Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

piątek, 20 września 2024

PoO - Dodatek – Opowieści na dobranoc

Rozdział 1 – Siła

Jak zwykle uczucie niepokoju nagle wyrwało Harry’ego do świadomości. Zamrugawszy kilkukrotnie, potrzebował chwili, by sobie uświadomić, co, a dokładniej kto, go obudził. Wiedział, że to irytuje jego żonę, ale nic nie mógł na to poradzić. Zawsze potrafił wyczuć, kiedy jego syn go potrzebuje i chłopczyk wiedział o tym. To był jedyny powód, dlaczego najpierw pojawiało się zawahanie, a dopiero potem zaczynał krzyk.

Tak ostrożnie, jak to możliwe znalazł swoje okulary na nocnym stoliku i włożył je, wstając z łóżka. Światło księżyca wypełniało pokój, dając mu dość światła, by mógł obejść łóżko i dotrzeć do kołyski, gdzie jego syn nie spał, wpatrując się w niego intensywnie niebieskimi oczami, które odziedziczył po matce, jego pulchne rączki wyciągnęły się w kierunku tatusia. Z szerokim uśmiechem na twarzy Harry podniósł niemowlę i chwycił jedną z przygotowanych butelek, po czym podszedł do bujanego fotela, który stał przy dużym oknie z doskonałym widokiem na pełnię księżyca.

Z największą ostrożnością, na jaką było go stać z pełnymi rękami, Harry usiadł i usadził dziecko, by zacząć je karmić.

- Co robisz, kiedy mnie tu nie ma, mały człowieku? – zapytał cicho Harry. – Mam nadzieję, że nie doprowadzasz swojej mamy do szaleństwa. – Dziecko tylko wpatrywało się w Harry’ego, kontynuując ssanie butelki. Harry skorzystał z okazji, by spojrzeć na księżyc. – Kochałby cię, wiesz? I wiem, że ty też byś go pokochał. Nawet po czterech latach trudno mi myśleć, że go nie ma.

Harry zaczął się kołysać, chociaż bardziej dla własnego komfortu niż komfortu dziecka.

- Masz po nim imię – dodał. – Twój dziadek zajął jego pierwsze imię, więc dałem ci jego drugie. Evan John Potter. Przynajmniej tyle mogłem zrobić za wszystko, co dla mnie zrobił. Twój dziadek nazwał swojego syna imionami moich trzech ojców – Remus James Black. – Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Nadal nie mogę tego powiedzieć na poważnie. Twój dziadek będzie miał pełne ręce roboty, ale powinien wiedzieć, że lepiej nie dawać jednemu dziecku imion trzech Huncwotów.

Evan zaczął się lekko wiercić, więc Harry zmienił jego pozycję.

- Najtrudniejsze są pełnie księżyca. Zawsze przypominają mi o twoim dziadku Remusie. Widzisz, dawno temu był sobie mały chłopiec, który został przeklęty przez złego człowieka, by przy każdej pełni stawał się potworem, a to tylko dlatego, że ojciec chłopca obraził tego podłego człowieka. Chłopiec przez lata żył w strachu, wiedząc, że nigdy nie zostanie zaakceptowany przez otaczających go ludzi, gdyby tylko dowiedzieli się o klątwie. To jeden z największych problemów naszego świata, Evanie. Ludzie skupiają się na klątwie, która ukazuje się raz na miesiąc w człowieku, który kontroluje ją przez resztę czasu.

Harry westchnął, a jego wzrok powrócił do syna, który wciąż wpatrywał się w niego uważnie.

- Gdy mały chłopiec podrósł, stał się jednym z pierwszych wilkołaków przyjętych do Hogwartu – powiedział cicho. – W Hogwarcie poznał dwóch niezwykłych chłopaków, ale nadal się bał im powiedzieć, co się w nim kryje. Bał się, że go odrzucą, więc co miesiąc kłamał, gdzie chodził, ale nie trwało to długo. Jego przyjaciele dowiedzieli się o klątwie i postanowili pomóc. Na wszystkie sposoby. Po raz pierwszy od długiego czasu chłopiec był szczęśliwy. Miał przyjaciół, którzy widzieli w nim to, kim jest, a nie to, co ktoś mu zrobił.

Wyciągając butelkę z ust syna i unosząc ją do światła księżyca, Harry mógł zobaczyć, że została jeszcze tylko jakaś uncja. Zalały go fale irytacji. Spoglądając w dół, Harry uśmiechnął się, gdy Evan sięgnął po butelkę.

- Widzę, że masz moją cierpliwość – powiedział, wkładając butelkę z powrotem do ust Evana. – Wróćmy do historii, dobrze? Cóż, chłopak dorastał w trudnych czasach. Źli ludzie krzywdzili innych, więc zrobił jedyną rzecz, jaką mógł zrobić. Razem z przyjaciółmi z nimi walczył. Naprawdę wierzyli, że nic ich nie może zranić, póki są razem. Niestety los miał inne plany. Zostali zdradzeni i w mgnieniu oka, ich życie się zmieniło. Przez lata, nasz bohater żył z dala od świata, który tak kochał, bo nie pozostał mu tak naprawdę nikt, kto by zaakceptował to, kim był. Wrócił, żeby uczyć w Hogwarcie i chronić syna jednego ze swoich przyjaciół (którego będziemy nazywać Jamesem) przed innym przyjacielem, który wierzono, że zdradził Jamesa. Nazwiemy go Syriuszem. Pomimo piętna i dyskryminacji, nasz bohater walczył o pozostanie częścią życia swojego „bratanka”, a nawet został jego częściowym opiekunem, kiedy udowodniono, że Syriusz jest niewinny. Przez następne cztery lata pracowali razem, by pomóc swojemu podopiecznemu przetrwać wszystkie próby, które pojawiły się na jego drodze.

Zauważając, że butelka jest pusta, Harry odłożył ją na bok i zmienił pozycję Evana, by mogło mu się odbić.

- Razem cała trójka stanęła silna przeciwko Ministerstwu Magii, prasie, wyjątkowym mocom, śmierciożercom i samemu Czarnemu Panu Voldemortowi. Zorganizowali armię i pokonali od pięćdziesięciu lat największe zagrożenie czarodziejskiego świata. – Z ust Evana wyrwało się małe beknięcie, wywołując uśmiech u Harry’ego. – Bardzo dobrze – powiedział cicho. – Może jeszcze raz?

Harry nie musiał czekać długo, nim kolejne beknięcie wypełniło ciszę. Uśmiechając się szeroko, ułożył Evana w ramionach i wstał. Dziwne, jak najmniejsza rzecz dawała mu teraz największe poczucie spełnienia. Najciszej jak to możliwe, Harry podszedł do kołyski i ostrożnie włożył do niej Evana. Evan zapłakał cicho w proteście, ale uspokoił się, gdy z Harry’ego wyemanowało kilka uspokajających fal.

- Dobrze – wyszeptał Harry, gdy powieki Evana zaczęły opadać. – To bardzo ważne, Evan. Musisz wiedzieć, że twój dziadek Remus był najsilniejszym, najmilszym i najbardziej wyrozumiałym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznałem. Nigdy się nie poddawał, nawet gdy klątwa zaczęła go przytłaczać. Walczył, by zostać z nami jak najdłużej. Bardzo mi pomógł, kiedy zacząłem trenować i wiem, że pomógł też twojemu dziadkowi Syriuszowi, kiedy pojawiła się na widoku twoja babcia Jocelyn. Taką właśnie osobą był Remus. Zawsze pomagał ludziom.

Dłoń spoczęła na ramieniu Harry’ego, sprawiając, że odwrócił się i zobaczył, że jego żona nie śpi. Jej ciemnoniebieskie oczy wydawały się jeszcze intensywniejsze w bladym świetle księżyca. Jej długie, ciemnobrązowe włosy były zebrane w luźny warkocz, a kilka pasm otaczało jej owalną twarz. Na jej pełnych ustach pojawił się delikatny uśmiech, uświadamiając Harry’emu, że nie spała już od dłuższego czasu.

- On już śpi, Harry – powiedziała cicho. – Wracaj do łóżka.

Harry już miał się odwrócić, by obejść łóżko, kiedy nagle został pociągnięty do przodu i wylądował twarzą na łóżku.

- Anna! – wykrzyknął cicho, przesuwając się na swoją stronę łóżka. – Chcesz obudzić Evana?

Anna roześmiała się cicho, a Harry ułożył się wygodnie.

- Mam przeczucie, że po takiej bajce na dobranoc będzie śnił o dziadku – odparła otwarcie, przysuwając się bliżej i opierając głowę na jego piersi. – Albo o swoim tatusiu.

Harry w roztargnieniu zaczął bawić się kosmykami włosów, które wypadły z warkocza Anny.

- Wiesz, może śnić o tobie – odparł.

Anna przesunęła się, by móc spojrzeć Harry’emu w oczy.

- Proszę cię – powiedziała z uśmiechem. – Wiem, że Evan cię uwielbia. Łączy go z tobą więź, której prawdopodobnie nigdy nie będzie miał ze mną. Dla niego jesteś jedyną osobą, która potrafi go zrozumieć, tak jak tylko on rozumie ciebie.

Harry zmarszczył brwi, zdezorientowany. Naprawdę nie sądził, by dwumiesięczne dziecko mogło być aż tak świadome, ale w jego życiu działy się dziwniejsze rzeczy, które zmuszały go do zachowania umysłu otwartego na wszystko.

- Harry, myślę, że musimy rozważyć możliwość, że Evan może być empatą, tak jak ty – powiedziała ostrożnie Anna, chwytając jego dłoń.

Harry pewnie potrząsnął głową.

- Nie, to nie działa w ten sposób. Sprawdziłem przed narodzinami Evana. Empatii i uzdrawiania nie można przekazywać z rodzica na dziecko. To anomalia w magicznym rozwoju…

- Która zaczyna się, gdy dziecko jest jeszcze w łonie – przerwała mu cierpliwie Anna. – Wiem, Harry. Też to sprawdziłam. To nie powinno się zdarzyć i tak naprawdę nie będziemy mieć pewności jeszcze przez kilka lat, ale widzę wszystkie znaki, zwłaszcza w pobliżu innych. Jest bardziej nastrojony do emocji wokół niego niż jakiekolwiek inne dziecko.

Harry uszczypnął nasadę nosa pod okularami.

- Myślę, że za wiele w tym widzisz – powiedział poważnie. – Moja empatia nie ujawniła się póki…

- Póki nie znalazłeś się w bezpiecznym i kochającym środowisku – przerwała mu Anna. – Harry, pomyśl. Twoi krewni od małego zmuszali cię do ukrywania tego, kim jesteś i co potrafisz robić. Urodziłeś się z tą „anomalią”. Nie pojawiła się tak o pewnego dnia.

- Wiem – powiedział Harry zrezygnowanym głosem. – Myślę, że miałem tylko nadzieję, że Evan będzie w stanie uniknąć tego, przez co ja przeszedłem. Nienawidziłem się czuć, jakbym był dziwadłem.

Anna delikatnie klepnęła go w ramię.

- Nie jesteś dziwadłem! – syknęła. – Tak, będzie trudno przebywać w zamku pełnym nastolatków, ale ma lata na opanowanie swoich umiejętności, by nie przydarzyło mu się to, co tobie. Pomyśl, Harry. Teraz masz empatię i uzdrawianie pod kontrolą. Moje emocje cię już nie obezwładniają…

- Myślałem, że to dlatego, że jesteś wyjątkowa.

- I możesz przebywać wśród wszystkich w szpitalu tak, żeby to cię nie dotykało – kontynuowała uparcie Anna. – Harry, po prostu mi zaufaj, dobrze?

Harry westchnął, powoli zamykając oczy. Ze wszystkich rzeczy, które chciał przekazać synowi, jego empatia z pewnością nie była jedną z nich.

- Wiesz, mam wrażenie, że Remus się ze mnie w tej chwili śmieje – powiedział leniwie. – Po tym wszystkim, przez co przeszedł przez swoją empatię, przypuszczam, że czułby, że to ważne, by przekazać wszystko, co wiem.

- To brzmi jak dobra rada – stwierdziła Anna, opuszczając głowę tak, by ponownie spoczęła na piersi Harry’ego. – Naprawdę żałuję, że go lepiej nie poznałam. Im więcej o nim słyszę, tym bardziej czuję, że przegapiłam coś naprawdę niezwykłego.

Harry uśmiechnął się.

- Myślę, że każdy, kto go spotkał, czuje to samo – powiedział uspokajająco. – Był genialnym człowiekiem, ale nigdy nie sprawiał, że poczułeś się jak idiota. Po prostu patrzył na ciebie i wiedziałeś, że odpowiedź tam jest. Trzeba jej tylko było poszukać. Miał ten wyraz twarzy, gdy spotkał Jocelyn i kiedy spotkał ciebie.

Anna spojrzała na Harry’ego z nadzieją.

- Naprawdę?

Harry skinął głową.

- Kiedy poszłaś, powiedział mi, żebym nigdy nie pozwolił ci odejść. Wtedy myślałem, że miał na myśli jako przyjaciółkę, bo tym wtedy byliśmy, ale kiedy zaczęliśmy się spotykać…

- Myślisz, że to jego wewnętrzny wilk? – zapytała Anna z ciekawością. – Może dzięki wyostrzonym zmysłom był w stanie wychwycić takie rzeczy. Jak wilki. One polegają na zmysłach, gdy znajdują partnera…

- Przypuszczam, że to możliwe – powiedział w zamyśleniu Harry, a Anna ponownie położyła głowę. – Naprawdę powinniśmy iść spać. Evan obudzi się znowu za kilka godzin.

Anna pokiwała głową przy piersi Harry’ego.

- Jutro masz wolne, prawda? – zapytała cicho.

- Oczywiście – odparł natychmiast Harry. – Jutro mamy rodzinny piknik. Syriusz chce jutro przejść się po Central Parku z RJem. Osobiście uważam, że podoba mu się wyraz twarzy innych ludzi, kiedy Łapa spaceruje na smyczy z dwudziestomiesięcznym dzieckiem.

- Tak dla twojej wiadomości, Joyce wspominała, że starają się o kolejne dziecko, więc jeśli jutro powiedzą coś na ten temat, postaraj się zachować rozsądek – powiedziała Anna od niechcenia.

- Zachowywałem się rozsądnie, gdy dowiedzieliśmy się o RJu – zaprotestował Harry.

- Harry, wybuchnąłeś śmiechem.

- Syriusz promieniował emocjami! – powiedział defensywnie Harry. – To nie moja wina, że wychwyciłem jego roztrzepanie. Przysięgam, że tym razem zachowam się całkowicie rozsądnie. Poza tym uważam, że dobrze by było, gdyby RJ miał młodsze rodzeństwo. Żadne dziecko nie powinno wychowywać się samo. To zbyt samotne.

Anna westchnęła, przytulając się bliżej, a Harry wyczuł nutę irytacji wymieszaną ze zmęczeniem. Harry też westchnął, zdjął okulary i położył je na stoliku nocnym. Kiedy o tym myślał, nie mógł uwierzyć, jak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich pięciu lat. Stracił jednego rodzica, jednak zyskał kolejnego. Zyskał młodszego braciszka, a nawet syna – rodzinę, o której nigdy nie sądził, że ją będzie miał.

Zyskał też sporo przyjaciół, ale żaden z nich nigdy nie zastąpi Rona i Hermiony. Nadal utrzymywał z nimi kontakt, a nawet często się odwiedzali. Hermiona uwielbiała swoją pracę w Ministerstwie, a Ron w końcu został rezerwowym obrońcą Armat z Chudley. Obecnie sprawy między nimi posuwały się powoli, choć wiadomo było, że pani Weasley wywiera na nich presję, odkąd miesiąc temu poznała Evana.

Szczerze mówiąc, Harry nigdy nie sądził, że pierwszy ze swojej klasy się ożeni i będzie miał dziecko. Zastanawiał się, czy jego rodzice czuli to samo, gdy się urodził. Z każdym wydarzeniem w swoim życiu zaczynał coraz częściej myśleć o swoich rodzicach. Czy czuli się tak jak on, gdy za siebie wychodzili? Czy mieli takie same obawy, kiedy po raz pierwszy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami? Czy był choć trochę podobny do Evana, gdy był dzieckiem?

To było pytanie, na które Harry najbardziej chciał odpowiedzi. Wiedział, że Anna ma rację. Evan nie zachowywał się jak normalne dwumiesięczne dziecko. Był bardziej powściągliwy i z pewnością czujniejszy na otoczenie. Jednak jedno było pewne. Bez względu na wszystko, Harry był zdeterminowany, by pomóc swojemu synowi, żeby jego życie było łatwiejsze od życia Harry’ego. Życie Evana z pewnością będzie wystarczająco trudne, jeśli wszyscy się dowiedzą, kim był jego ojciec.

 

Rozdział 2 – Dojrzałość

Stwierdzenie, że Harry Potter był wyczerpany byłoby niedopowiedzeniem. Minęło długie szesnaście godzin, ale wiedział, że nie może tego pokazać, gdy otwierał drzwi do swojego skromnego dwupiętrowego domu i wchodził do środka. Jego żona by zrozumiała. Jego chrześniak by zrozumiał. Jednak jego syn by nie zrozumiał. Evan John miał tylko piętnaście miesięcy i był empatą. Emocje chłopca zmieniały się jak po naciśnięciu guzika pod wpływem tego, co czuli inni. Było to trudne, ale Harry wierzył, że w końcu robił postępy w uczeniu syna, jak komunikować się, gdy miało to miejsce.

Z drugiej strony często było krępujące to, jak przebywali w miejscu publicznym i Evan nagle zaczynał głośno chichotać bez wyraźnego powodu. Utrzymywanie umiejętności Evana w tajemnicy z pewnością było pracą na pełny etat. Żona Harry’ego, Anna, musiała dobrze manewrować między napiętym harmonogramem Harry’ego, od kiedy Jocelyn Black miała większe trudności opiekować się ich synem. Było to całkowicie zrozumiałe. Jej ostatnia ciąża była trudna i przez ostatnie dwa miesiące nakazano jej leżeć w łóżku.

Myśląc o żonie swojego chrzestnego, Harry nie mógł powstrzymać śmiechu. Potrafiła się śmiać i żartować, ale gdy nadchodził odpowiedni czas, była także silna. W głębi duszy był zadowolony. Jocelyn była dokładnie tym, czego potrzebował Syriusz Black. Trzymała go w ryzach i nie pozwalała mu rozpamiętywać przeszłości. Minęły lata odkąd zostawili za sobą życie skupione wokół Voldemorta, ale zawsze pojawiało się przypomnienie tego, co to życie odebrało zarówno Syriuszowi, jak i Harry’emu.

Zamykając drzwi, Harry uważnie nasłuchiwał, gdzie mogą znajdować się jego żona, syn i chrześniak, usłyszał ciche nucenie w kuchni. Był pod wrażeniem. Zwykle Anna goniła dookoła RJa, podczas gdy Evan obserwował ich i się śmiał. RJ z pewnością był synem Syriusza. Za każdym razem, gdy przychodził jego głównym celem było sporządzenie jak największej ilości szkód. Harry miał przeczucie, że Syriusz szkolił RJa w drogach Huncwotów.

Jak najciszej Harry wszedł do kuchni i uśmiechnął się na widok Anny, która kończyła pracę nad koszykiem z prezentami. Musiał przyznać, że wyglądała równie promiennie jak w dniu, gdy się poznali. Często zastanawiał się, jak w ogóle udało mu się być tak szczęśliwym, że ma ją w swoim życiu. Była jego pierwszą przyjaciółką w Stanach, przed którą otworzył się na temat swoich umiejętności i wytrwała przy nim na dobre i na złe, nigdy nie prosząc ani nie żądając niczego poza tym, co Harry był skłonny powiedzieć. To dzięki niej Harry tak naprawdę nauczył się żyć tak, jak zawsze chciał, bez bania się swoich umiejętności.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, podszedł bliżej i objął ją ramionami wokół brzucha, powodując tym jej okrzyk zdumienia. Natychmiast odwróciła się i uderzyła Harry’ego w klatkę piersiową, po czym mocno pocałowała go w usta. Harry przyciągnął ją bliżej i mocno przytulił. Wiedział, że będzie musiał jej wynagrodzić samotną opiekę nad RJem i Evanem przez ostatnie kilka dni.

Przerywając pocałunek, Harry oparł czoło o jej czoło i uśmiechnął się.

- Chłopcy są już w łóżkach? – zapytał.

Anna roześmiała się.

- Chciałbyś – powiedziała. – Bawią się na górze. Mam na nich kilka zaklęć monitorujących. Chcę, żebyś wiedział, że twój syn cały dzień się dziwnie zachowywał.

Harry skrzywił się. Evana nazywano „jego” synem, gdy jego empatia wymykała się spod kontroli.

- Cały dzień chichocze, gdy tylko jestem w pobliżu – kontynuowała Anna. – Zapytałam, co się stało, ale powiedział tylko „mama śmieszna”.

Harry szybko cofnął się z szeroko otwartymi oczami. Nie podobało mu się to.

- Dobrze się czujesz ostatnio? – zapytał prędko. – Może jest coś nie tak…

- Czuję się dobrze, Harry – przerwała mu cierpliwie Anna. – Byłbyś pierwszą osobą, która by się zorientowała, że coś jest nie tak. – Spojrzała na niego przez chwilę, po czym kontynuowała. – Więc powiedz mi. Czy Syriusz i Jocelyn ponownie są rodzicami?

Harry uśmiechnął się.

- Cóż, myślę, że musisz przemyśleć koszyk z prezentami – powiedział niejasno. – Pamiętasz, jak chcieli, żeby to była niespodzianka? – Anna skinęła głową. – Cóż, z pewnością była to niespodzianka. Jesteśmy dumnymi rodzicami chrzestnymi Leonisa Harolda Blacka… oraz Lillian Joy Black.

Niebieskie oczy Anny rozszerzyły się w szoku.

- Bliźnięta? Jak to możliwe?

Harry wzruszył ramionami.

- Nie wiem, jak mogli przeoczyć drugie dziecko na skanach, ale tak się stało. Jednak Syriusz jest zachwycony. Myślę, że wie, że to będzie ostatnia ciąża Jocelyn , a zawsze chciał mieć więcej niż dwójkę dzieci. No i w końcu ma córkę, wobec której będzie mógł być nadopiekuńczy.

Anna roześmiała się.

- Och, mogę sobie tylko wyobrazić. Kiedy Jocelyn będzie gotowa przyjąć gości?

- Wziąłem jutro wolne, żebyśmy mogli iść, gdy tylko będziemy gotowi – odpowiedział Harry z szerokim uśmiechem. – Dzięki temu będziesz mogła porozmawiać z Jocelyn, a ja i Syriusz weźmiemy chłopaków, żeby zobaczyć bliźniaki w pokoju dziecięcym. – W uspokajający sposób przesunął dłońmi po jej ramionach. – To mam iść zobaczyć, co u naszych chłopców?

Weszli razem po schodach, Harry obejmował Annę ramieniem. W głębi duszy wiedział, że gdyby coś było nie tak, Evan by nie chichotał. Miał nadzieję, że Evan będzie w stanie wyjaśnić, co takiego doświadczał. W takich chwilach Harry zastanawiał się, czy jego rodzice kiedykolwiek przez to przechodzili. Czy zauważyli, że był inny?

Jeszcze zanim weszli do pokoju zabaw Evana, śmiechy wypełniły powietrze. Harry i Anna wymienili spojrzenia, po czym weszli do pokoju. RJ siedział przed telewizorem i oglądał kreskówkę o grupce pacynkowych potworów śpiewających alfabet, podczas gdy Evan siedział obok niego. Zabawne było to, że Evan siedział tyłem do telewizora. Wpatrywał się w drzwi, czekając na nich.

- TATUŚ! – krzyknął Evan, zrywając się na nogi i biegnąc nieco chybotliwie w stronę Harry’ego.

RJ odwrócił się od telewizora i rozpromienił się.

- Harry! – krzyknął, po czym wstał szybko i dołączył do Evana w wyścigu, kto pierwszy znajdzie się w ramionach Harry’ego.

Harry opadł na jedno kolano i chwycił syna lewym ramieniem, pozwalając, by RJ owinął ramiona wokół szyi Harry’ego, dzięki czemu łatwiej mógł go chwycić prawą ręką. Im więcej mijało dni, tym bardziej Evan przypominał ojca, za wyjątkiem intensywnie niebieskich oczu, które odziedziczył po matce oraz tym bardziej RJ wyglądał dokładnie jak Syriusz.

- Byłeś dobry dla mamusi, Evan? – zapytał Harry, patrząc w oczy syna.

Evan gwałtownie pokiwał głową z szerokim uśmiechem, który ukazywał kilka ząbków.

- Mama mieśna, tata! – wykrzyknął podekscytowany Evan.

Harry odwrócił się w stronę Anny.

- Evan, możesz wskazać, gdzie mamusia jest „śmieszna”? – zapytał poważnie. Evan bez wahania przesunął się w ramionach Harry’ego, by wskazać brzuch Anny. Biorąc głęboki oddech, Harry opuścił swoje tarcze, blokujące empatię i natychmiast wychwycił to, co wyczuwał Evan. Coś zmieniło się w brzuchu Anny. Była w nim podobna obecność, jaką Harry wyczuł prawie dwa lata temu.

- Co jest? – zapytała nerwowo Anna. – Harry, czy coś ze mną nie tak?

Harry uśmiechnął się.

- Wszystko jest w porządku, Anno – powiedział uspokajająco. – Evan po prostu poczuł, że będzie miał rodzeństwo.

Oczy Anny rozszerzyły się, a jej dłonie instynktownie objęły brzuch.

- Dziecko? – zapytała i otoczyły ją fale nerwowości oraz strachu. – Ale Evan ma dopiero rok, no i… bliźniaki…

Uśmiech Harry’ego zbladł.

- Anno…

- Nie zaczynaj, Harry – przerwała mu szybko Anna, po czym pochyliła się i pocałowała Harry’ego w usta, sprawiając, że Evan zachichotał, a RJ wykrzyknął głośne „fuj”. – Cieszę się, ale to takie niespodziewane. – Jej oczy zmrużyły się z podejrzliwością. – Jest tyko jedno, prawda?

Harry roześmiał się.

- Z tego, co czuję to tak, jedno – zapewnił.

- Harry? – zapytał RJ z nadzieją. – Gdzie tatuś?

Harry uklęknął i postawił obu chłopaków na podłodze.

- RJ, pamiętasz, gdzie są twoi rodzice? – zapytał cierpliwie.

RJ zmarszczył brwi w zamyśleniu, po czym odpowiedział:

- Mamusia i tatuś poszli wyciągnąć dziecko – powiedział, kiwając głową. – Czy już wyciągnęli?

- Tak, RJ – odpowiedział cierpliwie. – W brzuszku twojej mamusi już nie ma dzieci. Twój tatuś chce, żebyś dzisiaj wieczorem ładnie się zachowywał, żebyś mógł jutro odwiedzić jego, mamę i dzieci, dobrze?

RJ zaczął wiwatować i wybiegł z pokoju, a Evan, chichocząc, podążył za nim w ostrożniejszym tempie. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, wstając na nogi i owijając ramię wokół talii Anny. Obaj chłopcy zmieniali się tak bardzo, że każdy dzień wydawał się nowym doświadczeniem. RJ w końcu przeszedł etap „buntu dwulatka”, mimo że nadal miał gorsze momenty, było to nic w porównaniu z tym, jak wtedy, gdy RJ rzucał się na podłogę, kopiąc i krzycząc. W tym czasie Syriusz wiele razy błagał Harry’ego o pomoc, nie rozumiejąc, co zrobił albo jak zmusić RJ do przestania.

Jasne, Harry oszukiwał używając empatii więcej niż raz, ale czasami był to jedyny sposób na najszybsze uspokojenie RJa i zmniejszenie stresu związanego z ciążą wysokiego ryzyka Jocelyn. Im więcej o tym myślał, tym bardziej stwierdzał, że powinien dostrzec oznaki bliźniąt, ale ignorował wszystko, ponieważ Syriusz nalegał, żeby była to niespodzianka.

Wchodząc za Evanem do jego pokoju, Harry mógł się tylko roześmiać na widok RJa, który zaciekle próbował się rozebrać, ale kończyło się to niepowodzeniem. Anna zlitowała się nad niemal trzyletnim chłopcem i podeszła, by mu pomóc, a Harry zajął się Evanem. Osobiście Harry stwierdził, że dostał lepsze zadanie. RJ był w trakcie nauki korzystania z toalety, co było o wiele łatwiejsze przy pomocy magii, ale nadal stanowiło wyzwanie. RJ wciąż musiał się wszystkiego nauczyć sam. Zaklęcia tylko pomagały zapobiec niektórym nieprzyjemnym wypadkom.

Harry w oka mgnieniu przebrał Evana i założył mu jego ulubioną piżamkę. Jak zawsze Evan zdawał się rozumieć, że czas do łóżka i uspokoił się w chwili, gdy Harry ułożył go w kołysce. Z drugiej strony mogło to być spowodowane tym, że Evan wiedział, że usłyszy jakąś historię, ponieważ tak się działo od kiedy Evan miał kilka miesięcy.

- W porządku, RJ – powiedziała Anna, wprowadzając go do pokoju po krótkiej wycieczce do łazienki, teraz ubranego w piżamkę w dinozaury. – Czas do łóżka. Jeśli będziesz naprawdę grzeczny, może Harry opowie ci bajkę…

- Bajka! Bajka! – wykrzykiwał RJ, podbiegając do dziecięcego łóżeczka i nurkując pod kołdrę, szybko zmieniając pozycję tak, by głowa spoczęła na poduszce. – Opowiedz o tatusiu!

Harry uśmiechnął się szeroko, siadając w bujanym fotelu, podczas gdy Anna podeszła, by sprawdzić, jak się ma Evan, po czym przyciemniła światła i wyszła z pokoju.

- Bajka o tatusiu… hymm – powiedział żartobliwie Harry. – W porządku. Dawno temu był sobie chłopak, który zawsze chciał wszystkich rozśmieszać. Nie lubił swoich rodziców, ponieważ oni nie chcieli, żeby był zabawny. Chcieli, żeby był taki, jak oni. Więc, kiedy chłopiec poszedł do szkoły, zdecydował, że będzie taki zabawny, jak tylko może.

Zarówno RJ, jak i Evan, zachichotali.

- W pociągu do szkoły chłopiec spotkał chłopaka takiego jak on, który chciał sprawiać, że ludzie będą się śmiać, więc złożyli sobie obietnicę – kontynuował Harry. – Bez względu na wszystko, zawsze będą znajdować sposób, żeby rozśmieszać innych. Nie rozumieli, że czasami bycie zabawnym nie jest zabawne dla wszystkich albo że czasami można skrzywdzić innych ludzi. Nie obchodziło ich, co mówią ich przyjaciele, ponieważ wierzyli, że jeśli ludzie się śmieją to po prostu dobrze się bawią.

- Tata bawi – szepnął RJ.

Harry rzucił mu cierpliwe spojrzenie, po czym kontynuował.

- W miarę, jak chłopiec dorastał, świat wokół niego stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Źli ludzie krzywdzili innych, więc wierzył, że bycie śmiesznym jest jeszcze ważniejsze. Wierzył, że śmiech może każdemu poprawić humor, nawet jeśli tylko na chwilę. Jednak nagle wszystko przestało być zabawne. Jego najlepszy przyjaciel zniknął, więc ruszył za człowiekiem, który go skrzywdził. Dopiero, gdy było za późno, zdał sobie sprawę, że zły człowiek go przechytrzył… i musiał udać się do miejsca, gdzie bardzo trudno było być śmiesznym.

- Tata smutny? – zapytał cicho RJ.

Spojrzenie Harry’ego zrobiło się współczujące.

- Tak, RJ, był smutny przez bardzo długi czas, aż zdał sobie sprawę, że zły człowiek był blisko chłopca, którego kochał jak własnego syna. Tego właśnie potrzebował, by uciec ze smutnego miejsca i pobiec do chłopca, któremu działa się krzywda. Gdy to zobaczył, uratował chłopca i zrobił wszystko, co w jego mocy, by go chronić, dopóki zły człowiek nie został schwytany. Kiedy wszyscy zdali sobie sprawę, że jest niewinny, mógł zająć się chłopcem i wychować go jak swoje dziecko… i znów mógł być zabawny.

Kiedy RJ nie skomentował, Harry zauważył, że jego powieki opadały.

- Niestety Syriusz szybko zdał sobie sprawę, że nie może być przez cały czas zabawny, tak jak był wcześniej. Były chwile, gdy musiał być poważny, ponieważ teraz był dorosłym rodziny. Dopiero, gdy Syriusz zobaczył, jak wszystko wpływa na jego chrześniaka, zdał sobie sprawę, jak słowa i czyny naprawdę wpływają na ludzi. Dowiedział się, jak niebezpieczny jest świat, ponieważ źli ludzie chcieli śmierci jego chrześniaka, więc Syriusz robił wszystko, co w jego mocy, by chronić osobę, którą pokochał jak własnego syna.

Delikatne skrzypnięcie oznaczało, że Anna właśnie przeszła po hałaśliwej desce podłogowej obok ich sypialni. Harry zawahał się tylko na moment. Anna wyraźnie podsłuchiwała.

- Syriusz nauczył się wiele, kiedy został ojcem – powiedział cicho Harry. – Nauczył się, jak być prawdziwym dorosłym, nauczycielem, a nawet nauczył się odpuszczać, kiedy jego chrześniak w końcu znalazł wspaniałą kobietę, która by go znosiła.

Parsknięcie z korytarza wywołało u Harry’ego uśmiech. Wstając, Harry spojrzał na Evana i RJa, dostrzegając, że obaj zasnęli. Po cichu opuścił pokój, ostrożnie przymykając drzwi i podążając za delikatnymi falami podekscytowania i nerwowości do głównej sypialni. Rozumiał oba uczucia. Rozmawiali o kolejnym dziecku, ale myśleli, że poczekają kolejny rok, przynajmniej do czasu, aż Evan będzie w stanie wyraźnie mówić, by móc wyrazić siebie i to, co wyczuwa. Poza tym była też szansa, że kolejne dziecko również będzie empatą.

Szanse nie były duże, ale trzeba być przygotowanym na wszystko.

Wchodząc do pokoju, Harry skierował się do łóżka i usiadł obok Anny. Atmosfera bardzo przypominała tę, kiedy dowiedzieli się o Evanie. Obejmując Annę ramieniem, Harry przyciągnął ją do siebie i poczekał, aż kobieta położy głowę na jego ramieniu.

- Jestem szczęśliwa, Harry – nalegała Anna. – Naprawdę. Po prostu… trójka dzieci w ciągu niecałego roku. Co my zrobimy?

Harry nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, który rozlał się na jego twarzy. Oczywiście właśnie tego obawiała się Anna.

- Zrobimy tak, żeby się udało. Jeśli będę musiał wziąć więcej wolnego, tak właśnie zrobię. Nigdy nie ukrywałem, gdzie są moje priorytety. Wszyscy wiedzą, że przede wszystkim jestem mężem i ojcem, dopiero później uzdrowicielem. Myślę jednak, że powinniśmy poczekać z powiedzeniem Syriuszowi i Jocelyn. Powinni skupić się na Leo i Lily, nie na tym, co może się wydarzyć za siedem miesięcy.

Anna wypuściła długi oddech.

- Wiesz, że tak się nie stanie – odpowiedziała ze zmęczeniem. – Za bardzo cię potrzebują, zwłaszcza na oddziale położniczym.

- Przeżyli zanim tu przyjechałem, więc mogą przetrwać, jeśli wezmę kilka dni wolnego – nalegał Harry. – Zaufaj mi, Anno. Ustalimy wszystko tak, żeby Evan mógł przez kilka dni w tygodniu uczęszczać do żłobka w szpitalu. – Anna poruszyła się, żeby zaprotestować. – Oboje wiemy, że to w końcu nastąpi. Po prostu nieco przyspieszymy niż pierwotnie planowaliśmy.

Anna westchnęła i zrelaksowała się, przytulając do Harry’ego.

- Zachowuję się głupio, prawda? – zapytała.

Harry uśmiechnął się, przesuwając tak, żeby mógł unieść jej głowę i spojrzeć w oczy.

- Nie, Anno – powiedział łagodnie. – Troszczysz się o naszą rodzinę. Jeśli chodzi o nas, wkracza nadopiekuńczość. Oboje chcemy chronić Evana przed wszelkimi trudnościami, jakie może napotkać w związku ze swoim darem, ale musimy pamiętać, że jest to także mały chłopiec, który będzie musiał wyjść i przebywać wśród ludzi częściej niż raz na dwa tygodnie. Skoncentrujmy się na komunikacji i zacznijmy od tego. Pozwolę mu wyznaczyć tempo.

Anna skinęła głową z uśmiechem ulgi. Harry uśmiechnął się szerzej, po czym opuścił głowę i delikatnie pocałował kobietę. Jego oczy zamknęły się powoli, gdy zanurzał palce w jej długich, ciemnobrązowych włosach. Kojące fale zalały go niczym odurzający narkotyk, wciągając go. Poczuł, jak Anna popycha go, żeby położył się na łóżku i posłuchał jej, jednak przerwał pocałunek i otworzył oczy, by napotkać jej spojrzenie.

- Więc jesteś gotowy na świętowanie? – zapytała cicho Anna, przesuwając dłońmi w dół koszulki Harry’ego.

Harry nie mógł powstrzymać prychnięcia.

- Może powinniśmy poczekać, aż będziemy sami w domu – powiedział poważnie. – Naprawdę nie mam ochoty wyjaśniać rocznemu dziecku tego, co się dzieje.

Anna westchnęła i opadła na Harry’ego, chowając twarz w jego szyi.

- Empaci – mruknęła z nutą żartobliwości w głosie. – W porządku, mogę poczekać. Miejmy tylko nadzieję, że dziecko numer dwa nie będzie tak wymagające jak pierwsze. Naprawdę nie mam ochoty odwiedzać porcelanowego boga za każdym razem, jak poczuję zapach jedzenia.

- A te nocne zachcianki? – odparł z westchnieniem Harry. – Niektóre z tych kombinacji…

- Och, nie przypominaj mi – przerwała mu Anna, po czy podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Harry, możesz mi coś obiecać?

Harry był trochę zaskoczony, ale natychmiast odpowiedział:

- Oczywiście.

Anna uśmiechnęła się.

- Obiecaj, że nauczysz Evana, jak robić to, co ty robiłeś, kiedy byłam w ciąży z nim? – Kiedy Harry popatrzył na nią zdezorientowany, dodała: – Kiedy nawiązywałeś z Evanem kontakt poprzez empatię. Naprawdę się z nim związałeś i nawet pomogłeś, kiedy decydował, że będzie wykorzystywał moje ciało jako siłownię. Myślę, że pomogłoby, gdyby Evan mógł nawiązać kontakt z dzieckiem. Przynajmniej byłby przygotowany na to, co nadchodzi.

Harry zastanawiał się nad tym przez chwilę. Warto było to rozważyć, gdy dziecko będzie nieco bardziej rozwinięte. Dopiero, gdy Anna była w połowie czwartego miesiąca ciąży z Evanem, Harry’emu udało się wyczuć rzeczywistą świadomość tego, co posyłał. Z drugiej strony mógł być to pierwszy znak empatii Evana.

- Możemy spróbować, gdy nadejdzie odpowiedni czas – powiedział w końcu Harry. – Na razie cieszmy się Leo i Lily. Syriusz i Jocelyn będą potrzebować pomocy, zwłaszcza z RJem. Nie sądzę, że zrozumie, dlaczego jego rodzice nagle nie mają dla niego całego czasu.

Anna ponownie ukryła twarz w szyi Harry’ego.

- Nie lekceważ go, Harry. RJ jest zbyt podobny do swojego ojca. Jeśli już to może zacząć wojnę na dowcipy.

Harry nie mógł powstrzymać śmiechu. Syriusz miałby wielkie szczęście, gdyby wszystko, czego nauczył syna, odwróciło się przeciwko niemu.

- To byłby widok – powiedział. – Oczywiście nigdy byśmy o tym nie usłyszeli.

- Chyba że Jocelyn chciałaby zemścić się na Syriuszu za zrobienie czegoś głupiego – stwierdziła Anna, po czym usiadła i zsunęła się z łóżka. – Powinniśmy przygotować się do snu i iść spać. Podejrzewam, że RJ wstanie jak tylko wzejdzie słońce.

Harry patrzył, jak znika w sąsiedniej łazience. Prawdę mówiąc Harry był zaskoczony, że nie wyczuł obecności dziecka, nawet gdy miał podniesione tarcze. Być może był to pierwszy znak, że tracił koncentrację, a może to, że z dzieckiem wszystko jest w porządku.

Nie. Nie mogę tak myśleć. Evan jest tak normalny jak wszyscy inni.

Harry usiadł, westchnął zmęczony i przeczesał palcami włosy. Jakaś jego część wiedziała, że nadmiernie dużo o tym myślał. Nie wyczuł żadnej ciąży Jocelyn, póki nie ujawniła, że w niej jest, a nawet wtedy przegapił drugie dziecko. Oczywiście nie pomogło to, że Syriusz kazał Harry’emu powstrzymać się od używania swoich umiejętności do sprawdzania dzieci, ale nie o to chodziło.

A może jednak?

- Harry – ostrzegła Anna z łazienki – przestań myśleć i szykuj się do łóżka. Mieliśmy skupić się na Leo i Lily, prawda?

Harry przewrócił oczami i wstał.

- Jesteś pewna, że nie jesteś empatą? – zapytał, podchodząc do komody i zdejmując zegarek, po czym wszedł do łazienki, gdzie Anna przebierała się w koszulę nocną. Sądząc pod spojrzeniu, jakie Anna mu posłała, Harry wiedział, że nie powinien naciskać.

- Nie muszę być empatą, żeby wiedzieć, że jeśli chodzi o Evana, obawiasz się najgorszego – powiedziała Anna, biorąc szczotkę do włosów i przeczesując nią włosy. – Harry, z każdym dniem uczymy się coraz więcej. Nie będzie tak, jak wtedy, gdy ty rozwijałeś swoje umiejętności. Jeden dzień na raz. Może najpierw powinniśmy zająć się szkoleniem Evana w zakresie korzystania z toalety.

Harry skrzywił się. To było jedno z zadań, których nie oczekiwał z niecierpliwością, jeśli nauka RJa cokolwiek sugerowała. Wiedział jednak, co Anna próbowała zrobić. Przyszłość w końcu nadejdzie – w końcu przyjdzie dziecko. Nadszedł czas, by skupić się na teraźniejszości; pielęgnowaniu dzieciństwa Evana, póki jeszcze trwało. W końcu empaci mieli tendencję do szybszego dorastania.

 

Rozdział 3 – Duma

Harry Potter nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy kończył sprzątanie kuchni. Słyszał, jak jego dwuletni syn Evan mówi w sąsiednim pokoju tonem wyraźnie nie pozostawiającym miejsca na kłótnię. Od kiedy trzy miesiące temu urodziła się jego córka, Evan wielokrotnie opowiadał siostrze, jak sprawy mają się w domostwie Potterów. Umiejętności językowe Evana drastycznie się poprawiły w ciągu ostatniego roku,  ale miał dopiero dwa lata. Było tylko kilka słów, których jeszcze nie potrafił wypowiedzieć, nie ważne jak bardzo próbował.

Wiele się zmieniło przez ostatni rok. Syriusz i Jocelyn z pewnością mieli pełne ręce roboty z RJem, Leo i Lily. Leo był kolejną kopią swojego ojca, za wyjątkiem oczu, podczas gdy Lily miała więcej cech swojej matki, ale wystarczająco dużo rysów ojca, aby wszyscy wiedzieli, że ona i Leo są bliźniętami. Na nieszczęście dla Jocelyn, osobowości Leo i Lily odziedziczyli od strony rodziny Syriusza. To sprawiało, że bliźnięta były naprawdę potężną siłą, z którą należało się liczyć, ilekroć RJ próbował ich drażnić.

RJ na początku nie był zachwycony bliźniętami, tak jak Evan siostrą. Kiedy tylko RJ ich odwiedzał, Harry słyszał wszystko, co RJ naprawdę myślał o rodzeństwie. Nie było to nic strasznego. RJowi zwyczajnie nie podobało się to, że jego rodzice nie mieli już dla niego czasu i obwiniał o to bliźniaki. Minęło trochę czasu, ale w końcu Syriusz i Jocelyn rozpracowali to. Jednak teraz, RJ często postrzegał swoje rodzeństwo bardziej jako partnerów w zbrodni niż wrogów.

- A mama i tata lubią spać – instruował Evan swoją siostrę. – Nie ma więcej placu w nocy, liana. Eban tez lubi spać. A Eban nie śpi, kiedy liana jest smutna.

Harry westchnął, odkładając ostatnie czyste naczynie. Empatia Evana nadal czasami stanowiła problem, zwłaszcza gdy w grę wchodziła jego siostra, Arianna. Więź, na którą nalegała Anna, pomogła Evanowi zaakceptować siostrę, ale stworzyła między nimi spoiwo, z którym nawet Harry nie mógł konkurować. Arianna absolutnie uwielbiała swojego brata i czasami tylko przy nim się uspokajała, co stanowiło wyzwanie, gdy taki atak zdarzał się, gdy Evan był w żłobku.

Jednak wiedzieli jedno na pewno: Arianna nie podała się na swojego ojca tak, jak Evan. Nie była empatą i – z tego, co udało im się ustalić w tak młodym wieku – była całkowicie zwyczajną czarownicą. Niestety, podobnie jak Evan, odziedziczyła klątwę włosów Potterów, co sprawiło, że Anna przysięgła sobie, że będzie utrzymywać włosy Arianny przyzwoicie długie.

- Tata! – krzyknął Evan, wyrywając Harry’ego z myśli. – Tato! Liana śmieldzi!

- Idę, Evan – powiedział Harry, składając ręcznik, którym suszył naczynia, po czym wyszedł z kuchni i udał się do salonu. Evan siedział obok Arianny, która leżała na plecach na dużym kocu w środku pokoju. Evan uśmiechnął się do Harry’ego i podbiegł do jego nóg, a Harry uklęknął i uniósł Ariannę.

- Chcesz pomóc, mały?

- Eban pomoze! – powiedział podekscytowany Evan i wybiegł z pokoju.

Harry wyszedł za nim wolniej. Głośne dudnienie kroków Evana w górę schodów zabrzmiało w ciszy jak stado hipogryfów. Przenosząc wzrok na Ariannę, Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy spotkały się ich szmaragdowozielone spojrzenia. Poza włosami była to jedyna cecha, którą Arianna odziedziczyła po Potterze. Wszystko inne było całkowicie Anną.

- Masz szczęście, że masz starszego brata, który się tobą opiekuje – powiedział cicho Harry.

Arianna pisnęła szczęśliwie, wyciągając rękę, by spróbować chwycić nos Harry’ego. Harry’emu udało się tego uniknąć, ostrożnie wchodząc po schodach. Arianna z pewnością uwielbiała się przemieszczać. Od pierwszego dnia była bardzo aktywna, nie przestając nawet we śnie. Było normalne, że Arianna poruszała się podczas snu i rano znajdowała się w zupełnie niezręcznych pozycjach.

Wchodząc do pokoju dziecięcego, Harry nie mógł powstrzymać śmiechu na widok przed nim. Evan zdołał wyciągnąć czystą pieluchę, paczkę chusteczek i kilka zabawek, żeby odwrócić uwagę Arianny.

- Dobra robota, Evan – powiedział Harry, wchodząc do środka i biorąc matę do przewijania, która leżała na stoliku. – Wygląda na to, że wszystko przygotowałeś.

Evan podbiegł do boku ojca.

- Eban dobzie pomaga? – zapytał z nadzieją.

Harry położył przewijak na podłodze, na nim Ariannę, po czym opadł powoli na jedno kolano i pocałował Evana w czubek głowy.

- Jestem z ciebie taki dumny, Evan – powiedział z uśmiechem. – Tata byłby bez ciebie zgubiony.

Evan promieniował dumą, podbiegając do Arianny od strony główki i opadając tam na kolana. Harry nie spuszczał wzroku z Evana, zmieniając pieluszkę Arianny, ale wyglądało na to, że Evan dokładnie wiedział, jaką zabawką Arianna chciała się bawić. W takich chwilach zdolności Evana były oczywiste. Był zbyt delikatny w stosunku do Arianny, jak na dwulatka, nigdy nie robił rzeczy, które mogłyby ją zdenerwować albo przestraszyć.

- Tatuś, Alana idzie zalaz spać? – zapytał Evan głośnym szeptem.

Harry uśmiechnął się, kończąc zmienianie pieluchy i magicznie usuwając brudną.

- Tak, Evan – odparł sztucznym szeptem. – Dlaczego pytasz?

Evan uśmiechnął się szeroko, zerwał się na nogi i podbiegł do szafki. Harry nie musiał pytać, co robił. Pora snu w domu Potterów nie była taka jak w innych domach. Nie mieli żadnego problemu z położeniem dzieci do snu. Arianna zwykle szła spać krótko po kolacji, a Evan kładł się godzinę później… zaraz po opowieści na dobranoc wybranej przez Evana. Ostatnio Evan wybierał te o dziadkach. Uwielbiał słuchać o dziadku Remusie, dziadku Jamesie i babci Lily.

Wyczuwając zniecierpliwienie Arianny, Harry posłał w jej stronę uspokajające fale, powoli zdejmując jej koszulkę tuż przed tym, jak Evan wrócił z piżamką dla dziewczynki. Harry i Evan ubrali Ariannę razem w różowy kombinez, mając nadzieję, że zostanie on na niej przez całą noc. Evan z pewnością był dzieckiem praktycznym. Uwielbiał pomagać i nalegał, żeby robić wszystko sam – nawet jeśli zajmowało mu to dwa razy więcej czasu. Na szczęście pozwalał rodzicom pomagać, gdy chodziło o Ariannę.

- Liana idź spać – poinstruował Evan siostrę. – Pamiętać, śpij dobzie. Nie płakaj.

Arianna przez chwilę tylko patrzyła na Evana, po czym wydała z siebie głośny, radosny pisk. Harry musiał powstrzymać uśmiech, podnosząc ją. Wiedział, że Evan poważnie traktował swoje instrukcje i żałował, że nie może zrobić nic więcej, by pomóc chłopcu. Arianna zachowywała się lepiej. Budziła się w nocy raz lub dwa razy, ale najwyraźniej to więcej niż chciałby Evan. Osłony i zaklęcia niewiele robiły w blokowaniu ich połączenia. Przez to Harry musiał się zastanowić, jak silne były zdolności Evana. Harry zwykle budził się przy pierwszym ostrzeżeniu. Jeśli Evan wyczuwał to przed nim…

- Tata dobzie? – zapytał cicho Evan, przerywając myśli Harry’ego.

Harry uśmiechnął się do syna, po czym wstał i podszedł do łóżeczka Arianny.

- Tak, Evan – powiedział, posyłając w kierunku Evana uspokajające fale. Evan odwzajemnił uśmiech oraz ten gest. Harry puścił go niego oczko, po czym położył Ariannę do łóżeczka.

- Idź spać, Ari – powiedział Harry, przykrywając ją i przesuwając palcem po jej buzi. – Słodkich snów.

- Eban teź powie blanoc! – ogłosił Evan, podskakując w miejscu, próbując dostrzec swoją siostrę. Harry podniósł go jednym ruchem i przytrzymał, gdy Evan sięgnął do dziewczynki i pogłaskał ją po głowie. – Blanoc, Liana – powiedział Evan cicho. – Śpij.

Arianna długo patrzyła na Evana, nim Harry z powrotem go postawił. Posyłając w kierunku dziewczynki kolejną uspokajającą falę, Harry cicho wyprowadził Evana z pokoju i zgasił światło. Zamykając drzwi, Harry wyciągnął różdżkę i rzucił kilka zaklęć monitorujących na łóżeczko i pokój. Nie było to konieczne, bo zwykle wyczuwał potrzeby Arianny zanim zadziałały zaklęcia, ale nie zaszkodziło zachować ostrożność. W końcu trudno było przewidzieć, kiedy do szpitala trafi jakiś nagły przypadek.

To była jedna część jego pracy, której Syriusz nienawidził, ponieważ zwykle to do niego Harry dzwonił, by zaopiekował się dziećmi, póki kryzys nie zostanie zażegnany. Nie zdarzało się to często, a szpital był bardzo wyrozumiały dla rodziny Potter. Anna często żartowała, że to była jedna z korzyści bycia żoną empaty i naturalnego uzdrowiciela. Szpital potrzebował Harry’ego bardziej niż on ich.

Gdy tylko drzwi zamknęły się z kliknięciem, Harry odwrócił się szybko do Evana i uśmiechnął figlarnie. Evan zachichotał, po czym jak najszybciej pobiegł do swojego pokoju. Podążając za nim wolniej, Harry musiał przyznać, że niezależnie od wszystkich wyzwań i niespodzianek, nie mógł sobie wyobrazić innego życia. Anna miała cierpliwość świętego, Evan był niezwykłym dzieckiem, nigdy nie narzekał na zdolność, która sprawiała mu tyle bólu, Arianna był zdrowa, a Syriusz w końcu miał życie, jakiego zawsze pragnął, żonę i dzieci, które mógł rozpuścić… eee… wychować.

Co do Anglii, Ron i Hermiona byli małżeństwem i starali się o własne dziecko, a nie byli jedynymi. Bill i Fleur mieli już dwie córki, Victoire i Dominigue, Charlie i Tonks mieli syna, Teddy’ego, a Percy miał córkę, Molly, a plotki głosiły, że będzie miał kolejne dziecko. Mówiło się też, że Fred i George mieli spodziewać się własnych synów i obiecali nadać im imiona po sobie nawzajem. Pani Weasley jak dotąd nie zdołała odwieść ich od tego pomysłu.

Harry musiał przyznać, że w ogóle nie zazdrościł pani Weasley. Ostatnio z pewnością miała pełne ręce roboty, zwłaszcza że zaledwie kilka tygodni temu odbył się ślub Ginny. To było dopiero doświadczenie. Harry został drużbą Neville’a, a Evan niósł obrączki. To było pierwsze doświadczenie Evana w tak dużym tłumie i w tak intensywnych emocjach. Poszło mu lepiej niż zakładali. Dotarł do połowy, nim prawie się rozpłakał i pobiegł do Harry’ego.

Na szczęście zachowanie Evana zostało zignorowane, ponieważ miał tylko dwa lata i był w nieznajomym miejscu.

To był piękny ślub i jasne było, że Neville i Ginny naprawdę się kochali. Oglądanie ceremonii było dla Harry’ego dowodem, że życie w Anglii rzeczywiście się zmieniło. Tam, gdzie kiedyś społeczeństwo polegało na bohaterze, pojawiło się pokolenie zdeterminowane, by stanąć na własnych dwóch nogach. Harry wiedział, ze jego imię zawsze będzie pojawiało się w różnych tytułach, ale miał przeczucie, że pojawi się ostatni raz na bardzo długi czas.

Wchodząc do pokoju Evana, Harry szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie zobaczył żadnego śladu syna.

- Hymm, ciekawe gdzie jest Evan – powiedział Harry, powoli podchodząc do szafy i otwierając drzwi, powstrzymał uśmiech na widok przed sobą. Evan próbował zmienić ubranie, ale nakładał koszulkę piżamy tył na przód.

- Eban sam! – nalegał Evan, rezygnując z koszulki i ściągając jedną ze skarpet.

Harry zaśmiał się, podnosząc Evana, a także spodnie od piżamy i zaniósł go do łóżeczka.

- Wiem, że chcesz się ubrać sam, Evan – powiedział cierpliwie. – Czy pozwolisz tacie pomóc?

Evan przez chwilę patrzył na Harry’ego, aż w końcu odparł:

- Dobla – stwierdził cicho i czekał, aż Harry poprawi jego koszulkę. Razem zmienili spodnie i poszli do łazienki, by spróbować skorzystać z toalety. Nauka korzystania z toalety dopiero się zaczęła, a Harry już wiedział, że będzie to długi proces. Evan bardziej skupiał się na ludziach niż na tym, co robiło jego własne ciało. Przez większość czasu doprowadzało to Evana do łez, ponieważ zawsze wyczuł frustrację Harry’ego i Anny.

Wychodząc za Evanem z łazienki, Harry czekał cierpliwie, aż Evan wejdzie do łóżka, chwyci jasnoniebieski koc, który zrobiła dla niego „babcia Joy” i wróci do Harry’ego z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Bajka, tato! – wykrzyknął radośnie Evan.

Harry patrzył na niego przez moment, po czym szybko podniósł go i połaskotał, wychodząc z pokoju w kierunku schodów. Evan zapiszczał, próbując odepchnąć ręce Harry’ego, ale mu się nie udało. Gdy Harry schodził po schodach, chwycił Evana tak, by mocno go zabezpieczyć. Z Evana spływały fale szczęścia i zapału, sprawiając, że Harry uśmiechnął się. Wciąż go dziwiło, że niezależnie od swoich zdolności, Evan nadal czasami potrafił być normalnym małym chłopcem.

- Mój mały potworze, o czym chcesz usłyszeć dzisiaj? – zapytał Harry, docierając na dół schodów i przechodząc do salonu.

Evan przez chwilę wpatrywał się w niego zamyślony, po czym odpowiedział:

- O dziadku Jayu – powiedział z pewnym skinieniem głowy. – Chcę posłuchać, jak dziadek Jay się bawił.

Harry prychnął, położył Evana na kanapie i przykrył go kocem.

- W porządku, niech będzie o dziadku Jamesie – powiedział, siadając obok Evana i czekając, ąz Evan się do niego przytuli, po czym kontynuował. – Dawno, dawno temu, był sobie chłopiec, który widział świat tylko w czerni i bieli. Widzisz, ten chłopiec był głęboko przekonany, że wszyscy Ślizgoni to mroczni czarodzieje i czarownice, a zatem trzeba dać im nauczkę. Żeby to zrobić, mały James poprosił trójkę swoich przyjaciół, by pomogli mu płatać Ślizgonom figle.

- Figle złe – powiedział Evan z całą swoją powagą. – Prawda, tata?

Harry uśmiechnął się, przeczesując dłonią potargane, czarne włosy Evana.

- To prawda – powiedział cierpliwie. – Nie było to grzeczne. Mały James myślał, że bycie niegrzecznym jest w porządku, zwłaszcza gdy wszyscy się śmiali, gdy wywijał swoje sztuczki. Wszyscy myśleli, że mały James się po prostu wygłupia. Nie zdawali sobie sprawy, że w rzeczywistości rani uczucia innych i sprawia, że byli smutni.

- Źle smutni, tata – wtrącił Evan. – Eban nie lubi, gdy smutni.

Harry mocno objął go ramieniem.

- Wiem o tym – powiedział uspokajająco. – Gdy mały James dorastał, jego figle stawały się coraz bardziej niemiłe, aż zdał sobie sprawę, jak niebezpieczne mogą być, gdy jeden z jego przyjaciół próbował nastraszyć Ślizgona. Nie powstrzymało to jego żartów, ale się uspokoił. Niedługo potem James zdał sobie sprawę, że jeśli chciał, by ludzie postrzegali go jako grzecznego chłopca, musiał się jak grzeczny chłopiec zachowywać. Głównym powodem, dlaczego chciał się dobrze zachowywać była ładna dziewczyna o imieniu Lily.

- Babcia Lily! – oznajmił radośnie Evan.

Harry mógł się tylko uśmiechnąć.

- Wtedy jeszcze nią nie była, Evan – powiedział. – James musiał ciężko pracować, żeby Lily zobaczyła, że naprawdę się zmienił, ale James wciąż wierzył, że Ślizgoni byli mrocznymi czarodziejami. Wciąż uważał, że jego przekonania są słuszne. Dopiero, gdy opuścił szkołę i wkroczył w prawdziwy świat, zdał sobie sprawę, że sprawy nie zawsze mają się tak, jak się wydaje. Nie istniał tylko podział na Ślizgonów i całą resztę. Byli źli ludzie, którzy udawali przyjaciół i dobrzy, którzy udawali wrogów.

- Smalkelus? – zapytał posłusznie Evan.

Harry zamarł. Tylko w jednym miejscu Evan mógł podłapać to słowo.

- Evan, czy dziadek Syriusz opowiadał ci historię o dziadku Jamesie? – zapytał ostrożnie.

Evan spojrzał na niego nerwowo.

- Dziadek Syli lubi bajki o dziadku Jayu – powiedział. – Dziadek Syli zły?

Harry westchnął.

- Nie – powiedział zmęczony. – Dziadek Syriusz nie jest zły, ale powinien wiedzieć, że nie powinien kogoś tak nazywać. Ten człowiek nazywał się Severus. Potrafisz to powiedzieć?

Evan zmarszczył w skupieniu twarz.

- Se-be-luz – powiedział powoli.

Harry parsknął śmiechem.

- Dość blisko. Widzisz, James nauczył się, że nie wszystko jest czarno-białe. Czasami ludzie cię nie lubią, ale wciąż chcą postępować właściwie, a czasem inni, których lubisz, robią złe rzeczy, które cię ranią. Ważne jest, żeby pamiętać, by nie oceniać ludzi, zanim ich się nie pozna, rozumiesz?

Evan pewnie skinął głową, chociaż Harry poważnie wątpił, by Evan rzeczywiście rozumiał cokolwiek z tego, co mówił.

- Tata? – zapytał ciekawie Evan. – Dlacego Liana jak mama?

Harry zmarszczył z dezorientacją brwi.

- Co masz na myśli, kolego? – zapytał łagodnie.

Evan zmarszczył w skupieniu brwi, po czym Harry poczuł, jak ociera się o niego delikatna fala ciekawości.

- Liana tak nie ma – powiedział Evan, otwierając niebieskie oczy i wpatrując się w Harry’ego – Dlacego?

Harry zawahał się. To była rozmowa, której miał nadzieję uniknąć, póki Evan nie będzie wystarczająco duży, by zrozumieć.

- Evan, pamiętasz, co ci mówiliśmy, zanim zacząłeś chodzić do „szkoły”? – zapytał powoli Harry.

Evan skinął głową.

- Nikomu nie mówie – odpowiedział posłusznie. – Oni nie umiejo to, co Eban. Znacy Liana tes nie?

Harry uśmiechnął się ze współczuciem.

- Tak, Evan – powiedział łagodnie. – Arianna nie potrafi tego, co my. Większość ludzi tego nie potrafi. To dlatego staramy się zachować to w tajemnicy. Rozumiesz?

Evan pokiwał głową z zapałem.

- Mnica znacy nie mówić. Eban nie powie. – Chłopiec spuścił wzrok, marszcząc przez chwilę brwi, po czym spojrzał na Harry’ego z konsternacją. – Eban nie mowi Liana?

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Myślę, że w tym momencie nie musimy się martwić Arianną – powiedział dobrodusznie. – Kiedy będzie większa, porozmawiamy o tym z nią razem, dobra?

Evan uśmiechnął się promiennie.

- Dobla, tata. Eban powie Liana potem. Liana nie powie.

- W porządku, kolego – powiedział Harry, wstając i podnosząc Evana. – Myślę, że nadszedł czas na sen.

Evan zrobił naburmuszoną minę, a Harry odwrócił się i zaczął iść w stronę schodów.

- Ale mama nie ma – powiedział ze smutkiem. – Eban chce patrzyć mama.

Harry westchnął z rezygnacją, wchodząc po schodach.

- Evan, mama jest w pracy – powiedział cierpliwie. – Pomaga, żeby ludzie czuli się lepiej, pamiętasz?

Evan skinął głową.

- Mama pomaga tak jak tata – powiedział cicho. – Eban teś?

Harry uśmiechnął się, docierając do szczytu schodów.

- Może któregoś dnia tak, mały, kiedy będziesz tak duży jak ja.

Evan wpatrywał się w Harry’ego szeroko otwartymi oczami.

- Tak duzi? Evan tak duzi jak tata?

Harry zachichotał.

- Kiedyś tak – powiedział, wchodząc do pokoju Evana. – Myślę, że czas, by mali chłopcy poszli spać.

Podchodząc do łóżeczka Evana, Harry uklęknął na jedno kolano i położył Evana na podłodze. Dzięki niezależności chłopca, Harry tylko patrzył, jak Evan wpełza do łóżeczka, podciąga przykrycie i kładzie obok siebie swój jasnoniebieski kocyk. Prawie komiczne było patrzeć na to i czuć. Z Evana wylewała się determinacja, a następnie fale dumy. Wszystko musiało być na swoim miejscu i to Evan musiał to tam umieścić.

- Gotowe? – zapytał Harry, kiedy Evan w końcu uniósł na niego wzrok z wielkim uśmiechem.

- Tak, tata – powiedział Evan, po czym położył się. – Eban telaz iść spać. Liana śpi. Eban tez.

Harry odwzajemnił uśmiech, chociaż chciał zmarszczyć brwi. Przeczesując palcami potargane włosy Evana, Harry wiedział, że coś musi się zmienić, ale nie miał pojęcia, gdzie zacząć.

- Evan, wiem, że ciężko ci, kiedy twoja siostra się budzi, ale musisz wtedy przyjść do nas i powiedzieć nam, kiedy coś jest nie tak, dobrze? – zapytał łagodnie.

Evan spojrzał na niego zdezorientowany.

- Ale tata widzi Liana. Eban tes. Eban dobzie śpi.

Harry zamknął oczy i odetchnął. Jak wytłumaczyć coś takiego dwulatkowi?

- Ale to ci nie pomaga. Jeśli Arianna albo ktokolwiek inny ci przeszkadza, chcę, żebyś nam powiedział, dobrze? – Na widok zdezorientowanego spojrzenia Evana, Harry rozwinął temat: – Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o złych emocjach?

Evan skinął głową.

- Jeśli czujesz coś, co cię budzi, chcę, żebyś powiedział mamie albo mnie, żebyśmy pomogli się tego pozbyć.

Evan uśmiechnął się.

- Dobla, tata. Eban powie.

Harry pochylił się, pocałował Evana w czoło i posłał w jego stronę uspokajające fale, a Evan od razu je odwzajemnił. Szczerze, Evan zbyt szybko podłapywał różne aspekty empatii. Jeśli to się utrzyma w takim tempie, Harry nie miał wątpliwości, że Evan będzie w okresie dojrzewania siłą, z którą będzie trzeba się liczyć.

- Blanoc, tata – powiedział Evan, przewracając się na bok i zamykając oczy.

- Dobranoc, mały – powiedział Harry, wstając. – Słodkich snów.

Wychodząc z pokoju, Harry zgasił światła i powoli zamknął drzwi. Oparł się ze zmęczeniem o ścianę i powoli opuścił tarcze, które stworzył, by zablokować większość empatii. Tarcze były jedynym powodem, dlaczego przez tak długi czas zachowywał w pracy zdrowy rozsądek, ale w domu…

Stłumione fale zadowolenia skupiły się wokół pokoju Arianny, podczas gdy z pokoju Evana dochodziło zmęczenie i nuta niepokoju. Arianna zdecydowanie spała, a Evan bardzo się starał, ale musiał się odprężyć, by mu się udało. Skupiając się na Evanie, Harry posłał w jego stronę kolejną uspokajającą falę. Do jego uszu dotarł delikatny chichot, nim fala została odwzajemniona. Kręcąc głową, Harry ruszył na dół, by dokończyć kilka pozostawionych obowiązków, nim zacznie wypełniać swoją papierkową robotę dla szpitala.

W głębi duszy Harry wiedział, że musi wprowadzić pewne zmiany. Stał się zbyt zależny od swoich osłon. Może to dlatego Arianna miała tak bliską więź z Evanem. Evan niczego przed nią nie ukrywał. Przed nikim niczego nie ukrywał. Był niewinnym chłopcem, który nie miał pojęcia, dlaczego sekrety są koniecznością.

Harry nie mógł się zastanowić, czy on sam kiedykolwiek był tak niewinny.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz