Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 4 stycznia 2024

PoO - Rozdział 19 – Krok w kierunku jutra

Następny poranek był jednym z potworniejszych w życiu Harry’ego. Każda czarodziejska gazeta wydała specjalne wydanie obejmujące przemówienie Harry’ego, a wszystkie przybyły przed śniadaniem. „Prorok Codzienny” zamieścił duże zdjęcie Harry’ego na podium, który wyglądał na pewnego siebie, nieme słowa uciekały z jego ust, a całość zajmowała połowę pierwszej strony pod nagłówkiem, który brzmiał: Wyzwoliciel Harry Potter Ogłasza Plan Pokojowy. Jego przemówienie zostało wypisane pod zdjęciem słowo po słowie, a resztę gazety zajęły artykuły redakcyjne. Wydawało się, że każdy pracownik „Proroka Codziennego” miał swoje zdanie i czuł potrzebę opublikowania go. Co zaskakujące, nikt nie skrytykował słów Harry’ego.

Jednak „Tygodnik Czarownica” zdecydował się na poszerzenie swoich kryteriów. Na okładce widniało zdjęcie Harry’ego, na którym przez dłuższą chwilę wpatrywał się w bok, po czym jego wzrok opadał i lekki uśmiech pojawiał się na jego twarzy, a obok były duże, pogrubione litery: Harry Potter, od Chłopca, Który Przeżył do Naszego Obrońcy i Wyzwoliciela. Poniżej widniał migoczący napis Edycja Limitowana. Grupki dziewczyn otaczały każdego, kto dostał kopię, wpadając w zachwyt i chichocząc za każdym razem, gdy przewracano stronę.

Harry poważnie myślał, że albo umrze ze wstydu albo zemdleje z powodu nadmiaru „niewygodnych” emocji, które wychwytywał. Tak czy inaczej, dobrym pomysłem wydawało się jak najszybsze opuszczenie Wielkiej Sali.

Zajęcia były absolutną torturą. Był uwięziony całymi godzinami w pomieszczeniu z dziewczynami, które go pożądały i chłopakami, którzy czuli do niego urazę. Te dwie przeciwne emocje nieustannie walczyły o dominację na każdych zajęciach, przez co na koniec dnia Harry pozostawał z wielkim bólem głowy. Sfrustrowany, wyczerpany i cierpiący na migrenę, Harry zamiast do Wielkiej Sali  udał się na kolację do swoich pokoi. Naprawdę nie sądził, by był w stanie znieść więcej obcych emocji bez utraty przytomności.

Bez względu na powody, Harry musiał przyznać, że nigdy nie spał tak mocno bez pomocy eliksirów. W chwili, gdy jego głowa dotykała poduszki, pozostawał martwy dla świata, dopóki następnego ranka nie obudził się w świetle słońca, które wypełniało jego pokój. Prawdę mówiąc, Harry mógł wymyślić wiele lepszych sposobów na przesypianie nocy. W końcu uczucie, że jego głowa może zaraz eksplodować, nie było czymś, czego Harry chciał doświadczać codziennie.

Niestety ten dzień nie był lepszy od poprzedniego, ale z innych powodów. Wydawało się, że wszyscy nauczyciele otrząsnęli się z odrętwienia i zaczęli zabierać punkty za zakłócanie ich zajęć. To tylko zintensyfikowało uwagę, jaką wszyscy poświęcali Harry’emu, gdy zajęcia się kończyły. Jedzenie w Wielkiej Sali z pewnością nie wchodziło w grę, podobnie jak spędzanie czasu w większym tłumie. Na szczęście Ron i Hermiona rozumieli, co naprawdę się dzieje i wzięli na siebie obowiązek zapewnienia Harry’emu jak najwięcej przestrzeni. Ron groził nawet, że przeklnie grupę pierwszaków, którzy nie chcieli zostawić Harry’ego w spokoju i ostatecznie przeklął grupę starszych Ślizgonów, którzy odważyli się wyśmiewać z całej sytuacji, czym zarobił sobie na całodniowy szlaban w sobotę, na czas wyjścia do Hogsmeade.

Ron przyjął szlaban z dumą, twierdząc, że ktoś to musiał zrobić, skoro nie było nauczycieli. Profesor McGonagall nie był zadowolona z tego komentarza, ale również nie poprawiła go. Poza tym, wszystko było dla Harry’ego tak trudne tylko dlatego, że był empatą, czego cała populacja Hogwartu była nieświadoma.

Następnego ranka o świcie Harry został brutalnie obudzony przez Hermionę, która zdjęła jego kołdrę i prawie wypchnęła go z łóżka. Na początku Harry chciał ją przekląć do nieprzytomności, ale kiedy umył się i wyszedł z pokoju, był zadowolony, że obudziła go tak wcześnie. Korytarze były praktycznie puste, tak samo jak Wielka Sala. Harry nie mógł powstrzymać westchnienia ulgi, gdy siadał i zabierał się za śniadanie. Po ostatnich dwóch dniach obawy Hermiony były łatwe do zignorowania.

- Rozmawiałam wczoraj wieczorem z Ronem – powiedziała w końcu Hermiona, przerywając ciszę. – Poprosił, żebyśmy kupili mu czekoladowe żaby i starali się nie bawić za dobrze  bez niego.

Harry nerwowo potarł kark. Nawet jeśli wiedział, że Ron nie żałuje tego, co zrobił, nie mógł powstrzymać poczucia winy. Gdyby tylko…

- Syriusz wpadł o zmierzchu, gdy już poszedłeś do łóżka – dodała od niechcenia Hermiona. – Był trochę zraniony, że nie powiedziałeś mu, że – rozejrzała się, po czym szepnęła, – sam wiesz co wariuje. Miał wrażenie, że wcześniej nie było to tak wrażliwe.

Harry wzruszył ramionami.

- Wszyscy wokoło w zasadzie postanowili zacząć okazywać swoje uczucia, gdy tylko jestem w pobliżu. Nie chcesz wiedzieć, co czuję od niektórych dziewczyn. To obrzydliwe.

Hermiona stłumiła śmiech.

- Och, Harry – powiedziała, kręcąc głową. – Czy możesz mi szczerze powiedzieć, że to jest inne od tego, co czułeś między Ronem i Lavender w zeszłym roku?

Harry wzdrygnął się.

- No, nie do końca, ale to były tylko dwie osoby. Teraz jest tak, jakbym był otoczony Ronem, który się z kimś całuje i zazdrosnym Ronem, a oba walczą o dominację. Masz pojęcie, jak trudno jest ciągle przechodzić ze skrajności w skrajność? Po prostu tego nie rozumiem. Jestem taki sam jak wcześniej.

Hermiona spojrzała na Harry’ego ze współczuciem.

- Nie czytałeś artykułów w „Tygodniku Czarownica”, prawda? – bardziej powiedziała niż zapytała. – Harry, nie wiem, gdzie dostali te informacje, ale praktycznie udokumentowali całe twoje życie. Poruszyli każde wyzwanie, z którym musiałeś się mierzyć i opowiadali o tym, jak udało ci się przetrwać. Nie zmieniłeś się, Harry, ale ludzie mają tendencję do zapominania o wszystkim, co zrobiłeś, zwłaszcza gdy Ministerstwo nie chciało przyznać ci większości z tego.

Harry w złości uszczypnął nasadę nosa. Powinien był wiedzieć. Nigdy nie pozwalają jego przeszłości pozostać przeszłością. Zawsze muszą ją wygrzebywać w kółko… i w kółko… i w kółko. Harry miał silne przeczucie, co jeszcze napisano w „Czarownicy”. Mając roczek był chłopcem, który przeżył, wężousty w wieku dwunastu lat, mistrzem zaklęcia Patronusa mając trzynaście, zwycięzcą turnieju Trójmagicznego w wieku czternastu lat, mając piętnaście uważano, że rywalizuje z Ministerstwem, rok później okrzyknięto go Wybrańcem i Obrońcą Hogwartu, a teraz nazywano go Wybawicielem. Pytanie było, co większość ludzi myślało, ale nie chciało wypowiedzieć na głos: co teraz? Jak Harry Potter mógł przebić to, czego dokonał?

Nie mając nic do powiedzenia na ten temat, Harry i Hermiona opuścili Wielką Salę, aby złapać pierwszy powóz do Hogsmeade, podczas gdy wszyscy inni jedli szybkie śniadanie. Harry musiał przyznać, że nie wiedział, jak osiągnąć jakąś normalność, kiedy wszyscy z niecierpliwością czekali na kolejną nienaturalną przygodę w życiu Harry’ego Pottera. Żaden szpital nawet nie rozważy możliwości zatrudnienia kogoś, kto wzbudzał tyle uwagi.

Dotarli do Hogsmeade w chwili, gdy wiele sklepów dopiero się otwierało. Ku wielkiej uldze Harry’ego, wioska była praktycznie pusta, jeśli nie liczyć kilku porannych klientów. Nie mógł się doczekać, gdy zostanie zbombardowany fanami w czasie dnia poza zamkiem.

Ich pierwszym przystankiem było Miodowe Królestwo, gdzie mogli odebrać czekoladę dla Rona, po czym nastąpiła długa wizyta w sklepie z piórami Scrivenshafta po zakupy, których będą potrzebować do OWTMów. Hermiona nalegała, by kupili prawie wszystko po jednej sztuce… na wszelki wypadek. Kiedy opuścili sklep, wioska była już pełna kupujących. Harry i Hermiona szybko wtopili się w tłum, mając mimo wszystko nadzieję, że nikt ich nie rozpozna.

- Czy chcesz się jeszcze gdzieś zatrzymać? – zapytała cicho Hermiona.

Harry potrząsnął głową, gdy minęła ich para niewiele starsza od niego, nieświadoma niczego poza nimi. Otaczały ich słabe fale miłości i szczęścia. Harry’emu trudno było nie patrzeć i nie myśleć, by pewnego dnia to on był z kimś, kto poczuje to samo do niego. Im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej wiedział, że tego właśnie chciał, ale obawiał się, że nigdy nie będzie mu dane. Na jego drodze stało zwyczajnie zbyt wiele przeszkód.

- Harry? – zapytała z wahaniem Hermiona. – Czy coś się stało?

Harry otrząsnął się z zamyśleń i przeniósł wzrok na Hermionę.

- Nic mi nie jest – powiedział z półuśmiechem. – Myślę tylko o przyszłości.

Hermiona zmarszczyła brwi, po czym wzięła Harry’ego za rękę i pociągnęła przez ulicę do Trzech Mioteł. Powoli przecisnęli się przez tłumek i weszli do maleńkiej gospody. Ponieważ była wczesna pora dnia, sporo osób siedziało i popijało z oszronionych kupków. Harry tak naprawdę nie miał szansy się rozejrzeć, nim Hermiona pociągnęła go do małego, wolnego stolika na tyłach pomieszczenia, niedaleko kominka. Nim Harry zdążył w ogóle zaproponować picie, Hermiona pchnęła go na krzesło tyłem do baru.

- W porządku, Harry – powiedziała, siadając naprzeciwko niego. – Mów. Widziałam wcześniej to spojrzenie. Pojawia się ono zwykle, gdy myślisz, że nie możesz mieć normalnego życia.

Harry skrzywił się. Czasami nienawidził tego, że Hermiona była tak spostrzegawcza.

- Biorąc pod uwagę to, jak wszyscy ostatnio się zachowują, czy możesz mnie winić? – zapytał. – Bez względu na to, co zrobię, ile czasu upłynie, nikt nie dostrzeże mnie, tylko to, co zrobiłem.

Hermiona spuściła wzrok, nerwowo pocierając dłonie.

- Wic co z tym zrobimy? – spytała cicho.

- Syriusz Black!

Harry szybko odwrócił się i pochylił w prawo, by wyjrzeć zza drewnianego słupa, blokującego widok na bar. Ledwie mógł uwierzyć własnym oczom. Właśnie przyszedł Syriusz i podszedł prosto do baru, podczas gdy madame Rosmerta, śliczna barmanka, podbiegła, by go przywitać. Wbrew rozsądkowi, Harry wstał z krzesła i podszedł bliżej, pozostając jednak poza zasięgiem wzroku. Hermiona szybko znalazła się u jego boku, chociaż prawdopodobnie wyglądali śmiesznie, próbując ukryć się za jednym, nędznym słupem.

- Dzień dobry, Rosie – powiedział Syriusz z czarującym uśmiechem, siadając.

Madame Rosmerta pomachała palcem na Syriusza, wyrażając dezaprobatę.

- Co ci mówiłam o nazywaniu mnie Rosie? – ostrzegła z uśmiechem na twarzy, stawiając przed nim oszroniony kubek. – Nigdy się nie zmienisz, Syriuszu. Nigdy nie zrozumiem, jak ten twój chrześniak jest w stanie zachować przy tobie zdrowie psychiczne.

Syriusz dramatycznie chwycił się za pierś.

- Och, ranisz mnie, Rosie – powiedział poważnie. – Skoro mowa o Harrym, widziałaś go może?

Uśmiech madame Rosmerty nieco zbladł, gdy pochyliła się bliżej Syriusza.

- Czy coś jest nie tak? – zapytała szybko. – W środę wyglądał dobrze.

Syriusz wzruszył ramionami.

- Szczerze mówiąc nie wiem – powiedział z żalem. – Nie radzi sobie dobrze z całą tą uwagą. Chce po prostu przygotować się do swoich OWTMów jak wszyscy inni, ale zdaje się, że nikt tego nie zauważa. Szczerze mówiąc, przeglądanie jego poczty stało się pracą na pełny etat. Nie uwierzysz jakie firmy pragną go na swojego rzecznika.

Madame Rosmerta uśmiechnęła się współczująco, delikatnie poklepując Syriusza po ramieniu.

- Och, uwierzyłabym – stwierdziła. – Jest najmłodszym człowiekiem odznaczonym Orderem Merlina pierwszej klasy od prawie pięciuset lat. Nie pomaga też to, że jest dość przyjemny dla oka. Gdybym była dwadzieścia lat młodsza…

Syriusz zakrztusił się.

- Proszę, nie idźmy w tą stronę.

- Syriuszu, po prostu posłuchaj na chwilę – powiedziała łagodnie madame Rosmerta. – Kiedy patrzysz na Harry’ego, widzisz małego chłopca. Nie tak widzi go reszta świata. Pomyśl o tym, że ma wygląd młodego i sprawnego Jamesa Pottera, osiągnięciami dorównuje Albusowi Dumbledore’owi, ma dziedzictwo, o którym marzy większość rodzin, siłę, by stanąć w obronie tego, w co wierzy i moc, dzięki której wszystko może się urzeczywistnić. Czy możesz poważnie siedzieć i mówić mi, że nie możesz pojąć, dlaczego komuś może się wydawać atrakcyjny?

Syriusz skrzywił się, upijając łyk napoju. Może to i prawda, ale nie oznaczało to, że musiało mu się to podobać.

- Harry zasługuje na więcej – powiedział z mocą.

- Myślę, że każdy o tym wie, Syriuszu – stwierdziła. – Dlatego wszyscy mają na jego punkcie obsesję. Chcą go, ale w głębi duszy wiedzą, że nigdy nie będą go mieli. Myślę, że wszyscy czekamy na ogłoszenie, które to potwierdzi.

Syriusz westchnął, po czym upił kolejny długi łyk.

- Cóż, powinienem go znaleźć, zanim będzie za późno – powiedział, wstając. Syriusz jednym ruchem ujął dłoń madame Rosmerty i pocałował jej wierzch. – Dzięki, Rosie. Zawsze będziesz moją ulubioną barmanką.

Madame Rosmerta westchnęła z irytacją.

- Syriuszu, jestem jedyną znaną ci barmanką – powiedziała otwarcie.

Syriusz wyszczerzył się.

- To nie zmienia faktu, że jesteś moją ulubioną – powiedział, po czym pomachał jej na dowidzenia i opuścił pub.

- Cóż – powiedziała cicho Hermiona. – To było interesujące.

Harry nie odpowiedział. Po prostu wpatrywał się w drzwi, rozumiejąc, co się naprawdę działo. Syriusz zrezygnował ze spędzania czasu z kobietą, która najwyraźniej go pociągała z jego powodu. Ile jeszcze Syriusz musiał poświęcić, by być ojcem chrzestnym Harry’ego Pottera? To nie było sprawiedliwe. Syriusz zasługiwał na szansę znalezienia kogoś i założenia własnej rodziny. Zasługiwał na życie, jakie powinien mieć, nim Voldemort wywrócił ich życie do góry nogami.

Zdeterminowany Harry odsunął na bok swoje zmartwienia i uczucia.

- Hermiono – powiedział, odwracając się do niej. – Potrzebuję twojej pomocy.

Hermiona przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego, po czym rzekła:

- Nie spodoba mi się to, prawda?

Harry wyszczerzył się.

- Nie, nie sądzę – stwierdził szczerze.

^^^

Hermiona okazała się bardziej otwarta na plan Harry’ego, niż chłopak początkowo myślał. prawie tak jakby wiedziała, że to nadejdzie, a biorąc pod uwagę, że to Hermiona, było to prawdopodobne. Hermiona przyznała jednak, że chociaż logicznie akceptowała plan Harry’ego, istnieli inni, którzy tak mogli nie myśleć, więc mądrze byłoby wstrzymać się z nim, póki nie ustalą czegoś konkretnego.

Kiedy podjęli pierwsze kroki, Harry i Hermiona wyszli, by znaleźć Syriusza, który okazał się być w pobliżu Wrzeszczącej Chaty. Przez resztę czasu w Hogsmeade, Harry i Hermiona spacerowali z Syriuszem, rozmawiając o zeszłym tygodniu i nadchodzących tygodniach. Syriusz rzeczywiście poruszył temat poczty Harry’ego i zaproponował utworzenie listu odmownego, by firmy zostawiły ich w spokoju, ponieważ ignorowanie ich wyraźnie nie działało.

Było wczesne popołudnie, kiedy wyruszyli w podróż powrotną do Hogwartu. Podsumowując, Harry musiał przyznać, że ten dzień nie był taki zły. Było kilka osób, które rozpoznały go po spotkaniu Syriusza, ale na szczęście powstrzymali się od wytykania obecności Harry’ego, chociaż mogło to być spowodowane obecnością Syriusza i wpatrywał w każdego, kto ośmielił się rzucić Harry’emu drugie spojrzenie.

Reszta dnia była dziwnie spokojna, biorąc pod uwagę to, jak wszystko było ostatnio szalone. Harry i Hermiona spędzili kilka godzin w Kwaterach Huncwotów z Syriuszem i Remusem, po czym spotkali się z Ronem na kolacji… jednak pożałowali tego w chwili, gdy go zobaczyli, czy raczej poczuli go. Harry nie miał pojęcia, na czym Ron spędził ten dzień, ale był pewien, że nie chce już nigdy więcej go powąchać. Wydawało się, że jest to mieszanina wszelkich rodzajów zgniłych zapachów, jakie tylko można wymyślić.

Tak dyskretnie, jak to możliwe, Harry wyciągnął różdżkę i rzucił tyle zaklęć czyszczących, ile mógł, aż zapach osiągnął znośny poziom. Ron zdawał się nie dostrzegać różnicy, ale było oczywiste, że otaczający go ludzie już nie wyglądali, jakby zaraz mieli zwymiotować.

- No – powiedział Ron, gdy weszli do Wielkiej Sali, – to co mnie ominęło? Cały dzień był okropnie nudny, zwłaszcza w szklarniach.

- Właściwie Hogsmeade było zaskakująco spokojne – powiedział Harry zgodnie z prawą. – Żadnych wściekłych tłumów i na szczęście żadnych mdlejących dziewczyn.

Ron patrzył na Harry’ego z uniesioną brwią, gdy usiedli na końcu stołu Gryfonów.

- Cóż, kiedy powiedziałeś, że chcesz normalnego życia, nie sądziłem, że masz na myśli nudę – powiedział poważnie. – No dalej, Harry. Musi być coś…

- Naprawdę, Ron – powiedziała z irytacją Hermiona. – Po prosu bądź szczęśliwy, że Harry zdołał przeżyć dzień pełen tłumów, a TO nie wariowało.

Koniuszki uszu Rona poróżowiały, gdy wymamrotał coś w czasie napełniania talerza.

Jednak Harry nie zamierzał przepuścić okazji. Machnięciem różdżki rzucił zaklęcie prywatności, po czym zaatakował Hermionę.

- Ron nie miał niczego na myśli, Hermiono – odparował. – Byłem cierpliwy i miałem nadzieję, że poradzicie sobie z tym, przez co przechodzicie, ale myślę, że to było pobożne życzenie. Co się, do licha, dzieje? Nigdy wcześniej między wami nie było tak źle.

Ron skrzywił się, podczas gdy Hermiona odwróciła wzrok z poczuciem winy. Harry czekał niecierpliwie, aż odezwała się Hermiona.

- No bo widzisz, gdy byłeś w śpiączce, ja z Ronem byliśmy tu jakby uwięzieni – powiedziała niekomfortowo. – Nikt nam nic nie mówił, tylko tyle, że dają nam znać, jeśli się coś zmieni. Nie pozwolili nam cię nawet odwiedzać, więc szukaliśmy własnego sposobu. Spędzaliśmy razem dużo czasu i… cóż… pewnej późnej nocy Ron mnie pocałował.

Harry spojrzał na Rona, który wydawał się uważać swoje ziemniaki za niezwykle interesujące.

- No i, próbowaliśmy…

- …się spotykać? – zapytał Harry.

- Mniej więcej – wymamrotała Hermiona, po czym westchnęła. – Po prostu nie wyszło. My... ja nie byłam gotowa przejść do następnego kroku… - Oczy Harry’ego zwęziły się, gdy spojrzał na Rona, a uścisk na jego różdżce wzmocnił się. - … zwłaszcza po tym wszystkim. Musiałam skupić się na obowiązkach, więc postanowiliśmy być tylko przyjaciółmi.

Cóż, to miało sens. Problem polegał na tym, że nadal było między nimi zbyt duże napięcie, by przejście od związku do przyjaźni przebiegło bezproblemowo.

- Więc w takim razie dlaczego ciągle kłócicie się jak rozwiedziona para? – zapytał ostrożnie Harry.

Ron i Hermiona milczeli, czując niepokój i nerwowość, które przelewały się przez oboje. Nagle Harry zrozumiał, co się naprawdę dzieje. Oboje ukrywali swoje uczucia za irytacją i frustracją tak dobrze, że nawet Harry nie mógł ich wyczuć. Przy tak wielu nierozwiązanych kwestiach nie było zaskoczeniem to, że walczyli.

- Cóż, to, że nie macie czasu na spędzanie kilku godzin na całowaniu, nie oznacza, że nie możecie spędzać go razem, jeśli właśnie tego chcecie – zauważył Harry. – W poniedziałek zaczynamy powtarzać materiał, co niewątpliwie oznacza, że będziemy spędzać wiele czasu na nauce. Jeśli będziecie chcieli spędzić trochę czasu sami, dajcie znać, dobrze? Nie obrażę się.

Hermiona nerwowo przygryzła dolną wargę. Trudno było określić dlaczego. W zeszłym roku Hermiona wyraziła uczucia względem Rona. Dlaczego miałaby być teraz taka niechętna do tego? Prawdopodobnie dlatego, że martwi się, że rzeczywistość nie spełni jej marzeń. Harry to rozumiał. Przez lara, nim Syriusz i Remus pojawili się w jego życiu, Harry marzył o posiadaniu rodziny, która nie gardziłaby jego istnieniem. Na szczęście dla niego rzeczywistość przerosła marzenia.

Nie mogę uwierzyć, że bawię się w swatkę moich najlepszych przyjaciół.

Nic więcej nie zostało powiedziane na ten temat, chociaż Harry natychmiast zauważył zmianę w Ronie i Hermionie. Czuli się bardziej swobodnie w swoim towarzystwie i w rezultacie wydawało się, że wszyscy wokół nich byli bardziej zrelaksowani. Były jeszcze niezręczne momenty, ale można było się tego spodziewać. W końcu wszystkie relacje wymagają czasu.

Oprócz tego, Harry i Hermiona byli zmuszeni prosić o pomoc w realizacji planu Harry’ego, ponieważ nie znaleźli wszystkich informacji w bibliotece. Powiedzenie, że profesor McGonagall była zszokowana tym, co Harry miał do powiedzenia, było niedopowiedzeniem. Ona, jak wszyscy inni, założyła, jaka będzie ścieżka Harry’ego, niezależnie od obecnego stanu rzeczy. Niemniej jednak McGonagall zgodziła się pomóc i zachować milczenie do czasu podjęcia dalszych kroków.

Jeśli ktokolwiek powiedział, że przygotowania do OWTMów były łatwe, najwyraźniej nigdy przez to nie przechodził. Harry nie miał pojęcia, że przez te lata mógł tak wiele zapomnieć, ale tak było. Najgorzej wypadały eliksiry i zielarstwo, a zaraz po nich transmutacja. Zaklęcia i obrona przed czarną magią były najłatwiejsze do zapamiętania, ponieważ większość materiału była powiązana z jakimś wspomnieniem… na dobry przykład znokautowanie trolla za pomocą Wingardium Leviosa.

Poniedziałek był także dniem, kiedy Draco Malfoy wrócił do Hogwartu, aby przygotować się na swoje własne OWTMy. Harry nigdy nie sądził, że poczuje ulgę, mając Malfoya w pobliżu, ale ten czas rzeczywiście nadszedł. Po raz pierwszy od długiego czasu uwaga skupiała się na kimś innym niż Harry, mimo że wielu młodych ludzi nie chciało się zbliżać do obiektu popularności. Nikt nie zapomniał, co Malfoy zrobił rok temu, mimo tego, czego Malfoy dokonał, by udowodnić, że nie jest tą samą osobą, którą był przed pobytem w Azkabanie.

Przez ten tydzień Harry’emu udało się zrealizować część swojego planu pomiędzy sesjami powtórzeniowymi, w których uczestniczyli wszyscy siódmoklasiści dodatkowo prócz swoich zajęć. Gdy tylko skończył, przekazał wszystko profesor McGonagall, wiedząc, że teraz może jedynie czekać na odpowiedź. Miejmy nadzieję, że przyjdzie ona wkrótce.

Następny weekend przyniósł zupełnie inną atmosferę niż poprzedni. Odpoczynek i relaks były daleko od ich umysłów. Studentów siódmego roku można było spotkać w bibliotece, skupionych w grupkach nad przeglądanymi notatkami i książkami, by mogli wypełnić praktyczne egzaminy zadawane im z każdego przedmiotu… jednak nie było z nimi Hermiony. Zamknęła się ona za górą książek, desperacko próbując przejrzeć dużą ilość materiału, pozostawiając Harry’ego i Rona samych sobie.

Szczerze mówiąc, nie chodziło o to, że materiał jest trudny. Było go tak dużo, że nie dało się go opracować w krótkim czasie. Remus po raz kolejny ratował im życie dzięki swojej górze wiedzy i cierpliwemu nauczaniu. Jako jeden z pierwszych zauważył, przez co przechodzą siódmoklasiści i zaoferował pomoc. W krótkim czasie sesje korepetycji Remusa stały się najpopularniejszą formą przygotowań do OWTMów.

Wszyscy starali się ignorować oczywiste oznaki bólu, ponieważ jasne było, że Remus nie chciał niczyjej litości. Było mu coraz trudniej ukrywać swoje obrażenia, niezależnie od tego, jak bardzo się starał. Zmęczenie i wyczerpanie spływały z niego ciągłymi falami w każdej chwili dnia, co nie miało nic wspólnego ze zbliżającą się pełnią księżyca. Harry’emu ciężko było na to patrzeć i nie móc nic na to poradzić, bo Remus nadal nie zgodził się na jakąkolwiek formę uzdrawiania, jaką Harry mógł zaoferować. Choć Harry nie chciał tego przyznać, wyglądało to prawie tak, jakby Remus się poddał.

Był środek tygodnia, gdy Harry został wezwany do gabinetu profesor McGonagall z powodu trzech próśb o spotkania. To o trzy więcej, niż się spodziewał, biorąc pod uwagę to, że było tak późno. Z pomocą profesor McGonagall, Harry zaplanował trzy spotkania na następny dzień. Jedno miało mieć miejsce wcześnie rano, drugie w porze lunchu, a ostatnie po kolacji.

W sumie zapowiadał się bardzo długi dzień.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz