Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 20 września 2017

NDH - Rozdział 49


Ostatecznie Snape zdecydował nie rozmawiać z Albusem.
Podczas gdy był całkiem pewny, że dyrektor chciałby wiedzieć, że chłopiec, który przeżył zdaje się wykazywać pierwsze symptomy poważnej choroby psychicznej, Snape nie był tak pewny, czy mądre było już teraz dzielić się tą informacją. Nie otrzymał jeszcze formalnej opieki nad chłopcem, a gdy Harry będzie miał formalnie zdiagnozowany problem, nieważne, czy jego korzenie były mugolskie czy magiczne, szanse, że to się stanie będą minimalne. Nie, Harry zostanie wplątany w każdy program, który Albus uzna za najlepszy do wyleczenia chłopca, a Snape nie był chętny ryzykować ponownie osądu Dumbledore’a. Lepiej poczekać, aż zakończy się formalna adopcja, a wtedy będzie mógł szybko zabrać Harry’ego na badania – może gdzieś za granicę – przed podjęciem decyzji, co robić i komu powiedzieć.
To tylko oznaczało, że musiał bliżej obserwować chłopca, żeby mógł dostrzec pogarszające się objawy. Przekonał Minervę, by dawała chłopcu dodatkowe lekcje transmutacji pod pretekstem, że chłopiec pokazał wyjątkową obietnicę. Była sceptyczna, ale zgodziła się. Powiedział Harry’emu, że były to przygotowania do jego lekcji animagii z Syriuszem, gdy będzie starszy, a bachora zakochał się w tym pomyśle.
To oznaczało, że większość czasu, Harry był pod okiem członka kadry lub prefekta, a Snape dalej asekurował się proszeniem Hagrida, żeby miał na chłopca oko. Jak oczekiwał, półolbrzym był podekscytowany perspektywą spędzania czasu z Harrym, a Harry zdawał się w niewytłumaczalny sposób uwielbiać przygłupa i jego nadmiernie śliniącego się psa gończego. Zwykle jakieś inne dzieci towarzyszyły Harry’emu w odwiedzinach chatki Hagrida, ale okazjonalnie Harry przychodził sam, gdyż wtedy łatwiej było wsunąć niejadalne, kamiennie twarde ciastka Kłowi, żeby Hagrid nie zauważył.
Oczywiście, podczas gdy Hagrid bez wątpienia oddałby Harry’emu życie, jego osądy często pozostawiały wiele do życzenia.
- Tato! Zgadnij, gdzie dzisiaj zabiera mnie Hagrid!
Snape zmarszczył brwi w kierunku bachora, który właśnie wpadł do jego dotychczas cichych kwater.
- Dobry wieczór, panie Potter.
- Och, przeprasza. Cześć, tato. Miałeś dobry dzień?
- Ta…
- Zgadnij, gdzie zabiera mnie dzisiaj Hagrid!
- Zakładam, że starasz się poprosić o zgodę o to, żeby Hagrid mógł cię gdzieś dzisiaj zabrać?
Harry przewrócił oczami.
- Och, tatoooo! – jęknął. – Nie utrudniaj tego! Wiesz, że w końcu powiesz tak.
- Nie mam takiego przekonania, panie Potter, a przy każdym nieprzyzwoitym wybuchu, jeszcze bardziej zmniejszasz szanse na taki rezultat – powiedział posępnie Snape.
Harry zadrżał i rzucił się na kanapę naprzeciw ojca, nie mniej skonsternowany.
- Dobrze. W porządku. Po prostu ci nie powiem!
- Harry Jamesie…
- Dobra, dobra – Harry poddał się. – Zabierze mnie do Zakazanego Lasu, żeby zobaczyć na maleńkie  jednorożce! Czy to nie świetnie?
Snape zmarszczył brwi.
- Do Zakazanego Lasu? Nie sądzę, żeby to było właściwe miejsce na wycieczkę dla pierwszaka. Niebezpieczeństwa Lasu…
- Och, tato! – Harry wyrzucił ramiona z irytacji. – Przecież nie pójdę sam! Będę z Hagridem, pójdziemy za dnia i będziemy szukać jednorożców, nie jakiś Mrocznych stworzeń. Proszę, powiedz, że mogę iść, proooooooszę?
W ciągu najbliższych dziesięciu minut, Snape odkrył, jak mogło być nieprzyjemne nużące dokuczanie jedenastolatka.
- Och, w porządku! – wybuchnął w końcu. – Możesz iść, ale jeśli usłyszę, że nie zrobiłeś dokładnie tego, co kazał ci Hagrid, będziesz pilnowany przez resztę roku. Rozumiesz?
Wygrywając, Harry uśmiechnął się promiennie z radością.
- Dobrze, tato – odpowiedział posłusznie.
Drogie Kroniki Nauki Czarodziejskiej, pomyślał z urazą Snape.  Chciałbym zaproponować dochodzenie w sprawie wycieńczającej mocy dziecięcych jęków na system nerwowy dorosłych. Jako ktoś, kto skutecznie wytrzymywał kary Czarnego Pana, włącznie z powtarzającymi się atakami Cruciatusa, nie potrafiłem jednak wytrzymać jęczenia nastolatka. Sugeruję, że pewnie te dźwięki zawierając jakiegoś rodzaju mieszaninę kontroli umysłu i stymulatorów receptorów bólu. Proszę to zbadać i doradzić, czy są jakieś metody ochronne, od noszenia kapeluszy z folii aluminiowej do uderzenia siebie kijem do nieprzytomności.
^^^
Harry stwierdził, że Zakazany Las jest jednym z najbardziej ekscytujących miejsc, w jakich był, choć widząc rozmiar niektórych sieci akromantul, czuł lekkie mdłości. Postanowił nie dzielić się tą częścią przygody z Ronem, bo inaczej rudzielec obudzi całe dormitorium swoimi koszmarami.
Mimo to, biegnąc obok Hagrida, łatwo było poczuć i niezniszczalnym. Nie tylko z powodu niesamowitej wiedzy olbrzyma o mieszkańcach Lasu, ale dodatkowo był z większością z nich w dobrych stosunkach.
- Więc, jak ci się podoba w szkole, Harry? – zapytał w końcu Hagrid, gdy ostatecznie skończyły mu się nowe rzeczy, które mógłby pokazać chłopcu.
- Uwielbiam ją! – wykrzyknął Harry, praktycznie tańcząc pod ramieniem Hagrida.
Półolbrzym posłał mu zadowolone spojrzenie.
- Więc dobrze sobie radzisz na zajęciach? Nauczyciele nie krytykują cię za bardzo? Zdobywasz przyjaciół i w ogóle?
Harry pokiwał energicznie głową.
- Mam całe mnóstwo przyjaciół, choć Ron był moim pierwszym – dodał skrupulatnie. – I lubię wszystkich nauczycieli – cóż, przynajmniej teraz. Naprawdę nie lubiłem profesora Quirrella albo Umpi… eee, profesor Umbridge, ale teraz odeszli i dyrektor uczy OPCM-u, przez co jest zabawnie. – Harry zachichotał. – Jednak strasznie złości mojego tatę, ponieważ daje nam cytrynowe dropsy na równi z punktami, kiedy zrobimy coś dobrze, a mój tata nie lubi, kiedy jem zbyt wiele słodkości, ale również nie może też nakrzyczeć na dyrektora. – Harry wyszczerzył się do Hagrida.
Hagrid wybuchnął śmiechem.
- Och, rozumiem, w porządku. Dyrektor czasami doprowadza profesora Snape’a do szaleństwa. – Urwał, posyłają Harry’emu zmartwione spojrzenie. – I Harry, powiedziałbyś mu, gdybyś nie dogadywał się z profesorem Snapem, prawda? Bo widzisz, tak jakby to ja zaprowadziłem cię do czarodziejskiego świata, więc czuję się jakby odpowiedzialny za ciebie. Dogadujecie się, prawda?
Harry skinął głową.
- Jest świetny, Hagridzie – naprawdę! Naprawdę dobrze o mnie dba. Znaczy, nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzić i pozbędzie się każdego, kto spróbuje – te inne dzieciaki z Ravenclaw, Quirrell, szczur, który zdradził moich krewnych, potem Umpicz i nawet ten dziwny skrzat domowy Zgrabek – sprawił, że wszyscy odeszli. I dzięki niemu dyrektor obiecał, że nigdy nie odeśle mnie z powrotem do Dursleyów, bez względu na wszystko, dał mi najfajniejsze prezenty na Święta i jest po prostu najlepszym tatą na świecie! Wiedziałeś, że pomagał mi nawet, gdy byłem dzieckiem? Tak było! Szpiegował Voldesnorta, żeby moi rodzice i ja byliśmy bezpieczni! I…
Hagrid rozpromienił się, gdy Harry radośnie paplał o tym, jak wspaniały jest profesor Snape. Z tego, co słyszał, biedny chłopiec miał się okropnie z mugolami, ale jeśli jego błyszcząca twarz była jakąkolwiek wskazówką, to wszystko było przeszłością. Wtedy Kieł zaszczekał, wskazując, że złapał ślad stada jednorożców i olbrzymi mężczyzna oraz mały chłopiec przyspieszyli, by go dogonić.
Za nimi, unosząc się pomiędzy poskręcanymi drzewami Lasu, bardziej cielesny niż chmura, cień Lorda Voldemorta zatrząsł się z wściekłości.
Wystarczające już było to, że szczeniak odpowiedzialny za jego obecny niematerialny świat wciąż był wśród żywych. Upokarzające było myślenie, że ten mały potwór pomógł mu zniknąć po raz drugi, osłabiając go tak bardzo, że mógł jedynie unosić się nad jednorożcami, pustosząc ich mózg tak mocno, że mógł stać się cielesny na tyle, by pożywić się na nich. Ale słysząc, jak został zdradzony przez jednego ze swoich śmierciożerców…! To była koronna zniewaga i sam Voldemort przysiągł, że zobaczy za to swoją zemstę.
Ten zdrajca Snape, nie zadowolony ze szpiegowania Dumbledore’a, stał się teraz opiekunem tego samego przyrządu, który zniszczył jego zaprzysięgłego Lorda. Nie było przekleństwa na tyle bolesnego, żadnej śmierci aż tak odrażającej, która byłaby wystarczająca dla zdrajcy jego wielkości.
Oczywiście, nawet gdyby takie było, sam Voldemort nie był w stanie rzucić żadnego zaklęcia – całą jego moc pobierało tylko przylgnięcie do tej niesatysfakcjonującej formy pół-życia. Ale daleki był od bezsilności.
- Nagini, moje zwierzątko – syknął. – Chodź do mnie, moja kochana. Mam dla ciebie zadanie…
- Tak, panie? – odpowiedział wielki wąż, posłusznie wyślizgując się z gniazda w zawalonym drzewie. Magiczne węże nie były zbytnio przejęte chłodem, ale Nagini wciąż wolała nie wychodzić na śnieżny, zimowy krajobraz, jeśli mogła tego uniknąć. Wezwanie jego mistrza było jednak potężne, a po tym, jak Voldemort był zmuszony opuścić ciało Quirrella, przywołał ją.
Zbyt słaby, by opuścić najbliższe otoczenie Hogwartu, wiedział, że potrzebuje sojuszników do pomocy, ale w jego osłabionej kondycji, nie ośmielał się ufać nikomu, oprócz jego najbardziej lojalnych zwolenników. Niestety, Bellatrix Lestrange wciąż była uwięziona w Azkabanie – Voldemort nie był zadowolony, że jej kretyński kuzyn zdołał uciec, a Bella, którą dotychczas uważał za najbardziej zaradną czarownicę, wciąż pozostawała więźniem dementorów.  Voldemort pocieszył się myślą, że wypuszczenie jego zwolenników z Azkabanu będzie jego pierwszym ruchem, kiedy powróci do pełni mocy, a Bella była już tak stuknięta, że było nieprawdopodobne, że dementorzy zdążyli zrobić jej coś w międzyczasie.
Peter Pettigrew, podczas gdy nigdy nie był tak… zaangażowany… jak Bellatrix, niemniej jednak był rozsądnym drugim wyborem. Był zbyt tchórzliwy, by czegokolwiek spróbować, nawet mimo że Czarny Pan był zbyt słaby, by w tym momencie się ujawnić. Ale zanim Voldemort zdołał wezwać szczura z pobliskiego zamku, usłyszał o śmierci Pettigrew od małych hogwardzkich bachorów bawiących się na krawędzi Lasu. Nie wiedział, że Snape, ten drań, był odpowiedzialny za śmierć czarodzieja, ale teraz zostało to przyznane, przez samego Harry’ego Pottera, Voldemort zaczął jeszcze bardziej płonąć z potrzeby zemsty.
Nie mógł ufać żadnemu śmierciożercy wciąż będącemu na wolności, jak Lucjuszowi Malfoyowi. Jedynym sposobem, w jaki Malfoy zdołał pozostać na wolności było zrzeczenie się Czarnego Pana i/lub twierdzenie, że przez cały czas był niechętną marionetką. Podczas gdy Voldemort mógłby docenić przebiegłość mężczyzny, korzystającej ze skłonności Dumbledore’a do dawania innym drugiej szansy, co nie oznaczało, że mógł ufać Malfoyowi, biorąc pod uwagę jego aktualną słabość. Lucjusz najwyraźniej był zajęty jego własnymi interesami i jeśli myślał, że mógłby wykorzystać obecną sytuację Czarnego Pana, by z nim skończyć, zrobiłby to. Nie, Lucjusz Malfoy nie był kimś, na kim się polega, przynajmniej nie do czasu, aż Voldemort nie będzie w stanie rzucić na niego Crucio, aż nie będzie lojalny.
Voldemort zazgrzytał swoimi nieistniejącymi zębami, kiedy pomyślał, że, nie tak dawno temu, mógłby zwrócić się do samego Snape’a, jako jednego z najbardziej zaufanych śmierciożerców. Gdyby ten mały idiota nie przeszedł tuż obok niego, bezmyślnie paplając o zdradzie Snape’a, Voldemort mógłby nigdy nie dowiedzieć się o stopniu przewrotności jego sługi. Cóż, teraz, gdy wiedział, coś z tym zrobi.
Mógł zabić Snape’a w spektakularnie brunatny i bolesny sposób, nie zostawiając żadnych wątpliwości w innych umysłach, kto jest za to odpowiedzialny. To powinno przywrócić poczucie strachu do umysłów tych głupich owiec, które były czarodziejską publiką, nie wspominając o kilku mniej wiernych śmierciożercach. Po kilku bardziej przerażających morderstwach, nawet ktoś taki, jak Lucjusz Malfoy pomyśli dwa Ray, zanim będzie naśladować zdradzieckie zachowanie Snape’a.
- Nagini, moja silna i nieustraszona, mam dla ciebie ważne zadanie. Słuchaj uważnie, kiedy będę opowiadać ci o zamku Hogwart, żebyś mogła wślizgnąć się do środka i rozdzielić sprawiedliwość brudnemu zdrajcy…

CDN…



5 komentarzy:

  1. Jak można przerwać w takim momencie protestuje rozdział jak zawsze super Harry męczący Severusa to takie czułe i rodzinne profesor który naprawdę mocno angażuje się w role ojca mimo że adopcja nie została ukończona i kombinuje ślizgońskie plany ochrony syna i paplający Harry który nie ma pojęcia że zaradza tajemnice a las "słucha" wspaniały gajowy Hagrid którego ja uwielbiam a i czarny pan jako nie widzialna chmurka dymu w formie czaszki z wężem tak sobie go wyobrażam i nagini myślał że w zakazanym lesie Harry ujawni swoja umiejętność rozmowy z wężami co pozwoli rozwikłać kwestie bazyliszka bo wiadomo że to jego słyszy Harry już sobie wyobrażam rozmowę chłopca z nagini "cześć jesteś wielkim wężem ale nie możesz zjeść mojego taty" i reakcja Severusa na wężowa mowę w wykonaniu syna będzie ciekawa czy Harry ją uśmierci czy zrobi to Severus ach nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału poczytamy zobaczymy życz zdrowia sił do tłumaczenie dziękuje za ten rozdział jesteś wspaniała pozdrawiam Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Sev już wie, że Harry jest wężousty...

      Usuń
  2. Hm, no właśnie, Harry się zachował bardzo lekkomyślnie, paplając o zdradzie Severusa. I Severus też się zachował lekkomyślnie, skoro mu tego nie zabronił opowiadając o tym... Zwłaszcza, że Sev przecież wiedział, że Voldzio kiedyś wróci, bo Drops od początku się tego spodziewał. Kurcze, robi się gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. O... kurna...
    Szlag, kolejny wielki wąż im do kompletu potrzebny, tak jakby bazyliszek (choć wciąż nie odkryty) nie był wystarczającym problemem... Kurrna, no...
    Heh... ale muszę przyznać, że mentalny list Seva jak zawsze genialny... To są za każdym razem jedne z moich ulubionych momentów :D
    Ale, kurrde, serio robi się coraz gorzej... Mam nadzieję, że szybko dojdą do tego, co się dzieje, zarówno z bazyliszkiem (i zamieszaną w to Pansy), jak i Voldziem...

    Pozdrawiam, życzę WENY, CZASU i CHĘCI~!! ;D
    ~Daga ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, och tak Severus długo nie mógł znieść jojczenia, wspaniale że stara się o adopcję Harreho... o nie, o nie Voldemott wie o zdradzie Severusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń