Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 24 stycznia 2024

PDJ - Rozdział 47 – Nowy dyrektor

Tydzień później

Wtorkowy poranek

Harry obudził się we wtorek wcześnie i ubrał w najlepsze szaty, garnitur i krawat, gdyż chciał wyglądać reprezentatywnie na spotkanie z Knotem. Wcześniej nie widział się z Ministrem twarzą w twarz w sprawie powrotu Voldemorta, ale teraz to była kwestia dyskusyjna i Harry był skłonny zapomnieć o tępocie Knota, by móc z nim porozmawiać. Miał nadzieję, że Minister zechce go wysłuchać, okaże wilczakom zasłużony szacunek i uwolni je z Mrocznego Lasu. Poza tym było to sprawiedliwe i honorowe posunięcie oraz jedyny sposób, by ponownie spotkać się z Meadowsweet.

Dotknął bransoletki z wplecionymi w nią jej włosami i kamieniem księżycowym. Czasami, gdy jej dotykał, niemal słyszał w myślach jej głos, a samo dotknięcie sprawiało, że drżał z tęsknoty. Knot musi zrozumieć. Po prostu musi. Mamy wobec wilczaków wielki dług. Bez nich nigdy nie ukończylibyśmy naszego zadania. W rzeczywistości Darkmoon zniszczył dla nas jeden z horkruksów. Nie są potworami, nie tak jak wilkołaki, które ich spłodziły. Zasługują na szansę na wolne życie tak, jak wszyscy inni.

Po rozczesaniu włosów na płasko, zbiegła na śniadanie, a Severus już nie spał, przygotowując jajka, tosty i bekon dla nich dwóch.

- Mogłem dzisiaj ugotować – powiedział, widząc ojca przy kuchence.

- Miałem na to ochotę – odparł Severus, odwracając bekon. – Jutro możesz coś ugotować.

- Dobra – zgodził się Harry, nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego. To nowość, do której jeszcze nie do końca się przyzwyczaił – gotował ktoś inny. Albo sprzątał.

- Czy jesteś gotowy na wizytę u Ministra? – zapytał Severus, gdy skończyli śniadanie i umyli naczynia w zlewie za pomocą zaklęcia czyszczącego.

- Tak, Sev. Mam tylko nadzieję, że wysłucha, co mamy do powiedzenia na temat wilczaków.

- Harry, musisz uważać, jak przedstawisz mu ten pomysł. Nie możesz go o nic oskarżać, nawet jeśli to, co robił, było złe – przestrzegł Severus. – Knot jest bardzo tradycyjnym i paranoicznym czarodziejem, nie będzie mu się podobało, jeśli będziesz go pouczał, chociaż zasługuje na pstryczka w ucho. Musisz okazywać szacunek, rozumiesz?

- Tak. Spróbuję opanować swój temperament – zgodził się Harry. – Jeśli… zacznę przesadzać, możesz mnie… kopnąć pod stołem, czy coś?

- Tak – skinął głową Severus. – Pamiętaj, im bardziej jesteś rozsądny, tym większe prawdopodobieństwo, że Knot cię wysłucha. Więcej wróżek złapiesz na miód niż ocet.

Harry przekrzywił głowę.

- Nie miałeś na myśli much, Sev?

- W świecie mugoli są to muchy. W świecie czarodziejów wróżki. – Wyciągnął rękę i na nowo związał złoty krawat Harry’ego z herbem Gryffindoru. – No. A teraz chodźmy do Ministerstwa.

Przybyli pośród porannego ruchu, czarodzieje i czarownice wlatywali siecią Fiuu z różnych kominków w całej Wielkiej Brytanii, a także aportowali się w określonych punktach aportacji, przychodzili do pracy lub wychodzili na lunch. Pośród całego zgiełku nikt tak naprawdę nie zauważył, jak Harry i Severus idą do windy i jadą na poziom biura Ministra Magii.

Kiedy szli korytarzem, Harry poczuł, jak jego żołądek zaczyna się zaciskać, jak zawsze, gdy był nerwowy lub podekscytowany, więc dotknął bransoletki z kamieniem księżycowym i zmusił się do normalnego oddychania. Naprawdę nie miał powodu się tak denerwować. Już wcześniej spotkał Knota i ten człowiek tak naprawdę nie zrobił na nim wrażenia. Był też teraz prawdziwym bohaterem czarodziejskiego świata i miał wsparcie innego bohatera czarodziejskiego świata. Knot nie odważy się zlekceważyć ich wspólnej prośby.

Zerknął na Severusa, który miał na sobie miękkie szmaragdowozielone szaty i czarny garnitur z krawatem we wzór wężowej skóry. Severus wcale nie wyglądał na zdenerwowanego, miał na twarzy swoją spokojną, nieprzeniknioną maskę. Szedł powoli i statecznie korytarzem, a Harry próbował utrzymać jego tempo, choć pragnął pobiec.

Kiedy dotarli do gabinetu w kolorze lawendy i złota, sekretarka podniosła głowę znad swojego terminarza i powiedziała pełnym podziwu tonem:

- A niech mnie, to Harry Potter i Severus Snape! – To była inna czarownica niż ta, z którą wcześniej się umawiali. – W czym mogę pomóc, panowie?

- Mamy spotkanie z Ministrem o dziesiątej trzydzieści czy jedenastej – powiedział gładko Severus.

Sekretarka sprawdziła kalendarz.

- Tak, ale… obawiam się, że musimy to przełożyć. Minister ma nadzwyczajne spotkanie ze swoją Radą i spóźnia się. I nie może was potem zmieścić, bo musi spotkać się z Międzynarodowym Komitetem do spraw Stosunków Magicznych, którzy w tym roku organizują benefit i chcą poznać jego opinię w kilku kwestiach.

Harry poczuł się zdradzony i zły. Czekał cały tydzień na spotkanie z Ministrem, odłożył napisanie listu do Sashy, bo chciał jej po spotkaniu przekazać dobre wieści, a teraz musieli przełożyć rozmowę z powodu jakiegoś głupiego spotkania, które się przeciągnęło.

- Ale proszę pani, cały tydzień czekaliśmy na spotkanie z Ministrem. To bardzo ważne, żebyśmy porozmawiali z nim chociaż przez kilka minut. Nie mam zamiaru zajmować mu dużo czasu.

- Przykro mi, panie Potter, ale mam ścisłe rozkazy co do harmonogramu Ministra i nie mogę go naginać, nawet dla pana.

- Chcę jedynie pięciu minut – warknął Harry.

Sekretarka z żalem zmarszczyła brwi.

- Nie mogę panu pomóc. Może teraz zobaczymy, co ma wolne w przyszłym tygodniu? – zaczęła otwierać kalendarz.

Harry zacisnął zęby, czując, że jego frustracja wzrasta. Otworzył usta, żeby powiedzieć jej, że nie chce być przerzucany jak kawałek pergaminu, kiedy Severus celowo nadepnął mu na stopę. Stłumił krzyk i odwrócił się, by spojrzeć gniewnie na ojca, kiedy przypomniał sobie nakaz Severusa i uspokoił się, rumieniąc.

- Weźmiemy pierwszy dostępny termin – wtrącił Severus.

- Więc poniedziałek rano, dziewiąta. Pierwsze spotkanie dnia.

- Bardzo dobrze. Dziękuję, proszę pani. – Potem mocno chwycił syna za łokieć i wyprowadził go z biura.

Gdy zniknęli z pola widzenia, odwrócił się do  wzburzonego i rozczarowanego nastolatka, po czym rzucił surowo:

- Harry, co się ze zgodą, że będziesz uprzejmy i rozsądny?

- Odnosiło się to do Ministra. Który następnie zdecydował się po prostu nas odwołać, jak jakąś niedogodność! Czekałem wieczność, żeby się z nim spotkać. Dlaczego, do cholery, nie powiadomił nas wcześniej, żebyśmy nie musieli lecieć tu Fiuu na darmo?

- Być może sekretarka miała nadzieję, że uda mu się dotrzymać terminu, jeśli wcześniej opuści poprzednie spotkanie.

- Dlaczego nie mogli po prostu powiedzieć tym ludziom, żeby poczekali, by mógł się z nami spotkać? To byłoby bardziej sprawiedliwe niż przełożenie nas na inny termin. – Nadąsał się Harry.

- Przestań – zbeształ go Severus. – To, że znów jesteś bohaterem nie oznacza, że możesz zachowywać się jak nadęty osioł i oczekiwać uprzywilejowanego traktowania. Minister jest człowiekiem zajętym, rządzi krajem i niestety pewne sprawy przeważają  nad twoimi potrzebami.

- To cholernie do bani! – mruknął pod nosem Harry.

Severus rzucił mu Spojrzenie.

- Uważaj na język, pisklaku. Nie ma sensu się dąsać i marudzić. Wracajmy do domu.

- Dobrze. Powinienem wiedzieć, że to będzie cholerna strata czasu – warknął Harry, wciąż wściekły.

Severus nic nie powiedział, nie chcąc wdawać się w publiczną kłótnię.

Kiedy dotarli do domu, Harry bez słowa poszedł do swojego pokoju.

Severus pozwolił mu na to, chociaż postawa chłopca sprawiła, że Severus miał ochotę nim potrząsnąć. Myślał, że Harry nauczył się radzić sobie z niepowodzeniami znacznie lepiej. Z drugiej strony wiedział, że chłopiec z niecierpliwością czekał na okazję, by przedyskutować swoją sprawę z Ministrem, a także rozumiał, że Harry tęskni za Meadowsweet. Niemożność zobaczenia dziewczyny, którą kochał, była dla niego ciężka, zwłaszcza że teraz miał szansę o niej myśleć.

Mistrz Eliksirów westchnął i zastanowił się, czy Harry’emu dobrze zrobi zaproszenie kilku przyjaciół. Postanowił poruszyć tę kwestię później i udał się do swojego laboratorium, by uwarzyć kilka eliksirów.

W międzyczasie Harry jeszcze przez chwilę chodził w tę i z powrotem, wściekając się, aż Hedwiga obudziła się i ze złością kazała mu przestać tupać jak wkurzony słoń i pozwolić jej spać w spokoju. Rzucił się wtedy na krzesło, mamrocząc ze złością pod nosem, jakim bezmyślnym kretynem był Knot i prawdopodobnie zrobił to celowo, nim w końcu się uspokoił.

Następnie wyjął pióro, bardzo ładny atrament i zaczął pisać list do Meadowsweet.

 

Droga Sasho,

Przepraszam, że nie napisałem do ciebie wcześniej. Nie zapomniałem o tobie ani o obietnicy złożonej Darkmoonowi. Prawdę mówiąc, myślę o Tobie prawie codziennie i gdybym mógł, już tydzień temu rozwiązałbym tę cholerną sytuację. Jednak mój Minister  był zbyt zajęty na rozmowę, więc poszedłem do niego dziś rano na umówione spotkanie, ale dowiedziałem się tylko, że musi ono zostać przełożone, ponieważ był on już spóźniony i musiał spotkać się z inną komisją, więc nie miał już miejsca, by mnie dzisiaj przyjąć.

Nie mogę uwierzyć, że mógł nas tak wystawić. Chciałem tylko pięciu cholernych minut na przedstawienie mojej sprawy i tyle. Zaczynam się zastanawiać, czy nas nie unika. Czy podejrzewa, o czym chcemy porozmawiać i myśli, że może tego uniknąć, jeśli poprzerzuca nas w tę i z powrotem?

Mówię ci, Sasha, jestem tym tak sfrustrowany, że gdybym był w swojej jastrzębiej formie, pewnie traciłbym pióra ze stresu. Spodziewałem się, że problem zostanie rozwiązany tydzień temu, a zamiast tego sprawa przeciąga się na całe lato. Gdybym mógł, poleciałbym już dzisiaj przez Kanał do Mrocznego Lasu. Tak bardzo za tobą tęsknię!

Czasami nie śpię w nocy i wyobrażam sobie, że jestem z powrotem w Sylvanorze i śpię w twojej chatce. Spinner’s End to fajne miejsce, a Severus i ja dobrze się dogadujemy, ale są chwile, w których pragnę latać między drzewami i czuć wiatr świszczący w skrzydłach tak bardzo, że prawie nie mogę tego znieść. Nie chcę mówić Severusowi, że wariuję… nie chcę, żeby pomyślał, że nie doceniam tego, że dał mi dach nad głową, a zwłaszcza własny pokój. Był dla mnie bardziej niż hojny.

Odkąd wróciłem do domu, niewiele robię poza nauką i odrabianiem zadań na lato. Wiem, że to konieczne, ale tęsknię za dniami pełnymi latania i polowania z Warriorem, choć nie za wilkołakami i maldecorvae. Nie wiem, dlaczego tak się czuję… niespokojny i… niezadowolony. Czy nie powinienem się cieszyć, że Voldy’ego nie ma, podobnie jak jego śmierciożerców? Razem z Sevem odnieśliśmy wielkie zwycięstwo i teraz możemy odpocząć i wrócić do normalnego życia, prawda?

Problem jest taki, że nie wiem już, czym jest norma. Nigdy nie miałem normalnego życia, a teraz, kiedy mogę je mieć, nie wiem, co z nim zrobić. Brzmię jak idiota, prawda? Marudzę, że nie muszę walczyć z mrocznym czarodziejem. Jestem takim dupkiem!

Chciałbym, żebyś tu była.

Gdy tylko porozmawiam z Ministrem, dam ci znać. Nie pozwolę mu wiecznie się unikać. Tak czy inaczej, rozwiążę tę kwestię przed końcem lipca. Obiecuję ci na mój czarodziejski honor. Knot jest mi to winien.

Śnij o mnie tak, jak ja śnię o tobie, Meadowsweet.

Zawsze twój,

Harry

 

Po zapieczętowaniu koperty, odwrócił się do Hedwigi i powiedział cicho:

- Hedwigo? Nie śpisz? Czy mogłabyś wyświadczyć mi przysługę i dostarczyć ten list? Jest dla Meadowsweet.

Sowa poruszyła się na swojej grzędzie, więc poczekał, aż otworzy jedno złote oko i spojrzy na niego z lekką irytacją.

- Zakłócasz mój odpoczynek i teraz prosisz mnie o przysługę? Szczerze, czy Severus nie nauczył cię żadnych manier, pisklaku?

- Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić, po prostu… byłem tak zły, ponieważ Minister nie chciał się dziś rano ze mną spotkać.

- Odmówił spotkania z tobą? Dlaczego?

Harry wyjaśnił sprawę przełożonego spotkania.

- Naprawdę mnie to niepokoi, Hedwigo, bo miałem nadzieję natychmiast uwolnić wilczaki i zatwierdzić patent Jaspera. Myślałem, że teraz, gdy Voldemort zniknął, Knot będzie mnie szanował, ale chyba się myliłem. Myślę, że może mnie unikać.

Sowa zahukała cicho.

- Być może masz rację. A może jest zwyczajnie przytłoczony obowiązkami. Tak czy inaczej, wpadnie w szał nie pomoże, Harry. Gdzie ten list do Meadowsweet? Muszę już lecieć, jeśli mam wrócić do jutrzejszego poranka.

- Proszę – ostrożnie wsunął kopertę do cylindra i przymocował go do jej nogi. – Nie spiesz się w drodze powrotnej, żebyś nie została ranna, Hedwigo. Leć i wracaj bezpiecznie.

- Zawsze, pisklaku. – Zanim wyleciała przez okno, uszczypnęła go lekko w ucho.

Harry rzucił się na łóżko i zapatrzył w chmury namalowane na ścianach i suficie. Następnie zamknął oczy i próbował medytować.

Później tego samego wieczoru, podczas kolacji, Harry przeprosił Severusa za swoje zachowanie, a potem, gdy pomagał umyć naczynia, zapytał starszego czarodzieja, co zrobi z ofertą Dumbledore’a.

- Naprawdę uważam, że powinieneś ją przyjąć, Sev. Znaczy, nie ma w Hogwarcie nikogo z personelu, kto wykonałby tak dobrą robotę. I nie mówię tego dlatego, że potrafisz sprawiać, że dzieciaki się zachowują. Myślę, że nadszedł czas, by Hogwartem zarządzał ktoś, kto będzie w stanie… zjednoczyć wszystkie domy i utrzymać je w takim stanie. Zgodnie z zamierzeniami Założycieli. Czytałem o nich i dowiedziałem się, że wszyscy byli przyjaciółmi oraz na początku nauczali każdego studenta, za wyjątkiem tych, których uznawali za specjalnie utalentowanych i przyjmowali ich jako nadzwyczajnych praktykantów.

- Gdzie to przeczytałeś? Nie było to szczegółowo opisane w „Historii Hogwartu”.

- Przeczytałem w innej książce: „Czterej Założyciele – dogłębne spojrzenie” autorstwa profesora Thotha – odpowiedział Harry. – Napisał też, że Salazar Slytherin nie nienawidził mugolaków, nienawidził faktu, że większość z nich w tamtym czasie była bardzo przesądna i nie umiała czytać ani pisać, upierali się, że są przeklęci, a niektórzy próbowali zdradzić czarodziejów i nasyłać na nich łowców czarownic. Dlatego musieli zachować lokalizację Hogwartu w tajemnicy. Twierdził, że dalsze przyjmowanie mugolaków, którzy mogliby ich wydać łowcom ze względu na religię lub rodzinę, stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa. Myślał, że większości nie można ufać.

- Też to czytałem. Salazar Slytherin był skomplikowanym człowiekiem, nie był prostym, nietolerancyjnym potworem, jak wieku wierzy. Nie był taki jak Godryk Gryffindor, który pochodził ze szlacheckiej rodziny i został wyszkolony na rycerza, zanim odkrył, że jest czarodziejem. Salazar pochodził z rodziny kupieckiej, szanowanej, ale bez tytułów. Rowena Rawenclaw była szlachetną damą, ale Helga Hufflepuff urodziła się w klasztorze z kobiety, która szukała schronienia podczas burzy. Jej matka zmarła, a mnisi oddali ją do opactwa, gdzie na szczęście tamtejsza Matka Przeorysza znała oznaki osoby Obdarowanej i odpowiednio ją wychowała.

- O tym też czytałem. Dlatego wolała brązowo-żółte kolory, lojalność i ciężką pracę ponad inne cnoty – powiedział Harry. – Ale poważnie, Sev, myślę, że powinieneś przyjąć ofertę. Pokazałeś światu, że nie wszyscy Ślizgoni są mroczni i źli, jesteś bohaterem, ludzie będą szczęśliwi, że zostałeś wybrany na miejsce Dumbledore’a. Ślizgoni z pewnością zaufają ci bardziej niż kiedykolwiek Dumbledore’owi, a to coś wspaniałego.

Harry patrzył na ojca poważnie, jego zielone oczy były pełne podziwu i Severus poczuł się dziwnie dumny, szczęśliwy, że jego syn uznał go za godnego tego stanowiska.

- Czy naprawdę myślisz, że uczniowie będą szczęśliwi, jeśli ich dyrektorem zostanie ich zgryźliwy nauczyciel eliksirów?

- Może na początku nie, ale to dlatego, że nikt nie zna cię tak jak ja. No cóż, może za wyjątkiem Jace’a i Vince’a. Nie musisz już zgrywać paskudnego szpiega, Sev. Teraz możesz po prostu być… sobą.

- Czy mogę zapytać, co to znaczy?

- Surowym draniem, kiedy trzeba, ale sprawiedliwym – powiedział szczerze Harry. – Tym, który nie zawaha się dać szlabanu nawet swojemu ulubionemu uczniowi.

Brwi Snape’a uniosły się pod jego włosy.

- Sugerujesz, że faworyzuję uczniów?

- Cóż, razem z Ronem myśleliśmy, że faworyzujesz Malfoya, ale wiem, że tak nie jest po tym, jak przetrzepałeś mu skórę za zranienie mnie, gdy byłem jastrzębiem – odpowiedział Harry. – Ale teraz myślę, że uczniowie mogą pomyśleć, że mnie faworyzujesz, ponieważ jestem teraz twoim synem.

- Mam nadzieję, że nie spodziewasz się lepszego traktowania.

- Oczywiście, że nie. Nigdy być mnie nie faworyzował, Sev, nawet teraz, gdy nie jesteśmy w szkole.

- Cieszę się, że o tym wiesz. Bo gdybyś kiedykolwiek tak pomyślał, dyrektor czy nie, czekałoby cię brutalne przebudzenie, panie Potter-Snape.

Harry zachichotał i uniósł rękę.

- Spokojnie, Warrior. Nie jestem głupi i rozumiem. I tak nie chciałbym lepszego traktowania. Nigdy tego nie chciałem, nawet gdy połowa nauczycieli w szkole uważała, ze na nie zasługuję, bo jestem chłopcem, który przeżył albo dlatego, że mnie żałowali z powodu bycia sierotą czy jakiegokolwiek innego. Zawsze czułem się z tym niekomfortowo.

- Cóż, nie musisz się tym martwić z mojej strony – powiedział po prostu Severus. – Jutro rano mam zamiar złożyć dyrektorowi wizytę, nadal powinien być w Hogwarcie, gdzie się pakuje i finalizuje wszystkie rzeczy.

- Czy mogę iść? Nie muszę być obecny na spotkaniu, ale… trochę mną trzęsie, bo tyle czasu nie latałem – przyznał cicho Harry.

- Dlaczego nie mówiłeś nic wcześniej? Zaaranżowałbym dla ciebie trochę czasu na przemianę i lot, Harry.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie chciałem ci przeszkadzać.

- Harry, informowanie mnie, że twoja klaustrofobia narasta, ponieważ zbyt długo przebywałeś w zamknięciu, nie jest przeszkadzaniem mi.

- Nie mam klaustrofobii, Severusie! – sprzeciwił się ostro Harry.

- Nie ma się czego wstydzić, Harry. Biorąc pod uwagę twoje wychowanie, można się spodziewać, ze cierpisz na jakiś rodzaj fobii – uspokoił Severus.

- Nie prawda. Po prostu staję się… niespokojny, gdy całymi dniami siedzę w domu. Więc mogę iść? Zmienię się we Freedoma i polatam po błoniach, napiję się herbaty i zjem bułeczki z Hagridem, podczas gdy ty porozmawiasz sobie z profesorem.

- Dobrze. A następnym razem, gdy poczujesz się… niespokojny, synu, masz mi powiedzieć. Przeprowadzka tutaj nie oznacza, że musisz wszystko trzymać dla siebie. Nie zabraniam ci wychodzić na zewnątrz ani rozmawiać z innymi ludźmi. W rzeczywistości, jeśli zaprzyjaźnisz się z kilkoma sąsiadami, pomoże to utrzymać wrażenie, że jesteś tak normalny jak oni.

- Są tu jeszcze jakieś inne dzieciaki?

- Tak, dwa, chyba mieszkają naprzeciwko. Nie mam nic przeciwko, żebyś się z nimi zaprzyjaźnił.

- Czy ty rozmawiasz z sąsiadami?

- Oczywiście. Nie urządzam przyjęć, żeby ich pozapraszać, ale jestem wobec nich uprzejmy i grzeczny, znam ich imiona, nazwiska i czym się zajmują. Uważają, że uczę w szkole z internatem w Szkocji, co jest prawdą. Jeśli chcesz, możesz im powiedzieć, że jesteś moim nowo adoptowanym podopiecznym, synem, którego rodzice niedawno zmarli i również chodzisz do tej samej szkoły, w której obecnie uczę. W ten sposób zniesiemy plotki i nie będziesz musiał się obawiać tego, że pomyślą, jacy jesteśmy dziwni.

- Dobra. Tak zrobię – powiedział Harry. Nigdy wcześniej nie miał mugolskich przyjaciół, głównie dlatego, że dzieciaki z sąsiedztwa przywykły uważać go za dziwaka i młodocianego przestępcę z więzienną kartoteką, a także dlatego, że Dudley odstraszał każdego, kto okazywał choćby odrobinę zainteresowania Harrym. Pobiła Marka Evansa, kiedy przyłapał go na pożyczaniu Harry’emu komiksu, więc potem Mark trzymał się z daleka. Harry szybko zdecydował, że nie warto mieć przyjaciół na lato.

Ale teraz wszystko było inaczej i może choć raz mógł mieć to, co najlepsze z obu światów.

Severus popatrzył na niego z troską, myśląc, że musi przekonać chłopca, by ten wkrótce zobaczyć Psychouzdrowiciela. Łagodna klaustrofobia może stać się ciężką, jeśli nie będzie leczona, podobnie jak strach Harry’ego przed ciemnością. Nadszedł czas, gdy Harry otrzymał pomoc, której potrzebował i Severus postanowił porozmawiać z nim na ten temat ponownie po wizycie u Dumbledore’a.

Następnego ranka obaj Snape’owie udali się do Hogwartu, do kwater Mistrza Eliksirów. Następnie udali się po schodach na wyższe poziomy zamku i Harry zostawił Severusa przy kamiennym gargulcu, wyszedł na zewnątrz i w mgnieniu oka stał się Freedomem.

W ciągu kilku chwil jastrząb wzniósł się w niebo, wydając charakterystyczny pisk radości, gdy wślizgnął się po prądzie wstępującym. Minął tydzień od jego ostatniego lotu, więc gwałtownie tęsknił za niebem. Okrążył zamek i poszybował do chatki Hagrida. Miał nadzieję, że gajowy jest w domu, gdyż chciał zaskoczyć wielkoluda.

Hedwiga wróciła tego ranka wcześnie i teraz spała, wszyscy w Sylvanorze czuli się dobrze, a Sasha obiecała, że wkrótce odpisze. Wilki zawyły, by uczcić zwycięstwo, a Darkmoon powiedział Hedwidze, aby ta przekazała Harry’emu, że od czasu porażki Czarnego Pana wampiry Drakuli nie najeżdżały już lasu.

Harry ulżyło, gdy usłyszał, że wszystkie wilczaki miały się dobrze, ale to tylko sprawiło, że jeszcze bardziej nie mógł się doczekać upragnionego spotkania z Knotem. Leciał leniwymi spiralami nad domem Hedwiga, z radością odnotowując kłęby szarego dymu wydobywające się z komina. Hagrid był w domu. Tłumiąc złośliwy chichot, Freedom wleciał do przez otwarte okno kuchenne wielkoluda.

Severus zapukał do drzwi biura i powitało go wesołe:

- Wejdź.

Stary czarodziej klęczał obok pudełka i ostrożnie umieszczał w nim niektóre swoje pamiątki i zdjęcia. Wyglądał na dość zmartwionego, jego kapelusz był przekrzywiony, a na jego szatach były okruchy, nie zadając sobie trudu, by je strzepnąć.

Rozpromienił się, gdy zobaczył, kto stoi w drzwiach.

- Severus! Dzień dobry! Właśnie miałem sobie zrobić przerwę, żeby coś przekąsić. Dołączysz do mnie na śniadanie? – Pomachał ręką w stronę biura, które wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. Pudełko, rolki taśmy i stare dywany walały się wszędzie, półki były w połowie puste, a Dumbledore wyglądał, jakby włożył palec do gniazdka i włosy mu się zjeżyły na całej głowie.

- Trudno mi zdecydować, co chcę zabrać, a co zostawić. Przez lata zebrałem tak wiele rzeczy i aż do teraz nie zdawałem sobie sprawy, jak dużo, dopóki nie musiałem tego wszystkiego usunąć.

Severus rozejrzał się powoli.

- Dlaczego nie pozwolisz skrzatom domowym, żeby ci pomogły, Albusie? Mogą ci wszystko zorganizować.

- Wiem, ale chciałem spróbować zrobić to sam. Nie mogę teraz polegać na skrzatach domowych we wszystkim, skoro poświęciłem swoją magię. – Stary czarodziej wstał, krzywiąc się lekko.

- Wszystko w porządku?

- Tak, od czasu do czasu odczuwam mrowienie w dolnej części pleców. – Dumbledore machnął na niego ręką. – Muszę się tylko przeciągnąć. – Rozejrzał się po pokoju. – No cóż, trochę się w tym pogubiłem.

Severus zamrugał. Jeśli to nazywał pogubieniem, nie chciałby wiedzieć, jak wyglądało tu wcześniej. Mimo to trzeba było przyznać staruszkowi punkty za próbę.

- Może moglibyśmy się przenieść do salonu, Severusie? – zaproponował były dyrektor. – Jest tam znacznie mniej kurzu.

Wyszli z biura przez tajny tunel i weszli do kwater dyrektora. Najwyraźniej były już spakowane, ponieważ miejsce było schludne, choć puste, więc Severus i Albus usiedli przy małym stoliku, a Albus zawołał skrzata domowego, by ten przyniósł im śniadanie.

Zjedli w swoim towarzystwie, po czym Severus powiedział:

- Zakładam, że znasz powód, dlaczego przyszedłem, Albusie.

Oczy starszego czarodzieja zaczęły błyszczeć.

- Przyszedłeś przyjąć moją ofertę, prawda?

- Tak.

Uśmiech pojawił się w brodzie Albusa.

- Wspaniale! Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie, Severusie. Naprawdę czuję, że najbardziej nadajesz się na to stanowisko.

- Podobnie jak Harry – skomentował ironicznie Severus.

- I ma rację. Teraz poczekaj chwilę i pozwól mi przynieść papiery. Mam je na biurku. – Dumbledore wstał i wślizgnął się z powrotem do biura.

Wrócił po kilku minutach z plikiem pergaminów, piórem i atramentem.

- Proszę. Oto dokumenty stwierdzające, że składam rezygnację ze stanowiska z powodu nieprzewidzianych okoliczności i rekomenduję cię na swoje zastępstwo. Otrzymałem podpis od Minervy, która popiera moją decyzję i potwierdza, że jestem zdrowy na umyśle i ciele. Możesz tu podpisać, Severusie. – Wskazał linię na dole pergaminu.

Severus wziął go i przeczytał, nim podpisał. Zasadniczo było tam napisane, że Albus rezygnuje i wybiera na swojego następcę Severusa Tobiasza Snape’a, Mistrza Eliksirów w Hogwarcie i bohatera Drugiej Wojny z Voldemortem. Powściągliwy czarodziej skrzywił się na to określenie, ale nie wytknął go i z rozmachem podpisał się, akceptując nominację.

- Teraz wyślę to do Ministerstwa w celu złożenia wniosku i to wszystko. Mogę zamieścić artykuł w gazecie, żeby ludzie wiedzieli, że przejmujesz ode mnie stery, a teraz możemy omówić politykę szkoły i Rady Gubernatorów – powiedział z zapałem Albus. – Przyswojenie tego wszystkie może zająć ci trochę czasu, mój chłopcze, ale pomogę ci najlepiej, jak potrafię.

Rozmawiali przez trzy godziny. Albus wyjaśnił, w jaki sposób każdy kolejny dyrektor realizował swoją własną politykę akademicką wraz z zatwierdzaniem programu nauczania.

- Nie znalazłem powodu, by zmieniać ten program, który stosował mój poprzedni, dyrektor Dippet, ale w nowym roku możesz poczuć, że zrobisz inaczej.

- Właściwie rozważałem kilka rzeczy, które warto dodać do programu nauczania – zaczął Severus.

- Na przykład jakie?

- Uważam, że czystokrwiści czarodzieje skorzystaliby na obowiązkowym studiowaniu mugoloznastwa przez wszystkie lata Hogwartu, ponieważ pomogłoby to więcej zrozumieć i nauczyć się tolerować mugoli i mugolaków. Większość ich nietolerancji wynika z braku kontaktu i ignorancji. Wierzą, że mugole są gorsi, ponieważ powiedzieli im to ich rodzice, a oni nigdy nawet nie spotkali mugola ani nie studiowali ich kultury. Ignorancja rodzi nietolerancję. Chcę im pokazać, że nie ma tak dużej różnicy między czarodziejem a mugolem, jak im się może wydawać.

- To bardzo pouczające, Severusie! Jestem pewny, że Charity Burbage będzie szczęśliwa, mogąc ci pomóc.

- Tak. Chcę też wprowadzić nowe zajęcia dla uczniów urodzonych w mugolskich rodzinach i półkrwi, wychowanych głównie przez mugoli, takich jak Harry czy ja. W moim Domu zawsze zapewniałem dodatkowe korepetycje tym mugolakom, którzy zostali mi przydzieleni, zaczynając od podstawowej nauki pisania. Chcę rozszerzyć te korepetycje i przekształcić je w zajęcia, które będą wprowadzać mugolaków do świata czarodziejów i pomagać im lepiej się zaadaptować. Będą obejmowały takie rzeczy, jak prawidłowe noszenie szat, pisanie na pergaminie i piórem zamiast na papierze i długopisem, a także uczenie zwyczajów rodzin czarodziejów czystej krwi, typowych zabaw i wyrażeń, bajek i historii, wszystkich tych rzeczy, które sprawiają, że na pierwszym roku mugolaki pasują tu jak wół do karety. Pomogłoby im to łatwiej przejść z mugolskiego świata nauki i technologii do świata magii.

- Nie wiem, dlaczego nigdy o tym nie pomyślałem. Jesteś bardzo mądry, Severusie.

- Być może nigdy nie przyszło ci to do głowy, ponieważ sam nie musiałeś aklimatyzować się w naszym świecie, podczas gdy ja tak – zauważył Severus.

- Prawda. Kogo zatrudnisz do prowadzenia tych zajęć?

- Siebie samego, a Harry będzie moim asystentem – odparł Severus. – W tej chwili jestem jedyną osobą z personelu, która posiada kwalifikacje wystarczające, by tego uczyć, a Harry może być moim praktykantem, jak również może nadal pomagać nowemu profesorowi eliksirów, jeśli będzie sobie tego życzył. Planuję prowadzić te zajęcia raz w tygodniu, podczas podwójnych lekcji. To samo dotyczy mugoloznawstwa. Myślę, że nazwę te zajęcia czaroznawstwem.

- Myślisz, że poradzisz sobie z zajęciami mając wszystkie inne obowiązki?

Severus skinął głową.

- Tak, z pomocą Harry’ego. Ty dałeś sobie radę z wojną, Albusie, więc myślę, że poradzę sobie z kilkoma dodatkowymi zadaniami domowymi i testami.

- Miło mi to słyszeć. Teraz rzeczywiście masz kilka wolnych stanowisk do obsadzenia – powiedział Albus. – Obecnie będziesz potrzebować nauczyciela transmutacji i opiekuna Gryffindoru na miejsce Minervy. Zapytałem ją, czy może kogoś polecić, a ona zaproponowała jednego ze starszych chłopców Weasleyów.

- Charlesa albo Williama – zadumał się Severus. – Wolałbym Charliego, bo jest kawalerem i niedawno doznał kontuzji, która może mu uniemożliwić obecną pracę poskramiacza smoków. William ma dobrą robotę w banku Gringotta, więc wątpię, czy zostawiłby ją dla nauczania, ponieważ to poważne zmniejszenie pensji. Charlie otrzymuje wynagrodzenie za pracę niebezpieczną, ale może teraz życzyć sobie czegoś bardziej stabilnego. Jest zrównoważony, spokojny i wierzę, że dobrze sobie poradzi jako opiekun Gryfonów, wie, jak być odpowiedzialnym i sprawować władzę bez arogancji i nie ma żadnych uprzedzeń w kierunku Ślizgonów, o ile dobrze mi wiadomo. Zakładam, że musiał uzyskać ponadprzeciętne wyniki na swoich OWTMach, skoro Minerva zaproponowała go na swoje zastępstwo.

- Tak. Są w jego dokumentach – powiedział Dumbledore. – Sądzę, że Charlie to mądry wybór.

- Dziś po południu wyślę mu sowę i zobaczymy, co powie – przekazał mu Severus.

- Masz jeszcze wolne stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią, które już nie jest związane klątwą oraz…

- Eliksiry, wiem. Być może będę mógł zaproponować je mojemu byłemu uczniowi, który właśnie skończył swoją praktykę na poziomie mistrza – powiedział Severus. – Gabriel Stevens…

- Poczekaj chwilę, Severusie. Ja… eee… w pewnym sensie pozwoliłem sobie… pomóc ci w tym i już… porozmawiałem z prawdopodobną kandydatką na twoje stanowisko. Wierzę, że już wcześniej się poznaliście.

Severus zmarszczył brwi.

- O kim mówisz?

- Powiedziała mi, że spotkaliście się w Rzymie, wiele lat temu na konferencji, chociaż ona nigdy o tobie nie zapomniała. Nie uczęszczała do Hogwartu, ale wróciła do Brytanii, by zająć się swoim starzejącym się ojcem, Angusem. Jest siostrzenicą Minervy…

- Thea! Thea McGonagall! – sapnął Severus.

Poczuł, jak serce bije mu w piersi jak pędzący pociąg. Thea… jego Thea, kobieta, która nawiedzała go w snach od lat, miała teraz zostać Mistrzynią Eliksirów. Nie było mowy, by kwestionować jej odpowiedniość na to stanowisko, ponieważ wiedział, że nawet wtedy była geniuszem jeśli chodziło o posługiwanie się kociołkiem, być może nawet równym jemu.

Thea. Jedyna kobieta, poza Lily, do której pozwoliłem sobie zbliżyć. Jedyna kobieta, którą pokochałem, odkąd Lily mnie zostawiła.

Zacisnął szczękę. Niemal krzyknął: „Nie, Albusie! Nie będzie tu przebywać. Ja na to nie pozwolę.” Ale nic nie powiedział. Nie wiedział nawet, czy Thei jeszcze na nim zależy. Minęły lata, od kiedy się widzieli, a on odszedł dość nagle. Od tego czasu nigdy więcej o niej nie usłyszał i przypuszczał, że wróciła do Włoch, gdzie objęła stanowisko w tamtejszym Instytucie Magii i zapewne wyszła za mąż.

- Mówiłeś, że wróciła zająć się swoim ojcem. Jest mężatką?

- Nie sądzę. Minerva żartowała, że jest poślubiona kociołkowi, dokładnie jak ty, Severusie. Najwyraźniej jej matka zmarła kilka lat temu, a ojciec wrócił do Szkocji, bo nie mógł znieść mieszkania w Rzymie bez żony. Thea została we Włoszech, chyba była prywatną nauczycielką u zamożnej rzymskiej rodziny, ale teraz przyjechała do Wielkiej Brytanii i szukała pracy, a ma bardzo dobre referencje. Pomyślałem, że będzie jej tu dobrze i ponowiłem zaproszenie, by dołączyła do naszej kadry. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Severusie. Pomyślałem, że zaoszczędzę ci trochę czasu, jeśli ją mianuję.

Severus spojrzał na niego ostro, zastanawiając się, czy Dumbledore podejrzewał, że coś między nimi było. Czy nie porzucił roli starego lisa, by zacząć bawić się w swatkę.

- Dziękuję, Albusie. Ale następnym razem porozmawiaj ze mną, zanim zrobisz coś w tym stylu.

- Przepraszam, jeśli cię uraziłem.

- Nie ma za co. Thea McGonagall jest całkowicie akceptowalną kandydatką na Mistrzynię Eliksirów – westchnął Severus. Chociaż obawiam się, że skomplikuje mi to życie w sposób, którego nawet nie potrafię sobie wyobrazić. Ciekawe, czy nadal wygląda tak samo? I czy nadal dobrze wspomina Rzym? Potrząsnął głową. Nie było sensu błądzić ścieżką wspomnień. Zatrudnienie Thei na Mistrzynię Eliksirów było posunięciem czysto zawodowym, a nie po to, by miał pretekst, by codziennie na nią patrzeć. Merlin jeden wiedział, czy nie gardziła nim za to, że ją tak zostawił. Prawie pragnął, by była komuś poślubiona. Ale jednocześnie jego serce cieszyło się, że tak nie było.

- Jedynym problemem jest teraz to, że potrzebuję zastępstwa na opiekuna Slytherinu – stwierdził Severus. – Ponieważ Thea nigdy nie chodziła do Hogwartu, nie może być Głową Domu.

- Masz kogoś na myśli?

Severus zastanowił się. Przyszła mu do głowy jedna osoba.

- Myślę, że starszy Vincent Crabbe będzie dobrym Opiekunem, skoro Ministerstwo go ułaskawiło i złożył przysięgę lojalności nowej władzy. – Knot ułaskawił wszystkich, którzy brali udział w Ostatecznej Bitwie przeciwko Voldemortowi, a jeśli byli śmierciożercami to zażądał od nich złożenia wiążącej magicznie przysięgi lojalności, obiecując, że nie podniosą więcej różdżki przeciwko czarodziejom światła, bo w przeciwnym razie trafią prosto do Azkabanu. Crabbe senior dobrowolnie złożył przysięgę.

- Nie pomyślałem o nim. Co za nowatorski pomysł.

- Nie tylko będzie dobrym wzorem do naśladowania dla naszych Ślizgonów, ale mógłby też uczyć przedmiotów fakultatywnych, takich jak zaklinanie albo kowaloznawstwo, skoro z zawodu jest magi-kowalem. Myślę, że byłaby to dobra gałąź magii do uczenia naszych studentów. To znaczy, jeśli tylko zgodzi się on objąć stanowisko.

- Zgadzam się. Myślę, że w przyszłym roku wprowadzicie wiele wspaniałych zmian i naprawdę zaszokujecie Knota oraz tych staruszków z Rady. – Dumbledore brzmiał na uszczęśliwionego.

- Myślę, że jeśli chodzi o ostatnie stanowisko, zaproponuję je ponownie aurorowi Remusowi Lupinowi. Od czasu jego bohaterskiego pokonania Greybacka, nie powinno być żadnych sprzeciwów wobec nauczyciela wilkołaka, zwłaszcza jeśli ja albo Thea będziemy co miesiąc warzyć eliksiry tojadowy. Niedawno poprosił Nimfadorę Tonks o rękę i myślę, że wolałby pracę, która wymaga mniej podróżowania i ryzykowania, podobnie jak ona – powiedział Severus. A jeśli Harry nakłoni Ministra, aby pozwolił wilczakom opuścić Mroczny Las, będą musiały uczęszczać do szkoły i wolałbym, żeby Lupin był w pobliżu, by pomóc im się dostosować, a także pokazać im, że istnieją też porządne wilkołaki, nie tylko złe bestie.

- Cieszę się, że pozbywasz się dawnych uraz.

- Humph! Miałem problem z Blackiem i Potterem, Albusie, nie z Lupinem. Nie można go winić za ich żart, nie panował nad sobą. To, że nie wziął eliksiru tojadowego i niemal zaatakował uczniów było powodem, dlaczego kilka lat temu uznałem, że nie można mu ufać w szkole. Myślę jednak, że już więcej nie popełni tego błędu. W bitwie dobrze sobie radził i nie ma wątpliwości, że ponownie poradzi sobie w klasie.

Albus wyglądał, jakby właśnie otrzymał milion cytrynowych dropsów.

- Och, tak, z pewnością. Nie mogę się doczekać, jak potoczy się dla ciebie nowy rok, Severusie. Naprawdę życzę ci wszystkiego najlepszego. Myślę, że ten rok będzie rokiem cudów.

Severus zakaszlał, czując się nieswojo z powodu wylewnych pochwał, którymi Albus go obsypywał. Jedyne, co zrobił do tej pory to nominowanie kilku osób do kadry. Czas pokaże, czy zadziałają.

- Jesteś wiecznym optymistą, Albusie – powiedział sucho.

- A jak inaczej, twoim zdaniem, przetrwałbym dzień? – odparł starszy czarodziej.

Wtedy Severus poczuł się winny, przypominając sobie, co drugi stracił.

- Masz rację, wybacz.

- Nie mam ci nic do wybaczenia, stary przyjacielu. Nadszedł czas, żebym przeszedł na emeryturę i przeżył resztę swoich dni w spokoju. Długo czekałem na ten dzień i nigdy nie pomyślałem, że go zobaczę… dzień, w którym cień Voldemorta zostanie pokonany na dobre i w końcu wszyscy będziemy mogli żyć w pokoju.

- Tak. Myślę, że zapomnieliśmy, co to oznacza i będziemy musieli nauczyć się tego na nowo. – Severus wstał. – Chodź, Albusie. Pomogę ci się spakować, żebyś wyrobił się do września.

- Och, wątpię, żeby zajęło mi to aż tyle czasu – sprzeciwił się.

- Nie? Biorąc pod uwagę, jak ci szło… Skończyłbyś w okolicach następnych Świąt – parsknął były Mistrz Eliksirów, wychodząc przez drzwi do biura.

Wspólnie stary i nowy dyrektor zabrali się do pracy, reorganizując biuro i pakując pamiątki z całego życia, podczas gdy na zewnątrz, na niebie, po błoniach przelatywał jastrząb, ciesząc się pędem wiatru i słońcem oświetlającym jego pióra.

 

1 komentarz:

  1. hej kolejny rozdział wspaniale wiedziałam że Severus się zgodzi być dyrektorem. a c do nauczycieli to powinien wywalić Binsa i zorganizować nowy program nauki histerii magii. Dziękuje za kolejny rozdział czekam z utęsknieniem na kolejny pozdrawiam Gosia. PS. życzę weny i zdrowia.

    OdpowiedzUsuń