Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 21 października 2017

Cygańska hołota


Autor: Amanuensis
Oryginał: Raggle Taggle Gypsy
Zgoda: jest
Rating: +18
Pairing: Harry/Syriusz
Ilość części: miniaturka
Opis: „Co mnie obchodzi mój dom i ziemia? Co mnie obchodzą moje pieniądze?”


- Mam panu powiedzieć, jak to jest? – zapytał Harry.
Dumbledore zawahał się. Być może nie było dobrym pomysłem wyczarowywanie serwisu do herbaty dla nich dwóch. Ozdobiona tulipanami porcelana wydawała się nie ma miejscu przy umeblowaniu chatki, i picie herbaty również.
Spojrzenie na twarzy Harry’ego, kiedy się pochylił, mówiło dostatecznie dużo. Ale sam koniuszek tego różowego języka, pojawiającego się, by nawilżyć środeczek górnej i dolnej wargi, zanim wrócił, utwierdził Dumbledore’a w przekonaniu, że nie chce usłyszeć nadchodzącego opisu.
Zachowując spokój, spuścił wzrok na filiżankę, udając, że przedmiot ma całą jego uwagę, kiedy unosił ją i upił łyk.
- Nie sądzę, że potrzebuję…
- Tej pierwszej nocy on pieprzył mnie. Potem ja pieprzyłem jego.
Potrzeba by było czegoś więcej niż to, by upuścił filiżankę albo chociaż zakrztusił się herbatą. No i się tego spodziewał.
- Nie jestem nieświadomy natury waszej relacji.
- Nigdy o tym nie mówiliśmy. Kiedy zapytał mnie, czy z nim odejdę, trzy dni po śmierci Voldemorta, nie rozmawialiśmy w żaden sposób o naszej relacji… - Gdy Harry powtórzył to słowo, zabrzmiało ono jak bluźnierstwo, – …ani o tym, czego chcemy. Ja wiedziałem. On wiedział.
Dumbledore zamilkł, mimo wszystko ciesząc się z herbaty. Udawał beznamiętność i pozwolił Harry’emu mówić.
- Pierwszą noc zostaliśmy w takiej małej karczmie. Myślałem, że powinniśmy oszczędzać pieniądze, ale on nie chciał o tym słuchać. Wiedziałem, dlaczego. Był tak niecierpliwy, jak ja. – Oczy Harry’ego uciekły na bok, raz, jakby szukał w pamięci więcej szczegółów, ale potem powróciły one na oczy byłego dyrektora, jakby to spojrzenie mogło wypalić tą scenę w wyobraźni Dumbledore’a, gdzie zwykłe słowa mogły tylko rozpaść się na niewystarczające kawałki.
- To był pierwszy dzień, jaki mogę sobie przypomnieć, kiedy nikt nie zachowywał się tak, jakby szukał mojej blizny pod włosami. A dla niego, pierwszy dzień, od jego powrotu, gdy nikt nie patrzył na niego, jakby nie wierzyli, że on żyje. Wie pan, jak to jest, gdy się myśli, że wszyscy mówią: „Dlaczego ty żyjesz, a inni, bardziej zasługujący na życie, nie?”, kiedy na ciebie patrzą?
Harry przemyślał słowa, więc Dumbledore mu nie przerywał. To nie miałoby żadnego celu.
- Nikt nie wiedział, kim jesteśmy, przez cały dzień podróży. I gdy dotarliśmy do tej karczmy, pracownik posłał nam dziwne spojrzenie, ale to dlatego, że tamtejsze pokoje miały tylko jedno łóżko, a powiedzieliśmy, że to wystarczy. A obaj byliśmy facetami, jeden dwa razy starszy od drugiego. Nie dlatego, że byliśmy cholernymi marionetkami wojny.
Pocałował mnie, jakby chciał mnie zjeść żywcem. Jego dłonie były w moich włosach i to ja starałem się zdjąć swoją koszulkę i jego też, ponieważ zachowywał się, jakby mógł całować mnie i nie robić nic innego przez cały rok, mimo że był tak twardy jak ja. Łóżko miało tą białą, kłębiastą narzutę i wciąż pamiętam, jaka była w dotyku; widział pan narzutę na naszym łóżku? Jest taka sama. Kupił ją. Spodziewałbyś się kiedykolwiek, że ma w sobie coś z romantyka?
Ponownie Dumbledore nie czuł potrzeby odpowiadać.
- Nie odrywał ode mnie ust. Kiedy w końcu rozebrałem nas do połowy, przeniósł usta na moją pierś, na mój brzuch, a wtedy to on rozebrał nas do końca. A byłem zbyt niedoświadczony, żeby wiedzieć, czy takie obciąganie jest zawsze tak niezwykłe, czy to z jego powodu. Dowiedziałem się.
Wziął mnie na kolana, a moje nogi owinęły się wokół jego talii, więc mogliśmy na siebie patrzeć, mógł obserwować moją twarz i wiedzieć, czy działał zbyt szybko albo czy mnie ranił. Nauczył mnie, jak go ujeżdżać, tej pierwszej nocy, jego członek był w moim tyłku, a mój własny ciekł na jego brzuch i mój. Kiedy doszedł, wypowiedział moje imię, nie mojego taty, nie Remusa czy kogokolwiek innego. Wtedy położyłem go twarzą do tej narzuty i zrobiłem co mi kazał, przygotowałem go. Miałem obie dłonie w jego włosach, kiedy wpychałem się w niego i jęczałem głośniej, niż on sam. Mówił „tak”, jakby próbował nadrobić wszystkie „nie”, które powiedzieli mi inni.
Podróżowaliśmy przez rok. Cały pełny rok. Pamiętam każde miejsce, w którym zostawaliśmy dzięki dotykowi łóżka pod nami; czy rama łóżka jęczała, kiedy się pieprzyliśmy albo czy czułem materac pod biodrami czy twarzą, albo czy było zbyt zimno, by zrobić coś poza pieszczeniem się nawzajem dłońmi pod kocami. Wybraliśmy ten kraj, bo jest ciepło cały rok. On wybrał ten dom, ponieważ nie jest ani trochę podobny do Grimmauld Place 12. Łóżko jest na tyle duże, że możemy rozwalić się w poprzek. Ale zawsze zasypiamy dotykając się. Zwykle przytulając się. A pan mnie pyta, dlaczego nie wracam.
Wydawało się, że nie ma nic więcej do powiedzenia. Dla żadnego z nich.
Mógł zostawić serwis do herbaty, ale przez sposób, w jaki Harry na niego patrzył, Dumbledore wiedział, że nie chce, żeby cokolwiek zostało po jego wizycie. Machnięciem różdżki usunął całą tacę.
Wychodząc z chatki, Dumbledore popatrzył na postać, pochylającą się o skromną fasadę budynku. Syriusz Black nie patrzył na niego, aż nie dokończył całej butelki piwa w jego dłoni. Potem, ocierając podbródek wierzchem ręki, uniósł butelkę w salucie, który nie był do końca drwiący.
Dumbledore nie wiedział, czy to opowiadanie Harry’ego czy półuśmiech Syriusza, były odpowiedzialne za ciepło pod jego własnymi szatami.
- Miejcie się dobrze – powiedział i odszedł.


1 komentarz:

  1. Hej,
    tekst wspaniały, dobrze że dyrektor w końcu zrozumiał, że są szczęśliwi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń