Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 3 kwietnia 2022

PoO - Rozdział 9 – Pomoc z mało prawdopodobnych źródeł

Przez następnych kilka tygodni, Harry robił, co mógł, by balansować między szkołą, wojną i spotkaniami z Ministrem Magii. Ciężką bitwą było przekonanie Scrimgroura, by choćby zaakceptował wizytę Harry’ego w Azkabanie, nie mówiąc już o zawarciu umowy o pomoc Malfoya. Scrimgrour nadal mocno wierzył w utrzymanie pozytywnej opinii społeczeństwa o Ministerstwie i nim samym. Rodzina Malfoyów była dobrze znana z mroku. Negocjacje z którymkolwiek z nich bez wątpienia spotka się z ciężkim nadzorem.

Syriuszowi i Remusowi też nie spodobała się sugestia Harry’ego, ale w tej chwili była to jedyna droga, której nie próbowali. Spośród wszystkich „śmierciożerców”, którzy zostali skazani do Azkabanu, Draco Malfoy stanowił najmniejsze zagrożenie. Siedemnastolatek nie miał nic do stracenia i wszystko do zyskania, o ile trzymał się z daleka od wszystkiego, co dotyczyło Voldemorta.

Nalegania Harry’ego, by zyskać jakąś przewagę tylko wzrosły pod koniec listopada, kiedy profesor Shacklebolt odciągnął Harry’ego na bok, by powiedzieć mu, że śmierciożercy zostali zauważeni i zatrzymani w pobliżu sierocińca. Wiadomość była jasna. Voldemort albo usłyszał o częściowym zawaleniu albo sprawdzał stan wszystkich swoich horkruksów. Harry wiedział, że ich czas szybko się kończył i, po raz pierwszy, wszyscy się zgodzili.

Głównym źródłem informacji stały się kontakty profesora Shacklebolta. To z powodu tych informacji Harry wiedział, że Voldemort wysłał jeszcze trzy grupy śmierciożerców do sierocińca, nim z powodzeniem weszli do środka, tylko po to, by się dowiedzieć, że cała podłoga zawaliła się sama. Wszystko, co zostało na tym piętrze, zostało zniszczone. Według profesora Shacklebolta, ukryty auror obserwował, że śmierciożercy mocno się zdenerwowali, gdy znaleźli konkretny pokój na drugim piętrze wśród masy pomieszczeń zniszczonych „katastrofą naturalną”.

To był łut szczęścia, który Harry miał zamiar wykorzystać. Voldemort wciąż nie miał powodu podejrzewać, że coś się teraz działo. Harry nie miał wątpliwości, że jeśli Voldemort nie zaczął już sprawdzać innych horkruksów, z pewnością w niedługim czasie zacznie dowiadywać się, czy spokój któregoś nie został zakłócony. Aktywność śmierciożerców musiała być jeszcze bardziej monitorowana niż wcześniej, a do współpracy potrzebowali Scrimgeoura.

Może to czasu udowodni, że nie mam ochoty grać według reguł Ministerstwa. Jeśli chcą mojej pomocy, powinni grać według mnie.

Harry wiedział, że Minister był pod dużą presją, by „chronić społeczność czarodziejów”, ale to nie oznaczało, że Harry musiał schować się i pozwolić Scrimgeourowi kontrolować to, co musieli zrobić. Jeśli Scrimgeour odmówi pomocy, Harry byłby zmuszony do użycia bardziej drastycznych środków, nawet jeśli byłyby nielegalne.

Ron i Hermiona próbowali pomóc w każdy możliwy sposób, co było trudne, biorąc pod uwagę, że pojawiło się między nimi napięcie, odkąd dowiedzieli się, że Ginny powiedziała Harry’emu o swoich uczuciach. Ron był rozdarty między swoją siostrą a najlepszym przyjacielem. Rozumiał rozumowanie Harry’ego i nawet poparł jego decyzję, ale to nie znaczyło, że nie był lojalny względem swojej rodziny. Hermiona była w jeszcze trudniejszym położeniu. Zwykle była powiernikiem Ginny w sprawach sercowych, więc wiedziała, jak bardzo załamana była Ginny, ale nie mogła jej powiedzieć, dlaczego nie mogą być razem.

Na szczęście cała sytuacja pozostała między nimi. Harry nie sądził, by był w stanie poradzić sobie z kolejną porcją plotek i wszystkim innym. To było straszne, gdy w zeszłym roku szkoła dowiedziała się o próbie Cho Chang stania się… kimś więcej niż przyjaciółmi. Harry nie mógł zmusić się do myślenia o tym, co mogła przynieść ta sytuacja, skoro Ginny była młodszą siostrą Rona.

Odrabianie lekcji stawało się jeszcze trudniejsze, ale tym razem Hermiona nie stała z boku, by nic nie robić. Bez względu na to, co mówił Harry, Hermiona nalegała, by mu pomóc, nie ważne, czy musieli wstać godzinę wcześniej, czy pójść spać godzinę później. Z powodu przesiadywania długie godziny, sen znów stał się luksusem, na który Harry nie mógł sobie pozwolić, zwłaszcza po wyznaczeniu spotkania z Ministrem Scrimgeourem.

Pierwszy grudnia nadszedł szybko, pod pewnymi względami zbyt szybko, a pod innymi niedostatecznie szybko. Tego wieczoru Harry miał spotkać się z Scrimgeourem oraz Syriuszem, Remusem i profesor McGonagall. Choć było to trudne, Harry postanowił tym razem nie słuchać swojej empatii ani wymówek Scrimgeoura.

Nim Harry się zorientował, zajęcia tego dnia skończyły się, a jego żołądek natychmiast skręcił się w supeł. Wiedział, że to spotkanie może być punktem zwrotnym. Jeśli Scrimgeour odmówi rozważenia prośby, Harry byłby zmuszony do zerwania wszelkich powiązań z Ministerstwem. Wszedł do gabinetu profesor McGonagall i zobaczył, że McGonagall, Syriusz i Remus już czekają. Zdążyli tylko wymienić spojrzenia, nim płomienie kominka pozieleniały i ożyły. Rufus Scrimgeour wyszedł z niego i spojrzał na wszystkich, obecnych w pokoju, nim jego wzrok spoczął na Harrym.

- Miałem wrażenie, że spotykamy się bez publiczności, panie Potter – powiedział ostrożnie Scrimgeour.

Harry skinął na niego, by usiadł i czekał, aż  mężczyzna posłucha.

- Są tutaj, by mi pomóc pana przekonać do umówienia dla mnie spotkania z Draco Malfoyem – powiedział stanowczo. – To moja ostatnia próba przekonania cię, Ministrze. Jeśli nie będzie pan chciał posłuchać rozsądku to obawiam się, że będziemy musieli iść w swoim kierunku. Kiedy tworzyliśmy ten sojusz zgodził się pan zrobić wszystko, co w pana mocy, by pomóc mi dokończyć pracę profesora Dumbledore’a. W tej chwili musimy porozmawiać z kimś, kto dorastał w domu wysokiej rangi śmierciożercy, który nie ma nic do stracenia, ale wszystko do zyskania.

- Draco wciąż będzie wyrzucony z Hogwartu, Ministrze – dodał Remus. – Nie będzie zagrożeniem dla uczniów.

Oczy Scrimgeoura zwęziły się w stronę Remusa, po czym jego wzrok przeniósł się z powrotem na Harry’ego. Spływały z niego potężne fale irytacji i zniecierpliwienia.

- Podałem panu moją decyzję dotyczącą chłopca Malfoyów, panie Potter – warknął Scrimgeour. – Ministerstwo Magii nie negocjuje z mrocznymi czarodziejami.

- Bardzo dobrze – powiedział Harry, zaplatając ramiona na piersi. – W takim razie to koniec naszego sojuszu, Ministrze. Życzę panu powodzenia w pokonaniu Voldemorta.

- Co?! – ryknął Scrimgeour, zrywając się na równe nogi.

Harry uśmiechnął się porozumiewawczo.

- Jest pan sam – powiedział bez ogródek. – Zbyt długo pozwalałem sobie na pana egoizm. Albo zgadza się pan na moje warunki albo niech sobie pan znajdzie innego zbawiciela.

Scrimgeour zrobił krok w kierunku Harry’ego, jednak drogę zablokowali mu Remus i Syriusz.

- Jak śmiesz mi grozić! – warknął.

- To nie jest groźba – odparował Syriusz, popychając Scrimgeoura z powrotem na krzesło. – Po prostu nie pozwolimy ci więcej zwlekać. Zrobiliśmy o wiele więcej w walce z Voldemortem niż ty. Właściwie zyskujemy przewagę. A jak twoi aurorzy mierzą się ze śmierciożercami? Miałeś jakieś sukcesy w odnalezieniu bazy operacyjnej Voldemorta?

- Muszę powiedzieć, że mają rację, Ministrze – dodała profesor McGonagall. – Pan Potter nie prosi pana o uwolnienie śmierciożerców z Azkabanu. Prosi, by mógł porozmawiać z chłopakiem, który popełnił błąd w czasie emocjonującego okresu w swoim życiu. Sam Wiesz Kto groził chłopcu i jego rodzinie.

- Idziemy do Azkabanu z pańskim albo bez pańskiego pozwolenia – powiedział stanowczo Harry. – Współpraca po prostu sprawi, że wszystko pójdzie gładko.

Scrimgeour uwolnił się od Syriusza i Remusa, nie spuszczając wzroku z Harry’ego.

- Musi być ktoś inny – upierał się.

- Nikogo innego nie znaleźliśmy  powiedział Harry zgodnie z prawdą. – Co ma pan przeciwko Draco Malfoyowi? Jeśli ja jestem chętny z nim pracować, dlaczego pan nie jest?

Scrimgeour oparł się na lasce, powoli rozglądając się po pokoju.

- Rodzina Malfoyów wierzy, że pieniądze rozwiążą wszystko – warknął ze złością. – Oni i ludzie im podobni są jednym z głównych powodów, dlaczego Ministerstwo było tak skorumpowane! W końcu odzyskaliśmy kontrolę nad Ministerstwem, a ty chcesz uwolnić chłopca Malfoyów!

- Obwiniasz Draco za rzeczy, które robił jego ojciec – odparł spokojnie Remus. – Draco może by zepsuty i samolubny, ale nie jest swoim ojcem, tak jak ty nie jesteś Korneliuszem Knotem. Połowa spraw potoczyła się tak źle dlatego, że Knot był bardziej zainteresowany zapewnieniem sobie przyszłości niż przyszłości czarodziejskiego świata.

- Nie możesz zrzucać winy za błędy czarodziejskiego świata na dziecko, Ministrze – zbeształa profesor McGonagall. – Ministerstwo było skorumpowane zanim pan Malfoy się urodził.

Scrimgeour westchnął cicho i uparcie potrząsnął głową.

- Zgadzam się, że mogę być nieco uprzedzony co do mrocznych rodzin, ale czuję, że mam do tego prawo w tych mrocznych czasach – powiedział. – Jeśli jesteście tak zdeterminowani, by wciągnąć w to chłopca Malfoyów to przypuszczam, że nie mogę nic zrobić, by was powstrzymać. Jednak nalegam, żeby obecny był przy tym przedstawiciel z Ministerstwa.

Harry wymienił spojrzenia z Remusem i Syriuszem. To z pewnością było więcej niż sądzili, że Scrimgeour im da, ale jeśli ktoś będzie monitorował ich dyskusję tylko przysporzy kłopotów. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali było to, by Voldemort dowiedział się, że wykorzystywali Malfoyów przeciwko niemu.

- Czy Kingsley lub Tonks będą w porządku? – zapytał Harry. – Wiedzą wystarczająco dużo o tym, co robimy, by wiedzieć, czego nie mówić nieodpowiednim ludziom.

Scrimgeour zawahał się przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową.

- Zgadzam się na Shacklebolta – powiedział w końcu, podchodząc do kominka, – ale chcę się z nim wkrótce spotkać. Mamy wiele do omówienia. – Nie czekając na odpowiedź, Scrimgeour wrzucił garść proszku fiuu do kominka i wszedł w zielone płomienie.

Nikt się nie poruszył, póki płomienie nie wróciły do normy, nie pozostawiając śladu po Scrimgeourze.

- Scrimgeour to chyba najbardziej uparty facet jakiego kiedykolwiek widziałem – wypluł Syriusz. – Nie mam wątpliwości, że „spotkanie” będzie tylko silnym przypomnieniem, gdzie powinna leżeć lojalność Kingsleya.

- W takim razie nie spodoba mu się odpowiedź Kingsleya – powiedział spokojnie Remus. – Kingsley nie jest bezmyślnym pionkiem, jak wielu innych aurorów. Zna ich zasady lepiej niż ktokolwiek inny. Jego priorytetem jest osoba, którą chroni. Bez względu na to, o co poprosi Scrimgeour, Kingsley nie musi podążać za innymi rozkazami, zwłaszcza jeśli zagraża to Harry’emu.

Harry’emu nie spodobało się to, co usłyszał.

- Nie chcę, żeby Kingsley „musiał” być tego częścią – zaprotestował.

- Nie musi – zapewnił Remus. – Kingsley wierzy w to, co robimy, Harry. Mówię tylko, że ma całkowicie uzasadnioną wymówkę dla tego, co Scrimgeour może mu zarzucić.

^^^

Remus miał rację. Następnego dnia Kingsley Shacklebolt został wezwany do Ministerstwa na spotkanie z Ministrem i nie był zbyt szczęśliwy, gdy wrócił. Najwyraźniej Scrimgeour uważał, że pozycja Kingsleya w Hogwacie i jako ochrona Harry’ego była tymczasowe, podczas gdy jego praca dla Ministerstwa nie. Jednak kilka trafnych słów Kingsleya szybko położyło kres żądań Scrimgeoura. Kingsley odmówił zniszczenia „związku opartego na zaufaniu”, jaki miał z Harrym, ponieważ może to narazić ich życia.

Stwierdzenie, że Scrimgeour był niezadowolony było niedopowiedzeniem. Został odcięty od jedynej strony wojny, która zyskiwała przewagę. Harry doszedł do wniosku, że właśnie dlatego Scrimgeour był tak przeciwny zaangażowaniu Draco Malfoya. Nie tylko dlatego, że Scrimgeour nienawidził mrocznych rodzin. Także dlatego, że była to jedyna rzecz w zadaniu Harry’ego, którą mógł kontrolować. Twierdzenie, że były jakieś legalne przeciwwskazania było tylko pretekstem do rozkoszowania się tą kontrolą.

Zorganizowanie wycieczki do więzienia Azkaban było nieco bardziej skomplikowane niż Harry początkowo myślał. Mimo że mieni pozwolenie Ministra, podróż nadal musiała zostać zaplanowana, by ukryć ich nieobecność przed Hogwartem, a także to, kogo odwiedzają w Azkabanie. Nikt nie musiał wspominać o konsekwencjach, jeśli niewłaściwe osoby dowiedzą się, co zamierzają. Atak na Azkaban był ostatnią rzeczą, jaką potrzebowali oni oraz Ministerstwo.

Uzgodniono, że ostatni dzień semestru będzie najlepszym czasem na dyskretną podróż do Azkabanu. Tego dnia wszyscy skupiali się na upewnieniu się, że wszyscy uczniowie bezpiecznie dotrą na stację King’s Cross. To był odpowiedni moment, by Voldemort zaatakował, co oznaczało, że Scrimgeour upewni się, by to miejsce roiło się od aurorów. Wszyscy „dobrze wiedzieli”, że Harry pozostanie w Hogwarcie dla swojej ochrony, więc przynajmniej nie będzie przyciągał żadnego dodatkowego niebezpieczeństwa.

Kingsley miał kolejne spotkanie z Scrimgeourem, by poinformować go o ich planie oraz załatwić transport i odpowiednią odprawę, by cała podróż przebiegła tak gładko, jak to możliwe. Trudno było przekonać Scrimgeoura, by zgodził się na zorganizowanie umowy z Malfoyem za jego pomóc, nie mając pojęcia, czy Malfoy mówiłby w ogóle udzielić jakąkolwiek pomoc. Ostatecznie uzgodniono, że jeśli Draco Malfoy zapewni wystarczającą pomoc przeciwko Voldemortowi, może zostać przeniesiony do bezpiecznego pomieszczenia w Hogwarcie dla jego własnego bezpieczeństwa. „Auror” miał zostać przydzielony do Malfoya i poinstruowany, by nigdy nie opuszczał jego boku. Malfoy miał nie mieć kontaktu z nikim innym poza członkami grupy Harry’ego.

Ale to tylko wtedy jeśli Malfoy poda wystarczająco informacji, by te wszystkie kłopoty były warte zachodu.

Kiedy wreszcie nadszedł koniec semestru, Harry nie mógł się doczekać, aż spotkanie z Malfoyem się skończy. Po tygodniach badań, Harry miał wrażenie, że wie o rodzinie Malfoyów więcej niż sam Draco Malfoy. Rodzina Malfoyów od pokoleń wykorzystywała swój status finansowy dla wpływów, stale zmniejszając ich wartość w czarodziejskim świecie. Prawdopodobnie największe szkody wyrządziła zapłata Lucjusza Malfoya za jego związek z Voldemortem. Harry musiał się zastanowić, czy Draco był w ogóle świadomy, jak wiele szkód wyrządził Lucjusz rodzinie Malfoyów.

Zbadali nie tylko ich finanse. Dla rodziny Malfoyów wizerunek był wszystkim. Zabezpieczenie rodzinnej linii było największym priorytetem. Malfoyowie zostali wyszkoleni, by być idealnymi czystokrwistymi, nie byli kochani jak normalne dzieci. Draco Malfoy został wychowany w wierze, że to, czego nie może zarobić, może kupić. Nic nie było poza zasięgiem Malfoya, co wyjaśniało, dlaczego obaj byli w Azkabanie. Reszta świata nie miała takiego braku ograniczeń.

Kiedy uczniowie wyjeżdżali z Hogwartu pociągiem, Harry dołączył do Syriusza, Remusa, Tonks i Kingsleya w Kwaterach Huncwotów, by poczekać na aktywację świstoklika. Hermiona i Ron obecnie kryli Harry’ego, chociaż oboje nadal byli zirytowani, że nie mogli pójść. Harry rozumiał ich frustrację. Chcieli tylko pomóc, ale pozostanie z tyłu, by pomóc profesor McGonagall w zorganizowaniu bezpiecznego pomieszczenia dla Draco Malfoya nie było tym, co mieli na myśli.

Gdy zegar wybił jedenastą, czterej czarodzieje i czarownica dotknęli medalionu Kingsleya, by poczuć znajome wrażenie pociągnięcia za pępkiem. Harry szybko zamknął oczy, czekając na nieunikniony koniec podróży. Gdy jego stopy uderzyły o ziemię, Harry walczył o utrzymanie równowagi i ciasno owinął się płaszczem, by zablokować lodowaty podmuch. Jego oczy otworzyły się i zobaczył dużą, mroczną kamienną wierzę, otoczoną szorstkimi skałami. Ostre fale uderzały o skały na linii brzegowej, potęgując wycie wiatru.

- Widzę, że nic się nie zmieniło – powiedział sucho Syriusz, poprawiając płaszcz. – Ruszajmy. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy mogli odejść.

- Przynajmniej nie musimy się martwić dementorami – stwierdziła Tonks. – Są ograniczeni do sekcji o wysokim poziomie zabezpieczeń.

- Jeśli chcesz w to wierzyć – powiedział Kingsley, po czym skierował się w stronę wejścia. – Pozostali śmierciożercy prawdopodobnie z radością powitają świeże mięso. Im szybciej dotrzemy do bezpiecznych obszarów, tym lepiej dla nas wszystkich.

Nikt się nie wahał, podążając za Kingsleyem. Grunt był nierówny z dużymi głazami, po których musieli się wspinać. Każdy miał w ręku różdżkę, gotów w każdej chwili rzucić Patronusa. Syriusz i Tonks trzymali się blisko Harry’ego, ich dłonie od czasu do czasu dotykały jego ramienia, jakby przygotowywali się do teleportacji z dala od wszelkiego niebezpieczeństwa, które mogło się przed nimi pojawić. Harry milczał. Wiedział, jakie to musiało być trudne dla Syriusza. Jak mogło nie być?

Poczuli ogólne uczucie ulgi, kiedy w końcu dotarli do wejścia, ale zostało im wyrwane, gdy lodowaty wiatr zdawał się nasilać, wyciągając z nich resztki ciepła w sposób, który nie potrafiłby zrobić tego zwykły wiatr. Bez ostrzeżenia duże, stalowe drzwi powoli otworzyły się, ukazując niezwykle chudego mężczyznę w średnim wieku z poirytowanym wyrazem twarzy.

- Auror Shacklebolt – powiedział szorstko mężczyzna, gdy jego wzrok spoczął na Kingsleyu.

- Naczelniku – odpowiedział Kingsley, sztywno kiwając głową, ale nie poruszył się, by odłożyć różdżkę. – Ufam, że wszystko jest sprawdzone i czyste?

- Na tyle, na ile można się było spodziewać – powiedział sucho naczelnik. – Powinieneś był nas poinformować, że masz ze sobą metamorfomaga. Musieliśmy przeprowadzić na niej pięć różnych skanów, by się upewnić, że rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje.

Kingsley zerknął na Tonks, po czym zwrócił surowe spojrzenie na naczelnika.

- Czy podejrzany jest gotowy? – zapytał. – Mamy napięty harmonogram.

Naczelnik skinął głową i wskazał na wszystkich, by ruszyli za nim.

- Czeka w jednej z sal konferencyjnych, jak prosiłeś – powiedział, skręcając w lewo, by przejść wąskim korytarzem. – Nie wie, kto chce się z nim zobaczyć, ani dlaczego.

Jedynym źródłem przyćmionego światła były pochodnie na ścianach. Grube, metalowe drzwi wydawały się łapać więcej światła niż mroczne ściany, przyciągając do nich uwagę Harry’ego. Aż trudno było uwierzyć, że za tymi drzwiami kryli się najgorsi przestępcy, jakich złapało Ministerstwo. Syriusz był za takimi drzwiami dwanaście lat, nie robiąc absolutnie nic poza czekaniem, jak minie go kolejny dementor.

To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak Syriusz zdołał przetrwać to przy zdrowych zmysłach.

Harry starał się patrzeć przed siebie, gdy skręcali korytarzem i szli kolejnym. Im więcej Harry widział, tym bardziej chciał zamknąć oczy. Za jednymi z tych drzwi mógł znajdować się Lucjusz Malfoy, Barty Crouch junior, Peter Pettigrew albo Dolores Umbridge. Harry wiedział, że Ministerstwo umieściło dodatkowe zabezpieczenia wokół każdej celi po ucieczce Syriusza, by zamknąć każdego więźnia. Petera Pettigrew sprawdzano co godzinę, poza zaklęciami antyanimagicznymi, które otaczały pokój, ale nie zmieniało to faktu, że tak wielu ludzi, którzy chcieli go zabić, znajdowali się tuż za zamkniętymi drzwiami.

- Jak sobie tutaj radził? – zapukał cicho Remus, przerywając pełną niepokoju ciszę.

Naczelnik obejrzał się przez ramię, po czym otworzył drzwi po prawej i dał znak, żeby weszli. Wchodząc do małego pokoju, Harry od razu zauważył duże okno, odsłaniające to, co było w następnym pomieszczeniu. Do podłogi przykuty był duży, stalowy stół, przy którym siedział Draco Malfoy, a za nim stał umundurowany strażnik. Harry nie mógł uwierzyć w zmiany, które zaszły w jego byłym rywalu. Malfoy stracił na wadze od czasu uwięzienia, czego nie mogła ukryć jego brudna, więzienna szata. Jego dawna, pewna siebie postawa była teraz pełna zmęczenia i pokory. Jego włosy zwisały bezwładnie i wydawały się zmatowieć o przynajmniej kilka odcieni. Z Malfoya nie pozostało nic, o pamiętał Harry.

- Jak widać – powiedział naczelnik, zamykając drzwi, – więzień 389547 wykazywał wyraźne oznaki depresji i paranoi. Kiedy przybył był niezwykle wymagający. Chciał, by do jego celi był jak najszybciej codziennie dostarczany „Prorok Codzienny”  i miał kilka napadów złości, kiedy odmówiliśmy podporządkowania się.

- Czy powiadomiłeś go, że może zostać przeniesiony na niższe poziomy za spowodowanie zakłóceń? – zapytał z ciekawością Kingsley.

- Niższe poziomy? – zapytał zdezorientowany Harry. Syriusz nigdy o tym nie wspominał.

- Blok Kar – odpowiedział naczelnik, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Syriusza. – Jest rzadko używany, ale niezbędny dla bardziej niebezpiecznych więźniów. W Bloku Kar panuje całkowita ciemność, a dementorzy wędrują po korytarzach częściej niż na normalnych piętrach. W większość przypadków wystarczą dwadzieścia cztery godziny, by naprostować więźniów.

Harry wpatrywał się w naczelnika z niedowierzaniem, po czym odwrócił się i spojrzał błagalnie w oczy Syriusza. Kiedy Syriusz odwrócił wzrok, Harry wiedział, że to, czego się obawiał, było prawdą. Syriusz spędził trochę czasu w Bloku Kar. Był uwięziony w całkowitej ciemności, mając za towarzystwo tylko twoje najgorsze wspomnienia.

- Jak często? – zapytał ochryple Harry. – Jak wiele razy zostałeś tam zesłany?

Syriusz westchnął, przeczesując palcami włosy.

- To nieważne, Harry – powiedział cicho. – Zróbmy to, po co tu przyszliśmy. Porozmawiamy o tym później.

- Syriusz ma rację – dodał stanowczo Kingsley. – Minister czeka na nasz powrót.

Harry westchnął z frustracją, po czym przeniósł wzrok na okno. Im więcej słyszał o tym, jak Ministerstwo radziło sobie z uwięzieniem Syriusza, tym bardziej chciał się zemścić. Jak Syriusz pozostał przy zdrowych zmysłach?

- Ja z nim porozmawiam – zaproponował Harry.

- Absolutnie nie! – zaprotestował Syriusz. – Draco Malfoy prawdopodobnie obwinia cię za wszystko, co się stało, Harry. Nie zaryzykuję…

- Że co zrobi? – przerwał mu Harry. – Spróbuje mnie zaatakować? Jest nieuzbrojony! Jest tam strażnik i nie mam problemu z tym, by ktoś mi towarzyszył. Po prostu myślę, że może być bardziej otwarty na rozmowę z kimś w swoim wieku, kto stracił tak wiele jak on.

- Harry ma rację – dodała Tonks. – Draco nie ma powodu, by ufać czemukolwiek, co mówimy, ponieważ nas nie zna. Zna Harry’ego, Nawe jeśli jest jego rywalem.

Kingsley zrobił krok do przodu i położył dłoń na ramieniu Harry’ego.

- Wejdę z nim – powiedział. – I tak powinienem tam być, ponieważ reprezentuję Ministerstwo.

- Ja też idę – rzucił Syriusz, zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć. – Jako głowa rodziny Black mogę zaprezentować pokrewieństwo, czy tego chce, czy nie chce.

Wszyscy spojrzeli na Syriusza z niepokojem.

- Jesteś pewny, że możesz to zrobić, Syriuszu? – zapytała Tonks. – Jako jego przedstawiciel, musisz brać pod uwagę jego najlepszy interes, nie swój, nie Harry’ego.

Syriusz westchnął z frustracją.

- Byłby problem, gdyby najlepszy interes Draco nie pasował do naszego – powiedział z irytacją. – Zniszczenie Voldemorta to jedyny sposób, by ktokolwiek z rodziny Malfoyów mógł mieć jakieś życie poza Azkabanem.

Harry musiał przyznać, że Syriusz miał dużo racji. Malfoy prawdopodobnie będzie bardziej otwarty, jeśli będzie miał kogoś po swojej stronie, nawet jeśli tą osobą będzie ojciec chrzestny Harry’ego Pottera.

- W takim razie spróbujmy – powiedział stanowczo Harry, po czym odwrócił się do naczelnika. – To, o czym będziemy rozmawiać, jest ściśle tajne…

- To już zostało omówione, panie Potter – przerwał mu naczelnik, kiwając głową. – Auror Shacklebolt będzie usuwał naszą pamięć, zanim odejdziecie. Nikogo z was tu nigdy nie było.

Harry skinął głową z wdzięcznością, po czym wyszedł z pokoju do pomieszczenia, w którym znajdował się Malfoy, a za nim podążyli Syriusz i Kingsley. Powiedzenie, że Malfoy był zaskoczony ich widokiem było niedopowiedzeniem. Fale niedowierzania, podejrzliwości i strachu odbijały się od ścian. Malfoy z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Cienie pod jego oczami wyglądały, jakby nigdy nie miały zniknąć, a jego skóra była z pewnością bladsza, niż można to uznać za zdrowe.

Oto, co zostało z potężnej rodziny Malfoyów.

- Malfoy – powiedział sztywno Harry, siadając na krześle naprzeciwko Malfoya.

- Potter – wychrypiał Malfoy. – Co ty tu robisz? Przyszedłeś się napawać?

Harry napotkał spojrzenie Malfoya, tłumiąc ripostę, która prawdopodobnie pogorszyłaby sytuację.

- Jestem tu po to, żeby porozmawiać – powiedział zgodnie z prawdą, po czym skinął na Kingsleya. – Auror Shacklebolt jest tu w imieniu Ministerstwa, a Syriusz ma służyć jako przedstawiciel pokrewieństwa.

Malfoy wpatrywał się w Syriusza z całkowitym niedowierzaniem, co nie było niespodzianką. Żadne ze spotkań Syriusza i Malfoya w ciągu ostatnich kilku lat nie było przyjemne. Syriusz zawsze nalegał, by kary Malfoya były surowe. Malfoy miał wszelkie powody, by nienawidzić Syriusza tak bardzo, jak Harry’ego.

- Wolałbyś, żebym sprowadził tu twojego ojca, Draco? – zapytał z ciekawością Syriusz.

Malfoy wyraźnie wzdrygnął się i odwrócił wzrok, dając Syriuszowi możliwość podejścia do jego boku. Harry spojrzał na Kingsleya, który zamknął drzwi i pozostał przy nich. Dla wszystkich było jasne, że Kingsley był obserwatorem, bezstronną partią, która zadziała tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie konieczne. Właściwie było to całkiem genialne, jeśli się nad tym zastanowić. Sposób rozmieszczenia ludzi w pokoju sprawiał wrażenie, że Malfoy miał przewagę, podczas gdy w rzeczywistości było odwrotnie.

Wypuszczając długi oddech, Harry przeniósł wzrok z powrotem na Malfoya i skupił się na aktualnej sprawie.

- Nie wiem, ile tutaj słyszałeś o wojnie – zaczął. – Ataki stają się coraz liczniejsze i intensywniejsze. Jeśli wkrótce go nie powstrzymamy, nie będzie już do uratowania żadnego czarodziejskiego świata.

Malfoy prychnął.

- Zachowaj dla innych to dramatyczne przemówienie, Potter – warknął. – Po prostu przejdź do rzeczy.

- W porządku – powiedział Harry przez zęby, pochylając się do przodu. Zachowanie spokoju wymagało od niego każdej uncji samokontroli. Harry nie potrafił tego wyjaśnić. W Draco Malfoyu było coś, co irytowało go bardziej niż cokolwiek innego. – Chodzi mi o to, że mam niewielką grupę ludzi, która pracuje nad zakończeniem tej wojny na swój sposób i potrzebujemy informacji.

Malfoy splótł ramiona na piersi, a na jego twarzy powoli pojawił się uśmieszek.

- Prosisz mnie o pomoc? – wycedził.

Oczy Harry’ego zwęziły się. Wiedział, że Malfoyowi się to podobało.

- Zostałeś mi ty albo twój ojciec – powiedział z napięciem. – Jeśli dla własnej wolności nie chcesz z nami pracować, jestem pewny, że twój ojciec będzie chętny.

Oczy Malfoya rozszerzyły się.

- Dla wolności? – zapytał cicho, po czym spiorunował Harry’ego wzrokiem. – Nie mógłbyś mnie uwolnić.

Harry usiadł prosto na krześle, wzruszając ramionami.

- Technicznie nie mogę – powiedział zgodnie z prawdą, – ale auror Shacklebolt może. Jeśli zapewnisz nam wystarczająco dużo informacji, zostaniesz usunięty z Azkabanu i dla własnego bezpieczeństwa ukryty do końca wyroku albo do czasu zniszczenia Voldemotra.

Z Malfoya wylewała się podejrzliwość.

- Więc przejdę z jednego więzienia do drugiego – podsumował. – Wybacz mi, że nie skaczę z radości.

- To dla twojej własnej ochrony, Malfoy – upierał się Harry. – Będziesz miał więcej wolności niż teraz.

Syriusz położył dłoń na ramieniu Malfoya, klękając i patrząc w oczy Malfoya.

- Draco, pomyśl o tym, co tu jest oferowane – powiedział cicho. – Byłeś dzieckiem i znajdowałeś się w sytuacji bez wyjścia. Bądź teraz mężczyzną i udowodnij, że chcesz naprawić swoje błędy.

Malfoy w mgnieniu oka zerwał się na nogi.

- Niby jakie błędy?! – krzyknął. – Czarny Pan powiedział, że mnie zabije! Powiedział, że zabije moją matkę! Z TEGO, CO WIEM, MOJA MATKA NIE ŻYJE!

Strażnik poruszył się, nim ktokolwiek mógł zaprotestować, popychając Malfoya z powrotem na jego miejsce. Malfoy nie walczył z nim i nie walczył z więzami, które pojawiły się, by utrzymać go w miejscu. Harry musiał odwrócić wzrok, gdy kajdanki zacisnęły się wokół nadgarstków i kostek Malfoya. To naprawdę nie szło tak dobrze, jak się spodziewał.

- Draco, posłuchaj mnie – nalegał Syriusz. – Nie wiem, gdzie jest twoja matka, ale wiem, że wciąż żyje. Gobelin Rodziny Black powiedziałby mi, gdyby nie żyła.

Malfoy wpatrywał się w Syriusza, a jego oczy błagały, by w jego słowach była prawda.

- Ona żyje? – zapytał cicho.

- Ostatnio słyszeliśmy, że opuściła Anglię – stwierdził Harry. – Nikt od miesięcy jej nie widział.

Malfoy przeniósł pełne bólu spojrzenie na Harry’ego.

- Od miesięcy? – zapytał, po czym spojrzał z powrotem na Syriusza. – Ona naprawdę żyje? – Syriusz skinął głową, powodując, że Malfoy westchnął z ulgą i wyraźnie się odprężył. Nikt nie powiedział ani słowa, gdy Malfoy zamknął oczy i oparł głowę na stalowym stole. Wszyscy teraz rozumieli, dlaczego Malfoy tak nalegał, by widzieć w więzieniu „Proroka Codziennego”. Szukał wiadomości o Narcyzie Malfoy. Kto by pomyślał?

Niestety nie mogli zrobić nic, by pomóc Malfoyowi. Skupienie się na pani Malfoy mogło narazić jej życie na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Spowodowałoby to również pytania, na które bardzo trudno byłoby odpowiedzieć. Szpiedzy Voldemorta byli wszędzie, zwłaszcza gdy dotyczyło to jego byłych sług, jak Malfoyowie, którzy mogli ujawnić jego najmroczniejsze sekrety. To był cud, że jeszcze żyli.

Malfoy powoli uniósł głowę i spojrzał prosto na Harry’ego.

- Powiem ci, co chcesz, Potter – powiedział niepewnie. – Po prostu chroń moją rodzinę.

Harry spojrzał na Syriusza z zakłopotaniem, po czym ponownie spojrzał na Malfoya.

- Nie mogę złożyć tej obietnicy – powiedział zgodnie z prawdą. – Nie wiemy, gdzie jest twoja matka, a twój ojciec…

- Nie mieszaj w to mojego ojca – przerwał mu Malfoy. – Zdecydował się podążać za Czarnym Panem z chciwości. Dał jasno do zrozumienia lata temu, gdzie leży jego lojalność. Możesz chronić moją matkę robiąc to, czego wszyscy od ciebie oczekują. Zabij Czarnego Pana, zanim ją znajdzie.

Kingsley w końcu zrobił krok do przodu, patrząc uważnie na Malfoya.

- Rozumie pa, że usunięcie pana z ośrodka zależy wyłącznie od informacji, które nam pan dostarczy, panie Malfoy? – stwierdził stanowczo i czekał, aż Malfoy skinie głową. – Musi pan również zrozumieć, że Ministerstwo ma pełna prawo wrócić pana do Azkabanu, jeśli pana informacje okażą się fałszywe.

Rozdrażnienie wylało się z Malfoya, gdy ten prychnął.

- Wiem, jak działa system prawny – powiedział sucho. – Mój ojciec manipulował systemem więcej razy, niż pamiętam. Nie miał też problemu z przechwalaniem się swoimi osiągnięciami w dworze. Proszę mi zaufać; prawdopodobnie wiem więcej o „systemie prawnym” Ministerstwa niż pan.

Kingsley pochylił się do przodu, a jego oczy zwęziły się podejrzliwie.

- Szczerze w to wątpię – powiedział z napięciem. – Zacznij mówić, Malfoy. Co twój ojcie powiedział ci o swoich działaniach dla Voldemrota?

Kiedy Malfoy zaczął mówić, wydawało się, że nie ma sposobu, żeby go powstrzymać. Harry był zaskoczony, gdy dowiedział się, jaki sadystyczny w rzeczywistości był Lucjusz Malfoy. Był prawdziwym Malfoyem, bez względu na cenę zdecydowanym przestrzegać ideałów czystej krwi. Jego syn był tylko gwarancją, że nazwisko Malfoyów przetrwa, a pozycja w szeregach Voldemorta bez wątpienia wzrośnie. Lucjusz Malfoy zrobiłby wszystko, o co poprosiłby Voldemort.

Draco Malfoy ujawnił kilka miejsc, które jego ojciec wielokrotnie odwiedzał w „celach biznesowych”, co zbiegło się z wieloma miejscami, które badali. Harry czuł, że można bezpiecznie wnioskować, że Lucjusz Malfoy od lat sprawdzał zabezpieczenia kryjówek horkruksów, nawet nie wiedząc, co sprawdza.

Kingsley nie potrzebował wiele, by się zgodzić, że informacje Malfoya rzeczywiście wystarczyły, by uzyskać ochronę Ministerstwa. Harry nigdy wcześniej nie widział Draco Malfoya tak pełnego ulgi, ale trzymał język za zębami. Malfoy w końcu zachowywał się wobec nich jakkolwiek towarzysko. Harry nie zamierzał zrobić czegoś, co mogłoby temu zagrozić.

Podróż powrotna do Hogwartu trwała boleśnie długo. Musieli złożyć papierkową robotę, by uwolnić Malfoya, zmodyfikować wspomnienia naczelnika i strażnika oraz dostosować zabezpieczenia, by Malfoy mógł wyjść. Przez cały proces Harry, Syriusz i Remus musieli pozostać w osobnym pomieszczeniu, by nikt tak naprawdę nie „widział” ich w Azkabanie. Powiedzenie, że Harry poczuł ulgę, gdy Kingsley, Tonks i Malfoy weszli do pokoju, było niedopowiedzeniem. Bez słowa zebrali się na środku pokoju i położyli palec na trzymanym przez Kingsleya świstokliku.

- Odkupienie – mruknął Kingsley i wszyscy poczuli pociągnięcie za pępkiem, opuszczając więzienie Azkaban.

Chwilę później pojawili się w gabinecie dyrektorki i zostali natychmiast powitani przez profesor  McGonagall, Rona, Hermionę i Szalonookiego Moody’ego. Kingsley natychmiast zaprowadził Malfoya do pobliskiego krzesła i zdjął więzy, które naczelnik nalegał, by pozostawić, póki nie osiągną celu.

- Widzę, że wasza podróż zakończyła się sukcesem – stwierdziła profesor McGonagall, siadając za biurkiem. – Panie Malfoy, pana pobyt tutaj zależy wyłącznie od pana. Jeśli zdecyduje pan przestrzegać zasad, nie będziemy mieli problemów. Będzie pan ograniczony do swoich kwater i innych lokalizacji, które są dostępne przez sieć fiuu w pana kwaterach. Na przejście do innych lokalizacji musi pan mieć udzielone pozwolenie. Będzie pan mógł komunikować się ze mną, skrzydłem szpitalnym i kwaterami Syriusza Blacka. Wiele badań i przygotowań odbywa się w kwaterach Syriusza, więc najprawdopodobniej spędzi pan tam wiele czasu.

Malfoy skinął głową z ulgą. To rzeczywiście było lepsze niż pozostanie w celi w Azkabanie.

- Alastor Moody został wyznaczony na pana nadzorcą – kontynuowała profesor McGonagall, – a panna Granger zaoferowała pomoc w przejrzeniu materiałów klasowych, jeśli chce pan ubiegać się o pozwolenie na napisanie OWTM-ów. – Urwała na chwilę, gdy oczy Malfoya rozszerzyły się w szoku. – To znaczy, oczywiście, jeśli uda się panu utrzymać z nią profesjonalne stosunki. W chwili, gdy usłyszę, że obraził pan pannę Granger swoim wulgarnym językiem, zostanie pan ograniczony tylko do swoich kwater, a Alastor będzie pana jedynym towarzystwem. Rozumiano?

- T-Tak, pani profesor – powiedział cicho Malfoy.

Profesor McGonagall skinęła głową.

- W takim razie bardzo dobrze – powiedziała surowo. – Alastor zabierze pana do pana kwater, gdzie może się pan odświeżyć. Późny obiad będzie czekał na pana w kwaterach Syriusza.

Nikt nie powiedział ani słowa, gdy Moody i Malfoy wyszli przez Fiuu. Kiedy płomienie w końcu wróciły do normy, wszyscy westchnęli z ulgą. Harry nie przegapił zaskoczenia i ulgi, które otoczyły Malfoya, gdy profesor McGonagall wspomniała o OWTM-ach. Zaangażowanie Hermiony było czymś, czego nie był świadomy i musiał się zastanowić, czy Hermiona wiedziała, w co się pakuje. Pobyt Malfoya w Azkabanie z pewnością sprawił, że nabrał on nieco pokory, ale nie można było zaprzeczyć, że Malfoy wciąż był Malfoyem. Zmiana zakorzenionych przekonań zajmie dużo czasu.

- Ufam, że nie było problemów? – zapytała profesor McGonagall, przerywając ciszę. Otrzymawszy potwierdzające skinienia głowami, kontynuowała:  – Bardzo dobrze. Harry, kiedy cię nie było, przyszedł do ciebie list. – Podniosła zapieczętowaną kopertę, aby wszyscy mogli ją zobaczyć, po czym wręczyła ją Harry’emu. – Sprawdziliśmy już, czy nie ma żadnego rodzaju zaklęć na sobie i znaleźliśmy tylko jedno. List jest zaczarowany tak, że otworzy się tylko dla tego, dla kogo jest zaadresowany.

- Jak przybył? – zapytał natychmiast Syriusz, sięgając po list.

Profesor McGonagall rzuciła Syriuszowi surowe spojrzenie.

- Szczerze nie potrafię odpowiedzieć – odpowiedziała. – Był na moim biurku, gdy wróciłam z zamykania zabezpieczeń na kwaterach pana Malfoya. Fakt, że został wpuszczony do mojego biura powinien dowodzić, że w liście ani na liście nie ma czarnej magii.

Harry wyciągnął list poza zasięg Syriusza i powoli otworzył. Nie wyczuwał żadnego mroku, co potwierdziło oświadczenie profesor McGonagall. Osłony wokół każdego biura były jednym z ulepszeń, wprowadzonych w czasie wakacji. Alarmy zostały ustawione tak, by aktywowały się, jeśli jakikolwiek przedmiot zawierający czarną magię znajdzie się w pobliżu jednego z biur. Harry wiedział z własnego doświadczenia, że alarmy były wystarczająco głośne, by obudzić wszystkich w zamku. Profesor McGonagall nalegała, by każdy gabinet został dokładnie przetestowany.

Pismo wyglądało znajomo. Nie było co do tego wątpliwości. Ciekawość Harry’ego zmieniła się w szok w chwili, gdy spojrzał na podpis. Nie mógł w to uwierzyć. To musiał być jakiś żart.

- Od kogo to, Harry? – zapytała z zaciekawieniem Hermiona.

Harry powoli uniósł wzrok i napotkał jej spojrzenie, szok wciąż był widoczny na całej jego twarzy.

- To od Snape’a – wychrypiał.

Powiedzenie, że następnie wybuchł chaos, było niedopowiedzeniem.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz