem z dużym łóżkiem w emeraldowej zieleni i ścianami pomalowanymi na delikatny beż z nadrukowanymi drobnymi liśćmi. Dywan był grubo tkany, berberyjski, wełniany z geometrycznymi wzorami. Harry nie wydał żadnego dźwięku, stąpając po nim. Zobaczył z boku dużą garderobę i łazienkę. Ale wtedy Severus ponownie jęknął, a Harry przestał rozglądać się po sypialni i skupił się na ojcu.

Przypomniał sobie, że Severus miał koszmary kilka razy, gdy był Freedomem i chowańcem Seva, i podczas rekonwalescencji po ataku sztyletem, ale ani razu od czasu powrotu do domu, na Spinner’s End. Wyglądało na to, że był to wyjątkowo zły sen.

Jego ojciec kręcił się pod kołdrą, drgając i jęcząc jak człowiek torturowany na kole. Ostrożnie podszedł do łóżka, wiedząc, że dotykanie czarodzieja we śnie jest niebezpieczne. Severus powiedział mu dawno temu, że był tak uwarunkowany, by obudzić się w ułamku sekundy, gotowy do walki z tym, co zakłóciło jego sen i że potrafił rzucić zaklęcie bojowe nawet w półśnie. Albo wymierzyć cios.

Mimo to Harry nie mógł znieść tych okropnych jęków. Wziął głęboki oddech i wymamrotał zaklęcie przywołujące. Pojawiło się gęsie pióro, więc pomachał nim w stronę miotającego się Mistrza Eliksirów i zaczął łaskotać mężczyznę w brodę. Gdy to nie pomogło, zaczął drażnić gołą stopę mężczyzny, która wystawała spod koca.

To wywołało reakcję.

Stopa Severusa drgnęła odruchowo i mężczyzna się zakrztusił.

- Tato, obudź się. No dalej, masz koszmar – zawołał Harry, sprawiając, że pióro ponownie połaskotało Severusa. Potem pomodlił się, żeby nie dostał szlabanu albo czegoś gorszego, gdy mężczyzna się obudzi i zda sobie sprawę, co Harry robił. – Tato!

- Nie, nie dzieci! One płoną… płoną…!

Harry zbladł, bo wiedział, jaki Severus miał sen. Ten, w którym Voldemort spalił na oczach Severusa mugolską rodzinę, łącznie z małymi dziećmi. Severus był zmuszony patrzeć i nie mógł nic zrobić, bo udawał śmierciożercę.

- Tato! Proszę! Obudź się!

Severus obudził się nagle, chwytając różdżkę, która była obok niego i wycelował nią w Harry’ego. W jego oczach pojawił się maniakalny błysk.

Harry upuścił różdżkę i uniósł ręce.

- Tato, przepraszam! Nigdy więcej cię nie obiecuję, obiecuję!

Severus zamrugał.

- Harry? Co…? – spojrzał na syna, a potem na swoją dłoń. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że trzyma różdżkę. Szybko ją odłożył, marszcząc brwi. Dolna część jego ciała była owinięta w prześcieradło, jak niedokończona mumia.

- Krzyczałeś przez sen, tato. Miałeś koszmar. Usłyszałem cię i… przyszedłem zobaczyć, co się dzieje. Tak jak robiłeś to, gdy ja miałem koszmar – powiedział Harry, rzucając rodzicowi niepewne, zaniepokojone spojrzenie.

Severus zmarszczył brwi, ale nie na syna. Ze swojego powodu, za to, że obudził syna swoim absurdalnym snem.

- Już dobrze, Harry. Ja tylko…

- Pomogę ci z tym – powiedział Harry, podniósł różdżkę i machnął nią na koc i prześcieradło.

W mgnieniu oka się wyprostowały.

- Lepiej? – zapytał chłopak.

- Tak, dziękuję, Harry – powiedział sztywno Severus. – Możesz już wracać do łóżka.

Jego syn pokręcił głową.

- Nie-e, tato – wskoczył na łóżko i powiedział spokojnie. – O czym śniłeś? Porozmawiaj ze mną.

Severus otworzył usta, żeby powiedzieć swojemu bezczelnemu synowi, by zajął się swoimi sprawami, ale potem je zamknął. Harry próbował pomóc tak, jak on pomagał Harry’emu. Tyle że bycie obiektem pomocy było dość krępujące i dezorientujące, jak odkrył profesor. Co jest dobre dla pisklaka, jest dobre dla jastrzębia, Severusie, przypomniał sobie. Zadrżał, przypominając sobie, o czym śnił. To nie było przyjemne. Było wręcz okropne.

- Poczujesz się lepiej – dodał Harry. – Nikomu nie powiem. Zaufaj mi.

- W porządku. Jeśli nie mogę ufać tobie po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, nikomu nie mogę zaufać – westchnął jego ojciec. – Śnił mi się… dzień, w którym Voldemort rozkazał swojemu Wewnętrznemu Kręgowi dać nauczkę tym mugolakom… - Po raz kolejny opowiedział o tym strasznym dni i o tym, jak chciał pomóc biednym dzieciom, ale zamiast tego był zmuszony patrzeć i nie mógł nic zrobić, gdy wiły się i płonęły. – Nigdy tego nie zapomnę… nigdy… ich krzyki będą mnie prześladować na zawsze…

Harry położył dłoń na szerokim ramieniu ojca.

- To nie była twoja wina. Nie ty spaliłeś ich żywcem. Voldemort to zrobił. Nie ty.

- Nie. Nic nie zrobiłem – powiedział Severus, jego głos przepełniony był nienawiścią do samego siebie. – Który z nas jest większym złoczyńcom?

- Nie ty! – upierał się Harry. – On jest potworem, tato. To on smaży się za to w piekle. Zrobiłeś to, co musiałeś, nawet jeśli rozerwało cię to na kawałki. Zrobiłeś to, czego nie mógł nikt inny. Poznałeś wszystkie jego sekrety, wszystkie jego słabości.

- Widziałem śmierć dzieci! Więc jak można nazwać mnie bohaterem? – syknął Severus, jego oczy wypełnione były bólem.

- Ale uratowałeś o wiele więcej istnień. Wszystkich swoich uczniów, wszystkich, którzy mogli być śmierciożercami, są teraz wolni. Uratowałeś mnie, tato. I z tego powodu, bo ryzykowałeś dla nas życie, uratowałeś świat. Nigdy nie byłbym w stanie wypełnić przepowiedni bez ciebie. Razem zabiliśmy Voldemorta. Dotrzymałeś obietnicy danej mnie i mojej mamie. Odkupiłeś się, tato. Po tysiąckroć. Jesteś moim bohaterem. Teraz przestań czuć się winny. Ludzie czasem umierają na wojnie. Nie da się uratować wszystkich.

Severus zakaszlał, rozpoznając własne słowa wydobywające się z ust Harry’ego.

- Wiem. Ale czasami… czasami zapominam. Dziękuję, że mi przypomniałeś, Harry.

- Zawsze, tato.

Severus wyciągnął rękę i zmierzwił jego włosy.

- Jesteś dobrym synem, Harry. Mam szczęście, że cię mam.

- A ja mam szczęście, że mam ciebie – powiedział szczerze Harry. – Już dobrze? A może chcesz herbaty?

Severus zaczął odmawiać, ale się rozmyślił.

- Herbata brzmi dobrze.

Harry przywołał znajomą pomoc w zasypianiu i obaj wypili herbatę, siedząc razem na dużym łóżku. To było dziwne, ale jakoś ten prosty sposób zbliżył te dwie zranione dusze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Severus upił łyk herbaty, a następnie odstawił pusty kubek na stolik nocny. Dziś to on potrzebował pocieszenia, a jego syn podjął wyzwanie.

- Razem, Harry, przebrniemy przez to. Jeden dzień… jedną noc… na raz.

Harry wyciągnął rękę i uścisnął wielką rękę Severusa w swojej.

- Razem.

W końcu pokonali szalonego czarodzieja, który pragnął przejąć władzę nad światem. Razem mogli pokonać cień wojny i odzyskać życia, które poświęcili. Jeden dzień, jedną noc, na raz.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz