Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 8 stycznia 2020

CP - Rozdział 28 - Walcząc by wygrać



W chwili, gdy mordercze zaklęcie opuściło usta Voldemorta, Harry ukrył się za fontanną. Intensywne zielone światło wypełniło na chwilę atrium, po czym zniknęło. Wiedząc, że musi działać szybko, Harry skoczył na nogi i wystrzelił w Voldemorta zaklęcie rozbrajające, a następnie Confundus i zaklęcie oszałamiające, które z łatwością zostały odbite. Wiedział, że nie może równać się z Voldemortem, kiedy chodzi o znajomość zaklęć, ale miał rozległą wiedzę na temat mugolskiej walki, której prawdopodobnie Voldemort by nie pochwalił. Będę musiał wykorzystać każdą możliwą przewagę.
Voldemort natychmiast zaczął atakować fontannę wieloma zaklęciami o różnych kolorach, by usunąć kryjówkę Harry’ego. Kiedy fontanna zaczęła się rozwalać, Harry musiał zanurkować, by uniknąć uderzenia przez wielki kawałek złotej postaci. Przetaczając się po ziemi, Harry odwrócił swoje ciało w kierunku Voldemorta i szybko krzyknął:
- IMPEDIMENTA, INCENDIO, LOCOMOTOR MORTIS!
Zaklęcia nie uderzyły w cel. Voldemort zniknął, zmuszając Harry’ego do szybkiego ruchu. Podnosząc się na nogi, Harry odwrócił się w odpowiedniej chwili, by zobaczyć, jak Voldemort się pojawia. Przejęły nad nim kontrolę instynkty. Harry podskoczył i kopnął Voldemorta w klatkę piersiową, zaskakując tym Czarnego Pana. Nie przestając atakować, Harry zrobił krok w przód i zrobił salto w tył w ułożonej pozycji, zahaczając stopą o podbródek Voldemorta. Harry wylądował twardo na stopach i natychmiast posłał w Voldemorta zaklęcie galaretowatych nóg.
Voldemort z łatwością je zablokował i ponownie zniknął. Harry pozostał czujny, wykonując ćwierć obrotu, gotów, by zmierzyć się z Voldemortem, gdziekolwiek ten się pojawi. Jednak Voldemort pojawił się po drugiej stronie pomieszczenia, z dala od niego, by zapobiec fizycznemu atakowi. Czarny Pan wyglądał na całkowicie wściekłego, bez słowa przywołując kawałek zniszczonej fontanny.
- Jeśli chcesz brudnej mugolskiej walki to będziesz ją miał – wypluł Voldemort, gdy kawałek fontanny zmienił kształt w elegancki srebrny miecz. – Przygotuj się na śmierć.
Harry natychmiast mruknął zaklęcie, które przemieniło różdżkę Croucha w miecz podobny do miecza Voldemorta. Następnie zmienił ręce, żeby trzymać miecz w prawej, a różdżkę w lewej. Ćwiczył walkę na miecze z Syriuszem i przyjął, że dominuje u niego prawa ręka. Harry ufał również swojej różdżce i wiedział, że ponieważ już się z nią związał, ostrokrzew z piórem feniksa będzie najprawdopodobniej lepszy niż obca różdżka Croucha.
Voldemort i Harry zrobili ostrożnie kilka kroków na przód, nie chcąc działać głupio i napierać na drugiego. Harry był świadom, że Voldemort ma przewagę, ponieważ mógł się cicho aportować i wciąż był na to przygotowany. Wszystkie jego zmysły były w pogotowiu. Czuł na twarzy pył z fontanny. Słyszał gniewny oddech Voldemorta. Niemal wyczuwał złość i… zapał Voldemort? Nie było chęci zniszczenia, ale chęć nauki. Harry szybko wyrzucił z głowy tą myśl. To było śmieszne.
Po długiej ciszy, Voldemort zrobił pierwszy ruch.
- Crucio! – krzyknął.
Harry z łatwością uniknął klątwę i wypalił urok postarzający w miecz Voldemorta. Po raz kolejny Voldemort zniknął i pojawił się chwilę później po lewej stronie Harry’ego, już w połowie zamachu. Harry szybko uniósł miecz i napotkał nim uderzenie Voldemorta, a jego siła spowodowała, ż Harry odruchowo opuścił prawe ramię. Bez namysłu Harry wskazał różdżką w Voldemorta i krzyknął:
- Expelliarmus!
Różdżka Voldemorta wyleciała w powietrze, podczas gdy Harry okręcił się, odsuwając od bliskiego kontaktu, z oboma broniami gotowymi. Cisowa różdżka z rdzeniem z pióra feniksa wylądowała na ziemi, więc Voldemort chwycił miecz oboma dłońmi, po czym zaatakował. Voldemort zamierzał uderzyć w pierś Harry’ego, ale Harry już się poruszał. Zablokował cios, odwracając ciało, by uniknąć ostrego przedmiotu. Popychając miecz Voldemorta w stronę podłogi, szybko uderzył łokciem w brodę Voldemorta. To był cios poniżej pasa, ale jak Syriusz mawiał: istniała różnica między brudną walką a walką, by wygrać.
Harry w końcu zrozumiał, o czym Syriusz mówił. Nie istniało nic takiego jak brudna walka, gdy chodziło o życie.
Wściekły Czarny Pan uwolnił swój miecz i cofnął się o krok, w milczeniu przywołując różdżkę. Harry szybko posłał kolejne zaklęcie rozbrajające, ale to zostało z łatwością zablokowane. Tym razem Voldemort wykonał szybki cios w głowę Harry’ego, zmuszając go do kucnięcia i posłania klątwy redukującej w przeciwnika. Ta również została zablokowana i Voldemort uderzył mieczem w dół, gotów przeciąć Harry’ego na pół.
Zaskoczony Harry nie miał czasu na myślenie. Wiedział tylko, że w jednej chwili zbliżał się ku niemu miecz Voldemorta, a w następnej był po drugiej stronie pomieszczenia. Harry szybko wstał i zauważył, że Voldemort patrzy na niego ze zdumieniem. Nie był aż tak zaskoczony, jak Harry w tej chwili. Właśnie się aportował! Teraz walcz, będziesz myślał później. Wykorzystując odwróconą uwagę wroga, posłał szybko zaklęcie oszałamiające, żądlące i wiążące w Voldemorta, który szybko wyrwał się z osłupienia i zniknął, pojawiając się sekundę później przed Harrym.
- Imponujące, Harry – powiedział Voldemort, uderzając w prawy bok Harry’ego, co chłopak zablokował. – Najwyraźniej dopiero zacząłeś wykorzystywać swój potencjał. – Z mieczem wciąż dociśniętym do miecza Voldemorta, Harry użył całej swojej siły do pchnięcia Voldemorta do tyłu. Zadziałało. Voldemort zatoczył się o kilka kroków, pozwalając Harry’emu szybko się poruszyć i ustalić między nimi wygodną odległość. – Znowu cię nie doceniłem. – Voldemort wysłał klątwę Cruciatus w Harry’ego, zmuszając nastolatka do uskoczenia jej z drogi. – Teraz rozumiem, dlaczego Dumbledore się ciebie boi.
- Impedimenta! – krzyknął Harry i zobaczył, jak Voldemort z łatwością blokuje zaklęcie, po czym bez słowa posyła inne koloru fioletu w Harry’ego, który dobił je swoim mieczem. – Dumbledore się mnie nie boi! Nie ma czego! Próbujesz tylko mieszać mi w głowie! Nie dam się na to nabrać!
Voldemort opuścił lekko miecz, ale wciąż celował różdżką w Harry’ego.
- Więc dlaczego wciąż tłumi twoją magię? – zapytał tylko, robiąc krok w stronę chłopaka, który cofnął się. – Wiem, że nosisz kolejny naszyjnik, Harry. – Promień światła wystrzelił z różdżki Voldemorta, przed którym Harry uchylił się. – Wiem też, że masz na sobie urok śledzący. Stary głupiec ci nie ufa. Jak myślisz, dlaczego tak jest?
Harry wysłał w jego stronę zaklęcie upiorogacka, ale zostało zablokowane z łatwością.
- Może dlatego, że jakiś szalony seryjny morderca próbuje mnie zabić – powiedział sarkastycznie i uskoczył w prawo, by uniknąć szybko zbliżającego się czerwonego zaklęcia. Nie wiedział o zaklęciu śledzącym, ale miało sens, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak szybko przybył dziś Zakon.
- Jesteś tak naiwny, że to niesamowite – powiedział sucho Voldemort, wystrzeliwując białe zaklęcie w Harry’ego, który przemienił swój miecz w lustro i odesłał zaklęcie w drugą stronę. Voldemort usunął je machnięciem różdżki, a Harry zmienił lustro z powrotem w miecz. – Kiedyś też byłem taki jak ty… tak pewny, że starsi wiedzą, co jest najlepsze. – Wypalił kolejne czerwone zaklęcie, które Harry zablokował. – A potem się obudziłem. Zdałem sobie sprawę, że to wszystko tylko iluzja. – Harry rzucił zaklęcie rozbrajające, ale Voldemort szybko go uniknął. – Chcieli mnie kontrolować tak, jak kontrolują ciebie. Próbowali mnie powstrzymać przed zdobyciem mocy, która została mi przekazana przez krew. Crucio!
Harry po raz kolejny zanurkował za fontannę. Nie mógł uwierzyć, że Voldemort racjonalizuje swoje działania. Nie było uzasadnienia dla zabijania niewinnych ludzi. Podnosząc się szybko na nogi, Harry ostrożnie obszedł w połowie zniszczoną fontannę tak, że była między nim a Voldemortem. To dobrze, ponieważ była jedyną rzeczą, która ich dzieliła. Voldemort wcześniej wykorzystał odwrócenie uwagi, żeby zmniejszyć dystans między nimi.
- Jesteśmy tacy sami, Harry – kontynuował Voldemort, zaczynając obchodzić fontannę, podczas gdy Harry powtarzał jego kroki w przeciwnym kierunku. – Oboje jesteśmy potężniejsi od nich. Zawsze będą się nas obawiać. Odwrócą się przeciwko tobie tak, jak odwrócili się przeciwko mnie. Mogę cię przed tym uchronić.
To się robi śmieszne. Dlaczego Voldemort był tak pewny, że kilka słów zmieni zdanie Harry’ego? Nie jestem podobny do Voldemorta i nigdy nie będę.
- Jesteś głuchy tak samo, jak szalony? – zapytał Harry. – Nie dołączę do ciebie, Tom!
Voldemort przestał obchodzić fontannę, a Harry poszedł w jego ślady. Sądząc po zmrużonym spojrzeniu i ciężkim oddechu, Harry stwierdził, że to prawdopodobnie nie była najmądrzejsza rzecz, którą mógł powiedzieć.
- Nikt mi nie odmawia! – krzyknął ze złością Voldemort, unosząc różdżkę.
Czy Czarny Pan właśnie miał napad złości? To z pewnością nie było coś, co widziało się każdego dnia.
- Wierzę, że właśnie to zrobiłem… wielokrotnie – powiedział sucho Harry.
- Szkoda – splunął Voldemort, po czym wycelował różdżkę bezpośrednio w czoło Harry’ego. – AVADA KEDAVRA!
Zielone światło ponownie wypełniło atrium, a Harry zanurkował, by uniknąć morderczego zaklęcia. Wylądował ciężko na podłodze i ślizgnął się na podłodze pod ścianę, z którą pierwszy kontakt miało jego lewe ramię. Ból przeszył jego ramię i plecy, gdy zmuszał się do wstania i odwrócenia, by szybko chwycić miecz i zablokować wściekłe uderzenie Voldemorta. Harry szybko poruszył się w prawo, by uniknąć uderzenia z lewej strony, po czym zablokował szybkie uderzenie w brzuch. Ataki Voldemorta były dla Harry’ego zbyt szybkie, by robić coś poza reagowaniem. Nie miał czasu na myślenie nad zaklęciami, które mógł rzucić różdżką, ale nie zamierzał jej puszczać, by trzymać miecz dwoma rękami.
Voldemort kontynuował swój gwałtowny atak. Uderzył nisko, zmuszając Harry’ego do odskoczenia w tył, po czym uderzył wysoko, co Harry zablokował. Ciosy przyspieszyły, więc Harry desperacko walczył by wyprowadzić własne. Voldemort pchał go w tył i zaczęło się ujawniać wyczerpanie Harry’ego po tej bitwie i walce w Departamencie Tajemnic. Pot spływał mu z czoła i szczypał w oczy, ale Harry nie zamierzał się poddawać. Wciąż blokował każde uderzenie Voldemorta.
Zderzenia mieczy odbijały się echem po atrium. Wściekłość Voldemorta zderzyła się z desperacją Harry’ego. Harry ciągle unikał uderzeń, których nie mógł zablokować, próbując powstrzymać przeciwnika od pchnięcia go na ścianę. Voldemort wkrótce stracił wszelką cierpliwość i wystrzelił purpurowe zaklęcie, które uderzyło Harry’ego w ramię, przecinając jego osobistą tarczę, ubranie i skórę.
Harry krzyknął z bólu, upuszczając różdżkę i zataczając się w tył. Spoglądając na ramię, Harry zobaczył, że krew już przesiąka przez jego szaty. Szybko skupił uwagę na Voldemorcie w samą porę, by uskoczyć i uniknąć uderzenia pomarańczowym zaklęciem. Upuszczając różdżkę, Harry milcząco przywołał różdżkę i poczuł ulgę, gdy jego palce zacisnęły się wokół niej. Jego lewa ręka była bezużyteczna. Każdy ruch był wyjątkowo bolesny i sądząc po czynach Voldemorta, zdecydował on ponownie polegać na magii. Wskazując różdżką w Voldemorta, Harry zebrał jak najwięcej siły i rzucił zaklęcie redukujące.
Zaklęcie przeszyło powietrze z zaskakującą prędkością, uderzając Voldemorta w pierś, nim Czarny Pan mógł zareagować. Voldemort potknął się lekko i chwycił za klatkę piersiową, dając Harry’emu czas na wstanie. Mając przygotowaną różdżkę, Harry wiedział, że nie może rzucić dużo więcej takich zaklęć. Był wyczerpany, całe ciało go bolało. Oddychając głęboko, Harry skoncentrował się na swojej sile, magii i woli, która pozostała i krzyknął:
- Protego Maximum! – chwilę przed tym, jak Voldemort rzucił w niego białe zaklęcie.
Zaklęcie Voldemorta uderzyło w tarczę i wydawało się na chwilę zatrzymać, po czym zaczęło naciskać na tarczę. Harry zmusił się do utrzymania jej w miejscu, a jego prawe ramię zaczęło trząść się na całej długości z wysiłku. Harry powoli poczuł, jak jego ciało jest popychane w tył, gdy jego stopy ślizgały się na podłodze. Czuł, że tarcza pęka dokładnie sekundę przed tym, jak to się stało. Potężna fala zaklęcia Voldemorta uderzyła w niego i posłała w tył na ścianę. Jego plecy wrzasnęły z bólu, upadł na podłogę, upuszczając jednocześnie różdżkę.
Leżąc na prawym boku, Harry nie mógł się zmusić do myślenia, nie mówiąc o jakimkolwiek ruchu. Ból był zbyt potworny. Mógł tylko obserwować, jak Voldemort podchodzi z okrutnym uśmiechem na twarzy, wiedząc, że to koniec. Poległ. Mógł mieć tylko nadzieję, że Syriusz i Remus są bezpieczni i że któregoś dnia mu wybaczą.
- A więc tak umrzesz – powiedział Voldemort, wskazując różdżką w Harry’ego. – Sam i bezbronny. Z pewnością przekaże wiadomość twoim cennym opiekunom, jak również twojemu mentorowi.
- On nie jest sam, Tom – rozległa się znajomy głos, sprawiając, że Voldemort szybko się odwrócił. – Harry nigdy nie będzie sam. Istnieje wiele osób, którzy się o niego troszczą.
- Dumbledore! – krzyknął z wściekłością Voldemort, bez namysłu usuwając miecz i kierując różdżkę w starszego czarodzieja, nim odzyskał nad sobą panowanie.  – Więc w końcu przyszedłeś uratować swojego protegowanego? Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, że nikt do teraz nie zauważył, że zniknął. Dobrze walczył, Dumbledore, ale ostatecznie to nie wystarczyło. – Bez zbędnych słów, Voldemort uniósł różdżkę i rzucił promień zielonego światła w Dumbledore’a, który odwrócił się i zniknął, by pojawić się za Voldemortem.
Dumbledore machnął różdżką, posyłając potężne białe zaklęcie w Voldemorta. Czarny Pan szybko wyczarował błyszczącą srebrną tarczę i odbił je. Po pomieszczeniu odbił się głęboki dźwięk podobny do gongu.
- Aurorzy już są w drodze, Tom – powiedział spokojnie Dumbledore. – Nie powinieneś był tu dzisiaj przychodzić.
- Zanim dotrą na miejsce, będziesz martwy, a ja odejdę z Potterem – splunął Voldemort, posyłając kolejne mordercze zaklęcie w stronę Dumbledore’a, ale nie trafił.
- Harry nigdy się od nas nie odwróci, Tom – powiedział stanowczo Dumbledore, posyłając zielonkawo-białe zaklęcie w Voldemorta, który zablokował je tarczą. – Twoja obsesja na jego punkcie nic ci nie da. – Dumbledore cofnął różdżkę i machnął nią tak, jakby był to bicz. Długi i cienki płomień wystrzelił z jej czubka, po czym owinął się wokół Voldemorta i jego tarczy.
Ale ognisty bicz nie został w miejscu. Chwilę później bicz zmienił się w węża, uwolnił Voldemorta i odwrócił się ku Dumbledore’owi, sycząc wściekle. Voldemort zniknął, podczas gdy wąż uniósł się z podłogi, gotów, by zaatakować. Dumbledore szybko go usunął machnięciem różdżki, po czym odwrócił się w chwili, gdy Voldemort pojawił się tuż przed pozostałościami fontanny.
Kolejny promień zielonego światła wyleciał z różdżki Voldemorta, ale Dumbledore już poruszał swoją. Kawałki na wpół zniszczonej fontanny podniosły się szybko w powietrze i wydawały się stopić w tarczę przed Dumbledorem w chwili, gdy mordercze zaklęcie prawie w nią uderzyło, po czym rozwaliło na kawałki. Opady one na ziemie odbijając się echem. Przez dłuższy czas był to jedyny słyszalny dźwięk.
Dwójka czarodziei patrzyła na siebie dłuższą chwilę, po czym Voldemort zrobił krok w prawo i wycelował różdżką w Harry’ego.
- Oczywistym jest, że jesteśmy w sytuacji patowej, Dumbledore – powiedział stanowczo. – Jednak mam przewagę. Troszczysz się o tego chłopca, nie da się temu zaprzeczyć, a on troszczy się o ciebie. Najprawdopodobniej umarłby za ciebie, gdybyś go o to poprosił. Zrobiłeś z niego całkiem przydatne narzędzie. – Voldemort zrobił kolejny krok w stronę Harry’ego. – Nie jesteś już nietykalny. Zabijając chłopca, zniszczę ciebie.
Dumbledore spojrzał na Harry’ego, który miał trudność utrzymać otwarte oczy, po czym skupił uwagę na Voldemorcie. Dźwięk pospiesznych kroków wypełnił atrium, ostrzegając trójkę czarodziei, że ktoś nadchodzi.
- Przyszli po ciebie, Tom – powiedział spokojnie Dumbledore.
- Przybędą zbyt późno – syknął Voldemort i wystrzelił zielone światło w Harry’ego.
Wszystko zdawało się poruszać w zwolnionym tempie. Przez sekundę Harry zobaczył zielone światło, a w następnej poczuł, jak coś chwyta go za szaty ponad zranionym ramieniem, po czym dostrzegł błysk czerwieni i ciepło. Mrugając ze zmęczeniem, żeby pozbyć się koloru sprzed oczu, Harry zauważył, że był teraz na podłodze za profesorem Dumbledorem, a ściana, gdzie przed chwilą był ma teraz dodatkowe uszkodzenia. Lekki ciężar spoczął na jego ramieniu, ale Harry był zbyt wyczerpany, by stwierdzić, czy ten ciężar powodował u niego dodatkowy ból, czy nie.
Voldemort wydał z ciebie sfrustrowany krzyk, po czym ponownie zniknął… i nie pojawił się. Czarny Pan uciekł.
Po długiej ciszy, profesor Dumbledore odwrócił się i ukląkł, żeby przyjrzeć się bliżej Harry’emu. Zauważył zranione ramię, jak również przesiąknięte potem ubrania. Pospieszne kroki stały się głośniejsze, więc Dumbledore przeniósł spojrzenie nad Harry’ego.
- Dziękuję, przyjacielu – powiedział Dumbledore z uśmiechem. – Twoje wyczucie czasu jest jak zwykle bez zarzutu.
Znajomy tryl wypełnił uszy Harry’ego. To Fawkes go uratował i był ciężarem, który czuł na ramieniu. Harry chciał mu podziękować, ale mógł tylko mrugnąć ze zmęczeniem, gdy atrium wypełnili ludzie z przygotowanymi różdżkami.
- Dumbledore! – wykrzyknęła pani Bones. – Shacklebolt wysłał wiadomość, że Sam Wiesz Kto tu jest. Czy to pan Potter? Co on tu robi?
Dumbledore położył dłoń na głowie Harry’ego.
-  Voldemort tu był, Amelio – powiedział poważnie, – i tak, to jest Harry. Muszę przyznać, że dziś wieczorem Harry został uprowadzony z Hogwartu przez któregoś z wyznawców Voldemorta. Z tego, co zrozumiałem, w Departamencie Tajemnic jest wielu śmierciożerców, związanych zaklęciami antydeportacyjnymi i obecnie zostali aresztowani przez kilku z moich ludzi, którzy przybyli Harry’emu na ratunek.
- Słyszeliście go – powiedziała stanowczo pani Bones. – Wyślijcie dwie jednostki do Departamentu Tajemnic, a reszta niech przeszuka inne piętra. Jeśli znajdziecie kogokolwiek, kto nie powinien tu być, aresztujcie. Rozwiążemy to potem. – Odgłos pospiesznych kroków odbił się echem po atrium. – Nie mogę w to uwierzyć. Sami Wiecie Kto akurat w tym miejscu. Co, do licha, opętało Sam Wiesz Kogo, żeby tu przyszedł?
- Amelio, sądzę, że wiesz, co jest w Departamencie Tajemnic – powiedział Dumbledore takim samym poważnym tonem. – Voldemort szukał przepowiedni, która dotyczy Harry’ego i jego samego. Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw muszę zabrać Harry’ego do Hogwartu, gdyż potrzebuje on pomocy medycznej.
- Oczywiście, Dumbledore – powiedziała szybko pani Bones. – Rozumiem. Potrzebujesz jakiejś pomocy? Może świstoklika?
Dumbledore skinął głową, ostrożnie zmieniając pozycję Harry’ego i pociągając go w ramiona.
- To byłoby mile widziane – powiedział z wdzięcznością. Harry jęknął, gdy Dumbledore dotknął jego zranionego ramienia, posyłając falę bólu przez jego ramię i kręgosłup. – Trzymaj się, Harry. Wszystko będzie w porządku.
Głowa Harry’ego spoczęła na piersi Dumbledore’a. Z jakiegoś powodu poważnie wątpił, by wszystko miało być w porządku.
- P-Profesorze – powiedział słabo, powoli unosząc wzrok, by dostrzec zaniepokojone spojrzenie Dumbledore’a. – P-Przepraszam… Próbowałem… Nie mogłem…
- Wiem, Harry – powiedział uspokajająco Dumbledore. – Wiem. Rozumiem, dlaczego czułeś, że musisz się z nim zmierzyć. – Ostrożnie położył ramię pod kolana Harry’ego, wymamrotał coś, czego Harry nie potrafił zrozumieć i powoli wstał trzymając chłopca mocno w ramionach. – Porozmawiamy o tym później. Teraz potrzebujesz odpocząć. Nie mam wątpliwości, że ponownie przekroczyłeś swój limit.
Harry spuścił wzrok i westchnął. To prawdopodobnie było wielkie niedopowiedzenie. Harry czuł, że powoli odpływa, gdy nagle zdał sobie sprawę, że jego różdżka wciąż jest gdzieś w atrium.
- Różdżka – wymamrotał, zamykając oczy, a sekundę później poczuł, jak coś delikatnie ląduje na jego piersi, ale potem znika.
- Fawkes ma twoją różdżkę, Harry – powiedział łagodnie Dumbledore. – Odpoczywaj.
Harry niejasno słyszał, jak pani Bones podnosi kawałek zniszczonej fontanny i mówi: „Portus”, po czym podała go profesorowi Dumbledore’owi.
- Ufam, że się ze mną skontaktujesz, gdy będziesz miał chwilę? – zapytała.
- Oczywiście, Amelio – powiedział Dumbledore, ustawiając się tak, żeby on i Harry dotykali świstokliku. – Do zobaczenia.
Po znajomym uczuciu szarpnięcia za pępek, Harry zamknął oczy, aż nie zniknęli z atrium, by pojawić się chwilę później w skrzydle szpitalnym Hogwartu. To była ostatnia rzecz, jaką Harry wiedział, nim pochłonęła go ciemność.



Kolejny rozdział pojawi się za jakieś dwa dni i będzie to ostatni rozdział Ciężaru Przeznaczenia. Kontynuacja - Moc Hogwartu, będzie wstawiana, gdy zakończę tłumaczenie opowiadania "To, Co Nam Zostało". 

2 komentarze:

  1. Zastanawia mnie co to za moc Harry'ego. Wydaje mi się że tu chodzi o coś więcej niż tylko niezwykła potęga. Jednak nie potrafię wymyślić czym to "coś więcej" jest. Może Voldi miał rację i ich naprawdę łączy wspólna historia? Tj, może Tom miał takie same wybuchy i zdolności jak Harry ale przez to, że nie miał wsparcia w rodzinie i wszyscy się go obawiali, wyrósł na Voldka? I teraz chciałby mieć przy sobie Harry'ego by ten go rozumiał. Wydaje mi się to sensowne :P
    Życzę weny, czasu i czekam na kolejny rozdział
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Harry naprawdę sobie bardzo dobrze poradził w walce z Voldemortem można powiedzieć, że przytrzymał go na tyle długo aż nie zjawili się inni... i w zasadzie nie dotarł do departamentu tajemnic...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń