Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 5 maja 2016

NS - Rozdział 4 - Prezentacje


Ciche głosy wyrwały Harry’ego ze snu. Otworzywszy oczy, Harry natychmiast został oślepiony przez jasność i musiał zamknąć je z powrotem. Odwrócił się na bok i zdumiał się, gdy nie poczuł żadnego bólu. Coś było nie w porządku. Pamiętał karę. Pamiętał ból. Pamiętał Midnighta.
Oczy Harry’ego znowu się otworzyły i chłopak szybko usiadł. Wszystko było rozmyte, ale w ogóle go to nie obchodziło. Midnight był jego psem bez względu na to, co ktoś mógł powiedzieć. Musiał znaleźć Midnighta i upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Harry już miał wyskoczyć z łóżka, gdy obecni w sali uświadomili sobie, że Harry się obudził. Wciąż był trochę zdezorientowany i widział za dobrze. Czyjeś ręce chwyciły go za ramiona, zapobiegawczo przyciskając go do łóżka, podczas gdy inni mówili do niego słowa, które kompletnie nie miały sensu. To było tak, jakby mówili w innym języku.
Pomimo, że było to teraz nielogiczne, Harry nie przestał się wyrywać silnym rękom, trzymającym go do czasu, aż jego ciało zwiotczało, a cała wola walki go opuściła. Nagle poczuł się wyczerpany, ale wiedział, że nie może zasnąć. Wciąż musiał znaleźć Midnighta.
– Harry? – znajomy głos przebił się przez mgłę w umyśle Harry’ego. Zajęło mu dłuższą chwilę zorientowanie się, że to Dumbledore do niego mówi. – Harry, musisz się uspokoić. Rozumiesz?
Harry powoli pokiwał głową, próbując się skupić na białej plamie, którą był profesor Dumbledore. Miał tak wiele pytań, ale nie mógł zebrać w sobie siły, by zadać je na głos. Chciał wiedzieć, gdzie się znajdują, ale naprawdę nie obchodziło go to tak długo, jak był z dala od Privet Drive. Chciał zapytać, co się stało, ale miał dziwne wrażenie, że naprawdę nie chce wiedzieć.
Była tylko jedna rzecz, o którą Harry chciał desperacko spytać.
– Gdzie Midnight? – zapytał ochrypłym głosem.
Łagodna dłoń dotknęła czoła chłopca.
– Kto to Midnight, Harry? – spytał Dumbledore, ale w jego głosie było pewne podenerwowanie. Prawie tak jakby starzec bał się tego, co Harry może powiedzieć.
– Mój pies – odparł nerwowo Harry. Naprawdę nie podobało mu się to, dokąd ta rozmowa zmierzała. Co jeśli coś się stało Midnightowi, jego jedynemu przyjacielowi, któremu mógł powiedzieć wszystko? – Proszę... On tylko próbował mnie bronić przed wujem Vernonem. Cz-czy coś mu się stało?
Nastąpiła chwila ciszy, która tylko powiększyła niepokój Harry’ego.
– Harry, nie zabraliśmy cię od ciotki i wuja – powiedział ostrożnie Dumbledore. – Zajmiemy się tym później, ale najpierw miałem nadzieję, że wyjaśnisz mi, dlaczego potrzebowałeś psa do obrony przed wujem?
Harry natychmiast odwrócił wzrok. Jak niby miał powiedzieć Dumbledore’owi, że nie umiał się przeciwstawić swojemu wujowi, podczas gdy tyle razy stawał twarzą w twarz z Voldemortem? Co jeśli Dumbledore i reszta zgodzą się z mężczyzną, który mówił, że Harry jest niczym więcej niż bezwartościowym dziwakiem?
– Remusie, Arturze, możecie go puścić – powiedział miękko Dumbledore, podając Harry’emu okulary i czekając, aż chłopak je założy. – Harry, zrozum, proszę, że nie jesteśmy tutaj, by cię sądzić. Pomimo tego, co mówił ci twój wuj, nie jest w porządku, gdy dorosły bije dziecko. To, czego nie rozumiem to, dlaczego nigdy nikomu nic nie powiedziałeś?
Czując większy wstyd niż kiedykolwiek wcześniej, Harry przewrócił się na lewy bok i podciągnął kolana do klatki piersiowej. Ukrył twarz w kolanach i modlił się, by trzej mężczyźni zrozumieli aluzję. Nie chciał teraz mówić o swoim wuju. Chciał wiedzieć, czy z Midnightem wszystko w porządku. Tylko to się teraz liczyło.
– Dumbledore, jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym porozmawiać z Harrym – powiedział cicho Lupin. – Mamy dużo czasu na wypytanie go, kiedy poczuje się trochę silniejszy.
– Oczywiście, Remusie – powiedział Dumbledore uprzejmie. – Ufam, że poinformujesz nas, gdy nadejdzie ten czas?
Lupin skinął głową, po czym usiadł przy łóżku Harry’ego, gdy Dumbledore wyszedł z panem Weasleyem. Wtedy w końcu Harry rozejrzał się i zorientował, gdzie był: skrzydło szpitalne w Hogwarcie. Czuł ulgę i zarazem było mu trochę nieswojo. Cieszył się, że nie ma tu ludzi, którzy starają się ubiegać o kontakt z chłopcem, który przeżył, ale dlaczego był tu zamiast w zwykłym szpitalu?
Przypomniawszy sobie, że nie jest sam, Harry stał się bardziej nerwowy. Ostrożnie zerkając na gościa, zauważył, że mężczyzna nazwany Remusem miał na sobie bardzo znoszone szaty czarodziei, które były połatane w kilku miejscach. Wyglądał na chorego i wyczerpanego, ale jego twarz była na pewno przyjazna. Choć był bardzo młody, jego jasnobrązowe włosy miały pasma szarości.
– W porządku – powiedział Lupin, przerywając niezręczną ciszę. – Nie jestem pewien, czy pamiętasz nasze spotkanie kilka dni temu. Miałeś dość wysoką gorączkę. Nazywam się Remus Lupin. Jestem nowym nauczycielem obrony przed czarną magią. – Lupin odchrząknął. – Znałem też twoich rodziców.
Harry usiadł, spoglądając na Lupin oczami błagającymi o więcej informacji.
– Znał pan moich rodziców? – spytał.
Nadzieja na jego twarzy mogłaby poruszyć nawet profesora Snape’a. Lupin roześmiał się.
– Całkiem dobrze – powiedział, po czym spoważniał. – Byłem przyjacielem twojego ojca od pierwszego roku. Znałem też ciebie, gdy byłeś maleńkim dzieckiem. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie nie mam prawa, ale miałem nadzieję, że pozwolisz mi poznać się ponownie. Chciałbym być twoim przyjacielem, Harry, jeśli to tylko możliwe.
Harry na pewno był, łagodnie mówiąc, w zbyt dużym szoku. Nigdy tak naprawdę nie miał kogoś, kto powiedziałby, że chce poznać jego, a nie chłopca, który przeżył.
– Eee... dobrze – powiedział niepewnie. – Opowie mi pan o moich rodzicach, prawda?
– Oczywiście – odparł Lupin z uśmiechem. – Możemy wymienić się pytaniami, zaczynając od tych, które chcesz, a jeśli zapytam o coś, co sprawi, że poczujesz się niekomfortowo, powiedz mi o tym, wtedy zrobimy przerwę. Byłeś bardzo chory, a przez inne urazy będziesz musiał odpocząć przez kilka dni.
Brzmiało zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe.
– To znaczy, że nie będzie mnie pan zmuszać do rozmowy o moim wuju? – spytał.
– Nie, jeśli nie chcesz – powiedział Lupin poważnie. – To nie jest przesłuchanie. Sądzę, że odpowiedzi na wiele pytań, które zadają sobie inni ludzie, można poznać, jeśli lepiej pozna się ciebie. Zacznę, w porządku?
Harry przytaknął niepewnie, nie wiedząc, jak zachować się przy mężczyźnie, który wydawał się tak otwarty i szczery. Harry’ego nagle uderzyło to, że była to jego szansa poznać, jakimi ludźmi byli jego rodzice. Byli bliskimi przyjaciółmi.
– Jak powiedziałem, mam na imię Remus – zaczął Lupin. – Jestem tu nowym nauczycielem obrony przed czarną magią, który tak naprawdę nie ma wiele do powiedzenia, biorąc pod uwagę to, kto uczył cię przez ostatnie dwa lata. – Harry zaśmiał się na to. – Tak, wiem o Quirrellu i Lockharcie. Jeśli chcesz, mogę pokazać ci, co mam zaplanowane na ten rok szkolny, żebyś się upewnił, co do moich umiejętności dydaktycznych, ale to później. Teraz, gdzie ja skończyłem? O tak, z zakłopotaniem przyznaję, że mam niewielkie uzależnienie od czekolady, zwłaszcza biorąc pod uwagę mój wiek. á propos czekolady, co powiesz na posiłek?
Zmiana tematu zupełnie zbiła Harry’ego z tropu. Zajęło mu chwilę, zanim zarejestrował, co mężczyzna do niego powiedział. Niepewny, co odpowiedzieć, wzruszył ramionami i uniknął wzroku Lupina, mimo że nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz jadł coś jak normalny nastolatek.
– Harry, masz prawo być głodnym, wiesz – powiedział Lupin ostrożnie. – Przypomniałem sobie, że nie jadłeś nic przez jakiś czas i pomyślałem, że możesz być głodny. Wiem, że ja bym był.
Spoglądając powoli na Lupina, Harry nie zauważył żadnych oznak gniewu. Troski, tak, ale gniewu w ogóle, co przyjął z ulgą. Może  nie będzie takie źle.
– Może jestem trochę głodny – powiedział nerwowo, ale zaraz dodał: – Ale to może poczekać. To naprawdę nie jest takie ważne...
– Bzdura – powiedział Lupin bezceremonialnie. Pstryknął palcami i odwrócił się do skrzata, który pojawił się z cichym trzaskiem. – Mindy, moglibyśmy dostać jakieś śniadanie? Coś lekkiego będzie w porządku.
– Tak, profesorze. – Mindy zniknęła z kolejnym trzaskiem. Kilka sekund później pojawiła się z dwoma tacami pełnymi jedzenia. Widocznie nie zrozumiała, co oznacza „coś lekkiego”, lub po prostu zignorowała to.
Harry przygryzł wargę, by powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza, który mógłby obrazić profesora Lupina, i stwierdził, że lepiej milczeć. Wiedział, że nie było sposobu, by mógł zjeść chociaż połowę tego, co było na tacach, które podpłynęły do niego w powietrzu. Nie jadł tak dużo, cóż, nigdy.
– Dziękuję, Mindy – powiedział Lupin uprzejmie. – Na teraz to wszystko.
Mindy skłoniła się, po czym zniknęła.
– Zjedz tyle, ile potrafisz, Harry – dodał Lupin, widząc zdenerwowanie Harry’ego. – Domowe skrzaty zawsze dają więcej, niż moglibyśmy zjeść.
Obaj jedli w ciszy. Cóż, Harry starał się jeść, ale po kilku tostach był pełny. Popijając sok z dyni, starał się wymyślić coś do powiedzenia, by przerwać ciszę, ale nie potrafił.
Profesor Lupin z pewnością próbował być przyjazny; bardziej niż jakikolwiek dorosły, którego Harry mógł sobie przypomnieć. Był jednak problem. Głos wuja Vernona stale odbijał się echem w głowie Harry’ego. Co jeśli profesor Lupin wierzył, że jest dziwakiem? Co jeśli miał coś przeciwko wężoustym? Co jeśli będzie rozczarowany?
– Harry? – spytał Lupin łagodnie. – Coś nie tak?
Wyrwany z myśli spojrzał nerwowo na Lupina. Naprawdę nie wiedział, jak zapytać kogoś, czy ma uprzedzenia.
– Um, cóż. Właśnie się zastanawiałem... Myśli pan, że osoba jest zła, jeśli ma zdolność, która jest uważana za mroczną? – spytał cicho.
Lupin popatrzył na Harry’ego z uniesioną brwią.
– To ciekawe pytanie, ale też trudne – powiedział w zamyśleniu. – Wiele osób jest dyskryminowanych ze strachu. Ja nie zgadzam się z opinią publiczną. Tak, wszyscy mamy ciemność w sobie, ale również dobro, które może pokonać mrok. Myślę, że zrozumiem lepiej niż ktokolwiek inny, aby nie oceniać książki po okładce. Mogę zapytać, dlaczego takie pytanie?
Harry rozejrzał się niespokojnie. Profesor Lupin dał mu właściwą odpowiedź, ale to nie znaczyło, że Harry był gotów zaufać mu we wszystkim.
– Cóż, mówił mi pan o sobie, więc pomyślałem, że powinienem zrobić to samo – powiedział cicho wciąż unikając wzroku Lupina. – Tyle że... to znaczy...
Lupin odłożył tacę i przeniósł się, siadając w nogach łóżka Harry’ego.
– Może zaczniemy od początku? – zaproponował. – Jeśli tylko czujesz się komfortowo.
Skinął głową, po czym opowiedział Lupinowi to, co przeżył. Dał mu krótki zarys swojego życia przed Hogwartem (pomijając to, co mogłoby rozgniewać mężczyznę). Kontynuował streszczając pierwszy rok (ponownie pomijając większość trudności, które znosił). Potem zaczął drugi rok, wyznając, że może rozmawiać z wężami.
Przygryzając wargę, Harry rzucił okiem na przyjaciela swoich rodziców i był zaskoczony, gdy zobaczył współczucie na twarzy mężczyzny, a nie odrzucenie. Nie był w stanie długo wytrzymać wzroku Lupina i musiał odwrócić spojrzenie. Naprawdę nie lubił, gdy ktoś go żałował.
– Harry, nawet na chwilę nie uwierzę, że możesz być zły – powiedział łagodnie profesor Lupin. – Rozumiem, że twoi koledzy nie przyjęli tych rewelacji dobrze.
Harry potrząsnął głową.
– Myśleli, że jestem dziedzicem Slytherina, który nasyła na mugolaki bazyliszka i petryfikuje ich – powiedział cicho. – To nie tak, że mogę to kontrolować. Widzę węża i to wszystko brzmi dla mnie jak angielski.
– Tak długo, jak nie używasz tego, by kogoś skrzywdzić, nie masz się czym martwić – wywnioskował Lupin. – Wydaje się, że trudno jest ci się z tym uporać. Jak się czujesz, będąc w stanie rozmawiać z wężami?
Harry westchnął, wzruszając ramionami.
– Nienawidzę tego – przyznał. – Nienawidzę tego, że jest we mnie część Voldemorta. Dlaczego nie mogę być po prostu normalny? Nie prosiłem się o to, by być dziwakiem.
Lupin przysunął się trochę bliżej, a jego ciało spięło się nagle.
– Kto kiedykolwiek powiedział ci, że jesteś dziwakiem? – spytał troskliwie.
Zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo, Harry natychmiast zbladł i zakrył usta. To dlatego nie chciał mówić nikomu o tym, co wydarzyło się na Privet Drive. Nie chciał, by ktoś był zły. Przeklinając w duchu, Harry starał się szybko wymyślić wiarygodne kłamstwo, by sprawa została zamknięta.
– Harry, nie jestem na ciebie zły – powiedział cicho Lupin. – Ja tylko nie rozumiem, dlaczego ktoś mógł powiedzieć ci coś takiego. Nie jesteś dziwakiem. Daję ci słowo, jako czarodziej i przyjaciel twoich rodziców.
Harry spojrzał na profesora Lupina załzawionymi oczami. To brzmiało zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe. Tak długo, jak Harry pamiętał, chciał tylko normalny, a tu w końcu był ktoś, kto mówił mu to, co tak bardzo pragnął usłyszeć.
Lupin znowu zbliżył się do Harry’ego, ale był jeszcze na tyle daleko, by było to dla chłopca wygodne.
– Mogę zrozumieć, jeśli nie chcesz o tym mówić, ale nawet jeśli tak nie uważasz, to ich traktowanie miało wpływ na to, kim jesteś – powiedział łagodnie. – Nikt nie chce na ciebie naciskać, ale jeśli było tak źle, jak myślimy, to chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by upewnić się, że nigdy tam nie wrócisz.
W pierwszym momencie deklaracja Lupina zbiła Harry’ego z tropu, ale niekończące się pytania, pytania, które zadawał sobie za każdym razem, gdy warunki były złe, weszły do jego umysłu i sprawiły, że nadal był opanowany.
– Ale gdzie pójdę? – spytał. – Nie mam innej rodziny, a wszyscy inni mają swoje własne życie.
– Jestem pewien, że coś wymyślimy – powiedział Lupin zachęcająco. – Nikt nie zasługuje na taki rodzaj życia. Nie obchodzi mnie, kim jest.
Harry nie chciał żywić wielkich nadziei, ale nie mógł nic na to poradzić. Sama myśl, że nigdy nie wróci do Dursleyów i ich nienawiści, to było jedno z kilku jego życzeń. Był tylko jeden problem.
– Ale co z Midnightem? – spytał niepewnie. – Musi być głodny i zagubiony.
Lupin uśmiechnął się najwyraźniej rozbawiony przywiązaniem Harry’ego do zwierzęcia.
– Jak długo masz psa? – spytał.
– Eee... Około tydzień – odpowiedział Harry. – Znalazłem go, gdy próbował zasnąć w krzakach w ogrodzie. Nie był jak większość psów, które spotkałem. Był dla mnie miły. – Widząc szok na twarzy profesora Lupina, Harry odwrócił wzrok, czując wstyd, że tak szybko zaufał ślepo obcemu zwierzęciu. – On mnie chronił – dodał cichym głosem.
– Więc ten pies jest bezpański – powiedział Lupin z rezerwą. – Jak on wygląda, Harry? Jak ponurak?
Harry popatrzył na profesora Lupina, oczywiście zdezorientowany.
– Co to ponurak? – zapytał. W takich chwilach, jak ta, gdy Harry nienawidził być taki nieświadomy czarodziejskiego świata. Nie żeby miał kogoś, kto by go uczył.
Lupin przygryzł wargę, nagle wyglądając na zdenerwowanego. Harry’emu naprawdę nie podobało się to spojrzenie. Nie rozumiał, czemu pies był tak wielkim problemem. Midnight nigdy by go nie zranił. Harry to wiedział.
– Czy Midnight, jak na niego mówisz, jest dużym czarnym psem z niebieskimi oczami? – spytał Lupin ostrożnie.
Harry westchnął rozczarowany. Powinien wiedzieć, że taki towarzysz jak Midnight był zbyt dobry, by trwać.
– Och, on jest pana? Przepraszam. Nie chciałem go zabrać. Po prostu był jedynym kompanem, jakiego miałem, który mnie nie nienawidził.
Lupin skrzywił się na ten komentarz, dowiadując się więcej o domu Harry’ego, niż chłopiec zdawał sobie sprawę.
– Nigdy nic ci nie zrobił? – spytał łagodnie. – Nigdy nie zranił w żaden sposób?
Harry potrząsnął głową.
– On po prostu słuchał – powiedział cicho. – Byłem sfrustrowany. Nie podobało mi się pracowanie cały dzień, podczas gdy Dursleyowie nie robili nic. Midnight był znajomy, jak zapomniane wspomnienie czy coś takiego. Nie znam innego sposobu, by to wyjaśnić. On jest moim przyjacielem.
– A tego desperacko potrzebowałeś – powiedział Lupin wyrozumiałym tonem. – Nie upominam cię, Harry. Jestem po prostu zaciekawiony. Większość ludzi nie uważa dużego psa za przyjaciela. Jak udało ci się zatrzymać psa tak, by twoja ciotka i wuj nie dowiedzieli się?
Harry wzruszył ramionami.
– To nie było trudne – powiedział niedbale. – Dursleyowie wychodzili z domu i zostawiali mnie cały dzień samego. Midnight zostawał na zewnątrz, a gdy oni szli spać, ja przemycałem go do mojego pokoju. Każdego ranka musiałem robić śniadanie, więc wypuszczałem go na zewnątrz, zanim Dursleyowie wstali.
Lupin uśmiechnął się, wstając.
– Bardzo sprytnie – powiedział. – Powinieneś odpocząć. Możemy poopowiadać później, łącznie z kilkoma historiami o twoich rodzicach. Powiem Dumbledore’owi o Midnightcie, w porządku?
Harry nie mógł nic poradzić na to, że się uśmiechnął. Musiał przyznać, że czuł się dobrze mając kogoś, kto traktował go z pewnego rodzaju rodzicielskim uczuciem. Pani Weasley była świetna, ale była mamą Rona. Miała zbyt wiele na swoich barkach, by martwić się o osieroconego chłopca.
– Obiecuje pan? – spytał pełen nadziei.
Lupin uścisnął uspokajająco ramię Harry’ego.
– Obiecuję.
Nagle czując się zmęczony, Harry położył się i przewrócił na bok dla wygody, a Lupin przykrył go. Bycie przykrytym przez obcego powinno sprawić, że czułby się dziwnie, ale tak się nie stało. Już czuł się bliższy profesora Lupina niż prawie każdego dorosłego, którego znał. Było coś w tym mężczyźnie, że Harry poczuł, że mógłby się z nim utożsamić.
Zamykając oczy, Harry poczuł, że Lupin delikatnie zdejmuje mu okulary i odgarnia kilka zbłąkanych kosmków włosów z jego oczu. Ten dotyk był tak znajomy, ale Harry nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego. Czując się zbyt zrelaksowanym, by się o to martwić, pozwolił sobie powoli odpłynąć do spokojnego snu.
W momencie, gdy Remus Lupin zauważył, że Harry rzeczywiście śpi, wyszedł pospiesznie ze skrzydła szpitalnego i skierował się do biura Dumbledore’a. Harry powiedział mu wystarczająco, by wiedział, że życie Harry’ego Pottera nie było takie, jak wszyscy uważali. Z pewnością nie był rozpieszczony i uwielbiany. Był samotnym i zagubionym chłopcem, który potrzebował kogoś, kto by go kochał za to, kim jest.
Po szybkim wymruczeniu hasła, Remus ruszył po schodach i wszedł do gabinetu Dumbledore’a, by zobaczyć, że dyrektor ma towarzystwo. Minerva McGonagall siedziała obok zrozpaczonej Molly Weasley, podczas gdy Artur Weasley cicho rozmawiał z Dumbledorem. Remusowi w ogóle nie podobała się ta scena.
– Coś się stało, dyrektorze? – spytał Lupin z ciekawością.
Dumbledore przeniósł uwagę na młodego nauczyciela.
– Remusie, wejdź, proszę – powiedział uprzejmie. – Właśnie dyskutowaliśmy o ustaleniach dotyczących Harry’ego. Być może dodasz coś do rozmowy. Ufam, że wasza dwójka przeprowadziła interesującą rozmowę.
Lupin przytaknął.
– Nawet nie masz pojęcia – powiedział, gdy usiadł obok McGonagall. – To niepokojące spotkać chłopca, który tak drastycznie się zmienił. Pamiętam, że mały Harry był kochanym, szczęśliwym chłopcem. Ten Harry ani trochę. Zdawałeś sobie sprawę, że Dursleyowie znęcali się nad nim słownie i emocjonalnie?
– Znęcali się? – spytała profesor McGonagall, siadając prosto. – O czym ty mówisz, Remusie?
Patrząc na dorosłych, Remus zdał sobie sprawę, że żaden z nich nie miał pojęcia o życiu Harry’ego Pottera.
– Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie jestem zaskoczony – powiedział rzeczowo. – Tylko rozmawialiśmy, a Harry’emu wymsknęło się kilka rzeczy. Najwyraźniej Vernon Dursley zaszczepił w Harry’emu myśl, że jest niczym więcej niż dziwakiem. Bał się przyznać, że jest wężousty z powodu reakcji swoich kolegów z klasy w zeszłym roku. Chłopiec nie ma w ogóle pewności siebie. Uważa, że jest ciężarem dla wszystkich. Zakładam, że to częściowo dlatego nie powiedział nic o przemocy.
Dumbledore usiadł za biurkiem, a iskierki zniknęły z jego oczu. Artur przysiadł koło żony i wziął ją za rękę. Molly miała wyraźne łzy w oczach, ale to McGonagall była tą, która zaskoczyła Remusa. Kobieta popatrzyła na Dumbledore’a z furią w oczach, której młody mężczyzna jeszcze nigdy nie widział. To było niemal przerażające.
– Co jeszcze Harry ujawnił? – spytał Dumbledore z powagą.
Zwracając wzrok na starca, Remus zauważył w jego oczach żal i smutek. Obwiniał się o to.
– Harry bardzo niechętnie mówił o Dursleyach lub czymkolwiek innym, co mogłoby mnie rozgniewać – powiedział szczerze. – Myślę, że Dursley przelewał swoją złość na Harry’ego sprawiając, że uwierzył, że wszyscy dorośli zrobią to samo. Prawdę mówiąc, Harry wydawał się być spokojny tylko gdy rozmawialiśmy o Midnightcie.
– Ach, tak, jego tajemniczy pies – powiedział Dumbledore, wyraźnie zaintrygowany. – Z tego co wiemy, Dursleyowie nigdy nie pozwalali na zwierzęta. Bardzo trudne było dla nich zaakceptowanie Hedwigi.
– Dursleyowie o nim nie wiedzą – powiedział Remus. – Midnight jest bezpański, a Harry znalazł go około tydzień temu. Wydaje się, że Harry był bardzo zdesperowany, by mieć kogoś, „kto go nie nienawidzi”. Potrzebował tylko kogoś lub coś, co słuchałoby go i traktowało normalnie. Teraz wysłanie Harry’ego do rodziny, bez obrazy, ale nawet podobnej do Weasleyów może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Pomimo starań, Harry nie jest waszą rodziną i on o tym wie. Spędził swoje życie jako piąte koło u wozu Dursleyów. On potrzebuje czasu, by poczuć się komfortowo z tym, kim jest, i nauczyć się, że ma prawo być kochanym jak normalne dziecko.
– Ale on jest kochany – zaprotestowała Molly. – Nasza rodzina kocha go, jakby był naszym własnym dzieckiem. Potrzebuje nas zwłaszcza teraz, gdy Black jest na wolności.
– On potrzebuje tych, którzy się nim przejmują, Molly – powiedział spokojnie Dumbledore. – Jednakże, Harry nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wydarzyło. Nie był nawet świadomy, że został porwany. Nie wie nawet, kto to Syriusz Black i co zrobił.
– Zdajesz sobie sprawę, że Harry będzie musiał być poinformowany – powiedział Remus unosząc brew. – On musi wiedzieć... wszystko o Blacku. Nie możemy sobie pozwolić na to, by dowiedział się w inny sposób. Musimy zdobyć zaufanie Harry’ego, będąc z nim całkowicie szczerzy.
– Nie! – krzyknęła pani Weasley. – On jest tylko chłopcem! Jeśli się dowie...
– Będzie zły, to prawda – powiedział Remus, walcząc mocno, by zachować spokój. – Ma prawo być, ale jeśli zdobędziemy jego zaufanie i nauczymy go, że są tu ludzie, do których może się zwrócić, nie będzie próbował zmierzyć się z Blackiem sam. Czy nie tego chcemy?
– Zgadzam się – powiedział Artur, zyskując tym piorunujące spojrzenie żony. – Niestety, Molly, nie możemy pozwolić, by Harry po prostu pojawił się pierwszego września, a wszyscy jego koledzy z roku wiedzieli więcej o tym, co miało miejsce, niż on. Wiem, że Ron nie będzie w stanie utrzymać języka za zębami.
– Ciekawa perspektywa – powiedział profesor Dumbledore w zamyśleniu. – Masz rację, Arturze. Chociaż wolałbym, by Harry nie wiedział o Blacku, to niewiele możemy na to poradzić. Będzie musiał być poinformowany. Pytanie, przez kogo?
Przez ton Dumbledore’a Remus wiedział, kto będzie tym, kto przekaże wiadomość. Wiedział także, że to prawdopodobnie będzie najtrudniejsza rzecz, którą ta osoba kiedykolwiek zrobi.

Betowała Pirat, której niezwykle dziękuję za cierpliwość :*


6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Wspaniale tłumaczysz. Nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite. Cieszę się, że Ty tłumaczysz to opowiadanie. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    ciekawi mnie jak na to wszyßko zareaguje, Syriusz jest niewinny, pojawi się jeszcze Midnit? i wysłucha, wesprze Harrego?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, Remus już wie... Ciekawe, co z tym teraz zrobi...?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniały rozdział, ciekawe, ciekawe, Syriusz jest niewinny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Ag

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Syriusz jest niewinny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń