Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 3 października 2020

MH - Rozdział 6 – Wyznania i wyjaśnienia

Ciemność była wszędzie, dusząca i absolutnie przerażająca. Nie można było z nią walczyć, nie dało się uciec. Harry nie mógł się poruszyć, nie mógł oddychać. Ciemność wdarła się do jego płuc, zamrażając je strachem. Miał wrażenie, że jest ona żywa, atakuje każdego, kto odważa się jej sprzeciwić. Nie można było walczyć. Jak walczyć z czymś, czego się nie widzi? Jak walczyć, gdy nie dało się nawet poruszyć?

Ból popłynął w ciemność, uniemożliwiając czucie czegokolwiek innego. Jego kończyny płonęły, klatka piersiowa krzyczała, a blizna wydawała się rozdzierać w szwach. Harry chciał krzyczeć, wrzeszczeć tak głośno, jak tylko potrafił, ale jego struny głosowe odmówiły współpracy. Próbował się poruszyć, ale coś trzymało jego ramiona i nogi w miejscu. Chciał walczyć. Próbował walczyć, ale nie mógł się uwolnić. Był uwięziony.

- Harry Potter – syknął złowrogo znajomy wysoki głos. – Naprawdę myślałeś, że możesz mi uciec? Nie ma dla ciebie ucieczki. Zawsze tu będę, w twoim umyśle, czekając na każdą informację, mogącą mi pomóc zniszczyć mały Zakon Dumbledore’a. Będziesz moim szpiegiem i nic nie możesz z tym zrobić.

Nie! Wolę umrzeć, niż ci pomagać! Nie zdradzę ich! Są moją rodziną! Harry zaczął panikować. Jgo największy strach stał się rzeczywistością. Był niebezpieczny dal tych, o których dbał. Nie wiedział, jak Voldemort to robił, ale nie miało to znaczenia. Lepiej im było bez niego.

- Źle mnie zrozumiałeś, Harry – powiedział swobodnie Voldemort. – Umrzesz. Nie mam co do tego wątpliwości. Gdybyś tylko zaakceptował moją ofertę, tego wszystkiego można by było uniknąć. Oszczędziłbym ich, ale teraz… teraz będę się cieszyć bólem, który doświadczysz po ich śmierci. Ciesz się wolnością, póki możesz, Harry.

NIE! NIE ZABIERZESZ MI ICH! Panika zmieniła się w desperację. Nie obchodziło go to, ile osobiście za to zapłaci. Nie zamierzał pozwolić, by Voldemort zabrał kogoś jeszcze. Ból został odepchnięty i zastąpiony intensywnym ciepłem, które wypełniło całe jego ciało. Jego płuca rozmroziły się, pozwalając mu oddychać. Światło zaczęło przedzierać się przez ciemność, niczym pękające powoli ciemne szkło, by w końcu przebiło się przez nie światło słoneczne.

- NIE! – krzyknął ze złością Voldemort. – NIE MOŻESZ Z TYM WALCZYĆ! TO NIEMOŻLIWE Z TYM WALCZYĆ!

Harry starał się uspokoić i oczyścić umysł z myśli. Oklumencja może nie zdołała całkowicie usunąć Voldemorta z jego umysłu, ale powstrzymywała Czarnego Pana przed dowiedzeniem się czegoś ważnego. Wydaje mi się, że mam zwyczaj przeciwstawiania się niemożliwego. Wynoś się z moich myśli, Tom, i trzymaj się z daleka!

Pozostała ciemność szybko się rozpłynęła, gdy światło całkowicie otoczyło Harry’ego. Wysoki, piskliwy głos Voldemorta rozpłynął się w nicości. Słychać było odległe głosy, ale Harry nie mógł zrozumieć, co mówią. Światło powoli przygasło do ciemności, ale tym razem, nie było w niej bólu. Była wygodna. Jego ciało odprężyło się, kończyny zostały uwolnione od tego, co trzymało go w miejscu. Czuł, jak ktoś trzyma go za rękę, a palce przeczesują jego włosy w kojący sposób, który wyły w stanie wykonać tylko dwie osoby. Otaczały go delikatne fale zdenerwowania i troski, po których następowało uspokajające ciepło.

Otwierając oczy, Harry zobaczył zamazaną postać swojego ojca chrzestnego, który na niego patrzył. Zamrugał ze zmęczeniem, nie mogąc znaleźć siły, by zrobić cokolwiek innego. Czuł się, jakby właśnie zakończył intensywną sesję treningową z Syriuszem po podwójnej zmianie w szpitalu. Palce przeczesywały jego włosy, powodując, że Harry odruchowo ponownie zamknął oczy. Nie mógł się zmusić do pytania o to, co się właśnie stało. Nie mógł się nawet zmusić do mówienia.

- Jest w porządku, Harry – powiedział cicho Syriusz, mocniej ściskając dłoń Harry’ego. – Wszystko jest już dobrze. Poppy jest przekonana, że eliksir Voldemorta jest już wydalony z twojego organizmu. – Harry zmusił się do częściowego otworzenia oczu i zerknął na Syriusza ze zdezorientowaniem. – Był to eliksir, który powoli osłabiał twoją obronę psychiczną, aż stałbyś się jedynie marionetką. – Harry wciągnął ostro powietrze. – Ale nie musisz już się tym martwić. Poppy podała ci antidotum, Harry. To koniec. Cały ten bajzel w końcu się skończył.

Harry nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Mimo wszystko Oklumencja nie zawiodła? To wszystko wina eliksiru? Starając się nie zasnąć, Harry mógł się tylko zastanawiać, co jeszcze zostało mu zrobione, gdy był nieprzytomny. Czy to naprawdę koniec, czy dopiero początek? Proszę, niech to się skończy, niech cały ten koszmar się skończy. Nie wiem, ile więcej zniosę.

- Odpoczywaj, Harry – powiedział Syriusz, przerywając ciszę. – Porozmawiamy o wszystkim później, gdy poczujesz się lepiej. Poppy powiedziała, że najlepszy będzie dla ciebie sen. Jest dość zdenerwowana tym, że schudłeś. Chyba będę potrzebował pożyczyć Zgredka na resztę wakacji albo może zaoferuję mu pracę, zamiast pracy u Dumbledore’a. Merlin jeden wie, że prawdopodobnie byłby tu szczęśliwszy, chociaż czasem może się tu nudzić.

- Syr-iusz – wymamrotał Harry ochrypłym głosem, a jego oczy powoli się zamknęły. – Bełkoczesz.

Syriusz zachichotał.

- Tak, prawda – przyznał, puszczając rękę Harry’ego i naciągając narzutę aż pod jego brodę. – Po prostu mnie przestraszyłeś, dzieciaku. Nie mogliśmy cię dobudzić, a odczuwałeś tak wielki ból… cóż, nigdy tak naprawdę nie widziałem jednego z twoich bólów głowy spowodowanych blizną, więc w pewien sposób otworzyło mi to oczy. – Syriusz westchnął, ostrożnie ścierając pot z czoła Harry’ego. – Idź spać, Harry. Będę tuż obok, obiecuję.

To wystarczyło, by Harry się poddał i pierwszy raz od dłuższego czasu zapadł w spokojny sen. Nie musiał spać z różdżką pod poduszką albo martwić się każdym dźwiękiem, powstałym w nocy. Był w domu, we własnym łóżku, a Syriusz był obok. Był bezpieczny.

^^^

Chłodny powiew otarł się o jego klatkę piersiową, niechętnie wyciągając Harry’ego z bezsennego snu. Wciąż był tak zmęczony, ale zimne powietrze nie chciało zniknąć. Drażniło go, zachęcając do obudzenia się. Oszołomiony Harry sięgnął po swoje okrycie, ale nie mógł go znaleźć. Jęknął w proteście, gdy delikatna dłoń spoczęła na jego ramieniu, przytrzymując go w miejscu. Palce zaczęły przeczesywać jego włosy, służąc jako odwrócenie uwagi, gdy zimna substancja została wtarta w jego pierś.

Gdy jego umysł zaczął się oczyszczać, Harry był w stanie dostrzec subtelne fale troski i współczucia. Ktokolwiek był w pokoju, wyraźnie nie chciał mu zrobi krzywdy. Ręce potarły bolesne miejsca w okolicy żeber, sprawiając, że Harry zrobił gwałtowny wdech. Kiedy ruchy nagle ustąpiły, Harry powoli otworzył oczy i zobaczył nieco zamazaną postać pani Pomfrey, która pochylała się nad nim. Zamrugał ze zdezorientowaniem, po czym przesunął wzrok i zobaczył, że w wypełnionym pokoju słońcem są jeszcze dwie inne osoby. Jedna osoba siedziała przy jego łóżku, a druga stała w nogach łóżka.

- Przepraszam, panie Potter – powiedziała pani Pomfrey, machając różdżką nad Harrym. Uczucie mrowienia rozprzestrzeniło się po klatce piersiowej Harry’ego, eliminując ból. – Wygląda na to, że eliksir uśmierzający ból przestało działać wcześniej niż oczekiwano. Obawiam się, że minie co najmniej godzina, nim będziesz mógł przyjąć kolejną dawkę. Większość twoich ran jest całkowicie wyleczona, ale twoje żebra oczywiście nadal się goją. Przez jakiś czas pewnie będą obolałe, więc sugeruję, żebyś się nie przemęczał.

Harry obserwował przez częściowo otwarte oczy, jak pani Pomfrey wraca do wcierania podobnej do kremu substancji w jego klatkę piersiową. Na szczęście tym razem nie było bólu, pozwalając Harry’emu zamknąć oczy i skoncentrować się na emocjach, które wysyłali inni z pokoju. Fale były kojące, komfortowe. Nie wiedział, co to było, ale zdecydowanie chciał się tego uchwycić. To było niemal odurzające, co zaczęło Harry’ego przerażać. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Dlaczego działo się to teraz?

- Twój organizm oczyści się z eliksiru łączącego umysły w ciągu dwudziestu czterech godzin bez żadnych skutków ubocznych – kontynuowała pani Pomfrey, naciągając narzutę na klatkę piersiową Harry’ego. – Wciąż przez kilka dni musisz być monitorowany, ale naprawdę wierzę, że eliksir nie przyniesie trwałych ubytków. Twoja magia ustabilizuje się w ciągu następnych dwóch dni, więc nie powinno być więcej epizodów.

- Innymi słowy, wciąż dochodzisz do siebie, więc musisz leżeć w łóżku, póki Poppy nie uzna, że jesteś zdrowy – wyjaśnił Syriusz ze swojego miejsca u boku Harry’ego.

Harry powoli ponownie otworzył oczy i spojrzał w sufit. Znał Syriusza na tyle dobrze, by wiedzieć, że bardzo dużo nie mówił. Przez następne kilka dni nie tylko będzie odpoczywał i nie wiedział, jak się ma z tym czuć. Tak, Syriusz zasługiwał na wyjaśnienie i wiele więcej, ale Harry naprawdę nie miał przyzwoitego wyjaśnienia swoich działań. Z żalu z powodu utraty jednego opiekuna porzucił drugiego, który prawdopodobnie odczuwał podobny ból, jeśli nie gorszy, niż jego własny. Harry mógł kochać Remusa jak ojca, ale Syriusz stracił brata i najlepszego przyjaciela, jedyną osobę, która pozostała mu z jego dzieciństwa.

Ta świadomość była zbyt okropna. Zamykając oczy, Harry nie mógł powstrzymać łez, które zaczęły spływać. Zrobił swojemu chrzestnemu piekło na ziemi i nie mógł winić nikogo poza sobą.

- Przepraszam – powiedział cicho Harry. Było tak wiele rzeczy, o które musiał przeprosić, że tak naprawdę nie wiedział, gdzie zacząć.

- Zostawimy waz dwóch samych – powiedział Viktor z nóg łóżka. – Gdybyście czegoś potrzebowali…

- Dziękuję, Viktorze – powiedział szczerze Syriusz. – Poppy, dam ci znać, jeśli nastąpią jakiekolwiek komplikacje. – Viktor i pani Pomfrey wyszli z pokoju bez słowa. Gdy drzwi się zamknęły, pomieszczenie wypełniła nieprzyjemna cisza. Oboje wiedzieli, że tak wiele jest do powiedzenia, ale nie mogli znaleźć słów. – Proszę, powiedz mi, co się stało, Harry – powiedział w końcu Syriusz błagalnym głosem. – Wszystko. Jak opuściłeś Hogwart, gdzie byłeś, jak to możliwe, że nie byliśmy w stanie cię wykryć… co się stało, gdy zostałeś porwany…

Harry westchnął, otwierając oczy. Równie dobrze możemy to mieć za sobą.

- Kiedy zobaczyłem Remusa – zaczął cicho, – ja… nie mogłem tego znieść. Czułem się, jakby część mnie zginęła. Jedyne, o czym myślałem to, że gdyby nie ja, nic takiego nie miałoby miejsca. – Syriusz chwycił rękę Harry’ego, ale pozostał cicho. – To wtedy usłyszałem, jak on potwierdza wszystko, czego tak długo się obawiałem. Jedyne wspomnienie, jakie mam o moim tacie to on, krzyczący do mojej mamy, żeby mnie zabrała i uciekała przed Voldemortem, ale nigdy nie zapomnę jego głosu. Początkowo podejrzewałem, że to Voldemort, ale był tak wyrozumiały i pocieszający. Powiedział mi, że to nie moja wina i że Remus mnie nie winił.

- Harry…

- Wiem, że głupio wierzyć głosowi w swojej głowie – kontynuował Harry trzęsącym się głosem. – Ja… wiem, że równie głupio zrobiłem, że mu uwierzyłem, gdy powiedział mi, że muszę cię chronić, że muszę odejść. Nie chciałem, ale był tak przekonujący. – Harry powoli odwrócił głowę i jego wypełnione łzami oczy napotkały zamazaną twarz Syriusza. Syriusz delikatnie otarł łzy, po czym przyłożył dłoń do policzka Harry’ego. – Nie mogłem stracić też ciebie, więc poprosiłem o Pomo.

- Głos? – zapytał zdezorientowany Syriusz.

Harry potrząsnął głową.

- Hogwart – powiedział cicho. – Poprosiłem ją o pomoc. Wezwała Fawkesa, który zabrał mnie do dormitorium, żebym mógł spakować kilka rzeczy. Nim opuściłem Hogwart, Fawkes zrobił coś dziwnego. Hogwart powiedział mi, że użył swojej magii, by mnie ochronić i uczynić mnie niewykrywalnym. Po tym, Fawkes zabrał mnie do Gringotta, żebym mógł wybrać pieniądze, po czym transportował mnie do pustego pokoju hotelowego. Zdołaliśmy trochę się przespać, po czym musieliśmy odejść. Fawkes wrócił do Hogwartu, a ja zostałem w mugolskim Londynie.

- Pozwól mi to dobrze zrozumieć – powiedział Syriusz ze zdumieniem. – Udało ci się uciec z miejsca, które Dumbledore zaczarował jak fortecę z pomocą zamku i zwierzaka samego Dumbledore’a? – Na widok nieśmiałego skinięcia Harry’ego, Syriusz roześmiał się. – Och, to niewiarygodne. Nigdy nie podejrzewaliśmy, że Fawkes był w to zamieszany, mimo że widzieliśmy wszystkie oznaki. Był niby przypadkiem na polowaniu, gdy okryliśmy, że zaginąłeś, bardzo dużo się tu kręcił i niezbyt współpracował, gdy go poprosiliśmy, żeby cię znalazł. Dumbledore po prostu myślał, że jest trudny. – Syriusz potrząsnął głową z niedowierzaniem i ponownie ścisnął dłoń Harry’ego. – Wybacz, dzieciaku – powiedział szczerze. – Co mówiłeś?

Harry zamknął oczy i westchnął ze zmęczeniem. Wkraczał na niebezpieczne terytorium. Powinien powiedzieć Syriuszowi, czy nie? Ma ujawnić wszystko, czy zachować to dla siebie?

- Naprawdę nie ma wiele do powiedzenia – odpowiedział cicho Harry. – Zmieniłem imię na Jonathan Orion Evans i dostałem pracę w szpitalu jako sanitariusz. Trzymałem głowę nisko, a uszy otwarte. Ja… eee… dowiedziałem się o sobie kilku rzeczy, które wciąż próbuję zrozumieć.

- Na przykład? – zapytał z ciekawością Syriusz.

Otwierając oczy, Harry zdecydował, że trzymanie rzeczy w tajemnicy przed Syriuszem na dłuższą metę spowoduje więcej problemów. Musiał być całkowicie szczery albo Syriusz nigdy więcej mu nie zaufa. Koncentrując się na otaczających go falach, Harry wyłapał ciekawość, nerwowość i subtelną nutę strachu. Proszę, nie bój się mnie.

- Jestem empatą, Syriuszu – powiedział w końcu. – Potrafię wyczuć emocje innych ludzi. To dlatego tak zareagowałem, gdy przywróciliście mi magię. Te wszystkie emocje mnie przytłoczyły.

Syriusz milczał przez dłuższą chwilę, po czym pociągnął Harry’ego w ramiona i przytrzyma go mocno.

- Och, Harry – powiedział współczująco. – N-Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony. Twoje wybuchy zawsze wydawały się powiązane z emocjami. Chyba nigdy nie myślałem, że tak szybko się to ujawni. – Syriusz ostrożnie rozluźnił uścisk i pozwolił Harry’emu się położyć. Wziął Harry’ego za ręce i przytrzymał je mocno. – Jest to bolesne?

Harry potrząsnął głową. Syriusz z pewnością przyjął to lepiej, niż Harry sądził.

- Przez większość czasu jest to uczucie niczym delikatna bryza – powiedział zgodnie z prawdą. – Jeśli zwracam uwagę, jestem tego świadom, ale jeśli jestem czymś innym zajęty, w ogóle mi to nie przeszkadza. Jeśli przebywam w pobliżu wielu ludzi, trudno mi określić, czyje to emocje, ale naprawdę nie jest to takie złe. – Harry spojrzał na Syriusza błagalnym wzrokiem. – Nie przeszkadza ci to, prawda? Wiem, że to nie jest normalne…

- Oczywiście, że mi to nie przeszkadza – powiedział stanowczo Syriusz. – Posiadanie takiej zdolności nie zmienia tego, kim ty jesteś i co dla mnie znaczysz. Pomogę ci z tym w każdy możliwy sposób. Naprawdę myślałeś, że odwrócę się od ciebie, Harry? – Harry odwrócił wzrok ze wstydem, dając Syriuszowi odpowiedź. Syriusz sięgnął do stolika nocnego, wziął okulary Harry’ego i wsunął je na nos chłopca. – Spójrz na mnie, Harry. – Nerwowa zieleń spotkała się ze zdecydowanym błękitem. – Nigdy cię nie opuszczę. Wiesz to. Mówiliśmy ci to niezliczoną ilość razy.

Łzy wypełniły mu oczy, gdy odwrócił wzrok. Remus nie tak dawno powiedział mu coś podobnego. Poczuł ulgę, że Syriusz nie uważał go za dziwaka, ale wciąż się bał, że Syriuszowi stanie się to samo, co Remusowi. Bał się, że znów zostanie sam, sierota bez rodziny. Jak mógł wrócić do tego, co było z Dursleyami, gdy przeżył posiadanie Syriusza i Remusa jako opiekunów?

- Harry, co się stało? – zapytał zmartwiony Syriusz. – Co takiego powiedziałem?

Harry nie mógł się zmusić do mówienia. Próbował wyrwać się, ale Syriusz nie zwolnił uścisku z jego dłoni. Był zbyt słaby i zmęczony, by dalej walczyć, więc poddał się frustracji.

- Remus powiedział, ze on też nigdy nas nie opuści! – krzyknął, odsuwając się od oszołomionego Syriusza. – Obiecał! – Harry zwinął się w kłębek, ignorując iskry bólu wydobywające się z żeber. Wszystko, co zakopał w sobie, wychodziło na powierzchnię, zwłaszcza to, co działo się w Ministerstwie i jak znalazł Remusa. – Dlaczego musiał umrzeć? – wyszeptał. – Dlaczego?

W tym momencie Harry nie dbał o to, czy zachowuje się dziecinnie. Nic nie miało sensu. Remus umarł, a Syriusz zachowywał się rozsądnie. Syriusz nie był nigdy rozsądny! Syriusz był nieprzewidywalny i nieustępliwy! Nic z tego nie było w porządku! Dlaczego nic nie było tak, jak powinno? Co będzie dalej? Przez drzwi przejdzie profesor Snape z uśmiechem na twarzy i zadeklaruje miłość wszystkim Gryfonom?

- Och, Merlinie – powiedział Syriusz zszokowany. – O Merlinie! Oczywiście! To wszystko nabiera sensu! Nie mogę uwierzyć, że byliśmy tak głupi! Ale co innego miałeś sobie pomyśleć? – Syriusz przeniósł się, by usiąść na skraju łóżka Harry’ego i ponownie delikatnie wciągnął trzęsącego się nastolatka w ramiona. – Tak bardzo cię przepraszam, Harry – powiedział szczerze. – Nigdy nie pomyślałem, że tak to zinterpretujesz. Powinienem tam być. Powinien tam ktoś być, by ci wszystko wyjaśnić.

Harry próbował poskładać w całość to, co powiedział Syriusz, czując, jak mężczyzna go puszcza i sadza twarzą w twarz. Co miał na myśli, mówiąc „zinterpretuje”? Co tu było do wyjaśnienia? Harry zaczął się zastanawiać, czy został trafiony zaklęciem Confundus albo czymś podobnym, ponieważ absolutnie nic nie miało sensu. Ludzie, którzy żyją, oddychają. Ludzie, którzy żyją, nie są tak nieruchomi, jak był Remus.

- Harry, spójrz na mnie – powiedział stanowczo Syriusz i czekał, aż Harry posłucha. – Harry, rozumiem, że może cię to zszokować, ale Remus nie umarł tamtej nocy. Był ciężko ranny i umarłby, gdyby Poppy nie wprowadziła go w zaczarowany sen. Zasadniczo musiała wprowadzić jego ciało w zastój, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się trucizny. To był jedyny sposób.

Harry popatrzył na Syriusza w całkowitym szoku. Łzy spłynęły po jego twarzy, a oddychanie stało się trudne. Nie mógł w to uwierzyć. Harry potrzebował całej swojej siły, by pojąć, że Remus żyje. Cokolwiek Syriusz mówił wchodziło jednym jego uchem, a wychodziło drugim, podczas gdy słowa mężczyzny odbijały się echem w jego umyśle. „Remus nie umarł tamtej nocy.” Jak to możliwe? „Remus nie umarł tamtej nocy.” Jeśli to była prawda, gdzie teraz był Remus? „Remus nie umarł tamtej nocy.” Czy nic mu nie było?

- On żyje? – zapytał cicho Harry. – Lunatyk żyje?

- Tak, Harry – powiedział powoli Syriusz. – Luniek żyje. Jest teraz w swoim pokoju, wciąż w zaczarowanym śnie. Musimy podawać mu antidotum w małych dawkach, ponieważ jest wilkołakiem. Jego organizm nie toleruje zbyt dobrze niektórych składników. Są powolne postępy. Poppy przewiduje, że będzie w stanie go obudzić pod koniec sierpnia, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Robimy dla niego wszystko, co w naszej mocy, Harry. Obiecuję.

Harry przełknął nerwowo ślinę. Nie mógł się nie zastanowić, czy nie ma czegoś, co mogłoby pomóc. Pomagał ludziom w szpitalu. Dlaczego nie mógłby pomóc Remusowi? Wiedział, że nie byłby w stanie wyleczyć Remusa, ale jeśli mógł przyspieszyć jego powrót do zdrowia, może powinien spróbować?

- Mogę go zobaczyć? – zapytał z nadzieją Harry.

Syriusz posłał mu współczujące spojrzenie.

- Kiedy poczujesz się lepiej, dzieciaku – powiedział, czochrając jego rozmierzwione włosy. – Wiem, że nie jest to coś, co chciałbyś usłyszeć, ale jak tylko wyzdrowiejesz, razem zajmiemy się Lunatykiem, w porządku?

Harry niechętnie skinął głową. Prawdopodobnie lepiej, jak będzie całkowicie zdrowy. Wiedział, że będzie musiał powiedzieć Syriuszowi o swojej drugiej zdolności, ale nie chciał wzbudzać w Syriuszu nadziei. A co, jeśli nie mógł pomóc Remusowi? Nie mógł jeszcze kontrolować tej zdolności, to ona kontrolowała jego. Co jeśli nie pozwoli mu wyleczyć Remusa? Nie wyleczyć. To nie jest rzeczywiste uzdrawianie. Pomaga tylko ludziom dojść do siebie. Tylko tyle byłem w stanie zrobić.

- O reszcie możemy porozmawiać później – powiedział Syriusz, wstając, zdjął okulary Harry’ego i odłożył je na stolik nocny. – Nie dawałem ci zasnąć dłużej, niż powinienem.

Harry ledwie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Jak mógł spać po tej bombie, którą zrzucił na niego Syriusz? Harry próbował, ale słyszenie o wyzdrowieniu Remusa było ważniejsze, niż sen.

- Ale…

- Harry – ostrzegł Syriusz. – Naprawdę chcesz, żeby Poppy była na ciebie zła?

Harry potrząsnął głową, prostując się i podciągając kołdrę pod brodę, by ukryć nagą, posiniaczoną klatkę piersiową. Naprawdę nie chciał tkwić w łóżku dłużej, niż to konieczne, a wiedział, że jedynym sposobem, by temu zapobiec, jest wypełnianie rozkazów pani Pomfrey.

- Naprawdę przepraszam, że spowodowałem tyle kłopotów – powiedział szczerze Harry.

Syriusz uśmiechnął się lekko, podnosząc fiolkę ze stolika nocnego Harry’ego.

- Wiem, Rogasiątko – powiedział łagodnie, wyjmując korek. – Powinieneś wiedzieć, że jesteś uziemiony i przeprowadzimy kilka rozmów o twojej tendencji chronienia wszystkich przed tym, co ty przechodzisz. Ja tu jestem opiekunem, a nie na odwrót. Ja powinienem chronić ciebie. Tego chciałby twój ojciec, dobra?

Harry skinął posłusznie głową. Logicznie rzecz biorąc, miało to sens, ale w głębi serca Harry chciał chronić rodzinę. Nie wiedział, dlaczego zwyczajnie nie mógł zaufać Syriuszowi, że zajmie się wszystkim. Dlaczego czuł, że to on musi stanąć przeciwko wszystkim mrocznym siłom świata? Ponieważ wszyscy oczekują, że będę ich wybawcą, ponieważ jestem chłopcem, który przeżył. To było proste. W chwili, gdy Harry wszedł do czarodziejskiego świata, stał się tym, kim wszyscy chcieli, żeby był. Nawet w wieku jedenastu lat, nikt nie powiedział mu, że powstrzymanie Quirrela było złe. Nikt nie skarcił go za starcie z bazyliszkiem, szesnastoletnim Tomem Riddlem, czy nawet Dementorami. Harry był obrońcą i nie wiedział, czy tak łatwo mógł odpuścić.

- Harry? – zapytał Syriusz zaniepokojonym tonem. – Co jest nie tak?

Wzdychając, Harry tylko wzruszył ramionami. To będzie trudne.

- Po prostu nie wiem, jak być obojgiem – powiedział cicho, siadając i wpatrując się w Syriusza, błagając go o zrozumienie. – Wszyscy chcą, żebym był chłopcem, którzy przeżył, a ty chcesz, żebym był dzieckiem. Chciałbym wiedzieć, jak to jest być normalnym. Wiem tylko, że gdy ty i Remus weszliście w moje życie, byłem szczęśliwy. Mam rodzinę, która mnie kochała za to, kim jestem i nie mogłem znieść utraty tego. – Przygryzając wargę, Harry wypuścił oddech, starając się kontrolować swoje emocje. Naprawdę nie chciał się już załamywać. – Ja… po prostu nic nie mogę na to poradzić.

Syriusz usiadł przy łóżku Harry’ego i wypuścił długi oddech.

- Harry, kim chcesz być? – zapytał delikatnie. – Musisz przestać próbować zadowolić wszystkich, ponieważ to niemożliwe do osiągnięcia. Zaufaj mi, wiem, co mówię. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będziesz w stanie być normalnym nastolatkiem i winię za to twoich krewnych i Dumbledore’a. Zostałeś wrzucony w czarodziejski świat i był to błąd. Naprawdę nie wiem, co sobie Dumbledore myślał, o ile cokolwiek myślał. Rozumiem, że to trudne, ale musisz przestać myśleć, że wszyscy inni są ważniejsi od ciebie. Twoi rodzice sądzili, że twoje życie jest na tyle warte, by oddać za ciebie swoje… i ja też tak twierdzę. To właśnie wybieram, Harry. Jestem świadomy niebezpieczeństwa, ale walczę dalej. To mój wybór. Gdybym tego nie chciał, nie robiłbym tego.

To właśnie Harry chciał usłyszeć, nawet jeśli nie chciał w to wierzyć. Rozumiał, że Syriusz i Remus mieli prawo dokonywać własnych wyborów, tak jak robili przez lata. Harry nie mógł im tego odebrać tak samo, jak oni nie mogli odebrać tego jemu. To był prosty fakt, wciąż trudny do zaakceptowania. Nie miał kontroli nad decyzjami innych. Zapomniał o jednej z pierwszych teorii, które Syriusz i Remus go nauczyli: „skup się na tym, co możesz kontrolować”. To niesamowite, jak trudno było zaakceptować teorię, która dotyczyła tych, o których dbał.

Syriusz położył dłoń na ramieniu Harry’ego i delikatnie zachęcił go do położenia się.

- Po prostu o tym pomyśl, w porządku? – zapytał łagodnie. – Poppy zostawiła eliksir uspokajający, który pomoże ci się odprężyć. Przez twoją ostatnią wizję nie chcemy podawać ci jakichkolwiek eliksirów nasennych. Łatwiej cię obudzić, jeśli jest to naturalny sen. – Syriusz uniósł fiolkę do ust Harry’ego. – Tylko łyk, dzieciaku.

Harry posłusznie pociągnął łyk eliksiry i natychmiast poczuł efekt. Jego ciało odprężyło się i wszystko zdawało się mgliste. Zamrugał ze zmęczeniem, gdy Syriusz otulił go i przeczesał dłonią jego włosy. Pochylając się ku dotykowi, Harry westchnął z zadowoleniem i zamknął oczy. Pociąg do krainy snów był zbyt silny, by z nim walczyć, więc Harry zrobił jedyną rzecz, jaką mógł. Uległ ciemności.

^^^

Kilka godzin później obudziły Harry’ego szepty. Leżał częściowo na boku z głową odwróconą od drzwi. Co zaskakujące, ból żeber był znacznie mniejszy, co sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak długo spał. Jego umysł powoli oczyścił się, pozwalając mu wychwycić oznaki niepokoju, zapału i nerwowości. Przewracając się całkowicie na plecy, Harry próbował skoncentrować się na głosach, ale były zbyt ciche, by cokolwiek dosłyszeć.

Ktoś delikatnie chwycił jego dłoń, pocierając kciukiem jej wierzch w kojącym geście. Harry powoli odwrócił głowę w stronę osoby, która trzymała go za rękę i częściowo otworzył oczy. Był zaskoczony, dostrzegając starczące, fioletowe włosy Tonks, wyraźnie widoczne nawet w słabo oświetlonym pokoju. Jego ruch nie pozostał niezauważony i szepty ustały. Wolną ręką Tonks sięgnęła do stolika nocnego Harry’ego, chwyciła jego okulary i wsunęła mu je na nos. Wszystko się wyostrzyło, pozwalając Harry’emu zobaczyć, że Tonks rozmawiała z Viktorem Krumem, który stał w nogach łóżka.

Tonks położyła swoją wolną rękę na czole Harry’ego, po czym odsunęła ją.

- Jak się czujesz? – zapytała łagodnie. – Wciąż jesteś blady i nieco cieplejszy, niż normalnie, ale biorąc pod uwagę to, co się stało, chyba powinniśmy być wdzięczni.

Harry zamrugał. W świetle nie mógł całkowicie jej zobaczyć, ale widział wystarczająco, by zobaczyć zmartwienie na jej pozbawionej ran twarzy. Nie mógł powstrzymać przeklęcia w myślach za to, że wcześniej nie pomyślał o jej stanie. Była jedną z osób, które walczyły przez niego ze śmierciożercami.

- Nie jesteś ranna, prawda? – zapytał Harry ochrypłym głosem. – Moja tarcza zadziałała?

Tonks lekko klepnęła Harry’ego w ramię.

- Po tym wszystkim, co przeszedłeś, martwisz się tylko o to? – zapytała z niedowierzaniem. – Musimy poważnie popracować nad twoimi priorytetami, maleńki. – Harry skrzywił się słysząc, jak nazwała go Tonks. Tak naprawdę nie był już mały. – Musimy też poważnie porozmawiać o twoim lekceważeniu autorytetu. Kingsley i ja jesteśmy wyszkolonymi aurorami, ty nie. Dlaczego odczuwasz potrzebę ochrony nas przed czymś, do czego nas szkolono?

Harry westchnął, zamykając oczy.

- N-Nie wiem – powiedział zgodnie z prawdą. – Chciałem tylko chronić moją rodzinę. Nie chciałem, by ktokolwiek inny umarł, ponieważ Voldemort ma obsesję na moim punkcie. Mama, tata i Cedric zostali zabici, Remus jest teraz w zaczarowanym śnie oraz przeze mnie zostało zaatakowane mugolskie sąsiedztwo.

- Harry! – skarciła go Tonks. – Nie możesz obwiniać się za czyny Sam-Wiesz-Kogo! Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, słyszysz? – Harry odwrócił twarz, zmuszając Tonks do tego, by odwróciła mu ją z powrotem. – Spójrz na mnie, Harry – powiedziała stanowczo i czekała, aż chłopak posłucha. – Tak, działania Sam-Wiesz-Kogo wydają się formować się wokół ciebie, ale nie możesz obwiniać się za swoją obsesję. Zawsze robiłeś wszystko, co w twojej mocy, żeby go powstrzymać. Czasami to nie wystarczy, ale przynajmniej próbujesz. To więcej, niż robi wielu ludzi na tym świecie.

Ale to nadal boli, kiedy zawodzę. Nadal czuję, że wszystkich zawiodłem.

Tonks westchnęła zirytowana i wbiła głowę w materac.

- Nie mogę w to uwierzyć! – krzyknęła z frustracją, podnosząc głowę i spoglądając na Viktora. – Pomóż mi z nim! Wyraźnie mnie nie słucha!

Viktor bezradnie wzruszył ramionami.

- Jak możesz się dziwić? – odparł. – Już podczas turnieju widziałem, że Harry jest niezwykle opiekuńcza wobec tych, na których mu zależy. Wyraźnie to powiedział, gdy byłem zainteresowany zalotami Hermiony. To oczywiste, że od tego czasu nic się nie zmieniło. Biorąc pod uwagę to, co się stało z panem Lupinem, chyba nie możesz go obwiniać za takie zachowanie?  Też bym tak się zachował, gdyby moja rodzina była w niebezpieczeństwie.

To wyraźnie nie było to coś, co Tonks chciała usłyszeć.

- Viktor! – skarciła go. – Powinieneś być po mojej stronie!

Viktor ponownie wzruszył ramionami.

- Nie mówię, że ma rację – powiedział zgodnie z prawdą. – Mówię tylko, że rozumiem, skąd mu się to wzięło. Nie zrobiłabyś tego samego, gdyby on był w niebezpieczeństwie? Nie zaryzykowałabyś wszystkiego, żeby go chronić? Po tym, co widział, jak możesz spodziewać się, że dalej będzie dzieckiem jak każde inne?

Tonks założyła ramiona na piersi i skrzywiła się.

- Głupi mężczyźni zawsze się przeciwko mnie zmawiają – mruknęła z irytacją.

- Oczywiście – powiedział Viktor i wyszczerzył się do Harry’ego. – Czasami my, mężczyźni, musimy trzymać się razem. Poza tym, uważam, że to pan Black powinien karcić Harry’ego, nie my. Jak byś się czuła, gdyby ktoś ciągle na ciebie krzyczał za twoje błędy? Jesteśmy tu, żeby pomóc Harry’emu, a nie sprawiać, żeby poczuł się gorzej.

Na to trochę za późno. Harry był wdzięczny za wsparcie Viktora, ale nie mógł pozbyć się uczucia, że zasługiwał na to, co chcą w niego rzucić Tonks, Syriusz, profesor Dumbledore i reszta Zakonu. Ostatnio uczynił tak wiele błędów, że stracił rachubę. Syriusz i Tonks mieli rację. Miał problem z tym, by pozwolić innym podjąć walkę, skoro tak wiele ludzi uważało, że należy ona do niego. Wskazała to rozmowa z Syriuszem. Może miał on rację. Może te lata spędzone z Dursleyami pozostawiły blizny, których jeszcze nie zauważył.

Zamykając oczy, Harry podciągnął się do pozycji siedzącej i poczekał, aż minie lekka fala zawrotów głowy, sprawiająca, że poczuł się lekko niepewny. Czuł, jak dłoń potarła delikatnie jego ramię i oszołomienie powoli minęło. Zalały go lekkie fale niepokoju, przypominając mu, że w pokoju były jeszcze dwie osoby, które już się ze sobą nie kłóciły. Westchnął głęboko, otwierając oczy.

- Proszę, nie kłóćcie się – poprosił. – Wiem, że przez wiele miesięcy będą na mnie krzyczeć i zasługuję na to. Zagroziłem tak wielu ludziom, ponieważ nie potrafiłem zaufać innym, że robią to, co cały czarodziejski świat uważa za moją odpowiedzialność. Ja…

Harry został pociągnięty do gwałtownego uścisku, nim mógł kontynuować. Miał przeczucie, że w najbliższej przyszłości będzie w tej pozycji dość często. Ze wszystkich dziewczyn, które znał, Tonks była najmniej skłonna do otwartego okazywania emocji. Często szła drogą Syriusza i chowała się za humorem, żeby złagodzić napięte sytuacje. Harry uznał to za znak, że Hermiona, Ginny, a zwłaszcza pani Weasley będą niezwykle emocjonalne. Nie wiedział, czy się wzruszyć, że są ludzie, którym na nim zależy, czy też bać się ich przybycia. Odkąd ujawniły się jego umiejętności, powstrzymywał się od kontaktu fizycznego tak bardzo, jak to możliwe.

- Przepraszam, Harry – powiedziała łagodnie Tonks, wciąż obejmując go opiekuńczo. – Tak bardzo przepraszam. Viktor ma rację. Powinniśmy ci pomagać, nie cię ranić. Razem sobie z tym poradzimy. Pomożemy ci zobaczyć, że nie jesteś sam, bez względu na wszystko. – Tonks odsunęła się i spojrzała Harry’emu w oczy. – Słyszysz mnie? Nie jesteś sam! Jesteśmy w tym razem. Czarodziejski świat może się walić, że spycha swoje problemy na nastolatka. Wcześniej czy później będą musieli stanąć w obronie samych siebie, a osobiście wolę, by było to wcześniej.

- Jestem pewien, że Charlie będzie chciał o tym wszystkim później usłyszeć – powiedział Viktor rozbawionym tonem, po czym uśmiechnął się do Harry’ego.- Powiedział, że będziesz zachowywać się jak jego matka, gdy Harry został znaleziony.

Tonks spiorunowała Viktora wzrokiem.

- A skąd niby wiesz, jak zachowuje się Molly? – zapytała ochronnie. – Tylko raz ją spotkałeś!

Viktor tylko wzruszył ramionami i wstał.

- Charlie i Bill powiedzieli mi o niej wszystko – powiedział od niechcenia. – Czy mogłabyś teraz odpowiedzieć na pytania Harry’ego, czy ja mam to zrobić?

Tonks przewróciła oczami i potrząsnęła głową.

- Właśnie do tego zmierzałam! – odparła. – Czy to możliwe, że pozwolisz mi porozmawiać z moim bratankiem bez ciągłego przerywania? Gdybym chciała, żebyś coś dopowiedział, poprosiłabym o to.

Harry czuł się, jakby był w trakcie treningu ścigających, obserwując, jak członkowie drużyny przerzucają kafel od jednego do drugiego. Powiedzenie, że był zdezorientowany było niedopowiedzeniem. Kiedy Tonks i Viktor zmienili się w Rona i Hermionę?

- Eee… Naprawdę nie chcę wam przerywać, ale co się tu dzieje? – zapytał nerwowo Harry. – Myślałem, że Charlie jest w Rumunii, a ty, Viktorze, powinieneś być w Bułgarii. Czy to nie jest środek sezonu Quidditcha?

Viktor i Tonks wymienili spojrzenia, po czym skupili uwagę z powrotem na Harrym.

- Cóż, obecnie jestem na urlopie z przyczyn osobistych – wyjaśnił Viktor. – Kiedy wrócił mój list do ciebie, skontaktowałem się z panem Blackiem. Powiedział mi, że zaginąłeś. Zaoferowałem pomoc i od tego czasu tu jestem. – Harry miał zamiar zaprotestować, ale Viktor uniósł dłoń i uciszył go. – Harry, zaginąłeś i zostałeś schwytany przez Sam-Wiesz-Kogo. Gdzie indziej miałbym być? Moja drużyna nie była zbyt szczęśliwa, ale są rzeczy ważniejsze rzeczy niż gra.

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Nie pozwól, żeby Ron to usłyszał – powiedział żartobliwie. – Dla niego nic nie jest ważniejsze od Quidditcha.

Tonks przeczesała dłonią włosy Harry’ego.

- Och, nie sądzę, by się z tym zgodził – powiedziała porozumiewawczo. – Cała rodzina Weasleyów się o ciebie martwiła. Są źli na Syriusza, że blokuje sieć Fiuu i domaga się, by nikt cię nie odwiedzał, póki nie będziesz gotowy. – Tonks wyszczerzyła się na widok pełnego ulgi westchnięcia Harry’ego. – Powinieneś wiedzieć, że znaleźliśmy twoją różdżkę. Była trochę zwęglona, ale Ollivander twierdzi, że w ciągu tygodnia będzie jak nowa. Byłaby szybciej, ale jest lekki problem, ponieważ nikt oprócz ciebie nie może jej dotknąć.

Harry ponownie westchnął z ulgą. Szczególnie lubił swoją różdżkę i nie chciał jej zastępować. Spoglądając na swój nagi prawy nadgarstek, Harry przygryzł nerwowo wargę.

- Znaleźliście coś jeszcze? – zapytał cicho.

Tonks i Viktor wymienili spojrzenia, po czym Tonks sięgnęła do stolika nocnego Harry’ego i wyciągnęła wyglądający znajomo zegarek.

- Syriusz wspomniał, że będziesz go szukał – powiedziała, zakładając mu go na nadgarstek. – Znaleźliśmy też twój klucz do Gringotta, który Syriusz obiecał ukryć do twoich siedemnastych urodzin. Oczywiście, Syriusz twierdził też, że nigdy więcej nie opuścisz domu. Myślę, że tym razem może naprawdę tak sądzić.

Harry zamknął oczy, przyciskając prawy nadgarstek do klatki piersiowej i opierając się o poduszkę. Zawsze cenił każdy prezent, który otrzymał od swoich opiekunów, bez względu na to, jaki był mały. Tamtej nocy tak wiele zostawił za sobą, ale zegarek Remusa nigdy nie opuścił jego nadgarstka. Harry wiedział, że Syriusz ma pełne prawo odebrać mu wszelkie przywileje. Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mu to. Po raz pierwszy w życiu, Harry nie był chętny na powrót do Hogwartu. Chciał spędzić ze swoimi opiekunami jak najwięcej czasu. Chciał pomóc Remusowi dojść do siebie. Chciał popracować nad swoim zwyczajem pakowania się w kłopoty.

Tonks delikatnie pchnęła Harry’ego, żeby się całkowicie położył, po czym otuliła go.

- Prześpij się, Harry – powiedziała, zdejmując jego okulary i odkładając je na stoliku nocnym. – Poppy będzie tu za kilka godzin z następną porcją eliksirów i prawdopodobnie listą rzeczy, które możesz zjeść. Przez ostatnie kilka dni byłeś na eliksirach odżywczych, żeby pomóc twojemu ciału odzyskać siły. – Tonks uniosła fiolkę ze stolika nocnego, odkorkowała ją i przyłożyła do ust Harry’ego. – Tylko łyk.

Harry skrzywił się, ale zrobił, co mu kazano. Naprawdę nie chciał spać, ale zorientował się, że lepiej słuchać, niż protestować. Oni wiedzą lepiej. Muszę im zaufać. Jego oczy powoli się zamknęły, a uchwyt na prawym nadgarstku poluzował. Tak wiele już przeze mnie przeszli. Czuł, jak palce zostały przyciśnięte do boku jego szyi, gdy powoli tracił przytomność. Żadnego więcej bólu. Nie… sprawię im… żadnego więcej… bólu.

Ponownie pochwyciła go ciemność.

 

2 komentarze:

  1. Och,może w końcu Harry nauczy się ufać dorosłym wokół niego,oby. Voldi tylko czeka na jego pomyłki i słabości. Mam nadzieję,ze Wilk przeżyje i wszystko będzie z nim Ok. Pełen emocji rozdział:-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, no naprawdę fantastycznie, Remus żyje przyznam się szczerze że miałam takie przypuszczenia, ale naprawdę źle zrobili że nie rozmawiali z nim po tamtej nocy... och Harry chyba szczęśliwy, że nawet Viktor zrezygnował z gry i zaczął poszukiwać go...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń