Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 20 lutego 2019

CP - Rozdział 11 - Cena kłamstw



Następnego wieczora Harry znalazł się sam w Pokoju Życzeń. Nowa grupa naukowa Hermiony już się tworzyła, co wywoływało u niego nerwowość, więc musiał znaleźć sposób, by dać jej ujście. Naprawdę nie chciał o niczym myśleć, Harry zakrył oczy opaską i zaatakował wypełnione piaskiem worki, wiszące spod sufitu. To zmuszało Harry’ego do utrzymania czystego umysłu, żeby mógł usłyszeć dźwięk zlatujących worków.
Pokój zdawał się rozumieć, czego chciał; zrzucał worki z piaskiem, gdy najmniej się tego spodziewał. Harry poruszał się instynktownie, wykorzystując sztylet sai, żeby zaatakować  wory, jakby były przeciwnikami. Wkrótce podłoga wokół niego pokryła się piaskiem, co utrudniało mu szybkie ruchy bez utraty równowagi. Opadając na kolano, Harry schylił się, by uniknąć uderzenia przez kolejny spadający worek. Ułożył inaczej sai do swojej prawej ręki, przekręcając się na plecy i zrywając na nogi, jednocześnie rozcinając worek. Słysząc kolejny nadchodzący z lewej, Harry podskoczył, okręcając się w powietrzu, aż jego stopa spotkała się z workiem, odsyłając ją w tył. To dało mu czas na pewne wylądowanie na nogi, nim odwrócił się szybko, by mógł uderzyć torbę w chwili, gdy znajdzie się w jego zasięgu.
Odgłos piasku spadającego na podłogę wypełnił jego uszy, jak również skrzypnięcia niemal pustych teraz worków. Nagle usłyszał szum i wiedział, że kolejny worek nadchodzi z prawej. Przerzucając sai do lewej, Harry rzucił do w worek, wysyłając go w przeciwnym kierunku. Wymamrotał Finite, po czym sięgnął do opaski, zatrzymując się w połowie działania, gdy nagle poczuł, że jest obserwowany.
Jego ciało natychmiast spięło się i mocno ścisnął w dłoni pozostałe sai. Nikt poza Ronem i Hermioną nie wiedział o tym miejscu, może poza kadrą nauczycielską. Ale to nie oznacza, że nikt inny nie mógł znaleźć tego miejsca. Instynkt przejął kontrolę, więc Harry szybko odwrócił się i rzucił zachowany sai w stronę zagrożenia, ściągając opaskę i odwracając się do miejsca, gdzie zostawił różdżkę. Rozległo się głośne szczęknięcie, ostrzegając Harry’ego, że sai uderzył w coś twardego. Wyciągnąwszy rękę, Harry cicho przywołał kawałek drewna z rdzeniem z pióra feniksa i całkowicie odwrócił się do zagrożenia…
… i natychmiast jęknął, gdy zobaczył dużą grupę zamazanych uczniów w drzwiach, a rzucony przez niego sai wbił się w ścianę tuż nad głową Rona (włosy Rona były nie do pomylenia). Naprawdę powinienem zamknąć drzwi. Do rana będę na ustach całej szkoły. Nie mówiąc ani słowa, Harry podszedł do małego stolika, wziął okulary i nałożył je. Następnie chwycił kaburę na różdżkę i również ją założył, po czym odwrócił się do tłumu, patrząc bezpośrednio na Hermionę, która tym razem wyglądała na nerwową.
- Jeśli chciałaś wykorzystać pokój, Hermiono, powinnaś mi była powiedzieć – powiedział spokojnie.
Hermiona wyjęła różdżkę i nerwowo rzuciła Finite Incantatem.
- Cóż, um… pamiętasz grupę, o której ci mówiłam, prawda, Harry? – zapytała niepewnie. – No, myślałam, że skoro już tu jesteś, moglibyśmy omówić kilka spraw… jeśli ci to nie przeszkadza.
Harry spojrzał na Hermionę sceptycznie. To, że musiała przerwać zaklęcie, było dowodem, że Hermiona miała coś w zanadrzu.
- Naprawdę? – zapytał, chowając różdżkę. – I dlatego rzuciłaś zaklęcie wyciszające, żebym nie mógł cię słyszeć? Nie sądzę. Może tym razem powiesz prawdę?
- To jest prawda, Harry – nalegał Ron. – Nie chcieliśmy cię rozpraszać. Powiedziałeś nam, że idziesz tu oczyścić umysł. Nie sądziliśmy, że będziesz robić… eee… cóż… cokolwiek robiłeś. Co robiłeś? Wiesz, że prawie uderzyłeś mnie tym… tym czymś?
- Szkoda, że nie trafił – wymamrotał Fred do George’a, przez co kilka osób zachichotało.
Harry tylko potrząsnął głową i zamknął oczy, koncentrując się na miejscu, w którym byłoby dostatecznie dużo miejsca siedzącego dla wszystkich. Kilka sapnięć sprawiło, że Harry otworzył oczy i zobaczył, że jest teraz na środku przytulnego pokoju, który mocno przypominał pokój wspólny Gryfonów. Chrząknięcie Hermiony ocaliło Harry’ego przed mówieniem czegokolwiek.
- Zajmijcie wszyscy miejsca, a będziemy mogli zacząć – powiedziała Hermiona, brzmiąc na lekko nerwową. Wszyscy podeszli do foteli i sof, cicho do siebie szepcząc. Hermiona przeszła do środka pokoju, podczas gdy Harry odsunął się do tyłu, z dala od spojrzeń innych.
Rozejrzawszy się po pokoju, Harry zauważył Neville’a, Deana, Seamusa, Lavender, Parvati, Ginny, Colina i Dennisa Creevey, Lee Jordana razem z gryfońską drużyną Quidditcha, , Padma Patil (bliźniacza siostra Parvati), Cho z kilkoma jej zwykłymi przyjaciółkami, dziewczynę z włosami koloru brudnego blond sięgającymi niemal pasa, którą widział kilka razy z Ginny, Terry’ego Boota, Anthony’ego Goldsteina, Michaela Cornera z Rawenclawu oraz Ernie’ego Macmillana, Justina Finch-Fletchleya, Hanneh Abbott i kilku innych z Hufflepuffu, których Harry nie rozpoznawał. Wyglądało na to, że Hermiona była bardzo zajęta.
Hermiona spojrzała na Harry’ego, po czym odchrząknęła.
- Cóż, jesteście tu wszyscy, ponieważ chcecie się właściwie bronić – zaczęła. – Niezależnie od tego, w co wierzymy, to, co się stało w pociągu jest dowodem, że gdzieś tam jest więcej niż jedno zagrożenie. Bzdury, których uczy nas profesor Umbridge nie są tym, czego potrzebujemy. Musimy wziąć sprawy w swoje ręce.
Kilka osób przytaknęło.
- Więc Harry będzie nas uczył, jak walczyć, prawda? – zapytał Michael Corner.
Harry natychmiast spojrzał na Hermionę z uniesioną brwią, zakładając ramiona na klatce piersiowej. Co ona, do licha, wszystkim mówiła? Powiedział jasno, że pomoże, jeśli będzie potrzebny, ale nie mógł przewodzić grupie, którą stworzyła Hermiona. Nie mógł sobie teraz pozwolić na bycie kimś więcej.
- Harry pomoże nam  w uczeniu się zaklęć obronnych – poprawiła go Hermiona. – Nie nazwałabym tego „walczeniem”…
- Więc nie będziemy robić tego, co on właśnie robił? – zapytał blondwłosy Puchon z irytującym głosem. – Jaki jest sens, żeby nas uczył, jeśli nie możemy nauczyć się czegoś zabawnego?
- A ty jesteś? – zapytał bez ogródek Ron.
- Zachariasz Smith – powiedział Puchon, siadając prosto, – i chyba mamy prawo wiedzieć, co się naprawdę stało…
Harry odetchnął gwałtownie, a kilku uczniów skoczyło na równe nogi w tym Ron, drużyna Quidditcha i Cho.
- Nie, nie masz żadnego prawa – powiedział defensywnie Ron. – Harry nie jest tu, by zaspokoić twoją ciekawość, Smith. Jeśli masz z tym problem, możesz wyjść.
- Ale Cedric…
- … był moim przyjacielem – przerwał Smithowi Harry spokojnym głosem, ale wszyscy słyszeli, że próbuje trzymać emocje na wodzy. – Ci, którzy znali Cedrica, wiedzą, że bardzo chronił tych, o których dbał. Chroniliśmy siebie nawzajem podczas Turnieju. Nie obchodziło nas, kto wygra, póki był to ktoś z Hogwartu. Cedric był dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałem. Ci, którzy mają rodzeństwo, niech pomyślą, jak by się czuli, obserwując, jak ktoś ich morduje, a nic nie możecie zrobić, by to powstrzymać.
Harry odetchnął głęboko, patrząc zwężonymi oczami na Zachariasza Smitha. Właśnie dlatego w pierwszej kolejności nie chciał tego robić.
- Nie masz żadnego prawa czegokolwiek ode mnie żądać – powiedział spokojnie. – Nie jestem tu, by was czegoś uczyć. Zostałem poproszony, żeby wam pomóc, ponieważ mam największe szkolenie w tej dziedzinie. Teraz widzę, że to był błąd. Nie jestem tu, żeby was zabawiać historiami o koszmarach, z którymi musiałem się mierzyć w moim krótkim życiu. Naprawdę myślicie, że nie wiem, co zrobicie w chwili, gdy wyjdziecie z tego pokoju? Powiecie przyjaciołom, co słyszeliście. Powiecie im, że musiałem oglądać, jak zmusili Cedrica, żeby przed nimi ukląkł, nim uderzyła w niego zabójcza klątwa. Powiecie im, że byłem świadkiem odrodzenia Voldemorta… - kilka osób wzdrygnęło się i sapnęło z zaskoczenia, – a potem musiałem walczyć o swoje życie, które niemal straciłem.
Ron i Hermiona podeszli do boków Harry’ego. Ron położył ochronnie rękę na ramieniu Harry’ego, podczas gdy Hermiona położyła dłoń na jego ręce.
- W chwili, gdy usłyszy to Umbridge, poinformuje o tym Ministerstwo, które obwini profesora Dumbledore’a albo moich opiekunów za szerzenie plotek, które mają dyskryminować Ministerstwo i stworzyć panikę. Mam zbyt wiele do stracenia, żeby tak ryzykować.
- Harry podejmuje wielkie ryzyko pomagając nam – dodała Hermiona. – To dlatego wszystko, co mówimy, pozostaje tutaj. Czy którykolwiek z was jest w stanie stworzyć cielesnego Patronusa tylko o nim czytając? Musimy ćwiczyć; musimy się uczyć, zanim coś się stanie… albo będziemy mieli testy… w klasie czy w prawdziwym świecie. Jak wielu z was jest na tyle pewnych swoich umiejętności, żeby zmierzyć się ze śmierciożercą?
Nikt nie powiedział ani słowa. Harry widział, jak wszyscy powoli zaczynają patrzeć na niego z podziwem, czego naprawdę nie chciał.
- Posłuchajcie, wiem, że ci z rodzin magicznych mogą myśleć, że fizyczna część mojego treningu jest pociągająca, ale tak naprawdę to tylko ostatnia z możliwych opcji – powiedział szczerze. – Musiałem polegać na sztukach walki tylko dlatego, że upuściłem różdżkę. Walka wręcz sprawia, że jesteśmy zbyt blisko wroga. Jest niewiele czasu na reakcję. Utrzymując dystans, który daje nam używanie różdżki, jest większa szansa na ucieczkę.
Cisza wypełniła pokój, a wszyscy wciąż wpatrywali się w Harry’ego, co zaczęło sprawiać, że piętnastolatek czuł się strasznie niekomfortowo.
- Cóż – powiedział Fred, przerywając ciszę. – To odpowiada na pytanie. Zgodziliśmy się, żeby Harry pomagał nam z obroną. Musimy zdecydować się na czas spotkań, który nie będzie kolidował z naszymi treningami Quidditcha.
- Na razie myślę, że raz na tydzień będzie odpowiednio – powiedziała Hermiona. – Damy wam znać o dniu i godzinie. Będziemy się spotykać w tym miejscu. Chyba wszyscy widzimy, że jest bardziej niż wystarczające. – Sięgnęła do torby i wyciągnęła pióro oraz pergamin. – Musicie wszyscy spisać swoje nazwiska, żebyśmy wiedzieli, z kim się kontaktować. Pamiętajcie, że nie chcemy, żeby to się rozniosło, zwłaszcza żeby nie dotarło do Umbridge. Jest całkowicie przeciwna jakiejkolwiek praktycznej nauce.
Gryfoni natychmiast podpisali się, razem z większością Krukonów i Puchonów. Jedynymi, którzy się wahali byli Zachariasz Smith, Michael Corner i Ernie Macmillian. Ernie podpisał się po zerknięciu na przyjaciela Justina, który pokiwał zachęcająco głową, podczas gdy Smith i Corner niemal niechętnie wpisali swoje nazwiska. Chociaż nic nie powiedzieli, jasne było, że Zachariasz Smith wciąż nie jest zadowolony z tego, że Harry nie jest chętny nauczyć wszystkich, jak walczyć.
Po skończonym spotkaniu, wszyscy powoli zaczęli wychodzić, żeby nie przyciągać uwagi. Harry czekał cierpliwie, aż zostanie sam z Ronem i Hermioną, po czym natychmiast odwrócił się do niej ze zmrużonym spojrzeniem. Wiedziała, że nie chciał uwagi, a jednak zebrała dużą grupę ludzi i zaangażowała spotkanie za jego plecami. Nie miało znaczenia to, co Hermiona sądziła, że robi. Faktem było to, że wykorzystała sytuację.
Hermiona wzdrygnęła się na spojrzenie Harry’ego.
- Posłuchaj, Harry – powiedziała nerwowo. – Naprawdę mi przykro. Nie chciałam…
- Ależ chciałaś – przerwał jej Harry. – Nie jestem nauczycielem! Powiedziałem ci to! Teraz wszyscy chcą się uczyć tego, co mi zajęło ponad dwa lata, żeby to ledwie liznąć! Zmanipulowałaś wszystkimi w pokoju, ponieważ ty chcesz się nauczyć tego, co wymagane jest do zdania twoich sumów! Naprawdę sądziłaś, że ludzie nie będą chcieli wiedzieć, co się stało Cedricowi, gdy zobaczą, jak trenuję?
- Harry…
Harry uciszył Rona wściekłym spojrzeniem, nim skupił uwagę z powrotem na Hermionie.
- Czy mam ci przypomnieć, Hermiono, że potrzebujesz mnie do pomocy? – zapytał retorycznie. – Sądziłem, że rozumiesz moją potrzebę prywatności. Po czterech latach przyjaźni, myślałem, że mnie zrozumiesz, ale chyba się myliłem. Kogo obchodzi to, czego potrzebuję, kiedy to nie pokrywa się z tym, czego chce Hermiona Granger?
Łzy spływały po twarzy Hermiony, gdy próbowała powstrzymać szloch przed ucieczką z jej ust. Trudno było się zorientować, czy to dlatego, że czuła się zraniona rzeczami, które powiedział Harry czy w końcu zrozumiała, co robiła. Harry wiedział, że pewnie zachował się nieodpowiednio, ale nic nie mógł na to poradzić. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że został zraniony. Jego trening miał być tajemnicą, aby uniknąć konfrontacji i tego, że Voldemort się o nim dowie.
Ron wyraźnie nie wiedział, co sądzić, gdy nerwowo położył dłoń na ramieniu Harry’ego.
- Posłuchaj, Harry, wiemy, że sknociliśmy – powiedział. – Najpierw powinniśmy wejść i powiedzieć ci, żeby cię nie widzieli. Wiem, że spotkanie nie poszło tak, jak planowaliśmy, ale nie sądzę, by ktokolwiek próbował to znów wyciągać.
Harry strząsnął rękę Rona i cofnął się, by mógł spojrzeć na dwójkę jednocześnie.
- Jeśli którykolwiek z was znów spróbuje zrobić coś takiego jak dzisiaj, nigdy wam nie wybaczę – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Złamaliście moje zaufanie. Powodzenia w naprawianiu tego.
Harry bez słowa opuścił Pokój Życzeń, by iść do wieży Gryffindoru. Wykorzystał każdą uncję powściągliwości, by utrzymać gniew pod kontrolą, ale teraz, idąc cichym korytarzem, Harry czuł się tak, jakby miał wybuchnąć. Nigdy wcześniej nie czuł się tak zdradzony. Hermiona zawsze wydawała się tak współczująca, gdy chodziło o to, przez co przechodził. Rozumiał, że chciała się nauczyć obrony, skoro z takim trudem jej to przychodziło an zajęciach. Hermiona próbowała pomóc innym, to było jasne, ale sposób, w jaki to robiła, sprawił, że Harry czuł się wykorzystywany.
Harry niemal dotarł do wieży, gdy znajomy słodki głos dotarł do niego zza pleców, przerywając jego myśli.
- Panie Potter, trochę jest późno na błądzenie po korytarzach, czyż nie? – zapytała profesor Umbridge.
Biorąc głęboki oddech, Harry szybko spróbował się uspokoić i odwrócił się. To z pewnością była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebował.
- Właśnie wracałem z biblioteki – powiedział spokojnie Harry, po czym spojrzał na wiedźmę. – Wciąż mam kilka minut przed ciszą nocną…
- Skoro był pan w bibliotece, gdzie są pana książki? – zapytała z zaciekawieniem profesor Umbridge.
- Nie mogłem znaleźć tej, której potrzebowałem – powiedział niewinnie Harry, mając mimo wszystko nadzieję, że Umbridge kupi kłamstwo. – Ktoś inny już ją wypożyczył. A teraz jeśli mi pani wybaczy, pani profesor, mam do skończenia zadania przed jutrzejszymi zajęciami.
Uśmiech profesor Umbridge poszerzył się.
- Och, nie sądzę, panie Potter – powiedziała. – Ze wszystkich ludzi, akurat pan powinien wiedzieć, że są kary za kłamstwa. Sądzę, że zaproponuję szlaban ze mną jutro o piątej. Sugeruję, żeby przybył pan na czas. A teraz może pan iść.
Gryząc się w język, Harry skinął głową i poszedł szybko do wieży Gryffindoru. Właśnie, gdy myślał, że dzień nie może skończyć się gorzej, akurat musiał wpaść na Umbridge, by dała mu szlaban, który zmuszał go do ominięcia jutrzejszego treningu Quidditcha. Angelina nie będzie zadowolona, to było pewne. Było oczywiste, że profesor Umbridge zwyczajnie szukała wymówki, by dać mu szlaban, czekała na to od pierwszych zajęć. Tylko dlatego Harry nie protestował przeciwko niesprawiedliwej decyzji. Tylko dałaby mu kolejny.
Wchodząc do wieży, Harry zauważył, że pokój wspólny jest raczej pełny. Rozejrzał się i zobaczył Angelinę w dalszym kącie pokoju, rozmawiającą z Alicją i Katie. Zdając sobie sprawę, że najlepiej mieć to z głowy, Harry odetchnął głęboko i podszedł do koleżanek z drużyny. Katie Bell zauważyła go pierwsza i uśmiechnęła się, ale Harry nie odwzajemnił gestu. Naprawdę nie mógł się do tego zmusić.
- Harry, co się stało? – zapytała Katie, gdy Alicja i Angelina odwróciły się do niego. – Nie jesteś zdenerwowany, że zobaczyliśmy, jak trenujesz, prawda?
Harry spojrzał bezpośrednio na Angelinę, ignorując pytanie Katie.
- Chciałem ci powiedzieć, że nie będę w stanie uczestniczyć w jutrzejszym treningu. Mam szlaban z profesor Umbridge na piątą – powiedział automatycznie.
Angelina spojrzała na Katie i Alicję, nim pociągnęła Harry’ego do najbliższego fotela i zachęciła go, by usiadł. Potem uklękła przed nim i wcięła go za ręce.
- Co się stało? – zapytała łagodnie. – Jak, do licha, zdobyłeś szlaban?
Harry wzruszył ramionami, nagle czując, jak opadł na niego ciężar całego dnia.
- Znalazła mnie na korytarzu i spytała, gdzie byłem – powiedział takim samym tonem. – Skłamałem, powiedziałem, że wracam z biblioteki i dała mi za to szlaban.
Angelina pociągnęła Harry’ego do uścisku, spoglądając na Katie i Alicję bezradnie.
- Chyba nie żartowałeś z tym, że Umbridge się na ciebie uwzięła – powiedziała łagodnie. – Nie martw się, Harry. Wiem, że to nie twoja wina. – Odsuwając się, Angelina spojrzała Harry’emu w oczy i uśmiechnęła się uspokajająco. – Wyglądasz na wyczerpanego. Chyba powinieneś iść już spać.
Harry skinął głową i wyszedł do dormitorium. Wydawało się, że jego mózg całkowicie się wyłączył, każąc mu działać z przyzwyczajenia. Przebrał się, rzucił kilka zaklęć wyciszających wokół łóżka i wsunął się do środka. Był tak nieobecny, że nawet nie zauważył, kiedy Ron i Hermiona przyszli sprawdzić, co z nim, zaledwie dziesięć minut po tym jak odpłynął, bo wieść o jego niesprawiedliwym szlabanie już rozeszła się po całym pokoju wspólnym.
^^^
Następnego dnia zajęcia zdawały się strasznie ciągnąć. Historia magii była niewyobrażalnie nudna jak zwykle, a co pogorszyło sprawę, profesor Umbridge obserwowała zajęcia eliksirów, które były nie do zniesienia same w sobie. Wciąż pracowali nad eliksirem dodającym wigoru, kolejnym, który Harry postanowił uwarzyć poprawnie. Z pewnością nie potrzebował dostać szlabanu od profesora Snape’a tuż przed profesor Umbridge.
Gdy zajęcia się zaczęły, Harry wpadł w rutynę i zignorował profesor Umbridge piszącą coś na swojej podkładce. Był tak zajęty podążaniem za planem warzenia, który miał na pergaminie przed sobą, że nie zauważył, jak pół godziny później Umbridge zaczyna zadawać pytania. Zaczęła od profesora Snape’a, po czym przeniosła się do Pansy Parkinson i Millicenty Bulstrode, starając się unikać wszystkich Gryfonów.
Cały poranek Harry unikał Rona i Hermiony jak ognia. Próbowali przyprzeć go do muru w Wielkiej Sali, ale Harry wyszedł bez słowa. Usiadł z Nevillem na historii magii i na eliksirach, co wydawało się bardziej przeszkadzać Hermionie niż Ronowi. Z pewnością nie podobało jej się to, jak Harry zniknął po eliksirach, żeby skończyć zadanie z eliksirów, by nie musiał martwić się tym w nocy po szlabanie, co usłyszała od Neville’a przed wróżbiarstwem.
Podczas wróżbiarstwa Harry dowiedział się o tym, że profesor Trelawney została zawieszona przez Umbridge. Trelawney była tak zrozpaczona, że opuściła klasę, by interpretowali własne sny. Parvati i Lavender były kompletnie oburzone, że profesor Umbridge zrobiła coś takiego ich ulubionej nauczycielce, podczas gdy wszyscy inni milcząco zgadzali się z nauczycielką obrony, ale musieli odczuć współczucie z powodu tego, jak profesor Trelawney przyjęła wiadomość.
Zajęcia obrony były nudne jak zwykle i polegały tylko na czytaniu książki i nie rozmawianiu. Chętny, by zakończyć zajęcia tak szybko, jak to tylko możliwe, Harry zwyczajnie zrobił, co mu kazano. W chwili, gdy lekcja się skończyła, Harry zjadł szybki obiad, po czym pobiegł do klasy obrony w celu szlabanu. Dotarł do drzwi mając pięć minut w zapasie i zapukał, nie chcąc, by Umbridge dała mu kolejny szlaban za spóźnienie.
- Wejść – zawołała słodkim głosem profesor Umbridge, przekonując Harry’ego do otwarcia drzwi i stanięcia z nią twarzą w twarz.
Wchodząc do biura, Harry natychmiast sobie przypomniał wszystkie te momenty, gdy był tu podczas swojego trzeciego roku, gdy nauczał Remus. Wtedy to było sanktuarium, ale już nie. Niegdyś konserwatywny pokój został całkowicie zmieniony w coś, co opisałby jako dziewczęce. Były tam koronkowe okrycia i ciuchy pokrywające wszystko, wazony z kwiatami, a na każdej ze ścian wisiała kolekcja ozdobnych talerzy, z których na każdym widniał wielki kociak noszący kokardkę wokół szyi. Sam widok pomieszczenia sprawiał, że Harry chciał zwymiotować.
- Dobry wieczór, panie Potter – powiedziała słodko profesor Umbridge.
- Dobry wieczór, profesor Umbridge – odpowiedział uprzejmie Harry.
Profesor Umbridge uśmiechnęła się szeroko.
- Proszę usiąść, panie Potter – powiedziała, wskazując na mały stolik obok niej, gdzie leżał kawałek pustego pergaminu. Harry posłuchał, siadając na krześle przy biureczku i położył szkolną torbę na podłodze. – Chyba oboje wiemy, jak szkodliwe jest kłamstwo, panie Potter. Napisze pan dla mnie kilka linijek tym bardzo specjalnym piórem. – Podała mu długie i cienkie czarne pióro z niezwykle ostrą końcówką. – Napisze pan: „Nie będę opowiadać kłamstw”, póki nie wsiąknie. Sugeruję, żeby pan zaczął.
Harry obserwował, jak Umbridge siada za swoim biurkiem i zaczyna atakować wielki stos pergaminów, nim spojrzał na swoje pióro. Zauważył, że nie ma atramentu, ale pomyślał, że to pewnie ten rodzaj zawierający w sobie atrament, więc nie kwestionował tego. Wzdychając, Harry przyłożył pióro do pergaminu i napisał: Nie będę opowiadać kłamstw.
Nagle na wierzchu jego prawej dłoni wybuchł ból, sprawiając, że Harry sapnął. Słowa pojawiły się na pergaminie napisane czerwonym tuszem, takie same jak na wierzchu prawej dłoni Harry’ego, które na moment wyryły się na jego skórze, nim się zagoiła. Teraz jego dłoń wyglądała na podrażnioną, ale nie było śladu tego, co właśnie zobaczył. Zamykając na moment oczy, Harry wypuścił uspokajający oddech, nim wrócił do swojego zadania. Im wcześniej skończy, tym lepiej.
Powracając wzrokiem na pergamin, Harry ponownie napisał Nie będę opowiadać kłamstw i ponownie poczuł kujący ból pochodzący z wierzchu dłoni, gdy słowa wyryły się na jego skórze, po czym zaleczyły po chwili. Tortura trwała; Harry obserwował, jak jego własna krew pojawia się na pergaminie, a słowa na wierzchu jego dłoni. Powoli nauczył się odcinać od bólu. Teraz był stały, podobny jak ten, który czuł podczas lata, nim Syriusz uratował go od Dursleyów. Dawno temu nauczył się milczeć, żeby uniknąć surowszej kary. Tego właśnie nauczył się przez te lata z jego krewnymi.
Zapadła ciemność, ale Harry wciąż pisał. Nie zauważył, że profesor Umbridge zrezygnowała z oceniania esejów i uważnie mu się przyglądała. W końcu podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do piętnastolatka. Był tak skupiony na swoim zadaniu, że nie zauważył, jak stanęła przed nim, póki nie wyciągnęła pióra z jego dłoni,  po czym chwyciła jego prawą rękę i przyjrzała jej się uważnie.
- Chyba nie nauczył się pan jeszcze swojej lekcji, prawda? – zapytała profesor Umbridge z uśmiechem. – Wygląda na to, że będziemy musieli spróbować ponownie jutro wieczorem, o tej samej godzinie. Może pan odejść, panie Potter.
Harry chwycił szkolną torbę i wyszedł szybko, kierując się do wieży Gryffindoru. Jego ręka pulsowała bólem, a wciąż miał zadanie domowe do odrobienia. Nie wiedział, jak długo pisał linijki, ale z pewnością było po północy, co oznaczało, że pewnie nie będzie spał przez resztę nocy. Spoglądając na zaognioną prawą dłoń, Harry musiał się zastanowić, co zrobił, by zasłużyć na takie traktowanie.
Chciał komuś powiedzieć, ale wiedział, że to tylko wpędzi kogoś w kłopoty. Umbridge nie zrobi niczego bez aprobaty Knota. Syriusz i Remus pewnie zaatakują Umbridge, Knota i Dumbledore’a za to, że stało się coś takiego, a to było ostatnią rzeczą, jakiej Harry chciał. Poprzysiągł, że w tym roku nie będzie sprawiał kłopotów i miał zamiar się tego trzymać. Te szlabany były niczym w porównaniu z tym, co się działo pod koniec poprzedniego semestru. Na razie będzie milczał. Musiał to robić, by chronić tych, których kochał.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale,  mam jednak nadzieję że Harry powie o tym co się stało bo tak nie może być Hermiona i Ron postąpili bardzo niewłaściwie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń