Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 17 grudnia 2024

PDJ - Rozdział 51 – Konfrontacja z problemem

Zanim Harry choćby zdążył mrugnąć, poczuł, ze zostaje pchnięty do tyłu na fotel, a jego nadgarstek zostaje uwolniony. Zaczął mówić, ale Severus rzucił mu ostre spojrzenie i wyciągnął rękę po butelkę z miksturą.

- Oddaj mi to, młodzieńcze.

Harry niechętnie podał mu eliksir, wiedząc, że tak odchodzi jego spokojny nocny sen. Bezgłośnie przeklął wyostrzony słuch Severusa i to, że mężczyzna zdawał się zawsze wiedzieć, kiedy robił coś choć trochę zabronionego. Czuł się tak, jakby było na nim zaklęcie śledzące.

- Nie robiłem nic złego. Po prostu chciałem się dobrze wyspać – powiedział Severusowi ze złością, powstrzymując się od wiercenia w miejscu, jakby właśnie dostał lanie. Nienawidził tego, że jego ojciec potrafił sprawić jednym spojrzeniem, że poczuł się winny. – Zawsze mi mówisz, że sen jest ważny.

- Nie próbuj udawać, że nie wiesz, co robiłeś, Harry – powiedział krótko Severus, wycofując się do fotela naprzeciwko syna i wyglądając na bardzo rozczarowanego i złego. – Obaj o tym wiemy. Jak długo go bierzesz?

- Uch… to byłaby czwarta noc – przyznał Harry.

- A jak często brałeś go wcześniej?

Harry zmarszczył brwi. Wiedział, że wcześniej brał go co najmniej dwa razy, kiedy koszmary były naprawdę złe.

- Ja… Nie jestem pewny, ale jakieś dwa razy.

Severus starał się utrzymać swój temperament na wodzy.

- Ach tak. Brałeś eliksir bezsennego snu przez co najmniej cztery kolejne noce i być może dwa razy wcześniej i nie widziałeś powodu, żeby mi o tym powiedzieć? Do diabła, Harry! Ile razy musimy odbywać tę rozmowę? Jeśli coś cię dręczy, daj mi znać! Nie lekceważ tego i nie próbuj radzić sobie sam. Dlaczego tak trudno ci przyznać, że potrzebujesz pomocy?

- Nie potrzebuję pomocy. To były tylko jakieś głupie koszmary o wojnie… i polujących na nas wilkołakach. To nic wielkiego, Severusie. Nie jestem małym dzieckiem, które przybiegnie do ciebie z każdą drobnostką.

- Uważasz, że to nic wielkiego? Nie zgadzam się. To wystarczyło, żebyś zdecydował się na eliksir bezsennego snu, czyż nie?

- Nie chciałem, żebyś wiedział, bo wiedziałem, jak się zachowasz, Sev.

- Jak się zachowam?

- Tak – odpowiedział Harry wyzywająco. – Że wpadniesz w panikę.

- Z całą pewnością nie „wpadam w panikę” – odpowiedział Severus przez zaciśnięte zęby. – Martwię się, bo wydajesz się lekceważyć wszystko, czego nauczyłem cię o eliksirze bezsennego snu. Harry, wiesz, że może uzależnić, jeśli bierze się go przez zbyt długi czas. Jak często to podkreślałem?

- Często. Ale Sev, to była dopiero czwarta noc. Można brać eliksir bezsennego snu przez tydzień bez żadnych szkodliwych skutków ubocznych.

- Tak, ale do tego czasu już będziesz na nim polegać i będzie trudno przestać go pić. Masz pojęcie, jak straszne jest uzależnienie od tego konkretnego eliksiru? Same objawy odstawienia są gorsze niż uzależnienie od heroiny czy kokainy. Potrzeba ponad roku, żeby przezwyciężyć objawy odstawienia, a nawet lata później mogą się one pojawić z powrotem. Zaufaj mi, nie chcesz się od niego uzależnić. Koniec z tym, póki nie powiem inaczej. – Machnął ręką i fiolka zniknęła, odesłana do laboratorium.

- Hej! Nie możesz go po prostu zabrać! – sprzeciwił się Harry. – Potrzebuję go!

- To ostatnia rzecz, której potrzebujesz, synu – oświadczył stanowczo Severus. – Porozmawiaj ze mną. Opowiedz mi o tych snach.

- To tylko sny. – Harry wstał, jego oczy ciskały błyskawice. – Jeśli nie zamierzasz mi pomóc to zostaw mnie w spokoju. – Zaczął wychodzić.

- Usiądź – rozkazał Severus, ale z ostrością w głosie.

Harry zacisnął szczękę.

- Nie mam problemu, który chciałbym z panem omawiać. A teraz, jeśli pan pozwoli, spróbuję się przespać, jeśli będę w stanie.

- Powiedziałem, usiądź, Harry Jamesie Potter-Snapie! – Severus również wstał, górując nad mniejszym czarodziejem jak jakiś wielki ptak drapieżny.

Harry zamarł. Mądre dziecko nie prowokowało takiego tonu. Odwrócił się powoli i znów opadł na krzesło. Spojrzał na Severusa ponuro.

- Nie jestem uzależniony, Severusie! Przestań mnie tak traktować.

- Może jeszcze nie jesteś, ale przez sposób, w jaki pochłaniasz eliksir bezsennego snu, za chwilę będziesz! – zauważył Severus mrożącym krew w żyłach tonem. – To, że skradałeś się za moimi plecami i kradłeś mikstury z moich zapasów opisałbym jako akt desperacji. Działanie kogoś na drodze do uzależnienia. – Wziął głęboki oddech. – Tak to się zaczyna.

- Skąd miałbyś wiedzieć, do cholery? – krzyknął Harry, drżąc.

- Ponieważ byłem na twoim miejscu! – Tak jak ty sądziłem, że sam sobie poradzę. Tak jak ty myślałem, że mogę przestać, kiedy tylko zechcę, że jestem silniejszy niż eliksir. Ale tylko oszukiwałem sam siebie. Kiedy tylko dostaje się do twojej krwi, pragniesz go bardziej niż czegokolwiek innego, bardziej niż swojego życia, bardziej niż magii. Widziałem straszne rzeczy w czasie, gdy byłem szpiegiem. Rzeczy, które będą mnie prześladować do końca życia. Kiedyś myślałem, że łatwo będzie po prostu wziąć eliksir bezsennego snu i zapomnieć o wszystkim. Ale to była iluzja. Eliksir bezsennego snu maskuje ból, nie łagodzi go. A kiedy przestaniesz go brać, nadal musisz radzić sobie z bólem, tylko dziesięć razy gorszym. Nie chcę, byś szedł tą samą drogą, co ja. Musisz stawić czoła swojemu strachowi, nie go odpychać. A teraz, jeśli nie chcesz rozmawiać ze mną, mogę cię umówić na wizytę u uzdrowiciela Sandrilasa. Leczył twojego chrzestnego, gdy Syriusz miał flashbacki z Azkabanu, jest bardzo polecany.

Harry zbladł.

- Nie! Nie potrzebuję cholernego terapeuty!

Oczy Severusa rozbłysły.

- O, potrzebujesz go. I potrzebujesz też nauczyć się manier. Uważaj na ten ton, gdy do mnie mówisz.

Harry wzdrygnął się.

- Przepraszam. Ale nie słuchasz mnie. Nie jestem ani szalony, ani nie mam depresji. Nie potrzebuję psychouzdrowiciela.

- Harry, nie chodzi się do psychouzdrowiciela tylko z powodu depresji, na którą, według mnie, też cierpisz. Nie śpisz, masz nocne koszmary, boisz się ciemnych i zamkniętych przestrzeni, to by najsilniejszych pogrążyło w depresji. Synu, właśnie walczyłeś w wojnie. Nie ma wstydu w przyznaniu się, że masz zespół stresu pourazowego.

- Ale nie mam go. Po prostu mam problemy ze spaniem – nalegał uparcie Harry.

Severus pragnął chwycić wkurzającego nastolatka i mocno nim potrząsnąć. Albo trzepnąć go w głowę.

- Jesteś bardziej uparty niż goblin, któremu uciekła pożyczka, młody człowieku. Zaprzeczenie problemu nie usunie go.

- Nie zaprzeczam niczemu. Bo nie mam problemu, Severusie.

- Nie, masz tylko problem ze snem – odparł sarkastycznie Severus. – Jeśli to poprawi ci humor, ja sam mam lekki zespół stresu pourazowego. – Miał nadzieję, że przyznanie się, że również cierpi na to samo zaburzenie, może skłoni Harry’ego do otwarcia się.

- Naprawdę? W takim razie może powinieneś pójść do uzdrowiciela Sandrilasa – powiedział bezczelnie Harry.

- Uważaj, chłopcze! Nie pozwolę, byś tak do mnie mówił.

- Dobrze. Zamknę się i pójdę do łóżka – powiedział Harry i ponownie wstał.

- Rozmowa się jeszcze nie skończyła. Ani trochę – zawołał za nim Severus, gdy chłopak się wycofywał. Uznał, że w tej chwili zwyczajnie się z nim pokłóci i może lepiej będzie, jeśli omówią to jutro, gdy nastroje opadną, a Harry będzie mniej kłótliwy.

Poczekał, aż usłyszy, jak Harry wchodzi do pokoju, po czym rzucił zaklęcie na laboratorium, które zamykało drzwi przed wszystkimi oprócz niego, a potem sam również ruszył do łóżka.

Harry wszedł do swojego pokoju i powstrzymał się przed trzaśnięciem drzwiami. Był za duży, by trzaskać drzwiami, bez względu na to, jak bardzo tego pragnął. Był zły na siebie, że został przyłapany, i na Severusa, że próbował udawać zatroskanego rodzica, kiedy nie było się czym martwić. Rzucił się na łóżko i zmarszczył brwi, patrząc w ścianę.

Hedwiga wleciała do pokoju, wracając z podróży do Sylvanoru. Od razu wyczuła napięcei w pokoju.

- Kłopoty, pisklaku?

- Nie. Po prostu głupia sprzeczka z Severusem.

Hedwiga spojrzała na niego zaniepokojona.

- Dlaczego pokłóciłeś się z ojcem?

- Bo myśli, że wie więcej niż naprawdę wie.

- Na jaki temat?

- Brania eliksiru bezsennego snu przez kilka dni. Nie brałem go nawet aż tak długo, a on oszalał i oskarża mnie o uzależnienie, i powiedział, że muszę iść do psychouzdrowiciela. Twierdzi, że mam depresję i jakieś inne idiotyczne pomysły.

Hedwiga zaczęła stroszyć piórka.

- Wydaje mi się, że może mieć rację. Ostatnio nie byłeś sobą, Harry. Twoje koszmary stają się coraz gorsze. Każdej nocy krzyczysz i rzucasz się we śnie, chyba że weźmiesz eliksir. To nie jest dobre.

- Tylko nie ty! – wybuchnął Harry. – Oboje powinniście trafić do domu wariatów! – Zakopał twarz w poduszce i zaczął w nić walić ręką.

- Harry, ja tylko mówię, że możesz rozważyć rozmowę z inną osobą dorosłą, ponieważ ten eliksir jest niebezpieczny dla twojego zdrowia.

- Zamknij się, Hedwigo. Już dostałem wykład od pana Snape’a, nie potrzebuję go od mojej sowy.

- Hymph! Potrzebujesz wykładu i porządnego uszczypnięcia w ucho, bezczelny pisklaku! – Obrażona Hedwiga odwróciła się do niego plecami na grzędzie.

Harry odwrócił się, by spojrzeć na sowę i pokręcił głową. Od czasu konfrontacji z Knotem wszystko, co mówił, było nie tak. Przewrócił się na plecy i spróbował zasnąć. Czuł złość i wstyd z powodu tego, jak rozmawiał ze swoim ojcem i zwierzakiem, ale nie na tyle duże, by przeprosić. Był śpiący, ale bał się, że znów będzie miał jaskrawy koszmar, więc podświadomie powstrzymywał się przed zaśnięciem przez wiele godzin, aż nie przytłoczyło go wyczerpanie i nie zasnął.

Obudził się czując zapach smażonego bekonu, jęknął i przekręcił się na drugi bok. Zastanawiał się, co zrobi jego ojciec, jeśli nie zejdzie na śniadanie. Nie był głodny… za bardzo. Chociaż bekon miał tak kuszący zapach. Poczuł, że mimowolnie cieknie mu ślinka. Zaburczało mu w brzuchu, więc podniósł się z jękiem i ruszył do łazienki, by wziąć prysznic.

Kiedy wrócił do pokoju, przypomniał sobie, że poprzedniej nocy Hedwiga wróciła z Sylvanoru i był w tak podłym nastroju, że nawet nie pomyślał, żeby zapytać ją o wilczaki albo czy ma dla niego list. Uderzyła w niego fala poczucia winy. Czuł się gorzej niż karaluch. Czasami naprawdę powinienem się kopnąć.

Szybko się ubrał i spróbował uczesać włosy, po czym podszedł do Hedwigi i szepnął:

- Hej, Hedwigo, śpisz?

- Już nie. O co chodzi? – zapytała śnieżna sowa ze złością.

- Chciałem tylko przeprosić za to, jak na ciebie wczoraj naskoczyłem. Byłem niewdzięcznym smarkaczem i nie mogę cię winić, gdybyś chciała ugryźć mnie w ucho.

Otworzyła jedno złote oko i zahukała:

- Byłeś niegrzeczny, a nie zasłużyłam na to. Jednakże wybaczam ci. Czy potrzebujesz czegoś?

- Zastanawiałem się, czy masz dla mnie list od… Meadowsweet albo Darkmoona albo któregoś z wilczaków?

Sowa śnieżna wyglądała na rozbawioną.

- Mam. Nie zasługujesz, żeby go dostać, ale ponieważ przeprosiłeś… jest na twoim biurku. Dobranoc! – Potem zamknęła oczy i wróciła do spania.

- Dzięki, Hedwigo. – Pogładził jej pióra na piersi, więc delikatnie go uszczypnęła, po czym znów zasnęła.

Harry z zapałem otworzył zaadresowany do niego list.

Drogi Harry,

Wygląda na to, że tym razem naprawdę wsadziliście głowę w paszczę lwa. Ty oraz Severus. Nigdy się nie spodziewałem, że zrobicie coś więcej niż przedstawienie Ministrowi propozycji, ale udowodniliście, że jesteście prawdziwymi członkami stada, kiedy postawiliście mu ultimatum i wstawiliście za nami. Wszyscy jesteśmy wam wdzięczni, moi bracia. Hedwiga opowiedziała nam, jak broniliście nas przed waszym przywódcom i jak namówiliście reporterkę o wątpliwej reputacji, żeby pomogła wam walczyć z Ministrem i zmusiliście go do uwolnienia nas. Hedwiga powiedziała, że wszyscy wasi ludzie walczyli za nas i oskubaliby waszego Ministra jak kurczaka, gdyby tylko mogli. Mówiła, że prawdopodobnie nie będzie już waszym alfą. Powiedziałbym, że to dobrze dla nas.

Jeśli chodzi o twój dekret, żeby jeden z nas mógł uczęszczać do Hogwartu, by pokazać, że wilczaki mogą być wykształconymi ludźmi, a nie drapieżnymi potworami, pijącymi krew i gwałcącymi dzieci, zwołałem zebranie całej watahy i wszyscy to omówiliśmy. Wielu z nas obawia się przyjmować cokolwiek od czarodziejów i mają ku temu dobre powody. Vlad wyszedł i sprawdził granice przed spotkaniem i odkrył, że wasz Minister rzeczywiście dotrzymał słowa i osłony zostały zdjęte. Po raz pierwszy od lat możemy swobodnie opuścić las i podróżować, gdzie tylko chcemy.

Jednak co ironiczne, większość mojej sfory nie chce wyjeżdżać. Obszar otaczający las jest kontrolowany przez Drakulę i jego wampiry – terytorium wroga. Nie jest to miejsce, w którym chcielibyśmy mieszkać. Sylvanor zawsze będzie naszym domem. Rozmawialiśmy jednak o tym, czy ktoś z naszych chciałby jesienią zacząć uczęszczać do Hogwartu.

Kiedy mama umarła, nie ukończyłem edukacji, a kiedyś chciałbym zdobyć dyplom, moja matka nie wychowała mnie na człowieka lasu. Ale nie mogę teraz porzucić swojej watahy. Jesteśmy w stanie ciągłych zmian i potrzebują mnie, żebym ich prowadził. Dobry przywódca nie porzuca swoich ludzi.

Ale jest tu ktoś, kto zawsze pragnął zdobyć lepsze wykształcenie. Sasha praktycznie zrobiła salto w tył, kiedy usłyszała, że ktoś z nas może chodzić do szkoły. Wiesz, jak bardzo chciała zdobyć dyplom z uzdrawiania. Więc zaakceptowała propozycję Ministra i w przyszłym semestrze przyjedzie do Hogwartu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Może spotkać się z waszym dyrektorem i omówić program nauczania oraz inne rzeczy przed rozpoczęciem semestru?

Na razie Sasha jest jedyną osobą, która zgodziła się pójść do Hogwartu. Reszta nadal jest niepewna i nieufna. Jeśli coś się zmieni, dam ci znać.

Teraz czas wyciągnąć moich niechętnych towarzyszy z lasu na nieznane terytoria.

Przekaż mistrzowi Severusowi, że go pozdrawiam i mam nadzieję, że czuje się dobrze. Gratuluję pokonania mrocznego czarodzieja, jego miejsce jest w piekle.

Twój przyjaciel i alfa,

Darkmoon (Erik)

PS. Pamiętaj, że szkoła jest po to, żeby się uczyć, a nie całować ze swoją dziewczyną! Baw się dobrze!

Harry uśmiechnął się do ucha do ucha i wykrzyknął cicho z zachwytu. W końcu będą mogli być z Sashą razem. Miał wrażenie, że czekał wieczność na ten moment.

Praktycznie spłynął po schodach.

Severus spojrzał na niego znad śniadania, jego wyraz twarzy był zamknięty i twardy.

- Dobrze spałeś?

- Nieźle – odpowiedział Harry. Nałożył sobie bekon, tosty, owoce i jajka na twardo ze środka stołu. – Dziś rano dostałem list od Darkmoona. Osłony naprawdę upadły i Darkmoon mówi, że wybrali Sashę, żeby szła do Hogwartu w następnym semestrze.

- Dobrze. Bardzo skorzysta na czasie spędzonym w szkole – powiedział Severus, brzmiąc na zadowolonego.

- Tak, i chce się z tobą spotkać… eee… z dyrektorem, żeby omówić program nauczania i tym podobne.

- Pomyślałem o tym samym. Ponieważ nie jest zwykłą uczennicą, będę musiał ułożyć jej inny program nauczania i być może oddam ją na praktykę do pani Pomfrey jako osobistą asystentkę, ponieważ tam leży jej talent. Ale mogę to rozgryźć później. – Odłożył widelec i spojrzał znacząco na syna. – Po tym, jak rozprawię się z tobą.

- Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór – zaczął Harry. – Przekroczyłem granice…

- Tak, to prawda, ale nie o tym chcę dzisiaj z tobą rozmawiać. Harry, musisz dostać pomoc, zanim będzie z tobą gorzej. Jak powiedziałem wczoraj, zaprzeczenie nie sprawi, że problem zniknie. Jeśli wolisz porozmawiać ze mną, zawsze jestem do twojej dyspozycji…

- Sev, proszę! Nie muszę rozmawiać o swoich cholernych koszmarach! Dlaczego nie możesz tego po prostu zostawić?

- Ponieważ odpowiadam za twoje zdrowie, dziecko.

- Nic mi nie jest.

Severus zacisnął zęby. Nigdy nie miał ochoty nikogo uderzyć tak mocno jak teraz.

- Jesteś swoim najgorszym wrogiem, pisklaku. – I tak bardzo przypominasz mi mnie samego, że to przerażające. – Dobrze. Dam ci dwa dni i jeśli do tego czasu nie pokonasz swoich koszmarów, zgodzisz się prosić kogoś o pomoc. Jeśli będzie trzeba, przywlekę cię kopiącego i krzyczącego przez moje ramię do gabinetu uzdrowiciela Sandrilasa.

- Nie zrobiłbyś tego! – jęknął Harry.

Severus nieugięcie spojrzał mu w oczy.

- Przekonaj się, panie Potter-Snape. Byłoby to o wiele bardziej żenujące dla ciebie niż dla mnie.

Harry zarumienił się. Mógł to sobie wyobrazić, a także wszystkie plotki, które by z tego wyniknęły. Cichy głosik w jego umyśle ostrzegł: Nie rób tego, Harry. Zawsze robi to, co obiecuje i jeśli nie chcesz wstydzić się do końca życia, nie wystawiaj go na próbę. Zmusił się, by spojrzeć Snape’owi w oczy.

- Dobrze. Ale nie będę potrzebował psychologa.

Severus rzucił mu sceptyczne spojrzenie.

- Zobaczymy. I Harry… nawet nie próbuj kłamać na temat koszmarów. Bo będę wiedział.

Harry przełknął ślinkę, bo ostrzegawcze spojrzenie, którym obdarzył go ojciec, mogłoby zedrzeć futro z jakiegokolwiek straszydła.

- Tak jest.

Zastanawiał się, czy istnieje eliksir podobny do eliksiru bezsennego snu bez uzależniających efektów. Przypuszczał, że powinien napisać do Rona i go zapytać. On będzie wiedział, ponieważ Percy molem książkowym tak, jak Hermiona. A Harry chciałby porozmawiać z innym nastolatkiem o tym, jak nierozsądny był Severus i dowiedzieć się, jak Weasleyowie przyjęli kampanię oszczerstw przeciwko Knotowi. Harry żałował, że Rita wciągnęła w swój plan Percy’ego i Molly, ale wiedział, że błyskawiczny wzrost władzy Percy’ego spowodował, że ludzie zaczęli gadać i pojawiły się plotki. A Percy był dupkiem, który porzucił rodzinę dla Ministerstwa, więc Harry tak naprawdę nie żałował jego reputacji, jednak współczuł biednym Molly i Arturowi.

Spojrzał na ojca i zapytał ze skruchą:

- Masz dla mnie coś specjalnego, żebym dzisiaj zrobił?

- Nie w tej chwili – odpowiedział szybko Severus. Zamierzał poprosić Harry’ego o pomoc w uwarzeniu eliksiru, ale zmienił zdanie, odkąd dowiedział się o tym, że Harry podbierał mu eliksir bezsennego snu. Lepiej nie wystawiać go na pokusę.

- Okej. Chciałem tylko napisać listo do Rona. Zobaczę, co myśli o tej całej sprawie z Knotem.

- Jestem pewny, że cała sprawa wyda mu się bardzo zabawna.

- Prawdopodobnie masz rację. A potem, mogę iść polatać? Choć na chwilę? Będę ostrożny.

- Możesz, jak już odrobisz ostatnią część zadania na wakacje. Przyjdę sprawdzić to przed kolacją.

- W porządku, Sev.

Po sprzątnięciu naczyń po śniadaniu, Harry poszedł do biblioteki i napisał list do Rona.

Świstoświnka wróciła z listem dla Harry’ego, gdy kończył ostatnie zadanie domowe z historii magii. Nie cierpiał tych zajęć, ale wiedział, że nie warto walczyć z Severusem o zadania domowe. To była wojna, której nie wygra, a nie miał ochoty zostać uziemionym na kilka tygodni.

- Świnka! – krzyknął, gdy mała sowa wleciała przez okno, trzymając w szponach list niemal tak duży jak ona sama.

Odsunął z ulgą na bok niedokończony esej i wziął list od małej sowy.

- Dzięki, Świnko. Smakołyk dla ciebie.

- Pycha! Jesteś bardzo miły! Niech wiatr ci sprzyja, Freedom! – Wzięła smakołyk, a następnie poleciała z powrotem do Nory.

Harry otworzył list od jednego ze swoich najlepszych przyjaciół i zaczął czytać w milczeniu.

Harry,

Nie mogę uwierzyć we wszystko, co ci się przydarzyło, od czasu kiedy wyjechałeś, zdaje się, że minęła wieczność, a nie tylko dwa miesiące. Na początku byłem trochę zirytowany, że nie powiedziałeś mi, że razem ze Snapem wyruszacie na tą wielką misję, by zniszczyć Voldemorta. Czyż nie jestem twoim najlepszym przyjacielem? Ale potem Charlie mi powiedział, że prawdopodobnie nie możesz ryzykować powiedzenia komukolwiek, dokąd jedzie, żeby jakiś wróg się nie dowiedział, gdyby próbował wyrwać informacje z mojego umysłu lub coś w tym stylu. Ufam Charliemu i kiedy to przemyślałem, lepiej, że nie wiedziałem, co robisz, bo prawdopodobnie próbowałbym cię znaleźć albo coś i skończyłoby się na wielkich kłopotach.

A propos kłopotów, wygląda na to, że wpadł w nie Knot. I najwyższy czas! Ten nędzny dupek zasługuje na wszystko, co go spotyka. Nie lubiłem go, odkąd oskarżył cię o wymyślenie powrotu Voldemorta, żeby mógł umieścić cię w gazecie. I jak rzucał uwagami, że jesteś stuknięty. Chciałem rzucić na niego urok i przenieść go do następnego stulecia.

Nadal tak uważam z powodu tego, co powiedział o moim bracie, Percym. Teraz się z Percym nie dogadujemy, jest zadufanym w sobie palantem i myśli, że jest nie wiadomo kim, ale mimo wszystkiego, nadal jest rodziną. I nikt nie obraża mojego brata poza mną. Albo Fredem i Georgem.

Kiedy moja mama pierwszy raz przeczytała artykuł Rity... uch… zatkało ją. Ale to nie trwało długo. Właściwie tylko jakieś trzydzieści sekund, a potem zaczęła wymachiwać swoją łyżką i krzyczeć: „Arturze, zabiję tego skurwysyna! Jak on śmie?”. Zanim tata zdążył cokolwiek powiedzieć, przerzuciła się na mojego brata, mówiąc, że tak się dzieje, gdy próbuje się wyprzedzać fakty, zadając się z wysoko postawionymi brudnymi gównami i tak dalej. Miała też kilka rzeczy do powiedzenia na temat Rity, mianowicie, że była plotkarską suką.

Tata i reszta z nas po prostu siedzieliśmy tam i pozwoliliśmy jej się wyżyć, bo gdybyśmy coś powiedzieli, prawdopodobnie doświadczylibyśmy złego końca jej różdżki. Albo łyżki, Merlin wie. Osobiście uważam, że Percy zasługuje na to, żeby poczuć jej łyżkę, biorąc pod uwagę na to, że to on nalegał na pracę dla Ministra i bez przerwy się tym przechwalał.

W końcu uspokoiła się na tyle, że tata mógł powiedzieć: „No cóż, Molly, wszyscy wiemy, że Knot kłamie, tak samo jak Rita Skeeter. Na prawno nikt by w coś takiego nie uwierzył. Mamy akt urodzenia, który to potwierdza”.

„Wiem, ale… nie wiesz, jacy ludzie potrafią być głupi. Myrna Lewis była uznawana za harpię i dlatego Knot nigdy nie wypuszczał jej z domu. Zawsze było mi jej żal, kiedy w taki sposób była w centrum uwagi. Cieszę się, że rozwodzi się z tym… tym mordercą!”.

Zajęło mi chwilę nim się zorientowałem, że mówiła o żonie Knota, której nikt nigdy nie widział, nawet na zdjęciach.

Potem Ginny powiedziała: „To wszystko wina Percy’ego, po prostu musiał się przymilać do Ministra”.

A mama tylko na nią popatrzyła i powiedziała: „Ginervo, nie masz prawa obwiniać swojego brata, był ambitny i głupi, ale nie mógł wiedzie, jak bardzo skorumpowany i zły jest Minister. Oszukał nas wszystkich. Teraz jedyne, co pozostało to stłumić te plotki, sprawić, by Minister ogarnął dupę i uwolnił te biedne dzieci! Wyobraź sobie, że chodził z oddziałem i porywał niewinne dzieci, po czym zostawiał je na śmierć w dziczy! Ohydne! Powinien za to mieć transmutowane jaja w kamień!”

I wszyscy zostaliśmy z otwartymi ustami.

Ginny rzuciła: „Mamo!”, jakby była w szoku, ale ja wiem lepiej. Słyszałem, jak sama groziła facetowi taką klątwą.

Gred i Forge zaczęli wiwatować i mówić: „Dobrze, mamo! Nikt nie zadziera z naszą matką!”

A wtedy doznaliśmy prawdziwego szoku, bo wszedł Percy. I po raz pierwszy nie był już tak pewny siebie. Zamiast tego wyglądał na zmęczonego i trochę zawstydzonego. Zdjął kapelusz i płaszcz i powiedział, bardzo cicho: „Czy zostało dla mnie jakieś śniadanie?”.

Mama i tata tylko na niego popatrzyli.

Potem mama podeszła, rzuciła mu się na szyję i przytuliła go.

„ Och, Percival! Oczywiście, zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce.”

Objął ją i podziękował. Potem usiadł, a ona uderzyła go łyżką w ramię. „Au! Mamo!”.

„A to za to, że mnie martwiłeś i nie pisałeś przez tak długi czas, panie Pupilku Ministra!”

„Przepraszam. Myślałem, że nie będziecie chcieli mnie znać po tych wszystkich głupotach, które zrobiłem”.

„My nie chcemy” – powiedzieli Fred i George.

„Zignoruj ich” – powiedziała mama. „Zawsze będziesz częścią tej rodziny, Percy. Weasleyowie trzymają się razem. A jeśli ośmielisz się zapytać, czy jesteś moim synem, zbiję cię na kwaśne jabłko”.

Wyglądał na obrażonego.

„Nigdy bym o to nie zapytał, mamo. Masz do siebie za duży szacunek, żeby złamać przysięgę i przespać się z takim gównem w przebraniu czarodzieja. Kiedy to dostrzegłem, zdałem sobie sprawę, że Minister nie będzie próbował mnie bronić, odszedłem”.

„ Jestem z ciebie dumny, synu” – powiedział tata.

Ja z braćmi zaczęliśmy się naciągać, a Ginny, ten naiwniak, wybuchła płaczem. Jest z niej taka… jak to mówi Hermiona… och, drama queen.

Potem przeczytałem na głos resztę artykułu i wszyscy mieliśmy odruch wymiotny na samą myśl o Knocie i Umbridge. Totalnie obrzydliwe!

Fred i George powiedzieli, że będą sprzedawać knoto-bomby, czyli wyjątkowo silne łajno bomby, które wyglądają jak gówno, żeby ludzie mogli je kupić i zaprotestować, między innymi w ich sklepie, przeciwko temu, co zrobił wilczakom. Ich sklep naprawdę się rozkręca i jeśli skończę szkołę i do tego czasu nie będę wiedział, co chcę robić, prawdopodobnie będę dla nich pracować. Ale nie za darmo!

Cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku i wiem, co masz na myśli, kiedy mówisz, że rodzice czasem przesadzają. Kiedy byłem mały, za każdym razem, gdy się przeziębiłem, mama dawała mi lekarstwo i kazała mi siedzieć w domu. Przyzwyczajaj się. Wszyscy rodzice są tacy sami i nigdy się nie zmieniają. Mama pewnie będzie mi wysyłać eliksir pieprzowy nawet gdy będę miał czterdzieści pięć lat.

Nie mogę się doczekać jutrzejszych wyborów. Knot ma wygłosić przemówienie czy coś. Założę się, że dostanie kilka paskudnych knoto-bomb.

Jest eliksir o nazwie anielski sen, który sprawia, że masz dobre sny przez całą noc i nie ma żadnych skutków ubocznych, o których mi wiadomo. Percy mi o nim powiedział. Powiedział, że możesz znaleźć recepturę w „Eliksirach dla zaawansowanych”.

Trzymaj się, kumplu!

Ron

Harry uśmiechnął się, czytając list, ucieszony, że plotki nie zaszkodziły zbytnio rodzinie Weasley. Był pewny, że bez problemu przetrwają ten skandal, zwłaszcza, że Percy wrócił do domu. Zawsze uważał, że średni Weasley jest idiotą, odrzucając rodzinę dla kariery.

Potem przygryzł wargę. Czy nie robił tego samego z powodu dumy, odrzucając ofertę Severusa dotyczącą pomocy w koszmarach? Ale naprawdę nie miał problemu, wcześniej miewał koszmary, co nie znaczyło, że potrzebował terapii. Nie był jak Severus, który widział straszne rzeczy jako szpieg. Nie miał o nim gorszego zdania przez używanie eliksirów, żeby stłumić wspomnienia. Ale nie szedł w ślady Snape’a.

Poza tym Severus zrobił dla niego wystarczająco dużo, nie musiał płacić za prywatną terapię.

Harry złożył list i zmieniając się we Freedoma, wzniósł się, poczekał, aż nie będzie żadnych ludzi, po czym wyleciał przez okno i wzbił się w niebo. Pływanie z prądami i szybowanie było ekscytujące.

Następnego dnia odbyły się wybory nowego Ministra. Trzema kandydatami byli Knot, Scrimgeour i Shacklebolt. Harry miał nadzieję, że wygra Kingsley. Szanował i lubił Dowódcę Aurorów i uważał, że będzie on przyzwoitym Ministrem, ponieważ dbał o potrzeby ludzi tak samo, jak o swoje własne i nie był osobą, która bierze łapówki lub jest nadmiernie uprzedzona do niektórych grup, jak wilczaki albo wilkołaki.

Harry nie mógł głosować w wyborach, ponieważ nie był pełnoletni, ale Severus mógł i zrobił to, wcześnie rano zostawiając swój głos w Ministerstwie, a następnie wrócił do domu, by posłuchać wyników głosowania w czarodziejskim radiu, dostrajając się do CŚ Wiadomości.

- …oto jesteśmy, na żywo w lokalach wyborczych w Ministerstwie Magii w Londynie. Już za chwilę każdy kandydat wygłosi krótką mowę na temat swoich celów i wartości oraz tego, co zamierza wnieść do urzędu, jeśli zostanie wybrany. To małe przypomnienie tego, co reprezentują i mam nadzieję, że wszyscy posłuchacie i zgodnie z wypowiedziami oddacie swoje głosy…

Severus słuchał jednym uchem jakiś ogłoszeń o Quidditchu i miotłach, a potem w radiu rozbrzmiał głęboki baryton Kingsleya.

Harry wpadł do kuchni, powstrzymując ziewnięcie.

- Czy to moja kolej na zrobienie śniadania, Sev?

- Cicho! Próbuję słuchać – zganił go drugi czarodziej.

Jego syn opadł na krzesło, które zaskrzypiało na linoleum, ściągając na siebie gniewne spojrzenie rodzica.

- Jak dotąd wyniki sondażu są niepewne. Nie wiemy, kto prowadzi, póki nie otrzymamy pierwszych wyników, co powinno nastąpić za około piętnaście minut. Tymczasem oto Minister Korneliusz Knot z następującym oświadczeniem… - Rozległ się głośny kaszel, a następnie odgłosy krzyczących ludzi. – Powiedziałbym… wygląda na to, że trwają jakieś zamieszki albo protest. Ludzie krzyczą: „Wyjazd, Gnocie! Ucisz swój głupi tyłek” – ups, przepraszam! Zapomniałem, że jesteśmy na żywo, mam nadzieję, że żadne dzieciaki nie słuchały. Przepraszam, mamusie i tatusiowie! Na gacie Merlina, zaczęli rzucać w Ministra łajno bombami, zgniłymi jajkami i warzywami! Minister rzucił zaklęcie tarczy, ale mimo to jest pokryty śmieciami, większość rzuciła jakaś rudowłosa wiedźma i kilku członków jej rodziny… o boże, chyba coś do niego ma… Co o tym myślisz, Ted? Ach, to wszystko wyjaśnia. Ted mówi, że ta kobieta to Molly Weasley, o której plotkowano, że miała dawno temu romans z Ministrem… Powiedziałbym, że wygląda na wystarczająco wściekłą, by zabić…

- Brawo, pani Weasley! – krzyknął Harry, po czym opadł ze śmiechu, wyobrażając sobie to wszystko.

- …Wygląda na to, że Knot nie będzie w stanie wygłosić przemówienia… nie żeby kogoś to tak naprawdę obchodziło. Od czasu artykułu na temat prób ukrywania faktów przez Ministerstwo, polityczna i socjalna reputacja Knota poszybowała ku ziemi i nigdy się nie podniosła… Na brodę Wielkiego Merlina! Jeśli słyszycie ten wściekły brzęczący dźwięk w radiu, jest to wściekły tłum skandujący: „Precz z Knotem! Zrezygnuj!” O dobry boże! Wtargnęli na podium, ochrona Knota próbowała ich powstrzymać, ale zostali zaskoczeni i nie spodziewali się, że coś takiego się wydarzy! Oni całkowicie oszaleli… wyrywają mu włosy i guziki, teraz niosą go na ramionach i… wrzucili go do świeżego obornika…!

Spiker zaczął rechotać i po kilku minutach dołączyli do niego Harry i Severus.

- Ciekawe, kto wygra? – zapytał Harry. – Masz jakieś preferencje, Sev?

- Wiem, kogo nie chciałbym mieć na stanowisku Ministra, a mianowicie Knota. Jeśli chodzi o pozostałą dwójkę, wolę Shacklebolta, jest godny zaufania i uczciwy, i wie, jak stawić czoła społeczeństwu – odpowiedział Severus.

- Ja też bym na niego głosował – powiedział Harry. – Mam nadzieję, że Knot zrezygnuje.

- Biorąc pod uwagę ten pokaz ludzkiej miłości, powiedziałbym, że Knot stracił szacunek wszystkich ludzi.

Harry parsknął śmiechem.

- Chciałbym przelecieć się nad jego głową, ale pewne niegodne uwagi osoby by mi na to nie pozwoliły.

Severus przewrócił oczami.

- Czy mógłbyś przynajmniej spróbować zachowywać się stosownie do swojego wieku?

- Tak – odparł bezczelnie Harry.

- Wyniki nie będą znane do dzisiejszego wieczora, kiedy będą zamykać lokale wyborcze – powiedział mu Severus. –Więc nie ma sensu stać i słychać. Chodź, pójdziemy na spacer.

Kiedy wrócili, Harry zdrzemnął się, a kiedy się obudził, pierwsza rzecz, o którą zapytał Severusa było to, czy wybrano już nowego Ministra.

- Jeszcze nie. Chodź zjeść kolację.

- Nie jestem głodny.

- Mimo wszystko zjedz.

Harry prychnął, ale przyszedł i zjadł. Wiedział, że dostanie kolejny wykład o odżywianiu i właściwych nawykach żywieniowych, które równają się dobrej pamięci i tym podobnym.

Był w połowie indyka z sosem i puree ziemniaczanego, gdy usłyszał z głośnika krzyk:

- … a teraz nadszedł czas, na który wszyscy czekaliście… zostały przeprowadzone ostatnie głosowania i nowym Ministrem Magii jest… pan Kingsley Shacklebolt! Trzykrotne hurra dla Shacklebolta!

- Tak! – wrzasnął Harry, wyrzucając pięść w górę. – Sev, zróbmy przyjęcie, żeby to uczcić!

Jego ojciec uśmiechnął się lekko.

- Przyjęcie? Co powiesz na to, żebyśmy poszli polatać?

Harry nigdy nie miał nic przeciwko lataniu.

 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    bardzo mnie cieszy, że wciąż tłumaczysz to świetne opowiadanie... i liczę na więcej tłumaczeń...
    bardzo bym chciała abyś też powróciła do swojego autorskiego bloga, bo też jest rewelacyjne...
    wszystko dobrego w Nowym Roku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń