Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 24 lipca 2021

MH - Rozdział 17 – Inny punkt widzenia

Nim Harry się zorientował, nadszedł czas, by pokazać Radzie wspomnienie z nocy w Ministerstwie. Rozmawiał z Remusem o zadaniu Dumbledore’a i był nieco zirytowany, gdy Remus tylko uśmiechnął się i pożyczył mu szczęścia. Harry nie oczekiwał pomocy Remusa; po prostu nie podobał mu się znaczący wyraz twarzy Remusa. To sprawiło, że poczuł, że przegapił oczywiste rozwiązanie problemu, co prawdopodobnie było prawdą, ale to musiało poczekać.

Remus, Hermiona i Cho wymyślili zaczarowany pergamin, który miał być podpisany przez każdego z Rady, by zapewnić ich milczenie. Harry uważał, że to trochę ekstremalne, ale wiedział, że lepiej ponownie nie kłócić się z Hermioną i Cho. Co najgorszego mogło się wydarzyć? Wyśmiewanie ze strony Ślizgonów? Pełne podziwu spojrzenia młodszych roczników? To nie było nic nowego. Harry radził sobie z tym przez ostatnie pięć i pół roku. Nie zmieni się to, póki ludzie nie zaczną patrzyć na niego jak na zwykłego nastolatka.

Harry pierwszy przybył do Pokoju Życzeń wraz z Ronem i Hermioną. W rękach trzymał myślodsiewnię, którą dostał od Syriusza i Remusa, podczas gdy Hermiona trzymała kryształową butelkę zawierającą wspomnienie z tamtej nocy. Ron i Hermiona nie do końca wrócili do bliskiej przyjaźni, którą dzielili przed humorkami Rona i wmieszaniem się w to Lavender Brown, ale przynajmniej mogli przebywać w swojej obecności bez rozpoczynania III wojny światowej.

Remus przybył jako następny z prośbą, by Harry został po zakończeniu spotkania. Sądząc po falach ulgi i podekscytowania, które wypływały z Remusa, Harry wiedział, że nie musiał się martwić, dzięki czemu mógł skupić się na spotkaniu. Członkowie Rady przybyli w dwójkach. Neville i Ginny przyszli pierwsi, a zaraz za nimi Cho i Luna, i po kilku minutach Justin i Hannah. Cho natychmiast stanęła obok Hermiony, by w razie potrzeby wspierać Harry’ego.

- Dobry wieczór wszystkim – powiedział Remus z uśmiechem. – Na dzisiaj mamy zaplanowane coś innego. Harry chciałby, żebyście zobaczyli, jak wygląda prawdziwy pojedynek i żebyście wyciągnęli wnioski z jego doświadczenia. Dzisiaj wejdziemy do jego myślodsiewni, by być świadkami jego pojedynku z Voldemortem w Ministerstwie. – Rozległo się kilka sapnięć. – To, co dzisiaj zobaczymy, nie jest rzeczą, o której może wiedzieć cała szkoła, więc chcemy, żebyście wszyscy to podpisali.

Remus położył zaczarowany pergamin i pióro na małym stoliku, który pojawił się znikąd.

- Ten pergamin zawiera kilka zaklęć tajności. Chcemy, żebyście wiedzieli, że ufamy, że nie zrobilibyście niczego, co naraziłoby Harry’ego na niebezpieczeństwo. Jednakże wiemy też, jak łatwo jest czasem, by coś nam się wymsknęło. Jeśli ktokolwiek nie czuje się komfortowo z podpisywaniem tego, może wyjść. Nie zmuszamy was do niczego.

Ginny pierwsza zrobiła krok do przodu.

- Podaj pióro, Remusie – powiedział z szerokim uśmiechem.

Gdy Ginny podpisała pergamin, wszyscy inni podążyli jej śladem. Kiedy reszta podpisała, Remus zwinął pergamin i włożył go do kieszeni. Wszyscy czekali z niecierpliwością, gdy Hermiona podawała kryształową fiolkę i Harry wlewał zawartość do myślodsiewni. Spoglądając na pełne entuzjazmu twarze, Harry wypuścił długi oddech i podwinął rękawy.

- Do zobaczenia wkrótce – powiedział, po czym zniknął w ciemności, by pojawić się ponownie w słabo oświetlonym atrium Ministerstwa. Złota fontanna była w jednym kawałku i wszystko wyglądało tak spokojnie.

Hermiona przybyła pierwsza, a za nią Ron, członkowie Rady i na końcu Remus. Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, dało się usłyszeć zbliżające kroki. Wszyscy odwrócili się i ujrzeli nieco młodszego Harry’ego Pottera w okularach, wchodzącego do atrium z różdżkami w obu dłoniach. Ciężko oddychał i miał kilka siniaków na twarzy. Skrzywił się z bólu w chwili, gdy inna postać weszła do atrium. Kilka członków Rady sapnęło, podczas gdy inni walczyli ze sobą, by powstrzymać przerażone krzyki na widok wężowej twarzy Voldemorta ukrytej pod czarnym kapturem.

- Harry Potter – powiedział Voldemort wysokim głosem. – Znów się spotykamy. – Młodszy Harry odwrócił się do Voldemorta, który wyciągnął swoją różdżkę i obrócił ją między palcami. – Wyglądasz prawie tak, jakbyś mnie szukał, Harry – powiedział z zaciekawieniem Voldemort. – Czy w końcu zdałeś sobie sprawę, że tylko ja mogę ci pomóc zobaczyć twój prawdziwy potencjał? A może miałeś nadzieję, że tylko opóźnisz w czasie zabicie twoich cennych opiekunów.

Wszyscy obserwowali z podziwem, jak młodszy Harry zachowuje zdrowy rozsądek, podczas gdy Voldemort krąży wokół niego jak sęp. Żaden z obserwujących nie poruszył nawet mięśniem. Patrzyli, jak Voldemort próbuje dowiedzieć się czegoś o przepowiedni i negocjować z młodszym Harrym. Kiedy mu się nie udało, zaczął się pojedynek. Obserwowali, jak Harry chowa się za fontanną, by uniknąć śmiertelnej klątwy. Hermiona chwyciła mocno prawe ramię Harry’ego, gdy Voldemort zaatakował fontannę. Harry próbował zignorować bolesny uścisk, ale było to trudne, gdy jego ręka zaczęła drętwieć.

Wszyscy szybko zauważyli, że Voldemort miał przewagę dzięki teleportacji i zaklęciom niewerbalnym. Nikt nie mógł uwierzyć, jak Harry zdołał trafić Voldemorta, odwracając się do tyłu i byli jeszcze bardziej zszokowani, gdy zaczęła się walka na miecze. Harry z łatwością widział desperację w swoim młodszym ja, zwłaszcza gdy młodszy Harry uderzył łokciem w szczękę Voldemorta. Walka na miecze stała się jeszcze bardziej szaleńcza, póki młodszy Harry nie uniknął śmiertelnego ciosu poprzez teleportację. Kilku członków Rady sapnęło z zaskoczeniem, podczas gdy inni obserwowali Harry’ego z podziwem, ponieważ Harry powstrzymał się od wspominania, że kiedykolwiek wcześniej się teleportował.

- Imponujące, Harry – powiedział Voldemort, przyciągając uwagę wszystkich z powrotem do sceny przed nimi. Ich miecze zderzyły się po prawej stronie Harry’ego. – Wyraźnie dopiero zacząłeś wykorzystywać swój potencjał. – Voldemort został odepchnięty o kilka kroków. – Znów cię nie doceniłem. Crucio. – Harry odskoczył z drogi zaklęciu. – Teraz rozumiem, dlaczego Dumbledore się ciebie boi.

Cho złapała Harry’ego za lewe ramię, gdy obserwowali, jak młodszy Harry uparcie odpiera każdą próbę Voldemorta, by w siebie zwątpił. Gdy tylko Voldemort wspomniał o naszyjniku tłumiącym, Harry wiedział, że pojawią się na ten temat pytania, ale był na nie gotowy. Mimo wszystko to, że ktoś zadał pytanie nie oznaczało, że musiał udzielić konkretnej odpowiedzi.

Harry obserwował, jak Voldemort próbuje przekonać jego młodsze ja, by do niego dołączył, nim pojedynek zrobił się szaleńczy. Wszyscy widzieli, jak młodszy Harry powoli traci grunt pod nogami. Wyglądał na wyczerpanego i był zlany potem. Kilka osób krzyknęło w przerażeniu, gdy Voldemort zdołał uderzyć Harry’ego fioletowym zaklęciem. Uchwyt na jego ramionach zacisnął się, gdy Harry uderzył Voldemorta zaklęciem Reducto, sprawiając, że Voldemort zachwiał się lekko.

Jednak nikt nie był przygotowany zobaczyć tego, co nastąpiło potem. Patrzyli, jak młodszy Harry rzuca silne zaklęcie ochronne sekundę przed tym, jak Voldemort posłał w jego stronę białe światło. Obserwowali, jak uderza ono w tarczę Harry’ego, odsuwając go do tyłu, aż osłona pękła. Hermiona ze łzami w oczach stłumiła krzyk, gdy młodszy Harry poleciał do tyłu na ścianę i wylądował na podłodze z łoskotem. Kilka dziewczyn miało łzy na policzkach, gdy Voldemort podchodził do chłopaka.

- A więc tak umrzesz – powiedział Voldemort, kierując różdżkę w Harry’ego. – Samotny i bezbronny. Na pewno przekażę tą wiadomość twoim cennym opiekunom, jak również mentorowi.

- On nie jest sam, Tom – powiedział stanowczo Dumbledore, wchodząc do atrium i sprawiając, że kilku członków Rady odprężyło się. Voldemort szybko odwrócił się i spojrzał z nienawiścią na starca. – Harry nigdy nie będzie sam. Zbyt wielu się o niego troszczy, by tak się stało.

Wszyscy z podziwem obserwowali pojedynek Voldemorta i Dumbledore’a. Styl był zupełnie inny. Polegali całkowicie na magii i aportację. Ci dwaj potężni czarodzieje znali się zbyt dobrze, włączając w to wzajemne uczucia względem Harry’ego. Nim ktokolwiek się zorientował, co się dzieje, Voldemort bez słów wysłał w Harry’ego klątwę zabijającą, ale ona nigdy nie trafiła celu. Znikąd pojawił się błysk płomieni, gdy przybył Fawkes, złapał za szaty Harry’ego i teleportował obu poprzez ogień za Dumbledore’a. Voldemort wydał z siebie pełen frustracji krzyk i zniknął.

- Sądzę, że możemy wracać – powiedział Harry i wspomnienie pociemniało, gdy wyciągnięto ich z myślodsiewni. Pokój Życzeń zmienił się. Wcześniej był pustym pomieszczeniem ze stołem, gdzie Harry ustawił myślodsiewnię. Stół, który pojawił się, by wszyscy mogli podpisać zaczarowany pergamin, zniknął. Pokój był teraz wypełniony wygodnymi sofami i fotelami, na których wszyscy mogli usiąść. Był też kominek z trzaskającym ogniem, który tworzył migoczące cienie na ścianach z ciemnego drewna.

Wszyscy machinalnie usiedli na najbliższym wolnym miejscu. Hermiona, Cho i Ginny dzieliły kanapę, wyglądając na wymęczone. Wszystkie miały twarze pokryte łzami i wydawały się być w szoku. Ron siedział obok Neville’a na kanapie naprzeciwko trzech dziewczyn, wyglądając, jakby mu było niedobrze. Justin, Luna i Hannah zajęli trzy najbliższe fotele z zamyślonymi wyrazami twarzy. Harry spojrzał bezradnie na Remusa i odetchnął z ulgą, gdy Remus ścisnął uspokajająco jego ramię, nim zrobił krok do przodu.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy jesteście wstrząśnięci tym, co widzieliście – powiedział delikatnie Remus, – jednakże powinniśmy porozmawiać o kilku rzeczach. Po pierwsze, czego dowiedzieliście się o Voldemorcie?

Kilka osób lekko wzdrygnęło się, ale powstrzymali się od sapania lub krzyku. W końcu przemówiła Ginny.

- Próbuje sprawić, żebyś w siebie zwątpił – powiedziała drżącym głosem. – Przekręca prawdę, byś uwierzył w to, co on chce, żebyś wierzył.

- Bardzo dobrze – powiedział zachęcająco Remus. – Odwracanie uwagi to bardzo powszechna taktyka, ponieważ może być stosowana na wiele sposobów. Ludzie mają tendencję najpierw reagować, a potem myśleć. Każdy z nas ma lęki, nadzieje i marzenia, które czekają, aż ktoś inny je wykorzysta. – Remus przerwał i spojrzał bezpośrednio na Rona i Ginny. – Rodzina Weasleyów jest czysto krwista, ale nie podąża za takimi ideałami. W rezultacie wasza rodzina jest na wiele sposobów źle postrzegana. Nie ma nic złego w tym, że wasza rodzina jest przeciwko Voldemortowi, ale ci, którzy uważają inaczej z pewnością zrobią wszystko, by wyrazić głośno swoją opinię.

Harry zauważył, że uszy Rona lekko poróżowiały i nie mógł przegapić fal zawstydzenia, które z niego wypływały. Ron zawsze przyjmował gorzej finansową sytuację Weasleyów niż inni z jego rodziny. Z drugiej strony Ginny skinęła lekko głową z akceptującym wyrazem twarzy. Wiedziała, że Remus nie mówił tego, by zranić, ale by pomóc im wszystkim w przyszłości.

Remus spojrzał na Hermionę, a potem na Justina.

- Mugolaki zawsze są postrzegane niżej niż wszyscy inni – powiedział ze współczującym uśmiechem, – nawet przez tych, którzy są przeciwko Voldemortowi. Dzieci czystej krwi znają tylko ten świat i dlatego mają przewagę w podstawach magicznej historii i zwyczajach czarodziejów, które nie są zwykle nauczane w szkołach, ponieważ zakłada się, że dzieci już to wiedzą. Mugolaki muszą pracować ciężej, by przejść przez te bariery, ale są poniżane, gdy to robią. Hermiono, wierzę, że jesteś tego idealnym przykładem. Robisz wszystko, co możliwe, by dowiedzieć się jak najwięcej. Nie mam wątpliwości, że wiesz więcej o czarodziejskim świecie niż wielu czystokrwistych w twoim wieku. Nazywanie was szlamą to jedyna amunicja przeciwko wam, której mogą użyć czystokrwiści i z pewnością to zrobią.

Hermiona i Justin pokiwali pewnie głowami, zdeterminowani, by pokazać, że ta zniewaga na nich nie wpłynie. Oczywiście Hermiona była bardziej przyzwyczajona do słuchania ulubionej obelgi Malfoya. Jednak Justin siedział w swoim fotelu ekstremalnie napięty. Wyraźnie słyszał to określenie wcześniej, ale nie był przyzwyczajony, by było użyte w zdaniu tak bezproblemowo. Z drugiej strony Hufflepuff byli zwykle najbardziej ignorowanym domem w Hogwarcie. Często widywano tam mugolaków, więc nikt o tym nie myślał. Hermiona, jako Gryfonka i przyjaciółka Harry’ego przez lata zyskiwała sporo uwagi, więc było naturalne, że czystokrwiści atakowali kogoś, przez kogo czuli się zagrożeni.

Remus uśmiechnął się szeroko do Luny, która odpowiedziała sennym uśmiechem.

- Nie musi pan nic mówić, panie Lupin – powiedziała beztrosko Luna. – Nikt nigdy nie zadawał sobie trudu, by ukryć opinię na mój temat. To jest problem bycia innym. Wszyscy inni uważają, że to ich zadanie wyrazić, jaki jesteś nienormalny. – Wzruszyła ramionami i spojrzała na Harry’ego. – Zawsze to ci, których nie może kontrolować Ministerstwo, zmieniają rzeczy na lepsze. Mój tatuś od lat powtarzał, że jeśli czarodziejski świat dalej będzie iść tą ścieżką, nie pozostanie z niego nic. Weźmy na przykład aurorów. Są częścią Sprzysiężenia Zgniłego Kła. Planują obalić Ministerstwo od wewnątrz, używając kombinacji Czarnej Magii i chorób dziąseł.

Nikt nic nie powiedział przez dłuższą chwilę. Połowa grupy próbowała zrozumieć, co Luna właśnie powiedziała, podczas gdy reszta desperacko starała się nie śmiać. Zawsze można było ufać, że Luna Lovegood powie coś zupełnie niekonwencjonalnego, by usprawiedliwić swoją skądinąd całkowicie racjonalną obronę.

- Dobrze powiedziane, Luna – stwierdził w końcu Remus, nie będąc w stanie powstrzymać chichotu, nim przeszedł do Neville’a. Nie powiedział nic. Patrzyli na siebie przez chwilę, nim Neville skinął głową ze zrozumieniem. Harry wiedział, że obaj myśleli o rodzicach Nevilla’a, którzy byli w świętym Mungu z powodu długotrwałego działania klątwy Cruciatus. Wydawało się, że niektóre rany są zbyt bolesne, by o nich mówić.

Remus ruszył dalej, przenosząc wzrok na Cho i Hannę. Do nich też nic nie powiedział. Cho straciła Cedrica Diggory’ego, a Hannah matkę, zabitą przez śmierciożerców kilka miesięcy temu. Rodzina Hanny chciała zabrać ją z Hogwartu, ale on odmówiła. Powiedziała Harry’emu, że gdyby GD nie zostało kontynuowane, prawdopodobnie wróciłaby do domu. Udział w GD sprawił, że poczuła, jakby robiła coś w walce z Voldemortem.

- Chodzi o to, by nie słuchać tego, co mówi twój przeciwnik – powiedział Harry, przerywając ciszę. – To może być niezwykle trudne, ale rozproszenie uwagi może kosztować życie. Voldemort i śmierciożercy nie pojedynkują się tak, jak Lockhart i profesor Snape w Klubie Pojedynków. Atakują szybko, używając wszystkich środków niezbędnych do zwycięstwa. Musicie być gotowi dostosować się do przeciwnika. Nie użyłbym tej samej strategii w walce z Remusem, jakiej używam w przypadku Syriusza. To przywołuje następny temat, który chciałbym omówić z wami wszystkimi. Chcę zmienić to, na czym skupia się GD.

- Chcesz, żebyśmy wrócili do nauki zaklęć? – zapytał bez ogródek Ron. – Dlatego, że nie ma tu już Syriusza?

- Bardziej chodziło mi o to, że musimy zacząć koncentrować się na tym, jak zwiększyć szanse każdego na przeżycie – powiedział Harry z zakłopotaniem. – Pomyślałem, że moglibyśmy przeprowadzić dwa albo trzy pojedynki każdego tygodnia, a wszyscy by się przyglądali. Po każdym pojedynku, wszyscy mogliby udzielić walczącym pomocnych rad, by się poprawili, ponieważ innym łatwiej jest dostrzec popełniane błędy, gdyż są bezstronni.

- Więc technicznie chcesz przekształcić GD w klub pojedynków, ale składałby się on tylko z członków GD? – zapytał zdezorientowany Justin.

 - To właściwie dobry pomysł – powiedziała z namysłem Cho. – Moglibyśmy wybierać walczących losowo, ale musielibyśmy mieć pewne wytyczne, żeby Dennis Creevey nie walczył z siódmym rokiem. To byłoby dla niego nie w porządku.

- Nie zgadzam się – powiedziała stanowczo Hermiona. – Pewnie, stawianie Dennisa przeciwko komuś z siódmego roku albo nawet przeciwko Harry’emu nie jest sprawiedliwe, ale czy szczerze możesz stwierdzić, że w przyszłości będziemy walczyć z tymi, którzy są na naszym poziomie? Musimy być źle dopasowani, aby wiedzieć, jak to jest w takiej sytuacji. Masz tę przewagę, że używasz zaklęć niewerbalnych, tak jak to zrobią śmierciożercy. Im szybciej nauczymy się, jak rekompensować nasze niedociągnięcia, tym lepiej.

- Zgadzam się z Ginny – powiedziała cicho Hannah. – Myślę też, że nie powinniśmy ostrzegać, z kim się będą pojedynkować. Element zaskoczenia i szybka adaptacja to coś, czego każdy powinien się nauczyć. Gdyby były jakieś problemy, możemy pojedynkować się w każdą sobotę, żeby wiedzieli, jak będzie wyglądać spotkanie.

- Dobrze – powiedział Remus z nutką zdecydowania w głosie. – Wszyscy zgadzają się na nową formę? – Wszyscy skinęli głowami. – Więc ustalone. Jeśli nie ma żadnych pytań, uważam, że powinniśmy na dzisiaj zakończyć.

Harry szczerze wątpił, by nikt nie miał żadnych pytań. Byli po prostu zbyt przytłoczeni, by je wypowiedzieć. Rada opuszczała Pokój Życzeń jeden po drugim. Cho i Ginny pociągnęły Harry’ego do mocnego uścisku, nim szybko opuściły pokój, co sprawiło, że Harry był bardzo zdezorientowany. Cho nigdy się tak przy nim nie zachowywała, a Ginny lata temu przestała się tak zachowywać. Potrzebował trochę perswazji, by przekonać Rona i Hermionę, że nie muszą na niego czekać, ale w końcu został sam z Remusem.

Przyglądając się bliżej Remusowi, Harry nie mógł nie zauważyć cieni pod jego oczami. Niepewnie sięgnął i nie był zaskoczony, gdy dotknął fal zmęczenia zmieszanego z ulgą i ekscytacją. Remus napotkał zatroskane spojrzenie Harry’ego i uśmiechnął się uspokajająco. Nie musieli wypowiadać żadnych słów. Remus wiedział, że Harry zna emocje, których nie mógł ukryć. Pomimo tego, jak Remus próbował udawać, że jest zdrowy, wciąż był w końcowej fazie zdrowienia i nie mógł się wykańczać.

- Nic mi nie jest, szczeniaku – nalegał Remus, siadając w pobliskim fotelu. – Przystosowanie się do wszystkiego zajmie trochę czasu. To moment przystosowania dla wszystkich. – Sięgnął do kieszeni i wyciągną z niej bardzo stary kawałek gazety. – Dziś po południu znalazłem to w bibliotece.

Harry wziął rozpadający się kawałek pergaminu z dłoni Remusa i zmrużył oczy, by rozpoznać na nim ruchome zdjęcie. Była to fotografia szczupłej, około piętnastoletniej dziewczyny. Z pewnością nie była ładna. Jeśli już to wyglądała na zirytowaną i posępną jednocześnie. Miała gęste brwi i pociągłą, bladą twarz. Pod zdjęciem widniał podpis: Eileen Prince, kapitan hogwardzkiej drużyny gargulków. Spojrzał na Remusa ze zdziwieniem. To z pewnością nie jest coś, czego się spodziewał.

- Ona jest Księciem Półkrwi? – zapytał Harry z niedowierzaniem. Z pewnością nie chodziło o to, że jest bystrą dziewczyną, zwłaszcza że był dobrym przyjacielem Hermiony, Cho i Ginny. Wszystkie trzy mogłyby sprawić, że każdy facet wyglądałby przy nich na niekompetentnego. Cho niekoniecznie wyróżniała się w jakikolwiek sposób, ale to właśnie czyniło ją niebezpieczną. Gdy zaatakowała, nikt się tego nie spodziewał. Ginny szybko zyskała swoją reputację ze względu na swoje zamiłowanie do klątw. Będąc świadkiem kilku, Harry był pod wrażeniem, że Dean miał odwagę się z nią umawiać. A Hermiona… cóż… Hermiona była Hermioną. Naprawdę nie trzeba było nic więcej dodawać.

Remus przez chwilę przyglądał się Harry’emu w zamyśleniu.

- Publikacja książki pasuje do czasu, kiedy uczęszczała do Hogwartu – powiedział, wzruszając ramionami. – Możliwe, że jej ojciec był czystej krwi a matka mugolską lub mugolaczką. Mogła wstydzić się swojej mugolskiej krwi. Oczywiście to tylko założenie. Jeszcze nie grzebałem głębiej w życie Eileen Prince.

Harry ponownie spojrzał na zdjęcie. Czy dowiedzenie się, kim jest Książę Półkrwi naprawdę było tak ważne? Nie. Jakie to w ogóle miało znaczenie? Bardziej chodziło o zaspokojenie ciekawości.

- Nie martw się tym, Remusie – powiedział Harry, składając papier i wkładając go do kieszeni. – Ja się temu przyjrzę. Ty masz już i tak wystarczająco dużo zmartwień.

Remus przez chwilę wpatrywał się w Harry’ego z uniesioną brwią.

- Naprawdę myślisz, że nie dam sobie rady z dodatkowymi poszukiwaniami? – zapytał ostrożnie.

- Nie o to chodzi – powiedział Harry zgodnie z prawdą. Powinien był wiedzieć, że Remus będzie się bronił po tylu miesiącach dochodzenia do zdrowia. – Po prostu myślę, że powinienem pomóc. Poza tym, kiedy powiem Hermionie, nie będę w stanie utrzymać jej z dala od biblioteki. Zna to miejsce lepiej niż ktokolwiek inny. Dowiemy się, co możemy o Eileen Prince, Remusie. Zaufaj mi.

Remus uśmiechnął się i potrząsnął żałośnie głową, wstając.

- Ufam ci, szczeniaku – powiedział szczerze, – i przepraszam, że wyciągam pochopne wnioski. Chyba po prostu przyzwyczaiłem się do tego, że Syriusz i Poppy są tacy restrykcyjni. Chyba dalej uważają, że jestem tą osobą, która tkwiła w łóżku przez niemal dwa miesiące.

- Pani Pomfrey ma tendencję do widzenia nas w najgorszych momentach – powiedział Harry z szerokim uśmiechem. – Wiesz, że jesteśmy jej ulubionymi pacjentami.

Remus zachichotał i potargał włosy Harry’ego.

- Z pewnością jesteśmy u niej najczęściej – powiedział radośnie. – Chodź. Powinienem zabrać cię do wieży Gryffindoru zanim będzie zbyt późno.

Harry skinął głową, ostrożnie spakował swoją myślodsiewnię i wyszedł za Remusem z Pokoju Życzeń. Szli w ciszy, aż nie dotarli do portretu Grubej Damy i życzyli sobie dobrej nocy. Harry podał Grubej Damie hasło „Abstynencja” i ze zmęczeniem czekał, aż portret otworzy się na tyle, by mógł wejść. Pragnął jedynie długiego, nocnego odpoczynku, jednak wyglądało na to, że nie będzie mu dane.

Po wejściu do pokoju wspólnego, Harry z zaskoczeniem dostrzegł, że jest on bardzo zatłoczony i wszyscy wpatrują się w rozwścieczoną Lavender, piorunującą wzrokiem zirytowanych Rona i Hermionę. Fale nerwowości i zapału całkowicie pokonały słabe fale zażenowania i złości. Harry był w pułapce. Tak oto stał z myślodsiewnią w dłoniach przed całą wieżą uczniów. Myśląc szybko, Harry odłożył myślodsiewnię, wyjął różdżkę i zmniejszył naczynie. Rzucił na nią też kilka zaklęć ochronnych, żeby nie mogła się przewrócić. Teraz był w stanie trzymać myślodsiewnię w jednej dłoni, więc nikt się nie zorientuje.

- Nie próbuj mnie okłamywać, Ronaldzie Weasley! – krzyknęła Lavender. – Nie jesteście częścią Rady…

- Harry poprosił nas, żebyśmy przyszli – przerwał jej Ron. – Jesteśmy jego najlepszymi przyjaciółmi, Lavender. Wróciliśmy z Ginny i Nevillem. Gdzie indziej mielibyśmy być?

- Gdzie? – wypluła Lavender, podchodząc krok bliżej i szturchając Rona w pierś. – Całowałeś się z nią, prawda? Cały ten czas widywałeś się z nisza moimi plecami! Nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałam, że plotki o niej i Harrym są prawdziwe!

Harry wpatrywał się w scenę szeroko otwartymi oczami. Plotki? Jakie plotki?

Hermiona prychnęła.

- Ty wiesz wszystko o plotkach, co, Lavender – powiedziała chłodno. – Ty je zaczynasz. Wygląda na to, że ty i Parvati nie macie nic lepszego do roboty niż rozsiewanie plotek, ponieważ wasze życia są po prostu zbyt nudne, by o nich mówić. Razem z Ronem byliśmy na spotkaniu Rady. Daj sobie spokój z tą zazdrością. A poza tym nie mów o Harrym jak o rzeczy. Przez to robi mi się niedobrze.

Nie mówiąc nic więcej, Hermiona przebiegła obok Lavender i nie zatrzymała się, póki nie dotarła do dormitorium. Harry skorzystał z okazji, by stanąć u boku Rona. Fale zażenowania i złości narastały z każdym krokiem. Ciszę przerwały szepty, narastające, gdy coraz więcej osób zauważyło Harry’ego. Oczy Lavender rozszerzyły się na jego widok. Harry nic nie powiedział, póki nie stanął tuż przed nią.

- Mówią prawdę, wiesz? – powiedział cicho. – Może powinnaś mieć więcej wiary w swojego chłopaka.

Twarz Lavender zrobiła się szkarłatna, gdy Harry przeszedł obok niej, nie zatrzymując się aż nie dotarł do dormitorium. Czasami zastanawiał się, dlaczego ludzie pozostają w związkach, w których wyraźnie nie są szczęśliwi. Jaki był tego sens? Może dlatego, że boją się zmiany i nieznanego.

Merlin jeden wie.

^^^

Harry obudził się nagle następnego ranka. Pokryty był potem, oddychał ciężko i trząsł niekontrolowanie. Szybko otwierając zasłony swojego łóżka, Harry rozejrzał się gorączkowo po nieco zamazanym pokoju, próbując znaleźć źródło swojego niepokoju, ale nic nie zobaczył. Pokój wciąż był ciemny i cichy, jeśli nie liczyć chrapania Rona i Neville’a. Harry instynktownie sięgnął, by poszukać jakiś zbłąkanych emocji, ale nic nie wyczuwał, czego się spodziewał. Nigdy nie był w stanie wyczuć emocji kogoś w głębokim śnie. Emocje zawsze były zbyt pogmatwane, by je rozróżnić.

Zamykając oczy, Harry próbował sobie przypomnieć, dlaczego obudził się w takim stanie, ale nie mógł nic wymyślić. Nie mógł sobie przypomnieć, czy był to koszmar, Hogwart czy jego empatia znowu wariowała, ale cokolwiek to było, nie było przyjemne. Nic nie mogło być przyjemne, jeśli powodowało tyle strachu i niepokoju. Koncentrując się mocniej, Harry przypomniał sobie mgliście krzyki i ból, ale nic więcej. Szybko potrząsnął głową, by odpędzić myśli i zmusił się do uspokojenia. Miał szesnaście lat. Nie powinny go już nawiedzać mgliste koszmary, zwłaszcza takie, których nie pamiętał w chwili, gdy się budził.

Harry uspokoił się po niedługim czasie, ale sen uparcie trzymał się z daleka. Po godzinie rzucania się o obracania, zrezygnował z kilku dodatkowych godzin snu i wstał z łóżka. Nie było sensu pozostawać w łóżku, gdzie umysł mógł błądzić bez celu. Z wyjątkową ostrożnością, Harry zdołał przebrać się i odnaleźć łazienkę bez budzenia innych. Wystarczyło, że on nie mógł spać o czwartej nad ranem. Dlaczego miałby cierpieć ktokolwiek inny?

Nie było niespodzianką to, że Wielka Sala była całkowicie pusta o wpół do czwartej nad ranem. Cisza była trochę tajemnicza, ale to lepsze niż czekanie w pokoju wspólnym, aż ktoś się obudzi. Przez jakiś czas lampy były jedynym źródłem światła, podczas gdy Harry dwukrotnie sprawdzał swoją pracę domową z transmutacji. Było to żmudne zadanie i pozwoliło mu pomyśleć o tym, co się stało noc wcześniej. Oprócz tego, że dowiedział się, że Książę Półkrwi był prawdopodobnie dziewczyną, Harry zorientował się również, że krążą plotki o nim i jednym z jego najlepszych przyjaciół. Nie mógł uwierzyć, że do tej pory nic nie usłyszał. Jednak biorąc pod uwagę jego brak wolnego czasu, nie była to wielka niespodzianka. Ledwie miał czas słuchać o rozdziałach w dramacie Ron-Lavender-Hermiona.

Do tego się to sprowadzało. Nie miał czasu na nic poza treningiem, uczeniem się, GD i Quidditchem. Nie narzekał. Lubił sesje z panią Pomfrey, wiedział, że trening jest konieczny, profesor Dumbledore nalegał, że lekcje z nim pomogą mu w walce z Voldemortem, nie mógł nawet pomyśleć o porzuceniu kolegów z drużyny albo GD, a nauka wiązała się ze szkołą. Nie mógł tego obejść. Wyraźnie miał mało czasu, ale nie mógł wymyślić sposobu, by temu zaradzić. Zanotuj, znajdź sposób, by dzień miał więcej godzin.

- Dzień dobry, Harry! – powiedziała radośnie Hermiona, siadając obok niego.

Harry podskoczył z zaskoczeniem i szybko rozejrzał się, dostrzegając, że słońce zaczęło wschodzić, ale wciąż było dość wcześnie. Przy każdym stole siedziało kilku uczniów, co było zaskakujące. Kolejna uwaga, zacznij zwracać uwagę na otoczenie. Jedzenie, talerze, puchary i sztućce zaczęły pojawiać się na każdym stole, natychmiast wypełniając Wielką Salę aromatem świeżo upieczonego bekonu, kiełbasek i pikantnym zapachem soku z dyni.

- Eee… dzień dobry, Hermiono – powiedział Harry, odprężając się i odkładając na bok pracę domową. – Wcześnie wstałaś.

- Tak jak ty – stwierdziła rzeczowo Hermiona. – Właściwie przyszłam do twojego dormitorium, żeby cię obudzić. Wyobraź sobie moje zaskoczenie, gdy twoje łóżko okazało się zimne.

Harry spojrzał na nią z uniesioną brwią.

- A co robiłaś w moim łóżku? – zapytał z ciekawością.

Hermiona zagapiła się na niego, po czym trzepnęła go w tył głowy.

- Dla twojej informacji sprawdzałam, jak dawno opuściłeś łóżko – powiedziała sztywno, po czym uśmiechnęła się ironicznie. – Oczywiście, jeśli chcesz zasugerować, że działo się coś innego…

Harry uniósł ręce w geście poddania.

- Wygrałaś – powiedział, po czym zaczął układać jedzenie na talerz. – Więc o co chodzi z tymi plotkami, o których wczoraj wieczorem wspomniała Lavender?

Hermiona westchnęła, również zaczynając nakładać jedzenie na talerz.

- Zaczęły się po imprezie u Slughorna – powiedziała cicho. – Ponieważ poszliśmy razem, wszyscy sądzą, że się spotykamy. Było dość cicho ostatnio, więc wszyscy chwytają się każdej możliwej plotki. Ludzie zauważyli, ile czasu spędzamy razem, Harry.

Harry przewrócił oczami z irytacją.

- Nie spędzamy razem więcej czasu niż w przeszłości – odparował. – Jedyna rzecz, która się zmienił to fakt, że Ron jest uwięziony przez Lavender i spędzamy więcej czasu z Cho. Jeśli już, powinny powstać plotki na jej temat…

- I są – odpowiedziała bez ogródek Hermiona. – Harry, cała szkoła myśli, że romantycznie interesujesz się jedną z nas albo czekasz, by zobaczyć, która z nas jest lepsza. – Harry jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. Hermiona roześmiała się. – To nie koniec świata, Harry – powiedziała dobrodusznie. – Właściwie to zrozumiałe, jeśli się nad tym zastanowisz. Nikt nie wie o twoich… zdolnościach. Nie rozumieją, że trzymasz się z nami, ponieważ Ron emanuje hormonami.

Harry spojrzał na Hermionę zszokowany.

- Naprawdę tak myślisz? – zapytał z niedowierzaniem. – Że jedyny powód, dlaczego spędzam z wami czas to fakt, że Ron nie może przestać obcałowywać Lavender?

Hermiona uśmiechnęła się uspokajająco.

- Nie to miałam na myśli – powiedziała, zaczynając kroić bekon. – Byłeś wspaniałym przyjacielem, Harry. Mówię tylko, że ludzie nie dbają, co spowodowało zmianę. Po prostu zauważają, że coś się zmieniło. Nie byłeś w pociągu przed Świętami, więc nie słyszałeś wszystkiego, co mówili. Fakt, że „Wybraniec” poszedł na imprezę do Slughorna z dwoma dziewczynami był nieco bardziej interesujący niż to, ile dziewcząt McLaggen próbował pocałować.

Harry prychnął na ten komentarz.

- Nie wiem, czy mi to schlebia czy uraża – wymamrotał, po czym westchnął. – Naprawdę przepraszam, Hermiono. Powinienem tam być, żeby wszystkim powiedzieć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi… i że nic więcej nie jest możliwe, ponieważ tobie podoba się pewien Weasley.

Hermiona ponownie trzepnęła Harry’ego w tył głowy.

- To nie twoja wina, więc przestań się obwiniać – powiedziała, po czym ponownie go pacnęła, – i przestań się ze mną drażnić. Gdyby sytuacja się odwróciła, nie przysparzałabym ci tak wiele kłopotów z powodu osoby, która mogłaby ci się podobać. – Na twarzy Hermiony pojawił się zamyślony wyraz twarzy, po czym spojrzała na Harry’ego z ciekawością. – A tak w ogóle, kto ci się podoba?

Powiedzenie, że Harry był zaskoczony, było niedopowiedzeniem. Hermiona nigdy wcześniej nie wyrażała zainteresowania jego życiem miłosnym (lub jego brakiem). Nigdy nie stanowiło to problemu, więc nie rozmawiali o tym. Nie martwili się tym. W końcu, póki Ron nie związał się z Lavender, Harry nigdy nie myślał o tym, że Ron i Hermiona mogliby mieć jakiś rodzaj relacji z kimkolwiek, a tym bardziej ze sobą nawzajem. Nieustanne niebezpieczeństwo na przestrzeni lat wypchnęło wszystkie normalne wybryki nastolatków daleko od ich umysłów. To mogło wyjaśnić, dlaczego teraz spływało to na nich kaskadą.

- Harry? – zapytała Hermiona z troską. – Harry, wszystko w porządku?

Wyrwany z myśli, Harry szybko przeniósł wzrok na talerz, decydując nie patrzeć Hermionie w oczy.

- Nic mi nie jest – powiedział, brzmiąc pewniej, niż się czuł. Zmień temat! – Po prostu mam dużo na głowie. – Sięgając do torby, Harry wyciągnął złożoną karteczkę papieru, którą Remus dał mu poprzedniego wieczoru i podał jej ją.

Hermiona rozłożyła kartkę i przyglądała się jej długo, po czym zamrugała z zaskoczenia.

- Cóż, to nieoczekiwane – powiedziała, po czym spojrzała na Harry’ego. – Więc twój Książę Półkrwi to właściwie dziewczyna o nazwisku „Prince”, czyli książę?

Harry wzruszył ramionami.

- Właśnie tego musimy się dowiedzieć – powiedział z uśmiechem, po czym spojrzał w oczy Hermionie. – Więc co powiesz? Chcesz mi pomóc dowiedzieć się więcej o Eileen Prince?

Hermiona przewróciła oczami i oddała Harry’emu papier.

- A kto inny miałby ci pomóc? – zapytała retorycznie. Jej oczy lekko się zwęziły. – I nie waż się myśleć, że nie zdaję sobie sprawy, jak uniknąłeś mojego pytania, Harry. Szczerze nic przez to nie miałam na myśli. Po prostu nigdy nie zasugerowałeś, że ktoś ci się podoba. Czy to Ginny?

Harry powoli pokręcił głową. Dlaczego Hermiona nie mogła pojąć wskazówki?

- Nie, to nie Ginny – powiedział stanowczo. – Ginny jest dla mnie jak siostra. Nie potrafię patrzeć na nią inaczej.

- Nie możesz, czy się boisz? – odparowała Hermiona.

Harry nie odpowiedział. Nie miał zamiaru w środku Wielkiej Sali wdawać się w kłótnię o możliwe dziewczyny, skoro z minuty na minutę robiło się coraz bardziej tłoczno. Dlaczego ze wszystkich ludzi Hermiona zapytała o Ginny? Ginny była obecnie w związku z Deanem, była siostrą Rona i częścią jego rodziny. Harry nie mógł myśleć o niej w inny sposób, tak jak postrzegał Hermionę tylko jako najlepszą przyjaciółkę. Dla niego przyjaźń była skarbem. Wolałby mieć przyjaciół takich, jacy są, zamiast stracić ich, gdyby bardziej intensywny związek się nie powiódł. Nie było to bardzo gryfońskie z jego strony, ale Harry nie sądził, by mógł znieść więcej komplikacji.

Hermiona nie poruszyła ponownie tematu, a Harry nie wspominał o Ronie. Po tym poranku Harry zaczął zauważać subtelne szepty, które zdawały się za nim podążać, gdy tylko był z Hermioną i Cho. Dziewczyny albo chichotały, albo wpatrywały się nienawistnie w dwie dziewczyny, podczas gdy chłopcy od czasu do czasu piorunowali wzrokiem Harry’ego. Niemniej jednak, wylewająca się ze wszystkich zazdrość była przytłaczająca. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, jak udało mu się to wcześniej przegapić.

Kolejna zmiana, którą zauważył Harry było to, że Ron ciągle starał się zwiększyć dystans między nim a Lavender, spędzając więcej czasu z Harrym, Hermioną i Cho. Oczywiście Lavender to nie pasowało. Pomimo ciągłych plotek, Lavender wciąż podejrzewała, że Ron ją zdradza i wyrażała swoją opinię za każdym razem, gdy widziała razem Rona i Hermionę. Nie miało znaczenia to, że Harry i Cho byli z nimi, czy nawet Dean i Ginny. Wydawało się, że wszystkie racjonalne myśli zostały wymazane przez zazdrość Lavender.

Biorąc pod uwagę cały ten dramat i wszystko inne, Harry’emu i Hermionie ciężko było znaleźć czas na poszukanie w bibliotece Eileen Prince. W końcu udało im się znaleźć czas w sobotnie popołudnie i skorzystali z okazji, by opowiedzieć Ronowi o tym, co przegapił w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ron był zszokowany, gdy dowiedział się o Księciu Półkrwi  i o miejscu, gdzie Harry i Hermiona odkryli, kim on był, czy raczej była.

- Więc ten Książę Półkrwi jest tak naprawdę… Księżniczką? – zapytał Ron z niedowierzaniem.

Hermiona westchnęła z frustracją, odkładając starą gazetę, którą czytała, na stos „już przeczytanych”, po czym chwyciła następną.

- Czy to tak niewiarygodne, że dziewczyna może być genialna w eliksirach? – zapytała. – Szczerze, Ron. Nigdy nie sądziłam, że będziesz tak ograniczony.

- Nigdy tego nie powiedziałem! – zaprotestował Ron. – Cholera, Hermiono! To był tylko żart! Jestem twoim przyjacielem! Jak mogę nie uważać, że dziewczyna może być genialna, skoro od pięciu i pół roku znasz odpowiedzi na wszystko?

Hermiona spojrzała na Rona w szoku, po czym skupiła uwagę na gazecie, a jej twarz lekko poczerwieniała. Ron zorientował się, co właśnie powiedział i również się zarumienił. Zapadła między nimi nieprzyjemna cisza, którą Harry szybko przerwał, opowiadając Ronowi o swojej ostatniej lekcji z Dumbledorem i zadaniu uzyskania wspomnienia od Slughorna. W tej chwili było między nimi tyle niezręczności. Ronowi wyraźnie nie podobał się sposób, w jaki układał się jego związek z Lavender, ale nie miał odwagi go zakończyć. Hermiona wydawał się być wdzięczna, że wrócił ten żartujący i kłócący się Ron, nawet jeśli sprzeczał się z nią.

- Nie mogę powiedzieć, bym kiedykolwiek słyszał o horkruksach – powiedział Ron zupełnie oszołomiony, – ale zdobycie wspomnienia od Slughorna nie powinno być trudne. On cię uwielbia, Harry. Ma tak od pierwszego dnia.

- To może być prawda, ale Slughorn jest zdeterminowany, by zachować to wspomnienie dla siebie – sprzeciwiła się Hermiona. – Jeśli Dumbledore zawiódł to oznacza, że zwyczajne poproszenie nie zadziała. Ponadto Dumbledore nie poprosiłby Harry’ego, gdyby nie był pewny, że Harry może to zrobić. To oznacza, że brakuje nam czegoś, rozwiązania, na które jeszcze nie wpadliśmy.

Ron patrzył na nich przez chwilę w zamyśleniu, po czym wzruszył ramionami.

- Cóż, myślę, że mogę ci tylko pożyczyć szczęścia, Harry – powiedział bezradnie. – Jeśli Hermiona nie wie, co począć to nie mam pojęcia, jak ja miałbym.

Harry wpatrywał się w Rona z niedowierzaniem, po czym uderzył głową o stół. Nie mógł w to uwierzyć. Jak mógł przegapić coś tak oczywistego? Dlaczego nie zrozumiał, kiedy Remus powiedział mu to samo?

- Muszę być najgłupszą osobą na świecie! – powiedział Harry, zaciskając zęby z frustracji. Usiadł prosto na krześle i spojrzał na zaskoczoną Hermionę. – Potrzebuję tylko szczęścia, Hermiono. Felix Felicis! To dlatego Dumbledore mnie poprosił!

- Oczywiście! – wykrzyknęła Hermiona ściszonym głosem. – Dlaczego o tym nie pomyślałam? To takie proste, a jednocześnie tak pomysłowe! Pod wpływem Felix Felicis masz gwarancję sukcesu! – Pocierając ręce z zapałem, Hermiona przeniosła uwagę na Rona i uśmiechnęła się do niego. – Ron, jesteś geniuszem!

Zakłopotany wyraz twarzy Rona był wręcz zabawny. W końcu Hermiona niecodziennie chwaliła intelekt Rona.

- Eee… dzięki… chyba – powiedział niepewnie. – Załóżmy więc, że Harry weźmie eliksir i jakoś przekona Slughorna, by przekazał mu wspomnienie. Co potem? Slughorn nie wydaje się być typem osoby, która zapomni coś takiego.

- Więc będę musiał go złapać po tym, jak wypije zbyt wiele tego miodu, który tak lubi – zaproponował Harry. – Nie będzie nic pamiętał, jeśli będzie pijany.

- Harry! – skarciła go Hermiona. – To wykorzystywanie nauczyciela!

Harry popatrzył na Hermionę z uniesioną brwią.

- A użycie Felix Felicis przeciwko nauczycielowi nie jest nadużyciem? – zapytał sarkastycznie. Nie mógł uwierzyć, że kłócili się o moralność. – Słuchaj, to musi być powód, dlaczego to mnie Dumbledore poprosił. Zachęcał mnie do użycia wszelkich środków, by zdobyć to wspomnienie. Masz jakieś inne sugestie?

Hermiona westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.

- Nie podoba mi się to, Harry – powiedziała szczerze, – ale nie przychodzi mi do głowy żadna alternatywa. Dumbledore nie powinien zrzucać tego na twoje barki. Masz już wystarczająco dużo zmartwień.

Harry mógł tylko wzruszyć ramionami w odpowiedzi. Co miał powiedzieć? Nie chciał tego robić, ale najwyraźniej miał środki, żeby osiągnąć sukces. Poza tym mam element zaskoczenia. Slughorn spodziewa się, że Dumbledore ponownie spróbuje. Nigdy by się nie spodziewał, że uczeń użyje na nim czegoś, co sam mu podarował.

Harry musi tylko wymyślić, kiedy uderzyć.

^^^

Nowa struktura spotkań GD spotkała się z gorącą akceptacją. Większość członków nie mogła się doczekać, by przetestować to, czego się nauczyli. Remus stworzył zaczarowany pergamin, który losowo wybierał imiona pojedynkujących się, by nikt nie mógł być oskarżony o stronniczość. Jako pierwsi zostali wybrani Ernie Mcmillian i Marietta Edgecomb. Ich pojedynek nie trwał dług. Ernie łatwo rozproszył Mariettę, podpalając jej włosy. Remus natychmiast wkroczył i kilkoma machnięciami różdżki wróciła do normy. Po jch pojedynku całe GD podawało sugestie, w jaki sposób Ernie i Marietta mogli poprawić swój pojedynek.

Następny pojedynek był trochę ciekawszy. Pergamin wylosował Zachariasza Smitha i Rona Weasleya, dwóch graczy Quidditcha, którzy mieli tendencję do chowania urazy. Ron nie wybaczył Smithowi jego stronniczych komentarzy podczas pierwszego meczu Gryfonów, a Smithowi nie podobało się to, że Gryffindor miał taką dominującą pozycję na boisku. Puchoni nigdy nie byli wielkim zagrożeniem i zwykle byli pomijaną drużyną, gdy dyskutowano o Quidditchu. Ponieważ Ślizgoni byli w dołku, warto było dyskutować tylko o dwóch drużynach – Gryfonów i Krukonów. A nawet wtedy większość rozmów skupiała się na szukających, ponieważ byli najlepsi w szkole i byli bliskimi przyjaciółki (i zgodnie z plotkami, prawdopodobnie więcej niż przyjaciółmi).

Pojedynek rozpoczął się powoli i kontrolowanie, by w przeciągu kilku minut przerodzić się w bitwę o dumę. Obaj byli zbyt zdeterminowani, by pokazać drugiemu, że martwią się o bezpieczne pojedynkowanie. W ciągu dziesięciu minut, Harry i Remus  musieli interweniować, związując obu. Usunięcie wszystkich zaklęć i wyleczenie wszystkich obrażeń zajęło Remusowi kolejne dziesięć minut, ale wszyscy nauczyli się ważnej lekcji. Nigdy nie pozwól, by osobista zemsta kontrolowała twoje decyzje podczas pojedynku.

Potem spotkania GD przebiegły o wiele sprawniej. Wszyscy wydawali się rozumieć, że to, co wydarzyło się poza spotkaniami GD, pozostawało na zewnątrz. Po kilku spotkaniach Rada była w stanie się rozdzielić i nadzorować pojedynki tak, by odbywały się więcej niż jeden na raz. Przy każdym pojedynku było co najmniej pięciu widzów z każdej strony, którzy mogli oferować swoje opinie. Wszyscy szybko nauczyli się, co działa, a co nie działa podczas pojedynku. Pracowali też ciężej, by nauczyć się rzadkich zaklęć i klątw, by zaskoczyć przeciwników. Podsumowując, nowa forma działała lepiej, niż Harry się spodziewał.

Kiedy Rada przejęła bardziej aktywną rolę w GD, Harry mógł bardziej skoncentrować sięna zadaniu od profesora Dumbledore’a. Nawet z pomocą Felix Felicis, Harry wiedział, że musi zbliżyć się do profesora Slughorna. Chciał, by Mistrz Eliksirów obniżył czujność, a jedynym sposobem, by to zrobić, było dalsze zadawanie pytań o eliksiry. W miarę upływu tygodni, Slughorn był coraz bardziej chętny na sesje pytań Harry’ego, a nawet zaproponował wyznaczenie czasu, w którym mogliby się spotkać w jego biurze, by nie byli pospieszani ani by im nie przerywano.

Harry mógł pomyśleć tylko jedno, gdy ustalili wolny czas. Bingo.

Wraz z nadejściem lutego, śnieg stopniał i został zastąpiony nieustanną chłodną wilgocią. To sprawiło, że zajęcia opieki nad magicznymi stworzeniami były bardzo niepożądane, ponieważ Harry kończył pokryty błotem pod koniec każdej lekcji. Jednak luty przyniósł również lekcje teleportacji, które miały odbywać się w sobotnie poranki w Wielkiej Sali, żeby nie przeszkadzały w żadnych zajęciach.

Tego ranka Harry spotkał się z Remusem na „Wieści o Syriuszu”, jednak niczego się nie dowiedział. Syriusz miał zwyczaj komunikowania się z Remusem przynajmniej raz w tygodniu w celu powiadomienia ich, ale rzadko przekazywał jakiekolwiek informacje o sobie lub o swojej misji. Jedyną rzeczą, jaką Remus mógł powiedzieć Harry’emu było to, że Syriusz był bezpieczny i wróci tak szybko, jak to będzie możliwe. Było ciężko trzymać się stwierdzenia „brak wiadomości to dobra wiadomość”, kiedy chodziło o członka twojej rodziny. Były chwile, kiedy Harry żałował, że oddał małe, dwukierunkowe lusterko Syriusza Remusowi. Nawet jeśli Harry nigdy by się do tego głośno nie przyznał, tęsknił za nadopiekuńczym charakterem Syriusza. Tęsknił za tym, jak Syriusz i Remus kłócili się na bezsensowne tematy. Bez względu na to, jak bardzo Remus próbował wesprzeć Harry’ego, nie można było zaprzeczyć, że czegoś mu brakowało.

Harry i Hermiona dotarli razem do Wielkiej Sali, chociaż Ron był tuż za nimi, a Lavender mocno trzymała go za ramię. Wszystkie stoły zniknęły, przez co duży pokój wydawał się całkowicie pusty. Deszcz uderzał w wysokie okna, a ciemne chmury zakryły zaczarowany sufit. Z przodu Sali byli profesorowie McGonagall, Snape, Flitwick i Sprout wraz z Remusem i małym czarodziejem, który mógł być tylko instruktorem teleportacji z Ministerstwa. Mężczyzna był niezwykle blady i chudy, miał przezroczyste rzęsy i kruche włosy.

Kiedy wszyscy przybyli, opiekunowie domów poprosili o ciszę i czarodziej z Ministerstwa wystąpił do przodu.

- Dzień dobry – powiedział. – Nazywam się Wilkie Twycross i przez następne dwanaście tygodni będę waszym instruktorem teleportacji. Mam nadzieję, że szybciutko będę w stanie przygotować was do testu z teleportacji…

- Malfoy! – przerwała profesor McGonagall. – Bądź cicho i uważaj!

Wszyscy rozejrzeli się i zobaczyli zarumienionego Malfoya, który szybko odsunął się od Crabbe’a, z którym najwyraźniej się kłócił. Harry zerknął na Hermionę, która wzruszyła bezradnie ramionami, po czym zwrócił uwagę z powrotem na Twycrossa. Nie sposób było nie zauważyć zirytowanego wyrazu twarzy Snape’a, gdy ten patrzył na Malfoya. Harry nie mógł nie dostrzec, że cała postawa Snape’a była niezwykle podobna do sposobu, w jaki Snape stał w noc imprezy u Slughorna. Najwyraźniej profesor Snape i Malfoy nadal nie byli w najlepszych stosunkach.

- Do czasu, gdy większość z was będzie gotowa do przystąpienia do testu – kontynuował Twycross, gdy wszyscy się uspokoili. – Jak być może wiecie, zazwyczaj nie da się aportować i deportować w Hogwarcie. Dyrektor zdjął to zaklęcie, tylko na Wielką Salę, na godzinę, żebyście mogli ćwiczyć. Chciałbym podkreślić, że nie będziecie w stanie aportować się poza te ściany i nierozsądnie jest próbować. – Nastąpiła chwila ciszy, nim Twycross dodał: – Chciałbym, aby każdy z was ustawił się tak, by mieć przed sobą wolne pięć stóp przestrzeni.

Harry nerwowo wykonał polecenie, gdy razem z wszystkimi starał się znaleźć wystarczająco dużo miejsca. Remus ostrzegł go, że będą dziś ćwiczyć teleportację i naprawdę nie był pewny, czy jest na to gotowy. Opiekunowie Domów rozeszli się w tłumie, przesuwając uczniów na pozycje i uciszając wszelkie kłótnie.

Hermiona zauważyła, że Harry przenosi ciężar ciała z nogi na nogę i zmarszczyła brwi.

- Czym się aż tak martwisz, Harry? – zapytała zdezorientowana. – Już się teleportowałeś.

Harry spojrzał na nią z uniesioną brwią.

- No jasne – powiedział sarkastycznie. – Tylko znajdź mi kogoś, kto będzie próbował zabić mnie mieczem i pójdzie mi świetnie. To było przypadkowe, Hermiono. To prawie jak porównywanie przypadkowej magii z prawdziwymi zaklęciami. Po prostu nie działa to tak samo.

Opiekunowie Domów krzyknęli: „Cisza!” i szybko polecenie zostało wykonane. Prawdę mówiąc Harry poczuł skutki teleportacji, gdy Syriusz teleportował ich na Grimmauld Place, jakby był przeciskany przez tubę. Powiedziano mu, że z praktyką przyzwyczai się do tego uczucia i wiedział, że musi się tego nauczyć, jeśli ma mieć jakiekolwiek nadzieje na przetrwanie w przyszłości. Nie mógł ciągle polegać, że inni wydostaną go z kłopotów.

- Dziękuję – powiedział Twycross, kiwając głową. – A teraz… - Machnął różdżką, wyczarowując staroświeckie, drewniane obręcze na podłodze przed każdym uczniem. – Najważniejsze do zapamiętania przy nauce teleportacji to Ce-Wu-En! Cel, Wola i Namysł! Pierwszy krok to skupienie się mocno na swoim upragnionym celu. W tym przypadku będzie to wnętrze koła. Skoncentrujcie się teraz na tym miejscu.

Harry zrobił, jak mu kazano, spuszczając wzrok na swoją obręcz i skrawek zaburzonej podłogi w jej wnętrzu. Desperacko zepchnął wszystkie zmartwienia na drugi plan. Zwątpienie w siebie doprowadzi tylko do porażki lub, co gorsze, rozszczepienia.

- Krok drugi – kontynuował Twycross, – skupcie swoją wolę, by wizualizować sobie siebie w przestrzeni! Niech pragnienie wejścia w nią spłynie z waszego umysłu do każdej części waszego ciała!

Harry zamknął oczy i skoncentrował się na wyobrażaniu siebie samego wewnątrz obręczy. Chciał być w swojej obręczy, stać na tym skrawku zakurzonej podłogi pięć stóp przed nim. Wyobraził sobie siebie samego w środku obręczy i nagle poczuł, jakby był przepychany przez ciasną, gumową rurkę. Głośny trzask wypełnił powietrze i przez ułamek sekundy Harry nie mógł oddychać, gdy każda jego część była ściskana do niemal bolesnego stany, by po chwili uczucie całkowicie zniknęło, pozwalając mu wziąć głęboki oddech.

Sapnięcia wypełniły pomieszczenie, więc Harry otworzył oczy i zauważył, że nie stoi już obok Hermiony. Spoglądając w dół, jego oczy rozszerzyły się i zobaczył, że stoi pośrodku obręczy. Szybko spojrzał na Remusa i zobaczył, że Twycross i Opiekunowie Domów patrzą na niego szeroko otwartymi oczami. Wszyscy wokół wpatrywali się w niego ze zdumieniem, co sprawiło, że Harry poczuł się niezwykle skrępowany. Wspaniale. Po prostu świetnie.

- Eee… przepraszam – powiedział Harry, wychodząc z obręczy i ponownie stając obok Hermiony.

- Nic się nie stało, panie Potter – powiedział Twycross z wyraźną nutą dumy w głosie. – Nie powinien pan przepraszać za prawidłowe wykonanie Ce-Wu-En. – Następnie skupił swoją uwagę z powrotem na reszcie uczniów. – Zapamiętajcie dwa pierwsze kroki. Skoncentrujcie swój umysł na miejscu docelowym i skupcie się na wizualizacji zajmowanej przestrzeni. – Czekał dłuższą chwilę, gdy wszyscy próbowali skupić się na własnych obręczach. – Krok trzeci, gdy wydam rozkaz, obrócicie się w miejscu, wyczuwając swoją drogę w nicość, poruszając się z namysłem. Na mój znak… raz…

Harry skoncentrował się na drewnianej obręczy i zakurzonej podłodze w jej wnętrzu. Patrząc, Harry mógł niemal dostrzec, gdzie stał zaledwie kilka chwil temu.

- Dwa…

Harry ponownie zamknął oczy i wyobraził sobie siebie w obręczy, obrazując to, chcąc tylko zająć przestrzeń uwięzioną w małym, drewnianym kręgu.

- TRZY!

Harry już czuł, że jest przeciskany przez ciasną, gumową rurkę, gdy odwrócił się w miejscu i wrażenie zniknęło. Odgłos chwiejących się ludzi wypełnił jego uszy, gdy Harry otworzył oczy i spojrzał na swoją obręcz zdezorientowany. Rozległ się głośny łomot, gdy Neville upadł płasko na plecy. Kilka osób wokół niego zachichotało. Harry skorzystał z okazji, by zerknąć na Hermionę i bezradnie wzruszyć ramionami pod wpływem jej zaciekawionego spojrzenia. Nie potrafił tego wyjaśnić. Postępował zgodnie z instrukcjami, więc dlaczego to nie zadziałało… a raczej, dlaczego przestało działać, kiedy zaczął się obracać?

- Nieważne, nieważne – powiedział cierpko Twycross, przyciągając uwagę wszystkich. – Poprawcie swoje obręcze, proszę, i wróćcie na swoje pierwotne pozycje, byście mogli spróbować ponownie.

Raz po raz próbowali się teleportować, bez powodzenia. Harry robił się coraz bardziej sfrustrowany, że jego własne próby zawodziły w chwili, gdy się poruszał. Kiedy nadszedł czas, gdy ponownie spróbować, Harry odrzucił ostrożność i ponownie spróbował aportować się bez obracania w miejscu. Gdy Twycross odliczał, Harry po raz kolejny odepchnął od siebie wszystkie myśli poza obręczą i pragnieniem znalezienia się w jej wnętrzu. Pozostał całkowicie nieruchomy, gdy poczuł, że jest przeciskany przez gumową rurkę. Jego uszy wypełnił trzask, gdy przez ułamek sekundy nie mógł oddychać, nim wszystko wróciło do normy. Otwierając oczy, Harry ponownie znalazł się w środku swojej obręczy.

Straszny okrzyk bólu zmusił Harry’ego do szybkiego odwrócenia się i zobaczył, że Susan Bones z Hufflepuffu chwiała się w swojej obręczy, ale czegoś brakowało. Jej lewa noga najwyraźniej nie przebyła podróży i stała pięć stóp za nią. Opiekunowie Domów natychmiast poruszyli się, by pomóc i po wielkim huku i kłębie fioletowego dymu, Susan znowu była cała, chociaż wyglądała, jakby nie zamierzała w najbliższym czasie spróbować teleportacji.

- Rozszczepienie, czyli oddzielenie się przypadkowej części ciała – powiedział beznamiętnie Wilkie Twycross, – zdarza się wtedy, gdy umysł jest niewystarczająco zdeterminowany. Musicie nieustannie koncentrować się na swoim celu i poruszać bez pośpiechu, ale z rozwagą. – Bez zbędnych ceregieli, Twycross wystąpił naprzód i z wyciągniętymi ramionami obrócił się w miejscu, znikając w milczeniu i pojawiając się na tyłach Sali. – Pamiętajcie o Ce-Wu-En i spróbujcie ponownie… raz… dwa… trzy…

Po kolejnej godzinie, jedynymi wartymi wspomnienia wydarzeniami było rozszczepienie Susan i okresowe aportacje Harry’ego. Harry wciąż nie zdołał się aportować, obracając się w miejscu, co było naprawdę irytujące. Umiejętność teleportacji nic nie znaczyła, jeśli nie mógł zdać testu na teleportację. Istniało również duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będzie musiał aportować się w ruchu. Możliwość aportację tylko podczas stania była niepraktyczna.

Z drugiej strony Twycross, nieświadomy dylematu Harry’ego, rzucił mu uśmiech, zapinając płaszcz na szyi.

- Do następnej soboty – powiedział, wyciągając różdżkę, – i nie zapominajcie: Cal. Wola. Namysł. – Twycross machnął różdżką, sprawił, że obręcze zniknęły i wyszedł z Sali wraz z profesor McGonagall.

Rozległy się rozmowy, wypełniając duże pomieszczenie. Harry został z tyłu, mając nadzieję, że uniknie pytań i porozmawia z Remusem. Jeśli ktokolwiek potrafił wyjaśnić zawiłości prostym językiem bez sprawiania, że poczujesz się jak idiota, był to Remus. Kątem oka zobaczył, że Ron jest wyciągany z Wielkiej Sali przez Lavender i powstrzymał się od uśmiechu. Nadal pozwalał jej nosić spodnie w tym związku.

Ręka spoczęła na jego ramieniu, szybko wyrywając go z zamyślenia.

- Coś nie tak, Harry? – zapytała z zaciekawieniem Hermiona.

Harry westchnął, spoglądając na Remusa, który rozmawiał z profesorem Fliwickiem. Ich spojrzenia spotkały się przez moment, po czym Remus lekko skinął głową i wrócił do rozmowy.

- Niezupełnie – odpowiedział, skupiając uwagę na Hermionie. – Po prostu myślę. Dlaczego ludzie pozostają w związkach, gdy jest to oczywiste, że nie chcą w nich być?

Hermiona wpatrywała się w Harry’ego przez dłuższą chwilę, po czym wzruszyła ramionami.

- Pytasz o związki niewłaściwą osobę, Harry – powiedziała szczerze. – Osobiście uważam, że Ron boi się tego, co Lavender może mu zrobić. Widziałeś, jaka była, kiedy myślała, że ja i Ron gdzieś się całowaliśmy. Była całkowicie irracjonalna. – Hermiona uśmiechnęła się chytrze, obejmując Harry’ego ramieniem. – Doprawdy, przecież wszyscy wiedzą, że ja i Cho jesteśmy w tobie szaleńczo zakochane.

Harry jęknął z irytacją. To wszystko stawało się dość irytujące. Dlaczego ludzie nie mogli dostrzec, że tylko przyjaźnił się z Hermioną i Cho? Można było mieć przyjaciółkę, która była dziewczyną. Było to do zaakceptowania prze pięć lat. Dlaczego teraz nie można było tego zaakceptować?

- Bardzo zabawne, Hermiono – powiedział sucho Harry. – Lepiej bądź ostrożna. Jeśli ktoś usłyszy, że tak mówisz…

- Wytropią mnie za oficjalne zajęcie Najbardziej Pożądanego Kawalera w Hogwarcie – powiedziała Hermiona znudzonym tonem, podczas gdy Remus przeprosił i podszedł do nich.

- Gratulacje z powodu udanej aportację, Harry – powiedział z dumą Remus, ściskając ramię Harry’ego. – Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony, że tak szybko ci się udało.

- Właściwie to muszę z tobą o tym porozmawiać – odpowiedział Harry, otrzymując tym samym zaciekawione spojrzenia od Hermiony i Remusa. – Mogę się aportować, gdy stoję nieruchomo, ale kiedy się obracam tak, jak powinniśmy, nic się nie dzieje. Cóż, czuję, że się rozpoczyna, ale ruch powstrzymuje mnie przed deportacją.

Remus przez chwilę w zamyśleniu pocierał podbródek.

- Interesujące – powiedział bardziej do siebie niż do nich. – Obracanie w miejscu zostało opracowane, by pomóc w teleportacji. – Remus spojrzał na Harry’ego i uśmiechnął się. – Pomyśl o tym jak o biegu przed skokiem – wyjaśnił. – Daje rozpędu, by pomóc komuś, kto normalnie bałby się spróbować. Aportacja bez ruchu jest w rzeczywistości trudniejsza, ponieważ czarownica lub czarodziej muszą w zasadzie przepchnąć się w inne miejsce. Z praktyką większość jest w stanie wykonać teleportację bez ruchu równie łatwo, jak normalną.

- Ale jeśli to prawda to dlaczego Harry nie potrafi aportować się bez obracania? – zapytała z ciekawością Hermiona. – To powinno być dla niego jak spacer po parku.

Remus uśmiechnął się.

- Powinno – powiedział szczerze, – chyba że obracanie się powoduje rozproszenie uwagi. – Jeszcze raz ścisnął ramię Harry’ego, po czym zmierzwił jego potargane włosy. – Domyślam się tylko, Harry, ale mam przeczucie, że zbyt mocno skupiasz swój umysł, by znaleźć się w obręczy. Bądź cierpliwy. Wszystko przyjdzie z czasem i praktyką. Obiecuję.

Harry skinął głową, nie mogąc powstrzymać ulgi. Przynajmniej nie było to nic złego. Po prostu zbyt mocno się starał. Jeśli się o tym pomyślało, miało to sens. Jedynym powodem, dlaczego mógł tak dobrze oczyścić umysł były lekcje oklumencji z zeszłego roku i w tym roku ćwiczenie jego umiejętności. Nikt inny nie miał takiego szkolenia, więc jeśli oni mogli się nauczyć normalnie teleportować, on też mógł.

 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, niezwykle Harry radził sobie w pojedynku z Voldemortem, najchętniej to bym kopnęla w... Lavender... niech pogrzebią dalej choć swoją droga czy była by informacja, że matka Severusa była Ellein Prince...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń