Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 26 grudnia 2019

ZS - Rozdział 32 - Nie będę dłużej pionkiem



Dwa dni później:
Harry wchodził po spiralnej klatce schodowej do biura dyrektora, zdecydowawszy w końcu, że nie może dłużej odkładać spotkania z Dumbledorem. W końcu zakończył ocenianie wszystkich zadań dwóch pierwszych klas i dokończył całą pracę na jego własne zajęcia, a nawet poćwiczył piętnaście minut w Pokoju Życzeń, nim zdecydował zacisnąć zęby i mieć to z głowy. Dziwne, rozmyślał, zatrzymując się w środku klaki schodowej, miesiąc czy dwa temu byłbym gotów rozszarpać Dumbledore’a na strzępy gołymi rękami za to, co zrobił mi i mojej rodzinie. Ale teraz, chcę tylko być sam, żebym mógł podejmować własne decyzje i nie dać się złapać w jego system „uratuj świat dla większego dobra całej ludzkości”. Jeśli będę musiał „uratować świat” czy coś, zrobię to na własnych warunkach, nie jego.
Młody animag zacisnął mocno szczękę, po czym nacisnął klamkę biura i wszedł do środka.
Zastał Dumbledore’a siedzącego za biurkiem, przeglądającego jakieś papiery i piszącego listy do rodziców i Knota na temat bitwy ze śmierciożercami, która miała miejsce zaledwie pięć dni wcześniej. W gazetach nadal widniały nagłówki, a Knot wysłał Harry’emu list z przeprosinami, mówiący, że przeprasza, że kiedykolwiek wątpił, że Voldemort powrócił. Ale teraz Czarny Pan był martwy, wszyscy mogli odpocząć, a przynajmniej według wąskiego światopoglądu Ministerstwa. Dumbledore nie kłopotał się mówieniem Knotowi o swoim podejrzeniu horkruksów, wiedząc, że Minister zadrwi i wyśmieje go za wierzenie w takie bzdury.
Kiedy Harry wszedł, starszy czarodziej odsunął na bok swoją pracę papierkową, a znajome iskierki rozjaśniły jego oczy, kiedy zobaczył swojego ulubionego ucznia.
- Ach, Harry, mój chłopcze. Dobrze cię widzieć. Jak sobie radzisz z nauczaniem? Odkryłeś już, że pergaminy mają tendencję do namnażania się?
- Uch, tak, pewnie. Wygląda to tak, jakby papiery nigdy się nie kończyły – zachichotał Harry. – Ale sądzę, że mam je już pod kontrolą. Przynajmniej póki nie będę musiał wystawić końcowych ocen, ale profesor Snape powiedział, że mi z tym pomoże.
- Tak, Severus cię nauczy, jak dokładnie i prędko wystawiać końcowe oceny. Myślę, że cieszy cię to, że jest twoim mentorem?
Harry skinął głową.
- Tak, proszę pana. Wiele mnie nauczył i to nie tylko o samych eliksirach.
Oczy Dumbledore’a zamigotały jeszcze jaśniej.
- Dobrze, miło to słyszeć. Zawsze myślałem, że jeśli Severus dostanie szansę, znajdzie w tobie geniusza eliksirów. Z tego, co mi powiedział, wygląda na to, że odziedziczyłeś dar swojej matki do eliksirów.
Harry był zaskoczony. Snape mówił o nim? Prawdę mówiąc, nie był pewny, czy to dobrze czy źle. Pomimo zmiany statusu na podopiecznego Mistrza Eliksirów, Severus wciąż był perfekcjonistą, gdy chodziło o robienie eliksirów i bardzo oszczędzał na pochwałach. Ale Harry wiedział, że Snape nigdy nie powiedziałby czegoś takiego dyrektorowi, gdyby naprawdę tak nie myślał, a to sprawiło, że czuł się świetnie. Ale wspomnienie Dumbledore’a o Lily sprawiło, że przypomniał sobie o fałszywej przepowiedni, a to rozbudziło jego niechęć i gniew w kierunku Dumbledore’a.
Jednak nim mógł coś powiedzieć, Dumbledore wstał i machnął różdżką na stolik przed jego biurkiem. Pojawił się srebrny zestaw do herbaty wraz z herbatnikami i jakimiś innymi ciasteczkami.
- Proszę, usiądź i napij się herbaty, Harry – zaprosił starszy mężczyzna. – Poprosiłem cię tu, żeby przedyskutować pewne osobiste sprawy.
Harry nie odmówił, choć ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę, była herbata. Podszedł, by usiąść na jednym krześle, zauważając, że gdy to zrobił, biuro wróciło do swojego normalnego wyglądu. Dumbledore musiał naprawić je po swoim powrocie, ponieważ nie było już tu żadnego różu oraz poznikały talerze z kotkami.
Harry rzucił wzrokiem na żerdź za drzwiami i zobaczył, że Fawkes go obserwuje. Podszedł do ptaka i łagodnie podrapał feniksa.
- Hej, Fawkes. Jak się masz?
*Mam się bardzo dobrze, pisklaku Harry. I ty też dobrze wyglądasz. Proszę, wysłuchaj mojego pana zanim zaczniesz krzyczeć. Masz wszelkie prawo być wściekły, ale proszę, najpierw posłuchaj.
- W porządku. – Posłał szkarłatno-złotemu ptaku ostatnie spojrzenie, po czym wrócił do Dumbledore’a.
Usiadł, skubnął kruchego ciastka i popił mieszanką Gryffin Blue, która smakowała podobnie do czaju, ale nieco bardziej owocowo. Gdy skończył, skrzyżował ramiona na piersi i czekał.
Dumbledore pochylił się do przodu, wyglądając szczyptę nerwowo, gdy przeczesywał palcami brodę, po czym powiedział spokojnie:
- Najpierw chciałbym pochwalić cię za to, jak się zachowywałeś, gdy Umbridge była na moim miejscu. Profesor McGonagall i Severus powiedzieli mi, jak próbowałeś jak najlepiej postępować zgodnie z nieuzasadnionymi nakazami Dolores i o tym, jak wykorzystała na tobie Mankiet Wiążący. – W tym momencie kryształowo błękitne oczy błysnęły szafirowym płomieniem. Jednak sekundę później wściekłość zniknęła, ukryta pod fasadą przyjaznego dyrektora. – Powiedzieli, że zachowywałeś się dojrzale i rozważnie, a w szczególności Severus ma powody, by być wdzięcznym za twoje działania, ponieważ powstrzymałeś jego niesprawiedliwe wtrącenie do Azkabanu.
- Tak, no przecież nie mogłem pozwolić tej harpii aresztować go bez powodu – powiedział Harry z lekką nutą oskarżenia w głosie.
- Całkowita prawda i zachowałeś się bardzo odważnie i powinieneś być z siebie dumny. Niewielu uczniów miałoby wystarczającą ilość odwagi, co ty.
- Właściwie to Ron, Hermiona, Neville i inni członkowie GD też mieli wystarczająco dużo pewności siebie, żeby się jej postawić, ale zostali zdradzeni przez jedną z nich.
Dumbledore zakaszlał.
- Można powiedzieć, że panna Edgrcomb została przymuszona przez pana Malfoya, który wykorzystał jej zauroczenie, by zyskać odpowiedzi, których potrzebował, by dostać się do Pokoju Życzeń.
- Skąd pan to wie?
- Ponieważ rozmawiałem z panną Edgecomb, jak również z profesorem Flitwickiem. Ona nie jest złą osobą, Harry, została tylko wprowadzona w błąd.
Tak jak pan? – Chciał powiedzieć, ale ugryzł się w język.
Dyrektor kontynuował.
- Zapewne z rozmów z Severusem wiesz, dlaczego byłem zmuszony pozwolić Umbridge, żeby przejęła władzę nad Hogwartem. Zrobiłem błąd, dokładnie jak Marietta Edgrcomb, i inni na tym ucierpieli.
- Ale to nie był jedyny pana błąd – przypomniał Harry głosem niskim i ostrym. – Co z moimi rodzicami? I przepowiednią, którą pan stworzył? To nie był zwykły błąd, to była tragedia!
Starszy czarodziej opuścił głowę.
- Tak, wiem. Nigdy nie planowałem skrzywdzić Jamesa i Lily. Proszę, Harry, musisz zrozumieć, że kiedy tworzyłem przepowiednię, miała tylko wartość szokową – był to sposób spowolnienia Toma. Nie miała być wzięta dosłownie przez nikogo, ale dokładnie to Tom zrobił. Wiedziałem, że wróżbiarstwo jest jego słabością, ale nigdy bym się nie spodziewał takiej reakcji. – Zamknął oczy i otworzył je ponownie.
Harry poczuł, że złość wzbiera się w nim gdzieś ze środka. Och i to sprawia, że wszystko jest w porządku? Jestem sierotą z twojego powodu. I nic nie możesz zrobić, by TO naprawić! – Jednak powstrzymał się, jak obiecał Fawkesowi.
Dumbledore przetarł dłonią oczy, po czym kontynuował:
- Powinienem wiedzieć, jaki jest, ale okropnie źle go oceniłem. Sądziłem, że przepowiednia go sfrustruje i rozproszy, dając nam czas i myślałem, że ostatecznie zobaczy, że to mistyfikacja.
- Ale tak się nie stało, prawda? – zapytał Harry, walcząc z własnym temperamentem. – Voldemort uwierzył w fałszywą przepowiednię – wystarczająco mocno, żeby uczynić celem moją rodzinę i rodzinę Neville’a. Jedyną różnicą jest to, że Longbottomowie nie umarli, tylko byli torturowani do szaleństwa. Za kłamstwo, które pan podał jako prawdę. Kiedy usłyszałem, że przyznał to pan Severusowi… wie pan, jak się czułem, dyrektorze? Wie pan?
Dumbledore wzdrygnął się.
- Wyobrażam sobie, że myślałeś o mojej natychmiastowej śmierci.
- Tak. Kosztował mnie pan rodziny swoim cholernym mieszaniem! Moi rodzice zginęli na daremno! – krzyknął Harry, a w jego głos wkradła się udręka, pomimo jego desperackich prób ukrycia jej.
- Nie ma dnia, w którym nie żałowałbym swoich działań, Harry. Próbując upolować żmiję, zamiast tego sprawiłem, że uderzyła. Nigdy nie chciałem, by umarli albo żeby Longbottomowie byli torturowani. Kiedy Severus przyniósł nam wiadomość, że Voldemort rozważa działanie za przepowiednią, podjęliśmy kroki, żeby ukryć ciebie i twoich rodziców w ich domku wakacyjnym w Dolinie Godryka. Nałożyliśmy na nich zaklęcie Fideliusa i to powinno zadziałać, gdyby nie Peter.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem! – wtrącił ostro Harry. – Powiedz mi, dlaczego zostawiłeś mnie Dursleyom po śmierci moich rodziców? Dlaczego nie zostawiłeś mnie z Syriuszem? Albo Hagridem? Dlaczego się nie upewniłeś, że mnie chcą, zanim mnie podrzuciłeś na ich próg, jak wczorajszą pocztę?
- Ja… sądziłem, że najlepiej dla ciebie będzie dorastać poza czarodziejskim światem, a twoimi najbliższymi krewnymi byli twoja ciotka Petunia jej mąż i twój kuzyn. Petunia raz wyraziła zainteresowanie naszym światem i sądziłem, że szczęśliwa, mogąc wziąć swojego jedynego siostrzeńca. Mimo wszystko, byłeś jej krewniakiem. Sądziłem, że najlepiej ukryć cię tam, gdzie żaden podwładny Voldemorta nie będzie szukał – w domu mugoli. Wokół domu i ogrodu ustawiłem tarcze ochronne – osłony związane z tobą poprzez krew. Nawet zostawiłem twojej ciotce list, wyjaśniający, co się stało i dlaczego musi teraz się tobą zająć.
- List? I sądził pan, że list będzie lepszy niż rozmowa? – Harry skrzywił się. – Ponieważ gdyby pan spędził z nią minutę lub dwie, wiedziałby pan dokładnie, jakie ma uczucia względem czarodziei i magii! Gardzi wszystkim, co ma coś wspólnego z naszym światem – miałem nawet zakaz wspominaę te słowa – ponieważ były dziwaczne i obsceniczne – a jeśli się zapomniałem, przez pięć minut myła mi usta mydłem i zamykała na dzień w komórce pod schodami. A jeśli odważyłem się czarować, było gorzej. Wtedy karała mnie brakiem jedzenia, a raz czy dwa laniem, a potem zostawiała mnie na dwa dni w komórce. Już mieli dziecko, więc dlaczego pan myślał, że z radością powitają kolejne?
- Och, Harry. Byłeś ich siostrzeńcem…
- Nie, byłem niechcianym ciężarem, który zajmował miejsce i byłem jedynie dobry do gotowania, sprzątania i bycia zabawką Dudleya. Zaznaczam, nie towarzyszem zabaw, tylko zabawką. Mógł mnie prześladować, krzywdzić mnie i traktować jak zabawkę, a ja musiałem tylko się z tym pogodzić. Kiedy coś poszło źle w pracy – wuj Vernon obwiniał mnie, ponieważ musiałem przekląć go w jakiś sposób moimi „dziwacznymi mocami”. Kiedy coś dziwnego się działo – to objawiała się moja dziwaczność. Gardzili mną i nigdy nie wiedziałem dlaczego, nigdy nie mówili o moich rodzicach, poza tym, że powiedzieli mi, że zginęli w wypadku samochodowym. I przez wszystkie te lata, gdy żyłem jak służący, ty obserwowałeś i nie zrobiłeś nic, starcze. Dlaczego? Do cholery – dlaczego?
- Harry, nic o tym nie wiedziałem. Nic. Gdybym wiedział… słodki Merlinie, dziecko, sądzisz, żebym na to pozwalał?
- Nie wiem. Niech pan mi powie. Może sądziłeś, że muszę potrzebuję tego, żeby stać się silny i twardy – żebym był bohaterem do wypełnienia fałszywej przepowiedni i zabicia Voldemorta? Może zwyczajnie pana to nie obchodziło, bo mimo wszystko byłem teraz problemem kogoś innego. Błagałem pana, żeby nie odsyłał mnie pan tak po drugim roku. Dlaczego nigdy nie zapytał pan, o co chodzi? Zamiast tego poklepał mnie pan tylko po głowie, jak dobrego pieska i odesłał mnie z powrotem do tych drani. Był pan moim nauczycielem, jak mógł pan się nie zastanowić, dlaczego nie chcę wracać do domu? Mógł pan przynajmniej zapytać!
- Wiem, ale… są inne okoliczności… bo gdybyś nie wrócił do domu swojej ciotki, osłony krwi byłyby bezużyteczne i Voldemort mógłby cię zranić. Założyłem, że nic ci nie jest… Pani Figg nigdy nie raportowała mi niczego niezwykłego na ich temat.
Harry prychnął.
- Pani Figg nigdy nie postawiła stopy w domu Dursleyów. A nawet jeśli, sądzi pan, że przyznaliby, że zamykają swojego siostrzeńca w komórce? Jednak mogłeś rzucić inne zaklęcia… Severus mówił mi, że są zaklęcia monitorujące, które pozwalają zobaczyć i usłyszeć wszystko, co dzieje się w pomieszczeniu. Dlaczego nigdy nie rzucił pan tego zaklęcia, żeby się upewnić, że dobrze się mną zajmują?
- Ja… nie sądziłem, że to konieczne. Tak bardzo cię zawiodłem, Harry. Przepraszam.
- Powinien pan! – krzyknął młodszy czarodziej. – Ale przepraszam nie wystarczy! Wie pan, mógłbym wybaczyć moich rodziców, ponieważ był to głupi, ale szczery błąd i może mógłbym wybaczyć Dursleyów, ale jest jedna rzecz, której nie mogę wybaczyć – pozwoliłeś mi przechodzić przez szkołę i pozwoliłeś myśleć innym, że w jakiś sposób przeznaczone mi jest pokonanie Voldemorta. – Oczy Harry’ego płonęły teraz prawdziwym gniewem, płonąc jak podpalone szmaragdy. – Wiedział pan… wiedział, że to kłamstwo. Że moje tak zwane przeznaczenie to mistyfikacja, a mimo to traktował mnie pan jak osobistego bohatera! Upewnił się pan, że pójdę po Kamień Filozoficzny, że zawalczę ze bazyliszkiem, skonfrontuję z Syriuszem, a nawet zachęcał mnie pan do udziału w turnieju. Och, wiem, że nie miał pan wtedy wyboru, moje nazwisko było w Czarze, ale co z tymi innymi latami? Zrobił pan ze mnie swojego pionka!
- Tak, wiem, ale zrozum… on i tak by po ciebie przyszedł, Harry. Do tego czasu było za późno, by ujawnić, że przepowiednia była fałszywa, nigdy by mi nie uwierzył, a musiałem zachować pozory. Byłeś naszą jedyną nadzieją.
- Gówno prawda, starcze! – eksplodował Harry, nie będąc w stanie się powstrzymać. – Wykorzystał mnie pan, by kryć własny tyłek! Zamiast przyznać się do błędu i zmierzyć się z tym, zrzucił pan ciężar na mnie. Harry Potter – cholerny zbawiciel czarodziejskiego świata! – Kubki, spodki i dzbanek zaczęły się trząść, gdy magia Harry’ego wirowała bez kontroli. – Ufałem panu! Sądziłem, że pan się o mnie troszczy… że pan o mnie dba… ale to też było kłamstwo, prawda?
- Nie, dziecko. Zawsze o ciebie dbałem.
- Ma pan dziwny sposób na okazywanie tego! Większość dorosłych nie próbuje zrzucić na dzieci swojej brudnej roboty! Większość dorosłych stara się upewniać, że dzieci jak ja są bezpieczne! To robi Severus i próbował robić Syriusz. – Harry czuł, że na ostatnie słowo zaczyna się krztusić, ale szybko doszedł do siebie. W tym momencie kolejne rzeczy na szafce za biurkiem zaczynają się trząść i ruszać w te i we wte.
Fawkes zaświergotał z przerażeniem. *Harry, pisklaku, proszę, kontroluj się!*
Ale Harry był zbyt wściekły, żeby zwrócić uwagę na feniksa.
- Jeśli tak pan o mnie dbał, jak pan mówi, gdzie pan był, gdy potrzebowałem pana w tym roku? Dlaczego cały zeszły semestr mnie pan unikał? Gdyby naprawdę pan o mnie dbał, dlaczego nie widział pan, jakim byłem wrakiem i dlaczego nic pan z tym nie zrobił? Wie pan w ogóle, dlaczego zostałem animagiem? Nie? Więc panu powiem. Bo chciałem uwolnić się od mojego żałosnego, okropnego, cholernie wstrętnego, przygnębiającego, popapranego ŻYCIA!
To ostatnie słowo, wykrzyczane z całą pasją i wściekłością, którą Harry czuł, sprawiło, że kilka przedmiotów eksplodowało, zestaw do herbaty runął i roztrzaskał się, a okno pękło z głośnym TRZASK!
Harry teraz stał, jego dłonie się zacisnęły, desperacko starając się powstrzymać magię, która przepływała przez niego falami jak rozbłysk supernowej.
Oddychaj, Harry. Oddychaj. Kontrola. Pamiętaj, czego nauczył cię Sev. Kontrola. Zamknął oczy i odetchnął… wdech i wydech… licząc cicho… walcząc, by schować magię w swoim wnętrzu.
- Dziecko… przepraszam… ale wytworzyłeś więź krwi między tobą a Voldemortem i bałem się, że może próbować tobą zawładnąć, jeśli dowie się, że między nami jest mocniejsza więź niż między uczniem a nauczycielem. Zasugerowałem, żeby Severus nauczył cię oklumencji, ponieważ będąc naturalnym oklumentą, był silniejszy nawet niż ja. Nie byłem świadom, że masz tak wielkie kłopoty… w innym wypadku próbowałbym ci pomóc. Harry, jesteś dla mnie wyjątkowy… proszę, uwierz w to. Dziecko, jesteś moim odkupieniem, ostatnią szansą, którą mam, żeby wszystko naprawić.
Harry otworzył oczy.
- Pana odkupieniem, huh? Miło. Co ma pan na myśli, mówiąc, że jest… więź krwi między Voldemortem a mną?
- Kiedy klątwa Voldemorta odbiła się od ciebie. stało się tak z powodu starożytnej ochrony twojej matki… zaklęcie uformowało się z jej bezinteresownej miłości do ciebie. To dlatego zdołałeś przetrwać mordercze zaklęcie – ponieważ miłość jest przeciwieństwem śmierci. Ale nawet jeśli, klątwa cię naznaczyła, zostawiając bliznę w kształcie błyskawicy na twoim czole. To też mogło związać cię z Voldemortem. Tego nie jestem pewien, ale twoja blizna czasami cię bolała, gdy był zły albo gdzieś w pobliżu, prawda?
- Tak.
- Więc gdy wziął twoją krew do rytuału na cmentarzu, połączenie wzmogło się, ponieważ byłeś związany krwią. Ja… podejrzewałem, że to ma związek… i bałem się, że mogę się potknąć i przez nieuwagę poprzez ciebie dowie się o moich planach. Więc trzymałem się na dystans. Sądziłem, że tak będzie najlepiej, ale nie było to łatwe, Harry. Nigdy tak nie myśl. Przykro mi, że czułeś się samotny… wybacz, że czułeś się tak niechciany, że wolałeś zostać jastrzębiem, zamiast być chłopcem.
Starożytny czarodziej rzeczywiście wyglądał na pełnego żalu, pomyślał Harry niechętnie i wezbrało w nim współczucie.
- Ale wyszło z tego coś dobrego, Harry. Zostaliście z Severusem przyjaciółmi i teraz on jest również twoim opiekunem. Nie powiesz, że to coś dobrego?
- Tak. To jedna z niewielu dobrych rzeczy z tamtej nocy – powiedział krótko Harry. – Ale mimo to… nie ma wymówki. Pana cholerna przepowiednia wywołała tak wiele krzywd… mi, Severusowi, Syriuszowi… nigdy by nie oszalał, gdyby nie walczył z Bellą, by chronić mnie i przepowiednię, która nigdy nie powinna istnieć. Wszystko to… to są konsekwencje, z którymi musi pan żyć. Nie mam pojęcia, jak pan w nocy śpi!
- Czasami, Harry… zastanawia mnie to samo. Mam szczęście, że Severus jest tak dobrym Mistrzem Eliksirów – przyznał ze smutkiem Dumbledore.
- Ma pan szczęście, że wciąż chce panu pomagać po tym wszystkim, co pan mu zrobił! Nigdy pan na niego nie uważał! Pozwalał pan Huncwotom go prześladować i pozwolił niemal umrzeć we Wrzeszczącej Chacie, ale to też nigdy pana nie obeszło! – wybuchnął Harry.
- Nie, Harry. To nie prawda. Sądziłem, błędnie, że Huncwoci są zwykłymi żartownisiami, nigdy nie sądziłem, że tak daleko posuną się w żartach, aż do tej nocy. Byłem przerażony, że Severus niemal zginął, ale nie mógłbym wydalić Syriusza i Jamesa bez ujawniania Remusa. Musiałem pozwolić im zostać.
- Ukarał ich pan w ogóle? Ponieważ na to zasługiwali. Zwłaszcza Syriusz, którego nawet nie obchodziło to, że Sev niemal zginął.
- Dałem im miesięczny szlaban. Nieoficjalnie.
- A Severusowi kazałeś trzymać buzię na kłódkę albo go pan wydali – krzyknął ze złością Harry.
- Nigdy bym tego nie zrobił. To był blef, ale musiałem być pewny, że mu się to nie wymsknie.
- Więc uratował pan Remusa i własną skórę, i pozwolił Severusowi sądzić, że ma go pan gdzieś. Wie pan, co pan mu zrobił? Zranił go pan w sposób, który nie może sobie pan wyobrazić. Ale to inna historia i nie ja ją powinienem opowiadać. – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kulę przepowiedni, trzymając ją delikatnie w dłoni. – Rozpoznaje to pan?
Dumbledore zbladł.
- To… kula przepowiedni. Ale… została zniszczona.
- Pana została zniszczona – poprawił cicho Harry. – To jest nowa przepowiednia, stworzona pewnego wieczora na kolacji kadry przez Trelawney, tylko że nikt nie wziął jej na poważnie poza nią samą. Dotyczy mnie, Severusa i Voldemorta. Chce pan ją usłyszeć? – Na skinięcie Dumbledore’a, Harry wyrecytował to, co teraz nazywał Przepowiednią Polujących Sokołów.
Kiedy skończył, dyrektor spojrzał na niego z szokiem i czymś jak… szacunek.
- Więc mamy sposób… żeby go pokonać. Razem z Severusem zniszczycie horkruksy. Harry, posłuchaj mnie. Możesz mnie nienawidzić, jak tylko zechcesz, ale proszę, posłuchaj mnie. Podczas gdy byłem… uwięziony w zaklęciu ucieczkowym… przyzwałem pewne osobiste teksty i badania nad horkruksami, przeglądałem je w nadziei, że odkryję, gdzie są i jak Tom je stworzył. Doszedłem do wniosku, że jeden horkruks musiał być w dzienniku, który zniszczyłeś w Komnacie Tajemnic. Kolejnym był prawdopodobnie Quirrell i to dlatego twój dotyk tak zupełnie go zniszczył. Podejrzewam, że zrobił przynajmniej sześć, prawdopodobnie siedem, biorąc pod uwagę, że siódemka to magiczna i szczęśliwa liczba, a Tom zawsze pokładał wiarę w takich rzeczach.
- Severus uważa, że mogą to być pewne rodzinne dziedzictwa – jak pierścień i naszyjnik. Sądzi nawet, że może jego chowaniec, Nagini, też może nim być.
- Tak, to może być jakaś możliwość. Toma zawsze bawiło eksperymentowanie na zwierzętach i nie umieściłby swojej duszy w żadnym starym przedmiocie, musi być to coś znaczącego. Tym sposobem zaspokoiłby swoją próżność. To dlatego nazwał się „Lordem” Voldemortem  - aby ukryć fakt, że jest półkrwi niskiego pochodzenia, bez odrobiny szlachetności. Zawsze miał słabość do tytułów i pochodzenia.
- Był dupkiem – warknął Harry. – Całe to zamieszanie wokół czystości krwi jest tylko uprzedzeniami i nonsensem. Hermiona jest mugolakiem, a jedna mądrzejsza niż połowa osób czystej krwi, których imiona mogę wymienić. Tak samo jak moja mama. – Spojrzał na Dumbledore’a spekulacyjnie. – Ma pan pomysł, gdzie może być pierścień i naszyjnik?
Dumbledore przeczesał brodę z namysłem.
- Może mógłbyś poszukać w starym domu Riddle’ów albo w dworze Gauntów, czy nawet w sierocińcu, gdzie dorastał Tom – wszystkie trzy budynki wciąż stoją. Poza tym… nie mam pojęcia.
Harry wziął głęboki oddech.
- Dobrze. Jakieś tropy są lepsze niż żadne. Poza tym, to część zadania – znaleźć to, co ukryte. Dobrze, że Severus może pomóc, bo jest genialny w tego typu rzeczach. – Wyprostował ramiona i spojrzał nieustraszenie w oczy starszego czarodzieja. – Nie zamierzam być już dłużej pana pionkiem, dyrektorze. To kończy się dzisiaj. Od teraz – ja decyduję o własnym przeznaczeniu. I wybieram iść z Severusem szukać horkruksów, by je zniszczyć, żeby drań, który zabił moich rodziców, został w piekle, gdzie należy. A po tym, zakładając, że przeżyjemy, zamierzam żyć z Severusem i być jego praktykantem. Dokończę szkoły i może nawet zostanę profesorem – obrona powinna do mnie pasować. To jednak, czy będę uczył w Hogwarcie, czy nie, zależy od pana – od tego, czy zaakceptuje pan mnie i moje decyzje i zgodzi więcej nie mieszać w moim życiu. Proszę pomyśleć o tym, gdy mnie nie będzie.
- Nie będzie? Tak prędko wyjeżdżacie?
- Nie. Sev mówi, że muszę najpierw dokończyć ten semestr. Ale po tym… odejdziemy – powiedział stanowczo Harry. Potem odwrócił się, by odejść.
- Czekaj. Harry… Chcę, żebyś wiedział, że jestem z ciebie dumny. Zawsze będę. Ty i Severus… jesteście jak moje własne dzieci. I mam nadzieję, że któregoś dnia, przestajesz mnie nienawidzić i wybaczysz błędy starego mieszającego głupca.
Harry zatrzymał się, po czym odwrócił. Posłał dyrektorowi półuśmiech, który wyglądał, jakby miał zaraz zacząć płakać.
- Och, nie nienawidzę pana. I Severus też nie.  My po prostu… nie ufamy panu. Ale może któregoś dnia… to może się zmienić. I może… również panu wybaczymy. Jednak teraz… - Potrząsnął ze smutkiem głową. – Do widzenia, proszę pana. Muszę iść pomóc Severusowi z jakimiś eliksirami.
- Więc do widzenia, Harry. Niech Fortuna się do ciebie uśmiechnie, dziecko. Do was obu – Pociągnął na nosie, po czym dodał: – Och, a na wypadek, gdybyś się zastanawiał, dlaczego twoi przyjaciele zostali prefektami, a nie ty… ponieważ sądziłem, że masz dość rzeczy, z którymi musisz się mierzyć i nie chciałem ci tego dodawać.
- Och. W porządku. Ja… naprawdę nie miałem nic przeciwko – powiedział Harry, po czym pomachał na pożegnanie Fawkesowi i wyszedł z biura.
Gdy drzwi się zamknęły, mógł przysiąc, że usłyszał, jak portret Phineasa Nigellusa Blacka mówi pogardliwie:
- No, tym razem naprawdę wszystko zepsułeś, Albusie, - a następnie dźwięk szlochu starszego czarodzieja.


4 komentarze:

  1. Rozdział rewelka, dyrektor nareście dostał to na co zasługuje i Harry upuścił trochę pary. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny Agnieszka 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi dyrektora, ostatnie zdanie naprawdę zraniło moje serduszko. Rozumiem Harrego, ale i tak mam nadzieję, że w końcu dyrektorowi i obu sokołom uda się naprawić relację
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, ale z tego co pamiętam yi Severus chciał jak na razie tą nową przepowiednię zachować w tajemnicy... ocho upuścił trochę pary, na pewno dzięki temu trochę się uspokoił, zastanawiam się czy Dumbledore bierze pid uwagę kwestię tego, że i Harry może być horkruksem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko ,co powiedział Harry to prawda. Należało się Dumbledorowi ! Żeby przestał uważać wszystkich wokół za idiotów.
    Extra rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń