Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 28 maja 2016

NS - Rozdział 7 - Spotkanie przyjaciół



Od tamtego dnia wszystko zdawało się zmieniać w Hogwarcie. Wszyscy nauczyciele Harry’ego wychodzili z siebie, by dołączyć trochę zabawy do ich lekcji. Mieli dobre intencje, ale Harry mógł tylko czuć, jakby próbowali przesadzać w naprawianiu bomby, którą rzucił mu profesor Dumbledore. Prawda, Harry był w dołku przez kilka dni, ale jego mania na punkcie Syriusza Blacka nie pozwoliła jego myślom pozostać na długo rozczarowanym.
Po zwolnieniu ze skrzydła szpitalnego, Harry został przeniesiony na kilka dni do gościnnych kwater Dumbledore’a. Podobno profesor Lupin zachorował, ale kiedy Harry próbował dowiedzieć się więcej, wszyscy mówili, że to „nic poważnego”. W tym czasie, profesor Dumbledore wielokrotnie próbował, by Harry otworzył się na temat tego całego bałaganu, ale Harry tylko mówił, że wszystko w porządku i musi wrócić do nauki.
Po tym, jak dowiedział się, że nie było tam żadnej kobiety, Harry zaczął się zastanawiać, dlaczego słyszał krzyk. Według profesora Lupina, dementorzy zmuszają ludzi do przeżywania ich najgorszych wspomnień, ale Harry nie mógł sobie przypomnieć, by słyszał taki kobiecy krzyk. Obawiając się, że traci rozum, Harry nie naciskał na temat, mając nadzieję, że było to jednorazowe wystąpienie.
Przez pozostałą część wakacji Harry naprawdę miał areszt domowy... eee... zamkowy. Jego zaopatrzenie na nadchodzący rok szkolny dostarczyła sowia poczta, Madam Malkin przyszła pomierzyć Harry’ego do nowych szat, a jego niegdyś przyjemne biegi były teraz całkowicie w plątaninie zamkowych korytarzy. To niesamowite, jak bardzo coś tak prostego jak zakaz wyjścia na zewnątrz może zmienić czyjąś mentalność. Raz nauczyciele znaleźli Harry’ego, siedzącego gdzieś na parapecie w zamku, po prostu patrzącego w dal z wyrazem tęsknoty na twarzy. Prawie każdemu złamało serce (Snape był wyjątkiem) zobaczenie Harry’ego tak zamkniętego w sobie i mogli mieć tylko nadzieję, że gdy studenci wrócą, wszystko będzie w porządku.
Ponieważ Harry zapisał się na Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, która odbywała się na zewnątrz, zostały podjęte działania w celu utrzymania uczniów z dala od Zakazanego Lasu i w zamian miały się odbywać na dziedzińcu. To nie zadowalało bardzo Hagrida, który został niedawno awansowany do statusu nauczyciela, bo planował wprowadzenie kilku stworzeń, które czuły się nieswojo opuszczając las. Myśl o zrujnowaniu zajęć Hagrida sprawiła, że Harry poczuł się niesamowicie winny i to nie pomogło wcale jego nastrojowi. Ponownie zaczął się czuć jak ciężar, mimo tego, co wszyscy mówili.
Gdy nadszedł 1 września, Harry był tak spragniony świeżego powierza, że nawet jazda pociągiem Hogwart Express do Hogwartu sprawiała, że czuł się jak na wakacjach. Żeby podtrzymać farsę, że wszystko było cacy u Dursleyów, Harry zgodził się dotrzeć do Hogwartu razem z innymi. Jednak to nie przeszkadzało profesorowi Dumbledore’owi nalegać, by co najmniej dwie dorosłe osoby jechały w pociągu dla ochrony. Profesor Lupin miał jechać w wagonie z Harrym, podczas gdy profesor Flitwick w przedziale dla nauczycieli.
Przybyli na godzinę przed odjazdem pociągu przez dziwny sposób podróżowania zwany świtroklikiem. Harry naprawdę nie polubił tego sposobu podróżowania, ale był on najszybszy i najbardziej dyskretny. Zostawili jego rzeczy w Hogwarcie, z wyjątkiem książki o czarach obronnych, którą aktualnie czytał. Mając dużą ilość wolnego czasu, Harry zaczął się zastanawiać, co się stanie, gdy zobaczy Rona i Hermionę. Utrzymywał z nimi kontakt, ale jego odsyłane listy były bardzo niejasne. Nigdy nie opowiedział im nic o uprowadzeniu, dając pretekst, że „powie im, gdy się zobaczą”. Harry również trzymał ich w nieświadomości wszystkiego, co zrobił i wiedział, że prawdopodobnie w końcu za to zapłaci.
Chociaż nie urósł znacznie, rozwinął się dzięki przyzwoitemu jedzeniu, które dostawał. Jego trening był widoczny w bardziej określonych mięśniach, gdyby ktoś go widział bez ubrania, ale oczywiście Harry nie miał zamiaru pozwolić, by to się stało. Będąc ubrany w szaty, nowa fizyczna postura Harry’ego była dobrze ukryta, nawet jeśli ktoś by go zobaczył pomyślałby, że przybrał trochę na wadze.
Kolejną zmianą były okulary. Profesor McGonagall spędziła prawie tydzień pomagając Harry’emu nauczyć się, jak przekształcać przedmioty w parę okularów w przypadku, gdyby stracił je lub uległy nieodwracalnym zniszczeniom. Dwie z tych lekcji dotyczyły zmiany ich wyglądu (to była zabawna część, zgadzając się z nauczycielką transmutacji). Harry miał na sobie parę okularów, które miały oprawkę uzupełniającą lepiej jego twarz; tak przynajmniej powiedziała mu profesor McGonagall.
Wyglądając przez okno na wciąż pusty peron, Harry zaczął się zastanawiać, czy to był dobry pomysł. Tak, brakowało mu przyjaciół bardziej niż czegokolwiek innego, ale czy był naprawdę gotowy być z nimi szczery? Nie, zdecydowanie nie. Tu nie chodziło o jego trening. Harry wiedział, że nie może im o tym powiedzieć, bo prawdopodobnie mogą być zazdrośni. Poza tym Dumbledore powiedział ci, by tego nie robić.
Harry nie miał zamiaru ogłaszać światu, co wydarzyło się tego lata na Privet Drive, ale czy może naprawdę zataić to przed Ronem i Hermioną? Co będzie, gdy zauważą, jak jest teraz blisko z większością kadry pedagogicznej? Poza profesorem Snapem, cała kadra była z Harrym na ty. Byli też bardzo nadopiekuńczy. Wydawało się, że w ciągu kliku tygodni Harry przeszedł od nie posiadania rodziców do bycia z dziwną wersją rodziny. Profesor Lupin zachowywał się jak zastępczy ojciec, pani Hooch i profesor Sprout były jak zabawne ciotki, a profesor Flitwick jak zabawny wujek, Hagrid był oczywiście jak broniącym go starszy brat, profesor McGonagall zachowywała się jak surowa babcia, a profesor Dumbledore jak cierpliwy i wyrozumiały dziadek. Pani Weasley miała już pozycję apodyktycznej matki.
To wystarczająco, by przyprawić kogoś o zawrót głowy.
- Harry? – spytał profesor Lupin z ciekawością. – Coś nie tak?
Wyrwany z myśli, Harry szybko spojrzał na profesora Lupina i pokręcił głową. Naprawdę nie ufał sobie teraz, by mówić. Co miałby powiedzieć? Czuję się dobrze. Martwię się tylko, co moi najlepsi przyjaciele będą myśleć, kiedy się dowiedzą, że pozwoliłem mojemu wujowi mnie bić, a człowiek, który zdradził moich rodziców porwał mnie z domu. Nic niezwykłego.
- Jestem pewien, że twoi przyjaciele po prostu martwią się o ciebie, Harry – powiedział Lupin łagodnie. – Nie musisz im nic mówić, jeśli nie jesteś gotowy. Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi będą respektować twoją decyzję.
Harry spuścił wzrok.
- Ale co, jeśli dowiedzą się o Dursleyach? – spytał cicho. – Wiem, że nie jestem gotowy im o tym powiedzieć, ale nie zna pan Rona i Hermiony. Jeśli myślą, że coś ukrywam, wtedy nic ich nie zatrzyma póki się nie dowiedzą, co to. Co jeśli będę miał kolejne przebłyski wspomnień?
Lupin zmarszczył brwi. Najwyraźniej Harry nie robił takich postępów jak im się wydawało.
- Nie miałeś żadnego w ciągu ostatnich dwóch tygodni, Harry – powiedział Lupin. – Rozmawialiśmy o tym. Wiesz, że jeśli coś się stanie lub jeśli chcesz porozmawiać moje biuro jest zawsze otwarte. Profesor Dumbledore i profesor McGonagall powiedzieli ci to samo. To, że szkoła się zaczyna nie oznacza, że się od ciebie odwrócimy.
Ramiona Harry’ego opadły. Wiedział, że brzmiało to dziecinnie, ale po prostu nie mógł się powstrzymać.
- Wiem – powiedział cicho. – Przepraszam...
- Nie masz za co przepraszać – przerwał mu Lupin. – Miałeś trudne i samotne wakacje. Może zająć trochę czasu nim przyzwyczaisz się do hałasu i zamieszania w zamku pełnym ludzi. – Zauważając, że Harry nadal jest nerwowy Lupin postanowił zmienić temat. – Jak chcesz usłyszeć to opowiem ci, jak twój ojciec zdołał oświadczyć się twojej matce?
Harry spojrzał na profesora Lupina i skinął głową, jego strach natychmiast poszedł w zapomnienie. Lupin już opowiedział Harry’emu kilka opowieści o czasach szkolnych Huncwotów. Zawsze zdawały się mieć bardziej uspokajający wpływ niż eliksir. Harry słuchał zrelaksowany, jak Lupin opowiada swoją historię. Mógłby nawet zobrazować to, co się działo w jego głowie. Harry lubił te historie o swoich rodzicach. To było tak, jakby byli teraz konkretnymi ludźmi.
Zanim Harry się zorientował, ludzie zaczęli przybywać na peron, ale był zbyt pochłonięty opowieścią profesora Lupina, by się o to martwić. W rzeczywistości, póki nie otworzyły się drzwi do przedziału, Harry nie zdawał sobie sprawy, ile minęło czasu. Zarówno Harry i Lupin odwrócili się, by zobaczyć wysokiego, rudowłosego chłopca z piegami na twarzy i opaloną dziewczynę z burzą włosów i dziwnie patrzącym pomarańczowym kotem w ramionach, stojących w drzwiach. Nastąpiła niezręczna cisza, podczas gdy dwójka nastolatków patrzyła na Harry’ego w szoku.
Wreszcie dziewczyna poruszyła się najpierw upuszczając kota, a następnie pędząc do Harry’ego i przytuliła go tak mocno, jak tylko mogła.
- Tak się martwiliśmy! – zawołała. – Wiem, że powiedziałeś, że wszystko w porządku, ale po prostu nie mogliśmy w to uwierzyć. Jak może być w porządku po porwaniu przez kogoś takiego, jak Syriusz Black? Zarówno Ron i ja próbowaliśmy przekonać Dumbledore’a, aby pozwolił nam odwiedzić cię, ale nie chciał. On nie powiedział nam nic oprócz tego, że jesteś bezpieczny!
Harry spojrzał na Lupina, który rozpaczliwie starał się nie śmiać.
- Eee, Hermiono? – Harry spytał niepewnie. – Czuję się dobrze, naprawdę. Ale byłbym wdzięczny, gdybyś pozwoliła mi oddychać.
Harmiona natychmiast puściła Harry’ego i usiadła obok niego. Wtedy w końcu zauważyła kogoś innego w wagonie. Spojrzała na nieznaną twarz niepewnie.
- Och, przepraszam – powiedziała niepewnie. – Jest pan przyjacielem Harry’ego? Jestem Hermiona Granger, a to – wskazała na Rona, - jest Ronald Weasley.
Lupin skłonił lekko głowę i uśmiechnął się.
- Cieszę się, że was poznałem – powiedział uprzejmie. – Jestem Remus Lupin, nowy nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Harry i ja właśnie omawialiśmy jaką ciekawą kuratelę mieliście w ciągu ostatnich kilku lat. Jedna osoba nie żyje, a druga jest bez pamięci. To nie do końca pozytywny rekord.
Ron wszedł i usiadł naprzeciwko Hermiony..
- Eee... dużo ludzi twierdzi, że ta pozycja jest przeklęta – powiedział brzmiąc nieco nerwowo. – Nie ma pan Sam Wiesz Kogo przyczepionego z tyłu głowy lub nie kradnie pan osiągnięć innych ludzi, prawda?
- Ron! – krzyknęła Hermiona. – Nie bądź niegrzeczny! To nauczyciel!
Drzwi otworzyły się ponownie ujawniając rudowłosą dziewczynę, której oczy rozszerzyły się na widok Harry’ego. Ginny Weasley, siostra Rona i najmłodsza z dzieci Weasleyów, natychmiast zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Jestem szczęśliwa, że wszystko z tobą w porządku, Harry – powiedziała nieśmiało. – Wszyscy martwiliśmy się o ciebie.
Kolejne dwie rude głowy, które wyglądały identycznie znalazły się w środku. Harry słyszał, że Ron i Hermiona wzdychają z irytacją. Fred i George Weasley, nadzwyczajni żartownisie przyszli i planowali uraczyć ich swoją obecnością.
- Hej, Harry! – powiedział wesoło Fred. – Jak się miewasz.
- Brakowało nam cię tego lata – dodał George.
- Tak, moglibyśmy korzystać z innego podmiotu testów – powiedział Fred ze złośliwym uśmieszkiem. – Umęczanie Ronnusia po chwili przestało być zabawne, a Ginny była z pewnością objęta zakazem.
- Niestety prawda, mój drogi Forge – powiedział George. – Dodatkowo zawsze możemy liczyć na Harry’ego, by nasze życie pozostało ciekawe.
- Zgadzam się, Gred – powiedział Fred.
Hermiona przewróciła oczami i wydała sfrustrowane westchnięcie, twarz Rona była czerwona ze wstydu, Ginny i profesor Lupin starali się nie śmiać, a Harry po prostu zniósł to. Zostaw to bliźniakom Weasley, aby być jedynym działającym normalnie.
- Czy to prywatna rozmowa czy może ktoś dołączyć? – zapytał Harry z uśmiechem.
Zarówno Fred i George byli zszokowani.
- Harry, jako honorowy członek rodziny Weasleyów – zaczął Fred. – Już teraz powinieneś wiedzieć...
- że nie istnieje coś takiego jak prywatność – dodał George. – Więc, bracie, słyszeliśmy, że zostałeś przeniesiony w bezpieczniejsze miejsce po tym całym incydencie. Proszę, och proszę powiedz nam, że było przynajmniej kilka nielegalnych zachowań z twojej strony.
- Czy to rozmowa, przy której chcę być? – spytał profesor Lupin, jednak było widać, że cieszył się z przekomarzania bliźniaków. – Niech Merlin broni, bym usłyszał intrygi kawału legendarnych bliźniaków Weasleyów.
Fred i George uśmiechnęli się dumnie.
- Słyszałeś to? – spytał Fred. – Legendarni! A mama myślała, że do niczego nie dojdziemy. HA!
- Prawdę mówiąc, mój drogi bracie, tak powiedział Zarozumialec Percy* – skorygował George kręcąc głową. – Wstyd, że nasz starszy brat jest Prefektem Naczelnym* jest czymś, czego nie możemy nigdy przeżyć.
- Zgadzam się – dodał Fred. Wydawał się przez chwilę pogrążony w myślach zanim odwrócił się do George’a z niecierpliwością na twarzy. – Może powinniśmy zacząć spuszczać powietrze z jego wielkiej głowy*.
- Doskonały pomysł! – zawołał George. – Cóż, żegnamy nasze drogie rodzeństwo, honorowe rodzeństwo i naszego szanownego profesora. Mamy dużo do zrobienia. To może potrwać miesiące, by wyrządzić Percy’emu wystarczająco dużo szkód, by wrócił z powrotem do miejsca, nazywanego przez ludzi ziemią.
- Prawda, prawda – powiedział Fred i wyszedł za swoim bratem z przedziału.
Gdy drzwi przedziału się zamknęły, Harry spojrzał na Hermionę, która głaskała pomarańczowego kota, którego wcześniej trzymała. Zdesperowany, by zacząć jakąś rozmowę, która nie byłaby skoncentrowana na nim, Harry zauważył oczywistość.
- Hermiono, masz nowego zwierzaka? – spytał.
Hermiona rozpromieniła się.
- To prezent urodzinowy od rodziców – powiedziała radośnie. – Chciałam dostać sowę, ale kiedy zobaczyłam Krzywołapa nie mogłam odmówić. Jest wspaniały, prawda?
Harry spojrzał na Rona z uniesioną brwią. W jego opinii kot był jakikolwiek, ale nie wspaniały. Jego futro było grube i puszyste, a jego twarz wyglądała dziwnie; trochę jakby był w złym humorze i dziwnie spłaszczona. Harry musiał się zastanowić czy nie wbiegł twarzą na ceglastą ścianę. Jednak zwierzę wydawało się zadowolone i mruczało, gdy Hermiona głaskała tego stwora.
- To cholerny potwór – powiedział Ron z irytacją. – Po prostu trzymaj to-to-coś z dala od Parszywka!
Rozległ się głośny gwizdek zapraszający wszystkich. Harry wyjrzał przez okno, gdy pociąg ruszył. Spojrzał na profesora Lupin, po czym wrócił do patrzenia przez szybę. Na prawdę nie wyglądał jakby nie mógł się doczekać, by wrócić do tych wszystkich ograniczeń, które nałożył na niego profesor Dumbledore. Naprawdę nie wyglądał, jakby nie mógł się doczekać powrotu do strzeżonego przez Dementorów zamku.
- Więc, profesorze – Hermiona przerwała milczenie. – Jeśli mogę zapytać, to dlaczego jest pan w pociągu? To znaczy, nigdy wcześniej nie jechaliśmy z nauczycielem i jestem po prostu ciekawa... – W końcu zauważyła, że wszyscy na nią patrzą. – Już będę cicho.
Profesor Lupin spojrzał na Harry’ego, który tylko wzruszył ramionami zanim spojrzał z powrotem na Hermionę.
- W związku z ostatnimi wydarzeniami, profesor Dumbledore chciał, by kilku nauczycieli byli w pociągu jako środek ostrożności – powiedział od niechcenia. – Jestem pewien, że jesteście świadomi, że Syriusz Black nie został złapany. Choć jest mało prawdopodobne, że wsiadłby do pociągu, wolimy dmuchać na zimne.
Harry westchnął z irytacją.
- Innymi słowy, profesor Lupin jest moim ochroniarzem, póki nie wrócimy do Hogwartu – podsumował; jego rozdrażnienie zbliżyło się do powierzchni. – Nie wolno mi nic robić w tym roku, włącznie z wyjściem do Hogsmeade.
Ron i Hermiona popatrzyli na Harry’ego w szoku.
- A-ale na pewno Black nigdy nie spróbuje zaatakować wioski pełnej ludzi w biały dzień! – krzyknęła Hermiona. – Nikt nie jest tak tępy! – Spojrzała na Rona szukając pomocy, ale on tylko wzruszył ramionami. – Naprawdę! To takie niesprawiedliwe! Masz podpisane pozwolenie na wyjście, prawda?
Harry skrzywił się.
- Eee, nie – powiedział nerwowo. Jak, do licha, powinien z tego wybrnąć?
- Hermiono, muszę ci poradzić, byś się uspokoiła – powiedział profesor Lupin swoim zwykłym swobodnym tonem. – Jeśli pamiętasz, szkolne listy zawierające zgodę na wyjście zostały wysłane po tym całym bałaganem z Blackiem. Również, to profesor Dumbledore ma ostatnie słowo w tym, kto może lub nie może iść do Hogsmeade. Ma swój powód i po prostu musimy to zaakceptować.
Hermiona odwróciła wzrok zawstydzona swoim wybuchem.
- Przepraszam – powiedziała cicho. – Nie chciałam być niegrzeczna, tylko po prostu, to mogło być tak fajne, a teraz nie możemy iść.
Harry musiał na moment pomyśleć, co powiedziała, pewny, że usłyszał źle.
- Co znaczy „my”? – zapytał. – Jestem jedynym, który nie może iść. Wasza dwójka nie powinna zostawać ze względu na mnie.
- Ale będziesz sam tkwił w zamku – sprzeciwił się Ron. – Nigdy byśmy ci tego nie zrobili.
- Nie będzie sam – powiedział Lupin z uśmiechem. – Profesor Dumbledore uważa, że byłoby mądrze, by zrobić Harry’emu kilka lekcji zaawansowanej obrony, co jest dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę jego historię.
Oczy Hermiony rozszerzyły się w szoku.
- D-dodatkowe lekcje? – wyjąkała, po czym odwróciła się do Harry’ego. – Będziesz miał dodatkowe lekcje? Oh! Możemy dołączyć? Moglibyśmy skorzystać z praktyki, zwłaszcza po ostatnich dwóch latach. Proszę, och, proszę! Szansa, by nauczyć się, jak się właściwie bronić jest po prostu zbyt dobra, by z niej zrezygnować!
Harry i Ron jęknęli. Oboje wiedzieli, że teraz Hermiona nie cofnie się przed niczym, by być częścią tych lekcji.
- Naprawdę nie powinien pan tego mówić, profesorze – powiedział Harry cicho. – Ulubionym miejscem Hermiony jest biblioteka. Zapisała się na każdy przedmiot jaki istnieje.
Profesor Lupin skrzywił się.
- Przepraszam – powiedział szczerze.
^^^
Wydawało się, że Hermiona jest w niebie, gdy ona i profesor Lupin omawiali plany na nadchodzący rok. Wiedząc, że nie należy przerywać Hermionie, kiedy jest w swoim żywiole, Harry i Ron rozsiedli się na podłodze i grali w szachy, podczas gdy Ginny obserwowała ich w milczeniu. Z perspektywy czasu, profesor Lupin zrobił Harry’emu przysługę. Hermiona była teraz tak pogrążona w sprawach szkolnych, że nie pytała Harry’ego o lato. Było jasne, że Ron nie wiedział, co powiedzieć, a Ginny była zbyt nieśmiała, by zapytać.
Około popołudnia zaczął padać deszcz. Hermiona w końcu porzuciła narzucanie się i teraz czytała jedną z jej wielu książek, Ron i Ginny opowiadali Harry’emu o podróży do Egiptu, a profesor Lupin analizował swoje notatki do lekcji. Harry musiał się roześmiać, gdy usłyszał, że Fred i George próbowali zamknąć Percy’ego w piramidzie. Nie miał nic przeciwko nowo zadeklarowanemu Perfektowi Naczelnemu. Percy był tylko trochę zbyt surowy. Oczywiście z Fredem i Georgem jako braćmi, Harry zakładał, że ktoś musiał być ich przeciwieństwem.
Drzwi przedziału otworzyły się szybko, sprawiając, że Ginny i Hermiona podskoczyły. Trzech chłopców stanęło w progu. Jeden stał pośrodku i tym liderem był Draco Malfoy. Był otoczony przez jego kumpli, Vincentego Crabbe’a i Gregory’ego Goyle’a, którzy zawsze wydawali się wspólnie korzystać z mózgu. Jak chłopcy potrafili zdawać ich lekcje to nadal było tajemnicą. Cała trójka była ze Slitherinu, więc naturalnie byli rywalami czwórki Gryfonów z przedziału.
- No, no – wycedził Malfoy swoim zwykłym leniwym głosem. – Czyż to nie Bliznowaty, dwa Rudzielce i Szlama. Co się stało, Potter? Jesteś teraz tak przerażony, że potrzebujesz opiekunki?
Harry przewrócił oczami i powstrzymał chęć przeklnięcia rywala.
- Ciebie? – spytał z irytacją. – Raczej nie.
- Malfoy? – spytał Lupin z ciekawością i zrozumienie zalało mu twarz. – Ach tak, Draco Malfoy, syn Lucjusza Malfoya. Widzę, że twój ojciec przekazał ci swoje ideały. Jednak radzę powstrzymać się od używania takiego języka i szanować prywatność innych ludzi, wracając do swojego przedziału.
Malfoy uśmiechnął się szyderczo do mężczyzny.
- A kim ty jesteś, by mi rozkazywać? – zapytał.
Ron uśmiechnął się.
- To profesor Lupin – powiedział z dumą. – Jest nowym nauczycielem Obrony. Gratulacje Malfoy. Udało cię się zrobić złe wrażenie jeszcze przed Ucztą Powitalną. Nawet Fred i George jeszcze tego nie osiągnęli.
Policzki Malfoya poróżowiały ze wstydu. Nie będąc w stanie pomyśleć o ripoście, jedyne, co mógł zrobić, to wyjść razem z Crabbem i Goylem. Gdy tylko drzwi przedziału się zamknęły, Ron, Hermiona i Ginny parsknęli śmiechem. Harry nie potrafił do nich dołączyć. Ponownie zaczął wyglądać przez okno. Podjął decyzję. Nie chciał powiedzieć nikomu o tym, co się działo latem. Nie mógł dać szansy Malfoyowi na dowiedzenie się jakoś i ośmieszenie go. Profesor Snape był wystarczającym złem.
Podróż na północ została kontynuowana, ale była to już raczej spokojna podróż. Deszcz padał silniej, a ciemne teraz niebo sprawiło, że atmosfera stała się trochę bardziej przerażająca. Zerwał się wiatr, powodując silne wycie, które sprawiło, że wszyscy stali się nerwowi. Było jasne, że wszyscy myśleli o jednej rzeczy: im szybciej znajdą się w Hogwarcie, tym lepiej.
Jednak ich przejęcie skończyło się, gdy pociąg zaczął zwalniać i ostatecznie się zatrzymał. Wszyscy odwrócili się do profesora Lupina, który powoli wstał i wyciągnął różdżkę.
- Wasza czwórka niech się nie rusza – powiedział po czym spojrzał na Harry’ego. – Nie wpuszczaj tutaj nikogo i niczego.
Harry miał skinąć głową, kiedy znajome uczucie intensywnego zimna wypełniło jego ciało. Walczył z oddechem, gdy złapał się za klatkę piersiową. Nie, nie proszę, nie! Nie mogą być tutaj! Jego ciało zaczęło się trząść, gdy profesor Lupin pośpieszył do jego boku. Ron, Hermiona i Ginny patrzyli w szoku. Nigdy wcześniej nie widzieli, by Harry zachowywał się w taki sposób.
Myśląc szybko, Lupin wyciągnął czekoladę i wsunął kawałek w usta Harry’ego.
- Po prostu pozwól jej się roztopić, Harry – powiedział spokojnie. – Nie skupiaj się na zimnie.
Przypominając sobie, że nie są sami, profesor Lupin szybko rozdał czekoladę trzem innym Gryfonom. – Jedzcie, możecie tego potrzebować.
Drzwi przedziału otworzyły się powoli ujawniając wysoką, zamaskowaną postać. Jej twarz była całkowicie ukryta pod kapturem. Profesor Lupin szybko wstał i wycelował różdżką w stworzenie. Całe ciepło, które dała Harry’emu czekolada, już zniknęło. Nie mógł oddychać. Znajomy głos wypełnił jego uszy, ale tym razem coś mówił.
Nie Harry, proszę nie, weź mnie, zabij mnie zamiast...
Ciepła dłoń dotknęła jego czoła, podczas gdy kolejny kawałek czekolady został umieszczony w jego ustach, wyciągając Harry’ego z zimna. Otwierając oczy, Harry spojrzał w górę, by zobaczyć profesora Lupina, Rona, Hermionę i Ginny patrzących na niego z niepokojem. Łza uciekła z jego prawego oka, kiedy odwrócił wzrok. Teraz wiedział, do kogo należał ten głos.
- Mamo – powiedział cicho.
Lupin złapał lewe ramię Harry’ego.
- Co powiedziałeś? – zapytał.
Harry spojrzał na przyjaciela jego rodziców z niepłynącymi łzami w oczach.
- Słyszałem mamę – powiedział drżącym głosem. – Błagała Voldemorta, by zabił ją, zamiast mnie.
Rozległ się gwizd i pociąg ruszył. Ron, Hermiona i Ginny usiedli naprzeciw Harry’ego, podczas gdy Lupin usiadł obok nastolatka i objął go ramieniem. Harry jak zwykle spiął się na początku, ale potem się zrelaksował. Jego najgorsze wspomnienie. Teraz wiedział, że jest to Halloweenowa noc, gdy Voldemort zamordował jego rodziców.
Drzwi przedziału otworzyły się ponownie i profesor Flitwick wsunął głowę.
- Czy wszystko w porządku? – spytał, po czym zauważył Harry’ego i westchnął. – Jak blisko byli tym razem?
Ron, Hermiona i Ginny spojrzeli na Harry’ego z szeroko otwartymi oczami, ale milczeli. Harry nawet ich nie zauważył. Wciąż drżał, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Czuł, że jego ciało powoli się rozgrzewa, ale w jego umyśle wciąż rozbrzmiewał głos jego matki. Miała teraz głos.
- Był dokładnie tam, gdzie stoisz – odpowiedział profesor Lupin. – Czy rozmawiałeś już z konduktorem?
Flitwick skinął głową.
- Sprawdziłem również kilka przedziałów – powiedział. – Kilku studentów było nieco wstrząśniętych, ale poza tym wszystko wydaje się być w porządku. – Podszedł do Harry’ego i położył delikatnie dłoń na ramieniu chłopca. – Nie skupiaj się na wspomnieniach, Harry. Spróbuj pomyśleć o czymś szczęśliwym, czymś z teraźniejszości.
- Cóż, jesteśmy prawie na miejscu – powiedział profesor Lupin do trzech gapiów. – Powinniście zmienić swoje szaty.
Hermiona wstała pierwsza, ale wahała się ruszyć dalej. Było jasne, że ma pytania, ale boi się je zadać.
- Profesorowie, co to było? – zapytała nerwowo.
- To był dementor – powiedział profesor Flitwick. – Strzegą więzienia Azkaban i przeszukiwali pociąg, by znaleźć Syriusza Blacka.
Harry w końcu przestał się trząść, ale nadal czuł się słabo. Zauważył, że profesor Lupin oferuje mu kolejny kawałek czekolady i przyjął go z wdzięcznością. Efekt był natychmiast w momencie, gdy Harry włożył kawałek do swoich ust. Prawie czuł się normalnie. Cóż, był tak blisko normy, jak można było być po usłyszeniu swojej matki błagającej o jego życie.
Ron, Hermiona i Ginny wyszli, by się przebrać, a za nimi podążył profesor Flitwick, który musiał sprawdzić resztę przedziałów. Zarówno Harry i profesor Lupin siedzieli w ciszy do końca podróży. Żaden nie wiedział, co powiedzieć, jeśli naprawdę jest coś do powiedzenia. Jak można pocieszyć kogoś w takiej sytuacji? Nie można. Wszystko, co można zrobić, to być tam dla tego, kto cię potrzebuje.
W chwili, gdy przybyli na stację, Harry zauważył, że czarodzieje stali na posterunku w każdym miejscu. Harry został poinformowany o tym z wyprzedzeniem i że to tylko środek ostrożności, ale to nadal było trochę stresujące. Profesor Lupin pozostał przy boku Harry’ego, gdy opuszczali pociąg wraz z Ronem, Hermioną i Ginny. Szepty wybuchły, gdy tylko studenci spojrzeli na Chłopca, Który Przeżył. To sprawiło, że Harry poczuł się wyjątkowo skrępowany tym, że tak wiele ludzi na niego patrzy, pomimo tego, jak bardzo starał się to ignorować.
Profesor Flitwick dogonił grupę, gdy dotarli do co najmniej stu bezkonnych powozów. Czując się teraz bardzo niewygodnie uwagą, która była na nim skupiona, Harry pozwolił pokierować się profesorowi Lupinowi do pierwszego powozu. Zajął go z profesorem Lupinem i Flitwickiem. Ron, Hermiona i Ginny zajęli następny, zostawiając Harry’ego samego z nauczycielami.
Gdy powóz ruszył do szkoły, wyraźny zapach pleśni i słomy uderzył w nos Harry’ego, ale nie zwracał na to uwagi. Kiedy dotarli do bram, w Harry’ego uderzyła kolejna fala zimna i powoli cofnął się w stronę profesora Lupina. Zamknął oczy, a gdy chwytając się za pierś nigdy nie zauważył, że profesor Lupin delikatnie pociera jego plecy w pocieszający sposób. Ruszając do zamku, powóz nabrał prędkości, aż gwałtownie się zatrzymał.
Profesor Filtwick wysiadł pierwszy. Profesor Lupin ruszył się, by za nim iść, ale zauważył, że Harry nadal jest w tej samej pozycji. To było prawie tak, jakby chłopak był spetryfikowany.
- Harry, wszystko w porządku – powiedział Lupin łagodnie. – Jesteś bezpieczny, z powrotem w Hogwarcie.
Harry powoli spojrzał na Lupina i pokiwał głową ze zrozumieniem. Naprawdę zaczynał nienawidzić tego, jaki dementorzy mają na niego wpływ. Nie chciał słuchać, jak jego matka błaga Voldemorta. Strach w jej głosie wywoływał dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa. Ruszając za profesorem Lupinem i profesorem Flitwickiem, Harry starał się skupić na teraźniejszości, jak mu poradzono, ale miał z tym trudność. Bezmyślnie wszedł po stopniach i przez duże, dębowe drzwi frontowe do Sali Wejściowej.
- Potter! Granger! – krzyknął znajomy głos mimo paplaniny uczniów wychodzących z powodów. Kiedy Harry w końcu spojrzał w górę zauważył, że zbliża się profesor McGonagall. Szybko zerknęła na profesora Lupina, po czym spojrzała na Harry’ego z sympatią.
- Pani Pomfrey cię oczekuje, Potter – powiedziała cicho, po czym odwróciła się do Hermiony. – Panno Granger, proszę za mną.
Harry chciał protestować i nalegać, że wszystko jest w porządku, ale profesor Lupin uciszył go spojrzeniem. Harry sfrustrowany, parsknął, gdy niechętnie ruszył za Lupinem do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey czekała na niego. Szybko przebadała go, nawet nie słuchając protestów Harry’ego. Przyjął kilka eliksirów i zanim Harry się obejrzał pochłonęła go ciemność.

*Head Boy to Prefekt Naczelny, a Bighead znaczy zarozumialec, ważniak. Bliźniacy śmieją się, że chcą spuścić powietrze z jego „wielkiej głowy”. Jest to gra słów trudna do przetłumaczenia. Mam nadzieję, że dałam radę i jakoś to brzmi :D

6 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie! Jest świetne. Szkoda tylko, że pojawia się tak rzadko. Mam do Ciebie pytanie: Czy mogłabym to tłumaczenie dodać na Wattpadzie? Wiem, że twoja historia również jest tam udostępniana.
    Życzę powodzenia w dalszym tłumaczeniu.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że mogłabym dodawać na Wattpad, bo w sumie nie ma tak wielu rozdziałów. Podam link w zakładce o Nocnym Strażniku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    świetnie, tak już widzę te dociekania, Malfloy z różowymi policzkami :) bosko
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Uch... Raczej nikt nie lubi wpływu dementorów... Chociaż Harry i tak ma gorzej, tak myślę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, już widzę te wszelkie dociekania... a Malfloy z różowymi policzkami, naprawdę bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, och już widzę te wszelkie dociekania... a Malfloy z różowymi policzkami...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń