Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 21 listopada 2021

MH - Rozdział 26 – W jedności siła

Po raz pierwszy od dłuższego czasu skrzydło szpitalne w Hogwarcie było całkowicie pełne. Większość ludzi po prostu odsypiała emocjonalny stres, ale sporo było rannych. Remus Lupin dochodził do siebie po uszkodzeniu mięśni, które spowodował Fenrir Greyback. W oka mgnieniu będą jak nowe. Bill Weasley wciąż cierpiał po ataku Greybacka na jego twarz i prawdopodobnie nigdy już nie będzie taki sam. Cho Chang miała złamaną nogę i głębokie cięcie na plecach, ale jej obrażenia były już opatrzone. Mogła wyjść zaraz po przebudzeniu. Ernie Macmillan odsypiał wstrząs mózgu, Dean potrzebował wyleczyć złamany obojczyk, a Colin Creevey musiał poczekać, aż odrośnie mu kilka kości w ramieniu.

Potem były dwa łóżka osłonięte parawanami dla prywatności.

Najdalsze łóżko wciąż zajmowało ciało Albusa Dumbledore’a, przykryte prześcieradłem. Nikt jeszcze nawet nie próbował przenieść ciała, częściowo dlatego, że wciąż byli w szoku, a częściowo dlatego, że nie wiedzieli, co zrobić. Nikt nie chciał wystąpić naprzód i podjąć decyzji, gdzie będzie ostateczne miejsce spoczynku Dumbledore’a. Nikt nie chciał myśleć, że dyrektor Dumbledore będzie miał miejsce ostatniego spoczynku.

Następne miejsce zajmował nastolatek, który nie odniósł żadnych poważnych obrażeń fizycznych. Miał jednak więcej bandaży i był podłączony do większej ilości urządzeń niż ktokolwiek inny w skrzydle szpitalnym. Obrażenia Harry’ego Pottera były niemal podsumowaniem jego ostatnich kilku lat w Hogwarcie: fizyczne, emocjonalne i magiczne wyczerpanie oraz łagodny wstrząs mózgu. Miał też skaleczenia i siniaki na całym ciele, od których pani Pomfrey się wzdrygała. Aby pomóc Harry’emu wyzdrowieć, w jego grzbiet dłoni włożono igłę, która była połączona z rurką prowadzącą do dużej kolby zawierającej niebieskawy eliksir. Eliksir był mieszaniną mikstury regenerującej i odżywczej opracowanych w zeszłym roku, by pomóc komuś szybciej dojść do siebie po magicznym i fizycznym wyczerpaniu.

Taka mikstura pozwoliła też Harry’emu obudzić się we wczesnych godzinach porannych przed wszystkimi innymi. W oknach widać było promienie wschodzącego słońca, niezwykle oświetlając w skrzydle szpitalnym. Harry zdezorientowany otworzył oczy i zamrugał ze zmęczeniem na rozmazany obraz wokół niego. Jego ciało krzyknęło w proteście, gdy sięgnął do stolika nocnego po okulary. Wydawało się, że znalezienie ich zajęło mu niewiarygodnie dużo czasu, ponieważ każdy ruch wysyłał dodatkową iskrę bólu w górę jego ramienia i kręgosłupa. Powstrzymując jęk bólu, Harry założył okulary i zamrugał, gdy wszystko stało się wyraźne.

Po jego lewej stronie znajdował się parawan, po jego prawej kolejny, za krzesłem, które było obecnie zajmowane przez śpiącego Syriusza. Harry wpatrywał się w swojego ojca chrzestnego zdezorientowany, nim ogarnęły go wspomnienia tego, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Tak trudno było uwierzyć, że tak wiele mogło wydarzyć się w ciągu jednej nocy. Tak trudno było uwierzyć, że niecałe dwadzieścia cztery godziny temu Harry skupiał się głównie na egzaminach końcowych. Już nie. Teraz Harry martwił się, jak przeżyje bez Dumbledore’a w swoim życiu. Dumbledore zawsze służył pomocą, nigdy nie krytykując żadnego z błędów, które Harry popełnił przez te lata.

Wzdychając ze znużeniem, Harry usiadł powoli, krzywiąc się przy każdym ruchu. Jego trening uzdrowicielski kazał mu słuchać jego ciała i pozostać nieruchomym, ale była to ostatnia rzecz, jaką Harry chciał teraz zrobić. W łóżku nie miał do roboty absolutnie nic poza myśleniem, co oznaczało powtarzanie w kółko w umyśle poprzedniej nocy. Harry ostrożnie wyciągnął igłę z grzbietu dłoni i usunął kilka dziwnie wyglądających łatek z ramion, po czym wysunął się z łóżka. Jego stopy dotknęły zimnej, kamiennej podłogi, posyłając iskry bólu wzdłuż jego nóg. Chwytając się łóżka dla podparcia, Harry powoli podszedł do nóg jego łóżka, a jego ciało zdawało się robić silniejsze z każdym krokiem. Zamknął oczy i w myślach podziękował Hogwartowi. Za dobrze go znał.

Zanim podszedł do parawanu, Harry był w stanie stać i się nie podpierać. Jego oczy rozszerzyły się na widok ilości zajętych łóżek. Pan i Pani Weasley spali w złączonym łóżku obok łóżek zajmowanych przez Rona, Ginny i Hermionę. Żadne z nich nie wydawało się być ranne, co było ulgą. Wzrok Harry’ego padł na Billa Weasleya po drugiej stronie pomieszczenia. Skulił się w miejscu na widok twarzy Billa i natychmiast poczuł, że jego nogi niosą go bliżej.

Wypełniła go potrzeba zrobienia czegoś. Ledwo zdawał sobie sprawę, że Fleur śpi przy łóżku Billa, a kiedy do niego dotarł i przyjrzał się dobrze pociętej twarzy najstarszego z rodzeństwa Weasley, pokrytej okropnie pachnącym, zielonym żelem. Harry powoli uniósł ręce i trzymał je tuż nad twarzą Billa. Ciepło wypełniło go wraz z tym, które wydawało się przenikać z podeszew jego stóp i rozchodzić się w górę, a jego oczy powoli się zamknęły. Harry od razu wiedział, że Hogwart mu pomaga i pozwolił, by ciepło przeniosło się w kierunku jego dłoni. Lekko opuszczając ręce, Harry pozwolił sobie wpaść w trans i skoncentrował się na leczeniu. Poczuł zatrute rany na twarzy Billa i nakłonił skórę do zagojenia się.

Przez chwilę Harry myślał, że usłyszał westchnienie, ale był zbyt skupiony na przepływającej przez niego magii. Czuł, jak rany się zamykają i zaczął odczuwać coś głębszego, coś znajomego. To było prawie coś, co Harry czuł, kiedy leczył Remusa, ale nie tak skoncentrowanego. Bill był zarażony, ale nie był prawdziwym wilkołakiem. Ten wilk był bardzie stonowany, ale wydawał się mieć te same ochronne popędy, co Lunatyk.

- HARRY!

Oczy Harry’ego otworzyły się, a intensywne ciepło zniknęło, zastąpione pustką, którą normalnie odczuwał po wyleczeniu rozległych ran. Zakołysał się i natychmiast poczuł otaczające go ramiona. W ciągu kilku sekund nogi Harry’ego poddały się, powodując, że wraz z trzymającą go osobą opadli na podłogę. Wtedy Harry zobaczył, że pani Pomfrey podbiega do Billa, który usiadł i spojrzał na Harry’ego z przerażeniem.

Pomieszczenie wypełniło westchnienie, gdy wszyscy wpatrywali się w twarz Billa. Zamiast groteskowych nacięć były zaczerwienione blizny, które najprawdopodobniej nigdy nie znikną. Bill powoli sięgnął i dotknął swojej twarzy, jego palce przejechały po każdej bliźnie. Wzrok Billa przeniósł się na Fleur, która wydała z siebie podekscytowany pisk i wskoczyła w ramiona Billa. Z obojga spływały fale ulgi i szczęścia, gdy oboje płakali sobie w ramiona. Nikt nie miał odwagi im przerwać.

Pani Pomfrey prychnęła z irytacją, obiegła łóżko i uklękła przed Harrym.

- Nie wiem, co sobie myślałeś, Harry – powiedziała, sprawdzając jego puls. Co ci mówiłam o nadmiernym wyczerpywaniu swoich rezerw magicznych? Wciąż dochodzisz do siebie po ranach odniesionych ostatniej nocy!

Ramiona zacisnęły się wokół Harry’ego, gdy znajomy głos wypełnił jego uszy.

- Nie teraz, Poppy – ostrzegł Syriusz przez zaciśnięte zęby. – Możesz na niego nakrzyczeć później. Szybko musimy wymyślić, co powiemy.

Harry powoli pokręcił głową.

- To nie ja – uparł się. – Coś ciągnęło mnie do Billa. Nie mogłem tego powstrzymać. – Dobra, to było częściowo kłamstwo, ale wokół było zbyt wiele osób, by w ogóle wspominać o swoim połączeniu z Hogwartem. Przynajmniej w ten sposób nikt nie pomyśli, że Harry miał kontrolę nad tym, co się stało.

- To wystarczy – mruknął Syriusz i pomógł Harry’emu wstać. – Wracaj do łóżka, dzieciaku. Myślę, że nam wszystkim pomoże kilka kolejnych godzin snu.

Dłoń przesunęła się wzdłuż ramienia Harry’ego. Unosząc wzrok, Harry zobaczył, że Ron patrzy na niego ze współczującym uśmiechem. Syriusz podążył jego śladem i chwycił Harry’ego pod drugie ramię, co było nieco niezręczne z powodu różnicy wzrostu, nawet gdy Ron się zgarbił. Gdy tylko Harry odszedł od łóżka Billa, państwo Weasley podbiegli do syna. Pokój wypełniły szepty, gdy Harry został włożony do łóżka. Świetnie. Właśnie tego potrzebowałem. Pewnego dnia nauczysz się najpierw myśleć, a potem działać, Harry.

- Wystarczy! – oznajmiła pani Pomfrey, docierając do łóżka Harry’ego. – To skrzydło szpitalne, nie Wielka Sala! – Cisza wypełniła pomieszczenie, dzięki czemu pani Pomfrey skupiła się na Harrym. Natychmiast włożyła igłę z powrotem w grzbiet jego dłoni, po zdezynfekowaniu jej machnięciem różdżki. – Zostaniesz w tym łóżku co najmniej przez następne dwadzieścia cztery godziny, Harry – powiedziała surowo, po czym ściszyła głos. – Wiedziałeś, że lepiej tego nie robić. Rany pana Weasleya można było opatrzyć później.

Harry wpatrywał się w sufit, starając się zignorować troskę i rozczarowanie, które krążyły wokół pani Pomfrey. Nie rozumiała. Pomaganie ludziom było tym, co robił. Ale nie mogłem pomóc profesorowi Dumbledore’owi. Nie mogłem tego zatrzymać. Tak, Dumbledore odmówił pomocy, ale nie o to chodziło. Chodziło o to, że to nie wystarczyło. Niezależnie od tego, co zrobił zeszłej nocy, i tak ktoś umarł. Jego umiejętności nie liczyły się na nic, ponieważ zawsze istniało coś potężniejszego, co mogło je skontrować. Ta świadomość przerażała go bardziej niż chciał przyznać.

- Proszę wracać do łóżka, panie Weasley – powiedziała surowo pani Pomfrey. – Żadnych kłótni. – Ron niechętnie wyszedł, pozwalając Syriuszowi i pani Pomfrey zbliżyć się do Harry’ego. Pani Pomfrey zaczęła machać nad nim różdżką, podczas gdy Syriusz przesunął się w jego pole widzenia. – Żadnych dodatkowych obrażeń, Syriuszu – powiedziała cicho. – Jednak chcę, żeby otrzymywał ten eliksir jeszcze przez co najmniej cztery godziny. Ponieważ dyrektor… nie możemy po prostu ryzykować.

Syriusz westchnął i skinął głową, przeczesując palcami włosy Harry’ego.

- Wiem, że cierpisz, Harry – powiedział cicho. – Proszę, porozmawiaj ze mną.

Harry powoli przeniósł wzrok na Syriusza.

- On naprawdę odszedł – stwierdził cicho.

Wzrok Syriusza opadł na podłogę, gdy skinął głową.

- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał, siadając na skraju łóżka Harry’ego i biorąc go za rękę. Harry pokręcił głową, rozglądając się nerwowo. – Słuszna uwaga, Harry – powiedział cicho Syriusz. – Porozmawiamy o tym później z Lunatykiem, dobrze? – Harry skinął głową. – Powinienem cię poinformować, że Scrimgeour przyjdzie kiedyś, żeby porozmawiać, ale to dopiero wtedy, gdy poczujesz się na siłach.

Harry westchnął z frustracją, zamykając oczy. Naprawdę nie chciał w tej chwili zajmować się kampanią Scrimgeoura pod tytułem „Wspieraj Ministerstwo”. Prawdopodobnie myśli, że zgodzę się być teraz jego marionetką, skoro Dumbledore… Harry potrząsnął głową i wyrzucił tę myśl z głowy. Nie miał zamiaru marnować czasu na możliwe intrygi, przechodzące przez umysł Ministra Magii. Dostanie przez to tylko migreny.

Gdy Harry powoli zasypiał, państwo Weasley odwiedzili go, szybko mu dziękując i pocałowali go w czoło. Następną rzeczą, jaką Harry wiedział były odległe głosy powoli przywracające mu przytomność. Ktoś trzymał jego prawą rękę, podczas gdy ktoś inny powoli przeczesywał palcami jego włosy. Głosy napływały i znikały jak fale uderzające o brzeg i cofające się. To sprawiło, że niezwykle trudno było zrozumieć, co zostało powiedziane, ale Harry odkrył, że naprawdę go to nie obchodzi. Spanie wydawało się w tej chwili wyjątkowo dobrym pomysłem.

- Nie mogę uwierzyć, że „Prorok Codzienny” ma to zdjęcie.

- Przynajmniej przyznają, czyja to zasługa. Scrimgeour nie może teraz zaprzeczyć. To Harry ochronił Hogwart, nie aurorzy. Macie pomysł, co zajęło im tak dużo czasu?

- W tym samym czasie miał miejsce atak na mugolskie miasto. Jest na czwartej stronie, ponieważ „Atak na Hogsmeade” zajmuje pierwsze trzy strony. Czterech śmierciożerców złapanych i kolejna czwórka zabita, w tym Fenrir Greyback.

Cisza.

- Jaki werdykt?

- Jego poziomy magiczne się normują. Nie był tak podatny na eliksir, jak się spodziewałam.

- Co to znaczy?

- Jego ciało walczyło z eliksirem, Syriuszu. To nie jest powszechna reakcja, ale była taka możliwość.

- A skąd tyle o tym wiesz, Lunatyku?

- Razem z Poppy badaliśmy ten eliksir, odkąd został wynaleziony, dla dobra Harry’ego. Wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu, zanim będzie go potrzebować. Harry nigdy nie odmawiał, gdy ktoś potrzebował pomocy.

- Myślisz, że wczoraj w nocy próbował uleczyć Dumbledore’a.

- Nie zdziwiłoby mnie to. Były na to wszystkie znaki. Poppy, czy nie mówiłaś, że wygląda na to, że trucizna została jakoś zmodyfikowana.

- Niekonieczne zmodyfikowany, Remusie. Umiejętności Harry’ego nie zmieniają dolegliwości. Sądzę, że po prostu dał systemowi odpornościowemu Albusa potężne wzmocnienie, by opóźnić działanie trucizny. Albus nie powinien się z kimś pojedynkować, zwłaszcza z tuzinem śmierciożerców. Harry z pewnością zrobił wszystko, co w jego mocy, ale tylko opóźnił nieuniknione. Mam tylko nadzieję, że nie będzie się obwiniał…

Cisza.

Ręka wsunęła się pod jego ramiona i z łatwością wyprostowała górną część jego ciała. Harry powoli zamrugał, jednak szybko zamknął oczy widząc intensywny blask, który wypełniał otoczenie. Jego głowa dryfowała w morzu dezorientacji, gdy powoli opuszczano go na górę poduszek, podpierając górną część jego ciała pod wygodniejszym kątem. Na jego twarz zostały wsunięte jego okulary, gdy przyzwyczajał się do jasnego światła słonecznego, mrugając. Powoli wszystko wróciło do normy i Harry mógł dostrzec, że jego łóżko było otoczone przez ludzi. Pani Pomfrey, Syriusz i Remus byli po lewej, podczas gdy Ron, Hermiona i Ginny po lewej. Pan i pani Weasley, Tonks, Bill i profesor McGonagall stali w nogach łóżka. Każdy miał zaniepokojony wyraz twarzy, gdy pani Pomfrey szybko przebadała Harry’ego kilkoma machnięciami różdżki.

- Można się było spodziewać ospałości przy ilości eliksirów, które ci podaliśmy – powiedziała pani Pomfrey, chowając różdżkę do kieszeni. – Za kilka godzin powinno wszystko wrócić do normy. Jednak do tego czasu zostaniesz w łóżku, Harry. Jeśli masz z tym problem, znam kilka zaklęć, które cię do niego przywiążą.

Harry westchnął ze zmęczeniem i skinął głową. Naprawdę w tej chwili nie miał nastroju do kłótni.

- Co się dzieje? – zapytał cicho.

Syriusz usiadł i chwycił dłoń Harry’ego.

- Pomyśleliśmy, że powinniśmy cię poinformować o wszystkim, zanim przybędzie Scrimgeour – powiedział. – „Prorok Codzienny” w jakiś sposób zdobył zdjęcie, jak walczyłeś ze śmierciożercami i umieścił je na pierwszej stronie, żebyśmy nie mogli ukryć tego, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Scrimgeour wie, że przyczyniłeś się do zwycięstwa i będzie zadawać pytania.

Harry z frustracją uszczypnął grzbiet nosa.

- Jakie pytania? – zapytał. – Jeśli chodzi o to, gdzie poszliśmy…

- Wtedy powstrzymamy się od odpowiedzi – przerwał mu spokojnie Remus. – Nie możemy pozwolić, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Jednak pojawią się pytania dotyczące bramy głównej i niektórych zniszczeń w Hogsmeade. Naoczni świadkowie twierdzą, że coś potężnego wydawało się z tobą walczyć, zanim przybyliśmy.

Harry wpatrywał się w Remusa zdezorientowany, nim coś sobie uświadomił. Nie było naocznych świadków poza śmierciożercami. Więc jak „Prorok Codzienny” uzyskał te zdjęcia? Ktoś musiał być w Hogsmeade, ale jeśli to prawda, dlaczego Harry nie wyczuł tej obecności? Najprawdopodobniej przybyli po rozpoczęciu walki. Byłem zbyt zajęty próbą przetrwania, żeby ich zauważyć.

- Z tego, co jestem świadomy, nie było tam nikogo innego – powiedział gładko Harry, napotykając spojrzenie Remusa. – Byłem raczej wtedy dość zajęty.

Syriusz i Remus wymienili spojrzenia, po czym skupili się na Harrym.

- Tak właśnie myśleliśmy – powiedział uspokajająco Remus. – Chcieliśmy się tylko upewnić. Scrimgeour jest obecnie pod dużą presją z tego powodu. Niewielu ludzi czuje się komfortowo z faktem, że tylko grupa nastolatków stała między śmierciożercami a ich dziećmi. Najprawdopodobniej będzie dość porywczy i będzie domagać się odpowiedzi na pytania, których nie ma prawa zadać.

- Czy nie zawsze tak robi? – zapytał gorzko Harry. – Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej?

Hermiona ścisnęła ramię Harry’ego ze współczuciem.

- Wszyscy wiemy, jak bardzo troszczyłeś się o profesora Dumbledore’a – powiedział cicho.

Harry odetchnął głęboko, odwracając wzrok.

- Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym przesunął spojrzenie na Remusa. – Kiedy przyjdzie Scrimgeour?

- Za kilka godzin – rzucił ostrożnie Remus, po czym spojrzał na profesor McGonagall. – Moglibyśmy porozmawiać na osobności?

- Oczywiście, Remusie – powiedziała ze współczuciem profesor McGonagall. – Ufam, że spotkamy się później.

Remus skinął głową i przeniósł spojrzenie na Weasleyów. Zrozumieli aluzję i niechętnie wyszli, ale dopiero gdy ścisnęli pocieszająco nogi Harry’ego. Bill wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zdecydował się skinąć Harry’emu głową z wdzięcznością, po czym wyszedł za rodzicami. Ron i Hermiona wahali się, czy wyjść, ale surowe spojrzenie Syriusza powstrzymało wszelkie protesty. Ron i Hermiona szybko wciągnęli w nieco niezręczny grupowy uścisk, po czym niechętnie wyszli. Pani Pomfrey również wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Cisza wypełniła pokój, gdy Remus usiadł w nogach łóżka Harry’ego, jego zranione ramię wciąż było zabandażowane. Syriusz wyglądał na bardzo zestresowanego i jakby potrzebował kilku godzin snu. To sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, co dokładnie działo się przez ostatnie kilka godzin i ile z tego zostanie mu przekazane. Teraz pojawiło się tak wiele niepewności. Czy bez Dumbledore’a jako dyrektora Hogwart zostanie otwarty? Czy wszyscy zostaną odesłani do domów, gdzie będą kulić się ze strachu, zamiast uczyć się, jak się bronić? Dumbledore by tego nie chciał za nic w świecie.

- Harry – powiedział Syriusz, podnosząc znajomo wyglądający medalion, wiszący na złotym łańcuszku. – Poppy mi to dała. Był ukryty w szatach Dumbledore’a.

Biorąc medalion, Harry przyglądał mu się uważnie, prawie jak sparaliżowany. Był mniejszy, niż Harry sądził, że będzie i wydawało się, że czegoś mu brakuje. Odwracając go, Harry zdał sobie sprawę, co było. Brakowało wężowego „S”, które rzekomo było znakiem Slytherina. Zamykając oczy, Harry próbował sięgnąć zmysłami, ale nic nie poczuł, nawet od Hogwartu. To potwierdziło strach, który wypełniał go. To nie był medalion Slytherina. To nie był horkruks. To był zwykły medalion.

Zawrzały w nim gniew i frustracja, gdy ścisnął mocno medalion w pięść. Nie mógł w to uwierzyć. Wszystko, przez co przeszli zeszłej nocy, było na nic! Dumbledore zginął na daremno! Nie mogąc utrzymać wszystkiego w środku, Harry rzucił medalion w parawan, po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie wiedział, czy chce krzyczeć, płakać czy coś zaatakować. Po prostu wiedział, że teraz wszystko wydawało mu się jeszcze bardziej beznadziejne.

Ramię owinęło się wokół Harry’ego i trzymało go, gdy jego ciało zaczęło się trząść.

- W porządku, dzieciaku – powiedział uspokajająco Syriusz. – Po prostu wyrzuć to z siebie. Wiemy, że to boli, ale musisz pamiętać, że Dumbledore wiedział, co robi. Wiedział, że jest szansa, że to się stanie. To był wybór Dumbledore’a, Harry.

- Ale to wszystko na nic! – zaprotestował ze złością Harry. – To nawet nie jest prawdziwy horkruks!

- Nie jest, Harry – powiedział cicho Remus, sprawiając, że Syriusz i Harry odsunęli się od siebie i spojrzeli na niego. W jednej ręce Remus trzymał medalion, a w drugiej stary skrawek pergaminu. Jego brwi zmarszczyły się w skupieniu, gdy męczył się rozszyfrowaniem, co na nim było. – To nie jest horkruks, ale to jest wskazówka. „Do Czarnego Pana, wiem, że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i postanowiłem go zniszczyć. Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że kiedy trafisz na godnego siebie przeciwnika, będziesz znowu śmiertelny. R.A.B.”

Syriusz wyrwał Remusowi pergamin z ręki i przyjrzał mu się uważnie. Jego twarz powoli zbladła, oczy zamknęły, a ramiona opadły. Niedowierzanie i poczucie winy wylewały się z niego w przytłaczających falach, przez które Harry’emu trudno było oddychać. Ramiona owinęły się wokół Harry’ego i odciągnęły go od Syriusza, ale fale pozostały, topiąc go w rozpaczy.

- Syriuszu! – skarcił go Remus. – Kontroluj się! Zobacz, co robisz Harry’emu!

Harry odetchnął z ulgą, gdy emocje niech się cofnęły, pozwalając mu jasno myśleć. Syriusz wpatrywał się w niego przepraszająco z tak wielkim bólem w oczach, że Harry zaniemówił. Harry widział to spojrzenie tylko wtedy, gdy Syriusz mówił o poważnych błędach, które popełnił w przeszłości.

- O co chodzi, Syriuszu! – zapytał Harry z wahaniem. – Wiesz, kim jest R.A.B?

Syriusz odwrócił wzrok i skinął głową.

- Rozpoznaję pismo – powiedział cicho. – Napisał to mój brat. Regulus Arcturus Black. To go zabiło. Wiedział… mogliśmy wiedzieć, z czym mamy do czynienia…

- Syriuszu – ostrzegł Remus. – Regulus dokonał swoich własnych wyborów. Przynajmniej wiemy, że Voldemort go nie ma ani nie wie, co Harry i Dumbledore robili ostatniej nocy. Teraz musimy się tylko dowiedzieć, gdzie Regulus mógł ukryć prawdziwego horkruksa… co zrobimy, gdy wszystko się uspokoi.

To z pewnością był jakiś sposób patrzenia na tą sytuację. Harry wiedział, że nie mogą rozwodzić się nad popełnionymi błędami, ale tak trudno było zachować pozytywne nastawienie po tym, gdy tak wiele poszło nie tak. Śmierć Dumbledore’a otworzyła Harry’emu oczy na jeden wstrząsający fakt: nikt nie był bezpieczny przed zranieniem. Każdy z nich mógł być zabity w każdej chwili tej wojny. To absolutnie przeraziło Harry’ego. Nie zapomniał zeszłego roku, gdy myślał, że Remus umarł i to wystarczyło, by dać mu kopa. Im szybciej skończy się ta wojna, tym lepiej dla jego rodziny.

Zapora została zniszczona. Przez resztę popołudnia Harry rozmawiał z Syriuszem i Remusem o poprzedniej nocy i o tym, co przyniesie najbliższa przyszłość. Trzeba było podjąć decyzje, które mogły nie zostać zaakceptowane przez tych, którzy nie znali całej sytuacji. W obecnym czasie profesor McGonagall pełniła rolę dyrektorki, a profesor Slughorn miał przejąć obowiązki profesora Snape’a jako opiekuna Slytherinu. „Zdrada” Snape’a z pewnością była drażliwym tematem, zwłaszcza gdy Harry przekazał to, co powiedział mu Dumbledore. Syriusz wciąż był bardzo sceptyczny, podczas gdy Remus utrzymywał postawę „zobaczymy, co będzie”. To wszystko było dowodem, żeby Harry wiedział, że nie może powiedzieć Syriuszowi o tym, czego dowiedział się o przeszłości Snape’a. Mieli zbyt rozległą przeszłość, by rozważać tu racjonalność.

Harry musiał jeszcze zdecydować, czy zastosuje się do słów Dumbledore’a czy do tego, co chciały od niego jego złość i wściekłość. Nie ruszyłby szukać Snape’a, czy coś podobnie głupiego. Jednak następnym razem, gdy się z nim zmierzy, Harry wiedział, że Snape będzie potrzebował niesamowicie przekonującej obrony swoich działań. Harry nigdy nie mógłby zaufać Snape’owi, ponieważ wiedział, że prawdopodobnie Dumbledore był jedyną osobą, której Snape był lojalny. Wraz ze śmiercią Dumbledore’a Snape musiał dokonać wyboru i ten wybór przesądzi o wszystkim. Jak możesz znać prawdę, skoro twoje życie przez tak długi czas koncentrowało się na kłamstwie?

Parawany zostały usunięte, kiedy ciało Dumbledore’a zostało zabrane, by przygotować je do pogrzebu, który miał się odbyć w ciągu najbliższych kilku dni. Hagrid, Moody, pan Weasley i profesor McGonagall otoczyli unoszące się ciało aż do nieznanego miejsca, pozostawiając Harry’ego z uczuciem niesamowitej pustki. Nie sądził, żeby był gotów myśleć o tym, że nigdy więcej nie zobaczy profesora Dumbledore’a.

Cała Gwardia Defensywna odwiedziła go tuż przed obiadem, wszyscy dumnie nosząc blizny z poprzedniej nocy. Dzięki artykułowi w „Proroku Codzienny” cały czarodziejski świat dowiedział się, że Gwardia Defensywna Harry’ego Pottera odegrała ogromną rolę w zwycięstwie w Hogsmeade. Obecni członkowie otrzymywali listy z Ministerstwa, dziękujące im za wkład, podczas gdy osoby niebędące członkami ponownie błagały o przyłączenie się do grupy. Członkowie z siódmego roku wspomnieli nawet, że otrzymywali propozycje pracy, by mogli wziąć udział w szkoleniu aurorskim, co nie było zaskakujące. Ostatnia noc była oznaką tego, co Harry powiedział Scrimgeourowi kilka miesięcy temu. Zwyczajnie nie było wystarczającej liczby aurorów, by bronić wszystkich.

Podczas kolacji w skrzydle szpitalnym Harry, Syriusz i Remus zostali ostrzeżeni przez panią Pomfrey, że w końcu przybył Scrimgeour. Obecnie przemawiał do uczniów w Wielkiej Sali i najprawdopodobniej przyjdzie do skrzydła szpitalnego po kolacji, kiedy Remus miał spotkać się z profesor McGonagall. Syriusz oczywiście nie zamierzał opuścić Harry’ego, co niekoniecznie było czymś dobrym. Dla Syriusza był to długi dzień, co oznaczało, że jego temperament był bardziej wybuchowy niż zwykle.

Po kolejnym żmudnym badaniu przeprowadzonym przez panią Pomfrey, Harry został uznany za wystarczająco zdrowego, by wyjść… rano. Po słabych falach rozbawienia Harry mógł stwierdzić, że w tej chwili cieszyła się swoją pracą. Robiła to, ponieważ wiedziała, że nie znosił zostawać w skrzydle szpitalnym. Syriusz i Remus też nie byli pomocą. Wydawali się zgadzać, że jeszcze jedna noc z dala od tego bałaganu będzie dobra dla Harry’ego.

Kiedy z korytarza dobiegły głosy, Remus życzył Harry’emu powodzenia i wyszedł na spotkanie z McGonagall. Pani Pomfrey posłała Harry’emu współczujący uśmiech, po czym wycofała się do swojego biura, zostawiając Harry’ego i Syriusza samych. Gdy mijały sekundy, Harry robił się coraz bardziej nerwowy i odwrócił się, by spojrzeć przez okno na zachodzące słońce. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że znajdowali się obecnie w punkcie zwrotnym. Musiał dokonać własnego wyboru. Nie mógł zrobić tego sam. Teraz to wiedział. Potrzebował pomocy. Zakon potrzebował pomocy.

Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, wyrywając Harry’ego z zamyślenia. Syriusz natychmiast wstał z różdżką w gotowości, ale od razu ją opuścił, gdy zobaczył stojącego w drzwiach Rufusa Scrimgeoura, którego żółte oczy wpatrywały się w Syriusza. Bez słowa Scrimgeour zaczął kuśtykać w kierunku łóżka Harry’ego, jego laska stukała głośno w całym pomieszczeniu. Syriusz pozostał na miejscu, blokując Harry’ego przez Scrimgeourem. Harry wciąż patrzył przez okno, próbując zablokować fale napięcia, odbijające się od ścian.

- Black – powiedział szorstko Scrimgeour, docierając do łóżka. – Z tego, co słyszałem, jesteś częściowo odpowiedzialny za szkolenie, jakie przeszła Gwardia Defensywna.

Syriusz schował różdżkę do kieszeni i założył ręce na piersi.

- Pomagałem tylko w treningu fizycznym – powiedział sztywno.

Scrimgeour skinął głową ze zrozumieniem.

- Jest to coś, co obecnie wielu aurorów przeocza – stwierdził. – Wykonałeś świetną robotę, Black. Pomogłeś także udowodnić, jak wielu z nas się myliło. Dzieci mogą coś zmienić w tej wojnie. Potrzebują tylko szansy, żeby to zrobić.

Scrimgeour przesunął się w nogach łóżka, żeby mieć wyraźny widok na Harry’ego.

- Moje kondolencje, panie Potter, z powodu pańskiej straty – powiedział szczerze. – Może i nie zgadzam się z Dumbledorem, ale wszyscy wiedzieliśmy, jakim był wspaniałym czarodziejem.

Harry milczał, czekając na nieuniknioną propozycję.

- Chciałbym cię też pochwalić za ciężką pracę w przygotowaniu Gwardii Defensywnej – kontynuował Scrimgeour. – Jestem pewien, że słyszałeś już, że kilku z nich zaoferowano stanowiska w Ministerstwie, by pomogli w wojnie. Rozmawiałem z profesor McGonagall o pozostałej części semestru. W Hogwarcie będą stacjonować aurorzy, tak jak w pociągu w podróży z powrotem na stację King’s Cross.

- Co z przyszłym rokiem? – zapytał cicho Harry.

Scrimgeour westchnął przeciągle.

- To tak naprawdę zależy od rodziców i rady – powiedział. – Bez Dumbledore’a jako dyrektora…

- Hogwart to wciąż Hogwart – przerwał mu stanowczo Harry, odwracając się twarzą do Scrimgeoura. – To najbezpieczniejsze miejsce, w którym można być, póki ludzie nie nadużywają tego przywileju. Czy naprawdę pan myśli, że dzieci będą bezpieczne w domu? Każdy uczeń z GD znajduje się teraz na liście wrogów Voldemorta. Jedyny sposób na przetrwanie to uczenie ich tutaj, w Hogwarcie.

Scrimgeour przysunął krzesło i usiadł.

- Co pan proponuje, panie Potter? – zapytał biznesowym tonem.

Harry westchnął, pocierając oczy pod okularami. Dlaczego wpadam w takie sytuacje?

- Trzeba zwiększyć bezpieczeństwo w Hogwarcie, sprawdzać uczniów pod kątem Mrocznego Znaku i prawdopodobnie zatrudnić aurora na nauczyciela – powiedział w końcu. – Jeśli profesor McGonagall będzie dyrektorką, zostały dwa wolne miejsca. Proszę znaleźć kogoś utalentowanego w obronie i transmutacji.

- Słusznie – powiedział Scrimgrour, powoli kiwając głową. – Porozmawiam z profesor McGonagall. Przypuszczam, że jeden z twoich opiekunów na którymkolwiek stanowisku nie wchodzi w rachubę.

Harry patrzył na Syriusza przez dłuższą sekundę, po czym ponownie spojrzał na Scrimgeoura. Nie było już miejsca na dumę.

- Panie Ministrze, pomimo naszych różnic w opiniach, chcemy tego samego – powiedział szczerze Harry. – Chcemy śmierci Voldemorta. Tu nie chodzi o mnie, wizerunek Ministerstwa ani nawet o pana. Ta wojna dotyczy szalonego mordercy, który robi wszystko, co w jego mocy, by zniszczyć świat, jaki znamy. – Odwrócił się z powrotem do okna i popatrzył przez nie. – Jestem winien Dumbledore’owi dokończenia jego pracy.

Zapadła długa cisza, nim Scrimgeour odchrząknął.

- Zgadzam się, panie Potter – stwierdził. – Co ma pan na myśli?

Oddychając głęboko, Harry poczuł, jak dłoń chwyta jego własną. Dzięki, Syriuszu.

- Można powiedzieć, że rozejm – powiedział Harry, spuszczając wzrok. – Podam panu część prawdy o tym, co robił Dumbledore przez ostatni rok i co ja będę robił za niego. W zamian Ministerstwo nie będzie ingerować w to, co będę robił i zrobi wszystko, by faktycznie przygotować społeczność czarodziejów do tej wojny.

Scrimgeour spojrzał na Harry’ego podejrzliwie.

- Prosisz o wiele, a mało dajesz – powiedział szorstko.

Harry nie zamierzał się zachwiać, gdy napotkał spojrzenie Scrimgeoura.

- Przyjmuje pan albo nie – powiedział stanowczo.

Zapadła długa cisza, nim Scrimgeour skinął głową.

- No dobrze – powiedział twardo. – Daję ci słowo, że Ministerstwo pomoże w pana staraniach, panie Potter, i zrobi wszystko, co w jego mocy, by przygotować całą społeczność czarodziejów do wojny.

Harry skinął głową i wypuścił uspokajający oddech.

- Zanim skończyła się pierwsza wojna, Voldemort szukał sposobów, by stać się nieśmiertelnym – powiedział cicho. – Voldemort boi się śmierci bardziej niż czegokolwiek innego. Odkrył sposób na zapewnienie sobie przetrwania, gdyby jego ciało zginęło. Profesor Dumbledore starał się temu zapobiec. Ja będę próbował temu zapobiec.

Scrimgeour wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem.

- Jest pan pewny? – zapytał. Harry skinął głową. Scrimgeour wypuścił długi oddech, powoli kręcąc głową. – Jak mogę panu pomóc, panie Potter?

Harry zerknął na Syriusza, który patrzył na niego z dumą, po czym odwrócił się do Scrimgeoura.

- Potrzebuję, by aurorzy Tonks i Shacklebolt mi w tym pomagali – powiedział ostrożnie. – Zadanie, które muszę wykonać jest niebezpieczne i czułbym się lepiej, gdyby kilku wyszkolonych aurorów nam pomagało. – Scrimgeour otworzył usta, ale Harry uniósł rękę, by go uciszyć. – Ufam Tonks i aurorowi Shackleboltowi. Byli przy mnie w przeszłości i wiem, że w razie potrzeby pójdą za mną w bitwę.

Scrimgeour w zamyśleniu potarł podbródek.

- Zgadzam się co do Tonks, ponieważ jest częścią twojej rodziny – powiedział, – i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by Shacklebolt został przeniesiony do twojej obrony. Jeśli chodzi o Ministerstwo, chcemy, żeby teraz aurorzy za tobą chodzili. Oczywiście, nikt nie będzie podejrzewał, jeśli aurorzy przyjdą do mnie, gdybyś potrzebował coś przekazać. Czy mam rację, zakładając, że Black i Lupin będą częścią tej grupy? – Harry skinął głową. – Dobrze – powiedział Scrimgeour, wstając. – Będę pana informował na bieżąco, panie Potter. Ufam, że zrobi pan to samo.

Harry skinął głową, czując, jak ciężar na jego ramionach się podnosi.

- Dziękuję, proszę pana – powiedział z uśmiechem ulgi.

Scrimgeour skinął głową, pożegnał się i wykuśtykał ze skrzydła szpitalnego. Harry i Syriusz obserwowali go w ciszy. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Syriusz pociągnął Harry’ego do mocnego uścisku.

- Jestem z ciebie taki dumny, dzieciaku – wyszeptał Syriusz do ucha chłopaka. – Dumbledore też by był.

Harry mógł mieć tylko nadzieję, że Syriusz miał rację.

^^^

Pogrzeb Dumbledore’a zaplanowano na następny poranek. Wszystkie zajęcia i egzaminy zostały przełożone na inny dzień, by wszyscy mogli uczestniczyć w żałobie. Aurorzy czekali, by sprawdzić każdą czarownicę i każdego czarodzieja, którzy chcieli uczestniczyć w pogrzebie, za pomocą czujników tajności. Krążyły plotki, że ludzie są nawet sprawdzani pod kątem Mrocznego Znaku, ale nikt tego nie potwierdził ani temu nie zaprzeczył.

Cała Gwardia Defensywna czekała, aż Harry zostanie zwolniony ze skrzydła szpitalnego. Wydawało się, że GD wznowili swoje stanowiska ochrony Harry’ego przed każdym możliwym zagrożeniem. Ron i Hermiona postawili na oferowaniu cichego wsparcia, które zwykle było uspokajającą ręką Rona na ramieniu i pocieszającym uściskiem Hermiony. Oboje zdawali się rozumieć, że teraz nie był czas na zadawanie pytań lub rozmawianie o tym, co mogło zostać podsłuchane. Wciąż krążyły plotki o tym, jak Harry i Dumbledore zostali osaczeni przez śmierciożerców w środku nocy i większość z nich wydawała się skupiać wokół Voldemorta.

Scrimgeour wrócił na śniadanie, siedząc na krześle profesora Snape’a i rozmawiając cicho z profesor McGonagall. Madame Maxime z Beauxbatons przybyła i siedziała obok zrozpaczonego Hagrida, mocno ściskając jego dużą dłoń. Nie mając nastroju do jedzenia, Harry rozejrzał się po korytarzu, jego wzrok padł na rodziców, którzy przybyli do swoich dzieci, absolwentów pocieszających młodszych uczniów, których najprawdopodobniej nie znali oraz urzędników Ministerstwa rozlokowanych po dużym pokoju. Wszyscy mieli na sobie szaty lub czarne szkolne stroje, które dodawały ponurego nastroju. Harry’emu trudno było się skoncentrować przez wszystkie odbijające się wokoło emocje. Wokół było tyle smutku zmieszanego z żalem, rozpaczą, niepewnością i przerażeniem. Wyglądało na to, że szok w końcu minął, pozwalając wszystkim dokładnie zrozumieć, co śmierć Dumbledore’a oznaczała dla czarodziejskiego świata.

Profesor McGonagall powoli wstała i czekała, aż rozmowy ucichną.

- Już prawie czas – powiedziała stanowczo, a jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. – Proszę iść za waszymi Opiekunami Domów na błonia. Gryfoni, proszę za mną.

Wszyscy powoli wyszli z Wielkiej Sali. Harry trzymał pochyloną głowę, podążając za Ronem i Hermioną. Pomimo ciepłego dnia, Harry zadrżał, przechodząc przez Salę Wejściową. Nigdy wcześniej nie był na pogrzebie, ale wiedział, że jest to w zasadzie formalne wydarzenie, podczas którego ludzie żegnają się ze zmarłymi. Było to coś, czego nie był pewny, czy jest w stanie to zrobić. Wiedział, że profesor Dumbledore zginął. Po prostu nie wiedział, czy potrafi się pożegnać. O wiele łatwiej było pomyśleć, że był po prostu na naprawdę długiej podróży.

Docierając do dołu kamiennych schodów, Harry poczuł rękę na ramieniu i spojrzał w górę na Syriusza i Remusa. Odciągnęli Harry’ego od Gryfonów i poprowadzili w stronę jeziora, gdzie stały w rzędach setki krzeseł. Pośrodku znajdowało się przejście, które dzieliło krzesła na dwie grupy. Przed krzesłami stał duży, marmurowy podest, na którym najwyraźniej miało być złożone ciało Dumbledore’a. Harry zdusił szloch, a łzy wypełniły mu oczy. Nie był na to gotowy. Dlaczego nikt tego nie widział?

Ramię owinęło się wokół niego i przytrzymało nieruchomo.

- Wiem, dzieciaku – powiedział Syriusz ze współczuciem. – Chodź, Minerva chce, żebyś usiadł z przodu, ponieważ byłeś najbliższy rodzinie Dumbledore’a. – Na widok zaskoczenia na twarzy Harry’ego, Syriusz uśmiechnął się. – Była tam, kiedy umarł, Harry. Słyszała, jak nazywasz go „dziadkiem”.

Harry nie spuszczał wzroku z trawy, gdy Syriusz i Remus poprowadzili go w stronę krzeseł. Powietrze wypełniły szepty, gdy przechodzili do pierwszego rzędu. Syriusz wzmocnił uścisk i przyciągnął Harry’ego bliżej. W pierwszym rzędzie czekali na nich członkowie Zakonu, w tym Szalonooki Moody, Tonks, Charlie i Kingsley Shacklebolt. Tonks natychmiast mocno objęła Harry’ego i pocałowała go w policzek. Harry wypuścił drżący oddech, gdy Tonks odsunęła się i przesunęła się do boku Charliego, wsuwając dłoń w jego. Moody i Shacklebolt przywitali Harry’ego skinieniem głowy, ale ich oczy nie mogły ukryć płynących z nich silnych emocji. Obaj mężczyźni byli zdeterminowani, by podtrzymać swój wizerunek, mimo że śmierć Dumbledore’a wyraźnie na nich wpłynęła.

Gdy rozmowy zaczęły ucichać, Harry usiadł między Syriuszem i Remem, nie odwracając wzroku od marmurowego podestu. Ledwie zauważył personel Hogwartu i Scrimgeoura, przechodzących obok niego, by zająć pierwszy rząd krzeseł po przeciwnej stronie i tylko wypuścił drżący oddech, gdy profesor McGonagall zatrzymała się, by ścisnąć uspokajająco ramię Harry’ego. Niewyraźnie słyszał dziwny dźwięk dochodzący z jeziora, ale nie zawracał sobie głowy patrzeniem, co to takiego. Zauważył jednak Hagrida, idącego w stronę marmurowego podestu z czymś owiniętym w fioletowy aksamit, lśniący złotymi gwiazdami. Ponieważ Hagrid był tak ostrożny, Harry wiedział, że pod aksamitem kryło się ciało Dumbledore’a.

Gdy Hagrid położył ciało Dumbledore’a na podeście, łzy spłynęły po twarzy Harry’ego. Syriusz owinął rękę wokół ramion Harry’ego, podczas gdy Remus chwycił dłoń Harry’ego, delikatnie pocierając ją kciukiem. Nikt nie powiedział ani słowa, gdy Hagrid wracał na swoje miejsce, ocierając wielkie łzy, spływające mu po twarzy. Harry nie mógł się zmusić do spojrzenia na aksamit, który przybrał postać leżącego pod nim ciała. Wypuszczając drżący oddech, Harry zamknął oczy i po prostu słuchał.

Ktoś przeszedł koło niego i zatrzymał się tuż przed marmurowym podwyższeniem. Zapadła krótka cisza, zanim zaczął mówić. Harry po prostu pozwolił, by słowa wlatywały jego jednym uchem, a wylatywały drugim. Żadne słowa nie zmienią tego, co myślał o Dumbledorze. Wiedział, że wszyscy postrzegają Dumbledore’a jako potężnego czarodzieja, jako przywódcę. Dla Harry’ego, Dumbledore był kimś, kto musiał podjąć trudne decyzje, kiedy nikt inny nie chciał ich podjąć. Dumbledore robił to, co uważał za najlepsze wyjście, nawet jeśli od czasu do czasu popełnił błąd. Zasadniczo Dumbledore był człowiekiem, jak wszyscy inni.

Tak jak ja.

Cisza była znakiem, że przemówienie się skończyło. Harry powoli otworzył oczy i spojrzał w górę na niskiego mężczyznę z kędzierzawymi włosami w prostych, czarnych szatach, który wracał na swoje miejsce. Harry powoli przeniósł wzrok na ciało Dumbledore’a i sapnął. Tuż nad nim pojawiły się iskierki światła, które zapaliły się w jasne, białe płomienie, zdające się otaczać ciało Dumbledore’a. Kilka osób krzyknęło w szoku, gdy płomienie rosły wyżej i wyżej. Harry natychmiast chwycił różdżkę, by spróbować to powstrzymać, ale został powstrzymany przez Syriusza i Remusa. Biały dym wypełniał powietrze i wydawał się tworzyć dziwne kształty. Przez chwilę Harry’emu wydawało się, że widział lecącego feniksa. Jego podejrzenia potwierdziły się, gdy usłyszał śpiew ptaka. Czerwone płomienie wybuchły tuż nad białymi i Fawkes pojawił się, zataczając koło, po czym wylądował na ziemi przed Harrym.

Harry powoli opadł na kolana, gdy biały ogień zniknął, ukazując biały, marmurowy grobowiec jako ostatnie miejsce spoczynku Dumbledore’a. Jego spojrzenie przeniosło się z Fawkesa na grobowiec i z powrotem na feniksa, po czym otworzył ramiona i pozwolił ptakowi wskoczyć mu na kolana. Harry owinął ramiona wokół Fawkesa i ukrył twarz w jaskrawoczerwonych piórach. Nie wiedział, jak długo siedział, trzymając feniksa, gdy ich łzy płynęły w harmonii. Harry wiedział tylko, że nie był jedynym, który stracił członka swojej rodziny.

Fawkes stracił brata.

^^^

Pozostałe dni w Hogwarcie dla wielu mijały powoli. Widziano teraz aurorów, patrolujących korytarze, których poinstruowano, by zgłaszali wszelkie podejrzane działania profesor McGonagall. Syriusz przejął stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią, a Remus pomagał profesor McGonagall z transmutacją, gdy ona dostosowywała się do obowiązków dyrektorki. Tonks została przydzielona do ochrony Harry’ego, a Shacklebolt miał do niej dołączyć, kiedy zostanie przeszkolony jego zastępca.

Harry został przeniesiony z wieży Gryffindoru do Kwater Huncwotów „ze względów bezpieczeństwa”, chociaż Harry wiedział, że tak naprawdę jest to dlatego, że Syriusz i Remus wciąż martwili się tym, jak ciężko zniósł śmierć Dumbledore’a. Prawdę mówiąc, Harry wiedział, że najprawdopodobniej cierpiałby z powodu koszmarów, gdyby Fawkes nie zaczął spać obok Harry’ego każdej nocy. Z jakiegoś powodu obecność Fawkesa sprawiła, że Harry poczuł, że część Dumbledore’a wciąż przy nim jest.

Ron i Hermiona spędzali każdą możliwą chwilę z Harrym w Kwaterach Huncwotów, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Harry w końcu powiedział im o wszystkim, co wydarzyło się tej nocy oraz ujawnił ostatnie sekrety, które przed nimi miał. Spodziewali się umiejętności leczenia po tym, co się stało z Billem, ale z pewnością byli zszokowali, gdy dowiedzieli się o powiązaniach Harry’ego z Hogwartem. Hermiona skarciła się za to, że nie rozpoznała znaków, po czym pobiegła do biblioteki pobadać sprawę. Ron tylko wzruszył ramionami i powiedział:

- Tylko tobie, Harry. To mogło się zdarzyć tylko tobie.

Ron poinformował Harry’ego, że pani Weasley już zaakceptowała Fleur po konfrontacji w skrzydle szpitalnym z powodu obrażeń Billa. Ślub wciąż był zaplanowany na sierpień, ponieważ rany Billa już nie istniały, dzięki mocy uzdrawiania Harry’ego. Harry próbował wyjaśnić Ronowi, co czuł w związku z wilczą stronę Billa, ale Ron wyglądał na tak zdezorientowanego jak zwykle. Według Rona, Bill wciąż był Billem. Po prostu miał od czasu do czasu ochotę na krwisty stek.

Jedna z trudniejszych dyskusji dotyczyła planów na przyszłość. Ron i Hermiona byli zszokowani, gdy się dowiedzieli, że Harry nie wróci z nimi do domu. Harry spędzi lato w Hogwarcie i skupi się na znalezieniu pozostałych horkruksów. Hogwart miał najbardziej wszechstronną bibliotekę w historii czarodziejów, której obecnie potrzebowali. Istniała również możliwość, że Hogwart będzie mógł pomóc, co było znacznie łatwiejsze, gdy nie było semestru. Ron i Hermiona natychmiast zaproponowali, że zostaną i pomogą, ale natychmiast ich zatrzymał, gdy wspomniał o ich rodzicach. W końcu Ron i Hermiona zgodzili się porozmawiać z rodzicami i miejmy nadzieję, że będą mogli przyjechać do Hogwartu po ślubie Billa.

Po raz kolejny ucztę pożegnalną ozdobiły czarne proporce na ścianie za stołem nauczycielskim zamiast kolorów zwycięzcy Pucharu Domów. Dzisiejszy wieczór był hołdem dla profesora Dumbledore’a. Harry spojrzał na puste krzesło na środku stołu i wypuścił drżący oddech. Prawie widział, jak Dumbledore tam siedzi z migoczącymi oczami, po czym wstaje, mówi coś, co absolutnie nie miało sensu i rozpoczyna ucztę. Harry zamrugał, by odgonić łzy i ponownie spojrzał na krzesło, by znów zobaczyć, że jest puste. Zmusił się do spojrzenia na swój talerz. Tak trudno było patrzeć na miejsce, w którym Dumbledore był nie tak dawno temu i zaakceptować, że już nigdy tam go nie będzie. To był główny powód, dla którego Harry unikał gabinetu Dumbledore’a jak zarazy. Było tam po prostu zbyt wiele wspomnień.

Profesor McGonagall wygłosiła końcowo roczne przemówienie, które ujawniło, że Hogwart rzeczywiście będzie otwarty w przyszłym roku dla tych, którzy chcieli wrócić. Wspomniała również, że za każdy rodzaj „kwestionowanej magii” stosowane będą surowe zabezpieczenia i kary. Większość uczniów odczuła ulgę, ponieważ pojawiły się plotki o zamknięciu Hogwartu. Teraz pytanie brzmiało, ilu rodziców pozwoli wrócić swoim dzieciom.

Nadszedł następny ranek i uczniowie w mgnieniu oka spakowali swoje kufry na podróż pociągiem do domu. Harry zszedł do holu wejściowego, by pożegnać się z przyjaciółmi. Został pociągnięty do większej ilości uścisków, niż sądził, że to możliwe, zwłaszcza przez uczniów z siódmego roku. Cho i Katie nalegały, by Harry skontaktował się z nimi, gdyby czegoś potrzebował, ponieważ były mu to winne za cały trening. Pożegnanie Rona i Hermiony było trudne, ale Harry obiecał, że będzie ich informował i skontaktuje się z nimi, jeśli będzie potrzebował pomocy.

Kiedy Hogsmeade opuścił ostatni powóz ciągnięty przez testrale, Harry odwrócił się i zobaczył stojących na schodach Syriusza, Remusa, Tonks, Shacklebolta i profesor McGonagall, którzy na niego czekali. Pomimo całego swojego stresu, profesor McGonagall nalegała, by być częścią misji Harry’ego, nawet jeśli jako doradczyni. Harry miał wrażenie, że był to jej sposób na zrobienie czegoś z tym, co przydarzyło się jej przyjacielowi i mentorowi przez tyle lat.

- To co, Harry – powiedziała z zaciekawieniem profesor McGonagall. – Możemy zabrać się do pracy?

Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj.

- Tak, pani profesor – powiedział Harry, kiwając głową. – Proszę prowadzić.

Profesor McGonagall uśmiechnęła się lekko i odwróciła, by poprowadzić wszystkich do swojego gabinetu przy sali transmutacji. Mieli tak wiele obszarów do omówienia. Harry ostatnio popełnił błąd, kiedy został złapany nieprzygotowany. Nie zamierzał ponownie znaleźć się w takiej sytuacji. Nie miał wiedzy i doświadczenia profesora Dumbledore’a, więc musiał robić wszystko po swojemu. Harry miał tylko nadzieję, że ów sposób zadziała i dzięki temu profesor Albus Dumbledore będzie z niego dumny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz