Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 3 lutego 2024

PoO - Rozdział 21 – Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne

Przez następne lata Harry nigdy nie rozumiał, jak udało mu się przetrwać następne półtora tygodnia bez załamania psychicznego. Syriusz z nim nie rozmawiał, Remus umierał, Ron i Hermiona chcieli odpowiedzi, których Harry nie był gotów udzielić, Remus umierał, nadeszły OWTMy i – oczywiście – Remus umierał. Nie ważne, czym Harry się zajmował, jego myśli zawsze wracały do wypowiedzi Remusa.

Jak miały nie wracać?

Tylko z powodu próśb Remusa, Harry zdecydował się podjąć napisania OWTMów, choć miejsce jego przygotowań do nich zmieniło się na Kwaterę Huncwotów. Ron i Hermiona nie kwestionowali zmiany, ale Harry czuł, jak ich ciekawość rośnie z każdym dniem. Trudno było utrzymać stan Remusa w tajemnicy, ale Harry wiedział, że to tylko ich rozproszy, tak jak jego. Hermiona miała wystarczająco dużo na głowie, a Ron nie mógł sobie pozwolić na nieuwagę.

OWTMy były zorganizowane  podobnie jak SUMy, z tą różnicą, że testy rozpoczęły się wcześniej i trwały dłużej. Harry i Ron mieli szczęście przez pierwszy tydzień, mając egzaminy co drugi dzień, w przeciwieństwie do Hermiony, która miała prawie zapełniony harmonogram. To był jeden z tych momentów, gdy Harry był zadowolony, że nie przedobrzył z zajęciami. Nie miał pojęcia, jak Hermiona była w stanie skutecznie zachować chociaż połowę informacji, ale Harry wiedział z wieloletniego doświadczenia, że nigdy nie należy lekceważyć tego, co może dokonać Hermiona.

Egzamin teoretyczny z zaklęć rozpoczął się w poniedziałek wczesnym rankiem, zapewniając wszystkim siódmoklasistom radykalną pobudkę i uświadomienie sobie, jak trudne będą OWTMy. Oprócz zwykłych pytań egzaminacyjnych były na nich pytania abstrakcyjne, na które można było odpowiedzieć na wiele sposobów. Jak na ironię, na temat tych pytań Hermiona nie mogła przestać mówić z uśmiechem na twarzy, ku irytacji wszystkich dookoła, ponieważ każdy chciał wyrzucić pięciogodzinny egzamin z głowy.

Egzamin praktyczny z zaklęć był jeszcze bardziej intensywny. Zaraz po obiedzie uczniowie siódmego roku zostali wezwani w pięcioosobowych grupach na godzinny egzamin praktyczny obejmujący zaklęcia od Windgardium Leviosa po Expecto Patronum. Każde zaklęcie było oceniane, podobnie jak technika rzucania. Oczywiście preferowano niewerbalne rzucanie zaklęć, ale nie było kary za wokalizowanie trudniejszych zaklęć. Ci, którzy byli z początku alfabetu, mieli szczęście i zostali wezwani od razu. Z drugiej strony Harry i Ron musieli czekać kolka bolesnych godzin, aż nadeszła ich kolej. Zanim Harry usłyszał swoje imię, wykonał niemal każde zaklęcie, które pamiętał… wiele razy.

W opinii Harry’ego, sam egzamin był zupełnie inny niż egzamin teoretyczny. Nie było żadnych abstrakcyjnych pytań ani krótkich esejów do napisania. Był tylko Harry i jego różdżka. Albo rzucił zaklęcie, albo nie. Nie było czasu na zastanawianie się nad sobą. Harry musiał tylko zrobić to, co kazał mu starszy czarodziej stojący przed nim i zanim się zorientował, egzamin dobiegł końca. Poczuł się trochę niezręcznie, kiedy został poproszony o rzucenie Patronusa, ponieważ wszyscy przestali robić to, co właśnie robili, by zobaczyć, jak Midnight, Lunatyk i Rogacz wyskakują z jego różdżki, ale mogło być gorzej. Anomalia związana z Patronusem Harry’ego nie była do końca tajemnicą.

Nim Ron zakończył egzamin, zaczęła się już kolacja. Gdy weszli do Wielkiej Sali, wystarczyło szybkie rozejrzenie się, by zauważyć nieobecność Hermiony. Nie było to zaskakujące, skoro wcześnie rano miała mieć egzamin ze starożytnych runów. Harry założyłby się o swoją Błyskawicę, że powtarza do niego z Remusem. Była zachwycona, gdy Remus zaoferował swoją pomoc, mimo że przyznał, że jego wiedza o starożytnych runach była nieco zakurzona.

Z szacunku dla Hermiony i chcąc uniknąć bycia uderzonym klątwą, Harry i Ron przez noc trzymali się z dala od Kwater Huncwotów. Trudno było się skupić na siedmiu latach transmutacji, kiedy mózg był wyczerpany i przeciążony, ale ani Harry, ani Ron nie byli na tyle utalentowani z tego przedmiotu, by tracić czas, który mogliby spędzić na nauce. Profesor McGonagall wyraziła się bez ogródek, mówiąc o wymaganiach obu testów, a jeśli egzamin z zaklęć był jakąkolwiek wskazówką, Harry wiedział, że prawdopodobnie będzie potrzebował tak wiele czasu, jak to możliwe.

Następny poranek zdawał się niepostrzeżenie podkraść do siedmiorocznych. Ci, którzy zdawali egzamin ze starożytnych run, opuścili swoje pokoje wspólne bardzo wcześnie, a reszta siódmoklasistów wstała niedługo później. Dla Harry’ego i Rona był to dość długi dzień, podczas którego uczyli się w Kwaterach Huncwotów z Remusem wszystkiego, co tylko mogli na temat transmutacji. Ponownie Syriusza nigdzie nie było, co zirytowało Harry’ego ponad miarę. Było zrozumiałe to, że Syriusz był zdenerwowany, ale nie musiał wszystkich wokół siebie ignorować niczym małe dziecko.

Czasami Harry musiał się zastanowić, ile Syriusz naprawdę miał lat.

Hermiona dołączyła do nich po obiedzie, wyglądając na wyczerpaną, ale nie chciała rozmawiać o niczym poza następnym egzaminem. Harry i Ron mądrze postanowili spełnić jej życzenie. Obaj z doświadczenia wiedzieli, jak Hermiona się zachowywała po egzaminie, kiedy nie była pewna, że odpowiedziała na każde pytanie poprawnie.

Następny dzień minął podobnie jak pierwszy dzień egzaminów, z jednym wyjątkiem. Kiedy nadszedł czas egzaminu praktycznego, uczniów wywoływano w odwrotnej kolejności, co niemal wszystkich zaskoczyło. Ron wyglądał, jakby zaraz miał zwymiotować, a Harry nie czuł się o wiele lepiej. Zamiast być w ostatniej grupie, znaleźli się w pierwszej. Hermiona miała szczęście, pozostając w grupie trzeciej, ale było jasne, że nie czuła tego szczęścia. Mając następnego dnia egzamin z numerologii, bardzo chciała szybko zakończyć transmutację, by przygotować się do następnego testu.

W chwili, gdy Harry wszedł do pomieszczenia, zmusił się do skupienia tylko na nadchodzącym egzaminie. Miał już za sobą trudny egzamin teoretyczny. Nie mógł sobie pozwolić na zaniedbanie kwestii praktycznych. Stojąc przed starszą wiedźmą, Harry wziął głęboki oddech i czekał na instrukcje. Wydawało się, że minęła zaledwie sekunda, nim Harry skończył i wyprowadzono go drzwiami po drugiej stronie dużego pokoju. Ron już na niego czekał z nerwowym wyrazem twarzy.

- Jak ci poszło? – zapytał cicho Ron.

Harry wzruszył ramionami. Myślenie o swoich błędach było naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką w tej chwili miał ochotę.

- Trudno powiedzieć – stwierdził szczerze. – Z pewnością było ciężej niż na zaklęciach.

- Cóż, to oczywiste – rzucił Ron. – Ale powiem ci jedno. Nie wiem, gdzie bym był bez pomocy Remusa. Naprawdę uratował mi życie.

- Zawsze taki był – powiedział cicho Harry. Potrzebował ogromnej kontroli, by utrzymać spokojny głos, by nie krzyczeć z oburzenia. Coraz trudniejsze było szanowanie życzenia Remusa, tylko stanie i patrzenie, jak ktoś, kogo Harry kochał jak ojca powoli gasł. Niczego nie pragnął bardziej niż podkraść się do Remusa i dać z siebie jak najwięcej, bez względu na konsekwencje. Dla Harry’ego spędzenie kilku dni na śnie było niczym, jeśli mogło oszczędzić Remusowi choć moment bólu.

- Wszystko w porządku, Harry? – zapytał ostrożnie Ron, wyrywając go z myśli. – Wyglądasz, jakbyś stracił najlepszego przyjaciela. Wciąż martwisz się Syriuszem? Przejdzie mu. Daj mu trochę czasu.

Harry prychnął. Poważnie wątpił, by Syriuszowi po prostu „przeszło”. Wiedząc tyle, ile wiedział, Harry mógł sobie tylko wyobrazić, przez co Syriusz przechodził. Jego najlepszy przyjaciel umierał, a chrześniak wyjeżdżał do innego kraju. Prawie cała rodzina Syriusza go opuściła, czy to z ich wyboru, czy nie. Uczucia Syriusza były zrozumiałe. Jednak jego zachowanie nie. Zamiast maksymalnie wykorzystać pozostały czasu, Syriusz wszystkich unikał.

Trudno było wybierać między współczuciem a chęcią uduszenia mężczyzny.

Harry i Ron zrobili wszystko, co w ich mocy, by tego wieczoru dać Hermionie przestrzeń, starając się jednocześnie znaleźć motywację do zagłębienia się w obronę przed czarną magią. Nie dlatego, że całe GD spędziło miesiące na uczeniu się zaklęć na poziomie aurora. Nie dlatego, że powoli ogarniał ich stres i zmęczenie. Odkąd wrócili do Hogwartu, obrona była dla Harry’ego trudnym tematem. Trudno było wejść do klasy i nie zobaczyć oczami wyobraźni uczącego Kingsleya. Tak naprawdę za każdym razem, gdy Harry widział kogoś innego na tym stanowisku, jeszcze bardziej tęsknił za Kingsleyem.

Zabawne, że nie ma się pojęcia, jak ważny jest dla ciebie człowiek, póki nie nadejdzie czas, gdy już więcej go nie zobaczysz.

Jednak kiedy nadszedł ranek, Harry i Ron nie mieli innego wyboru, jak tylko rzucić się w wir materiałów związanych z obroną. Przyszli do Kwater Huncwotów wcześnie – wystarczająco wcześnie, by zobaczyć, jak Syriusz ignoruje ich przed wyjściem. Harry próbował stłumić ból w piersi, a także złość i frustrację, bijące od Syriusza, ale z pewnością nie było to łatwe. Być może nie docenił tego, jak bardzo skrzywdził swojego ojca chrzestnego.

Być może jego chrzestny nie chciał mieć więcej z nim nic wspólnego.

Przygotowanie do obrony przed czarną magią nie zajęło wcale wiele czasu. Oczywiście Remus dokładnie przepytał ich w ważnych kwestiach oraz powtórzyli kilka podstawowych kwestii, ale tylko do tego Remus się posunął. Nie chciał zrobić ani powiedzieć niczego, co choćby w najmniejszym stopniu przekraczałoby granicę oszustwa, za co Harry był niezwykle wdzięczy. Już zbyt wiele razy był faworyzowany przez nieznajomych. Nie potrzebował tego również od rodziny.

Sam egzamin teoretyczny nie mógł wykazać ogromnego poziomu wiedzy siódmoklasistów. Harry, Hermiona i Ron byli jednymi z pierwszych, którzy go zakończyli, a zaraz za nimi członkowie GD. W przeciwieństwie do egzaminów z zaklęć i transmutacji, abstrakcyjne pytanie rzeczywiście miały jakiś sens, kiedy uwzględniło się wojnę.

Praktyczny egzamin przebiegł podobnie, jednak byli wywołani alfabetycznie. Po raz kolejny Harry i Ron znaleźli się w ostatniej grupie, przez co musieli godzinami czekać, nie mając do roboty nic, poza powtarzaniem wszystkich zaklęć, klątw, czarów i uroków, o które mogli zostać zapytani. Zanim zostały wywołane ich nazwiska, Harry chciał tylko, żeby to się skończyło, podczas gdy Ron wyglądał, jakby było mu bardzo niedobrze. Oczekiwanie było prawdopodobnie najgorszą częścią egzaminów praktycznych i sprawiało, że nawet najbardziej pewni siebie zaczynali wątpić w swoje możliwości.

W chwili, gdy Harry wszedł do dużego pomieszczenia, napełniło go złe przeczucie. Czuł, jak spojrzenia pięciu starszych czarodziejów i czarownic śledzą go przy każdym kroku. Dotarł do najdalszego czarodzieja i zaczekał, czując, jak rozbłyskuje wokół nich zaklęcie wyciszające, jak podczas każdego egzaminu praktycznego. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich testów, egzaminator podszedł do Harry’ego z rozbawionym wyrazem twarzy.

- Pan Potter – powiedział pogodnie czarodziej. – Uzgodniliśmy, że ze względu na pańskie osiągnięcia, pański udział w egzaminie nie jest konieczny. Jeśli woli pan…

- Wolałbym być traktowany jak każdy inny siódmoklasista – odparł krótko Harry, krzyżując ramiona na piersi. Powinienem był wiedzieć, że normalność to za wielkie wymaganie. – Możemy zaczynać?

Czarodziej skinął głową, chociaż zmarszczki wokół jego ust jasno wskazywały, że walczy ze zmarszczeniem brwi. Harry stłumił irytację i skupił się na wykonaniu zadania. Właśnie potwierdziło się jego przekonanie, że świat czarodziejów nic o nim nie wie. Rozumiał, że według nich zasłużył na przerwę, ale gdyby tego chciał, nie wróciłby do Hogwartu po to, by zdawać OWTMy.

Aby to udowodnić, Harry upewnił się, że doskonale spełnia wszystkie wymagania, nawet jeśli trwało to dłużej niż u innych z jego grupy. Kiedy skończył, egzaminator uśmiechnął się do niego z dumą. Harry potrzebował całej swojej samokontroli, by opuścić pomieszczenie bez słowa, ale jakoś mu się to udało. Nienawidził tego, że co mu przyszło do głowy, ale pozostawienie za sobą całej tej publiczności wydawało się nastąpić za wolno.

Jak bardzo był złym człowiekiem, skoro przekładał swój spokój ducha nad cenny czas, który mógłby spędzić z rodziną i przyjaciółmi?

- Potter.

Harry zatrzymał się w momencie, gdy wszedł na korytarz i westchnął z frustracją. Czy ten dzień kiedykolwiek się skończy? Niechętnie odwrócił się i stanął twarzą w twarz ze zmęczonym i nerwowym Draco Malfoyem. Harry nie wiedział, jak zareagować. Odkąd Malfoy wrócił do Hogwartu, robił wszystko, co w jego mocy, by unikać Harry’ego, a Harry robił to samo. „Zmuszenie” do pomocy przy śmierci Czarnego Pana to jedno, a co innego cywilne stosunki z osobą, która położyła kres „ślizgońskiej rewolucji”.

- Czego chcesz, Malfoy? – zapytał Harry znudzonym głosem.

Jasnoszare oczy Malfoya przeskoczyły z lewą do prawej, po czym skupiły na Harrym.

- Właściwie miałem nadzieję, że przekażesz wiadomość Blackowi – powiedział cicho. – Moja matka chciałaby z nim porozmawiać o powrocie do rodziny Blacków.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się nieco. Nie wiedział zbyt wiele o prawie czarodziejów, ale rozumiał dostatecznie dużo, by poskładać w całość to, co powiedział Malfoy. Narcyza Malfoy chciała rozwiązać swoje małżeństwo z mężem i zrzec się tytułu pani Malfoy, w zasadzie czyniąc swojego jedynego syna właścicielem posiadłości Malfoyów do czasu zwolnienia Lucjusza Malfoya z więzienia – o ile kiedykolwiek to nastąpi.

- Obawiam się, że sam musisz znaleźć Syriusza, Malfoy – powiedział w końcu Harry. – Ostatnio nie do końca ze sobą rozmawiamy.

Malfoy skrzywił się.

- Zrobiłbym to, gdybym mógł – odparł. – Prosiłem nawet McGonagall o pomoc. Nikt nie wie, gdzie on chodzi cały dzień, ale z pewnością nie jest nigdzie w okolicach Hogwartu. Opuszcza błonia o świcie i wraca dopiero po godzinie policyjnej.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się jeszcze bardziej. Remus o tym nie wspominał. Chyba że Remus o tym nie wie. To zastanowiło go. Co, do cholery, knuł Syriusz? Czy spędzał kolejne dni na piciu w pubie z pewną konkretną barmanką? Harry w to wątpił. Wczoraj rano Syriusz wyglądał dobrze. Chyba że jest pod wpływem uroku ukrywającego, ale dlaczego miałby to robić?

- Będę miał to na względzie – powiedział Harry z dystansem, – ale sugeruję, żebyś sam też go szukał. Miejmy nadzieję, że któryś z nas go zauważy.

Malfoy skinął krótko głową, po czym odwrócił się i szybko odszedł. Odświeżająca była świadomość, że pewne rzeczy się nie zmieniają, włącznie z tym, jak Malfoyowi zależało na opinii publicznej. Było to coś, czego Harry nigdy nie rozumiał. Błędem było poleganie na tym, co myśleli o tobie inni, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie myślał o tobie źle, bez względu na twoje postępowanie.

Znajoma dłoń spoczęła na jego ramieniu, nagle kończąc jego dalsze rozmyślania o „zagadce Malfoya”.

- Wszystko w porządku, Harry? – zapytał ostrożnie Ron, otoczony falami niepokoju. – Niczego nie próbował, prawda?

Harry pokręcił głową.

- To tylko sprawy rodzinne Blacków – powiedział nonszalancko. – Gotowy na obiad?

Ron uśmiechnął się szeroko i ruszyli do Wielkiej Sali.

- Naprawdę musisz pytać? Zawsze jestem gotowy na jedzenie. Masz potem ochotę na szachy?

Harry spojrzał na Rona z uniesioną brwią.

- Wiesz, że nie możemy. Musimy się przygotować na jutrzejszą powtórkę eliksirów z Remusem. To nasz najsłabszy przedmiot i wolałbym nie wyjść na kompletnego idiotę przed całą klasą.

- Będzie nas tylko jedenaścioro, Harry – zauważył Ron, dotarli do Sali Wejściowej i rozmowy wokół nich nasiliły się do stopnia, że ciężej było cokolwiek usłyszeć. – Poza tym, mamy cały weekend, żeby wszystko powtórzyć.

Harry westchnął, przechodząc przez otwarte podwójne drzwi do Wielkiej Sali. Hermiona już siedziała przy stole Gryffindoru, jedną ręką jedząc, a drugą trzymając grubą, zniszczoną księgę. Był to częsty widok, odkąd rozpoczęły się OWTMy i pewnie będą go widywać aż do ich ostatniego wtorkowego egzaminy, z zielarstwa.

- Nie, nie mamy całego weekendu – powiedział stanowczo Harry. – Remus potrzebuje przerwy, zanim się kompletnie wyczerpie.

Ron zatrzymał się nagle tuż za Hermioną, patrząc na Harry’ego z ciekawością. Harry rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym usiadł na wolnym miejscu po lewej Hermiony, zostawiając Ronowi miejsce po jej prawej stronie. Nie dało się nie zauważyć podejrzliwego spojrzenia, które Hermiona mu rzuciła ponad książką, ale można było spróbować, prawda?

Błąd.

Hermiona nagle zamknęła książkę i odwróciła się do Harry’ego z determinacją w oczach.

- Nie wiem, dlaczego nie mówisz nam, co jest nie tak z Remusem – powiedziała szybko. – Moglibyśmy pomóc, wiesz? Obydwoje zauważyliśmy, jak źle wygląda i wiemy, że nie ma to nic wspólnego z zeszłotygodniową pełnią.

Harry powstrzymał się od riposty, biorąc duży łyk soku dyniowego ze swojego kielicha. Był rozdarty między chęcią wyrzucenia tego z siebie a nakrzyczeniem na nią. Czy nie zdawała sobie sprawy z tego, że ludziom należy się prywatność? To, że chciał wiedzieć, nie oznaczało, że miała do tego prawo.

- Zwolnij, Hermiono – powiedział Ron z ustami pełnymi jedzenia. Na widok jej gniewnego spojrzenia, Ron przełknął to, co jadł i otarł usta grzbietem dłoni. – Czy nie wpadłaś na to, że może Remus nie chce, żeby ktoś wiedział?

Hermiona szybko odwróciła się, patrząc błagalnie na Harry’ego.

- Nie jest tak, prawda, Harry? – zapytała nerwowo. – Dlaczego miałoby mieć znaczenie to, co wiemy, czy nie wiemy? To nie tak, że on umiera, czy coś, prawda?

Harry wzdrygnął się i nagle stwierdził, że jego prawie pusty talerz jest niezwykle interesujący. Unikanie tematu to jedno. Jednak całkowite kłamstwo…

- Nie! – Sapnęła przerażona Hermiona, a głośne brzęknięcie zadzwoniło im w uszach. Ron upuścił widelec. – Harry, proszę, powiedz, że to nie prawda!

Harry rozejrzał się powoli, by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje, po czym na wszelki wypadek dyskretnie rzucił wokół nich zaklęcie prywatności.

- Teraz wiecie, dlaczego nie chciałem, żebyście wiedzieli przynajmniej do czasu zakończenia egzaminów – powiedział pokonanym tonem. – Remus nie chciał nawet, żebym ja wiedział.

Ron patrzył na Harry’ego z oszołomionym wyrazem twarzy, otwierając i zamykając usta, nim zdołał otrząsnąć się z szoku i przemówić:

- Ale ma pomoc, prawda? Znaczy, szukają lekarstwa na to, co jest nie tak, prawda?

Harry zawahał się, próbując znaleźć słowa, które mógłby powiedzieć szczerze, ale które nie zabrzmiałyby ostro.

- Ron, nie ma lekarstwa – powiedział ostrożnie. – Jego ciało nie jest już w stanie znosić przemian tak jak kiedyś. To coś, przez co przechodzi każdy wilkołak. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi.

Hermiona ukryła twarz w dłoniach, podczas gdy Ron zamknął oczy i pochylił głowę. Fale szoku, niedowierzania i rozpaczy wlały się w niego tak gęsto, że Harry poczuł, że niemal się dusi. Zamykając oczy, próbował je odepchnąć, jednak tylko się nasiliły. Z jego ust wydobyło się bolesne westchnięcie, chwycił mocno stół, mając mimo wszystko nadzieję, że Ronowi i Hermionie prędzej czy później uda się opanować emocje.

- Och! – sapnęła Hermiona. – Och, Harry, przepraszam!

Fale nieco się uspokoiły, ale nadal były, nieustannie trącając go i dokuczając wraz z bólem, który wielokrotnie próbował wtargnąć do jego serca.

- W porządku – wychrypiał. – Rozumiem. Oboje też go kochacie.

Hermiona wyciągnęła rękę i uspokajająco ścisnęła jego dłoń.

- To po prostu szok – przyznała drżącym głosem. – Wiedzieliśmy, że od jakiegoś czasu jest chory, ale zawsze to lekceważył, uznając, że to nic poważnego. – Wypuściła długi, nierówny oddech. – Jak mogliśmy być tak ślepi?

- Naprawdę nic nie możemy zrobić? – zapytał błagalnie Ron. – Musi coś być, skoro wszystkie wilkołaki przez to przechodzą.

- Kogo obchodzą umierające wilkołaki, skoro w czarodziejskim świecie tak się je dyskryminuje? – zapytała gorzko Hermiona. – Co z Syriuszem? Próbuje coś znaleźć? – Harry rzucił Hermionie spojrzenie pełne niedowierzania, przez co się zarumieniła. – Och, wybacz. Zapomniałam, że nie rozmawiacie. Po prostu nie mogę uwierzyć, że Remus tak po prostu się podda. Czy on naprawdę chce umrzeć?

Harry musiał przyznać, że podzielał zdanie Hermiony… a przynajmniej na początku, bo teraz, próbując bronić decyzji Remusa, rozumiał jego podejście. Tu nie chodziło o to, czego chcieli Syriusz, Harry, Hermiona czy ktokolwiek inny. Tego właśnie potrzebował Remus, zanim jego ciało podda się przeciążeniu, które go przygniatało przez tak wiele lat. Remus się nie poddawał. Nie chciał umierać, ale nie chciał też spędzić reszty swojego życia w szpitalu. Chciał je spędzić z rodziną.

- Nie, Hermiono – powiedział w końcu Harry. – Nie chce umrzeć. Chce tylko żyć tak długo, jak pozwoli mu na to jego ciało.

^^^

Weekend wydawał się w jednej chwili pędzić, a w kolejnej ciągnąć. Ron i Hermiona mieli trudności ukryć to, że wiedzieli o stanie Remusa, zwłaszcza podczas dwugodzinnej powtórki w sobotni późny poranek. Hermiona niemal kilka razy się wypaplała, próbując pomóc. Remus zachował swoją zwykłą spokojną postawę, ale Harry mógł poznać, co się dzieje po falach frustracji, które go zalewały. Harry i Ron musieli kilka razy zdecydowanie Hermionę trącić, by w końcu przestała, ale wydawało się, że milczenie wymaga od niej wiele wysiłku.

Po nauce Harry zdołał wypytać Remusa o rzekome wycieczki Syriusza, jednak odkrył, że Remus jest równie zaskoczony jak on sam. Remus zapewnił Harry’ego, że znajdzie sposób, by przekazać wiadomość od Malfoya i zasugerował, że sam przeprowadzi własne dochodzenie. Było oczywiste, że Remus jest nieco zaniepokojony faktem, że Syriusz ma teraz przed nim tajemnice.

Ponieważ w poniedziałek rano miał się odbyć egzamin teoretyczny z eliksirów, Harry, Ron i Hermiona mieli niewiele czasu na cokolwiek innego niż przygotowania na ostatnią chwilę. Eliksiry zawsze były dla Harry’ego najtrudniejszym przedmiotem, dopóki nie rozpoczął w zeszłym roku treningów z panią Pomfrey, a nawet wtedy musiał ciężko pracować, by wszystko było w porządku. Było tak wiele szczegółów do zapamiętania, tak wiele reakcji należało unikać. To wystarczało, by zakręciło się w głowie.

Nim rozpoczął się test, Harry bardzo pragnął, by nigdy więcej nie mieć nic wspólnego z eliksirami. Ponieważ klasa była mała, łatwo było zauważyć, kiedy ktoś był sfrustrowany, a kiedy podekscytowany. Niestety te emocje były najintensywniejsze w przypadku dwójki siedzącej obok Harry’ego. Hermiona ledwie mogła powstrzymać radość, gdy szybko odpowiadała na pytanie za pytaniem, będąc jedną z pierwszych, która skończyła egzamin. Ron natomiast szybko poddał się frustracji, przez co cały egzamin wydawał się torturą. Był to pierwszy test, z którego Harry miał ochotę uciec.

Egzamin praktyczny był nieco łatwiejszy. Każdy uczeń został przydzielony do stołu, przy którym miał pracować nad eliksirami, bez ryzyka, że koledzy będą podglądali jego pracę. To faktycznie działało na korzyść Harry’ego, pozwalając mu skupić się na swoich eliksirach, zamiast na tym, co dzieje się dookoła. Każdy uczeń otrzymał listę trzech eliksirów do zrobienia, z zaznaczeniem, że żadna lista nie jest taka sama. Lista Harry’ego składała się ze zwykłego eliksiry nasennego, który przygotowywał wiele razy pod czujnym okiem pani Pomfrey, eliksiry żywej śmierci, który sporządził podczas swojej pierwszej lekcji z profesorem Slughornem i eliksiru pokoju, którego tak naprawdę nigdy nie przygotowywał, ponieważ był w śpiączce, kiedy klasa próbowała go zrobić.

Minęła prawie połowa egzaminu, nim Harry zaczął pracować nad eliksirem pokoju. Na szczęście Hermiona zrobiła niezwykłe notatki, co dało Harry’emu wyobrażenie, jak eliksir powinien wyglądać, ale to tyle. To musiało wystarczyć. Harry pracował pilnie, póki nie poinformowano go, że czas dobiegł końca. Wiedział, że eliksir nie był tak dobry, jak dwa poprzednie, ale robił, co mógł. To musiało wystarczyć.

Kiedy najbardziej stresujący egzamin się zakończył, nauka zielarstwa nagle przestała być tak pochłaniająca. Pomagało to, że większość materiału z tego przedmiotu została w jakiejś formie omówiona na eliksirach. Przygotował się tak dobrze, jak mógł i radził sobie najlepiej, jak potrafił. To musiało wystarczyć.

Następny poranek zakradł się do siódmoklasistów jak wszystkie inne w zeszłym tygodniu. Jak wszyscy poprzedniego dnia, Harry, Ron i Hermiona wstali szalenie wcześnie, by zjeść szybkie śniadanie przed pójściem na pięciogodzinny egzamin z zielarstwa. Nikt nie miał wiele do powiedzenia. Było oczywiste, że wszyscy po prostu chcieli, żeby OWTMy się skończyły. Nawet Hermiona była przygaszona, co wiele mówiło.

Gdy opuścili Wielką Salę, Harry zauważył, że zaczęły przybywać sowy z poranną pocztą. Wydawało mu się dziwne, że przylatywały tak wcześnie i w takiej ilości, ale wyrzucił to z głowy, by skupić się na ostatnim egzaminie, który będzie zdawał w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Gdy o tym pomyślał, wydawało się to prawie smutne.

Wszyscy już wiedzieli, czego spodziewać się po egzaminie. Nie było żadnych niespodzianek, dzięki czemu emocje pozostawały niezmienne przez całe pięć godzin… cóż, tak niezmienne, jak to możliwe. Harry ze wszystkich sił starał się ignorować tykanie zegara i egzaminatora, który co pół godziny ogłaszał, ile czasu pozostało. Odpowiadał na pytanie za pytaniem, aż zapisał ostatnie słowo w pytaniu abstrakcyjnym z krótką odpowiedzią.

Oddając egzamin, Harry poczuł, jak jego ciało się rozluźnia, gdy uderzyła w niego świadomość. Jego edukacja w Hogwarcie się zakończyła. Pomimo wszystkiego, co przeszedł przez ostatnie siedem lat, wciąż udało mu się dokończyć coś, co wszyscy w Hogwarcie uważali za oczywistość i zrobił to bez bycia szczególnie traktowanym. Zaczęła w nim nabrzmiewać duma, gdy opuszczał duże pomieszczenie. To niemal zabawne, że ukończenie edukacji dawało większą satysfakcję niż zniszczenie jednego z najniebezpieczniejszych Czarnych Panów w czarodziejskiej historii.

Niedługo później dołączył do niego Ron, emanując taką samą ulgą, jaką czuł Harry.

- Cóż, jestem całkiem pewny, że ten zdałem – powiedział Ron, wzruszając ramionami. – Masz ochotę na wczesny obiad? Umieram z głodu. Mógłbym zjeść całego hipogryfa.

Harry uśmiechnął się szeroko.

- Nie pozwól, by Hagrid to usłyszał – rzucił pogodnie. – Czy nie powinniśmy zaczekać na Hermionę?

Ron pokręcił głową.

- Już jej nie ma – powiedział. – Nie wiem, dlaczego nie mogła dziś na nas poczekać. Też nie ma już żadnych egzaminów.

Harry nagle poczuł złe przeczucie w żołądu, rozpoczynając podróż do Wielkiej Sali.

- Mam nadzieję, że nie jest w bibliotece i nie próbuje znaleźć sposobu, by pomóc Remusowi – powiedział cicho. – Remus potrzebuje teraz, byśmy wspierali jego wybór, a nie kwestionowali go.

- Ona po prostu chce pomóc, Harry – stwierdził Ron. – Wiesz, że taka już jest. Póki nie znajdzie w książce, że nie ma lekarstwa, będzie zakładać, że nie znalazła jeszcze właściwej księgi.

Harry westchnął i skinął głową. Wiedział, że Ron ma rację. Hermiona wciąż zbyt mocno wierzyła słowu pisanemu, by zdawać sobie sprawę, że Remus prawdopodobnie wiedział więcej o wilkołakach niż jakakolwiek książka, skoro tak naprawdę był jednym przez całe życie. Ile czasu zajmie Hermionie uświadomienie sobie, że czasami odpowiedzi nie można znaleźć w książce, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak Ministerstwo dyskryminowało magiczne stworzenia?

Kiedy dotarli do Wielkiej Sali, Harry nagle poczuł, że jest obserwowany. Rozglądając się, zauważył, że patrzą na niego… absolutnie wszyscy. Rozległy się szepty, przez co Harry zaczął się zastanawiać, czy nie został przeklęty bez swojej wiedzy. Nim otworzył usta, by zapytać o to zachowanie, pojawiła się Hermiona z paniką wypisaną na twarzy. Myśli Harry’ego natychmiast pognały ku najgorszej możliwości. Czy coś się stało Remusowi?

Hermiona rzuciła gniewne spojrzenie osobom w pobliżu, po czym złapała Harry’ego za ramię i wciągnęła go do Wielkiej Sali, a Ron deptał im po piętach.

- Nie mogę uwierzyć w tych ludzi – wymamrotała ze złością, popychając Harry’ego na krzesło przy stole Gryfonów i trzasnęła „Prorokiem Codziennym” o stół. – Nie wiem, Harry, jak oni się dowiedzieli…

Harry mógł tylko patrzeć na nagłówek z niedowierzaniem. Zbawiciel wyjeżdża. Harry Potter wybrał szkolenie na uzdrowiciela za granicą. Pod nim napisano dla całego czarodziejskiego świata artykuły, krytykujące i oceniające decyzję Harry’ego odnośnie jego własnej przyszłości. Kilku wierzyło, że opuszczał czarodziejski świat, kiedy najbardziej go potrzebowali, podczas gdy „specjaliści” komentowali, że jego „zachowanie nie powinno być zaskakujące, biorąc pod uwagę przeszłość”. Oceniali całe jego życie, jakby był niczym więcej tylko obiektem badawczym!

- Mama mnie zabije – jęknął Ron, opadając na siedzenie obok Harry’ego.

- Ron! – syknęła Hermiona, rozglądając się dookoła. – Myślę, że to najmniejsze z naszych zmartwień.

- Och, przepraszam! – wykrzyknął przerażony Ron. – Lubię oddychanie!

- Przestań dramatyzować – odparowała Hermiona. – Wszyscy wiemy, że twoja matka nigdy nie zrobi niczego, co mogłoby spowodować trwałe szkody.

- Trwałe! – zaskrzeczał Ron. – Najwyraźniej nie znasz mojej mamy tak dobrze, jak myślisz. Lubię, gdy moje pośladki są takiego rozmiaru, dziękuję bardzo.

Hermiona rzuciła Ronowi miażdżące spojrzenie, po czym ponownie skupiła się na Harrym.

- Spójrz na pozytywy, Harry – powiedziała łagodnie. – Przynajmniej nie wiedzą, dokąd się wybierasz, będziesz się uczył pod pseudonimem, więc nie będzie żadnych zapisków o Harrym Potterze.

Harry westchnął i skinął głową, ukrywając twarz w dłoniach. Rzecz w tym, że będą go szukać, chociaż nie wiedział, dlaczego się tego nie spodziewał. Powinien był wiedzieć, że otrzyma taką reakcję, jeśli dokona wyboru w swoim najlepszym interesie, a nie w interesie czarodziejskiego świata. Muszą jednak zdać sobie sprawę, że moja rola się skończyła. Czas ruszyć do przodu.

- Panie Potter. – Harry jęknął i odwrócił się, by zobaczyć surowe spojrzenie profesor McGonagall. Zanim jakikolwiek dźwięk mógł wydobyć się z jego ust, dodała: – Minister Magii jest tu, by z panem porozmawiać. Proszę za mną.

Harry chciał krzyczeć. Czy ten dzień nie mógł być już gorszy? Wiedział tylko, że zostanie skrytykowany przez Scrimgeoura. Do diabła, ten facet pewnie urządzi mi jeszcze imprezę pożegnalną, bym szybciej wyjechał.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz