Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 9 lipca 2019

CP - Rozdział 18 - Ujawnione prawdziwe barwy



Następnego ranka Harry obudził się wcześnie i dostrzegł, że w kącie pokoju profesor Dumbledore rozmawia cicho z Syriuszem i Remusem. Po usłyszeniu powodu obecności Dumbledore’a, Harry marzył, by mógł po prostu ponownie zasnąć. Jak się okazało, profesor Dumbledore pociągnął za sznurki i ustalił przesłuchanie na ósmą rano następnego dnia. Oczywiście Harry będzie musiał formalnie wyrazić swoje zarzuty przeciwko profesor Umbridge, w co wchodziło ponowne opowiedzenie o przemocy słownej, której na nim używała. Profesor Dumbledore miał wziąć swoją myślodsiewnię, jako dowód i Harry miał zapewnić swoją prawą rękę.
Ponieważ Harry był nieletni, będzie to zamknięte przesłuchanie, co oznaczało, że nie pozwolą na żadnych reporterów. Pozwolą na obecność Syriusza, Remusa, Tonks i Alastora Moody’ego na prośbę profesora Dumbledore’a dla obrony Harry’ego. Nie miało znaczenia to, czy Ministerstwo wierzyło, że Voldemort powrócił, czy nie. Obecność Harry’ego Pottera w Ministerstwie z pewnością sprowadzi uwagę, której Harry naprawdę nie chciał.
Dzień zdawał się ciągnąć niewyobrażalnie. Syriusz i Remus próbowali wszystkiego, by odciągnąć myśli Harry’ego od nadchodzącego przesłuchania. Próbowali gry w szachy, wyszukiwania materiałów, które powinny być wyciągnięte na spotkaniach GD i lekkiego treningu. Rozproszenie działało częściowo przez krótki czas, ale Harry po prostu nie mógł uspokoić nerwów. Wiedział, że prawda była po jego stronie. Wiedział, że Umbridge się myliła, ale stawienie czoła i postawienie na swoim przy Ministerstwie było całkowicie czymś innym. Głównie bał się, że to nie jemu uwierzą pomimo dowodów.
Po bezsennej nocy, następnego ranka mieszkańcy Dworu Blacków wstali z łóżek niezwykle wcześnie. Szalonooki Moody przybył niemal dwie godziny przed przesłuchaniem, pouczając wszystkich, że najlepiej będzie przyjść wcześniej. Aby uniknąć opóźnień, sieć fiuu została ich środkiem transportu. Moody poszedł pierwszy, zaraz potem Remus, Harry, Syriusz, a na końcu Tonks. Przybyli do długiego korytarza pełnego kominków. Harry nigdy wcześniej nie widział aż tylu w jednym miejscu.
Gdy już wszyscy rzucili na siebie Chłoszczyść, żeby oczyścić się z sadzy nabytej podczas podróży, Harry został otoczony przez czwórkę dorosłych. Moody szedł z przodu, Syriusz po prawej, Remus po lewej, a Tonks z tyłu. Zaczęli iść szybkim, ale swobodnym krokiem. Bycie otoczonym z każdej strony blokowało widok Harry’ego, ale w tym momencie był zbyt nerwowy, by w ogóle myśleć o tym, że pierwszy raz w życiu faktycznie był w Ministerstwie Magii. Może gdy wszystko się skończy to sobie je obejrzy.
Przechodząc obok wielkiej fontanny ze złotymi, większymi niż naturalnie posągami, okrągłym basenem i lśniącymi strumieniami wody, które wystrzeliwały w powietrze, Harry mógł usłyszeć tylko trzaski i pyknięcia, gdy czarodzieje i czarownice aportowali się do środka. Harry posłusznie poszedł za Szalonookim Moodym do biurka pod tablicą „Ochrona” obok złotych wrót na najdalszym końcu sali. Siedział tam wyglądający na zmęczonego czarodziej w brązowych szatach, czytający Proroka Codziennego.
- Eskortujemy gościa, który potrzebuje dyskrecji – burknął Moody. – Jego różdżka jest już spersonalizowana i nie może być dotykana przez nikogo poza nim.
Strażnik uniósł wzrok na Moody’ego, przesunął go na Remusa, a potem na Syriusza, po czym znów spojrzał na Moody’ego.
- Proszę za mną – powiedział, wstając. Przeszedł do pobliskiego pokoju i odsunął się na bok, pozwalając Moody’emu, Harry’emu, Syriuszowi i Remusowi wejść przed nim. Tonks została na straży przed pokojem. Strażnik podszedł do Harry’ego z długim, złotym, elastycznym prętem w dłoni. Przesunął nim w górę i w dół przed i za Harrym, po czym spojrzał na Moody’ego i skinął głową.
- Panie Potter, mógłby pan pokazać różdżkę?
Wystarczył jeden ruch nadgarstka, by różdżka Harry’ego znalazła się w jego dłoni, sprawiając, że strażnik podskoczył z zaskoczenia. Nastolatek obserwował, jak czarodziej podchodzi do najbliższego stolika i podnosi mosiężny instrument, który wyglądał jak waga, ale tylko z jedną szalką. Po zerknięciu na Syriusza, Harry położył różdżkę na szalce i cofnął się o krok, gdy naczynie zaczęło wibrować. Po krótkiej chwili z podstawy wyślizgnął się cienki pasek pergaminu.
Ochroniarz oderwał pergamin i przeczytał, co jest na nim napisane.
- Jedenaście cali, rdzeń z pióra feniksa, używana cztery i pół roku, prawda? – zapytał.
- Tak, proszę pana – powiedział Harry nerwowo, sprawiając, że ochroniarz spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym wskazał na chłopca, by wziął różdżkę z powrotem. Po włożeniu jej do kabury, Harry pozwolił się wyprowadzić z pokoju, a jego opiekunowie i strażnicy zajęli swoje początkowe pozycje.
Po przejściu przez złotą bramę, Harry podążył za Moodym do małego korytarza, gdzie było co najmnej dwadzieścia wind, które stały za wymodelowanymi, złotymi kratami. Czekał tam wielki tłum, wszyscy zbyt złapani w swoje własne światy, by zauważyć obecność Harry’ego Pottera. Harry zaczął wiercić się przez czekanie, a jego żołądek był zbyt ściśnięty, by to zignorować. Pytania i wątpliwości przebiegały przez jego głowę w niezwykłym tempie. Zaczął się obawiać najgorszego, jego racjonalne myśli szybko go opuściły.
Dłoń spoczęła na jego plecach, wyrywając go z myśli.
- Uspokój się, Harry – powiedział cicho Remus. – Będzie dobrze, zobaczysz. Poćwicz techniki uspokajające. Skup się na tym, co możesz kontrolować. Emocjonowanie się tylko to pogorszy. Zamknij oczy. – Poczekał, aż Harry wykona polecenie. – Powolny wdech. – Harry wciągnął powietrze. – I tak samo powolny wydech. – Harry wypuścił powietrze. – Przypomnij sobie obraz, który dałeś nam na Święta. Przypomnij sobie, jak Lunatyk, Łapa i Rogacz bawią się w lesie.
Harry posłuchał spokojnego i cichego głosy Remusa. Przypomniał sobie patrzenie na Łapę, Lunatyka i Rogacza bawiących się w lesie. Niemal słyszał szczenienie Łapy i wycie Lunatyka. Czuł się prawie tak, jakby był z powrotem na Grimmauld Place i obserwował trójkę biegających zwierzaków. Ledwie usłyszał coś, co brzmiało jak dzwonienie i stukotanie i poczuł, że jest porywany do przodu. Otworzywszy oczy, Harry zobaczył, że złote kraty rozsuwają się, ujawniając windę szybko wypełniającą się ludźmi. Na szczęście cała grupa zdołała się wcisnąć – Tonks była teraz z przodu, a Moody z tyłu.
Kraty zamknęły się i winda zaczęła się wznosić. Dało się słyszeć łoskot łańcuchów, który sprawił, że Harry był nieco podenerwowany. Jak stara była ta winda? Między będącymi w windzie wybuchła cicha rozmowa, a chłodny, kobiecy głos wypełnił powietrze.
- Poziom siódmy, Departament Magicznych Gier i Sportów, włącznie z Kwaterą Główną brytyjskiej i irlandzkiej drużyny Quidditcha, Biurem Klubu Gargulków i Urzędem Patentów Absurdalnych. 
Drzwi windy otworzyły się i Harry mógł zobaczyć wyglądającego w nieładzie korytarz, który pokryty był różnorakimi krzywo powieszonymi na ścianach plakatami Quidditcha. Kilku czarodziejów wyszło i drzwi ponownie się zamknęły. Winda znów uniosła się i kobiecy głos ogłosił:
- Poziom szósty, Departament Transportu Magicznego, włącznie z Biurem Głównym Sieci Fiuu, Zarządem Nadzoru Miotlarskiego, Urzędem Świstoklików i Komisją Kwalifikacyjną Teleportacji.
Drzwi windy ponownie się otworzyły i wyszła garstka czarownic i czarodziei. Po chwili drzwi się zamknęły i kontynuowali podróż w górę. W ten chwili Harry cicho żałował, że nie zadał więcej pytań o dzisiejszy dzień. Przynajmniej by wiedział, na którym poziomie wysiadają.
- Poziom piąty, Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, włącznie z Międzynarodową Komisją Handlu Magicznego, Międzynarodowym Urzędem Prawa Czarodziejów i brytyjskimi miejscami Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów – ogłosił damski głos.
Drzwi otworzyły się i wysiadło kilka więcej czarodziejów i czarownic. Tłum w końcu rozluźnił się, dzięki czemu wszyscy mogli zrobić sobie więcej miejsca między sobą a swoimi sąsiadami. Jedynymi, którzy nie skorzystali z nowej przestrzeni byli ci, którzy otaczali Harry’ego. Kilku czarownic i czarodziei spojrzało na grupę z ciekawością, ale nikt nie zobaczył Harry’ego, więc też nic nie powiedział. Drzwi zamknęły się i winda kontynuowała swoją podróż w górę.
- Poziom czwarty, Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, włącznie z oddziałami ds Magicznych Stworzeń, Istot i Duchów, Urzędem Łączności z Goblinami i Biurem Doradztwa w Zwalczaniu Szkodników.
Wyszedł jeden czarodziej i podróż ruszyła dalej.
- Poziom trzeci, Departament Magicznych Wypadków i Katastrof, włącznie z Urzędem Niewłaściwego Użycia Czarów, Biurem Aurorów i Służbami Administracyjnymi Wizengamitu.
- Tu wysiadamy – powiedział cicho Syriusz.
Harry wyszedł za Tonks z windy i zaczekał, aż Tonks i Moody zmienią się miejscami. Moody miał odstraszać każdego, kto dałby się ponieść ciekawości. Weszli do korytarza, aż nie dotarli do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Wchodząc do Departamentu, Harry był oczarowany ścianami z ciemnego drewna, które udekorowane były portretami czarodziei i czarownic, którzy spoglądali w dół dumnie. Spoglądając przed Moody’ego, Harry zobaczył biurko, za którym siedziała szczupła czarownica o ciemnobrązowych włosach.
- Zostańcie tu – burknął Moody, podchodząc do stanowiska. – Przyszedł Harry Potter na prywatne przesłuchanie przeciwko Dolores Umbridge.
Recepcjonistka natychmiast wstała i sapnęła, gdy dostrzegła Harry’ego.
- J-Jesteście wcześnie, ale jeśli pójdziecie za mną, zabiorę was do poczekalni, aż wszyscy nie dotrą – powiedziała szybko, po czym pospieszyła do drzwi po swojej prawej i otworzyła drzwi. – Tędy proszę. – Czwórka czarodziei i czarownica podążyli za recepcjonistką przez korytarz do kolejnej sali, zatrzymując się, gdy dotarła do drugich drzwi na prawo, po czym je otworzyła. – Jedno z państwa może pozostać na obszarze recepcji…
- Już to zaplanowaliśmy – burknął Moody, po czym spojrzał na Tonks, która skinęła głową. – Pan Potter pozostanie ze swoimi opiekunami, póki jego obecność nie będzie konieczna.
Recepcjonistka jeszcze raz spojrzała na Harry’ego, po czym skinęła głową i wróciła szybko do swojego biurka. Nim Harry mógł cokolwiek powiedzieć, Syriusz wprowadził go do poczekalni. Remus wszedł za nimi i zamknął drzwi, klucząc je za Tonks i Moodym. Pokój był przytulny. Sofy były w brązowe i głęboko niebieskie wzory, uformowane w kształcie „U”, dając mnóstwo miejsca. Na ścianach wisiały obrazy, a nie portrety czarodziei i czarownic, które by na nich patrzyły. W dalszym kącie stało biurko z pergaminem, piórem i atramentem. Na widok atramentu Harry westchnął z ulgą. Wstydził się przyznać, że tak mały przedmiot jak atrament, mógł sprawić, że poczuł się spokojniejszy.
Dłoń na jego ramieniu wyrwała Harry’ego z myśli.
- Jak się trzymasz, Rogasiątko? – zapytał Syriusz zatroskanym tonem.
Harry spojrzał na Syriusza i uśmiechnął się lekko.
- Dobrze – powiedział szczerze. – Czy tutaj była prowadzona twoja sprawa?
Syriusz wyglądał na nieco zawstydzonego.
- Cóż… nie – przyznał. – Moja sprawa była na dole na prawdziwej sali sądowej niedaleko Departamentu Tajemnic. Nie były używane od czasów ostatniego panowania Voldemorta. To właściwie lochy. Nie ma szans, byśmy pozwolili ci tam zejść na przesłuchanie.
Zdesperowany, żeby odciągnąć umysł od nadchodzących wydarzeń, Harry usiadł i uchwycił się tego kawałka informacji, o którym nic nie wiedział.
- A co to jest ten Departament Tajemnic? – zapytał z ciekawością. – Nigdy wcześniej o nim nie słyszałem.
- To departament, który zabezpiecza ściśle tajne rzeczy – odpowiedział Remus, siadając obok Harry’ego. – Nikt spoza departamentu tak naprawdę nie wie, co badają… cóż, to nie do końca prawda. Nikt naprawdę nie chce wiedzieć o tym więcej. Jedynym znanym pomieszczeniem są przepowiednie.
Harry zamrugał kilka razy, przetwarzając to, co właśnie powiedziano.
- Chodzi ci o takie, jak proroctwo profesor Trelawney o ucieczce Pettigrew? – zapytał i zauważył, jak Syriusz i Remus wymieniają spojrzenia. Mógł sobie tylko wyobrazić czarownice pokroju profesor Trelawney otaczające kryształowe kule, przewidujące śmierci niczego niespodziewających się czarodziei i czarownic. – Ludzie naprawdę wierzą w tego typu rzeczy? Sądziłem, że wróżbiarstwo jest tylko stekiem bzdur, żeby wystraszyć ludzi, by myśleli, że nadchodzi ich śmierć.
Syriusz roześmiał się.
- Nie powstrzymuj się, dzieciaku – powiedział szczerze. – Powiedz nam, co naprawdę myślisz.
Harry tylko wzruszył ramionami.
- Spodziewasz się, że co powiem? – zapytał. – Profesor Trelawney na każdych zajęciach przewiduje mi bolesną śmierć. Masz pojęcie, jak wiele razy musiałem powstrzymywać się od śmiechu, ponieważ Trelawney twierdziła, że „Ponurak” stanie mi na drodze? – Syriusz i Remus próbowali powstrzymać śmiech na ten komentarz. – Dobra, więc raz miała rację… raz w ciągu dwóch i pół roku wiedziałem, że ma rację. To raczej nie przemawia za pewnością jej umiejętności.
- Bo prawdziwe przepowiednie nie są częste, Harry – powiedział szczerze Syriusz. – Rzeczywiste przepowiednie raczej nadchodzą bez ostrzeżenia czy planowania. Prawdziwi Jasnowidze są piekielnie rzadcy. Zaufaj mi, Departament Tajemnic wie, czy przepowiednia jest prawdziwa, czy nie.
Z jakiegoś powodu Harry mógł powiedzieć, że to nie cała historia, ale nie naciskał. Zorientował się, że teraz nie był czas na kłócenie się o to. Opierając się o sofę, Harry zaczął rozumieć, jak wiele nie wiedział o czarodziejskim świecie. Nauczył się nieco o prawie czarodziejów na trzecim roku, z powodu bitwy adopcyjnej i faktu, że Remus był wilkołakiem. Od Syriusza i Remusa dowiedział się, jak się sprawy miały nim Voldemort zniknął lata temu, ale poza tym Harry tak naprawdę nigdy nie naciskał na kolejne informacje. Czasami Harry nienawidził tego, że był wychowany przez mugoli.
Przez następną godzinę Harry czekał, starając się myśleć o czymś poza przesłuchaniem. Syriusz zaczął chodzić tam i z powrotem, co naprawdę zaczynało niepokoić siedzących na kanapie, ale przygryźli języki. Oboje Harry i Remus wiedzieli, że gdy Syriusz był zmartwiony, lepiej było zostawić go w spokoju. To był jeden z momentów, gdy jego psia strona dominowała nad ludzką. Syriusz był w, jakby to nazwał, „trybie obrońcy”, jego oczy stale zerkały w stronę drzwi, prawie rzucając wyzwanie temu, kto przez nie wejdzie.
W końcu Syriusz nie mógł tego już dłużej znieść.
- Zobaczę skąd to opóźnienie – powiedział Syriusz, podchodząc w stronę drzwi i otwierając je. Odwrócił się nieco i spojrzał bezpośrednio na Remusa, który skinął głową na cichą wymianę słów między nimi, po czym Syriusz wyszedł, zamykając drzwi za sobą.
Harry spojrzał na zegarek i dostrzegł, że zostało pięć minut do ósmej. Więc to nie kwestia niecierpliwości Syriusza.
- Myślisz, że coś jest nie tak? – zapytał nerwowo Harry.
Remus owinął ramię wokół jego barków i pociągnął go bliżej.
- Nie – powiedział szczerze. – Są szanse, że jakiś członek Wizengamotu się spóźnia. Zdarza się, zwłaszcza przy prywatnych przesłuchaniach w prywatnych miejscach. Wiesz, jaki jest Łapa. Chce, żeby ta sprawa się skończyła. Chce, żeby Umbridge zapłaciła za to, co ci zrobiła. Syriusz był niezwykle cierpliwy przez ostatnie kilka dni, ale chyba wszystko w końcu do niego dotarło. Jest wściekły, szczeniaku, i nie wie, co zrobić z tym gniewem. Jest zły na Umbridge, za to co ci robiła, na Ministerstwo, bo praktycznie to wymusiło i na Dumbledore’a, że tego nie powstrzymał.
- Ale profesor Dumbledore nie wiedział! – zaprotestował Harry. – Nikt nie wiedział.
Remus skinął głową.
- I to jest pierwszy błąd, który większość ludzi robi w odniesieniu do Albusa Dumbledore’a – powiedział cicho. – Wielu wierzy, że Dumbledore ma odpowiedzi na wszystko; że jest wszystkowiedzący, ale prawda jest taka, że nikt taki nie jest. Pomimo faktu, że Dumbledore jest tylko człowiekiem, Syriusz i ja czujemy się, jakby dyrektor Hogwartu nas zawiódł. Pozostawiliśmy cię pod jego opieką i nie udało mu się sprawić, byś był bezpieczny. – Harry poruszył się, by zaprotestować. – Tak czułby się każdy rodzic albo opiekun, gdyby ich dziecko zostało ranne, Harry.
Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że Harry i Remus podskoczyli na równe nogi, jednak to nie Syriusz wszedł do środka. Nie była to Tonks, Moody, czy nawet profesor Dumbledore. Była to profesor Umbridge. Nosiła różowy, puchaty rozpinany sweter na swoich szatach, podobnych do tych, które nosiła pierwszego dnia zajęć. Dziwny uśmiech na jej twarzy sprawił, że Harry czuł się niesamowicie nieswojo. Nie podobał mu się ten uśmiech, ani troszeczkę.
Remus natychmiast wepchnął Harry’ego za siebie, żeby chronić nastolatka i wyciągnął różdżkę.
- Sądzę, że weszła pani do złego pokoju, madame – powiedział z napięciem. – Proszę wyjść.
Oczy profesor Umbridge zwęziły się na widok Remusa, zamykając oczy za sobą.
- To nie twoje miejsce mówić mi, co mam robić, wilkołaku – powiedziała chłodno, wyciągając różdżkę. – Sugeruję, żebyś zostawił rozmowę ludziom i poszedł poszukać księżyca, żeby do niego powyć.
Harry ledwie powstrzymał chęć zaatakowania Umbridge. Nienawidził, gdy ludzie ośmieszali Remusa, ponieważ był wilkołakiem. W umyśle Harry’ego, Remus był jednym z najlepszych ludzi, których kiedykolwiek poznał. Nie znosił tego, że niektórzy ludzie zbyt ślepo patrzyli na krew, by zdawać sobie sprawę, że człowiek ma więcej niż karty, które rozdał mu los.
- Sam wybrałem swoje towarzystwo, Umbridge – powiedział stanowczo Harry. – Psychiczni maniacy Ministerstwa nie należą do tych, z którymi chciałbym mieć coś wspólnego.
Strumień czerwonego światła wystrzelił z różdżki Umbridge i uderzył Remusa prosto w pierś. Remus upadł do tyłu, zahaczając o zaskoczonego Harry’ego i obaj upadli na podłogę. Machnięciem nadgarstka Harry dostał różdżkę w dłoń i skierował ją na Umbridge, kładąc dłoń na piersi Remusa, by upewnić się, że jego opiekun oddycha. Czuł, jak zaczyna się w nim gotować złość. Umbridge przekroczyła granicę. Zaatakowała Remusa.
- Proszę to odłożyć, panie Potter, zanim komuś stanie się krzywda – powiedziała zimno Umbridge. – Widzę, że pana… opiekunowie zatruwali pana umysł przez te kilka dni. Nie szanowanie starszych i rozgłaszanie kłamstw, panie Potter. Może to dlatego wciąż cię trzymają. Łatwo wierzysz we wszystko, co mówią.
Harry nie poruszył się. Już nie zamierzał pozwalać Umbridge wpływać na to, co robił albo co myślał.
- Już nie jesteś moim nauczycielem, Umbridge – powiedział pewnie Harry. – Nie masz władzy nad tym, co robią albo w co wierzę. Ostrzegam cię, wyjdź teraz albo będę zmuszony się bronić. Chyba pamiętasz wydarzenia z pociągu, zanim rozpoczął się semestr. Przetrwałem zmierzenie się ze śmierciożercami i Voldemortem. Ty jesteś niczym w porównaniu do nich.
- Ty mały, żałosny kłamco! – wrzasnęła Umbridge. – Crucio!
Refleks Harry’ego od razu zadziałał.
- Protego Maximus! – krzyknął. Na końcu różdżki Harry’ego pojawiła się półprzeźroczysta niebieska tarcza. Jak najszybciej, Harry skupił się na przepchnięciu się swojej mocy do różdżki i w tarczę. Mógł poczuć, jak klątwa w nią uderza i powoli się przez nią przebija. Tarcza nie zatrzyma długo zaklęcia niewybaczalnego. Syriusz! Proszę, pomóż mi!
Ciepłe uczucie pojawiło się na piersi Harry’ego, gdy przepychał więcej i więcej siebie w tarczę. Pot zaczął pojawiać się na jego czole. Jego oddech zaczął przyspieszać. Czuł, że słabnie, ale zmusił tarczę, by pozostała na miejscu. Gdy już czuł, że nic już nie zostało, fala mocy wypełniła jego ciało, wypełniając pomieszczenie oślepiająco białym światłem. Umbridge upuściła różdżkę i spróbowała zakryć oczy. Harry natychmiast usunął tarczę i wstał na nogi.
Drzwi otworzyły się szybko, ale Harry nie zwrócił na to uwagi. Jego uwaga była całkowicie skupiona na Umbridge i zamrożonej klątwie między nimi.
- Jeśli kiedykolwiek znów choćby przejdziesz koło mnie albo mojej rodziny, Umbridge, pożałujesz tego – powiedział z mocą Harry. – Nie jesteś lepsza niż Voldemort. Wykopałaś sobie własny grób rzucając na mnie zaklęcie niewybaczalne i atakując jednego z moich opiekunów. – Harry wskazał lewą dłoń na różdżką Umbridge, która wyleciała z jej dłoni. Jego przeciwnik był nieuzbrojony, zagrożenie powinno minąć, ale przeszło przez niego pragnienie zemsty. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś tak potężnego. Harry szybko odepchnął to uczucie na bok, dotknął środkowej kulki w swoim naszyjniku tłumiącym i wyszeptał:
- Aktywuj.
W mgnieniu oka poczuł, jak jego siły go opuszczają, sprawiając, że upadł na kolana, a klątwa przeleciała przez powietrze nad jego głową, rozbijając wazę. Wszystko zaczęło się kręcić. Harry zamknął oczy, by nie stracić zawartości żołądka i poczuł, jak owija się wokół jego ramię i prowadzi go do czegoś solidnego. Nie mógł się samodzielnie ruszyć; nie miał w tym momencie energii na zrobienie czegokolwiek. Dłoń uniosła jego podbródek, sprawiając, że jego głowa opadła na jego ramię. Harry jęknął cicho, gdy chłodna dłoń dotknęła jego czoła. Gorzki płyn wlano do jego ust, a łagodna dłoń zaczęła masować jego gardło, sprawiając, że odruchowo go przełknął. Powoli poczuł, jak dziwna mętność ustępuje i wraca część jego sił. Otworzywszy częściowo oczy, Harry natychmiast zobaczył patrzące na niego zmartwione twarze Syriusza i Remusa.
- Remusie, Syriuszu, uzdrowiciel jest już w drodze – powiedział profesor Dumbledore, wchodząc w pole widzenia Harry’ego. – Chciałbym, żeby Harry oraz ty, Remusie, zostaliście jak najszybciej przebadani.
Remus potrząsnął głową, chwytając dłoń Harry’ego.
- Dumbledore, mi nic nie jest – nalegał. – Byłem tylko oszołomiony. – Spojrzał na Harry’ego i potrząsnął głową. – Przepraszam, szczeniaku. Powinienem cię lepiej bronić. Nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich ludzi to ona mnie zaskoczyła. Nawet nie słyszałem zaklęcia.
- Nie użyła słów – wymamrotał ze zmęczeniem Harry, powoli mrugając. Czuł nadchodzącą nieprzytomność, walczącą z jego wolą pozostania świadomym. – Nie wypowiedziała zaklęcia.
Syriusz zacisnął uścisk na chrześniaku, zaczynając się kołysać w tył i przód.
- Już w porządku, Harry – powiedział drżącym głosem. – Nic ci nie będzie. Wszystko załatwimy, a potem wrócimy do domu, gdzie jest bezpiecznie. Nigdy więcej nie spuszczę cię z oczu. Sam cię wszystkiego nauczę, jeśli będę musiał.
To odepchnęło każdą myśl o straceniu przytomności. Słyszał już wcześniej, jak Syriusz tak mówi, a dokładniej na początku letnich wakacji. Cały Zakon potrzebował niemal dwóch tygodni, by przekonać Syriusza, że trzymanie Harry’ego zamkniętego w Dworze Blacków przez resztę jego życia nie było możliwe.
- Syriuszu, nic mi nie jest – powiedział Harry, próbując usiąść i ostatecznie mu się udało z pomocą Syriusza i Remusa. Wyprostował okulary na nosie i spojrzał na swoich opiekunów z uśmiechem. – Poczułeś wisior, prawda?
Syriusz skinął głową, roztrzepując włosy Harry’ego.
- No jasne – powiedział. – Jesteś pewny, że nic ci nie jest? Wyglądasz na wykończonego.
Harry skinął głową, pocierając oczy pod okularami.
- Znów przeciążyłem tarczę – przyznał. – To wiele wymagało. Chyba to jedyny powód, dlaczego nadszedł wybuch. – Harry rozejrzał się i zauważył, że byli sami. – Gdzie wszyscy poszli?
Remus i Syriusz pomogli Harry’emu usiąść na sofie, dzięki czemu nastolatek mógł usiąść prosto bez niczyjej pomocy.
- Alastor pilnuje Umbridge, Dumbledore poszedł po uzdrowiciela, a Tonks jest na zewnątrz, by zapewnić nam nieco prywatności – powiedział Syriusz, siadając obok Harry’ego. – Tylko tą klątwę rzuciła, prawda? Nie dostałeś niczym, tak?
Harry potrząsnął głową.
- Nie, nie dostałem niczym, przysięgam – powiedział, opierając się o ramię Syriusza. – To tyle jeśli chodzi o robienie wszystkiego zgodnie z planem.
Syriusz roześmiał się, podczas gdy Remus zachichotał.
- Harry, zdaliśmy już sobie sprawę, że przy tobie, nigdy nic nie idzie zgodnie z planem – powiedział otwarcie Syriusz. – Dzięki tobie mamy już nawyk trzymania ręki na pulsie. – Lekka cisza wypełniła powietrze, a Remus usiadł naprzeciwko Syriusza i Harry’ego. – I nie mam na myśli, że to źle.
Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że Syriusz i Remus chwycili różdżki i skoczyli na równe nogi, jednak odprężyli się na widok rozbawionego Dumbledore’a, stojącego w progu.
- Zapewniam, nie zamierzam nikogo skrzywdzić – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, po czym odsunął się, wpuszczając wysokiego, tyczkowatego czarodzieja o ciemnych włosach ubranego w strój podobny do tych, które Harry widział w św. Mungo kilka dni temu. – Uzdrowiciel Saunders przyszedł, żeby przebadać Harry’ego i Remusa.
Uzdrowiciel wszedł do pokoju, niosąc małą, czarną torbę i wyciągnął różdżkę. Machnął nią najpierw nad Remusem, po czym wskazał, by usiadł.
- Jest pan nieco wzburzony i wyczerpany, panie Lupin – powiedział profesjonalnym tonem uzdrowiciel Saunders, sięgnął do torby, wyciągnął fiolkę i podał ją mężczyźnie. – To eliksir uspokajający i zalecam sporo odpoczynku po powrocie do domu. – Potem podszedł do miejsca, gdzie siedział na sofie Harry i machnął nad nim różdżką, po czym sapnął w szoku. – Panie Potter! Jak, do licha, zdołał się pan wyczerpać magicznie i fizycznie do tego stopnia? To cud, że dalej jest pan świadom!
- Nic mi nie jest – nalegał Harry, wiedząc, że nikt w to zdanie nie uwierzy po tym, co właśnie ujawnił uzdrowiciel. Był zmęczony, ale w tej chwili trzymał się czystego uporu, by nie zasnąć. Im szybciej ten cały bałagan się skończy, tym lepiej dla wszystkich. – Po prostu proszę mi dać eliksir pieprzowy i zacznijmy przesłuchanie.
- Obawiam się, że nie mogę tego zrobić, panie Potter – powiedział uzdrowiciel Saunders, spoglądając na profesora Dumbledore’a. – Nie mogę ryzykować, że pogłębię wyczerpanie i sprawię, że wpadnie w śpiączkę. Gdybyś był moim pacjentem w św. Mungo, ograniczyłbym cię do odpoczynku w łóżku. – Odwrócił się do Syriusza. – Czy to naprawdę konieczne, by pan Potter był obecny na tym przesłuchaniu, panie Black?
Syriusz westchnął z frustracją.
- Niestety tak – powiedział. – Oświadczenie Harry’ego jest konieczne, by zatwierdzić zarzuty.
Uzdrowiciel Saunders sięgnął do torby i wyciągnął cztery fiolki eliksirów o różnych kolorach, po czym wstał i podał je Syriuszowi.
- Więc sugeruję się z tym pospieszyć – powiedział poważnie. – To eliksir uspokajającu, bezsennego snu, odżywczy i odnawiający siły. Uspokajający jest na przesłuchanie, jeśli jest szansa, że będzie zdenerwowany. Eliksir bezsennego snu podajcie, gdy wrócicie do domu – rozdzielcie na dwie dawki. Eliksir odżywczy należy podać przed pierwszą dawką eliksiru bezsennego snu. Będzie potrzebował po jednym łyku eliksiru odnawiającego magię przez następny tydzień, żeby jego poziom magii wrócił do normy, nim wróci do szkoły. Rekomenduję dużo odpoczynku w bezstresowych warunkach.
Syriusz skinął głową.
- Dziękuję – powiedział i podał fiolki Remusowi, który rzucił na nie zaklęcie nietłuczące, po czym schował do kieszeni.
Uzdrowiciel Saunders skinął głową, po czym zamknął torbę i opuścił pokój. Syriusz zajął z powrotem swoje miejsce u boku Harry’ego, pozwalając nastolatkowi znów oprzeć się o jego ramię. Harry nie był zaskoczony diagnozą. W zeszłym roku wiele razy wybuchy pojawiały się całkowicie nieprzewidywalnie. Myśląc o tym, Harry zorientował się, że ten wybuch nie był nawet w połowie tak zły jak ten, który miał we wrześniu, ale nie zamierzał nikomu o tym mówić. Jedyną osobą, która wiedziała, jak zły był tamten wybuch, był profesor Dumbledore.
- Uważam, że Wizengamot jest gotowy – powiedział profesor Dumbledore z progu. – Jesteś w stanie iść, Harry?
Harry skinął głową i wstał z pomocą Syriusza i Remusa. Natychmiast uderzyła w niego fala zawrotów głowy i musiał zamknąć oczy. Dłonie chwyciły go pod ramionami i przytrzymały prosto. Gdy zawroty głowy minęły, Harry otworzył ponownie oczy i zobaczył błyszczące niebieskie oczy profesora Dumbledore’a.
- Miejmy to już z głowy – powiedział Harry z takim przekonaniem, na jakie mógł się zebrać.
- Jesteś pewny, Harry? – zapytał profesor Dumbledore zatroskanym tonem. – Wizengamot zrozumie, jeśli nie będziesz w stanie uczestniczyć. Jestem pewny, że do teraz wszyscy, którzy mieli być obecni, zostali powiadomieni o ataku. Poza tym, zanim zapytasz, zażądałem, by Dolores Umbridge nie była obecna podczas przesłuchania dla bezpieczeństwa Harry’ego. Dasz swoje zeznanie, Harry, i zanim zostaniesz poproszony o wyjście to zostaną przejrzane dowody. Następnie Dolores zrobi to samo. Zostaniesz zawołany z powrotem na ostateczną decyzję.
 - Co zostanie zrobione z tym, że Umbridge zaatakowała Harry’ego i Remusa? – zapytał Syriusz.
Profesor Dumbledore westchnął.
- Mimo że to dość niefortunne wydarzenie, działa na naszą korzyść – powiedział szczerze. – Jej różdżka jest dowodem, że rzuciła niewybaczalne. Spotka ją za to kara. Została poinstruowana, żeby trzymać się od ciebie z daleka, Harry. Jej lekceważenie instrukcji Wizengamotu wyraźnie jest przeciwko niej.
Z pomocą Syriusza i Remusa, Harry podążył za profesorem Dumbledorem do pomieszczenia, które zawierało duży, prostokątny stół, gdzie już siedziało czterech czarodziei i trzy czarownice, wszyscy noszący szaty w kolorze śliwki z srebrnym W na lewej stronie klatki piersiowej. Harry szybko rozpoznał Korneliusza Knota, Ministra Magii, siedzącego na samym środku i Percy’ego Weasleya siedzącego daleko po lewej. Tylko tą dwójkę Harry rozpoznał i tylko oni patrzyli na niego z pogardą. Wszyscy inni patrzyli na Harry’ego ze współczuciem.
Z przodu dużego stołu stał mniejszy prostokątny stół z czterema pustymi krzesłami. Syriusz i Remus zaprowadzili Harry’ego do drugiego krzesła po lewej, po czym zajęli swoje miejsca, Remus po lewej, a Syriusz po prawej stronie Harry’ego. Profesor Dumbledore usiadł na pozostałym krześle obok Syriusza. W chwili, gdy Harry usiadł, westchnął z ulgą, czując się znacząco bardziej stabilnie siedząc niż stojąc. Po prostu wytrzymaj. Dasz radę. Sen może przyjść później.
- Profesorze Dumbledore – powiedziała z ciekawością jedna z czarownic. – Jest pan pewny, że pan Potter jest dziś na to gotowy? Wygląda, jakby był na granicy omdlenia.
- Odkładanie przewodu sądowego nie byłoby możliwe, pani Bones – powiedział spokojnie profesor Dumbledore. – Sądzę, że wszyscy chcemy, żeby jak najszybciej załatwić całą sprawę.
- Tak, tak, zaczynajmy – powiedział niecierpliwie Knot. – Jesteśmy tu, by przepadać zarzuty Syriusza Oriona Blacka i Remusa Jonathana Lupina, opiekunów Harry’ego Jamesa Pottera przeciwko Dolores Jane Umbridge. Zarzuty to nadużywanie pozycji nauczyciela obrony przed czarną magią i Wielkiej Inkwizytor, używanie nielegalnego krwawego pióra na uczniu i przemoc słowna. Przesłuchujący to: Minister Magii Korneliusz Oswald Knot, Szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów Amelia Susan Bones, Skryba sądowy, Percy Ignatius Weasley…
- Wiemy, kim jesteśmy, Korneliuszu – przerwała pani Bones. – Zacznijmy zeznanie.
Knot rzucił pani Bones zirytowane spojrzenie, po czym spojrzał bezpośrednio na Harry’ego, a jego oczy pozbawione były jakiegokolwiek współczucia dla nastolatka.
- Panie Potter, w swoich własnych słowach, proszę wyjaśnić powód wniesienia zarzutów przeciwko członkowi kadry Hogwartu i Ministerstwa Magii – powiedział chłodno.
Harry odetchnął głęboko i natychmiast poczuł, jak Syriusz i Remus chwytają jego dłonie, żeby mu przypomnieć, że nie był sam.
- Profesor Umbridge dostrzegła mnie w chwili, gdy wszedłem do jej klasy – zaczął cichym, ale stanowczym głosem. – Wykorzystywała każdą szansę, by ośmieszyć moich opiekunów przede mną i moimi kolegami z klasy za to, kim są i co zrobili. Kiedy nie odpowiedziałem na jej ataki, przyparła mnie do muru w korytarzu blisko wieży Gryffindoru tuż przed ciszą nocną i oświadczyła, że wie, gdzie byłem, po czym dała mi szlaban, gdy powiedziałem jej, że byłem w bibliotece. Następnego wieczora kazała mi pisać „Nie będę opowiadać kłamstw” specjalnym piórem, które nie potrzebowało atramentu, tylko mojej krwi, a te same słowa pojawiały się na wierzchu mojej dłoni. Szlaban zaczął się o piątej po południu, a skończył tuż przed północą. Po spojrzeniu na moją dłoń, profesor Umbridge nie była zadowolona z rezultatu. Dała mi dodatkowe dwa wieczory szlabanu.
- Z jakiego powodu profesor Umbridge dała panu te szlabany, panie Potter? – zapytała z zainteresowaniem pani Bones.
- Za kłamanie – odpowiedział Harry zgodnie z prawdą. – Nie uwierzyła mi, że byłem w bibliotece. – Kątem oka, Harry zobaczył, że profesor Dumbledore posyła mu zachęcające skinięcie głową, po czym zwrócił z powrotem całą uwagę na członków Wizengamotu przed nimi. – Po tym, jak profesor Umbridge została Wielkim Inkwizytorem, zaczęła przypisywać mi szlabany około dwa razy w tygodniu. Powodami było od zbyt głośnego rozmawiania z przyjaciółmi do nie przykładania uwagi na zajęciach, na których cały czas czytaliśmy tylko podręcznik. Jednakże te szlabany były inne niż poprzednie. Poza ranieniem własnej dłoni, profesor Umbridge zajęła się informowaniem mnie, jakim jestem kłopotliwym kłamcą. Według niej, była jedyną osobą, która widziała, jakim jestem ciężarem dla czarodziejskiego świata i że to tylko kwestia czasu, nim moi opiekunowie zdadzą sobie z tego sprawę i oddadzą mnie wujowi, żeby mógł mnie „dyscyplinować” tak, jak robił to kiedyś.
Cisza wypełniła pomieszczenie. Wydawało się, że nikt się nie spodziewał, że Harry to powie. W końcu pani Bones odchrząknęła i spojrzała bezpośrednio na profesora Dumbledore’a.
- Dyrektorze, chyba, gdy ogłosił pan zarzuty w imieniu pana Blacka i pana Lupina, twierdził pan, że ma pan wspomnienia pana Pottera ze szlabanów w myślodsiewni? – zapytała, a jej głos był niemal tak surowy jak wcześniej.
- To prawda – powiedział profesor Dumbledore spokojnie, sięgając do kieszeni i wyciągając coś, co wydawało się czerwoną kostką. Z machnięciem różdżki, kostka zmieniła kształt i powiększyła się w myślodsiewnię, którą Harry widział kilka dni temu. – Oczywiście złożę wniosek, żebym był obecny przy przeglądzie dla dobra Harry’ego. Doświadczanie tych szlabanów raz było dla niego wystarczające.
- Skąd mamy wiedzieć, że to zawiera wspomnienia pana Pottera, Dumbledore? – zapytał sceptycznie Knot.
Harry wyswobodził ręce i zaczął nerwowo pocierać wierzch prawej dłoni, starając się mruganiem odpędzić zmęczenie, które czuł w oczach.
- Proszę mi zaufać, są moje – powiedział z nieznacznym drżeniem.
Członkowie Wizengamotu zerknęli na Harry’ego z ciekawością, po czym pani Bones wstała.
- Panie Potter, mogę zobaczyć pana prawą dłoń? – zapytała, obchodząc stół i podchodząc bliżej. Harry skinął głową i wyciągnął dłoń, którą wzięła w rękę i przyjrzała się jej bliżej. – Panie Weasley, proszę zapisać w aktach, że pan Potter ma wyryte na wierzchu dłoni słowa „Nie będę opowiadać kłamstw”.
- Mimo że to zabawne, obawiam się, że nie możemy zwyczajnie panu „zaufać”, panie Potter – powiedział Knot uparcie, podczas gdy pani Bones zajęła z powrotem miejsce. – Jest pan jedynym uczniem z całego Hogwartu, który twierdzi, że profesor Umbridge nie była znakomitym nauczycielem.
- Jeśli była takim „znakomitym nauczycielem”, to dlaczego niedawno zaatakowała mnie zaklęciem niewybaczalnym, Ministrze? – odparował Harry, bo jego cierpliwość do Korneliusza Knota się wyczerpała. – Nie lubię wytykać palcami, proszę pana, ale to pan dał profesor Umbridge władzę uchylania decyzji każdego innego nauczyciela w Hogwarcie, ponieważ nie zgadzała się z tym, że dwaj uczniowie stracili swoje pozycje w drużynie Quidditcha za fizyczne zaatakowanie mnie.
- Wystarczy, panie Potter – skarcił ze złością Knot. – Nie ma pan prawa oceniać decyzji, które czynię dla dobra czarodziejskiej społeczności.
Czy próbuje pan chronić  czarodziejską społeczność czy swoją przyszłość jako Ministra? – rozmyślał Harry.
- Ma pan rację – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Nie mam prawa kwestionować pana decyzji. Nie mam prawa kwestionować decyzji nikogo starszego ode mnie, prawda, Ministrze? – Cisza. – Profesor Dumbledore wstawił się za mną po trzecim zadaniu i otrzymał gwałtowny sprzeciw z pana strony, ponieważ odmówił pan uwierzenia temu, co się stało. Nauczyłem się od pana i profesor Umbridge, że jeśli nie dzielisz się wierzeniami z tymi, którzy są na autorytatywnych pozycjach, powinieneś albo siedzieć cicho albo zmierzyć się z ich gniewem. Może teraz pan rozumie, dlaczego mówiłem nic na ten temat, póki moi opiekunowie nie odkryli blizn na mojej dłoni. Na szczęście, mam dwóch opiekunów, których nie obchodzi to, co pan myśli i są zdeterminowani zrobić to, co poprawne, bez względu na konsekwencje.
Pani Bones odchrząknęła.
- Cóż, panie Potter, z pewnością dał nam pan wiele tematów do dyskusji – powiedziała dyplomatycznie. – Uważam, że na razie tyle potrzebujemy. Może pan wyjść z panem Blackiem i panem Lupinem, podczas gdy my przejrzymy szlabany z myślodsiewni.
Syriusz i Remus pomogli Harry’emu wstać, zatrzymując się na moment, gdy zaczął się chwiać, gdy uderzyła w niego fala zawrotów głowy. Zamykając oczy, Harry poczuł, jak Syriusz i Remus chwytają go, żeby go ustabilizować. W końcu poczuł, jak narasta w nim wyczerpanie. Nie miał pojęcia, jak zdołał wytrzymać to tak długo, ale z pewnością teraz za to zapłaci. Harry poważnie wątpił, że będzie w stanie nie zasnąć, podczas gdy Wizengamot będzie przeglądał jego wspomnienia i wysłuchiwał oświadczenia Umbridge.
- Auror Tonks, doceniłbym, gdyby pani potowarzyszyła im w poczekalni – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore. – Odrobina dodatkowej ochrony nie zaszkodzi.
Harry uniósł wzrok i zobaczył, że Tonks i Moody czekają w progu. To go zaskoczyło. Nawet nie słyszał, jak wchodzą, co wiele mówiło w stosunku do Tonks albo pokazywało, jak półprzytomny był Harry. Używając całej siły, jaką Harry mógł znaleźć, wyszedł na zewnątrz z pomocą Syriusza i Remus, trzymających go pod ramionami. Powoli wrócili do poczekalni, gdzie prowadziła ich Tonks. Próbowała jak najmocniej utrzymywać rolę obrońcy, ale w tym momencie każdy mógłby zobaczyć, że Tonks była bardziej zmartwiona Harrym niż swoimi obowiązkami aurora.
Po wejściu Harry nie mógł nie zauważyć, że ktoś był zajęty, podczas gdy ich nie było. Czekały na niego różnorakie przekąski i flaszki wypełnione piwem kremowym, sokiem dyniowym i przyprawionym cydrem. Silny aromat słodyczy i przypraw wypełniał pomieszczenie, ale nie był przytłaczający. Siadając na miękkiej sofie, Harry w końcu pozwolił umysłowi odpłynąć i poczuć zabierającą go ciemność. Zrobił wszystko, co mógł. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że Wizengamot mu uwierzy.
^^^
- Jak myślisz, co zajmuje tyle czasu? Minęły trzy godziny.
- Nam zajęło cztery godziny samo przejrzenie szlabanów, pamiętasz? Bądź wdzięczny, że Harry odpoczywa.
Chwilę zajęło, zanim Harry zorientował się, że jego głowa leży na czymś solidnym, podczas gdy reszta jego ciała była na czymś miękkim. Okrywał go koc, sprawiając, że Harry czuł lekkie ciepło. Jego okulary i buty zostały zdjęte wraz z kaburą na różdżkę. Podciągając mocniej koc, Harry ukrył twarz w swojej twardej poduszce, gotów ponownie zapaść w nicość. Czuł się wyczerpany i okropnie obolały. W tym momencie brak ruchu wydawał się bardzo dobrym pomysłem.
Dłoń zaczęła gładzić jego włosy w uspokajającym ruchu.
- Myślisz, że jest na mnie zły, Łapo, bo nie udało mi się go obronić? – zapytał cichym głosem Remus. – Nie sądziłem, że Umbridge rzeczywiście zaatakuje… Nie sądziłem, że użyje niewybaczalnego.
- Tak samo jak ja – powiedział Syriusz z westchnięciem. – Jeśli chodzi o Harry’ego, nie sądzę, by obwiniał cię za to, co się stało. Wie, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś, by go chronić.
- Ale to nie wystarczyło – mruknął Remus. – Naprawdę nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Harry jest zaatakowany przez swoich kolegów z klasy, nauczycieli, Ministerstwo, śmierciożerców i Voldemorta. Co się stanie następnym razem, gdy przyprą nas do muru śmierciożercy albo Voldemort? Nie możemy w przyszłości polegać na tym, że obronią go te wybuchy.
- Co ci chodzi po głowie, Lunatyku? – zapytał Syriusz.
- Sądzę, że powinienem porozmawiać z Dumbledorem o dodatkowej ochronie w Hogwarcie – powiedział cicho Remus. – Wiem, że członkowie Zakonu mają swoje własne obowiązki, ale chyba nie byłoby źle, gdyby choć jedna osoba była w Hogwarcie i trzymała rękę na pulsie.
Dźwięk otwieranych drzwi przerwał rozmowę. Sądząc po głosach, Harry zorientował się, że leżał na udach Remusa, a Syriusz siedział w pobliżu. Słyszał, jak Syriusz wstaje i przechodzi gdzieś. Poruszając się lekko, Harry jęknął, gdy zwykły ruch przypomniał mu o obolałych mięśniach. Dłoń łagodnie potarła jego plecy, pociągając Harry’ego ku przytomności. Harry powili otworzył oczy, przewracając się na plecy i zobaczył nieco zamazanego Remusa, patrzącego na niego z góry.
- Nie martw się, szczeniaku – powiedział Remus z szerokim uśmiechem. – To tylko Tonks. Od kilku ostatnich godzin nas informuje, co się dzieje. Tonks rozmawiała z Alastorem i najwyraźniej zeznania Umbridge nie poszły dobrze, nawet mimo tego, że Knot próbował jej pomagać. Nie znamy szczegółów, ale patrzymy optymistycznie, że wszystko pójdzie po naszej myśli. – Remus przesunął się i wsunął okulary na twarz nastolatka. – A jak się czujesz?
Harry zamrugał kilka razy, aż wszystko stało się wyraźne. Jego umysł nie był jeszcze całkowicie obudzony, więc zajęło mu chwilę zrozumienie wszystkiego, co powiedział Remus.
- Nic mi nie jest – powiedział ze zmęczeniem. Zakrywszy usta, by ukryć ziewnięcie, Harry przekręcił się na bok, ukrywając skrzywienie, gdy jego mięśnie zaprotestowały na ruch. – Ile jeszcze minie nim wrócimy do domu?
Remus roześmiał się i ponownie przeczesał palcami włosy Harry’ego.
- Nie wiem, szczeniaku – powiedział rozbawionym tonem. – Nie powinno być dużo dłużej, ale to zależy, jak uparty będzie Knot. Po tym wszystkim, co się dzisiaj stało, Wizengamotowi piekielnie ciężko będzie pozwolić Ministrowi na wszystkie swobody, które dotychczas miał. Nie jestem w stanie wyrazić, jacy jesteśmy z ciebie dumni z powodu tego, jak dzisiaj sobie poradziłeś, Harry. Wiem, że twoi rodzice też byliby z ciebie dumni. To kwestia czasu, gdy zdołasz wydobyć na światło dzienne to wszystko, co Zakon próbował zrobić od miesięcy. Chyba nigdy wcześniej nie widziałem Konta tak czerwonego.
Harry wzruszył ramionami na tyle, ile potrafił.
- Tylko chciałem, żeby mi uwierzyli – powiedział cicho. Harry czuł, że znów zaczyna odpływać w sen. – Nie chciałem zabrzmieć niegrzecznie…
- Nie martw się tym – powiedział Remus uspokajająco. – Powiedziałeś to, co trzeba było. Zachowanie Knota było kompletnie nie na miejscu. Gdybyś sam czegoś nie powiedział, wiem, że Syriusz i ja byśmy coś powiedzieli, Dumbledore też. Knot tylko próbował uratować się od obserwacji, w czym całkowicie poległ. Nie zdobył dzisiaj żadnych zwolenników tym, jak się zachowywał.
Syriusz ukląkł i ścisnął ramię Harry’ego.
- Mamy lekki problem – powiedział z irytacją. – Została podjęta decyzja, ale będzie tam ta wiedźma. Nie ma swojej różdżki, ale i tak mi się to ani trochę nie podoba. Tonks zapewniła mnie, że okiełznają wiedźmę, jakby to coś miało dać.
Remus potrząsnął tylko głową i potarł zmęczone oczy.
- Mi też się to nie podoba, ale niewiele możemy z tym zrobić – powiedział spokojnie. – Oskarżony i oskarżyciel muszą być obecni podczas decyzji. To standardowa polityka. Tylko pamiętaj, że tym razem będzie o wiele większa ochrona. Będzie obecnych pięciu członków Zakonu, którzy przeklną Umbridge do nieprzytomności, jeśli choćby spróbuje coś zrobić.
Harry musiał przyznać, że Remus miał rację. Dla Umbridge próba zrobienia czegokolwiek w pokoju pełnym ludzi byłaby niemal jak samobójstwo, nie żeby to dalej miało znaczenie.
- Po prostu miejmy to z głowy – powiedział przekręcając się ponownie na plecy i spróbował usiąść, ale poległ żałośnie. Spróbował ponownie i poczuł, jak dłonie pomagają mu przejść do pozycji siedzącej, oddychając gwałtownie przez szybki ruch. Po kilku uspokajających wdechach, Harry pozwolił Syriuszowi pociągnąć się na nogi i walczył ze sobą, by ustać prosto, co mu się udało.
Syriusz i Remus widocznie dostrzegli kłopoty Harry’ego i ponownie wspierali nastolatka, trzymając go pod ramionami. Ponownie Harry przeszedł tam, gdzie prowadzone było przesłuchanie, a przez całą drogę pomagali mu Remus i Syriusz. Wchodząc do pomieszczenia, Harry zauważył, że został dodany kolejny prostokątny stolik, przodem do tego dużego, gdzie siedział Wizengamot. Profesor Dumbledore stał przy stoliku po lewej, pokazując trójce czarodziei, gdzie powinni siąść.
Gdy pomogli Harry’emu zająć miejsce, Syriusz i Remus usiedli po jego bokach i obaj przygotowani byli, by chwycić swoje różdżki, jeśli tylko będą musieli. Gdy Dumbledore zajął miejsce, drzwi po prawej otworzyły się, ujawniając niezadowoloną Dolores Umbridge, eskortowaną przez Kingsleya Shacklebolta i wysokiego ciemnowłosego aurora, którego Harry nie rozpoznawał. Nadgarstki Umbridge były skrępowane, a jej usta unieruchomione były jakiegoś rodzaju zaklęciem, które nie pozwalało jej wypowiadać żadnych słów. Samo spojrzenie na nią sprawiło, że Harry zastanawiał się, co się stało podczas jej przesłuchania.
Shacklebolt zmusił Umbridge, by usiadła, po czym zajął miejsce za nią z różdżką gotową w dłoni. Znając dobrze aurora, Harry zorientował się, jak wiele potrzebuje Shacklebolt samokontroli, by pozostać cicho. Kingsley był wspaniałym aurorem, ale miał poczucie sprawiedliwości, któremu nie dało się zaprzeczyć. Mężczyzna nie znosił tego, jak Knot manipulował wszystkimi, by podążali za jego przekonaniami. To pchnęło aurora, by dołączyć do Zakonu, a przynajmniej tak Shacklebolt powiedział Harry’emu.
Pani Bones odchrząknęła i splotła palce na stole przed sobą.
- Sprawa taka, jak ta, przypomina, że my , jako społeczeństwo nie jesteśmy różni od mugolskiego świata, jak chcielibyśmy wierzyć – zaczęła. – Muszę powiedzieć, że jestem zdumiona tym, co dzisiaj słyszałam i widziałam. Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie dzień, kiedy będę rozważała zabranie mojej siostrzenicy z Hogwartu, ale właśnie taki nadszedł. Dolores Umbridge, pani działania przeciwko panu Potterowi są niewybaczalne. Całkowicie wykorzystała pani swoją pozycję w Hogwarcie i Ministerstwie, by torturować i ograniczać dziecko we właśnie tym miejscu, gdzie powinno ono czuć się bezpieczne i gdzie powinno mieć możliwość dorastać. Od tej chwili ma pani zakaz wstępu do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zostanie rzucone zaklęcie ograniczające, które uniemożliwi pani podejście do pana Harry’ego Jamesa Pottera na odległość mniejszą niż sto metrów. Pozostała część wyroku zostanie ustalona po całościowym badaniu w św. Mungo.
Harry nie mógł powstrzymać wielkiego westchnienia ulgi. Nigdy więcej nie zobaczy Umbridge i przy odrobinie szczęścia nikt w Hogwarcie również jej nie zobaczy. Ledwie poczuł, jak Remus chwycił jego ramią, podczas gdy Syriusz zacisnął rękę na jego dłoni. Trudno było mu pojąć, że to wreszcie koniec. Żadnych więcej szlabanów, żadnego czytania głupich książek i żadnej więcej ropuchowatej Umbridge.
- Panie Potter – kontynuowała pani Bones, sprawiając, że Harry uniósł na nią z zaskoczeniem wzrok. – Wizengamot chciałby pana pochwalić za okazaną dzisiaj odwagę. Rozumiemy, jak trudno było to ujawnić, zwłaszcza gdy osoba, która powinna się troszczyć jest w tym konflikcie. Rozumiemy też, że dla kogoś z pana historią trudno jest zaufać obcym, gdy nadużywają oni swojej ufnej pozycji. Nie jesteśmy w stanie przeprosić za to, co musiał pan znosić, panie Potter, przez panią Umbridge oraz pana wuja. Nikt nie ma prawa wyrządzać panu fizycznej krzywdy ani zmuszać pana do krzywdzenia się, proszę o tym pamiętać. Jeśli kiedykolwiek ponownie ktoś dokona podobnego czynu przeciwko panu, proszę kogoś o tym poinformować.
Pani Bones przeniosła spojrzenie na profesora Dumbledore’a.
- Dyrektorze Dumbledore, jestem zbulwersowana, że tego typu złe traktowanie może trwać tak długo – dodała. – Cały pana personel i uczniowie byli świadomi owych szlabanów, ale nie zrobili nic, by je powstrzymać, tym samym pomagając pani Umbridge w jej dążeniu. Mógł pan nie znać szczegółów, ale był pan świadom konfliktu między panią Umbridge a panem Potterem. Nie wiem, jak pan Black i pan Lupin są w stanie w tej chwili z panem siedzieć, ale mogę tylko wnioskować, że są silniejszymi jednostkami niż ja. Aby zapobiec podobnym wydarzeniom w przyszłości, Opiekunowie Domów winni poinformować swoich uczniów o formach nadużyć i zachęcić ich do ich zgłaszania, jeśli zostaną zauważone.
Profesor Dumbledore mógł tylko skinąć głową na znak zgody.
 - Ponadto, ministralny Dekret Edukacyjny Numer 24 zostanie unieważniony – powiedziała pani Bones, spoglądając na Knota, który był zaskakująco cichy. – Jednakże będziemy wysyłać przedstawiciela zatwierdzonego przez cały Wizengamot, by okresowo obserwował zajęcia, by upewnić się, że wszyscy nauczyciele traktują uczniów prawidłowo. Ponadto zalecamy, by pan, dyrektorze Dumbledore, znalazł kogoś, kto będzie obiektywną stroną dla uczniów, z kim mogliby porozmawiać. Również musi pan znaleźć zastępstwo za nauczyciela obrony przed czarną magią przed końcem przerwy świątecznej albo Ministerstwo będzie musiało znaleźć tą osobę za pana.
- To nie będzie konieczne, pani Bones – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore. – Już jedna osoba zwróciła się do mnie o to stanowisko. Sądzę, że będzie bardzo cennym nabytkiem i upewni się, że uczniowie są przygotowani na swoje końcoworoczne egzaminy.
- A kim ta osoba miałaby być? – zapytał nerwowo Knot.
- Syriusz Black – powiedział profesor Dumbledore z uśmiechem, sprawiając, że cały Wizengamot spojrzał na Syriusza w szoku. Harry był w tym samym stanie. Syriusz zawsze droczył się z Remusem o bycie nauczycielem, twierdząc, że myśl, by Huncwot prawdziwie nauczał dzieci (Harry oczywiście się nie liczył) była śmiechu warta.
- M-Muszę zaprotestować! – sprzeciwił się Knot. – Syriusz Black miałby nauczać dzieci? On… on…
- Od lat uczył Harry’ego sposobów obrony – powiedział swobodnie profesor Dumbledore. – Sądzę, że wszyscy pamiętacie incydent w Expressie Hogwart przed początkiem semestru. Pomimo pana opinii na temat powrotu Voldemorta, uczniowie muszą nauczyć się, jak się odpowiednio bronić. Syriusz Black był aurorem przed niesprawiedliwym zesłaniem do Azkabanu. Z pewnością ma kwalifikacje do tej pozycji i jest chętny rzeczywiście nauczać uczniów, zamiast kazać im tylko czytać książki.
- W tym momencie nie mogę wymyślić nikogo lepszego na tą pozycję – zgodziła się pani Bones, po czym spojrzała na Syriusza. – Gratulacje, panie Black. Z pewnością jest pan stworzony do tej pracy. A teraz, jeśli nie ma nic innego do omówienia, uważam, że przesłuchanie jest odroczone. Panie Potter, panie Black i panie Lupin, są panowie wolni. W przyszłości możemy panów zaprosić, by przedyskutować kłótnię, która miała miejsce przed przesłuchaniem. Jesteśmy świadomi, że pani Umbridge rzuciła zaklęcie niewybaczalne mające uderzyć w pana Pottera. Będziemy czekać na wyniki badania, nim wydamy na nią wyrok, ale jej czyny nie pozostaną bezkarne.
Wraz z zakończeniem sprawy, Harry został pociągnięty na nogi przez opiekunów i pomogli mu wyjść z pomieszczenia. Nawet nie spojrzał na Umbridge ani nawet nie zarejestrował, że Tonks i Moody im gratulują. Był całkowicie wszystkim przytłoczony. Wygrał sprawę, żadnej więcej Umbridge, a Syriusz był teraz nauczycielem obrony. Pierwszy raz od dłuższego czasu, sprawy z pewnością wyglądały nieco lepiej. Wszystko będzie jeszcze bardziej interesujące, gdy wszyscy wrócą do Hogwartu.


2 komentarze:

  1. Syriusz w Hogwarcie, jako nauczyciel i Dumbledore się na to zgodził?

    Uwaga!!!

    Ponad 1000 letnia szkoła niedługo zostanie zburzona przez szalone pomysły nauczyciela obrony. Rodzice proszeni są o znalezienie nowego miejsca nauki dla swoich pociech. Wyżej wspomniany nauczyciel zostanie ukarany dożywotnim pilnowaniem Dumbledora przed głupotą. Aby upewnić się, że kara będzie wykonywana, kontrolę nad skazanym będzie sprawować wilkołak (chyba szczepiony)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, w końcu przesłuchanie cieszę się, że na korzyść Harrego, ale dziwię się Umbridge chodziła sobie tak jakby nic się nie działo no i Percy mnie dziwi to zachowanie... i jeszcze jedno precz z Knotem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń