Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 4 stycznia 2020

ZS - Rozdział 34 - Sposób Freedoma



Nadszedł ostatni dzień semestru, cicho i bez kłopotów, i znalazł Freedoma i Hedwigę spokojnie szybujących nad Jeziorem. Jastrząb chciał ostatni raz przelecieć się dookoła błoni, zanim wyruszy z Warriorem najpierw na stację King’s Cross, ponieważ Dursleyowie nie zostali jeszcze powiadomieni, że Harry nie wróci do nich na te wakacje, a potem wrócą porozmawiać z Dumbledorem, po czym wyruszą na poszukiwanie horkruksów.
Wyruszysz z nami? – zapytał Freedom, docierając z łatwością do dużej sowy, gdy leniwie opadali w ciepłym powietrzu.
Oczywiście. To jest moment, mój czarodzieju, w którym nie zostawię cię, żeby nie tracić snu i piór, zastanawiając się, czy do mnie wrócisz, zahukała Hadwiga. Twoja przepowiednia mówiła, że dwa jastrzębie razem muszą znaleźć horkruksy, nie mówiła nic o nie otrzymywaniu pomocy od sowy.
To prawda. Dzięki, Hedwigo.
Nie ma za co, pisklaku. Mimo wszystko, ktoś musie mieć na ciebie oko, gdy Warrior będzie spał.
Freedom wydał z siebie skrzek oburzenia na dobór słów sowy, ale poza tym nie zwracał na to uwagi. Hedwiga, jak Severus, stawiała dobro Harry’ego ponad wszystko.
Lecieli w tandemie kilka minut, grzejąc się w słońcu, po czym Freedom sfrunął w dół, by wylądować i się przemienić.
- Pa, Hedwigo! Muszę skończyć się pakować, bo inaczej Snape przetrzepie mi tyłek. – Pobiegł do zamku.
Planował skończyć to zeszłego wieczora, ale zapomniał się podczas żegnania ze swoimi nowymi przyjaciółmi ze Slytherinu – Crabbem i Jacem, jak również z Mariettą i Luną, które wpadły na niego w drodze na dół, szukając butów Luny.
- Myślę, że nargle je zabrały – powiedziała marzycielsko Luna.
- To, albo ktoś je ukradł – westchnęła Marietta. – Do zobaczenia w przyszłym semestrze, Harry! Dobrych wakacji!
- Wam też – powiedział szczerze Harry. – Może podczas wakacji zobaczycie się z Vincem, co, Marietta?
- Może – powiedziała dziewczyna, rumieniąc się lekko. Od żartu na Malfoyu, Marietta zaczęła widzieć Vincenta Crabbe’a w całkiem innym świetle, co zdumiało ich obu.
Harry miał nadzieję, że wszystko się dla nich ułoży, zwłaszcza że ojciec Crabbe’a porzucił wszystkie swoje stare więzi ze śmierciożercami po łapance w Ministerstwie, a przynajmniej tak Vince poinformował go tego wieczora, po znalezieniu Harry’ego samego w laboratorium, gdzie napełniał kilka fiolek.
- Tata nigdy tak naprawdę nie chciał być jednym z nich, ale Lucjusz nalegał, by dołączył, jako część zapłaty za dług, który tata ma względem niego za danie mu pracy w Ministerstwie. – Crabbe splunął na ziemię. – Moja mama zawsze go ostrzegała, żeby nie zawierał paktu z diabłem… W każdym razie, naprawdę się od nich odsunął, a jako że tym razem Riddle naprawdę jest martwy, możemy rozpocząć nowy rozdział i ostatecznie pogrzebać przeszłość. Tata mówi o przeprowadzce gdzieś indziej, na przykład w pobliże North Yorkshire, gdzie pewni ludzie nas nie znajdą. – Pogłaskał Verę, która owinęła się wokół jego nadgarstka.
- Powodzenia z tym, Vince. Pewnie będziesz miał interesujące wakacje.
- Można tak powiedzieć – roześmiał się. – Z pewnością będą inne niż w zeszłym roku. – Zaszurał stopami i odchrząknął. – Cóż, najlepiej zostawię cię z pracą, zanim profesor Snape przyłapie cię na gadaniu i ci się oberwie. Dbaj o siebie, Harry, i do zobaczenia pierwszego września.
Żegnaj, mały Mówco, dodała Vera.
- Do zobaczenia, Vince. – Harry pomachał mu, po czym wysyczał pożegnanie w wężomowie do Very.
Potem wrócił do swojego zadania, rozmyślając nad tym, jakie jego życie teraz było inne i jak wiele się zmieniło, od tamtej pamiętnej nocy, gdy szukał sposobu, by zostawić za sobą swoje życie. Kto by pomyślał, że to doprowadzi go do znalezienia najbardziej nieprawdopodobnego mentora, jak również opiekuna, a także nawiązania nowych przyjaźni i zyskania nowych perspektyw?
Opuścił laboratorium eliksirów i przeszedł obok dziury na portret wejściowy Ślizgonów, przechodząc w kierunku schodów, gdy zauważył schodzącego po nich Jace’a, który w jednej ręce trzymał talerzyk z dwoma babeczkami.
- Buchnąłeś słodycze z kuchni?
- Czasami robię się w nocy głodny – powiedział Jace w połowie przepraszająco.
- Ja czasami też. Po prostu nie pozwól profesorowi zobaczyć cię ze słodyczami. Okropnie nie lubi, jak dzieci jedzą słodycze przed snem – ostrzegł Harry.
Jace zerknął na niego wszystkowiedząco.
- Wiesz o tym lepiej niż wszyscy inni, co? – Jego piwne oczy rozszerzyły się. – Dał ci szlaban za jedzenie zbyt wielu słodyczy przed snem?
Harry potrząsnął głową.
- Nie z tego powodu. To dlatego, że cwaniakowałem, gdy powiedział mi, że zbyt wielka ilość cukru jest dla mnie zła, a ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję to nadpobudliwość przed snem. Byłem zirytowany i moje usta zareagowały przed mózgiem. – I zapłacił za to szorowaniem łazienki i toalety Snape’a szczoteczką do zębów tak, jak profesor groził mu wiele razy, pomyślał żałośnie. Czasami zasady Snape’a były irytujące, ale Harry wiedział, że mężczyzna naprawdę ma w sercu najlepsze intencje i choć prawdopodobnie życie ze Snapem nie będzie łatwe, było sto razy lepsze niż na Privet Drive.
- Nie martw się, wiem jak rzucić zaklęcie ukrywające, Harry. Zwłaszcza, że Malfoy kazałby mi je mu dać, gdyby mnie z nimi złapał. – Młodszy chłopak zachichotał nagle. – Mówiąc o Malfoyu, po szlabanie z McGonagall praktycznie wczołgał się pod łóżko, taki był upokorzony. Część mojego Domu była jakby zadowolona, że utarto mu nosa i wytykali go w kółko, aż wybuchł i przeklął kilku z nich. Ale wtedy wszedł profesor Snape, przyłapał go i dał kolejny szlaban oraz zabrał różdżkę aż do końca tygodnia. Jednak już ją odzyskał.
- Może teraz dostanie nauczkę – powiedział Harry.
Jace wzruszył ramionami.
- Może. Nie ważne. Chcę tylko, żeby zostawił mnie w spokoju. – Skubnął oblaną czekoladą babeczkę i zapytał niewinnie: – Umm… Harry, skończyłeś już oceniać nasze egzaminy?
- Tak, ale wyniki są poufne i nie mogę ci nic powiedzieć, aż oceny nie zostaną wysłane – powiedział mu Harry.
- Nawet oceny z twoich zajęć?
- Nie. Skończ polować na informacje, Witherspoon. Zasady Hogwartu, tyle mam do powiedzenia.
Jace westchnął i skrzywił się.
- Ach… Nienawidzę czekać na takie rzeczy. To doprowadza mnie do szału.
- Tak jak wszystkich innych – powiedział Harry. Pokiwał ostrzegawczo palcem. – I nie próbuj też mnie czytać.
- Harry! Nigdy bym tego nie zrobił!
- Nawet, żeby wcześniej dowiedzieć się oceny z eliksirów?
- Nie! Nie myszkuję w głowach innych! – warknął. – Wiem, że lepiej tego nie robić. Przeglądanie myśli innych jest zakazane. Mój tata mnie tego nauczył.
Harry uniósł ręce.
- Dobrze, wybacz! Nie chciałem cię obrazić, dzieciaku. Nie wiedziałem, że masz taki temperament.
Jace zarumienił się
- Ja nie… nie tak naprawdę… po prostu, czytający mieli kiedyś bardzo złą reputację, ponieważ ludzie sądzili, że szpiegujemy ich myśli, więc nie ufali nam i się nas bali. To dlatego stworzyliśmy Kodeks Czytających i wszyscy z nas przysięgli go przestrzegać dla naszej prywatności i wszystkich dookoła. Mimo to są jeszcze ludzie, którzy sądzą, że czytający są szpiegami i właśnie dlatego w większości trzymałem mój talent w tajemnicy.
- Och. Rozumiem, dlaczego to mogłoby być konieczne. Cóż, dzięki za zaufanie mi, nie powiem nikomu.
- Wiem. W innym wypadku nigdy bym ci nie powiedział – rzekł cicho Jace. – Wybacz, że na ciebie warknąłem. Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, Harry?
- Jasne, dzieciaku. – Harry poklepał go po ramieniu. – Uch… chciałbyś może podzielić się drugą babeczką, Jace?
Jace wyszczerzył się.
- Jasne. – Podał Harry’emu drugie ciastko. – Oho. Lepiej już pójdę, inaczej zastanie mnie cisza nocna. Udanych wakacji, Harry! – Chłopiec odwrócił się, nim przeszedł przez dziurę w portrecie. – Uch… Hej, w przyszłym roku tez będziesz uczył?
- Uch… Może, jeśli profesor Snape mnie o to poprosi. Dlaczego?
- Bo jesteś dobrym nauczycielem, Harry.
Potem Ślizgon zanurkował w dziurę portretu, nim Harry mógł coś odpowiedzieć, czy nawet mu podziękować. Ale te słowa sprawiły, że Harry uśmiechał się całą drogę do wieży Gryffindoru. Jeśli przeżyje misję poszukiwawczą horkruksów i wypełni przepowiednię, rozważy nauczanie jako możliwy zawód, ponieważ choć nie było to tak na pokaz jak bycie aurorem, nagrody były równie wspaniałe, a może i lepsze, niż schwytanie mrocznego czarodzieja.
Przypomnienie sobie ostatniej nocy sprawiło, że uśmiechnął się lekko, kończąc się pakować.
- Myślałem, że skończyłeś wczoraj wieczorem, kumplu – powiedział Ron, podchodząc i opierając się o ścianę obok kufra Harry’ego.
- W połowie zrobiłem się senny i zasnąłem – przyznał Harry. – Jesteś gotów na powrót do domu?
- Tak, nie mogę się doczekać powrotu i spania cały poranek, a potem zjedzenia zapiekanki mięsnej mamy.
- Zrobiła ją ostatni raz, jak u was byłem. Była świetna – powiedział Harry, myśląc, że niedługo będzie śnił o domowych obiadkach, gdy będzie żywił się królikami i myszami, podczas poszukiwań horkruksów w swojej jastrzębiej formie.
- Mama jest świetną kucharą – powiedział z tęsknotą Ron. – Czy, uch, cieszysz się, że będziesz mieszkał ze Snapem?
- W przeciwieństwie do mieszkania z Dursleyami? Do diabła, tak. Severus przynajmniej obiecał mi, że nie będę cholernym skrzatem domowym. Mam nadzieję, że wie, jak gotować. A jeśli nie, cóż, sam wiem jak to robić. – Harry wzruszył ramionami.
- Nie pozwól mu się zastraszyć, Harry – ostrzegł Ron.
- Nie pozwolę. Nie martw się, Ron. Severus się zmienił, nie jest już dla mnie tłustym dupkiem. Nic mi nie będzie – uspokoił go Harry, po czym pomyślał cierpko: Chyba że wpadniemy na jaki śmierciożerców albo niemożliwą do złamania mroczną klątwę.
- Był dla ciebie dupkiem, gdy dał ci szlaban za jedzenie słodyczy przed snem, na miłość Merlina!
- Ron, to była moja wina. Powiedziałem mu, że jest śmieszny i zachowuje się jak cholerna kwoka, i że jestem zbyt duży na takie tyrady. Co zrobiłaby twoja matka, gdybyś ty powiedział jej coś takiego?
- Uch… dałaby mi ogromny szlaban. I prawdopodobnie również zlała – przyznał Ron.
- Tak jak Severus. Cóż, poza laniem. Widzisz, nie jest całkowicie niesprawiedliwy, choć czasami jego zasady doprowadzają mnie do szału. Ale wiedziałem, w co się pakuję, kiedy podpisywałem papiery, Ron. Nie jest idealnym opiekunem i nie spodziewam się, żeby taki był. Ale stara się i ja też się staram, i tylko to ma znaczenie. Jakoś przez to przebrniemy.
- Skoro tak mówisz, Harry. – Ron wciąż wyglądał, jakby miał wątpliwości. – A dlaczego nie zamieszkasz z Syriuszem i Remusem na Grimmauld Place? Znaczy, teraz Ministerstwo porzuciło oskarżenia przeciwko niemu.
Harry westchnął.
- To skomplikowane, Ron. Tylko dlatego, że Syriusz został uznany za niewinnego nie oznacza, że ludzie w to uwierzyli. Niektórzy wciąż sądzą, że naprawdę zamordował Pettigrew, ponieważ jego ciała nigdy nie odnaleziono. Sądzą, że Dumbledore zmusił Knota do uznania niewinności Syriusza. A poza tym, Syriusz wciąż jest… nieco zdezorientowany przez klątwę Bellatrix i czas spędzony w Azkabanie. Ma… epizody i tylko Remus jest w stanie sobie wtedy z nim poradzić i zrozumieć, przez co przechodzi. Sam mi powiedział, że lepiej mi będzie z Severusem. – Harry wiedział, jakie trudne było dla Syriusza przyznać, że jego chrześniak nie jest przy nim bezpieczny. I to dlatego wybrał, by nie mówić mężczyźnie o nowej przepowiedni, bo to tylko zwiększyłoby cierpienie Syriusza. Lepiej, jeśli zakładał, że Harry jest bezpieczny ze Snapem i rzeczywiście to była prawda, bo nawet mimo ich misji, będzie tak bezpieczny, jak tylko Snape będzie potrafił go ochronić.
- To okropne! Czy kiedykolwiek wróci do siebie?
- Tak, Remus kazał mu zobaczyć się z uzdrowicielem Sandrilasem. Powiedział, że to zwyczajnie zajmie czas i w końcu Syriusz wróci do normalności.
- Cóż, gdybyś czegokolwiek potrzebował, tylko wyślij sowę. I gdybyś nie mógł już znieść życia z Snapem, wyślij mi sowę, a ja z bliźniakami cię stamtąd wyciągniemy. Gdzie w ogóle będziecie mieszkać?
- Nie wiem. Nie powiedział mi. Chyba dowiem się, gdy dotrzemy – powiedział Harry. – I wiesz co, Ron? Sev naprawdę ma poczucie humoru… tylko ukryte i złośliwe. Kiedy powiedziałem mu, jak zrobiliśmy żart Malfoyowi, nie był nawet wściekły. Uważał, że to przezabawne. To było zaraz po tym, jak wyleczyliśmy Syriusza, i wtedy nie wybuchnął śmiechem, ale gdy wróciliśmy i byliśmy sami… śmiał się tak bardzo, że niemal się popłakał.
Ron zagapił się na niego.
- Snape… śmiał się? Bo Malfoy został upokorzony? Wkręcasz mnie, kumplu.
- Nie. Słowo czarodzieja. Powiedział, że Malfoy na to zasłużył, a potem mnie poprosił, żebym mu pokazał – znaczy, wspomnienie. Więc nauczył mnie, jak używać myślodsiewni i wyjąłem wspomnienie, jak tworzyliśmy żart i reakcję Malfoya, a potem oboje to obejrzeliśmy i ostatecznie tarzaliśmy się na podłodze – cóż, ja się tarzałem, Sev jest na to zbyt dostojny – i znowu śmialiśmy się do łez.
Ron zagwizdał.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Może któregoś dnia pożyczę jego myślodsiewnię i pokażę ci.
- Super. Jest jedna dobra rzecz, która wydarzyła się w tym roku – żadnego więcej cholernego Voldka! – krzyknął Ron.
- Można tak powiedzieć – zgodził się Harry. To będzie cała prawda, gdy tylko zniszczymy horkruksy. Dokończył składanie szkolnych szat i położył je na wierzch wszystkich innych rzeczy.
- Dlaczego krzyczałeś coś o Voldemorcie, Ron? – zapytała Hermiona, wkładając głowę przez drzwi do ich pokoju.
- Ja tylko… świętowałem jego… śmierć – odpowiedział Ron.
- Och. Trzymaj się, Harry. Mam nadzieję, że będziesz miał miłe wakacje z profesorem Snapem. Czy on ma swoją prywatną bibliotekę? Ponieważ założę się, że mógłbyś się wiele nauczyć o różnego rodzaju przedmiotów. – Westchnęła z zachwytem.
Ron przewrócił oczami.
- Niewiarygodne! Właśnie skończyliśmy szkołę, a ona mówi tylko o nauce i bibliotekach! Jesteś pewna, że masz tylko piętnaście lat, Hermiono? Sądzę, że zamieniłaś się mózgami z profesorami.
- Naprawdę, Ron! Czasami myślę, że twój mózg został zamieniony z mózgiem pięciolatka, ponieważ myślisz tylko o jedzeniu, spaniu i Quidditchu! – zaczęła z wściekłością Hermiona.
- Wstrzymajcie się! – nakazał Harry, wchodząc między nich. – Przestańcie walczyć, co? Po prostu cieszmy się, że semestr się skończył i możemy się nieco odprężyć, jakkolwiek zechcecie.
Ron i Hermiona wyglądali na nieco zawstydzonych i skinęli głowami.
- Masz rację, głupio jest się kłócić – zgodziła się Hermiona. – Jednak martwię się o wyniki moich SUM-ów – jęknęła.
Chłopcy popatrzyli na nią.
- Na miłość Merlina, dlaczego? – zapytał Ron. – Prawdopodobnie masz najwyższe oceny w szkole. Założę się, że same W.
Harry skinął głową.
- Nie przejmuj się, Hermiono. Jestem pewny jedynie obrony, transmutacji, zaklęć i eliksirów. Historię magii musiałem powtórzyć, więc kto wie, jak to ocenią. I sądzę, że spaprałem zielarstwo. Och, chyba się dowiem, gdy Hedwiga przyniesie oceny Severusowi.
Ron skrzywił się.
- Teraz to naprawdę ci współczuję, kumplu. Jeśli jest surowy, gdy chodzi o twoje zajęcia, jaki będzie, gdy chodzi o twoje wyniki z egzaminów?
- Przedyskutowaliśmy to. Powiedział, że ukarze mnie tylko wtedy, jeśli odkryje, że nie staram się i wygłupiam, ale jeśli naprawdę nie zrozumiem tematu, postara się mi wytłumaczyć i nie przetrzepie mi tyłka. Ale w innym wypadku… byłbym w poważnych kłopotach.
- Jakiego typu? Coś jak lanie drewnianą łyżką?
- Nie… nigdy nie posunąłby się tak daleko, Ron. Odebrałby mi miotłę i pewnie uziemił na całe wakacje, kazał robić prace naprawcze i tego typu rzeczy. – Harry skrzywił się. – Po czymś takim, wolałbym już dostać lanie.
- Ale jeśli dostatecznie mocno się uczyłeś, Harry, nie musisz się martwić, że Snape cię ukarze – zauważyła Hermiona. – Och, mam nadzieję, że dobrze powadziłam sobie ze starożytnych run.
- Jestem pewny, że świetnie zdałaś – powiedział Harry, a Ron przewrócił oczami. – A teraz się odpręż.
- Dobrze. Spróbuję.  Nadchodzą miłe wakacje, bez Voldemorta! – Machnęła różdżką i przywołała nieco piwa kremowego z kuchni, i wszyscy wypili toast.
Po tym nadszedł czas, by Ron i Hermiona udali się na pociąg, więc Harry przeniósł swój kufer do lochów, gdzie czekał Severus. Po kolejnym pożegnaniu, podążył za kufrem, docierając do kwater Mistrza Eliksirów moment lub dwa później.
- Masz spakowane niezbędne rzeczy, jak ci kazałem? – zapytał Severus, kiedy Harry wszedł z kufrem.
- Tak. – Harry otworzył torbę i wyciągnął plecak, gdzie miał spakowane ubrania, fałszoskop, przekąski i inne niezbędne rzeczy, w tym magicznie napełniającą się butelkę wody i pelerynę niewidkę.
- Dobrze. – Snape wrzucił pełną garść proszku Fiuu do kominka i powiedział: – Spinner’s End. – Ogień zmienił się na zielony. – Upewnij się, że masz wszystko, po czym włóż tu kufer. Przeniesie się  do Spinner’s End, mojego domu w Yorkshire.
- Tam, gdzie razem z mamą dorastaliście?
- Tak. Ale my tam nie pójdziemy, przynajmniej jeszcze nie – przypomniał Severus.
- Ta. Najpierw King’s Cross, a potem wracamy tu porozmawiać z dyrektorem.
- Właściwie to nastąpiła mała zmiana planów. Nie pójdziemy na King’s Cross… poinformować twoich krewnych o twojej nowej sytuacji. Albus się zgłosił, żeby to zrobić w naszym imieniu. Wygląda na to, że czuje, że przynajmniej to może zrobić, żeby odpokutować za przeszłość.
- Naprawdę?
- Tak. – Severus skinął na Harry’ego, by włożył kufer w zielone płomienie.
On również włożył swój czarny kufer w płomienie, zostawiając sobie tylko duży plecak.
- Będziemy czekać na dyrektora?
- To nie jest już dłużej konieczne. Poinformował mnie, gdzie szukać kilku pierwszych możliwych horkruksów. Uważa, i zgadzam się z nim, że jeden z horkruksów został już zniszczony – ty go zniszczyłeś na drugim roku kłem bazyliszka.
- Pamiętnik!
- Tak. W tym wypadku musimy znaleźć tylko pięć, ponieważ pamiętnik i ciało Voldemorta zostało zniszczone. Najpierw powinniśmy poszukać w Posiadłości Riddle’ów.
- To chyba ma sens. Jak zniszczysz horkruksy? Eliksirem, który roztopił Mankiet Wiążący?
- Tak, to jeden ze sposobów. Ale będzie je ciężko znaleźć.
- Ale mi zaskoczenie. Och, a tak poza tym, Hedwiga chce z nami lecieć.
- A co to będzie, cholerna parada? – marudził Mistrz Eliksirów.
- Nie patrz tak na mnie, Sev! To nie był mój pomysł! Nalegała. Co miałem zrobić?
- Jaki pan, taki chowaniec. Zawsze wpraszacie się nieproszeni. – Severus przeczesał palcami włosy. – Wszyscy jesteście gotowi? Ponieważ jeśli czegoś zapomnisz, będziesz musiał zwyczajnie bez tego wytrzymać, bo nie wrócimy aż nie znajdziemy wszystkich horkruksów. Mam tu szkatułkę z eliksirem niwelującym klątwy, którego użyłem, by rozpuścić Mankiet Wiążący i mam nadzieję, że starczy go na wszystkie pięć pozostałych horkruksy.
- Mam wszystko, czego potrzebuję – odpowiedział praktykant. – Jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć o horkruksach, zanim wyruszymy, Sev?
- Tylko jedno. Ponieważ horkruksy są przeklętymi obiektami, lepiej nie dotykać ich gołymi rękami. W kontakcie ze skórą mogą aktywować pokłady czarnej magii i w jakiś sposób na ciebie zadziałać, co pamiętnik zrobił tobie i Ginny Weasley. Więc mam dwie pary rękawic przeciwko klątwom, które dał mi Alastor Moody – Poklepał się po wewnętrznej kieszeni swoich szat. – Kiedy przybędziemy do Posiadłości Riddle’ów, powinniśmy je założyć – poinstruował Severus. – Och, i ostatnia rzecz. – Przyszpilił swojego podopiecznego surowym spojrzeniem, sprawiając, że Harry się zastanowił, co takiego zrobił. Aż do momentu, gdy jego opiekun powiedział i to całkiem surowo: – Ma pan mi w tej chwili przyrzec, panie Potter, że jeśli będzie to konieczne, będzie mnie pan słuchał bez żadnych pytań. Jeśli wyśledzą nas lub zaatakują śmierciożercy, albo będziemy musieli złamać uroki, żeby dotrzeć do horkruksa, albo napotkamy po drodze jakiegoś rodzaju niebezpieczeństwo, masz mnie słuchać, bez względu na wszystko. Moim obowiązkiem jest cię chronić i zrobię to o wiele lepiej, jeśli nie będziesz próbował się ze mną kłócić w kryzysowej sytuacji i ograniczysz swoją impulsywność. To nie jest niedzielny spacer po parku, czy zbieranie stokrotek. Wszystkie te obiekty będą wysoce strzeżone złożonymi mistrzowsko zaklęciami, bo Riddle by nie ryzykował. Nie chcę, żebyś nadział się na nieodwracalną klątwę, ponieważ z głupoty mnie nie posłuchałeś. Ponieważ konsekwencje będą straszne. Zrozumiano?
- Tak jest. Obiecuję. – Po czym powiedział ostro: – Ale ty też nie ryzykuj swojego życia, Severusie.  Pamiętaj, że przepowiednia mówi o dwóch jastrzębiach, które nauczą śmierć umierać. Więc to oznacza, że nie możesz się dla mnie poświęcić.
- Nie przejmuj się interpretowaniem tej przepowiedni. I nie martw się o mnie, dbałem sam o siebie, od kiedy się urodziłeś. Ale niemniej jednak dziękuję za troskę. Będę ostrożny, Harry. – Severus ścisnął lekko ramię swojego podopiecznego, po czym wstał.
Podniósł skórzany plecak i przerzucił go przez ramię.
- Przeniesiemy się tam przez Fiuu, Severusie? Czy aportujemy? – zapytał z ciekawością Harry, ponieważ ani jedno, ani drugie, nie było jego ulubionym środkiem transportu.
- Nie. Polecimy – odpowiedział Severus. Już miał wyjść, gdy rozległ się ostry trzask i pojawiła się Twixie. – Do widzenia, panie Severusie i miłych wakacji! Było przyjemnie panu służyć!
Severus zakaszlał, wyglądając na wyjątkowo skrępowanego – zawsze nienawidził, gdy ktoś mu dziękował, bo nigdy nie czuł, że na to zasłużył.
- Nie ma za co, Twixie. Zobaczymy się w przyszłym semestrze.
- I panu również do widzenia, panie Harry. Proszę się teraz zająć panem Snapem i upewnić, że odpowiednio je oraz nie spędza zbyt wiele czasu na warzeniu.
Severus poczuł przerażenie.
- Dlaczego… kim ty myślisz, że jesteś – moją matką?
Harry zakrył usta ręką, próbując stłumić chichot.
- Och, nie, panie Severusie. Nigdy nie odważyłabym się porównywać się do pana matki. Ale… dbam o pana i chcę, by wrócił pan w dobrym zdrowiu. Hogwart nigdy nie byłby taki sam bez pana.
- Tak, tak, rozumiem, nie musisz być tak ckliwa, głupiutki skrzacie. Znikaj już, Twixie. Do widzenia.
- Do widzenia panu! – Przytuliła się do jego nogi na króciutką chwilę, po czym znikła, nim czarodziej mógł ją zganić.
- Merlinie dopomóż mi z rozemocjonowanymi skrzatami – wymamrotał, choć Harry mógł stwierdzić,  że był poruszony serdecznym pożegnaniem Twixie, nawet jeśli sam by nigdy tego nie przyznał. Po tylu miesiącach spędzonych z tym mężczyzną, dowiedział się, jak czytać między wierszami, które dotyczyły Severusa Snape’a.
Mistrz Eliksirów rozejrzał się po raz ostatni i wyszedł z kwater. Poczekał, aż Harry podąży za nim, po czym zamknął zaklęciem drzwi i pozwolił tarczom ochronnym się zresetować.
Potem zmienił się w wielkiego czarnego jastrzębia z śnieżno-białą piersią i wzbił się w powietrze, unosząc się w nim, podczas gdy Harry zmienił się we Freedoma i dołączył do niego.
Pięć sekund później oba jastrzębie pędziły korytarzami i wyleciały przez okno w Sowiarni, gdzie dołączyła do nich Hedwiga.
Chór pożegnalnych pohukiwań i skrzeków towarzyszył dwóm jastrzębiom i sowie, gdy wylatywali.
Powodzenia!
Lećcie wysoko, patrzcie daleko i znajdźcie to, co ukryte!
Trzymajcie się blisko wiatru, Freedom i Warrior!
Żegnaj, moja siostro! – zahukała Serafina, matka rodu hogwardzkich sów. Czuwaj nad pisklakiem i niech Władca Wiatrów sprzyja waszym poszukiwaniom!
Warrior odwrócił się i kłapnął w stronę Hedwigi.
Skąd one wiedzą, co zamierzamy? To miało być trzymane w tajemnicy!
I tak jest, Warrior. Przed wszystkimi, poza nami, sowami, które to słyszą szept nocy, którego wy, ludzie, nie zauważacie.
Humph! Nie bredź mi tu! Kto ci powiedział? Freedom?
- Ja nie! Dlaczego zawsze obwiniasz o wszystko mnie? – zaskrzeczał młody jastrząb.
Zostaw Freedoma w spokoju, profesorze. Jeśli już musisz wiedzieć to Fawkes nam powiedział o przepowiedni, przyznała Hedwiga.
Zaskakujące. Cholerny rozsiewający plotki feniks, burknął jastrząb.
Ale wasz sekret jest z nami bezpieczny. Nie ma lepszych strażników tajemnic niż sowy pocztowe, powiedziała Hedwiga z pewnym zadowoleniem.
Warrior wydał z siebie ostry, szyderczy dźwięk.
Freedom ignorował kłótnię jak tylko potrafił i skoncentrował się na szybowaniu wyżej w głęboko niebieskie niebo, rozkoszując się uczuciem nieograniczonego lotu, wiatrem pod skrzydłami, ciepłem słońca na grzbiecie.
Nagle odbił gwałtownie na prawo i wystrzelił w wielkim kręgu wokół zamku, przyglądając mu się ostatni raz. Minął wieżę astronomiczną i samotnię Trelawney, wydając z siebie tryumfalny skrzek.
Kree-eearr!
Nagle dołączył do niego większy, ciemny cień, który leciał z wdziękiem między iglicami i masztami, dopasowując uderzenia skrzydeł do młodszego jastrzębia, światło migało w jego wielkim, haczykowatym dziobie i wygiętych szponach.
Dalej, pisklaku! Mamy do znalezienia i zniszczenia kilka mrocznych przedmiotów. Zamek będzie czekał na nasz powrót. Lećmy łapać słońce!
Większy jastrząb wystrzelił szybciej wokół wieży Trelawney, skrzecząc miękko i wyzywając młodszego jastrzębi, by ten go złapał.
Chwilę później, brązowa plama z charakterystycznym czerwonym ogonem pędziła za gołębiarzem, skrzecząc z zachwytu, gdy próbował przelecieć ponad swoim mentorem, kierując się w stronę wschodzącego słońca i w końcu wybierając własną drogę.
Bardziej spokojnie podążyła za nimi piękna śnieżna sowa, jej miękkie pióra ledwie drgały przez wybryki dwójki pozostałych drapieżników. Cierpliwa i pogodna, leciała za nimi, mądra sowa ze szczytów lodowców, widząca wszystko, a mówiąca niewiele.
Z apartamentu swojej wieży, Sybilla Trelawney obserwowała, jak dwa jastrzębie i sowa odlatują, opierając się o parapet okna, jej chusty powiewały wokół niej – uśmiechnęła się i uniosła rękę na pożegnanie.
Polujcie, moje jastrzębie, znajdźcie to, co ukryte, by nauczyć śmierć umierać. Jesteście naszą najlepszą nadzieją na pokój. Merlin niech będzie z wami!
Potem wieszczka odwróciła się, by zaparzyć sobie filiżankę herbaty i poczuła, jak przeszywa ją dreszcz, gdy magia prawdziwej przepowiedni została aktywowana, a przepowiedziane wydarzenia wprawione w ruch. Ale jak to się mogło skończyć, nawet ona, która Widziała, nie wiedziała. Przeznaczenia nie dało się przewidzieć, ale trzeba je było dowolnie wybierać i tylko w ten sposób można było ustalić koniec historii.



I tym sposobem kończymy naszą przygodę z Severusem i Harrym. A przynajmniej na razie. Oto macie przed sobą ostatni rozdział tego opowiadania, jednak możecie już oczekiwać na kontynuację - "Polowanie Dwóch Jastrzębi" (Tak z innej beczki, jeśli jest tu ktoś, kto chce zrobić okładkę na watt. do tego opowiadania, będę wdzięczna za wiadomość na priv.) 
Plan wygląda następująco: W ciągu następnych 2-3 tygodni pojawią się trzy rozdziały Ciężaru Przeznaczenia - Trzy ostatnie rozdziały. Następnie będę publikować rozdziały nowego opowiadania pt. "To, co nam zostało" (jest to seria miniaturek, głównie tematyka Wolfstar, dzieją się w mugolskim świecie i UWAGA głównie +18). Gdzieś w połowie publikowania ww opowiadania mam zamiar rozpocząć tłumaczenie "Polowania Dwóch Jastrzębi". Zobaczymy, czy się to uda zgodnie z planem. 
Dziękuję, że byliście ze mną przy tym opowiadaniu i zapraszam do przejrzenia innych.
Życzcie weny i czasu!!!
Ginger

3 komentarze:

  1. Dopiero kiedy jakiś etap się skończy można poczuć jak się do niego przywiązało. Już nie mogę się doczekać kontynuacji i cieszę się że takowa istnieje. Dzięki Tobie poznałam kilka naprawdę wspaniałych opowieści i dziękuję że chciało Ci się je tłumaczyć. Życzę Ci wiele weny i czasu oraz byś nigdy nie zwątpiła w siebie, boję się że nie wytrzymałabym gdybyś zrezygnowała z tłumaczeń
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    haha rozdział wspaniały, bardzo podobała mi się reakcja Severusa na wieść, że i Hedwiga z nimi leci... no i co Ferweks lata na pogaduchy :) ale ta scena jak Harry z Severusem przekazują nad Hogwardem i tak miło mi się zrobiło bo i Severus, ze tak określę pozwolił sobie na taką swobodę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za to opowiadanie. Bardzo przyjemnie się czytało. Życzę Ci dużo czasu,zdrowia i weny na tłumaczenia kolejne. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń