Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 24 października 2020

MH - Rozdział 7 – Z miłości do ojca

Następnym razem, gdy Harry się obudził, Syriusz był przy jego łóżku ze śniadaniem. Oczywiście była to tylko owsianka, ale z pewnością to lepsze, niż nic. Syriusz nie był zadowolony, że Harry mógł zjeść tylko połowę, ale biorąc pod uwagę miniony tydzień, nie było zaskoczeniem to, że Harry nie mógł dużo zjeść. Serwowanie posiłków nie znajdowało się na liście priorytetów śmierciożerców, poza tym był w najlepszym razie znikomy w ciągu ostatniego miesiąca. Był zbyt zmartwiony wszystkim, co działo się dookoła, z tym Voldemortem, Syriuszem, swoimi umiejętnościami i pracą.

Jak się okazało, pani Pomfrey wpadła, kiedy spał i dała Syriuszowi garść eliksirów, które miały pomóc w końcowym etapie powrotu do zdrowia. Jednak połknięcie ich nie było łatwe. Po trzecim Harry nagle poczuł się wyjątkowo niedobrze i był zmuszony do położenia się, podczas gdy Syriusz położył wilgotną szmatkę na jego czole. Jego żołądek powoli się uspokoił, pozwalając mu na szybkie wypicie pozostałych dwóch eliksirów. Harry nie mógł pojąć, dlaczego nikt nie zdołał zrobić eliksirów, które smakowałyby mniej niż okropnie. Raczej jest to coś, co zrobiłby Snape, żeby mnie zirytować.

Po sprawdzeniu, czy nie ma żadnych skutków ubocznych, Syriusz chwycił ubrania na zmianę i pomógł Harry’emu wyjść z łóżka, po czym zaprowadził go do łazienki. Harry zignorował subtelne fale zawrotów głowy, jak również otaczające go fale opiekuńczości, gdy mył się i przebierał. Kilka razy musiał usiąść na brzegu wanny, kiedy jego wzrok stawał się mętny, ale poradził sobie samodzielnie. Spoglądając w lustro, Harry dostrzegł, jaki jest blady i jaka szczupła stała się jego twarz w ciągu ostatniego tygodnia. Zobaczył też bladą bliznę, która zaczynała się na prawej krawędzi jego szczęki i schodziła w dół na szyję. Harry przesunął palcami po znaku, starając się przypomnieć, skąd się wzięła. Najprawdopodobniej od wybuchu.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi, po czym otworzyły się. Syriusz wetknął głowę, po czym całkowicie wszedł. Fale troski wzmogły się i dołączył do nich niepokój. Syriusz delikatnie odciągnął rękę Harry’ego od blizny.

- Ciesz się, że tylko tyle masz, Rogasiątko – powiedział łagodnie. – Snape powiedział, że po wybuchu byłeś w okropnym stanie. Próbowaliśmy cię znaleźć, ale Voldemort miał bardzo dużo osłon wokół tego miejsca. Nikt nie mógł użyć żadnej magii bez jego wiedzy. Proszę, uwierz mi, Harry. Nigdy bym cię tam nie zostawił.

Harry popatrzył na swojego ojca chrzestnego ze łzami w oczach. Jak mógł nie wierzyć, że Syriusz zrobi cokolwiek innego niż poruszenie nieba i ziemi, aby go znaleźć? Jego wątpliwości nigdy nie dotyczyły zdolności Syriusza do chronienia go. Opierały się głównie na lęku i niepowodzeniach samego Harry’ego. Unosząc trzęsącą się dłoń, dotknął delikatnie twarzy Syriusza i natychmiast ogarnął go wybuch poczucia winy i rozpaczy. Szybko cofnął rękę i zachwiał się, ale Syriusz go złapał.

- Co jest, Harry? – zapytał ze zmartwieniem Syriusz, starając się pomóc chłopcu wyjść z łazienki.

Mrugając, by odsunąć zdezorientowanie, Harry rozejrzał się i dostrzegł, że Syriusz pomaga mu wrócić do pokoju. Poczucie winy i rozpacz były teraz na tym samym poziomie, co inne emocje Syriusza.

- Eee… to znowu szaleje – powiedział, pocierając czoło. – Nie mogłem tego zablokować. Choć nigdy wcześniej nie stało się to przez dotyk.

Syriusz nagle zatrzymał się.

- To wciąż się dzieje? – zapytał zmartwiony. – Czy sprawiam ci ból?

Harry ostrożnie dotknął dłoni Syriusza, która spoczywała na jego ramieniu i westchnął z ulgą, gdy nic się nie zmieniło.

- Nie – powiedział z uśmiechem. – Może to tylko jednorazowa sprawa.

- A może twoja magia wciąż się zmienia – odparł Syriusz, idąc z Harrym do jego pokoju. – Szczerze mówiąc, nie jest to moja działka. Bycie prawdziwym empatą bez polegania na zaklęciach jest niezwykle rzadkie. Istnieją różne typy empatii. Niektórzy polegają na dotyku, inni na zapachu – podobnie jak wilkołaki i są ci najrzadsi , którzy potrafią po prostu wyczuwać emocje. Niestety w mojej rodzinnej bibliotece nie ma wielu książek na ten temat. Wydaje mi się, że moi przodkowie byli bardziej zainteresowani nauką czarnej magii.

Harry spojrzał na zatroskaną twarz Syriusza i przygryzł dolną wargę. Wciąż czuł poczucie winy Syriusza i czuł się okropnie z tym, że przez niego jego ojciec chrzestny się tak to odczuwał.

- Wiem, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś, Syriuszu – powiedział Harry, spuszczając wzrok na ziemię. – Nie masz powodu czuć się winny. To moja wina. Śmierciożercy przeszukiwali okolicę, w której się zatrzymałem. Były tam rodziny… dzieci. Nie chciałem, żeby je zabito, więc poprosiłem Fawkesa, żeby mnie zabrał na ulicę pokątną. Pomyślałem, że gdybym został zauważony gdzieś poza mugolskim Londynem, to ataki zostaną odwołane.

Syriusz owinął ramię wokół barków Harry’ego i pociągnął go bliżej.

- Przypuszczam, że możliwość wyczuwania ich emocji też nie pomogła – powiedział w zamyśleniu. – Tonks i Kingsley powiedzieli Zakonowi o twojej konfrontacji z nimi przy Dziurawym Kotle. Zdajesz sobie sprawę, że Voldemort spodziewał się, że zrobisz coś takiego, prawda? W całym Londynie czekali szpiedzy, aż się pojawisz. Kilku schwytanych śmierciożerców to przyznało.

Harry przytaknął z żalem.

- To ma sens – powiedział cicho. – Byli niesamowicie przygotowani. – Patrząc prosto przed siebie, Harry nie mógł przestać myśleć o minionym miesiącu. Tyle się wydarzyło, a większości można było uniknąć. Nie mogę uwierzyć, że tak się dałem wrobić. W chwili, gdy usłyszałem głos taty w Ministerstwie powinienem wiedzieć, że coś jest naprawdę źle.

- Voldemort wykiwał wielu ludzi, Harry – powiedział Syriusz zgodnie z prawdą. – Jest mistrzem manipulacji. Nie mogę sobie wyobrazić, co zrobiłbym na twoim miejscu. Pewnie też bym posłuchał Jamesa. Tamtej nocy wiele osób popełniło błędy, nie tylko ty. Wtrącili się ci, którzy powinni zostawić nas w spokoju, a niektórzy złamali obietnice. Ważne jest to, abyśmy więcej nie popełniali tych błędów.

Harry desperacko chciał zapytać, o kim Syriusz mówi, ale zorientował się, że mówi on niejasno z jakiegoś powodu. Coś jeszcze wydarzyło się tamtej nocy, gdy Harry opuścił Hogwart albo krótko po tym; coś, co wciąż gniewało Syriusza. Powie mi, gdy będzie gotowy. Wiem, że to zrobi.

 Wchodząc do pokoju, Harry powstrzymał jęk, gdy Syriusz pomógł mu wrócić do łóżka. Następne kilka tygodni z pewnością będzie wyzwaniem. Syriusz będzie wyjątkowo nadopiekuńczy i zniesie niezależności Harry’ego, który spędził miesiąc technicznie na samodzielnym życiu i posiadaniu pracy na pełen etat. Harry wiedział, że Syriusz ma prawo się tak zachowywać. Ale jeśli tak było, to czemu czuł potrzebę krzyknąć na Syriusza, żeby przestał?

Prawdopodobnie dlatego, że to właśnie zawsze słyszałem doktorowi Rolandsowi, kiedy próbował zachowywać się nadopiekuńczo. Muszę pamiętać, że Syriusz ma prawo być nadopiekuńczy. Szczególnie po tym, przez co musiał przeze mnie przejść.

- Harry? – zapytał Syriusz, wyrywając Harry’ego z myśli. – Co jest nie tak?

Nic. Wszystko.

- Tylko myślę – powiedział Harry, wzruszając ramionami. Zmień temat, Harry. – Chyba chcesz poznać resztę, prawda? – Nie była to do końca idealna zmiana tematu, ale z pewnością taka, która odciągnie go od sprzecznych impulsów krążących po jego głowie.

Syriusz przeczesał dłonią włosy, siadając przy łóżku Harry’ego.

- Tylko, jeśli jesteś na to gotowy – powiedział. – Nie będę naciskać, ale w końcu będziesz musiał o tym mówić. Ministerstwo od kilku dni nęka Dumbledore’a, aby dowiedzieć się, co się stało po tym, jak zostałeś porwany. Jak dotąd byłeś jedyną osobą, która faktycznie była w kryjówce Voldemorta.

Harry nie mógł powstrzymać jęku, ukrywając twarz w dłoniach. Ostatnią rzeczą, jakiej Harry chciał było wplątywanie tego w Ministerstwo. Nie obchodziło go to, kim był Minister. To miejsce widział jedynie chłopiec, który przeżył, nie Harry.

- Ale ja nic nie wiem – zaprotestował Harry. – Kiedy tam przybyłem nie byłem w najlepszym stanie, a kiedy to miejsce opuszczałem byłem bardziej skoncentrowany na ucieczce niż na rozglądaniu się po otoczeniu. Miejsce znajdowało się na odludziu. Potrzebowałem kilku godzin, by znaleźć drogę i wezwać Błędnego Rycerza.

- Wezwałeś Błędnego Rycerza przebrany za śmierciożercę? – zapytał zaskoczony Syriusz.

Harry bezradnie wzruszył ramionami.

- Naprawdę nie miałem wielkiego wyboru – powiedział rzeczowo. – Śmierciożerca wszedł do mojej celi, by napawać się tym, jak blisko są złapania ciebie i będę musiał patrzeć, jak umierasz! Co miałem zrobić? Myślałem, że Remus jest martwy! Nie chciałem stracić też ciebie! – Odwracając głowę, Harry walczył, by się uspokoić, ale to nie działało. Dlaczego to nie działało?

Syriusz z frustracją przesunął dłonią po twarzy.

- Przepraszam, dzieciaku – powiedział szczerze. – Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Chyba jestem po prostu zaskoczony. Przy obecnym stanie rzeczy jestem zaskoczony, że wpuścili cię do autobusu.

- Nie dałem im wielkiego wyboru – przyznał cicho Harry. – Gdy już w nim byłem, ale ujawniłem, kim jestem i byli chętni zrobić wszystko.

Syriusz prychnął na ten komentarz.

- Oczywiście, że tak – wymamrotał, siadając na krześle. – Jesteś „Wybrańcem”.

Harry popatrzył na Syriusza zdezorientowany. Nagle poczuł, że o wiele więcej przegapił, niż początkowo myślał. Co zostało wydrukowane w „Proroku Codziennym”, co przegapił? Czy to był powód, Fawkes rozwiązał problemy w taki sposób, jaki to zrobił?

- Czym? – zapytał niepewnie Harry.

Syriusz przeklął się w myślach.

- Niczym, Harry – powiedział szybko. – Po prostu czarodziejski świat jest swoim zwykłym myślącym tylko o sobie światkiem. Możemy porozmawiać o tym później… kiedy będziesz silniejszy. To naprawdę nie jest takie ważne. Obiecuję, że wyjaśnię ci wszystko, ale myślę, że przez to, co przeszedłeś, masz pierwszeństwo.

Pojmując wskazówkę, Harry odetchnął głęboko i opowiedział resztę swojej historii. Opowiedział Syriuszowi o doktorze Rolandsowi, swojej pracy w szpitalu i ludziach, których poznał. Wyjaśnił kilka swoich obowiązków, w tym powiedział o „opowieściach na dobranoc” na oddziale dziecięcym. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na wspomnienie dzieci czekających na każde jego słowo. Była to część dnia, na którą zawsze czekał. To było niesamowite, jak satysfakcjonujące było niesienie innym radości.

Wracając do teraźniejszości, Harry kontynuował, wyjaśniając, jak zdał sobie sprawę ze swoich zdolności empatycznych i jak wykorzystywał swoją pozycję w szpitalu, by je przetestować. Wciąż wahał się, czy powiedzieć Syriuszowi o swojej umiejętności pomagania ludziom w leczeniu. Przysięgam, że powiem mu, jak już pomogę Remusowi. Harry ujawnił swoje cotygodniowe spotkania z Fawkesem i jak dowiedział się o atakach na mugolskie sąsiedztwa. Potem przeszedł do trudniejszego tematu swojego uwięzienia w kryjówce Voldemorta. Powiedział Syriuszowi, co mógł zapamiętać i zauważył nerwowe spojrzenie na twarzy Blacka, kiedy ujawnił, co odkryła McDaniels, choć nie wiedział, czy był nerwowy z powodu tego, czego się dowiedziała czy że Voldemort o tym wiedział.

Po trzech godzinach rozmowy, Harry był zaskoczony, gdy Syriusz wezwał Zgredka. Skrzat domowy z Hogwartu pojawił się szybko i natychmiast zaczął skakać, mówiąc Harry’emu, jaki jest szczęśliwy, że „Wielki Harry Potter” był bezpieczny, w domu ze swoim „wilkiem i psem”. Syriusz szybko położył kres proklamacjom Zgredka, że Harry był największym czarodziejem wszechczasów, prosząc skrzata o przyniesieniu obiadu. Zgredek zniknął z pyknięciem, po chwili pojawiając się ponownie z dwoma tacami. Syriusz odstał trzydaniowy posiłek, podczas gdy Harry miał do wyboru wiele nijakich potraw.

Harry i Syriusz jedli w ciszy, obaj głęboko pogrążeni w myślach o tym, czego dowiedzieli się w ciągu ostatnich kilku dni. Potrzeba zobaczenia Remusa stała się nie do zniesienia. Czy wyglądał tam samo? Czy wciąż wydawał się martwy? Jaki będzie, gdy się obudzi? Czy nadal będzie tym samym Remusem, czy też trucizna zadziałała nie tylko fizycznie? To była przerażająca myśl. Remus zawsze był tak miły, że łatwo było zapomnieć o wilku.

Jedząc swoją zupę, Harry nie zauważył sporadycznych spojrzeń Syriusza. Nie podejrzewał niczego, póki jego miska zupy była w połowie pusta. Wszystko zaczęło się robić mgliste, a prosta czynność trzymania łyżki była trudna. Mrugając ze zmęczeniem, Harry ledwie zauważył, że Syriusz delikatnie wyciąga łyżkę z jego dłoni i odkłada na tacę. Kiedy jego oczy zaczęły opadać, Harry zdał sobie sprawę, że do jego zupy dodano czegoś mocnego. Zdrajca.

- Syr-usz – powiedział sennie Harry, gdy mężczyzna ułożył go tak, by całkowicie się położył.

- Wiem, dzieciaku – powiedział Syriusz, przeczesując dłonią wilgotne włosy Harry’ego. – Wiem, że nie chcesz, ale wciąż dochodzisz do siebie. Poppy powiedziała, że sen jest dla ciebie najlepszy. Tylko kilka godzin, a wtedy będziesz mógł zobaczyć Lunatyka, w porządku?

Nie mogąc już walczyć ze snem, Harry zamknął oczy i szybko odpłynął. Był tak senny, że nie zauważył zaklęć monitorujących, które Syriusz rzucił wokół jego łóżka, po czym wyszedł z pośpiechu.

^^^

Otaczała go ciemność. W ciemności spoczywały chłód, nienawiść i złość. Dla normalnego człowieka, sytuacja byłaby przerażająca, ale dla niego, był to dom. Był to dom od lat. Wywoływał strach i był dobrze znany, ale to nie wystarczyło, by konkurować z szesnastoletnim chłopcem z blizną na czole w kształcie błyskawicy. Atakował miasta i zabijał niezliczone ilości ludzi, jednak to Harry Potter wciąż pokrywał pierwszą stronę „Proroka Codziennego”. Ponieważ Harry Potter uciekł, cały czarodziejski świat był optymistycznie nastawiony. Ponieważ Harry Potter uciekł, musiał opuścić swoją doskonale ukrytą kryjówkę i oddelegować na emeryturę kilku śmierciożerców z powodu ich niekompetencji.

 To żałosne, jak bardzo czarodziejski świat polegał na zwykłym nastolatku. Po ataku na Charing Cross Road, „Prorok Codzienny” mógł jedynie donosić o możliwych lokalizacjach, gdzie mógł znajdować się ”Wybraniec”. Wystarczyło zabić miasto ludzi, a wzbudził strach w całym społeczeństwie. Wystarczyło porwać chłopca, który przeżył, a wszystko się zatrzymało. Wiedział, że powinien natychmiast zabić chłopca, ale wziął za pewnik bezruch chłopaka. Zostawił go za długo samego.

Harry Potter z pewnością był zagadką. Jak na kogoś, kto zmierzył się z tak wielkim bólem, Potter miał niezwykłą siłę woli. Byłby atutem, gdyby zmienił zdanie. Teraz musiałby być zabity. Straszne marnowanie talentu, ale jego los został przesądzony. Harry Potter udowodnił, że potrafi przechytrzyć śmierciożerców i miał irytujący zwyczaj przeżywania podobnych, śmiertelnie niebezpiecznych sytuacji. Istniał też mały fakt, że Harry Potter został światłem nadziei dla obłudnego świata czarodziejów. Zabicie maskotki byłoby pierwszym krokiem do zapewnienia sobie zwycięstwa.

To prawie komiczne, jak ludzie byli głupi. Nawet po ogłoszeniu ucieczki Pottera, „Prorok Codzienny” prowadził dzienne raporty o jego statusie, powiadamiając wszystkich (w tym jego wrogów), jaki delikatny był chłopiec. Najwyraźniej powrót do zdrowia Pottera postępował wolniej niż oczekiwano. Ministerstwo nie miało jeszcze od niego wiadomości, a Dumbledore niczego nie ujawniał. To wzbudziłoby jego podejrzenia, gdyby Severus Snape nie ujawnił, że Black uniemożliwia wszystkim odwiedzenie nastolatka. Nikt nie mógł wejść do ukrytego domu poza kuzynką zdrajcy krwi, Nimfadorą Tonks i medyczką z Hogwartu.

To było kolejne przeoczenie. Powinien wiedzieć, że zdrajca krwi wezwie tylko osobę, której uważał, że pomoże Harry’emu Potterowi w powrocie do zdrowia, a Poppy Pomfrey była jedyną medyczką, która była świadoma tego, że Potter był rzeczywiście wyjątkowy. Mimo wszystko nikomu nie ujawniła żadnego ze swoich odkryć. Akta medyczne Harry’ego Pottera były najlepiej chronionymi dokumentami w Hogwarcie (według Snape’a). Nikt nie mógł zobaczyć zawartości bez Pomfrey i opiekuna, który wyraził na to zgodę, co uniemożliwiło Snape’owi odkrycie sekretów Pottera. Te sekrety były ostatnią informacją, której potrzebował, by właściwie zaplanować porażkę Pottera.

Kiedy Potter ponownie się pojawi, jego śmierć będzie powolna i bolesna. Ostatecznie będzie błagał o śmierć.

Na jego twarzy pojawił się powolny, sadystyczny uśmiech z powodu wielu możliwości. Znał ostateczną słabość chłopaka i miał zamiar ją wykorzystać.

^^^

- SYRIUSZ!

Siadając szybko, Harry rozejrzał się po słabo oświetlonym pokoju, jednak był sam. Oddychał ciężko, jakby właśnie przebiegł kilometr jak najszybciej potrafił. Jego koszulka była przesiąknięta potem i przylegała do niego jak druga skóra. Ogarnęła go panika, gdy szybko zrzucał z siebie kołdrę i wyskakiwał z łóżka, chwytając przy tym swoje okulary z szafki nocnej. Coś było nie tak. Wiedział o tym i miało to coś wspólnego z Syriuszem. Ignorując lekką falę zawrotów głowy, Harry podbiegł do drzwi i otworzył je. Musiał szybko znaleźć Syriusza. Nie wiedział dlaczego, ani czemu go to tak poruszyło. Wiedział tylko, ze nie poczuje się dobrze, póki nie zobaczy, że Syriusz był bezpieczny.

Harry chwycił się ściany i poczekał, aż zawroty głowy miną, nim wyszedł na słabo oświetlony korytarz. Jedynym dźwiękiem był jego własny niespokojny oddech. Było zbyt cicho. Harry nie lubił ciszy. Przypominała mu przebywanie w celi. Przypominała Harry’emu o wczesnych porankach w szpitalu, gdy nie pozostawało nic innego niż myśleć o prześladującej go przeszłości. Przez ciszę jego wyobraźnia miała tendencję przejmować nad nim kontrolę.

Odgłos kogoś wbiegającego po schodach tylko wzmógł panikę Harry’ego. W jego umyśle nie było miejsca na logikę. W tym momencie nie miało znaczenia to, jak zabezpieczony był Dwór Blacków. Harry mógł myśleć tylko o tym, że intruz zrobił coś Syriuszowi i teraz szedł po niego. Nie był wystarczająco silny, by stawić czoła napastnikowi. Ledwie mógł stać bez zawrotów głowy. Wracając do trybu przetrwania, Harry wycofał się w cień, modląc się, by nie został zauważony. Cały strach szybko zniknął na widok Syriusza wbiegającego w korytarz. Odprężając się lekko, Harry wyszedł z cienia i natychmiast został zbadany przez Syriusza.

- Harry, co się stało? – zapytał gorączkowo Syriusz. – Czy to twoja blizna? Twoja magia? Koszmar?

Harry potrząsnął głową.

- Tylko przeczucie – powiedział cicho. Teraz zabrzmiało to głupio, ale wydawało się to tak prawdziwe. Było to tylko świadomość, że Syriuszowi grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ktoś chciał skrzywdzić Syriusza, ale nie wiedział, kto. To było zarówno żenujące, jak i denerwujące. Miał prawie szesnaście lat, a zachowywał się jak dziecko, wariujące z powodu snu czy koszmaru. Dlaczego był takim emocjonalnym wrakiem?

Syriusz odetchnął z ulgą, po czym objął Harry’ego ramieniem.

- W porządku, dzieciaku – powiedział z uspokajającym uśmiechem. – Jesteśmy tu bezpieczni, okej? Nikt nie może tu wejść bez pozwolenia, nawet Dumbledore. Tonks pomyślała, że będziemy dzisiaj potrzebować trochę czasu sam na sam i zdecydowała się wyciągnąć Wiktora do jakiegoś pubu. Prawdę mówiąc, sądzę, że po prostu chcieli zaznać innego środowiska do kłótni. Ta dwójka nigdy się ze sobą nie zgadza.

Harry mógł tylko skinąć głową, gdy Syriusz poprowadził go z powrotem do pokoju. Wciąż wydawało się dziwne, że Wiktor i Tonks byli tak blisko, biorąc pod uwagę to, że spotkali się zaledwie kilka tygodni temu. Z drugiej strony ja potrzebowałem jeszcze mniej czasu, żeby przekonać się do Tonks. Samozwańcza ciotka Harry’ego z pewnością miała podejście do ludzi. Była jak kobieca wersja Syriusza, ale bardziej niezdarna.

- Czy oni się spotykają? – zapytał Harry, siadając na skraju łóżka.

Syriusz zagapił się na Harry’ego, po czym wybuchnął śmiechem.

- Wiktor i Tonks? – zapytał, siadając na krześle przy łóżku. – Myślę, że najpierw by się zabili. Dogadują się na tyle, ile muszą. Wiktor uważa, że Tonks jest irytująca, a Tonks twierdzi, że Wiktor jest cały czas zbyt poważny. Poza tym oboje przyjaźnią się z Charliem Weasleyem, więc muszą się znosić. – Syriusz poczochrał włosy Harry’ego, po czym usiadł z powrotem. – Dzięki za ten śmiech, dzieciaku. Naprawdę tego potrzebowałem. – Jego uśmiech powoli zniknął, patrząc na chłopca. – Chcesz o tym porozmawiać?

Harry wzruszył ramionami, nerwowo pocierając kark.

- Po prostu miałem przeczucie, że grozi ci niebezpieczeństwo i spanikowałem – powiedział nieśmiało. – Było tak cicho i trochę przypominało mi to…

- Moment, gdy byłeś więziony? – zaproponował Syriusz. Harry skinął głową, spuszczając wzrok na podłogę. – Harry, po tym, co się stało, to zrozumiałe, że jesteś trochę podenerwowany. Przepraszam, że nie było mnie, gdy się obudziłeś. Molly wezwała pomoc. Najwyraźniej Ron, Hermiona i Ginny doprowadzają ją do szaleństwa. Chcą cię zobaczyć, jeśli jesteś na to gotowy.

Harry przygryzł wargę. Czy był gotów stawić czoła przyjaciołom? Nie całkiem. Czy był gotów powiedzieć im, przez co przeszedł? Zdecydowanie nie. Czy był gotów ujawnić sekrety, które skrywał od lat? Nigdy nie będę na to gotowy.

- Eee… może po tym, jak zobaczę Remusa? – zapytał z nadzieją Harry.

- Może być – powiedział Syriusz, wstając i wyciągając rękę do Harry’ego. – Jesteś gotowy na krótką podróż?

Harry skinął głową, biorąc dłoń Syriusza i został szybko pociągnięty do pozycji stojącej. Jego wzrok stał się na chwilę rozmyty, zmuszając go do szybkiego zamrugania i poczekania, aż miną lekkie zawroty głowy. To już stawało się irytujące, a zdarzyło się tylko kilka razy. Harry nie wiedział, dlaczego tym razem wracał do siebie tak długo. Cóż, nigdy wcześniej nie miałem stłumionej magii. To prawdopodobnie normalne.

- Przepraszam za to – powiedział szczerze Syriusz. – Ciągle zapominam, że sporadyczne zawroty głowy są częstym objawem ubocznym większości eliksirów od Poppy. Czy wszystko w porządku, czy musisz usiąść z powrotem?

Harry potrząsnął głową, pragnąć, by wszystko wróciło na właściwe miejsce. Nie zamierzam zwymiotować. Jestem zbyt blisko zobaczenia Remusa.

- Nic mi nie jest – nalegał Harry. – Jak długo mam jeszcze brać te leki?

Syriusz złapał luźno Harry’ego pod prawą ręką, by go podeprzeć.

- Poppy odmówiła mi odpowiedzi na to pytanie, gdy ją o to zapytałem – powiedział, gdy powoli wyszli z pokoju. – Wydaje mi się, że ramy czasowe zależą od osoby, w zależności od tego, jak silny magicznie jesteś. Poppy była również niezadowolona twoją utratą wagi, więc dwa razy dziennie podawała ci mikstury odżywcze.

- Nie schudłem aż tyle – zaprotestował Harry, idąc w stronę zamkniętych drzwi do pokoju Remusa.

Syriusz spojrzał na niego z uniesioną brwią.

- Harry, w ciągu miesiąca straciłeś prawie sześć kilogramów! – powiedział z niedowierzaniem, zatrzymując się pod drzwiami Harry’ego. – Dla kogoś, kto tak naprawdę nie miał dodatkowych kilogramów to jest powód do niepokoju! Czy ty w ogóle jadłeś?

Harry bezradnie wzruszył ramionami

- Nie byłem głodny – powiedział cicho. Jak miał się martwić o jedzenie, gdy tyle się działo?

Syriusz potrząsnął głową, przekręcając klamkę i pchnął drzwi.

- Cóż, Poppy nie jest zadowolona, ja także – powiedział stanowczo. – Pamiętasz, jak bardzo podobało ci się to, jak Dumbledore i Poppy zajmowali się tobą podczas Turnieju?

Harry nie mógł powstrzymać jęku irytacji. Wtedy nienawidził ultimatum i z pewnością teraz będzie go szczerze nienawidził, zwłaszcza, jeśli w grę chodziła pani Pomfrey. Ta kobieta była tak uparta, że Harry zawsze robił to, czego chciała, tylko po to, żeby zostawiła go w spokoju. Patrząc wstecz, Harry zdał sobie sprawę, że nadopiekuńczy charakter pani Pomfrey zaczął się przed jego trzecim rokiem. Wtedy tak naprawdę zmieniło się nastawienie wszystkich względem niego. To był szok, gdy dowiedzieli się, że rozpieszczony wybawca czarodziejskiego świata był tylko maltretowanym dzieckiem.

Gdyby Syriusz mnie uratował, prawdopodobnie umarłbym w tym domu.

Ta noc była punktem zwrotnym w życiu Harry’ego. Ponieważ Harry zaprzyjaźnił się z Midnightem, odszukał psa w Hogwarcie i zażądał dopowiedzi. Ponieważ Midnight pomógł chłopcu w potrzebie, Harry utworzył z Remusem Lupinem relację ojciec-syn. Harry nie chciał myśleć, jak wyglądałoby jego życie, gdyby wciąż mieszkał z Dursleyami. To życie wydawało się być takie odległe. Był wtedy zupełnie inną osobą; niezależną i naiwną. Harry wciąż miał w sobie niezależność, ale emocjonalnie był całkowicie zależny od swojej rodziny. Dlatego wciąż nie mógł uwierzyć, że w taki sposób zostawił Syriusza.

Wzdychając z frustracją, Harry wszedł do Syriusza do pokoju i natychmiast podszedł do łóżka. Nie mógł się zmusić do mrugania, patrząc na postać, która zdawała się być zastygnięta w czasie. Charakterystyczne jasnobrązowe włosy wciąż miały ślady siwizny, co świadczyło o tym, w jakim stresie żył wilkołak. Klękając przy łóżku, Harry ostrożnie przesunął palcami po niezwykle szczupłej twarzy, która wciąż nosiła na sobie oznaki zatrucia srebrem. Fioletowe linie, które wcześniej były tak wyraźne, wyblakły, teraz lekko zabarwiając skórę. Remus wciąż był tak zimny. Gdyby Harry nie wiedział, że jest inaczej, uwierzyłby, że jego opiekun naprawdę nie żyje.

Syriusz przysunął krzesło i skinął na Harry’ego, by usiadł.

- Wezwę Molly i powiem jej, że Ron, Hermiona i Ginny mogą nas odwiedzić – powiedział, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. – Wiem, że ciężko ci patrzeć na Lunatyka, gdy jest w takim stanie. Po prostu pamiętaj, że wkrótce wstanie i będzie na nas wrzeszczeć, że robimy coś głupiego. – Syriusz ścisnął ramię chłopaka, po czym ruszył w stronę drzwi, by zostawić Harry’ego i Remusa samych.

- Syriuszu – powiedział Harry, spoglądając przez ramię, a jego ojciec chrzestny zatrzymał się i spojrzał na Harry’ego z ciekawością. – Dziękuję. – Dziękuję za zrozumienie. Dziękuję, że jesteś Syriuszem.

Syriusz wyszczerzył się i mrugnął do Harry’ego.

- Nie ma o czym mówić, dzieciaku – powiedział. – Nie spiesz się.

Harry obserwował, jak Syriusz wychodzi i zamyka drzwi, po czym odwrócił się do Remusa. Szybko wkradła się w niego nerwowość, gdy wziął rękę Remusa we własną i przyłożył lewą do czoła Remusa. Zamykając oczy, Harry skoncentrował się na wspomnieniach o Remusie. Pamiętał spotkanie go w skrzydle szpitalnym i rozmowę o „byciu mrocznym”. Pamiętał, gdy Remus stał się jego opiekunem tymczasowym. Remus tak wiele przez niego przeszedł tamtego roku, jednak nigdy go nie opuścił. Remus traktował go jak syna.

W jego głowę wlały się wspomnienia lata po tym gorączkowym roku. Duet stał się trio i powstała wyjątkowa rodzina. Remus w końcu miał przyjaciela, którego potrzebował przez ostatnie dwanaście lat, a Harry miał dwoje rodziców. Harry pamiętał mistrzostwa świata i te wiele momentów, gdy zwyczajnie obserwował, jak jego opiekunowie zachowują się jak niedojrzali dowcipnisie, którymi kiedyś byli. Boże Narodzenie i bitwa na śnieżki. Bal Bożonarodzeniowy. Następstwa drugiego zadania, kiedy Harry załamał się, ponieważ czuł, że nie może sprostać wszystkim oczekiwaniom. Potem były następstwa trzeciego zadania. Harry nie wiedział, co by zrobił, gdyby Syriusz i Remus nie pomagali mu na każdym kroku.

Ostatni rok w Hogwarcie był całkowitą katastrofą. Harry wiedział, że jego opiekunowie przeszli przez wiele po ataku na pociąg, ataku Malfoya, Umbridge, jego wizjach, przesłuchaniu w Ministerstwie, jego wybuchach, GD, nauce do SUM-ów i bitwie w Ministerstwie. Harry nie mógł powstrzymać łez, gdy przypomniał sobie widok Remusa zaatakowanego przez Pettigrew. Ból, który musiał czuć Remus, gdy jego ciało przeszyła trucizna… i bycie całkowicie bezradnym…

Walcząc o utrzymanie koncentracji, Harry pozwolił energii przepłynąć przez siebie i skoncentrował się na miłości do swojego przybranego ojca. Wróć do nas, Lunatyku. Potrzebujemy cię. Na czole Harry’ego zaczął zbierać się pot. Jego mięśnie zaczęły drżeć z bólu. Jego oddech stał się ciężki. Czuł, jak jego ciało słabnie, ale zignorował to. Dłonie Remusa były teraz ciepłe w jego własnych. Działało! Głowa Harry’ego zaczęła pulsować, ale nie miało to znaczenia. To naprawdę działało!

Ból zaczął przeważać nad rozgrzewającym uczuciem, które dostarczała płynąca magia. Harry przygryzł wargę, by powstrzymać się od krzyku. Chciał przestać, ale to był Remus. Jeszcze troszkę. Potrafię zrobić to dla Remusa. Wiem, że mogę. Szybko poczuł zawroty głowy, zmuszając Remusa do oparcia głowy na piersi Remusa. Próbował kontynuować, ale zagubił się w morzu dezorientacji. Jego lewe ramię opadło na bok, gdy ciepło, które zalewało jego ciało, zniknęło, pozostawiając ból i pustkę. Harry nie mógł zmusić się do ruchu. Był tak zmęczony, zbyt zmęczony.

Szybko nadszedł sen.

^^^

Drzwi otworzyły się tylko na tyle, by pewien animag wsunął w nie głowę i uśmiechnął się z westchnięciem na widok Harry’ego, opierającego głowę na piersi Remusa. Zostawił Harry’ego godzinę temu i doszedł do wniosku, że Harry zdążył zasnąć. Cokolwiek Harry powiedział Remusowi, musiało go to wykończyć. Niewielu tak naprawdę wiedziało, jak blisko Harry był z Remusem Lupinem, ponieważ Remus był tak prywatną osobą. Syriusz zdawał sobie sprawę z długich rozmów, które Harry i Remus prowadzili na „poważne” tematy. Remus był tym „poważnym” rodzicem, a Syriusz tym zabawnym. W tym momencie Harry potrzebował „poważnego” rodzica, żeby pomógł mu rozwiązać problemy. To był główny powód, dlaczego Syriusz podjął się zachowywania się bardziej jak Remus.

Otwierając całkowicie drzwi, Syriusz wszedł cicho do pokoju i ukląkł obok chrześniaka. Delikatnie położył dłoń na jego ramieniu, jednak szybko ją cofnął, gdy zauważył, że jego koszulka jest całkiem przesiąknięta potem. Syriusz ostrożnie położył dłoń na karku Harry’ego i niemal krzyknął z przerażenia. Chłopiec był rozpalony! Kiedy to się stało? Godzinę temu Harry’emu nic nie było!

Syriusz ostrożnie wziął Harry’ego w ramiona i położył go na podłodze. Właśnie wtedy Syriusz zauważył, że gorączka była najmniejszym z jego zmartwień. Twarz Harry’ego była zaczerwieniona, oddech nierówny, a jego ciało okresowo drżało. Nie wiedząc, co robić, Syriusz spojrzał w stronę drzwi i zobaczył trzy postacie gapiące się na niego w szoku. Harry nigdy mi tego nie wybaczy.

Czas z pewnością nie był po jego stronie, gdy Syriusz zerwał się na równe nogi.

- Wy troje zostańcie tu z nim – nakazał. – Muszę wezwać Poppy. Gdyby coś się stało, natychmiast po mnie przyjdźcie.

Hermiona Granger i Ginny Weasley podbiegły do Harry’ego, biorąc jedną z jego dłoni w swoje ręce. Ronald Weasley pozostał w drzwiach, a jego oczy rozszerzyły się w szoku na widok swojego najlepszego przyjaciela, leżącego bezradnie na podłodze. Wiedząc, że przynajmniej Hermiona i Ginny go usłyszały, Syriusz jak najszybciej wybiegł z pokoju. W miarę upływu sekund nie padło ani jedno słowo. Hermiona przeczesała palcami wilgotne włosy Harry’ego, podczas gdy Ginny delikatnie przesunęła dłonią po boku jego twarzy, obie miały nadzieję, że ich działania wystarczą, by go obudzić.

Ron w końcu zdołał otrząsnąć się i podejść. Był ostrzeżony, tak jak Hermiona i Ginny, że Harry wciąż dochodził do siebie, ale pozwolił sobie wierzyć, że Syriusz znów był nadopiekuńczy. Wiedział, że Harry był uczestnikiem eksplozji i schwytany przez śmierciożerców dla Sami-Wiecie-Kogo. Czekali długie trzy dni, gdy to większość jego rodziny pomagała w poszukiwaniach. Była to mile widziana niespodzianka, gdy Charlie wyszedł z kominka i oznajmił, że Harry się znalazł. Ron, Hermiona i Ginny natychmiast zapytali, kiedy mogą zobaczyć swojego przyjaciela, jednak dowiedzieli się, że Syriusz zabronił odwiedzin. Harry dochodził do siebie po obrażeniach odniesionych podczas schwytania, po wyczerpaniu i stłumieniu magii. Było dużo do pokonania, ale to był Harry. Harry zawsze wychodził ze swoich obrażeń. Tym razem też da radę… prawda?

Siadając na skraju łóżka, Ron obserwował, jak Hermiona i Ginny patrzą z niepokojem na Harry’ego, dotykając jego twarzy i włosów. Już miał powiedzieć, żeby przestały, gdy coś otarło się o jego ramię, powodując, że krzyknął z przerażeniem i zerwał się na równe nogi. Odwracając się, Ron wpatrywał się szeroko otwartymi oczami na widok ciężko oddychającego Remusa Lupina, który słabo wyciągał dłoń. Oczy wilkołaka były nadal zamknięte i nie wydawał się być świadom swojego otoczenia. Jednakże, gdy Remus przemówił, nie można było zaprzeczyć temu, co chodziło mu po głowie.

- Harry? – zapytał cicho Remus, po czym ponownie zapadł w głęboki sen.

Ron, Hermiona i Ginny wpatrywali się w Remusa przez dłuższą chwilę, po czym podświadomie uzgodnili ten sam sposób reakcji.

- SYRIUSZ! – krzyknęli wszyscy.

^^^

Wszystko było tak ciepłe i spokojne, ale jednocześnie dziwnie. Leżał w wygodnym łóżku, ale z jakiegoś powodu nie mógł się poruszyć. Dlaczego nie mógł się poruszyć? Jego umysł był zamglony i pulsował z bólu. Kiedy to się stało? Nie pamiętał nic, co by robił, a mogłoby spowodować tak wiele bólu – fizycznego i psychicznego. Jęcząc, Harry poruszył jedyną częścią swojego ciała, która chciała posłuchać: swoją głową, nawet jeśli było to bolesne. Nie wiedział, co się dzieje i nie obchodziło go to. Chciał tylko, by ból ustał.

Łagodne palce przeczesały jego włosy, rozpraszając go, gdy coś przebiło jego ramię. Harry próbował zaprotestować, ale nagłe stłumienie bólu szybko go powstrzymało. Wszystko powoli rozjaśniło się, pozwalając Harry’emu przypomnieć sobie, co próbował zrobić i jakie to było trudne. To pewnie dlatego teraz czuję się tak okropnie. Harry powili otworzył oczy i zobaczył kilka nieco zamazanych postaci, wpatrujących się w niego. Natychmiast rozpoznał panią Pomfrey i Syriusza. Z trzecią twarzą miał problem. Było coś znajomego w tym człowieku, ale Harry nie potrafił określić, co to było.

Zamykając oczy, Harry zmusił się do relaksu i poczuł subtelne fale niepokoju, nerwowości i strachu, zmieszanych z ulgą. Westchnął i otworzył ponownie oczy. To z pewnością będzie trudne.

- Co się stało? – zapytał Harry ochrypłym głosem.

- To właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć, szczeniaku – powiedział łagodnie znajomy głos. – Łapa wychodził z siebie ze zmartwienia, gdy znalazł cię tu wczoraj nieprzytomnego.

Harry sapnął z zaskoczenia. To niemożliwe, prawda?

- Lunatyk? – zapytał z nadzieją.

- Zgadza się – powiedział Remus, opierając dłoń na boku twarzy Harry’ego. – A ponieważ oboje mamy reżim łóżkowy, Poppy uznała, że najlepiej trzymać cię tutaj. W ten sposób możemy mieć na siebie oko. – Przesunął dłoń i przyłożył ją do czoła Harry’ego. – Poza tym, mamy wiele do omówienia.

Harry nie mógł oderwać wzroku od Remusa, podczas gdy pani Pomfrey zaczęła go badać pod kątem jakichkolwiek oznak utrzymującej się choroby.

- Ale wszystko z tobą w porządku, prawda? – zapytał. – Trucizna…

- Wciąż dochodzę do siebie, Harry – powiedział szczerze Remus, przeczesując włosy Harry’ego i ignorując szepty między Syriuszem a panią Pomfrey. – Nie wiem, co zrobiłeś ani jak to zrobiłeś. Poppy mówi, że mój powrót do zdrowia przyspieszył o całe trzy miesiące. Nadal będę się od czasu do czasu męczył i potrzebował dwa razy dziennie brać eliksiry, ale przynajmniej nie muszę już pozostawać w śpiączce. Ty z drugiej strony cierpisz na wyczerpanie magiczne… znowu. To spore osiągnięcie jak na kogoś, kto wciąż dochodzi do siebie po stłumieniu magii.

Harry przygryzł nerwowo wargę.

- Jak wiele Syriusz ci powiedział? – zapytał. Był rozdarty. Część niego chciała, żeby Remus wiedział wszystko, żeby Harry mógł uniknąć powtarzania wszystkiego, podczas gdy jego druga część chciała, by Remus nie wiedział o wszystkich błędach, które Harry popełnił, działając bez przemyślenia.

Remus uśmiechnął się ze zrozumieniem.

- Otrzymałem krótkie wprowadzenie – powiedział z rozbawieniem. – Mogę tylko powiedzieć, że przepraszam, szczeniaku. Gdybym nie dał się zaskoczyć, nic z tego by się nie wydarzyło. – Harry poruszył się, by zaprotestować. – Nie, Harry. Myślę, że wszyscy musimy zaakceptować część winy. Wszyscy popełniliśmy błędy. Ważne jest to, żebyśmy się na nich uczyli i nie powtarzali ich. Tak naprawdę tylko to możemy zrobić.

Pani Pomfrey odchrząknęła.

- No to panie Potter – powiedział surowo. – Czy zechciałbyś wyjaśnić, co się stało?

Harry musiał szybko pomyśleć. Ujawnienie swoich zdolności Syriuszowi i Remusowi było jedną rzeczą, ale powiadomienie pani Pomfrey oznaczało, że wszyscy się dowiedzą. Na to zwyczajnie nie był gotowy.

- Po prostu chciałem, żeby wyzdrowiał – powiedział Harry, odwracając wzrok. To jest prawda… tylko brakuje niektórych szczegółów.

Syriusz usiadł na brzegu łóżka, podniósł okulary ze stolika nocnego i wsunął je na twarz Harry’ego, sprawiając, że wszystko zrobiło się wyraźne. Harry zamrugał kilka razy, by jego oczy się przyzwyczaiły, podczas gdy Syriusz chwycił go za rękę.

- Harry, Poppy wie – powiedział Syriusz szczerze. – Musiałem jej powiedzieć. Już miała podejrzenia, kiedy testy wykazały, że twoja magia jest o wiele bardziej aktywna, niż powinna.

Harry zamknął oczy i wypuścił długi oddech. Nie mógł uwierzyć, że Syriusz to zrobił. To był jego sekret, który mógł utrzymać lub powiedzieć! Było to coś, co chciał zatrzymać dla siebie! Nie chciał, żeby ludzie traktowali go jak dziwadło albo eksperyment naukowy. Nie wszyscy zwyczajnie zaakceptują go tak, jak Syriusz.

- Syriusz nie miał wyboru, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Rozumiemy, że nie chcesz, żeby wszyscy o tym wiedzieli, ale Poppy jest, mówiąc bez ogródek, twoim uzdrowicielem. Musi wiedzieć, żeby pomóc ci najlepiej, jak potrafi. Syriusz powiedział nam, że twoja umiejętność wariuje odkąd twoja magia wróciła. Co jeśli ponownie zacznie wariować, ale w podobny sposób, jak wtedy, gdy przywrócili ci magię? Potrzebowalibyśmy pomocy medycznej, żeby to powstrzymać. Potrzebowalibyśmy pomocy Poppy.

- Musi być pan też monitorowany, panie Potter – dodała pani Pomfrey. – Może pan poradzić sobie z małą grupką, ale co będzie, gdy wróci pan do Hogwartu, hymm?

- Harry nie idzie do Hogwartu! – powiedział stanowczo Syriusz, szybko stając i piorunując panią Pomfrey wzrokiem. – Zostanie tu, gdzie jest bezpieczny. Możemy go nauczyć wszystkiego, czego potrzebuje. Nie obchodzi mnie to, co mówi Dumbledore. Zeszły rok był dowodem, którego potrzebowałem, by wiedzieć, że Harry nie jest bezpieczny w Hogwarcie.

Pani Pomfrey zrobiła krok w kierunku Syriusza, prostując się na pełną wysokość. Syriusz wciąż był wyższy, ale medyczka jasko pokazała, że się go nie boi.

- Syriuszu Black! – skarciła go Pomfrey. – Nie możesz wierzyć, że odmówienie panu Potterowi edukacji to właściwa decyzja! Zamknięcie pana Pottera nie pomoże mu w dostosowaniu się do nowych umiejętności! Musi być wśród ludzi, by trenować samego siebie, bo inaczej nie będzie w stanie przebywać w tłumie bez odczuwania szaleństwa! Tego chcesz od swojego chrześniaka?

Remus westchnął i położył się obok Harry’ego.

- To trochę potrwa – powiedział cicho. – Równie dobrze możemy się ułożyć wygodnie. Oboje są niezwykle uparci.

- Uważam, że bezpieczeństwo Harry’ego jest najważniejsze – powiedział bez ogródek Syriusz. – Po co ma się uczyć, jeśli będzie martwy?

Harry odwrócił głowę i przyjrzał się uważnie Remusowi, który zamykał oczy i układał się wygodnie. Mężczyzna wyglądał na wyczerpanego, ale nie był już ani trochę tak blady, jak wcześniej. Z wahaniem wyciągnął rękę i ostrożnie dotknął twarzy Remusa. Wciąż ciężko mu było uwierzyć, że to naprawdę zadziałało. Remus naprawdę się obudził i ich rodzina znów była cała. Nie miało znaczenia to, że Harry utknął w łóżku albo to, że Syriusz zabraniał mu powrotu do Hogwartu. Po subtelnych falach szczęścia, które płynęły od Remusa, Harry wiedział, że jego opiekun czuł to samo.

Remus owinął palce wokół dłoni Harry’ego i chwycił ją luźno.

- Nadal nie powiedziałeś mi, jak to zrobiłeś, szczeniaku – powiedział ze zmęczeniem. – Jak mnie wyleczyłeś.

Harry zerknął na Syriusza i panią Pomfrey, którzy teraz obserwowali go, zamiast się kłócić. Zamykając oczy, Harry wiedział, że nie ma przed tym ucieczki. Nie przestaną pytać, póki im nie powie, a część niego była z tego powodu zadowolona. Żadnych więcej sekretów.

- Empatia nie jest moją jedyną umiejętnością – przyznał Harry niechętnie. Miał zamknięte oczy i nie widział, jak Remus szybko otwiera oczy na to wyznanie. – W pewnym sensie mogę pomagać ludziom zdrowieć dotykiem… - pani Pomfrey sapnęła zszokowana. - …kiedy czuję, że zadziała.

- Więc to już się wcześniej zdarzyło? – zapytał Syriusz z przerażeniem. – Harry, dlaczego mi nie powiedziałeś?

Harry powoli otworzył oczy i zobaczył spanikowaną twarz Syriusza. Powoli usiadł i napotkał jego spojrzenie, błagając chrzestnego wzrokiem, by zrozumiał.

- Ponieważ nie chciałem cię zawieść, jeśli to nie zadziała – powiedział drżąco. – Nie potrafię tego kontrolować. To kontroluje mnie. Po prostu nigdy wcześniej tak długo nie trzymałem.

Harry pochylił głowę i popatrzył na rękę, wciąż trzymaną przez Remusa. Nigdy więcej nie chciał długo trzymać. Ból, który czuł, pustka, która była potem, przyprawiły go o dreszcze. Miał wrażenie, jakby w pobliżu byli dementorzy.

- Skąd wiesz, że to zadziała? – zapytał zmartwiony Remus, poluzowując uścisk na dłoni Harry’ego.

Harry uniósł wzrok na Remusa i posłał mu uspokajający uśmiech, zaciskając rękę na dłoni Remusa.

- Czuję, nim to się zacznie – powiedział zgodnie z prawdą. – To trochę jak wyglądały moje wybuchy, ale na mniejszą skalę. To naprawdę nie zdarza się często.

Syriusz przesunął dłonią po twarzy, odwracając się do pani Pomfrey.

- Co to wszystko oznacza? – zapytał ponuro.

Pani Pomfrey usiadła w nogach łóżka i spojrzała na Syriusza powściągliwym wzrokiem.

- Nie mogę udzielić ci jednoznacznej odpowiedzi bez przeprowadzenia kilku testów – powiedziała zgodnie z prawdą. – Moim zdaniem wybuchy pana Pottera przekształciły się w te zdolności i uważam, że to niepokojące. Te wybuchy były na tyle potężne, że momentami prawie go zabijały. Gdyby jego empatia osiągnęła taką skalę, mogłaby go doprowadzić do szaleństwa. Najważniejsze, żeby nauczył się kontrolować tą zdolność raczej wcześniej niż później. Uzdrawianie to inna sprawa. Pan Potter nie może sobie pozwolić na dalsze wyczerpanie magiczne. Jego empatia najprawdopodobniej napędza uzdrawianie, ale… po prostu nie wiem.

Remus ścisnął uspokajająco dłoń Harry’ego.

- Myślę, że najlepiej, jeśli przeprowadzisz testy, Poppy – powiedział ze zmęczeniem. – Im wcześniej się czegoś o tym dowiemy, tym szybciej będziemy mogli pomóc Harry’emu nauczyć się, jak to kontrolować. A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko, myślę, że ja i Harry moglibyśmy trochę odpocząć.

- Co z Dumbledorem? – zapytała pani Pomfrey, wstając.

- Powiemy o tym Dumbledore’owi, gdy Harry będzie gotowy – odpowiedział Syriusz za Remusa, po czym skinął na nią, żeby wyprowadzić ją z pokoju. Właśnie dotarli do drzwi, gdy Syriusz odwrócił się i mrugnął do Remusa i Harry’ego. – Żadnej rozmowy, bo inaczej będę musiał was rozdzielić.

Harry i Remus jęknęli z irytacją, gdy Syriusz zamykał drzwi. Jasne było, że Syriusz będzie teraz robił wiele żartów na temat sytuacji, skoro Remus był już w lepszym stanie.

- Przysięgam, że twój chrzestny w końcu stracił resztki swojego zdrowia psychicznego – powiedział poważnie Remus. – Czy jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć? Byłem dość zaniepokojony, gdy obudziłem się po całym miesiącu i mi o nim opowiedziano.

Harry potrząsnął głową, zdejmując okulary i odkładając je na stolik nocny.

- To nic, Lunatyku – powiedział, powoli odchylając się do tyłu, aż jego głowa nie opadła na poduszkę. Nie wiedział, jak wiele Syriusz ujawnił i nie zamierzał mówić czegoś, co przez następne kilak godzin sprawi, że Remus nie będzie spał. – Teraz to już nie ma znaczenia. Po prostu skup się na zdrowieniu.

Remus przez moment patrzył na Harry’ego sceptycznie.

- Dlaczego to brzmi, jakbyś próbował przekonać bardziej siebie niż mnie? – zapytał.

Pewnie dlatego, że tak jest. W tej chwili łatwiej było zwyczajnie zapomnieć o poprzednim miesiącu niż opowiadać całą historię… ponownie. To nie tak, że Harry chciał coś ukryć przed Remusem. Chodziło bardziej o to, że im więcej o tym myślał, tym bardziej Harry zdawał sobie sprawę, jakie głupie były jego decyzje. Całe to szkolenie… całe rozmowy o logicznym myśleniu, a ja to tak po prostu od siebie odepchnąłem. Jak mogłem być tak tępy?

Ramię wsunęło się pod barki Harry’ego i pociągnęło go do piersi Remusa.

- Wiem, szczeniaku – powiedział Remus, owijając wokół niego ramię. – Wiem. Wiele przeszedłeś i minie trochę czasu, nim to przepracujesz. Nie będę cię zmuszać do rozmowy o tym, jeśli nie chcesz. Jestem pewny, że Dumbledore pozwoli nam użyć swojej myślodsiewni, gdybyś raczej wolał, byśmy zobaczyli twoje wspomnienia. Po prostu pamiętaj, że ignorowanie problemów nie sprawi, że one znikną.

- Wiem – powiedział cicho Harry, zamykając oczy i wsłuchując się w bicie serca Remusa, delikatnie kołyszące go do snu. Myślodsiewnia nie była złym pomysłem. Tyle rzeczy było raczej do zobaczenia niż do wyjaśnienia. Zobaczenie sprawia, że rzeczy są bardziej realne.

^^^

Coś mokrego i szorstkiego przesunęło się po twarzy Harry’ego, szybko wyrywając go ze snu. Jęcząc w proteście, Harry otarł wilgoć z twarzy i spojrzał na dużą zamazaną kupkę futra z wielkim językiem wysuniętym z paszczy. Cichy chichot wypełnił jego uszy, sprawiając, że powierzchnia pod jego głową lekko zadudniła. Ból w całym ciele powrócił, ale nie był nawet w połowie tak silny, jak wcześniej. Harry mógł poruszyć kończynami bez pomocy eliksiru i, dla niego, było to osiągnięcie. Oznaczało to, że nie będzie ograniczony do leżenia w łóżku przez długi czas.

Dłoń delikatnie potarła jego plecy, przypominając Harry’emu, że mężczyzna i bardzo niecierpliwy pies czekają, aż uświadomi sobie ich obecność. Harry powoli odsunął się od Remusa i podciągnął nakrycie pod brodę, odwracając się plecami do opiekunów. Pokój był słabo oświetlony, przez co Harry zaczął się zastanawiać, która była godzina, czy jaki w ogóle dzień. Tyle wydarzyło się od dnia, gdy Harry opuścił dom Rolandsa, tego popołudnia dwudziestego pierwszego lipca. Tak wiele się od tego czasu zmieniło.

- Myślę, że powinniśmy przełożyć dzisiejsze wydarzenie, Łapo – powiedział z rozbawieniem Remus. – Wygląda na to, że Harry jest zbyt zmęczony na świętowanie swoich szesnastych urodzin.

Harry odwrócił się i spojrzał na Remusa i Midnighta z zaskoczeniem. To jego urodziny? To mi mówi, jak wiele czasu minęło.

- Naprawdę nie musimy niczego świętować – powiedział Harry. Prawdę mówiąc, uważał, że nie zasługiwał na świętowanie, biorąc pod uwagę, że dwóch członków rodziny dochodziło do siebie po obrażeniach. – Ale może moglibyśmy skontaktować się z Dumbledorem. Sądzę, że masz rację na temat myślodsiewni, Remusie.

Remus uśmiechnął się i powoli usiadł, podczas gdy Midnight położył się na łóżku i zawarczał.

- Wystarczy, Łapo – powiedział zirytowany. – Wiem, że masz problemy z Dumbledorem, ale to on ma środki, żeby pomóc nam przebrnąć przez to z Harrym. Jestem gotów odłożyć na bok nasze niesnaski i poprosić o pomoc, a ty?

Midnight prychnął, po czym zeskoczył z łóżka i wyszedł z pokoju. Harry nie mógł przestać się zastanawiać, czy nie było błędem wspominanie o Dumbledorze w obecności Syriusza. To stawało się wzorcem. Harry zostawał ranny, a Syriusz winił Dumbledore’a. Dlaczego Syriusz zawsze uważał, że to wina Dumbledore’a? Przecież profesor Dumbledore nie mógł przewidzieć nagłej zmiany nastawienia Vernona Dursleya na znęcanie fizyczne, tego, że Harry zostanie czwartym reprezentantem, magicznych wybuchów, ataku w pobliżu chatki Hagrida, odrodzenia Voldemorta, ataku na Hogwart Express,  Umbridge, wizji, przesłuchania w Ministerstwie, czy nawet porwania Harry’ego z Hogwartu. Myśląc wstecz, Harry był zaskoczony, że wciąż był uczniem Hogwartu, skoro sprawiał aż tyle problemów.

- Nie martw się Syriuszem, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Dojdzie do tego z czasem. Po prostu potrzebuje, by ktoś komu może wykrzyczeć swoje frustracje, a wierzy, że jestem na to zbyt kruchy, by sobie z tym poradzić. Sądzę, że teraz, gdy wszystko wraca do normy, pozwoli sobie poczuć wszystko, co ignorował przez ostatni miesiąc.

- Moja ucieczka też mu nie pomogła – powiedział Harry ze skruchą, siadając i przesuwając się, by oprzeć się o wezgłowie. – Syriusz mówi, że rozumie, ale nie wiem, czy nie mówi tego tylko po to, żebym poczuł się lepiej.

Remus spojrzał na Harry’ego ze współczuciem.

- Jestem pewien, że część niego rozumie, ponieważ zrobiłby to samo, gdyby poczuł, że ty jesteś w niebezpieczeństwie – powiedział. – Ja także. Wciąż boję się być blisko ciebie, zwłaszcza podczas pełni. Wilk rozpoznaje cię jako mojego szczeniaka i przeraża mnie to, co zrobiłby, żeby cię chronić.

Harry spojrzał na Remusa zdezorientowany. To był pierwszy raz, gdy słyszał o jego obawach o wilka. Zawsze mu mówiono, że póki Remus bierze eliksir tojadowy, nie było się czym martwić. Czy to było kłamstwo?

- Co by zrobił Lunatyk? – zapytał nerwowo.

Remus zamknął oczy i przesunął dłonią po twarzy, starając się ukryć swój dyskomfort.

- Lunatyk pewnie próbowałby cię przemienić, żebyś rzeczywiście stał się moim szczeniakiem – przyznał. – Nie chcę cię przestraszyć, Harry. Próbuję ci tylko powiedzieć, że nie jesteś jedyną osobą, która boi się, że stanowi zagrożenie dla tych, których kocha. Byłoby łatwiej, gdybym odszedł, gdy Syriusz został uznany za niewinnego, ale zostałem i walczę z wilkiem, ponieważ ty jesteś wart tej walki. Nie żałuję, że cię przyjąłem i wiem, że Syriusz też nie. Cokolwiek przyniesie przyszłość, pamiętaj o tym.

Zamykając oczy, Harry skoncentrował się na delikatnych falach emocji wokół siebie. Czuł zmartwienie, opiekuńczość wraz z czymś, czego Harry nie mógł określić. To było pierwotne, instynktowne i trochę przerażające. Sięgając głębiej, Harry poczuł, jak otaczają go emocje, dusząc go. Sapnął, gdy w końcu uświadomił sobie, czym była ta nieznana emocja. To była samotność. Lunatyk był samotny.

- Harry? – zapytał Remus zaniepokojonym tonem, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. – Co jest nie tak?

Harry otworzył oczy i spojrzał na Remusa ze współczuciem.

- Przepraszam – powiedział szczerze. – Ja… nie wiedziałem.

Remus uśmiechnął się delikatnie.

- Niewielu wie – powiedział, wzruszając ramionami. – Nie sądzę, by nawet Syriusz był świadom uczuć Lunatyka, a spędził z nim wiele pełni. Masz dar, Harry. Twoja empatia pozwala ci na silniejszą więź z innymi, ale to ma swoją cenę. Nie mam wątpliwości, że faktycznie wyczuwasz wilka i teraz musisz żyć z tą wiedzą. Ludzie nie zawsze mówią, co czują i nie doceniają, gdy ich uczucia są ujawnione tłumowi. Będziesz musiał ukrywać wiele swoich odkryć, ponieważ wymówka „Miałem przeczucie” nie wystarczy. Czy na pewno sobie z tym poradzisz?

Harry przygryzł nerwowo wargę. Czy naprawdę był gotów żyć w taki sposób? Praca w szpitalu była czymś innym. Harry nigdy nie próbował głębiej wnikać w emocje, które czuł, ponieważ nie chciał się emocjonalnie przywiązywać. Trzymanie się na dystans było kwestią przetrwania. Nie miał już tego luksusu. Będzie otoczony ludźmi, których znał od lat. Czy będzie w stanie oprzeć się pokusie sondowania ich emocji? A co jeśli odkryje coś, co wszystko zmieni? Harry nie wiedział, czy mógłby żyć ze świadomością, że ktoś ma złe intencje i zostanie zmuszony do milczenia na ten temat.

- N-Nie wiem – powiedział szczerze Harry. – Nie chciałem wścibiać nosa…

- Wiem, że nie – powiedział uspokajająco Remus. – Uwierz mi, że rozumiem, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Mogę mieć wyjątkowo wyostrzone zmysły, ale muszę spędzić pełnie jako niebezpieczny wilk. Oczywiście niewielu spojrzałoby na pozytywną stronę bycia wilkołakiem. Widzą tylko bestię. Ludzie się mnie boją i ciebie też będą, Harry. Chcę cię tylko przygotować na to, co ma nadejść i pokazać ci, że jeśli będziesz musiał z kimś porozmawiać, wysłucham cię.

To było dużo do przemyślenia, ale Harry nie mógł zignorować, że Remus tyle ujawnił, by udowodnić, że Harry nie był sam. Byli inni, którzy mogli dokładnie nie wiedzieć, czego Harry doświadczał, ale wiedzieli, jak to jest być innym.

- Dzięki, Lunatyku – powiedział szczerze Harry. – Chyba po prostu trudno mi jest zaakceptować, że mój wujek cały ten czas miał rację. Nie jestem normalny. – Remus poruszył się, by zaprotestować, ale Harry uniósł rękę, by go powstrzymać. – To jest prawda, czyż nie? To nie jest normalne czuć emocje wszystkich dookoła. Doświadczanie takich wybuchów magicznych, jakie miałem przez ostatnie trzy lata, nie jest normalne. Nigdy nie byłem normalny i sądzę, że w końcu to akceptuję.

- Myślę, że zawsze to akceptowałeś, Harry – powiedział łagodnie Remus. – Zawsze chciałeś być normalny, zawsze ignorując swoje talenty. To różnica. Wygląda na to, że w końcu porzuciłeś nadzieję na bycie zwykłym i zaakceptowałeś to, że rzeczywiście jesteś niezwykły.

Harry spojrzał na Remusa z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że Remus właśnie to powiedział.

- Koniec ze śpiączką, dobra? – powiedział Harry. – Zaczynasz brzmieć jak Dumbledore, a wystarczy mi jeden dyrektor z jego niejasnymi komentarzami.

Remus wyglądał na urażonego.

- Harry, ranisz mnie – powiedział, brzmiąc szczerze. – Spędziłem godzinę na wymyślaniu tego.

- Naprawdę? – zapytał ostrożnie Harry.

Remus wyszczerzył się i pociągnął Harry’ego bliżej, targając jego włosy.

- Nie, tak naprawdę to nie – powiedział zgodnie z prawdą i owinął wokół chłopaka ramię. – Jednakże wierzę w każde słowo. Jesteś dobrym człowiekiem, Harry. Nie znam wiele osób, które przeżyły tyle, co ty, a wciąż wierzą, że niewiele znaczą. Jesteś ważny dla mnie, Łapy, Tonks, twoich przyjaciół, Weasleyów, Zakonu, i słyszałem, ze utrudniają życie Syriuszowi, odkąd zakazał odwiedzin. Po części dlatego „świętujemy” dzisiaj. Syriusz uważa, że pozwalając kilku osobom zobaczyć, że wciąż żyjesz sprawi, że wycofają się na resztę wakacji.

Harry zadrżał na myśl o przebywaniu w pokoju pełnym ludzi, domagających się odpowiedzi albo gorzej, litujących się nad nim, ponieważ został schwytany przez Voldemorta. Co miał im powiedzieć? Nie był gotowy powiedzieć im prawdy! Nie był gotów ujawnić wszystkiego! Nie był nawet pewny, czy komukolwiek cokolwiek powie, włącznie z informacjami o empatii i uzdrawianiu. Jak to miało zadziałać, skoro Syriusz nie chciał, żeby Dumbledore wiedział?

Remus wydawał się wiedzieć, o czym Harry myśli.

- Wszyscy zostali ostrzeżeni, żeby zostawić cię w spokoju, Harry – powiedział łagodnie. – Poza tym, ja i Łapa będziemy tuż przy tobie.

- Nigdy nie opuścimy twojego boku – powiedział Syriusz od progu, zaskakując Harry’ego i Remusa. Szczerząc się, wszedł do pokoju i opadł w nogi łóżka. – Dumbledore przyjdzie popołudniu, żeby zostawić myślodsiewnię, ale ma jedną prośbę. – Syriusz odwrócił głowę na bok i spojrzał bezpośrednio na Harry’ego. – Poprosił, czy możesz w niej umieścić swój pojedynek z Voldemortem. Ministerstwo zajęło się jego sprawą, żeby odkryć, co się stało tamtej nocy i uważa, że lepiej, żeby to zobaczyli niż bombardowali cię trudnymi pytaniami.

Harry skrzywił się na myśl o byciu otoczonym przez członków Ministerstwa i reporterów.

- Więc… hymm… mam kłopoty z powodu tego, co się stało w Ministerstwie? – zapytał nerwowo.

Syriusz usiadł, nagle wyglądając, jakby czuł się nieswojo.

- Cóż, nie masz kłopotów – powiedział ostrożnie, – ale prasa zorientowała się, że walczyłeś tam ze śmierciożercami i Voldemortem… i że w grę wchodziła przepowiednia. Nikt tak naprawdę nie wie, co mówi przepowiednia, ponieważ jej zapis został zniszczony, ale wiedzą, że dotyczy ciebie i Voldemorta. Przepowiednia przeżywa teraz wielki moment. Nazywają cię „Wybrańcem”.

Harry wpatrywał się w Syriusza całkowicie przerażony. To się nie działo. Zniknęła wszelka nadzieja na normalne życie. Nie przegapił sarkastycznego tonu Syriusza, kiedy powiedział „Wybrańcem” i wiedział, że Syriusz nie jest zadowolony z tego powodu. No to jest nas dwóch. Jak mogli to zrobić? Jak mogli wywierać na nim jeszcze większą presję, żeby był tym, kim nie jest? Dlaczego nie mogli go zwyczajnie zostawić w spokoju?

- Harry, uspokój się – powiedział Remus uspokajająco, pocierając delikatnie jego plecy. – To się musiało wydarzyć. Nie możemy zrobić nic, by to zmienić, ale nie pozwolimy, żeby to wpłynęło na cokolwiek zrobimy albo jakiekolwiek decyzje podejmiemy. – Harry skinął powoli głową, starając się uspokoić. Remus skupił swoją uwagę na Syriuszu. – Więc Ministerstwo chce, żeby Harry był ich reprezentantem idei – dokończył. – Czy jest jeszcze coś, co powinniśmy wiedzieć?

Syriusz wzruszył ramionami.

- Tylko o nowym Ministrze, Rufusie Scrimgeourze – powiedział, przewracając oczami z irytacją. – Był kiedyś szefem Biura Aurorów. Z pewnością zrobi wszystko, co w jego mocy, aby wszystko ruszyło, ale jest zbyt skupiony na proszeniu Dumbledore’a o spotkanie z Harrym. Z jakiegoś powodu Scrimgeour nie wierzy, że pozwolę mu zobaczyć się z moim chrześniakiem.

- Wyobrażam sobie – powiedział Remus z szerokim uśmiechem. – Słyszałem o Scrimgeourze. Z pewnością powinien być lepszy od Knota jako Minister, ale jestem zaskoczony, że nie została wybrana Amelia Bones.

Syriusz wzruszył ramionami.

- Myślę, że napad Voldemorta i śmierciożerców na Ministerstwo, gdy „pełni się obowiązki Ministra” nie zadziałało na jej korzyść – stwierdził. – Właściwie nie wydawała się zbyt zdenerwowana wyborem Scrimgeoura, nie żebym ją winił. Nie chciałbym być Ministrem w takim czasie. Bez względu na to, co zrobisz, ktoś będzie narzekać.

- Syriuszu, tak już jest w Ministerstwie Magii, wojna czy nie – odparował Remus, spoglądając na Harry’ego, który wciąż wydawał się być w szoku. – Nie radzi sobie z tym dobrze. Sądzę, że wreszcie dotarła do niego presja. Może powinniśmy odwołać dzisiejszą urodzinową kolację.

Syriusz poruszył się tak, żeby usiąść po lewej stronie Harry’ego i objąć go ramieniem.

- Przepraszam, Rogasiątko – powiedział szczerze. – Nie chciałem cię zdenerwować, ale sądziłem, że musisz wiedzieć na wypadek, gdyby ktoś podjął dzisiaj ten temat. Pamiętaj, co ci powiedzieliśmy. Skup się na tym, co możesz kontrolować. Ludzie będą wierzyć w to, co chcą wierzyć. Takie ich prawo. Póki trzymasz się swoich przekonań, tylko to ma znaczenie.

Harry powoli skinął głową. Wiedział, że Syriusz i Remus mają rację. To musiało się zdarzyć, ale nie oznaczało, że podobał mu się fakt, że wszyscy zrzucili na niego odpowiedzialność za zwycięstwo, niż innym, którzy byli lepiej wyszkoleni i mieli wiedzę, która zapewniłaby więcej pomocy w tej wolnie, niż on mógłby kiedykolwiek zapewnić. Przypuszczam, że mój talent do przetrwania też nie pomaga.

Pojawił się Zgredek z wczesnym obiadem, który zjedli w ciszy. Harry był wdzięczny, że Syriusz i Remus nie naciskali na rozmowę. Miał wiele do przemyślenia. Łatwo było mu zachować koncentrację, gdy dwa lata temu cały czarodziejski świat myślał, że jest bezbronnym dzieckiem, a rok temu, że jest szalony. Przyzwyczaił się, że ludzie wokół niego go odrzucali. Teraz musiał otrzymać pochwały i podziw. Harry wiedział, ze jest inny, ale to nie znaczyło, że chciał, by wszyscy myśleli, że jest wyjątkowy.

Podczas gdy Remus spał, Syriusz pomógł Harry’emu wyjść z łóżka i pójść do łazienki. Harry czuł się o wiele silniejszy niż dzień wcześniej, ale wciąż cierpiał z powodów zawrotów głowy, które utrudniały poruszanie. Kiedy Harry się umył i zmienił ubrania, pomógł mu zejść na dół do salonu, gdzie stały dwa fotele po przeciwnych stronach kominka zostały przemienione w wygodne kanapy. Stały tam też stoły, pokryte czerwonym materiałem, ustawione w szeregu pod ścianą, które Harry przypuszczał, były przeznaczone na obiad.

- Połóż się tu, a ja pomogę Lunatykowi – powiedział Syriusz, podczas gdy Harry usiadł na sofie po prawej stronie kominka. – Tonks jest w kuchni i próbuje pomóc Zgredkowi i Stworkowi. Jest tam też Wiktor i ma z niej niezły ubaw. Gdybyś czegoś potrzebował, zawołaj Zgredka albo Stworka, dobrze?

Harry skinął głową, zmieniając pozycję tak, by oprzeć plecy o poręcz kanapy. Dłoń delikatnie przeczesała jego głowy. W zeszłym tygodniu ta czynność była tak częsta, że Harry’emu trudno było myśleć, jak przetrwał poprzedni miesiąc bez tego uspokajającego gestu. Spoglądając na Syriusza, Harry uśmiechnął się delikatnie, a Black odpowiedział tym samym. Delikatne fale współczucia i opiekuńczości otarły się o Harry’ego, uspokajając go, gdy Syriusz odwrócił się i ruszył w kierunku schodów. Wszystko będzie dobrze, póki są przy nim Syriusz i Remus. Tak zawsze było.

Wpatrując się w ogień, Harry odepchnął od siebie wszystkie myśli i skupił się wyłącznie na oddychaniu. Może całym problemem było to, że wszystko to uderzyło w niego na raz. W mugolskim świecie, Harry musiał skupić się tylko na pracy i trzymaniu się z dala od zwolenników Voldemorta. Tam był J. Orionem Evansem, nie Harrym Potterem. To łatwe, ale nie odpowiednie. Ucieczka nigdy nie jest odpowiednim wyjściem. Jednak jako Harry Potter miał do stracenia wszystko.

Ogień w kominku nagle stał się zielony i ożył, zaskakując Harry’ego. Krzyknąwszy, Harry zsunął się z kanapy i drżącym ruchem odsunął się jak najdalej od kominka. Drzwi kuchenne gwałtownie się otworzyły, gdy Tonks i Wiktor wbiegli do salonu z wyciągniętymi różdżkami. Rozległy się dwa trzaski, gdy Zgredek i Stworek pojawili się przed Harrym, blokując intruzowi możliwość dotarcia do niego. Po schodach zadudniły kroki, gdy Syriusz zbiegł, przeskakując co dwa czy nawet trzy schodki jednocześnie, z wyciągniętą różdżką. Trzy różdżki i dwa obronne skrzaty domowe były skupione na bardzo zdziwionym profesorze Dumbledorze, który powoli uniósł ręce na znak kapitulacji.

- Zapewniam was, że nie mam złych zamiarów – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, po czym skupił uwagę na Harrym. – Przepraszam, że cię zaskoczyłem, mój chłopcze. Powinienem był cię ostrzec, nim przeszedłem. Nic ci nie jest?

Spoglądając na dyrektora Hogwartu, Harry próbował się uspokoić, kiwając głową. Podświadomie sięgnął po otaczające go emocje, ale mógł wyczuć tylko przytłaczającą opiekuńczość i troskę. Nie wyczuwał złej woli, ale był również otoczony przez ludzi i stworzenia, które zrobiłyby wszystko, żeby go chronić.

- N-Nic mi nie jest, proszę pana – powiedział Harry, spoglądając na Syriusza i kiwając głową, by pokazać, że wszystko jest dobrze.

Syriusz opuścił różdżkę i skinął na Tonks i Wiktora, by zrobili to samo.

- Tonks, pomóż Harry’emu – powiedział, posyłając jej zdecydowane spojrzenie. – Muszę zapewnić Lunatyka, że wszystko jest w porządku. Merlin jeden wie, jak bardzo teraz panikuje.

Tonks skinęła głową i podeszła do boku Harry’ego, podczas gdy Syriusz wbiegł po schodach.

- Zgredku, Stworku, możecie wrócić do kuchni – powiedziała uprzejmie. – Harry nie jest w niebezpieczeństwie. – Zgredek i Stworek pozostali na swoich miejscach. – Posłuchajcie, ja i Wiktor zostaniemy z Harrym, w porządku?

- Tonks Harry’ego Pottera ochroni Harry’ego Pottera – powiedział stanowczo Zgredek, po czym spojrzał na Harry’ego. – Harry Potter zawoła Zgredka na pomoc. Zgredek chroni Harry’ego Pottera, nawet od przyjaciół Harry’ego Pottera.

- Młody pan zawoła też Stworka – dodał Stworek. – Młody pan potrzebuje Stworka.

Harry posłał dwóm skrzatom wdzięczny uśmiech.

- Dziękuję Zgredku i Stworku – powiedział szczerze. – Zawołam, jeśli będę was potrzebować. – Zgredek i Stworek kiwnęli głowami, po czym zniknęli z głośnym trzaskiem, pozwalając Tonks i Wiktorowi pomóc Harry’emu wstać. Harry zachwiał się, gdy uderzyła w niego silna fala zawrotów głowy, ale Tonks i Wiktor trzymali go mocno. Nim Harry się zorientował, siedział ponownie na kanapie, a trzy pary oczu patrzyły na niego ze zmartwieniem.

- Potrzebujesz czegoś, Harry? – dodała Tonks, dotykając dłonią twarzy Harry’ego. – Jesteś blady.

Harry potrząsnął głową. Zawroty głowy już zaczęły mijać, tak jak zawsze.

- Nic mi nie jest, ale dzięki – powiedział szczerze, po czym spojrzał na profesora Dumbledore’a nerwowo. – Eee… przepraszam za tą reakcję, profesorze. Ostatnio jestem trochę nerwowy.

Dumbledore skinął głową ze współczuciem, siadając na krześle obok.

- To całkowicie zrozumiałe, mój chłopcze – powiedział. – Jeśli mogę ci pomóc przez to przebrnąć, proszę, daj mi znać. Nie jesteś pierwszym, który został wzięty do niewoli przez Lorda Voldemorta i prawdopodobnie nie ostatnim. Rozumiem, jeśli wolisz zwierzyć się Syriuszowi i Remusowi. Chcę ci tylko przypomnieć, że są też inni, chętni, by cię wysłuchać. – Na skinienie Harry’ego, Dumbledore kontynuował. – Biorąc to pod uwagę, jak się czujesz? Poppy poinformowała mnie, że twoja magia wciąż się zmienia. Mogę tylko przypuszczać, że to pozwoliło ci pomóc Remusowi w wyzdrowieniu.

Harry ponownie tylko skinął głową, świadom, że częściowo było to kłamstwo. Tak, jego empatia (która była częścią jego magii) była niestabilna i to (w połączeniu z jego zdolnością uzdrawiania), pozwoliło mu pomóc Remusowi wydobrzeć. Harry nie lubił wprowadzać Dumbledore’a w błąd, ale musiał najpierw porozmawiać z Syriuszem i Remusem, nim przekaże mu wiadomość. Syriusz wyraźnie miał problem w tej chwili, by zaufać profesorowi Dumbledore’owi, a Harry nie zamierzał tego pogarszać. Sprawdzało się tylko to, że Harry ufał Syriuszowi i Remusowi bardziej, niż komukolwiek innemu. Cokolwiek zdecydują, Harry zrobi to samo.

- Muszę powiedzieć, że to imponujące, Harry – powiedział Dumbledore, opierając się o krzesło i splatając swoje długie palce. – Niewielu czarodziei, nawet w pełni wyszkolonych, mogłoby wykonać takie zadanie. Mogę sobie tylko wyobrazić, jaki musisz czuć się wyczerpany. Zdrowiejesz? Poppy podała mi tylko kilka szczegółów i z tego, co zrozumiałem, nie jest to łatwe.

Pocierając nerwowo kark, Harry próbował wymyślić, co powiedzieć.

- Szczerze to przesypiam większość czasu, proszę pana – powiedział zgodnie z prawdą. – Czy to normalne, gdy zostaje przywrócona magia?

Wzrok Dumbledore’a stał się współczujący.

- Obawiam się, że tak, Harry – powiedział delikatnie. – Jest to szczególnie trudne dla nastolatków i dzieci, ponieważ ich magia wciąż dojrzewa. Naturalnie się zmienia, ale nie na tyle, byś to zauważył. Pomyśl o barierze, która jest powoli niszczona. Kiedy magia jest stłumiona, całkowicie blokuje cię od tego, co twoje ciało zaakceptowało jako naturalny zasób energii. Przywrócenie magii powoduje, że bariera nagle przełamuje się do stanu sprzed stłumienia magii. Fluktuacja magii, która czujesz jest twoją dostosowującą się barierą, która przełamuje się do poziomu, na którym obecnie się znajdujesz. Przy takim temperamencie, jaki miała w przeszłości twoja magia, mogę tylko przypuszczać, że twoja bariera jest słabsza niż u większości osób w twoim wieku.

- Więc moja magia wciąż będzie niestabilna? – zapytał nerwowo Harry.

Cisza wypełniła pokój, gdy profesor Dumbledore wydawał się zastanawiać, co powiedzieć.

- Chciałbym dać ci szczerą odpowiedź, Harry – powiedział łagodnie. – Zmiany w magii bardzo zależą od czarodzieja. Jest tak wiele zmiennych, które należy wziąć pod uwagę: wiek, zdolności magiczne, stan fizyczny i emocjonalny to tylko niektóre. Ufam, że od czasu powrotu twojej magii, nie wahała się ona?

Harry potrząsnął głową.

- Nie, proszę pana – powiedział. – Jednak od tego czasu w większości śpię.

Profesor Dumbledore skinął głową.

- Ach, tak – powiedział w zamyśleniu. – To mogłoby zapobiec zauważeniu tego, jednakże uważam, że w tym momencie ważniejsze jest słuchanie twojego ciała.

Odgłos kroków na schodach sprawił, że wszyscy odwrócili się i zobaczyli, że Syriusz pomaga Remusowi zejść po schodach. Wiktor podbiegł do schodów i, gdy dotarli na ich dół, pomógł Syriuszowi niemal przenieść Remusa na pustą kanapę. Remus westchnął z ulgą, układając się w wygodnej pozycji. Przy ogniu szokujące było to, jak bardzo blada i zmęczona była twarz Remusa. Wszyscy widzieli, jak bardzo Syriusz martwi się o swojego najlepszego przyjaciela i, szczerze powiedziawszy, Harry nie mógłby go winić.

- Wiktorze, eliksiry Remusa są w kuchni – powiedział cicho Syriusz. – Przydałoby mu się ich teraz kilka.

- Już idę, panie Black – powiedział Wiktor, kiwając głową, po czym ruszył szybko do kuchni i po chwili wrócił z czterema różnokolorowymi fiolkami. – Którego pan potrzebuje?

Syriusz wziął dwie fiolki z czterech, wyjął kotki i podał je Remusowi. Byłoby zabawnie patrzeć, jak Remus wzdryga się z powodu okropnego smaku, gdyby tak bardzo ich nie potrzebował. Kolor Remusa natychmiast się poprawił i okazało się, że zmęczenie, które szpeciło jego twarz, zniknęło. Tonks przeszła od boku Harry’ego do Syriusza, gdzie położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu i szepnęła mu coś do ucha. Syriusz spojrzał przez ramię na Harry’ego, po czym skinął do Tonks. Oboje byli tak poważni, że wydawało się to zwyczajnie złe.

Tonks pierwsza się poruszyła, siadając na wolnym końcu kanapy i klepiąc Remusa po nodze. Syriusz uznał to za wskazówkę, by podejść do boku Harry’ego. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy Syriusz usiadł obok niego i objął go ramieniem. Wiktor wyraźnie był niepewny, czy powinien zostać, czy wyjść, póki Tonks nie wskazała na niego, by usiadł. Harry naprawdę nie miał nic przeciwko. Biorąc wszystko pod uwagę, Wiktor miał prawo tu być.

- Dumbledore – powiedział sztywno Syriusz.

Profesor Dumbledore westchnął.

- Syriuszu, wiem, że nadal jesteś na mnie zdenerwowany, ale zapewniam cię, że chcę tego, co ty – powiedział szczerze. Chcę tylko pomóc Harry’emu dojść do siebie. – Sięgnął do płaszcza i jedną ręką wyciągnął małe pudełko, a drugą różdżkę. Po dotknięciu różdżką, pudełko powiększyło się i otworzyło, ukazując myślodsiewnię Dumbledore’a. – Kiedy tylko będziesz gotowy.

Harry wpatrywał się w płytką, kamienną misę z dziwnymi rzeźbieniami na krawędzi. Jasna, białawo-srebrna substancja wirowała płynnie w nieistniejącym wirze. Jego jedyne doświadczenie z myślodsiewnią Dumbledore’a było podczas zeszłorocznej przerwy świątecznej, kiedy była dowodem na nielegalne szlabany u Dolores Umbridge z krwawym piórem. Wydawało się to całe wieki temu, ale patrząc na myślodsiewnię, Harry nie mógł  przestać myśleć, jak ta sytuacja była podobna do tamtej. Po raz kolejny jego wspomnienia były potrzebne, by dostarczyć informacji.

Syriusz wyciągnął różdżkę.

- Tylko kilka wspomnień, dzieciaku – powiedział uspokajająco.

Harry skinął głową i zamknął oczy, opierając się o Syriusza. Czuł, jak różdżka zostaje delikatnie dociśnięta do jego skroni i przygotował się, by skupić się w całości na wspomnieniu, o które poprosi Syriusz. Wspomnienia mogły ranić tylko wtedy, gdy się na to pozwoli. Harry to wiedział. Już przez to przechodził i najprawdopodobniej znów będzie to przechodził. Musiał tylko pamiętać, że jego przeszłe koszmary nie miały wpływu na teraźniejszość.

- Najpierw twój pojedynek z Voldemortem w Ministerstwie – powiedział łagodnie Syriusz.

Harry skupił się całkowicie na pojedynkiem w tamtą noc. Pamiętał desperację, jaką czuł, starając się stawić czoła komuś, kto mógł go tak łatwo zabić. Pamiętał, jak Voldemort próbował go przekonać, że Dumbledore się go boi i jak słuchał szalonych usprawiedliwień, dlaczego Voldemort dokonał morderczych czynów. Harry pamiętał, jak męcząca była walka na miecze, połączona z pojedynkiem. Pamiętał, że wiedział, że słabnie i był pewien, że tamtej nocy umrze. Przegrał pojedynek i zostałby zabity, gdyby nie pojawił się Dumbledore.

- Dobrze, Harry – powiedział Syriusz, przełamując myśli Harry’ego. – Teraz noc, gdy opuściłeś Hogwart.

Harry szybko otworzył oczy i popatrzył na Syriusza z przerażeniem.

- Wiem, ze to bolesne wspomnienie, Rogasiątko, ale myślę, że niektórzy… - Syriusz skinął na Dumbledore’a, - powinni zobaczyć, jak zabezpieczenia tamtej nocy zawiodły. Obiecuję, że nie zobaczy tego nikt poza Lunatykiem, Dumbledorem, mną i pewnie Tonks, dobrze?

 Harry niechętnie zamknął oczy i skupił się na tamtej nocy, gdy obudził się i zobaczył swojego opiekuna. Pamiętał, jak głos powoli przekonywał go, że musi odejść. Pamiętał Hogwart, Fawkesa, list do Syriusza, Gryfka w Banku Czarodziejów na ulicy pokątnej i przybycie do pokoju hotelowego. Pomimo sytuacji, Harry nie potrafił zapomnieć o tym, jak wtedy zachowywał się Fawkes. Feniks zachowywał się niemal jak człowiek.

Kolejne wspomnienia zostały dodane do myślodsiewni. Było ich kilka z czasu w szpitalu, ale nic, co mogłoby ujawnić jego nowe umiejętności. Najwięcej czasu zajęło dodanie wszystkiego, co Harry pamiętał z czasu, gdy był więźniem Voldemorta, łącznie z ucieczką. Gdy skończył, ledwie mógł utrzymać otwarte oczy. Cały proces był zbyt długi i wyczerpujący. Ledwie zauważył, że Syriusz pomógł mu się położyć, po czym przykrył go kocem i zdjął jego okulary. Stłumione głosy oddaliły się. Ciemność zajęła jego wzrok. Sen przyszedł szybko.

^^^

Zalały go szepty, zbyt zniekształcone, żeby mógł zrozumieć, co zostało powiedziane. Ignorując przyciąganie do obudzenia się, Harry naciągnął mocniej koc i bardziej docisnął się do kanapy. Jego ciało wydawało się tak ciężkie, a sen zbyt zachęcający, by go odpędzić. Nie wiedział, dlaczego miał wrażenie, że jest obserwowany, ale nie miał energii, żeby się tym martwić. Otarły się o niego troska i zdenerwowanie, ale nie było oznak niebezpieczeństwa. Ktokolwiek był w pobliżu, wyraźnie nie chciał mu zrobić krzywdy.

Dłoń spoczęła na jego plecach, po czym zaczęła się kojąco poruszać. Jęcząc cicho, Harry przekręcił się na plecy, by powstrzymać dłoń od wyrywania go ze spokojnego snu. Wolny od koszmaru sen był dla Harry’ego z rzadkością, chyba że był całkowicie wyczerpany,  przynajmniej póki nie wrócił do domu, gdzie normalnie dostawał eliksir przed zaśnięciem. Sen pod wpływem leku jest prawdopodobnie lepszy niż brak snu.

- Na pani miejscu zostawiłbym go w spokoju. Pozwoliłbym spać.

- Jak on się ma, Wiktorze?

- Czuł się lepiej od swojego powrotu, pani Weasley. Wróciliśmy do momentu, gdzie zaczęliśmy, jednak teraz już za wszystko nie przeprasza. Naprawdę już nie wiem. Musi pani zapytać pana Blacka albo pana Lupina. Nikt poza nimi i panią Pomfrey nie wiedzą dokładnie, jak się Harr ma.

- Ale Wiktorze…

- Nie Hermiono. Jeśli nasza przyjaźń coś dla ciebie znaczy, nie wypytuj mnie więcej. Nie zdradzę Harry’ego albo pana Blacka, ponieważ nie możesz poczekać.

Harry jęknął z irytacją, naciągając koc na głowę. Naprawdę nie chciał teraz słuchać miliona pytań Hermiony i Weasleyów. Wiedział, że zasługiwali na wyjaśnienie. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to dzisiejszej nocy. Nie wygląda jednak na to, bym miał wybór. Wiedząc, że opóźnia tylko to, co nieuniknione, Harry otworzył oczy, zdejmując koc z twarzy i odwrócił głowę w kierunku rudowłosego tłumu, jednej dziewczyny o krzaczastych włosach i ciemnowłosego chłopaka (którym wyraźnie był Wiktor). Ich twarze były zbyt rozmyte, by Harry wystarczająco dobrze widział rysy twarzy, by ich rozpoznać. Pan i pani Weasley stali obok kominka, Ron i Hermiona klęczeli przed kanapą, a Ginny siedziała na sofie naprzeciwko z Fredem i Georgem.

Cisza zupełnie wypełniła pokój. Mrugając ze zmęczeniem, Harry nie musiał nic powiedzieć, kiedy nagle znalazł się w gwałtownym uścisku, mając twarz pełną krzaczastych włosów. Był tak zaskoczony tym ruchem, że zamarł, aż Hermiona nie została od niego odsunięta. Dłoń spoczęła na jego ramieniu, okulary zostały nałożone na jego twarz, sprawiając, że wszystko stało się wyraźne. Podnosząc głowę, Harry zobaczył współczujące spojrzenie pani Weasley.

- Próbujesz go udusić, Hermiono? – zapytał głośno Ron. – Cholera jasna! Wiesz, że on wciąż dochodzi do siebie!

- Ronaldzie Weasley! – skarciła go pani Weasley. – Uważaj na słowa! – Wypuściła długi oddech, po czym podeszła do Harry’ego i położyła dłoń na jego czole. – Jak się czujesz, mój drogi? Nie chcieliśmy cię obudzić. Niektórzy po prostu zbyt mocno chcieli zobaczyć, jak się masz.

- W porządku – powiedział cicho Harry, poruszając się, by usiąść i natychmiast pomogli mu pan i pani Weasley. Siadając prosto, Harry szybko zamknął oczy, gdy uderzyła w niego fala zawrotów głowy, zmuszając go do uchwycenia się pani Weasley. Ogarnęła go troska, opiekuńczość i współczucie, po których pojawiły się oznaki strachu. Gdy zawroty głowy minęły, Harry puścił panią Weasley i oparł się o oparcie kanapy. Otworzył oczy i wypuścił długi oddech, starając się zignorować zmartwione spojrzenia.

- No to – zaczął niezręcznie Ron. – Jak się czujesz?

Wszyscy wpatrywali się w Rona z niedowierzaniem, poza Harrym, który się uśmiechnął. Ron potrafi przełamać lody takim tępym pytaniem. Taka normalność była czymś, czego Harry w tej chwili pragnął.

- Bywało lepiej – powiedział Harry szczerze. – Będę wdzięczny, gdy minie to zmęczenie i zawroty głowy.

Hermiona siedziała teraz na krześle z ramionami założonymi na piersi. Wiktor (który był tą osobą, która ją odciągnęła) podszedł do małego stolika, wziął fiolkę z białawą substancją i podał ją Harry’emu.

- Pan Black powiedział, że masz to wziąć, gdy się obudzisz – powiedział Wiktor.

Harry posłusznie wypił eliksir, wzdrygając się z powodu smaku.

- Do czasu, gdy skończę z tymi eliksirami, nie pozostanie mi żaden kubek smakowy – powiedział, oddając pustą fiolkę Wiktorowi.

- Gdzie są Syriusz i Remus? – zapytał z ciekawością pan Weasley.

Wiktor i Harry wymienili spojrzenia, po czym Harry wzruszył ramionami i skupił uwagę na Weasleyów i Hermionę.

- Przeglądają niektóre z moich wspomnień w myślodsiewni Dumbledore’a – powiedział, pocierając kark. – Myślę, że nowy Minister chce zobaczyć, co się stało z Voldemortem w Ministerstwie.

Pan i pani Weasley wymienili spojrzenia, po czym pani Weasley przysunęła krzesło i usiadła.

- Ufam, że ci o nim powiedziano, kochaneczku? – zapytała łagodnie, chwytając dłoń Harry’ego. Harry skinął głową. – Cóż, z pewnością robi więcej, by przygotować nas do wojny, ale w tej chwili bardzo martwi się o naprawienie wizerunku Ministerstwa. Knot pozostawił po sobie niezły bałagan i jeszcze gorszy wizerunek publiczny, nawet po wszystkim, co próbowała przez miesiąc zrobić Amelia Bones, gdy pełniła funkcję Ministra.

- Scrimgeour uważa, że naprawiając stosunki Ministerstwa z tobą poprawi opinię publiczną o Ministerstwie – dodał pan Weasley. – W zeszłym tygodniu zostałem osaczony wraz z Tonks, Shackleboltem i Moodym. Wszyscy szukali cię od kiedy…

- Arturze! – skarciła go pani Weasley, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. – To nie jest czas, by o tym rozmawiać.

Harry wiedział, że pani Weasley próbuje go chronić przed usłyszeniem tego, co mogłoby go zdenerwować. Problemem było to, że już wiedział, co pan Weasley prawie powiedział.

- Podejrzewam, że mówi pan o tej głupocie z „Wybrańcem” – powiedział Harry, pocierając oczy pod okularami. Pan Weasley wyglądał na nerwowego, gdy pani Weasley spiorunowała go wzrokiem. – Syriusz mi powiedział – dodał nonszalancko Harry. – Chyba teraz, gdy wszyscy nie uważają, że oszalałem, uznają za konieczne złożyć całą wojnę na moje ramiona.

Nieprzyjemna cisza wypełniła powietrze. Naprawdę nie było sposobu, by odpowiedzieć na szczerość albo prawdziwość tego stwierdzenia. Cały czarodziejski świat, nawet przyjaciele i koledzy z klasy, zawsze stawiali Harry’ego na wyższym poziomie niż każdy „normalny” czarodziej. Harry nie obwiniał ich za takie myślenie. Wielokrotnie przeżył sytuacje, gdy zawiedli w pełni wyszkoleni czarodzieje. Niestety samo przeżycie już nie wystarczyło.

- Cóż, my tak nie myślimy, mój drogi – powiedziała łagodnie pani Weasley. – Nikt o zdrowych zmysłach nie zepchnąłby swoich problemów na dziecko.

- Więc… to nie jest prawda? – zapytał niepewnie Ron.

Harry westchnął i potrząsnął głową. Ostatnią rzeczą, jaką chciał było to, żeby przyjaciele traktowali go inaczej z powodu artykułu w „Proroku Codziennym”. Rzadko drukowali prawdę, kiedy chodziło o niego i tym razem nie było inaczej.

- Jedyną rzeczą, do jakiej zostałem wybrany jest bycie numerem jeden na morderczej liście Voldemorta – powiedział. Weasleyowie wzdrygnęli się na imię Voldemorta. Harry powstrzymał rosnącą irytację. Myślał, że przyzwyczaili się do imienia Czarnego Pana. – A jak wy się wszyscy macie?

- Martwiliśmy się o ciebie – odpowiedziała natychmiast Hermiona. – Próbowaliśmy wysłać ci wiadomość przez Hedwigę, ale wciąż wracała i wyglądała na sfrustrowaną. Nikt nie mógł cię wyśledzić. J-Jak, do licha, zdołałeś być niewykrywalnym? Nie wolno nam używać magii poza szkołą, wiesz?

Harry spojrzał szybko na Hermionę, słysząc wzmiankę o swojej sowie.

- Czy z Hedwigą wszystko w porządku? – zapytał.

- Nic jej nie jest – odpowiedziała uspokajająco Ginny. – Spędziła dużo czasu w moim pokoju. Naprawdę uratowała mi życie. Fajnie było mieć z kimś porozmawiać, biorąc pod uwagę naszego gościa.

Ron przewrócił oczami, podczas gdy Fred i George parsknęli. Harry spojrzał na bliźniaków z uniesioną brwią i w końcu zauważył, że byli raczej dość dobrze ubrani. Obaj nosili kurtki, które wydawały się być zrobione ze smoczej skóry, a ich buty (z tego samego materiału) wyglądały stosunkowo nowo. Najwyraźniej ich biznes szedł lepiej, niż Harry początkowo myślał.

- Naprawdę nie jest taka zła, Ginny – powiedział z irytacją Ron. – Tylko dlatego, że Dean spędza czas ze swoją własną rodziną…

- To nie ma nic wspólnego z Deanem! – krzyknęła Ginny, wstając szybko. – Zawsze jej bronisz!

Harry spojrzał bezradnie na pana i panią Weasley i zobaczył, jak potrząsają głowami z irytacją. Co się tu działo? Od kiedy Ginny zaczęła się spotykać z Deanem Thomasem? Kim była ta tajemnicza dziewczyna, którą chyba tylko Ron akceptował? Hary nagle zrozumiał, jak Ron i Hermiona czuli się przez kilka ostatnich lat, gdy trzymał ich z dala od informacji. Poczuł nowy poziom szacunku do swoich przyjaciół. Nie wiedział, jak radzili sobie z tym tak długo.

Z kominka nagle buchnęły zielone płomienie, zaskakując wszystkich w pokoju. Wszyscy, którzy mieli różdżki (poza panią Weasley, która użyła własnego ciała, by ochronić Harry’ego) natychmiast je wyciągnęli i wycelowali je w postacie, które wyszły z płomieni. Słuchając uważnie, Harry usłyszał, jak trzy osoby wychodzą z kominka, po czym nastała cisza. Nie padły żadne słowa, ani nie rzucono żadnych klątw. Ktokolwiek wyszedł, wyraźnie nie był wrogiem, ale dlaczego wszyscy byli tak cicho.

- Wiecie, że możecie je już opuścić – powiedział znajomy głos rozbawionym głosem.

Wszyscy odłożyli różdżki, podczas gdy pani Weasley powoli puściła Harry’ego i usiadła z powrotem. Spoglądając na nowo przybyłych, Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok Billa, Charliego i wysokiej kobiety z kapturem na głowie, otrzepujących szaty. Kiedy cała sadza zniknęła, kobieta ściągnęła kaptur, ujawniając długie, blond włosy, które wydawały się promieniować słabym, srebrzystym blaskiem. Jeśli włosy nie były wskazówką, była nią piękna twarz.

- Arry! – krzyknęła Fleur Delacour, podbiegając do boku Harry’ego, by pocałować go w oba policzki. – Och, tak się o ciebie martwiłam, Arry! Jak cię czujesz?

Harry uśmiechnął się, gdy otoczyły go fale oddania, radości i podziwu. Nigdy wcześniej nie czuł tak silnych emocji i miał silne przeczucie, że nie były skupione na nim. Harry ostrożnie spojrzał na Billa i zobaczył, że długowłosy rudzielec patrzy na Fleur z dziwnym błyskiem w oczach. Jego wzrok przesunął się między nimi, a uśmiech poszerzył. To był sekret, o który sprzeczali się Ron i Ginny. Szczerząc się, Harry chwycił dłoń Fleur i spojrzał w jej odurzające oczy.

- Gratulacje – powiedział szczerze. – Mam nadzieję, że jesteście ze sobą bardzo szczęśliwi.

Większość ust w pokoju opadła, gdy Fleur pisnęła i owinęła ramiona wokół Harry’ego, po czym została delikatnie odciągnięta przez Billa.

- Dzięki wielkie, Arry! – wykrzyknęła Fleur, po czym spojrzała na niego poważnie. – Ale to nie czas dla mnie. To twoje urodziny i wciąż dochodzisz do siebie. Możemy porozmawiać o tym później!

Bill wystąpił naprzód i chwycił ramię Harry’ego, mrugając do niego i szczerząc się.

- Dobrze cię mieć z powrotem, Harry – powiedział, – i wszystkiego najlepszego. Jak się czujesz, mając w końcu szesnaście lat?

Harry wzruszył ramionami.

- Tak samo, jak w zeszłym roku, gdy skończyłem piętnastkę – powiedział szczerze. To było częściowo kłamstwo. Mimo że Harry nie czuł się inaczej niż wczoraj, zdecydowanie zmienił się od zeszłego roku. Tak wiele się zmieniło od zeszłego roku.

- Chwileczkę! – krzyknął zdezorientowany Ron. – Harry, skąd wiedziałeś, że Bill i Fleur są zaręczeni? Nikt z nas ci nie powiedział.

Harry ponownie wzruszył ramionami.

- To było dość oczywiste – powiedział wymijająco do Rona. – Wystarczy spojrzeć na Billa i Fleur, żeby zobaczyć, jak o siebie dbają. Takiego szczęścia nie da się pomylić. Może pochodzić tylko z serca.

Bill i Fleur uśmiechnęli się radośnie, jakby w końcu znaleźli kogoś, kto ich rozumie, podczas gdy wszyscy inni wpatrywali się w Harry’ego z niedowierzaniem. Harry skulił się w duchu, gdy uderzyło w niego zrozumienie. Jego słowa odniosły taki sam skutek, jakby ktoś powiesił nad jego głową słowo „EMPATA”, napisane dużymi, pogrubionymi literami. Będzie musiał być bardziej dyskretny, póki nie porozmawia z Syriuszem i Remusem o możliwości ujawnienia jednej ze swoich nowych umiejętności. Harry szybko odkrył, że jego nawyk posiadania tajemnic musi się skończyć.

Drzwi do kuchni otworzyły się, sprawiając, że wszyscy odwrócili się i zobaczyli, jak Syriusz i Tonks pomagają Remusowi wejść do pokoju. Widząc słabość Remusa, Ginny i bliźniaki natychmiast wstali i usunęli się z drogi. Harry nie mógł powstrzymać poczucia winy z powodu stanu, w jakim znajdował się Remus, ponieważ oglądali jego wspomnienia. Jako ostatni opuścił kuchnię profesor Dumbledore, ale nie szedł za grupą. Podszedł do Harry’ego i położył dłoń na jego ramieniu. Spoglądając przez ramię, Harry zauważył, jaka zmęczona była twarz dyrektora. Wyglądało na to, że jego wspomnienia miały wpływ nie tylko na Remusa.

- Porozmawiamy później, Harry – powiedział łagodnie profesor Dumbledore. – Ciesz się urodzinami i dbaj o siebie.

Spoglądając w niebieskie oczy dyrektora, Harry nie mógł zignorować obecnego w nich smutku zamiast zwykłego migotania. Czy wspomnienia wpłynęły na wszystkich tak bardzo, czy było to coś innego?

- Dobrze, proszę pana – powiedział Harry z uśmiechem. – Do później.

Profesor Dumbledore ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego, po czym podszedł do kominka, wrzucił szczyptę proszku Fiuu do płomieni i zniknął wraz z wybuchem zielonych płomieni. Po raz kolejny Harry nie mógł powstrzymać przeczucia, że dzieje się coś jeszcze, coś, co zaczęło się jakiś czas temu i było dalekie od rozwiązania. Rozumiał, że Dumbledore był zajętym człowiekiem, ale nikt nie wychodził tak szybko, chyba że próbował uniknąć konfrontacji.

Gdy Remus się usadowił, Syriusz sprawdził, co z Harrym, po czym zawołał Zgredka i Stworka, by przynieśli kolację. Gdy skrzaty pstryknęły palcami, stoły przy ścianach zapełniły się jedzeniem, a przed Harrym i Remusem pojawiły się tace. Syriusz usiadł obok Remusa, podczas gdy pani Weasley pozostała przy Harrym. Gdy wszyscy zaczęli jeść, wybuchły rozmowy. Ponieważ byli obecni Syriusz i Remus, wszystkie myśli o rozmowie o czasie zaginięcia Harry’ego zostały zapomniane. Nikt nie ryzykował wyrzucenia przez Syriusza, nie żeby Harry ich winił.

Byli już w połowie kolacji, gdy przybyło kilku członków Zakonu. Moody, Shacklebolt i profesor McGonagall wpadli, by sprawdzić, jak się ma Harry i podrzucili duży prezent, po czym opuścili „rodzinne spotkanie”. Podobnie jak profesor Dumbledore, profesor McGonagall wydawała się niesamowicie niespokojna. Harry był zaskoczony silnymi falami niepokoju i dyskomfortu, pochodzącymi od niej. Zwykle nie potrafił wyodrębnić czyichś wyraźnych emocji, ale te od profesor McGonagall były zbyt silne, by je zignorować.

Po zjedzeniu kawałku tortu, wszyscy z niecierpliwością zgromadzili się i patrzyli, jak Harry powoli otwiera swoje prezenty. Tonks, Viktor i Charlie dali mu wspólnie nową kaburę na różdżkę, która była niewidzialna, gdy zostawała przymocowana do nadgarstka. Zakładając ją, Harry nie mógł uwierzyć, jaka była lekka. Ledwie czuł, że ma cokolwiek na nadgarstku. Bill i Fleur dali Harry’emu dziennik, który zaczarowany był tak, by się nie kończył i Harry miał wrażenie, że często będzie go używał.

Fred i George zebrali najpopularniejsze przedmioty z Magicznych Dowcipów Weasleyów, by ich wsparcie finansowe mogło je wypróbować. Ron i Ginny zgłosili się nawet na ochotników, by przetestować kilka, co wywołało dużo śmiechu. Ron, Hermiona i Ginny zebrali swoje fundusze, by dać Harry’emu dwie książki: „Quidditch: Wszystko, Co Musisz Wiedzieć o Grze” oraz „Nowe i Ulepszone Mechanizmu Obronne (Zaklęcia, Klątwy i Przekleństwa Stworzone w Minionym Stuleciu)”. Harry podziękował im kilkakrotnie, chociaż słyszał, jak Ron mamrocze: „Nie mogę uwierzyć, że daliśmy mu akurat książki”.

Pan i pani Weasley podarowali Harry’emu kołdrę, wykonaną przez panią Weasley, na której wyhaftowane były wilk, pies, jeleń i lilia. Różne odcienie niebieskiego zostały połączone w skomplikowany wzór, dzięki czemu kołdra wyglądała jak dzieło sztuki. Harry trzymał się dość dobrze, póki pani Weasley nie powiedziała mu, że teraz zawsze będzie miał blisko siebie swoją „czwórkę rodziców”. Nienawidził okazywać słabości przed wszystkimi, ale komentarz przypomniał Harry’emu tą noc, gdy uciekł. Nazwał Syriusza i Remusa „ojcami”, ale zaraz potem ich porzucił. Nigdy więcej. Nieważne, jak bardzo będzie boleć, nie porzucę ich ponownie.

Ogromnym prezentem od Zakonu okazał się być kufer, który miał na sobie zaklęcie chroniące przedmioty łatwe do zniszczenia, zabezpieczał kosztowności i automatycznie zmniejszał się tak, by pasował. Harry nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział i miał tylko cichą nadzieję, że będzie miał szansę go użyć. Syriusz i Remus (choć Harry nie miał pojęcia, kiedy mieli na to czas) dali Harry’emu dwa prezenty. Pierwszym był zestaw sztyletów sai (ulubiona broń Harry’ego podczas treningu sztuk walki), które były zaczarowane tak, by się kurczyły, by zmieścić się w ukrytych kieszeniach w pasku, który był wraz z zestawem. Drugim prezentem, co zaskakujące, była myślodsiewnia. Była mniejsza niż ta od profesora Dumbledore’a, ale wciąż wyglądała wspaniale.

Kiedy Remus zaczął zasypiać, Syriusz pomógł najlepszemu przyjacielowi wejść na górę, podczas gdy reszta zaczęła sprzątać. Ron i Hermiona wykorzystali okazję, by usiąść po obu stronach Harry’ego, a chłopak mógł stwierdzić, że chcieli to zrobić cały wieczór. Opierając się o kanapę, Harry czuł, jak długi wieczór dopada go, Hermiona chwyciła jego prawą dłoń i pogłaskała jej wierzch. Zamknął oczy i podświadomie przechylił głowę na prawo, aż nie spoczęła ona na ramieniu Hermiony.

- Więc… eee… jeśli nie masz nic przeciwko, Harry – zaczął niepewnie Ron. – Gdzie się ukrywałeś?

- W mugolskim Londynie – wymamrotał sennie Harry. Jego umysł dryfował tak bardzo, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że odpowiedział. W końcu dopadło go całe podekscytowanie.

- Co robiłeś, Harry? – Hermiona szturchnęła go delikatnie.

Harry przesunął ciało, by ułożyć się nieco wygodniej i poczuł, jak jego górna część ciała jest opuszczana na twardą powierzchnię.

- W szpitalu – wymamrotał. – Pracowałem.

Ron i Hermiona wymienili spojrzenia.

- Pracowałeś w szpitalu? – zapytał Ron. – Jak, do licha, pozostawałeś niewykryty? Przeszukano wszystkie szpitale w Anglii!

Pale przeczesały jego włosy, wysyłając Harry’ego głębiej w ciemność. Jeśli dopowiedział na pytanie Rona, Harry nie wiedział na pewno. Wiedział tylko, że sen był zbyt zachęcającym pomysłem, by go zignorować. Rano wszystko załatwi, włącznie z tym, co powiedzieć przyjaciołom.

 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, o tak krzyk Harrego a zaraz trzy różdżki i dwa skrzaty w obronie stają... no i Stworek też bardzo oddany, właśnie jeśli przeszukali szpital to jakim sposobem nie znaleźli go... no właśnie Harry odszedł a dzieci tak wyczekiwały tych opowieści... co teraz? Syriusz bardzo opiekuńczy jest, no i Remus wyzdrowiał...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń