Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 20 września 2019

CP - Rozdział 22 - Mierząc się z opinią publiczną



Harry, Ron i Hermiona nie powiedzieli słowa o wywiadzie od momentu wkroczenia na ziemię Hogwartu. Syriusz i Remus nalegali, by trzymać sprawę w tajemnicy, ponieważ nie mieli pojęcia, czy Rita Skeeter dotrzyma słowa. Nikt poza ich piątką, która była obecna przy wywiadzie, nie wiedział nic o jego istnieniu. Harry nie wiedział, czy mądrze trzymać w tajemnicy coś takiego przed profesorem Dumbledorem, ale ufał Syriuszowi i Remusowi na tyle, by nie kwestionować ich decyzji.
Ku jego zaskoczeniu, Rita dotrzymała słowa, wysyłając Syriuszowi kopię artykułu we wtorek wraz z listek od redaktora naczelnego „Proroka Codziennego”, w którym prosił o potwierdzenie autentyczności historii. Wciąż czując się niepewnie z tą sytuacją, Remus pozwolił sobie odwiedzić redaktora osobiście, by dostarczyć mu artykuł z kilkoma drobnymi zmianami, które poczynili Syriusz i Remus, żeby Harry nie został przedstawiony jako bezbronne dziecko, którym Rita Skeeter próbowała go uczynić.
Harry naprawdę nie miał czasu myśleć o tym, co Syriusz i Remus robili, ponieważ w sobotę miał mecz Quidditcha przeciwko Puchonom. Angelina nalegała na cowieczorne treningi, co stawiało Harry’ego w nieco trudnym położeniu z lekcjami oklumencji. Profesor Snape nie był początkowo zadowolony, słysząc, że Harry musi odłożyć oklumencję dla Quidditcha, twierdząc, że Harry nie bierze lekcji poważnie. Harry mógł tylko pozwolić mężczyźnie na tyradę. Sądził, że poprawiał swoje zdolności, ponieważ naprawdę nie miał bólów blizny od czasu ucieczki z Azkabanu i sny o Departamencie Tajemnic zniknęły. Wciąż miał problem z wypchnięciem Snape’a z umysłu, gdy jego obrona poległa, ale było coraz lepiej.
Pod nieobecność Harry’ego, Remus przejął nauczanie członków Rady materiału, którego potrzebowali na sobotnie spotkanie. Harry musiał przyznać, że czuł się, jakby kogoś zawodził. Nawet z obecnością Remusa, Harry wciąż czuł się dla Rady jak obserwator i tym samym byli jego obowiązkiem. Tak, Quidditch był nim również, ale nie mógł pozbyć się uczucia, że GD i Oklumencja powinny być ważniejsze, niż mecz.
To nie pierwszy raz, gdy Harry wątpił w swoje miejsce w drużynie Quidditcha. Kochał grać w Quidditcha. Oferowało to jakiegoś rodzaju ulgę, która z niczym innym nie mogła się równać. Wszystkie zmartwienia zdawały się wzlatywać tak daleko w powietrze, wracając z pełną mocą dopiero, gdy wylądował. Harry musiał przyznać, że poza tymi wszystkimi obowiązkami, Quidditch wydawał się być ostatni w jego umyśle, sprawiając, że zastanawiał się, czy był sprawiedliwy względem drużyny. Wszyscy inni byli tak oddani, podczas gdy on starał się znaleźć możliwy sposób, by rozsądnie podzielić czas.
Decyzja „Proroka Codziennego” była ujawniona w piątkowy poranek, gdy wiele sów wleciało do Wielkiej Sali, gdy wszyscy jedli. Harry z desperacją próbował dokończyć pracę domową, której nie zrobił w nocy, więc nie był świadom tego, co się dzieje, póki kilka osób w pobliżu nie wypluło nagle swojego soku dyniowego. Unosząc wzrok, Harry zobaczył, jak Hermiona odwija swoją zrolowaną gazetę z szerokim uśmiechem na twarzy. Odwróciła gazetę i pokazała nagłówek:
EKSKLUZYWNE WYDANIE PROROKA CODZIENNEGO!
HARRY POTTER UJAWNIA PRAWDĘ!
SAMI WIECIE KTO POWRÓCIŁ
A MINISTER KNOT O TYM WIEDZIAŁ!
Harry chwycił gazetę od Hermiony i szybko przejrzał artykuł, by upewnić się, że wszystko było tak, jak powiedział Ricie. Kilka sapnięć odbijających się echem po sali oraz nagłe przerwanie rozmów sprawiło, że wszyscy stłoczyli się wokół tych, którzy mieli egzemplarz. Linijka za linijką Harry przeglądał artykuł, starając się znaleźć jakiś ślad, że Rita nie dotrzymała słowa. Jednak zrobiła to. Nie znalazł żadnych wymysłów. Wszystko w artykule było dokładnie tak, jak powiedział, w tym imiona obecnych śmierciożerców.
Oddawszy gazetę, Harry wrócił do pracy domowej, podczas gdy w Wielkiej Sali rozległy się szepty. Nie ośmielił się spojrzeć na stół Ślizgonów albo prezydialny. Wiedział, jaka będzie reakcja. Profesor Snape będzie wściekły, profesor Dumbledore zwyczajnie spojrzy na niego z uśmiechem, a jego oczy będą błyszczeć, profesor McGonagall będzie trzymała to dla siebie, ponieważ nie chciała wyglądać na stronniczą, Syriusz i Remus już jasno wyrazili swoje zdanie, a pozostali nauczyciele podążą za profesorem Dumbledorem.
- To wspaniałe, Harry! – powiedziała z podekscytowaniem Hermiona. – Nie tylko wydrukowali prawdę, ale również „Prorok Codzienny” stoi za tobą murem!
Harry spojrzał na Hermionę zaskoczony. Skąd ona wytrzasnęła taki pomysł?
- O czym ty mówisz? – zapytał. – Wydrukowali artykuł, ale to nie oznacza…
- Nie czytałeś notki redaktora, prawda? – przerwała mu Hermiona, po czym spojrzała z powrotem na gazetę. – Ta historia została potwierdzona przez źródła zewnętrzne. „Prorok Codzienny” całkowicie stoi murem za Harrym Potterem i przeprasza za wszystkie krzywdzące artykuły, które opublikowaliśmy w poprzednich miesiącach odnośnie dyrektora Albusa Dumbledore’a. Z powodu ostatnich wydarzeń, „Prorok Codzienny” wierzy, że Ministerstwo Magii nie ma na uwadze obaw czarodziejskiego świata i będziemy pracować nad tym, by raportować całą prawdę społeczności.
Harry mógł tylko zamrugać, gdy jego umysł próbował przyswoić to, co właśnie przeczytała mu Hermiona. „Prorok Codzienny” naprawdę zwrócił się przeciwko Knotowi? Nigdy nie sądził, że to się stanie.
- Cóż, to zaskakujące – powiedział spokojnie. – Chyba możemy mieć tylko nadzieję, że teraz Knot zostanie odwołany ze stanowiska.
- Eee… nie patrz teraz, ale kilku Ślizgonów patrzy na ciebie, jakby cię chciało przekląć, Harry – ostrzegł Ron. – Może powinniśmy wyjść, zanim coś się stanie?
- I uczynić się jeszcze lepszym celem? – odparował Harry. – Pamiętasz, kiedy Malfoy się ze mną skonfrontował? Byłem sam. Podejdzie do mnie, kiedy będzie w stanie mnie pokonać, bez względu na to, czy potrzebuje swoich podwładnych, żeby zrobili to za niego, czy nie.
Ron i Hermiona spojrzeli na siebie, po czym przenieśli spojrzenia z powrotem na Harry’ego.
- Podejrzewam, że to jest jakieś spojrzenie na tą sprawę – powiedziała ostrożnie Hermiona. – Muszę przyznać, że ostatnio Malfoy był dość cicho… cóż, od meczu Quidditcha. Może w końcu się czegoś nauczył.
Harry i Ron parsknęli na ten komentarz. To z pewnością nie miało się wydarzyć wkrótce. To prawda, że Malfoy nie sprawiał tak wielkiego zamieszania, jak normalnie, ale nie był też do końca modelem ucznia. Nie zawahał się wykorzystać przewagi z każdej możliwości, jaką miał, by przekląć niczego niespodziewającego się Gryfona, ale potrafił to robić w tak dyskretny sposób, że nikt tak naprawdę nie potrafił udowodnić, że rzeczywiście rzucił zaklęcie, poza sprawdzeniem jego różdżki, której Malfoy chętnie by nie oddał.
- Przynajmniej nie mamy dzisiaj eliksirów – powiedział z wdzięcznością Ron. – Możecie sobie wyobrazić, jak okropny byłby Snape?
Harry musiał się skrzywić. Nie pomyślał o tym. Profesor Snape miał rolę do odegrania i Harry to akceptował. Problemem było to, że nienawiść Snape’a do rodziny Potter tylko czyniła tą rolę bardziej przekonującą. Od kiedy Harry został odebrany swoim krewnym, między nimi było coś, co mógłby nazwać tylko jako milcząca zgoda. Profesor Snape akceptował to, że życie Harry’ego nie było niczym przechadzka w parku, a Harry akceptował to, że Snape zawsze będzie Snapem. To zrozumienie pozwalało Harry’emy trzymać głowę nisko podczas swoich lekcji oklumencji.
Sądzę, że będzie – powiedział Harry szczerze. – To nie minie w ciągu jednego dnia. Pamiętasz zeszły rok, gdy moje imię cały czas pojawiało się w gazetach? Jedyną różnicą jest to, że tym razem jestem winny tego, o co zwykle mnie oskarża: wykorzystywania mojej sławy do własnych celów. – Ron i Hermiona poruszyli się, by zaoponować. – Nie zamierzam temu zaprzeczać. Rita chciała historii, a ja wykorzystałem sytuację, by opowiedzieć historię.
Gdy zaczął zbliżać się czas zajęć, uczniowie zaczęli wychodzić, co pozwoliło Harry’emu, Ronowi i Hermionie jakoś wmieszać się w tłum. Uczniowie z Gryffindoru, Hufflepuffu i Ravenclawu nie potrafili ukryć swojego zdumienia i współczucia. Artykuł raczej bez ogródek mówił o przerażających rzeczach, z którymi Harry zmierzył się tamtej nocy. Uczniowie wiedzieli teraz, z czym zmierzył się Cedric, nim umarł, przez co Dom Hufflepuff czuł się bardzo dumny. Ślizgoni wydawali się rozdarci. Wielu było wyraźnie wściekłych, ponieważ ich rodzice zostali wspomniani w artykule, ale inni, zwłaszcza ci z młodszych roczników, wydawali się nie wiedzieć, jak się zachować.
Dzień minął niepokojąco powoli, przy czym Harry próbował unikać Ślizgonów i całej kadry. Wyglądało to tak, że gdziekolwiek Harry się odwrócił był nauczyciel, który próbował skupić na sobie jego uwagę, co mogło oznaczać tylko jedno, co jego opiekunowie potwierdzili, gdy złapał ich tuż przed kolacją. Profesor Dumbledore chciał z nim porozmawiać. Harry nawet nie wiedział, dlaczego był tak niechętny do rozmowy z dyrektorem. Pewnie dlatego, że widział, co ten zamierza powiedzieć.
- Harry, mój chłopcze, mimo że pochwalam to, co zrobiłeś, muszę nalegać, byś powstrzymał się przed kolejnymi wywiadami bez rozmowy ze mną w pierwszej kolejności. Nie jest twoim obowiązkiem być rzecznikiem Zakonu. Wierzę, że rozmawialiśmy już o tym, że zadaniem Zakonu jest bronienie ciebie, nie na odwrót.
Po wymamrotaniu hasła, które podał mu Syriusz, Harry wszedł do biura profesora Dumbledore’a i zapukał do drzwi, które otworzyły się sekundę później, ukazując uśmiechającego się Dumbledore’a. Dyrektor odsunął się na bok i skinął na Harry’ego, żeby wszedł do środka. Mając za niedługo trening Quidditcha, Harry nie mógł marnować czasu, więc zajął miejsce przed biurkiem profesora Dumbledore’a.
- Unikałeś mnie, Harry – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, zamykając drzwi i podchodząc do biurka, za którym usiadł. – Mam nadzieję, że umiesz mi powiedzieć, dlaczego.
Harry popatrzył na Dumbledore’a z uniesioną brwią. To było nienormalnie otwarte stwierdzenie, zwłaszcza w odniesieniu do dyrektora, który żył po to, by mówić zagadkami.
- Nie byłem świadom, że chce się pan ze mną zobaczyć, aż do niedawna – powiedział szczerze. – Jestem pewny, że wie pan, jak ostatnio byłem zajęty.
Uśmiech profesora Dumbledore’a osłabł nieco.
- Tak, profesor Snape wspomniał coś o tym, że masz na głowie zbyt wiele rzeczy – powiedział zaniepokojonym tonem. – Wspomniał też, że ma wątpliwości, że masz dobrze uszeregowane priorytety. – Harry poruszył się, by zaprotestować. – Spokojnie, mój drogi chłopcze. Rozumiem, że masz zobowiązania, które pojawiły się przed rozpoczęciem lekcji oklumencji. Uważam, że profesor Snape wciąż jest nieco urażony tematem Quidditcha. Drużyna Ślizgonów wciąż ma trudności ze swoimi dwoma osobami na zastępstwo.
Odchylając na krześle, profesor Dumbledore patrzył przez moment na Harry’ego, po czym westchnął.
- Rozmawiałem z twoimi opiekunami – powiedział w końcu. – Wyjaśnili wszystko odnośnie artykułu, Harry. Jednak musze poradzić ci, byś w przyszłości nie podejmował się takich działań bez uprzedniej rozmowy z dorosłym. Jeśli wszystko dobrze zrozumiałem, Remus spędził sporo czasu w siedzibie „Proroka Codziennego”, by upewnić się, że Rita nie złamie obietnicy.
Harry skinął głową, spuszczając wzrok na podłogę. Jedynie słyszał o wizycie Remusa w biurze redaktora naczelnego, ale ta nowina go nie zaskoczyła. Od samego początku Remus niechętnie chciał zaufać Ricie Skeeter odnośnie artykułu.
- Tak, proszę pana – powiedział cicho Harry. Co innego miał powiedzieć?
- To nie reprymenda, Harry – powiedział łagodnie profesor Dumbledore i poczekał, aż Harry uniesie wzrok. – Nie potrafię wyrazić, jak jestem z ciebie dumny. Wiem, że rozmowa z Ritą Skeeter o tym, co się stało, nie mogła być łatwa. Remus i Syriusz wspomnieli, że dyskutowali z tobą o tym, jak ważne jest trzymać w sekrecie twoje wybuchy. Rozumiem, że wybuchy wyraźnie stały się rzadsze, ale wciąż musimy być ostrożni. Ufam, że Oklumencja na ciebie działa?
Harry skinął głową.
- Moja blizna wciąż od czasu do czasu pobolewa, ale to nic w porównaniu do tego, jak było – powiedział. – Wygląda to tak, jakby z jakiegoś powodu Voldemort o mnie zwyczajnie zapomniał.
Dumbledore zdawał się zmarszczyć brwi na ten komentarz.
- Wątpię, że tak jest, Harry – powiedział. – Z tego, co mówią mi moje źródła, Voldemort ma na twoim punkcie coraz większą obsesję, ponieważ zdołałeś zniwelować jego kontrolę nad Nagini. Możliwe, że jest świadom tego, co twoi opiekunowie powiedzieli ci podczas ferii świątecznych. Na razie zwyczajnie bądź ostrożny, Harry. Jeśli zobaczysz lub poczujesz coś, co mogłoby pochodzić od Voldemorta, proszę, powiadom nas. – Kiedy Harry ponownie skinął głową, profesor Dumbledore uśmiechnął się. – Bardzo dobrze, możesz iść.
Harry pożegnał się i pospieszył na kolację. Nie mógł nic poradzić, ale czuł się zdezorientowany tym, dlaczego profesor Dumbledore tak nalegał, by z nim porozmawiać. Czy mężczyzna naprawdę wierzył, że Harry zacznie teraz rozdawać wywiady? Nie! To była decyzja podyktowana momentem, by pomóc roznieść wiadomość, nic więcej. Wchodząc do Wielkiej Sali, Harry nie mógł nie myśleć, że to był tylko wywiad ze strony profesora Dumbledore’a. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, czy Syriusz i Remus powiedzieli Dumbledore’owi cokolwiek więcej. Wiedział, że jego opiekunowie nie do końca ufają Dumbledore’owi przez to wszystko, co się stało. To był cały powód, dlaczego obaj tu byli. Nie wierzyli, że Dumbledore zapewni ich podopiecznemu bezpieczeństwo.
^^^
Następnego ranka Harry, wraz z resztą drużyny Quidditcha, wyszedł z łóżka wcześnie. Potrzebowali dzisiejszej wygranej, by przejąć prowadzenie w pucharze Quidditcha. Ponieważ Slytherin stracił dwójkę graczy, nie byli uważani za wielkie zagrożenie. Dla Ślizgonów było dziwne, że nie byli wśród faworytów, ponieważ byli nimi tak długo. Zamiast tego do pokonania mieli Gryfonów i Krukonów. Puchoni mieli nowego szukającego, trzecioklasistę, o którym nikt tak naprawdę nie wiedział wiele, ale wszyscy przyznali, że nie był Cedrikiem Diggorym. Nikt nie mógł nim być.
Zanim Harry się zorientował, był już w szatni, przebierając się w szaty do Quidditcha. Naprawdę zaczynał odczuwać napięcie, związane z dodatkowymi zajęciami pozalekcyjnymi i szybko skoncentrował się na oczyszczaniu umysłu z wszelkiego nadmiaru myśli. Miał nadzieję, że jak najszybciej złapie znicza, by mieć czas na przygotowanie się na dzisiejsze spotkanie GD, przed uporaniem się z pracą domową i oklumencją. Oczyść umysł! Nie myśl o tym teraz!
Wchodząc na boisko, Harry niemal został zdmuchnięty przez ryk tłumu przywiedziony chłodnym wietrzykiem lutowego poranka. Spojrzał na masę ludzi bez twarzy, która z niecierpliwością oczekiwała na rozpoczęcie meczu. Jego ostatni mecz wydawał się być wieki temu. Zasiadając na miotłę, Harry czekał na gwizdek, po czym wystartował, natychmiastowo szukając znicza. W ciągu zaledwie minuty szukający Puchonów do niego dołączył. Chłopak był dość mały jak na trzecioklasistę, brązowe włosy otaczały jego twarzy i ukrywały oczy. Harry skinął mu grzecznie, po czym wrócił do zadania.
Niedługo potem tłuczki nadleciały z lewej i prawej, zmuszając Harry’ego do ostrego zanurkowania, podczas gdy szukający Puchonów wzleciał do góry, a każdy tłuczek podążył za jednym z nich. Unikając ścigających Gryffindoru, którzy przelatywali obok, Harry został uratowany przez Freda, który uderzył tłuczek w kierunku George’a, pozwalając mu wybić go z powrotem w górę i posłać w kierunku bramki Puchonów. Zerknął na wyniki i zobaczył, że było już pięćdziesiąt do dziesięciu na korzyść Gryfonów. Miejmy nadzieję, że Ron nie przyjął tego jednego straconego gola bardzo źle.
Skanując powietrze i boisko, Harry próbował zlokalizować jakiś ślad złotego znicza. Zauważył, że szukający Puchonów go naśladuje, przelatując w stronę słupków Gryfonów. Nie minęło wiele czasu, aż ponownie nie wszedł w drogę nadlatującemu tłuczkowi, który zmusił go do uniku w prawo i odleceniu w kierunku bliźniaków. Gdy już miał zanurkować, Harry dostrzegł błysk złota i szybko zmienił kierunek, odlatując najszybciej, jak potrafił.  Był teraz przed trybunami Ślizgonów. Sięgnąwszy, Harry niemal złapał znicza, gdy ten odleciał nagle w górę, zmuszając Harry’ego do podążenia za nim. Był świadom, że ma za sobą tłuczka, który go ścigał. Dociskając Błyskawicę do jej limitów, Harry próbował dosięgnąć znicza i jak najbardziej zwiększyć dystans między sobą a tłuczkiem.
Znicz skręcił w lewo, a Harry podążył za nim wraz z tłuczkiem. Czując większą frustrację z powodu upartej piłki, Harry zdecydował zaryzykować. Podciągnął nogi tak, że praktycznie kucał na miotle. Gdy złapał równowagę, Harry nagle zwolnił, po czym wyskoczył do przodu, okręcając się w skulonej pozycji, a tłuczek przeleciał pod nim.
Cisza zaległa w tłumie, gdy Harry wylądował na miotle i ponownie wystartował za zniczem. Szukający Puchonów wykorzystał wyczyn Harry’ego i już prawie sięgał znicza. Nie tracąc czasu, Harry dopadł do szukającego z przeciwnej drużyny, a znicz zanurkował. Obaj szukający podążyli za nim, a Harry nieco gwałtowniej, co dało mu przewagę. Jego przewaga szybko rosła. Zmiotka Puchona nie mogła się równać z Błyskawicą.
Czas zdawał się zwolnić, gdy Harry popędził w kierunku ziemi, ryk powietrza wyciszył wszystkie odgłosy tłumu. Był teraz w swoim żywiole, działając instynktownie, czego nigdy nie był w stanie wytłumaczyć. Tym właśnie było dla niego latanie. Czymś tak naturalnym i uwalniającym, co tak rzadko ostatnio czuł. Zostało pięćdziesiąt stóp, nim uderzy w ziemię… trzydzieści… dwadzieścia… dziesięć…
Wyciągnąwszy rękę, Harry owinął palce wokół znicza i szybko podciągnął Błyskawicę w górę, ledwie unikając ziemi. Wzleciał w górę, unosząc znicz, żeby wszyscy mogli go zobaczyć. Rozległy się wiwaty oraz gwizdek, kończący grę. Gryffindor wygrał 240 do 20. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy niemal został staranowany przez bliźniaków Weasley w chwili, gdy jego nogi dotknęły ziemi. Reszta drużyny dołączyła do bliźniaków sekundę później, wszyscy gratulując mu spektakularnego chwytu. Gryfoni zbiegli na boisko, gratulując drużynie. Gryffindor był na pierwszym miejscu w Pucharze Quidditcha.
Przez moment, wspaniale było znów czuć się jak normalny nastolatek.
^^^
Podczas gdy Gryfoni świętowali w swoim pokoju wspólnym, Harry gorączkowo przygotowywał się na spotkanie GD z Remusem. Zaczynali zajmować się ofensywną stroną pojedynków, co wiązało się z niebezpieczeństwem, jeśli nie podejmą odpowiednich środków bezpieczeństwa. Oczywiście zagrożenie związane było też z obecnością bliźniaków Weasley w pomieszczeniu. Harry nie potrzebował wiele, żeby pojąć materiał, ponieważ wieczorem miał być wraz z Remusem tylko obserwatorem. Nie był on wyjątkowo trudny, ale zaklęcia, których będą uczyli, potrzebowały wiele koncentracji, żeby wykonać je odpowiednio. I po to będą Harry i Remus – żeby pomóc innym się skupić.
Z pomocą Syriusza Harry zdołał dokończyć kilka ze swoich zadań domowych i przejrzeć notatki z oklumencji przed kolacją, po czym spotkał się z Remusem i Radą w Pokoju Życzeń na ostateczne przygotowania przed spotkaniem. Manekiny do pojedynków były postawione pod ścianami, żeby wszyscy mogli na nich ćwiczyć. Póki wszyscy nie nauczą się, jak kontrolować nauczane zaklęcia, zbyt niebezpieczne będzie postawienie ucznia przeciwko ucznia.
To spotkanie GD było z pewnością stresujące i frustrujące. Nikt nie oczekiwał uczenia takich drażliwych tematów w wieczór po meczu Quidditcha. Większość Gryfonów była wciąż rozentuzjazmowana wygraną, podczas gdy Puchoni byli nieco przygnębieni przegraną. Tylko Krukoni nie czuli oddziaływania dzisiejszych wydarzeń i to było widać w ich pracy. Na początku spotkania uczniowie zostali rozdzieleni na dwie grupy: Krukonów, Hermionę i Susan Bones z Hufflepuffu będących w jednej oraz wszystkich innych w drugiej.
Harry, Remus i Cho zajęli się bardziej zaawansowaną grupą, podczas gdy reszta Rady rozdzieliła się wśród drugiej i pracowali nieco wolniej. Gdy uczniowie wszystko pojęli, zostali zostawieni, by Rada mogła pomóc tym, którzy wciąż mieli kłopoty. W końcu, gdy zbliżyła się cisza nocna, musieli odesłać pozostałych uczniów, a członkowie Rady podążyli krótko za nimi. Harry i Remus dokończyli sprzątanie, po czym też wyszli, czując efekty tego bardzo długiego dnia.
Idąc w oszołomieniu do wieży Gryffindoru, Harry szedł koło Remusa, gdy uderzyło w niego dziwne uczucie, sprawiając, że zatrzymał się nagle. Odwrócił się, gdy nagle wypełniło go uczucie strachu i rozpaczy. Podchodząc do najbliższego okna, Harry spojrzał na las. Nie mógł tego wyjaśnić, ale czuł dziwne przyciąganie, niemal potrzebę, żeby tam pójść. Coś jest nie tak. Coś jest bardzo nie tak.
- Harry? – zapytał cicho Remus. – Harry, co jest?
Harry powoli spojrzał przez ramię, a jego twarz była kompletnie pusta. Ten brak emocji był tak upiorny, tak niepodobny do Harry’ego. Wyglądał niemal tak, jakby był kontrolowany przez kogoś lub coś.
- Ona się martwi – powiedział spokojnie. – W lesie jest niebezpieczeństwo. Muszę iść. Potrzeba pomocy. On umiera.
Remus chwycił Harry’ego za ramię, by powstrzymać go od odejścia.
- Harry, co się dzieje? – zapytał natychmiastowo. – Proszę, porozmawiaj ze mną. Jaka ona? Kto umiera?
Harry uwolnił ramię i zszedł po schodach, a Remus podążył za nim. Schody były gotowe i czekały na swoich miejscach, pozwalając Harry’emu natychmiastowo zejść na główne piętro. Harry kontynuował bieg przez Salę Wejściową, w dół po schodach i przez błonia do lasu. Remus ledwie mógł nadążyć. Przebiegli obok chatki Hagrida i do lasu. Harry wydawał się poruszać na pamięć, schylając się, by uniknąć gałęzi i przeskakując nad rzeczami, które leżały na jego drodze. Biegli przez niemal dziesięć minut, aż Harry nie zatrzymał się i upadł na kolana. Było to tak nagłe, że Remus niemal wbiegł w Harry’ego, wpadając w poślizg i zatrzymując się.
Remus ledwie mógł powstrzymać przerażenie na widok przed nim. Na ziemi przed Harrym leżał okropnie pobity centaur, który próbował łapać oddech. Był młody z niemal białymi włosami i ciałem koloru palom ino, które splamione było krwią. Rany otwarcie krwawiły, mówiąc Remusowi, że atak był niedawno. Nie trudno było ustalić, skąd pochodził ten atak. Centaury rzadko angażowały się w sprawy, które ich nie dotyczyły.
Harry sięgnął i łagodnie dotknął twarzy centaura. Oczy stworzenia otworzyły się, ujawniając zdumiewające i wypełnione bólem niebieskie tęczówki.
- Harry Potterze – powiedział słabo centaur. – M-musisz odejść. Tu nie jest… bezpiecznie… Mars jasno płonie… zwłaszcza dzisiaj… w lesie…
Remus złapał Harry’ego za ramię.
- Harry, musimy sprowadzić pomoc – powiedział ponaglająco. – Chodź. Po drodze możemy powiedzieć Hagridowi…
- Nie zostawię go – powiedział Harry stanowczo, nie spuszczając wzroku z centaura. – Idź. Nic mi nie będzie, obiecuję. – Remus poruszył się, by zaprotestować. – Nie martw się o swojego szczeniaka, Remusie Lupin. Nie jest sam. Będzie chroniony, ale ty musisz się spieszyć. – Remus przez chwilę patrzył na Harry’ego w szoku, po czym odbiegł jak najszybciej mogły go ponieść nogi. Gdy mężczyzna zniknął, Harry skupił całą uwagę na centaura. – Firenzo, nie umrzesz dzisiejszego wieczora. Jesteś szlachetnym stworzeniem mojego lasu. Będę cię chronić, jak zawsze.
Firenzo popatrzył na Harry’ego rozszerzonymi oczami.
- Wybrałeś – sapnął.
Harry skinął głową, przenosząc ręce nad zranione ciało Firenza.
- Tak – powiedział. – Zamknij oczy, mój przyjacielu. Obawiam się, że to zaboli. Przepraszam, ale tak musi być.
Firenzo posłuchał, a Harry również zamknął oczy. Zaczął się pojawiać słaby wietrzyk, gdy Harry’ego wypełnił napływ mocy, sprawiający, że sapnął. Czuł, że jego ciało jakby zaczęło płonąć, a jego ręce zaczęły się trząść. Słyszał, jak Firenzo skomli, wiedział, że centaur próbuje powstrzymać krzyki. W końcu było to dla niego zbyt wiele i zaczął wrzeszczeć z bólu. Minął zaledwie moment, gdy wszystko się skończyło.
Opuszczając ręce do boków, Harry otworzył oczy i zobaczył, że rany Firenza są niemal całkiem zagojone. Nagle poczuł się bardzo wyczerpany i pusty. Oddychając ciężko, Harry próbował wstać, ale nie mógł zmusić się do ruchu. Jego nogi nie chciały działać, a ręce były zwyczajnie zbyt ciężkie. Nie, ruch wydawał się poza jego zasięgiem. To było jasne. Harry usiadł na stopach, walcząc, by pozostać przytomnym.
Szybko poległ w tej walce.
^^^
Słońce obudziło Harry’ego. Otwierając oczy, Harry ze zdezorientowaniem odkrył, że jest w okropnie jasnym skrzydle szpitalnym. W głowie mu huczało, ale nie było to spowodowane blizną. Merlinie, dzięki za tą małą przysługę. Siadając, Harry otarł pozostałą senność z oczu, po czym chwycił okulary z szafki nocnej i założył je na nos. Szybko dostrzegł, że nie był sam. W łóżku po lewej leżał Remus, śpiący na kołdrze, podczas gdy po prawej w tej samej pozycji spał Syriusz. To zwykle oznaczało, że Syriusz i Remus zasnęli przy jego łóżku, a pani Pomfrey przeniosła ich do łóżka.
Spoglądając na stolik nocny, Harry zauważył swój zegarek i spojrzawszy na czas, zobaczył, że była już ósma rano. Ignorując ból głowy, zrzucił przykrycie, wyskoczył z łóżka i podbiegł do Remusa. Harry naprawdę nie chciał budzić mężczyzny, ale nie mieli czasu do zmarnowania. Harry ostrożnie potrząsnął ramieniem Remusa i natychmiastowo zobaczył skutek. Remus momentalnie usiadł i rozejrzał się, nim jego wzrok padł na Harry’ego.
Remus szybko odwrócił się i wydawał się szukać na chłopcu śladów zranień.
- Harry, wszystko w porządku? – zapytał szybko. – Czy coś cię boli?
Harry był zaskoczony ponagleniem w głosie Remusa.
- Eee… mam tylko ból głowy – powiedział zgodnie z prawdą. – Nie spowodowany blizną, taki zwykły. – Przerwał na moment, po czym rozejrzał się po skrzydle zdezorientowany. – Dlaczego tu jestem? Czy coś się stało w drodze do wieży Gryffindoru?
Oczy Remusa rozszerzyły się i mężczyzna odchrząknął nerwowo.
- Nie jesteśmy pewni, co się tak naprawdę stało, Harry – powiedział ostrożnie. – Wyglądało to jak wybuch, ale twoje oczy nie błyszczały, jak normalnie. Powiedziałeś mi, że ktoś jest w niebezpieczeństwie i wybiegłeś z zamku do lasu. Zeszłej nocy znalazłeś Firenza. Został pobity przez członków swojego klanu. Ja poszedłem po pomoc, a kiedy wróciłem, leżałeś nieprzytomny obok Firenza. Zdiagnozowano u ciebie wyczerpanie magiczne. Nic z tego nie pamiętasz?
Harry próbował pomyśleć o zeszłej nocy. Widział w umyśle niejasne obrazy, ale nic nie było jasne.
- Pamiętam uczucia – powiedział, wciąż głęboko zamyślony. – Strach, ból, wyrzuty sumienia. Są żywe. Niemal jak sen. – Harry spojrzał na Remusa nerwowo. Naprawdę nie lubił, gdy nie był w stanie przypomnieć sobie jakiś rzeczy. – Co się ze mną dzieje?
Remus pociągnął Harry’ego do uścisku.
- Nie wiem, szczeniaku – powiedział. – Wiem, że to nie był Voldemort. Dumbledore się temu przygląda. Syriusz i ja będziemy się temu przyglądać, obiecuję. Nie jesteś sam, Harry. Pamiętaj o tym.
Harry skinął głową i wysunął się z uścisku.
- Lepiej się ruszajmy – powiedział cicho. – Spotkanie Rady jest za mniej niż godzinę.
Remus przeklął cicho i wyskoczył z łóżka. Harry chwycił swoje ciuchy i poszedł przebrać się do łazienki, podczas gdy Remus obudził Syriusza. Powiedzenie, że był przestraszony było niedopowiedzeniem. Zeszłej nocy coś go kontrolowało. Bez względu na to, jak dobre miało intencje, Harry’emu nie podobało się bycie kontrolowanym. Gdyby wiedział, że Firenzo jest w niebezpieczeństwie, poszedłby po pomoc. Dlaczego coś poczuło potrzebę przejęcia kontroli nad jego ciałem, żeby zrobić coś, co z pewnością by zrobił?


3 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle rewerka Gryfini jak zwykle wygrali mam nadzieję że Firenzo jest ok ciekawe co kazało iść Harry'emu do lasu i uleczyć centaura pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieje się...Harry jak zawsze wcentrum uwagi i jak zawsze bez swojej winy. Dobrze,że nie jest zdany tylko na siebie... Pozdrawiam :-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rewelacja ale dlaczego Firezzo został pobity przez swoich? i co kierowało Harryn, no chociaż raz rozdział bez kłamstw...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń