Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 16 kwietnia 2022

PDJ - Rozdział 36 – Ostrzeżenie dla Zakonu

Wieża Trelawney

Hogwart:

Sybilla Trelawney nie była znana ze swojej praktyczności, w rzeczywistości była znana z czegoś wręcz przeciwnego. Była marzycielką, żyjącą w połowie w stworzonym przez siebie świecie, a w połowie w rzeczywistym świecie. Wolała, by było w ten sposób. Ale kiedy wyszła Se swojego świata, potrafiła być bystra jak strzała, a uzyskiwała informacje nie tylko dzięki swoim umiejętnością wróżbiarskim, ale także dzięki sprytnym systemom wiadomości, które Dumbledore wysyłał jej przez Fawkesa.

Ale w ciągu ostatnich trzech dni, od czasu strasznej wiadomości, że czwórka uczniów Hogwartu została porwana, nie miała ani słowa od Dumbledore’a o tym, co robił z tym strasznym stanem rzeczy. Wiedziała, że nie był kimś, kto siedzi bezczynnie w miejscu, kiedy śmierciożercy zaangażowali w to jego uczniów. Martwiło ją to, ponieważ dyrektor był jednym z jej nielicznych przyjaciół w Hogwarcie i jedynym, który wierzył w jej dar.

- Och, mam nadzieję, że nic mu się nie stało, Kleopatro – powiedziała do swojego kota, pięknego, srebrnego nakrapianego egipskiego kota mau. Jej kot zamruczał cicho i wbił łapy w pulchną, różową poduszkę na łóżku. – Ależ jestem głupia, jest jednym z najpotężniejszych czarodziejów na świecie, co może się mu stać?

Mimo to miała dziwne uczucie w brzuchu i czuła się strasznie nieswojo. I zwykle, kiedy tak się czuła, musiała powróżyć. Szybko podniosła pojemnik z herbatą Tajemniczy Cień i umieściła nalała niewielką ilość wody do swojej ulubionej porcelanowej filiżanki, a następnie wrzuciła szczyptę herbaty. Zamieszała, zamarła i odczekała minutę, po czym w nią spojrzała.

To, co zobaczyła, zmroziło jej krew. Na dnie czarki znajdowała się czarna czaszka i skrzyżowane piszczele, co wiedział każdy wróżbita, było ostrzeżeniem przed katastrofą lub śmiercią. Przyłożyła ręce do twarzy i jęknęła. Nie, och, nie! Proszę, niech się mylę. On nie może umrzeć! Łzy wypełniły jej oczy i spłynęły po policzkach.

Właśnie wtedy Fawkes wleciał przez okno, niosąc notkę, przyczepioną do kostki. Feniks wylądował na stole, ćwierkając z niepokojem.

- Och, Fawkes! Czy to prawda?

Ptak wyciągnął nogę, a Sybilla drżącymi palcami odwiązała list.

Sybillo,

Moja droga, wiedz, że muszę na chwilę odejść i mogę nie wrócić przez dłuższy czas. Proszę, byś nie mówiła nikomu, gdzie poszedłem, jeśli zapytają. Jeśli nie wrócę, pamiętaj, że zawsze zajmowałaś szczególne miejsce w moim sercu i nigdy nie wątp w swój Dar. A może kiedyś napiszesz o mnie w swoim życiorysie. Jeszcze jedno – w zamku jest niebezpieczeństwo, więc proszę, bądź bezpieczna w swojej wieży. Moje osłony cię ochronią.

Z poważaniem,

Albus

Fawkes, wyczuwając jej niepokój, zaczął cicho śpiewać. Sybilla wyciągnęła rękę, by podrapać feniksa po głowie, mówiąc ze smutkiem:

- Musi wrócić, Fawkes. To prawda, że jego przyszłości grozi niebezpieczeństwo, ale moja przepowiednia dotycząca naszych dwóch jastrzębi musi się spełnić. – Pociągnęła nosem i otarła oczy wierzchem dłoni. Uwierz w siebie, powiedział. I chyba wierzę. Ponieważ on wierzy, a jest najmądrzejszą osobą, jaką znam. Być może jednak ma rację i muszę zacząć to zapisywać.

Wezwała oprawiony w skórę dziennik, pióro i atrament, usiadła przy biurku z kotem na kolanach i zaczęła pisać. Na wypadek, gdyby coś się stało, musiała to wszystko spisać, żeby ludzie poznali prawdę.

Siedzący na stole Fawkes zaczął jeść truskawki z miski Trelawney.

Minerva otworzyła kopertę, którą dała jej Serafina i odkryła w niej notkę oraz malachitowy wisiorek.

- Co to, na Merlina, jest? – zastanowiła się głośno. Założyła, że wisior jest magiczny i szybko otworzyła towarzyszącą mu notkę. Tak jak podejrzewała, pochodziła od Severusa, choć liścik podpisany był „Warrior”. Tylko trzy osoby wiedziały o imieniu animagicznej postaci Snape’a. Jednym z nich był Harry, drugim Dumbledore, a trzecia była ona.

Postępując zgodnie z instrukcjami Snape’a, wsunęła Amulet Komunikacji na swoją szyję, podziwiając rzadki przedmiot. Jak zdobył pasującą parę? Były drogie, a czarodziej, które je wytwarzał, rzadko sprzedawał je byle komu. Z drugiej strony, jego syn był Ślizgonem i może starszy Witherspoon zrobił wyjątek dla Opiekuna Domu swojego syna.

Zacisnęła wisiorek w lewej dłoni i zawołała w myślach:

- Severusie? Słyszysz mnie?

Nie była pewna, czy naszyjnik może docierać na duże odległości.

Zaczął delikatnie świecić, po czym usłyszała w swojej głowie głos Severusa.

- Minerva? Rozumiem, że otrzymałaś amulet.

- Tak. Och, Severusie, to wspaniały sposób komunikacji. O wiele szybszy niż listy czy kominki.

- Wiem. Jasper Witherspoon jest geniuszem. Nie mam wiele czasu, ściga nas Greyback i reszta jego watahy wilkołaków. Musisz powiadomić resztę Zakonu, żeby przybyli do szkoły. Lecimy tam najszybciej jak potrafimy. Jest tam przedmiot związany z naszą wyprawą.

- Tak? Skąd to wiesz?

- Ten, który go wykonał, sam mi powiedział. A raczej jego dziennik. Zwołaj Zakon, Minervo. Będziemy potrzebować wszystkich, których możemy zebrać.

- Wszystko w porządku, Severusie? Harry jest z tobą? Wielki Merlinie, jak to się stało, że polują na ciebie wilkołaki?

- Jest ze mną. Nic nam nie jest, Minervo. Co do twojego ostatniego pytania, to opowieść na inny czas, przyjaciółko. Wystarczy, że powiem, że byliśmy na misji od Albusa.

Nauczycielka transmutacji odetchnęła z ulgą.

- Dobrze, Severusie. Wezwę pozostałych i będą czekać na twoje przybycie. Powodzenia, przyjacielu.

Potem zdjęła rękę z amuletu i przestał on świecić.

Podeszła do kominka, rzuciła garść proszku Fiuu i zawołała:

- Departament aurorów, biuro Remusa Lupina. – Odkąd Lupin opuścił Hogwart, wrócił jako konsultant aurorów i obecnie pracował nad sprawą porwania wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Syriuszem Blackiem, który w końcu był na tyle zdrowy, by można było mu zaufać, że da radę pracować na niepełny etat wraz z wilkołakiem.

Potem wsunęła głowę w zielone płomienie, żałując, że nie ma więcej niż jednego z tych amuletów, które wysłał Severus.

Severus zdjął rękę z Amuletu Komunikacji, który dał mu Harry, ponieważ Severus był od niego starszy i potrafił wzbudzić większy szacunek u innych członków Zakonu. Większość z nich nadal traktowała Harry’ego jako dziecko, pomimo jego dwukrotnego pokonania Voldemorta. Harry przypuszczał, że to dlatego, że wciąż wyglądał jak dziecko i nie był jeszcze pełnoletni. Zastanawiał się leniwie, czy Severus miał kiedykolwiek ten problem, kiedy zaczął uczyć wraz z tymi, którzy uczyli jego.

Przykucnęli na małym przepuście za dużym głazem gdzieś w Highlands. Wilkołaki wciąż ich goniły, a dwóm animagom w końcu udało się im wymknąć i przemienić na tyle długo, by Severus mógł skontaktować się z Minervą przez amulet i upewnić się, że zaalarmowała Zakon.

Harry stał obok swojego mentora, zmieniając się z powrotem w ludzką formę, by na chwilę dać odpocząć znużonym skrzydłom. Usłyszał szelest w zaroślach i odwrócił się z wyciągniętą różdżką, ale zbyt późno zauważył, że to podstęp.

Coś wielkiego i włochatego wypadło po przeciwnej stronie przepustu, sięgając pazurami, by rozerwać Severusa, obnażonymi zębami i ociekającą krwią śliną. Znalazł ich jeden z wilkołaków.

Harry odwrócił się, reagując błyskawicznie i wrzasnął:

- Incendio Maximus!

Ogień wystrzelił z jego różdżki strumieniem, uderzając w skaczącego wilkołaka i odrzucając go do tyłu w pień drzewa. Płomienie otoczyły nieszczęsną istotę, spalając ją w ciągu kilku sekund. Umarł, ledwie zauważając, co go uderzyło.

Harry pozostał przez chwilę nieruchomo, obserwując, jak płomienie okręcają się wokół dnia drzewa. Część jego umysłu była przerażona umyślnym zniszczeniem życia, ale druga szeptała, że gdyby tego nie zrobił, wilkołak mógłby ugryźć i zakazić Severusa albo gorzej. Musiałem to zrobić. Musiałem. Jednak część jego skuliła się.

- Harry, zgaś ogień – nalegał Severus. – Szybko, zanim go zobaczą.

Harry machnął różdżką i rzucił zaklęcie tłumiące, a ogień zgasł. Potem po prostu stał, a jego umysł wciąż był w stanie szoku. Ręka objęła jego ramiona w mocnym, ale pocieszającym uścisku.

- Nie myśl o tym, Harry. Musiałeś to zrobić. To wojna, synu, i zabiłeś, żeby uratować mnie. No dalej, chodź. Reszta zaraz tu będzie, ten ogień był jak latarnia morska.

Harry zamrugał.

- Przepraszam. Ja… sprzedałem nas.

- Nieważne. Chodź, pisklaku. Czas lecieć. – Severus poklepał go po ramieniu, czekając, aż Harry przybierze postać jastrzębia, po czym dołączył do niego w powietrzu.

Oddalili się od przepustu, lecieli wysoko i szybko, a wkrótce dołączyła do nich znajoma śnieżna sowa.

- Freedom, wszystko w porządku? Widziałam ogień! – zahukała Hedwiga, a jej złote oczy rozszerzyły się z niepokoju.

- Ja… mi nic nie jest. Ogień… pochodził z mojego zaklęcia. Ja… zabiłem wilkołaka. Próbował ugryźć Severusa, kiedy rozmawiał z McGonagall – powiedział jej Freedom. W jakiś sposób przyznanie się do faktu, że celowo zabił wilkołaka było w tej formie łatwiejsze. Może ponieważ, jako jastrząb, był drapieżnikiem, przyzwyczajonym do zabijania, żeby przeżyć.

- Ach! Bardzo dobrze! Musimy się martwić o jedno mniej złe stworzenie – powiedziała Hedwiga z satysfakcją. Spojrzała w dół i zobaczyła w oddali cztery szare kształty, biegnące po ziemi. – Czy oni nigdy się nie nauczą? Głupie tchórzliwe kundle!

Nabrała prędkości i zrównała się z Warriorem.

Freedom pozostał nieco w tyle za dwójką, wciąż próbując pogodzić się z koniecznością zabicia wilkołaka, czując poczucie winy, że użył magii, by zakończyć czyjeś życie. Spalił mnóstwo inferiusów, ale to nie to samo. Oni byli martwi, wilkołak, nieważna jak paskudny, żył.

Jesteś głupi, argumentowała racjonalna część jego umysłu. Hedwiga ma rację, jedna mniej niegodziwa istota, którą musimy się martwić. Nie miałeś wyboru, ugryzłby Seva. Czy lepiej pozwolić, by cholerny wilkołak żył i zaryzykować życie Seva, czy lepiej przybić jego skórę do ściany?

Znał odpowiedź na to pytanie – nic nie było ważniejsze od uratowania Severusa.

Ale to nie usuwało faktu, że zabicie wilkołaka pozostawiło w jego żołądku uczucie ścisku. Merlinie, ale chciałbym, żeby ta wojna się skończyła. Jestem tak zmęczony krwią i śmiercią, tak zmęczony bieganiem i ukrywaniem się. Chcę tylko wrócić do domu i odpocząć. Czy proszę o zbyt wiele?

Zniechęcony i zmęczony jastrząb poleciał dalej, nie mogąc doczekać się, aż ponownie zobaczy znajome wieże Hogwartu i mając nadzieję, że zdołają zlokalizować ostatniego horkruksa na czas, by uratować Dumbledore’a i jego przyjaciół. Miej wiarę, skarcił się w myślach. Niezłomne i szczere serce przezwycięży wszystko. Ale o czyim sercu mówiło proroctwo? Jego czy Severusa?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz