Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 21 czerwca 2019

CP - Rozdział 17 - Święta z rodziną



Spotkanie Zakonu mogło pójść lepiej. Tyle było jasne. Harry spał otoczony zmodyfikowanym zaklęciem wyciszającym i to był jedyny powód, dlaczego nie obudził się, gdy rozpoczęły się krzyki. Skoro Kwatera Główna Zakonu była w domu Harry’ego, większość członków było z nastolatkiem na ty. Poznali nastoletniego Harry’ego, a nie chłopca, który przeżył. Harry był członkiem rodziny Zakonu, więc naturalnie cokolwiek mu się działo, było brane osobiście przez Zakon.
Jednak Zakon nigdy nie spodziewał się czegoś podobnego, co usłyszeli od Albusa Dumbledore’a. Nigdy nie spodziewali się, że stanie się coś takiego tuż przed nosem wszystkich. Nie pomagała obecność Billa Weasleya, jako reprezentanta Weasleyów, którzy byli w Zakonie. Jak inni bracia Weasley, Bill uważał Harry’ego za młodszego brata i był gotów zemścić się za niego wraz z większością Zakonu. Potrzeba było wiele cierpliwości ze strony Dumbledore’a, żeby wszystkich uspokoić i wyjaśnić, co się stało z Dolores Umbridge i część Harry’ego w tym wszystkim. Wszyscy byli chętni pomóc i służyć jako ochrona dla Harry’ego na czas przesłuchania, ale ostatecznie zostali wybrani Tonks i Szalonooki Moody, ponieważ wszyscy już wiedzieli o związek Tonks z Harrym, a Szalonooki Moody był publicznie znany z popierania Dumbledore’a.
Pytaniem wieczora było, co powiedzieć pozostałym Weasleyom. Tak bardzo, jak Syriusz i Remus chcieli uniknąć wściekłej Molly Weasley, wiedzieli, że ukrywanie czegoś takiego przed nią tylko wszystko pogorszy. Wszyscy zgodzili się, że Molly i Artur powinni zostać poinformowani, ale zależało od Harry’ego, czy powie dzieciom Weasleyów. W tym momencie tylko kilku ludzi w Ministerstwie było świadomych, że Harry był stroną oskarżycielską. Przy odrobinie szczęścia tożsamość Harry’ego zostanie poufna… niemniej jednak byli przygotowani na najgorsze.
Gdy spotkanie się skończyło, kilku członków chciało zbadać Harry’ego, zwłaszcza Bill, jednak Syriusz i Remus nalegali, że Harry potrzebuje odpoczynku. Gdy wszyscy w końcu wyszli, zmęczeni Huncwoci ponownie objęli zmiany przy łóżku Harry’ego. Rzucili zaklęcie monitorujące wokół pokoju Harry’ego na czas spotkania, ale co godzinę się zmieniali przez całą noc. Był też fakt, że koszmary Harry’ego normalnie nie zaczynały się póki nie nadeszła północ, ale wszyscy czuli, że lepiej dmuchać na zimne.
Następnego ranka Harry obudził się ze skrzywieniem. Jego blizna pulsowała bólem. Otwierając oczy, Harry zobaczył zamazaną postać śpiącego łóżka na przeciwnej stronie łóżka w górze koców, które Harry zebrał, gdy był chory. Zanim mógł pomyśleć cokolwiek jeszcze o obecności jednego z opiekunów, fala bólu przypaliła jego bliznę, zmuszając Harry’ego do przewrócenia się na brzuch i ukryć twarz w poduszce i zdusić krzyk. Chciał tylko uderzyć głową w coś twardego, żeby się ogłuszyć i przestać czuć ból.
Łagodna dłoń dotknęła jego pleców.
- Harry? – zapytał cichym głosem Remus. – Harry, co jest nie tak?
Harry odwrócił głowę i spojrzał na Remusa, nie będąc w stanie ukryć bólu na jego twarzy.
- Boli – powiedział drżącym głosem. – Jest zły, bardzo zły. Naginie zawiodła; wszyscy zawiedli. On chce… on chce… - Poczuł, jak ból się wzmaga i musiał zdusić krzyk.
- Czego on chce? – popędził Remus.
- Nie wiem! – krzyknął z frustracją Harry, jego oczy zamknęły się mocno, gdy zaczął pocierać czoło. To była prawda. Nie potrafił wyjaśnić, skąd wiedział, co wiedział, ale nie mógł zrozumieć, co Voldemort naprawdę chciał. – Po prostu wiem, że chce to dla odpowiedzi i ma to coś wspólnego ze mną. Dlaczego? Dlaczego ma na moim punkcie taką obsesję? Nie jestem w żaden sposób wyjątkowy! Jestem… jestem tylko sobą! I dlaczego teraz? Atak był dwa dni temu!
Remus zaczął łagodnie pocierać plecy Harry’ego w próbie uspokojenia go.
- Wiem, że to doprowadza do szału, szczeniaku – powiedział cicho. – Postaraj się pomyśleć o czymś innym. To minie. Postaraj się nie myśleć o bólu i tym, co chce Voldemort. Pomyśl o Quidditchu. Możesz to zrobić?
Harry powoli skinął głową i skoncentrował się na lataniu na swojej Błyskawicy, staraniu się złapać znicza. Przez kilka minut nic się nie działo, ale ostatecznie Harry poczuł, jak ból powoli zmniejsza się. Gdy spadł do zwyczajnie drażniącego poziomu, Harry czuł, jak jego ciało się odpręża. Przy nieobecności bólu, Harry ponownie poczuł się wyczerpany, ale nie chciał wrócić do snu. Spał przez ostatnie kilka dni i nie chciał przespać kolejnego. Otwierając oczy, Harry ponownie zobaczył twarz Remusa i uśmiechnął się.
- Dzięki, Lunatyku – powiedział z wdzięcznością Harry.
Remus uśmiechnął się i usiadł, opierając się o wezgłowie.
- I czego się nauczyliśmy, szczeniaku? – zapytał z szerokim uśmiechem.
Harry uniósł wzrok na Remusa i wzruszył ramionami.
- Kiedy tylko boli mnie blizna, mam pomyśleć o Quidditchu – powiedział, podświadomie pocierając bliznę. Naprawdę zaczynał nienawidzić te połączenie z Voldemortem, choć musiał przyznać, że gdyby nie to, pan Weasley mógłby być martwy. Było to irytujące i wywoływało w nim mdłości, ale jeśli  to ratowało życia tych, o których dbał, było tego warte, prawda?
Remus roześmiał się.
- Nie to miałem na myśli – powiedział otwarcie. – Odnosiłem się do twojego nawyku cierpienia w ciszy. Byłem tuż przy tobie, szczeniaku. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś mnie obudził, gdy zaczęła cię boleć blizna. To dlatego tu dla ciebie jestem.
Harry wzruszył ramionami.
- Wyglądałeś na zmęczonego – powiedział szczerze. – Wcześniej miałem bóle blizny. Ten po prostu nadszedł… eee… szybciej i mocniej niż inne. – Cisza wypełniła pokój. Harry czuł dłoń gładzącą jego włosy, zamknął z odprężeniem oczy i pochylił się w kierunku dotyku. Przeczesywanie włosów Harry’ego było uspokajającym ruchem, który Syriusz wykorzystywał od lat, a Remus nauczył się go, ponieważ był to zawsze niezawodny sposób na uspokojenie Harry’ego. – Remus? – zapytał cicho.
- Tak, Harry? – zapytał Remus; w jego głosie brzmiało rozbawienie.
- Sądzisz, że to egoistyczne z mojej strony, że nie chcę tego połączenia z Voldemortem? – zapytał Harry z wahaniem. – Znaczy, wiem, że pomogłem z panem Weasleyem i w ogóle, ale… ale musi być jakiś sposób, prawda? Wciąż widzę, jak pan Weasley leży na podłodze i krwawi. Ostatnio on był wściekły, czułem to. Nie chcę czuć to, co on. N-Nie podoba mi się, co to mi robi.
Remus wsunął ramię pod barki Harry’ego i pociągnął nastolatka bliżej, żeby mógł objąć go oboma ramionami.
- Nie uważam cię za egoistę, Harry – powiedział poważnie. – Naprawdę żałuję, że nie powiedziałeś nam, jak bardzo sprawa z blizną cię kłopocze. Porozmawiamy z Dumbledorem i znajdziemy rozwiązanie, obiecuję, ale od teraz żadnych więcej sekretów, w porządku? Łapa i ja nie możemy ci pomóc, jeśli nam nie powiesz.
Harry skinął głową, opierając głowę o pierś Remusa. Wiedział, że słowa Remusa mają podwójne znaczenie. Remus odnosił się do wszystkich tajemnic, które ostatnio utrzymywał przed nimi Harry, nie tylko ból od strony Voldemorta. Było tak wiele tajemnic, że Harry zaczynał tracić wątek, co powiedział komu, więc żeby wszystko było jasne, przestał mówić ludziom cokolwiek. Pozwolił strachowi nim zawładnąć. Powinien coś powiedzieć, w jakiś sposób zaprotestować, ale bardziej martwił się o Zakon niż robienie tego, co poprawne.
Cisza przeciągnęła się. Harry wiedział, że Remus czeka aż coś powie. Czasami Remus był zbyt cierpliwy dla własnego dobra.
- Jak poszło wczorajsze spotkanie? – zapytał w końcu.
Remus zachichotał.
- Cóż, otrzymaliśmy kilka ofert przeklęcia Umbridge do szaleństwa – powiedział szczerze. – Sądzę, że Alastor i Kingsley byli gotowi uciec się do mugolskiej przemocy. Zeszłej nocy chyba razem z Dumbledorem i Syriuszem zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo wszyscy z Zakonu o ciebie dbają, Harry. Mogliśmy z Syriuszem tylko powstrzymać ich od przyjścia tu i przebadaniu cię, a mam pewne przeczycie, że zobaczymy tu część z nich w następnych kilku dniach… w tym Billa i Molly.
Harry natychmiast uniósł nerwowo wzrok na Remusa. Weasleyowie wiedzą?
- Bill tu był zeszłej nocy – wyjaśnił Remus. – Nie możemy tego ukrywać tego przed Molly i Arturem, nie kiedy wie reszta Zakonu. Wiem, że nie chciałeś uwagi, szczeniaku, i powiedzieliśmy to Zakonowi. Dumbledore raczej w tym momencie nalegał, że potrzebujesz przestrzeni. Z drugiej strony, nie możesz ukrywać się tu na zawsze. Nie możemy ukrywać tego przed osobami, które o ciebie dbają, w tym przed twoimi przyjaciółmi.
Wzdychając, Harry usiadł powili, ignorując niewielką falę zawrotów głowy, która nagle w niego uderzyła.
- Czy możemy, proszę, więcej o tym nie mówić? - zapytał cicho. – Wiem, że spaprałem. Wiem, że mam problemy. Profesor Umbridge uczyniła swoją misją wytknąć mi każdy jeden podczas szlabanów.
Remus uścisnął ramię Harry’ego zapewniająco.
- Nie to miałem na myśli, Harry – powiedział łagodnie. – Cokolwiek Umbridge ci powiedziała, było to kłamstwo, pamiętaj to. Chodziło mi o fakt, że masz tendencję brania wszystkiego na siebie, zamiast pozwalać innym sobie pomóc. Twoi przyjaciele nie mieli pojęcia, co się działo, poza tym, że otrzymywałeś wielką ilość niesprawiedliwych szlabanów. Jak zdołałeś przez tak długi czas to kontynuować?
Harry wzruszył ramionami.
- Myśl o wyrwaniu się z Hogwartu zwykle wystarczała – przyznał.
Za drzwiami rozległ się głośny huk, a następnie trzask. Harry i Remus przewrócili oczami i westchnęli. Wiedzieli, kto się obudził i kierował się do pokoju Harry’ego.
- Dzień dobry, Tonks! – krzyknęli jednocześnie.
- Nic mi nie jest! – krzyknęła Tonks, sprawiając, że Harry i Remus roześmiali się. Kobieta mogła być czasami tak przewidywalna. Chwilę później weszła do pokoju Harry’ego ze zmieszanym uśmiechem na twarzy, nosząc na sobie dziecięco niebieskie spodnie od piżamy i pasującą do jej postury białą koszulkę, która sprawiała, że jej krótkie, sterczące, fioletowe włosy wydawały się sterczeć jeszcze bardziej niż zwykle.
- Serwus, Harry! – wykrzyknęła, wskakując na łóżko. – Serwus, Remus! No to co na dzisiaj planujecie? Dekorować, zawijać prezenty… gotować?
Remus prychnął.
- Tonks tęskniła za twoim gotowaniem, Harry – wyjaśnił. – Najwyraźniej moje umiejętności jej nie wystarczają. – Potem skierował uwagę na Tonks. – Może powinieneś przetestować umiejętności Zgredka, Tonks. Jeśli znam tego skrzata tak, jak sądzę, że go znam, mam dobre przeczucie, że nie dopuści Harry’ego w pobliże kuchni.
Tonks wydawała się rozważać przez chwilę to stwierdzenie, po czym uśmiechnęła się.
- Myślę, że tak zrobię – powiedziała, po czym zeskoczyła z łóżka. – Poproszę Zgredka, żeby przyniósł wam coś, lenie.
Harry i Remus obserwowali, jak Tonks wychodzi z pokoju, wydając się potknąć o próg.
- Jest zbyt radosna z rana – powiedział bez ogródek Harry. – Jesteś pewny, że jest spokrewniona z Syriuszem?
Remus roześmiał się, pociągając Harry’ego do mocnego uścisku, zaskakując tym chłopaka.
- Naprawdę za tobą tęskniliśmy, szczeniaku – powiedział z chichotem. – Bez ciebie to wielkie miejsce nie jest takie samo. – Rozluźnił uścisk i ponownie pozwolił Harry’emu całkowicie usiąść prosto. – Myślisz, że powinniśmy obudzić Łapę? Może być zabawa.
- Nie kłopocz się – powiedział sennie Syriusz od strony drzwi. Skrył ziewnięcie, wtoczył się do pokoju Harry’ego i upadł na łóżko obok chłopaka. – Dzień dobry, Rogasiątko, Lunatyku – wymamrotał. – Co wszyscy robią tak wcześnie?
- Szukają sposobów, żeby cię zirytować, Łapo – odpowiedział niewinnie Remus. – To jest naszą życiową misją, wiesz, choć Tonks zdała interesujące pytanie. Co chcesz dzisiaj robić, Harry? Prawdopodobnie powinieneś przez kilka dni odprężyć się i chyba nie byłoby mądrze wychodzić z domu. Możemy pobawić się w aport z Łapą…
- …Hej! – krzyknął Syriusz, ale nie wykonał ruchu ze swojego wygodnego miejsca. – Łapa nie będzie aportował! Łapa nie potrzebuje dziewczyny! I Łapa nie potrzebuje szczeniaków biegających po domu! Więc niech wszyscy zejdą z Łapy!
Harry spojrzał nerwowo na Remusa, nim lekko poruszył się w kierunku swojego drugiego opiekuna. Nie zamierzał obrazić Syriusza, ale najwyraźniej to zrobił, co było dziwne. Syriusz zwykle przyjmował wszystko ze śmiechem. Słyszenie zirytowanego Syriusza nie było czymś, do czego Harry był przyzwyczajony.
- Eee… nie przejmujcie się – powiedział Harry cicho. – M-Muszę wrócić do Hogwartu. – Syriusz i Remus spojrzeli na Harry’ego z niedowierzaniem. – Eee… mój kuter wciąż tam jest z… eee… rzeczami, które potrzebuję.
- Zgredek może przynieść twój kufer – powiedział Syriusz, siadając i zerkając na Remusa, nim skupił spojrzenie na Harrym. – Przepraszam, jeśli poczułeś się niekomfortowo, Rogasiątko. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało… cóż, może chciałem. Widzisz, nie byłeś jedyną osobą, która wspominała o szczeniakach w tym miejscu… - Spiorunował Remusa wzrokiem, nim spojrzał łagodniej na Harry’ego, – … tylko że ty byłeś nieco bardziej taktowny w swoich słowach. Sądzę, że Lunatyk znowu chce być wujkiem.
- No, już, Syriuszu, nie miałem nic złego na myśli i ty bo tym wiesz – powiedział Remus z irytacją. – Cały czas mi mówisz, że powinienem znaleźć sobie wilczycę, by wyć z nią do księżyca. Jak to może być inne? Nie jest. Nie rozumiem, dlaczego bierzesz to tak osobiście.
Harry naprawdę nie chciał być w środku tej rozmowy, zwłaszcza że ta wydawała się toczyć od dłuższego czasu. Słuchanie opiekunów o ich życiu miłosnym, albo raczej jego braku, przypomniało Harry’emu, dlaczego było jak było. Syriusz naprawdę nie byłby w stanie wyjść bez sprowadzania na siebie uwagi z powodu swojego statusu gwiazdy oraz wszyscy wiedzieli, że Remus jest wilkołakiem przez artykuł Rity Skeeter. W tym momencie Harry zrozumiał, że jego opiekunowie czuli się okropnie uwięzieni.
Są uwięzieni i to przez ciebie.
Harry natychmiast chwycił się za głowę i zamknął oczy, starając się wytrząsnąć z głowy to zdanie. Nie miał pojęcia, skąd to się wzięło, ale odepchnął to i uznał za przypomnienie tego, co profesor Umbridge próbowała włożyć mu go głowy przez ponad miesiąc. To musi być to. Jego blizna tylko monotonnie bolała jak normalnie, więc nie było to związane z Voldemortem. Był też fakt, że ten głos nie brzmiał jak Voldemorta ani kogokolwiek, kogo by znał.
Dłoń chwyciła lewe ramię Harry’ego, podczas gdy druga spoczęła na jego plecach. Otwierając oczy, Harry zobaczył dziwnie zamazane postacie swoich opiekunów, patrzących na niego i natychmiast zapominających o sprzeczce. Zamrugał kilka razy, po czym poczuł, jak okulary zostają wsunięte na swoje miejsce, sprawiając, że wszystko w końcu stało się wyraźne.
- Eee… wybaczcie – powiedział Harry z niezręcznością. – Nie wiem, co się właśnie stało.
Syriusz i Remus ostrożnie pomogli Harry’emu położyć się.
- To blizna cię boli? – zapytał Remus cierpliwie i westchnął z ulgą, gdy Harry potrząsnął głową, ignorując jednocześnie zaskoczenie na twarzy Syriusza. – Po prostu spokojnie, Harry. Przez ostatnie kilka dni byłeś nieco chory. Zgredek może przynieść tu twój kufer i możemy się zbierać. – Spojrzał na Syriusza. – Twój powrót do zdrowia jest teraz ważny.
- Lunatyk ma rację – powiedział Syriusz z uśmiechem. – Nie krępuj się naszą obecnością, Harry. Po prostu wiemy, jak to jest naciskać na siebie. – Syriusz spojrzał na prawą dłoń Harry’ego i dostrzegł słowa wyryte na jej wierzchu. – Czy to boli? – zapytał cicho.
Harry potrząsnął głową, zamykając oczy, nie chcąc widzieć spojrzeń współczucia od strony opiekunów.
- Zwykle przestaje boleć po dwóch dniach – powiedział szczerze. – To wygląda gorzej niż w rzeczywistości jest, zaufaj mi. – Harry przewrócił się na brzuch i ukrył dłonie pod poduszką. W głębi siebie Harry wiedział, że ta przerwa świąteczna najprawdopodobniej będzie obracać się wokół profesor Umbridge w tej lub innej formie. To nie oznaczało, że musiało mu się to podobać.
- Nie rób tego, Harry – powiedział surowo Remus. – Nie próbuj ignorować tego, co się stało, ponieważ nie chcesz nas złościć. Próbowałeś tego po śmierci Cedrica i to nie działało, pamiętasz? Musimy o tym porozmawiać. Musisz się z tym zmierzyć.
Harry jęknął z frustracją. Cały temat dość szybko robił się stary. Jak wiele razy usłyszał, że profesor Umbridge go okłamywała? Wiedział to. Zawsze to wiedział.
- Wiem – powiedział Harry z irytacją. – Myliła się robiąc to, co robiła, a ja się myliłem, trzymając to w sekrecie. Koniec i kropka. Wy obaj i profesor Dumbledore powiedzieliście mi to wiele razy. Nie ma o czym mówić.
- Jeśli to prawda, dlaczego masz koszmary  o tym, że wyślemy cię z powrotem do Dursleyów? – zapytał natychmiast Syriusz, owijając ramię wokół Harry’ego. – Chcemy pomóc ci przez to przejść, Rogasiątko, ale musisz nam pomóc. Musisz z rami rozmawiać. Jeśli nie chcesz teraz o tym rozmawiać, zaakceptujemy to. Musisz z nami rozmawiać. Wiemy, że rozumiesz, że Umbridge kłamała, ale istnieje możliwość, że jeszcze całkowicie w to nie uwierzyłeś. Jeśli znowu zaczniesz mieć wątpliwości, proszę, przyjdź do nas, dobrze?
Harry skinął głową. Jakoś to przeżyje. W tym momencie nie potrzebował niekończących się rozmów, ponieważ naprawdę wierzył, że Syriusz i Remus nigdy nie zrobią tego, co profesor Umbridge twierdziła, że mogą zrobić. W tym momencie nic mu nie było, choć prawdopodobnie nadejdzie czas, kiedy będzie miał wątpliwości, najprawdopodobniej po koszmarze, mimo że Harry nie znosił tego przyznawać. Kiedy ten czas nadejdzie, Harry przysiągł sobie, że porozmawia z opiekunami. Prawdopodobnie to jedyny sposób, by nie oszalał.
^^^
Remus nie żartował, kiedy powiedział, że będzie miał wielu odwiedzających. Przez całe następne kilka dni wydawało się, że niemal każdy członek Zakonu zatrzymał się w odwiedziny, czasami więcej niż jeden na raz. Pani Weasley i Bill zatrzymali się tam pierwsi w sobotnie popołudnie. Bill usiadł i zaczął żartować z Harrym, podczas gdy pani Weasley irytowała Syriusza i Remusa bez końca sprawdzając wiele razy, by upewnić się, że robili wszystko, co konieczne, by pomóc Harry’emu. Gdzieś między zrzędzeniem a żartami Harry dowiedział się, że pan Weasley był cały, choć jego rana nie leczyła się tak szybko, jak mieli nadzieję. Bill i pani Weasley podziękowali Harry’emu za uratowanie życia pana Weasleya, przez co Harry poczuł się niesamowicie nieswojo. Wciąż pamiętał bycie wężem. Pamiętał, jak się czuł będąc wężem. To… zwyczajnie źle się czuł, gdy mu za to dziękowali.
Obecność Zgredka wydawała się mieszaniną różnorodnym dobrodziejstwem. Zgredek sprowadził kufer i różdżkę Harry’ego z Hogwartu pstryknięciem palców, ogromnie złoszcząc Stworka. Stworek wyraźnie nie powitał Zgredka z otwartymi ramionami i mamrotał o niewybaczalnym zachowaniu Zgredka. Stworek nie aprobował tego, jak Zgredek ciągle narzuca się Harry’emu, martwiąc się, czy jest głodny czy nie, czy jest mu dość ciepło albo czy czegoś potrzebował. Kiedy Stworek w końcu przyparł Zgredka do muru, hogwardzki skrzat dumnie stał przy swoim, twierdząc, że był „skrzatem pana Harry’ego Pottera i był tu w celu pomocy w pani Harry’emu Potterowi w dochodzeniu do siebie”.
Nastała rzadka okazja, gdy Harry został sam, nawet przez noc. Koszmary Harry’ego zmniejszyły się radykalnie i zmieniły się lekko, ale wciąż były obecne. Teraz zamiast Syriusza i Remusa, którzy oświadczali, że nie chcą już Harry’ego, koszmary Harry’ego zawierały profesor Umbridge, która nakazywała Vernonowi Dursleyowi „sprawić, by Harry zobaczył prawdę”. Syriusz i Remus szybko budzili Harry’ego w chwili, gdy budził ich krzykiem we śnie i zapewniali go, że jest bezpieczny, natychmiastowo go uspokajając.
Świąteczny poranek nadszedł szybko i był to pierwszy dzień, kiedy Syriusz obudził się przed wszystkimi innymi w domostwie. Wchodząc do pokoju Harry’ego w animagicznej formie, Syriusz zauważył, że Harry śpi na boku plecami do drzwi. Ostrożnie wskoczył na posłanie i wczołgał się między Harry’ego a Remusa, uważając, by nie obudzić przyjaciela, który spał na plecach. Jak tylko był wystarczająco blisko, Syriusz dotknął mokrym nosem twarzy Harry’ego i odsunął się, sprawiając, ze nastolatek machnął dłonią w powietrzu. Syriusz spróbował ponownie i niemal podskoczył z zaskoczeniem, gdy ramię owinęło się wokół jego szyi i przytrzymało go jak wypchanego zwierzaka.
Nie chcąc obudzić Harry’ego, Syriusz stuknął łapą Remusa, który obudził się z zaskoczeniem i odwrócił się, by zerknąć na śpiącego nastolatka i bezradnego, dużego psa. Remus natychmiast zakrył usta, by skryć uśmiech, nim wyciągnął różdżkę i przywołał aparat. Całą sytuację czyniło śmieszną spojrzenie na pozycję Łapy. Jasne było, że Syriuszowi nie podobała się obecna pozycja, ale nie zamierzał się poruszyć i obudzić Harry’ego.
Przy jasnym błysku, Harry otworzył oczy i spojrzał na Remusa ze zdezorientowaniem, mrugając kilka razy, nim zdał sobie sprawę, że jego ramię owija się wokół czegoś futrzanego, co było dziwne. Nie pamiętał, by Syriusz przychodził w nocy.
- Dzień dobry, Lunatyku – powiedział sennie Harry, puszczając sporego, czarnego psa. – Dzień dobry, Midnight.
Syriusz przemienił się z cichym pop w ludzką formę.
- Wesołych Świąt, Rogasiątko – powiedział radośnie, po czym zerknął na Remusa. – Nie spaliście wczoraj do późna?
- Rozmawialiśmy o grupie naukowej, której jest członkiem – powiedział Remus z szerokim uśmiechem. – Gwardia Defensywna, jak się nazywają. Harry jest członkiem Rady, która planuje spotkania i instruuje innych w sposobach obrony. Wygląda na to, że nasz mały Huncwot w sekrecie przeciwstawiał się Ministerstwu przez dłuższy czas.
Syriusz popatrzył na Harry’ego, sprawiając, że chłopak ukrył się pod kołdrę.
- Wyjaśnijmy sobie coś – powiedział, po czym ściągnął kołdrę, ujawniając nerwową minę Harry’ego. – Od miesięcy psociłeś i nic nam nie powiedziałeś! – Syriusz pociągnął Harry’ego w ramiona i uścisnął go mocno. – Jestem z ciebie taki dumny! – Poluzował uścisk i spojrzał na Harry’ego z szerokim uśmiechem. – Więc opowiedz mi wszystko. Co to ta Rada, której jesteś członkiem? Czego wszystkich uczyliście? Jak zdołałeś to robić, że nikt się nie dowiedział?
Przez następne pół godziny Harry wyjaśniał Syriuszowi pojęcie GD, podczas gdy Remus rzucał komentarzami od czasu do czasu. Wyjaśnił koncepcję Rady i był zaskoczony, gdy Syriusz i Remus pochwalili ten pomysł i powody jej istnienia (a przynajmniej powody, które dał im Harry). Harry pominął powody, które wiązały się z niechęcią profesor Umbridge wobec niego. Powodem, który dał opiekunom było to, że wszystkie Domy mogły mieć udział w decydowaniu, czego będą nauczać. Nie było to kłamstwo, ale to też nie była do końca prawda.
Wkrótce obudziła się Tonks i oświadczyła, że to czas na otwarcie prezentów. Harry wymienił spojrzenie z opiekunami, nim podążył za swoją przyszywaną ciotką na dół. Był taki czas, gdy nie rozumiał rodziny Black. Zgredek pozwolił sobie udekorować salon, w tym również drzewko, pod którym była góra prezentów. Harry usiadł na kanapie z Syriuszem po prawej, a Remusem po lewej, podczas gdy Tonks podbiegła do drzewka i zaczęła rozdawać prezenty.
Wyglądało na to, że każdy członek Zakonu dał Harry’emu coś wraz z kilkoma członkami kadry nauczycielskiej. Tonks dała mu mały, całkowicie funkcjonujący model Błyskawicy, który latał wokół pokoju, podczas gdy otwierali prezenty, czyli zapasową kaburę na różdżkę, ponieważ jego obecna ukazywała swoje zużycie i rozdarcia. Syriusz dał mu nowy zimowy płaszcz z emblematami rodzin Potter, Black i Lupin wyszytych w linii. Remus dał Harry’emu zegarek, który automatycznie dopasowywał się do czasu, w którym się było i używał magii zamiast baterii, by działać oraz wspólnie Huncwoci dali Harry’emu zestaw książek zatytułowanych „Praktyczna Magia Obronna i Jej Użycie Przeciwko Mrocznym Sztukom”, co miało pomóc Harry’emu w jego treningu, ale zorientował się, że może teraz użyć jej podczas „grupy naukowej”.
Harry dał Tonks kryształowe lusterko, które dostrzegł w Hogsmeade kilka tygodni temu, które zostało zaczarowane, by było nie do zbicia, za co Tonks była wdzięczna, ponieważ upuściła je z zaskoczenia w chwili, gdy wyjęła je z opakowania. W tym roku trudno było coś kupić dla Syriusza i Remusa. Dla jego opiekunów, Harry zdołał przekonać artystę w Hogsmeade stworzyć magiczny obraz, na którym widniał las i trzy zwierzaki: wilk, wielki czarny pies i jeleń. Przez cały wszystkie zaklęcia i czas, który był potrzebny do stworzenia obrazu tak, jak Harry tego chciał, kosztował całkiem sporo, ale sądził, że był tego wart.
Gdy jego opiekunowie otwierali wielką paczkę, Harry nie potrafił nic poradzić na zaciśnięty żołądek. Co jeśli im się nie spodoba? Odpychając myśli z umysłu, dokładnie w tym momencie Harry zobaczył tylko obraz lasu. Wyglądał dokładnie jak las w Hogwarcie, co zauważyli obaj jego opiekunowie. Ze spojrzeń na ich twarzach jasne było, że byli lekko zdezorientowani, ale desperacko próbowali to ukryć.
- Musicie go aktywować – powiedział Harry z szerokim uśmiechem. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Obraz natychmiast ożył. Gałęzie zaczęły kołysać się, jakby były popychane wiatrem. Księżyc zdawał się wznieść nad drzewa, oświetlając poświatą wcześniej ciemny i ponury obraz. Syriusz i Remus obserwowali, jak trzy zwierzaki wychodzą z lasu. Spory czarny pies zaszczekał radośnie i zaczął ganiać za swoim ogonem, wilk uniósł wzrok na księżyc i zawył, a jeleń stanął dumnie z czymś, co można by opisać tylko jako psotny wyraz twarzy, jeśli to tylko możliwe, po czym użył poroża, by trącić psa w tyłek, sprawiając, że podobne do ponuraka stworzenie zaskowyczało, po czym warknęło na jelenia, podczas gdy wilk potrząsnął głową z irytacją. Trójka zwierzaków zaczęła za sobą ganiać, ukrywając się za drzewami w próbie zdobycia przewagi, po czym wyskakiwały.
Harry zaczął kręcić się nerwowo. Syriusz i Remus nic nie zrobili, tylko patrzyli na obraz. Brak komunikacji werbalnej sprawił, że Harry zaczął się zastanawiać, czy nie przekroczył tym prezentem linii. Po kolejnych dziesięciu minutach, Syriusz i Remus w końcu oderwali wzrok od obrazu i spojrzeli na Harry’ego z łzami w oczach. Harry przygryzł dolną wargę i zaczął przepraszać, kiedy nagle znalazł się w boleśnie mocnym uścisku swoich opiekunów.
- Gdzieś ty znalazł coś takiego? – zapytał Syriusz drżącym głosem. – J-Jak to możliwe, że tak idealnie odzwierciedla nasze formy i osobowości?
- Ja… eee… Ja go zrobiłem – powiedział Harry, gdy Syriusz i Remus w końcu odsunęli się i spojrzeli na niego z osłupieniem. – Obaj opowiadaliście mi wiele historii o waszych momentach w lesie, że sądziłem, że gdy będziecie tego potrzebować, ten obraz was rozweseli. Czy… eee… podoba wam się?
Dało się słyszeć szczeknięcie od strony obrazu, które sprawiło, że wszyscy się roześmieli.
- Chyba masz swoją odpowiedź, szczeniaku – powiedział Remus z uśmiechem. – To najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek dostaliśmy i chyba wiem, gdzie go powiesimy. – Wstał i machnięciem różdżki zamienił herb Rodu Black znad kominka na obraz Huncwotów. – No i jest – powiedział dumnie, siadając z powrotem obok Harry’ego. – Tam, gdzie być powinien.
Syriusz usiadł na swoim poprzednim miejscu, owinął ramię wokół Harry’ego i pociągnął go bliżej.
- Mógłbym patrzeć na niego cały dzień – powiedział z uśmiechem. – Nie wierzę, jak bardzo Rogacz przypomina Rogacza. Rzeczywiście całkiem sporo razy używał swojego poroża jako broni, kiedy chciał, żebym zwrócił na niego uwagę.
Harry uniósł wzrok na obraz i zauważył, że „Łapa” i „Lunatyk” odpoczywali na ziemi, podczas gdy Rogacz stał nad nimi, jakby ich bronił. Myśl o jego ojcu, pilnującym jego opiekunów wywołała u Harry’ego uśmiech, gdy pochylał głowę na prawo, by spoczęła na ramieniu Syriusza. Zamykając oczy, Harry wsłuchał się w szczekanie „Łapy” i wycie „Lunatyka”. Musiał przyznać, że brzmiały całkiem realnie.
Dłoń potargała jego włosy.
- Jeszcze nie, Harry – powiedział Remus z rozbawieniem. – Wciąż mamy dla ciebie jeden prezent.
Harry otworzył oczy i spojrzał na Remusa zdezorientowany. Zobaczył, jak Tonks podaje Remusowi chude pudełko owinięte w czerwony i złoty papier, a wilkołak podał je jemu. Po otrzymaniu zachęcającego skinięcia od Syriusza, Harry ostrożnie odwinął prezent i otworzył pudełko, zauważając złoty łańcuszek z trzema kolistymi złotymi wisiorkami, każdy z innym wygrawerowanym zwierzakiem. Na pierwszym był jeleń, drugi psa, który bardzo przypominał Midnighta, a trzeci wilka.
- To wisiory spadkowe, Harry – powiedział cicho Remus. – Przyjmując je, akceptujesz rolę dziedzica rodzin Potterów, Lupinów i Blacków. – Harry natychmiast uniósł wzrok na opiekunów, gotów zaprotestować. – Harry, wiesz, że nie mogę mieć dzieci – powiedział Remus, nim Harry mógł się sprzeciwić. – A jeśli Syriusz będzie miał dzieci w przyszłości, nie ma to znaczenia. Każde jego dziecko będzie patrzyło na ciebie jak na starszego brata. – Remus wyciągnął spod koszulki wisior, który wyglądał bardzo podobnie. – Syriusz też ma jeden – kontynuował Remus. – Zaczarowaliśmy breloki tak, by stworzyć między nimi połączenie dla twojej ochrony. Jeśli kiedykolwiek będziesz w niebezpieczeństwie, nasze breloki nas o tym powiadomią.
Syriusz chwycił łańcuszek z brelokiem i założył go Harry’emu.
- Wiem, że uznajesz nas za ojców, Rogasiątko, a my uznajemy cię za syna – powiedział szczerze. – Pozwól nam być tu dorosłymi i robić to, co trzeba, by cię bronić. Tylko tyle możemy zrobić.
Harry dotknął breloków, które były dziwne ciepłe przy jego skórze. Jeśli skoncentrował się, mógł poczuć połączenie między zaklęciami na brelokach a tymi noszonymi przez jego opiekunów. Wtedy spojrzał na swoich opiekunów i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Gdyby kiedykolwiek potrzebował przypomnienia, że jego opiekunowie go kochali, musiał tylko spojrzeć na złoty łańcuch, który wisiał wokół jego szyi.
- Dziękuję – powiedział poważnie. – Dziękuję za wszystko.
Mieszkańcy Grimmauld Place Numer 12 musieli się zgodzić, że okazały się być to godne zapamiętania Święta.
^^^
Po wielkim obiedzie zrobionym przez Zgredka, Harry, Syriusz, Remus i Tonks zafiukali do św. Mungo, żeby odwiedzić pana Weasleya. Syriusz i Remus niechętnie pozwolili Harry’emu zobaczyć mężczyznę, ale wiedzieli, że Harry nie przestałby pytać o stan pana Weasleya, póki sam go nie zobaczy. Przed wyjściem, Harry mimowolnie podciągnął w dół rękaw prawej ręki, by ukryć poranioną skórę. Miał przeczycie, że jeśli pan Weasley ją zobaczy, nastaną niekończące się pytania, na które nie chciał ponownie odpowiadać.
Remus ogólnie opisał Harry’emu, jak czarodziejski świat różni się od mugolskiego świata w odniesieniu do opieki medycznej. Nie było doktorów, tylko uzdrowiciele. Operacje były robione w ostateczności, gdy każda dziedzina magii zawiodła. Wyglądało na to, że trzymali się z daleka od mugolskich sposobów, ponieważ były mugolskimi sposobami. Jednak Harry naprawdę nie mógł narzekać na temat pracy uzdrowicieli, ponieważ uleczyli mu sporą część ran w ułamek czasu, w jakim zajęłoby to mugolskim sposobem.
Pan Weasley był na pierwszym piętrze, na oddziale Daia Llewellyna, który według pani Weasley był drugie drzwi na prawo. Harry nerwowo podążył za Remusem, z Syriuszem przy boku, a Tonks tuż za nimi, przeszli przez podwójne drzwi i wąski korytarz. Po wspięciu się na kondygnację schodów, weszli na korytarz oddziału Urazów Magizoologicznych i weszli w drugie drzwi na prawo. Będąc otoczonym przez swoją rodzinę, Harry niczego naprawdę nie widział, ale zorientował się, że to prawdopodobnie najlepiej. Nie znosił, gdy obcy gapili się na niego i mieli przeczycie, że ludzie nie byli ani trochę inni.
Remus spojrzał przez ramię na Harry’ego i uśmiechnął się, nim pchnął drzwi. Harry zawahał się na chwilę, niepewny, czy naprawdę chce zobaczyć, w jakiej kondycji jest pan Weasley. Łagodna dłoń na jego plecach i zachęcający uśmiech Syriusza wystarczyły, by odzyskał pewność i wszedł do środka. Światło słoneczne wypełniało pokój, ujawniając trójkę pacjentów na oddziale. Harry bardzo łatwo dostrzegł pana Weasleya, który leżał na najdalszym łóżku w oddziale obok okna. Obecnie jedynym gościem była pani Weasley.
W chwili, gdy pan Weasley zauważył Harry’ego, pogodny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Harry! – powiedział radośnie. – Podejdź no, synu! – Harry podszedł do łóżka i ku jego zaskoczeniu, został pociągnięty do uścisku, który niemal sprawił, że stracił równowagę. – Jak się trzymasz? Bill mi wszystko powiedział. Nie mogę uwierzyć, że musiałeś przez to wszystko przejść.
Niedobrze! Zmień temat i to szybko.
- Nic mi nie jest, panie Weasley – powiedział Harry, wysuwając się z ramion pana Weasleya. – Wszystko w porządku? Próbowałem to powstrzymać, naprawdę.
Pan Weasley uśmiechnął się, ściskając ramię Harry’ego.
- Wiem – powiedział szczerze. – Z tego, co słyszałem, utknąłeś na kilka dni w łóżku z tego powodu. – Spojrzał na bliznę na czole Harry’ego z wyrazem współczucia na twarzy. – Tak mi przykro, że miałeś przez to przejść, Harry. Gdybym nie zasnął na tym korytarzu…
- Voldemort i tak by czegoś spróbował, Arturze – powiedział cicho, ale stanowczo Syriusz, ignorując wzdrygnięcia pana i pani Weasley, gdy wypowiedział „zakazane” imię. Jasne było ze spojrzenia na twarzy Syriusza, że animag chciał powstrzymać pana Weasleya przed powiedzeniem czegoś, czego nie powinien. – Jak leczy się rana?
- Powoli – wymamrotał pan Weasley. – Próbowałem wszystkiego, jednak wciąż krwawi za każdym razem, gdy zdejmowane są bandaże. Próbowali nawet mugolskich procedur zwanych szwami, ale Molly… eee… nie pochwaliła tego i zażądała, żeby je zdjęli.
- Z dobrych powodów – powiedziała pani Weasley surowo. – Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłeś to sobie zrobić uzdrowicielom. Ty i twoja obsesja na punkcie mugoli, Arturze Weasley!
Harry spojrzał nerwowo na swoich opiekunów i Tonks, niepewny, czy była to dyskusja, przy której chce być obecny. Remus uśmiechnął się do Harry’ego i podszedł do szpitalnego łóżka.
- Więc, jak dzieciaki? – zapytał od niechcenia Remus. – Dumbledore powiedział, że Ron i Ginny dość źle przyjęli wieści.
Pan i pani Weasley westchnęli i odwrócili się do Remusa.
- Sądzę, że to zbiór tych wydarzeń spowodował, że tak mocno zareagowali – przyznał pan Weasley i spojrzał na Harry’ego. – Ron powiedział mi, co się stało po wizji Harry’ego. Według niego, byłeś bardzo chory, Harry, a twoja blizna krwawiła. Potem zniknąłeś w środku nocy, a Dumbledore powiedział tylko, że „Harry dochodzi do siebie w domu”. Nie pomogło to, że Ron przekazał wszystko Hermionie, Ginny, Fredowi i George’owi. Cała piątka potrafi być całkiem pomocna, gdy chcą dostać informacje. – Pani Weasley odchrząknęła, jakby ostrzegała pana Weasleya przed czymś. – Tak czy owak – powiedziała szybko pan Weasley, – kiedy zorientowali się, że byłeś chory z powodu tego, że zobaczyłeś, co mi się stało… cóż, sądzę, że tego było dla nich za wiele.
Harry musiał przyznać, że przez to wszystko, co się działo, nie pomyślał o tym, co przechodzą jego przyjaciele po zobaczeniu tego w taki sposób. W rzeczywistości unikał tematu, ponieważ wiedział, że to nieuniknione, kiedy wszyscy dowiedzą się o przesłuchaniu dotyczącym profesor Umbridge. Wiedział, że Hermiona i Weasleyowie będą wściekli, że to przed nimi ukrywał.
- Nic im teraz nie jest, prawda? – zapytał w końcu Harry.
Pani Weasley posłała Harry’emu uspokajający uśmiech.
- Nie martw się tym, mój drogi – powiedziała życzliwie. – Po prostu skoncentruj się teraz na sobie. Z tego, co zrozumiałam, Dumbledore naciska na przeprowadzenie wkrótce przesłuchania. Dzieciaki zrozumieją, że masz wiele na głowie. Jeśli chcesz z nimi porozmawiać, czuj się wolny w każdej chwili do nas zafiukać. – Pani Weasley pociągnęła Harry’ego do uścisku. – Jeśli czegoś potrzebujesz, mój drogi, daj nam znać.
- Eee… dobrze – powiedział Harry niezręcznie. Naprawdę nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Wątpił, że skontaktuje się z Weasleyami, ponieważ już i tak mieli wystarczająco problemów.
Ich wizyta została skrócona przez uzdrowiciela, który chciał przebadać ranę pana Weasleya. Wdzięczny za tą małą przysługę, Harry pożegnał się z panem Weasleyem, życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. Musiał przyznać, że czuł się lepiej po zobaczeniu pana Weasleya tak podobnego do starego siebie i niepodobnego do człowieka, którego widział w wizji, choć fakt, że pan Weasley nie zdrowiał, sprawiło, że Harry czuł się niepewnie. Atak był ponad pięć dni temu i rana jeszcze się nie uleczyła?
Opuszczając oddział, trójka czarodziei i czarownica wyszli w kierunku ogniska, którym przyszli, gdy usłyszeli krzyk „HARRY!”, który zwrócił wszystkich uwagę. Odwracając się, Harry z zaskoczeniem zobaczył biegnącego ku nim Neville’a Longbottoma. Naturalnie Harry pomyślał, że stało się najgorsze. Mimo wszystko, dlaczego Neville miałby być na Święta w św. Mungu, jeśli to nie wina jakiegoś wydarzenia?
- Harry! – powiedział Neville z uśmiechem ulgi. – Jak się masz? Profesor McGonagall i pani Pomfrey nie chciała nam nic powiedzieć! Wszyscy byli tacy zmartwieni, po tym, jak poszedłeś do domu! Już ci teraz lepiej?
- Nic mi nie jest, Neville – powiedział szczerze Harry. Naprawdę nie chciał ponownie zaczynać tej rozmowy, ale wiedział, że lepiej zaczynać się do tego przyzwyczajać, ponieważ wszyscy w Hogwarcie zrobią to samo. – Eee… nie chcę zabrzmieć niegrzecznie, ale co ty tu robisz? Wszystko w porządku z twoją babcią? Nic ci nie jest?
Neville nagle wydawał się nerwowy.
- Babci nic nie jest – powiedział z niezręcznością. – Ja… eee… cóż… odwiedzam rodziców. Oni… eee… są tu od dłuższego czasu.
Harry czuł uścisk Syriusza na ramieniu, mający być cichą wiadomością, by nie naciskał.
- Och, przykro mi to słyszeć – powiedział szczerze. – Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał o tym porozmawiać…
- Neville! – wykrzyknęła pani Longbottom, podchodząc bliżej, wyraźnie zdenerwowana. – Wiesz, że lepiej nie biegać w tym miejscu! – Zauważyła, towarzystwo Neville’a i zmusiła się do uśmiechu. – Syriusz Black i Remus Lupin – powiedziała uprzejmie. – Neville powiedział mi całkiem sporo o waszej dwójce oraz o waszym podopiecznym. – Pani Longbottom spojrzała bezpośrednio na Harry’ego. – Mój Neville chyba nie powiedział mi wystarczająco wiele o tobie, Harry Potterze. Twoi rodzice z pewnością byliby z ciebie dumni.
- Dziękuję, proszę pani – powiedział uprzejmie. – Przykro mi usłyszeć o pani synu i synowej.
Pani Longbottom odwróciła się do Neville’a.
- Nigdy nikomu nie powiedziałeś o swoich rodzicach i poświęceniu, by sprzeciwić się Sam Wiesz Komu? – zapytała zdezorientowana. – Powinieneś być dumny z tego, co zrobili, Neville. Nie oddali swojego zdrowia psychicznego, byś się ich wstydził.
Neville wyglądał, jakby chciał zniknąć. Harry szybko nadszedł mu z obroną.
- Proszę nie mieć o tym złego pojęcia, pani Longbottom – powiedział szybko Harry. – Przez to, że w szkole są ludzie jak Malfoy, nauczyliśmy się trzymać nasze prywatne życie w sekrecie dla własnego dobra. Jest wielu uczniów, którzy czują potrzebę wykorzystywać przeszłość innych dla swojego zysku. Proszę mi zaufać, to się dzieje całkiem często. Jestem pewny, że Neville się nie wstydzi. Po prostu nie chciał, żeby inni użyli jego prywatnej sprawy przeciw niemu.
Pani Longbottom westchnęła i owinęła ramię wokół Neville’a.
- Przykro mi, mój drogi – powiedziała łagodnie. W moim wieku zapominam o wielu problemach, które wiążą się z wiekiem nastoletnim. – Pani Longbottom spojrzała na Syriusza i Remusa z uśmiechem na twarzy. – Z pewnością wykonaliście dobrą robotę z tym chłopakiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie trudy.
- Dziękujemy – powiedział Remus z uprzejmym skinięciem głową. – Jeśli nam wybaczysz, powinniśmy już iść. Wesołych Świąt.
Harry pożegnał się i podążył za Remusem przez sieć Fiuu z powrotem do domu. Tego wieczora Harry dowiedział się prawdy o rodzicach Neville’a. Syriusz i Remus opowiedzieli mu całą historię, jak Lestrange’owie i Barty Crouch Jr. torturowali Longbottomów do szaleństwa, po zniknięciu Voldemorta z Doliny Godryka. Ciężko było myśleć, jakie to mogło być uczycie, gdy rodzice cię nie poznawali. W tym momencie Harry nie wiedział, czy zazdrościć Neville’owi czy mu współczuć. Rodzice Neville’a wciąż żyli, ale w rzeczywistości nie byli rodzicami, którymi powinni być. Bez względu wszystko, dziś Harry dowiedział się, że ma więcej wspólnego z Nevillem Longbottomem niż kiedykolwiek sądził.


3 komentarze:

  1. Super rozdział. Czekam na naukę oklumencji:-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się podoba. Na pewno sobie poradzi że Snape'em 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, cały zakon troszczy się o Harrego, martwią się o niego, muszą nauczyć Harrego że z każdym problemem, z każdym wydarzeniem żeby po prostu do nich przyszedł...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń