Zanim Harry choćby zdążył mrugnąć, poczuł, ze zostaje pchnięty do tyłu na fotel, a jego nadgarstek zostaje uwolniony. Zaczął mówić, ale Severus rzucił mu ostre spojrzenie i wyciągnął rękę po butelkę z miksturą.
-
Oddaj mi to, młodzieńcze.
Harry
niechętnie podał mu eliksir, wiedząc, że tak odchodzi jego spokojny nocny sen.
Bezgłośnie przeklął wyostrzony słuch Severusa i to, że mężczyzna zdawał się
zawsze wiedzieć, kiedy robił coś choć trochę zabronionego. Czuł się tak, jakby
było na nim zaklęcie śledzące.
-
Nie robiłem nic złego. Po prostu chciałem się dobrze wyspać – powiedział
Severusowi ze złością, powstrzymując się od wiercenia w miejscu, jakby właśnie
dostał lanie. Nienawidził tego, że jego ojciec potrafił sprawić jednym
spojrzeniem, że poczuł się winny. – Zawsze mi mówisz, że sen jest ważny.
-
Nie próbuj udawać, że nie wiesz, co robiłeś, Harry – powiedział krótko Severus,
wycofując się do fotela naprzeciwko syna i wyglądając na bardzo rozczarowanego
i złego. – Obaj o tym wiemy. Jak długo go bierzesz?
-
Uch… to byłaby czwarta noc – przyznał Harry.
-
A jak często brałeś go wcześniej?
Harry
zmarszczył brwi. Wiedział, że wcześniej brał go co najmniej dwa razy, kiedy
koszmary były naprawdę złe.
-
Ja… Nie jestem pewny, ale jakieś dwa razy.
Severus
starał się utrzymać swój temperament na wodzy.
-
Ach tak. Brałeś eliksir bezsennego snu przez co najmniej cztery kolejne noce i
być może dwa razy wcześniej i nie widziałeś powodu, żeby mi o tym powiedzieć?
Do diabła, Harry! Ile razy musimy odbywać tę rozmowę? Jeśli coś cię dręczy, daj
mi znać! Nie lekceważ tego i nie próbuj radzić sobie sam. Dlaczego tak trudno
ci przyznać, że potrzebujesz pomocy?
-
Nie potrzebuję pomocy. To były tylko jakieś głupie koszmary o wojnie… i polujących
na nas wilkołakach. To nic wielkiego, Severusie. Nie jestem małym dzieckiem,
które przybiegnie do ciebie z każdą drobnostką.
-
Uważasz, że to nic wielkiego? Nie zgadzam się. To wystarczyło, żebyś zdecydował
się na eliksir bezsennego snu, czyż nie?
-
Nie chciałem, żebyś wiedział, bo wiedziałem, jak się zachowasz, Sev.
-
Jak się zachowam?
-
Tak – odpowiedział Harry wyzywająco. – Że wpadniesz w panikę.
-
Z całą pewnością nie „wpadam w panikę” – odpowiedział Severus przez zaciśnięte
zęby. – Martwię się, bo wydajesz się lekceważyć wszystko, czego nauczyłem cię o
eliksirze bezsennego snu. Harry, wiesz, że może uzależnić, jeśli bierze się go
przez zbyt długi czas. Jak często to podkreślałem?
-
Często. Ale Sev, to była dopiero czwarta noc. Można brać eliksir bezsennego snu
przez tydzień bez żadnych szkodliwych skutków ubocznych.
-
Tak, ale do tego czasu już będziesz na nim polegać i będzie trudno przestać go
pić. Masz pojęcie, jak straszne jest uzależnienie od tego konkretnego eliksiru?
Same objawy odstawienia są gorsze niż uzależnienie od heroiny czy kokainy.
Potrzeba ponad roku, żeby przezwyciężyć objawy odstawienia, a nawet lata
później mogą się one pojawić z powrotem. Zaufaj mi, nie chcesz się od niego
uzależnić. Koniec z tym, póki nie powiem inaczej. – Machnął ręką i fiolka
zniknęła, odesłana do laboratorium.
-
Hej! Nie możesz go po prostu zabrać! – sprzeciwił się Harry. – Potrzebuję go!
-
To ostatnia rzecz, której potrzebujesz, synu – oświadczył stanowczo Severus. –
Porozmawiaj ze mną. Opowiedz mi o tych snach.
-
To tylko sny. – Harry wstał, jego oczy ciskały błyskawice. – Jeśli nie
zamierzasz mi pomóc to zostaw mnie w spokoju. – Zaczął wychodzić.
-
Usiądź – rozkazał Severus, ale z ostrością w głosie.
Harry
zacisnął szczękę.
-
Nie mam problemu, który chciałbym z panem
omawiać. A teraz, jeśli pan pozwoli, spróbuję się przespać, jeśli będę w
stanie.
-
Powiedziałem, usiądź, Harry Jamesie Potter-Snapie! – Severus również wstał,
górując nad mniejszym czarodziejem jak jakiś wielki ptak drapieżny.
Harry
zamarł. Mądre dziecko nie prowokowało takiego tonu. Odwrócił się powoli i znów
opadł na krzesło. Spojrzał na Severusa ponuro.
-
Nie jestem uzależniony, Severusie! Przestań mnie tak traktować.
-
Może jeszcze nie jesteś, ale przez sposób, w jaki pochłaniasz eliksir
bezsennego snu, za chwilę będziesz! – zauważył Severus mrożącym krew w żyłach
tonem. – To, że skradałeś się za moimi plecami i kradłeś mikstury z moich
zapasów opisałbym jako akt desperacji. Działanie kogoś na drodze do
uzależnienia. – Wziął głęboki oddech. – Tak to się zaczyna.
-
Skąd miałbyś wiedzieć, do cholery? – krzyknął Harry, drżąc.
-
Ponieważ byłem na twoim miejscu! – Tak jak ty sądziłem, że sam sobie poradzę.
Tak jak ty myślałem, że mogę przestać, kiedy tylko zechcę, że jestem silniejszy
niż eliksir. Ale tylko oszukiwałem sam siebie. Kiedy tylko dostaje się do
twojej krwi, pragniesz go bardziej niż czegokolwiek innego, bardziej niż
swojego życia, bardziej niż magii. Widziałem straszne rzeczy w czasie, gdy
byłem szpiegiem. Rzeczy, które będą mnie prześladować do końca życia. Kiedyś
myślałem, że łatwo będzie po prostu wziąć eliksir bezsennego snu i zapomnieć o
wszystkim. Ale to była iluzja. Eliksir bezsennego snu maskuje ból, nie łagodzi
go. A kiedy przestaniesz go brać, nadal musisz radzić sobie z bólem, tylko
dziesięć razy gorszym. Nie chcę, byś szedł tą samą drogą, co ja. Musisz stawić
czoła swojemu strachowi, nie go odpychać. A teraz, jeśli nie chcesz rozmawiać
ze mną, mogę cię umówić na wizytę u uzdrowiciela Sandrilasa. Leczył twojego
chrzestnego, gdy Syriusz miał flashbacki z Azkabanu, jest bardzo polecany.
Harry
zbladł.
-
Nie! Nie potrzebuję cholernego terapeuty!
Oczy
Severusa rozbłysły.
-
O, potrzebujesz go. I potrzebujesz też nauczyć się manier. Uważaj na ten ton,
gdy do mnie mówisz.
Harry
wzdrygnął się.
-
Przepraszam. Ale nie słuchasz mnie. Nie jestem ani szalony, ani nie mam
depresji. Nie potrzebuję psychouzdrowiciela.
-
Harry, nie chodzi się do psychouzdrowiciela tylko z powodu depresji, na którą,
według mnie, też cierpisz. Nie śpisz, masz nocne koszmary, boisz się ciemnych i
zamkniętych przestrzeni, to by najsilniejszych pogrążyło w depresji. Synu,
właśnie walczyłeś w wojnie. Nie ma wstydu w przyznaniu się, że masz zespół
stresu pourazowego.
-
Ale nie mam go. Po prostu mam problemy ze spaniem – nalegał uparcie Harry.
Severus
pragnął chwycić wkurzającego nastolatka i mocno nim potrząsnąć. Albo trzepnąć
go w głowę.
-
Jesteś bardziej uparty niż goblin, któremu uciekła pożyczka, młody człowieku.
Zaprzeczenie problemu nie usunie go.
-
Nie zaprzeczam niczemu. Bo nie mam problemu, Severusie.
-
Nie, masz tylko problem ze snem – odparł sarkastycznie Severus. – Jeśli to
poprawi ci humor, ja sam mam lekki zespół stresu pourazowego. – Miał nadzieję,
że przyznanie się, że również cierpi na to samo zaburzenie, może skłoni
Harry’ego do otwarcia się.
-
Naprawdę? W takim razie może powinieneś pójść do uzdrowiciela Sandrilasa –
powiedział bezczelnie Harry.
-
Uważaj, chłopcze! Nie pozwolę, byś tak do mnie mówił.
-
Dobrze. Zamknę się i pójdę do łóżka – powiedział Harry i ponownie wstał.
-
Rozmowa się jeszcze nie skończyła. Ani trochę – zawołał za nim Severus, gdy
chłopak się wycofywał. Uznał, że w tej chwili zwyczajnie się z nim pokłóci i
może lepiej będzie, jeśli omówią to jutro, gdy nastroje opadną, a Harry będzie
mniej kłótliwy.
Poczekał,
aż usłyszy, jak Harry wchodzi do pokoju, po czym rzucił zaklęcie na
laboratorium, które zamykało drzwi przed wszystkimi oprócz niego, a potem sam
również ruszył do łóżka.
Harry
wszedł do swojego pokoju i powstrzymał się przed trzaśnięciem drzwiami. Był za
duży, by trzaskać drzwiami, bez względu na to, jak bardzo tego pragnął. Był zły
na siebie, że został przyłapany, i na Severusa, że próbował udawać zatroskanego
rodzica, kiedy nie było się czym martwić. Rzucił się na łóżko i zmarszczył
brwi, patrząc w ścianę.
Hedwiga
wleciała do pokoju, wracając z podróży do Sylvanoru. Od razu wyczuła napięcei w
pokoju.
-
Kłopoty, pisklaku?
-
Nie. Po prostu głupia sprzeczka z Severusem.
Hedwiga
spojrzała na niego zaniepokojona.
-
Dlaczego pokłóciłeś się z ojcem?
-
Bo myśli, że wie więcej niż naprawdę wie.
-
Na jaki temat?
-
Brania eliksiru bezsennego snu przez kilka dni. Nie brałem go nawet aż tak
długo, a on oszalał i oskarża mnie o uzależnienie, i powiedział, że muszę iść
do psychouzdrowiciela. Twierdzi, że mam depresję i jakieś inne idiotyczne
pomysły.
Hedwiga
zaczęła stroszyć piórka.
-
Wydaje mi się, że może mieć rację.
Ostatnio nie byłeś sobą, Harry. Twoje koszmary stają się coraz gorsze. Każdej
nocy krzyczysz i rzucasz się we śnie, chyba że weźmiesz eliksir. To nie jest
dobre.
-
Tylko nie ty! – wybuchnął Harry. – Oboje powinniście trafić do domu wariatów! –
Zakopał twarz w poduszce i zaczął w nić walić ręką.
-
Harry, ja tylko mówię, że możesz rozważyć
rozmowę z inną osobą dorosłą, ponieważ ten eliksir jest niebezpieczny dla
twojego zdrowia.
-
Zamknij się, Hedwigo. Już dostałem wykład od pana Snape’a, nie potrzebuję go od
mojej sowy.
-
Hymph! Potrzebujesz wykładu i porządnego
uszczypnięcia w ucho, bezczelny pisklaku! – Obrażona Hedwiga odwróciła się
do niego plecami na grzędzie.
Harry
odwrócił się, by spojrzeć na sowę i pokręcił głową. Od czasu konfrontacji z
Knotem wszystko, co mówił, było nie tak. Przewrócił się na plecy i spróbował
zasnąć. Czuł złość i wstyd z powodu tego, jak rozmawiał ze swoim ojcem i
zwierzakiem, ale nie na tyle duże, by przeprosić. Był śpiący, ale bał się, że
znów będzie miał jaskrawy koszmar, więc podświadomie powstrzymywał się przed
zaśnięciem przez wiele godzin, aż nie przytłoczyło go wyczerpanie i nie zasnął.
Obudził
się czując zapach smażonego bekonu, jęknął i przekręcił się na drugi bok.
Zastanawiał się, co zrobi jego ojciec, jeśli nie zejdzie na śniadanie. Nie był
głodny… za bardzo. Chociaż bekon miał tak kuszący zapach. Poczuł, że mimowolnie
cieknie mu ślinka. Zaburczało mu w brzuchu, więc podniósł się z jękiem i ruszył
do łazienki, by wziąć prysznic.
Kiedy
wrócił do pokoju, przypomniał sobie, że poprzedniej nocy Hedwiga wróciła z
Sylvanoru i był w tak podłym nastroju, że nawet nie pomyślał, żeby zapytać ją o
wilczaki albo czy ma dla niego list. Uderzyła w niego fala poczucia winy. Czuł
się gorzej niż karaluch. Czasami naprawdę
powinienem się kopnąć.
Szybko
się ubrał i spróbował uczesać włosy, po czym podszedł do Hedwigi i szepnął:
-
Hej, Hedwigo, śpisz?
-
Już nie. O co chodzi? – zapytała
śnieżna sowa ze złością.
-
Chciałem tylko przeprosić za to, jak na ciebie wczoraj naskoczyłem. Byłem
niewdzięcznym smarkaczem i nie mogę cię winić, gdybyś chciała ugryźć mnie w
ucho.
Otworzyła
jedno złote oko i zahukała:
-
Byłeś niegrzeczny, a nie zasłużyłam na
to. Jednakże wybaczam ci. Czy potrzebujesz czegoś?
-
Zastanawiałem się, czy masz dla mnie list od… Meadowsweet albo Darkmoona albo
któregoś z wilczaków?
Sowa
śnieżna wyglądała na rozbawioną.
-
Mam. Nie zasługujesz, żeby go dostać, ale
ponieważ przeprosiłeś… jest na twoim biurku. Dobranoc! – Potem zamknęła
oczy i wróciła do spania.
-
Dzięki, Hedwigo. – Pogładził jej pióra na piersi, więc delikatnie go
uszczypnęła, po czym znów zasnęła.
Harry
z zapałem otworzył zaadresowany do niego list.
Drogi Harry,
Wygląda na to, że tym razem
naprawdę wsadziliście głowę w paszczę lwa. Ty oraz Severus. Nigdy się nie
spodziewałem, że zrobicie coś więcej niż przedstawienie Ministrowi propozycji,
ale udowodniliście, że jesteście prawdziwymi członkami stada, kiedy
postawiliście mu ultimatum i wstawiliście za nami. Wszyscy jesteśmy wam
wdzięczni, moi bracia. Hedwiga opowiedziała nam, jak broniliście nas przed
waszym przywódcom i jak namówiliście reporterkę o wątpliwej reputacji, żeby
pomogła wam walczyć z Ministrem i zmusiliście go do uwolnienia nas. Hedwiga
powiedziała, że wszyscy wasi ludzie walczyli za nas i oskubaliby waszego
Ministra jak kurczaka, gdyby tylko mogli. Mówiła, że prawdopodobnie nie będzie
już waszym alfą. Powiedziałbym, że to dobrze dla nas.
Jeśli chodzi o twój dekret,
żeby jeden z nas mógł uczęszczać do Hogwartu, by pokazać, że wilczaki mogą być
wykształconymi ludźmi, a nie drapieżnymi potworami, pijącymi krew i gwałcącymi
dzieci, zwołałem zebranie całej watahy i wszyscy to omówiliśmy. Wielu z nas
obawia się przyjmować cokolwiek od czarodziejów i mają ku temu dobre powody.
Vlad wyszedł i sprawdził granice przed spotkaniem i odkrył, że wasz Minister
rzeczywiście dotrzymał słowa i osłony zostały zdjęte. Po raz pierwszy od lat
możemy swobodnie opuścić las i podróżować, gdzie tylko chcemy.
Jednak co ironiczne,
większość mojej sfory nie chce wyjeżdżać. Obszar otaczający las jest
kontrolowany przez Drakulę i jego wampiry – terytorium wroga. Nie jest to
miejsce, w którym chcielibyśmy mieszkać. Sylvanor zawsze będzie naszym domem.
Rozmawialiśmy jednak o tym, czy ktoś z naszych chciałby jesienią zacząć
uczęszczać do Hogwartu.
Kiedy mama umarła, nie
ukończyłem edukacji, a kiedyś chciałbym zdobyć dyplom, moja matka nie wychowała
mnie na człowieka lasu. Ale nie mogę teraz porzucić swojej watahy. Jesteśmy w
stanie ciągłych zmian i potrzebują mnie, żebym ich prowadził. Dobry przywódca
nie porzuca swoich ludzi.
Ale jest tu ktoś, kto zawsze
pragnął zdobyć lepsze wykształcenie. Sasha praktycznie zrobiła salto w tył,
kiedy usłyszała, że ktoś z nas może chodzić do szkoły. Wiesz, jak bardzo
chciała zdobyć dyplom z uzdrawiania. Więc zaakceptowała propozycję Ministra i w
przyszłym semestrze przyjedzie do Hogwartu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie
dobrze. Może spotkać się z waszym dyrektorem i omówić program nauczania oraz
inne rzeczy przed rozpoczęciem semestru?
Na razie Sasha jest jedyną
osobą, która zgodziła się pójść do Hogwartu. Reszta nadal jest niepewna i
nieufna. Jeśli coś się zmieni, dam ci znać.
Teraz czas wyciągnąć moich
niechętnych towarzyszy z lasu na nieznane terytoria.
Przekaż mistrzowi Severusowi,
że go pozdrawiam i mam nadzieję, że czuje się dobrze. Gratuluję pokonania
mrocznego czarodzieja, jego miejsce jest w piekle.
Twój przyjaciel i alfa,
Darkmoon (Erik)
PS. Pamiętaj, że szkoła jest
po to, żeby się uczyć, a nie całować ze swoją dziewczyną! Baw się dobrze!
Harry
uśmiechnął się do ucha do ucha i wykrzyknął cicho z zachwytu. W końcu będą
mogli być z Sashą razem. Miał wrażenie, że czekał wieczność na ten moment.
Praktycznie
spłynął po schodach.
Severus
spojrzał na niego znad śniadania, jego wyraz twarzy był zamknięty i twardy.
-
Dobrze spałeś?
-
Nieźle – odpowiedział Harry. Nałożył sobie bekon, tosty, owoce i jajka na twardo
ze środka stołu. – Dziś rano dostałem list od Darkmoona. Osłony naprawdę upadły
i Darkmoon mówi, że wybrali Sashę, żeby szła do Hogwartu w następnym semestrze.
-
Dobrze. Bardzo skorzysta na czasie spędzonym w szkole – powiedział Severus,
brzmiąc na zadowolonego.
-
Tak, i chce się z tobą spotkać… eee… z dyrektorem, żeby omówić program
nauczania i tym podobne.
-
Pomyślałem o tym samym. Ponieważ nie jest zwykłą uczennicą, będę musiał ułożyć
jej inny program nauczania i być może oddam ją na praktykę do pani Pomfrey jako
osobistą asystentkę, ponieważ tam leży jej talent. Ale mogę to rozgryźć
później. – Odłożył widelec i spojrzał znacząco na syna. – Po tym, jak rozprawię
się z tobą.
-
Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór – zaczął Harry. – Przekroczyłem granice…
-
Tak, to prawda, ale nie o tym chcę dzisiaj z tobą rozmawiać. Harry, musisz
dostać pomoc, zanim będzie z tobą gorzej. Jak powiedziałem wczoraj,
zaprzeczenie nie sprawi, że problem zniknie. Jeśli wolisz porozmawiać ze mną,
zawsze jestem do twojej dyspozycji…
-
Sev, proszę! Nie muszę rozmawiać o swoich cholernych koszmarach! Dlaczego nie
możesz tego po prostu zostawić?
-
Ponieważ odpowiadam za twoje zdrowie, dziecko.
-
Nic mi nie jest.
Severus
zacisnął zęby. Nigdy nie miał ochoty nikogo uderzyć tak mocno jak teraz.
-
Jesteś swoim najgorszym wrogiem, pisklaku. – I tak bardzo przypominasz mi mnie samego, że to przerażające. – Dobrze.
Dam ci dwa dni i jeśli do tego czasu nie pokonasz swoich koszmarów, zgodzisz
się prosić kogoś o pomoc. Jeśli będzie trzeba, przywlekę cię kopiącego i
krzyczącego przez moje ramię do gabinetu uzdrowiciela Sandrilasa.
-
Nie zrobiłbyś tego! – jęknął Harry.
Severus
nieugięcie spojrzał mu w oczy.
-
Przekonaj się, panie Potter-Snape. Byłoby to o wiele bardziej żenujące dla
ciebie niż dla mnie.
Harry
zarumienił się. Mógł to sobie wyobrazić, a także wszystkie plotki, które by z
tego wyniknęły. Cichy głosik w jego umyśle ostrzegł: Nie rób tego, Harry. Zawsze robi to, co obiecuje i jeśli nie chcesz
wstydzić się do końca życia, nie wystawiaj go na próbę. Zmusił się, by
spojrzeć Snape’owi w oczy.
-
Dobrze. Ale nie będę potrzebował psychologa.
Severus
rzucił mu sceptyczne spojrzenie.
-
Zobaczymy. I Harry… nawet nie próbuj kłamać na temat koszmarów. Bo będę
wiedział.
Harry
przełknął ślinkę, bo ostrzegawcze spojrzenie, którym obdarzył go ojciec,
mogłoby zedrzeć futro z jakiegokolwiek straszydła.
-
Tak jest.
Zastanawiał
się, czy istnieje eliksir podobny do eliksiru bezsennego snu bez
uzależniających efektów. Przypuszczał, że powinien napisać do Rona i go
zapytać. On będzie wiedział, ponieważ Percy molem książkowym tak, jak Hermiona.
A Harry chciałby porozmawiać z innym nastolatkiem o tym, jak nierozsądny był
Severus i dowiedzieć się, jak Weasleyowie przyjęli kampanię oszczerstw
przeciwko Knotowi. Harry żałował, że Rita wciągnęła w swój plan Percy’ego i
Molly, ale wiedział, że błyskawiczny wzrost władzy Percy’ego spowodował, że
ludzie zaczęli gadać i pojawiły się plotki. A Percy był dupkiem, który porzucił
rodzinę dla Ministerstwa, więc Harry tak naprawdę nie żałował jego reputacji,
jednak współczuł biednym Molly i Arturowi.
Spojrzał
na ojca i zapytał ze skruchą:
-
Masz dla mnie coś specjalnego, żebym dzisiaj zrobił?
-
Nie w tej chwili – odpowiedział szybko Severus. Zamierzał poprosić Harry’ego o
pomoc w uwarzeniu eliksiru, ale zmienił zdanie, odkąd dowiedział się o tym, że
Harry podbierał mu eliksir bezsennego snu. Lepiej nie wystawiać go na pokusę.
-
Okej. Chciałem tylko napisać listo do Rona. Zobaczę, co myśli o tej całej
sprawie z Knotem.
-
Jestem pewny, że cała sprawa wyda mu się bardzo zabawna.
-
Prawdopodobnie masz rację. A potem, mogę iść polatać? Choć na chwilę? Będę
ostrożny.
-
Możesz, jak już odrobisz ostatnią część zadania na wakacje. Przyjdę sprawdzić
to przed kolacją.
-
W porządku, Sev.
Po
sprzątnięciu naczyń po śniadaniu, Harry poszedł do biblioteki i napisał list do
Rona.
Świstoświnka
wróciła z listem dla Harry’ego, gdy kończył ostatnie zadanie domowe z historii
magii. Nie cierpiał tych zajęć, ale wiedział, że nie warto walczyć z Severusem
o zadania domowe. To była wojna, której nie wygra, a nie miał ochoty zostać
uziemionym na kilka tygodni.
-
Świnka! – krzyknął, gdy mała sowa wleciała przez okno, trzymając w szponach
list niemal tak duży jak ona sama.
Odsunął
z ulgą na bok niedokończony esej i wziął list od małej sowy.
-
Dzięki, Świnko. Smakołyk dla ciebie.
-
Pycha! Jesteś bardzo miły! Niech wiatr ci
sprzyja, Freedom! – Wzięła smakołyk, a następnie poleciała z powrotem do
Nory.
Harry
otworzył list od jednego ze swoich najlepszych przyjaciół i zaczął czytać w
milczeniu.
Harry,
Nie mogę uwierzyć we
wszystko, co ci się przydarzyło, od czasu kiedy wyjechałeś, zdaje się, że
minęła wieczność, a nie tylko dwa miesiące. Na początku byłem trochę
zirytowany, że nie powiedziałeś mi, że razem ze Snapem wyruszacie na tą wielką
misję, by zniszczyć Voldemorta. Czyż nie jestem twoim najlepszym przyjacielem?
Ale potem Charlie mi powiedział, że prawdopodobnie nie możesz ryzykować
powiedzenia komukolwiek, dokąd jedzie, żeby jakiś wróg się nie dowiedział, gdyby
próbował wyrwać informacje z mojego umysłu lub coś w tym stylu. Ufam Charliemu
i kiedy to przemyślałem, lepiej, że nie wiedziałem, co robisz, bo
prawdopodobnie próbowałbym cię znaleźć albo coś i skończyłoby się na wielkich
kłopotach.
A propos kłopotów, wygląda na
to, że wpadł w nie Knot. I najwyższy czas! Ten nędzny dupek zasługuje na
wszystko, co go spotyka. Nie lubiłem go, odkąd oskarżył cię o wymyślenie
powrotu Voldemorta, żeby mógł umieścić cię w gazecie. I jak rzucał uwagami, że
jesteś stuknięty. Chciałem rzucić na niego urok i przenieść go do następnego
stulecia.
Nadal tak uważam z powodu
tego, co powiedział o moim bracie, Percym. Teraz się z Percym nie dogadujemy,
jest zadufanym w sobie palantem i myśli, że jest nie wiadomo kim, ale mimo
wszystkiego, nadal jest rodziną. I nikt nie obraża mojego brata poza mną. Albo
Fredem i Georgem.
Kiedy moja mama pierwszy raz
przeczytała artykuł Rity... uch… zatkało ją. Ale to nie trwało długo. Właściwie
tylko jakieś trzydzieści sekund, a potem zaczęła wymachiwać swoją łyżką i
krzyczeć: „Arturze, zabiję tego skurwysyna! Jak on śmie?”. Zanim tata zdążył
cokolwiek powiedzieć, przerzuciła się na mojego brata, mówiąc, że tak się
dzieje, gdy próbuje się wyprzedzać fakty, zadając się z wysoko postawionymi
brudnymi gównami i tak dalej. Miała też kilka rzeczy do powiedzenia na temat
Rity, mianowicie, że była plotkarską suką.
Tata i reszta z nas po prostu
siedzieliśmy tam i pozwoliliśmy jej się wyżyć, bo gdybyśmy coś powiedzieli,
prawdopodobnie doświadczylibyśmy złego końca jej różdżki. Albo łyżki, Merlin
wie. Osobiście uważam, że Percy zasługuje na to, żeby poczuć jej łyżkę, biorąc
pod uwagę na to, że to on nalegał na pracę dla Ministra i bez przerwy się tym
przechwalał.
W końcu uspokoiła się na
tyle, że tata mógł powiedzieć: „No cóż, Molly, wszyscy wiemy, że Knot kłamie,
tak samo jak Rita Skeeter. Na prawno nikt by w coś takiego nie uwierzył. Mamy
akt urodzenia, który to potwierdza”.
„Wiem, ale… nie wiesz, jacy
ludzie potrafią być głupi. Myrna Lewis była uznawana za harpię i dlatego Knot
nigdy nie wypuszczał jej z domu. Zawsze było mi jej żal, kiedy w taki sposób
była w centrum uwagi. Cieszę się, że rozwodzi się z tym… tym mordercą!”.
Zajęło mi chwilę nim się
zorientowałem, że mówiła o żonie Knota, której nikt nigdy nie widział, nawet na
zdjęciach.
Potem Ginny powiedziała: „To
wszystko wina Percy’ego, po prostu musiał się przymilać do Ministra”.
A mama tylko na nią
popatrzyła i powiedziała: „Ginervo, nie masz prawa obwiniać swojego brata, był
ambitny i głupi, ale nie mógł wiedzie, jak bardzo skorumpowany i zły jest
Minister. Oszukał nas wszystkich. Teraz jedyne, co pozostało to stłumić te
plotki, sprawić, by Minister ogarnął dupę i uwolnił te biedne dzieci! Wyobraź
sobie, że chodził z oddziałem i porywał niewinne dzieci, po czym zostawiał je
na śmierć w dziczy! Ohydne! Powinien za to mieć transmutowane jaja w kamień!”
I wszyscy zostaliśmy z
otwartymi ustami.
Ginny rzuciła: „Mamo!”, jakby
była w szoku, ale ja wiem lepiej. Słyszałem, jak sama groziła facetowi taką
klątwą.
Gred i Forge zaczęli
wiwatować i mówić: „Dobrze, mamo! Nikt nie zadziera z naszą matką!”
A wtedy doznaliśmy
prawdziwego szoku, bo wszedł Percy. I po raz pierwszy nie był już tak pewny
siebie. Zamiast tego wyglądał na zmęczonego i trochę zawstydzonego. Zdjął kapelusz
i płaszcz i powiedział, bardzo cicho: „Czy zostało dla mnie jakieś śniadanie?”.
Mama i tata tylko na niego
popatrzyli.
Potem mama podeszła, rzuciła
mu się na szyję i przytuliła go.
„ Och, Percival! Oczywiście,
zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce.”
Objął ją i podziękował. Potem
usiadł, a ona uderzyła go łyżką w ramię. „Au! Mamo!”.
„A to za to, że mnie
martwiłeś i nie pisałeś przez tak długi czas, panie Pupilku Ministra!”
„Przepraszam. Myślałem, że
nie będziecie chcieli mnie znać po tych wszystkich głupotach, które zrobiłem”.
„My nie chcemy” – powiedzieli
Fred i George.
„Zignoruj ich” – powiedziała
mama. „Zawsze będziesz częścią tej rodziny, Percy. Weasleyowie trzymają się
razem. A jeśli ośmielisz się zapytać, czy jesteś moim synem, zbiję cię na kwaśne
jabłko”.
Wyglądał na obrażonego.
„Nigdy bym o to nie zapytał,
mamo. Masz do siebie za duży szacunek, żeby złamać przysięgę i przespać się z
takim gównem w przebraniu czarodzieja. Kiedy to dostrzegłem, zdałem sobie
sprawę, że Minister nie będzie próbował mnie bronić, odszedłem”.
„ Jestem z ciebie dumny,
synu” – powiedział tata.
Ja z braćmi zaczęliśmy się
naciągać, a Ginny, ten naiwniak, wybuchła płaczem. Jest z niej taka… jak to
mówi Hermiona… och, drama queen.
Potem przeczytałem na głos
resztę artykułu i wszyscy mieliśmy odruch wymiotny na samą myśl o Knocie i
Umbridge. Totalnie obrzydliwe!
Fred i George powiedzieli, że
będą sprzedawać knoto-bomby, czyli wyjątkowo silne łajno bomby, które wyglądają
jak gówno, żeby ludzie mogli je kupić i zaprotestować, między innymi w ich
sklepie, przeciwko temu, co zrobił wilczakom. Ich sklep naprawdę się rozkręca i
jeśli skończę szkołę i do tego czasu nie będę wiedział, co chcę robić,
prawdopodobnie będę dla nich pracować. Ale nie za darmo!
Cieszę się, że u ciebie wszystko
w porządku i wiem, co masz na myśli, kiedy mówisz, że rodzice czasem
przesadzają. Kiedy byłem mały, za każdym razem, gdy się przeziębiłem, mama
dawała mi lekarstwo i kazała mi siedzieć w domu. Przyzwyczajaj się. Wszyscy
rodzice są tacy sami i nigdy się nie zmieniają. Mama pewnie będzie mi wysyłać
eliksir pieprzowy nawet gdy będę miał czterdzieści pięć lat.
Nie mogę się doczekać
jutrzejszych wyborów. Knot ma wygłosić przemówienie czy coś. Założę się, że
dostanie kilka paskudnych knoto-bomb.
Jest eliksir o nazwie
anielski sen, który sprawia, że masz dobre sny przez całą noc i nie ma żadnych
skutków ubocznych, o których mi wiadomo. Percy mi o nim powiedział. Powiedział,
że możesz znaleźć recepturę w „Eliksirach dla zaawansowanych”.
Trzymaj się, kumplu!
Ron
Harry
uśmiechnął się, czytając list, ucieszony, że plotki nie zaszkodziły zbytnio
rodzinie Weasley. Był pewny, że bez problemu przetrwają ten skandal, zwłaszcza,
że Percy wrócił do domu. Zawsze uważał, że średni Weasley jest idiotą,
odrzucając rodzinę dla kariery.
Potem
przygryzł wargę. Czy nie robił tego samego z powodu dumy, odrzucając ofertę
Severusa dotyczącą pomocy w koszmarach? Ale naprawdę nie miał problemu,
wcześniej miewał koszmary, co nie znaczyło, że potrzebował terapii. Nie był jak
Severus, który widział straszne rzeczy jako szpieg. Nie miał o nim gorszego
zdania przez używanie eliksirów, żeby stłumić wspomnienia. Ale nie szedł w
ślady Snape’a.
Poza
tym Severus zrobił dla niego wystarczająco dużo, nie musiał płacić za prywatną
terapię.
Harry
złożył list i zmieniając się we Freedoma, wzniósł się, poczekał, aż nie będzie
żadnych ludzi, po czym wyleciał przez okno i wzbił się w niebo. Pływanie z
prądami i szybowanie było ekscytujące.
Następnego
dnia odbyły się wybory nowego Ministra. Trzema kandydatami byli Knot,
Scrimgeour i Shacklebolt. Harry miał nadzieję, że wygra Kingsley. Szanował i
lubił Dowódcę Aurorów i uważał, że będzie on przyzwoitym Ministrem, ponieważ
dbał o potrzeby ludzi tak samo, jak o swoje własne i nie był osobą, która bierze
łapówki lub jest nadmiernie uprzedzona do niektórych grup, jak wilczaki albo
wilkołaki.
Harry
nie mógł głosować w wyborach, ponieważ nie był pełnoletni, ale Severus mógł i zrobił
to, wcześnie rano zostawiając swój głos w Ministerstwie, a następnie wrócił do
domu, by posłuchać wyników głosowania w czarodziejskim radiu, dostrajając się
do CŚ Wiadomości.
-
…oto jesteśmy, na żywo w lokalach
wyborczych w Ministerstwie Magii w Londynie. Już za chwilę każdy kandydat
wygłosi krótką mowę na temat swoich celów i wartości oraz tego, co zamierza
wnieść do urzędu, jeśli zostanie wybrany. To małe przypomnienie tego, co
reprezentują i mam nadzieję, że wszyscy posłuchacie i zgodnie z wypowiedziami
oddacie swoje głosy…
Severus
słuchał jednym uchem jakiś ogłoszeń o Quidditchu i miotłach, a potem w radiu
rozbrzmiał głęboki baryton Kingsleya.
Harry
wpadł do kuchni, powstrzymując ziewnięcie.
-
Czy to moja kolej na zrobienie śniadania, Sev?
-
Cicho! Próbuję słuchać – zganił go drugi czarodziej.
Jego
syn opadł na krzesło, które zaskrzypiało na linoleum, ściągając na siebie
gniewne spojrzenie rodzica.
-
Jak dotąd wyniki sondażu są niepewne. Nie
wiemy, kto prowadzi, póki nie otrzymamy pierwszych wyników, co powinno nastąpić
za około piętnaście minut. Tymczasem oto Minister Korneliusz Knot z
następującym oświadczeniem… - Rozległ się głośny kaszel, a następnie
odgłosy krzyczących ludzi. – Powiedziałbym…
wygląda na to, że trwają jakieś zamieszki albo protest. Ludzie krzyczą:
„Wyjazd, Gnocie! Ucisz swój głupi tyłek” – ups, przepraszam! Zapomniałem, że
jesteśmy na żywo, mam nadzieję, że żadne dzieciaki nie słuchały. Przepraszam,
mamusie i tatusiowie! Na gacie Merlina, zaczęli rzucać w Ministra łajno
bombami, zgniłymi jajkami i warzywami! Minister rzucił zaklęcie tarczy, ale
mimo to jest pokryty śmieciami, większość rzuciła jakaś rudowłosa wiedźma i
kilku członków jej rodziny… o boże, chyba coś do niego ma… Co o tym myślisz,
Ted? Ach, to wszystko wyjaśnia. Ted mówi, że ta kobieta to Molly Weasley, o
której plotkowano, że miała dawno temu romans z Ministrem… Powiedziałbym, że
wygląda na wystarczająco wściekłą, by zabić…
-
Brawo, pani Weasley! – krzyknął Harry, po czym opadł ze śmiechu, wyobrażając
sobie to wszystko.
-
…Wygląda na to, że Knot nie będzie w
stanie wygłosić przemówienia… nie żeby kogoś to tak naprawdę obchodziło. Od
czasu artykułu na temat prób ukrywania faktów przez Ministerstwo, polityczna i
socjalna reputacja Knota poszybowała ku ziemi i nigdy się nie podniosła… Na
brodę Wielkiego Merlina! Jeśli słyszycie ten wściekły brzęczący dźwięk w radiu,
jest to wściekły tłum skandujący: „Precz z Knotem! Zrezygnuj!” O dobry boże!
Wtargnęli na podium, ochrona Knota próbowała ich powstrzymać, ale zostali
zaskoczeni i nie spodziewali się, że coś takiego się wydarzy! Oni całkowicie
oszaleli… wyrywają mu włosy i guziki, teraz niosą go na ramionach i… wrzucili
go do świeżego obornika…!
Spiker
zaczął rechotać i po kilku minutach dołączyli do niego Harry i Severus.
-
Ciekawe, kto wygra? – zapytał Harry. – Masz jakieś preferencje, Sev?
-
Wiem, kogo nie chciałbym mieć na stanowisku Ministra, a mianowicie Knota. Jeśli
chodzi o pozostałą dwójkę, wolę Shacklebolta, jest godny zaufania i uczciwy, i
wie, jak stawić czoła społeczeństwu – odpowiedział Severus.
-
Ja też bym na niego głosował – powiedział Harry. – Mam nadzieję, że Knot
zrezygnuje.
-
Biorąc pod uwagę ten pokaz ludzkiej miłości, powiedziałbym, że Knot stracił
szacunek wszystkich ludzi.
Harry
parsknął śmiechem.
-
Chciałbym przelecieć się nad jego głową, ale pewne niegodne uwagi osoby by mi
na to nie pozwoliły.
Severus
przewrócił oczami.
-
Czy mógłbyś przynajmniej spróbować zachowywać się stosownie do swojego wieku?
-
Tak – odparł bezczelnie Harry.
-
Wyniki nie będą znane do dzisiejszego wieczora, kiedy będą zamykać lokale
wyborcze – powiedział mu Severus. –Więc nie ma sensu stać i słychać. Chodź,
pójdziemy na spacer.
Kiedy
wrócili, Harry zdrzemnął się, a kiedy się obudził, pierwsza rzecz, o którą
zapytał Severusa było to, czy wybrano już nowego Ministra.
-
Jeszcze nie. Chodź zjeść kolację.
-
Nie jestem głodny.
-
Mimo wszystko zjedz.
Harry
prychnął, ale przyszedł i zjadł. Wiedział, że dostanie kolejny wykład o
odżywianiu i właściwych nawykach żywieniowych, które równają się dobrej pamięci
i tym podobnym.
Był
w połowie indyka z sosem i puree ziemniaczanego, gdy usłyszał z głośnika krzyk:
-
… a teraz nadszedł czas, na który wszyscy
czekaliście… zostały przeprowadzone ostatnie głosowania i nowym Ministrem Magii
jest… pan Kingsley Shacklebolt! Trzykrotne hurra dla Shacklebolta!
-
Tak! – wrzasnął Harry, wyrzucając pięść w górę. – Sev, zróbmy przyjęcie, żeby
to uczcić!
Jego
ojciec uśmiechnął się lekko.
-
Przyjęcie? Co powiesz na to, żebyśmy poszli polatać?
Harry
nigdy nie miał nic przeciwko lataniu.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo mnie cieszy, że wciąż tłumaczysz to świetne opowiadanie... i liczę na więcej tłumaczeń...
bardzo bym chciała abyś też powróciła do swojego autorskiego bloga, bo też jest rewelacyjne...
wszystko dobrego w Nowym Roku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia