Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 28 kwietnia 2016

Dla mnie nawet bliższy




Pairing: HP/SB
Autor: Amanuensis
Oryginalny tytuł: Even Closer To Me
Ostrzeżenia: sceny erotyczne, przekleństwa, (stanowcze +18!)
Geneza: „- Upuściłem go w lesie – kłamie.”


- Tak?
Zmarszczone czoło, zaciśnięte usta.
- Trochę mocniej. Nie umiem tego poczuć.
- Kuźwa.
- Nie, nie, spokojnie. – Palce Syriusza przeczesują włosy Harry’ego, próbując dodać mu otuchy; są jak wiatr, tak nieznaczne. – Po prostu próbuj jeszcze raz. Tylko trochę mocniej.
Harry znowu porusza dłonią – spocony, niepewny, - po całej długości członka Syriusza, owijając palce w uścisku i bojąc się, że mógłby go zranić, jeśli nie byłby delikatny.
- Taa, myślę, że teraz to czuję. Przyjemnie.
Myśli, że to czuje. Cholera jasna.
- Może… - Harry przełyka ślinę, nie chcąc tego mówić, ale oboje o tym wiedzieli, więc do diabła, czemu nie miałby tego powiedzieć. – Może o to chodzi w Historii o Trzech Braciach. Gdy mówił, że jego ukochana była odległa „jak przez zasłonę”. Że może nie mogli być bliżej niż to. – Przełyka ponownie; nie może tego cofnąć.
Ręka Syriusza unosi podbródek Harry’ego; jego palce podnoszą twarz Harry’ego tak, że patrzą sobie prosto w oczy. Szarpnięcie jest na tyle słabe, że Harry wie, że mógłby mu się oprzeć, ale nawet nie próbuje.
- To tylko pieprzona opowiastka dla głupich dzieci – mówi Syriusz i całuje Harry’ego głęboko w usta. To Harry czuje. Każdy cholernie fantastyczny moment.
^^^
- Widziałeś Harry’ego?
- Hymm? Nie. Nie był z tobą?
- Miał się ze mną spotkać i iść na spacer.
- Hymm. Nie, nie wiedziałem go. Może ma inne rzeczy na głowie, Gin. Taki już jest.
^^^
- Poczułem.
Syriusz chichocze ciepło w jego pierś.
- Ach, tak?
Głos Harry’ego jest zachrypnięty.
- Taak. – Każda cząstka jego czuje lepki płyn, nie tylko wokół główki jego członka. – Proszę, więcej?
Kolejny chichot i Syriusz zobowiązuje się, ugniatając w dłoni członek Harry’ego tak fantastycznie, jak przed chwilą. Harry może poczuć jego palce, nie tylko nieokreślony nacisk, ale ściskające go stawy i kości Syriusza, a w odpowiedzi jego jądra napinały się jak w okrzyku. Mógł poczuć, że więcej lepkiego śluzu wycieka z jego członka oraz wilgotny styk między jego penisem a dłonią Syriusza, a nie ma w tym nic upiornego czy cienistego.
Syriusz unosi głowę znad jego piersi, gdzie niepokoił ustami jego sutki i muska je małżowiną ucha.
- Możesz dla mnie dość właśnie teraz – mruczy Syriusz basowo, figlarnie i wystarczająco, by doprowadzić Harry’ego do końca.
Syriusz rytmicznie pociera kciukiem od spodu członka Harry’ego sprawiając, że chłopiec krzyczy, wygina się w łuk w jego ramionach i dochodzi, zalewając się gorącymi kroplami we wspaniałym pulsie, który wydaje się opróżniać go, jak przeciwieństwo Pocałunku Dementora. Och, to jest lepsze, niż sobie wyobrażał, dużo, dużo lepsze. Chowa twarz w szyję Syriusza, spocony i promieniujący. Jakby…
Jakby właśnie przezwyciężał śmierć.
Może nawet poczuć ramię Syriusza wokół swojej szyi, czuje, jak opiera na nim głowę, jak ręka Syriusza leży na jego ramieniu. Czuje oddech Syriusza na swoim policzku. Rzeczy, których Harry nie mógł doświadczać przez poprzednie kilka tygodni. Syriusz stał się w tym cholernie dobry. Harry lubi myśleć, że go do tego przekonał.
- To, co w połowie złe, nie jest w połowie złe – żartuje lekko Syriusz.
Harry potrząsa głową.
- Nie w każdym aspekcie.
^^^
- Hermiono, gdzie jest Harry?
- Ron, nie bądź na mnie zły – pozwoliłam mu spać. Wyglądał tak, jakby tego potrzebował.
- Nie jestem zły, dlaczego tak myślałaś?
- Och… po prostu… patrząc na twoje… wyglądasz na zmartwionego.
- Być może jestem. Właściwie to, czy szukałaś w jego pokoju?
- Nie, dlaczego. Drzwi są zamknięte. Przypuszczam…
- Może on chce, żebyśmy przypuszczali.
- Co?
^^^
- Chciałbym móc… no, nie wiem, zabrać cię gdzieś.
Syriusz unosi głowę.
- Tu jest miło. – Rozgląda się po ścieżce, która prowadzi w dół, do Muszelki: wiele chwastów skrywa ich przed kimś, kto mógłby nadejść, ale widok na może jest niezakłócony. – To inne miejsce niż Nora, więc technicznie, zabrałeś mnie gdzie indziej. Jestem szczęśliwy, gdziekolwiek ty jesteś.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, że nie, Harry. – Syriusz urywa łodygę trawy cebulowej*; próbuje kilka razy, ale w końcu roślina poddaje się naciskowi jego palców i urywa się z cichym trzaskiem. – Przypuszczam, że nie ma znaczenia, że nie mam nic przeciwko temu?
- Ale to jest istotne. – Harry próbuje się uśmiechnąć. Pozwala uśmiechowi odejść, gdy czuje jego fałszywość, ale co więcej, zdaje sobie sprawę, że nie ma potrzeby umieszczać go, nie, kiedy prawda posłuży mu lepiej. – Powinno. Naprawdę.
Wyciąga rękę do Syriusza, który bierze ją i splata jego palce z własnymi. Harry czuje każdy osobny przedział między nimi i wie, że to, co mówił jest prawdą.
^^^
- Długo cię nie było. Fleur pomyślała, że powinniśmy poczekać na ciebie z obiadem, ale powiedziałam, że źle byś się czuł, gdybyś pomyślał, że opóźnił się przez ciebie.
- Dzięki, Hermiono.
- Nie ma problemu. Tylko… Tylko się zastanawiam, czy zatrzymywanie wszystkiego do siebie sprawia, że czujesz się lepiej.
- Nie jest źle. W porządku.
- Jesteśmy tutaj, zawsze. Nawet nie mówię, że musisz z nami rozmawiać. Po prostu tu jesteśmy.
- Dzięki.
^^^
Harry odkrywa, że chce, by jego oczy były gdzieś indziej na jego ciele, by łatwiej mógł to robić i oglądać twarz Syriusza w tym samym czasie. Usta Syriusza są ściśnięte, a oczy zwężone, a pomysł, że to dzięki niemu Syriusz tak wygląda sprawia, że Harry podwaja swoje wysiłki, wydrążając policzki w z wysiłkiem ssania. Syriusz jęczy i Harry przestaje, by położyć płasko język na złączeniu skóry między członkiem a jądrami Syriusza, liżąc twardość wzdłuż luźnej skóry moszny, aż Syriusz jęczy jeszcze głośniej.
- Diabeł – mruczy Syriusz, a Harry walczy z uśmiechem, by nie osłabnąć w swojej pracy.
Wreszcie biodra Syriusza szarpią się, a Harry z niemal całą długością członka Syriusza w ustach, czuł, jak dotyka tył jego gardła, gdy Syriusz krzyczy, rzuca się i dochodzi. Harry pozwala, by smak spłynął z powrotem na jego język, potrzebując dowodu, że to jeszcze jedno trofeum, choć krzyki i drżenie Syriusza oraz jego palce, trzymające głowę Harry’ego, powinny być bardziej niż wystarczające.
- Tak? – mówi, gdy w końcu uwalnia członka Syriusza, podczas gdy oczy Syriusza nie odrywają się od niego i, tylko dlatego, Harry robi pokaz zlizując krople z dolnej wargi.
- Tak – powtarza Syriusz z uśmiechem. – Czym, do licha, smakuję, bezczelny szczeniaku?
- Światłem gwiazd – mówi Harry, a Syriusz robi minę i daje mu kuksańca, ale czułego. A potem mocuje się z Harrym w pocałunku, a jego język poluje za resztkami siebie samego z wnętrza ust Harry’ego, a wstrząs tego jest tak elektryzujący, że Harry wyobraża sobie, że mimo wszystko nie był tak poetycki.
^^^
- Upuściłem go w Lesie – skłamał, zaskoczony, że może kłamać portretowi, i że Dumbledore nie widzi tego od razu. Ale Dumbledore nie widzi i Harry może poczuć kamień w woreczku na szyi, czekający na niego. Gdy to sobie wyobraził, mógł poczuć Syriusza wciąż będącego u jego boku, czekającego na niego.
^^^
- To Syriusz, prawda? Słyszałam, jak mówiłeś jego imię.
- Hermiono…
- Nie powiem nikomu więcej. Tylko… Po prostu chcę, byś był szczęśliwy. I obawiam się… Boję się o to, co się stanie, jeśli przez to oszalejesz. „Beznadziejna tęsknota.” Och, Harry, nie możemy cię tak stracić!
- Nie stracicie. To… nie tak.
- To jak?
- To, w jaki sposób opowiadają to dzieciom. Nie jestem dzieckiem, a to nie jest bajka. To co innego.
- Chciałabym ci wierzyć.
- Hermiono. Obiecuję ci to. Nie zabiję się dla tego, w porządku? To się nie zdarzy.
- W porządku.
- Nie patrz tak na mnie, proszę. To znaczy; naprawdę jest w porządku.
^^^
- Możesz przywołać też resztę z powrotem.
Harry wzdryga się, zamykając dłoń na kamieniu. Nie zdawał sobie sprawy, że Syriusz był jest. Choć powinien się tego spodziewać; Syriusz zwykł wędrować po skrytkach, gdziekolwiek się zatrzymywali, ale tutaj, na Grimmauld Place, Syriusz miał tendencję do zostawania blisko niego.
- To nie tak, że jestem egoistą. – Syriusz odchylił się na łóżku, strząsając długie włos z twarzy. – Nie muszę być jedynym. Możesz też spędzić z nimi czas, naprawdę.
Harry patrzy na niego, kręci głową, gdy w końcu wkłada kamień do woreczka.
- Nie mogę. Obawiam się tego, co powiedzą.
Uśmiecha się krzywo.
- O tym, ile czasu spędzasz z duchami, czy że twój ojciec chrzestny hańbi ich drogiego chłopca?
Harry pochyla głowę.
- To drugie, jak sądzę. – Patrzy na Syriusza bardziej bezpośrednio. – Nie jesteś duchem.
- Nie sądzę. – Jego usta poszerzają się w uśmiechu. – Duchy nie mogą zrobić tego. – Syriusz pochyla się do przodu i zaczyna odwiązywać muszkę Harry’ego, jakby coś takiego jak bariery fizyczne ani razu nie sprawiały mu kłopotów, a ukąszenia, którymi nęka złączenie szyi i ramion Harry’ego są powolne i ostre, a kończą się tuż nad punktem bólu. To jest wystarczające.
^^^
- Słyszałem, że zastanawiasz się nad kupieniem jakiegoś miejsca w Dolinie Godryka.
- Taa, myślałem nad tym.
-  Nie żebym miał coś przeciwko. Po prostu wolałbym słyszeć o czymś w tym stylu od Ginny albo Hermiony. Nie od agenta nieruchomości, który zostawił wiadomość.
- Tak, cóż…
- Oczywiście, chciałbym najpierw usłyszeć o tym od ciebie. Naprawdę nie oczekiwałem tak dużo dni.
- Ron. Ron, przykro mi.
- Tak, mi też. Wciąż jestem twoim przyjacielem, wiesz? Jestem nawet twoim kompanem, jeśli chcesz żebym był. Daj mi znać, jeśli chcesz porozmawiać o czymkolwiek, okay?
- Okay. Jestem… dzięki, Ron. Nie… teraz jest w porządku.
- No to w porządku. Ty i ja, wiesz? Jestem tu, jeśli chcesz, bym był.
^^^
- Pieprz mnie – prosi Harry, słuchając, jak nieznane słowa spływają z jego ust i rozpalają go jeszcze bardziej swoją nieprzyzwoitością. – Zrób to. Pieprz mnie.
Jest na kolanach, własnymi rękami rozchylając szeroko tyłek, a Syriusz walczy ze zwierzęcym pożądaniem, gdy podchodzi do niego od tyłu, zginając się, by nakryć swoim nagim ciałem Harry’ego. Harry jęczy, czując szerokość członka i jąder Syriusza uderza w jego rozszerzające się pośladki, po czym Syriusz cofa się kładąc kciuki po obu stronach tyłka Harry’ego i rozszerzając je, schylił głowę i śliniąc bezpośrednio wejście Harry’ego. Jego język podąża do jego wnętrza, obmywając go większą ilością śliny, a Harry prawie szlocha w agonii pobudzenia.
A potem Syriusz ponownie jest w nim, a jego członek jest ogromny i bezlitosny, narusza Harry’ego w palącym ogniu chwały, twardy, ogromny, i Harry myśli, że zaraz umrze z radości, gdyż to naprawdę zbyt wiele dla niego. Syriusz chowa się w niego całkiem i niemal wychodzi, robiąc to raz za razem, a Harry słyszy go, jak mówi:
- Tak? W taki sposób? Spragniony mojego kutasa?
I Harry bełkocze słowa, których nawet nie wyobrażał sobie, że mogłyby pochodzić o niego, wszystkie: tak, właśnie tak, tego pragnę oraz spraw, by bolało proszę, proszę, proszę. Jego orgazm jest wybuchem, śmiercią, chwilą, w której nie można sobie wyobrazić przeszłego życia, a Syriusz daje mu swój własny orgazm, by dopasować do nich jego i cały świat, nieprzydatny kruchy świat.
^^^
Nie mówią o tym, jak długo to potrwa. Syriusz nalega, by Harry wychodził z domu częściej i na dłużej niż tylko na zakupy. Harry wie, że Syriusz próbuje myśleć o dobrze Harry’ego i że najlepiej dla niego byłoby, gdyby spotkał kogoś innego, ale Syriusz na szczęście nie jest tak szlachetny, by powstrzymać się od pieprzenia Harry’ego w tylko taki sposób, jaki oboje lubią.
Przyjaciele Harry’ego nie przestali go odwiedzać, choć Ginny przychodzi coraz rzadziej i Harry jest z tego powodu zadowolony; to nie fair w stosunku do niej. Chciałby, żeby przestała mówić:
- Będę czekać. Wszystko w porządku.
Hermiona dotrzymała słowa i nie powiedziała. Wiedział to, bo Ron nadal nie miał o tym pojęcia, nie mówił nic i wydawało się, że jest po prostu zadowolony z lepszych stosunków z Harrym.
Gdy Hermiona na niego patrzy, Harry niemal może zobaczyć tekst Baśni Barda Beedle’a przelatujący przez jej głowę. Chciałby móc przekonać ją, by się nie martwiła.
Nie było idealnie, ale to wystarczało.

END

*istnieje coś takiego??? O.o

4 komentarze:

  1. Hej,
    podobało mi się, czyli co Syriusz był tak naprawdę duchem, wyobrażeniem Harrego, dzięki temu kamieniowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo naprawde coś niesamowitego. Już tam nie skupiając się na otoczce yaoi, sam tekst jest bardzo zajmujący i przyjemne do czytania. I ta ciekawość czy to jest jego prawdziwe oblicze( Syriusza) czy nie

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    fantastycznie, czyli co? Syriusz był tak naprawdę duchem, jakimś wyobrażeniem Harrego, tylko dzięki temu kamieniowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, czyli co? Syriusz był duchem, wyobrażeniem Harrego, tylko dzięki temu kamieniowi...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń