Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 29 maja 2022

PoO - Rozdział 12 – Różnice nie do pogodzenia

Severus Snape chwycił się za swój świeżo złamany, krwawiący nos, powoli opadając na ziemię. Przebiegała przez niego furia, przytłaczając wszelkie poczucie bólu. Snape wściekle próbował wyciągnąć różdżkę wolną ręką, jednak zatrzymał się, gdy spojrzał w górę i zobaczył różdżkę oraz sai już wycelowane w jego głowę. Spoglądając poprzez broń, Snape zauważył przepełnione nienawiścią spojrzenie szmaragdowych oczy Harry’ego Pottera. W oczach Harry’ego pojawił się ogień, którego Snape nigdy wcześniej nie widział, a to jasno wskazywało, że jakikolwiek ruch to zły pomysł.

Harry zrobił krok do przodu, ale pozostał na tyle daleko, by zareagować, gdyby Snape zrobił coś głupiego.

- Daj mi powód, Snape – warknął. – Zaryzykuj. – Oczy Snape’a zwęziły się, ale był to jego jedyny ruch. – Postawmy sprawę jasno, jestem tu tylko w ostateczności. Gdybym miał własny sposób, byłbyś martwy, gnijący jak szumowina, którą jesteś. Profesor Dumbledore mógł ci ufać, ale ja nie ufam. Jesteś tylko przebiegłym, zgorzkniałym dupkiem, który nie potrafi zapomnieć przeszłości.

Snape prychnął, podnosząc się na nogi i potykając lekko. Szok i gniew wylewały się z niego niemal widocznymi falami.

- Widzę, że nadal jesteś bezczelnym bachorem, który wierzy, że zna wszystkie odpowiedzi – odwarknął.

Harry mocniej zacisnął dłoń na różdżce, a jego oczy zwęziły się.

- Nie kuś mnie, Snape – powiedział powoli. – Mógłbym zrobić wszystko, co zechcę i nikogo by to nie obchodziło. Nikt by za tobą nie tęsknił. Jeśli chodzi o Ministerstwo, musieliby się martwić o jednego śmierciożercę mniej.

Snape mądrze milczał i Harry wiedział, dlaczego. Bez względu na to, co wierzył Dumbledore o motywach Snape’a, jego działania podczas bitwy o Hogsmeade sprawiły, że wielu w czarodziejskim świecie wierzyło, że rzeczywiście był wierny Voldemortowi. Nikt w Ministerstwie nie dbał o jego rzekomy status szpiega Dumbledore’a. Dla nich, Snape nie był ich szpiegiem, więc wcale nim nie był.

- Wyjaśnijmy jedną rzecz – kontynuował Harry, kładąc sai z powrotem za pasem, pozwalając mu automatycznie się skurczyć. – Jedynym powodem, dlaczego jeszcze żyjesz jest to, że Syriusz jeszcze nie wie o twoim „błędzie”, ale ja o nim nie zapomniałem. W momencie, gdy ta wojna się skończy, masz wiele rzeczy do odpokutowania. – Nie czekając na odpowiedź Snape’a, Harry włożył z słuchawkę powrotem do ucha i skrzywił się na głośny głos Syriusza, rozbrzmiewający w jego głowie.

- Harry! Co się dzieje?!

- Nic – odpowiedział Harry, nie spuszczając wzroku ze Snape’a. – Czy dalej czysto?

- Jak na razie – odpowiedział Kingsley, – ale im dłużej tu jesteśmy, tym większe ryzyko podejmujemy. Zbierz informacje szybko, Harry.

- Zrozumiano – potwierdził Harry. – Zacznij mówić, Snape, i lepiej, żeby to było coś dobrego.

Snape prychnął gorzko, a uraza zdawała się wokół niego wirować.

- Nie słucham twoich rozkazów, Potter – wypluł. – Ty potrzebujesz mojej pomocy, a nie na odwrót. Jeśli się nie mylę, potrzebujesz lokalizacji Czarnego Pana, by kontynuować swoją wojnę. Mogę ci ją zapewnić, ale chcę czegoś w zamian.

Harry przewrócił oczami, nie będąc w najmniejszym stopniu zaskoczony. Snape był Ślizgonem, troszczył się o swój własny interes, przede wszystkim dlatego, że osoby, która go chroniła, nie było już w pobliżu. Tak jak Malfoy, nie miał nikogo, kto by się nim zaopiekował.

- Oślizgły dupek! – szczeknął Syriusz w słuchawkę. – Wystarczy! Wchodzę, Harry! Nie obchodzi mnie, co ustaliliśmy. Po tym wszystkim, co zrobił, myśli, że jest w stanie czegokolwiek żądać!

- Syriuszu! – skarcił go Remus. – Wysłuchamy go! To, że o coś prosi nie oznacza, że musimy mu coś dać.

Harry skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w Snape’a z uniesioną brwią. Remus miał rację, ale to wcale nie ułatwiało sytuacji. Stanie w tym samym pomieszczeniu ze Snapem było dość trudne, ale pozwolenie mu na wysuwanie żądań to inna sprawa. Harry chciał jedynie przekląć mężczyznę i skończyć z tym wszystkim.

- Zacznij mówić – powiedział przez zęby.

Snape przyglądał się Harry’emu krytycznie przez dłuższą chwilę, wokół nich narastała podejrzliwość.

- Black i Lupin z tobą rozmawiają, prawda? – splunął z niesmakiem.

Harry po prostu patrzył na Snape’a.

- Zacznij mówić – powtórzył. – Jeśli w ciągu następnej minuty nie powiesz czegoś wartościowego, wychodzę. Nie mam czasu na gierki.

- To nawet nie jest bliskie gierek, Potter – zadrwił Snape. – Mogę podać ci lokalizację Czarnego Pana… jednak zostanie to zrobione na moich warunkach. Nie spodziewam się, byś ty, ze wszystkich ludzi, zdołasz oczyścić w Ministerstwie moje imię. Wolę nie marnować czasu na beznadziejne cele.

Oczy Harry’ego zwęziły się, gdy powstrzymywał chęć uduszenia mężczyzny. Wiedział, że w głębi duszy Snape’owi się to podobało. Cieszył się pomysłem ponownego posiadania władzy nad synem swojego szkolnego wroga. Może powinienem po prostu pozwolić Syriuszowi i Remusowi samym porządzić. To z pewnością by go zamknęło.

- Jedyne, czego potrzebuję od ciebie i tobie powiązanych osób, Potter - kontynuował Snape, – to ustalenia dotyczące odblokowania mojej skrytki w Gringocie, bym mógł opuścić kraj, gdy tylko Czarny Pan przestanie działać. Nikt ma nie wiedzieć o naszej umowie. Jeśli ci się nie uda, wrócę dokładnie tam, gdzie zacząłem. Jeśli ci się uda, nie będę musiał patrzeć przez ramię do końca życia.

- On prosi o niemożliwe, Harry – przerwał mu cicho Remus. – Potrzebowalibyśmy upoważnienia kogoś na wysokim szczeblu w Ministerstwie, którego nie posiadamy. Musielibyśmy zaangażować w to Scrimgeoura, a wiesz, co on myśli o „mrocznych czarodziejach”. Natychmiast uczyniłby Snape’a kozłem ofiarnym, gdyby coś poszło nie tak.

- Wyjaśnij mi, dlaczego to jest problemem – odparował Syriusz. – Zgadzam się, że będą potrzebne zewnętrzne źródła, ale od kiedy obchodzi nas Snape? Ten facet to zgorzkniały dupek w za ciasnych gaciach.

Harry nie mógł powstrzymać drżenia. To z pewnością mentalny obraz, bez którego mógłby żyć, a z jęków, które usłyszał w słuchawce, Harry wiedział, że Remus i Kingsley czuli to samo. Syriusz naprawdę, NAPRAWDĘ potrzebował hobby… zdrowego hobby.

- Jak mamy to zrobić, Snape, skoro nikt z nas nie ma zezwolenia Ministerstwa? – zapytał w końcu Harry.

Snape prychnął.

- To ty masz to rozgryźć – powiedział chłodno. – Jeśli nadal czujesz, że ktoś musi cię trzymać za rączkę to czarodziejski świat z pewnością skazany jest na zagładę. – Na twarzy Snape’a pojawił się zadowolony uśmieszek. – Oczywiście wcale mnie to nie dziwi. Zawsze ktoś inny musiał posprzątać za ciebie bałagan.

W mgnieniu oka Harry zacisnął dłoń na gardle Snape’a.

- Wyjaśnij mi, kiedy Voldemort stał się jedynie moim problemem? – warknął przez zęby. – Twoja sytuacja jest tylko twoją winą, Snape! Potrzebujesz mnie bardziej niż ja ciebie. Mogę znaleźć Voldemorta bez ciebie, a ty nie uzyskasz wolności beze mnie! Pamiętaj o tym za każdym razem, gdy będziesz musiał całować szaty swojego Mistrza.

- Ładnie powiedziane, Harry – powiedział dumnie Remus.

- Przychodzi mi na myśl kilka dobrze umieszczonych klątw

- Syriuszu! Nie pomagasz! Najpierw informacje; przeklęcie go tak, że nigdy go nikt nie pozna może przyjść później.

- Jestem pewny, że możesz go znaleźć, Potter – zadrwił Snape, chociaż nie dało się zaprzeczyć lekkiemu drgnięciu w jego głosie. – Jednak ilu zginie, zanim zdążysz go zlokalizować? Ilu jeszcze z twoich „obrońców” upadnie, zanim w końcu zdecydujesz się użyć mózgu?

Dość. Snape posunął się za daleko. Nim Harry się zorientował, co robi, trzymał Snape’a przy ścianie, z różdżką wycelowaną między oczy Snape’a. Snape wypuścił zduszony oddech, gdy dłoń Harry’ego zacisnęła się na jego szyi. Stan Tonks nadal był drażliwym tematem i wszyscy o tym wiedzieli… cóż, wszyscy oprócz Snape’a.

- Pozwól, że wyjaśnię ci jedną rzecz, Snape – powiedział lodowato Harry. – Nigdy więcej nie wspominaj o Tonks. Kiedy chowałeś się pod płaszczem swojego mistrza, ona robiła wszystko, co w jej mocy, by upewnić się, że zadanie profesora Dumbledore’a zostanie ukończone. Pamiętasz Dumbledore’a? Człowieka, który poręczył za ciebie, kiedy nikt inny by tego nie zrobił?

Snape spojrzał na niego groźnie, ale milczał. Fale wściekłości stłumiły każdą inną emocję, dając jasno do zrozumienia, że Snape’a dzielił tylko jeden komentarz od stracenia kontroli. Wspomnienie Dumbledore’a z pewnością było ciosem poniżej pasa. Harry wiedział, że Dumbledore był najprawdopodobniej jedyną osobą, którą Snape kiedykolwiek szanował. Nie było wątpliwości, że Snape rozmawiał z Harrym tylko z powodu jakiegoś porozumienia z Dumbledorem przed jego śmiercią, ale miał dość dużą swobodę w tym, jak wypełnić układ.

- Harry

- Pozwól mu na to, Kingsley – przerwał mu Syriusz. – Snape musi być ustawiony do pionu.

- Syriusz ma rację – dodał Remus. – Nie możemy sobie pozwolić na rozproszenie przez problemy Snape’a „jaki to on nie jest biedny”. Dokonał własnych wyborów. Nie ma nikogo, kogo mógłby winić za konsekwencje tych wyborów.

- Niestety nie mamy czasu na karcenie Snape’a za zachowywanie się jak rozpieszczone dziecko – upierał się Kingsley. – Nie możemy sobie pozwolić na nieuwagę. Zdobądź informacje!

Z wielkim wysiłkiem, Snape odepchnął Harry’ego, kipiąc gniewem.

- Nic o mnie nie wiesz, Potter! – prychnął.

- A ty nie wiesz nic o mnie, a jednak to nie powstrzymało cię od zakładania różnych rzeczy – odparował Harry. – To się rozegra inaczej. Prześlemy ci wiadomość przez pergaminu, który mi wysłałeś, kiedy uznamy, że jesteśmy gotowi do uderzenia. Następnie wyślesz lokalizację Voldemorta i wszystkie inne informacje niezbędne do infiltracji. Pod warunkiem, że uderzenie się powiedzie, znajdziemy sposób, by się upewnić, że będziesz wystarczająco bezpieczny finansowo, by opuścić kraj. Ponieważ nie chcesz, by ktokolwiek wiedział o twojej roli, to od ciebie zależy, czy będziesz się bronić, kiedy zaatakujemy tak samo, jak do nas należy bronienie się przed tobą.

 Snape prychnął, a jego blade policzki zarumieniły się lekko z wstrętu. Prawdopodobnie mogliby się kłócić przez całą noc, ale jasne było, że zarówno Harry, jak i Snape, ledwie tolerowali swoją obecność. Po dłuższej chwili, Snape prychnął i poprawił swoje czarne szaty.

- Dobrze, Potter – powiedział niechętnie. – Jeśli muszę na ciebie czekać…

- Po prostu idź, Snape – warknął Harry. – Idź, zanim zrobię coś, czego prawdopodobnie nie pożałuję.

Snape w końcu zrozumiał aluzję i wyślizgnął się z pomieszczenia jak przerośnięty nietoperz. W chwili, gdy zniknął z pola widzenia, Harry upadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. To będzie trudniejsze, niż myślał. To było bezsensowne spotkanie, ale to wszystko, co Harry mógł znieść. Tak było lepiej. Dla Snape’a lepiej było po prostu przekazać informacje przez pergamin, niż twarzą w twarz. Widok Snape’a przywołał zbyt wiele bolesnych wspomnień.

Delikatne ramię owinęło się wokół jego ramion i przyciągnęło go do ciepłego ciała. Harry powoli uniósł głowę i stanął twarzą w twarz z pełnymi zrozumienia oczami Remusa. Nic nie zostało między nimi powiedziane, nie musiało. Remus rozumiał działania Harry’ego, a Harry rozumiał, że trzeźwość umysłu była aktem desperacji, by powstrzymać wilka.

- Wszystko z wami w porządku? – zapytał z ciekawością Syriusz od progu.

Harry i Remus wymienili spojrzenia, po czym skinęli głowami. Byli dalecy od „w porządku”, ale powiedzenie inaczej spowoduje tylko więcej problemów. Podejrzliwość wirowała wokół Syriusza tak gwałtownie, że były prawie widoczne. Harry pomyślał, że Remus musiał wyczuć to samo, ponieważ natychmiast wstał, pomagając Harry’emu się podnieść i zmienić temat… nieco zbyt szybko, by zgasić podejrzenia.

Harry milczał przez całą podróż powrotną do Hogwartu, a jego umysł powtarzał wszystko, co musieli zrobi, by choćby rozważyć zaatakowanie Voldemorta. Nagle wszystko wydawało się nadchodzić tak szybko. Jedyną rzeczą, która ich teraz powstrzymywała, było stworzenie ich brygady uderzeniowej. Bez względu na to, co przekazał Snape, Harry wiedział, że nie ma wystarczającej liczby aurorów ani członków Zakonu, by zmierzyć się ze wszystkimi wyznawcami Voldemorta oraz nie było wystarczająco dużo czasu, by wyszkolić jakichkolwiek ochotników lub sprawdzić ich lojalność.

To pozostawiało tylko jedną możliwą opcję i Harry nienawidził się, że w ogóle ją rozważał. Wojna była bezlitosna i brutalna. Mogło pchnąć nawet najlepiej przygotowaną osobę poza punkt krytyczny i z pewnością nie było to miejsce dla niewinnych uczniów Hogwartu. Jednak GD było jedynym logicznym wyborem. Byli już częściowo przeszkoleni i wiedzieli, jak dochować tajemnicy.

Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż byli dziećmi, a już na pewno nie zmieniało to tego, o co będzie ich prosił. Będzie prosił niektórych swoich najlepszych przyjaciół, by poświęcili swoje życie w wojnie, którą powinni toczyć za nich ich rodzice.

Harry nienawidził się za samo pomyślenie o tej opcji. Nie mógł nie nienawidzić Ministerstwa, że konieczne było choćby rozważenie tej opcji. Sprowadzało się to do tego: zaangażować przyjaciół i być może wybrać lub chronić ich i prawie na pewno przegrać. W głowie Harry wiedział, że tak naprawdę nie ma wyboru, ale jego serce nie chciało w to uwierzyć.

Po powrocie do Hogwartu, Harry zostawił Syriusza, Remusa i Kingsleya, by przekazać wydarzenia wieczoru w swoich odosobnionych kwaterach. Miał wiele do przemyślenia i wiedział, że musi to wszystko rozpracować sam. Nie mógł słuchać opinii wszystkich innych, dopóki nie sformułuje własnej. Bez względu na wszystko, nie mogę sobie pozwolić, by przeszkadzały mi osobiste uczucia. Dzisiejszy wieczór był wyraźnie błędem. Atakując Snape’a udowodniłem, że nie jestem gotowy stawić czoła Voldemortowi. Udowodniłem, że nie jestem lepszy od Snape’a.

Nagle ostateczny cel pokoju wydawał się tak bardzo odległy.

^^^

Kiedy ktoś mierzył się z niewyobrażalnymi przeciwnościami, robi się wszystko, by przetrwać. Niestety to zadanie było dla Harry’ego trudniejsze, niż powinno być. Trudno było nie pozwolić, by uczucia przeszkadzały, zwłaszcza, że wszystko się czuło. Wiedział, że Remus jest zmartwiony, Syriusz pełen podejrzliwości, Kingsley zaniepokojony, profesor McGonagall zaciekawiona, Malfoy niespokojny, a Ron i Hermiona ledwie powstrzymywali chęć pytania o szczegóły.

Oczywiście bycie empatą nie było wymogiem w kwestii Rona i Hermiony. Ich zniecierpliwienie było wyraźnie wypisane na ich twarzach. Harry miał wrażenie, że jedynym powodem, dla którego jeszcze go nie osaczyli, było to, że Remus coś powiedział, choć nie miał pojęcia, co to mogło być. Uciszenie Rona, Hermiony i Syriusza było czymś bardzo dobrym.

Kolejne dni były co najmniej stresujące. Snape wysłał im sporo informacji na temat zaczarowanego pergaminu, który powoli rósł wraz ze wzrostem napisanych linijek. Byli w stanie potwierdzić, że mały klan wampirów, który spotkali na ulicy Pokątnej był w rzeczywistości jedynym, który Voldemort zwerbował, wilkołaki nie były tak aktywne, jak przez „Proroka Codziennego” wierzyli ludzie, istniał spisek twierdzący, że Ministerstwo zostanie zaatakowane, a ostatecznym celem było przejęcie Hogwartu.

Spotkanie z Scrimgeourem w celu przekazania informacji było co najmniej trudne. Nie mogli dać żadnej wskazówki, skąd wzięli swoje informacje, więc Ministerstwo nie miało możliwości udowodnienia, że były zgodne z prawdą. Scrimgeour musiał zaufać Harry’emu, a zaufanie nie było czymś często praktykowanym w czasie wojny. Niemniej jednak na szczęście Harry otrzymał kredyt zaufania, co pozwoliło im przejść do planowania, co było potrzebne do ataku na Voldemorta. Ze względu na poprzednie problemy z bezpieczeństwem, wszyscy aurorzy otrzymali rozkaz złożenia przysięgi wieczystej przed dołączeniem do brygady uderzeniowej.

Harry bardzo wahał się, czy zgodzić się na tak drastyczne polecenie, ale ostatnie wydarzenia udowodniły, że jest to konieczne. Potrzebowali sprawnych osób, ale bardziej potrzebowali też elementu zaskoczenia. Nic by im nie dało, gdyby Voldemort był gotowy i czekał na ich przybycie.

Kiedy Scrimgeour wyszedł, Harry w końcu zapytał, co myślą Syriusz i Remus o włączeniu do walki GD. Zarówno Syriusz, jak i Remus zgodzili się, że ciężko było powiedzieć, czy to dobry, czy zły pomysł, ponieważ niektórzy członkowie wciąż byli „dziećmi”. Ci, którzy ukończyli siedemnaście lat, mogli sami podjąć decyzję, czy chcą pomóc, ponieważ byli pełnoletni. Osoby poniżej siedemnastego roku życia potrzebowaliby zgody rodziców – której nigdy by nie dostali. Który rodzic chętnie wysłałby swoje nieletnie dziecko na wojnę?

Ron i Hermiona również rozumieli niechęć włączenia GD, ale zgodzili się, że zaangażowanie ich było konieczne. Członkowie GD najprawdopodobniej byli jedynymi, którzy zastosują się do instrukcji Harry’ego bez pytania. Patrzyli na Harry’ego jak na przywódcę. Z drugiej strony aurorzy i Zakon byli starsi od Harry’ego i mieli tendencję do postrzegania go jako chłopca, który przeżył, który potrzebował ochrony.

To była trudna rzeczywistość i Harry wiedział, że może spowodować problem. Byli skazani na porażkę, jeśli wszyscy mieli kwestionować każdą podjętą przez niego decyzję. Harry wiedział, że Zakon nie będzie tak zły jak aurorzy, ale każde wahanie może kosztować kogoś życie. W tym GD pomogłoby wypromować Harry’ego jako lidera. Właściwie to dość ironiczne, że „dzieci” miałyby być wzorem do naśladowania dla dorosłych w tym stresującym czasie wojny.

Ron i Hermiona zaangażowali spotkanie dla GD, która miała się odbyć w Pokoju Życzeń w piątek po zakończeniu zajęć. Zwerbowali również Ginny, by dyskretnie skontaktowała się z członkami GD, którzy już nie chodzili do Hogwartu i poinformowała ich o spotkaniu. Harry docenił ten gest, chociaż wiedział, że pojawią się problemy. Większość byłego GD pracowała teraz w Ministerstwie. Prośba o ich udział mogła każdą osobę kosztować pracę.

Mając pracę domową, treningi i planowanie, dla Harrye’go piątek nadszedł bardzo szybko. On, Ron i Hermiona zostali wrzuceni w bardzo intensywny program treningowy, który obejmował wszystko, czego nie nauczyli się w krótkim czasie. Harry spędził większość swojego czas treningowego z Kingsleyem, broniąc się przed wszystkim, co Kingsley mógł w niego rzucić, podczas gdy Moody warczał instrukcje, stojąc z boku z Malfoyem. Każda sesja sprawiała, że Harry był posiniaczony, obolały i wyczerpany, podczas gdy Malfoy robił się coraz bardziej blady. Nic nie zostało powiedziane, ale Harry mógł powiedzieć, że Malfoy był niezwykle wdzięczny, że nie będzie brał udziału w walce.

W końcu sytuacje między życiem a śmiercią nie były zwykle omawiane w wychowaniu rodziny Malfoyów.

Wchodząc do Pokoju Życzeń, który stał się zwykłym pokojem wspólnym, Harry nie mógł powstrzymać się od wspomnień. Wiele się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch lat. Niezależnie od wszystkiego, co robiła Umbridge, wszystko było wtedy o wiele prostsze. W wieku piętnastu lat nadal był dzieckiem, skupionym bardziej na własnych problemach niż na problemach czarodziejskiego świata. Był rozwalony emocjonalnie po śmierci Cedrica Diggory’ego i koszmarach spowodowanych przez swoją nadmierną wyobraźnię. Dwa lata temu Harry nigdy nie przypuszczał, że poprowadzi brygadę uderzeniową przeciwko Voldemortowi.

Nigdy nie sądziłem, że będę przywódcą.

Gdy zaczęli przybywać ludzie, Harry szybko zauważył, że nie był jedynym, który się zmienił. Wszyscy wyglądali na starszych, mądrzejszych i z pewnością bardziej poważnych. Wszyscy wyraźnie zostali dotknięci wojną w taki czy inny sposób. Niektórzy stracili ukochaną osobę, niektórzy mieli bliskich zaangażowanych w wojnę, a pozostali po prostu znali kogoś, kogo wojna dotknęła. Co zaskakujące, to mugolacy byli najmniej dotknięci… jak na razie.

Odgłos chrząknięcia Hermiony szybko wyrwał Harry’ego z myśli. Całe rozmowy ucichły i wszyscy szybko zwrócili uwagę na Harry’ego, Rona i Hermionę z przodu sali. Hermiona wzięła głęboki oddech, po czym podeszła i wyciągnęła z tornistra rolkę pergaminu. Przed nimi pojawił się mały stolik wraz z atramentem i piórem, zaskakując wszystkich.

- Zanim zaczniemy – powiedziała w końcu Hermiona, – chcemy, żeby wszyscy podpisali umowę o zachowaniu poufności. Nie chodzi o to, że wam nie ufamy. Po prostu nie chcemy ryzykować, że ktokolwiek dowie się o tym, o czym będziemy dyskutować dziś wieczorem.

Ginny jako pierwsza wystąpiła na przód, a za nią reszta Rady. Hermiona rozwinęła pergamin i przytrzymała go, gdy został do niego dodawany podpis za podpisem. Po Radzie reszta GD utworzyła kolejkę i szybko dodawali swoje imiona do pergaminu. Kiedy ostatnie zostało złożone, Hermiona zwinęła pergamin i skinęła głową do Harry’ego, który wypuścił uspokajający oddech i zrobił krok do przodu.

- Jak wielu z was wie, Voldemort z każdym dniem staje się coraz silniejszy – powiedział Harry bez ogródek. – Ministerstwo nie jest już wystarczająco silne, by samotnie z nim walczyć. Pracowaliśmy z grupą profesora Dumbledore’a – Zakonem Feniksa – by pomóc jak najlepiej możemy. Zaczęliśmy planować atak na Voldemorta, który miejmy nadzieję raz na zawsze zakończy tę wojnę.

Kilka osób zaczęło wiwatować, podczas gdy inni szeptali do siebie podekscytowani. Fale zapału i nadziei praktycznie odbijały się od ścian.

- Wystarczy! – warknął niecierpliwie Ron. – Dajcie mu dokończyć!

Wszyscy wpatrywali się w Rona w szoku, zwłaszcza Fred i George. Końcówki uszu Rona zaróżowiły się ze wstydu, ale nie ustąpił. Harry walczył, by nie pokazać zdumienia na twarzy. Ron nigdy nikomu nie rozkazywał. Cóż, lepiej późno niż wcale.

- Jak mówiłem – kontynuował Harry, – organizujemy atak, ale potrzebujemy pomocy. Nie mamy dokładnej liczy, ale wiemy, że nie wystarczy aurorów i członków Feniksa, by samodzielnie poradzić sobie z atakiem. Potrzebujemy osoby, którym możemy zaufać – osoby wytrenowane na więcej niż jeden sposób. Wiemy, że to duża prośba, ale potrzebujemy waszej pomocy. Chcemy reaktywować GD.

- Tak? – zapytał niegrzecznie Michael Corner z tyłu. – Tylko dlatego, że nagle nas potrzebujesz, mamy skoczyć? Gdzie byłeś na początku roku, kiedy chcieliśmy utrzymać działanie grupy? – Nagle włosy Cornera błysnęły tęczą, a jego usta zamknęły się.

- Pomagał w wojnie, dupku – warknął Neville. – Myślę, że Sam Wiesz Kto jest nieco ważniejszy od ciebie, Corner.

Corner spiorunował Neville’a wzrokiem, unosząc różdżkę i naprawiając usta, chociaż jego błyszczące włosy pozostały. Słychać było kilka chichotów, ale nikt nic nie powiedział, by powiadomić go o zmianie wyglądu. Harry westchnął, ściskając grzbiet nosa. To naprawdę nie szło tak, jak się spodziewał.

- Posłuchajcie – stwierdził głośno Harry, by ponownie zwrócić na siebie uwagę wszystkich, – rozumiem, jeśli nie chcecie pomóc. To wasz wybór. Nikt nie pomyśli o was gorzej, jeśli nie weźmiecie udziału. Wiemy też, że jest to duża decyzja, więc jeśli potrzebujecie czasu na przemyślenie to też jest w porządku. Jednakże wkrótce potrzebujemy odpowiedzi, ponieważ ci, którzy chcą pomóc zaczną trening z Syriuszem, Remusem, profesorem Shackleboltem i Alastorem Moodym tak szybko, jak to możliwe. Chcemy, by wszyscy byli przygotowani, ponieważ to, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, sprawi, że bitwa o Hogsmeade będzie wyglądać jak dziecinna zabawa. Wkroczymy do obcego środowiska, by stawić czoła tym, którzy chcą nas zabić. Nie będzie pomocy.

Harry wiedział, że wszyscy zrozumieli, co sugerował, a czego nie mówił. Z tych, którzy wyruszą w bitwę było całkiem pewne, że nie wszyscy wrócą. Będą ryzykować własne życie, co było przerażające dla każdego nastolatka. Dla wszystkich w pomieszczeniu ich życie dopiero się zaczęło, ale nie mieli błędnego przekonania, jaki będzie świat, jeśli Voldemort wkrótce nie zostanie zatrzymany. To był wybór między zaryzykowaniem życia lub poddaniem się, by żyć w strachu przed rządami Voldemorta.

Tak naprawdę nie było wielkiego wyboru.

Ponieważ wszyscy powoli przetwarzali informacje, Harry wiedział, że musi omówić jeden drobny problem, który niewątpliwie spowoduje chaos. Spojrzał na Hermionę, która podała mu mały kawałek pergaminu, który zawierał listę czterech imion.

- Zanim zostawimy was z przemyśleniami, musimy poruszyć jeszcze jedną sprawę – dodał Harry. – Profesor McGonagall bardzo nam pomogła, więc musimy odwdzięczyć się za przysługę. Zgodnie z prawem nie może zwolnić żadnego ucznia, który nie jest pełnoletni, co oznacza, że Colin Creevey, Dennis Creevey, Luna Lovegood i Ginny Weasley muszą zostać…

- CO? – krzyknęła Ginny, zrywając się na równe nogi. – Nie możesz tego zrobić!

Harry wzruszył ramionami.

- Nie mam wyboru – powiedział spokojnie. – Jeśli chcemy współpracować z Ministerstwem, musimy grać według ich reguł oraz reguł ustalonych przez Radę Naczelną.

Ginny prychnęła gniewnie, opadając na fotel, na którym siedziała i skrzyżowała ręce na piersi. Miała zmrużone oczy i nie chciała na nikogo patrzeć. Harry rzucił zmrużone spojrzenie na Rona, który tylko przewrócił oczami i wzruszył ramionami. Ron oczywiście był tak sfrustrowany jak Harry. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali, była konfrontacja temperamentów Weasleyów.

Harry wypuścił długi oddech, nerwowo pocierając kark. Mógł powiedzieć, że bracia Creevey też chcieli zaprotestować, ale wydawało się, że zdają sobie sprawę, że jeśli Ginny nie zostanie potraktowana w specjalny sposób to oni też nie zostaną.

- Cóż, jeśli macie jakieś pytania, wiecie, gdzie nas znaleźć – powiedział Harry, przerywając ciszę. – Zostawimy was, żeby to przemyśleć.

Nikt nie powiedział ani słowa, gdy Harry, Ron i Hermiona wyszli z pokoju życzeń. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Harry oparł się o ścianę i ukrył twarz w dłoniach. To było co najmniej trudne. Chociaż Harry nie chciał tego przyznawać, nadal istniała w nim część nadziei, że GD odmówi pomocy, ale wiedział, że pobożna życzenie. GD nigdy nie opuściło członka w bitwie. Stali razem, póki ostatni nie padnie.

Jedyne, co mógł teraz zrobić to upewnić się, że będą ciągle stać.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz